XXXI Niedziela Zwykła, 05.11.2023 r.
Pierwsze czytanie: Ml 1, 14b- 2,2b.8-10
Można zadać sobie pytanie: do czego zredukowało się powołanie rodu Lewiego do wiecznego kapłaństwa, że Bóg musiał posłać proroka Malachiasza, aby grozić im Bożym przekleństwem? Częste łamanie Przymierza przez wpuszczanie obcych bożków, jako konsekwencje zakazanych przez Prawo małżeństw z cudzoziemkami, zanik ducha szczerej pobożności opiekunów Świątyni, to tylko niektóre z tych przyczyn.
Nie podczytujemy sobie Księgi Malachiasza (jak i Starego Testamentu) jako ciekawostki literatury antycznej, ale medytujemy w niej ponadczasowe znaczenie Słowa Bożego na „tu i teraz”. Jeśli dowiadujemy się o kryzysie kapłaństwa, jego przyczynach i skutkach, w starożytnym Izraelu to po to, aby skonfrontować z nim współczesny kryzys w Kościele. Zawsze zanik gorliwości kapłańskiej w Świątyni, spadek odpowiedzialności liderów Izraela za dotrzymywanie Przymierza, powodował dramatyczne wydarzenia w historii Narodu Wybranego. A skoro Mesjasz przyszedł, aby „wypełnić Prawo”, to znaczy Kościół jest kontynuatorem Świątyni na całym świecie. Stąd i na przykład Apokaliptyczne Siedem Listów do Kościoła jest ponadczasowym proroctwem ostrzegającym, tak jak Księga Proroków, ludzi Kościoła przed zaniedbaniem wierności Bogu, składania ofiar, miłości Boga i bliźniego.
Historia świata judeo-chrześcijańskiego uczy, że od świętości kapłanów zależą jego losy. Brak tej świętości pociąga za sobą demoralizację wiernych, spadek powołań i upadek autorytetu duchowieństwa, a wtedy cały świat pogrąża się w chaosie.
Psalm responsoryjny: Ps 131,1.2-3
Psalmista przybliża w tym utworze praktyczną istotę życia w Woli Bożej. Całkowite zawierzenie się Bogu daje duszy Boży pokój. Ten pokój to absolutna ufność, że w każdej sytuacji, dobrej lub złej, jestem w ręku Boga. Jeżeli On do czegoś dopuszcza, to znaczy, że chce mi coś powiedzieć, czegoś nauczyć, albo oduczyć.
To uspokojenie i uciszenie swej duszy, to rezygnacja z siebie, ze swojej woli, aby żyć dla Boga, żyć Jego wolą. W naszym człowieczeństwie to upodobnianie się do Syna Bożego, którego przecież codziennym pokarmem było wypełniać Wolę Ojca.
Nie jest to stan naturalny, trzeba się go mozolnie uczyć. Bo jak wyćwiczyć w sobie bycie jak niemowlę u swej matki, a jednocześnie stanie się wojownikiem odzianym w Bożą zbroję? Jak rozeznawać Wolę Bożą? Taki krótki i wydawałoby się prościutki psalm, a ile w nim głębi!
Drugie czytanie: 1 Tes 2,7b-9.13
Słuchając dzisiaj świętego Pawła możemy lepiej zrozumieć, jaka jest lub może powinna być formacja seminaryjna przyszłych kapłanów (nie tylko polskich) w obecnych czasach, aby odrodziło się na nowo prawdziwe chrześcijaństwo w Europie i na świecie. Skoro od dawna brakuje znaków mocy i działania Ducha Świętego w posłudze kapłańskiej, misyjnej, które kiedyś nawracały pogan, to gdzie jest tego przyczyna? W upartych poganach, czy w zatwardziałych odstępcach od wiary, a może w apostołach naszych czasów? W niedostatku świętych kapłanów?
Postawa Apostoła Pogan miała niezwykłe podobieństwo do zachowań macierzyńskich, tak dalece był on oddany swojej wspólnocie, która dopiero się rodziła. Czy w dzisiejszej dobie zeświecczenia, zagubienia sacrum, a nawet re-poganizacji wystarczy tylko być dobrze wykształconym, socjalnie sprawnym duchownym? Długa jest droga od rozumu do serca. Czasem zabiera całe życie i nie zawsze ma szczęśliwą metę.
Kapłan, jako drugi Chrystus, za świętym Pawłem: „Już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus [Ga 2,20] jest właściwym wzorem w służbie Bogu i ludziom. Tak jak Jezus ma mieć „w nienawiści” ojca i matkę, to znaczy za hebrajskim idiomem, wyżej cenić życie w woli Bożej od ziemskich przywiązań; zostawić wszystko i stać się wszystkim dla wszystkich, co wymaga heroiczności cnót. Ataki na kościół i kapłanów nasilają się. Jednocześnie kościół jest oczyszczany przez Boga. „Miękka”, przeintelektualizowana formacja nie ostoi się w prześladowaniach, które nadchodzą. Potrzeba „Pawłowej” formacji jak świętych Andrzeja Boboli, Maksymiliana Kolbe czy błogosławionego Stefana kardynała Wyszyńskiego i Jerzego Popiełuszki. Ale do tego trzeba najpierw znaleźć lub wychować nauczycieli. Módlmy się za przełożonych i ojców duchowych w seminariach, aby wychowali nowe pokolenia świętych kapłanów, a za nimi przyjdą święci świeccy.
Ewangelia: Mt 23,1-12
Czytana dzisiaj perykopa jest klinicznym przykładem pychy i narcyzmu.
Łatwo jest zauważyć, choćby w Internecie, jak wielu jest nauczycieli wiary, a jak mało jej świadków. Wiedzę o Bogu – teologię, biblistykę, można relatywnie łatwo zgłębiać. Ale w ślad za tym poznawaniem, jakże trudno jest wykorzeniać „starego człowieka” w sobie, stawać się świętym, czego oczekuje od nas Stwórca; przecież do Nieba nie wchodzą nie-święci.
Często mówi się o alternatywie: być lub mieć, ale dla niektórych jest jeszcze trzecie wyzwanie: wiedzieć (choć można to zaklasyfikować jako – mieć wiedzę). Ktoś chce wiedzieć jak najwięcej, coraz więcej dla samego poznania, dla siebie. Jest to wtedy grzech pychy wiedzy i zaniechania. W zależności od tego czy ktoś jest introwertykiem czy ekstrawertykiem, ta pycha może się różnie objawiać. Tak jak u faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Chełpią się poznaniem Prawa, ale nie potrafią się dostosować do niego. Jakże często doznajemy rozczarowania różnymi politykami, nauczycielami, rodzicami, a nawet duchownymi, których słowa nie znajdują potwierdzenia w konfrontacji z rzeczywistością.
Warto też wspomnieć o narcyzmie, szczególnie wśród świeckich „aktywistów” w kościele, którzy z reguły szybko przejmują pozycję lidera w różnych grupach, rozbijając je następnie, bo niedoceniona została ich „wyjątkowość”. Głęboko ukryte kompleksy, strach, że jest się niczym, mogą kształtować fałszywą postawę wielkiej pobożności, oddania sprawie, pokory. Całe życie to aktorstwo.
Stąd wynika ewangeliczna rada dla „nauczycieli wiary” zawarta w tej perykopie, aby nie głosić samego siebie, ale tylko Tego, którego posłał Ojciec – Jezusa Chrystusa, i świadczyć na co dzień życiem prawdziwą Ewangelią.
Poniedziałek, 06.11.2023r.
Pierwsze czytanie: Rz 11,29-36
Jak przedziwna jest, ciągle tocząca się, historia zbawienia. Wynika z niej, że Bóg nigdy nie przegrywa, ani nie rezygnuje ze swoich planów. Mimo, że Szatan nieustannie „szachuje” Stwórcę grzesznością człowieka to Miłosierdzie i Sprawiedliwość Boża zawsze zwycięża. A Miłosiernym może być tylko zwycięzca. Ojciec Niebieski zawsze znajduje wyjście z, wydawałoby się, „matowej” sytuacji. Na nic zdało się skuszenie Adama i Ewy, bo przyszedł Nowy Adam – Chrystus i Nowa Ewa – Maryja. Zabicie Jezusa na krzyżu nie spowodowało końca historii. Mesjasz zmartwychwstał i chrześcijaństwo rozeszło się na cały świat, głównie do pogan, wbrew szatańskim zamysłom, że już ich ma dla siebie.
Kluczem do zrozumienia historii zbawienia może być moc Słowa Bożego, które nigdy nie wraca zanim się nie wypełni, a także wierność Przymierzu i miłości do Narodu Wybranego. „Izrael” odszedł dramatycznie od Yahwe zabijając Syna Bożego i wydawać by się mogło, że na zawsze stracił swe wybraństwo. Ale, jakby paradoksalnie, dzięki temu poganie dostąpili łaski szybszego włączenia do dzieła Odkupienia. I w tym momencie święty Paweł odsłania jakby tajemnicę dalszych losów „Izraela”. Po nawróceniu pogan przyjdzie nawrócenie Narodu Wybranego. Święty Jan zapowiada to podobnie w Apokalipsie [7, 5-8].
Końcowe wersy to poetycki hymn uwielbienia Boga, który warto włączyć do listy naszych osobistych modlitw.
Psalm responsoryjny: Ps 69,30-31.33-34.36-37
Jak często ludzie otwarcie opowiadający się na przykład za Bogiem, Kościołem czy prawem do życia są na różne sposoby atakowani a nawet prześladowani. Lektura całego tego psalmu może oddać stan ducha tych co przeżyli lub przeżywają takie sytuacje. Bohater tej psalmowej historii przeszedł długą drogę (nie opisaną w wybranych na dziś wersach), od zagrożenia życia, fałszywych oskarżeń, braku sprawiedliwego sądu, przez błagania o ratunek, rzucane przekleństwa na swych wrogów, aż po radość otrzymanej pomocy od Boga i wszechogarniającej go wdzięczności, co wyrażają właśnie przeczytane wersy. I choć Psalmy były nieco odległą antycypacją Nowego Przymierza, to dla nas jest już wiadome, że dzisiaj, w sytuacji przemocy, gdy znikąd nie mamy wsparcia, powinniśmy brać za wzór samego Chrystusa. Wynika to z imperatywu poznawania Boga w Chrystusie, pokochania Go, naśladowania i pójścia za Nim.
Warto też jeszcze zwrócić uwagę na motyw złorzeczeń zawartych w tym psalmie (jak i w innych). Musimy pamiętać, że w czasach i rejonie ich powstawania panowała naturalna wiara w moc słowa. Słowem mogło być przymierze – gwarantowana życiem przysięga lub złorzeczenia czy przekleństwa, których panicznie się bano, bo mogły przynieść najstraszniejsze skutki. Wobec braku rozwiniętego prawodawstwa nikt nie miał pewności, że jego racje będą uznane. Stąd obwarowywano się groźbami przekleństw na tych, co by postąpili niesprawiedliwie. Oczywiście dalsze dzieje Przymierza Boga z Izraelem pokazały ewolucję postaw, aż po Chrystusowe: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”.
Patrząc na dzisiejsze czasy, widzimy praktyczną re-poganizację świata chrześcijańskiego. Pełno w nim wróżb, czarów, i właśnie złorzeczeń i przekleństw, nawet na zamówienie u czarowników i czarownic, którzy oficjalnie oferują swe usługi a nawet szkolenia.
Ale Boży człowiek, który ma miłować swych nieprzyjaciół, czy ma jeszcze jakieś szanse? Otóż tak, oddaje sprawiedliwość w ręce Boga.
Ewangelia: Łk, 14,12-14
Jezus był doskonałym obserwatorem. Jako człowiek, obcował na co dzień z ludźmi. Jako Bóg znał prawdę o nich. Stąd Ewangelie bogate są w mądrościowe pouczenia, czego przykładem jest dzisiejsza perykopa. Przytacza ona radę Jezusa, jakich gości zapraszać.
Jakże ta rada może różni się z naszą powszechną praktyką zapraszania takich gości, abyśmy mieli przyjemność lub korzyść z ich goszczenia. Różnica intencji, jaka dzieli naszą duchowość od duchowości Chrystusa, którego przecież mamy naśladować, jest tu wielce widoczna.
Gościnność zalecana przez Nauczyciela ma być całkowicie bezinteresowna. Wtedy przynosi ona nagrodę w Niebie. Inaczej, już tu na ziemi “obcinamy jej kupony”. Kulturowe kody, którymi często się posługujemy, choć regulują relacje międzyludzkie, nie zawsze pokrywają się z prawdziwym chrześcijaństwem. Może więc warto się zastanowić czy na przykład nie wyliczamy ile razy kogoś zapraszaliśmy do siebie, a ile razy byliśmy odpraszani przez niego i od tej arytmetyki uzależniamy temperaturę dalszej naszej znajomości.
Warto też dostrzec głębsze przesłanie tej rady. Mówi ono o pokorze i pysze, w dobrej skądinąd praktyce gościnności i o zaproszeniu kogoś do swego serca. Jeżeli pojawia się pycha, (według św. Grzegorza Wielkiego – matka i królowa wszystkich wad) to świadczy to o braku pokory i roztropności. Poznając Majestat Boski człowiek staje się „nikim” w swoich oczach. Ale też musi dostrzec Jezusa w biednych i cierpiących. Wtedy stawia ich ponad sobą. Czyni więc to z miłości Boga i bliźniego.
Aby prawdziwie pokochać kogoś trzeba więc pokory. Kochając siebie tylko szukamy zaspokojenia własnego egoizmu i pychy. Cnota pokory rodzi się z jej praktykowania i modlitwy o tę łaskę. Przykładem i powiernikiem naszych próśb może być św. Albert Chmielowski.
Mamy w sobie jakiś pułap, poniżej którego nigdy nikogo nie zaprosimy do siebie. Na swoje usprawiedliwienie mówimy, że się boimy kogoś takiego wpuścić do domu, że nie wiemy o czym rozmawiać, że nie zadajemy się z „prostytutkami i celnikami”. A przecież jest tyle barów czy jadłodajni, gdzie możemy komuś głodnemu, bezdomnemu zafundować posiłek.
Módlmy się, abyśmy nie spadli do tego poziomu przez jakieś kataklizmy życiowe. Bo co wiemy o innych ludziach poniżej poziomu „naszego nosa”? Zachowujmy się chociaż przyzwoicie.
Nie możemy być hipokrytami zapatrzonymi w polityczną poprawność, a w sercu gardzić drugim człowiekiem. Jezus domaga się zaangażowania całego naszego jestestwa. Stawia swoim uczniom wysokie wymagania. Mamy być doskonali jak Ojciec niebieski (Mt 5,48). Wtedy nasza „zewnętrzność” będzie przemieniona naszą „wewnętrznością”, naszym sercem.
Wtorek, 07.11.2023r.
Pierwsze czytanie: Rz 12,5-16a
Rozdział dwunasty Listu św. Pawła do Rzymian jest punktem zwrotnym w formule przesłania tego Listu. Autor przechodzi w nim, i w następnych rozdziałach, od akcentów teologicznych do rad pastoralnych. Formułuje w nich zręby podstaw etyki chrześcijańskiej. W jakimś sensie, można by je zaliczyć do ksiąg mądrościowych.
Warto cofnąć się o kilka wersów, nie zawartych w dzisiejszej perykopie. Są one jakby kluczem do rozumienia dalszych zaleceń. Słowa „Nie bierzcie więc wzoru z tego świata, lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre, co Bogu miłe i co doskonałe.” (12,1-2). A to jest już naśladowaniem Chrystusa.
Słyszymy tu także jakby echo z kazania świętego Piotra: „Ratujcie się z tego przewrotnego pokolenia” (Dz 2,40). Jakże wyraźne jest to przesłanie na dzisiejsze czasy. Odnawiać umysł to myśleć ewangelicznie.
Zwróćmy też uwagę na Pawłowe widzenie Kościoła jako ciała Chrystusa, [1Kor 10.10-17, 1Kor 12.13]. Dzieje się to przez Chrzest i Eucharystię. Aby więc być częścią Mistycznego Ciała Chrystusa, musimy karmić się żywym Synem Bożym.
Czy możemy podejrzewać, że Paweł, po doświadczeniu spotkania pod Damaszkiem, po pytaniu: ”czemu mnie prześladujesz?” uważał, że Zbawiciel jest obecny tylko w Niebie, a nie także tu na ziemi w Kościele? Że chleb eucharystyczny to tylko symbol, pszenny wypiek, pamiątka, a nie żywy Jezus?
Dzisiaj szczególnie musimy żyć Słowem i Chlebem.
Psalm responsoryjny: Ps 131, 1.2-3
Jak często ludzie otwarcie opowiadający się na przykład za Bogiem, Kościołem czy prawem do życia są na różne sposoby atakowani a nawet prześladowani. Lektura całego tego psalmu może oddać stan ducha tych co przeżyli lub przeżywają takie sytuacje. Bohater tej psalmowej historii przeszedł długą drogę (nie opisaną w wybranych na dziś wersach), od zagrożenia życia, fałszywych oskarżeń, braku sprawiedliwego sądu, przez błagania o ratunek, rzucane przekleństwa na swych wrogów, aż po radość otrzymanej pomocy od Boga i wszechogarniającej go wdzięczności, co wyrażają właśnie przeczytane wersy. I choć Psalmy były nieco odległą antycypacją Nowego Przymierza, to dla nas jest już wiadome, że dzisiaj, w sytuacji przemocy, gdy znikąd nie mamy wsparcia, powinniśmy brać za wzór samego Chrystusa. Wynika to z imperatywu poznawania Boga w Chrystusie, pokochania Go, naśladowania i pójścia za Nim.
Warto też jeszcze zwrócić uwagę na motyw złorzeczeń zawartych w tym psalmie (jak i w innych). Musimy pamiętać, że w czasach i rejonie ich powstawania panowała naturalna wiara w moc słowa. Słowem mogło być przymierze – gwarantowana życiem przysięga lub złorzeczenia czy przekleństwa, których panicznie się bano, bo mogły przynieść najstraszniejsze skutki. Wobec braku rozwiniętego prawodawstwa nikt nie miał pewności, że jego racje będą uznane. Stąd obwarowywano się groźbami przekleństw na tych, co by postąpili niesprawiedliwie. Oczywiście dalsze dzieje Przymierza Boga z Izraelem pokazały ewolucję postaw, aż po Chrystusowe: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą co czynią”.
Patrząc na dzisiejsze czasy, widzimy praktyczną re-poganizację świata chrześcijańskiego. Pełno w nim wróżb, czarów, i właśnie złorzeczeń i przekleństw, nawet na zamówienie u czarowników i czarownic, którzy oficjalnie oferują swe usługi a nawet szkolenia.
Ale Boży człowiek, który ma miłować swych nieprzyjaciół, czy ma jeszcze jakieś szanse? Otóż tak, oddanie sprawiedliwości w ręce Boga.
Ewangelia: Łk, 14,15-24
Skarbnica duchowa kościoła katolickiego zawiera w sobie, między innymi, natchnione i ponadczasowe egzegezy Słowa Bożego wypowiedziane przez Ojców Kościoła. Jednym z nich jest Święty Grzegorz Wielki. Warto dostrzec aktualność jego komentarzy na przykładzie dzisiaj czytanej perykopy z Ewangelii św. Łukasza:
„Skoro więc już nadeszła godzina wieczerzy (Deipnon), gdy zostaliśmy wezwani, tym mniej winniśmy się wymawiać od wieczerzy przygotowanej przez Boga, o ile lepiej widzimy, że koniec świata jest bliski (zob. 1 Kor 10,11). O ile więcej o tym myślimy, iż nie pozostało czasu, tym więcej winniśmy się obawiać, żeby nie zmarnować czasu łaski, jaki mamy. Dlatego zaś ta uczta nie nazywa się obiadem, lecz wieczerzą, gdyż po obiedzie jest jeszcze wieczerza, a po wieczerzy już nie ma innej uczty. (…) A kto jest owym sługą, którego gospodarz wysłał, aby zapraszał gości, jeśli nie kaznodzieje? (…) Przybywam, aby was zaprosić na wieczerzę Boga. (…) A oto Bóg zaprasza nas na wieczerzę, a jednak się wymawiamy. (…) Na wieczerzę więc wiecznego życia zaprasza was najwyższy Gospodarz. Ponieważ jednak jeden oddaje się chciwości, drugi ciekawości, inny żądzom ciała, wszyscy wspólnie niegodziwie się wymawiają. (…) Pyszni grzesznicy są odrzuceni, aby pokornych wybrano. (…) Ubodzy więc i ułomni, ślepi i chromi są wezwani i przychodzą, słabi bowiem i na tym świecie pogardzani często (…) szybciej słyszą głos Boga. (…) Jeszcze jest miejsce. (…) Mnóstwo Izraelitów, którzy uwierzyli, nie napełniło jeszcze miejsca niebiańskiej uczty. (…) Jest jeszcze wolne miejsce w królestwie, gdzie ma być przyjętych wielu pogan. (…) Oto sam woła, woła przez aniołów, woła przez patriarchów, woła przez proroków, woła przez apostołów, woła przez pasterzy, woła również przez nas, woła często przez cuda, woła często przez utrapienia, woła często przez to, co pomyślne jest na tym świecie, niekiedy przeciwnościami wzywa. Niechaj nikt nie gardzi tym wezwaniem, aby tłumacząc się, iż teraz nie korzysta z zaproszenia, nie mógł potem, choćby zechciał, przybyć na wieczerzę. Niech więc rzeczy (…) tymczasowe będą używane w drodze, a wieczne jako cel upragnione.”
Środa, 08.11.2023r.
Pierwsze czytanie: Rz 13,8-10
Do tego miejsca w swoim Liście do Rzymian, święty Paweł opisywał miłość Boga do człowieka i człowieka do Boga. W tej perykopie przechodzi do następnego tematu: miłość bliźniego do bliźniego.
Wyznawca Chrystusa, przechodząc od lęku przed Bogiem do ufnej synowskiej bojaźni, zmienia tym samym swoje relacje z drugim człowiekiem. Dostrzegając ogrom łask Bożych w swoim życiu zauważa jak wiele zawdzięcza też innym ludziom: rodzicom, duchownym, nauczycielom, pracodawcom. I jak zdaje sobie sprawę z niemożności spłacenia długu wdzięczności samemu Bogu, tak też i widzi, że nigdy nie odpłaci się swoim dobroczyńcom.
Choć w ludzkim świecie miernikiem pseudo-miłości czy odszkodowania stał się pieniądz, tak w Bożym świecie walutą wymienną jest miłość. Pieniądz może stracić na wartości, można go stracić bezpowrotnie, ale miłość nigdy nie traci na swej wadze, a wręcz przybiera na niej. Miłość rodzi miłość.
Ta wyjątkowa symbioza miłości Boga i bliźniego zastępuje wszelkie prawo, jest najczulszym czujnikiem dobra i zła. Nie trzeba tworzyć nowych kodeksów poprawności politycznej. Ale, póki nie przejdziemy do tej wiecznej Miłości, musimy żyć jak nauczył nas Jezus Chrystus.
Psalm responsoryjny: Ps 112, 1-2.4-5.9
Stary Testament obiecywał nagrodę za dobre uczynki już za życia. Nowy Testament przesuwa zasadniczo zapłatę na wieczność. Ale czy tylko na wieczność? Psalmista zwraca uwagę na to, że kluczową postawą człowieka wierzącego winna być bojaźń Boża, (która, jak już wiemy, jest darem Ducha Świętego). Ona to musi być naszym kompasem do podejmowania codziennych i życiowych decyzji. Bojaźń Boża wynika ze zrozumienia własnej nicości, która żyje, ponieważ Bóg ją kocha. I więcej, na co zwrócił uwagę Syrach (Syr. 1.11): „Początkiem mądrości – bojaźń Boża”. Im mniej popełniamy „głupich” błędów, rozumiejąc to metaforycznie, że „głupimi” są ci, co mówią, że Boga nie ma (Ps 53.2) i żyją jakby Go nie było, tym spokojniejsze i godniejsze może być nasze życie. Ale z tym „spokojem” różnie też bywa. Bóg pragnie dla nas świętości i stawia nas często w trudnych sytuacjach, byśmy ćwiczyli się w cnotach. A takie życie przybliża nas do nowej postawy, wyższej w hierarchii wzrostu duchowego, do rozeznawania i wypełniania Woli Bożej.
Ewangelia: Łk 14,25-33
Internet, YouTube, stał się dla wielu atrakcyjną amboną. Nie trzeba się fatygować, przebierać, aby pójść do kościoła, i do tego jaki wybór “kaznodziejów”! Po silnych nieraz poruszeniach wewnętrznych, czujemy jednak, że ciągle stoimy w miejscu, borykamy się z tymi samymi wadami, smutkami, lękami.
W czytanej dzisiaj perykopie Jezus pośrednio wyjaśnia dlaczego tak się dzieje. Możemy jeszcze lepiej zrozumieć sens Jego wypowiedzi do tłumu, gdy przypomnimy sobie Słowa o wypluwaniu letnich [Ap 3,15n].
Za Jezusem szło wielu entuzjastów, bo byli uzdrawiani, nakarmieni, zafascynowani cudami. Jezus sprowadza ich na ziemię, tak jak Piotra, Jakuba i Jana na Górze Przemienienia. Jeśli chcemy poważnie traktować swoją wiarę, wieczność, musimy najpierw porzucić postawę niezdecydowania, jak bogaty młodzieniec, jak zaproszeni na ucztę. Chętnym kroczenia za Nim, Chrystus stawia trzy warunki:
- Radykalizm wyboru. Kto jest ważniejszy w naszym życiu? Komu podporządkowujemy swoje życie rodzinne, społeczne, zawodowe.
- Radykalizm krzyża. Nie da się kochać i naśladować swego Mistrza, bez współcierpienia z Nim dla swego i bliźnich dobra.
- Radykalizm ogołocenia się. Oddajemy wszystko, aby otrzymać wszystko.
Wszystkie te warunki (a jest ich jeszcze więcej w Ewangeliach) spełnili tylko Jezus i Maryja. A co z nami, którzy otrzymaliśmy jeden, dwa czy dziesięć talentów?
Problem przeciętnego katolika (czy tylko) polega na braku wdrażania się w rozeznawanie woli Bożej od najmłodszych lat. Ale skąd mamy to umieć jak nas nikt nie uczył tego [jak Etiopa w Dz 8,30-31]. Słyszymy świadectwa o powołaniach do stanu duchownego, porady o wyborze szkoły, zawodu, męża, żony, a to co w sumie najważniejsze: życie w Woli Bożej, wymyka się naszej uwadze. Raz wybrawszy, ciągle wybierać muszę. Każdego dnia stajemy przed wyzwaniami, które przekraczają granice naszego komfortu. Reagujemy na nie od wyrzutów Bogu, co On nam robi, po odejście od Niego. A Bóg jako dobry Ojciec i Matka ćwiczy nas do świętości, bez której nie możemy wejść w wieczność z Nim, bo w Niebie nie ma nie-świętych. Traktujmy więc każdą trudność jako sygnał od Niebieskiego Nauczyciela, że mamy być cierpliwi, pokorni, miłosierni. Niech Osiem Błogosławieństw wejdzie do naszego codziennego dnia i rachunku sumienia. A wtedy nasze wybory nabiorą sensu i mocy.
Czwartek, 09.11.2023r.
Pierwsze czytanie: 1 Kor 3,9b-11.16-17
Czytany dzisiaj fragment może być szczególnie pouczający w czasach przełomu. Patrząc na dzisiejszy świat chyba wszyscy czujemy, że żyjemy właśnie w takim momencie. Upadają jedne mocarstwa, rodzą się nowe; wojny weszły do Europy; w krajach tradycyjnie katolickich, nowe ideologie zawładnęły prawem, które jawnie coraz bardziej staje się bezbożne. Świat się gwałtownie zmienia. Czy na lepsze? Na jakim fundamencie dokonują się te zmiany? Rodzą się więc pytania: komu ma służyć Kościół, jaki ma on być, czy iść z duchem tego świata (wychodzi na to, że nieczystym), czy trwać w wielowiekowej tradycji fundamentu zbudowanego przez Chrystusa i Jego Apostołów? Odpowiedź na te pytania daje właśnie w tym Liście święty Paweł.
Jako ochrzczeni tworzymy Mistyczne Ciało Chrystusa. A skoro Syn Boży jest „ten sam, wczoraj i dziś” [Ap 1,4.8] to nie możemy demontować „mądrze wzniesionej budowli”.
Nierozdzielność „nova et vetera” w historii Kościoła utrzymywała jego duchową konstrukcję w dogmatycznej spójności. Odrzucenie „vetera” może ją zburzyć. W dziejach Kościoła Katolickiego widać wyraźnie, że wszelkie herezje i rewolucje w nim zawsze przegrywały z Prawdą, a ich „wynalazcy” przechodzili w cień niesławy. Nie po to Opatrzność Boża dała nam świętego Pawła czy świętego Jana Pawła II, aby ich nie słuchać. Święto poświęcenia Bazyliki Laterańskiej winno nas szczególnie pociągać do modlitwy i ofiary w intencji Stolicy Apostolskiej i jej pasterzy.
Psalm responsoryjny: Ps 46, 2-3.5-6.8-9
Dla Karola Marksa psalm ten mógłby uchodzić za przykład tak zwanego „opium dla ludu”. Słowa „Bóg jest dla nas ucieczką i siłą, najpewniejszą pomocą w trudnościach” [46,2] byłyby pożywką dla jego ateistycznej krytyki religii. Czym zatem jest Trójca Święta dla nas, czym są te słowa dla nas? Czy rzeczywiście uciekamy się do Boga w naszych przeciwnościach, bo On jest naszym światłem, Ojcem, czy też polegamy na sobie mówiąc jak sobie sami nie pomożemy, to nam nikt nie pomoże? Czego nam brakuje do postawy opisanej przez psalmistę? Wiary, która góry przenosi? A może po prostu przylgnięcia do Woli Bożej, która wie najlepiej kim jesteśmy, czego potrzebujemy do zbawienia, czy czego brakuje naszym cnotom do doskonałości. Może więc warto stanąć przed Bogiem w pokorze wołając „nicość staje przed Tobą, wypełnij mnie sobą”. Święci nie odróżniają szczęścia od nieszczęścia. Dla nich to jedno i to samo – łaska Boża, wola Boża na zadany czas.
Ewangelia: J 2,13-22
Żyjemy w czasach, w których szczególnie przejmująco brzmią słowa Jezusa: „Oto stoję u drzwi i kołaczę” [Ap 3, 20]. Jak daleko świat odszedł od Boga? Jak daleko Lud Pana zagubił sacrum Świątyni czyniąc z niej targowisko?
Jeżeli Miłosierdzie Boże jest bezczelnie nadużywane, bo wielu totalnie lekceważy Głos Pański, to można się spodziewać, że sprawiedliwy Gniew Boży w końcu nadejdzie. I będą się ludzie pytali: dlaczego?
Spójrzmy na historie Narodu Wybranego, od wyjścia z Egiptu, przez złotego cielca pod górą Synaj, przez niewolę babilońską, zburzenie Świątyni, rozproszenie w świecie. Spójrzmy na historię świata, w tym chrześcijańskiego, od cesarza Konstantyna, przez Schizmę Wschodnią, Lutra, kilka rewolucji, różne wojny lokalne i światowe, po dzień dzisiejszy z neo-pogaństwem w świecie chrześcijańskim. Jeżeli Chrystus jest Królem, Panem Świata, to czyżby nie miał żadnego wpływu na to, co się w Jego Królestwie dzieje? Jakim wtedy byłby władcą? A może więc to wszystko JEST (bo nie ma czasu u Stwórcy) z Jego dopuszczenia, jako ostrzeżenie, jako przejaw sprawiedliwego Gniewu Pana i Boga. Nawracajmy się i żyjmy Ewangelią, bo wygląda na to, że bliski jest dzień Sądu nad światem. Nie końca świata, bo tego nikt nie wie.
Nie daj Boże, aby Świątynia-Kościół z miejscem najświętszym – Tabernakulum, była opuszczona przez swego Pana, bo ustała Ofiara, bo Lud Boży ulepił sobie jakiegoś „złotego cielca”.
Piątek, 10.11.2023r.
Pierwsze czytanie: Rz 15,14-21
Choć we wstępie do swego listu święty Paweł wyjaśniał jak bardzo zawsze chciał odwiedzić rzymską wspólnotę, to dopiero w wersach 22-24 tego rozdziału objawi rzeczywisty cel swojej podróży – Hiszpanię. Te dwa wersy (choć nie zawarte w dzisiejszym czytaniu) pozwalają lepiej zrozumieć wymowę całego Listu.
Z faktu, że Apostoł Pogan nigdy wcześniej nie spotkał się z chrześcijańską gminą w Rzymie, zbudowaną przecież nie bez udziału świętego Piotra Apostoła, wynika bardzo kurtuazyjny ton i ostrożność formułowania swych myśli. Przepraszając za potencjalne niezręczności i za tak wiele pouczeń, jednocześnie podpiera się argumentem swego autorytetu – poselstwa do pogan z polecenia samego Chrystusa, jakby równoległego do posłannictwa Kefasa. A także wielu świadectw działającej mocy Ducha Świętego w jego posłudze.
Święty Paweł pragnie, aby „poganie stali się ofiarą miłą Bogu, uświęconą Duchem Świętym” [15,16]. To pragnienie wynika z jego przekonania, że nawrócenie pogan doprowadzi do nawrócenia Narodu Wybranego, do przyjęcia Jezusa z Nazaretu za Namaszczonego. To rozpoznanie zbawczego planu Bożego, jego doniosłe znaczenie, będzie determinowało niestrudzoną i nieustraszoną służbę Autora Listu, aż po ofiarę ze swego życia.
Żyjemy w epoce odradzającego się pogaństwa. Oby obchodzony na przełomie lat 2008/2009 Rok Świętego Pawła przynosił ciągle owoce, aby wierni zrozumieli, że istotą Kościoła jest misyjność. Módlmy się za wszystkich misjonarzy, aby na wzór świętego Pawła (i innych Apostołów) szli na cały świat głosić Dobrą Nowinę.
Psalm responsoryjny: Ps 98,1.2-3ab.3cd-4
Czy potrafimy dostrzec w historii swojego życia, naszych rodzin, narodu, świata, wielkie chwile, które wywarły błogosławiony skutek na naszą przyszłość, wiarę, życiowe decyzje, relacje? Jeśli tak, to komu myślimy, że to zawdzięczamy? Jak chcemy czy potrafimy wyrazić swoją wdzięczność? A jeśli to wykraczało poza ludzkie możliwości jak cuda uzdrowienia, uratowania od śmierci, jak przyjście Jezusa Chrystusa na świat czy poruszenia serca na modlitwie, Eucharystii, na adoracji? W takim razie, czy to tylko kwestia dziękczynienia? A może to coś jeszcze więcej?
Tak to wkraczamy w przestrzeń modlitwy uwielbienia Boga. (kult jednostki dawno już okazał się wielką marnością i zbrodnią). To pragnienie wielbienia Stwórcy, nigdy nie nasycone, inspirowało człowieka wiary do wyrażania się na różne sposoby: w poezji, muzyce, kontemplacji. Czytany dzisiaj psalm należy do grona wielu sobie podobnych hymnów pochwalnych zawartych w Księdze Psalmów, jako skarbnicy porywów duszy ludzkiej do swego Boga. Czerpmy z niej obficie.
Ewangelia: Łk 16, 1-8
Wielu upatruje w tej perykopie jakiś kompromis między człowiekiem Bożym a światowym, że są takie sytuacje, kiedy jakoby dozwolone było kombinatorstwo i przekupstwo. Ale patrząc na nauczanie Chrystusa, czy krystalicznie czysty i uczciwy Nauczyciel z Nazaretu, zachęcałby swoich uczniów do przekrętów?
Zauważmy, że tym zarządcą dóbr możemy być my sami, a naszym panem Sędzia Niebieski. Dobrami, którymi mamy zarządzać są nasze talenty, łaski, charyzmaty, które otrzymaliśmy od Pana nad Panami.
W życiu „ziemskiego” człowieka zawsze przychodzi moment stanięcia przed Bożym sądem. Jedni, świadomi tego, przygotowują się do tej chwili przez całe życie, inni, jak robotnicy ostatniej godziny, na przysłowiowym łożu śmierci. Są też tacy, którzy nie chcą wierzyć w życie wieczne, albo pycha lub zwątpienie w Miłosierdzie Boże nie pozwala im na skruchę przed Bogiem i wybierają „drugą śmierć”, czyli wieczne zatracenie.
Zatem, motywem przewodnim tej perykopy może też być istota zadośćuczynienia.
Gdyby ten zarządca miłował swego pana, nie stanąłby przed dylematem co się z nim stanie. Wizja kopania rowów czy żebrania jawiła mu się jako swoiste życiowe „piekło”. Chcąc go uniknąć robił wszystko, aby zapewnić sobie chociaż życiowy „czyściec”.
Tak też jest w naszym życiu z naszą wiarą. Nie umiejąc kochać Boga i bliźniego, może dominować w naszej pobożności najpierw strach przed piekłem. Robimy wtedy wiele dobrych uczynków, aby się przed nim ratować. Są to właśnie te desperackie ruchy zarządcy, w jakimś sensie ta niegodziwa mamona. Choć nie jest to doskonała postawa, ale do pewnego stopnia broni nas przed potępieniem. Tak jak doskonały i nie-doskonały akt żalu za grzechy. Warto więc też przypomnieć sobie jak ważnym jest akt zadośćuczynienia w sakramencie pojednania. Od niego między innymi zależy ważność naszej spowiedzi. A przecież mamy tyle możliwości danych nam od Boga: sakramenty, Słowo Boże, Kościół, Matkę Bożą, wstawiennictwo świętych, skarbnicę modlitw. To właśnie ludzie tego świata potrafią perfekcyjnie wykorzystać wszelkie sposobności, kontakty dla swoich korzyści, a Boży ludzie są jak analfabeci, nie znają swego Boga i Jego dobrodziejstw.
Sobota, 11.11.2023r.
Pierwsze czytanie: Rz 16,3-9.16.22-27
Pawłowy List do Rzymian może być interpretowany także w kontekście idei ekumenizmu. Niemal w całości poświęcony wykładni fundamentów wiary w Chrystusa, Syna Bożego jako kontynuacji tradycji mesjańskiej w judaizmie świątynnym, w ostatnim rozdziale przechodzi do pozdrowień dla tych wszystkich, z którymi twórczo zetknął się na swojej misyjnej drodze. Widoczny jest tu pewien schemat działania: w to i to wierzymy na podstawie posłuszeństwa wierze płynącego z nauczania Chrystusa a zarazem jednoczymy się w Mistycznym Ciele kościoła Chrystusowego. Podkreślone to jest w zakończeniu Listu pochwalną pieśnią na cześć Boga, na tajemnicy Bożego planu zbawienia, aby wszyscy mogli dojść do tego posłuszeństwa w wierze.
Święty Paweł choć jest nazywany także Apostołem Pogan, wielokrotnie spotykał się także z diasporą żydowską. Jego pragnieniem było stworzenie jednej rodziny: Żydów i pogan, w jedną duchową rodzinę. Skoro część z nich przyjęła słowa i znaki, które czynił mocą Bożą, to logicznym było, aby i wszyscy uwierzyli w Jezusa Chrystusa. Jakże niekonsekwentnym byłoby wtedy, z jednej strony, wejście do wspólnoty chrześcijańskiej, a z drugiej, wytworzenie sobie własnej wersji wiary, innej niż ta, za którą pierwotnie poszli. Czy Mistyczne Ciało Chrystusa może być porozrywane na tyle kawałków?!
Może dlatego brakuje znaków i działania mocy Bożej w naszych wspólnotach, bo wywietrzała sól wiary i miłości płynącej z komunii z Chrystusem i Jego pierwotnej nauki [Ap 2,4], z braku apostolskiej żertwy w posłudze kapłańskiej na wzór Apostoła Pawła?
Psalm responsoryjny: Ps 145, 2-3.4-5.10-11
W Piśmie Świętym znajdziemy wiele wezwań do heroicznych aktów wyznawania wiary. Na przykład, za świętym Pawłem ”zawsze się radujcie,(…) w każdym położeniu dziękujcie” (1 Tes 5,16-18).
Nie mniej ważkie jest zalecenie zanurzonego w Bogu psalmisty: „Chwal duszo moja, Pana”, żeby użyć tak prostego sformułowania z Biblii Wujka (1962), i dodać w następnych wierszach obietnicę: „Każdego dnia będę błogosławił Ciebie i na wieki wysławiał Twoje imię” (Lekcjonarz Mszalny, Pallotinum).
Na dobrą sprawę, w tych słowach i odpowiadającym im życiu zawiera się głębia poznania Boga i zawierzenia się Jemu, i płynącej z tego modlitwy uwielbienia, która jak pożar roznosi się na inne formy modlitewne.
Doświadczenie bezwarunkowej miłości Ojca, decyzja ustawienia Boga przed wszystkim i wszystkimi, wsłuchiwanie się w Słowo Boże, akty strzeliste i porywy serca, to tylko niektóre aspekty uwielbiania Boga w naszym życiu.
Warto więc często wracać do pełni uwielbienia Maryjnego Magnificat, jako przykładu do naśladowania. Przyjrzyjmy się też swojej modlitwie. Zobaczmy jakie proporcje w niej dominują miedzy „daj” a „bądź uwielbiony” czy też “dziękuję” i “przepraszam”.
Ewangelia: Łk 16,9-15
Kiedyś, podróżując służbowo do Chin, spotkałem się z interesującym świadectwem pewnego chińskiego, katolickiego księdza: można nam mówić o Biblii, ale nie wolno jej odnosić do „tu i teraz”. To tak, jakby opowiadać „Iliadę i Odyseję”. A przecież, bez stosowania się do ewangelicznych zasad życia, „próżna jest nasza wiara”, i zmarnowane życie. Skoro więc jeszcze mamy wolność wyznania (coraz mocniej cenzurowanej przez polityczną poprawność), żyjmy na co dzień Słowem Bożym.
Biorąc za przykład dzisiaj czytany fragment Ewangelii, jakże łatwo odnaleźć jej odniesienie do realnego życia, choć niełatwej do praktykowania.
Być wiernym i uczciwym w drobnych rzeczach.
Wiedzą o tym mądrzy rodzice, gdy wychowują swoje dzieci do porządku wokół siebie i odpowiedzialności za swoje postępowanie. Widzą to przełożeni, gdy odkrywają kolejne „niedoróbki” swoich podwładnych, lekceważących szczegóły swojej pracy. Poznała to już od dawna wszelka „bezpieka” szukająca kolaborantów i donosicieli. Najpierw oczekuje tylko „drobnych przysług”, które mogą nie wzbudzać alarmu w sumieniach indagowanych, ale metodycznie, krok po kroku doprowadzają delikwenta do utraty poczucia swojej godności, by w konsekwencji ściągnąć go na dno swego upodlenia. Tak samo działa szatan. Można zacząć od drobnych „gratyfikacji”, aby skończyć na korupcji i malwersacjach.
Może więc warto także, zanim się powie sakramentalne „tak” na ślubnym kobiercu, przyjrzeć się sobie i swoim „drobnym rzeczom”.
Nie można dwom panom służyć.
Jak można być wiernym i uczciwym wyznawcą Chrystusa i głosować na partie, które jawnie lansują bezbożne prawa? Jak można oszukiwać w jakości i ilości sprzedawanego towaru? Jak można mieć kochankę czy kochanka poza małżeństwem? Jak można, jak można …?
Odrzucając Boga i Jego prawa, człowiek staje się sługą lub niewolnikiem różnych bożków.
Pamiętaj, ta moc, którą wybierasz, kształtuje twoje życie i wieczność.