Komentarze do czytań – XXXIII TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 17 do 23 listopada 2024r. – ks. Wojciech Węglowski

 

 

XXXIII Niedziela Zwykła, 17.11.2024

Pierwsze czytanie: Dn 12, 1-3

Liturgię Słowa 33 Tygodnia Zwykłego otwiera nam apokaliptyczna wizja zawarta w Księdze Proroka Daniela. Wizja, która na pierwszy rzut oka przyprawia nas o lęk i strach, ponieważ zapowiada „ucisk, jakiego nie było”. Co może kryć się za tym stwierdzeniem? Czego doświadczymy na końcu czasów? Odrzucenia? Prześladowań? Cierpienia? Tortur? Być może – trudny czas zawsze jest czasem próby i cierpliwości, ponieważ staje się okazją do dawania świadectwa, do trwania przy swojej tożsamości.

Czy my, chrześcijanie, mamy się czego obawiać, kiedy wczytujemy się wnikliwie w treść dzisiejszego pierwszego czytania? Oczywiście, to zależy od tego, jak żyjemy życiem chrześcijańskim. Zostajemy pocieszeni, że w czasie ostatecznym nadejdzie Michał – nasz obrońca przez złym, który ma nam dodać otuchy i odwagi do walki.

Czas ostateczny to także czas otrzymania zapłaty – jedni otrzymają nagrodę i zbudzą się do życia wiecznego, a drudzy karę, wieczną odrazę i hańbę. Prorok Daniel motywuje nas otrzymaniem nagrody za nasze życiowe wybory. Mądrzy będą świecić jak gwiazdy na niebie, staną się przykładem.

Zastanówmy się dzisiaj, jakich wyborów dokonuję w swoim życiu? W którą stronę one mnie prowadzą – czy ku życiu na wieki, czy też do wiecznej śmierci? Jakie odczucia pojawiają się po usłyszeniu proroctwa Daniela – strach i drżenie, czy spokój i ufność?

Psalm responsoryjny: Ps 16, 5.8-11

Wobec przerażającej wizji proroka Daniela psalmista wlewa w nasze serca wiele pokoju i pociechy. Dzisiejszy psalm przypomina nam, że ufność Panu jest gwarantem Bożej opieki i ochrony. Kiedy zaufam Bogu, On zatroszczy się o mój los, nie pozwoli, abym poniósł śmierć. On da pełnię radości mojemu sercu i duszy – wieczne szczęście. Ta radość wynika z bliskości Boga, z nadziei na życie wieczne.

Dlatego zaryzykujmy i szukajmy takiego szczęścia już tutaj na ziemi, starając się o akty ufności wobec Pana w modlitwie, w sakramentach, w posłuszeństwie Jego nakazom.

Drugie czytanie: Hbr 10,11-14.18

Autor Listu do Hebrajczyków porusza temat ofiary. Ofiary, która ma zgładzić grzechy. Aby lepiej pojąć to, co Jezus zrobił dla człowieka, składając swoje życie na krzyżu, odwołuje się do ofiar składanych przez kapłanów w Starym Testamencie. Oni ciągle stoją, pracując – składając codziennie ofiary, które nie są w stanie zgładzić grzechów. Mimo ich starań, ludzie ciągle pozostawali w niewoli grzechu, oddzieleni od Boga. Aż pojawił się Jezus z ofiarą złożoną z samego siebie na krzyżu. Ofiarą krwawą, usuwającą barierę grzechu oddzielającą człowieka od Boga. Dlatego Jezus po złożeniu ofiary, w przeciwieństwie do kapłanów starotestamentalnych, zasiadł na tronie – skończył i wypełnił swoją powinność. Osiągnął cel.

Jezus zrobił dla nas wszystko. Połączył nas z Bogiem, zniszczył bariery grzechu, poniósł za nas śmierć. Jego ofiara była raz złożona i skuteczna na zawsze. Dlatego w Chrystusie możemy opierać się grzechowi i stawać się posłusznym Bogu. Te wydarzenia dla nas są tak doniosłe i tak wielkie, że ofiarę Jezusa uobecniamy podczas każdej Eucharystii. Uczestniczmy w niej zawsze w duchu dziękczynienia za Jego dzieło.

Ewangelia: Mk 13, 24-32

Jak rozpoznać nadchodzącego Pana? Jezus zostawia nam kilka wskazówek. Przede wszystkim chce, abyśmy umieli obserwować i rozeznawać, rozpoznając znaki. Czego możemy się spodziewać tuż przed ponownym przyjściem Chrystusa? Wyjątkowych zjawisk kosmicznych, takich jak spadające gwiazdy, zaćmienie słońca i utrata blasku księżyca. Kiedy to wszystko będzie miało miejsce? „O dniu owym nikt nie wie”, nawet sam Jezus. To sprawa tak wielka i poważna, że złożył ją całkowicie w dłonie swojego Ojca.

W zapowiedzi Jezusa pewne jest, że On przyjdzie. Nie możemy tego faktu pomijać, czy bagatelizować. Takie zachowanie byłoby zbyt niebezpieczne. Dlatego naszym zadaniem jest bycie gotowym. Możemy przygotować się przez obserwację, odczytywanie znaków czasu pojawiających się w naszym życiu i na świecie. Szukajmy tego, co wskazuje nam na Boże działanie. Przecież w rzeczywistości każdy dzień przybliża nas do Boga. To właśnie jest powodem, dlaczego powinniśmy odszukiwać Jego znaków i Jego obecności wokół nas każdego dnia – niekoniecznie wielkich. Zacznijmy od tego, co proste i niepozorne.

 

Poniedziałek, 18.11 2024

Pierwsze czytanie: Ap 1, 1-4; 2, 1-5a

Księga Apokalipsy, której lekturę rozpoczynamy, daje nam Boże objawienie. To znaczy, że nie jest dla nas księgą mającą nas przerazić, czy nastraszyć, ale wlać w nasze serca wiarę i nadzieję. Objawienie to słowo skierowane do nas od Boga i – jak się dzisiaj dowiadujemy – jeśli je czytamy i jeśli go słuchamy oraz strzeżemy, zostajemy nazwani błogosławionymi. Dlaczego nasz kontakt z tym, co przekazuje nam Bóg, jest taki ważny? Bo Jego przekaz ma nas wybudzić, ma wskazać, co w naszym życiu jest dobre, a co jest do poprawki. Jest nam potrzebne do dokonania osobistego rachunku sumienia.

Już teraz zastanów się, jak odpowiadam na Boże objawienie? Czy dzięki niemu dostrzegam to, co w moim życiu jest na właściwej ścieżce oraz to, co powinienem jeszcze zmienić? Czy podejmuję konkretne kroki? A może Boże wezwanie jest dla mnie obojętne?

W dzisiejszej lekcji Jan przekazuje Boże pouczenie do wspólnoty w Efezie. Zauważa ich mocne strony – wytrwałość w znoszeniu prześladowań oraz podejmowanie trudu dla sprawy Jezusa, ale także zwraca uwagę na słabości – utratę pierwotnej gorliwości, pierwszego entuzjazmu, ponieważ chrześcijanie w Efezie już nie odpowiadają Bogu całym swoim sercem.

Co powinni zrobić członkowie wspólnoty w Efezie? Przypomnieć sobie, jacy byli na początku, zastanowić się co i dlaczego się popsuło w ich postępowaniu, przyznać się do winy i poprawić się. To wskazówka także dla nas: pamiętasz, jaki byłeś? Dlaczego w niektórych obszarach twojego życia jest teraz gorzej?

Psalm responsoryjny: Ps 1,1-2.3.4 i 6

Dzisiaj psalmista zwraca naszą uwagę na to, kogo możemy nazwać prawdziwie szczęśliwym. Jest nim ten, który “upodobał sobie w Prawie Pańskim” i nad nim rozmyśla. Ta prawda doskonale koresponduje z pierwszym czytaniem, wzywającym nas do otwarcia się na Boże objawienie.

Człowiek szczęśliwy, człowiek podążający Bożą drogą to człowiek żywy! Zostaje porównany do drzewa rosnącego nad wodą, z której ciągle czerpie i dzięki temu wzrasta, ożywa i nie usycha, bo ma dostęp do życiodajnego źródła. A zatem nasze życie będzie się rozwijało wtedy, kiedy zakorzenimy je w Bożym Słowie. Ono dostarczy nam tego, co potrzebne do wydania dobrego owocu. Wszystko zależy od tego, w jaki sposób na nie odpowiem? Czy z gorliwością?

Ewangelia: Łk 18,35-43

W Ewangelii według świętego Łukasza Jezus jest w drodze do Jerozolimy. Idzie na mękę, na ukrzyżowanie. Po drodze mija wiele miejscowości i spotyka różnych ludzi – tak jak dzisiaj.

Dlaczego Jezus spotkał ślepca pod Jerychem? Ponieważ niewidomy usłyszał tłum, zainteresował się wydarzeniem, które działo się wokół niego. Ale ważni w tej scenie byli także ludzie, który powiedzieli mu, że to Jezus przechodzi. Oni głosili niepełnosprawnemu Jezusa! Dzięki innym ludziom mógł usilnie wołać o pomoc do samego Boga.

Dlaczego Jezus mu pomógł? Dlaczego go uzdrowił? Przecież sam był w drodze na śmierć krzyżową. Być może właśnie dlatego, że sam szedł na mękę, łatwiej było Mu tak po ludzku zrozumieć ból i cierpienie niewidomego. Zobaczył także jego silną wiarę wyrażoną w uporze, która dała mu zdrowie.

Niewidomy uzdrowiony nie pozostaje bierny wobec tego, czego doświadczył, spotykając Jezusa. Odpowiada na cud. Staje się uczniem w drodze, wielbiąc Boga i głosząc Jego wszechmoc.

Na wołanie o pomoc Jezus odpowiada działaniem. Warto wziąć przykład z Jezusa w udzielaniu pomocy. Tak często nasze trudności i bóle zamykają nas na drugiego człowieka, który także jest w potrzebie. Niech takie doświadczenia będą dla nas impulsem do działania, do udzielenia pomocy, ponieważ łatwiej nam utożsamić się z kimś, kto woła o ratunek.

 

Wtorek, 19.11.2024

Pierwsze czytanie: Ap 3, 1-6. 14-22

Czytany dzisiaj fragment Apokalipsy świętego Jana Apostoła skierowany jest do dwóch wspólnot chrześcijańskich – w Sardach i Laodycei. Bóg objawia im prawdę o nich samych, jacy są i jacy powinni się stać.

Wspólnota w Sardach okazuje się Kościołem martwym, być może jest tylko Kościołem z nazwy. Powodem takiego stanu rzeczy jest bycie niedoskonałym wobec Boga, to znaczy tylko częściowe posłuszeństwo, wybiórczość i chwilowość w strzeżeniu nakazów Ewangelii. Taka niedoskonałość przynosi szereg problemów: łatwo ulegać nawykom, przyzwyczaić się do bylejakości, do braku czujności względem siebie wobec tego, co złe, czyli stawać się mniej wrażliwym na grzech i zło. Dlatego ta wspólnota zostaje wezwana do czujności non-stop. Czujność w pełnieniu Bożych nakazów sprawia, że Kościół nie jest martwy, ale żywy.

Wspólnota w Laodycei mierzy się z podobnym problemem – z bylejakością i obojętnością. Takie podejście jest najgorsze z możliwych, bo sprawia, że życie chrześcijańskie staje się pozorem, jest letnie. Obojętność na sprawy Boże prowadzi do utraty ich znaczenia i wartości w życiu człowieka. Dlatego Jezus stoi u drzwi i kołacze, czekając na zaufanie i przyjaźń, na bliskość i intymność. Ale to od konkretnego człowieka zależy, czy będzie na to oczekiwanie letni, czy otworzy drzwi swojego serca…

Psalm responsoryjny: Ps 15,1b-2.3 i 4b.4c-5

Kto okaże się zwycięzcą? Kto będzie przebywał razem z Panem w Jego przybytku? Ten, kto nie będzie obojętny i letni na Boże wezwania!

Psalmista podaje nam dzisiaj szereg cech człowieka, który wpuści Pana do swojego serca. Jak będzie wówczas wyglądało jego życie? Nie będzie ono byle jakie i obojętne, ale pełne konkretów. Nienaganna postawa, sprawiedliwość, prawdomówność, dobroć w mowie i czynie, szacunek do bliźniego, słowność… To cechy człowieka podążającego przez życie razem z Bogiem. Takie życie kosztuje, ale przynosi największą i najlepszą nagrodę. Otwórzmy drzwi naszych serc na to, aby nasze chrześcijaństwo nie było grą pozorów, ale zaczynem zmieniającym świat.

Ewangelia: Łk 19, 1-10

Tym razem w swojej drodze Jezus spotyka Zacheusza. Człowieka, którego ludzie omijali i patrzyli na niego z niechęcią, ponieważ był uważany za grzesznika. Dlaczego? Był bogaczem, ponieważ dorobił się na oszukiwaniu innych jako celnik. Jednak bardzo chciał zobaczyć Mistrza, za którym podążały tłumy. Być może przez swoje odrzucenie społeczne Zacheusz, mimo posiadanego majątku, czuł się nieszczęśliwy i samotny, i szukał gdzieś Bożej miłości?

Historia Zacheusza pokazuje nam jasno, że spotkanie Jezusa realnie przemienia życie. Zobaczmy, jakim sprytem wykazał się dzisiejszy bohater, żeby tylko zobaczyć Pana. Takie było jego pragnienie. Przeszkadzał mu tłum oraz niski wzrost. Te przeszkody ominął. Przeszkadzali mu szemrzący przeciwko niemu ludzie i wytykający go palcami. A Jezus? Jezus mimo wszystko dostrzegł go. Zobaczył grzesznika i odpowiedział na jego trud w spełnianiu swojego pragnienia.

Zacheusz spotkał Jezusa, otworzył przed Nim drzwi swojego domu, doświadczył innego traktowania – z miłością. Bo Jezus tylko tak zwraca się do grzesznego człowieka. Dzięki temu zmienił swoje życie diametralnie.

Prawdziwe spotkanie Jezusa zawsze przemienia, czyni człowieka nowym, wzbudza wiarę i powiększa miłość. A wiara i miłość wymagają zmiany życia.

Co przeszkadza nam osobiście spotkać Jezusa? Ile mnie kosztuje pokonanie tych barier? Jak wkładany wysiłek w spotkanie się z Chrystusem zmienia moje życie?

 

Środa, 20.11.2024

Pierwsze czytanie: Ap 4, 1-11

Zapewne wiele razy zastanawialiśmy się, jakie jest niebo? Być może snuliśmy wyobrażenia o tym, jak będzie wyglądało nasze spotkanie z Bogiem, co się będzie działo po śmierci w niebie? Dzisiaj zostaje nam uchylony rąbek tajemnicy, ponieważ przed świętym Janem, autorem Apokalipsy, otworzono drzwi do nieba. Pan Bóg zechciał pokazać swój dom.

Jan doznał zachwycenia! Co zobaczył? Tron, na którym zasiada sam Bóg. Jest, jak Król, otoczony dworem i nieustannie uwielbiany. Cały lud oddaje Mu chwałę, wznosi modlitwy, woła „święty, święty, święty”, śpiewa pieśń chwały i składa pokłony. To jest niebo – ciągłe uwielbienie Miłości, Boga, który jest inny niż my. Dlatego wzbudza w nas zachwyt i chęć oddawania czci i chwały.

Obraz z dzisiejszej lekcji uświadamia nam, że my mamy spotkać się z tą innością Boga, czyli z Jego świętością, z czystą miłością i światłością. I już tutaj na ziemi, możemy na to spotkanie się przygotować. Możemy oddawać pokłony, czyli adorować, wielbić Boga za to, że jest. Możemy śpiewać pieśń chwały, zanosić nasze modlitwy, które symbolizuje dym kadzidła unoszący się w górę.

Uwielbienie Boga jest potrzebne i jest ważne, ponieważ On jest Panem – zajmuje pierwsze miejsce we wszechświecie! On jest Stworzycielem – robi coś z niczego, tylko On tak może. On podtrzymuje nas w istnieniu i zależy Mu na nas. Oddajmy Mu zatem chwałę już tutaj na ziemi, przygotowując się na wieczne uwielbienie w niebie.

Psalm responsoryjny: Ps 150,1b-2.3-4.5-6a

Psalm może stać się naszą osobistą odpowiedzią na usłyszany w pierwszym czytaniu obraz wiecznego uwielbienia Boga w niebie. Jego autor zachęca usilnie do chwalenia Pana, oddania Mu czci i uwielbienia. Za co? Za Jego dzieła, za Jego wielkość… Gdzie? W Jego świątyni, na nieboskłonie… Jak? Dźwiękiem rogu, harfy, cytry, fletu, cymbał, bębnami, tańcem…

Uwielbiać Pana możemy tak, jak umiemy i tam gdzie jesteśmy. Co więcej, wszelkie stworzenie powinno chwalić Pana tak, jak zostało stworzone. Przyłączmy się do tej wielkiej pieśni chwały, uwielbiając Boga naszymi radościami, trudem, wysiłkiem, pracą, odpoczynkiem…

Ewangelia: Łk 19, 11-28

Jezus zdążając do Jerozolimy głosi naukę, przygotowuje ludzi – w tym nas – na swoje odejście i powrót. Dlatego dzisiaj słuchamy przypowieści o minach.

Człowiek szlachetnego rodu udaje się daleko, aby uzyskać godność królewską i wrócić. Na czas swojej nieobecności powierza sługom miny, aby nimi obracali, pomnażali je, a w rzeczywistości przecież mogli z nimi zrobić to,  co chcieli. Po powrocie człowiek rozlicza sługi z wykonywanego zadania, daje im nagrody i kary.

Tym człowiekiem w przypowieści jest Jezus, który udaje się na mękę, ale powróci na końcu czasów. Powierza nam zadanie – życie, o które mamy się troszczyć, rozwijać. On nie wzywa nas do czekania z założonymi rękami, ale do pracy nad sobą. On nie wzywa nas do panowania nad innymi, ale do pracy i służby. Nasze życie, wliczając w nie wszystkie codzienne drobiazgi, słowa, uczynki… są próbą, którą otrzymujemy od Boga. Jak zostaniemy z niej rozliczeni?

Im lepiej przyłożyliśmy się do pracy, im więcej ćwiczyliśmy, im więcej trudu z nas wypłynęło, tym więcej otrzymamy. Zauważmy jednak postawę jednego sługi. Stwierdził, że ich pan jest surowy. Skąd miał taką informację? Król natomiast nie zaprzeczył tym słowom. Być może będzie tak, że Pan osądzi nas według naszego podejścia względem Niego? Jeżeli nie poznamy Go takim, jakim jest naprawdę; jeżeli – podobnie jak słudzy – nie będziemy chcieli, aby królował w naszym życiu, rozliczanie się z Nim może okazać się wypełnione strachem…

 

Czwartek, 21.11.2024

Pierwsze czytanie: Ap 5, 1-10

W dzisiejszym fragmencie z Apokalipsy świętego Jana Apostoła w centrum pojawia się tajemniczy zwój, który jest dobrze zapieczętowany. Takie zabezpieczenie wskazuje na jego wielką wagę – co może się w nim znajdować? Boży plan zbawienia? Wyroki dotyczące ludzkiej historii? Z pewnością wielka tajemnica… Problemem jest jednak fakt, że nikt nie jest godzien, aby złamać pieczęcie, otworzyć zwój i ją odkryć, a tym bardziej wyjawić. Czy naprawdę w całym wszechświecie nie ma nikogo, kto by mógł poznać Boże tajemnice?

Na szczęście pojawia się Baranek, mający na sobie znaki śmierci. To Jezus Chrystus jest zabitym Barankiem, co widoczne jest także w chwale nieba. Ma 7 rogów wskazujących na Jego wszechmoc, honor, cześć – jest niepokonany. Ma także 7 oczu, a więc wszystko widzi, nic się przed Nim nie ukryje. To właśnie On jest godny otworzyć zwój,  zrozumieć Boże tajemnice i przekazać je ludzkości.

Baranek Boży, Jezus Chrystus otwiera zwój i odkrywa tajemnice. On dla nas jest kluczem, poprzez który może poznać, zrozumieć i przyjąć osobiście Boże plany. Przez pryzmat Jezusa możemy czytać świat i odkrywać sens życia. Na szczęście mamy do Niego dostęp – możemy się z Nim spotykać, adorować Go, przebywać z Nim, słuchać Jego słów… Korzystajmy z Jego obecności, aby zrozumieć.

Psalm responsoryjny: Ps 149,1b-2.3-4.5-6a i 9b

Chwalmy Pana razem ze zgromadzeniem świętych! Chwalmy Pana w tym zgromadzeniu!

Psalmista wzywa nas do oddania chwały Panu, ale uwaga, przy uczcie niebieskiej. Autor wzywa nas do udziału w niej, a co za tym idzie, do stania się świętym, aby przebywać w chwale nieba i tam wielbić Boga. Aby tworzyć zgromadzenie świętych. Takim uwielbieniem wypełniajmy już tutaj, na ziemi, nasze usta, czcijmy Pana tańcem, grą, śpiewem – radością.

Skąd mamy wziąć tyle radości potrzebnej do oddania chwały Panu? Od Niego samego, od spotykania się z Nim. To Chrystus nadaje sens naszemu życiu, naszej historii i prowadzi nas na zgromadzenie świętych. Chwalmy Go!

Ewangelia: Łk 19, 41-44

Jezus znajduje się blisko Jerozolimy – miasta najważniejszego dla każdego Żyda, bo to w nim znajduje się świątynia. Jezus widzi Jerozolimę i… płacze. Ale nie ze szczęścia i miłości do tego miejsca, lecz z powodu zatwardziałości ludzkich serc. Jerozolima bowiem uosabia wszystkich, do których Jezus przemawia.

Łzy Jezusa wyrażają Jego smutek, ból, cierpienie, bo ludzie nie przyjmują Jego woli, buntują się. Widać to szczególnie w Jerozolimie, gdzie zostaje skazany na śmierć krzyżową przez ludzi nie rozpoznających w Chrystusie czasu odkupienia, wypełnienia zapowiedzi prorockich.

Jerozolima w tym tekście reprezentuje także i nas. Jak często otwieramy się przed Jezusem, ale nie dostrzegamy Jego wezwań? Otwieramy drzwi naszych domów, zwyczajów, tradycji związanych z wiarą w Jezusa, ale serca są wciąż zamknięte? Potrzebujemy Jezusa, aby z naszego życia nie powstała ruina. Przyjmijmy Jego wezwania, napomnienia, a dzisiaj także Jego łzy z pokorą.

 

Piątek, 22.11.2024

Pierwsze czytanie: Ap 10, 8-11

Na świętego Jana czeka niebagatelne zadanie. Dzisiaj w swojej wizji zwraca się do anioła, aby otrzymać od niego książeczkę. Co ciekawe, zostaje wezwany do jej spożycia.

Autor Apokalipsy jest posłuszny i wykonuje Boże polecenie. Spożywa książeczkę, a w jego ustach staje się słodka jak miód, następnie czuje także jej gorycz wypełniający wnętrzności. Od tej chwili Słowo Boże staje się częścią Jana. Staje się jego ciałem i krwią, rozchodzi się w nim. Jan posiada w sobie treść Bożego objawienia, Jego przesłania. Dzięki temu, że spożył książeczkę, że zjednoczył się ze Słowem, może je teraz przekazywać. Słowo Boga jest słodko-gorzkie. Skąd taka fuzja smaków? Ponieważ trzeba je przyjąć takie, jakie jest. Z jego słodyczą – pochwałą, uznaniem, pokojem oraz z jego goryczą – trudami, uwagami, wyrzutami.

My również jesteśmy wezwani do tak bliskiego obcowania ze Słowem. Do przyjęcia go, do smakowania go. Mamy dostęp do jego treści, dlatego naszym zadaniem jest przyswoić sobie Słowo takie, jakie dla nas jest i nim żyć. Czy będzie dla nas słodkie? Z pewnością. Możemy nim poznać i wychwalać Pana, odkryć Jego miłość względem nas, dostrzec to, co w nas jest dobre. A może posmakujemy także goryczy Słowa? Tego także nie zabraknie. Zobaczymy nasze braki, nasze grzechy, naszą drogę do poprawy. Przed Słowem nie ma ucieczki – ono nas obnaża i zmusza do zmian. Ale dzięki niemu możemy naprawdę żyć!

Jak reaguję na Boże Słowo? Czy ono staje się częścią mnie? A może przed nim uciekam lub idę na kompromis, bo boje się jego smaku w moim życiu?

Psalm responsoryjny: Ps 119,14 i 24.72 i 103.111 i 131

Przykazania Pana są słodsze niż miód! Czy wszystkie? Oczywiście, bo wnoszą słodycz w życie człowieka.

Psalmista uczy nas cieszyć się nawet z napomnień i uwag, które możemy usłyszeć w Bożym słowie. One kształtują naszą postawę, naszą drogę, nasze życie… Dlatego możemy żyć pełnią życia, jeżeli tylko jesteśmy na nie otwarci. Jeżeli inne „szczęścia” i „radości” nam ich nie przysłaniają, bo przecież za nimi możemy chować się przed Bożymi napomnieniami.

Wsłuchujmy się w Słowo Pana, bądźmy Mu posłuszni. On da nam prawdziwą radość!

Ewangelia: Łk 19, 45-48

Jezus jest w Jerozolimie i codziennie przychodzi do świątyni, aby nauczać. Jednak, aby głosić prawdę o Królestwie Bożym, musi pokazać ludowi, czym tak naprawdę jest świątynia i jaki jest jej cel. Ludzie prawdopodobnie o tym już zapomnieli, ponieważ czas nabożeństw i modlitwy był wykorzystywany, aby zarobić na zgromadzonych ludziach! Jezus przez swoje zachowanie, przez wyrzucenie sprzedających podkreśla, że świątynia to miejsce spotkania z Bogiem i bliźnim na modlitwie i słuchaniu Bożego Słowa.

Dzisiaj pomyślmy, dlaczego przychodzimy do świątyni? Jaki jest nasz cel? Czy to jest miejsce, gdzie chcemy spotkać się z Bogiem we wspólnocie z braćmi i siostrami w wierze? Czy to jest miejsce, gdzie słuchamy Bożego Słowa – jak ludzie Jezusa –z zapartym tchem? Jakie są moje spotkania w świątyni? Formalne, oklepane, zwyczajowe?

Ewangelia podpowiada nam, abyśmy oczyścili nasze podejście do świątyni i spotkań z Bogiem.

 

Sobota, 23.11.2024

Pierwsze czytanie: Ap 11, 4-12

Fragment Apokalipsy, który jest przeznaczony na dziś przepełniony jest symbolami. Skupmy się jednak na dwóch Świadkach Pana, którzy znajdują się w centrum wizji.

Świadek to ktoś, kto za zadanie ma uroczyście poświadczyć prawdę. W tym wypadku prawdę o Bogu. Ma On dwóch Świadków, którzy są drzewami oliwnymi oraz świecznikami oświetlającymi drogi życia. Świadkami Pana z pewnością są Mojżesz i Eliasz, co znaczy Prawo i Prorocy, którzy przygotowują drogę Panu.

Świadkowie nie są jednak mile widziani w wizji świętego Jana. Zostają zabici, a ich zwłoki są wystawione na trzy i pół dnia pogardy i zniewagi. Świadkowie Pana są niewygodni, znienawidzeni i wzbudzają wrogość. Świadectwo dla niektórych staje się torturami i katuszami. Dlatego pojawia się tak drastyczna reakcja względem świadków. Oni jednak powstaną i wstąpią do nieba.

Cały Kościół, każdy z nas jest świadkiem Pana. Dzisiaj coraz bardziej doświadczamy tego, o czym słyszymy w wizji apokaliptycznej. Sami stajemy się znienawidzeni, stajemy się niewygodni wobec wielu osób i instytucji. Świadectwo o Panu wzbudza nienawiść i wzmaga agresję. Tylko dlaczego? Dlaczego świadectwo o Miłości jest tak bardzo nieakceptowane, że jest prześladowane?

Naszym zadaniem jest dawanie świadectwa – bycie odważnym przed światem. Bóg da nam nagrodę i zaprosi nas do nieba, tak jak zaprosił dwóch Świadków. Niech nasze świadectwo będzie dla nas okazją do usłyszenia tego samego głosu: „Wstąpcie tutaj!”.

Psalm responsoryjny: Ps 144,1b-2.9-10

Pan zaprawia nasze ręce do walki i palce do bitwy. Na Nim możemy się wesprzeć, bo On jest naszą Opoką.

Dzisiejszy psalm przypomina nam prawdę, od której niekiedy uciekamy. My jesteśmy wojownikami Pana. On nas ćwiczy i trenuje. On przygotowuje nas do bitwy. Nie jest to wojna prowadzona bronią i przemocą, ale świadectwem o Bożej miłości i dobroci, do którego jesteśmy wezwani.

Walczyć po stronie Pana to przywilej. Dlatego możemy Go wychwalać i oddawać cześć.

Ewangelia: Łk 20, 27-40

Jezus jest wezwany, aby wyjaśniać sprawy zawiłe i niezrozumiałe w Jego nauczaniu. Jedną z nich jest kwestia zmartwychwstania, tak bardzo niewyobrażalna dla tych, którzy stąpają po ziemi, ponieważ patrzą tylko przez ten jeden, znany sobie pryzmat życia na tym świecie.

Chrystus uświadamia swoim uczniom, w tym nam, że zmartwychwstanie oznacza przynależność do całkiem nowego świata, w którym wszystko nie będzie  tak samo wyglądało. Zmartwychwstanie bowiem to udział w Bożym życiu. Przecież dobrze wiemy z liturgii pogrzebowej, że nasze życie nie kończy się, ale zmienia się i wchodzi w nowe formy. Ale to jeszcze nie wszystko, sama wiara w zmartwychwstanie pozwala nam zrozumieć Boga. To, że On jest Bogiem żywych, a nie zmarłych.

Swoją nauką Chrystus przekonuje nawet faryzeuszy. A czy my jesteśmy w stanie przyjąć fakt, że Bóg daje życie w pełni i to życie zupełnie inne od tego, które znamy tutaj, na ziemi?