Niedziela, 28.06.2020 r.
Pierwsze czytanie: 2 Krl 4, 8-12a.14-16a
Wszystko, co posiadam, jest darem od Boga. Nie jest istotne, czy opływam w dobra, czy mam ich niewiele. Nie żyję jednak dla siebie. Komu więc mam dawać to dobro i jakie? Wszystko, co czynię, jeśli ma mieć wartość, jeśli ma trwać, powinno wynikać z bezinteresownej, ale mądrej miłości: miłości Boga całym swoim sercem, ze wszystkich sił, całym swoim umysłem, całym sobą i tym, co posiadam i miłości bliźniego. Jeśli chcę wszystko zatrzymać dla siebie, tracę wszystko. Kiedy daję „wszystko”, wszystko otrzymuję. Życie prawdziwe to dawanie siebie i tego, co posiadam Bogu i ludziom, w których On mieszka. I tak naprawdę to nie bogactwo czy ubóstwo materialne decyduje o hojności serca. Bohaterka dzisiejszego czytania, Szunemitka, była kobietą bogatą. Umiała się dzielić, wychodząc naprzeciw potrzebom proroka. Była w tym bezinteresowna. Można powiedzieć, że robiła to dla Boga, który mieszkał w Elizeuszu. Wydawało się, że niczego nie potrzebowała. Na pytanie proroka, czy ma jakieś życzenie, odpowiedziała: „Ja mieszkam pośród swego ludu”, a to znaczyło, że ma dostateczną opiekę i niczego nie potrzebuje. Bóg jednak zaskoczył ją swoją hojnością. On widzi prawdziwe, nawet te ukryte czy nieuświadomione potrzeby. Szunemitka otrzymała od Niego największy dar, o który nie śmiała nawet prosić – dar nowego życia. Ta historia może się zdarzyć i w moim życiu.
Psalm responsoryjny: Ps 89, 2-3.16-17.18-19
Istnienie Izraela ma wymiar kapłański. Ten kapłański lud w każdym pokoleniu słyszy powtarzane przez Jahwe słowa: „Świętymi bądźcie, bo Ja jestem Święty, Pan, Bóg wasz” (Kpł 19,2). Izraelici mieli poczucie odrębności, wybrania nie dla pielęgnowania własnej pychy, lecz po to by być świadkami Boga w świecie. My, chrześcijanie, też mamy takie zadanie. Do realizacji tego powołania niezwykle ważna jest wierność Bogu i Jego Słowu na co dzień. W dzisiejszym psalmie losy Dawida i jego dynastii ukazane są jako szkoła służby Bożej, gdzie wierność Bogu i Jego Słowu odgrywa rolę najważniejszą – ma wpływ nie tylko na dzieje osobiste, ale losy całej społeczności i narodu. Każdy z nas jest szczególnie wybrany przez Boga do tego zadania i jeśli zaufamy w Bożą miłość i wierność, jesteśmy w stanie je wykonać. Nasze serce wypełni wtedy prawdziwa radość. Mamy wewnętrzną siłę, by swoim życiem chwalić Pana i o Nim świadczyć w świecie nie znającym Boga.
Drugie czytanie: Rz 6, 3-4.8-11
Pewien młody człowiek, który odkrył kochającego Boga, stwierdził, że ten, kto się nawrócił, nie może już grzeszyć, a przynajmniej świadomie grzeszyć. Tak myśleli chrześcijanie w pierwszych wiekach.
Przeżycie wewnętrznego spotkania z Bogiem to tak wielka łaska, że grzech wydaje się czymś wstrętnym i wcale nie kuszącym. Droga duchowa człowieka ma swoje etapy, przychodzą różne pokusy i próby, ale ten, kto został zanurzony w Chrystusa – w Jego śmierć i zmartwychwstanie, kto zasmakował przyjaźni z Panem, ma w sobie fundament, tę podstawową decyzję wiary, z perspektywy której widzi wszystkie swoje codzienne czyny i postanowienia.
Ewangelia: Mt 10, 37-42
„Kto miłuje ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest mnie godzien…” Czy to znaczy, że mamy nie kochać, nie troszczyć się o swoje dzieci i rodziców? Absolutnie nie o to chodzi. Przecież wiemy, że jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu w naszym sercu, to właściwie odnosimy się do bliźnich, również bliskich. Potrafimy ich mądrze kochać, nie godząc się na zło moralne. Możemy im wtedy skutecznie pomagać, ponieważ mamy do tego prawdziwą wolność i światło Ducha Świętego. Cierpienie może rodzić się jednak z tego, że bliscy nie rozumieją naszej wiary i płynących stąd wyborów i czynów. Czujemy się wówczas osamotnieni, a nawet prześladowani. Człowiek, dla którego Bóg nie jest najważniejszy, jest bardzo biedny, ponieważ staje się niewolnikiem siebie, innych a nawet własnej rodziny. Nikomu nie umie pomóc i sam się coraz bardziej wikła w trudne relacje. Uwierzmy, że miłując Boga ponad wszystko, nic nie tracimy, a zyskujemy wszystko. Zyskujemy również zdolność do prawdziwej miłości naszych najbliższych, która nie zawsze jest łatwa.
Poniedziałek, 29.06.2020 r.- uroczystość Świętych Apostołów Piotra i Pawła
Pierwsze czytanie: Dz 12, 1-11
W pełni możemy zaufać tylko Panu Bogu i Jego planom. Celem Boga – zbawienie ludzi, pełnia szczęścia w Jego Królestwie. Przykładem wielkiego zaufania Chrystusowi jest postać świętego Piotra. Dzisiejsze czytanie pokazuje, jak Bóg dopomaga św. Piotrowi, by mógł spełnić Jego wolę. Tych, którzy z pokorą i odwagą współpracują z łaską, Bóg wspomaga we wszystkim. Wyprowadza z każdej opresji, nawet jeśli jest to bardzo ciemna dolina. Apostołowie Piotr i Paweł, którzy znosili wiele prześladowań i przeciwieństw, byli napełnieni prawdziwą radością, coraz bardziej napełnieni Bogiem. Czuli się spełnieni w swoim życiu, ponieważ nasycało ich wypełnianie woli Bożej. Byli w tym podobni do Jezusa, który mówił, że Jego pokarmem jest pełnienie woli Ojca. Spróbujmy to zrozumieć. Czy możemy dzisiaj powiedzieć, że „moim pokarmem”, moim najgłębszym, żywotnym pragnieniem jest pełnić wolę Ojca niezależnie od trudów czy cierpienia, jakie przyjdzie nam znieść? Czy nasza miłość do Boga jest większa od tych wszystkich przeciwności? Jezus znał przyszłość apostołów. Wiedział, jak będzie wyglądało ich życie i śmierć, a jednak zapytał Piotra (i nas o to pyta) tylko o jedno: „Czy mnie miłujesz?”, ponieważ tylko dla wielkiej miłości potrafimy wszystko znieść.
Psalm responsoryjny: Ps 34, 2-3.4-5.6-7.8-9
Każdy psalm jest całością. Podczas liturgii czytamy tylko fragment Psalmu 34, warto więc przeczytać go w całości od początku do końca. Będzie to twoja i moja modlitwa. Poryw serca ku Bogu, uwielbienie i wdzięczność za dostrzeżone dobrodziejstwa, za wybawienie po raz kolejny z lęków i ucisków, z trudnych sytuacji i konfliktów. Spójrzmy dzisiaj na nasze życie uważniej, by dostrzec działanie Boga. Wtedy nasza historia będzie inna niż ta postrzegana powierzchownie. Będzie kolejnym dniem historii zbawienia. Dostrzeżemy Pana wspomagającego nas, pełnego miłości ku nam. Pana – nasze ocalenie od zła, skałę, twierdzę warowną i będziemy promieniowali radością. Zrodzi się wówczas w naszym sercu właściwa odpowiedź Bogu za wszystko, czym nas obdarza – modlitwa wysławiania, uwielbiania Go. To modlitwa serca. Najbliższe jej są śpiew i poezja. Nie wystarcza tylko sucha, rozumowa odpowiedź. Uwielbiajmy więc Boga, wylewajmy nasze uczucia przed Nim, posługując się słowami psalmu w różnych chwilach naszego dnia.
Drugie czytanie: 2 Tm 4, 6-9.17-18
Cudownie by było, gdyby słowa św. Pawła: „w dobrych zawodach wystąpiłem, bieg ukończyłem, wiary ustrzegłem”, mógł powiedzieć każdy chrześcijanin, również ja i ty, na końcu swojego życia. Nie martwmy się za bardzo naszymi słabościami i niezdolnością do wypełniania woli Bożej. Ważna jest nasza dobra wola i decyzja. Bo z tymi, którzy miłują Pana, On współdziała we wszystkim i uzdalnia do dobrych czynów. Wyzwala nas nie tylko od złych ludzi, ale przede wszystkim od naszych złych skłonności i wad, tak, żebyśmy, gdy ukończymy bieg naszego życia, osiągnęli jego cel – życie z Bogiem w Jego Królestwie.
Ewangelia: Mt 16, 13-19
Temat prymatu papieża jest dzisiaj nierozumiany niekiedy nawet przez katolików. Dlatego do dzisiejszej Ewangelii będzie rozważanie apologetyczne. Najpierw trochę „negatywnie”. Katolicy wcale nie uważają, że papież jest bezgrzeszny.
Katolicy wcale nie uważają, że papież nie popełnia błędów. Łaska nieomylności papieża dotyczy tylko kwestii wiary chrześcijańskiej i moralności. Katolicy nie wymyślili idei nieomylności papieża w XIX w., choć wtedy sformułowany był ten dogmat. Ona towarzyszyła im od początku. Autorytet urzędu papieża wcale nie został skompromitowany przez złych papieży.
W ciągu dwóch tysięcy lat jedynie nieliczni papieże nadużywali swej władzy. Z 266 bardzo niewielu okazało się złymi, a Bóg nigdy nie pozwolił, by ci ogłaszali błędne nauczanie w sprawach wiary i moralności. Natomiast nawet apostołowie nie byli idealni: kłócili się, jeden z nich Go zdradził, pierwszy z nich (pierwszy papież) zaparł się znajomości z Mistrzem.
Po sformułowaniu przez Piotra pierwszego dogmatu o Wcieleniu, której to prawdy, jak powiedział Jezus, nie można uzyskać na drodze poznania naturalnego, Jezus nadał mu to imię, które dosłownie znaczy skała i które nigdzie nie pojawia się wcześniej w historycznych zapisach. Na tym fundamencie skały Jezus obiecał wznieść Bożą budowlę – Kościół. Jest ona również nienaruszalna: „bramy piekielne go nie przemogą”.
„Cokolwiek zwiążesz na ziemi, będzie związane w niebie, a co rozwiążesz na ziemi, będzie rozwiązane w niebie”.
Istnieje biblijne uzasadnienie nazywania Piotra Wikariuszem Chrystusa. Sam Jezus powiedział do apostołów: „Kto was słucha, Mnie słucha, a kto wami gardzi, gardzi Tym, który mnie posłał”. (Łk 10,16)
Jezus wyraźnie wyznacza Dwunastu na swoich Wikariuszy. Mówi im, że będzie pośrednio przez nich działał. To, co Jezus powiedział o wszystkich apostołach, jest w szczególny sposób prawdziwe o Księciu Apostołów, Piotrze. On i jego następcy mieli być Wikariuszami Chrystusa na ziemi.
Kiedy przepytywany Ananiasz ukrywa informację, nie staje pod zarzutem, że okłamał Piotra, ale że „skłamał Duchowi Świętemu” (Dz 5,3). „Nie ludziom skłamałeś, lecz Bogu” (w. 4). Jako sędzia Piotr pełnił bowiem funkcję Wikariusza Chrystusowego. Skłamać Piotrowi, oznaczało skłamać samemu Bogu. Dla Ananiasza grzech ten był śmiertelny w każdym sensie. Natychmiast padł i umarł.
Autorytet Piotra był pod wieloma względami taki sam jak autorytet pozostałych apostołów. Dzielił z nimi władzę, konsultował się z nimi, otrzymywał od nich nagany. Jednak za wszystko to on ponosił odpowiedzialność. To Piotr tłumaczy innym, co powinni uczynić po śmierci Judasza. Wyjaśnia zwolennikom obrzezania, co ukazał mu Bóg, a ich wrogość natychmiast się kończy, bez dyskusji: „Gdy to usłyszeli, zamilkli” (Dz 11,18). Na soborze w Jerozolimie to Piotr położył kres sporowi (Dz 15,7-12), ponieważ objaśnił nauczanie, które następnie potwierdził i dalej doprecyzował Jakub (Dz 15). Kolejne pokolenia, w tym i nasze, potrzebują niemniejszego przewodnictwa niż pokolenie pierwsze. Decyzja Jezusa, by Piotra ustanowić najważniejszym z apostołów, została podjęta z naszego powodu.
Wcześni chrześcijanie wspaniale pisali o urzędzie papieskim. Oto kilka wypowiedzi:
Św. Klemens, papież, napisał: „[bądźcie] posłuszni temu, cośmy wam napisali przez Ducha Świętego”. Tertulian twierdził, że ci, którzy nie mają Stolicy Piotrowej, nie są spadkobiercami Piotra”. Św. Cyprian (pocz. III w.): „Piotrowi dane jest pierwszeństwo” oraz: „kto sprzeciwia się i opiera Kościołowi, kto pomija katedrę Piotra, na którym założony jest Kościół, czy mniema, że jest w Kościele?” Ojcowie Kościoła świadczyli o władzy i autorytecie papieża poprzez swoje apele o sprawiedliwość i o wyjaśnienie. Byli wśród nich Bazyli Wielki (IV w.), św. Jan Chryzostom (V w.) i św. Cyryl z Aleksandrii.
Św. Hieronim tak pozdrawiał papieża: „Rozmawiam z następcą Rybaka i uczniem Krzyża. Ja, postępując tylko za Chrystusem, łączę się z Twą Świątobliwością, to jest ze Stolicą Piotra. Wiem, że na tej Opoce zbudowany jest Kościół. Ktokolwiek by poza tym domem pożywał Baranka, bezbożnym jest. Jeśli kto nie będzie w arce Noego, zginie w czasie potopu”.
Wtorek, 30.06.2020 r.
Pierwsze czytanie: Am 3, 1-8; 4, 11-12
Widzimy, że dzieje się tyle złych rzeczy na świecie i wydaje się nam, że Pan tego nie widzi, lub, co gorsza, widzi i nie reaguje. Najbardziej dotykają nas cierpienia własne i naszych bliskich. Wielu obraża się na Boga lub twierdzi, że straciło wiarę, ponieważ Bóg ich nie wysłuchał, nie wspomógł. Mają oni w sobie taką naturalną religijność plemienną, która próbuje Boga przebłagać, uprosić coś od Niego, dając w zamian jakiś rodzaj kultu i ofiary. Takie „coś za coś”, ale nie ma tu prawdziwej wiary i wewnętrznej przemiany serca. Wszystko odbywa się tylko na poziomie handlu.
Postrzegamy wydarzenia naszego życia i otaczającego nas świata według naszego, dość wąskiego, ograniczonego rozumienia. Bóg widzi je inaczej. Jego drogi są inne. O każdym złu, krzywdzie czy dobru wie doskonale. Gdy cierpimy, On cierpi razem z nami! Znosi zło, które człowiek czyni, dopuszcza je, bo tak bardzo szanuje naszą ludzką wolność. Gdy dopuszcza zło, które wynika z ludzkiego postępowania, ma moc tak pokierować wydarzeniami, żeby wyprowadzić z niego jeszcze większe dobro, dla większej liczby ludzi. Bóg „załatwia” nie tylko jedną sprawę, o którą Go prosimy, ale o wiele wiele więcej, niż byśmy pomyśleli. Najwspanialszym planem Pana Boga jest nasze zbawienie i ostatecznie zamieszkanie w Jego Domu – w Jego Królestwie. I bywa niejednokrotnie, że przez poniesienie przez człowieka konsekwencji złego postępowania Bóg może uratować zarówno jego jak i całe narody. Może właśnie wtedy stajemy w prawdzie o sobie i Bogu, a poznając ją, mamy szansę z miłością przylgnąć do Niego.
Psalm responsoryjny: Ps 5, 5-6a.6b-7.8
Psalm 5 wyraża wielkie zaufanie do Boga. Kiedy modlę się jego słowami, kiedy te słowa stają się jakby moimi, wysławiam Go za to, że On mnie słucha i słyszy. Swoją troską otacza mnie, mój dzisiejszy problem, z którym sobie nie radzę, którego rozwiązanie przekracza moje możliwości. Nie zawsze rozwiązanie przychodzi natychmiast, ale Pan daje mi ogrom łask, by iść prawą drogą.
Ewangelia: Mt 8, 23-27
Wydaje się, że ludzkość osiągnęła dziś taki postęp techniczny, że jest w stanie zapanować nad żywiołami: epidemiami, suszą, powodziami, huraganami, ciężkimi chorobami. Wydarzenia ostatnich lat czy nawet miesięcy pokazują, że niekoniecznie jest to prawdą. Dzisiejsza Ewangelia pokazuje, kto jest prawdziwym Panem stworzenia, kto ma moc zatrzymania epidemii, uzdrowienia, uciszenia żywiołów. Jezus mówi nam dzisiaj, że w sytuacjach, nad którymi nie jesteśmy w stanie zapanować, trzeba od razu, z wiarą, zwrócić się do Niego. Zaufać!
Każdą ważną dla nas sprawę, każdą trudną dla nas kwestię powierzajmy od razu, nie zwlekając, Panu Bogu, a od swojej strony starajmy się robić to, co możemy. Pan naprawdę z tymi, którzy Go miłują współdziała we wszystkim.
Środa, 1.07.2020 r.
Pierwsze czytanie: Am 5, 14-15.21-24
Dzisiejsze czytanie z Księgi Amosa należy do grupy mów proroka zawierających groźby przeciw Izraelowi. Słowa te w takim samym stopniu dotyczą nas, żyjących w XXI wieku, jak Izraelitów z VIII w. przed narodzeniem Chrystusa. Bóg mówi przez Proroka, że ocalona będzie od zagłady niewielka „Reszta” Izraela, czyli ci, którzy są Mu posłuszni. Nikogo nie ocali formalna, rytualna pobożność. Bóg brzydzi się formalizmem w sprawowaniu kultu, rozbudowaną, może nawet piękną, formą bez treści. Chodzi Mu o prawdziwe przylgnięcie serca do Niego, co nie oznacza tu tylko uczuciowego odniesienia do Boga, lecz gorliwe zabieganie o życie zgodne z przykazaniami religijno – moralnymi. Rozum oświecony przez wiarę i wola prowadzą nas do autentycznej religijności. Mamy obowiązek odnawiania naszego umysłu, byśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania. Postępowanie ludzi, odrzucające prawo Boże, a tworzące własne „normy”, sprowadza śmierć zarówno duchową jak i fizyczną na indywidualne osoby oraz całe narody i cywilizacje. Uczy nas tego cała ludzka historia, jeśli spojrzymy na nią pod tym kątem. Do każdego człowieka i pokolenia powraca jak fala pokusa, która zniszczyła szczęście pierwszych ludzi: „Będziecie jak Bóg”. Tak to prawda, że będziemy do Niego podobni, ale tylko ci, którzy idą drogą posłuszeństwa Bożemu Słowu – oni będą w niebie Jego rodziną.
Psalm responsoryjny: Ps 50, 7-8.9-10.11-12.16b-17
W Psalmie 50 zawarta jest ta sama myśl, co w dzisiejszym pierwszym czytaniu. Bóg zwraca się do nas tutaj bardzo osobiście. Może brzmi to dla nas niemiło, ale On przypomina nam, że nie możemy zasypiać duchowo, tylko powinniśmy czuwać nad naszym sercem, mieć systematyczny wgląd w siebie, żeby nasza religijność nie stała się mechaniczna, a Pan Bóg nie był przez nas traktowany jak bożek, który handluje łaską: im więcej mu damy, tym bardziej będzie sprzyjał naszej woli. On tego nie chce!
W psalmie mamy nie tylko krytykę fałszywego postępowania, ale również wskazówkę jak iść przez życie. Jest to droga nieustannego dziękczynienia za wszystko, co daje nam Bóg i bezinteresownego wypełniania Jego woli.
Ewangelia: Mt 8, 28-34
Ewangelia dzisiejsza zawiera wiele głębokich myśli. To samo Słowo Boże przemawia do nas wciąż na nowo, na co innego zwrócimy uwagę w zależności od sytuacji, w której jesteśmy. Na pewno uświadomienie sobie, że Jezus i tylko On uwalnia człowieka od demonów i wszelkiego grzechu, otwiera nas na coraz większe zaufanie do Niego. Stajemy się zdolni do wdzięczności. Jest jeszcze inna myśl zawarta w dzisiejszej Ewangelii. O tym mówił Jan Paweł II. A mianowicie trzeba bardziej być niż mieć. Ważniejsze jest bycie w relacji do Boga i ludzi niż posiadanie. Mieszkańcy Gadary, kiedy zobaczyli cud uzdrowienia duchowego opętanego człowieka, zamiast dziękować Jezusowi i radować się, że ten człowiek, ich współbrat, został uratowany, przede wszystkim zmartwili się, że stracili świnie (według Żydów stworzenia nieczyste). Przestraszyli się, że być może stracą jeszcze więcej tych hodowanych przez siebie zwierząt. Czy drugi człowiek, jego prawdziwe dobro, jego uwolnienie od grzechu i zła, jest dla nas ważniejszy niż dobra, które zgromadziliśmy, niż nasze „świnie”? Ile jesteśmy w stanie z siebie dać, by uratować bliźniego? Jezus oddał życie.
Czwartek, 2.07.2020 r.
Pierwsze czytanie: Am 7, 10-17
Dzisiejsze czytanie z Księgi Proroka Amosa opowiada o sporze proroka z kapłanem Amazjaszem. W Starym Testamencie kapłan jest religijnym pośrednikiem między ludźmi a Bogiem, prorok zaś religijnym pośrednikiem między Bogiem a ludźmi. Przez proroka przemawia sam Bóg, przekazując ludziom swoją wolę. Amos – prorok – zajmuje się dobrem całego Izraela jako narodu i wspólnoty wiary. Ocenia rzeczywistość po to, by kształtować dobrą przyszłość. Amazjasz patrzy doraźnie, interesuje go tylko „dziś” tych ludzi, którzy sprawują władzę i żyją w dobrostanie. Sam kapłan ma z tego dochody. W biblijnym Izraelu istniała instytucja zawodowych kapłanów i proroków, którzy dzięki pobożności wiernych bogacili się. Amazjasz mógł podejrzewać Amosa, że ten chce przejąć wpływy i dochody. Odważny prorok jednak w konflikcie z kapłanem i królem sprzeciwił się im. Nie kierował się lękiem ale prawdą. W ten sposób się uwiarygodnił. Istota konfliktu między prorokiem a
kapłanem jest typem sytuacji, które wciąż powtarzają się w historii zbawienia. Oczywiście nasze życie jest też dalszym ciągiem tej historii zbawienia, którą Bóg rozpoczął z Abrahamem. Dzisiejsze Słowo Boże ukazuje odwieczne napięcie między ludźmi, którzy poszukują kapłanów, którzy będą wyrażać ich oczekiwania, przytakiwać im, „głaskać po głowach” nawet wówczas, gdy źle postępują, a tymi, którzy są otwarci na wolę Pana Boga przekazywaną przez proroków (którymi mogą być również dzisiejsi kapłani Kościoła Katolickiego). Ci pierwsi chcą w ten sposób uspokoić swoje sumienie, aby żyć po swojemu. To Pan Bóg i Jego wysłańcy mają im służyć. Ci drudzy zaś pragną służyć Bogu. On jest ich Panem. Ta druga postawa jest trudniejsza, ponieważ wymaga bolesnej, niekiedy trudnej, bywa, że radykalnej zmiany postępowania. W efekcie jednak przynosi prawdziwe szczęście. Szukajmy więc prawdziwych przewodników duchowych, którzy trzymają się Ewangelii i nauki Kościoła, którzy sami dążą do świętości i mają odwagę mówić nam niewygodną dla nas prawdę o naszym postępowaniu.
Psalm responsoryjny: Ps 19, 8-9.10-11
Tak, naprawdę „prawo Pana krzepi ducha”. Jest to prawo miłości, w którym zawierają się przykazania otrzymane od Boga przez Mojżesza i nowotestamentalne błogosławieństwa z Jezusowego Kazania na Górze. Takie prawo przyjęte przez człowieka pokornego, który ma wgląd w swoje serce, wie, kim jest i kim jest Bóg, prowadzi na wyżyny świętości. Każdy z nas może doznać olśnienia (przykazanie Pana jaśnieje) rozumu i radości serca (prawo Pana „słodsze od miodu”), podążając gorliwie (bojaźń Pańska), z miłością za słowami Boga.
Ewangelia: Mt 9, 1-8
Paraliż przeraża każdego zdrowego człowieka o pewnej wyobraźni. Nic nie można zrobić samemu. Trzeba też być zdanym na innych, mniej lub bardziej empatycznych ludzi. To wielkie, niewyobrażalne cierpienie. Jezus to wie i bardzo współczuje choremu. Ma moc go uzdrowić. Co to znaczy być chromym, być sparaliżowanym w sensie duchowym? Człowieka dopada zniechęcenie, zatrzymuje się. Już mu się nie chce chodzić. Już mu się nie chce walczyć, już nie ma siły, żeby mieć nadzieję. Zatrzymuje się w połowie drogi lub pod koniec drogi przed dojściem do celu. Zatrzymuje się tak długo, że nie może już o własnych siłach zrobić kroku naprzód. Wszystko jest obolałe i stężałe od ogromnego wysiłku biegania za różnymi bożkami, idolami. Paraliżuje go grzech odwrócenia się od Boga. Potrzebuje modlitwy i pomocy innych. Potrzebuje życia w sobie. Potrzebuje Ducha Świętego. Kiedy otwiera się na Niego, napełnia go Źródło życia. Musi nauczyć się trwać w Nim, bo bez Niego znowu wpadnie w paraliż.
Piątek, 3.07.2020 r.- święto Świętego Tomasza Apostoła
Pierwsze czytanie: Ef 2, 19-22
Czytany dzisiaj fragment Listu do Efezjan jest wspaniałym zakończeniem całego teologicznego wywodu świętego Pawła zawartego w drugim rozdziale. Najlepiej byłoby przeczytać ten rozdział w całości. Święty Paweł, nazywany też Apostołem pogan, tłumaczy tutaj, że wszyscy, zarówno Żydzi jak i poganie, zostali odkupieni przez Chrystusa. Jedni i drudzy byli duchowo martwi przez swoje grzechy. Miłosierny Bóg dzięki ofierze Chrystusa wszystkich ludzi przywrócił do życia nie dzięki jakimkolwiek ich zasługom, lecz jedynie przez swoją łaskę. Są oni jakby na nowo stworzeni w Jezusie Chrystusie i mogą pełnić dobre czyny, które Bóg zaplanował. Będą w Nim zdolni pełnić wolę Bożą. Nie jest ważne, kim byli wcześniej. Dzięki Chrystusowi runął symboliczny mur oddzielający Żydów od pogan (w świątyni jerozolimskiej istniał mur odgraniczający dziedziniec pogan). W Nim wszyscy wierzący są jednością. Nie ma już wśród nich obcych. Każdy jest odtąd domownikiem Boga, kimś ukochanym, najbliższym. Każdy ma swój wkład w budowanie jedności Kościoła i dzięki temu duchowa budowla Kościoła wciąż rośnie poprzez duchowy rozwój wszystkich jego członków.
Czy my, dzisiaj, czujemy się domownikami Boga? Czy czujemy się Jego ukochanymi synami i córkami? Jeśli tak, to możemy z radością, bez niszczącego poczucia winy, w wolności pełnić czyny, które powodują wzrost Królestwa Bożego na ziemi i zarazem przyczyniają się do naszej świętości.
Psalm responsoryjny: Ps 117, 1-2
Psalm 117, najkrótszy ze wszystkich, zawiera kwintesencję naszej relacji do Boga i Boga do nas. Jedyną adekwatną odpowiedzią na miłość i wierność Boga, na to, co dla nas uczynił i nieustannie czyni, jest uwielbienie. Uwielbiajmy Go więc w każdej chwili naszego dzisiejszego dnia.
Ewangelia: J 20, 24-29
Czy święty Tomasz był rzeczywiście „niewiernym Tomaszem”? Kto i kiedy przyznał mu taki przydomek? Przecież nie był ateistą. On już bardzo wiele doświadczył: widział cuda, które czynił Jezus, w tym cuda wskrzeszenia umarłych, wypędzania złego ducha, uzdrowienia. Równie dobrze można stwierdzić, że Apostołowie i wszyscy, którzy znali Jezusa, oprócz Maryi, byli „niewierni”. Tomasz, podobnie jak inni uczniowie Jezusa, bardzo głęboko przeżył mękę i śmierć Pana. Po czymś takim trudno uwierzyć zwykłemu człowiekowi, że Jezus zmartwychwstał, że żyje. Pozostali apostołowie i kobiety widzieli Pana zmartwychwstałego, przebywali z Nim, rozmawiali. Tomasz nie. Nie wiemy, dlaczego wcześniej go nie było. Może dlatego, byśmy czytając tę bardzo obrazowo opisaną scenę, mogli przez zapisane słowo dotknąć Pana razem z Tomaszem i uwierzyć.
Żeby uwierzyć, my również potrzebowaliśmy, czy też potrzebujemy znaków, którymi mogą być wydarzenia naszego życia, głęboko zapisane w naszym sercu, jasno ukazujące, że przez nie działał Pan.
Dzisiaj Tomasz Apostoł pokazuje, że trzeba zwrócić się do Pana, trzeba Go szukać, a On na pewno odpowie.
Sobota, 4.07.2020 r.
Pierwsze czytanie: Am 9, 11-15
Dzisiaj czytamy fragment kończący Księgę Amosa. Wszystkie rozdziały tej Księgi są zapowiedziami sądu i różnych ciężkich kar i plag dla sąsiadów Izraela i dla niego samego za sprzeniewierzanie się Bogu. Natomiast zakończenie zaskakuje. Prorok przedstawia niemal bajeczną wizję przyszłości. Opisuje wielkie Boże błogosławieństwo dla narodu izraelskiego, którego ziemie będą niemalże jak rajska żyzna kraina pełna miodu, owoców, wina. Jest to niewątpliwie obraz symboliczny, przedstawiający Królestwo Boże, które wprawdzie zaczyna się na ziemi dzięki ofierze Chrystusa, ale jego pełnię ujrzymy w niebie. Cała historia ludzkości, zarówno kiedyś (dzieje pogan i Żydów) jak i losy chrześcijan, i wszystkich mieszkańców ziemi, są w ręku Boga. Zdarza się, że czujemy, że zło nas przygniata. Ogarnia nas pesymizm. Nie widzimy światła pośród ciemnej doliny, jaką z ziemi czyni ludzki grzech. Bóg jednak, jeśli nawet ostrzega i grozi, to nie po to, by zniszczyć człowieka, lecz by go uratować i dać mu wspaniałe życie. Na zawsze. On nie zsyła cierpienia, kataklizmów. Dopuszcza jednak skutki złego postępowania ludzi, by się opamiętali i zaprzestali nikczemnych czynów. Potrafi nawet najgorsze sytuacje stworzone przez ludzką przewrotność wykorzystać do dobra, które ogarnia jeszcze większą ilość ludzi. Jego celem jest ostateczny triumf nad wszelkim złem i niekończące się szczęście ludzi w Jego Królestwie.
Psalm responsoryjny: Ps 85, 9.11-12.13-14
Historia losów narodów i ludzi w jakimś sensie wciąż się powtarza. Każdy człowiek ma możliwość wyboru: stawać w prawdzie wobec Boga, przyznać się do swoich grzechów, prosić o wybaczenie lub też tkwić w swoim uporze i głupiej pysze, żyjąc wbrew Bożemu Słowu. Jeśli wybierzemy pierwszą opcję, naszym udziałem będzie Boża łaskawość, pokój, prawdziwe szczęście. Doświadczymy Jego wierności, sprawiedliwości. Będziemy też w stanie zauważać te wszystkie Boże dary. Już teraz będziemy się radowali zbawieniem od zła, które nam daje Chrystus. Jest tylko jedno „ale”: „niech święci Twoi będą czujni, by znów nie stać się nierozsądnymi”. Takie czuwanie jest konieczne przez wszystkie dni naszego życia. Czuwajmy więc dzisiaj.
Ewangelia: Mt 9, 14-17
Nie nakrywamy chwiejącego się czy brudnego stołu, nie zakładamy nowej maski na samochód bez silnika. Są prawa dotyczące rzeczywistości materialnej, prawa fizyki, są też prawa rozwoju życia duchowego. Nie zawsze ten, kto mieni się chrześcijaninem, jest nim w głębi serca. Może mieć taką nadbudowę formy nad próżnią, która prędzej czy później musi runąć. Nowe bukłaki, nowa szata są symbolami oczyszczonego z grzechów i przemienionego wewnętrznie człowieka, który może być napełniony przez Ducha Świętego.
W dzisiejszej Ewangelii Jezus odpowiada uczniom Jana pewnym obrazem. Czy oni Go wtedy zrozumieli? Czy zrozumieli, że nowości Dobrej Nowiny, którą im przyniósł, nie da się wcisnąć pomiędzy schematy rytualnej pobożności żydowskiej? Czy my dzisiaj rozumiemy, co Jezus mówi odnośnie naszego duchowego rozwoju?
Nie przez przypadek zakłada się piękną, białą szatę na człowieka nowo ochrzczonego. On jest pięknym, czystym naczyniem, które wypełnia łaska uświęcająca. Naczyniem, w którym zamieszkuje cała Trójca Święta. Jest domem Boga. W dalszym jednak życiu to piękne naczynie zostaje zagracone różnymi urazami, zranieniami, wykrzywieniami przez błędy wychowawcze, wpływ środowiska, własne grzechy. Tego gruzu bywa dużo. Trzeba wejść na drogę oczyszczenia naszego umysłu, pamięci, wyobraźni i woli. Wąska jest ścieżka i ciasna brama, która prowadzi do Królestwa – powiedział Jezus. I choć nieliczni na nią wchodzą, to może właśnie my dzisiaj podejmiemy taką decyzję.