IV Niedziela Zwykła, 29.01.2023 r.
Mt 5, 1-12a
Już pierwsi chrześcijanie zachwycali się nauką Jezusowego Kazania na Górze i od razu zwrócili szczególną uwagę na błogosławieństwa ewangeliczne, stanowiące początek tegoż kazania. Metaforycznie nazywano je „Dekalogiem Nowego Testamentu” albo „Magna carta chrześcijaństwa”, choć nie są to jedyne określenia, którymi starano się wyrazić niezwykłość błogosławieństw. Niestety, nauka Jezusa wyrażona w błogosławieństwach, tyleż samo zachwycała, co stwarzała trudne do rozwiązania problemy. Oryginalność i radykalizm błogosławieństw od samego początku stanowiły przeszkodę w praktycznym zastosowaniu wezwań Jezusa. Próbowano znaleźć odpowiedni klucz hermeneutyczny, aby przezwyciężyć tę trudność. Jedną z propozycji podejścia do tego trudnego tematu było głoszenie przekonania, że błogosławieństwa w swoim radykalizmie obowiązywały jedynie w początkach Kościoła, kiedy wyznawcy Jezusa czekali na rychłą paruzję. W obliczu powtórnego przyjścia Jezusa na świat życie według radykalizmu błogosławieństw było możliwe, ale potem już nie. Inna teoria głosi po dziś dzień, że nauka błogosławieństw przeznaczona jest dla osób, które świadomie obrały drogę radykalnego życia według nauki Ewangelii. Do tej grupy należą przede wszystkim zakonnicy i zakonnice. Podobnych, bardziej lub mniej pokrętnych teorii jest więcej. Każda z nich nie zasługuje na zbytnią uwagę. Nauka Jezusa, Ewangelia, w całości jest radykalna i wymagająca. Nie ma granicy, która oddziela części ważne od najważniejszych. Na tym polega nowość Ewangelii, że w sposób wyraźny i bezkompromisowy przeciwstawia się temu, co pochodzi od ducha tego świata. Może się nie podobać i powinna się nie podobać. Zacznijmy od nauczenia się na pamięć ewangelicznych błogosławieństw…
Poniedziałek, 30.01.2023 r.
Mk 5, 1-20
Z pewnością egzorcyzm dokonany pod Gerazą należy do najbardziej spektakularnych cudów Jezusa. Samo wydarzenie stanowi niezły materiał na film albo przynajmniej reportaż filmowy. Nie umniejszając znaczenia egzorcyzmu, warto zwrócić uwagę na finalne momenty opowiadania. Mieszkańcy Gerazy poprosili Jezusa, aby opuścił ich okolice. Ich decyzja może dziwić. Logika podpowiadała, aby takiego Cudotwórcy nie wypuścić z miasta, zatrzymać Go możliwie jak najdłużej i korzystać z Jego mocy. Gerazeńczycy postąpili zupełnie inaczej. Czy o ich decyzji zadecydowała poniesiona strata, czyli około dwóch tysięcy utopionych świń? Może tak, a może nie. Mogło zadecydować zupełnie coś innego. Chociaż zamieszkiwali tereny należące niegdyś do Izraela, w wyniku historycznych perturbacji byli poganami. Życie w ciemnościach niewiary, pogaństwa uczyniło ich nieprzygotowanymi na spotkanie ze świętością, na spotkanie z Bogiem, Zbawicielem świata. Górę wziął strach, ten najbardziej dotkliwy, wobec którego byli bezbronni. To nie był jeszcze ich czas. Oni także będą zbawieni, ale Dobrą Nowinę usłyszą dopiero z ust apostołów Jezusa. Zanim to jednak nastąpi, Jezus posyła z misją apostolską uwolnionego od złego ducha człowieka. On przygotuje grunt pod ewangelizację. Na tym polega logika i moc małego ziarna gorczycy…
Wtorek, 31.01.2023 r.
Mk 5, 21-43
Odpowiedź na pytanie: dlaczego Jezus czynił cuda, wcale nie musi być jednoznaczna i może, a nawet powinna, uwzględniać kilka możliwości. Jedną z nich jest współczucie, okazywane przez Jezusa potrzebującym i proszącym o to. Wydaje się, że jest ono głównym powodem działalności cudotwórczej, która objawia Jego Boską moc. Spotkania z chorą na krwotok kobietą i martwą dziewczynką właśnie wskazują na Jezusa jako Tego, który współczuje człowiekowi. Chociaż ewangelista nie wdaje się w szczegóły choroby kobiety, to można przypuszczać, że chodzi o tak zwane sprawy kobiece, sprawy menstruacyjne. Dwanaście lat tego rodzaju dolegliwości w gorącym klimacie palestyńskim, przy ówczesnym poziomie higieny nie wymaga dalszego komentarza… Kobieta dręczona przez lata tego rodzaju dolegliwością mogła czuć się zmęczona, upokorzona, napiętnowana… Nie dziwi więc jej determinacja w poszukiwaniu ratunku i nie powinno dziwić także to, że po spotkaniu z Jezusem poczuła się jak nowo narodzona. Historia wskrzeszenia martwej dziewczynki przebiega nieco inaczej. Głównymi bohaterami są rodzice dziecka. Dziewczynka odeszła z tego świata do życia wiecznego. Nawet wskrzeszona będzie musiała znowu umrzeć. Jej śmierć była bolesnym wydarzeniem dla rodziców. Oni nie znali jeszcze prawdy o życiu po śmierci, o zbawieniu, które przyniósł Jezus. Strata dziecka była więc dla nich ciosem śmiertelnym. Jezus rozumiał ich sytuację. Być może, po Jego interwencji, nie będą musieli drugi raz patrzeć na martwą córkę, prawdopodobnie to ona będzie świadkiem ich śmierci. Teraz otrzymali od Jezusa to, co najbardziej było im potrzebne. Miłosierdzie Boże dotyczy najbardziej codziennych spraw, nie tylko tych najbardziej soteriologicznych…
Środa, 1.02.2023 r.
Mk 6, 1-6
W mszalnej liturgii słowa spotkaliśmy się już z odrzuceniem Jezusa. Uczynili to mieszkańcy Gerazy, ale ich postępek można jakoś zrozumieć, nawet usprawiedliwić. Trudno jednak być tak wyrozumiałym dla rodaków Jezusa, mieszkańców Nazaretu. Ewangelista Marek, relacjonując to, co zaszło w synagodze w Nazarecie, od początku zwraca uwagę na złą wolę zebranych tam ludzi. Pełne mocy czyny Jezusa nie przynoszą im radości, nie dają poczucia dumy. Nazarejczycy wręcz obwiniają Jezusa z powodu tego, co czyni. Krótkowzroczna, podwórkowa zazdrość, zawiść: Jak może Ten, który z nami bawił się w tej samej piaskownicy i biegał po naszych drogach za takimi samymi kozami, czynić takie rzeczy? Jak śmie, być kimś innym niż każdy z nas? Każdy może być na Jego miejscu, tylko nie On. Takie przeszkody napotyka łaska Boża na drodze do ludzkich serc, do ludzkiego życia. Zazdrość, zawiść, małostkowość, a od nich prosta droga do podłości, nienawiści, mściwości. Jezusowi nie są obce tego rodzaju postawy, tego wszystkiego doświadczył od swoich najbliższych. Wpatrując się w tę smutną historię z Nazaretu, o wiele prościej jest zrozumieć, dlaczego tak trudno żyje się na tym świecie…
Czwartek, 2.02.2023 r. – święto Ofiarowania Pańskiego
Łk 2, 22-40
Ofiarowanie Jezusa w świątyni bogate jest zarówno w reminiscencje starotestamentalne, jak i zapowiedzi dotyczące przyszłości. Dotyka tematu religijnych tradycji żydowskich i klimatu oczekiwań na przyjście Mesjasza. W obfitym splocie tematów warto zwrócić uwagę na fakt przybycia Syna Bożego, Zbawiciela świata, Boga-Człowieka, do świątyni. Pojawił się tam po raz pierwszy jako niemowlę, ale epizod ten stanowił zapowiedź niezwykłej prawdy o tym, że Jezus Chrystus, Emanuel – Bóg z nami, Bóg bliski człowiekowi, zamieszka w świątyni, w tysiącach świątyń na świecie, na zawsze. Wtedy nikt jeszcze tego nie wiedział i nikt nie mógł nawet przewidzieć takiego fenomenu, ale w Bożych zamiarach proces ten nabierał rozmachu. Wydaje się, że w tym kluczu należy także rozumieć obecność w świątyni Symeona i Anny, staruszków stojących na progu życia i śmierci, typowych przedstawicieli epoki Starego Przymierza. Byli sprawiedliwi przed Bogiem i w Jego oczach. W nagrodę doświadczyli tego, co będzie udziałem ludu Nowego Przymierza. Być może, wtedy Miłosierny Bóg obudził w nich intuicję, która pozwoliła im przeczuć cud nieustannej obecności żywego Boga w świątyni, blisko człowieka, na wyciagnięcie ręki. Może doświadczenie tej prawdy było największą nagrodą dla tych, którzy tak bardzo związali życie z Bogiem. Sytuacja każdego z chrześcijan jest nieporównywalnie bardziej niezwykła niż sprawiedliwych Symeona i Anny…
Piątek, 3.02.2023 r.
Mk 6, 14-29
Czytania liturgiczne tego tygodnia niosą w sobie smutne wątki. Obok przykładów odrzucenia Jezusa jest także śmierć Jana Chrzciciela, największego narodzonego z niewiasty, jak wyraził się o nim sam Jezus. Czy Jan musiał w ten sposób zakończyć życie? I tak, i nie. Myśląc kategoriami współczesnego świata, ceniącego praktycyzm, sprzeciw i w konsekwencji straszliwa śmierć Chrzciciela, nie miały żadnego sensu, były absurdalne i nikomu niepotrzebne. Nikt nie odniósł z tego powodu żadnej korzyści. Męczeństwo Jana nie nawróciło przecież Heroda, tym bardziej nie odmieniło zepsutych do cna kobiet z jego otoczenia. Również sam Jan zginął w lochu, potajemnie, bez większego rozgłosu. Żaden z autorów natchnionych nic nie wspomina o duchowych skutkach jego męczeństwa. A jednak jest zupełnie inaczej. W sprawach Bożych nie wszystko jest tak łatwo uchwytne, jak byśmy tego chcieli. Kierują się one logiką niepojętą dla najbardziej inteligentnych umysłów. Człowiek wchodzący w nadzwyczajną więź z Bogiem poddaje się tej logice i czuje się szczęśliwy na przekór całemu światu. Dla niego oddać życie w służbie Bogu, w Jego sprawach nie stanowi żadnego problemu, wręcz staje się to niezasłużonym przywilejem. Tacy ludzie stoją murem po stronie prawdy i innej alternatywy dla nich nie ma. Takim człowiekiem był Jan Chrzciciela. Nigdy do końca nie zrozumiemy jego postawy. Jan był mistykiem. Jak współczesny świat reaguje na takich ludzi?
Sobota, 4.02.2023 r.
Mk 6, 30-34
Kwestia odpoczynku to niezwykle istotny i aktualny temat. Wydaje się, że współczesny człowiek pogubił się także w tej sferze. Kosztowne wyjazdy, egzotyczne podróże, na które trzeba odkładać przez cały rok albo dłużej, i jednocześnie codzienna gonitwa, życie z językiem na brodzie, brak czasu dla rodziny, przyjaciół, samego siebie… Nie tak prosto odnaleźć się w takiej rzeczywistości. Jezus też pracował intensywnie. Swoje zbawcze dzieło wykonał w rekordowo krótkim czasie. Najwyżej trzy lata. Angażował się tak bardzo, że był posądzany o szaleństwo. A jednak był świadomy potrzeby odpoczynku dla siebie i swoich najbliższych. Wiedział, że utrudzeni apostolską pracą uczniowie potrzebują wytchnienia. Nie wolno jednak przeoczyć szczegółu, że ich odpoczynek przebiegał w obecności Jezusa. Odstawili na bok wszelką aktywność, zaangażowanie misyjne, ale w żaden sposób nie miało to wpływu na relacje z Mistrzem. Były nieprzerwane i bliskie. Może gdyby ludzie żyli bardziej po Bożemu, bardziej według Bożej harmonii życia, bliżej Stwórcy, nie mieliby tylu kłopotów z odpoczywaniem? Może wtedy udałoby się im wypocząć bez szkody dla życiowej aktywności?