Komentarze do czytań XXXIII Tydzień Zwykły (16-22 listopada 2014 r.) – dr hab. Marek Kita

 

 

Komentarze do czytań XXXIII Tydzień Zwykły

(16-22 listopada 2014 r.)

 

Niedziela, 16.11.2014, XXXIII Niedziela Zwykła

 

Pierwsze czytanie: Prz 31, 10-13.19-20.30-31

Mamy do czynienia z fragmentami tak zwanego Poematu o dzielnej kobiecie (chyba możemy sobie darować staroświecką formę „niewiasta”, którą tak lubią tłumacze naszych Biblii…). Tekst stanowi pochwałę idealnej żony i gospodyni, opisanej zgodnie ze starożytną koncepcją podziału ról w małżeństwie oraz ówczesnym widzeniem miejsca kobiety w życiu społecznym. Jeśli będziemy pamiętać, że natchnionych Ksiąg nie dyktował głos z nieba, lecz są one owocem dyskretnej pracy Ducha Świętego z autorami zanurzonymi w swoim świecie pojęć, to unikniemy w tym miejscu dwóch możliwych skrajności. Zamiast powątpiewać w wartość biblijnego nauczania, zdającego się wskazywać kobietom wyłącznie ideał „kury domowej”, lub na odwrót – w imię źle pojętej ortodoksji wierzyć, że tylko taką karierę przewiduje dla pań słowo Boże – możemy wyczytać z naszego fragmentu zawsze aktualną (nie tylko dla kobiet) pochwałę sumienności, pracowitości, miłosierdzia i pobożności.

Zresztą uważna lektura całego Poematu, z którego dzisiejsza liturgia cytuje początek, dwa wersety ze środka oraz zakończenie, pozwala zauważyć, że wychwalana kobieta bynajmniej nie jest zahukaną niewolnicą męża, zajętą gotowaniem, praniem i sprzątaniem. To raczej menedżerka domowego przedsiębiorstwa, zarządzająca służbą i finansami. Nie tylko pracuje własnymi rękoma, ale organizuje sprzedaż wytworzonych produktów, planuje zaopatrzenie dla gospodarstwa, przeprowadza inwestycje (zakup roli), dba o zabezpieczenie budynku mieszkalnego przed zimą… A przy tym okazuje się poważaną członkinią społeczności, docenianą „w bramie” miasta – co w tamtych czasach znaczyło: na forum publicznym (brama pełniła funkcję późniejszego rynku). Czytamy o niej również, że przemawia i wygłasza pouczenia pełne mądrości, choć wydaje się, iż robi to raczej w kręgu domowników. W każdym razie starotestamentalny ideał „dzielnej kobiety”, niezależnie od swego niewątpliwie patriarchalnego kontekstu, ukazuje osobę względnie samodzielną, kreatywną i cieszącą się autorytetem.

Co więcej, przestudiowanie całej Księgi Przysłów prowadzi do odkrycia, że w jej symbolicznym języku sama Mądrość – sztuka życia po Bożemu – została przedstawiona jako figura kobieca, wędrowna prorokini i zaufana towarzyszka Stwórcy (por. Prz 8). Wprawdzie żeńskie rysy posiada tam również uosobiona Głupota (por. Prz 9, 13-18), jednak właśnie ta wszechobecna kobiecość świadczy o ważnej, wbrew pozorom, roli pań w wychowywanym stopniowo przez Boga izraelskim społeczeństwie sprzed wieków. Choć trudno byłoby przypisać Biblii cechy literatury feministycznej, to jednak mądrość słowa Bożego w subtelny sposób podważa stereotypy i rozszerza horyzonty, „odnawia myślenie” (por. Rz 12, 2).

            Psalm responsoryjny: Ps 128, 1-2.3.4-5

Psalm z dzisiejszej liturgii opisuje szczęście człowieka „chodzącego drogami Boga”, czyli żyjącego według Jego wskazań. Jak wiadomo, biblijne sformułowanie „bać się Pana” nie oznacza zwykłego lęku (miłość go wyklucza, por. 1 J 4, 18), lecz głęboki respekt, najwyższy szacunek wobec Stwórcy. Jeśli w naszym życiu stawiamy Boga na pierwszym miejscu, to zgodnie ze słowami św. Augustyna wszystko inne też trafia na właściwe miejsce. Doświadczamy wtedy harmonii, którą w Psalmie obrazuje szczęśliwe życie rodzinne „bogobojnego mężczyzny”. Rzecz jasna zarówno codzienność osób wierzących, jak i wiele tekstów biblijnych, pokazuje, że przyjaciołom Boga bynajmniej nie wszystko idzie jak z płatka. Istnieją „bogobojni”, nieraz nawet heroicznie wierni „drogom Pana” ludzie, którym rodzinne szczęście zostaje odebrane, lub nie jest dane w ogóle. Chodzą po świecie pobożne osoby nie mogące znaleźć „drugiej połówki”, owdowiałe lub porzucone. Żyją wśród nas kochające Boga pary, które nie mogą cieszyć się potomstwem. Jednak biblijny obraz nie kłamie, choć niekoniecznie trzeba go brać dosłownie. Kto przyjmuje życiowe straty w łączności z Chrystusem, ten paradoksalnie zyskuje „stokroć więcej” (por. Mk 10, 30) zarówno w sferze relacji, jak i w dziedzinie rozmaitych dóbr. Szczęśliwym domem ufających Bogu jest Jego Serce, ich rodziną stają się podarowani przez Pana przyjaciele, a majątek stanowią niespodzianki Opatrzności. Kto spróbował, ten wie…

            Drugie czytanie: 1 Tes 5, 1-6

Prawdziwa pomyślność człowieka to nie zachłanne używanie życia, lecz jego właściwe ukierunkowanie. Autentyczny pokój jest udziałem serca pojednanego z Bogiem (por. Rz 5, 1), a rzeczywiste bezpieczeństwo to bycie „w cieniu Wszechmocnego” (Ps 91, 1). Żyjąc w przyjaźni z Panem, poruszając się w świetle Jego słowa („lampy dla naszych stóp”, por. Ps 119, 105), pozostajemy „synami dnia” i nie musimy się obawiać przykrego przebudzenia w momencie śmierci lub przy końcu obecnego świata. Jeżeli perspektywa „dnia Pańskiego” budzi w nas jakąś obawę, to wypada czym prędzej porozmawiać szczerze z Chrystusem i z pomocą Ducha Świętego uporządkować swoje pragnienia, zamiary, decyzje oraz postępowanie.

            Ewangelia: Mt 25, 14-30

„Czuwanie”, do którego wzywa ostatni werset drugiego czytania dzisiejszej liturgii, nie ogranicza się do stałej pamięci o czekającym nas przyjściu Chrystusa w chwale, oraz do pilnowania czystości serca. Jako przeciwieństwo duchowego uśpienia czuwanie obejmuje też aktywne gospodarowanie otrzymanymi łaskami. Na to właśnie zwraca uwagę Jezusowa przypowieść o talentach. Pod jej wpływem słowo „talent” zaczęło w naszej kulturze oznaczać jakieś szczególne uzdolnienie, ale pierwotnie chodziło o jednostkę wagi cennego kruszcu zawartego w monetach. W naszej przypowieści mowa konkretnie o srebrze (Mt 25, 18), choć nie wyczytamy tego z Biblii Tysiąclecia, gdzie grecki termin argyrion  oddano ogólnikowym określeniem „pieniądze”… Talent srebra wynosił około trzydziestu czterech kilogramów i odpowiadał sześciu tysiącom denarów, a z kolei jeden denar stanowił dzienny zarobek robotnika rolnego (por. Mt 20, 2). Tak więc słuchacze Jezusa musieli być pod wrażeniem opisanego majątku – wielu z nich musiałaby pracować kilkadziesiąt lat na jeden lub dwa talenty, a suma pięciu talentów była dla nich praktycznie nieosiągalna! Przypowieść pokazuje, jak bardzo Bóg w nas „zainwestował”, zarówno przez naturalne, jak i nadprzyrodzone obdarowania. Nawet najskromniejsze zdolności i charyzmaty posiadają ogromną wartość w perspektywie Królestwa Bożego, aczkolwiek z drugiej strony nawet najbardziej imponujące dary nie upoważniają do zarozumiałości, ponieważ są danym za darmo wyposażeniem do służby. Bóg oczekuje, że będziemy nimi pracować, a naszą nagrodę ma stanowić „wejście do Jego radości” (por. Mt 25, 21). Gospodarowanie dobrami obecnego życia to trening i sprawdzian umiejętności dzielenia z Bogiem czegoś o wiele większego – królowania razem z Nim, władania „wieloma rzeczami”. Życie to egzamin z odpowiedzialności za dar dziecięctwa Bożego.

Ideałem „dzieci światłości” okazuje się więc mądrość „dzielnej kobiety” z pierwszego czytania, jej pełna dobroci przedsiębiorczość. Zwróćmy przy tym uwagę, że biblijna „menedżerka domu” nie tylko pomnaża zasoby powierzone jej przez małżonka, ale także chętnie „otwiera dłoń ubogiemu” (Prz 31, 20). Nasza jałmużna (ten wyraz pochodzi
z greckiego eleemosyne, „zmiłowanie”) to także inwestycja w królowanie Boga w świecie dokoła i w naszym własnym sercu. A nawet więcej – inwestowanie w miłosierdzie, zarządzanie dobrocią, to esencja sztuki bycia dzieckiem Boga, dziedzicem niebiańskiego królestwa. W tekście Ewangelii według Mateusza bezpośrednio po przypowieści o talentach następuje opis Sądu Ostatecznego, gdzie rozliczenie z życia dotyczy zachowań wobec wszystkich mających się źle: zaspokojenia potrzeb materialnych, dotrzymania towarzystwa, udzielenia moralnego wsparcia (por. Mt 25, 31-46). Bóg zainwestował w nas ogrom swojej miłości i oczekuje, że będziemy nią obracać, pomnażając ją w naszym świecie. Na progu świata przyszłego „radosnemu dawcy” (por. 2 Kor 9, 7) zostanie dodana radość na miarę nieba, natomiast temu, kto w kochaniu okaże się skąpy, grozi utrata zadatków szczęścia, które w sobie bezpłodnie nosił. Bogactwo szczęścia rośnie dzięki dawaniu (por. Dz 20, 35).

 

Poniedziałek, 17.11.2014, Wspomnienie św. Elżbiety Węgierskiej

 

            Pierwsze czytanie: Ap 1, 1-4; 2, 1-5a

 

Pochodzące z greki słowo „apokalipsa” oznacza objawienie, zdjęcie zasłony tajemnicy ze spraw dotąd ukrytych. Słowem tym określamy również dzieła należące do specyficznego gatunku literatury prorockiej starożytnego judaizmu i wczesnego chrześcijaństwa, które za pomocą symbolicznych wizji pokazują głęboki sens historii oraz jej ostateczny finał – zwycięstwo Boga nad złem. Przy lekturze Apokalipsy św. Jana warto zdać sobie sprawę, że jej autor nie zamierzał nas straszyć zapowiedzią katastrof przy końcu świata, lecz chciał pocieszyć cierpiących prześladowania współwyznawców zapewnieniem o panowaniu Chrystusa-Baranka nad sytuacją. Dramatyczne opisy wydarzeń stanowią zaszyfrowany obraz epoki, w której powstały (tzn. końca pierwszego wieku naszej ery), jednak prorockie natchnienie pozwala zobaczyć w nich model całych dziejów pomiędzy pierwszym a drugim widzialnym przyjściem Chrystusa. Nie oczekujemy więc jakiegoś „czasu Apokalipsy”, tylko po prostu już w nim żyjemy. Dopiero ostatnie rozdziały naszej księgi zapowiadają koniec obecnej historii i początek „nowego nieba i nowej ziemi” (Ap 21, 1), czyli przemienionego świata życia wiecznego.

 Fragment czytany w dzisiejszej liturgii to wstęp do całości dzieła, oraz pierwsze z proroctw adresowanych do „siedmiu Kościołów”. Siódemka symbolizowała pełnię, a zatem azjatyckie wspólnoty chrześcijan mogą reprezentować cały Kościół żyjący na ziemi. Z kolei „Siedem Duchów” przed Boskim tronem zdaje się przedstawiać Ducha Świętego, którego pełnia łask wyraża się w siedmiu darach (por. Iz 11, 2-3)… Bardzo inspirujące jest użycie w odniesieniu do Boga Ojca rozbudowanego imienia z Księgi Wyjścia – „Ten, Który jest, Który był i Który przychodzi” – podkreślające dynamizm Bożej obecności. W proroctwie dla Kościoła efeskiego mowa o stanie jego ducha, zbiorowego „ja”, do którego zwraca się Chrystus jako do „anioła” wspólnoty. Chrześcijanie wszystkich czasów i miejsc mogą użyć tego tekstu do rachunku sumienia: jaka jest temperatura mojej (naszej) miłości do Pana?

            Psalm responsoryjny: Ps 1, 1-2.3.4.6

 

            Psalm, proponowany jako modlitewna odpowiedź na wysłuchane dopiero co proroctwo, porównuje człowieka przejętego i zainspirowanego słowem Bożym do drzewa rosnącego nad strumieniem. To obraz stabilności, nieustannej świeżości i owocności życia, zakorzenionego w Bogu i czerpiącego dynamizm z Jego Ducha. Natomiast lekceważenie Bożych pouczeń sprawia, że życie staje się miałkie i ulotne. „Szydercom” może się zdawać, że „rozmyślanie nad Prawem Pana dniem i nocą” to przesada i fanatyzm, ale jeśli istotą tego Prawa jest miłość (por. Rz 13, 8), to faktycznie jesteśmy zaproszeni do odkrywania jej dróg
o każdej porze i w każdej sytuacji.

            Ewangelia: Łk 18, 35-43

 

            Czytane wcześniej Objawienie św. Jana pozwala widzieć historię w Boskim świetle, otwiera oczy na Bożą perspektywę. Widzimy „Tego, Który jest i Który był, i Który przychodzi” (Ap 1, 4) jak w nowy sposób wyprowadza ludzi „z domu niewoli” (por. Wj 20, 2) oraz z „cienistej krainy śmierci” (por. Mt 4, 16)… Aluzje do Księgi Wyjścia są rozsiane w różnych miejscach Apokalipsy. Ewangelia o uzdrowieniu niewidomego pod Jerychem również mówi o wyzwoleniu i oświeceniu przez przechodzącego Boga (a Boskie przejście to Pascha, por. Wj 12, 11b-12).

Jezus zaczyna ostatnią ziemską podróż do Jerozolimy(por. Łk 18, 31), swoje wstępowanie na krzyż (droga z Jerycha do Jerozolimy biegnie ostro pod górę) i w tym momencie przechodzi obok siedzącego we własnych ciemnościach żebraka. Ten, inaczej niż później mieszkańcy świętego miasta, rozpoznaje „czas swojego nawiedzenia” (por. Łk 19, 44). Z determinacją powtarza wołanie, które zainspiruje modlitwę mnichów chrześcijańskiego Wschodu: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” Wyrażona w ten sposób wiara przynosi mu otwarcie oczu i wyprowadzenie ze stagnacji, z uwięzienia w nędzy: widzimy go w ruchu, jak podąża za Jezusem, wielbiąc Boga.

Możemy się kontemplacyjnie zadziwić jednym z wielu paradoksów wiary: pójście za Boskim Słowem oznacza stabilność „drzewa zasadzonego nad płynącą wodą”, a pozostawanie w marazmie własnej biedy i grzechu równa się byciu „jak plewa, którą wiatr rozmiata” (Ps 1, 3-4)… Możemy także wziąć sobie do serca naukę, że łaska nie jest po to, by komfortowo się urządzić, ale po to, by przeżyć błogosławione Wyjście ku „Temu, Który przychodzi”. Życie to Pascha. Pascha to życie.

 

Wtorek, 18.11.2014, Wspomnienie bł. Karoliny Kózkówny

 

            Pierwsze czytanie: Ap 3, 1-6.14-22

 

Kontynuujemy lekturę Janowej Apokalipsy oraz medytację nad obecnością Chrystusa w Kościele, a także inspirowany początkowymi proroctwami Księgi rachunek sumienia. Zmartwychwstały Jezus, dysponujący pełnią Ducha Świętego („siedem Duchów Boga”) i panujący nad duchowym życiem poszczególnych wspólnot oraz Kościoła jako całości („siedem gwiazd”, por. Ap 1, 20), upomina chrześcijan z miasta Sardes, których społeczność wewnętrznie obumarła. Świadczy o tym niegodziwe życie ludzi nazywających się chrześcijanami, czyli „Chrystusowymi”, a więc uczestniczącymi w Jezusowym namaszczeniu Duchem Ożywicielem. Możemy się zastanowić, czy nie jesteśmy uczniami Jezusa i Jego Kościołem jedynie z nazwy.

Z kolei wspólnocie z Laodycei Chrystus – przedstawiający się jako wierny Świadek Boga Ojca oraz „Początek”, czyli źródło stworzenia (por. Kol 1, 15-17) – zwraca uwagę na bylejakość jej życia, trwanie w zawieszeniu między zdecydowanym zaangażowaniem się w relację z Nim a ewentualnym zdecydowanym „nie” powiedzianym chrześcijaństwu. Miłość musi mieć temperaturę i smak. Ale uwaga: nawrócenie nie jest w pierwszym rzędzie mobilizacją moralną, tylko zwróceniem się do Pana o potrzebne duchowe „wyposażenie”. To otwarcie Chrystusowi drzwi serca i pozwolenie, żeby Mój Gość mnie ugościł.

            Psalm responsoryjny: Ps 15, 1b-3a.3bc–4.5

 

            Po wysłuchaniu prorockiego upomnienia z Apokalipsy możemy przyjąć zaofiarowany nam przez liturgię psalm jako modlitwę, w której „nauczamy i napominamy samych siebie” (por. Kol 3, 16). Duch Święty mówi do nas przez nasze własne usta. Język psalmu jest miejscami szorstki na starotestamentalną modłę (uczeń Chrystusa nie będzie gardził złoczyńcą, tylko jego sposobem postępowania), lecz przesłanie pozostaje jasne: zaproszenie „na górę Pana” zobowiązuje. Mamy się zachowywać w sposób godny naszego powołania (por. Ef 4, 1) do zasiadania z Jezusem na niebiańskim tronie (por. Ap 3, 21).

            Ewangelia: Łk 19, 1-10

 

            Czytanie z Apokalipsy było wezwaniem do nawrócenia, a ewangeliczna opowieść o Zacheuszu pokazuje, że nawrócenie nie jest trudne – choć zarazem, paradoksalnie, wymaga właśnie trudu i ryzyka! Zacheusz rzuca na szalę swój prestiż lokalnego dygnitarza, ryzykuje ośmieszenie się w oczach społeczności, by następnie podjąć decyzję znacznego uszczuplenia swego majątku w akcie dobroczynności oraz wynagrodzenia krzywd. Nie można powiedzieć, żeby nawrócenie nic go nie kosztowało. A jednak celnik z Jerycha ponosi te koszty z radością, rewolucyjne decyzje zdają się w nim rodzić spontanicznie. U początków wszystkiego tkwi zauroczenie Jezusem, tęsknota każąca poszukiwać kontaktu, fascynujący zew łaski… Zaraz potem przychodzi uderzenie hojnością serca Pana, który nie czeka na pokajanie się grzesznika, lecz wprasza się po przyjacielsku na kolację. Koszty nawrócenia to nie cena uiszczona za ułaskawienie, tylko odwzajemnione szaleństwo miłości.

 

Środa, 19.11.2014, Wspomnienie bł. Salomei

 

            Pierwsze czytanie: Ap 4, 1-11

W kolejnym fragmencie Apokalipsy św. Jana jesteśmy zaproszeni do spojrzenia w otwarte drzwi nieba, za którymi rozgrywa się ponadczasowa liturgia. Bóg, otoczony tęczą (znakiem Przymierza, jakie zawarł ze światem), odbiera w gigantycznej („niby szklane morze”) sali tronowej hołd uwielbienia ze strony świętych Starego Testamentu (Starcy, których jest tylu, ile zmian kapłanów służyło w świątyni jerozolimskiej) oraz całego kosmosu (Czworo Zwierząt, reprezentacja istot żywych z czterech stron świata).

Pierwszym adresatom Księgi – cierpiącym prześladowania ze strony rzymskich władz, oraz zmagającym się z wewnętrznymi kryzysami swoich wspólnot – odczytywano to proroctwo podczas zebrań liturgicznych (por. Ap 1, 3). Sponiewierani ludzie, spotykający się po domach na skromnych nabożeństwach, odkrywali więź łączącą ich „małą trzódkę” (por. Łk 12, 32) z wypełniającą wszystko Chwałą Boga (por. Iz 6, 3) oraz wspierającym ich modlitewnie w niebie „mnóstwem świadków” (por. Hbr 12, 1). Do dzisiaj każdy udział w liturgii Kościoła, bardziej czy mniej uroczystej, pozwala nam odetchnąć atmosferą wieczności, zaczerpnąć sił z adoracji żywego Pana wszelkiego istnienia.

            Psalm responsoryjny: Ps 150, 1-2.3-4.5-6

 

Zainspirowani wizją niebiańskiej liturgii możemy się przyłączyć do wielkiego uwielbiania Boga. On zasługuje, żeby się Nim zachwycać bez końca i na wszelkie sposoby. Zwróćmy przy tym uwagę, że psalm podpowiada nam zachowanie podobne do opisanego przez Izajasza, który był świadkiem hołdu serafinów przed Boskim tronem – tamte duchy wyrażały swój podziw dla Stwórcy okrzykami kierowanymi „jeden do drugiego” (por. Iz 6, 3), a my mamy się wzajemnie zachęcać: „Chwalcie Pana!” (Hallelu Jah!). Prawdziwe uwielbienie Boga nigdy nas nie zamyka na relację z innymi ludźmi. Spontaniczne dzielenie się zachwytem, jaki budzi w nas Boża wspaniałość, buduje wspólnotę Jego czcicieli. Kto kontempluje Boga, staje się do Niego podobny, a On jest Jeden w komunii Trzech.

            Ewangelia: Łk 19, 11-28

            Przypowieść z dzisiejszej Ewangelii to inna wersja Jezusowego pouczenia o konieczności gospodarowania Bożymi łaskami, inwestowania ich w aktywne życie wiarą – tym razem połączona z przestrogą pod adresem jerozolimskich kapłanów i uczonych w Piśmie. Ponadto mamy tu wyjaśnienie dla tych zwolenników i uczniów Nazarejczyka, którym wydawało się, „że królestwo Boże zaraz się zjawi”.

W rzeczywistości będzie tak, że Jezus wyruszy po swą królewską godność „do dalekiego kraju”, przez dolinę śmierci do tronu Ojca. Gdy powróci zwycięski „w swej chwale” (por. Mt 25, 31), rozliczy uczniów z pomnażania duchowych bogactw i posługiwania się powierzonymi im dobrami materialnymi, a także będzie świadkiem zagłady tych, którzy nie chcieli uznać Go za Pana. Nie powinniśmy brać dosłownie obrazu mściwego władcy, pamiętając o postawie wyrozumiałości, jaką przyjmie Jezus wobec swoich wrogów wisząc na krzyżu (por. Łk 23, 34). Jednak musimy wziąć na serio brutalną wymowę zakończenia przypowieści – Jezus chce zaznaczyć, że stosunek do Jego osoby i panowania to naprawdę kwestia życia i śmierci. Kto nie zaryzykuje zaangażowania, zmarnuje życie, a kto odrzuci Dawcę Życia, ten zginie.

 

Czwartek, 20.11.2014, Wspomnienie bł. Rafała Kalinowskiego

 

            Pierwsze czytanie: Ap 5, 1-10

W dalszym ciągu lektury Księgi Pocieszenia (jak słusznie nazwano Apokalipsę św. Jana) możemy kontemplować wizję zmartwychwstałego Chrystusa, noszącego na sobie ślady męki (Baranek „stojący”, ale „jakby zabity”) i występującego jako Objawiciel oraz Wykonawca tajemniczych Boskich planów względem świata (por. Ef 1, 9). Symboliczny zwój papirusu, zawierający opis tych planów, został zabezpieczony przed rozwinięciem za pomocą siedmiu pieczęci, tak jak rzymskie testamenty. Jedynie Chrystus – Baranek Boży, zwycięzca panującego na świecie mroku, „łamie pieczęcie” tajemnicy, ujawnia sens historii. Staje się zarazem wykonawcą ostatecznej woli Stwórcy, którą jest „nabycie ludzi” dla Boga w charakterze „królestwa kapłanów” (por. Wj 19, 6; 1 P 2, 9). Otwarcie zapieczętowanej księgi może też oznaczać wydobycie ukrytego znaczenia Pism Starego Przymierza.

Ukrzyżowany i zmartwychwstały Jezus okazuje się więc jedynym posiadaczem klucza do paradoksów ziemskiego istnienia, do plątaniny ludzkich losów, do osobistych dramatów każdego z nas. W Nim i tylko w Nim znajdujemy pełnię mocy do zmagań z życiem („siedem rogów”) i pełną mądrość Bożego Ducha („siedmioro oczu”). Nie ma innej szkoły walki z przeciwnościami i orientacji pośród problemów, niż wytrwałe i szczere powtarzanie w sercu: „Jezu, ufam Tobie”.

            Psalm responsoryjny: Ps 149, 1-2.3-4.5-6a.9b

 

            Wobec ogłoszonego nam triumfu Chrystusa nad śmiercią, oraz rozświetlenia przez Ewangelię tajemnicy „życia i nieśmiertelności” (por. 2 Tm 1, 10), w sposób naturalny rodzi się pieśń chwały. Cieszymy się naszym Królem. Powołani niezasłużenie do dzielenia z Nim Jego zwycięstwa i świętości, poczytujemy sobie za zaszczyt możliwość wychwalania Go.

            Ewangelia: Łk 19, 41-44

 

            Płacz Jezusa nad Jerozolimą to reakcja warta podkreślenia. Bóg nie jest rygorystycznym strażnikiem zasad, „sędzią sprawiedliwym, który wynagradza i karze”, lecz Ojcem walczącym o ocalenie zbuntowanych dzieci. A Jezus to Boski Ratownik, nurkujący po nas w głąb otchłani (por. Ps 139, 8). W Jego przepowiedni dotyczącej upadku „Miasta Pokoju” (tak można tłumaczyć nazwę „Jeruzalem”) nie słyszymy ani odrobiny satysfakcji ze stwierdzenia, że uparty lud zbierze owoce swej ślepoty. Książę Pokoju ze łzami w oczach patrzy, jak miasto, z którym miał umówione spotkanie, rozmija się z Oczekiwanym, lecz nierozpoznanym.

Gdy odrzucamy Boga i Jego Słowo, wówczas wypieramy się własnego imienia, gubimy sens naszej egzystencji, obumieramy. Towarzyszy nam wtedy chichot piekła i płacz Boga, który przeżywa naszą klęskę razem z nami – i właśnie ten fakt rodzi nadzieję wbrew nadziei (por. Rz 4, 17-18)…

 

Piątek, 21.11.2014, Wspomnienie Ofiarowania Najśw. Maryi Panny

 

            Pierwsze czytanie: Ap 10, 8-11

 

            Odczytany fragment Apokalipsy rozpoczyna jakby drugą jej część. Wcześniej była mowa o tym, jak pośród historycznych wstrząsów pojawia się Chrystus-Baranek i łamie pieczęcie tajemnicy na księdze Bożych postanowień co do świata. Teraz przedstawiciel Ludu Bożego otrzymuje księgę proroctw dotyczących „ludów, narodów, języków i królów”. Kościół to lud prorocki, powołany do świadectwa o Bożym sądzie, czyli uporządkowaniu wszystkich rzeczy – ocaleniu każdego okruchu dobra (por. Iz 42, 3) i postawieniu złu nieprzekraczalnej granicy.

            Każdy z nas ma udział w misji prorokowania, a więc zwróćmy uwagę na istotny szczegół. Księgę Bożych obietnic i przestróg trzeba „zjeść”, przyswoić. Możemy „prorokować” tylko o tym, co sami przeżyliśmy, czym się rozkoszowaliśmy i co żeśmy przecierpieli. Słodko jest karmić się Ewangelią, ale jej „przetrawienie” bywa bolesne, Boskie lekarstwo nieraz „napełnia wnętrzności goryczą”. Gorzkie bywają także odczucia tego, kto głosi opornym ludziom słowa Bożej miłości, skądinąd „słodsze od miodu płynącego z plastra” (Ps 119, 103).

            Psalm responsoryjny: Ps 119, 14.24.72.103.111.131

            Modląc się dzisiejszym psalmem, wychwalamy dar Bożego słowa. Rozpamiętujemy z wdzięcznością fakt, że Bóg nas uczy i prowadzi, dziękujemy Mu za „lampę dla naszych stóp i światło na naszej ścieżce” (por. Ps 119, 105), oraz wyrażamy zaufanie wobec Jego mądrości, którą możemy chłonąć.

            Ewangelia: Łk 19, 45-48

 

            Wyrzucenie handlarzy ze świątyni pokazuje, że misją i zamiarem Jezusa było między innymi oczyszczenie kultu Ojca, uzdrowienie religijności Ludu Przymierza. Ponieważ Ewangelia nie jest zwykłym wspomnieniem, lecz także prorockim pouczeniem na dziś, zwróćmy uwagę, że świątynię Boga stanowi obecnie każdy z wierzących oraz Kościół jako całość (por. 1 Kor 3, 16). Jeśli z pierwszego czytania dowiadujemy się o  naszej misji prorockiej, polegającej na ogłaszaniu Bożego sądu, to pamiętajmy, iż „sąd zaczyna się od domu Bożego” (por. 1 P 4, 17). Odsiewanie ziarna od plew, dobra od zła, szczerości od fałszu, dotyczy najpierw mojego serca i naszego Kościoła. Chrystus prawdopodobnie okaże się czasem trochę szorstki, ponieważ Mu na nas zależy – Boski sąd nie jest ślepą zemstą, tylko elementem procesu uzdrawiania, chirurgiczną interwencją Lekarza serc.

 

Sobota, 22.11.2014, Wspomnienie św. Cecylii

 

            Pierwsze czytanie: Ap 11, 4-12

 

            Tajemnicze postacie dwóch Bożych Świadków to wyobrażenie całego Kościoła, poświadczającego wobec świata prawdziwość Boga żywego i demaskującego fałszywe idole. Jak pamiętamy, Jezus posyłając uczniów z misją, wyprawiał ich w drogę dwójkami (por. Łk 10, 1)… Dawanie świadectwa o rozprawieniu się Boga ze złem to (jak pamiętamy) misja prorocka, więc udzielone Świadkom „uprawnienia” przywodzą na myśl największych proroków Starego Testamentu – Eliasza (władza wstrzymywania deszczu, por. 1 Krl 17, 1)
i Mojżesza (władza przywoływania plag, por. Wj 7, 17- 10, 23). Symboliczne miasto, do którego zostają posłani, to synteza miejsc, gdzie odrzucono Boga. Wydaje się ważne, żebyśmy pamiętali, iż walka toczona przez Świadków ma charakter duchowy, a śmiercionośny ogień i plagi stanowią tutaj symbole gromienia niematerialnych „pierwiastków zła” i nie są skierowane przeciwko „krwi i ciału” ludzi (por. Ef 6, 12).

            Słowo Boże w ustach chrześcijan to narzędzie Bożego sądu, czyli oddzielenia (gr. krisis) światła od ciemności (por. J 3, 19; 9, 39) – ale to nie my sądzimy, lecz Boże słowo, które stanowi „miecz obosieczny” (por. Hbr 4, 12) i osądza także posługujących się nim. Ponadto głównym i w gruncie rzeczy jedynym Świadkiem Boga oraz Słowem-Sędzią jest Chrystus, a nasze świadectwo jest udziałem w Jego misji i prowadzi do uczestnictwa w Jego losie. Chrześcijanie, wywołujący w tym świecie dobroczynny kryzys, doświadczają zwycięstwa na sposób Chrystusa, przechodząc przez małe i wielkie śmierci oraz zmartwychwstając jak On.

            Psalm responsoryjny: Ps 144, 1a.2bc.9-10

 

            Decydując się na służbę Chrystusowi jako Jego przyjaciele (por. J 15, 15), dzielimy z Nim pozorne klęski, ale jednocześnie w ogniu rozmaitych kryzysów odnajdujemy w Nim absolutne oparcie. Możemy podjąć śpiew naszego psalmu na cześć Pana, dodającego nam sił i osłaniającego nas w duchowej walce.

            Ewangelia: Łk 20, 27-40

 

            Najważniejsze przesłanie dzisiejszego fragmentu Ewangelii to mocne potwierdzenie przez Jezusa czekającego nas zmartwychwstania. Przeciwko tej prawdzie występowali saduceusze, wykazując na pozór logicznie, że nadzieja na powrót do cielesnego życia prowadzi do uwikłania się w sprzeczności. Jezus w odpowiedzi podkreśla dwie rzeczy – zmartwychwstanie nie oznacza zwykłego przywrócenia ciała, lecz jego „uduchowioną” przemianę („równi aniołom”), a świadectwo Pisma pozostaje jednoznaczne: żywy Bóg Abrahama jest ożywiającym Panem ludzi żyjących.

            Czasem używa się tej właśnie wypowiedzi Jezusa w charakterze argumentu za mającym rzekomo nastąpić w życiu przyszłym wygaśnięciem więzi łączącej małżonków. Na tej podstawie próbuje się też wychwalać celibat jako bardziej „niebiańską” formę życia. Jednak Jezusowa odpowiedź faryzeuszom zupełnie nie dotyczy małżeństwa jako wewnętrznego związku, odbijającego zaślubiny Pana z Kościołem (por. Ef 5, 31-32), lecz ma na uwadze zewnętrzne uwarunkowania małżeńskiej instytucji, służącej podtrzymywaniu ciągłości gatunku. To ze względu na konieczną do przetrwania narodu płodność sformułowano przepis, do którego odwołują się saduceusze. Jezus wyjaśnia, że ten aspekt małżeństwa nie będzie już potrzebny i przestanie obowiązywać w świecie zmartwychwstania – co nie znaczy, że miałaby tam ustać komunia serc. Przeciwnie, „miłość nigdy nie ustaje” (1 Kor 13, 8). Także wyłączność wzajemnej relacji małżonków, która obecnie gwarantuje pełne odwzorowanie głębokiej i niepowtarzalnej więzi Chrystusa z Jego mistyczną Oblubienicą, wynika z ograniczeń ziemskiej egzystencji. Lecz w przyszłym świecie Bóg będzie przecież „wszystkim we wszystkich” (por. 1 Kor 15, 28), miłość rozleje się jak wszechogarniający ocean. Siedmiokrotna żona może tam odnaleźć każdego z mężów i być z każdym z nich w jedynej i wyjątkowej relacji, ponieważ będzie podobna do Boga (por. 1 J 3, 2), umiejącego być w absolutnie wyjątkowej relacji z każdym z niezliczonych stworzeń (por. Ap 2, 17). W przyszłym życiu nie będzie ani obecnej formy małżeństwa, ani obecnej postaci celibatu, tylko coś o wiele wspanialszego, czego „oko nie widziało, ucho nie słyszało, ani serce człowieka nie zdołało pojąć” (por. 1 Kor 2, 9). Ale na pewno będzie to najwyższa forma miłości (por. 1 Kor 13, 13).

                                                                                                                    dr hab. Marek Kita