Rozważania ewangeliczne | od 6 do 12 października 2024 r. – o. prof. Waldemar Linke CP

XXVII Niedziela Zwykła, 06.10.2024 r.

Mk 10,2-16

Kwestia rozwodów jest bardzo istotna, ponieważ określa istotę małżeństwa. Jeśli rozwód jest „rozwiązaniem małżeństwa”, to znaczy, że małżeństwo jest umową, którą się zawiera i którą można rozwiązać. Jeśli Jezus mówi o tym, jak było „na początku”, to wskazuje na to, że w zamyśle Boga (bo o taki „początek” chodzi) małżeństwo to coś więcej, ponieważ tworzy się w nim nowy byt (jedno ciało będące zjednoczeniem żony i męża). Rozwód nie jest więc tylko cofnięciem skutków prawnych, ale unicestwieniem tej jedności, zabiciem owego jednego ciała. Nawet jeśli nie mówimy o małżeństwie sakramentalnym, to pewne skutki małżeństwa są nieodwracalne (np. potomstwo, które ma prawo do wychowania przez obydwoje rodziców i głównie przez nich). Są to proste fakty, które widzi każdy. Upór, by na małżeństwo patrzeć tylko przez pryzmat praw i aspiracji małżonków to dowód, jak zatwardziałe mogą być ludzkie serca.

 

Poniedziałek, 07.10.2024 r.

Łk 10,25-37

Dla kogo jestem bliźnim? Z tym pytaniem konfrontuje nas przypowieść o Samarytaninie. Odpowiedź Jezusa jest bardzo prosta, ale bardzo wymagająca: dla każdego, kto potrzebuje mojej miłości, współczucia, pomocy, wzięcia za niego odpowiedzialności. Jest to istotna zmiana w perspektywie, z której wyszedł rozmówca Jezusa. On pytał, kogo ma obowiązek kochać („kto jest moim bliźnim”). Jezus mu powiedział, że bycie bliźnim dla kogoś to wzięcie na siebie zadania kochania („kto […] okazał się […] bliźnim”), bo bycie bliźnim to wybór, akt wolności, a nie ciężar, który jest nam narzucony. Bycie bliźnim dla kogoś to moment wolności. Tyle razy jestem wolny, ile razy jestem bliźnim. Czysto prawne podejście do miłości bliźniego (miłość jako wywiązywanie się z obowiązków) to trwanie w niewoli prawnego przymusu, niewoli Prawa, o której pisał św. Paweł Apostoł.

 

Wtorek, 08.10.2024 r.

Łk 10,38-42

W ich domu jest Jezus. To wielkie wyróżnienie: z setek domów w osadzie wybrał ich dom. Ludzie będą po latach wspominać, co wtedy powiedział, jak się zachowywał, gdzie siedział. A one prowadzą ze sobą swą codzienną wojnę: bo Maria jest nieodpowiedzialna i leniwa, bo Marta jest powierzchowna i zajmują ją tylko powszednie, banalne drobiazgi, a nie rozumie prawdziwej wielkości spraw i osób. Zobaczyć Jego, skupić się na Nim – to najważniejsze i najlepsze. Jezus przypomina o tym nie tylko dwóm siostrom, ale każdemu z nas.

 

Środa, 09.10.2024 r.

Łk 11,1-4

Nauka modlitwy: czy to zapamiętanie pewnej formuły czy też nauka pewnego sposobu życia, głębokie rozumienie świata, samego siebie? Zdawać by się mogło, że ta pierwsza forma uczenia się modlitwy jest dobra dla dzieci, które uczą się „paciorka”, żeby pomodlić się do „Bozi”. Czy Jezus potraktował swych uczniów jak dzieci? Czy nie miał niczego głębszego do powiedzenia? Czy On może nas nauczyć głębi modlitwy? Punktem wyjścia modlitwy i całego życia religijnego jest uznanie, że Bóg jest źródłem i celem wszystkiego, a my jesteśmy w Jego rękach i dla Niego żyjemy. Modlitwa to ufne i pokorne stanięcie przed Bogiem. Tego uczy nas Jezus, gdy zachęca nas do zwracania się do Boga jako Ojca w każdej naszej sprawie: od najbardziej prozaicznej, jak chleb codzienny, po powszechne uwielbienie Jego imienia.

 

Czwartek, 10.10.2024 r.

Łk 11,5-13

Proście, szukajcie, kołaczcie – tym jest modlitwa. Nie jest to nieustający stan zachwytu, błogostan, ekstaza. Modlitwa jest szukaniem, dobijaniem się, pokorną prośbą ponawianą bez zniecierpliwienia. Jest trudem, walką z własnym zniechęceniem, brakiem nadziei, niecierpliwością. Jest też przyjęciem, że nie nasza, ale Boża wola, a to czasem jest bardzo trudne, aż do zachwiania podstawami naszej wiary. Oczekiwanie, że „Ojciec z nieba” nigdy nas nie porzuci, nie da nam niczego, co nie jest dla nas dobre, to podstawowy owoc modlitwy. Modlitwa bowiem to droga do Boga, do poznania Go, czyli uwierzenia w to, co On o sobie mówi przez swego Syna.

 

Piątek, 11.10.2024 r.

Łk 11,15-26

Jezus znał ich myśli. Nasze też zna: bez Pegazusa, gromadzenia i wyłudzania danych, serwerów zawalonych informacjami o wszystkich i o wszystkim. On nas zna. Nie przypisuje nam motywacji, których nie mamy, ale zna te, które rodzą się w naszych umysłach i w naszych emocjach. Zna nasze oceny bliźnich, także te, których nie ujawniamy, bo nie jesteśmy z nimi do końca szczerzy. Zna nasze prawdziwe zamiary, także te niezrealizowane. Tak jak znał myśli i wypowiadane nie do Niego oceny Jego działań. Nie atakuje jednak tych, którzy próbują zdyskredytować Jego. Spokojnie tłumaczy, na czym polegają logiczne błędy w ich myśleniu. Prowadzi ich do poprawnych wniosków i ocen. Uczy ich myślenia zgodnego z prawdą. Nie przymusza ich do przyjęcia swych poglądów. Uzasadnia swe rację. Swą wiedzę o nas przekłada na szacunek i miłość.

 

Sobota, 12.10.2024 r.

Łk 11,27-28

Błogosławieństwo (makaryzm wskazujący na stan błogosławieństwa, szczęścia płynącego z bliskości Boga lub nadziei, że przez wieczność będziemy blisko Niego) zwykle dotyczy osoby. Jeśli mówimy o poszczególnych organach ludzkiego ciała (wnętrzności czy narządy rodne oraz piersi lub sutki), to w grę wchodzi figura retoryczna pars pro toto (część na oznaczenie całości, synekdocha). Adresatką pierwszego makaryzmu (wypowiadanego przez kobietę) jest matka Jezusa, która nosiła Go w swym łonie, urodziła, wykarmiła mlekiem swych piersi. By wypowiedź była odpowiednio solenna, zwracająca się do Jezusa kobieta podwaja opis błogosławionej osoby (dwa narządy, które są podstawą dla dwóch figur retorycznych), ale osoba, do której się odnosiły, była tylko jedna i inaczej być nie mogło. Jezus nie posługuje się tym chwytem retorycznym. Nie musi, ponieważ On wskazuje na grupę osób i czyni to wprost: więź z Nim i Jego Ojcem oparta na słuchaniu i wypełnianiu słowa Bożego to droga dla każdego, kto zechce na nią wejść.