Niedziela, 4 października
Mt 21, 33-43
Nie ma wątpliwości, że Jezusowa przypowieść w pierwszym rzędzie obrazuje historię narodu izraelskiego. Na przestrzeni wieków Bóg posyłał proroków ze swoim orędziem, ale Jego wysłańcy różnie byli traktowani. Dochodziło również do zabijania sług Bożych. Przyszedł moment, że Bóg posłał na świat swojego Syna z najcudowniejszym orędziem, orędziem miłości i błogosławieństwa. Niestety, Dobra Nowina została odrzucona, a jej Dawca ukrzyżowany. Przypowieść antycypuje to, co niedługo się wydarzy. Słowo Boże jest jednak uniwersalne, wieczne i odnosi się do wszystkich ludzi i obowiązuje po wszystkie czasy. Dziedzictwo Boże można zmarnować zarówno w wymiarze wspólnotowym, jak i indywidualnym.
Poniedziałek, 5 października
Łk 10, 25-37
Jeden z najpiękniejszych i najbardziej znanych fragmentów w Piśmie Świętym. Jest to tekst nie tylko piękny i wzruszający, lecz także rewolucyjny w swoim przesłaniu. Dostrzeganie w drugim człowieku bliźniego jest czymś pięknym i szlachetnym, ale w myśl nauki Jezusa nie do końca właściwym. Bliźni to nie tylko ten, kto potrzebuje pomocy i przyjmuje ją, ale bliźnim jest również i przede wszystkim ktoś czyniący drugiej osobie dobro. Jezus oczekuje od swoich wyznawców stałej gotowości do czynienia dobra, mnożenia dobra wokół siebie. Chrześcijanin ma być kreatywny i zakochany w czynieniu dobra, ma być ciągle usposobiony do czynienia dobra.
Wtorek, 6 października
Łk 10, 38-42
W historii interpretacji opowiadania o dwóch siostrach przeważnie Maria cieszy się uznaniem czytelników czy słuchaczy Ewangelii, Marta natomiast niejednokrotnie spotyka się z osądem czy wręcz z potępieniem. Tak już – niestety – jest od wieków. Tymczasem Jezus nie potępił Marty, nawet jej nie zganił. Wygłosił jedynie naukę na temat hierarchii wartości w życiu człowieka. Zbawiciel cenił gościnność Marty i wyraził to, przyjmując zaproszenia do jej domu, ale też zwrócił uwagę, bardziej czytelnikom Ewangelii niż Marcie, że troski materialne, nawet najbardziej szlachetne, to jeszcze nie wszystko…
Środa, 7 października
Łk 1, 26-38
Ludzka pobożność nagromadziła wiele szlachetnych tytułów, którymi obdarowała Matkę Najświętszą. Na tym jeszcze nie koniec, ciągle pojawiają się nowe określenia dla Maryi. Warto zwrócić uwagę na początek tego procesu, który ma swoje korzenie w zwiastowaniu. Tam spotykamy trzy charakterystyczne imiona Matki Zbawiciela. Pierwsze z nich to Miriam, imię nadane Jej przez rodziców. Drugim nazywa Ją Gabriel: Łaski Pełna. I wreszcie to trzecie, które pochodzi od Niej samej: Służebnica Pańska. A potem już cała gama tytułów pochodzących od Kościoła, który kocha swoją Matkę. Dziś czcimy Maryję w tajemnicach Jej życia zebranych w modlitwie różańcowej.
Czwartek, 8 października
Łk 11, 5-13
Słowa Jezusa są komentarzem do Modlitwy Pańskiej bezpośrednio poprzedzającej ten fragment. Pragnieniem Jezusa było i ciągle jest, abyśmy zwracali się do Boga jak do Ojca. On zna nasze potrzeby. Z tym związana jest świadomość, że jako dzieci Ojca w niebie jesteśmy dla siebie nawzajem braćmi i siostrami. Nie tylko z nazwy, nie tylko według kościelnej terminologii, lecz w rzeczywistości, na co dzień, w każdym czasie, miejscu i sytuacji. Taka postawa pozwala nam ze spokojnym sercem stawać przed Ojcem Niebieskim i prosić Go w każdej potrzebie. Wtedy On nie odmówi żadnej naszej prośbie.
Piątek, 2 października
Łk 11, 15-26
Oskarżenie skierowane pod adresem Jezusa było bardzo przykre, było wyrazem podłości i złej woli oskarżycieli. W myśl zasady: im gorzej, tym lepiej. Forsując swoje zakłamane racje, człowiek może posunąć się bardzo daleko. Właściwie nikt jeszcze nie wyznaczył ich krańca… Przez wieki oczekiwany Mesjasz, objawiający Boga jako Ojca, niosący zbawienie wszystkim ludziom i świadczący miłosierne dobro każdemu, kto go potrzebuje, spotyka się z oskarżeniem o współpracę z diabłem. Czymś gorszym od tego będzie tylko ukrzyżowanie. Taki potrafi być człowiek wobec pokornego Boga…
Sobota, 3 października
Łk 11, 27-28
Obserwacja codziennego życia chrześcijan pokazuje, że krótka wypowiedź Jezusa albo nie została zbyt dobrze zrozumiana, albo została zapomniana. Obcowanie z Bożym słowem czyni człowieka szczęśliwym. To są słowa samego Jezusa, a nie jakiegoś fanatyka Biblii czy profesora egzegezy, nawet nie Kościoła, ale samego Syna Bożego. Wśród katolików wzrosły w ostatnich latach znajomość Biblii i praktyka codziennej lektury. Mimo to wiele jest jeszcze do zrobienia w tej dziedzinie. Zarówno ze strony Kościoła jako wspólnoty, jak i poszczególnych osób, które przecież tworzą tę wspólnotę.