Komentarze do czytań – XXXIV Tydzień Zwykły | od 21 do 27 listopada 2021 r. – prof. dr hab. Eugeniusz Sakowicz

 

Niedziela, 21.11.2021 r. – Uroczystość Jezusa Chrystusa Króla Wszechświata

Pierwsze czytanie: Dz 7, 13-14

„Wyjęta” z Dziejów Apostolskich perykopa sytuuje się w obszerniejszej opowieści o początkach działalności misyjnej Kościoła. Fundamentem Kościoła jest męczeństwo jego apostołów, misjonarzy, ewangelizatorów. Bez krwi św. Szczepana – pierwszego męczennika w dziejach Eklezji – nie byłaby głoszona Ewangelia ani zakładany Kościół, jego stacje misyjne, gminy, parafie, diecezje. Jego krew stała się posiewem chrześcijan!

W czasie przesłuchania przed Sanhedrynem Szczepan w wielkim skrócie – idąc drogą chronologii, od Abrahama do Mojżesza – przedstawił relacje między człowiekiem a Bogiem. Na tej drodze miejsce szczególne zajmuje Józef. „Patriarchowie sprzedali (swojego brata) Józefa do Egiptu przez zazdrość, ale Bóg był z nim” (Dz 7, 10). Zazdrość zawsze była, jest i będzie wyjątkowo absurdalną postawą. Rodzi ona siły niszczące tego, który jej się daje spętać. Zazdrość nic a nic nie uczyni temu, któremu się zazdrości. Chyba, że pójdą za nią czyny nienawiści, bowiem jest ona w gruncie rzeczy jedną z jej symptomów, ale też i „ucieleśnień”. Kiedy z osobą prześladowaną przez zazdrość jest Bóg, jest ona mocna Jego potęgą.

Józef – Mąż Boży wolnym był od zemsty za to, że potraktowany został przez braci jako „żywy towar”, jako rzecz, którą można kupczyć. Ukazał on swoją twarz braciom – handlarzom, nie tyle żądnym zysku, ile chcącym się uwolnić od brata otoczonego wielką miłością ojca. Potraktowali go jak niewolnika, stając się… niewolnikami zawiści. Co więcej, Józef, pamiętający o domu ojcowskim, wyzwolił swojego ojca Jakuba i całą rodzinę, również zawistnych braci, z niebezpieczeństwa śmierci głodowej. Ukazał swoją wspaniałomyślność i wolność od rewanżu. To postawa prawdziwie królewska, w której mający władzę respektuje godność swoją i równocześnie godność innych ludzi.

Psalm responsoryjny: Ps 93, 1.2 i 5

Słowa pierwszego wiersza psalmu, będącego „Wołaniem o sprawiedliwość”: „Boże, mścicielu, Panie”, wzbudzić mogą zdziwienie. Jak to możliwe, by Bóg się mścił? Zemsta, mściwość to przecież reakcja kogoś bardzo skrzywdzonego, który nie potrafi przebaczyć. Nie ma ona w sobie nic z wspólnego z zaufaniem Bogu, który wyzwala skrzywdzonych z największych krzywd i bólu. Określenie „mściciel” wzięte z ludzkiego języka, wskazuje na przymiot sprawiedliwości Boga. Nie pozwoli On na chełpliwość, satysfakcję czy nawet dumę tych, którzy krzywdzą niewinnych. Ludzie niezbożni, nawet jeśli uważają siebie za zwycięzców, są już przegranymi.

Bóg sądzi ziemię swoim sprawiedliwym „wejrzeniem”. Przenika ludzkie serca. Widzi ból konkretnego człowieka, którego nie zawsze potrafią zauważyć inni, również najbliżsi. Ten, który kieruje się pychą, ma drugiego za nic. Odnosi się doń nie tylko z lekceważeniem, ale i z pogardą. Czyni z siebie „króla”. Sam intronizuje siebie, by innymi pomiatać. Ta wyrozumiałość zostanie prędzej czy później i tak przez Boga ukarana. Ten, który kieruje się pychą, nieświadomie zbiera na siebie odpłatę. Bóg nie pozwoli, by stworzenie deptało stworzenie, by jedni dręczyli drugich, tym bardziej kiedy to są bracia. Psalm, będący „wołaniem” o sprawiedliwość, uczy sprawiedliwości, a więc oddawania Bogu tego, co Jemu jest należne – miłości wobec Niego i co należne jest drugiemu – miłości bliźniego, również nieprzyjaciela.

Drugie czytanie: Ap 1, 5-8

Św. Jan Apostoł w Apokalipsie, dziele rysującym wizje czasów ostatecznych, a więc „końca świata”, zamieszcza fragment zatytułowany „Listy do siedmiu Kościołów, które są w Azji”. W adresie tych „Listów”, stanowiącym ważną, bo początkową ich część wskazuje na Jezusa Chrystusa, który będąc Bogiem, jest wieczny. Podaje też tytuły chrystologiczne, nieczęsto analizowane przez współczesną chrystologię, stanowiącą dział teologii dogmatycznej, ale też dział teologii fundamentalnej. Jedna i druga teologia uwiarygodnia fakt boskości Jezusa Chrystusa: Świadek Wierny, Pierworodny umarłych, Władca królów ziemi. Z tytułów tych „emanuje” nadzieja człowieka, którego mocą jest wierność Jezusa. Skoro On jest Pierworodnym umarłych, to kolejnymi po Nim następującymi są inni ludzie, nie idący w niepamięć, ale stanowiący jedną istniejącą – żywą rodzinę. On panuje nad wszelkimi władcami. Królestwo króla bezwzględnego, niesprawiedliwego, bezdusznego, okrutnego, nawet jeśli trwa latami, jest przemijające. Zło niesprawiedliwego władcy pokonane zostanie przez króla, który miłuje każdego człowieka. Władca ten bowiem jest uwolniony od zła mocą krwi przelanej na krzyżu przez Jezusa Chrystusa.

Jezus Chrystus uczynił ludzi „kapłanami”, którzy ze swojego życia będą Bogu w każdej chwili składać ofiarę z samych siebie. To najwyższa ofiara!

Ci, którzy w konkretnej chwili dziejów ukrzyżowali Pana Jezusa i którzy Go wciąż krzyżują – w ciągu historii swojego życia i historii świata – zrozumieją swój czyn w chwili Paruzji Mesjasza. Wówczas obudzą się ich sumienia, a ich wyrzuty spowodują nawrócenie. Dowodem tegoż nawrócenia będzie płacz wszystkich „pokoleń ziemi”. Bóg – Alfa i Omega jest praprzyczyną i celem ostatecznym wszechrzeczy. Tylko Bóg, „Który jest, który był i który przychodzi”, jest prawdziwym, wiecznym królem. Jego królestwo, wciąż przez dzieje ludzkości przychodzące, nie ma końca.

Ewangelia: J 18, 33b-37

Św. Jan Ewangelista opisuje drogę Jezusa z Ogrójca na Golgotę. „Stacją” na tejże drodze było przesłuchanie Pana Jezusa. W perykopie tej Jezus ukazany jest jak pokorny Sługa, „poddany” woli człowieka. Pojmany i uwięziony nie ujawnił przez to swojej słabości, niemocy, przegranej. Wręcz przeciwnie! W okolicznościach tych ukazała się wielka moc Jezusa, który jako Bóg mógł unicestwić swoich wrogów, a przecież tego nie uczynił. To znak wielkości „Króla żydowskiego”. Prawdziwie wielkim władcą jest ten, kto posiadając skuteczne narzędzia kary, nie użyje ich natychmiast.

Jezus wydany został przez pobratymców – swój naród i arcykapłanów religii biblijnego Izraela, w kontekście której wzrastał jako dziecko i młodzieniec, respektując tradycję. Sytuacja ta wskazuje na wyjątkowy dramatyzm okoliczności i wydarzenia. Winą Jezusa było głoszenie przezeń Królestwa. Wizja tegoż Królestwa nie pasowała, nie przystawała do jakiegokolwiek ziemskiego królestwa. Królewskość Jezusa wyrażała się w świadczeniu prawdy, jej proklamacji, obrony za cenę męki i śmierci. Każdy, idący przez dzieje śladami Jezusa, słuchając Jezusa, który sam jest Prawdą, służy prawdzie. Nie zawiedzie się w tej służbie nigdy, chociaż chwilami wydawać by się mogło, że fałsz, kłamstwo i obłuda są potężniejsze od prawdy. To tylko pozory.

Poniedziałek, 22.11.2021 r. – wspomnienie św. Cecylii, dziewicy i męczennicy

Pierwsze czytanie: Dn 1, 1-6. 8-20

W Księdze Daniela ukazane zostały zdarzenia z życia tego Męża Bożego, który przeszedł niejedną próbę wierności. Był – „jak złoto” – „w ogniu próbowany” i zwyciężył, dzięki ufności wobec Boga. W perykopie przedstawiona została historia Daniela, która wpisuje się w powstałą w języku hebrajskim część historyczno-dydaktyczną księgi. W dziele tym Bóg ukazany jest jako Pan historii. I nawet, jeśli jest ona dramatyczna, znaczona cierpieniem niewinnych ludzi, stygmatyzowana złem, to przecież ono nie ma wymiaru wiecznego. Każde zło trwa do czasu.

Królestwo Boże nie jest jakąś fikcyjną zapowiedzią, mającą doraźnie ukoić serca ludzi znękanych, tracących wiarę w moc dobra. Królestwo Boże na pewno nadejdzie. Wówczas nagrodę od Boga otrzymają wszyscy wierni, którzy nie zwątpili i nie ulegli mirażom zła. Na tle tych zasygnalizowanych myśli spojrzeć należy na opis pobytu Daniela na dworze króla babilońskiego i jednocześnie na jego wierność tradycji wiary w jedynego Boga. Zresztą już imię proroka wiele – a może i wszystko – mówi: „Moją mocą jest Bóg”, „Moim sędzią jest Bóg”.

Daniel wierność Bogu, wytrwałość i bezkompromisowość czerpał od mocnego, sprawiedliwego Boga. Doświadczenie sprofanowanej świątyni w Jerozolimie, grabież jej skarbca, uprowadzenie niektórych dostojników życia publicznego, zaprowadzenie nawet mających władzę do pałacu najeźdźcy, nowego władcy, mogło wpędzić w przygnębienie czy nawet rozpacz. Tak się nie stało. Uwięzieni nauczyli się wiele. Przede wszystkim nie zapomnieli, kim są. Nie wyrzekli się swojej tożsamości. Poznali zasady oraz reguły życia ustalone przez nowego władcę. Nie stali się wszakże ich niewolnikami. Niewolnicy króla najeźdźcy stali się jego służbą.

Sytuacja ta była wielką próbą wiary, przez którą miał przejść Daniel. Przede wszystkim nie zgodził się on na nieczystość rytualną. Nie przyjmował potraw królewskich, które – chociaż serwowane na stołach królewskiej świty – były nieczyste. Nie pił wina. Był wolnym w decyzji swojej, która skutkowała ciężką karą. Czy złamanie reguł dotyczących pokarmu jest dopuszczalne w sytuacji zagrożenia życia? Nie była to kwestia diety, lecz sprawa wierności regułom, których żadną miarą nie wolno łamać. Wiedział to Daniel. Ich zlekceważenie oznaczałoby zgodę na przyjmowanie każdego pokarmu – idei, światopoglądu, wizji życia. Zasiadanie zaś przy stołach nakrytych nieczystymi pokarmami byłoby wyrazem jedności z wrogami, ich niemal intymnej zażyłości i spoufalenia.

Daniel stal się wolnym od koniunkturalizmu, ale nade wszystko od wewnętrznego przymusu, przyzwalającego na kompromis. Był wolnym, bowiem otrzymał dar Boży – „znajomość i zrozumienie wszelkiego pisma i mądrości”. Dar ten otrzymał Daniel i jego towarzysze. Dzięki temu mógł zrozumieć oraz interpretować rożnego rodzaju „widzenia i sny”. Daniel, postępując drogą wierności Bogu, więcej widział, głębiej rozumiał. Był młodzieńcem czystym, tj. zintegrowanym wewnętrznie i dlatego mocnym. Panował nad sobą królewskim panowaniem.

Psalm responsoryjny: Dn 3, 52.53-54.55-56

Przepiękny i jednocześnie ponadczasowy hymn, który jest aktualnym w każdej epoce dziejów, wyśpiewany został przez trzech młodzieńców wyzwolonych ze śmierci w ognistym piecu. Ich winą była wierność Bogu. Nie zgodzili się oni oddać bałwochwalczego pokłonu obcemu królowi Nabuchodonozorowi. Nie uniżyli się przed nim. Nie zdradzili wiary w Boga i nie odwrócili się od tradycji przodków. Tym, który wyzwala z lęku i trwogi, z opresji, z niewyobrażalnego cierpienia, jest Bóg. Drogę do wyzwolenia wyznacza modlitwa.

Trzej młodzieńcy dotknięci prześladowaniem chwalili Boga, tj. wielbili Jego moc i potęgę. Nie złorzeczyli Jemu, co bywa pokusą w opresji. Błogosławili Boga. To piękne zdanie, mówiące o bliskiej relacji człowieka i Boga, który wszakże nie potrzebuje ludzkiego błogosławieństwa. Bóg nie jest królem tylko na wysokościach. Jego spojrzenie sięga otchłani, gdzie widzi niewinnie cierpiących. Postrzega ich ból, by ostatecznie z niego wyzwolić. Bóg, jako „wywyższony na wieki”, wyprowadzi człowieka, ufającego Jemu z najbardziej rozpalonego pieca egzystencjalnych doświadczeń.

Ewangelia: Łk 21, 1-4

Cóż ma wspólnego uboga wdowa z młodzieńcami wrzuconymi przez króla w piec ognisty i śpiewającymi z chwilą wyzwolenia przepiękny hymn na cześć Pana – Króla Wszechświata? Daniel i jego współtowarzysze niedoli gotowi byli na złożenie całopalnej ofiary ze swojego życia. Właściwie ofiarę tę złożyli. Piec okazał się „skarboną” świątynną, do której zostało „wrzucone” całe ich życie, przeszłość, teraźniejszość i przyszłość. Być może byli oni synami wdów, które po ich śmierci zostałyby już całkowicie osamotnione. Nie wchodźmy jednakże w literacką fikcję.

Wrzucenie ofiary do takiej czy innej skarbony ustawionej w takiej lub innej świątyni może być aktem li tylko zewnętrznym. Może być nie tyle wrzuceniem, ile odrzuceniem niepotrzebnego balastu, by poczuć się przez chwilę usatysfakcjonowanym. Może też być oddaniem tego, co nie jest potrzebne, niekoniecznie pieniędzy.

Sytuacja czy też stan wdowieństwa był w religii biblijnego Izraela oraz w pierwszych latach chrześcijaństwa bardzo trudny. Życie bez męża, z którym przez lata wdowa była jednym ciałem, okazywało się zagrożone. Zdanym się było wówczas na łaskę najbliższych. Na kartach Ewangelii spotkać można np. wdowę dotkniętą niewyobrażalnym bólem, idącą w kondukcie pogrzebowym jedynego swojego syna. Jezus Chrystus ogarniał takie osoby szczególnym współczuciem.

Wdowa, dając na cele świątynne niewiele, dała wszystko. Bogaci, być może wśród nich bogacz z przypowieści o Łazarzu, przekazując wiele, nic nie dali. Uboga wdowa potwierdziła przez swój wspaniałomyślny dar, iż jest „u Boga”. Bogacze zaświadczyli, iż są „bez-bożni”.

Ze „swojego niedostatku” można Bogu ofiarować wiele: swój ból, lęk, trwogę, własne osobiste grzechy (zawsze mające wymiar społeczny) oraz winy, dręczone sumienie. Dary te nie są przekładalne ani wymienialne na pieniądze. Można nade wszystko dać samego siebie w darze, pokazać Bogu swoje puste ręce, pełne zaufania, swój wzrok zapatrzony w Niewidzialnego. Niewiasta, którą swoim wzrokiem „dotknął” Jezus i który spojrzeniem ją ogarnął, zaufała do końca Bożej Opatrzności, o której – tak określanej – w tym czasie nie mówiono.

W krótkiej perykopie o „groszu wdowim” pojawia się słowo o Jezusie, który „widział”. Jezus Chrystus zawsze widzi ludzkie sumienia, serca, myśli, ręce. Postrzega ludzi takimi, jakimi są naprawdę. Od chwili, kiedy Jezus spojrzał na wdowę, nie była ona już samotną. Bogaci wyrzucający z siebie to, co im zbywało, okazali się nędzarzami. Odeszli zadufani, zapatrzeni w siebie, a wewnętrznie na pewno rozdzierani przez smutek i samotność. Z wdową na zawsze pozostało spojrzenie Pana. Czyż mogło jej cokolwiek złego się przydarzyć, kiedy Pan otoczył ją i osłonił swoim spojrzeniem?

Tak, jak młodzieńcy zostali ochronieni w ognistym piecu przed zniszczeniem przez miłosierne spojrzenie Boga, tak wdowę to samo spojrzenie Boga wyzwoliło ku miłości.

 

Wtorek, 23.11.2021 r.

Pierwsze czytanie: Dn 2, 31-45

Daniel był zawsze z Bogiem. Chodził w Jego obecności. Zatrzymywał się, chociażby w ognistym piecu, „na chwilę” w obecności Wszechmogącego. Z Jego mądrości czerpał swoją mądrość. Mądrość wyraża się w rozsądku, w jasności spojrzenia na świat w umiejętności oceny rzeczywistości.

Sny i wizje zawsze odgrywały w życiu ludzi Bliskiego Wschodu, ale też i w innych kręgach kulturowych, bardzo ważną rolę. Nie były one traktowane jako ułuda, fikcja, jako fatamorgana. Wyjątkowe znaczenie miały sny królów. W celu ich wyjaśniania na dworach królewskich służbę pełnili ci, którzy je „profesjonalnie” interpretowali.

Król Nabuchodonozor, który z przyzwolenia Boga najechał i opanował Jerozolimę, miał tajemny sen o posągu. Nie poradzili sobie z jego wyjaśnieniem królewscy wykładacze snów. Nie miał z tym problemu Daniel. Potrafił wskazać na „odpowiedniki” ciała posągu w rzeczywistości politycznej. Potężny, monumentalny posąg, stojąc na nogach częściowo z żelaza, częściowo z gliny w wyniku uderzenia kamieniem skruszył się. Daniel dostrzegł tu przyszłe losy królestwa Nabuchodonozora. Po upadku jego królestwa nastaną inne imperia. „Bóg wielki ukazał królowi, co ma przyjść potem (…)” (Dn 2, 45). Daniel, interpretując sen, wyrwał króla ze świata nierealnego. Pozwolił władcy spojrzeć na rzeczywistość taką, jaka jest i jaka będzie.

Psalm responsoryjny: Dn 3, 57-58a i 59a. 60a i 61

„Hymn trzech młodzieńców” – wrzuconych za karę za wierność tradycji przodków i nade wszystko wierze w Boga – jest wielkim wyrazem wdzięczności ludzkiej wobec Stwórcy. Bóg może w każdej chwili przyzwolić na unicestwienie człowieka. Może też wyrwać go z największej opresji. Pozwala opanować, pokonać największy, nieugaszony ogień nienawiści. Skoro dzieła Pańskie, niemal antropomorfizowane, mogą chwalić Boga, to cóż dopiero człowiek? Dzieła te są świadectwem obecności Bożej w świecie. Na każdym dziele natury, na całym wszechświecie zostały odciśnięte ślady stwórczego „ramienia Pańskiego”.

Hymn pochwalny śpiewają Bogu całe zastępy aniołów. Byli oni obecni przy młodzieńcach w piecu ognistym, by śpiewać wówczas Bogu pieśń chwały. Niebiosa, rozciągnięte sprawiedliwie nad wszystkimi ludźmi, chwalić mają Pana. Każdy człowiek stanowi tajemnicze „zwieńczenie” świątyni, którą jest ziemia. Jedno jest niebo nad wszystkimi ludźmi i do jednego nieba są oni powołani. „Hymn” pochwalny nakazujący słońcu i księżycowi błogosławić Boga, wskazuje na zwycięstwo nad bałwochwalstwem. Nie ma już bowiem ślepych bóstw słońca i księżyca. Nie ma ślepego determinizmu losu, lecz całym wszechświatem włada najwyższy, wszechpotężny Pan. On nadał piękno światu i nad nim panuje.

Ewangelia: Łk 21, 5-11

Trudne to słowa Jezusa mówiące o zniszczeniu świątyni i zburzeniu Jerozolimy. Piękno doczesne, nawet jeśli jest sakralne, nie ma charakteru absolutnego, wiecznotrwałego. Bogaty wystrój świątyni, cudowna, harmonijna architektura, przemyślana, nieprzypadkowa aranżacja wnętrza zgodna z dyspozycjami Biblii, uporządkowana infrastruktura, gdzie każdy miał swoje miejsce, to jeszcze nie wszystko. W gruncie rzeczy to niewiele. Największą, najwspanialszą świątynią jest ta wewnętrzna, w której na ołtarzu serca składana jest Bogu ofiara z samego siebie.

Ludzie ciekawi są przyszłości. „Kiedy to nastąpi?” To pytanie nie tylko tych, którzy słyszeli od Jezusa o wizji zniszczenia świątyni, jej upadku, ale też pytanie dotyczące innych intrygujących faktów, zadawane od chwili stworzenia świata po dzień dzisiejszy.

Zburzeniu Jerozolimy towarzyszyć będą rozliczne znaki. Zamienienie Miasta Bożego w ruinę stało się faktem historycznym. Zapowiedź Jezusa miała też wymowę eschatologiczną. Jerozolima bowiem symbolizuje cały świat. Rodzimy się duchowo w Jerozolimie i dążymy przez życie ku śmierci – ku duchowemu Jeruzalem. Trzęsienia ziemi, głód, zaraza zawsze „towarzyszyły” człowiekowi. Skoro tak, to w każdym kataklizmie kryje się myśl eschatologiczna. Każde traumatyczne wydarzenie odsyła do czasów ostatecznych i je zapowiada.

Jezus Chrystus uczy, by w sytuacjach granicznych, krańcowych zachowywać spokój sumienia i stateczność myśli. Sytuacje apokaliptyczne generują u jednych lęk, u innych potęgują irracjonalną nieufność. W takich okolicznościach mogą pojawić się i pojawiają fałszywi prorocy, którzy chcą siebie wypromować. Wiedzą, iż wszechpanujący lęk i trwoga, ucisk, strapienie dają im szansę „wypłynięcia”, by nad innymi zapanować. Najbardziej dziwnym jest fakt, iż w okolicznościach takich zjawiają się – jak „zjawy” – również ludzie ukrywający się „pod imieniem Chrystusa”. Nie mają oni jednakże cokolwiek wspólnego ze zbawczym imieniem Jezusa. Scena ze zburzeniem Jerozolimy uwrażliwia na sytuację manipulacji religią i wykorzystanie jej dla celów pozareligijnych. Jezus Chrystus wyzwala z bojaźni paraliżującej umysł w obliczu naturalnych klęsk oraz klęsk w ogóle.

Słowa: „nie trwóżcie się”, wypowiedziane przez Jezusa, są zachętą do zachowania równowagi ducha. Cokolwiek by się działo z Jerozolimą i z całym światem, to Bóg jest większy od świata i Miasta świętego oraz od wszelkich wydarzeń.

Środa, 24.11.2021 r. – wspomnienie świętych męczenników Andrzeja Dung-Lac, prezbitera i Towarzyszy

Pierwsze czytanie: Dn 5, 1-6. 13-14. 16-17. 23-28

Król Baltazar, o którym mówi rozdział 5 Księgi Daniela, urządził wielką ucztę. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie jeden fakt. Spędzanie czasu na świętowaniu i ucztach to „chleb powszedni” każdego władcy, nie tylko czasów prehistorycznych czy też starożytnych. Na pewno była to biesiada obfitująca w jadło i napitki. Zresztą po dziś dzień mówi się o bogatym poczęstunku jak o „uczcie Baltazara”, nie pamiętając wszakże o symbolicznym wydarzeniu, które sprawiło u fundatora uczty – władcy Baltazara, niepokój. Podczas biesiady użyte zostały i jednocześnie zbezczeszczone złote i srebrne naczynia sakralne, wcześniej zagarnięte przez króla Nabuchodonozora ze świątyni jerozolimskiej. Uczta z taką zastawą stołową, kiedy podczas opilstwa i orgii wnoszono sprofanowane kielichy pełne wina, była wysławianiem „bożków złotych i srebrnych”. Podczas jej trwania oddawano cześć tym bóstwom, których nie ma. Był to zatem rodzaj idolatrii na cześć fikcji.

Czas biesiadnej rozkoszy został wszakże zmącony wydarzeniem nadnaturalnym, którym okazał się napis na ścianie wykonany przez „palce ręki ludzkiej”. Palce te – których widok na pewno napełnił trwogą biesiadników – „pisały naprzeciwko świecznika na tynku ściany królewskiego pałacu”. Również król, zszokowany widokiem, szukał jego wyjaśnienia. Nikt oprócz Daniela nie dał sobie rady z rozszyfrowaniem tego znaku.

Daniel „z jeńców judzkich” uprowadzony z ziemi żydowskiej, okazał się i tym razem mężem mądrym i światłym. Cechowały Daniela, jak powiedział sam król Baltazar, „światło i rozsądek i nadzwyczajna mądrość” (Dn 5.14). Król złożył publiczną obietnicę obdarzenia go bogactwem i godnością książęcą, a w ślad za nią obietnicą udzielenia jemu władzy. Daniel okazał się wolnym w obliczu wizji władzy, która miała go czekać jako nagroda. Oddalając pokusę przyjęcia królewskich darów, wyjaśnił tajemniczy napis. Nie mógł zresztą postąpić inaczej. Zniesławione święte miejsce, skąd skradzione zostały sakralne naczynia, przeznaczone następnie na ucztę wyuzdania, wołało o pomstę do nieba. Napis: „Mene, mene tekel, ufarsin” (Dn 5,25) okazał się przepowiednią kary. Słowa te wskazywały na tzw. ciąg mierniczy, który stanowiły: mina, sykl, połówki miny. „Symbolizują one Nabuchodonozora, który ma wielką władzę, całą minę: Baltazara, małej wartości, jak sykl wobec miny (mina ma 60 syklów); królestwo Medów i Persów jako dwie pełne miny”. Słowa te wieściły dramatyczny kres doczesnego królestwa Baltazara i niosły przestrogę przed profanacją świętych miejsc i przedmiotów.

Psalm responsoryjny: Dn 3, 62a i 63a i 64a i 65a. 66a i 67

Śpiewany od kilku dni „Hymn trzech młodzieńców” jest wielką pochwałą Pana Boga – Króla Wszechświata. Słowa tej pieśni stanowią lekcję wdzięczności Bogu za Jego dar dla człowieka. Słońce, księżyc, gwiazdy niebieskie, deszcz i rosa, wszystkie wiatry, ogień i żar, chłody i upał – to dzieła Boga, który świat przez siebie stworzony, w tym człowieka – koronę stworzeń, ogarnia nieustannie miłością, pozwalającą jemu trwać. Świat natury, przyroda nieożywiona i ożywiona wyznacza drogę do naturalnego poznania Boga. Objawia się On bowiem w stworzeniach i przez stworzenia. Nie byłoby harmonii świata bez myśli Bożej, która wszystkiemu nadaje sens i znaczenie. Wychwalając dzieła natury, można dojść do wiary w Boga, niemal do pewności, że On Jest.

Ewangelia: Łk 21, 12-19

Prześladowanie uczniów Jezusa Chrystusa nie jest czymś nadzwyczajnym. To los wpisany w naturę chrześcijaństwa na stałe, od początku istnienia religii miłości, za jaką ono uchodzi. Przyjmując Ewangelię Jezusa, wstępując na drogę Ewangelii i kierując się jej etosem, trzeba mieć świadomość cierpień, które przyjdą jako „zapłata” za wierność. Na uczniów Chrystusa za ich miłość do Boga i ludzi zawsze były podnoszone ręce wrogów i wymierzana pięść. Ręce nieprzyjaciół krzyża są wszakże niczym w porównaniu z mocnym „ramieniem Boga”, gotowym wymierzyć sprawiedliwość tym, którzy ją łamią. „Ramię” to może udaremnić każdy zamierzony cios, skierowany w świadka Ewangelii i jednocześnie może wesprzeć, podtrzymać zagrożonego.

„Z powodu imienia Jezusa Chrystusa” – to wina przyjaciół Boga sądzonych i prześladowanych przez jego nieprzyjaciół. Wina absurdalna, wskazująca na odwieczne zmaganie się dobra i zła. Imię Jezusa to etos odkupienia, zbawienia. Imię stanowi istotę tego, który je „nosi”. Imię stanowi o osobie.

Sytuacja opresji narzucona czy wyreżyserowana przez siły wrogie Ewangelii, nie jest na wieki ustalona. Nienawiść nie będzie trwała wiecznie, bowiem ostatnie słowo należy do miłości. W okolicznościach prześladowań gnębieni bronić się będą słowami, które da im Jezus. Inaczej mówiąc, to On będzie bronić się z nimi, czy jeszcze inaczej – On bronić się będzie za nich. On udzieli pogardzanym, deptanym, zniewalanym mądrości słowa i wymowy.

Prześladowania uczniów nie będą miały tylko wymiaru zewnętrznego. Zaistnieją też one wewnątrz rodziny, również tej najbliższej. Tajemnica nieprawości, chociaż jest przerażająca, nie jest wszechwładna. Wdziera się ona wszędzie, by podejść, owładnąć i zniszczyć wiernego. Jedyną drogą prowadzącą do ostatecznego zwycięstwa jest cierpliwość. „W swej cierpliwości zachowacie dusze wasze” (Łk 21, 19) – powiedział Jezus. Słowa Jego trwają po dziś dzień. Bez wzoru cierpliwości Jezusa trudno jest wypracować osobistą cierpliwość. Z Bożą pomocą jest to możliwe.

Czwartek, 25.11.2021 r.

Pierwsze czytanie: Dn 6, 12-28

Bóg, któremu Daniel bezgranicznie zaufał, dopuszczał nań kolejne traumatyczne doświadczenia. Wyzwolony – wraz ze swoimi współtowarzyszami – z pieca ognistego, wtrącony został tym razem do lwiej jamy. Zawiść i nienawiść ludzka może być nieokiełznana. Doświadczył tego Dawid. Tymi, w których zło uderza, są najczęściej ludzie prawi, niewinni, wrażliwi, „pokorni sercem”.

Opresja wydarzyła się za czasów Dariusza, ostatniego króla Medów, który panował nad Jerozolimą. Pokonany został ten władca w roku 550 przed Chrystusem przez Cyrusa. Zanim to się stało, Daniel, nie oddawszy pokłonu bałwochwalczego Dariuszowi uzurpującemu boskość, został za tę niesubordynację wobec władcy ukarany.

Ten, którego imię znaczy: „Moją mocą jest Bóg”, „Moim sędzią jest Bóg”, często się modlił i zanosił błagania do Wszechmocnego. Słowa mówiące o trzykrotnej modlitwie wskazywały na sakralizację całego czasu, każdej pory dnia, każdej chwili. Winą Daniela okazała się właśnie modlitwa do prawdziwego Boga. Miało go przed karą ocalić bałwochwalstwo. Od opresji wyzwolił go jednakże Pan, któremu oddawał cześć i chwałę w codziennej, wiernej i wytrwałej modlitwie.

Wrzucony do lwiej jamy usłyszał od króla słowa: „Twój Bóg, którego czcisz nieodmiennie, niech cię wyratuje” (Dn 23, 17). Słowa te mogły przygnębić Daniela, zrodzić w nim nieufność wobec Tego, któremu bezgranicznie zaufał. Wypowiedź Dariusza była jednakże „grą”. W głębokości serca nie chciał on śmierci Daniela, a to, co czynił, miało związek z wrogami Daniela. Król udał się do jamy lwiej, gdzie rozmawiał z Danielem. Ten, nietknięty przez dzikie, żądne krwi zwierzęta, wyszedł na wolność. Po wyciągnięciu Daniela z lwiej otchłani miejsce jego zajęli jego śmiertelni wrogowie. Widząc cud ocalenia Daniela przez Boga, któremu uwierzył, i po wyjściu jego z opresji, król Dariusz dał świadectwo, aktualne przez wieki, aż po dzień dzisiejszy: Bóg „jest Bogiem żywym, niewzruszonym na wiek, królestwo Jego niezniszczalne, a władza Jego bez kresu” (Dn 6, 27).

Psalm responsoryjny: Dn 3, 68a i 69a i 70a i 71a.72a i 73a i 74

Każdy dzień powinien być hymnem wdzięczności skierowanym do Boga. Można wychwalać Boga własnymi słowami, idąc za natchnieniem serca. Można też przyłączyć się do Daniela i jego współtowarzyszy losu, wyzwolonych z ognia nienawiści i wyprowadzonych z rozpalonego pieca. Cała natura wdzięczna jest Bogu za dar stworzenia: rosy i szrony, mrozy i zimna, lody i śniegi, noce i dnie, światło i ciemności, błyskawice i chmury i w końcu ziemia. Dzieła stworzenia wskazują wprost na Stwórcę, który przez nie się objawia.

Ewangelia: Łk 21, 20-28

Wypowiedź Jezusa o prześladowaniu uczniów nie była ich straszeniem. Nie miała na celu wpędzenia ich w przygnębienie, rozpacz i beznadziejność. Wręcz przeciwnie. Miała wzmocnić w nich ducha, przyczynić się do podniesienia opuszczonych głów. Opresje spowodowane przez ludzi i skierowane ku „Bogu ducha winnym” – dziejące się przez wieki – nie oznaczają jednakże kresu historii. Chociaż kres ten i tak przyjdzie.

Jerozolima w tym opisie biblijnym symbolizuje los ludzkości u końca czasów. Otoczenie jej przez wojska, ucisk i prześladowanie, śmierć od miecza (będącego symbolem każdej broni), deptanie miejsc świętych to zaledwie epizody wydarzeń eschatologicznych. Tym destrukcyjnym działaniom spowodowanym przez człowieka towarzyszyć będą nieprzyjazne zjawiska natury. Świat przyrody – groźny i bezwzględny, bezlitosny, okazał się solidarny z ludzkimi destrukcyjnymi działaniami. Grzech i zło promieniuje nie tylko na świat ludzki, ale i na naturę. Tak było w raju i tak jest zawsze.

W chwilach, kiedy Chrystus będzie przychodził, „ludzie będą mdleć ze strachu”. Na lęku wszakże dzieje ludzkości się nie zakończą. Ostatnie słowo będzie należało do Jezusa Chrystusa – Pierwszego i Ostatniego. W tychże chwilach paraliżującego wyobraźnię lęku trzeba „nabrać ducha”, trzeba „podnieść głowy”, ze względu na nadchodzące odkupienie – zwycięstwo i wolność.

Perykopa ewangeliczna mówiąca o prześladowaniu uczniów i jednocześnie o przyjściu Chrystusa ma ostatecznie optymistyczną wymowę. Nie wojny, kataklizmy, dramatyczne wydarzenia „zamykają” dzieje, „kończą historię” lecz Jezus Chrystus, Król Wszechświata, Odkupiciel człowieka i jego kultury, jego religii, całego kosmosu i wszystkiego, co o nim stanowi. Dzień ostateczny – kończący świat jest bowiem jak dzień pierwszy – w którym świat się zaczął…

Piątek, 26.11.2021 r.

Pierwsze czytanie: Dn 7, 2-14

Obecny fragment Księgi Daniela mówi o kolejnych „widzeniach”. Pierwsze widzenie dotyczyło czterech królestw, drugie – królestwa mesjańskiego. Według komentarza Biblii Tysiąclecia rozdział 7 tej Księgi „przeciwstawia jaskrawo królestwo pogańskie, rządzone zasadami świata, inspirowane przez siły demoniczne, królestwu Bożemu, zstępującemu z niebios, o rysach humanitarnych. Wizja opisuje moment przełomowy historii ludzkiej, chwilę powszechnego sądu nad królestwami pogańskimi, a jednocześnie chwalebnej intronizacji królestwa Bożego”.

Sen, którego doświadczył Daniel, był przerażający. Cztery bestie, które we śnie tym się zjawiły, symbolizują królestwa pogańskie, w których nie ma Bożego prawa. Bestia o wyglądzie strasznym, koszmarnym, niszcząca wszystko wokół oraz inne bestie, nie zdominowały wszakże wizji Daniela. W kontekście tego obrazu sennego pojawił się inny, niosący nadzieję, kojący wyobraźnię. Wizja ta wskazuje na Starowiecznego Boga, którego istnienie jest znakiem zwycięstwa nad chaosem i zniszczeniem niesionym przez bestie. Bóg ukazuje się ludzkości odziany w lśniąco białą szatę. Jest niebiański, świetlisty. To określenia wskazujące na radykalną inność Boga od istot ludzkich. Bóg, „jak ogień płonący”, nie jest bierny, nie stoi w miejscu. Jest wszechobecny, na co wskazują symbolicznie płonące „koła”.

Wydawać by się mogło, iż bestie będą trwać zawsze. Starowieczny Bóg pokonał je ogniem. Unicestwił definitywnie zło oraz jego wykonawców. Ta nowa rzeczywistość to Królestwo Mesjańskie. W kolejnych widzeniach zobaczył Daniel jakby Syna Człowieczego, który od Starowiecznego otrzymał władzę. Odtąd On będzie głową ludu świętych, czyli wybranych. Syn człowieczy to Mesjasz Pan.

Psalm responsoryjny: Dn 3, 75a i 76a i 77a i 78a.79a i 80a i 81

Wciąż wychwalamy Boga „Hymnem” młodzieńców wyzwolonych z ognistego pieca ludzkiej zawiści i zła. W pieśni tej wysławiali oni Boga wraz z naturą, którą zwykło się określać jako martwą, ale też z dynamicznymi zjawiskami przyrody, z przyrodą ożywioną. Bogu chwałę oddają: góry i pagórki, rośliny, morza i rzeki, źródła, wieloryby i wszystko, co żyje w wodach, nadto ptactwo powietrzne.

„Hymn” z Księgi Daniela jest wielką pochwałą stworzenia. Podobną pieśń wyśpiewał św. Franciszek z Asyżu, żyjący półtora tysiąca lat od powstania dzieła biblijnego. Słowa pochwały Boga przez stworzenia mogą wypowiedzieć tylko ci, którzy swoje życie złożyli Jemu jako całopalną ofiarę. Piec ognisty okazał się nieprzydatnym, by unicestwić tych, którzy płonęli miłością do Boga.

Ewangelia: Łk 21, 29-33

Mowa Jezusa Chrystusa o zburzeniu Jerozolimy – Miasta Pokoju, przestrzeni najważniejszych w dziejach ludzkości wydarzeń zbawczych, na pewno przytłoczyła wielu słuchaczy. Z niedowierzaniem przyjmowali słowa opisujące świątynię zamieniającą się w ruinę. Przy opisie tym odwołał się Jezus do doświadczenia współczesnych Jemu pobratymców – Żydów. Byli oni dobrymi obserwatorami zjawisk przyrody. Wiedzieli, nie zaglądając do „kalendarza”, iż nadchodzi lato, bowiem drzewo figowe i inne drzewa wypuszczać poczęły pączki.

Wszystkie dramatyczne zapowiedzi: zniszczenie świątyni, zburzenie Jerozolimy, prześladowanie uczniów, zjawiska dziejące się w naturze a powodujące mdlenie ludzi ze strachu, zbiegną się z początkiem Królestwa Bożego. Zburzenie Jerozolimy oraz największej świętości narodu wybranego – świątyni, zapoczątkowało nową Chrystusową rzeczywistość. Nawróceni na chrześcijaństwo Żydzi zrozumieli, iż nie można neofitom stawiać przeszkód nie do pokonania. Wcześniejsze prześladowanie wiernych przez Synagogę, w kontekście wydarzeń dziejowych, zelżało.

Słowa Jezusa nie były rzucone na wiatr. Nie były straszeniem Jemu współczesnych, lecz wyrażały wizję Pana. Jezus Chrystus widzący zniszczenie świątyni jerozolimskiej przed jej zniszczeniem i zburzenie miasta przed jego zburzeniem bardzo cierpiał. Był w tym przeżyciu solidarny z wszystkimi ludźmi dotkniętymi cierpieniem czasów ostatecznych. Proroctwa Jezusa mówiące o czasie Jego ponownego przyjścia wciąż są żywe i aktualne”. „Niebo i ziemia przeminą, ale moje słowa nie przeminą”.

Sobota, 27.11.2021 r.

Pierwsze czytanie: Dn 7, 15-27

Kolejny dzień spotykamy się z Danielem, otwartym na Boże światło, interpretującym fakty, których nikt inny nie potrafił wyjaśnić. Boże impulsy, wizje, postrzeganie znaków i ich wyjaśnianie rodzi w duchu Daniela trwogę. Trudno przecież być prorokiem mówiącym o wydarzeniach dramatycznych, nie cierpiąc. Bestie, które tym razem zjawiły się w wizjach Daniela, symbolizowały konkretnych czterech królów. Szczególną uwagę Daniel skupił na bestii czwartej. Okazała się ona wyjątkowo okrutna. W jej królestwie powstanie dziesięciu królów. Jeden z nich „Przeciw Najwyższemu będzie miotał słowa i zetrze świętych Najwyższego i będzie zamierzał odmienić czasy i prawo” (Dn 7, 25). Wszystko to dziać się będzie „aż do czasu i czasów, i połowy czasu”, czyli niedługo. W końcu odebrana zostanie władza od prześladowcy. Przejmie ją „lud święty Najwyższego”.

Psalm responsoryjny: Dn 3, 82a i 83a i 84a i 85a.86a i 87

Dochodzimy do końca „Hymnu trzech młodzieńców”. Zachęcają oni – tak jak wcześniej – do wychwalania i wywyższania Boga w każdej okoliczności. „Wychwalanie Boga” przez człowieka nie jest jednakże Najwyższemu potrzebne. Służy natomiast człowiekowi. Błogosławiąc Boga, otrzyma on od Niego obfite błogosławieństwo. Wywyższać Najwyższego mają: synowie ludzcy, Izrael, kapłani Pańscy, słudzy Pańscy, duchy i dusze sprawiedliwych.

Przepiękny „Hymn” powstał w kontekście ognia rozpalonego do najwyższego stopnia, który miał pochłonąć młodzieńców wiernych Bogu, a niewiernych bałwochwalstwu. Tak jak Wszechmogący nie pozwolił na unicestwienie Jego wiernych sług, tak nie zgodzi się na pohańbienie czy w końcu śmierć tych, którzy zawsze są Jemu wierni.

Cały świat ma nieustannie wychwalać Boga, który jest jego Królem i Panem przez całą wieczność.

Ewangelia: Łk 21, 34-36

W niewielu słowach św. Łukasz Ewangelista usposabia serca tych, którzy uwierzyli w Jezusa Chrystusa, na Jego przyjście w czasie ostatecznym. Hulatyka, pijaństwo, doczesne troski to odwieczne zagrożenia, na które wskazał Jezus. Odbierają one rozsądek, czujność myśli, niwelują wrażliwość. Stanowią wyraz koncentracji tylko na sobie samym. Drugi się nie liczy, po prostu go nie ma. Ten, który zapatrzony jest w siebie, który siebie adoruje, nie zauważy żadnego „znaku czasu”. Nie dostrzeże „czasu przyjścia Pana”.

Słowa Jezusa należałoby słyszeć zawsze: „Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli ujść tego wszystkiego, co ma przyjść i stanąć przed Synem Człowieczym” (Łk 22, 36).