XXX Niedziela Zwykła, 29.10.2023 r.
Pierwsze czytanie: Wj 22, 20-26
Czytanie to prawdopodobnie zostało dobrane do dzisiejszej Ewangelii, by podkreślić jedność „największego i pierwszego” oraz „drugiego, podobnego przykazania”. Jak napisze kiedyś św. Jan Apostoł i Ewangelista: „Jeśliby ktoś mówił: «Miłuję Boga», a brata swego nienawidził, jest kłamcą, albowiem kto nie miłuje brata swego, którego widzi, nie może miłować Boga, którego nie widzi” (1 J 4, 20; zob. 2, 9-11 i 3, 14-18). Wydobądźmy więc z naszego fragmentu dwa momenty, w których Bóg jednoznacznie oświadcza: Usłyszę ich skargę! Usłyszę go! Istotnie, wymieniające różne sytuacje krzywdy ludzkiej, pierwsze czytanie nosi w lekcjonarzu zbiorczy tytuł: „Bóg słyszy skargę pokrzywdzonych” (przez analogię, możemy tu dodać: „Bóg słyszy również wdzięczność obdarowanych”). Tu otwiera się pole do popisu dla naszej modlitwy: czy nasze skargi wylewamy przed Nim, czy też odwołujemy się do obmowy i żalenia się przed innymi?
Psalm responsoryjny: Ps 18 (17), 2-3a. 3b-4. 47 i 51ab
Sztuka skarżenia się Bogu na swój los – to jedno; sztuka przyjmowania od Niego pocieszenia – to drugie. Bo kto powiedział, że naszemu psalmiście życie się poprawiło? Wprawdzie nazywa Boga swoją Mocą, Opoką (Skałą), Twierdzą, Tarczą i Obroną; wprawdzie wspomina wielkie zwycięstwo pomazańca (czyli króla) Dawida – ale używa też czasu przyszłego: Wyzwolony będę od moich nieprzyjaciół. Dopiero „będę”, ale jeszcze nie „jestem”! W swym domniemanym trudnym położeniu psalmista przyjmuje więc samą Bożą obecność i na niej się opiera; ona mu wystarcza do wiary. Bo Pan nie zawsze usuwa kłody spod nóg, ale zawsze nam towarzyszy.
Drugie czytanie: 1 Tes 1, 5c-10
W ubiegłym tygodniu św. Paweł dziękował Bogu za wiarę, nadzieję i miłość, jaką zaszczepił w sercach Tesaloniczan (podobnie uczyni we wstępie Listu do Kolosan). Dziś wdzięczność Apostoła kieruje się do samych Tesaloniczan, którzy na tyle rozwinęli w sobie te trzy cnoty boskie, że okazali się wzorem dla wszystkich wierzących w ich okolicy, a nawet szerzej. Ich świadectwo daje się sprowadzić do podwójnego przykazania miłości: Boga (Nawróciliście się od bożków do Boga) i bliźniego (Doznaliśmy od was [szczególnego] przyjęcia). W ten sposób drugie czytanie wyjątkowo łączy się z dzisiejszą Ewangelią (a przypomnijmy, że w okresie zwykłym drugie czytania biegną przecież własnym rytmem, bez umyślnego powiązania ich z Ewangelią sparowaną tematycznie wyłącznie z pierwszym czytaniem).
Ewangelia: Mt 22, 34-40
W relacji św. Mateusza, którą dziś czytamy, pytanie uczonego w Prawie faryzeusza nosi ważne dopowiedzenie: Zapytał – wystawiając Go na próbę… Z kolei, w wersji św. Marka (12, 28-34), zadający to samo pytanie uczony w Piśmie jest człowiekiem szlachetnym, o którym Jezus powie, że znajduje się „niedaleko od królestwa Bożego”. To nam przypomina, jak ważna (choć nie najważniejsza) dla życia moralnego jest intencja: „Intencja jest zwróceniem się woli do celu; dotyczy ona kresu działania. Jest ukierunkowaniem na przewidywane dobro podejmowanego działania. Nie ogranicza się do ukierunkowania naszych poszczególnych działań, ale może porządkować pod kątem tego samego celu wiele działań. Może ukierunkować całe życie na cel ostateczny” (KKK 1752). Tak więc chociaż obaj faryzeusze zadają Jezusowi trafne pytanie, na które Mistrz z Nazaretu udziela jednakowej odpowiedzi, to wydaje się, że tylko ten Markowy z niej naprawdę skorzystał. Możemy zatem zaproponować sobie następujące ćwiczenie: napiszmy na kartce to wspólne pytanie faryzeuszów o największe, pierwsze przykazanie i wypiszmy możliwe motywy tego pytania („Pytam, bo …”). Czy w ogóle i dlaczego mnie to pytanie interesuje?
Poniedziałek, 30.10.2023 r.
Pierwsze czytanie: Rz 8, 12-17
Raczej kiepsko być dłużnikiem, nieprawdaż? Od razu kojarzy nam się to z jakimś ciężarem, presją, konfliktem, zagrożeniem, wstydem… Co prawda, zdarza się dług chwalebny – zwłaszcza gdy zawdzięczamy komuś ocalenie życia – ale i tutaj wiąże się to z niewypłacalnością. O jakim zaś długu mówi dziś św. Paweł? Zacznijmy od tego, że stosuje on język przenośny: przeciwstawia sobie ducha i ciało, które umownie oznaczają cnoty i wady, czyli pewne trwałe dyspozycje regulujące nasze uczucia i czyny (zob. KKK 2516 i 1834). Cnoty i wady, Pawłowe duch i ciało, to inaczej dobre lub złe sprawności, które albo nas scalają, albo rozpraszają; coś podobnego miał na myśli Jezus, gdy w innym kontekście wygłaszał maksymę: „Gdzie skarb twój [czyli cel], tam i serce twoje [czyli cnoty lub wady]” (Mt 6, 21). Cnoty są w nas zainstalowane jak program gotowy do uruchomienia – przez odpowiednie czyny; niektóre z nich „ściągnęły” się w ramach natury ludzkiej (tak zwane cnoty kardynalne), pakiet innych „zasubskrybował” nam Bóg w chwili chrztu (m.in. cnoty Boskie). Z kolei, wady są jak wirus komputerowy, który zaburza działanie programu cnót, usiłując przejąć kontrolę nad całym systemem. Św. Paweł wzywa nas dzisiaj, byśmy czuwali nad tymi naszymi zainfekowanymi programami, to znaczy, byśmy decydowali się na czyny cnotliwe, czyli w pełni dobre, a unikali czynów wadliwych, jakoś wybrakowanych (por. KKK 1760). Bracia! Jesteśmy dłużnikami, ale nie ciała [tylko Ducha]!
Psalm responsoryjny: Ps 68 (67), 2 i 4. 6-7b. 20-21
Skoro utwór ten został dopasowany do pierwszego czytania, mamy w nim doszukać się związku z napięciem i walką pomiędzy Pawłowym „duchem” i „ciałem”, cnotami i wadami. Rzeczywiście, gdy psalmista śpiewa o wrogach Boga (pierwsza zwrotka), którzy chętnie widzieliby sprawiedliwych jako sieroty, wdowy i jeńców (druga zwrotka), a najlepiej jako poddanych śmierci (trzecia zwrotka) – możemy tu podpiąć opłakane skutki ulegania wadom, które „zaciemniają sumienie i zniekształcają konkretną ocenę dobra i zła” (KKK 1865). Jednakże, jak echo wraca u psalmisty także Pawłowe „Jesteśmy, bracia, dłużnikami ducha!”, gdy woła: Bóg dźwiga nas co dzień! Bóg – Zbawienie nasze! (trzecia zwrotka); Bóg – Ojciec! (druga zwrotka); Bóg – Wstający! (pierwsza zwrotka).
Ewangelia: Łk 13, 10-17
Przykro patrzeć na to, z jaką łatwością Jezus uzdrawia pochyloną kobietą, nie mogąc zarazem dostać się do serca oburzonego przełożonego synagogi. A czy wywołany przez Niego wstyd wystarczy Jego przeciwnikom do nawrócenia? I czy cieszący się lud wytrwa przy Nim? Te obserwacje i pytania wpasowują się w dotychczasowe rozważania o „duchu” i „ciele”, czyli cnotach i wadach. Po pierwsze, dyspozycje fizyczne (jak zdrowie lub jego brak) nie determinują cnót i wad – owszem, pomagają bądź utrudniają w ich utrwalaniu się, ale nie odbierają nam wolności wyboru; podczas gdy niedołężna, pochylona kobieta była dostępna dla łaski Jezusa, to właśnie pełnosprawny przełożony synagogi w żaden sposób nie mógł się (moralnie) wyprostować. Po drugie, same uczucia, choć dające nadzieję na opamiętanie (jak wstyd), bądź sugerujące pełen posłuch (jak ucieszenie się), pozostają chwiejne: „Wzniosłe uczucia nie decydują ani o moralności, ani o świętości osób; stanowią niewyczerpany zasób wyobrażeń i odczuć, w których wyraża się życie moralne. Uczucia są moralnie dobre, gdy przyczyniają się do dobrego działania” (KKK 1768).
Wtorek, 31.10.2023 r.
Pierwsze czytanie: Rz 8, 18-25
Dziś św. Paweł poszerza dotychczasową perspektywę: nasze „zadłużenie” względem „ducha” i „ciała” (por. Rz 8, 12), czyli skłanianie się ku cnotom, ale i wadom, w tajemniczy sposób rozciąga się na cały świat. Apostoł dyskretnie nawiązuje do doktryny o grzechu pierworodnym, popełnionym wprawdzie przez konkretnych ludzi, lecz niejako „odłamkami” rażącym ich potomków oraz stworzenie w ogóle (por. KKK 396-409). Zauważmy przy tym, jak kolejność upadania przekłada się na kolejność powstawania: ze względu na grzech człowieka, stworzenie zostało poddane marności; w miarę zaś, jak człowiek uwalnia się do chwały dzieci Bożych, także samo stworzenie zostaje wyzwolone z niewoli zepsucia. Autor listu odwołuje się w tym miejscu do metafory rodzenia – obarczonego cierpieniem, acz życiodajnego: z jednej strony, ból rodzenia to przejaw pęknięcia wywołanego grzechem; z drugiej, ból rodzenia to oznaka nadziei – świadectwo posiadania pierwszych darów Ducha, które pozwalają nam oczekiwać przybrania za synów i odkupienia naszego ciała. A zatem jesteśmy dziś wzywani do szczególnej czujności – do przyjrzenia się swojemu cierpieniu jakby od środka, w sercu, od strony zajmowanej względem niego postawy: w jakim stopniu cierpienie ściąga nas w dół, przypominając o dziedzictwie grzechu; w jakiej mierze cierpienie ciągnie nas w górę, uświadamiając dziedzictwo łaski? Pierwsza postawa oznacza wadę rozpaczy, a druga jej przeciwieństwo, czyli opiewaną wprost cnotę nadziei (zob. KKK 1817-1821 i 2090n).
Psalm responsoryjny: Ps 126 (125), 1b-2b. 2c-3. 4-5. 6
Pawłowe ambiwalentne „bóle rodzenia” z pierwszego czytania nie są jednostkowym wydarzeniem, tylko ciągłym falowaniem: bywają chwile i okresy, gdy ciążymy w stronę nadziei („życia według Ducha”), oraz chwile i okresy, gdy ciążymy w stronę rozpaczy („życia według ciała”); ponadto, te „bóle rodzenia” znaczą zarówno historię indywidualną, jak i wspólnotową – historię danego chrześcijanina i historię Kościoła w ogóle. W tych naprzemiennych doświadczeniach pocieszenia i strapienia warto dbać o pamięć, osobistą i zbiorową, która te doświadczenia przechowuje i przywołuje – tego uczy dzisiejszy psalm. W chwili jego komponowania, autor, wypowiadający się w liczbie mnogiej, znajduje się w jakiejś rozterce: los narodu zdaje się teraz opłakany jak strumienie (w domyśle: wyschnięte) na południu (trzecia zwrotka); choć nadszedł czas siania ziarna, nie wiadomo, czy będzie je komu albo dla kogo kiedyś zebrać, bo pomyślna przyszłość z jakiegoś powodu stoi pod znakiem zapytania, jest zagrożona. Jednakże, psalmista nie ulega rozpaczy, lecz wspomina chwalebną przeszłość: wielkie rzeczy, które im Pan uczynił, oraz radość i śmiech (pierwsze dwie zwrotki). To pozwala ludziom iść naprzód – owszem: we łzach, płacząc – siejąc jednak ziarno na zasiew (kolejne dwie zwrotki).
Ewangelia: Łk 13, 18-21
Przesłanie nadziei wbrew rozpaczy – spłacanie długu „Duchowi” (cnotom), a nie „ciału” (wadom) – daje się także odczytać w dzisiejszej Ewangelii, choć z innej perspektywy. Tym razem, to nie człowiek decyduje się iść w rytmie Ducha, ile… sam Bóg. Zarówno bowiem ziarnko gorczycy, jak i zaczyn, obrazują postawę Boga względem człowieka: to On kieruje się nadzieją, że ziarnko gorczycy wyrośnie i stanie się tak wielkim drzewem, że aż gnieżdżącym ptaki podniebne; to On kieruje się nadzieją, że zaczyn zakwasi trzy miary mąki (ogromna ilość wystarczająca do nakarmienia aż stu głodnych ludzi!). Oczywiście, o nadziei u Boga mówimy w sensie analogicznym: u Niego nie ma mowy o niewiadomej, tylko o pewności co do tego, ile jest w stanie zdziałać Jego łaska. Królestwo Boże więc, choć niepozorne, ma niesłychaną moc wzrostu. Jak powiedzieliśmy wczoraj, „program” tego królestwa od chwili chrztu jest już „zainstalowany” w naszym sercu (zob. KKK 1266). Jak wielkie drzewo już z niego wyrosło i ile miar mąki już zakwasiło?
Środa, 1.11.2023 r. – Uroczystość Wszystkich Świętych
Pierwsze czytanie: Ap 7,2-4.9-14
Pieczęć na czołach oraz białe szaty – te dwa atrybuty charakteryzują wielki tłum zbawionych, który w swojej wizji ogląda św. Jan. Choć podaje on także liczbę tego tłumu, sama w sobie nie jest ona istotna, ma bowiem wartość symboliczną: to liczba pokoleń Izraela, czyli dwanaście, podniesiona do potęgi i pomnożona przez tysiąc, czyli kolejną symboliczną liczbę nowego Izraela (zob. Ap 14, 1-5; Ga 6, 16; Jk 1, 1). Innymi słowy, sto czterdzieści cztery tysiące, to po prostu niebiański Kościół, wspólnota świętych. Co ważne, o ile jesteśmy ochrzczeni, już „jedną nogą” do nich należymy, już jesteśmy na drodze do nich, a zbawieni spoglądają na nas jak na „swoich”, których wyczekują i za których się modlą. Apokaliptyczna wizja św. Jana ma więc rozniecić w nas pragnienie świętości; możemy sobie wyobrazić, jak w chwili wizji serce Apostoła mocniej zabiło i jak gotów był zakrzyknąć: „Ja też chcę tam być! Też chcę być z nimi!”. Skupmy się więc na wspomnianych wcześniej dwóch cechach tłumu zbawionych. Pieczęć – to symbol chrztu i bierzmowania, które „wyciskają w duszy niezatarte duchowe znamię [oznaczające], że Jezus Chrystus naznaczył chrześcijanina pieczęcią swego Ducha, przyoblekając go mocą z wysoka, aby był Jego świadkiem” (por. KKK 1304). Podobnie, biała szata „ukazuje, że ochrzczony «przyoblekł się w Chrystusa» (Ga 3, 27) i zmartwychwstał z Chrystusem” (KKK 1243). My także zostaliśmy opieczętowani i ubrani na biało – w momencie chrztu. Na ile odwołujemy się do tych atrybutów na co dzień?
Psalm responsoryjny: Ps 24, 1-6
Potraktujmy bieżący psalm jako przedłużenie komentarza do czytania. Kto wstąpi na górę Pana i stanie w Jego świętym miejscu?, pyta psalmista. To znaczy: „Kto dostanie się do nieba, do Kościoła zbawionych, do wspólnoty świętych?” Psalmista natychmiast odpowiada: Człowiek rąk nieskalanych i czystego serca, który nie skłonił swej duszy ku marnościom… Który szuka oblicza Boga! To znaczy: „Człowiek, który naprawdę żyje swoim chrztem, swoim opieczętowaniem i ubraniem w białe szaty”. W ten sposób człowiek zasługuje przed Bogiem: „Ponieważ w porządku łaski inicjatywa należy do Boga, dlatego nikt nie może wysłużyć sobie pierwszej łaski, która znajduje się u początku nawrócenia, przebaczenia i usprawiedliwienia. Poruszeni przez Ducha Świętego i miłość możemy później wysłużyć sobie i innym łaski potrzebne zarówno do naszego uświęcenia, wzrostu łaski i miłości, jak i do otrzymania życia wiecznego” (KKK 2010; kursywa oryginalna).
Drugie czytanie: 1 J 3, 1-3
Z racji uroczystości, dzisiejsze drugie czytanie tematycznie wpasowuje się w pozostałe. Zauważmy, że jego autorem jest, wg tradycji, ten sam św. Jan, który otrzymał powyższą apokaliptyczną wizję. Podobnie do niej, także w czytanym fragmencie swojego listu podkreśla pewne napięcie między przyszłością a teraźniejszością: z jednej strony, jeszcze się nie ujawniło, czym będziemy – ale wiemy, że gdy się to objawi, będziemy do Niego podobni, bo ujrzymy Go takim, jaki jest; z drugiej zaś, zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy – już teraz! Jeśli więc wychylamy się ku przyszłości, czyli pokładamy w Nim nadzieję (ale nie z „głową w chmurach”, tylko „twardo stąpając po ziemi”, z całym chrześcijańskim realizmem obejmującym zarówno doktrynę o sile łaski, jak i doktrynę o pierworodnym pęknięciu), uświęcamy się.
Ewangelia: Mt 5, 1-12a
Doznając apokaliptycznej wizji niebiańskiego Kościoła, św. Jan usłyszał pytanie: „Ci [opieczętowani na czołach i] przyodziani w białe szaty kim są i skąd przybyli?”. Zaraz potem nadeszła odpowiedź: „To ci, którzy przychodzą z wielkiego ucisku, i opłukali swe szaty, i wybielili je we krwi Baranka”. Paradoks ten – wybielająca moc krwi Chrystusa – podejmują także dzisiejsze błogosławieństwa: „Błogosławieństwa odzwierciedlają oblicze Jezusa Chrystusa i opisują Jego miłość; wyrażają powołanie wiernych włączonych w chwałę Jego Męki i Zmartwychwstania” (KKK 1717). Słowem, kto żyje z Chrystusem i w Chrystusie, ten doświadcza logiki błogosławieństw, które „wyjaśniają charakterystyczne działania i postawy życia chrześcijańskiego; [które] są paradoksalnymi obietnicami, które podtrzymują nadzieję w trudnościach; [które] zapowiadają dobrodziejstwa i nagrodę, które w sposób ukryty są już udzielane uczniom” (tamże). Co najważniejsze z perspektywy dzisiejszej uroczystości, błogosławieństwa „zostały zapoczątkowane w życiu Najświętszej Maryi Dziewicy i wszystkich świętych” (tamże). Zachęcam, by przyjrzeć się dzisiaj Matce Bożej bądź ulubionemu świętemu (świętej) właśnie w kluczu błogosławieństw: które błogosławieństwa pasują do nich najbardziej; albo które błogosławieństwo praktykowali szczególnie w konkretnych okresach i epizodach swojego życia; przy którym błogosławieństwie ich przykład może mi pomóc? Choć bowiem, z jednej strony, „błogosławieństwa są odpowiedzią na naturalne pragnienie szczęścia” (KKK 1718), to, z drugiej, „stawiają nas wobec decydujących wyborów dotyczących dóbr ziemskich [i] oczyszczają nasze serce, by nas nauczyć miłować Boga nade wszystko” (KKK 1728).
Czwartek, 2.11.2023 r. – Dzień Zaduszny (Pierwsza Msza)
Pierwsze czytanie: Hi 19, 1.23-27a
Dzisiejsze wyznanie Hioba to zaledwie kropelka nadziei w całym potoku skarg, które wypowiada on pod adresem swego tragicznego losu. A jednak, autorzy lekcjonarza wybrali akurat ten fragment, by wychowywać naszą duchową wrażliwość w dniu, gdy wspominamy wiernych zmarłych. Okres żałoby możemy porównać właśnie do lamentacji Hioba: „Dlaczego ktoś odszedł?! Dlaczego mnie zostawił?!”, „Nie radzę sobie z osamotnieniem… Nie potrafię już żyć bez niego…”, „Boję się o jej zbawienie, nie pojednała się w sposób widoczny z Bogiem i ludźmi” itd. Warto dziś przylgnąć do Hioba. Gdy pyta on retorycznie: Któż zdoła utrwalić me słowa?, wyraża zwyczajną ludzką obawę, że nasze cierpienie (żałoba) pójdzie na marne i pamięć o nim przepadnie. Natomiast, gdy w następnych zdaniach zdobywa się na akt ufności: Lecz ja wiem: Wybawca mój żyje, na ziemi wystąpi jako ostatni. Potem me szczątki skórą odzieje, i oczyma ciała będę widział Boga. To właśnie ja Go zobaczę…, uczy trudnej sztuki czekania, cierpliwego i wytrwałego chwytania się kotwicy nadziei. To ciąg dalszy życia w kluczu błogosławieństw: „[Cnota nadziei] chroni przed zwątpieniem; podtrzymuje w każdym opuszczeniu; poszerza serce w oczekiwaniu szczęścia wiecznego. […] Nadzieja chrześcijańska rozwija się od początku przepowiadania Jezusa w ogłoszeniu błogosławieństw. Błogosławieństwa wznoszą naszą nadzieję do Nieba jako do nowej Ziemi Obiecanej; wytyczają jej drogę przez próby, które czekają uczniów Jezusa” (KKK 1818 i 1820).
Psalm responsoryjny: Ps 27, 1.4.7 i 8b i 9a.13-14
To jeden z psalmów pogrzebowych, które słyszymy na cmentarzu, podczas procesji z trumną bądź urną do grobu. Warto dziś wrócić pamięcią do jakiegoś pogrzebu – do tego właśnie momentu. Słuchaliśmy wówczas tego psalmu nie po to, by zająć nim czas i „zapchać” ciszę, ale po to, by pobudzić naszą nadzieję: Pan moim światłem i zbawieniem moim! Pan obrońcą mego życia! Wierzę, że będę oglądał dobra Pana w krainie żyjących! Będę szukał oblicza Twego, Panie! Jeżeli wówczas zmarnowaliśmy szansę na popełnienie w sercu takich aktów nadziei, nadróbmy to dzisiaj.
Drugie czytanie: 1 Kor 15, 20-24a. 25-28
Św. Paweł zauważa pewną prawidłowość: Ponieważ przez człowieka przyszła śmierć, czyli przez Adama, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie, czyli przez Chrystusa, Nowego Adama. Katechizm rozpatruje tę prawidłowość, zadając cztery pytania (zob. KKK 997-1001). Po pierwsze, co to znaczy zmartwychwstać? – A co to znaczy umrzeć? Umrzeć, to znaczy doznać rozdzielenia duszy i ciała, po którym ciało ulega zniszczeniu, a dusza idzie na spotkanie z Bogiem, oczekując na ponowne zjednoczenie ze swoim uwielbionym ciałem. Na tym właśnie polega zmartwychwstanie: na ponownej jedności człowieka, na ponownym byciu w pełni sobą! Po drugie, kto zmartwychwstanie? Odpowiedź jest krótka: „Wszyscy ludzie, którzy umarli”; przy czym, „ci, którzy pełnili dobre czyny, pójdą na zmartwychwstanie życia, a ci, którzy pełnili złe czyny na zmartwychwstanie potępienia” (J 5, 29; por. Dn 12, 2) Po trzecie, w jaki sposób zmartwychwstaniemy? Podobnie jak Chrystus, który, z jednej strony, zmartwychwstał w swoim własnym ciele, ale z drugiej, nie powrócił już do życia ziemskiego, lecz objawił się w „ciele chwalebnym” (Flp 3, 21), w „ciele duchowym” (1 Kor 15, 44). W tym punkcie, Katechizm przyznaje, że sposób zmartwychwstania „przekracza naszą wyobraźnię i nasze rozumienie – jest dostępne tylko w wierze”. Natomiast jakimś zadatkiem przemienienia naszego ciała przez Chrystusa jest Eucharystia; im głębszy w niej udział, tym mocniejszy przedsmak i pragnienie zmartwychwstania. Po czwarte, wreszcie, kiedy zmartwychwstaniemy? Wtedy, gdy Chrystus powróci, czyli w „dniu ostatecznym” (J 6, 39-40. 44. 54; 11, 24), na tzw. „końcu świata”. Przemyślmy dziś sobie te cztery elementy nauki o zmartwychwstaniu.
Ewangelia: Łk 23, 44-46.50.52-53;24,1-6a
Moglibyśmy ten fragment Ewangelii wymalować jako dyptyk, czyli obraz, który składa się tak naprawdę z dwóch dzieł, które złączone ze sobą (nałożone na siebie) dają całość. Pierwszą stroną tego dyptyku byłaby męka – krzyż, śmierć i zstąpienie do otchłani przez Chrystusa. Drugą stroną byłby pierwszy dzień tygodnia – Jego zmartwychwstanie i wniebowstąpienie. Razem tworzą one Jego jedno misterium paschalne – zawsze razem! Owszem, przyjęło się odprawiać nabożeństwo drogi krzyżowej (via crucis), zakończonej na złożeniu ciała Pana w grobie; owszem, współcześnie wprowadza się również nabożeństwo drogi światła (via lucis), obejmującej spotkania Zmartwychwstałego Pana z uczniami – lecz nie są to dwie a jedna droga. Drogę tę, czyli misterium paschalne, celebrujemy każdorazowo w liturgii (zob. KKK 1067). Spróbujmy z takim nastawieniem wziąć udział w najbliższej Eucharystii, szczególnie jeśli czytane wówczas będą wypominki za naszych bliskich zmarłych – modląc o ich zbawienie (por. KKK 1414), sami pragnijmy świętości: „Chrystus, przechodząc z tego świata do Ojca, dal nam w Eucharystii zadatek swojej chwały; udział w Najświętszej Ofierze utożsamia nas z Jego Sercem, podtrzymuje nasze siły w czasie ziemskiej pielgrzymki, budzi pragnienie życia wiecznego i już teraz jednoczy nas z Kościołem niebieskim, ze świętą Dziewicą Maryją i wszystkimi świętymi” (KKK 1419).
Piątek, 3.11.2023 r.
Pierwsze czytanie: Rz 9, 1-5
Po dwudniowej przerwie wracamy do codziennej lektury Listu do Rzymian, do nowej, dodajmy, przykrej części. Św. Paweł dzieli się swoim cierpieniem spowodowanym odrzuceniem Chrystusa przez większą część ich wspólnych rodaków, Żydów. Przypomnijmy: ilekroć Apostoł odwiedzał nowe miejsce, by głosić Ewangelię, tylekroć zaczynał od synagog, respektując kolejność Objawienia. Przy tym, sam Paweł na własnej skórze doświadczył, co to znaczy prześladować Chrystusa zjednoczonego ze swoim Kościołem i co to znaczy nawrócić się, gdy wreszcie przejrzał pod Damaszkiem. Apostoł zna dramat pozbawiania się łaski i zna radość przyjętego odkupienia. Tym dramatyczniejsze więc jest jego dzisiejsze wyznanie: W sercu odczuwam wielki smutek i nieustanny ból… Wolałbym sam być pod klątwą, odłączonym od Chrystusa dla zbawienia moich braci… Co jednak najbardziej trawi wnętrze św. Pawła, to świadomość, że zarówno on sam, jak i Jezus są rodakami Żydów jedynie według ciała, a nie według Ducha. Więzy krwi i pochodzenia w logice wiary nie umywają się do więzów duchowych; te pierwsze de facto służą tym drugim i „smakują” dopiero przy tych drugich. Wiedzą to ci z nas, których rodziny nie stały się prawdziwym „Kościołem domowym” (zob. KKK 1655-1658) albo pozostają nim tylko na papierze. Niech św. Paweł ośmieli nas dzisiaj do nazwania podobnego cierpienia i podzielenia się nim z kimś zaufanym; czuwajmy przy tym, by nie tyle rozpaczać, ile tęsknić.
Psalm responsoryjny: Ps 147B, 12-13. 14-15. 19-20
Zasadniczo, każdy psalm, w którym pojawia się motyw Izraela jako narodu wybranego, powinniśmy odczytywać w perspektywie nowotestamentalnego Kościoła, którym Izrael miał się stać: „Przygotowanie pośrednie do zgromadzenia Ludu Bożego zapoczątkowuje powołanie Abrahama, któremu Bóg obiecuje, że stanie się ojcem wielkiego narodu. Przygotowanie bezpośrednie następuje wraz z wybraniem Izraela jako ludu Bożego. Przez wybranie Izrael ma być znakiem przyszłego zjednoczenia wszystkich narodów” (KKK 762). I tak, czytając ostatnią zwrotkę dzisiejszego psalmu, w zamyśle Bożym mieliśmy uśmiechnąć się i dokonać korekty: „Tak, Pan najpierw oznajmił swoje słowo, ustawy i wyroki Izraelowi – ale potem uczynił to samo dla innych narodów!”. Tymczasem, wraz ze św. Pawłem bolejemy nad tym, że to przeciwstawienie rodacy Jezusa „według ciała” nadal w większości podtrzymują.
Ewangelia: Łk 14, 1-6
W dzisiejszej Ewangelii dotykamy źródła niewiary Żydów w Jezusa, czyli przewrotności bądź zatwardziałości serca: Oni Go śledzili… „Jezus domagał się od władz religijnych w Jerozolimie wiary w Niego ze względu na dzieła Ojca, jakie wypełnia. Taki akt wiary musiał jednak przejść przez tajemniczą śmierć sobie, by «się powtórnie narodzić» (J 3, 7) dzięki łasce Bożej” (KKK 591). Ale oni nie chcieli przejść przez taką śmierć. Byli tak zapieczeni w swoim uprzedzeniu – swoim mocniejszym przywiązaniu do litery prawa niż do Prawodawcy – że nawet gdy Jezus zadał im dość zdroworozsądkowe pytania o relację moralności (tutaj: wartości życia syna, a nawet wołu) do kultu (tutaj: zakazu działania w dzień szabatu), milczeli i nie zdołali Mu na to odpowiedzieć. Od podobnego muru niewiary odbijał się św. Paweł. Lecz ani Jezus, ani Paweł nie ulegli zniechęceniu czy wrogości – my także uważajmy na nie, gdy w obliczu odrzuconego świadectwa naszego życia poczujemy naturalną irytację i rozgoryczenie; uczucia bowiem łatwo stają się przyjętą postawą serca, czyli wadą (zob. KKK 1768).
Sobota, 4.11.2023 r.
Pierwsze czytanie: Rz 11, 1-2a. 11-12. 25-29
Chociaż wysiłki ewangelizacyjne św. Pawła wobec Żydów statystycznie wydają się spalać na panewce, wytrwale trzyma się nadziei. Nie jest to jakaś magiczna formuła pt. „Wszystko będzie dobrze”, tylko rozumne wniknięcie w plan Boga. I tak, Apostoł zauważa, że wspaniałym skutkiem ubocznym zaparcia się Jezusa przez Żydów jest udostępnienie Objawienia poganom, którzy ochoczo przyjmują wiarę: Przez ich upadek zbawienie przypadło w udziale poganom, by ich pobudzić do współzawodnictwa! Istotnie, ukrzyżowanie Chrystusa jest płodne: czy to w sensie ścisłym (ukrzyżowanie na Golgocie), czy przenośnym (ukrzyżowanie w sercach). Dalej, Apostoł tonuje ewentualną wyniosłość nawróconych pogan, którzy mogliby sądzić, że zajęli miejsce Żydów, a przez to zastąpić stary ekskluzywizm nowym: Co prawda, gdy chodzi o Ewangelię, są oni nieprzyjaciółmi ze względu na wasze dobro; gdy jednak chodzi o wybranie, są oni, ze względu na praojców, umiłowani! Przewlekła choroba Żydów, a więc niewiara i przewrotność serca, nie jest przenoszona genetycznie, tylko moralnie. Cudze błędy i grzechy to najpierw okazja do ćwiczenia się w cnotach pokory i wdzięczności. „Trzeba uznać, że [gdy pogrążamy się w nieładzie moralnym] nasza wina jest większa niż Żydów. Oni bowiem, «nie ukrzyżowaliby Pana chwały» (1 Kor 2, 8), gdyby Go poznali. My przeciwnie, wyznajemy, że Go znamy. Gdy więc zapieramy się Go przez nasze uczynki, podnosimy na Niego w jakiś sposób nasze zbrodnicze ręce” (KKK 598).
Psalm responsoryjny: Ps 94 (93), 12-13a. 14-15. 17-18
W zasadzie, gdyby nie formuła „Oto Słowo Boże”, być może nie zauważyliśmy przejścia między czytaniem i psalmem: tak bardzo współbrzmi ostatnie zdanie czytania („Dary łaski i wezwanie Boże są nieodwołalne”) z refrenem i trzecią zwrotką psalmu (Pan nie odrzuca ludu wybranego… Pan nie odpycha swojego ludu, i nie porzuca swojego dziedzictwa…). W interpretacji odejdźmy jednak od sensu dosłownego (historycznego), by przenieść to wspólne przesłanie czytania i psalmu na grunt ściśle chrześcijański; tutaj po raz drugi w tym tygodniu – po Uroczystości Wszystkich Świętych – przypomina się nam o wartości chrztu: „Chrzest [i jego pogłębienie, czyli bierzmowanie] opieczętowuje chrześcijanina niezatartym duchowym znamieniem (charakterem) jego przynależności do Chrystusa. Znamienia tego nie wymazuje żaden grzech, chociaż z powodu grzechu chrzest może nie przynosić owoców zbawienia. (…) Wierny, który zachowa pieczęć do końca, to znaczy pozostanie wierny obietnicom chrztu, będzie mógł odejść ze znakiem wiary, w wierze otrzymanej na chrzcie, w oczekiwaniu na uszczęśliwiające widzenie Boga, które jest wypełnieniem wiary, i w nadziei zmartwychwstania” (KKK 1272 i 1274).
Ewangelia: Łk 14, 1. 7-11
Trafił swój na swego: niby to oni Go śledzili (jak wczoraj), ale tak naprawdę to Jezus ich przejrzał, gdy zauważył, jak sobie pierwsze miejsca wybierali – i tutaj kończy się podobieństwo. Intencja Jezusa bowiem jest czysta: Jego wiedza o naszych sercach nie polega na podglądaniu ani przyłapywaniu, tylko na stwarzaniu szansy do zawrócenia ze złej drogi bądź utrzymania się na tej właściwej. Jeżeli więc już zagalopowaliśmy się w stronę poczucia dzikiej satysfakcji z tego, że Mistrz przechytrzył swoich oponentów, musimy z ironią uśmiechnąć się do siebie i pokornie wycofać; mentalność gry czy manipulacja to nie Jego styl i metoda. Teraz możemy odpowiednio odczytać Jego przypowieść, i to w dwojaki sposób: jako proroctwo i jako przestrogę. Jest ona proroctwem, bo zapowiada ustąpienie pierwszego miejsca przez Żydów – poganom. Jest także przestrogą, bo i jednym, i drugim – gdy wydaje się im, że znajdują się na boskim piedestale – zagraża zarozumiałość: „Przed upadkiem pojawia się pycha, a przed potknięciem, duch wyniosłości” (Prz 16, 18).