[dzien 1]
Niedziela, 27.10.2019 r.
Pierwsze czytanie: Syr 35, 12-14. 16-18
„Pan jest sędzią, który nie ma względu na osoby.” Widzi On całą prawdę o każdym z nas i dostrzega, kto szuka Go szczerym sercem. Boga i człowieka łączy niewidzialna nić, którą jest szczerość, prawość i pokora. Dzięki temu człowiek nigdy nie jest pozostawiony sam sobie. Bóg zawsze okazuje mu hojność, lecz człowiek nie zawsze jest gotowy na to, by ją przyjąć. W dzisiejszym czytaniu zostaje nam postawione pytanie: Czy służysz Bogu na tyle dobrze, żeby twoja modlitwa została przyjęta przez Ojca w Niebie? Jednocześnie to samo pytanie mogę zadać sobie. Jaka jest moja modlitwa? Czy rzeczywiście modlę się każdego dnia? Modlitwa to nie tylko prośby, ale i dziękczynienie; powiedzenie Bogu: DZIĘKUJĘ oraz KOCHAM CIĘ. Wakacje minęły, rozpoczął się rok szkolny, studenci powrócili na studia, praca wciąż ta sama. Ale czy powrót z wakacji do pracy jest taki sam jak powrót w objęcia Boga? Każdego człowieka w pewnym momencie dotyka kryzys wiary. Możliwe, że taki właśnie teraz przeżywasz. Jeśli tak jest, nie martw się. Nie jesteś sam. I nie mam tu na myśli tylko innych ludzi. Jezus uczestniczy w każdym naszym kryzysie. On nie potępia ciebie, nie potępia mnie ani żadnego innego człowieka, ale wstawia się za nami do swego Ojca w niebie.
Psalm responsoryjny: Ps 34,2-3.17-18.19-23
Tym człowiekiem dotkniętym utrapieniem z dzisiejszego psalmu jestem ja, może jesteś nim ty. Psalm przedstawia nam dwie postawy ludzkie: „zło czyniący” oraz „wołający o pomoc”. Jedno nie wyklucza drugiego. W końcu każdy z nas jest grzesznikiem, nie ważne, jak bardzo się stara nie być nim. Każdy człowiek dopuścił się w swoim życiu zła świadomie czy nieświadomie. Ale to właśnie wyróżnia nas, chrześcijan, że pomimo grzechów, umiemy zwrócić się z pokorą o pomoc do Boga. „Pan jest blisko […], ocala upadłych na duchu, […] nie zazna kary ten, kto do Niego się ucieka.”
Drugie czytanie: 2Tm 4,6-9.16-18
List Apostoła odnosi się do każdego z nas, którzy składamy siebie samych w ofierze na eucharystycznym ołtarzu. Święty Paweł jednoznacznie wyznał, że żyje już nie on, ale Chrystus w nim. Gdy człowiek nie stawia Bogu oporu, Bóg posłuży się nim, aby wypełnić swoje przedwieczne zamiary. Wpierw jednak Bóg wystawi człowieka na próbę, aby doznał wielu przeciwności, aby dorósł do wielkości dzieła. Trzeba nam umrzeć z Chrystusem i w Chrystusie, „oddać życie za wielu”, aby „odłożono dla niego wieniec sprawiedliwości”.
Może najbliżsi nie zdążą dotrzeć, kiedy najbardziej ich potrzeba, jednak Chrystus zawsze zdąży przybyć, gdy Go o to poprosimy. Nigdy nie zostaniemy całkowicie sami. Mamy Przyjaciela, który oddał za nas życie. Tym, którzy mnie opuścili, niech nie będzie to policzone. Ja im wybaczam. Ty też spróbuj.
Ewangelia: Łk 18,9-14
Dzisiaj jestem jak ewangeliczny celnik. Ukrywam się gdzieś w kącie, z dala od ludzi. Patrzę z daleka i cicho proszę: „Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!” Wiem, że są momenty, w których nie umiem ustrzec się przed grzechem. Uznaję je i oddaję w Boże ręce. Wiem, że nie zawsze radzę sobie w relacjach z ludźmi, jednak w rozmowie z Jezusem jestem w stanie nazwać moje wady i uznać je. On jest tu dla mnie, bym powierzyła mu wszystkie swoje słabości i zapomniała o wstydzie, jaki mnie przez nie ogarnia. Jezu, uzdrów mnie z pychy i przywróć mi serce proste i pokorne…
Poniedziałek, 28.10.2019 r.- święto świętych Apostołów Szymona i Judy Tadeusza
Pierwsze czytanie: Ef 2,19-22
Dzisiaj obchodzimy święto Apostołów Szymona i Judy Tadeusza, którzy tak, jak podkreślił to święty Paweł w Liście do Efezjan, są współobywatelami i my, wszyscy wspólnie jesteśmy domownikami Boga. Apostołowie byli świadkami cudów Bożych dokonywanych za sprawą Jezusa, my natomiast jesteśmy świadkami cudu, w którym Bóg uobecnia się w chlebie, utwierdzając nas w miłości.
Jezus Chrystus jest kamieniem węgielnym, na którym „cała budowla rośnie na świętą w Panu świątynię”. Jesteśmy tą budowlą, ale także rośniemy dzięki niej i wraz z nią. Tworzymy jedność, wspólnotę. Bóg uznaje nas za swoją rodzinę, dlatego i my powinniśmy siebie wzajemnie traktować jak rodzinę. Czy nie brzmi to rewelacyjnie? Oprócz mnie, jest rodzina polska, europejska, kontynentalna, atlantycka, ogólnoświatowa! Jesteśmy rodziną na całym świecie! Kolor skóry, inny język, inna kultura nie mają znaczenia, ponieważ jednocząc się z Bogiem, wszyscy jesteśmy sobie równi. Podróżując w trakcie wakacji, poznawałam wielu różnych ludzi, jednak zaskoczeniem było dla mnie spotkanie z młodym mężczyzną, który nie wiedział, kim jest Jezus Chrystus. Nie poróżniło nas to jednak, ponieważ on także został stworzony przez naszego Ojca. Ogromnym darem było dla mnie podzielenie się swoją wiarą. Być może dzięki temu spotkaniu on również doświadczy Bożej wspólnoty.
Psalm responsoryjny: Ps 19,2-3.4-5
Bóg rozjaśnia wszechświat blaskiem słońca i oświeca ludzkość światłem swego słowa zawartego w Objawieniu biblijnym. Psalmista personifikuje niebiosa, które stają się niejako świadkami stwórczego dzieła Bożego. To właśnie one głoszą wspaniałość Bożych dzieł. To milczące świadectwo daje się usłyszeć jako głos rozchodzący się po całym wszechświecie, by dotarł do wszystkich miejsc, do wszystkich ludzi. Zatrzymaj się przez chwilę na słowach refrenu i zadaj sobie pytanie: Czy mój głos, jest również częścią tego „niebiańskiego głosu”, który dociera do wszystkich części świata?
Ewangelia: Łk 6,12-19
Spróbujmy wybrać się dziś z Jezusem na górę, gdzie będzie czuwał na modlitwie. Trwa na niej od świtu, zatopiony w myślach o mnie, o tobie, o każdym swoim uczniu. Apostołowie wywołani są po imieniu, każdy po kolei. Czy słyszysz tam swoje imię? Do czego zostałeś powołany? Czy już odkryłeś swoje powołanie? Jeśli tak, to poprzez czyje słowa lub wydarzenie, w którym usłyszałeś Jego wolę? Jezus wchodzi w tłum chorych i potrzebujących. Tak jest każdego dnia w naszym ludzkim życiu. Jezus chce wejść we wszystkie choroby mojego życia, zranienia, trudne relacje z ludźmi. Jeżeli Go widzisz, zbliż się do niego, wyciągnij rękę i dotknij Go. „Jezu, pragnę Twojej bliskości, bo w niej odnajduję moc życia!”
[dzien 2]
Wtorek, 29.10.2019 r.
Pierwsze czytanie: Rz 8, 18-25
Powtórzmy sobie słowa z dzisiejszego Pierwszego czytania: „Stworzenie, bowiem zostało poddane marności – nie z własnej chęci, ale ze względu na Tego, który je poddał – w nadziei, że również i ono zostanie wyzwolone z niewoli zepsucia, by uczestniczyć w wolności i chwale dzieci Bożych”. Nie wiem jak ciebie, drogi słuchaczu, ale mnie na dźwięk tych słów przepełnia radość i miłość. Moje życie nie jest bajką, pewnie tak samo jak i twoje. Raz jest dobrze, a raz bardzo źle, nigdy nie jest stabilnie. Dzieje się tak nie za sprawą Boga – to nie On sprowadza na nas zło, jakie dzieje się w naszym życiu – On tego dla nas nie chce. Pragnie naszego szczęścia. Jednak droga miłości wiąże się z problemami, czyhającymi na każdym kroku. Taka jest droga do wolności, bym mogła uczestniczyć w chwale dzieci Bożych. Życie, podobnie jak wiara, nie jest czymś od początku uformowanym. Relacje między ludźmi również ulegają przemianom. Podobnie dzieje się w relacji z Panem Bogiem. Nie można się zatrzymać, trzeba wciąż z nadzieją rodzić się, wzrastać i wydawać owoce, bo bez wyjątku „całe stworzenie jęczy i wzdycha w bólach rodzenia”. „Cierpień teraźniejszych nie można stawiać na równi z chwałą”. Chwała czeka nas na samym końcu. Trwając w nadziei, jesteśmy już dzisiaj zbawieni.
Psalm responsoryjny: Ps 126,1b-2b.2c-3.4-5.6
Dzisiejszy psalm jest dla mnie bardzo osobisty. Pierwsze głębsze zetknięcie się z nim przeżyłam podczas pierwszych rekolekcji. Może i tobie uda się z nim utożsamić? Czy możesz stwierdzić, że Bóg odmienił twój los? Jeżeli nie do końca jesteś tego pewien, to może dlatego, że zazwyczaj, kiedy pojawia się zmiana w życiu, nie możemy w nią do końca uwierzyć; wydaje nam się, jakbyśmy śnili. Jednak, kiedy już zauważymy, że Pan uczynił wielkie rzeczy dla nas, natychmiast ogarnia nas tak wielka radość, że chcemy dzielić się z innymi tym uczuciem. Jak po deszczu pojawia się tęcza, tak po łzach pojawia się radość, gdyż Pan Bóg czyni dla nas wielkie rzeczy i wyrwie nas z każdej rozpaczy.
Ewangelia: Łk 13,18-21
Jezus daje mi swoje słowo, aby już teraz rozradować mnie prawdami, którymi chce mnie nasycać przez całą wieczność. Pierwsza prawda, jaka może mnie czynić szczęśliwym człowiekiem, mówi, że królestwo Boże jest już teraz. Jezus, Pan i Król, jest obecny w moim życiu, w słowie, w Eucharystii, w ludzkiej miłości. Królestwem Bożym jest to małe ziarnko, które skrywa w sobie ogromny potencjał życia. Jezus zwraca mi uwagę na maleńkie ziarna dobra, które rozsiewa codziennie w moim życiu. Jeśli je zauważę i wypielęgnuję, staną się jak wielkie drzewo.
[dzien 3]
Środa, 30.10.2019 r.
Pierwsze czytanie: Rz 8, 26-30
Zapewne, drogi słuchaczu, nieraz odczułeś obecność Ducha Świętego w swoim życiu. Jeśli nie, to możliwe, że po prostu tego nie zauważyłeś lub nie dopuściłeś do swojej myśli, że to On, Ten, który przychodzi do nas w trudnych dla nas momentach. „Gdy bowiem nie umiemy się modlić, […] sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach”. On jest przy nas, by nam pomagać. Gdy nie wiemy jak się modlić, lub nie mamy na to siły, Duch Święty działa za nas. Przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami. Nie zrażaj się, jeśli nie wiesz, co powiedzieć na modlitwie. Czasem lepszą modlitwą staje się cisza. W spotkaniu z drugim człowiekiem również nie chodzi o to, by zagadać się na śmierć. Chodzi o wspólną z nim obecność. Często moje spotkania z Jezusem podczas adoracji Najświętszego Sakramentu wyglądały właśnie tak, że po prostu wpatrywałam się w Niego, a On we mnie. Nie potrzebowałam wtedy słów. Podobnie, gdy siedzi się z ukochanym. Samo spojrzenie wyraża więcej niż słowo. „Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała […] z tymi, którzy są powołani. […]” Wystarczy tylko kochać. A może aż kochać.
Spójrzmy dzisiaj na Jezusa napełnionego Duchem i modlącego się w Nim do Ojca w czasie czterdziestodniowego pobytu na pustyni i prośmy o to, byśmy pozwolili modlić się w nas Duchowi Świętemu językiem aniołów zrozumiałym dla Boga, choć dla nas często zakrytym w swoim znaczeniu.
Psalm responsoryjny: Ps 13,4-5.6
Może dzisiaj jest ten dzień, w którym powinnam stanąć przed Bogiem, by na mnie spojrzał podobnie jak Dawid proszący Pana o wysłuchanie modlitwy. Uważa on, że jeśli Bóg mu nie pomoże, to umrze. Rozjaśnienie oczu może oznaczać, że psalmista przeżywa tak wielki smutek, że może on spowodować jego śmierć. Zastanawiające jest to, że Dawid będący tak blisko Pana, mający u boku proroka Natana, przeżywa tak ogromne załamanie. W naszym życiu również jest to prawdopodobne. Kryzys może nas dotknąć w każdej chwili.
Psalm kończy się wychwaleniem Boga. Kurtyna ciemności i smutku opadła, do serca zawitała radość Boża. Ufność, jaką pokładam w Zbawicielu, jest tak wielka, że usuwa smutek, który w danym momencie przeżywam. Pan Bóg mi pomoże i pragnę Go za to wychwalać.
Ewangelia: Łk 13,22-30
Czas ziemskiej misji Jezusa powoli się kończy. Wielu Go nie rozpoznało, nie przyjęło Jego życia, Jego słowa. Zmarnowali swoje życie, chociaż byli tak blisko Niego. Dzisiaj ważne jest, bym zdała sobie sprawę z tego, że należę do wybrańców. Ty również, drogi czytelniku, należysz do grona tych, którzy spotykają Jezusa na co dzień. Jest obecny w Eucharystii, w Słowie, w natchnieniach i łaskach, których udziela. Jezus prowadzi mnie w życiu przez „ciasne przejścia”, wymagające wielkiego wysiłku. Zastanów się, jak byś zareagował dzisiaj, gdybyś usłyszał słowa: „Nie wiem, skąd jesteś” Prośmy Jezusa o to, by nigdy nie musiał wypowiadać ich pod naszym adresem. Ta prośba powinna być wypowiadana przez nas każdego dnia. Ci, którzy wydają się pierwszymi, w oczach Boga mogą okazać się ostatnimi. Bóg patrzy w serce, na jego wierność i czystą miłość. „Jezu, to Ty jesteś moją bramą życia. Prowadź mnie do Twojego królestwa…”
[dzien 4]
Czwartek, 31.10.2019 r.
Pierwsze czytanie: Rz 8, 31b-39
Chyba zgodzisz się ze mną, słuchaczu, że każdemu z nas zależy na tym, by w relacjach z innymi być akceptowanym, cenionym i kochanym. Nikt nie ma upodobania w tym, by być atakowanym i potępianym. A najgorsze, co mogłoby nas spotkać, to potępienie przez samego Boga. Gdzieś na dnie serca ukryty jest lęk, że Wszechmocny Bóg wystąpi z oskarżeniem przeciwko mnie, bo zobaczy we mnie coś bardzo złego i powie, że jest to niewybaczalne… I nie będzie nikogo, kto by mnie wziął w obronę, wytłumaczył, oczyścił… Ubogaceni, choć wciąż ubodzy, ufnie wydamy się ręce Boga Ojca. A to jest kres i szczyt życia duchowego, życia z wiary. Chcę zaproponować ci dzisiaj pewne ćwiczenie – wyobraź sobie, że to ostatni dzień twojego życia, że dziś umrzesz. Tego dnia czy tej nocy staniesz przed Stwórcą. Jakie myśli przychodzą ci do głowy, po wczuciu się w bliskość śmierci? Jakie uczucia są najsilniejsze? Tchną pokojem, czy wręcz przeciwnie? Niewielu z nas powie, że nie pojawiła się żadna obawa. Przed czym, więc ta obawa? A może raczej przed Kim? Pozostawiam cię, słuchaczu, sam na sam z Bogiem, wraz z tymi pytaniami…
Psalm responsoryjny: Ps 109,21-22.26-27.30-31
Jestem nędzny i nieszczęśliwy. Serce we mnie jest zranione. Też tak czujesz? Nie zdziwię się, jeśli odpowiesz twierdząco. Ale to dobra oznaka. Jeżeli masz tego świadomość, to wiesz, że możesz zwrócić się do Boga o pomoc. On cię ocali! Jego łaska jest wielka i nie możemy zatrzymywać jej tylko i wyłącznie dla siebie. Jeżeli twoje życie odmieniło się za Jego przyczyną, podziel się z innymi tą dobrą nowiną! Aby poznali, że stało się to za Jego sprawą, że to On tego dokonał, że Jezus, choć umarł, wciąż żyje! Żyje w nas i dla nas. Nie bój się otwierać na to życie. Dziękuję Panu głośno swoimi ustami tak, aby usłyszały mnie tłumy. Bo tylko Jezus jest Tym, który wybawi mnie od sądzących na ziemi.
Ewangelia: Łk 13, 31-35
Jezus znajduje się w drodze do Jerozolimy. Wie, że czeka Go męka i śmierć. Wiernie wypełnia swoją misję, nie cofa się przed niczym, co utrudniałoby Mu jej realizację. Jezus kieruje się swoim powołaniem. A jakie jest twoje? Jak wygląda droga, którą przebyłeś do tej pory? Zastanów się, jaki jest cel twojego życia. Dokąd zmierzasz? Co jest dla ciebie najważniejsze w życiu? Czy jesteś wierny swoim życiowym wyborom? Jezus namawiany do ucieczki, pozostaje wierny swojej misji. Jezus jest Panem czasu i ludzkiego życia. W Nim możemy czuć się wewnętrznie wolni i bezpieczni. Pamiętaj o tym! Padnij do nóg Jezusowych i proś Go, aby uczynił twe serce zdolnym do każdej ofiary, której od ciebie zażąda.
[dzien 5]
Piątek, 1.11.2019 r. – Uroczystość Wszystkich Świętych
Pierwsze czytanie: Ap 7, 2-4. 9-14
Dzisiejsza uroczystość w szczególny sposób skłania nas do refleksji nad przemijaniem i nieuchronnością śmierci i do zadawania pytania o to, czy przemijanie ma sens. Pytanie trudne, ale dotyka tego, co jest nam bardzo bliskie, ponieważ dotyczy prawdy o naszej śmierci. Mądrość charakteryzuje się tym, że gdy patrzymy i wspominamy śmierć innych, to myślimy również o swojej własnej. Ale jednocześnie możemy zauważyć, że nie lubimy myśleć o swojej śmierci, bo wewnętrznie nie zgadzamy się na nią. Życie nie zgadza się na śmierć, ponieważ śmierć nie pasuje do życia, ponieważ życie pragnie żyć, a nie umierać. A skoro pragniemy żyć i nie zgadzamy się na śmierć, to wydaje się nam ona jakaś nierealna, odległa. Doświadczenie przemijania i śmierci napełnia smutkiem i jest to smutek jak najbardziej zrozumiały, skoro sam Jezus smucił się śmiercią swego przyjaciela Łazarza oraz własną – podczas modlitwy w Ogrodzie Oliwnym. Każdy z nas jest świadom istnienia w sobie sfery, dzięki której można myśleć, wybierać, kochać. To dzięki tej sferze człowiek potrafi przekraczać świat, panować nad nim. Tym, co w nas nie umiera nigdy, jest dusza, która ze swej natury jest nieśmiertelna. Dlatego dziś jesteśmy obecni przy grobach swoich bliskich. Przeczucie naszego serca mówi nam, że oni nie całkiem umarli. Umiera, bowiem ciało, ale człowiek jest czymś więcej niż tylko ciało.
Psalm responsoryjny: Ps 24,1-2.3-4ab.5-6
To Bóg jest Panem ziemi i wszystkiego, co istnieje. Do Niego należy cały świat. Inaczej mówiąc, Bóg stworzył świat i jeszcze go utwierdził, czyli podtrzymuje w istnieniu. Dlatego to Jahwe jest jedynym Królem całego universum. Człowiek zaś, z wyboru (miłości) Pana Boga, jest zarządcą świata, ale nigdy nie stanie się jego stwórcą. Patrząc na piękno gór, mórz, lasów tropikalnych, aż czuje się obecność Kogoś, kto to wszystko przewyższa; Kogoś, kto to wszystko wymyślił. I na pewno nie był to człowiek.
Drugie czytanie: 1 J 3, 1-3
Bóg jest delikatny, nie pragnie żadnych rozwiązań, których my nie chcielibyśmy pragnąć. Miłość polega na spotkaniu się pragnień osób, które istnieją i są dla siebie nawzajem błogosławieństwem. Grzech spowodował, że nie chcemy tego widzieć w ten sposób, że pragnienia w nas wykrzywiają się, robią się pokrętne, obierają cel nienaturalny dla nas. Jesteśmy dziećmi Boga. Dziecko to osoba najbardziej ukochana, otoczona troską i opieką. Oczywiście w chwilach cierpienia ciężko to odczuwać, lecz Bóg obiecuje, że doczesnych cierpień nawet nie da się porównać z przyszłą chwałą.
Bóg wie, że cierpimy, dlatego tak wiele razy Chrystus powtarza słowo: wytrwajcie. Wystarczy wytrwać, życie jest chwilą przecież, a chwała Boża, w której każda córka i każdy syn Boga mają się odrodzić, jest wiecznością. Chwili z wiecznością nie da się porównać w żaden sposób.
Ewangelia: Mt 5,1-12a
Kiedyś znalazłam się w trudnej sytuacji, w której potrzebowałam pomocy. Była to niedziela. Miałam problem z samochodem i dzwoniłam po znajomych. Kiedy dodzwoniłam się do właściciela samochodu, spotkałam się z odpowiedzią, że teraz nie może mi pomóc, ponieważ idzie z rodziną do kościoła. Zaczęłam się zastanawiać, czy postąpił słusznie, odmawiając mi. Czy ważniejsze jest uczestnictwo w Eucharystii, na którą można pójść tego dnia o dowolnej godzinie, czy pomoc drugiemu człowiekowi? Żyjemy według Starego Testamentu czy według Nowego? Dzisiejsza Ewangelia przynosi mi zrozumienie tej sytuacji. Czy wolno uzdrawiać w szabat? Czy wolno pomóc temu, który jest w potrzebie? Tak. Są rzeczy ważne i ważniejsze. Eucharystia jest najważniejsza, jednak równoznaczna jest z pomocą drugiemu człowiekowi. Jeśli tak nie jest, jak mogę nazywać się człowiekiem żyjącym nauką Chrystusa? „Któż z was, jeśli jego syn albo wół wpadnie do studni, nie wyciągnie go zaraz nawet w dzień w szabatu?” Faryzeusze nie umieli Mu odpowiedzieć. Czy jesteś taki jak oni? Potrafisz uwrażliwić swoje serce na ludzką biedę? Jezu, uczyń serce moje według serca Twego…
[dzien 6]
Sobota, 2.11.2019 r.- wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych
Pierwsze czytanie: Hi 19,1.23-27a
„Wybawca mój żyje i jako ostatni stanie na ziemi. Potem me szczątki skórą przyodzieje i ciałem swym Boga zobaczę.” Jezus, choć umarły, jest wciąż żywy. Ta bardzo dramatyczna w swojej treści Księga dotyka w czytanym dziś fragmencie prawdy, która wtedy dopiero zaczynała torować sobie drogę do świadomości człowieka, prawdy o wierze w życie po śmierci. Hiob uchwycił się deski ratunku, którą była wiara w spotkanie z Bogiem twarzą w Twarz. Przesłanie tekstu pozostaje oczywiste tym bardziej dla nas chrześcijan, tym bardziej w kontekście wspominania wszystkich wiernych zmarłych.
Psalm responsoryjny: Ps 27,1.4.7.8b.9a.13-14
Dzisiejszy psalm ten jest modlitwą dziękczynną i prośbą o ochronę Bożą. Bóg jest celem mojego życia i w Nim znajduję zbawienie. Jeśli wierzymy w opiekę Bożą, powinniśmy mieć świadomość, że Pan jest naszą tarczą. Dawid pomimo tego, że nie zawsze postępował właściwie, do końca swych dni był sercem wierny Panu. Jest to dla nas bardzo dobra wiadomość – nieważne ile razy upadniesz i jak bardzo zgrzeszysz, istotne jest to, czy walczysz o to, by być blisko Pana, czy ufasz Mu, że uratuje cię od śmierci wiecznej. Każdy człowiek ma w sobie tchnienie Boże, a w sercu nosi miłość Bożą, jednak nie zawsze z niej korzysta, wybierając zło, jakby było lepsze od dobra. Co ty wybierzesz?
Drugie czytanie: 1 Kor 15, 20-24a. 25-28
W dzisiejszym czytaniu święty Paweł ukazuje Koryntianom korzyści płynące z przyjęcia prawdziwości zmartwychwstania. To inni zazwyczaj umierają, a my przecież żyjemy. A skoro żyjemy, to może nie pomrzemy. To wrażenie zwykle dystansuje nas od myślenia o swojej śmierci. Po co myśleć o śmierci, skoro życie tętni i w ogóle chce się żyć, a nie umierać. Trzeba chociaż na chwilę zatrzymać się nie tylko nad grobami innych, ale i nad własnym grobem. Taka refleksja jest życiu potrzebna. Jak zaznaczył to Diogenes „We wszystkim, co czynisz, myśl o swej śmierci”. Bo koniec życia ziemskiego jest początkiem życia wiecznego. Nie ma grzechu bez konieczności pokuty. Dlatego Bóg przebaczając, wzywa do niej, do której należą według słów Chrystusa konkretne czyny: modlitwa, post i jałmużna. Podjęte czyny pokutne są w stanie wyrównać naruszoną przez grzech zasadę wiecznej sprawiedliwości. Tu na ziemi możesz pokutować nie tylko za siebie, ale i za innych. Także za tych, którzy cierpią w czyśćcu. Na pewno spotkałeś się, drogi słuchaczu, z możliwością pokuty, która jest wyrazem prawdy o świętych obcowaniu, zwłaszcza przez składaną ofiarę Mszy świętej i modlitwę za zmarłych. Jest to specyficzny udział w ewangelicznym wezwaniu: „Jeden drugiego brzemiona noście”. Jest to też cudowna wymiana darów duchowych. Jeśli bowiem my pomagamy zmarłym, to i oni, przechodząc do chwały nieba, będą nam pomagać swoim wstawiennictwem.
Ewangelia: Łk 23,44-46.50.52-53;24,1-6a
Człowiek rodzi się, cierpi i umiera. I to wszystko? Nie ma niczego więcej? Czy to jest największa i najmądrzejsza prawda świata? Czy nic innego nie można powiedzieć o życiu człowieka? Drugi listopada jest wspomnieniem wszystkich wiernych zmarłych. Jest to dzień modlitwy za tych, którzy „pragną” i przygotowują się do chwały nieba. Nie powinien to być i nie jest „dzień skargi” z powodu utraty kogoś nam bliskiego, ani dzień pocieszenia i ukojenia bólu, lecz dzień modlitwy i skupienia. Jest to również dzień refleksji i zadumy nad własnym życiem. Jezus, choć umarł, żyje po swoim zmartwychwstaniu. Żyje w każdym z nas. Stojąc w modlitewnej kolejce do Grobu Świętego w Jerozolimie, nie stoję w niej po to, aby coś zobaczyć, tylko po to, by zobaczyć pusty grób i poczuć obecność żywego Jezusa Chrystusa.
[dzien end]