Niedziela, 30.08.2020 r.
Pierwsze czytanie: Jr 20, 7-9
Prorok Jeremiasz wznosi skargę do Boga, a właściwie jest to zarzut pod adresem Stwórcy. Podobnych wypowiedzi tego sługi Bożego można znaleźć więcej w Księdze Proroka Jeremiasza. Można się temu dziwić, nawet gorszyć, ale można również próbować to zrozumieć. Pierwsza reakcja wynika ze świadomości, kim jest autor zapisanej skargi. Bądź co bądź, jest on prorokiem, mężem Bożym, szczególnie wybranym i powołanym. Najwyższy uczynił go swoim heroldem wobec wybranego narodu. Misja Jeremiasza była o tyle doniosła, że przypadała na czasy wyjątkowe, szczególnie trudne. Naród Izraela doszedł do momentu zwrotnego swojej historii. Potomkowie Abrahama znajdowali się w cyklonie inwazji babilońskiej, z perspektywą długiej niewoli. Przed Izraelem stanęło widmo: być albo nie być. Słowo Boże skierowane do nich w tej sytuacji posiadało decydujące znaczenie. Dlaczego więc prorok, wybrany i uprzywilejowany przez Boga, świadomy swojej misji, zachowuje się jak buntownik? Jeremiasz na pierwszym miejscu jest człowiekiem i takiego a nie innego wybrał go Bóg, który zawsze w ten sposób postępuje. Nie szuka idealnych, wystylizowanych, duchowych supermenów. Powołuje, kogo chce. Paradoksalnie, pretensje człowieka względem Boga mogą świadczyć o autentycznej, zażyłej relacji między dzieckiem i Ojcem.
Psalm responsoryjny: Ps 63, 2.3-4.5-6.8-9
Doświadczenia proroka Jeremiasza są bliskie wielu ludziom. W relacji do Boga mogą przeżywać euforię uwielbienia, ekstazę radości, ale także doświadczają ciemnej doliny a nawet buntu wobec Stwórcy i Ojca. Jednakże człowiek naprawdę wierzący nie splunie Bogu w twarz. Może się buntować, wierzgać nogami, przeklinać, ale w głębi serca kocha Boga, bardzo głęboko Go kocha. Treść responsorium doskonale wyraża taki stan. Człowiek pogubiony życiowo, zbuntowany na wszystkich i na wszystko, szuka swego Boga i tęskni za Nim. W swoim rozdarciu nie od razu uświadamia to sobie, ale kiedy już dojdzie do niego ta prawda, wtedy miłość do Ojca Niebieskiego staje się najbardziej autentyczna, wtedy zaczyna się droga do zwycięstwa.
Drugie czytanie: Rz 12, 1-2
Św. Paweł zwraca się do chrześcijan w Rzymie. To oczywiste – skądinąd – stwierdzenie może być kluczowym dla zrozumienia interesującego nas fragmentu. Rzym był wtedy stolicą ogromnego imperium, będącego wtedy u szczytu sławy. Faktem jest, że istniał ogromny kontrast między jakością życia w stolicy i na prowincji. Owszem, w Rzymie dominowało niewolnictwo, niesprawiedliwość społeczna i despotyzm możnowładców, ale na prowincji sytuacja wyglądała pod tym względem wielokrotnie gorzej. Pomimo wszystko, było to miasto wyjątkowe. Bez przesady można powiedzieć, że ówczesny Rzym był stolicą świata. Z tego powodu wszystko to, co światowe, ogniskowało się w tym mieście. Ta światowość najczęściej wyrażała się w sposób negatywny, przede wszystkim od strony moralnej, niemniej jednak swoimi mirażami nęciła wielu. Na takie pokusy byli narażeni adresaci listu Pawła, początkujący, gorliwi, ale jeszcze nie ugruntowani rzymscy chrześcijanie. Pomimo, iż Paweł nie był założycielem wspólnoty chrześcijańskiej w stolicy imperium, co więcej, nawet nie znał osobiście jej członków, to jednak w poczuciu odpowiedzialności za cały Kościół Jezusa Chrystusa, troszczy się o rozwój wszystkich Kościołów lokalnych, w taki czy podobny sposób zwracając się do nich. Słowa apostoła są jak najbardziej aktualne również dziś. Nasze pokolenie, bardziej niż chrześcijanie początków Kościoła, poddawane jest coraz bardziej intensywnej, czarodziejskiej inwazji blichtru tego świata. Słowo Boże nieustannie ostrzega nas przed upodobnianiem się do tego świata i wzywa do odnowy myślenia.
Ewangelia: Mt 16, 21-27
Warunkiem właściwego zrozumienia tego fragmentu Ewangelii jest jego lektura w całościowym ujęciu. Ta zasada generalnie odnosi się czytania Pisma Świętego. Każdy, nawet najmniejszy fragment należy odbierać w jego kontekście i starać się, aby zobaczyć dane wydarzenie czy wypowiedź na tle całej historii zbawienia. Odnośnie do naszego fragmentu, takie podejście pomoże nam właściwie zrozumieć odpowiedź Jezusa na zastrzeżenia Piotra. W rzeczywistości Jezus nie nazywa apostoła szatanem. Byłoby to niezrozumiałe w kontekście wyznanej przez Piotra wiary i otrzymanej władzy prymatu i władzy kluczy. Swoją ostrą wypowiedź Jezus kieruje do szatana, który cały czas, od samego początku wszelkimi sposobami próbuje zniszczyć zbawcze dzieło Syna Bożego. Tym razem diabeł w swojej perfidii wykorzystuje dobroduszność Piotra. Doświadczenie uczy, że zły duch posłuży się każdą, nawet skądinąd szlachetną intencją czy sytuacją, aby osiągnąć swój zgubny cel. Ostra reakcja Jezusa jest lepiej zrozumiała w świetle dalszych Jego słów, kiedy wzywa do pokornego niesienia krzyża codzienności, do ofiary i poświęcenia. Taki jest Jego styl życia i takie przez cały czas dawał świadectwo, aż po przyjęcie śmierci krzyżowej. Taką postawę formował u swoich uczniów i oczekuje jej od wszystkich swoich wyznawców. Każda inna droga nie pochodzi od Niego. W łagodności i pokorze, w poświęceniu i służbie powstaje królestwo Boże na ziemi i w taki sposób dochodzi się do królestwa niebieskiego. Innej drogi nie ma. Wśród wymagającej nauki Jezusa nie wolno przeoczyć wątku najważniejszego: zapewnienia o Jego zmartwychwstaniu i zmartwychwstaniu tych, którzy do Niego należą.
Poniedziałek, 31.08.2020 r.
Pierwsze czytanie: 1 Kor 2, 1-5
Piękne i szczere wyznanie św. Pawła można odczytać przynajmniej na trzech płaszczyznach. Najpierw należy pamiętać, że apostoł działał i głosił w epoce rozkwitu filozoficznej myśli greckiej, bogatej, głębokiej, ale jednocześnie dla wielu trudnej do zrozumienia. Analfabetyzm większości ówczesnej populacji stanowił całkowitą barierę dla rozkoszowania się subtelnymi wywodami mędrców tego świata. Paweł był tego świadomym, dlatego postawił na prostotę w swoim nauczaniu. Drugi aspekt tej sprawy dotyczy specyfiki korynckiej wspólnoty chrześcijan. Jak wiadomo, składała się ona z ludzi różnego pokroju, mieszkańców portowego, grzesznego miasta, niejednokrotnie zadufanych w sobie i dalekich jeszcze od ideału ewangelicznego życia. Mając wiele problemów z koryncką gminą, Paweł wybiera drogę pokornego i prostego kontaktu, wierząc, że poprzez łagodność i szczerość uda mu się trafić do serc swoich adresatów. Wreszcie trzeci, najważniejszy powód bierze swoje źródło z osobistej postawy wiary św. Pawła. Spotkał Chrystusa na swojej drodze życia i związał się z Nim do końca i na zawsze. Lata apostolskich doświadczeń jeszcze bardziej utrwaliły tę więź. Dlatego wypowiedź apostoła jest na pierwszym miejscu świadectwem jego wiary i miłości do Pana, a dla nas wezwaniem do rachunku sumienia.
Psalm responsoryjny: Ps 119, 97-98.99-100.101-102
Słowa psalmu doskonale brzmiałyby w ustach św. Pawła. Apostoł całkowicie zakochał się w Panu Jezusie i Jego Prawo, Jego Ewangelia wypełniła po brzegi jego życie, w znaczeniu naśladowania i w znaczeniu głoszenia. Ten, który do niedawna jeszcze tak bardzo przywiązany był do Prawa Starego Przymierza i tradycji judejskich, teraz odnalazł prawdę. Ale przecież nie tylko Paweł doświadczył takiej przemiany. Każdy człowiek, który zrywa ze starym życiem, z życiem w grzechu i wchodzi na drogę przyjaźni z Panem, posiada jeszcze większe prawo niż Paweł, aby słowa psalmu uczynić swoją codzienną modlitwą, szczególnie zaś refren: Jakże miłuję Prawo Twoje, Panie.
Ewangelia: Łk 4, 16-30
Jezus zjawia się w Nazarecie, swoim rodzinnym mieście. Według relacji ewangelistów, w czasie swojej publicznej działalności pojawił się tam tylko jeden raz. Nigdy też nie wspomina tego miasta w swoim nauczaniu. Nazaret zasługiwał na głoszenie dobrej nowiny o zbawieniu tak samo jak inne miejscowości, dlatego Jezus przychodzi do tamtejszej synagogi i głosi swoją naukę, odwołując się do jednego z najbardziej rozpoznawalnych proroctw Starego Testamentu. Nie powołuje się przy tym na swoje pochodzenie, na korzenie, znajomości z dzieciństwa. Po prostu głosi naukę, wyjaśnia słowo Boże, czyni to, po co przyszedł na świat. Chociaż – według relacji Łukasza – nie uczynił tam żadnych znaków, ponieważ został brutalnie odrzucony, nie wydaje się jednak, aby to było powodem zerwania więzi z rodzinną miejscowością. Jezus nie obraził się na swoich rodaków. On miał na celu pełnienie misji, a to wymagało radykalnego zerwania z tym, co rodzinne, osobiste, sentymentalne. Również, gdyby w Nazarecie zgotowano Mu owacyjne przyjęcie, postąpiłby tak samo. Oczywiście, w żaden sposób nie usprawiedliwia to Jego ziomków, tym bardziej, że bezpośrednio wcześniej znajdujemy wzmiankę, że poza Nazaretem Jezus był wychwalany przez wszystkich (Łk 4, 15). Ale czy tylko mieszkańcy Nazaretu zachowali się w ten sposób? Czy nie mieli, czy nadal nie mają swoich niechlubnych naśladowców? Nie oni jednak stanowią centrum opowiadania. W centrum stoi nasz Pan, Jezus Chrystus i Jego doskonałe oddanie się sprawie zbawienia świata.
Wtorek, 1.09.2020 r.
Pierwsze czytanie: 1 Kor 2, 10b-16
Stosunkowo niewielki fragment Listu można uznać za krótki traktat na temat Ducha Świętego. Św. Paweł nie uczestniczył w pamiętnym wydarzeniu Pięćdziesiątnicy, wtedy był jeszcze nastawiony na niszczenie uczniów Chrystusa, ale w momencie przyjęcia chrztu otrzymał dary Parakleta, które owocowały w nim tak samo, jak w pozostałych apostołach. Jego pneumatologia nie powstała na biurku akademickiego gabinetu, ale była wykuta w kuźni osobistego doświadczenia, podobnie jak wszystkie inne głoszone prawdy w jego nauczaniu. Św. Paweł obserwował niezwykły rozwój ewangelizacji na terenie rzymskiego imperium i sam aktywnie w nim uczestniczył. Dla niego, jak i dla innych uczniów Pana było rzeczą oczywistą, że kieruje tym nieludzka i nieziemska siła. W ludzkich kategoriach ewangelizacja świata, zarówno tego starożytnego jak i współczesnego, nie miała żadnych szans powodzenia, była skazana na klęskę w punkcie startu. Duch Święty, zesłany na Kościół, nieustannie dokonuje zbawczego fermentu w dziejach świata, w sercach ludzkich. Św. Paweł był dogłębnie o tym przekonany. Dzięki jego świadectwu tym samym przekonaniem żyły wspólnoty, które zakładał. Dzięki świadectwu Kościoła i osobistemu doświadczeniu takim przekonaniem żyje dziś wielu ludzi Kościoła. W ten sposób powinien żyć każdy z nas.
Psalm responsoryjny: Ps 145, 8-9.10-11.12-13.14.17
Ze słów psalmisty spływa charakterystyczna łagodność i pokój. W ten sposób modli się ten, kto znalazł w życiu Boga i związał się z Nim bez reszty. Taka więź jest możliwa dzięki mocy Ducha Świętego, który działa w świecie, który jest nieustannie obecny w Kościele, który porusza ludzkie serca. Owocem Jego działania jest miłość, radość, pokój, cierpliwość, dobroć, życzliwość, wierność, łagodność, opanowanie (Ga 5, 22-23). Tylko On, Duch Pocieszyciel, może nauczyć nas takiej postawy, tylko dzięki Jego mocy i sile nasze życie będzie pochwałą miłości Boga, a nas samych uczyni prawdziwie szczęśliwymi.
Ewangelia: Łk 4, 31-37
Spotykamy się z pierwszym cudem Jezusa opisanym w Ewangelii Łukasza. Chodzi o uwolnienie człowieka opętanego. Ewangelista zanotuje jeszcze wiele cudownych znaków, ale na pierwszym miejscu pisze o zwycięstwie Jezusa nad demonem. Jest to bardzo charakterystyczne. Można powiedzieć, że pierwsze dzieło wyznacza kierunek. Rzeczywiście, Jezus dał wyraz temu, z jaką misją przyszedł na świat. Jego celem było zbawić człowieka, wyrwać go z niewoli szatana, ostatecznie pokonać zło. Pierwszy uczyniony przez Niego cud jasno na to wskazuje. Tym samym Jezus daje czytelny sygnał wszystkim tym, którzy za Nim pójdą, którzy staną się Jego uczniami, naśladowcami. Daje wyraźny znak Kościołowi: zasadniczym dla niego zadaniem ma być walka ze złem, ma być jednanie ludzi z Bogiem, ma być propagowanie dobra, służba dobru, zakochanie się w dobru. Tak czynił Mistrz: jednoznacznie sprzeciwił się diabłu i szedł, dobrze czyniąc wszystkim (por. Dz 10, 38).
Środa, 2.09.2020 r.
Pierwsze czytanie: 1 Kor 3, 1-9
Relacja św. Pawła apostoła z Koryntianami nie należała do łatwych. Wskazuje na to również czytany dziś fragment. Z jego listów można odnieść wrażenie, że gmina koryncka była stosunkowo liczna. Ta ilość nie zawsze jednak przekładała się na jakość. Wspólnotę Kościoła w Koryncie tworzyły osoby różnego pokroju. Byli tam ludzie bogaci, ale nie brakowało też biedoty. Byli ludzie pobożni i bogobojni wraz z osobnikami zadufanymi w sobie. Taka sytuacja generowała podziały we wspólnocie. Atmosfera portowego miasta, osławionego upadłą moralnością również nie sprzyjała wysokiemu poziomowi religijnego życia. Czytany dziś fragment dodatkowo ujawnia jeszcze inne podziały w tamtejszej gminie. Chodzi o frakcje powstałe wokół poszczególnych głosicieli słowa, którzy pojawiali się w Koryncie. Koryntianie wiązali swoje sympatie, jedni z Pawłem, inni z Apollosem. Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie odbywało się to kosztem wiary w Chrystusa. Młody Kościół nie potrafi jeszcze myśleć ewangelicznie, ciągle kierując się świecką mentalnością. Paweł cierpliwie tłumaczy, wyjaśnia. Nie chodzi mu o obronę swojego autorytetu w rywalizacji z Apollosem. Taka rywalizacja nie miała tam miejsca. Apostoł troszczy się o prawdziwy obraz wspólnoty uczniów Chrystusa i taki obraz uświadamia każdemu z nas.
Psalm responsoryjny: Ps 33, 12-13.14-15.20-21
Jeżeli w czasach Starego Testamentu słowa psalmu odnosiły się wyłącznie do narodu Izraela, Narodu Wybranego przez Boga, to teraz treści te nabrały uniwersalnego znaczenia. Obecnie miłym Bogu jest ten, kto zachowuje Jego przykazania, kto stara się być miłosierny jak On. Akcent z narodu przeszedł na osobę. Miłość Boga do każdego z nas z osobna nieskończenie bardziej przejawia się niż przez całe wieki do narodu Izraela. Nie kwestionując prawdy o tym, że Bóg może wybrać sobie jakiś naród i upodobać sobie w nim, również obecnie, możemy jednak wzbogacić refren responsorium o słowa: Szczęśliwy jestem ja, wybrany przez Pana.
Ewangelia: Łk 4, 38-44
Kluczowym elementem interesującego nas fragmentu jest obraz Jezusa nieustannie będącego w drodze, tak w dosłownym, jak i w przenośnym znaczeniu. Na płaszczyźnie dosłowności mamy kontekst geograficzny, potwierdzony Jego wypowiedzią o potrzebie głoszenia nauki innym miastom. Jest także dosyć interesująca wzmianka o synagogach Judei. Teren przepowiadania Jezusa na początkowym etapie wykraczał więc poza granice Galilei. Płaszczyznę nieco wyższą, można powiedzieć przenośnią, tworzy różnorodność działalności Jezusa, Jego otwartość na potrzeby każdego człowieka. Ta droga jest o wiele dłuższa i bardziej bogata niż podróże w ujęciu geograficznym. Podobnie przebiega i ma przebiegać misja Kościoła. Ma głosić Ewangelię aż po krańce świata i to czyni, ale ma również docierać do głębi ludzkich serc. I podobnie jak miało to miejsce w życiu Jezusa, ta druga droga jest o wiele dłuższa i dużo trudniejsza, ale też nieporównywalnie bogatsza i bez wątpienia priorytetowa.
Czwartek, 3.09.2020 r.
Pierwsze czytanie: 1 Kor 3, 18-23
Dzisiejszy fragment nawiązuje do tematu, nad którym pochylaliśmy się wczoraj. Ciągle chodzi o podziały wśród chrześcijan korynckich, zbudowane wokół ludzkich sympatii. Oprócz wspomnianych już Pawła i Apollosa, pojawia się Kefas. Pierwszy z nich posiadał swoich zwolenników dlatego, że był założycielem wspólnoty chrześcijańskiej w Koryncie. Apollos gromadził sympatyków erudycją i elokwencją nauczania. Kefas, czyli św. Piotr, cieszył się uznaniem ze względu na niekwestionowany autorytet wśród wyznawców Jezusa Chrystusa. Powstała sytuacja powodowała podziały we wspólnocie. Paweł dostrzegł niebezpieczeństwo i stara się temu zapobiec. Chrześcijanie kierują się kategoriami czysto ludzkimi, światowymi, które w oczach Boga nie posiadają żadnej wartości, co więcej, są głupstwem u Boga. Pogrążając się w ludzkich kalkulacjach i dążeniach, traci się istotę rzeczy, a więc więź z Jezusem Chrystusem, coraz lepsze poznanie Jego Osoby, Jego drogi. Apostoł wskazuje na prawidłowość, której Koryntianie nie dostrzegają: wszystko i wszyscy należą do Boga, są w Chrystusie. Nie tyle więc chodzi o wyrzeczenie się personalnych sympatii, co o poustawianie spraw na właściwym miejscu. „Jeżeli Bóg na pierwszym miejscu, wszystko inne będzie na właściwym miejscu” – powie św. Augustyn.
Psalm responsoryjny: Ps 24, 1b-2.3-4b.5-6
Słowa psalmu wyraźnie nawiązują do zakończenia czytania: wszystko jest wasze, wy zaś Chrystusa, a Chrystus Boga. Własnością Pana jest ziemia i niebo. Do Niego należy czas i historia, to co było, jest i będzie. Jego jest wszystko. Przede wszystkim człowiek należy do Niego. Stworzony na obraz i podobieństwo Boże, należy do Stwórcy jak nikt inny. Żyjemy w obecności Boga. Jego opatrzność czuwa nad nami, a Jego błogosławieństwo nam towarzyszy. Słowa psalmu to wyrażają. Potrzeba, aby jego melodia bez przerwy wypełniała nasze serca. Wtedy nasze życie stanie się prawdziwie spokojne i szczęśliwe.
Ewangelia: Łk 5, 1-11
Cudowny połów ryb – jedna z najbardziej znanych scen ewangelicznych, przekazana tylko przez Łukasza. Być może dla kogoś stanowi trudność zrozumienie powołania Szymona Piotra i pierwszych apostołów. Według Ewangelii Mateusza i Marka Jezus powołuje ich nad brzegiem Jeziora Galilejskiego, kiedy zarzucali sieci. Z kolei św. Jan przedstawia inną wersję tego powołania: to Andrzej przyprowadził swojego brata Szymona do Jezusa i wtedy nastąpiło wezwanie do pójścia za Nim. Na te dwie odmienne wersje nakłada się trzecia, w relacji św. Łukasza, która nas obecnie interesuje. Czy taki stan rzeczy wprowadza zamieszanie w rozumieniu Ewangelii? Czy w jakikolwiek sposób podważa wiarygodność ewangelistów? Oczywiście, że nie. Każdy z nich jest wierny faktom. Wydaje się, że ukazują oni długi i bogaty proces powołania, który w ich relacji dotyczy konkretnie Szymona Piotra i pierwszych apostołów, ale ukazana metodologia powołania nieustannie powtarza się w dziejach. Otóż, początkowy etap został opisany przez Jana. Wtedy nastąpiło pierwsze spotkanie powołanego z jego Panem. Ziarno zostało rzucone. Po tym spotkaniu przyszli uczniowie powrócili do swoich zajęć, ale w ich sercach rozpoczął się zbawienny ferment. Na drugim etapie Pan spotyka ich przy codziennych zajęciach. Scena ta jest wymowna. Powołujący Bóg wkracza w codzienność człowieka i ukazuje alternatywną drogę życia, nieporównywalnie bogatszą niż ta dotychczasowa. I człowiek potrafi się tym zafascynować, zrezygnować z dotychczasowego status quo i pójść za tajemniczym głosem. To jeszcze nie koniec. Potrzeba jeszcze mocnego przekonania się, przywiązania do Osoby Mistrza, potrzeba znaku. Czytany dziś fragment ukazuje ten właśnie etap. Powołanie do realizowania Bożych spraw często potrzebuje długiego, powolnego, głębokiego procesu urzeczywistnienia się. Należy o tym wiedzieć, należy być na to przygotowanym.
Piątek, 4.09.2020 r.
Pierwsze czytanie: 1 Kor 4, 1-5
Św. Paweł definiuje status głosiciela Ewangelii, odwołując się do przykładu swojego życia. W pewnym sensie jego słowa stanowią dalszy ciąg wcześniejszych wywodów. Najpierw nazywa siebie sługą Chrystusa. Apostoł ma doskonałą świadomość pełnionej misji. Na innym miejscu powie: dla mnie życie to Chrystus (Flp 1, 21). Spotkanie z Chrystusem na drodze koło Damaszku dało początek niezwykłej miłości niedawnego jeszcze prześladowcy Kościoła do Syna Bożego. Jezus stał się jego Panem i sędzią, i w Jego ręce złożył całe swoje życie. Z tej perspektywy wszystko inne nie miało większego znaczenia. W przypadku Pawła służba Chrystusowi realizowała się na polu ewangelizacji i była prawdziwą potrzebą jego serca. Będąc sługą, Paweł czuł się jednocześnie zarządcą tajemnic Boga, co przejawiało się w głębokiej odpowiedzialności w budowaniu królestwa Bożego na ziemi, czyli w organizowaniu wspólnot uczniów Chrystusa i w nieustannej trosce o powstające gminy chrześcijańskie. Wreszcie, Paweł wskazuje na wierność, która jest cechą fundamentalną każdego sługi i zarządcy spraw Bożych. Wierność jest częstym tematem w całym Piśmie Świętym. Być może jest ona tym jedynym, co człowiek, co każdy z nas może podarować Bogu, który tak bardzo jej od nas oczekuje. Wtedy każdy otrzyma pochwałę od Boga.
Psalm responsoryjny: Ps 37, 3-4.5-6.27-28b.39-40
Św. Paweł eksponuje wierność jako główną cechę sługi Bożego, ucznia Chrystusa. Słowa psalmu stanowią prawdziwe remedium, jak taką wierność osiągnąć i zachować w codziennym życiu. Miej ufność w Panu, powierz Panu swą drogę, odstąp od złego, czyń dobrze, to najważniejsze wskazówki dla ucznia Jezusa Chrystusa. Warto uczynić je swoją własnością, ponieważ wierność jest czymś jedynym, co możemy od siebie dać Bogu.
Ewangelia: Łk 5, 33-39
Praktyka postu religijnego jeszcze w Starym Testamencie cieszyła się wielkim poważaniem i wielokrotnie była stosowana, zarówno w wymiarze wspólnotowym, jak i indywidualnym. Niestety, jak każda wartość, nawet najświętsza, może ulec zniekształceniu pod naporem sił doczesności, tak również post niejednokrotnie gubi swoje ascetyczne walory, przechodząc w skrajność od zbytniej przesady i ubóstwienia do zaniknięcia jako praktyka na drodze do zbawienia. W tej kwestii wypowiada się Jezus. Jego uczniowie będą pościć wtedy, kiedy nie będzie z nimi Oblubieńca, czyli kiedy pozbawieni są swego Pana, Jezusa Chrystusa. Obecność Pana jest powodem prawdziwej radości i wtedy nie ma miejsca na praktyki pokutne, w tym również na post. Jak należy obecnie rozumieć tę wypowiedź? Zapewne nie ma to związku z odejściem Jezusa do nieba. Otóż, wydaje się, że brak Oblubieńca to życie w grzechu, utrata łaski uświęcającej. Nie ma więzi z Panem, jest smutek i pustka. Człowiek pokutuje, zarówno z powodu wewnętrznego stanu, jaki przeżywa, jak również stosuje pokutę jako środek na drodze powrotu do utraconej przyjaźni z Oblubieńcem. Bliska, serdeczna, osobista więź z Bogiem czyni post i inne akty pokutne niepotrzebnymi. Wtedy jest czas na radość i szczęście. I tego, bardziej niż poszczenia, oczekuje od nas Pan.
Sobota, 5.09.2020 r.
Pierwsze czytanie: 1 Kor 4, 6-15
Św. Paweł kontynuuje swoje wywody. W jego słowach wyczuwa się pewną nutkę sarkazmu, ale przy końcu zapewnia, że nie miał intencji znieważyć swoich adresatów. Pragnął jedynie w sposób zrozumiały pouczyć tych, którym tak trudno było zmienić swoje świeckie myślenie. Apostoł czuje się ojcem względem tych, których zrodził w wierze. To poczucie ojcostwa motywuje go do coraz większych starań o jakość życia uczniów Pana. Jako pomocnego argumentu formacyjnego Paweł używa świadectwa odnośnie do swojej posługi apostolskiej. Ujawnia, jak wygląda życie wiernego sługi Chrystusa. Głód, pragnienie, policzkowanie, znieważanie, prześladowanie to codzienność apostolskiego życia. W ten sposób rodził się Kościół, za taką cenę powstawały kolejne wspólnoty chrześcijańskie, w tym również Kościół w Koryncie. Korynccy chrześcijanie wtedy jeszcze tego nie potrafili zrozumieć. Ciągle zniewalał ich duch tego świata. Być może najbardziej godnym uwagi jest to, że Paweł nie zraża się przeciwnościami, nie zniechęca się, ale wytrwale jest przekonany o słuszności obranej drogi. To jego zaangażowanie posiada korzenie w całkowitej więzi z Chrystusem. Dzięki temu Paweł jest przekonany, że chrześcijaństwo jest jedyną słuszną drogą dla świata, dlatego nie było trudności, która mogłaby go zniechęcić.
Psalm responsoryjny: Ps 145, 17-18.19-20.21
Pan bliski wszystkim, którzy Go wzywają. Prawda ta doskonale sprawdziła się w życiu Apostoła Narodów. Psalm wyraża jego wiarę i miłość do Jezusa Chrystusa. Mocą miłości do Niego był gotów przyjąć wszelkie trudności i prześladowania i wytrwać do końca. Teraz czeka na mnie wieniec sprawiedliwości, który w owym dniu wręczy mi Pan (2 Tm 4, 8). Jeśli Bóg jest przy nas, to któż przeciwko nam? (Rz 8, 32). Wszystko mogę w tym, który mnie umacnia (Flp 4, 13). Wszystkie cytaty pochodzą z listów św. Pawła. Jego osoba i życie stanowią doskonały przykład tego, że z Jezusem i dla Niego warto życie dać.
Ewangelia: Łk 6, 1-5
Po grzechu pierworodnym człowiek nabył zadziwiającą zdolność niszczenia Bożych dzieł. Przejawia się to w wielu sferach życia, między innymi dotyczy to także właściwego przeżywania dnia ustanowionego przez Boga jako święty. Szczytem dzieła stworzenia był dzień wolny od pracy, dzień święty. Bóg odpoczął po trudzie stworzenia przeżywając radość na widok tego, czego w swojej wszechmocy dokonał. Tym samym dał ludziom przykład do naśladowania. Po trudzie, znoju i zmęczeniu następuje czas odpoczynku, czas radości, czas innego niż na co dzień życia, czas bliższego kontaktu z Bogiem i bliźnimi, tak bardzo ograniczonego przez pracę i codzienne zabieganie. Jednym słowem, niezwykły dar Ojca dla dzieci. Tymczasem dzieci niemal od zawsze ten Ojcowski dar zniekształcały albo nim gardziły, uważając za zło konieczne. W pierwszym przypadku celowali faryzeusze, żydowscy stróże ortodoksji. Radość i szczęście przekształcili w niewolę przepisów i restrykcji, nie rozumiejąc, że przede wszystkim chodzi o dobro człowieka. Litera pożerała ducha. Drugą sytuację wytwarza współczesne pokolenie ludzi, którzy swoje szczęście widzą w niekończącym się zarabianiu pieniędzy i jeszcze bardziej niekończącym się ich wydawaniu dla zadowalania wszystkich pojawiających się zachcianek. Dzień święty widzą jako przeszkodę dla życiowego szczęścia. Dla pierwszych Syn Człowieczy jest Panem szabatu, dla drugich ma być Panem zwłaszcza w dniu świętym. .