Rozważania ewangeliczne | od 13 do 19 listopada – o. dr hab. Waldemar Linke CP

XXXIII Niedziele Zwykła,13.11.2022r.

Łk 21,5-19

Pytanie o koniec wszystkiego jest z jednej strony wypierane przez nas, bo nie jest merytoryczne, zalatuje emocjami na poziomie niskobudżetowych filmów katastroficznych. Z drugiej strony trudno się tego pytania pozbyć, jeśli myśli się serio, a nie tylko surfuje po powierzchni życia. Przecież co się zaczyna, musi się skończyć, bo istnieje w czasie, a czas tak ma: jest czasem od – do. Że nie za naszego życia zaczął się ten świat i pewnie nie za naszego życia się skończy, to nie jest sprawa najważniejsza. Nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las. Ekologiści (nie mylić z ekologami) próbują pokazać, jak dalece niesłuszne jest to powiedzenie, bo „przyroda, tak jak człowiek nie jest wieczna, niezniszczalna, a jej dobra niewyczerpalne” (Łukasz Drażan, „W zgodzie z naturą”, EKO-U Nas, nr 17[27] 2002). Generalnie chodzi jednak o to samo: żyjemy w świecie, który przemija i nie mamy innego wyjścia, jak nauczyć się z tym żyć. Jezus mówi swym uczniom, że wobec tej świadomości należy zachować spokój. Dla wierzącego chrześcijanina przemijalność wszystkiego co doczesne to czynnik ważny, ale nie najważniejszy. Najważniejsze jest dochowanie wierności Chrystusowi, ponieważ od tego zależy nasze zbawienie.

 

Poniedziałek, 14.11.2022r.

Łk 18,35-43

Modlitwa niewidomego spod Jerycha stała się źródłem ważnego nurtu chrześcijańskiej duchowości. Ten anonimowy (u Łukasza, w Mk 10,46 mówi się, że miał na imię Bartymeusz czyli syn Tymeusza) ślepiec jest przekonany, że Jezus z Nazaretu, znany kaznodzieja i uzdrowiciel, może mu pomóc. Jezus nazywa to wiarą i stwierdza, że jest to wiara wystarczająca do uzdrowienia. Czy jest to jednak wiara wystarczająca do zbawienia? Czy uzdrowienie było „nagrodą” za wiarę, czy też wsparciem na drodze do wiary prawdziwej, głębokiej i odnoszącej się do czegoś więcej, niż zmiana stanu zdrowia?

Czy wystarczy chcieć być zdrowym i przyjść z tym do Jezusa, a nie do jakiegoś uzdrowiciela, który reklamuje się w mediach? Chyba najtrudniejszym momentem w życiu duchowym jest postawienie ponad wszystkie swe potrzeby, więzi z Jezusem Chrystusem. Wtedy bowiem zapieramy się siebie (Łk 9,23 par.), a więc robimy to, co konieczne, by zostać uczniem Jezusa. Ale bez tego zostać Jego uczniem się nie da…

 

Wtorek, 15.11.2022r.

Łk 19,1-10

Wizyta Jezusa w Jerychu była brzemienna w ważne spotkania. Po spotkaniu z niewidomym następuje kolejne: z Zacheuszem. Żebrak nie wybija się z anonimowej rzeszy tych, którzy w bogatym mieście próbują znaleźć sobie sposób na życie oparte na ludzkiej hojności i humanitarnym odruchom. Zacheusz to postać powszechnie znana, co bynajmniej nie znaczy, że cieszy się on dobrą sławą. Jest wręcz odwrotnie: o głównym poborcy podatków krążyły pewnie legendy dotyczące jego zachłanności, bezwzględności, podatności na korupcję. Wszyscy go znali, a nikt go nie lubił.

Jezus przekonał się, że łatwiej pomóc anonimowemu żebrakowi. Za jego uzdrowienie „cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu” (Łk 18,43). Gdy nawiązał znajomość z Zacheuszem, „szemrali” (Łk 19,7). Trudno się dziwić. Co powiemy o księdzu lub zakonnicy, którzy zainteresowaliby się duszpasterstwem np. osób homoseksualnych? Niektórzy pochwalą odwagę, ale etykieta kogoś, kto kręci się przy tych środowiskach, będzie raczej dwuznaczna. Czy to zwalnia nas z misji niesienia zbawienia także do takiego domu?

 

Środa,16.11.2022r.

Łk 19,11-28

Ta przypowieść w jej Łukaszowej formie jest wyjątkowo zawikłana. W Mt 25,14-30 sytuacja jest o wiele prostsza, ponieważ opowieść dotyczy tylko jednego wątku: powierzenia swego majątku sługom przez człowieka, który nie ma (przynajmniej nic o tym nie wiemy) godności królewskiej, o którą musi walczyć. Jaki był cel Łukasza, gdy połączył ze sobą te dwa wątki? Niektórzy może woleliby postawić kwestię w inny sposób: dlaczego Pan Jezus opowiedział tę przypowieść także w owej bardziej skomplikowanej, przytoczonej w Łk 19,11-28 formie? Istota problemu pozostaje ta sama.

W interpretacji przypowieści o talentach (Mt 25,14-30) dominuje zazwyczaj aspekt moralny: zobowiązanie owych sług do tego, żeby przynieść dochód ich panu i właścicielowi powierzonego majątku. Bardziej skomplikowana wersja z Łk 19,11-28 skupia się na godności tego, który musi potwierdzić swą królewską godność. Ostatni wers, mówiący o tym, że Jezus wyrusza ku Jerozolimie, gdzie miał dokonać swego odejścia (Łk 9,31), wskazuje na to, że głównym tematem przypowieści tak, jak opowiada ją Łukasz, jest osoba i rola Jezusa. Bo to on nas zbawia, a nie nasza obrotność w kwestiach duchowych.

 

Czwartek, 17.11.2022r.

Łk 19,41-44

Czyjś płacz z naszego powodu zawsze budzi w nas poczucie winy. Trudno czuć się komfortowo wobec łez płynących po czyichś policzkach, a trudniej chyba jeszcze wobec tych połykanych, gdy wiemy, że jesteśmy ich powodem. Wzrusza nas to na tyle, że przestajemy zastanawiać się nad argumentami, przy pomocy których dowodzilibyśmy własnych racji, natomiast chcemy przede wszystkim zahamować tę słoną rzekę. Człowiek nieczuły na łzy jest okrutnikiem, musiał przejść coś (traumę, trening), co wyrwało mu kawał duszy.

Czy Jezus płaczący nad Jerozolimą wzruszył to miasto? Nie ma podstaw do odpowiedzi twierdzącej. Nie wiemy, czy płakał publicznie czy na uboczu, ale kontekst tego epizodu sugeruje, że był to fakt publiczny, bowiem dzieje się między dwoma spektakularnymi wydarzeniami: triumfalnym wjazdem do Jerozolimy a wystąpieniem w świątyni. Jerozolima miała więc skamieniałe serce. Była miastem o okaleczonej duszy. Dlatego zabiła Jezusa. Warto się zastanowić, czym dla mnie są Jego łzy.

 

Piątek, 18.11.2022r.

Łk 19,45-48

Rozbudowa świątyni w Jerozolimie, którą zaczął Herod Wielki, była przedsięwzięciem budowlanym na wielką skalę, wymagającym interwencji w krajobraz. Trzeba było najpierw „dobudować” znaczną część wzgórza świątynnego, żeby potem zbudować na nim ogromny kompleks, złożony z samej świątyni i pomieszczeń technicznych służących jako mieszkania dla personelu i magazyny, ale też z systemu dziedzińców i krużganków, które zachęcały do tego, by tam się gromadzić w bardzo różnych celach. Jerozolima nie miała agory, a więc miejsca, w którym działy się sprawy publiczne. Zwarta, gęsta zabudowa oznaczała, że bez burzenia części miasta, ten atrybut metropolii nie mógł się pojawić. Tak więc otoczenie świątyni dawało szansę, by Jerozolima zyskała piękną, naprawdę imponującą przestrzeń publiczną. Gdy już powstała, grzech byłby nie korzystać z jej piękna i możliwości, które dawała. Ponad 30 lat od jej ukończenia wystarczyło, by w czasach Jezusa z Nazaretu spacery po dziedzińcach, spotkania w cieniu krużganków, ciekawe nauki i dyskusje jakie się tam toczyły, weszły do tradycji miasta. Jak łatwo było zapomnieć, w wielojęzycznym tłumie napływającym z całego świata, w natłoku spraw i idei, że to dom modlitwy. Warto o tym pamiętać, gdy nawiedza nas pokusa, by w Kościele szukać instytucji zaspokajającej różne społeczne i indywidualne potrzeby.

 

Sobota, 19.11.2022r.

Łk 20,27-40

W badaniach prowadzonych według różnych metodologii w roku 2013 47% badanych wyraziło swą wiarę w zmartwychwstanie Jezusa, a w 2015 r. na pytanie o wiarę w zmartwychwstanie zmarłych twierdząco odpowiedziało 62%. Jak uzgodnić te wyniki? Czym tłumaczyć 15% różnicy? Czy te 15% wierzy, że Jezus Chrystus jest tym jedynym, który nie zmartwychwstał? Nie wiem, co pokazują te statystyki. Mam podejrzenie, że głównie irracjonalne podejście do spraw wiary, brak porządku w myśleniu. A to jest poważny powód do niepokoju. W Braciach Karamazow Fiodora Dostojewskiego jedna z drugoplanowych bohaterek Katerina Osipowna Chochłakow mówi do swojej córki Lizy: „na miłość boską, nie krzycz tak! Ach, to nie ty krzyczysz, to ja krzyczę, daruj swojej mamie”. Czyżbyśmy byli w tym samym stanie pobudzenia i mentalnego zagubienia, co postać z powieści? Jezus dyskutuje z saduceuszami dobierając argumenty z Tory, którą oni uważają za tekst święty, ale też szanują jej autorytet. Co zaś dla nas jest na tyle ważne i znaczące, by mogło stać się płaszczyzną do uczciwej rozmowy? Czy da się z nami rozmawiać, czy potrafimy tylko wyrażać bez namysłu własne emocje?