Komentarze do czytań – XXVI tydzień zwykły | od 27 września do 3 października 2020 r. – Ks. Błażej Węgrzyn

Pon
Wt
Śr
Czw
Pt
Sb

 

Niedziela, 27.09.2020 r. 

Pierwsze czytanie: Ez 18, 25-28

To czytanie jest dobrym preludium do dramatu Hioba, którym zajmiemy się od jutra. Prorok Ezechiel jednoznacznie przekreśla osadzoną głęboko w mentalności Izraelitów (czy aby nie ludzi w ogóle?) ideę „grzechu międzypokoleniowego”. Niewiele wcześniej przedstawił go skrótowo i humorystycznie w formie maksymy: Ojcowie jedli zielone winogrona, a zęby ścierpły synom (Ez 18, 2; zob. 14, 12-23). Drugim błędnym starotestamentalnym poglądem moralnym, który bardziej jeszcze da o sobie znać w Księdze Hioba, jest „prawo odpłaty” (łac. ius talionis). To jakby odwrócenie – nieobecnej, zresztą, w Katechizmie – głównej prawdy wiary o tym, że „Bóg za dobro wynagradza, a za zło karze”. Przed nami więc, w pewnym sensie, tydzień prostowania etycznego światopoglądu. W myśl grzechu międzypokoleniowego i prawa odpłaty, pomyślne życie (długie, zdrowe, majętne i obfitujące w potomstwo) byłoby oznaką moralnej przyzwoitości człowieka lub jego przodków: „Skoro ci się powodzi, to znaczy, żeś ty (lub twój przodek) za pan brat z Bogiem!”. I, vice versa, trudne życie (przedwcześnie zakończone, chorowite, nędzne lub bezpłodne) wskazywałoby na popełniony, choćby skrycie, grzech: „Skoro fortuna ci nie sprzyja, to znaczy, żeś ty (lub twój przodek) na bakier z Bogiem!”. Innymi słowy: „krótka piłka”, „albo-albo”. Tymczasem Ezechiel (wraz z innymi prorokami), owszem, potwierdza, że grzech nie sprowadza się tylko do moralnej winy, ale wywołuje też konsekwencje, czyli karę (doczesną i wieczną; zob. KKK 1472n); i, owszem, potwierdza, że ludzie wywierają degeneracyjny wpływ na siebie (zob. KKK 408 i 1869). Mówi jednak o odpowiedzialności osobistej oraz akcentuje Boże miłosierdzie, a także podkreśla wzajemny zbawienny wpływ ludzi (zob. KKK 2850).

Psalm responsoryjny: Ps 25 (24), 4-5. 6-7. 8-9

Prostowanie etycznego światopoglądu polega nie tylko na „meblowaniu głowy” właściwymi pojęciami i rozumowaniami. Paradoksalnie, człowiek o prawym umyśle stoi pierwszy w kolejce po demona pychy (próżnej chwały); skoro nauczył się myśleć moralnie, grozi mu przekonanie o samowystarczalności. A wtedy nawet sam Bóg może stać się zaledwie użytecznym pojęciem (zbytecznym zaś, gdy idzie o swoją żywą obecność). Dlatego formowanie etycznego światopoglądu wymaga uczciwej modlitwy, zwłaszcza rachunku sumienia. Jej przykładem może być dzisiejszy psalm, którego autor poświęca miejsce i uznaniu wyższej od ludzkiej mądrości Bożej (pierwsza zwrotka), i wzbudzeniu żalu za przypomniane dawne grzechy (druga zwrotka), i wyznaniu wiary w przychylność Boga (trzecia zwrotka).

Drugie czytanie: Flp 2, 1-11

Przypomnijmy sobie, że w niedziele okresu zwykłego drugie czytanie z założenia biegnie swoim rytmem, niezależnym od cyklu ewangelii, (z którą, notabene, zgrane jest pierwsze czytanie i psalm). W rozpoczętej tak przed tygodniem lekturze Listu do Filipian dochodzimy dzisiaj do wyjątkowego wątku (zapewne najważniejszego w nim): tzw. hymnu o kenozie Chrystusa (wersety 6-11). Greckie kenosis oznacza „uniżenie, ogołocenie, opróżnienie, opustoszenie”. Kontemplowany przez św. Pawła Jezus ogołocił samego siebie już przez samo wcielenie, gdy stał się podobnym do ludzi. W drabinie bytów wcielenie to jakby dobrowolna degradacja: „Gdzie mi do Boga… A co dopiero Jemu do mnie?!”. Tymczasem Jezus nie poprzestał na wcieleniu, lecz także uniżył samego siebie przez śmierć – i to śmierć na krzyżu. Kontemplacja takiego Jezusa – Jezusa „kenotycznego” – jest dla św. Pawła niezbędnym warunkiem do budowania solidarności (jedności) w Kościele. Owocem takiej kontemplacji jest bowiem przejmowanie i przekazywanie dalej dążeń, które były w Chrystusie Jezusie. W ten sposób, jak powie dalej Apostoł Narodów, Bóg może stawać się w ludziach sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z Jego wolą (Flp 2, 13).

Ewangelia: Mt 21, 28-32

Niedzielna lektura Ewangelii św. Mateusza zmierza ku końcowi (za osiem tygodni skończy się rok liturgiczny). Jezus, w przypowieściach (jak ta dzisiejsza), zaczyna zapowiadać dołączenie pogan do przymierza z jedynym Bogiem (zob. Mt 19 – 23). Oto ogólny – narracyjny – sens podanego dzisiaj fragmentu: poganie (drugi syn) wyprzedzą Żydów (pierwszy syn). Ale jest też jego sens moralny, który można zrozumieć albo opacznie, albo prawidłowo. Niewątpliwie, Jezus – i tutaj, i w wielu innych miejscach – przeciwstawia porządną żydowską „elitę” (arcykapłanów i starszych ludu) grzesznemu pogańskiemu „marginesowi” (celnikom i nierządnicom). Tych ostatnich Jezus chwali, a tych pierwszych gani. I tutaj „zaczynają się schody”. Opacznie bowiem zrozumie to przeciwstawienie wraz z jego oceną ten, kto pomyśli, że Jezus wcale nie zważa na przyzwoite prowadzenie się elity i karygodne zachowania marginesu, bo liczy się dla Niego tylko „wiara”. Grzesznik więc, w gruncie rzeczy, może nadal sobie grzeszyć, byleby wierzył w Jezusa; a porządny okazuje się „frajerem”, bo nie korzysta z życia, tylko dba o cnotę. Kłania się tu wyznawana koncepcja miłosierdzia: czy miłosierdzie (przebaczenie ze strony Boga) zakłada nawrócenie (pokutę ze strony człowieka)? Czy ta miłość – prócz pełni afirmacji dla osoby i współczucia wobec jej biedy – wzywa do dostosowania życia do obiektywnej moralnej miary, czy też jest zupełnie pozbawiona wymagań? „Prawdziwe poznanie Boga miłosierdzia, Boga miłości łaskawej, jest stałym i niewyczerpalnym źródłem nawrócenia, nie tylko jako doraźnego aktu wewnętrznego, ale jako stałego usposobienia, jako stanu duszy. Ci, którzy w taki sposób poznają Boga, w taki sposób Go ‘widzą’, nie mogą żyć inaczej, jak stale się do Niego nawracając” (Jan Paweł II, Dives in misericordia, nr 13). Prawidłowo więc zrozumie sens moralny dzisiejszego przeciwstawienia ten, kto – u „elity” – odróżni godną pochwały cnotę od uwikłania w pychę zamykającą na wiarę w Jezusa oraz – w „marginesie” – dowartościuje wiarę w Jezusa, na którą otwierają człowieka jego moralne braki, i wezwie go do pokuty. „Pokuta jest zatem nawróceniem, które przechodzi z serca do czynów, a więc do całego chrześcijańskiego życia” (Jan Paweł II, Reconciliato et paenitentia, nr 4).

Poniedziałek, 28.09.2020 r. – wspomnienie św. Wacława, męczennika

Pierwsze czytanie: Hi 1, 6-22

Czterokrotnie spotkamy się w tym tygodniu z Hiobem: dziś – z narracyjnym zawiązaniem jego życiowej tragedii, w środę i w czwartek – z dwiema jego mowami, a w sobotę – ze szczęśliwym finałem jego historii. Warto jednak pamiętać, że cała Księga Hioba liczy aż 42 rozdziały! Potraktujmy więc te cztery krótkie, liturgiczne „migawki” jako zachęty do wgryzienia się w całe dzieło. Podejmuje ono, w przystępnej, żywej formie opowiadania, kapitalne pytanie: „Skąd zło w życiu sprawiedliwych? Dlaczego niewinni cierpią?”. Warto czytać tę Księgę sercem i wyobraźnią: „namacywać” osobistą wersję snutej historii i „nasłuchiwać” swoich wewnętrznych dialogów odpowiadających przedstawionym w niej spotkaniom. O Księdze Hioba można powiedzieć, że w szczególny sposób jest oparta na faktach, bo nie tyle relacjonuje czyjąś biografię, ile dotyka uniwersalnego ludzkiego problemu. Dziś na scenę wchodzi Bóg, Hiob i szatan. Pierwszy przedstawia Hioba: bohatera ponadczasowego, everymana, nadto, człowieka moralnie idealnego (hebrajskie epitety mówią o prostocie i zintegrowaniu serca, bojaźni Bożej, prawości i cnocie). Wiedzie dostatnie i rodzinne życie. Ale motywacja jego przyzwoitości i pobożności zostaje zakwestionowana przez szatana. Działanie szatana może być skojarzone z niefortunnym wydarzeniem, przeciwnością losu – jak u Hioba. W ten sposób przeciwstawia się ono działaniu Ducha Bożego, Parakleta (pocieszyciela, obrońcy, dobrego doradcy, wspomożyciela; zob. KKK 692). Nieszczęście jest dla Hioba momentem rozeznania duchowego: który duch tutaj zadziałał? Hiob nie zgrzeszył i nie przypisał Bogu – ani sobie – nieprawości. I tak, nabiera mocy kluczowe pytanie: „Skąd zatem zło? Dlaczego cierpienie?”.

Psalm responsoryjny: Ps 17 (16), 1bcd. 2-3. 6-7

Zdarza się, niestety, że głęboko w sercu mamy zakorzeniony obraz Boga-Tropiciela, który „zawsze coś znajdzie” („zawsze się do czegoś przyczepi”). Owszem, z racji grzechu pierworodnego trudno spodziewać się, że na „tym” świecie zaznamy pełnej dojrzałości psychicznej oraz spójności moralnej. Niemniej, jak najbardziej możemy znaleźć się kiedyś na właściwej drodze i już konsekwentnie trwać na ścieżce ogólnie wznoszącej. Oto i samoświadomość dzisiejszego psalmisty, którego sprawa jest słuszna, którego wargi są nieobłudne i w którego sercu Bóg nie znajdzie nieprawości. Nie bawi się on w kokieterię, nie zjednuje Boga fałszywą – może podbudowaną znajomym nam, skądinąd, perfekcjonizmem – skromnością. Nie, psalmista gra w otwarte karty: „Jestem fair, a dzieje mi się krzywda. Pomóż mi, Panie!”. Podejmuje więc on lekcję, którą od dzisiaj daje nam uformowane, prawe sumienie Hioba.

Ewangelia: Łk 9, 46-50

W narracji św. Łukasza dziś kończy się długi okres posługi Jezusa w urokliwej Galilei (zob. Łk 4, 14 – 9, 50). Możemy więc traktować bieżący epizod jako podsumowanie tego przeplatającego się ciągu nauczania (dyskursywnego i w przypowieściach), uzdrawiania chorych, powoływania uczniów, egzorcyzmowania, zapowiadania misterium paschalnego i prostego bycia z ludźmi jako Emmanuel, to znaczy: „Bóg z nami” (Mt 1, 23). Podsumowanie to jest zwięzłe: autentyczne przebywanie z Jezusem, takie czy inne, oczyszcza serce ucznia z wyniosłości i uczy dziecięcej pokory, która wyraża się w służbie (naśladowaniu Mistrza) oraz wzajemnej miłości (przyjmowaniu siebie nawzajem). W ten sposób Łukaszowa Galilea przestaje być krainą geograficzną (regionem administracyjnym), a zaczyna obrazować Kościół. Najpierw ten mały – domowy, przyjacielski i wspólnotowy, a w efekcie ten duży – parafialny, diecezjalny i powszechny. Zastanów się, czym możesz „galileizować” Twój Kościół?

Wtorek, 29.09.2020 r. – święto Świętych Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała

Pierwsze czytanie: Ap 12, 7-12a (alternatywnie: Dn 7, 9-10. 13-14)

Anioł to inaczej „zwiastun”, czyli „sługa i wysłannik Boga”. Podobnie jak my, ludzie, posiada rozum i wolę, więc jest osobą i może podejmować decyzje moralne (zob. KKK 329n). Szatan lub diabeł jest zaś „upadłym aniołem”, który wybrał źle (zob. KKK 391nn); jego imiona oznaczają „przeciwnika” lub „dzielącego”. Postać szatana w Biblii ewoluuje, a w dzisiejszym czytaniu spotykamy się praktycznie ze wszystkimi jego określeniami: występuje jako „tester” (poddający próbie), „kusiciel”, „oskarżyciel”, a wreszcie jako „wąż” i „smok”. Inaczej niż z ludźmi, z istotami duchowymi nie spotykamy się bezpośrednio, ale poprzez wydarzenia i nasze poruszenia wewnętrzne. Czy żyjesz duchowością wydarzeń, badając ich głębszy sens? Czy przyglądasz się własnym poruszeniom – pocieszeniom i strapieniom, zachęcającym i zniechęcającym? Tak, twoje serce nieraz przypomina parlament, w którym o twoje decyzje bardzo inteligentnie „lobbują” aniołowie i diabły. Nie wiem, jak ciebie, ale mnie czasem przeraża sam fakt tej walki, tak plastycznie opowiedzianej dziś w Apokalipsie. Przyjmijmy jednak jej istnienie oraz postarajmy się wyłuskać dla siebie kilka rad z czytania: po pierwsze, aniołowie traktują nas jak swoich – jak braci; po drugie, nasz Oskarżyciel został strącony; po trzecie wreszcie, krew Baranka nadaje siłę naszemu świadectwu – naszym dobrym decyzjom moralnym. Dlatego, radujmy się!

Psalm responsoryjny: Ps 138, 1-2a. 2b-3. 4-5

Potraktujmy ten psalm jako element formacji liturgicznej: „W liturgii Kościół łączy się z aniołami, by uwielbiać trzykroć świętego Boga” (KKK 335). Wyjmijmy zatem jeden werset z dzisiejszego psalmu – Będę śpiewał Ci psalm wobec aniołów – i skojarzmy go z innym momentem liturgii, mianowicie, śpiewem Święty, Święty, Święty… Poprzedza on modlitwę eucharystyczną, podczas której Jezus uobecnia się w chlebie i winie; Jezus Eucharystyczny jest ofiarą miłą Bogu. Przypomnijmy sobie, że liturgia – zanim nas uświęca, zanim przekazuje Niebu nasze intencje – oddaje chwałę należną Bogu. Postanówmy sobie zatem świadomie przeżyć najbliższą Eucharystię, w której naprawdę ziemia łączy się z niebem: „W ziemskiej liturgii ze wszystkimi zastępami niebieskich duchów [aniołami] śpiewamy Panu hymn chwały” (KKK 1090). Takie uwielbienie daje wolność i pozwala spokojnie powierzyć Bogu życie swoje i innych.

Ewangelia: J 1, 47-51

Fragment ten został dobrany do dzisiejszego święta ze względu na jego zakończenie opisujące otwarte niebiosa i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących na Syna Człowieczego. Ten obraz to zapowiedź Chrystusowej liturgii paschalnej. Najpierw w rzeczywistym znaku krzyża, a potem – aż do naszych czasów – w sakramentalnych znakach Kościoła dokonuje się naraz cudowna wymiana: ruch wstępujący, czyli uwielbienie Boga, oraz ruch zstępujący, czyli uświęcenie człowieka. Zwróćmy jednak uwagę – nadal w kontekście święta – na wcześniejszy, narracyjny wątek fragmentu Ewangelii: Skąd mnie znasz? – Widziałem cię pod figowcem. W naszym życiu wewnętrznym – wspomnianej wyżej duchowości wydarzeń i poruszeń wewnętrznych – nie ma nic ukrytego: przyglądają się mu i aniołowie, i szatani. Niech to pobudzi nas do przykładania większej wagi do decyzji i czynów podejmowanych pozornie na uboczu i w samotności.

Środa, 30.09.2020 r. – wspomnienie św. Hieronima, prezbitera i doktora Kościoła

Pierwsze czytanie: Hi 9, 1-12. 14-16

Gdyby nie wczorajsze święto, usłyszelibyśmy jęk zrozpaczonego Hioba: Niech zginie dzień, w którym się urodziłem! (Hi 3, 3). Zniechęcenie i bunt to normalne, uzupełniające się reakcje na nieszczęście. Księga Hioba uczy, by zastawane w sobie przeżycia przyjmować, nazywać i wyrażać (przed sobą i innymi, w rozmowie, na piśmie, w modlitwie). Inaczej podwójnie skrzywdzimy siebie: tłumieniem uczuć i pozbawianiem się pocieszenia (osamotnianiem się). Przecież sam Jezus, którego Hiob zapowiedział, dzielił się smutkiem, oporem przed śmiercią, aż do lamentowania na krzyżu… (zob. J 12, 27; Mt 26, 38; Mk 15, 34). Dziś, z kolei, uczymy się, by nie oceniać pochopnie własnego cierpienia. Oto przyjaciel Hioba zarzucił mu, że jego cierpienie jest karą za grzech: przecież Bóg niewinnego nie odrzuca, powiedział Bildad (a w domyśle: „tak jak odrzucił ciebie, Hiobie”; Hi 8, 20). Tymczasem, „jeśli prawdą jest, że cierpienie ma sens jako kara wówczas, kiedy jest związane z winą – to natomiast nie jest prawdą, że każde cierpienie jest następstwem winy i posiada charakter kary. Postać sprawiedliwego Hioba jest szczególnym na to dowodem w Starym Testamencie” (Jan Paweł II, Salvifici doloris, nr 11). Między Hiobem a przyjaciółmi narasta napięcie: „Komu mam uwierzyć? Świadectwu własnego sumienia, które nic mi nie wyrzuca? Czy świadectwu ludzi, którzy ściśle łączą dobrobyt z prawością życia, a niepowodzenie z grzechem?” (por. J 9, 2). Każdy uczciwy człowiek zna dobrze to napięcie; ostatecznie jest to pytanie o Boga: „Gdzie jesteś, gdy cierpię lub przyglądam się cierpieniu innych?”. Dziś podpatrujemy Hioba, gdy wewnętrznie nastawia się na odpowiedź – przez pokorę, przez dobrowolne uniżenie się, przez uznanie, że Bóg jest Bogiem, a człowiek człowiekiem. Między Bogiem a mną nie ma równości. Nie mogę na Nim wymusić odpowiedzi na skandal zła – mogę ją tylko przyjąć.

Psalm responsoryjny: Ps 88 (87), 10b-11. 12.13 14-15

Psalm ten, choć numerycznie inny, w swej Hiobowej treści zbiega się z tym poniedziałkowym. Towarzyszymy dziś sercu człowieka, który nie tylko woła do Boga z otchłani niezawinionego cierpienia, ale wręcz ponagla go. Psalmista nie chce odpłaty na „tamtym” (przyszłym) świecie! Czy dla umarłych uczynisz cud?! Czy Twoją łaskę sławi się w grobach?! Strapiony człowiek ma prawo nawet do bardzo intensywnej i rozemocjonowanej modlitwy, lecz musi uważać, by nie przekroczyć granicy rozpaczy i „samo-nakręcania się”. Choć tekst psalmu nie oddaje istnienia tej granicy, wierzymy, że jego autor jej nie przestąpił – podobnie jak Hiob. Wtórujmy im.

Ewangelia: Łk 9, 57-62

W tzw. lekturze ciągłej Ewangelii w dni powszednie (lectio continua) przeszliśmy wczoraj do drugiej części dzieła św. Łukasza, czyli długiej i konsekwentnej podróży Jezusa do Jerozolimy (zob. Łk 9, 51 – 19, 27; umknęło nam to z racji święta). Gdy dopełniały się dni wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił [dosłownie: „jego twarz stężała”] udać się do Jeruzalem… Trzecia Ewangelia wyjątkowo ceni Jerozolimę: to w niej się rozpoczyna i kończy. Odczytajmy dzisiejsze trzy krótkie wymiany zdań Jezusa z potencjalnymi uczniami jako ujawnienie Jego własnego serca. Jezus nie tyle poucza o trudach dorównywania Mu kroku – o niewygodzie, o stratach, o jednoznaczności wyboru i niepodzielności serca – ile zdradza własne posłuszne rozmiłowanie w woli Ojca, który Go temu światu dał i który, wkrótce, stąd Go zabierze do siebie. Realizm i rozbrajająca szczerość Jezusa w podejściu do trudów chrześcijaństwa bierze się z jasnego oglądu celu: Jerozolimy. Przysłuchując się jeszcze raz trzem rozmowom Jezusa, pomyśl, czy także żyjesz ze względu na jakiś dobry i trudny cel czy tak płyniesz sobie z prądem (bądź wręcz dryfujesz)?

Czwartek, 1.10.2020 r. – wspomnienie św. Teresy od Dzieciątka Jezus, dziewicy, doktora Kościoła

Pierwsze czytanie: Hi 19, 21-27

„Skąd zło? Dlaczego cierpienie? Gdzie w nich Bóg?”. Czy wczorajszy pokorny Hiob znajduje dziś odpowiedź? Nie. Wydaje się, że cierpiący niewinnie człowiek o własnych siłach może jedynie uniknąć zderzenia z dwoma „krawężnikami”: przypisania winy sobie oraz przypisania niemocy lub okrucieństwa Bogu. Co najwyżej, może jeszcze, jak Hiob dzisiaj, popełnić akt ufności, przylgnąć do milczącego, ale obecnego Boga: Wiem, że Wybawca mój żyje! I to wszystko. Hiob wbrew nadziei uwierzył nadziei (Rz 4, 18). W tym miejscu Stare Przymierze desperacko wychyla się ku Nowemu, a liturgia słowa ku liturgii eucharystycznej. Hiobowi bowiem wyjdzie naprzeciw dopiero Jezus Chrystus, Bóg-Człowiek, i to najpierw sam cierpiący, a dopiero potem nauczający: „Odpowiedź na pytanie o cierpienie, o sens cierpienia, daje Chrystus nie samym swoim nauczaniem: Dobrą Nowiną, ale przede wszystkim własnym cierpieniem, które z tym nauczaniem, z Dobrą Nowiną, scalone jest w sposób organiczny i nierozerwalny. Jest to jakby ostatnie, syntetyczne słowo tego nauczania: ‘nauka krzyża’, jak kiedyś powie św. Paweł (por. 1 Kor 1, 18)” (Jan Paweł II, Salvifici doloris, nr 18). Pokorny Jezus scala w sobie pokornego Hioba; jest osobową odpowiedzią na zło, cierpienie i miejsce Boga w nich. Jezus zbawia mnie nie przez to, co zdziałał i nauczał, ale przez to, kim jest; a to, co zdziałał i nauczał, zahaczyło się właśnie o to, kim jest – Bogiem-Człowiekiem.

Psalm responsoryjny: Ps 27 (26), 7-8a. 8b-9c. 13-14

Dzisiejszy psalm – chociaż, jak co dzień, inny (nowy) – mógłby jednak być wyśpiewany przez wczorajszego biedaka, gdy ten doznaje uspokojenia. Już nie martwi się, że cudów i sprawiedliwości zazna dopiero w krainie zapomnienia (czyli po śmierci; zob. Ps 88 [87], 13). Dziś już wierzy, że będzie oglądał dobra Pana w krainie żyjących (czyli jeszcze za życia). Skąd bierze się taka zmiana na modlitwie? Jak dochodzi się do takiego uspokojenia? Niewątpliwie, może być tak, że czyjś los obiektywnie się poprawia (albo pojawiają się na to widoki). Lecz ważniejszy powód podpowiada nadal sam dzisiejszy psalm: O Tobie mówi moje serce: „Szukaj Jego oblicza!”. Będę szukał oblicza Twego, Panie. Psalmista „odkleił się” od siebie – od własnej, słusznej (podkreślmy!) skargi – „przylgnął” zaś do Boga. Jak ukrzyżowany Jezus, którego męka rozciągnięta jest między dwoma psalmicznymi wersetami: Boże mój, Boże, czemuś mnie opuścił? przechodzącym w Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha Mego! (zob. Mt 27, 46 – Ps 22 [21], 2 oraz Łk 23, 46 – Ps 31 [30], 6). Bóg Ojciec wysłuchuje wołania o litość nie zachowaniem od krzyża i śmierci, ale zmartwychwstaniem (zob. Hbr 5, 7).

Ewangelia: Łk 10, 1-12

Inaczej niż u św. Mateusza, który w usta Jezusa wkłada jedną, rozbudowaną mowę misyjną (zob. Mt 10, 7-16), u św. Łukasza Jezus przekazuje osobne wskazania Dwunastu Apostołom, których liczba symbolizuje pokolenia Izraela (zob. Łk 9, 1-6), a osobne siedemdziesięciu dwóm uczniom, których liczba nawiązuje, z kolei, do ówczesnego zbioru narodów świata. Oczywiście, te różnice redakcyjne spotykają się i w treści, i w przesłaniu – powszechnym powołaniu ewangelizatorskim chrześcijan. Wyobraź sobie, że uczestniczysz w dzisiejszej „odprawie” misyjnej, a nawet odręcznie przepisz sobie poszczególne wskazania Jezusa, jakbyś na bieżąco robił notatkę ze słuchu. Przy którym z nich zadrżała ci ręka? Które skojarzyło ci się z czymś? Którego wolałbyś nie usłyszeć, a które chciałbyś podkreślić? Na końcu dopisz: „Zapamiętam, że Jezus idzie krok w krok z tym, którego posyła!”.

Piątek, 2.10.2020 r. – wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów

Pierwsze czytanie: Wj 23, 20-23

Tuż po darze Dekalogu – dziesięciu przykazań, które ujmują relacyjną, religijną i moralną naturę ludzką – Mojżesz odbiera od Boga dalsze wskazania, które przekaże Izraelitom jako „Księgę Przymierza” (zob. Wj 20, 21 – 23, 33). Dzisiejsze czytanie należy do jej zakończenia. Także z nami Bóg wszedł w przymierze: już nie przez obrzezanie i przyjęcie prawa żydowskiego, ale przez chrzest i przyjęcie nowego prawa łaski. Niedoskonałe zostało zastąpione przez doskonałe. Miejsce przygotowania zajęło objawienie. Tymczasem, pomocnicza rola aniołów w historii zbawienia nie uległa zmianie. Oni nadal nam asystują, byśmy dobrze wybierali i żyli w zgodzie z przymierzem: „Życie ludzie od początku aż do śmierci jest otoczone opieką i wstawiennictwem aniołów. Nikt nie zaprzecza, że każdy wierny ma anioła jako nauczyciela i pasterza prowadzącego przez życie. Już na ziemi życie chrześcijańskie uczestniczy – przez wiarę – w błogosławionej wspólnocie aniołów i ludzi, zjednoczonych w Bogu” (KKK 336). Wzbudźmy dziś szczerą wdzięczność za tę wiarę w pomoc aniołów stróżów. I, szczególnie dzisiaj, żałujmy za jej „zdziecinnianie” (za poprzestawanie na etapie „skrzydełek, aureolek i chmurek”). Prośmy natomiast o dojrzałą świadomość duchowego, anielskiego wsparcia, którego potrzebujemy, by podejmować decyzje, którymi zasługujemy na niebo.

Psalm responsoryjny: Ps 91, 1-2. 3-4. 5-6. 10-11

Psalm ten wypada czytać w łączności z uwagą „kierownika duchowego”, św. Pawła, o tym, że nieraz sam szatan podaje się za anioła światłości (2 Kor 11, 14). Dlaczego? Ponieważ ostatni jego wers – Pan rozkazał swoim aniołom, aby cię strzegli na wszystkich twych drogach – został perfidnie wykorzystany przez szatana do kuszenia Jezusa: Zaprowadził [diabeł] Go [Jezusa] też do Jerozolimy, postawił na narożniku świątyni i rzekł do Niego: „Jeśli jesteś Synem Bożym, rzuć się stąd w dół! Jest bowiem napisane: ‘Aniołom swoim rozkaże o Tobie, żeby Cię strzegli, i na rękach nosić Cię będą, byś przypadkiem nie uraził swej nogi o kamień’” (Łk 4, 9nn). W trakcie modlitwy Słowem Bożym należy być czujnym – nie podejrzliwym, tylko roztropnym – i, mówiąc językiem ignacjańskim, „badać duchy”, czyli „rozeznawać różne poruszenia, które dzieją się w duszy: dobre, aby je przyjmować, złe zaś, aby je odrzucać” (św. Ignacy z Loyoli, Ćwiczenia duchowne, nr 313). Fakt, że coś „stoi” w Piśmie Świętym i z „czymś” mi się „akurat” skojarzyło, nie jest jeszcze wystarczającym kryterium wiarygodności. Potrzeba tutaj, po pierwsze, odpowiedniej kondycji moralnej (woli nawracania się i dbania o stan łaski uświęcającej); po drugie, rozwagi, czasu i doświadczenia (nabrania mądrości życiowej); a po trzecie, konsultacji z kimś kompetentnym lub wyrobionym duchowo (spowiednikiem, kierownikiem duchowym lub przyjacielem prowadzącym życie wewnętrzne).

Ewangelia: Mt 18, 1-5. 10

Pamiętasz? Spotkaliśmy się już w tym tygodniu z tym „dziecięcym” epizodem ewangelicznym (w poniedziałek) – tyle, że w ujęciu trzeciej Ewangelii. Św. Łukasz umieścił go w zakończeniu posługi galilejskiej Jezusa (kontrastując wyniosłych uczniów z pokornym Sługą). Św. Mateusz, z kolei, otwiera tym epizodem czwartą mowę Jezusa (zob. Mt 18, 1-35). Pytanie uczniów: Kto właściwie jest największy w królestwie niebieskim?, jest dla Jezusa pretekstem do wygłoszenia kazania o wewnętrznych, braterskich relacjach w Kościele. Siebie samego – a przez to i mnie – masz postrzegać jako dziecko (gr. paidion), maluczkiego (gr. mikros) i brata (gr. adelphos). Za tobą bowiem – a przez to i za mną – stoi konkretny anioł w niebie; za nim zaś stoi Twój – a przez to i mój – Ojciec, który jest w niebie. To system prostych przełożeń: kto usłuży tobie, uczci twojego anioła i uwielbi Boga; kto znieważy ciebie, zelży twojego anioła i obrazi Boga. Podobnie twoje zachowanie wobec mnie dotknie naraz mojego anioła i Boga. Służ więc, a nie zadzieraj z nami!

Sobota, 3.10.2020 r. 

Pierwsze czytanie: Hi 42, 1-3. 5-6. 12-17

Kolejnym „anielskim” świętem ominęliśmy wczoraj fragment Księgi Hioba, w którym Bóg przypomniał Hiobowi, jak ograniczona jest jego wiedza. Hiob po raz kolejny przyjął to upokorzenie: Jestem mały, cóż Ci odpowiem! Rękę położę na ustach (Hi 40, 4). Dziś słyszymy o tym, jak Bóg błogosławi skruszonemu Hiobowi, rodzinnie i materialnie. Na tym kończy się Księga. Z perspektywy Hioba, happy end. A z mojej perspektywy, który tak wiernie się z nim dotąd identyfikowałem? Z mojej perspektywy, księga Hioba kończy się niedosytem i sprzeciwem. Ten nagły zwrot – dosłowne odwrócenie losu Hioba o 180 stopni – jakoś nie pasuje do rytmu utworu i wagi postawionych pytań. (Tak, jak alimenty nie pasują do rozwodu rodziców: co to w ogóle za rekompensata!) Na miejscu Hioba żachnąłbym się i naburmuszył: „Jak to! Moja próba dobiegła końca? Moje pragnienie sprawiedliwości i poszukiwanie prawdy mam zadowolić jakąś nagrodą pocieszenia?!”. Albo gorzej: „Boże, czy chodziło tylko o to, bym się przed Tobą ukorzył? Czyś Ty zabawił się ze mną?!”. To mocne słowa, niemniej, nie obrazoburcze. Ten gniew – ten istny moralny ból – wydaje się zupełnie na miejscu. Księgę Hioba można interpretować bowiem jako „spór” (hebr. rib), w którym strony mają pełną wolność wypowiedzenia się do końca, ale muszą wytrzymać rodzące się przy tym napięcie. W mojej modlitewnej lekturze Księgi kluczowe więc wcale nie okazują się moje wątpliwości – Bóg je znosi podobnie jak zniósł zarzuty przyjaciół Hioba i jego własne wyrzuty; kluczowe zaś okazuje się to, na ile to ja pozwolę się wypowiedzieć Bogu – w Chrystusie, o czym mówiliśmy przedwczoraj.

Psalm responsoryjny: Ps 119 (118), 66 i 71. 75 i 91. 125 i 130

Samo cierpienie nie uszlachetnia: samo znoszenie czyichś „humorków” (niedojrzałości) lub uzależnienia; samo doznawanie przemocy domowej, mobbingu w pracy bądź naśmiewania się w szkole itd. Nie, samo cierpienie nie uszlachetnia. Samo cierpienie krzywdzi! Trzeba wtedy salwować się roztropną ucieczką (jak niemowlęcy Jezus do Egiptu) lub obroną (jak dorosły Jezus dyskutujący wielokrotnie z faryzeuszami lub pytający o przyczynę uderzenia Go przez sługę arcykapłana). Trzeba też odróżnić niezasłużone i niesprawiedliwe cierpienie od dyscypliny wychowawczej, która domaga się karności (sławionej, jako szkoła bojaźni Bożej, przez starotestamentalne księgi mądrościowe, czego podsumowaniem może być Hbr 12, 1-17). Czy jednak granica między tymi dwoma instancjami jest zawsze ścisła (zob. Hbr 5, 8: Chociaż [Jezus] był Synem [Bożym], nauczył się posłuszeństwa przez to, co wycierpiał)? W tym punkcie – nabierania pedagogicznego znaczenia przez cierpienie przeżywane z Bogiem (w Duchu [sic] Jezusa) – dzisiejszy Psalm schodzi się z zakończoną również dzisiaj historią Hioba. Zdaje się, że poważne wyznanie Psalmisty służy jako odpowiedź dla naszego rozczarowania finałem dziejów Hioba: Dobrze to dla mnie, że mnie poniżyłeś, bym się nauczył Twoich ustaw. Wiem, Panie, że sprawiedliwe są Twoje wyroki, że dotknąłeś mnie słusznie. 

Ewangelia: Łk 10, 17-24

Jeśli uczciwie podszedłeś do ewangelicznego ćwiczenia z przedwczoraj, pewnie zgodzisz się ze mną, że ewangelizacja to najpierw nie „akcja”, event czy happening – choć może przybrać taką zaprogramowaną formę – ale styl życia. Owca doświadczająca poczucia zagrożenia wobec wilków; gość wnoszący pokój w czyjś dom; dojrzały człowiek potrafiący postawić granicę tolerancji i strząsnąć proch z nóg… To wszystko są „codzienności” chrześcijanina. A dzisiejszy radosny powrót siedemdziesięciu dwóch możesz potraktować jako obraz twojej wieczornej modlitwy rachunkiem sumienia, gdy przyglądasz się swojemu dniowi i zwierzasz się ze swoich intymnych poruszeń Jezusowi. Mówisz Mu o tym, co cię ucieszyło, a On oczyszcza twoje przyziemne motywacje (Nie z tego się ciesz… Lecz ciesz się, że…). Jeśli przyjmujesz Jego korektę, twoje serce poszerza się i pokornieje: przyznajesz, jak niewiele sam z siebie możesz (mądry i roztropny). Ale nie przeraża cię to, tylko pobudza do wdzięczności za dar wiary – objawienia Syna i Ojca. Ukojony w ten sposób, usypiasz szczęśliwy, bo widzący i słyszący – i tak utwierdzony w twojej chrześcijańskiej tożsamości i powołaniu.