Komentarze do czytań – XXVIII TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 12 do 18 października 2025r. – ks. dr Błażej Węgrzyn

Dzisiejsza Liturgia Słowa

 

 

XXVIII Niedziela Zwykła, 12.10.2025 r.

Pierwsze czytanie: 2 Krl 5, 14-17

W zwyczajnych okolicznościach, odmowa wyrażenia wdzięczności za wykonaną przysługę byłaby nietaktem, fałszywą pokorą i wręcz niesprawiedliwością, trzeba zaś pozwolić beneficjentowi docenić taki czy inny dar. „Do wdzięczności bowiem należy: uznać doznane dobrodziejstwo, podziękować za nie i starać się odwdzięczyć” (J. Woroniecki, Katolicka etyka wychowawcza, Lublin 2013, tom III, § 77, 3). Lecz dzisiejszy epizod opowiada nie o ludzkiej „przysłudze”, tylko o Bożym uzdrowieniu – i to dokonanym na poganinie. Postawa Elizeusza („męża Bożego”) nie jest więc upartą nieuprzejmością, lecz nadprzyrodzoną roztropnością: mimo roli, którą odegrał, chce pozostać w cieniu, całą chwałę pozostawiając Bogu; bo to On się właśnie objawił! Odmowa wyrażenia wdzięczności Naamanowi jest zatem aktem kolejnej „przysługi”: jak wcześniej Elizeusz przysłużył się jego ciału, tak teraz przysługuje się jego duchowi – uzdrowienie z trądu (płytsze, choć boleśniejsze) ustępuje miejsca uzdrowieniu z niewiary (głębszemu, choć cichszemu); odzyskane zdrowie nie jest celem samym w sobie, tylko środkiem do nieskrępowanego sprawowania kultu wobec prawdziwego Boga („Nie ma Boga poza Izraelem!”) i we właściwy sposób („Odtąd [na tej izraelskiej ziemi] twój sługa nie będzie składał ofiary innym bogom, jak tylko Panu!”).

Psalm responsoryjny: Ps 98 (97), 1bcde. 2-3b. 3c-4

Dzisiejszy Psalm dookreśla posługę Elizeusza wobec Naamana z pierwszego czytania: choć wydaje się ona ewenementem (Żyd – a tak naprawdę Bóg Żyda – wspomaga poganina!), w istocie obrazuje rolę narodu wybranego wobec narodów ościennych. „Pan… na oczach pogan objawił swą sprawiedliwość! Wspomniał na dobroć i na wierność swoją dla domu Izraela!” Taki jest właśnie zamysł i pragnienie Boga, ostatecznie objawiony przez Chrystusa, „by wszyscy ludzie zostali zbawieni i doszli do poznania prawdy” (1 Tm 2, 4). A w tym Jego zamyśle mamy wobec siebie nawzajem współpracować.

Drugie czytanie: 2 Tm 2, 8-13

Zamysł Boga, który ogólnie objawił nam dzisiejszy Psalm, a konkretnie pierwsze czytanie, choć chwalebny, niekoniecznie realizuje się prosto, gładko i przyjemnie. Uzmysławia nam to obecnie św. Paweł, gdy opisując swe aktualne cierpienie, wyjaśnia, że nie chodzi w nim jedynie o koszt przyznawania się do prawdy Ewangelii, lecz także o coś, co w innym miejscu nazwał „bólami rodzenia” nowych chrześcijan (por. Ga 4, 19): „Znoszę [to] wszystko przez wzgląd na wybranych, aby i oni dostąpili zbawienia w Chrystusie Jezusie, wraz z wieczną chwałą”. W tym momencie dokonał się już postęp objawienia: mowa nie o cierpieniu „prywatnym”, którym posługujemy na rzecz innych (jak niewyspanie przyjaciela, który spędził noc na pocieszaniu drugiego), lecz o cierpieniu „wspólnym”, naszym i Jezusa, w którym mistycznie, dzięki chrztowi „podłączamy się” do Jego krzyża. „Dokonując Odkupienia przez cierpienie, Chrystus wyniósł zarazem ludzkie cierpienie na poziom Odkupienia. Przeto też w swoim ludzkim cierpieniu każdy człowiek może stać się uczestnikiem odkupieńczego cierpienia Chrystusa. (…) Jeżeli człowiek staje się uczestnikiem cierpień Chrystusa – to dlatego, że Chrystus otworzył swe cierpienia dla człowieka, że On sam stał się w swoim odkupieńczym cierpieniu poniekąd uczestnikiem wszystkich ludzkich cierpień. Człowiek odkrywając przez wiarę odkupieńcze cierpienie Chrystusa, odkrywa zarazem w nim swoje własne cierpienia, odnajduje je przez wiarę na nowo, nasycone nową treścią i nowym znaczeniem” (św. Jan Paweł II, Salvifici doloris [1984], 19 i 20).

Ewangelia: Łk 17,11-19

Dzisiejszy epizod może nas przyprawić o konsternację co do intencji Jezusa, co można by ująć mniej więcej w następującej modlitwie: „Panie Jezu! Skoro tym dziesięciu trędowatym nieszczęśnikom dałeś wyraźne polecenie: ‘Idźcie, pokażcie się kapłanom!’, to dlaczego masz teraz pretensję, że tylko Samarytanin zawrócił z drogi, by znów spotkać się z Tobą? Dlaczego ganisz pozostałych dziewięciu, że posłusznie wykonują Twoje wskazanie? A może później jeszcze wrócą do Ciebie…”. Taką lub podobną modlitwę moglibyśmy zasadnie nazwać modlitwą „mocowania się ze Słowem”. To bardzo dobra praktyka, świadcząca o tym, że w Boże Słowo „wgryzamy się” sercem, a nie tylko „przelatujemy” je wzrokiem; nie warto skąpić sobie czasu na trwanie w takim „zwarciu” – niczym Jakub walczący z aniołem (zob. Rdz 32, 25nn) – i przedwcześnie „wywoływać porodu” intelektualnymi machinacjami. Jak przekonamy się jeszcze w tym tygodniu, Jezus „wiedział, co w człowieku się kryje” (por. J 2, 25): znał zatem różnicę serc Samarytanina i dziewięciu pozostałych (podobnie jak niegdyś różnicę serc Maryi i Zachariasza, podczas zwiastowania zadających pozornie jednakowe pytania); prośmy Go dziś pokornie, by i przed nami tę różnicę w odpowiednim czasie odkrył… „Któż bowiem z ludzi rozezna zamysł Boży albo któż pojmie wolę Pana?” (Mdr 9, 13).

 

Poniedziałek, 13.10.2025 r.

Pierwsze czytanie: Rz 1, 1-7

Rozpoczynamy lekturę Listu do Rzymian, pisma św. Pawła, które zyskało miano „teologicznego” z racji kompletności i dojrzałości zawartej w nim nauki. Autor pisze do wspólnoty, której jeszcze osobiście nie zna; zna jednak doskonale Tego, kto już ich mistycznie łączy, Jezusa Chrystusa. Pozdrowienie wstępne, które stanowi dzisiejsze czytanie, napisane wg ówczesnych kanonów literackich, co rusz odnosi się do Chrystusa: Paweł jest Jego „apostołem” i od Niego otrzymał misję; „Ewangelia”, to wieść o Nim, „Jezusie Chrystusie, Panu naszym”; chrześcijańscy mieszkańcy Rzymu są „powołani przez Jezusa Chrystusa”. Nasz Apostoł ma silne poczucie tożsamości ugruntowane w rzeczywistości wiary dzielonej z Rzymianami. Jest więc spokojny. Nie ukrywa przy tym dobrych intencji: „Łaska wam i pokój!”, zapewnia. To ostatnie wyrażenie weszło do obrzędów wstępnych Mszy świętej w formule: „Łaska i pokój od Boga, naszego Ojca, i od Pana Jezusa Chrystusa niech będą z wami!”. Ani w Liście, ani w Eucharystii, to pozdrowienie nie jest konwenansem, choć i tam, i tu łatwo je, niestety, przeoczyć. Postanówmy więc sobie do jutra jakoś świadomie przyjąć życzenie Pawła, a na najbliższej Eucharystii nastawić się na uważne wysłuchanie powitania, które będzie akurat użyte.

Psalm responsoryjny: Ps 98 (97), 1bcde. 2-3b. 3c-4

Pewnie kojarzymy, że z tym utworem spotykamy się już po raz wtóry. Ponownie zwróćmy uwagę na jego środkową zwrotkę (ww. 2-3), którą mógłby śmiało zacytować dzisiejszy św. Paweł w swym pozdrowieniu Kościoła rzymskiego: niebawem dowiemy się, że składał się on z chrześcijan nawróconych i z judaizmu, i z pogaństwa. A przecież także dzisiejszy Psalm mówi o „objawieniu sprawiedliwości Pana na oczach pogan” oraz Jego „wierności dla domu Izraela”. Znów zatem przekonujemy się, iż Bogu nie zależy na tym, by ludzi dzielić, lecz łączyć – w swojej prawdzie.

Ewangelia: Łk 11, 29-32

Czym różnią się słowa Jezusa od naszych? Tym, że wraz z prawdą o rzeczywistości, niosą nadto łaskę, by zbliżyć się do tej rzeczywistości. To spostrzeżenie wydaje się ważne, by należycie zrozumieć dzisiejszą Ewangelię. Prawdopodobnie bowiem sami z siebie jesteśmy w stanie ocenić ewangeliczne tłumy jako żądne raczej sensacji aniżeli przylgnięcia do Jezusa jako Pana i Zbawiciela. To samo, zresztą, moglibyśmy nieraz powiedzieć i o sobie, i o innych, wnioskując z przebiegu naszej modlitwy osobistej i udziału w sakramentach. Lecz takie zdemaskowanie niecnych lub po prostu niedojrzałych intencji jeszcze nas nie uzdrawia, tylko w najlepszym razie prowadzi do skruchy w stylu: „Tak, przyłapałeś mnie… Żałuję, przepraszam… Lecz tam, w głębi serca, nie jestem w stanie się zmienić”. Właśnie w tym punkcie może ujawnić się boskość Jezusa: gdy gani dzisiejsze tłumy, nie czyni tego po to, by odeszły od Niego z moralnym zasmuceniem, lecz by pozostały przy Nim, prosząc o nawrócenie: „Otwórz nasze oczy na to ‘coś więcej’ niż Salomon i Jonasz! Na Ciebie, Panie…”. Gdy modlitwa i liturgia oraz rozmowa duchowa odsłania przed nami nieuporządkowane motywacje, nie poprzestawajmy nigdy na przyznaniu się do winy, lecz pokornie prośmy o oczyszczenie. „Nawróć nas, Panie, a do Ciebie wrócimy!” (Lm 5, 21).

 

Wtorek, 14.10.2025 r.

Pierwsze czytanie: Rz 1, 16-25

W Liście do Rzymian św. Paweł zwraca się do mieszanego grona odbiorców: chrześcijan wywodzących się z judaizmu i z pogaństwa; przed chrztem dzieliło ich praktycznie wszystko (światopogląd i obyczaje). Włączający do Kościoła chrzest te różnice realnie zniwelował, aczkolwiek ich praktyczne przyswojenie stanowi życiowe zadanie każdego ochrzczonego „Żyda” i „Greka”, jak pisze Apostoł. Możemy w tym miejscu zastanowić się, w jakim stopniu chrześcijańska wiara wyznacza nam program myślenia i działania, konfrontujący nas z dotychczasowym funkcjonowaniem. Św. Paweł daje tego przykład w dalszym ciągu czytania, gdy wspomina o poznawczym błądzeniu pogan przed chrztem, przekładającym się na błądzenie moralne: nie rozpoznawszy bowiem Boga z Jego śladów zostawionych wśród stworzeń, ubóstwili samo stworzenie, aż do kultycznego wręcz traktowania własnych doznań seksualnych. Zauważmy, że te błędy poznawcze i moralne nie stoją wobec siebie w relacji „winy” i „kary”, lecz pewnej ciągłości, prawidłowości i konsekwencji; zdrowa religijność, czyli oddawanie czci jedynemu Bogu we właściwy sposób, porządkuje inne sfery życia – mówiąc obrazowo, żeby nie wyjść za linię, wykonując rysunek, trzeba mieć linię. A jak jest z nami? Co nasze obyczaje mówią o naszej religijności?

Psalm responsoryjny: Ps 19 (18), 2-3. 4-5b

Dobranie akurat tego utworu do dzisiejszego czytania nie powinno nas w ogóle dziwić: po tym, jak usłyszeliśmy pouczenie św. Pawła na temat poznawalności Boga z widzialnego świata – co stało się także oficjalnym dogmatem Soboru Watykańskiego I – słyszymy Psalm, który mówi o „głosie” stworzenia wychwalającym swego Stwórcę. Świat wokół i wewnątrz nas, choć „popękany” i „porysowany” z powodu grzechu pierworodnego, dla trzeźwego umysłu nieuwikłanego w chore emocje, pozostaje czytelną ikoną Boga. Na tym polega kontemplacja naturalna.

Ewangelia: Łk 11, 37-41

Przyjmijmy na chwilę perspektywę faryzeusza z dzisiejszej Ewangelii i zapytajmy go: „Dlaczego właściwie ‘wyraziłeś zdziwienie, że [Jezus] nie obmył wpierw rąk przed posiłkiem’”? Odpowiedziałby nam mniej więcej tak: „Dla Jezusa ‘czyste’ lub ‘nieczyste’ oznacza odpowiednio: ‘cnotliwe’ lub ‘grzeszne’. Czystość byłaby kategorią moralną mówiącą o tym, jaką ktoś jest osobą. Dla nas, faryzeuszów, ‘czysty’ lub ‘nieczysty’ oznacza odpowiednio: ‘zdolny do pójścia do Świątyni’ lub ‘niezdolny do pójścia do Świątyni’, a zatem nie jest to kategoria moralna, w ogóle nie odnosi się do tego, jakiego rodzaju jest się osobą, a jedynie mówi o tym, do jakiego miejsca może pójść dana osoba, jakiego rodzaju czyn może spełnić” (por. J. Neusner, Rabin rozmawia z Jezusem, Kraków 2010, str. 183). To wiele wyjaśnia: Jezus pragnął przeobrazić starotestamentalną koncepcję czystości i nieczystości rytualnej, które funkcjonowały trochę jak religijny konwenans albo savoir-vivre czy wręcz uczynkowy dress-code. Ich zachowywanie w zamyśle Boga – który wszak Jezus zna na mocy współdzielonego z Bogiem umysłu – miało na celu rozbudzać w Żydach wrażliwość duchową i moralną, a nie cementować dwulicowość i obłudę. Jezus więc zaleca, by nie tyle myć naczynia, ile z ubogimi dzielić się posiłkiem, który zawierają.

 

Środa, 15.10.2025 r.

Pierwsze czytanie: Rz 2, 1-11

Wczorajsza wzmianka o dwojakim pochodzeniu chrześcijan rzymskich, żydowskim i pogańskim, dziś znajduje swe przykre przedłużenie. Św. Paweł bowiem podejmuje polemikę z powszechnym wówczas poczuciem wyższości wyznawców judaizmu nad poganami. To poczucie wyższości miało, z grubsza, dwa powiązane motywy: religijny i moralny: religijny, bo Bóg wybrał i objawił się tylko Izraelitom; moralny, bo to im nadał Prawo, którego przestrzeganie czyniło Izraelitów miłymi w oczach Boga. Jednakże, i to jest sedno wywodu Apostoła, samo Prawo nie miało mocy przemienić serca Izraelitów – miało zaś przekonać ich o tkwiącym w nim niejako osobowym grzechu i prowadzić ku Zbawicielowi, czyli Chrystusowi (por. Rz 7, 7nn; Ga 3, 24). To właśnie dlatego dzisiejsze czytanie otwiera oskarżenie, budzące w nas może sprzeciw: „Nie możesz wymówić się od winy, człowiecze, kimkolwiek jesteś…”. Po cóż więc w ogóle Bóg uczynił różnicę między Żydami i poganami? Między innymi po to, by ci pierwsi „zarażali” tych drugich wrażliwością religijno-moralną na prawdę oraz w miejsce rozpaczy wzbudzali w nich pragnienie Mesjasza. To także nasza rola względem siebie, chrześcijan: tak upominać się wzajemnie, by nie poniżać i potępiać, tylko kierować ku Jezusowi, Sędziemu i Lekarzowi serc.

Psalm responsoryjny: Ps 62 (61), 2-3. 6-7. 9

Po dominującym w czytaniu nastroju ciężaru moralnego, lektura Psalmu pozwala nam odetchnąć z ulgą i ukojeniem… To wyznanie człowieka, który rozpoznał Boga jako Pana i Mu się poddał (pierwsza zwrotka); nie jest jeszcze idealny i wie, że nie musi być, ba!, że nie jest w stanie się wydoskonalić bez Bożej pomocy – stąd potrafi dialogować z sobą w chwilach zamętu i marazmu (druga zwrotka); wreszcie, nauczył się modlić nie tylko w czasie pomyślności, ale także próby i pokusy, i to modlić egzystencjalnie, swoim aktualnym stanem wnętrza (trzecia zwrotka).

Ewangelia: Łk 11, 42-46

Z jednej strony, dzisiejszy fragment Ewangelii wydaje się zasadniczo mało istotnym rozwinięciem wczorajszego: Jezus kontynuuje kontrastowanie własnego i faryzejskiego rozumienia czystości i nieczystości, podając nowe przykłady. Z drugiej strony, jeśli wczytamy się w te reprymendy Pana, dostrzeżemy, że ich ostrze wymierzone jest nie tylko w błąd poznawczy (nierozpoznanie zamysłu Boga) i błąd moralny (niespójność religijności z postawą wobec bliźniego), lecz nade wszystko w ich serce. „Pomijacie sprawiedliwość i miłość Bożą!”, „Lubicie pierwsze miejsca w synagogach i pozdrowienia na rynku!”, „Sami nawet jednym palcem nie dotykacie ciężarów [Prawa]!” – wszystkie te wyrzuty nacinają serca faryzeuszów i uczonych w Prawie, wydobywając z nich cuchnącą ropę pychy i zadufania w sobie. Skategoryzowali sobie Boga i poukładali sobie świat, przez co wypadli z orbity tajemnicy, transcendencji dopominającej się pokory. To ryzyko nieobce także nam, chrześcijanom, mającym przez dwa millenia intelektualnie rozpracowane Objawienie w sferze wiary i moralności; oczywiście, nie mamy się wyzbyć rozumienia, mamy tylko nie uśpić nim naszej wrażliwości relacyjnej. U Izajasza mówi Pan: „Ja patrzę na tego, który jest biedny i zgnębiony na duchu, i który z drżeniem [sic] czci moje słowo” (Iz 66, 2).

 

Czwartek, 16.10.2025 r.

Pierwsze czytanie: Rz 3, 21-30a

Wczorajsze rozważania o roli Żydów względem pogan oraz pomocniczym w tym względzie znaczeniu Prawa przygotowały nas do dzisiejszego czytania. W nim św. Paweł wprowadza przewodni motyw Listu do Rzymian: usprawiedliwienie przez wiarę. Z jednej strony, wydaje się ono czymś prostym, dziecinnym wręcz: przed Bogiem ani Żyd, ani poganin nie musi się wykazać katalogiem rytualnych i moralnych uczynków, gdyż Bóg o nie nie pyta, tudzież pyta o nie jedynie jako nośniki czy wyrazy wiary w Niego. Z drugiej strony, usprawiedliwienie przez wiarę to nie lada wyzwanie: któż z nas na tyle naprawdę posiada siebie, wewnętrznie i zewnętrznie, by mógł wyznać: Credo, „Wierzę!” – bez cienia życzeniowości i hipokryzji? Toż to wystarczy prześledzić Ewangelie pod kątem wezwań Jezusa do wiary… Pewnie najbliżej ideału znalazłby się ojciec epileptyka, wołający: „Wierzę, zaradź memu niedowiarstwu!”, albo apostołowie, proszący: „Panie, przymnóż nam wiary!”. A jednak, dzisiejszemu św. Pawłowi nie chodzi o sam ludzki wysiłek psychiczny, jako że wiara jest łaską; chodzi mu o czujność serca, strzegącego – jak Maryja – momentu zwiastowania, gdy aktywnie przyjmuje się Boga. Taki akt „uchyla [wszelką] podstawę do chlubienia się”, zastępując je dziecięcą wdzięcznością. „Cóż masz, czego byś nie otrzymał?” (por. 1 Kor 4, 7).

Psalm responsoryjny: Ps 130 (129), 1b-2. 3-4. 5-6

Z pewnością dzisiejszy psalmista nie znajduje w sobie żadnej „podstawy do chlubienia się”; przeciwnie, czuje się na duchowym i moralnym dnie, a przez to jest gotów do przyjęcia usprawiedliwienia z wiary. Co więcej, ten przeobrażający go proces już się rozpoczął, ponieważ psalmista zdecydował się na swym dnie ani nie tkwić bezczynnie i bezradnie (beznadziejnie), ani nie brać sprawy w swoje ręce, lecz wołać do Pana o miłosierdzie, czyli wyrabiać w sobie cnotę nadziei. Dla takiej postawy serca – uczciwie pokutującego – upływający na dnie czas jest sprzymierzeńcem, żłobiącym na nim bruzdy, czyli kanały, dla łaski.

Ewangelia: Łk 11, 47-54

W dalszym ciągu słuchamy otwartej krytyki Jezusa pod adresem ówczesnych przywódców żydowskich. Jego ton jest nadzwyczaj ostry, ponieważ „wiedział, co w człowieku się kryje” (por. J 2, 25). My takiego wglądu nie mamy, toteż dziwić nas może prezentowana dziś logika: „Budujecie grobowce prorokom, a wasi ojcowie ich zamordowali, zatem [sic] dajecie świadectwo i przytakujecie uczynkom waszych ojców, gdyż oni ich pomordowali, a wy im wznosicie grobowce!”. Zaraz, zaraz, czy nie powinno się raczej rozumować odwrotnie: czyż grobowce stawiane pomordowanym prorokom nie świadczą o szacunku dla nich i aprobacie dla ich nauki? Z pomocą przychodzi nam autor pewnego komentarza, który z rozbrajającą szczerością wyjaśnia: „Chociaż na pozór uczeni w Prawie oddają cześć tym prorokom, budując im grobowce, to w rzeczywistości wolą, by byli oni martwi i pogrzebani” (P. Gadenz, Ewangelia według św. Łukasza, Katolicki komentarz biblijny, Poznań 2020, str. 173). Z przywódcami żydowskimi jest więc tak, jak z oficjelami, którzy obchodzą jakieś rocznice jedynie z racji pełnionego urzędu. Taka fasadowość przypomina jednak podmywany klif, który w swoim czasie musi runąć… A zwali się on wprost na Jezusa: gdy mówi o „krwi, która spadnie na to plemię”, nie chodzi Mu o symbol odpowiedzialności, lecz o własną krew, „która przemawia mocniej niż krew Abla” (Hbr 12, 24). Jezusowi do końca zależy na swych rodakach.

 

Piątek, 17.10.2025 r.

Pierwsze czytanie: Rz 4, 1-8

Na poparcie dotychczasowych wywodów o istotowej równości Żydów i pogan oraz jednakowym zaproszeniu obydwu grup do usprawiedliwienia przez wiarę, św. Paweł przytacza przykład Abrahama. Wraz z Maryją, przyjęło się ich nazywać rodzicami naszej wiary – nie tyle z racji jakiegoś cielesnego pochodzenia (choć od obydwu wywodzi się człowieczeństwo Chrystusa), ile z racji wzorcowości ich odpowiedzi udzielonej Bogu, który się objawia. W tych odpowiedziach jest bardzo delikatny moment, nieraz uchodzący naszemu spojrzeniu: choć i Abraham, i Maryja zostali poproszeni o wykonanie konkretnych zadań – odpowiednio: wyruszenia do obcej ziemi, a potem związania w ofierze swego jedynego dziecka, oraz cudownego zajścia w ciążę i wychowania syna – kluczowym momentem ich posłuszeństwa nie było wywiązanie się z tych zadań, lecz towarzyszące im nastrojenie serca. To ono stanowi motyw podjęcia się przez nich tych zadań i to ono „podarowało” im usprawiedliwienie, czyli przyjaźń z Bogiem. Toteż dzisiejszy św. Paweł z takim naciskiem wyklucza z relacji Abrahama z Bogiem jakikolwiek rachunek należności, podkreśla zaś darmowość. Na to także czeka Bóg podczas naszej pielgrzymki ku Niemu: na akty wiary, raz szumne, a raz niepozorne… to naprawdę drugorzędne, choć naturalne i dlatego konieczne.

Psalm responsoryjny: Ps 32 (31), 1b-2. 5 i 11

Dzisiejszy utwór został już częściowo zacytowany w zakończeniu czytania. Kto jak kto, ale Dawid, któremu przypisuje się autorstwo tego Psalmu, wie, czym jest żal i przebaczenie (wystarczy wspomnieć jego cudzołóstwo z Batszebą i wydanie na śmierć jej męża). Jednakże, choć ulga płynąca z pojednania jest ogromna – w przypadku grzechu ciężkiego to w zasadzie duchowe zmartwychwstanie! – to równie przepastny bywa lęk przed przyznaniem się do winy i spowodowania nieporządku. Wówczas trzeba się wewnętrznie zatrzymać i raz jeszcze zapytać o własny obraz Boga: „Kim jest Ten, którego przepraszam? Czy naprawdę wątpię w to, jak się wobec mnie zachowa?”. Bogu nie zależy na naszym linczu, tylko wolności i szczęściu.

Ewangelia: Łk 12, 1-7

Po tym, jak Jezus dokładnie obnażył zachwaszczone serca faryzeuszów i uczonych Piśmie, kieruje swą uwagę na tłumy, którym grozi dwojakie zainfekowanie. Pierwszym wirusem jest „kwas, to znaczy obłuda faryzeuszów”. Tłumy widziały bądź przeczuwały, że mają do czynienia z przywódcami, którzy jedynie odgrywają przed nimi pewne role, lecz wcale nie są tożsami z postaciami, które prezentują. Takim stylem bycia łatwo się zarazić… A wówczas swą pobożnością i prawością przestaje się „dotykać” Boga. Drugim wirusem, atakującym duchowy układ odpornościowy tłumów, jest lęk. Znamienne, że Jezus nie precyzuje, „przed kim” miałby rodzić się ten lęk, lecz skupia się na tym, „przed czym”, i powtarza dwukrotnie: „Nie bójcie się!” – wystawienia na szwank życia doczesnego; „Nie bójcie się!” – utraty znaczenia, poczucia wartości w cudzych oczach. Ponadto, Jezus koryguje obraz Boga, który mają tłumy: Boga trzeba poważać bardziej, niż tych, których się lękamy, bo to od Niego zależy nasze wieczne przeznaczenie, Jemu zaś po prostu „zależy na nas” (por. 1 P 5, 7) – i to bardziej niż na wróblach. Pobądźmy dziś przy Jezusowych apelach: „Strzeżcie się!” oraz „Nie bójcie się!”; niech one wybrzmią nam w sercach i zagnieżdżą się w nich jak lekarstwo na obłudę i lęk.

 

Sobota, 18.10.2025 r. – Święto św. Łukasza Ewangelisty

Pierwsze czytanie: 2 Tm 4, 10-17a

Ciekawie nam się zbiega dzisiejsze święto z dotychczasową lekturą Listu do Rzymian: zaczęliśmy od tego, że św. Paweł pisze do wspólnoty, której jeszcze nie zna, choć zamierza ją odwiedzić; dziś zaś dostajemy tekst, w którym ten sam Paweł pisze już z Rzymu, znajdując się w areszcie domowym, prawdopodobnie niedługo przed męczeńską śmiercią (zob. 2 Tm 4, 6-8). Możemy domyślać się, że mając do dyspozycji – przymusowo – sporo czasu, wraca w pamięcią do Listu, który wysłał tutejszemu Kościołowi jakieś 7-10 lat wcześniej, i sam teraz czerpie z niego pociechę: także jego, Pawła, Bóg usprawiedliwia nie za zasługi, tylko przez wiarę w Jezusa Chrystusa. Niewykluczone, że stąd wytryska owo duchowe „wzmocnienie” do misji, z którego zwierza się dziś Tymoteuszowi. W rzymskim uwięzieniu, jak słyszeliśmy, towarzyszy Apostołowi dzisiejszy patron, św. Łukasz. Zapewne i z nim św. Paweł dzieli się swoim doświadczeniem wewnętrznym. Podpatruje on także, jak nasz Boży więzień do końca twardo stąpa po ziemi: nie mieszając porządków, umiejętnie łączy nadprzyrodzone spojrzenie, np. osąd czyjegoś postępowania („Odda mu Pan według jego uczynków”), z życiową obrotnością (prosi o opończę, pergaminy; szuka pomocników do posługi). Warto dziś pomedytować nad obrazem św. Pawła, jaki odrysowuje sobie św. Łukasz.

Psalm responsoryjny: Ps 145,10-11.12-13ab.17-18

Dzisiejszy Psalm podejmuje ostatnią myśl wcześniejszego czytania, czyli zleconą św. Pawłowi misję, a zarazem jego własne pragnienie, „aby się przez [niego] dopełniło głoszenie Ewangelii i aby wszystkie narody je posłyszały”. O to samo modli się psalmista, wstawiając się zarówno za adresatami głoszenia („aby synom ludzkim oznajmiono potęgę Pana”), jak i za samymi głoszącymi („niech wyznawcy Pana głoszą Jego potęgę”). Utwór ten równocześnie stanowi pomost do Ewangelii, w której Jezus wyśle z misją ewangelizacyjną „siedemdziesięciu dwu uczniów”. A gdzie w tym poemacie odnajdziemy dzisiejszego patrona? We wszystkich tych wątkach: wszak św. Łukasz i trwa wiernie przy św. Pawle, i sam jest beneficjentem czyjegoś głoszenia Ewangelii, i sam stał się jej głosicielem.

Ewangelia: Łk 10, 1-9

Praktycznie każdy urywek Ewangelii można rozpatrywać przez pryzmat jej autora; co więc mógł czuć i myśleć św. Łukasz, patron dnia, gdy pisał o misji „siedemdziesięciu dwu uczniów”? Po pierwsze, znał już Jezusa – był chrześcijaninem – wiedział więc z autopsji, jak „smakuje” Jego głos, i że słyszenie go jest ważniejsze od treści czy polecenia, które przekazuje. Rozumiał już, że dla misjonarza od tego, kto stoi przed nim, istotniejszy jest Ten, kto stoi za nim; od adresatów posłania, sam Posyłający. Oto miara skuteczności misji: nie odmawiając wartości różnym środkom i umiejętnościom, ostatecznie – w sercu – oprzeć się na Jezusie; podopieczni to wyczują… Po drugie, relacjonując misję „siedemdziesięciu dwu uczniów”, św. Łukasz znał już wartość wolności, której oczekuje dziś Jezus, gdy zabrania uczniom brać „trzosa, torby i sandałów”, stosować rozwlekłych „pozdrowień” (właściwych ludziom Bliskiego Wschodu) i przebierać w „ofertach mieszkaniowych” („W tym samym domu zostańcie, jedząc i pijąc, co będą mieli”). Co więcej, Pan wieszczy misjonarzom realne poczucie zagrożenia („Posyłam was jak owce między wilki”). Rozchodzi się zatem o wieloraką wolność: wewnętrzną i zewnętrzną, emocjonalną i relacyjną. Sam św. Łukasz zaprawił się w niej podczas podróży misyjnych ze św. Pawłem.