Niedziela, 29 marca
J 11, 1-45
Piąta niedziela stanowi przełomowy moment w okresie Wielkiego Postu. Kościół wchodzi w misteria paschalne Jezusa Chrystusa, w Jego mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Uświadamia nam to zakryty krzyż, który zostanie odsłonięty w Wielki Piątek, by ukazać naszym oczom niezwykły obraz: nieokiełzane ludzkie okrucieństwo i jeszcze większą miłość Boga do człowieka. Podobny przełom w ziemskim życiu Jezusa pokazuje czytana dziś Ewangelia. Wskrzeszenie Łazarza ujawniło moc Jezusa nad śmiercią i było zapowiedzią Jego zmartwychwstania, ale też przyspieszyło wydarzenia zmierzające do finału Wielkiego Piątku. W centrum stoją jednak słowa Jezusa: Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto wierzy we Mnie, nawet jeśliby umarł, będzie żył.
Poniedziałek, 30 marca
J 8, 1-11
Żydzi usiłują zabić Jezusa. Jeżeli wcześniej naradzali się tylko, to już teraz usiłują Go zniszczyć. Zastawiają na Jezusa perfidną pułapkę. W przekonaniu napastników Jezus musi popełnić błąd: jeśli ocali cudzołożnicę, wystąpi przeciw Prawu, jeśli pozwoli na ukamienowanie, zaprzeczy całej swojej nauce. Sytuacja bez wyjścia. A jednak zwycięstwo należy do Jezusa. Nie ma rzeczy niemożliwych dla kogoś, kto jest wierny prawdzie i żyje miłością. W tym wydarzeniu ujawnia się eskalacja konfliktu między Jezusem a przedstawicielami żydowskiej władzy religijnej, ale jeszcze bardziej stosunek Jezusa do grzesznika. W pewnym stopniu wydarzenie to pomaga zrozumieć sens krzyżowej śmierci Syna Bożego.
Wtorek, 31 marca
J 8, 21-30
Kolejny raz powraca temat wywyższenia Syna Człowieczego. W miarę przybliżania się kresu Wielkiego Post coraz lepiej wyczuwamy znaczenie tego wyrażenia. W Wielki Piątek bardziej niż w innym dniu przeżyjemy tajemnicę wywyższenia naszego Pana. Jeszcze przed swoją śmiercią Jezus zapowiedział, że dopiero na krzyżu wielu ludzi rozpozna Go i uwierzy w Niego. Po ludzku to paradoks, że w ukrzyżowanym „przestępcy” ludzie rozpoznają Boga. Wiara jednak sprawia, że nie widzimy przestępstwa i winnego śmierci krzyżowej, tylko kontemplujemy niepojętą miłość Boga do swojego stworzenia. I właśnie wtedy następuje ten moment, w którym wątpiący, uparty człowiek może rozpoznać swego Boga jako Miłość.
Środa 1 kwietnia
J 8, 31-42
Jezus przekonuje słuchaczy o swojej więzi z Ojcem. Ta relacja przez klika wieków będzie powodem sporów dogmatycznych w Kościele. Gorące dyskusje, zwoływane sobory i wielkie dzieła teologów wyrażają zainteresowanie Kościoła największymi tajemnicami wiary. Są przejawem szacunku dla nich i pragnienia jak najlepszego poznania Boga, nawet jeżeli niekiedy wchodzi się z butami w obszar misterium. Bez tych wysiłków przeżywanie wiary szybko uległoby stagnacji i zobojętnieniu. Przy tym wszystkim jednak nie wolno zapomnieć, że przed niektórymi sprawami należy jedynie skłonić głowę w pokorze i oddać cześć temu, co jest dla nas niepojęte. Chrześcijanin przez całe życie będzie doświadczał napięcia pomiędzy poznawaniem a uznawaniem, aktywnością a kontemplacją.
Czwartek, 2 kwietnia
J 8, 51-59
Żydzi z uporem powołują się na Abrahama. To ich ojciec, ojciec narodu i jego wiary. Niewątpliwie godnym pochwały jest przywiązanie do dziedzictwa ojców. Nie można przecież odcinać się od swoich korzeni, a w wypadku Narodu Wybranego były to bardzo głęboko sięgające korzenie, które zaopatrywały naród w najlepsze składniki, potrzebne do przetrwania. Historia Izraela wyraźnie tego dowiodła. Ale drzewo powinno rosnąć w górę, a nie w dół, w kierunku korzeni. Żydzi tak bardzo zaabsorbowali się Abrahamem, że nie dostrzegli Kogoś o wiele większego. Dla nich ważniejszym był ten, który otrzymał od Boga obietnicę, niż sama obietnica. Strzeżmy się połowiczności.
Piątek, 3 kwietnia
J 10, 31-42
Sytuacja staje się coraz bardziej dramatyczna. To jeszcze nie Golgota, ale napastnicy uparcie dążą do likwidacji Jezusa. Tym razem przez ukamienowanie. W całym napięciu zdarzeń zadziwia spokój Jezusa. Nie ucieka, nie kryje się, nie przejawia agresji ani strachu. Spokojnie i z dobrocią próbuje wyjaśnić przeciwnikom swoje powołanie i misję, z którą przyszedł na świat. Do ostatniej chwili z niezmiennym dostojeństwem będzie realizował to, co od początku zamierzył. Jak dalece słuszna jest to taktyka, świadczą jej owoce. Pomimo coraz większego zagrożenia, ciągle przychodzą do Niego ludzie, którzy przyjmują Jego naukę i chcą iść za Nim. Za ścianą zewnętrznej wrogości tworzy się tajemnicza tkanka czegoś wielkiego i wiecznego. Tworzy się Kościół.
Sobota, 4 kwietnia
J 11, 45-57
Jedni ludzie przyjmują wiarę w Boga, a inni nie chcą tego czynić, różnie motywując swoją decyzję. Człowiek musi niekiedy długo szukać, żeby w końcu znaleźć. A to można zrozumieć. Przeraża natomiast postawa reprezentowana przez kapłanów i faryzeuszy. To nie jedyny wypadek w historii, kiedy tak zwana racja stanu zostaje ubóstwiona. Dlatego w imię pewnych przekonań można zabić człowieka, unieszczęśliwić całe społeczeństwa, narody, a nawet rozprawić się z Bogiem. Jest to ewidentny przejaw braku wiary, podobnie jak nie było jej u członków Sanhedrynu. Tamta tragedia nieustannie powtarza się w historii. Może przejawić się nie tylko na szczeblu międzynarodowym, lecz także w życiu osobistym każdego z nas.