II Niedziela Wielkiego Postu, 5.03.2023r.
Mt 17, 1-9
Jezus przemieniony to tylko taki epizod, chwila olśnienia blaskiem szat i światłem Jego twarzy. Co zostało po tej scenie jak ze snu? Może gdyby o tym opowiadali, zobaczyliby swoje opowiadanie, ich wyobraźnia zastąpiłaby ich pamięć, która nie zarejestrowała zbyt wiele. Ale na opowiadanie nie dostali zgody, przynajmniej do czasu zmartwychwstania. A potem to już nie było takie ważne… Zmartwychwstanie usunęło w cień tamtą chwilę, bo ono już zostało na zawsze. Czym więc było przemienienie? Po co było? Żeby uczniom dać dowód, że nie wszystko wiedzą o swym Mistrzu, że muszą jeszcze wiele przejść drogą wiary.
Poniedziałek, 6.03.2023r.
Łk 6, 36-38
Nie osądzać, nie potępiać, odpuszczać winy popełnione wobec mnie, dawać potrzebującym to, czego potrzebują: to nie są jakieś niesłychane osiągnięcia. Czy wystarczy tak postępować, by w miłosierdziu dorównać temu, który jest „bogaty w miłosierdzie” (Ef 2,4)? Czy to nie za małe wymagania? Może trzeba jakiegoś ambitniejszego programu niż ten zawarty w Łk 6,37-38? Nie ma takiej potrzeby. Wystarczy to, o czym Jezus mówi. Miłosierdzia Boga nie mierzymy bowiem wielkością Jego darów. Tu Mu nigdy nie dorównamy, bo Jego jest wszystko, a ty „cóż masz, czego byś nie otrzymał” (1 Kor 4,7)? Miarą Bożego miłosierdzia jest oderwanie się od siebie, a skupienie się na tym, czego potrzeba do życia Jego stworzeniom.
Wtorek, 7.03.2023r.
Mt 23, 1-12
„Mówią, ale sami nie czynią”. „Wiążą ciężary wielkie (…), lecz sami palcem ruszyć ich nie chcą”. Brak symetrii między tym, czego oczekuje się od innych i czego oczekuje się od siebie. To błąd, który popełniamy wszyscy. Nie jest łatwo go uniknąć, ponieważ inaczej odczuwamy siebie, a inaczej innych. Zmiana tego nawyku obciążania innych nad miarę i zarzucanie ich pouczaniem, co trzeba, jest koniecznie potrzebna tym, którzy aspirują do zajęcia miejsca „na katedrze” lub do zajęcia tego miejsca są powołani. Powołanie do nauczania nie jest powołaniem do pouczania. Można nawet powiedzieć, że jest mu przeciwne. Kształtowanie siebie do takiej roli jest nieustanną szkołą czynienia, zanim się powie, brania ciężarów na siebie, zanim nałoży się je na innych.
Środa, 8.03.2023r.
Mt 20, 17-28
Matka synów Zebedeusza nie słyszała, co Jezus opowiedział uczniom na osobności, bo nie należała do grona, któremu Jezus zapowiedział swoją bolesną drogę do zmartwychwstania. Nie wiedziała, o co prosi, więc prosiła o to, o czym sądziła, że będzie dobre dla jej synów. Jeśli ktoś czegoś nie zrozumiał, to uczniowie, których aspiracje dwóch braci wyrażone przez ich matkę, uraziły tak mocno, że zapomnieli o tym, co powiedział im Jezus o sobie. Myśleli, że ich nie dotyczy to, co Go spotka. Mogło być im przykro, że tak musi się potoczyć los ważnej dla nich osoby. Jak przyjęli słowa o tym, że będą pić Jezusowy kielich? Kto wtedy odpowiedział: „Możemy”? Synowie Zebedeusza? Cała dwunastka? Nie dojrzeli jeszcze, by pójść za Nim, po jego śladach.
Czwartek, 9.03.2023r.
Łk 16, 19-31
Wniebowzięcie żebraka i pochówek bogacza to sceny kontrastujące ze sobą. Łatwo zgodzimy się, że bogactwa wiążą nas z tym światem, o wiele trudniej zaś przyjąć nam, że bieda, pogarda, opuszczenie to droga do nieba. A przecież Jezus, ubogi, odarty ze wszystkiego, sponiewierany i otoczony pogardą, samotny tak właśnie wszedł do chwały. Nie szukał też innej drogi, łatwiejszej. Miał tylko tę, tylko taką wskazał swym przykładem. To nie znaczy, że szansę na zbawienie ma tylko św. Aleksy ze średniowiecznej legendy, który leżał jako żebrak pod schodami własnego domu, by doskonale naśladować owego żebraka z przypowieści. Droga Jezusa jest naprawdę małą drogą. Wypełnia On swą misję zbawczą środkami ubogimi.
Piątek, 10.03.2023r.
Mt 21, 33-43. 45-46
Z liturgicznej perykopy czyjaś przejęta dobrem maluczkich ręka wycięła Mt 21,44, w którym Jezus mówi o sobie. To przecież chyba ważne, co On mówi nam o sobie? Nawet gdy nie są to słowa łatwe. A może zwłaszcza wtedy. „Kto upadnie na ten kamień, rozbije się, a na kogo on spadnie, zmiażdży go”. Jest to z pewnością trudniejsze, niż poczucie, że nie nam zapowiada, że stracimy królewskie dziedzictwo. A jednak Jezus chce nam powiedzieć o sobie, jako o kamieniu węgielnym. Chciał nam powiedzieć, że odrzucając Go narażamy się na ogromne niebezpieczeństwo, wkraczamy na drogę zniszczenia siebie. Bohaterowie przypowieści, owi nielojalni dzierżawcy, tego nie zrozumieli i nie chcieli rozumieć. Czy mamy prawo się im dziwić?
Sobota, 11.03.2023r.
Łk 15, 1-3.11-32
Starszy syn był grzecznym, pracowitym dzieckiem. Nigdy się nie buntował, nie oczekiwał za wiele, pracował solidnie. To nic złego, wręcz przeciwnie. Ale gorset, który sobie nałożył, pękł. Stało się to w momencie, gdy zobaczył, że można być synem tego samego ojca inaczej. Okazało się, że ta droga, którą szedł, nie była jego. Żył nie swoim życiem, które mu się kompletnie nie podobało. Dlatego, choć był dorosły, wciąż był dzieckiem. Był, jaki był, nie dlatego, że to było dobre, tylko dlatego, że nie miał odwagi wyjść z narzuconej sobie roli. Czy nauczył się, by wybierać dobro dlatego, że jest dobre? Tego nie wiemy i się już pewnie nie dowiemy. Ale to nie jest ważne. Ważniejsze jest, byśmy sami dorośli do bycia dorosłym synem.