Niedziela, 6.11.2022 r.
Pierwsze czytanie: 2 Mch 7, 1-2. 9-14
Zachowanie siedmiu braci może niejednego z nas wprawić w osłupienie. Wszyscy są gotowi na okrutną śmierć. Nie wahają się umierać w obronie Bożego prawa. Nie żałują młodego życia, nie lamentują, że mieli swoje plany i marzenia. Wierność nakazom Pańskim jest dla nich ważniejsza niż własne życie. Są odważni, bo mają świadomość, że czeka ich wieczność przy Bogu. Zdają sobie sprawę, że śmierć nie jest końcem. Wiedzą, że życia nie oddaje się za błahostki, bo ono jest zbyt cenne, ale jeszcze cenniejszy jest sam Bóg.
Ta historia każe nam zapytać o nasze posłuszeństwo Bożym przykazaniom. Na ile jesteśmy im ulegli i jak usprawiedliwiamy się, kiedy je łamiemy? Nie powtarzajmy sloganu, że świat się nie zawali, gdy naruszymy Dekalog. Tak, ziemia istnieje dalej, mimo naszych grzechów, ale nie możemy zapominać, że każde odstępstwo uderza w tego, kto się go dopuszcza. Każdy grzech sprawia, że coś się w nas kruszy i rozsypuje, że oddalamy się od Boga. Wierność braci nie była podyktowana ślepym posłuszeństwem, ale wiarą i ufnością, że ich lojalność wobec Pana ma sens i zostanie nagrodzona. Oni naprawdę Go kochali. Życie nie ogranicza się do tego, co jest tu i teraz. Ono sięga poza śmierć. Jakie będzie, zależy w dużej mierze od nas.
Psalm responsoryjny: Ps 17, 1bcd. 5-6. 8 i 15
Dzisiejszy psalm śmiało można byłoby włożyć w usta siedmiu braci, o których czytaliśmy w pierwszym czytaniu. Psalmista wzdycha do Boga w momencie próby. Prosi Go o reakcję. Czuje na sobie ciężar trudnej sytuacji, w jakiej się znalazł. Jest przekonany o słuszności swoich decyzji. Przyznaje, że był wierny Bogu, że trzymał się Jego słów i nakazów. Pan zawsze był mu bliski. Jest przekonany o tym, że On słucha jego wołania. Wierzy, że jego modlitwa dociera do Niego. Wie, że nie mówi w próżnię, że jego słowa trafiają do Boga. Prosi Go o opiekę i wsparcie. Rozumie, że jeśli nawet umrze, to nie będzie przegrany. Ufa, że zostanie nagrodzony oglądaniem Pana. Wyznaje wiarę w zmartwychwstanie. Porównuje je do obudzenia się ze snu. Będzie ono bardzo szczęśliwe, bo czy może być coś piękniejszego niż patrzenie na swego Boga? Psalmista pisze, że nasyci się Jego widokiem. To znak, że teraz, żyjąc na ziemi, już bardzo pragnie tego spotkania w niebie. Czeka na nie z tęsknotą. Czuje w sobie głód Boga. Po zmartwychwstaniu zostanie w pełni nasycony patrzeniem na swego Pana. Wtedy osiągnie całkowite szczęście.
Drugie czytanie: 2 Tes 2, 16-3, 5
Święty Paweł błogosławi Tesaloniczanom w przepiękny sposób. Życzy im najpierw Bożej pociechy. To ważne, bo nikt nie umie pocieszyć naszego serca tak jak Bóg. On zna nasze wnętrze i wie, co przeżywamy. Apostoł życzy też Bożego utwierdzenia w czynach i słowach. To również istotne, bo przecież nie raz zastanawiamy się, czy to, co robimy, jest dobre, czy ma sens, czy jest coś warte. Łatwo się chwiejemy i popadamy w zwątpienie. W swoich działaniach szukamy potwierdzenia nie w Bogu, ale w drugim człowieku. Apostoł każe zmienić kierunek patrzenia. Prosi też o modlitwę. Widzi w niej duchową siłę i ochronę. Na końcu pisze o Bożym nakierowaniu ludzkiego serca na miłość i cierpliwość. Zaznacza, że dusza zwrócona ku Bogu jest stabilna i bezpieczna. Słowa św. Pawła pokrzepiają i podbudowują. Czuć nich ogromny misyjny zapał i miłość do Ewangelii. Jego przykład pokazuje, że ten, kto osobiście spotkał Chrystusa, będzie dążył do tego, by zaprowadzić do Niego także innych ludzi. Jego zachęta do wierności Jezusowi pełna jest troski i żarliwości. A my, czego życzymy innym? Czy chcemy dla bliźnich Bożych darów? Na ile nasza mowa napełniona jest błogosławieniem i życzliwością wobec innych? Na ile żyjemy Bogiem, na tyle jest On obecny w naszych słowach, czynach i relacjach z ludźmi. Tu wszystko widać jak na dłoni.
Ewangelia: Łk 20, 27-38
Jezus bardzo dużo uwagi w swoim nauczaniu poświęcał zmartwychwstaniu ciał. Przekonywał, że ta prawda nie jest niczym nowym. Wskazywał, że ma ona swoje źródła jeszcze w Starym Testamencie. Powoływał się na Mojżesza, tak bardzo cenionego przez naród Izraela. Chrystus podkreślał, że śmierć nie jest ostatecznym końcem człowieka, że naszym powołaniem jest życie w Bogu tu na ziemi i kiedyś w niebie. Saduceusze wyśmiewali jednak tę prawdę. Argumentowali swoje racje przejaskrawionym przykładem, przekładając ziemskie relacje na rzeczywistość nieba. Jezus wyprowadzał ich z błędu. Przekonywał, że wieczność nie będzie doskonalszą wersją życia na ziemi. Jaka więc będzie? Nie wiemy. To ciągle jest tajemnicą. Być może ta nasza niewiedza skłania nas ku wątpieniu w życie po śmierci, ale nie powinniśmy się poddawać takiej pokusie. Skoro Jezus potwierdził tę prawdę, to nie mamy podstaw, by w nią wątpić. Codziennie w Credo powtarzamy: „wierzę w ciała zmartwychwstanie i żywot wieczny”. Niech nie będą to puste, wyuczone słowa, ale świadoma deklaracja naszej wiary. Życie się nie kończy, ono naprawdę ma piękną kontynuację w wieczności. To, jak ona wygląda jest na razie dla nas zakryte, ale kiedyś owa zasłona zostanie przed nami zdjęta. Zobaczymy wszystko na własne oczy. To będzie wspaniała chwila!
Poniedziałek, 7.11.2022 r.
Pierwsze czytanie: Tt 1, 1-9
Święty Paweł czuje się wybrany i powołany przez Boga do szerzenia wiary i prawdy, mających prowadzić do pobożnego życia. Pisze o tym do Tytusa. Potem przedstawia warunki, jakie powinni spełniać ci, którzy będą ustanowieni prezbiterami i biskupami. Lista wymagań wskazuje, na czym tak naprawdę polega pobożne życie. Stojący na czele wspólnot mają nie tylko należycie sprawować akty kultu. To zdecydowanie za mało. Oni muszą przyjąć prawdę o Jezusie Chrystusie i wierzyć w Niego i stąd czerpać motywację do dobrego postępowania. Ich pobożność ma być widoczna w zachowaniu i głoszeniu. Ten spis koniecznych warunków może być przydatny także dla nas. My często utożsamiamy pobożność z długimi modlitwami, złożonymi rękami i częstym udziałem we Mszy św. To zdecydowanie za mało. Co nam da mnożenie modlitw, gdy jednocześnie będziemy trwali w gniewie, złości, nałogach i pielęgnowali złe relacje? Prawda o Bogu musi zderzyć się z prawdą o nas samych. Wiara w Ojca Niebieskiego, Jego Syna Jezusa Chrystusa i Ducha Świętego nie jest martwą ideologią czy jednym z przekonań. Decydując się na jej przyjęcie godzimy się, by ona nas przemieniała, budziła do aktywności i dynamizmu. Jako wierzący mamy być ludźmi bez zarzutu. Czy jeszcze czujemy wagę tego wezwania? Czy odczuwamy odpowiedzialność, jaka na nas ciąży?
Psalm responsoryjny: Ps 24, 1b-2. 3-4b. 5-6
Psalmista przypomina, że świat należy do Boga, że Pan jest jego Stwórcą. To Bóg uczynił niebo i ziemię i umieścił na niej człowieka. Najwyższy chce, byśmy mieli z Nim łączność, pragnie, abyśmy stawali przed Nim w modlitwie i uwielbieniu. Chce, byśmy trwali przy Nim teraz i kiedyś w wieczności. Tak się stanie, jeśli nasze ręce będą nieskalane, czyli nie naznaczone złymi uczynkami, jeśli będziemy starali się o czystość serca, jeśli na pierwszym miejscu zawsze będziemy stawiać Boga. Nasze wybory na ziemi zaowocują w wieczności. Tam czeka na nas nagroda. Koniec psalmu mówi o szukaniu Boga. Czy wpisuję się w grono ludzi, którzy poszukują Jego woli i słowa? Czy pragnę Jego bliskości? Jeśli czegoś lub kogoś szukam, to znaczy że mi na tym/kimś zależy. Skoro częściej zwracam swoje oczy ku innym rzeczom i sprawom, a nie ku Panu, to znaczy, że pomyliłem drogi. Może już przyszedł czas, aby zawrócić?
Ewangelia: Łk 17, 1-6
Na czym polega zgorszenie? Nie chodzi tu o budzenie w innych oburzenia, a raczej o czynienie kogoś gorszym, niż był. Mój grzech uderza w drugiego człowieka i może doprowadzić do jego upadku. Często my, wierzący w Jezusa, słyszymy od tych, którzy są na bakier z Kościołem: Ty jesteś katolikiem, chodzisz do kościoła i tak postępujesz? W podobnych uwagach zazwyczaj mieszają się ze sobą kpina, wyrzut i rozczarowanie naszą osobą. Chrześcijanie, czy tego chcą, czy nie, w pewien sposób ciągle są na przysłowiowym świeczniku. Ludzie żyjący obok często się nam przyglądają i mierzą nas miarą naszej wierności Bogu i Jego nauce. Spoczywa na nas ogromna odpowiedzialność. Nasz stosunek do Ewangelii oddziałuje na świat. Nasza wierność buduje innych, zmusza do myślenia i przewartościowywania pewnych spraw. Z kolei każdy nasz upadek i zdrada przekonań burzą i niszczą obraz Boga w innych. Jezusowe wezwanie: „Uważajcie na siebie” musimy wziąć sobie do serca bardzo poważnie. Kościół wznosi się lub upada przez każdego z nas. Jeśli źle czynimy, pozwólmy, by dotarło do nas upomnienie i prośmy o przebaczenie. Te wezwania są trudne w realizacji, dlatego uczniowie prosili o wiarę. Ani ty, ani ja nie jesteśmy nic nieznaczącym elementem w tym świecie. Jezus nieustannie wzywa nas do bycia dobrym, do budowania a nie do niszczenia. Zgorszenia są i będą, ale zróbmy wszystko, by nie przychodziły z naszej winy.
Wtorek, 8.11.2022 r.
Pierwsze czytanie: Tt 2, 1-8. 11-14
Święty Paweł pisze o pouczeniach dla konkretnych stanów. Wzywa Tytusa, by stawiał ludziom wymagania, ale także, aby sam był wzorem postępowania wobec tych, do których przemawia. Apostoł Narodów nie zatrzymuje się jednak na moralizowaniu i układaniu kodeksów zachowań. Tłumaczy też, dlaczego są one potrzebne. Zaznacza, że mają swoje korzenie w wierze w Jezusa. Nawiązuje do nauczania Chrystusa, który nawoływał do nawrócenia i skierowania swego serca ku temu, co Boże i nieprzemijalne. Święty Paweł wzywa do życia rozumnego, a więc do roztropności i mądrości. Tym samym przypomina, że nie powinniśmy ulegać bylejakości, głupocie i obojętności. Zachęca też do sprawiedliwości, a więc do bycia szlachetnym i prawym wobec Boga i ludzi. Apeluje również o pobożność, czyli o to, byśmy we wszystkim i zawsze pamiętali o naszym Panu. Zdrowa nauka, którą proponuje, nie jest prosta w praktyce. Doświadcza tego każdy z nas. Dodatkowo, świat pozbawiony Boga coraz głośniej i natarczywiej krzyczy, że jesteśmy wolni i nikt nie może nam niczego nakazywać, że mamy wybór. Tylko po co wybierać źle i potem tego żałować? Czerpmy z mądrości oraz doświadczenia bliźnich i dzielmy się tym z wszystkimi wokół. Słuchajmy, działajmy i uczmy innych. Zawsze w takiej kolejności!
Psalm responsoryjny: Ps 37, 3-4. 18 i 23. 27 i 29
Psalmista zachęca do dobrego życia. Tłumaczy, że jest ono wielką wartością i zwyczajnie nam się opłaca. Nienaganne postępowanie i zaufanie względem Boga są cenne w Jego oczach. Ten, kto w swojej codzienności współpracuje z Panem, może liczyć na Jego pomoc i wparcie. Psalmista pokazuje, że Bóg widzi każdy nasz dobry czyn i cieszy się nim. On nas utwierdza w dobrym i podtrzymuje, byśmy się nie zachwiali. Jeśli postępujemy po Bożemu, możemy liczyć na nagrodę. Autor psalmu woła: „Odstąp od zła i czyń dobro”. Co jeszcze powinniśmy porzucić, by rzeczywiście chodzić Pańskimi drogami? W jakim dobru mamy się doskonalić? Co powinniśmy zostawić, by podobać się Bogu? Czy umiemy się w Nim rozradować? On naprawdę pragnie naszego szczęścia. Jest dobry i wzywa do dobra. Nie może inaczej. Jeśli chcemy, by Jego obraz był w nas jasny i czytelny, nie możemy wymówić się od szlachetnego życia.
Ewangelia: Łk 17, 7-10
Podejmując się jakiejkolwiek służby, powinniśmy pamiętać, że nie jest ona konkursem, w którym można liczyć na nagrody, nie jest też pracą, za którą czeka zapłata. Owszem, czasem bywa się za nią docenionym, ale należy to do rzadkości. Nasza dobrowolna posługa w Kościele, czy wobec ludzi ma się skupiać na podmiocie naszej służby, a nie na nagrodzie. Mamy koncentrować się na naszych powinnościach i zadaniach, a nie na zapłacie. Niestety, często robimy odwrotnie. Nierzadko podejmujemy się posługi z myślą: co będę z tego miał? A czy nasza możliwość służenia nie jest już obdarowaniem? Każdy z nas posiada talenty, umiejętności i możliwości, którymi może służyć innym. Dostaliśmy to od Boga za darmo i niezasłużenie. Czyż owe obdarowanie samo w sobie nie jest już nagrodą? Dziś warto zapytać siebie o stosunek do naszych powinności i o poziom pokory w ich wykonywaniu. Jezus poucza, byśmy nie wynosili się w naszym posługiwaniu. Na ile jesteśmy wierni temu, co otrzymaliśmy do wykonania? Jedni, jako swoje zlecenie otrzymali kapłaństwo, drudzy małżeństwo i życie rodzinne, jeszcze inni konkretny zawód, albo zadanie w Kościele. Czy umiemy w tych rzeczywistościach być sługami? Wypełnianie obowiązków związanych z naszym powołaniem powinniśmy traktować jako coś normalnego i naturalnego. Skoro coś jest moim lub twoim zadaniem, zleconym nam z nieba, to trzeba je podejmować i wykonywać i nie czekać na przysłowiowe oklaski. Jeśli każdy z nas, jak najlepiej wykona to, co do niego należy, ten świat stanie się zupełnie inny.
Środa, 9.11.2022 r.- święto – Rocznica poświęcenia Bazyliki Laterańskiej
Pierwsze czytanie: 1 Kor 3, 9b-11. 16-17
Obraz wody wypływającej ze świątyni i ożywiającej stworzenia kieruje naszą myśl ku Golgocie i ku ukrzyżowanemu Jezusowi. Z Jego Boskiego Serca, nazywanego Świątynią Boga, wypłynęła krew i woda. To samo wypływało też z kanałów świątyni. Raz była to krew ofiar, innym razem woda, która miała oczyszczać owe pasma. Zmieszane, trafiały do potoku Cedron, a w porze deszczowej aż do Pustyni Judzkiej i Morza Martwego. Analogia wizji Ezechiela z przebitym sercem Jezusa jest bardzo czytelna. Woda, płynąca z serca Zbawiciela, który ofiarował się za nas, ma moc oczyścić i ożywić nasze dusze. Ona potrafi dotknąć miejsc naznaczonych w nas duchową śmiercią. Z serca Jezusa wzięły początek sakramenty, a więc także Sakrament Pokuty i Pojednania. Jak często pozwalamy, by strumień Bożej łaski ogarniał nasze serce i dawał nam życie, by przynosił uzdrowienie? Pustynię naszej duszy może ożywić tylko Bóg. Nie wahajmy się wchodzić do Jego świątyni. Żyjąc przy potoku Bożego miłosierdzia, możemy ciągle owocować. Nie bójmy się szukać uzdrowienia w Panu. Otwierajmy się na Jego działanie. Pozwólmy, by nasączał nas swoją łaską. Obraz mieszania się wody słodkiej ze słoną pokazuje zjednoczenie Boga z człowiekiem. Z tej komunii wychodzi samo dobro.
Psalm responsoryjny: Ps 46, 2-3. 5-6. 8-9
Psalmista wielbi Boga za Jego dzieła. W jego słowach widać ogromne przekonanie do potęgi Pana. Autor psalmu jest pewny tego, że Bóg działa tu i teraz. Deklaruje, że w Nim szuka obrony, pomocy i miejsca ucieczki. Dzięki Jego wsparciu nie czuje strachu i nie poddaje się lękowi. Bóg dla psalmisty jest Kimś bardzo bliskim. On czuje Jego opiekę. Wspomina też o obecności Boga w Kościele. To Pan jest jego fundamentem, podporą i zwornikiem. On gwarantuje jego istnienie i trwanie. Potem psalmista znów mówi o działaniu Boga w świecie. Zachęca: przyjdźcie, zobaczcie! Tymi słowami chce przekonać tych, którzy jeszcze pozostają sceptyczni, co do Bożego działania w świecie. Jego dokonania nazywa dziełami, a więc dostrzega ich wielkość, wartość i rozmiar. A co nas przekonuje do bycia przy Bogu? Za co chcemy Go chwalić? Jakich dzieł dokonał w naszym życiu? Rozejrzyjmy się i zobaczmy Pana, który także dla nas czyni wielkie rzeczy.
Ewangelia: J 2, 13-22
Dlaczego Jezus wypędził przekupniów ze świątyni? Przecież ułatwiali oni Żydom składanie ofiar. Ten pełen dynamizmu czyn Nauczyciela być może był zapowiedzią tego, że oto za chwilę nie będą już potrzebne ofiary z wołów, baranków i gołębi, bo lada moment zostanie złożona ofiara najdoskonalsza – z życia Syna Bożego. Jezus zarzucał sprzedającym, że za zgodą uczonych w Piśmie uczynili ze świątyni targowisko. Chciał tym samym pokazać, że relacja na linii człowiek-Bóg nie może opierać się na zasadzie „coś za coś”, że tu nie ma miejsca na wymienny handel. Jego Ofiara stokroć przewyższy wszystkie ofiary, składane w jerozolimskiej świątyni. Ta perykopa przypomina także o tym, że Chrystus pragnie czystości serc; bo przecież każdy z nas jest świątynią Boga. Jego gorliwość w nawoływaniu nas do nawracania, w przebaczaniu i obdarowywaniu miłosierdziem nigdy nie gaśnie. On, który przez zmartwychwstanie doświadczył odbudowania swego Ciała, chce wznosić na nowo świątynie naszych serc. Zależy Mu na naszym życiu. Zobaczmy dziś Jezusa, który płonie żarliwością o każdego z nas. Nie jesteśmy Mu obojętni. On naprawdę pragnie naszego wiecznego szczęścia.
Czwartek, 10.11.2022 r.- wspomnienie św. Leona Wielkiego, papieża i doktora Kościoła
Pierwsze czytanie: Flm 7-20
Święty Paweł prosi Filemona o ponowne przyjęcie Onezyma. Apeluje też, by przebaczył mu wszelkie uchybienia. Prosi, by teraz przygarnął go do siebie nie tylko jako niewolnika, lecz przede wszystkim jako brata. Wiara w Jezusa nie znosi różnic powodowanych statusem społecznym, ale z drugiej strony wskazuje, że przed Bogiem wszyscy są równi. I ja i ty jesteśmy Jego dziećmi. To wskazówka, jak powinniśmy postrzegać naszych bliźnich. Najpierw winniśmy widzieć w nich naszych braci, którym nade wszystko jesteśmy winni miłość. Jeśli widzimy w człowieku naszego brata lub siostrę, to będziemy go szanować niezależnie od tego, czy jest on kimś wysoko postawionym, czy słabym, biednym i przez wszystkich odrzuconym. Jezus, zbawiając ludzkość, oddał życie za każdą osobę, bez względu na jej stan posiadania, urodzenie, stanowisko i stopień grzeszności lub świętości. Jeśli Chrystus umarł za wszystkich, to my nie możemy robić różnic w traktowaniu innych ludzi. Fakt, że człowiek, który żyje obok nas, jest naszym bratem, powinien motywować nas do przemyślenia swojego stosunku do bliźnich. Odpowiedzmy sobie szczerze na pytanie, co o nich myślimy i mówimy, jak ich traktujemy, na ile jesteśmy otwarci na ich potrzeby. Czego jeszcze brakuje w naszej miłości do nich?
Psalm responsoryjny: Ps 146, 6c-7. 8-9a. 9b-10
W czytaniu koncentrowaliśmy się na naszej miłości względem bliźnich. W psalmie czytamy o wyrazach Bożej miłości względem człowieka. Pan troszczy się o potrzeby ciała i ducha wszystkich ludzi. Ten tekst z jednej strony jest dla nas pociechą i przypomnieniem, że do Boga możemy zwrócić się w każdej sprawie. Możemy też słowa psalmu potraktować, jako rachunek sumienia. Bóg jest dobry i czyni dobro. My, którzy jesteśmy stworzeni na Jego obraz, mamy czynić podobnie. Na ile przejawiamy wierność względem Pana i drugiego człowieka? Czy jesteśmy sprawiedliwi? Czy dostrzegamy głodnych? Czy pomagamy tym, którzy znaleźli się w jakichś duchowych więzieniach? Czy wspieramy opuszczonych i osamotnionych? Czy służymy innym dobrą radą? Pan chce się nami posługiwać w pomaganiu innym. Na ile oddajemy do Jego dyspozycji nasze ręce, możliwości i czas? Pomyślmy dziś o tym wszystkim, czego doświadczyliśmy z Bożej Opatrzności. Może nadszedł czas, aby się odwdzięczyć?
Ewangelia: Łk 17, 20-25
Nie wiemy, kiedy w pełni objawi się Królestwo Boże na ziemi. Nie możemy przewidzieć tej daty. Na nic zdadzą się w tej sprawie ludzkie przepowiednie, przewidywania i scenariusze. Jezus podkreśla, że Królestwo Boże już jest pośród nas. My często tego nie dostrzegamy, bo myślimy według ludzkich kategorii. Oczekujemy spektakularnych znaków i wydarzeń, a przecież Bóg objawia się w ciszy, bez fanfar i blasku fleszy. Nie ma sensu gonić z jednego miejsca na drugie, skoro Królestwo Boże jest tak blisko. Ono jest tam, gdzie głosi się Dobrą Nowinę, gdzie sprawuje się Mszę św. i szafuje sakramenty, gdzie wielbi się Boga, gdzie ludzie doświadczają oczyszczenia, uświęcenia i uzdrowienia w imię Jezusa Chrystusa. Znakiem Królestwa Niebieskiego jest także miłość do Boga i bliźniego. Jeśli nie dostrzegamy tego wszystkiego w swoim otoczeniu, to próżno szukać dalej. Dziś warto też zapytać samych siebie, na ile my jesteśmy budowniczymi Bożego Królestwa. Jakie dobro lub upadek dokonują się przez nasze wybory i decyzje? Co nas utwierdza w byciu przy Bogu? Co możemy uczynić, by Boże panowanie rozlewało się jeszcze większym strumieniem w naszym otoczeniu? Nie zapominajmy, że każdy z nas jest powołany do budowania Królestwa Niebieskiego na ziemi.
Piątek, 11.11.2022 r.- wspomnienie św. Marcina z Tours, biskupa
Pierwsze czytanie: 2 J 4-9
Święty Jan Apostoł wzywa chrześcijańską wspólnotę do wzajemnej miłości. To ważne, bo bez miłości nie ma między ludźmi pokoju, zgody, troski, życzliwości i radości. Ona jest fundamentem całego dobra, do jakiego zdolny jest człowiek. Snując rozważania na ten temat, warto pamiętać, że jesteśmy zaproszeni nie tylko do dawania miłości, ale także do jej przyjmowania. Ile jest w nas otwartości na drugiego człowieka? Jan Apostoł podkreśla, że miłość nie polega na deklaracjach, ale na spełnianiu dekalogu. Jeśli mówię, że kogoś kocham i jednocześnie niszczę jego dobre imię, zabijam go gniewem albo odbieram mu jego własność, to znaczy, że nie ma we mnie ani krzty miłości. Trwanie w nauce Chrystusa nie opiera się na deklaracjach i rytuałach; ono wymaga konkretnych czynów i obrania Ewangelii za scenariusz życia. Nie musimy szukać czegoś ponad to, do czego wzywa Jezus. Jego wskazania zupełnie wystarczą. Jeśli je odrzucamy, to nie ma w nas Boga. Ewangelia jest bardzo prosta. To my wszystko komplikujemy i gmatwamy. Nie gubmy Dobrej Nowiny, która ma moc kierowania nas ku Niebu. Idąc za jej wskazaniami, unikniemy błądzenia i utraty tego, co jest w nas dobre i szlachetne. Trzymajmy się jej jak najlepszej mapy.
Psalm responsoryjny: Ps 119, 1-2. 10-11. 17-18
Psalmista chwali tych, którzy idą za Bogiem i są posłuszni Jego woli. Prosi też Pana, by utwierdzał go w dobrym postępowaniu, aby dał mu łaskę trwania przy Nim. Na ile my możemy powtórzyć za nim, że szukamy Boga całym sercem i zachowujemy Jego słowa? Deklaracje psalmisty są bardzo odważne, a jego prośby głębokie i pełne mądrości. Nie prosi on o dobra ziemskie, o powodzenie w życiu, ale o wszystko, co pomaga być przy Bogu i postępować według Jego przykazań. Prosi o pomoc, by dzięki rozważaniu Słowa Bożego nie obrażać Boga swoimi grzechami. Psalmista nie chce grzeszyć. Błaga też Boga o otwarcie oczu na Jego prawa. On pragnie je podziwiać! Robi też wszystko, co w jego mocy, by być jak najbliżej Pana, ale wie, że same ludzkie starania nie wystarczą, że niezbędna jest też Boża łaska. A czy my zdajemy sobie sprawę z naszej niewystarczalności? Dotyczy ona nie tylko sfery duchowej, ale też każdej innej. Na ile zawierzamy się Bogu w tym, co robimy i kim jesteśmy? Podziękujmy dziś za to, że nas podtrzymuje w wierze i prośmy, aby nas nie opuszczał. Jemu zawdzięczamy wszystko, co w nas dobre i prawe.
Ewangelia: Łk 17, 26-37
Moment ostatecznego przyjścia Jezusa budzi w nas niepokój. Boimy się, bo nie czujemy się gotowi na spotkanie z Chrystusem. Zabiegani, skupieni na tym, co tu i teraz, nie myślimy o wieczności. Gubimy Jezusa, który przychodzi w sakramentach, ludziach i wydarzeniach. Pan przyjdzie nagle i niespodziewanie. W jakim stanie ducha mnie zastanie? To w dużej mierze zależy od nas samych. Pomyślmy, co dziś odwraca naszą uwagę od Jezusa? W czym się zatracamy? Co stawiamy ponad Boże sprawy? Czy dziś jesteśmy gotowi na to, by być zabranym przez Pana? Gdybyśmy Go kochali i Mu ufali, nie balibyśmy się Jego ostatecznego przyjścia. To grzech, który w nas mieszka, zaciemnia nam obraz Boga i każe żyć w lęku i strachu. W liturgii pogrzebowej powtarzamy, że żyjemy i umieramy dla Pana. Czy mówimy o tym z przekonaniem? Nie wiemy, jak będzie wyglądała paruzja, ale nie dajmy się zastraszyć. Skupmy się raczej na naszej relacji z Jezusem. On zawsze daje pokój. Lęk jest domeną złego. Bądźmy zawsze gotowi, by przejść do drugiego, innego życia. Każdy dzień przeżywajmy, jakby był ostatnim, a wtedy nigdy go nie zmarnujemy.
Sobota, 12.11.2022 r.- wspomnienie św. Jozafata, biskupa i męczennika
Pierwsze czytanie: 3 J 5-8
Święty Jan chwali Gajusa za gościnność wobec głosicieli Ewangelii. Jest wdzięczny za jego postawę. A jaki jest nasz stosunek do tych, którzy głoszą Dobrą Nowinę? Na ile wspieramy ich naszą modlitwą i ofiarą? Nie wszyscy są misjonarzami, katechetami i ewangelizatorami. To powołanie tylko niektórych ludzi. Nie każdy z nas wyjeżdża do odległych krajów, posługuje w środowiskach dalekich od Boga, pracuje z młodymi, pogubionymi i dotkniętymi kryzysami życiowymi. To jednak nie powód, byśmy mieli nie włączać się w ewangelizowanie świata. Misjonarze, katecheci i ewangelizatorzy potrzebują naszej modlitwy. Wielu z nich bardzo wyraźnie o nią prosi i daje świadectwo jej owoców. Nasza modlitwa przynosi im siłę, pomaga pokonywać trudności i niesie ich po trudnych ścieżkach posługi, na które weszli z pragnienia służby innym. Niesienie Ewangelii wymaga też środków materialnych. Na ile jesteśmy skłonni, by podzielić się z tymi, którzy niosą i czekają na Ewangelię? Nie traktujmy pomocy misjom jako czegoś opcjonalnego, ale koniecznego i pilnego. Błogosławiony o. Franciszek Maria od Krzyża Jordan mawiał, że jeśli na ziemi żyje choć jeden człowiek, który nie zna i nie kocha Chrystusa, nie wolno nam spocząć. Nawet, gdy sami do niego nie pójdziemy, to pomóżmy, by poszedł tam ktoś inny. To jest w naszej mocy!
Psalm responsoryjny: Ps 112, 1-2. 3-4. 5-6
Świat dziś krzyczy, że szczęśliwy jest ten, kto żyje po swojemu i jest niezależny. Pogardza tymi, którzy słuchają Boga i idą Jego drogami. Psalmista mówi na odwrót. Nazywa błogosławionymi tych, którzy służą Panu i z radością podejmują Jego wolę. Podkreśla, że mogą liczyć na nagrodę na ziemi i w niebie, że doświadczą łagodności, miłosierdzia i Bożej sprawiedliwości. Zaznacza, że pomyślnością cieszą się ci, którzy są miłosierni wobec bliźnich i uczciwi w postępowaniu. W ostatnich słowach przypomina, że pamięć o takich ludziach będzie trwała zawsze. Jeśli szukamy potwierdzenia tych słów, spójrzmy chociażby na świętych. Oni byli zwykłymi ludźmi, z wadami i zaletami, ale zaufali Bogu i Jego woli. Postawili Go na pierwszym miejscu. Patrząc po ludzku, nie zawsze żyło się im dostatnio, wygodnie i bezproblemowo. Doświadczali wielu prób, ale mimo wszystko uznali, że warto być wiernym Bogu. Dzięki swojemu świadectwu są obecni w pamięci i liturgii Kościoła. Ich zapatrzenie i zasłuchanie w Pana przyniosło potężne owoce dla nas wszystkich.
Ewangelia: Łk 18, 1-8
Istotną składową modlitwy są wiara i zaufanie w to, że będziemy wysłuchani. Słuchając dzisiejszej Ewangelii, przypomnijmy sobie np. św. Monikę, która przez kilkanaście lat modliła się o nawrócenie syna, Augustyna, albo Elżbietę i Zachariasza, błagających o potomstwo. Dlaczego czasami Bóg wystawia nas na próbę i przez długi czas nie spełnia naszych próśb? Może dlatego, by ukształtować w nas wiarę i postawę zawierzenia. On nie chce, byśmy traktowali Go jak automat do spełniania życzeń. Po drugie, długa wytrwała modlitwa zmienia także nas samych. Utwierdza w przekonaniu, że nie jesteśmy wszechmocni i niezależni, ale też przekonuje, że mamy w Niebie Boga, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych. Stając do każdej modlitwy wierzmy, że dotrze ona do tronu Pana i że Najwyższy na nią zareaguje. Jeśli porzucamy modlitwę, to znaczy, że nie ma w nas wiary, że nie ufamy, że nie pokładamy ufności w Bogu. Jezus kończy opowieść otwartym pytaniem. Można je nieco sparafrazować i zapytać siebie: czy gdyby Chrystus przyszedł dzisiaj, to znalazłby wiarę we mnie? Jeśli ją mamy, to przetrwamy wszystko. Bóg nie męczy się naszymi prośbami; nie traktuje naszych modlitw jako naprzykrzania się. On wszystko widzi i słyszy. Nawet najcichszy szept i najmniejszą prośbę.