Komentarze do czytań – XXXIV tydzień zwykły | od 24 do 30 listopada 2019 r. – Andrzej Kowalski

[dzien 1]

Niedziela, 24.11.2019 r. – Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

 

Pierwsze czytanie: 2 Sm 5, 1-3

Znając historię świata, o którym ziemskim królu moglibyśmy powiedzieć, że jesteśmy z jego kości i ciała, czyli jedno z nim? Po usłyszeniu przypowieści o Dobrym Pasterzu, którego władcę i wodza obdarzylibyśmy takim nieograniczonym zaufaniem? Nie dziwi więc, że Kościół ustanowił święto Chrystusa Króla dopiero w 1925 roku, gdy po dwóch tysiącleciach rozwiały się złudzenia wielu co do przyjścia „właściwego” Mesjasza i zaistnienia królestwa Izraela. Nastąpiła też dewaluacja pojęcia królestwa.

Jedynym prawdziwym królestwem jest i będzie to, o którym uczył Chrystus w przypowieściach. To samo, o które codziennie się modlimy w Modlitwie Pańskiej. Ale tej prośbie towarzyszą jeszcze dwie inwokacje: „święć się imię Twoje” i „bądź wola Twoja jako w niebie, tak i na ziemi”. Do kogo ma przyjść to królestwo, jeśli człowiek nie będzie wielbił swego Pana i Stwórcy i Jego Imię nie będzie święte dla niego? Co się stanie z tymi, dla których Bóg nie istnieje lub którzy nie mają czasu dla Niego?

I motyw drugiej inwokacji: wola Boża. Tak naprawdę mało o niej wiemy. Jeśli dojdzie do wyniesienia na ołtarze włoskiej mistyczki, Sługi Bożej Luizy Piccarrety, świat pozna bliżej objawienie woli Bożej i może zacznie Nią żyć.  Po objawieniu Miłosierdzia Bożego i Boskiego Fiat, chyba już nic więcej nie pozostanie do pełni samo-objawienia się Boga ludziom. A może więc czas Paruzji jest bliższy niż myślimy?

 

Psalm responsoryjny: Ps 122, 1-2, 4-5

Psalm ten można odczytać jako pewnego rodzaju proto-ewangelię. Jerusalem, cel kultowych pielgrzymek pobożnych Żydów. Dla nas, wyznawców Chrystusa to już Nowe Jeruzalem, Niebo, cel naszego pielgrzymowania przez życie. Zwróćmy uwagę na dwa wersy, (oczywiście nie wyklucza to medytacji nad innymi):

– „Ucieszyłem się, gdy mi powiedziano – pójdziemy do domu Pana”,

– „Tam ustawiono trony sędziowskie”.

Stare polskie powiedzenie mówi: chciałaby dusza do raju, ale się boi. Jakże trafna jest ta obserwacja. Jakże mało ludzi idzie na „drugi świat” radosnymi w oczekiwaniu na spotkanie z Bogiem. Dlaczego tak jest? Może to wynikać z dwóch powodów. Jeden to taki, że tak naprawdę mało poznaliśmy i pokochaliśmy naszego Boga. A drugi, psychologiczny, to nasze wychowanie w duchu miłości warunkowej i przekonanie, że możemy być kochani jedynie „pod warunkiem”. A przecież Bóg kocha nas bezwarunkowo! Skąd, więc sądy? Prawdziwa miłość nie stawia warunków, ona wymaga. Sąd ma nam pokazać, czy pragnęliśmy z pełni serca miłości Boga i bliźniego (najważniejsze przykazania) w życiu doczesnym i możemy w szacie godowej iść na spotkanie Pana. Jeśli nie osiągnęliśmy tego stanu, choć się jakoś staraliśmy, mamy drugą szansę, już bez obciążeń ciała, dojrzeć w czyśćcowym „inkubatorze”. Ci, co odrzucili Miłość, idą tam, gdzie jej nie ma.

 

Drugie czytanie: Kol 1, 12-20

Święty Paweł nigdy nie był w Kolosach. Napisał ten list podczas uwięzienia w Rzymie po tym, jak jego uczeń i misjonarz doliny Likosu, Epafraz złożył mu sprawozdanie z tego, co się dzieje we wspólnotach w Laodycei, Hierapolis i właśnie w Kolosach. Święty Paweł, umiejąc powiązać wszystkie zjawiska w rodzącym się Kościele, postawił właściwą diagnozę problemów Kolosan. A ponieważ umiał myśleć syntetycznie, wyłożył lokalnej diasporze żydowskiej i nawróconym poganom, gdzie leży sedno wyznawanej przez nich wiary. To sprecyzowanie, w kogo tak naprawdę wierzą, stawia ten fragment jego listu niemal na chrystologicznej równi z Prologiem świętego Jana Apostoła i rozjaśnia mroki stwarzanego świata Księgi Rodzaju.  Poznajemy lepiej, kim jest Chrystus, czym jest świat i jakie jest nasze miejsce w Królestwie umiłowanego Syna. Prymat Chrystusa nad wszystkim sprawia, że wszelkie próby stworzenia „lepszego” świata bez Boga, z góry skazane są na niepowodzenie. Wielce znacząca jest zapowiedź „pojednania wszystkiego ze sobą przez Chrystusa” i obietnica „pokoju przez krew Jego krzyża”, co wypełni się całkowicie na końcu czasów. Czyli to nie polityczne i medialne „sztuczki”, którymi ma zabłysnąć „cudowność” Antychrysta, ale to właśnie zmartwychwstały Zbawiciel przywróci Królestwo Boże. Po tym rozpoznamy, czy mamy do czynienia z Paruzją, czy z Uzurpatorem.

 

Ewangelia: Łk 23, 35-43

Dzisiejsze Święto Jezusa Chrystusa Króla, a od 1969 roku także Króla Wszechświata przenika podwójne przesłanie: zrozumieć, kim jest Chrystus w dziele stworzenia, Wcielenia, Zbawienia, Królestwa Bożego i odkryć, kim jest Chrystus dla nas osobiście.

Wierzymy, że wszechświat został stworzony przez Trójcę Świętą, a więc też przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie, dla własnej chwały. Bóg nie musiał niczego stwarzać, wystarczał sobie Sam. To z Miłości i Mądrości powołał ożywiony świat i człowieka, jako odbicie swej Bożej chwały, a Syn, przez swe Wcielenie i Odkupienie zasłużył na tytuł Króla Wszechświata.

Jakże precyzyjnie opisuje święty Paweł rolę Chrystusa w Pierwszym Liście do Koryntian (15,24-32): „Wreszcie nastąpi koniec, gdy przekaże królowanie Bogu i Ojcu i gdy pokona wszelką Zwierzchność, Władzę i Moc. Trzeba, bowiem, ażeby królował, aż położy wszystkich nieprzyjaciół pod swoje stopy.  Jako ostatni wróg, zostanie pokonana śmierć. (…) A gdy już wszystko zostanie Mu poddane, wtedy i sam Syn zostanie poddany Temu, który Synowi poddał wszystko, aby Bóg był wszystkim we wszystkich.” Mając takiego Pośrednika u Ojca, jak wygląda nasza wiara i kim tak naprawdę jest dla nas Chrystus – ale na co dzień? I tu, dzisiejsza ewangelia przychodzi nam z pomocą w tym rachunku sumienia. Nic nie jest tak bolesne, gdy dzieje się coś tragicznego, a ludzie stoją z boku i gapią się na to. Ten obraz Kalwarii, zatłoczonej ciekawskimi i wrogami Odkupiciela, jakże jest podobny do czasów współczesnych. Chrystus – żywy Kościół, jest poniżany, prześladowany, otoczony przez zgraję wrogiego tłumu, zmanipulowanego przez „oświecone elity”. Tak dzieje się obecnie, szczególnie w krajach Bliskiego i Dalekiego Wschodu czy Afryki, a tzw. demokratyczny świat nie zauważa ludobójstwa chrześcijan, nie protestuje, gdy zabija się poczęte życie, ale podnosi larum, gdy wycina się spruchniałe drzewa. Chrystus-Kościół, opuszczony przez wielu niegdyś wołających „hosanna Królowi Dawidowemu”, jest zdradzany i demoralizowany nawet przez niektórych swych namaszczonych. Jakich katuszy musiał doznawać Chrystus-Zbawiciel za dni swego nauczania i w Ogrójcu, gdy swymi Boskimi oczami przenikał przyszłość i na Drodze Krzyżowej, gdy sam Szatan rękoma ludzkimi dokonywał nad Nim zemsty za swoją „przedziurawioną” pychę? Jakiej wiary, miłości i odwagi trzeba być człowiekiem, aby stanąć na Golgocie przy Maryi i tej wiernej do końca garstki wokół Niej? Jakże ważna płynie stąd nauka. Pewną drogą wytrwania przy Chrystusie-Kościele jest przylgnięcie do Maryi. Ona najlepiej zna Syna Bożego; chłonęła każde Jego słowo i żyła nim. To dlatego wokół Niej zgromadzili sie najwierniejsi wyznawcy Chrystusa. Temu, kto z Nią, nie grozi herezja, apostazja, tchórzostwo, rewolucja teologiczna czy dogmatyczna. Ta Niewiasta w Słońce obleczona zwycięży Szatana. To dlatego Piekło tak Jej się boi i Ją zwalcza. To także do naszych czasów i do nas osobiście skierowane są dalsze słowa świętego Pawła z cytowanego poniżej Listu: „Wskutek złych rozmów psują się dobre obyczaje. Ocknijcie się naprawdę i przestańcie grzeszyć! Są, bowiem wśród was tacy, co nie uznają Boga. Ku waszemu zawstydzeniu to mówię. Bóg nie potrzebował świata, ale chciał, by inne stworzenia mogły uczestniczyć w Jego dobru” (1Kor 15,33-34). Piotr Apostoł wyciągnął za wcześnie niewłaściwy miecz. Gdyby powalił tę kohortę, nie dokonałoby się Zbawienie. To dopiero święty Paweł w Liście do Efezjan (6,10-20) pouczy nas, jaką wdziewać zbroję i jak walczyć za Królestwo Boże w nas. Może dopiero wtedy, gdy Polska stanie jednym murem za Chrystusem, będzie zdolna obrać Go za swego naturalnego Wodza i Króla. Warto wrócić do tekstów ks. prof. Czesława Stanisława Bartnika, najwybitniejszego polskiego teologa narodu. Jeśli więc jesteśmy tymi wrogami lub tylko gapiami, wyrzut sumienia, gdzie byłem, gdy mordowano Chrystusa-Kościół, będzie nas zawsze prześladował i świadczył przeciwko nam na Sądzie. Chyba, że w końcu „zasłona Świątyni rozedrze się na dwoje” w naszych sercach i otworzą się nam oczy na to, kim naprawdę jesteśmy i kim Bóg jest dla nas. Oby wtedy nasze serca mogły zaśpiewać jednym głosem: „Króluj nam Chryste zawsze i wszędzie, to nasze rycerskie hasło”.

 

Poniedziałek, 25.11.2019 r.

 

Pierwsze czytanie: Dn 1, 1-6, 8-20

Motywem przewodnim tego fragmentu Księgi Daniela, jak i pozostałych czytań liturgicznych, jest wierność sumieniu. Ta wierność ma różne oblicza. W pierwszym czytaniu, w kontekście przymusowej deportacji, jest trwaniem przy wierze ojców i lojalnością względem kraju pochodzenia. Postawa Daniela i jego współwygnańców jest przedstawiona jako wzorcowe zachowanie. Wierność Bożym przykazaniom czyni cuda. W mentalności Starego Przymierza przynosi takie owoce już w tym życiu. Prorok Daniel uczy, co potwierdza doświadczenie setek pokoleń, że trwanie w wierze w Boga Jedynego, Boga ojców naszych, jest podstawą pomyślności życiowej, choć trzeba za to czasami płacić wysoką cenę. O tym mówi dzisiejsza ewangelia. Dobrą ilustracją nieprzemijalności tego nauczania może być zjawisko dobrze nam znanej rodzimej emigracji, wewnętrzej lub zewnętrznej. Różnice pomiędzy nova, nowym środowiskiem, a vetera, matczynym gniazdem, Matką Ojczyzną, mogą powodować dramatyczne dylematy w opowiedzeniu się po jednej lub drugiej stronie. Wyraźnym symptomem tego może być negatywna statystyka praktyk religijnych przed i po emigracji, albo nierzadkie przykłady niemożności porozumienia się dziadków z wnukami w ojczystym języku. Świat nie zapewni nigdy szczęścia. Dawcą szczęścia jest tylko Bóg. Kto z Bogiem, Bóg z Nim. „Tertium non datur”.

 

Psalm responsoryjny: Dn 3, 52.53-54.55-56

Usprawiedliwieniem odstępstwa od reguły obecności Psałterza w psalmach reponsoryjnych, może być doniosłość istnienia i znaczenia Pieśni Trzech Młodzieńców. To tak jakby jej autor chciał dopisać sto pięćdziesiąty pierwszy Psalm, według najlepszych zasad sztuki psalmiczno-hymnicznej, do zamkniętego już kanonu. Czytane dzisiaj pierwsze wersy tego hymnu-pieśni skupiają się na określaniu i umiejscowieniu Boga. Wskazują, jakiego Boga mamy i kogo wychwalamy. Dobrze znane sformułowania: „Boże naszych ojców”, „Twoje imię pełne chwały”, „w przybytku świętej Twojej chwały”, „na Cherubach zasiadasz” – to fundamenty teologii biblijnej i języka tej duchowości. To katechizm Starego Przymierza. Jakże trafnie święty Paweł zachęca wyznawców Chrystusa, aby napełniali się Duchem, przemawiali do siebie w psalmach i hymnach, i pieśniach pełnych ducha, śpiewając i wysławiając Pana w swoich sercach (Ef. 5,20). Właśnie ta pieśń jest wybitnym przykładem takiej praktyki.

A gdzie wierność sumieniu, przewodniemu motywowi dzisiejszych czytań? Otóż, mając takiego Boga, gdy grzeszymy po tym, jak wznosiliśmy się na wyżyny uwielbiania Go, rujnujemy cały ten mozolnie budowany na Jego łasce stan naszego ducha. To tak jakby niewidomy żebrak skopał swego psa przewodnika.

 

Ewangelia: Łk 21, 1-4

Wiele kościołów powstało z ofiar ludzkiej „pracy i tacy”. I choć niewiele można by zbudować z „dwóch pieniążków”, to jednak Bóg operuje innym rachunkiem ekonomicznym. Świątynie mają dwie przestrzenie: fizyczną i duchową, ludzką i nie-ludzką ręką zbudowane. Polski pejzaż pełen jest małych kościółków i kaplic, zmajstrowanych w stylu „barakowym” w dawnym PRL-u, powstałych z biednych kieszeni robotniczych, chłopskich czy tak marnie opłacanej inteligencji, żeby użyć języka tamtych czasów. Nie inaczej były one budowane i w emigranckiej Ameryce. „Uboga wdowa” dała wszystko, co miała. Tym gestem złożyła swoje życie w Boże ręce; teraz Ty się mną zajmij. Możemy być pewni, że Chrystus także przygląda się naszym ofiarom. Czy po to, żeby sprawdzić, jaki procent swoich zarobków dajemy „na tacę”? Nie, Bóg po prostu bada serca. Wynik tych „badań” zadecyduje o naszej wieczności. Logicznym, więc jest, abyśmy przygotowywali się wcześniej na niedzielną Eucharystię. Jakie ofiary chcemy tam złożyć Bogu, czy podobne do darów Abla? Chodzi o taką miłość Boga i bliźniego, z której wypływa wiara gotowa zawierzyć siebie na śmierć i życie i uczynić bliźniemu to, co sobie byśmy uczynili. To zasadniczy test ewangelicznego ubóstwa, często wpisany w śluby i konstytucje zakonne. Heroiczna rezygnacja ze swojej woli i powierzenie jej Bogu, paradoksalnie czyni nas ludźmi wolnymi i bez lęku. Nie mając nic, wszystko mamy. Dla wszystkich to bardzo trudne i tylko dla nielicznych możliwe. Nie da się służyć Bogu i mamonie.

 

[dzien 2]

Wtorek, 26.11.2019 r.

 

Pierwsze czytanie: Dn 2, 31-45

Aby lepiej zrozumieć ten fragment Księgi Daniela, trzeba nam doczytać początkowe wersy tego rozdziału. Król Nabuchodonozor postawił swoich nadwornych doradców przed zadaniem nie do spełnienia. Mieli powiedzieć, co śniło się królowi i wyjaśnić jego sen. Żadni mędrcy i wróżbici nie byli w stanie tego zrobić. Tylko jeden Bóg mógł o tym wiedzieć. Stąd to, co uczynił Daniel, jest cudem Bożej interwencji. Daniel, gdy sytuacja postawiła go w obliczu śmierci, poprosił o czas, aby wykorzystać go na osobistą i wspólnotową modlitwę. Wiedział przecież, że Panem życia i śmierci jest Bóg. Zawierzając Bogu swe życie w żarliwej modlitwie, w pokornej postawie przed innymi, daje odważne świadectwo wiary, poparte łaską mocy przekonywania. Ale to nie Daniel jawi się bohaterem tej sceny biblijnej, tylko Bóg. To On ma być poznany i uczczony przez króla. W ten sposób Daniel staje się dla nas przykładem działania Bożej Opatrzności, nauczycielem modlitwy i misjonarzem.

Metale i materiały użyte w konstrukcji posągu symbolizują przemijające imperia. Prorok Daniel zapowiada jednak, że nadejdzie czas takiego królestwa, które nigdy nie przeminie. My już wiemy, że chodzi tu o Królestwo Boże. Ono jest już pośród nas wraz z Chrystusem. Musimy tylko je dostrzec i pragnąć w nim żyć.

 

Psalm  responsoryjny: Dn 3, 57-58a.59a.60a.61

Dzisiejszy psalm responsoryjny jest kontynuacją Pieśni Trzech Młodzieńców, którzy włączyli cały wszechświat w swoją modlitwę dziękczynienia i uwielbienia. Aby lepiej wczuć się w ducha tej pieśni, dobrze jest doczytać tak zwane Dodatki Greckie o wielką modlitwę pokutną – Pieśń Azariasza. Wyzwoleni z „piekła mocy” młodzi, żydowscy wysiedleńcy, wznoszą do Boga głos wdzięczności za ocalone życie i dostrzegają w Nim przyczynę swego i świata istnienia, jako dzieła Miłości. Takiego Boga uwielbiają z całym stworzonym światem.

Jak często udaje się nam modlić modlitwą uwielbienia? Chyba jest to najrzadsza i najtrudniejsza modlitwa przeciętnego, wierzącego człowieka. Najprostszą i najczęstszą jest bowiem modlitwa prośby. Nie brakuje też skruszonych w sercu, co często powtarzają: „Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu”. I także to, co sobie tak cenimy, a czego nie spotykamy na co dzień – słowo „dziękuję” – przekłada się też na modlitwę dziękczynienia.

Dlaczego tak trudno przychodzi nam modlitwa uwielbienia? Ponieważ najczęściej koncentrujemy się na sobie, na swoich emocjach i potrzebach. Bóg natomiast czeka w „przedpokoju” naszych ważniejszych spraw i nastrojów. Zdolność do modlitwy uwielbienia jest miarą naszego serca i zaufania, które mamy dla Boga.

 

Ewangelia: Łk 21, 5-11

Godne zastanowienia jest to połączenie dwóch okoliczności: legnięcie świątyni w gruzach i pogrążenie się wielu wierzących ludzi w błędach. Zburzenie świątyni, to nie tyle kara za nierozpoznanie Mesjasza, ale przede wszystkim skutek obrania fałszywej drogi przez błądzących przywódców duchowych i politycznych Izraela, na której to drodze świątynia w ich rozumieniu nie miała już sensu istnienia w planach Bożych. Bóg posłał swego Syna, aby założył na ziemi Królestwo Boże, sprowadził do niego zagubioną ludzkość i dał początek nowej ziemi i nowego nieba. Odrzucenie Chrystusa przesunęło w czasie realizację tych planów.

W ponadczasowej interpretacji tego fragmentu ewangelii, możemy dostrzec duchowe i fizyczne skutki sprzeniewierzania się Bogu. W przestrzeni duchowej wszelkie grzechy czy odstępstwa od Bożego nauczania mogą prowadzić do utraty wiary, do zniszczenia naszej duchowej świątyni. Jakże to ważne. Święty Paweł mówił Koryntianom: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i, że Duch Boży mieszka w Was? (1Kor 3,16-17)” Zauważmy, Apostoł Narodów nie powiedział – świątyniami. Wskazuje to na jedność ludu Bożego z Chrystusem, Głową Kościoła. A ponieważ grzech osobisty staje się grzechem społecznym, to prowadzi on do kruszenia murów Kościoła.

Skutki fizyczne dostrzec można gołym okiem. To historyczne fakty. To już nie tylko zburzenie Jerozolimy, ale też na przykład ludobójstwo kleru, grabież i burzenie kościołów podczas rewolucji francuskiej czy bolszewickiej. Dewaluacja czci imienia Bożego, opisywana w świadectwach biblijnych, doprowadzała do tego, że „chwała Pańska” odchodziła ze świętych miejsc kultu i miejsca te stawały się żerem łupieżców. Czy było tak tylko w Starym Testamencie? Niech nas nie uśpi w czuwaniu i modlitwie, że „u nas” nie jest jeszcze tak źle, że to tylko w Niemczech czy we Francji. Jak wiemy, idee czy epidemie nie znają granic. Wojny, katastrofy, klęski żywiołowe były i będą, ale „jeszcze nie zaraz będzie koniec”. To nie one spowodują koniec świata. A więc co? W planie Bożym jest przywrócić człowieka i całe stworzenie do punktu wyjścia – Raju.

Historia zbawienia wskazuje na stopniowe poznawanie Boga. Bóg pokazuje siebie człowiekowi w kolejnych odsłonach. Już wiemy, że jest Trójca Święta. Poznaliśmy Baranka Bożego, Najświętsze Serce Jezusa, Boże Miłosierdzie. Dowiedzieliśmy się o Niepokalanym Poczęciu i Wniebowzięciu Matki Bożej. Czego jeszcze Bóg nie objawił nam o sobie? Co jeszcze pozostaje zakryte przed nami? Codziennie modlimy się słowami Modlitwy Pańskiej: „przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja”. O królestwie Bożym Jezus nauczał w licznych przypowieściach. Wola Ojca była Jego pokarmem. „Koniec” będzie wtedy, gdy się wypełni wola Boża. Ale co tak naprawdę o Niej wiemy? Czy stanie się to, gdy Bóg znajdzie „dziesięciu sprawiedliwych”, którzy jak Maryja zamienią swoją wolę na Boskie Fiat, co może okazać się nowym przełomem i szansą dla ludzkości na łagodniejszą Paruzję?

 

[dzien 3]

Środa, 27.11.2019 r.

 

Pierwsze czytanie: Dn 5, 1-6.13-14.16-17.23-28

Czytane dzisiaj fragmenty z Księgi proroka Daniela powinny być nauczane w podręcznikach dla przywódców państwowych, a nawet dla wszystkich sprawujących jakąkolwiek władzę, ale także podręcznikach pisanych przez Bożych mędrców. Prorok Daniel poucza bowiem, że trzeba znać nie tylko historię i pragmatykę rządzenia, ale przede wszystkim Boga samego. To Bóg jest Panem historii. To z Jego przyzwolenia jedni ludzie są wynoszeni do odpowiedzialności za innych, a drudzy – do posłuszeństwa swoim przełożonym. Stąd arogancja i abnegacja wywyższonych prowadzi zwykle nie tylko do ich upadku, ale także wyrządza szkodę podwładnym. Poczucie wyższości rodzi pychę, a ta prowadzi do lęku o swoją pozycję, do nienawiści swoich przeciwników, a nawet do zadawania im śmierci cywilnej lub fizycznej. Upadek moralny działa jak lawina. Zaczyna się od pozycji rodzinnych, społecznych aż doprowadza do świętokradztwa, bowiem w tej walce o władzę i przywileje taki człowiek zdolny jest nawet do przymierza z diabłem. Nieistotne będą dla niego tradycje ojców, nauczanie Kościoła, wyższe wartości. Często zniszczą go sami jego kamraci, konkurenci do zajęcia jego miejsca, bo nie widzą już dla siebie zysku z jego obecności.

 

Psalm responsoryjny: Dn 3,62a.63a.64a.65a.66a.67

Słuchając tej pieśni, aż się prosi, aby włączyć się w tę modlitwę uwielbienia Boga wraz z całym wszechświatem. Gdy przyglądamy się najwybitniejszym dziełom sztuki, gdy je studiujemy, zauważamy ile wiedzy, wysiłku i serca musiał włożyć artysta w swoją pracę. Jak pragnął przemówić przez nią precyzją detali, mocą symbolu czy koloru, aby wywołać głębokie poruszenie estetyczne, aby przemienić dusze odbiorcy swego dzieła. O ileż nieskończenie więcej możemy doświadczyć, gdy spojrzymy na wszechświat i jego Stwórcę. Już starożytni umieli dostrzec i wyciągnąć odpowiednie wnioski: świat musi mieć swego Kreatora. Na tym przekonaniu święty Tomasz z Akwinu zbudował słynne dowodzenie istnienia Boga. Odkrywszy piękno stworzenia, możemy odkryć piękno Stworzyciela. Możemy za Norwidem zapytać siebie: „ Cóż wiem o pięknem?”, by odpowiedzieć: „Kształtem jest Miłości” i jeszcze: „Bo piękno na to jest, by zachwycało. Do pracy – praca, by się zmartwychwstawało”.

Tak mało znamy Chrystusa, tak mało Go kochamy i nie dość Go naśladujemy. Z modlitwy uwielbienia płynie niezwykła moc. Najwięksi święci, w najtrudniejszych momentach życia zawierzali się tylko Bogu i wielbili Go. O nic już nie prosili. Niech nasza codzienna modlitwa uwielbienia ożywia Bożego ducha w nas. Gdy nas kiedyś będą prześladowali, niech nam Bóg sam wystarczy.

 

Ewangelia: Łk 21, 12-19

Odwieczne Słowo Boże przemawia do nas zawsze i wszędzie. W ponadczasowej zapowiedzi dzisiejszej ewangelii Jezus uświadamia nam, Jego wyznawcom i uczniom, a poprzez chrzest swoim braciom i siostrom, że przed Jego powtórnym przyjściem czekają nas prześladowania. Chrystus odczuł to na sobie po raz pierwszy zaraz po narodzeniu, a potem w swej trzyletniej misji zbawczej, uwieńczonej śmiercią na krzyżu. Dlaczego nas ma to spotkać, czy może nawet już spotyka? Wiemy o tym z nauczania Jezusa z Nazaretu, że uczeń nie przewyższa Mistrza, i że złoto w ogniu się próbuje.  To „próbowanie” występowało i występuje w całej historii chrześcijaństwa, a szczególnie – katolicyzmu. Nikt i nic nie jest tak zawzięcie atakowane jak Kościół Katolicki, jeden, powszechny, apostolski i maryjny. Każdy grzech jego członków jest izolowany od podobnych mu w innych środowiskach i wyolbrzymiany. Im bardziej zbliżamy się do eschatologicznego końca czasów, tym bardziej nasila się diabelska walka o dusze, aby na złość Bogu wydrzeć je Niebu, dla którego zostały stworzone. Ta szatańska taktyka zwalczania Niewiasty, używania fałszywych proroków, perfidnej intelektualnie reinterpretacji nauczania Bożego, wzbudzania histerii chrystofobicznej, jest rozpoznawalna także w naszych czasach. Od czego zaczynają się prześladowania? Tradycyjnie, od pretekstów religijnych, etnicznych czy politycznych. Ostatnimi czasy, głównie w krajach demokratycznych, najczęściej pod pozorem obrony godności człowieka. Wprowadza się wtedy nowe regulacje prawne, określane mianem poprawności politycznej. Zamyka ona zbyt często usta demokratycznemu dialogowi. Nie tylko ogranicza badania naukowe, ale też ośmiela się cenzurować, a nawet usuwać z dyskursu publicznego Katechizm czy wybrane teksty biblijne na przykład o rozwiązłości seksualnej. Dzieje się to szczególnie tam, gdzie zanika Kościół, a wraz z nim rozumienie Dekalogu. Jeśli tak dalej pójdzie, doprowadzi to do legalizacji takich praw, które mogą rozsadzić Kościół od środka, utworzyć światową religię, przywrócić katakumby, a w imieniu państwa i „świątyni” pozbawić ludzi już nie tylko wolności sumienia, ale i życia. Jakże to bolesne, że tak wiele z tego dzieje się i w naszym kraju. Zło, które bało się wychylić głowę w katolickim kraju, wypęzło na ulice, do mediów, szkół, a nawet dymem spowija Kościół. Tak jak Chrystusa, swoi Go nie przyjęli. W tym kontekście nasza osobista wiara zawsze będzie konfrontowana z rzeczywistością, a nasze wielbienie Boga samymi wargami, będzie obnażane przez otoczenie i nasze sumienie. Czas próby i całkowite zjednoczenie się z wolą Bożą, to dwa tematy, którym warto poświęcić czas na rozmyślanie i rachunek sumienia. Musimy pamiętać, że mogą nam zabrać ciało, ale duszy nie zabiorą.

 

[dzien 4]

Czwartek, 28.11.2019 r.

 

Pierwsze czytanie: Dn 6, 12-28

Możemy zauważyć, że współczesnemu światu, tak jak i Danielowemu, nie podobają się ludzie modlitwy, trwający wiernie przy Bogu, wypełniający Boże przykazania. Stają się oni wyrzutem sumienia, celem zniszczenia, ośmieszenia dla tych, którzy Boga nie znają lub nie chcą znać. Logicznym, więc staje się pytanie o istotę Bożej Sprawiedliwości i Bożego Miłosierdzia. Bóg nie może przeczyć samemu sobie i zmieniać swoich odwiecznych praw. Na straży ich przestrzegania stoi Boża Sprawiedliwość. Każdy grzech powoduje winę i karę, zaciąga dług sprawiedliwości. Nie polega ona jednak na drastycznym egzekwowaniu litery prawa.  I tu wchodzi na scenę Boże Miłosierdzie. Bez niego wszyscy byśmy zginęli. Nie jest ono też pobłażliwością czy lekceważeniem popełnionego zła. Bóg przenika serce człowieka i w swej cierpliwości daje mu czas do nawrócenia i żalu za grzechy. Jednak nigdy nie wiemy jak długi.

Metaforycznie mówiąc, Zbawiciel w swoim Miłosierdziu poprzez dzieło Odkupienia, otworzył człowiekowi osobiste konto, dar zbawienia w „banku niebieskim”. Człowiek może na nie odkładać sam lub, częściowo, inni za niego. To mogą być nasze dzieła miłosierdzia lub modlitwa wstawiennicza innych. Jeśli zrujnujemy swój „majątek” przez grzeszne życie i gdy zabraknie „wdowiego grosza” do zbilansowania naszego konta, do głosu dochodzi już sama Sprawiedliwość. A wtedy może nas nawiedzić „wierzyciel”.

 

Psalm responsoryjny: Dn 3, 68a.69a.70a.71a.72a.73a.74

Kontynuując medytacje nad Pieśnią Trzech Młodzieńców, wczytując się w cały akapit, a nie tylko wyodrębnione wersy, zwróćmy uwagę na powtarzającą się aklamację: „Błogosławiony jesteś Panie” i „Błogosławcie Pana” – po każdym wezwaniu różnych części natury do błogosławienia Pana. Ten rytm błogosławieństw jest jak oddech, jak bicie serca. Ta melodyczna konstrukcja literacka porywa słuchacza, najpierw do poznawania Boga jako Stworzyciela, a następnie do wielbienia Go jako Pana wszechświata. Te słowa nie tylko zachęcają do modlitwy uwielbienia, ale też i pośrednio, upominają nas, gdy jej nie wznosimy. Mądrość i pobożność minionych pokoleń odkryła i ugruntowała te praktyki religijne. Może, więc warto i nam zaczynać każdy dzień słowami pieśni Franciszka Karpińskiego: „Kiedy ranne wstają zorze”. Jest to genialna synteza teologii i duchowości dzieła stworzenia wyrażonej właśnie w tym fragmencie Księgi Daniela.

 

Ewangelia: Łk 21, 20-28

W dzisiejszej ewangelii Chrystus daje nam poznać na przykładzie Jerozolimy, co może spotkać ludzkość, jeśli się nie opamięta i nie nawróci. „Czas pomsty, aby wypełniło się wszystko, co jest napisane”, jest głosem Sprawiedliwości Bożej. Kluczem do zrozumienia tych właśnie słów Jezusa jest poznanie znaczenia Sprawiedliwości i Miłosierdzia Bożego. Ten motyw obecny jest także w Pierwszym czytaniu. Z obu czytań jasno wynika, że fałszywymi nauczycielami są ci, którzy z Boga Ojca robią dobrodusznego i pobłażliwego starca lekceważącego dokonujące się zło. Za każdym razem, gdy człowiek popełnia grzech, zaciąga dług sprawiedliwości. Gdy się jednak opamięta, żałuje, poprawia, korzysta wtedy z niezgłębionego Miłosierdzia Bożego, którego cechą jest też Boża cierpliwość. „Błogosławieni miłosierni”, czy „żertwy” stające między Bogiem a człowiekiem, ofiarowując swe cierpienia i modlitwy za grzeszników, liczą się wtedy na wagę złota. Pojęcie grzechu przeciwko Duchowi Świętemu, na przykład: grzeszyć zuchwale w nadziei miłosierdzia Bożego czy poczucia bezkarności, staje się ważną wrażliwością naszych sumień, rzutującą na naszą wieczność.

Jest to także jeden z trudniejszych fragmentów ewangelii. Czemu Bóg chce zniszczyć świat? Pytanie, czy chce zniszczyć, czy może odtworzyć? Czy musi się to „wszystko” wydarzyć?

Z objawień Matki Bożej wiemy, że nawrócenie się ludzkości może jeszcze zmniejszyć te straszne kary. W perspektywie zbawczej, kary są proporcjonalne do skali zatracania się człowieka. Możemy zauważyć jak człowiek im bardziej, poprzez duchową jakość, a raczej bylejakość swego życia, oddala się od Domu Ojca, tym bardziej Bóg może używać coraz mocniejszych środków, aby wstrząsnąć sumieniem swego marnotrawnego dziecka. Gdy ludzkość na masową już skalę oddala się od Boga, Stworzyciel wszechświata, co wydaje się być logiczną konsekwencją, może też wstrząsać i światem. Stąd wszelkie „dziwne” zjawiska atmosferyczne, geotoniczne, spadanie gwiazd.

Święta Hildegarda z Bingen, Doktor Kościoła, w swoich wizjach widziała jak człowiek i kosmos powiązani są duchowo-fizycznymi zależnościami. Według niej, osłabienie powiązań duchowych uruchamia mechanizmy fizyczne.  Niektórym wydaje się, że Bóg porzucił świat, a jest dokładnie odwrotnie. Bóg jest ciągle obecny. Jego „niech się stanie” ciągle się staje. Duch, który ożywia i podtrzymuje istnienie tego arcydzieła miłości, może też i tą miłością „wstrząsnąć”. System odcinający się od dopływu energii z zewnątrz, degeneruje się, przemienia się w chaos. Znamy to pod pojęciami entropii i praw termodynamiki. Tak też i ludzkość, odcinająca się od Łaski, ulega samozniszczeniu. Ciekawe, że znalezienie dziesięciu sprawiedliwych, a może i mniej, w targu Abrahama z Bogiem, mogło uratować Sodomę, przeważyć zło płynące od tysięcy grzeszników, osłabić truciznę grzechu. Duchowa praca tych dziesięciu polegać mogła na udrażnianiu kanałów, którymi Bóg wtłaczał swą Boską Energię – Łaskę w tę krainę.

Wydaje się, że obecny świat nie może trwać, gdy grzech zatruwa życiodajne arterie, którymi tchnie Duch Święty. Jakie przyszłe znaki mogą nas ostrzec, abyśmy „uciekali z Jerozolimy”? Utworzenie religii światowej, wyłączenie Przeistoczenia z Eucharystii, zniesienie Eucharystii jako ofiary Chrystusa dla zbawienia świata, apostazja hierarchii kościelnej, odwrócenie znaczenia uznanych dogmatów wiary, powszechny pokój na świecie za sprawą jednego człowieka czy systemu władzy. Ale dokąd uciekać? Pod płaszcz Maryi i do Serca Jezusowego.

 

[dzien 5]

Piatek, 29.11.2019 r.

 

Pierwsze czytanie: Dn 7, 2-14

Starożytne królestwa przedstawione już wcześniej w formie obelisku, w tym fragmencie Księgi Daniela powracają znowu, ale już pod postaciami bestii, jako symbolu zła wszechczasów. Wyjście bestii z morza wskazuje na ich pierwotne pochodzenie z przed-stworzeniowego chaosu.  Z czytanego tekstu wybija się akt uzurpacji władzy nad człowiekiem, z pominięciem Boga, przez władców tej epoki: Babilonu, Medów i Persów, Syrii i szczególnie – Antiocha IV Epiphanesa. Jak wiemy, imperia te, podobnie jak późniejsze cesarstwo rzymskie – czwarta bestia, rozpadły się. Prorok Daniel zapowiada przyjście Mesjasza-Syna Człowieczego „na obłokach nieba”, w przeciwieństwie do wyjścia z morza, zwycięstwo dobra nad złem w formie sądu nad światem, oraz ustanowienie wiecznego i niezwyciężonego Królestwa Bożego.

My sami możemy potwierdzić prawdziwość tego proroctwa. Zapowiadany Syn Człowieczy już się narodził i odkupił nas ze szpon bestii. Wiemy, że czas istnienia wrogów Boga jest określony, choć jeszcze do końca nie objawiony. Dociera też do nas ponadczasowa mądrość dzisiejszego czytania: nie warto i nie ma sensu stawać po stronie ludzi czy idei sprzeciwiających się Bogu. Oni zawsze ostatecznie przegrywają. Dlaczego to królestwo jeszcze nie przyszło mimo zwycięstwa Chrystusa na krzyżu? Człowiek ciagle pełni swoją a nie Bożą wolę.

 

Psalm responsoryjny: Dn 3, 75a.76a.77a.78a.79a.80a.81

Dzień dzisiejszy kończy już kilkudniowy cykl spotkań z hymnem chwały, śpiewanym jakby przez chóry kosmiczne. Gdy człowiek w Bożym natchnieniu, tak jak autor tej pieśni, wspina się na wyżyny modlitwy uwielbienia, dzieją się cuda poznania. Odkryć, bowiem możemy niezwykłe podobieństwo i niejako uzupełnienie tego hymnu do Księgi Rodzaju, do rozdziałów o stworzeniu świata. Zauważyć możemy w kompozycji tej pieśni, jak na scenę żywego teatru wszechświata wprowadzane są kolejno jego postacie-bohaterowie, od słońca i planet, przez góry i morza, po rośliny i zwierzęta i w dramatycznej kulminacji – człowiek – sens istnienia ziemi i wszystkiego, co ją otacza. Chrystus nie byłby Królem królów, gdyby nie było ludzi. Tak jak ukoronowaniem stworzonej ziemi stał się człowiek, tak ukoronowaniem Królestwa Bożego jest Chrystus.

Niech praktyka modlitwy uwielbienia przemienia nasze życie. Zapamiętajmy tę prawdę, że moc Boża niechybnie przychodzi z pomocą, gdy wyczerpawszy dane nam od Boga naturalne możliwości ratunku, zawierzamy bezgranicznie swe życie Bogu, czyli jednoczymy się z Jego wolą i zanurzamy się tylko w modlitwie uwielbienia. Cokolwiek się stanie, pochodzi z ręki Pana. Odwraca się rzeczywistość. Jak ktoś powiedział: „nie mówię Bogu jak wielkie są moje problemy, ale mówię moim problemom jak wielkiego mam Boga”.

 

Ewangelia: Łk 21, 29-33

Czy tym drzewem figowym, a właściwie jego pąkami, liśćmi, kwiatostanem nie mogą być nasze sumienia, nauki płynące ze słuchania Słowa Bożego, nasze spotkania z Sakramentami, albo „małe cuda” dziejące się w nas i wokół nas? Jeśli nie posiadamy oczu, aby z rodzącej się do życia przyrody, wnioskować o zmianie pory roku, to nazywają nas głupcami. Jak zatem nazwać tych, którzy nie dostrzegają znaków od Boga? Czy tylko niewierzącymi? Poucza Psalm 53: „Mówi głupi w swoim sercu: „Nie ma Boga”. Zajrzyjmy, zatem do tego psalmu. Jakie są te słowa, co nie przeminą? To Ewangelia. Ale też stwierdzenie świętego Pawła, że bez Zmartwychwstania próżna byłaby nasza wiara. Chyba także jednymi z najważniejszych, uniwersalnych słów są: wiara, nadzieja i miłość. Bez nich ludzkość by nie przeżyła. Idąc dalej tym tropem myślowym, co jest najważniejsze w tych trzech jak Trójca Święta słowach?  To próba. Bez niej żadne z tych słów nie ma sensu, albo jest nieprawdziwe. Jak widzimy z kart Pisma Świętego, Bóg poddawał próbom wszystkich, począwszy od Lucyfera, Adama i partnerów Przymierzy. Poddał jej nawet Chrystusa, Boga i Człowieka, którą to scenę opisuje kuszenie Pana Jezusa na pustyni.

Bóg patrzy w serce. Człowiek nigdy nie będzie znał siebie, jeśli nie stanie przed życiowymi egzaminami. Jeśli mamy spędzić wieczność z Bogiem, to albo tego chcemy za wszelką cenę, nawet za cenę życia, albo wydaje się nam, że przemkniemy się tam jak ten pseudo-bohater bez szaty godowej. Bóg jest z nami i w nas. Stąd, gdy ludzie zapominają o swoim pochodzeniu i przeznaczeniu, Stworzyciel nie będzie patrzył obojętnie, co dzieje się z Jego dziełem. Nie dziwmy się, więc, że taka ziemia i takie niebo mogą przeminąć, aby odrodziło się pierwotne dzieło stworzenia. Przecież nowego wina nie wlewa się w stare bukłaki.

 

[dzien 6]

Sobota, 30.11.2019 r. – Święto św. Andrzeja, apostoła

 

Pierwsze czytanie: Rz 10, 9-18

List do Rzymian, których święty Paweł jeszcze nigdy nie odwiedził, w zamyśle swoim miał być pomostem do planowanej przez niego podróży do Hiszpanii. Apostoł Narodów, jeszcze bliżej nieznany wspólnotom judeo-chrześcijańskim i nawróconym z pogaństwa w Rzymie, chce się przedstawić i wyjaśnić, na czym polega zbawcze pośrednictwo Jezusa Chrystusa. Wyjaśnia, że potrzeba w sumie tak niewiele, przyjąć sercem wiarę w Chrystusa i głosić ją swoim życiem całemu światu. Sercem przyjęta wiara nie zawiedzie, doprowadzi do pewnego zbawienia, zburzy różnice między Żydem a Grekiem, czyli doprowadzi do zjednania narodów. Porusza temat zbawienia Żydów i Reszty Izraela.

Treść Listów Pawłowych, a szczególnie Listu do Rzymian, była od chwili ich powstania przestrzenią sporów, nie tylko teologicznych, najpierw z judaizmem, potem z protestantyzmem, a obecnie choćby ze zwolennikami genderyzmu. Gdy nałożymy na te historie dysput i ataków ideologicznych współczesne ekumeniczne starania łagodzenia sprzeczności przez częstą rezygnację z dążenia do prawdy na rzecz kompromisowych rozwiązań, zrozumiemy jak trudno jest nam dziś interpretować nauczanie świętego Pawła. Niech choć te przesłania, zaczerpnięte ze skarbca Nowego Przymierza, że nie ma zbawienia bez Chrystusa i że wiara jest martwa bez uczynków, będą naszymi pochodniami oświecającymi naszą drogę w gęstniejącym mroku zaciemniania prawdy biblijnej.

 

Psalm  responsoryjny: Ps 19, 2-3.4-5ab

Jakże spójne w treści są teksty psalmiczne tego tygodnia. Uwielbienie Boga w jedności ze stworzonym światem. Koniec roku liturgicznego. Tyle form modlitwy popłynęło w ciągu tego roku. Były czytane psalmy wielbiące Boga, psalmy dziękczynne, błagalne i przebłagalne. Ale jednak na koniec powrócił jednoznaczny akcent: hymn na cześć Boga Stwórcy i Objawionego Słowa. To jakby nasze ostatnie słowo. Wszystko, co jeszcze możemy uczynić.

Gdy patrzymy oczyma wiary na otaczającą nas rzeczywistość, widzimy dwa przenikające się światy: świat natury i świat objawienia Bożego – żywe Słowo, Pismo święte. Pierwszy ukazuje chwałę i wielkość naszego Boga. Drugi, będący logiczną konsekwencją pierwszego, głosi konieczność życia według objawienia Bożego. W słowach tych możemy także dopatrzeć się imperatywu przekazywania z dnia na dzień, z pokolenia na pokolenie Tradycji równoprawnej Pismu w przekazywaniu nauczania Kościoła.

Wejdźmy w nowy rok liturgiczny z mocnym postanowieniem jeszcze ściślejszego przylgnięcia do Boga w modlitwie uwielbienia i trwania w wierze.

 

Ewangelia: Mt 4,18-22

Święty Andrzej, tak jak i inni apostołowie, odpowiedział natychmiast na głos Jezusa. Rozpoznał w Nim Mesjasza i zaufał Mu bezgranicznie. Czy nie dlatego, że wcześniej był uczniem świętego Jana Chrzciciela?

Jakże przykro jest odkryć w sobie brak radykalizmu w pójściu za Chrystusem. Tłumaczymy się, że to nie nasze powołanie, bądź, że się do tego nie nadajemy. Nasze wzrastanie w wierze i miłości jest często zbyt niezauważalne. A przecież wszyscy jesteśmy powołani do świętości. Świadczą o tym choćby przypadki kanonizacji osób świeckich.

Na początku padło słowo „powołanie”. Dla wielu ludzi to słowo tabu. Wychodzi na jaw determinacja życia swoją a nie Bożą wolą, brak gotowości do poświęcenia się innym, zmysłowość czy niewyobrażalność celibatu. Po zapytaniu czy ktoś już odkrył swoje powołanie, możemy natychmiast poznać, z kim mamy do czynienia. Widzimy, czy to jest ktoś, kto już zrozumiał ważność poszukiwania odpowiedzi na to pytanie, aby podejmować życiowe decyzje, czy też ktoś, kto dalej nie wie, kim naprawdę jest. Uwidocznia się też rola rodziców, którzy może nie potrafili swoim przykładem nauczyć dzieci rozeznawania dróg życiowych. Nie mniej ważna jest też nasza relacja z Bogiem, która nam powie, co mamy robić. Bo przecież nie chodzi tu tylko o przysłowiowe powołanie do kapłaństwa czy stanu konsekrowanego. Jakże często młodzież nie potrafi nawet wybrać swojego kierunku kształcenia czy zawodu, albo wybiera je dla ułudy pieniędzy czy mirażu kariery i potem męczy siebie i innych frustracją życiową.  Wiemy dobrze, jak wiele funkcji czy zawodów nosi właśnie charakter powołania: matka, ojciec, lekarz, nauczyciel… Wynika stąd, że aby odkryć w sobie „Bożą iskrę” do czegokolwiek dobrego, trzeba wcześniej poznać Chrystusa, zaufać Mu, pokochać Go, obserwować jak wola Boża działa we mnie, rozmawiać z Jezusem, Maryją, św. Józefem, należeć do wspólnoty. Bóg nie wymusza na nas wyborów. Mówi: wybierz, co chcesz (dobrego, nie złego), a Ja nie przestanę cię kochać i będę ci błogosławił. Czasami tylko włącza takie „duchowe elektromagnesy”, którymi z niezwykłą siłą przyciąga do siebie. Tak jak Andrzeja i Piotra.

[dzien end]