Niedziela, 10.11.2019 r.
Pierwsze czytanie: 2 Mch 7, 1-2. 9-14
Czym różni się fanatyzm od gorliwości (przypartej do muru wierności)? Jak zdiagnozować pobożność patologiczną, a jak zdrową? Można przecież być aż tak zaślepionym „jedyną słuszną” „ideą” Boga – nigdy z „osobą” Boga prawdziwie się nie spotkawszy – by w Jego imię dokonywać ataków terrorystycznych lub, na poziomie powszednim, niszczyć samego siebie bądź zatruwać życie innym (otwartym hejtem lub manipulacyjnym przekazem emocjonalnym). Kim byli bracia z tego czytania: fanatykami czy męczennikami? Czy wystarczy zestawić ten fragment z dzisiejszą Ewangelią – powiedzieć, że to starotestamentalna zapowiedź (proroctwo) zmartwychwstania – i, ot, tak, zamknąć sprawę? Jak przy tym nie dopuścić się psychologizacji wiary i Biblii, i nie uprawiać filozofii czy teologii podejrzeń (którą tak piętnował św. Jan Paweł II w dziele Mężczyzną i niewiastą stworzył ich)?
To trudne pytania. Ale jak najbardziej na miejscu. Ich zadanie wzbogaca wiarę w jedną z bezcennych wartości: refleksyjność. Wyróżnię dwa, nie wykluczające się, modele odpowiedzi na te problemy. Pierwszy i ogólny: kryterium autentycznie przeżywanej duchowości, nawet w sytuacjach skrajnych, jest potrójne przykazanie miłości – do Boga, innych i siebie; miłość nie wyrządza szkody (por. Rz 13, 10; ks. K. Grzywocz, Patologia duchowości). Drugi i konkretny: katolickim kryterium interpretacji Biblii jest Tradycja, czyli modlitewna lektura, która odsłania objawione w Chrystusie oblicze Boga i Kościoła; to właśnie dzięki Tradycji wiemy, jakich serc mamy spodziewać się u machabejskich braci i u Boga – wzajemnie rozmiłowanych w sobie.
Psalm responsoryjny: Ps 17 (16),1bcd.5-6.8.15
W sytuacji niepokoju i zagrożenia – wyimaginowanego, neurotycznego bądź całkiem realnego – warto, najlepiej w bezpiecznym towarzystwie przyjaciół, zadać sobie pytanie: „Czego tak naprawdę najbardziej się boję? Do czego nie chcę dopuścić? Od czego uciekam?”. W przypadku psalmisty, odpowiedź jest krótka i poważna: śmierć. Psalmiście – nie wiadomo do końca, dlaczego – grozi śmierć. Nie „metaforyczna” – samotność, wykluczenie, utrata dobrego imienia… Śmierć dosłowna. W swoim wyznaniu wydobywa ją na powierzchnię swojej świadomości (język poetycki temu wcale nie przeczy; oswaja, owszem, ale czemu by nie?). Dzięki temu jego modlitwa przestaje być – jeżeli taką w ogóle była – grą z samym sobą, a staje się prawdziwym i przedziwnym dialogiem. Oto, bowiem zaczyna doświadczać, że Bóg nie tylko przekracza jego lęk, ale także przekracza sam ewentualny sen śmierci: Ze snu powstając, nasycę się Twoim widokiem. W ten sposób – z lamentacji – modlitwa przechodzi w powierzenie.
Drugie czytanie: 2 Tes 2, 16 – 3, 5
Chociaż, co do zasady, niedzielne drugie czytania okresu zwykłego biegną własnym rytmem, to to dzisiejsze wprzęga się w motywy obecne w pozostałych biblijnych tekstach liturgicznych. Wybawienie od ludzi przewrotnych i złych niekoniecznie przychodzi przez ich wytępienie (jak chciałby nasz samozachowawczy odruch lęku) lub nawrócenie (o co modli się w nas Duch Święty); przychodzi zaś przez wiarę, czyli więź z Jezusem i Ojcem, która pociesza serca i utwierdza w każdym działaniu i dobrej mowie. Ta wiara towarzyszyła braciom machabejskim i psalmiście; ona także namaszcza małżonków, dziewice konsekrowane i celibatariuszy, do których szczególnie będzie skierowane następne czytanie.
Ewangelia: Łk 20, 27-38
Dzisiejsza Ewangelia wraz z dopasowanym do niej pierwszym czytaniem (do niego zaś psalmem) – jak zawsze w niedziele okresu zwykłego – otwiera temat, który od jutra zostanie podjęty także w Księdze Mądrości: wiary, która staje się synonimem nieśmiertelnego i wiecznego życia, rozpoczynanego już i jeszcze na ziemi. Małżeństwo – jak każdy sakrament – jest znakiem historycznym, niezbędnym dla pielgrzymów, dla braci i sióstr w drodze, dla ziemskiego wymiaru Kościoła (czyli jego „jednej trzeciej”). Dochodzi w nim do głosu, jak pisał papież Benedykt XVI, zew wstępującego „erosa”, który wyrywa się ku nieskończoności, ekstazie i szczęściu, i spotyka zstępującą „agape”, ofiarę i służbę (zob. Deus caritas est, 3-8). W małżeństwie, spoza nieodwołalnej decyzji męża i żony o wzajemnym darze z siebie – znajdującej swój finał w otwartej na płodność jedności seksualnej – przeziera płodna relacyjność Boga, wieczne poznawanie się i miłowanie Ojca, Syna i Ducha. Małżeństwo jest jedną z dwóch dróg – obok dziewictwa „konsekrowanego” i celibatu „dla Królestwa Bożego” (których zasadność i zdrowie bazuje właśnie na motywacji) – powołania człowieka do dołączenia do Nich (por. Franciszek, Amoris laetitia, 161). Kiedyś miejsce znaku historycznego zajmie rzeczywistość, tak, że będziemy uczestniczyć w jednym Boskim małżeństwie. Pytanie, które dziś staje przed tobą – zwłaszcza mężem i żoną, ale i celibatariuszem czy katechetką, odpowiedzialnymi za adekwatne świadectwo i nauczanie – brzmi: czyim dzieckiem jesteś, świata tego czy przyszłego? Jaką wiarą żyjesz, saduceuszy czy uczniów Pańskich?
Poniedziałek, 11.11.2019 r.
Pierwsze czytanie: Mdr 1, 1-7
Przed nami sześć dni spotkań z biblijną Księgą Mądrości. Gdybyś tak na szybko miał udzielić wywiadu, co byś o niej powiedział? Kojarzysz, czytałeś, znasz datę powstania i adresatów? Może chociaż pokrótce przybliżysz sam biblijny pogląd na mądrość? Nie? Co tak się czerwienisz? Że niby nie jesteś księdzem ani członkiem jakiejś wspólnoty? W takim razie świetnie się nadajesz na odbiorcę bieżących czytań! Rozsiądź się wygodnie i słuchaj. Księga Mądrości, bowiem to praktycznie ostatnie „podrygi” Starego Testamentu, literacki zwiastun Jezusa: napisana zaledwie kilkadziesiąt lat przed Jego urodzeniem przez wybitnego znawcę ówczesnej Biblii, ma podnieść na duchu greckojęzycznych Żydów, zamieszkujących północny Egipt. Daleko od domu, pogubieni wśród obcej kultury i zniechęceni złym przykładem swoich rodaków apostatów (formalnych lub życiowych) otrzymują szansę powrotu do wiary. Ich porządnie wykształcony i szczerze oddany Bogu brat łączy właściwe dla myśli greckiej filozofowanie z nawiązywaniem do opowiadań Pięcioksięgu, by pobudzić ich przygaszone życie wewnętrzne. Jego przesłanie jest preludium Dobrej Nowiny Jezusa: Duch Boży, czyli Mądrość, chce się udzielać! Potrzebuje jednak udostępnienia mu odpowiednio nastrojonego serca, by mógł na nim zagrać: prostoty, która odsuwa wystawianie Boga na próbę, przewrotność, obłudę, nieprawość… Bo inaczej, Duch ucieknie!
Psalm responsoryjny: Ps 139 (138),1b-3,4-5.7-8.9-10
Klasyczna koncepcja prawdy podpowiada, że jest nią zgodność myśli z rzeczywistością (adekwatność poznania). Bywa, że czymś innym jest rzeczywistość, a czymś innym jej odbiór – jak w cytowanym fragmencie Psalmu: w pierwszej połowie daje o sobie znać głębokie poczucie Bożej obecności, a w drugiej chwile i okresy jego braku. Nie zmienia to faktu, że Bóg jest przy człowieku stale, Jego przyjaźń – „jaźń-przy-jaźni” – jest zawsze aktualna, niezależnie od tarapatów, w jakie człowiek by nie popadł. Dokładnie tę świadomość usiłuje wśród braci wyrobić autor Księgi Mądrości, podprowadzając ich zarazem pod doświadczenie wiary z wyboru, pozbawionej zmysłowych i uczuciowych potwierdzeń.
Ewangelia: Łk 17, 1-6
Żadna księga Pisma Świętego nie powstała w próżni, jako tekst o samodzielnej wartości; ich środowiskiem były lub stawały się zawsze konkretne wspólnoty, dla których zostały przeznaczone i przez które zostały rozeznane jako natchnione. Najważniejszym tego przykładem są Ewangelie, w których, nieraz bardzo dyskretnie, odbija się kondycja danego Kościoła. I tak, dzisiejszy urywek wskazuje na dwa wątki. Po pierwsze, gdy w życiu Kościoła pojawia się grzech, należy ustalić jego rodzaj: czy rozsadza on wspólnotę od środka poprzez zgorszenie (czyli „uczynienie gorszym”, pociągnięcie za sobą w złu innych, gaszenie wiary), bo wtedy należy odciąć się od gorszyciela i potwierdzić jego ekskomunikę (por. Mt 18, 8-9); czy jest on przejawem słabości ucznia, bo wtedy może stać się dobrą okazją do poprowadzenia otwartej lekcji o miłosierdziu i przebaczeniu. Po drugie, czasami problemem członków wspólnoty jest nie tyle brak samej wiary, ile „wiary w wiarę” – św. Łukasz przypomina, że Jezus nie zniewala cię darem wiary, ale pozwala, być go „rozpakował” wolnym wyborem. Być może, podobnie było z egipskimi Żydami z pierwszego czytania.
[dzien 2]
Wtorek, 12.11.2019 r.
Pierwsze czytanie: Mdr 2,23 – 3, 9
Kto uważa, że to czytanie jest o nieśmiertelności duszy, ręka w górę! Oho, większość. A to nieprawda. Bo to czytanie jest o wierze w Boga: żywej i życiodajnej relacji, do cna aktualnej. A nieśmiertelność, to w zasadzie jej synonim: kto wierzy, czyli dba o więź, już żyje wiecznie. Dla Księgi Mądrości nie ma mowy o nieśmiertelności bez wiary. Niestety, dla nas jest – wydaje się bowiem, że „w zachodnich społeczeństwach chętniej wierzy się w nieśmiertelność duszy niż w istnienie Boga” (J. Pralong); wystarczy spojrzeć na statystykę samobójstw (a także legalizację tych „wspomaganych”). Ile razy słyszałeś: „Tam jest im lepiej”? Tylko że bez Boga nie ma żadnego „tam”; a nie można z kolei umieścić Go „tam” bez Jego obecności „tu”. Autor dzisiejszego czytania nie usiłuje ci więc sprzedać zakładu Pascala: żyj tak „jak gdyby” Bóg istniał, a po śmierci była nieśmiertelność, bo nawet jeśli ich nie ma, przecież i tak nic nie stracisz. Przeciwnie! On ci mówi z wypiekami na twarzy: Bóg nie czeka w zaświatach, On jest przy tobie! Być może jednak namacujemy w tym miejscu niewystarczalność Księgi Mądrości – czy w ogóle Starego Testamentu – bez Ewangelii o Jezusie i, dalej, niewystarczalności samej Ewangelii bez osobowego Jezusa: na ołtarzu, we wspólnocie i w sercu. To On ostatecznie poświadcza nieśmiertelność płynącą z wiary.
Psalm responsoryjny: Ps 34 (33),2-3.16-17.18-19
Niespełna tydzień temu wspominaliśmy bliskich zmarłych; wciąż trwa oktawa, w trakcie której można uzyskać dla nich odpust zupełny. Nieco wulgaryzując, w tych dniach wyrabiamy tysiące procent norm modlitwy „Wieczny odpoczynek racz im dać, Panie”. Ale o co tak naprawdę prosimy? I kiedy tak naprawdę to „coś” się staje? Niebo nie jest kurortem, w którym wylegują się leniwe i wypasione duszyczki! I niebo, podobnie do nieśmiertelności, nie jest sprawą przyszłości! Niebo jest pełnią miłości, czyli wiarą wyrażoną w czynie; „wieczny odpoczynek” czy szczęście to tylko uboczne – i bieżące, odczuwalne jeszcze na „tym ziemskim łez padole” – skutki aktywnego życia świętych. Będę błogosławił… Wołanie sprawiedliwych… Skruszeni w sercu… To wszystko opisy aktów miłości – czyli czynów i działań powstałych z pobudek wiary: modlitwy, zaangażowania społecznego, pracy zawodowej, inwestowania w przyjaźnie… A zatem, nasi zmarli, jeśli są zbawieni (oczyszczani), to znaczy, że ani teraz nie próżnują, ani gdy byli z nami, bynajmniej nie próżnowali. A my?
Ewangelia: Łk 17, 7-10
Można to opowiadanie zinterpretować na opak i usprawiedliwiać nim próbę wyzbycia się z życia wdzięczności – po czym zgnuśnieć. Nie brak takich domów, zakonów i seminariów, gdzie dobro daje o sobie znać tylko wtedy, gdy się go nie wykonało; w przeciwnym razie, „Przecież wszystko jest tak, jak właśnie być powinno, więc za co tu niby dziękować?”. Jezus nie promuje niewdzięczności – tudzież samego braku wdzięczności – ani fałszywej skromności. Nie mówi dziś, zresztą, o adresatach dobra, tylko o dobroczyńcach – a ci, owszem, mają dbać o bezinteresowność, czystość i prawość intencji, bo inaczej nie urosną osobowo od własnych zewnętrznych dobrych czynów. Natomiast beneficjenci ich działań jak najbardziej powinni pielęgnować cnotę wdzięczności – a tym pierwszym, w konsekwencji, wypada nauczyć się wdzięczność przyjmować: bez nastawiania, ale i bez zamykania się na nią.
[dzien 3]
Środa, 13.11.2019 r.
Pierwsze czytanie: Mdr 6, 1-11
Co rusz z Pisma świętego dobywają się napomnienia pod adresem religijnych i politycznych przywódców. Bogu bardzo zależy na nich, bo chciałby się w nich przejrzeć. Nie chodzi Mu o pobudzanie do chorego lęku przed sobą niczym niebiańskim „Szefem wszystkich szefów”, ale o wzbudzanie respektu wobec swojego racjonalnego i dlatego poznawalnego prawa. Oczyszcza on też samo pojęcie władzy z naleciałości delegowanego zadania, z którym wiążą się określone profity, wprowadza je zaś w pole twórczego uczestnictwa w swojej Opatrzności, której naczelne pytanie brzmi: „Jak jeszcze i jak lepiej mogę ci, człowieku, usłużyć?”. Nie inaczej jest w dzisiejszym czytaniu, którego przesłanie da się streścić w zdaniu: władza ma sens tylko w powiązaniu z mądrością. Mądrości zaś władca nabywa tak samo jak jego poddani, czyli przez nawrócenie. Jak władca ma nawrócić się ku mądrości? Poprzez zwrot ku sumieniu: to w nim, tu i teraz, dokonuje się sąd nad jego sposobem „zarządzania zasobami ludzkimi”; nie musi czekać na śmierć, by uzyskać wgląd w „materiał dowodowy” we własnej sprawie – wystarczy, że nakłoni ucha, czyli uniży się wewnętrznie i pozwoli wierze prześwietlić swój rozum. Wtedy przestanie mylić mądrość z techniką skutecznego działania i sprowadzi ją na właściwe tory: służby Jego królestwu.
Psalm responsoryjny: Ps 82 (81),3-4.6-7
Biblijnym „mędrcem” jest ten, kto postępuje w kluczu prawdy o stałej i życzliwej Bożej obecności w świecie, kto do niej dostraja swoje opinie i decyzje. Następnie zaś przekłada to pokorne spojrzenie na innych: „Bóg jest z nim… i z nią… i z nimi… Jak mogłoby się to lepiej wyrazić? Co mogę zrobić, by im to praktycznie uświadomić?”. Na tym polega etos przywódcy i przełożonego: Oddajcie sprawiedliwość ubogim i nieszczęśliwym. Ich sprawiedliwością jest Bóg. Gra więc toczy się o wielką stawkę: albo oni przeżyją swoją godność – Jesteście bogami, synami Najwyższego! – albo władca utraci swoją – Pomrzecie, poupadacie jak książęta.
Ewangelia: Łk 17, 11-19
Nieprzekonanym co do wymowy wczorajszego opowiadania proponuję zestawić je z dzisiejszym: Jezus nie tylko przyjmuje wdzięczność, ale wręcz domaga się jej; chociaż „właśnie po to przyszedł na świat, aby dać świadectwo prawdzie o tym, że tak Bóg ten świat umiłował, że dał swojego Syna, aby świat zbawił” (por. J 18, 37; 3, 16. 17). Jest jeszcze w tym epizodzie pewne poszerzenie wczorajszego horyzontu. Św. Łukasz, ucząc o wdzięczności we wspólnocie, nie prowadzi tylko „godziny wychowawczej”; pokazuje za to, że połączenie bezinteresownej służby z wdzięcznym przyjęciem jej zawiera w sobie pewien odprysk Bożego życia. Źródłem i szczytem tej lekcji pozostanie Eucharystia – dosłownie wymiana „wdzięczności” między Ojcem i Synem za zlecone i wykonane dzieło zbawienia, w której Kościół epoki św. Łukasza, czytając bieżące opowiadania, uczestniczył. Podobnie i Kościół naszych czasów.
[dzien 4]
Czwartek, 14.11.2019 r.
Pierwsze czytanie: Mdr 7, 22 – 8, 1
Zrobiło się tak… bajkowo i poetycko. Poszły w las stateczna monumentalność i przysadzista definicyjność naszych koncepcji mądrości. A przyznaj, że tak właśnie ją kojarzysz: z zadumanym profesorem w okularach o szkłach grubych albo intelektualnym „mózgiem, który wymiata”. Mylisz więc biblijną mądrość z inteligencją, wiedzą, doświadczeniem życiowym lub autorytetem. Faktycznie, nie przeczą jej, ale też nie wyczerpują jej istoty. Pewnie teraz spodziewasz się, że ci ją podam? Zapomnij! Nie jestem w stanie. Nikt nie jest. Zresztą, wcale nie o kolejną definicję chodzi. Ale znam kogoś, kto jest mądry według dzisiejszego opisu. Tak, dobrze zgadujesz: to Jezus Chrystus. On jeden jest ikoną mądrości biblijnej: ruchliwy, czysty i przenikliwy; On jeden w swoim podejściu do człowieka i jego zbawienia jest nieprzewidywalny (co nie znaczy, że jest nieobliczalny, chaotyczny czy irracjonalny). Wiesz, dlaczego? Bo „napisał” Go Duch Święty. I, wiesz, w ciebie też Duch Mądrości chciałby się wcielić – w twoją osobowość i w twoje relacje – i tak po Bożemu pofiglować z tobą. Pozostając sobą – i ciebie pozostawiając sobą – odnowić cię i tak ukształtować kolejnego przyjaciela i proroka Bożego. Bo, zapomniałem dodać, obok mądrego Jezusa są Jego mądrzy naśladowcy (ale nie kopiści) – święci.
Psalm responsoryjny: Ps 119 (118),89-90.91.130.135.175
Dzisiejszy fragment najdłuższego Psalmu Biblii staje w pozornym kontraście do czytania: z ostatniego, tytułem podsumowania, można by wyciągnąć słowo ruch, ruchliwość (nieuchwytność); Psalm zaś obfituje w przeciwieństwa ruchu: wieczność, niezmienność, wierność, trwanie, ustawy… Ale to właśnie pozór! Utwór ten bowiem stanowi pochwałę objawionego prawa Bożego – ukrytego sensu życia i świata – które jednak nie sprowadza się do współczesnego, pozytywnego rozumienia prawa jako „aktu prawnego”, „normy” czy „przepisu”, ale… do „słowa”! Prawo Boże, w języku Starego Testamentu, to inaczej Boże Słowo, którym stwarza świat, daje i podtrzymuje życie oraz którym komunikuje się ze swoimi dziećmi, ludźmi: przez historię, wspólnotę, liturgię, Pismo, proroków, serce, więzi… Słowo Boże więc – i Prawo (czasem, owszem, skodyfikowane), w które się wciela – jest bliźniakiem Mądrości Bożej: tak samo żywe, aktualne, dialogiczne i ruchliwe. Aż chciałoby się na tym jednym oddechu powiedzieć: „tak samo osobowe!”; ale to dopiero z nastaniem Jezusa.
Ewangelia: Łk 17, 20-25
Porządkowanie życia Łukaszowego Kościoła – jednoczenie serc, które wyraża się w zgodnym postępowaniu; podprowadzanie pod osobiste spotkania z Chrystusem-Głową, które przekładają się na umiłowanie wspólnoty-Ciała – dziś ujawnia swój cel: objawienie Królestwa Bożego. W innym miejscu, współpracownik św. Łukasza, Apostoł Paweł, przedstawi tajemnicę Kościoła jako „Chrystus pośród was, nadzieja chwały” (zob. Kol 1, 27). Bóg, którego wewnętrzne życie stanowią relacje trzech osób, i którego darem dla nas jest włączenie w nie, objawia się także w środowisku relacji. Świadectwem Kościoła jest tworzenie więzi, w które wciela się Chrystus. Nachodzą nas pokusy, by z racji grzechów wspólnoty lub jej jakiejś takiej „nieatrakcyjności” szukać Jezusa poza nią – Oto tu jest! Tam! A jednak… A jednak, On się tak uniżył, że właśnie w tej i w takiej wspólnocie pozostał i wiele wycierpiał; a wspólnota, wraz z Nim (zob. Kol 1, 24).
[dzien 5]
Piątek, 15.11.2019 r.
Pierwsze czytanie: Mdr 13, 1-9
Choć takie początki zdania bywają złudne, raz pokuszę się na nie: Kluczem do Objawienia chrześcijańskiego jest… sakramentalna struktura rzeczywistości. Świat – szeroko pojęty: ten makrokosmos materialny i przyrodniczy, ten system dziejów ludzkości, wreszcie ten mikrokosmos psychiki ludzkiej – jest jednym wielkim symbolem, jakby sakramentem; poza własnym sensem zdarzeń, jest jeszcze szczeliną, prześwitem i nośnikiem sensu głębszego i dialogicznego. Bóg komunikuje się z nami nie obok świata, ale poprzez świat. A nasze wysiłki zmierzającego do uporządkowania świata – poza tym, by się w nim lepiej żyło – przyczyniają się zarazem do usprawniania naszych receptorów Bożych symbolicznych komunikatów. Przynajmniej tak by wypadało. W tym miejscu wstąpmy do mądrego serca naszego żydowskiego brata, autora czytania, które trawi tajemnica: z jednej strony, widzi możliwość pewnego poznania istnienia Boga-Stwórcy z obserwacji sakramentalnego świata (dogmatycznie przypieczętował ją I Sobór Watykański); z drugiej strony, zauważa łaskawość, czyli darmowość – czyli nieoczywistość – wiary, osobowej więzi z odzywającym się Bogiem. W sercu naszego brata pobrzmiewa więc tak echo platońskiego mitu jaskini, jak i Jezusowego płaczu nad Jerozolimą czy Pawłowego rozdarcia wobec odrzucenia przez rodaków. Okazuje się, że w mądrości jest miejsce dla smutku.
Psalm responsoryjny: Ps 19 (18),2-3.4-5b
„No, dobrze”, ktoś mógłby skrzyżować ręce na piersiach, „a co jeśli ja jednak tego symbolicznego głosu świata nie słyszę: nieba, dnia, nocy? Acz jestem na nią otwarty”. Istotnie, czasem – najczęściej (?) – podanie na tacy samej interpretacji nie wystarcza; łuski nadal całkiem dobrze trzymają się oczu. W takim razie, zacznijmy od pytania, w jakich czasach żyjesz? „Mega zabieganych, zurbanizowanych i zestresowanych; moje życie rozgrywa się na stosunkowo wysokim poziomie, ale żeby go utrzymać, muszę pracować i przejmować się pracą daleko bardziej niż kiedyś”. Zostawię ci więc na razie jedną radę, łatwą, bo na wyciągnięcie ręki, i trudną, bo… prostą. Otóż, czekaj – naucz się czekać z wyboru: gdy jesteś w poczekalni u lekarza, po prostu siedź (lub stój); gdy jedziesz komunikacją miejską, po prostu jedź nią; gdy coś jesz i pijesz, to jedz i pij. Odłóż na bok telefon, a myślom i uczuciom pozwól płynąć bez wkręcania się w nie. Bądź tu i teraz. „Czyń, co czynisz” (św. Jan XXIII). Sakramentalny świat i ty czekacie na wzajemne oswojenie.
Ewangelia: Łk 17, 26-37
Kto ma uszy, niechaj słucha. – Gdzie jest padlina, tam zgromadzą się i sępy. – Ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Przesłania Jezusa nie czyta się samym intelektem, ale sercem. I nie czyta się go indywidualnie, ale we wspólnocie i ze wspólnotą. Cały Kościół nosi w sobie i rodzi Chrystusa, cały jest w Niego zasłuchany, cały w Jego świetle interpretuje współczesność; właśnie na tym polega „zmysł wiary” przechowywany w doktrynie, liturgii i obyczajach (zob. KKK 1124, 1327). Nieco innymi niż wczoraj słowami św. Łukasz zachęca swoich braci, by pozostali z sobą, czyli zachowali wiarę wyrażoną w moralności i kulcie: czy to chodzi o paruzję w sensie ścisłym (powtórne przyjście Chrystusa), czy o perturbacje I wieku (zburzenie świątyni w Jerozolimie, prześladowania ze strony Żydów), czy o jakiekolwiek inne zawirowania dziejowe. Trzymając się Kościoła – rozmodlonego i uświęcającego, oczyszczanego i reformowanego – rozezna się każde objawienie Pana.
[dzien 6]
Sobota, 16.11.2019 r.
Pierwsze czytanie: Mdr 18, 14-16; 19, 6-9
Nasz spacer po Księdze Mądrości dobiega dziś końca. Odwiedziliśmy w niej nieśmiertelność wiary, służebność władzy, płodność Ducha i symboliczność świata. Teraz medytujemy nad nocą paschalną. Oryginalni adresaci dzisiejszego czytania znajdowali się w paradoksalnej sytuacji: wyjście z Egiptu traktowali jako zamierzchłe wydarzenie zupełnie nie rzutujące na współczesność, niczym wyschniętą studnię przerobioną na pomnik; a zarazem oni sami znajdowali się akurat w „tym” Egipcie! Właśnie „stąd” Bóg ich niegdyś wyprowadził! To coś więcej niż zbieżność geograficzna. To znak Bożej mądrości. Niewiele brakuje, by poszła w ruch symboliczna machina rzeczywistości… A wtedy niewola egipska okaże się obrazem ich serc, obumarłych na skutek braku wiary… A wtedy, przy odrobinie dobrej woli, Boży Duch zapłodni ich serca, wznieci żywą wiarę i odzyskają przeświadczenie o nieśmiertelności ich więzi… A wtedy wystarczy im władzy nad sobą, by powierzyć się Bogu, który im miłosiernie usłuży.
Ty zaś, wtórny adresacie dzisiejszego czytania, zwróć uwagę na inne jego elementy: ciszę, słowo, śmierć, przekształcenie i wybawienie. Nie przypominają ci czegoś (i kogoś)? Innej nocy paschalnej? Osobowego Słowa, które umarło, by ciebie zbawić i pomóc ci przekształcać życie w kluczu dziecięctwa Bożego? Czy już nastał po Jego nocy twój dzień?
Psalm responsoryjny: Ps 105 (104),2-3.36-37.42-43
Utwór ten ściśle koresponduje z czytaniem, odwołując się wprost, w drugiej zwrotce, do wyjścia z Egiptu. Jednak jego główny temat jest inny i ujawnia się w ostatniej części (ale dla jasności warto przeczytać Psalm w całości): Pamiętał o słowie danym Abrahamowi. A więc, noc paschalną i następujące po niej zawarcie Przymierza pod górą Synaj – niejako dwustronnego, opartego na umowie – psalmista wpisuje w szerszy kontekst poprzedniego Przymierza z Abrahamem – wybitnie jednostronnego, opartego na inicjatywie samego Boga (zob. Rdz 15, 17-18). Co by to mówiło biednym żydowskim emigrantom (lub potomkom emigrantów) z pierwszego czytania? I chrześcijańskim emigrantom duchowo-moralnym? Że nawet jeśli funkcjonują w stanie – tylko zastanym lub aż spowodowanym – utraconego przymierza i zerwanej umowy, i właśnie w nim przyjdą do Boga, to On nie wypunktuje im palcem złamanych przepisów, ale przygarnie i powie, że nic się nie zmieniło w Jego wierności. On jest Słowem, które samo w sobie jest wierne.
Ewangelia: Łk 18, 1-8
Okazuje się, że pierwszym celem modlitwy nie jest jej wysłuchanie – spełnienie – ale wiara. Przytoczoną przypowieść okalają precyzyjne wyjaśnienia: „zawsze powinni się modlić i nie ustawać” oznacza dla Syna człowieczego „znaleźć wiarę”. Stawiając sprawę na ostrzu noża: jeśli wciąż, podpatrzony przez kogoś w trakcie modlitwy, na zadane znienacka pytanie „No, i co ci to daje?” usilnie poszukujesz przykładów efektywności modlitwy… nie nasiąkłeś jeszcze tożsamością wybranego – a właśnie to jest słowem-klucz dzisiejszego fragmentu Ewangelii. Jesteś „wybranym Boga”, „swoim”! Jesteś bratem pierwszego Wybranego (zob. Łk 3, 22; 9, 35), który także zanosił gorące prośby i błagania… i został wysłuchany… (por. Hbr 5, 7). Taka to perspektywa modlitwy: nie tyle jej skuteczność, ile szczere zaprzyjaźnienie się jej stron.
[dzien end]