Rozważania ewangeliczne | od 26 października do 1 listopada 2025r. – s. dr Karmela Katarzyna Sługocka OP

XXX Niedziela Zwykła, 26.10.2025

Łk 18, 9-14

Zwróćmy uwagę na werset wprowadzający nas w kontekst przypowieści o modlitwie faryzeusza i celnika. Kontekstem jest wywyższanie się i pogardzanie innymi. I właśnie ta pogarda jest impulsem do wygłoszenia tej przypowieści. Mamy dwóch bohaterów: faryzeusza i celnika. Jak wiemy, w społeczności żydowskiej czasów Jezusa, faryzeusze cieszyli się autorytetem, a celnikami pogardzano. Faryzeusze wywierali wpływ na urzędników sprawujących władzę, wydawali wyroki, oceniali, pouczali i decydowali o ludzkich losach, a ludzie liczyli się z ich zdaniem. Uchodzili za znawców Bożego Prawa i za tych, którzy najlepiej ze wszystkich zachowują ustanowione przepisy. Celnicy wprost przeciwnie, nie byli podziwiani przez społeczność, byli z niej wykluczeni, byli zaliczani do grzeszników i każdy szanujący się Żyd trzymał się od nich z daleka. Było tak dlatego, że celnicy kolaborowali z Rzymianami, a Żydów oszukiwali przy pobieraniu od nich opłat. Można się zgodzić z tym, że sami sobie zasłużyli na złą reputację. W przypowieści Jezusa oni obaj, faryzeusz i celnik, uwierzyli w opinię na swój temat, zgadzali się z tym, co o nich mówiono. Faryzeusz uwierzył w swoją wielkość i nienaganność, wywyższał się i porównywał z innymi w tych dziedzinach, w których czuł się wygranym, a milczał na te tematy, w których przegrywał. Natomiast celnik uznawał swoją winę, nie pomniejszał jej i prosił o jej przebaczenie, i jak wiemy, to postawa celnika zyskała aprobatę Jezusa. Co takiego było w tej postawie? Może rozbrajająca szczerość celnika, świadomość zależności od Boga, zgoda na to, że potrzebuje Bożego przebaczenia. Faryzeusz niczego nie potrzebował od Boga, wszystko zawdzięczał sobie i nikt mu nie dorównywał w jego sukcesach. Tak myślał, ale jak się okazuje, w oczach Jezusa przegrał z pokorą celnika. I chyba o to w życiu chodzi, by pycha, jaką jesteśmy nakarmieni, i pogarda, jaką nosimy w sobie wobec innych osób, przegrały, a my przyjęliśmy naszą przegraną ze zrozumieniem, że ta przegrana jest słuszna.

lub

Rocznica poświęcenie kościoła własnego – są dwie perykopy do wyboru

Mt 16, 13-19

Cezarea Filipowa w Ewangelii Mateusza jest ważnym miejscem dla Szymona Piotra. To tutaj został nazwany Opoką i usłyszał, że na tej opoce Chrystus zbuduje swój Kościół. Chodzi o zauważenie zaimka w zdaniu Zbuduję Kościół mój. Te słowa są ważne dla nas, byśmy zauważyli, że Jezus nie mówi tu o jakimkolwiek Kościele, czy ogólnie o Kościele. On mówi o Kościele, który jest Jego, On jest budowniczym tego Kościoła, to znaczy, że On ma prawo stanowić o zasadach tego Kościoła, określać jego zadania i nadawać mu tożsamość. To jest bardzo ważne. Respektowanie tej prawdy pozwala nam zobaczyć Kościół w takiej perspektywie, że ma on swojego Założyciela i my w tym Kościele Jezusa jesteśmy na tyle, na ile przyjmujemy Jego zasady jako Założyciela. Człowiek ma prawo nie zgadzać się z Jezusem, nie przyjmować Jego nauki, ale nie ma prawa wymuszać na Jezusie zmian. Jezus za swój Kościół oddał własne życie i to daje Mu maksymalny mandat do decydowania o jego kształcie. My możemy należeć do tego Kościoła i polega to na tym, że przyjmujemy cały depozyt wiary, jaki zostawił nam Jezus, ale nie ustanawiamy tego depozytu. Przyjmujemy cały – to znaczy także z tym, co może być dla nas dzisiaj trudne do przyjęcia lub niezrozumiałe, co być może wymaga od nas zmian. Podjęcie zmiany może być naszą osobistą Cezareą Filipową – to znaczy miejscem zwrotnym w naszym życiu, czyli takim, który zwraca nas, a właściwie przywraca Jezusowi. Zobaczymy jeszcze kwestię Piotra jako opoki, na której Jezus zapowiada zbudowanie swojego Kościoła. Czy Piotr był doskonały, w sensie nienaganny, niebłądzący, wszystkowiedzący? Nie, a jednak Jezus powierzył mu władzę, a Piotr, znając swoje braki, podjął się tego zadania. I to funkcjonuje tak do dzisiaj. My, chrześcijanie należący do Kościoła Chrystusowego, nie jesteśmy ludźmi doskonałymi, popełniamy błędy, mamy słabości, z którymi się zmagamy, ale nie jesteśmy na tej drodze sami. Mamy Jezusa, który jest naszym Przewodnikiem, Pocieszycielem, Przyjacielem, Zbawicielem, Który zaprasza nas do uczestniczenia we wspólnocie Kościoła i tworzenia tej wspólnoty na warunkach Jezusa.

lub

Łk 19, 1-10

Jerycho i Zacheusz – Jezus przyszedł do Jerycha w bardzo konkretnym celu, przyszedł po to, by odszukać grzesznika Zacheusza i zaprosić go do nowego życia. Warto zobaczyć, jak wiele radości wynika ze spotkania tej dwójki. Czytamy o tym, że Zacheusz przyjął Jezusa rozradowany, był ucieszony tym, że Jezus do niego przyszedł. Jezus też miał radość ze spotkania z Zacheuszem, z tego że Zacheusz dał się odnaleźć i dał się nawrócić, poprawić. Może to jest o nas i do nas? Najpierw chodzi o radość z powodu tego, że Jezus przychodzi właśnie do nas, że to o nas Jemu chodzi, że On chce być w naszym domu, jakimkolwiek domem jesteśmy. Zobaczmy, że inicjatywa jest po stronie Jezusa: On mówi jasno do Zacheusza: dziś muszę zatrzymać się w twoim domu. Polski termin zatrzymać się jest tłumaczeniem greckiego słowa: menō [μένω], które oznacza pozostać, zatrzymać się w sensie mieszkać, ale też cierpliwie czekać na coś, kontynuować istnienie, być trwałym. I popatrzmy na nasze osobiste przyjmowanie Jezusa, On przychodzi, musi się zatrzymać u nas, to znaczy, że chce pozostać na stałe, chce trwać w tym spotkaniu z nami. Może my też możemy przyjąć tę wiadomość jak Zacheusz: rozradowani? Ucieszeni tym, że jesteśmy dla Jezusa ważni, że Jemu na nas zależy. Możemy także, tak jak Zacheusz, dokonać rewizji swojego życia i dać się przywrócić Jezusowi do przyjaźni z Nim, tak jak On tego chce?

 

Poniedziałek, 27.10.2025

Łk 13, 10-17

Czytamy dzisiaj o tym, że Jezus uzdrowił kobietę, która osiemnaście lat cierpiała z powodu choroby. Ta kobieta nie prosiła Jezusa o pomoc. On przyszła do synagogi i przyszła tam mimo swojego cierpienia, a także mimo wyglądu.  Czytamy, że była pochylona i nie mogła się wyprostować. W takiej sytuacji nie jest łatwo pokazywać się w miejscach publicznych, a ona przyszła na miejsce modlitwy, tam, gdzie gromadzili się Żydzi. Gdyby zostawała w domu, byłaby wciąż w tym samym stanie, nie wyprostowałby się, ponieważ nie spotkałaby Jezusa. Ta historia uczy nas tego, że owszem, chociaż Bóg jest obecny wszędzie i mógłby tę kobietę uzdrowić w jej własnym domu, jednak dokonał tego we wspólnocie. To daje nam do myślenia, że owszem, bardzo ważna jest modlitwa w zaciszu domowym, nie należy z niej rezygnować, ale ważna jest także ta modlitwa, która ma miejsce wtedy, gdy wychodzimy z naszych domów i podejmujemy trud przyjścia do wspólnoty, tak jak ta kobieta przyszła do synagogi, chociaż mogła modlić się we wysłanym domu. Może to jest tak, że trzeba dbać o jedno i drugie: o osobistą modlitwę we własnej izdebce i o tę publiczną we wspólnocie? Wyprostowanie tej kobiety to efekt uzdrowienia. Możemy to odczytać także w takiej perspektywie, że gdy jesteśmy wyprostowani, widzimy lepiej, więcej i być może my potrzebujemy takiego wyprostowania się w kwestii wiary? Uzdrowienie tej kobiety nie wszystkim się podobało, ale Jezus nie przejął się tymi opiniami, dla Niego najważniejsza była i jest chęć pomocy i tej kobiecie, i każdemu z nas, byśmy się wyprostowali i chwalili Boga.

 

Wtorek, 28.10.2025

Łk 6, 12-19

Liczba apostołów nawiązuje do ważnej dla biblijnego Izraela liczby dwanaście. Odnosi się ona do dwunastu pokoleń Izraela, potomków patriarchy Jakuba. Członkowie narodu wybranego identyfikowali się właśnie pochodzeniem z konkretnego pokolenia: Rubena, Symeona, Lewiego, Judy, Issachara, Zabulona, Dana, Neftalego, Gada, Asera, Józefa i Beniamina, np. Księga Wyjścia, gdy opowiada o narodzinach Mojżesza, wskazuje na jego pochodzenie z pokolenia Lewiego, a z pokolenia Judy pochodził św. Józef, mąż Maryi. Teraz, w Nowym Testamencie, Jezus zakłada nowy naród wybrany, Kościół, i jest on zbudowany na fundamencie dwunastu apostołów. Zobaczmy jeszcze inne podobieństwa, w Starym Testamencie Bóg zawarł przymierze z biblijnym narodem wybranym na górze Synaj, a na tej samej górze, tylko noszącej już inną nazwę, Golgota lub Kalwaria, Jezus zwarł nowe przymierze z nowym narodem wybranym, Kościołem. Jak ważna dla Żydów była liczba dwunastu pokoleń, pokazuje uzupełnienie liczby apostołów po zdradzie i śmierci Judasza. W jego miejsce został wybrany Maciej. Mówiąc o Kościele, mówimy o nim, że jest on apostolski. Jest taki w dwóch znaczeniach: jako zbudowany na fundamencie apostołów oraz apostolski w sensie misyjnym, mający konkretne zadanie głoszenia, apostołowania. W drugiej części naszej dzisiejszej perykopy czytamy o tym, że wielki tłum ludzi przyszedł z różnych okolic do Jezusa. Zwróćmy uwagę na kolejność motywacji tłumu: przyszli, aby Go słuchać i znaleźć uzdrowienie ze swych chorób. Ta kolejność nie jest przypadkowa. Pokazuje, że najpierw dusza, potem ciało. Ciekawe jest to, że tłum przyszedł słuchać Jezusa, a nie poprawiać Go i korygować Jego nauczanie. Słuchać Jezusa, czyli podporządkować się Jego nauce, Jego zasadom. Czy jest to łatwe? Nie! Ale jest słuszne. Założycielem Kościoła jest Jezus i chcąc do tego Kościoła należeć, musimy uznać autorytet Jezusa, słuchać Go, nie narzucać Mu własnej woli czy oczekiwań. Czytamy też o tym, że tłumy, które przyszły słuchać Jezusa, doznawały uzdrowienia. Jeszcze raz zwróćmy uwagę na kolejność: najpierw słuchanie Jezusa, potem uzdrowienie. Słuchanie już jest uzdrawianiem. Dzisiejsza perykopa pokazuje nam, co jest ważne dla Jezusa: najpierw nakarmienie duszy, potem uzdrowienie ciała. Warto mieć na uwadze tę kolejność.

 

Środa, 29.10.2025

Łk 13, 22-30

Słuchacze nauki Jezusa martwili się o to, czy tylko nieliczni będą zbawieni. Zauważmy, że Jezus ich nie pocieszył. To znaczy nie posłodził ich obaw i nie umniejszył lękowi. I czasem tak jest, że Jezus w jednych sytuacjach rzeczywiście niesie nam pocieszenie, okazuje troskę, ale w innych stanowczo stawia granice i określa zasady, którym Jego uczniowie mają sprostać. I tak jest w dzisiejszej Ewangelii. Jezus ujawnia, że będą takie sytuacje, w których ludzie będą powoływać się na znajomość z Nim, na to, że jadali z Nim i pili, On nauczał na ich ulicach, ale powie o nich, że ich nie zna. Szok. Czego zabrakło tym ludziom? Prawości w postępowaniu. Jezus stanowczo odcina się tu od ludzi, którzy dopuszczają się nieprawości. W greckim tekście jest tu termin ἀδικία [adikia], który oznacza niesprawiedliwość, nieprawość i dotyczy wewnętrznej niegodziwości serca i życia oraz czyny gwałcące prawa Boże i ludzkie. Nie ma żartów z Jezusem, gdy krzywdzi się innych ludzi. Wobec niegodziwości Jezus jest stanowczy i surowy, mówi: Nie wiem, skąd jesteście – to znaczy nie macie ze Mną nic wspólnego, nie przyznaję się do was. Otrzymujemy jasny komunikat na temat tego, że przyjaźnienie się z Jezusem jest na Jego warunkach, nie na naszych. Nie są to łatwe warunki i nie zawsze potrafimy je wypełnić, ale zawsze mamy szansę powrotu do Jezusa i ten powrót odbywa się na Jego zasadach – On JEST PANEM.

 

Czwartek, 30.10.2025

Łk 13, 31-35

Czytamy dzisiaj o tym, że niektórzy faryzeusze ostrzegli Jezusa przed grożącym mu niebezpieczeństwem ze strony króla Heroda. Jak zauważamy, nie wszyscy faryzeusze byli negatywnie usposobieni do Jezusa. Zwracamy na to uwagę, by unikać zbyt pochopnego oceniania faryzeuszy jako złych, jako wrogich Jezusowi. To dobra lekcja o tym, byśmy unikali pochopnych ocen i przysłowiowego wrzucania wszystkich do jednego worka. Faryzeusze tworzyli grupę religijną, ale nie wszyscy byli jednakowi. Podobnie jak księża, osoby konsekrowane, nauczyciele, czy inne grupy, jak np. lekarze, policjanci itd., chociaż tworzymy tę samą grupę zawodową, każdy z nas jest inny i inaczej realizuje powierzone mu zadania. Mamy swoje mocne i słabe strony, lepsze i gorsze momenty w życiu i chcemy dla siebie zrozumienia, tak jak dajemy je innym.  Spójrzmy jeszcze na wątek Heroda, który chciał zabić Jezusa, chociaż Go nie znał. Nie wysilił się na spotkanie z Nim, posłuchanie Go czy porozmawianie z Nim, zbudował sobie narrację o Jezusie na podstawie tego, co mówią o Nim inni. My też bywamy w takich sytuacjach, czasem jesteśmy oceniani przez kogoś, kto nas nie zna, nie rozmawiał z nami, nie spędził z nami ani sekundy, a wydał o nas opinię, a czasem dokładnie w taki sam sposób wydajemy opinię o innych. Jezus nie przestraszył się wiadomości o tym, że Herod chce Go zabić. W mocnych słowach powiedział faryzeuszom, by poszli do Heroda i przekazali mu wiadomość od Jezusa. Odwaga Jezusa jest widoczna także w tym, że publicznie nazwał Heroda lisem, a to nie było pochwałą, ponieważ oznaczało człowieka podstępnego i przebiegłego. Jak widzimy, Jezus jest bezkompromisowy. Nazywa rzeczy po imieniu i czyni to tak, by słuchacze nie mieli żadnych wątpliwości co do tego, co Jezus myśli i jak ocenia daną sytuację. Odwagą wykazali się także niektórzy faryzeusze, to znaczy ci, którzy wyłamali się spośród swojej grupy i okazali Jezusowi życzliwość. My także możemy być odważni, tak jak odważnych jest dzisiaj wielu młodych ludzi, wiele dzieci i wielu ich rodziców. Mam tu na myśli tych, którzy mimo środowiskowego ostracyzmu idą drogą chrześcijańskich wartości, chodzą na religię i do Kościoła, przyjmują sakramenty i nie ulegają presji, która ma na celu zniechęcenie ich.

 

Piątek, 31.10.2025

Łk 14, 1-6

W szabat Jezus był gościem pewnego przywódcy faryzeuszów. Na wspólnym posiłku byli także uczeni w Prawie i inni faryzeusze. Przyszedł do Jezusa człowiek chory na puchlinę wodną. Tak w starożytności określano chorobę objawiającą się gromadzeniem nadmiernej ilości płynu w ciele człowieka. Na puchlinę wodną prawdopodobnie chorowali: św. Antoni Padewski, królowa Anglii, Maria I Tudor, Ludwig van Beethoven i inni. Cierpiący człowiek przyszedł po pomoc do Jezusa. Jedynym problem dla Żydów, jaki z tego wynikał, był dzień szabatu. Niektórzy Żydzi oburzali się, gdy Jezus uzdrawiał w szabat. W tej sytuacji Nauczyciel zadał pytanie uczonym w Prawie i faryzeuszom: czy wolno uzdrawiać w szabat, czy nie? A oni milczeli. Nie chcieli dać odpowiedzi, chociaż ją doskonale znali. Chodzi o to, by zauważyć, że czasem inaczej postawione pytanie wprawia w kłopot, zwłaszcza wtedy, gdy demaskuje błąd rozmówcy. Warto odpuścić zawziętość i przyznać się do pomyłki, pamiętając, że nic się na tym nie traci. Natomiast traci się wiele lub nawet wszystko, gdy nie dba się o dobroć. Pomyłką dzisiejszych bohaterów Ewangelii było zapomnienie o tym, że Bogu podoba się dobroć i musi być ona na pierwszym miejscu. To właśnie dobroć i okazanie pomocy potrzebującemu pasują do świątecznego charakteru szabatu.

 

Sobota, 1.11.2025 – uroczystość Wszystkich Świętych

Mt 5,1-12a

W Nowym Testamencie mamy dwukrotnie mowę o tzw. błogosławieństwach, pierwsza jest u Mateusza (5,1-12), druga u Łukasza (6,20-26). To, co zwraca naszą uwagę, to różnice w przekazie tego samego tematu. U Mateusza Jezus wygłasza tę mowę na górze, a u Łukasza w dolinie. U Mateusza są cztery odniesienia do sytuacji egzystencjalnej człowieka i u Łukasza także są cztery, ale trochę różnią się od siebie. W Ewangelii Łukasza Jezus wskazuje na ubogich, głodnych, płaczących oraz prześladowanych i wykluczonych, a u Mateusza są to ubodzy, smutni, cisi i spragnieni sprawiedliwości. Następnie u Mateusza są wypowiedzi dotyczące czterech godnych pochwały postaw i jest tu mowa o osobach miłosiernych, czystego serca, wprowadzających pokój oraz o prześladowanych z powodu Jezusa, a u Łukasza są ostrzeżenia dla bogaczy, dla ludzi nieumiarkowanych w jedzeniu, dla wyśmiewających innych oraz dla tych, którzy są chwaleni przez niewłaściwe osoby. Skąd te różnice? Pamiętamy o tym, że nauczanie Jezusa trwało około trzech lat i w tym czasie Jezus nauczał w różnych miejscach i miejscowościach, raz na górze, raz w dolinie, innym razem nad rzeką, na pustkowiu lub z łodzi pozostającej na jeziorze. Przechodził przez różne miejscowości i domyślamy się, że powtarzał swoje nauczanie, ale inaczej je wyrażał. Zatem, gdy mówił na górze, jak to napisał Mateusz, wypowiedział osiem błogosławieństw, a innym razem na ten sam temat mówił innym słuchaczom i wówczas miejscem Jego nauczania była dolina, a naukę na ten sam temat wygłosił inaczej. Mówił do innych ludzi i dostosowywał swoje nauczanie do okoliczności, w jakich nauczał, i do sytuacji osób, które nauczał. Zawsze bardzo ważny jest kontekst wypowiedzi i w przypadku błogosławieństw kontekst jest widoczny w tekście greckim, niestety, w języku polskim tego nie zauważymy. A kontekst określa pierwsze zdanie: błogosławieni/szczęśliwi ubodzy. W języku greckim są dwa terminy oznaczające ubogiego, są to penes i ptochos. Penes odnosi się do takiego ubogiego, który ma mało, niewystarczająco, ale może pracować na swoje utrzymanie i może poprawić swój los, natomiast ptochos to jest taki ubogi, który został do ubóstwa przymuszony z powodu wykluczenia społecznego. Jezus rozpoczyna właśnie od ptochoi, czyli od tych ubogich, którzy już zostali lub zostaną w przyszłości wykluczeni ze swojego domu, pozbawieni pozycji w społeczeństwie, pozbawieni możliwości zarobkowania z powodu tego, że uwierzyli w Niego, a porzucili swoją dotychczasową religię. W praktyce ptochoi nie byli ubogimi z wyboru, ale zostawali nimi wskutek represji wobec nich, a lokalna społeczność miała zakaz niesienia im pomocy, czyli na przykład nie wolno było dać im możliwości pracy, noclegu, jedzenia. Koresponduje to z dalszymi słowami, gdy jest mowa o tych, którzy się smucą, rozumiemy ten smutek, ponieważ on wynika właśnie z sytuacji, w jakiej się znaleźli i Jezus zapowiada im pocieszenie. Bardzo ciekawe jest zdanie błogosławieni cisi, cisi, to greckie πραΰς [praÿs], to znaczy łagodni, spokojni, o przychylnym usposobieniu i Jezus zapowiada, że oni otrzymają udział w zbawieniu. Jeśli zobaczymy to w kontekście prześladowanych ptochoi, to widzimy tę pochwałę cichych właśnie w sytuacji wykluczenia społecznego.

Czasem patrzymy na te błogosławieństwa jako drogowskazy chrześcijańskiego życia, że należy być ubogim, smutnym, cichym, głodnym, spragnionym, ale warto zauważyć, że one nie zostały wypowiedziane w taki sposób, to nie była zachęta do czegoś, do czego należy dążyć. Lepiej jest to widać u Łukasza, gdy pisze: Szczęśliwi/błogosławieni, którzy teraz jesteście głodni, którzy teraz płaczecie. To nie znaczy, że mają trwać w takim stanie. Zwracając na to uwagę, lepiej wchodzimy w kontekst tego nauczania Jezusa, który głód i płacz traktuje jako sytuację przejściową w życiu człowieka, i chodzi o to, by mieć w tej sytuacji nadzieję na zmianę lub nagrodę. Spróbujmy popatrzeć na wszystkie błogosławieństwa w optyce ptochoi, jako adresowane do nich i niosące pociechę właśnie im.