Niedziela, 22 listopada
Mt 25, 31-46
Wizja sądu ostatecznego wiele osób napawa strachem, który niekiedy przeradza się w paniczny lęk. W żadnym wypadku winą za taki stan rzeczy nie można obarczać Jezusa ani Jego Ewangelii. Jeżeli już należałoby wskazać winowajcę, to będzie nim sztuka sakralna, która wiele uwagi poświęca rzeczom ostatecznym, niekiedy nadmiernie akcentując aspekt straszliwej kary za grzechy. Za tym głosem idzie często ludzka wyobraźnia podszyta teologiczną ignorancją. Tymczasem w ewangelicznym opisie sądu jest więcej miejsca dla radości niż dla strachu. I choć jest mowa o karze, to jednak nie jest to kara za grzechy, a za brak miłości względem bliźniego. Ten fakt wiele zmienia. Warto się nad tym zastanowić.
Poniedziałek, 23 listopada
Łk 21, 1-4
Codzienność przyznaje rację słowom Jezusa. Spotykamy w życiu wielu ludzi, którzy nie są może zbyt pobożni, którzy nie znają Boga i nie chodzą do kościoła. Wdowa, o której mowa, z pewnością nie była chrześcijanką. Była jednak osobą pobożną, szlachetną, o wielkiej dobroci serca, o wysokim stopniu człowieczeństwa. Niejednokrotnie korzystamy z pomocy takich ludzi. Wtedy ich przynależność konfesyjna nie ma większego znaczenia. Nierzadko zdarza się, że ci „niewierzący” sympatyzują z Kościołem, wyświadczając mu różnego rodzaju dobro. Wobec tego bardzo niebezpieczną rzeczą jest osądzanie kogoś z pozycji człowieka wierzącego. Również taki wniosek można wyciągnąć z lektury tego fragmentu.
Wtorek, 24 listopada
Łk 21, 5-11
W radosnych tonach Ewangelii pobrzmiewają także groźne dźwięki. To słowa prawdy, a ta nie zawsze jest przyjemna dla uszów człowieka. Jezus grozi światu. Czasy ostateczne, które zapowiada, będą naznaczone groźnymi zjawiskami przyrody, ale też ze szczególną mocą objawi się wtedy zło duchowe i moralne. Ludzie nie przyjęli nauki Jezusa i nie uwierzyli w Niego. Nie nawrócili się. Owoce tego najwyraźniej się ukażą przy końcu czasu. Czytane dziś słowa Jezusa należy jednak traktować bardziej jako ostrzeżenie niż groźbę. Nie jest przecież jeszcze za późno, zawsze można zacząć od początku, Bóg ciągle stwarza człowiekowi szansę nawrócenia i z nieskończoną cierpliwością czeka na jego powrót.
Środa, 25 listopada
Łk 21, 12-19
Słowa Jezusa o prześladowaniu uczniów są trudne dla Jego wyznawców. Może ktoś dziwić się temu, że dając początek swojemu dziełu, Kościołowi, królestwu Bożemu na ziemi, Jezus przemawia w ten sposób. Czy nie powinien bardziej zachęcająco, pozytywnie, dyplomatycznie zdobywać swoich zwolenników? Taki sposób postępowania należy do świata, a my, żyjąc na tym świecie, niejednokrotnie nabieramy jego ducha, jego sposobów załatwiania spraw. Bo na tym świecie załatwia się różne sprawy i rzeczy. Załatwia się także ludzi. Jezus niczego i nikogo nie załatwia. On głosi prawdę, która nie zawsze jest miła dla uszów i prosta do realizowania, za to zawsze pozostaje sobą, pozostaje prawdą, jest stała i niezmienna.
Czwartek, 26 listopada
Łk 21, 20-28
Wypowiedzi eschatologiczne Jezusa zawierają w sobie tę trudność, że na przemian występują w nich treści odnoszące się do wydarzeń, które odbędą się
w stosunkowo niedługim czasie, i to, co odnosi się do końca czasu i paruzji. W interesującym nas fragmencie Jezus jednocześnie mówi o zburzeniu Jerozolimy, które dokona się mniej więcej czterdzieści lat później, i o swoim ostatecznym przyjściu, którego data pozostaje tajemnicą. Jednemu i drugiemu wydarzeniu mają towarzyszyć straszne znaki i zjawiska. Wypowiedź Jezusa kończy się jednak radośnie i tchnie nadzieją. Sens tej wypowiedzi mogą zrozumieć jedynie ci, którzy całkowicie zjednoczyli z Nim swoje życie, ci, którzy oczekują Jego wybawienia. Jeżeli Bóg jest przy nas, to któż przeciwko nam? (Rz 8, 31).
Piątek, 27 listopada
Łk 21, 29-33
Jeszcze jedno porównanie w ustach Jezusa. Bardzo krótkie i jeszcze bardziej wymowne. Pan wzywa do czytania znaków czasu. Każde pokolenie takie znaki otrzymuje. Nie należy jednak za pomocą tych znaków sporządzać grafiku wydarzeń zbawczych, dokładnie wyznaczać czas i miejsce. Ich celem jest przypomnienie o nawróceniu, o powrocie do Boga. Grzesznemu ze swej natury człowiekowi Ojciec Niebieski wszelkimi sposobami komunikuje rzeczy najważniejsze, prawdy zbawcze. Podobnie jak w przypadku rośliny nie jest czymś trudnym opisać proces jej rozwoju, tak również nie jest trudno odróżnić dobro od zła. Ale podobnie jak można być ślepym na namacalne zjawiska w przyrodzie, tak jeszcze bardziej można zamknąć się w kokonie egoizmu i złej woli i wtedy nie pomogą żadne znaki.
Sobota, 28 listopada
Łk 21, 34-36
Cały tydzień rozważaliśmy eschatologiczne wypowiedzi naszego Pana. Ich mocna treść nie miała na celu wywołać w nas strachu i zwątpienia, lecz na odwrót, miała dodać ostrej przyprawy dla poprawy smaku naszej wiary, skonfrontować ją z wolą Boga, obnażyć w prawdzie. Na koniec Jezus wzywa do czuwania. Zauważmy, że w tym kontekście Pan nie mówi o wielkich wykroczeniach moralnych, ciężkich przestępstwach, ale o obżarstwie, pijaństwie, troskach codziennych, a więc o czymś, co ludzie często lekceważą, niekiedy traktując z półuśmieszkiem i przymrużeniem oka. Jednak właśnie takie zachowania niezauważalnie, lecz skutecznie osłabiają naszą wiarę, naszą postawę uczniów Chrystusa. W mętnej wodzie Diabeł dusze łowi…