XXVI Niedziela Zwykła, 29.09.2024
Pierwsze czytanie: Lb 11, 25-29
Bóg wziął z ducha Mojżesza i przekazał go starszym ludu. To wydarzenie zapowiada inne, podobne przekazanie Bożego Ducha: z Jezusa na apostołów, a potem wszystkich Jego wyznawców. Poznajemy, że obecność Ducha Pańskiego nie ogranicza się do miejsca i ludzkiej woli. On jest wolny, działa i przychodzi w taki sposób, w jaki chce, i zstępuje, na kogo chce. Mojżesz dobrze wiedział, że człowiek nie może Mu rozkazywać, ani ograniczać Jego działania. Ducha Bożego nic i nikt nie krępuje. Prorokowanie kojarzy się wielu z nas z mówieniem o przyszłych wydarzeniach, ale jest ono także objawieniem Bożej woli czynionym pod natchnieniem Boga. Mojżesz nie był zazdrosny o doświadczenie, które zostało dane Eldadowi i Medadowi oraz pozostałym starszym. On pragnął, by rozszerzyło się ono na cały lud. Jakże to piękne pragnienie!
Pomyślmy dziś o naszej relacji względem Ducha Świętego. Kim On dla nas jest i jak często Go wzywamy? Za czym bardziej podążamy: za Jego natchnieniami czy za swoimi pomysłami, a może wręcz za pokusami? Niech działanie Ducha Świętego w konkretnych osobach, ale i w Kościele, nie wzbudza w nas zazdrości, lecz dziękczynienie i uwielbienie. Wołajmy codziennie o Ducha Pańskiego dla nas i całego świata, bo On, jak mówił o. Arnold Janssen, im częściej i goręcej będzie wzywany, tym potężniej zaznaczy swoje działanie w dziejach ziemi.
Psalm responsoryjny: Ps 19, 8 i 10. 12-13. 14
Wyznania psalmisty przepełnia ogromna wiara i całkowite zawierzenie Bogu. Psalmista nie kwestionuje Bożych przykazań ani Bożej władzy nad światem; nie odrzuca Jego prawa ani go nie podważa. Dostrzega, że jest ono doskonałe, że ono nas nie zniewala, lecz wewnętrznie buduje i umacnia. Autor natchniony widzi słuszność w Bożych wyrokach i działaniach. Jest świadomy, że wszystkich, którzy przestrzegają zasad Pańskich, czeka nagroda. Psalmista w swojej modlitwie prosi o coś bardzo ważnego: o poznanie własnych błędów, których on sam nie dostrzega. Kto z nas tak się modli? Kto błaga o uwolnienie od pychy? W swoich prośbach tak mocno koncentrujemy się na tym, co ziemskie, a tak mało na tym, co duchowe. Pomyślmy dziś o swoich wadach i jak psalmista wołajmy, by Pan pomógł nam z nimi walczyć, by dał nam skłonność do czynienia dobra, do walki z pokusami, do działania i myślenia nie po swojemu, lecz po Bożemu. Niech On uwalnia nas z każdego naszego zła.
Drugie czytanie: Jk 5, 1-6
Zaufanie pokładane w bogactwie prowadzi do dramatu. To, co w świecie jest uznawane za cenne i warte zachodu, w Bożej logice okazuje się nic nie warte. Autor listu wskazuje na zniszczalność ziemskich dóbr. Zboże butwieje, piękne szaty są zjadane przez mole, złoto i srebro tracą swój blask. W ostatecznym rozrachunku okazują się bezwartościowe. Gonienie za tymi skarbami sprawiło, że sprzed oczu zniknęły pamięć o wieczności i o Bożych przykazaniach. Gromadzenie dóbr i skoncentrowanie się na tym, by posiadać coraz więcej, zamknęło serca bogaczy na innych ludzi i na Boga. Święty Jakub wspomina, że bogacze w swoim pędzie do nieustannego gromadzenia dopuścili się nawet grzechów wołających o pomstę do nieba. Zrozumienie błędów przyjdzie na sądzie ostatecznym, ale wtedy będzie już za późno na poprawę.
Pomyślmy dziś o swoim stosunku do dóbr materialnych. Zbytnie ich przecenianie nikomu nie wyszło na dobre. W świecie, owszem, można zaimponować tym, co się posiada, ale nie przed Bogiem. On patrzy na serce i na to, jacy byliśmy względem ludzi, jak wykorzystywaliśmy nasze dobra w służbie Panu i bliźniemu. Wszystko, co mamy, otrzymujemy w konkretnym celu. Niech nasze dobra posłużą ku zbawieniu, a nie potępieniu.
Ewangelia: Mk 9, 38-43. 45. 47-48
Początkowe zdania Ewangelii nawiązują do pierwszego czytania. Zarówno Jozue, jak i apostołowie chcieli mówić do tych, którzy nie byli w ich najbliższym otoczeniu: zabraniamy! Jezus stopuje swoich towarzyszy. Tłumaczy im, że ktoś, kto wzywa Jego imienia nad ludźmi, nie będzie jednocześnie Mu bluźnił. To jest niemożliwe. Jezus zna wiarę każdego z nas i patrzy na nas swoimi oczami, a nie przez pryzmat naszych ocen i osądów. Swoim pouczeniem, skierowanym do apostołów, wskazuje, że głosić i wypełniać Ewangelię można na wiele sposobów. Potem zestawia dwa czyny. Jeden drobny, wręcz prawie nieznaczący, jakim jest podanie kubka wody spragnionemu, a drugi wielki i tragiczny – zgorszenie wierzącego. Za pierwszy czeka nagroda, za drugi kara. Jeśli ktoś czyni jakiekolwiek dobro ze względu na Chrystusa, to jest błogosławiony. Jeśli dopuszcza się czegoś, co spowoduje, że bliźni, szczególnie ten najmniejszy i niewinny, stanie się gorszy, to jest przeklęty. Jezus apeluje do apostołów: nie zabraniajcie innym czynić dobra, bo każde z nich jest przez Boga zauważone. Na głoszenie Chrystusa i czyny miłosierdzia nie ma monopolu żadna grupa, instytucja, czy konkretna osoba. Każda posługa, która przynosi chwałę Panu, jest piękna i potrzebna! To ten, który gorszy i pociąga ku złu, wymaga naszej stanowczej reakcji, naszego mocnego: zabraniam!
Ostatni fragment Ewangelii, mówiący o odcinaniu poszczególnych członków ciała, jest bardzo dosadny i ostry. W ten sposób Jezus chce nam powiedzieć, że z pokusą i grzechem nie wolno dyskutować. Wzywa do radykalnego odcięcia się od tego, co pociąga nas w stronę zła. Przestrzega, że kara ognia piekielnego jest wieczna i nigdy się nie kończy. Walka z własnym grzechem wymaga pewnego rodzaju samookaleczenia i sprawia nam ból, ale czym są te cierpienia i rany w obliczu wiecznej gehenny w piekle? Obyśmy to zrozumieli, zanim będzie za późno.
Poniedziałek, 30.09.2024
Pierwsze czytanie: Hi 1, 6-22
Dawniej panowało przekonanie, że wszelkie bogactwo oraz posiadanie licznego potomstwa i wielu sług jest owocem Bożego błogosławieństwa. Co mógł pomyśleć Hiob, gdy stracił cały swój majątek i dzieci? Zapewne to, że Bóg cofnął swą rękę i przestał mu błogosławić. On jednak był inny niż jego współbracia w wierze. Zarówno w czasie obfitości, jak i w czasie odarcia ze wszystkiego, co posiadał, pozostał prawy, sprawiedliwy, bogobojny i daleki od grzechu. Nie miał pretensji do Boga ani o nic Go nie oskarżał. Zareagował bardzo mądrze: przyjął żałobę i ukorzył się przed Panem, bo miał z Nim piękną relację, opartą na miłości, wierze, pokorze i wdzięczności, a nie na wyrachowaniu.
Co czujemy, gdy coś w naszym życiu zaczyna się „sypać”? Czy w pomyślności, ale i niepowodzeniu, umiemy wielbić Boga? Hiob rozumiał, że wszystko, co posiadał i czego doświadczał, było łaską Bożą. Wiedział, że nic nie trwa wiecznie i wcale z tym nie dyskutował. Po ludzku czuł smutek i ból, ale nie obraził się na Boga. Zdał egzamin z wiary i zaufania względem Najwyższego, co wcale nie było proste. Wpatrując się w klęczącego na ziemi Hioba, prośmy, byśmy tak jak On pozostali wierni Bogu w powodzeniu i w każdej stracie, bo przecież wszystko, co mamy, od Boga pochodzi i On ma do tego największe prawo.
Psalm responsoryjny: Ps 17, 1bcd. 2-3. 6-7
Dzisiejszy psalm jest modlitwą sprawiedliwego, który nie tylko nie boi się wołać o ratunek do Boga, ale jest gotowy na to, by On go osądził. Psalmista zdaje się cały na wyrok Najwyższego. Wierzy i ufa Jego sprawiedliwości. Prosi Go o ratunek i miłosierdzie. W modlitwie psalmisty pojawia się wielka szczerość i otwartość. Nie ma w niej wywyższania się ani chwalenia. Porównajmy dziś nasze modlitwy z tym wołaniem. Czy jeszcze pokładamy naszą nadzieję w Bogu? Jak bardzo zależy nam na ingerencji Pana w to, co przeżywamy? A może chcemy ze wszystkim poradzić sobie sami? Z Bogiem jest jednak łatwiej i roztropniej.
Ewangelia: Łk 9, 46-50
Skłonność do wywyższania się jest bliska każdemu z nas. Myślenie o tym, kto jest najważniejszy, najpotrzebniejszy, największy czy najmądrzejszy, pojawia się we wszystkich mniejszych lub większych wspólnotach. Dziecko, które Jezus stawia przed apostołami, ma ostudzić ich zapędy do bycia ponad innymi. Mistrz daje im bardzo mocną lekcję. Wszyscy wiedzieli, także apostołowie, że dzieci w hierarchii społecznej zajmowały ostatnie miejsce. Chrystus apeluje do apostołów o umiejętność uniżenia i o zaprzestanie poszukiwań uznania w oczach ludzi. Mówi: ten jest wielki, kto umie być mały.
Popatrzmy dziś na siebie, na to jak często chcemy uchodzić za najważniejszych, za tych, z którymi wszyscy powinni się liczyć, za godnych wszelkiego uznania. Ludzka opinia i sympatia są zmienne. Dziś możemy być uznawani za wielkich i szanowani, a jutro wzgardzeni. Czy nie lepiej szukać tego uznania w Bożych oczach? Ale, aby tak się stało, trzeba najpierw po Bożemu postępować i myśleć, a nas często na to nie stać. Wolimy żyć według własnych kategorii. Ostatnie miejsce w szeregu raczej nas nie interesuje. Zabiegamy o zaszczyty. Ale co nam dadzą ludzkie pochwały i okazywane honory? Nie przeniesiemy ich do wieczności. Ziemskie awanse, stanowiska i odznaki nie będą potrzebne na sądzie. Tam zapytają nas o pokorę i umiejętność bycia małym. Wielki jest tylko Bóg.
Wtorek, 1.10.2024
Pierwsze czytanie: Hi 3, 1-3. 11-17. 20-23
Hiob, po siedmiu dniach milczenia, zaczyna lamentować. Przeklina dzień swoich narodzin i twierdzi, że chciałby już umrzeć. W gorzkich słowach wyraża swój żal i boleść. Nic nie jest w stanie go pocieszyć. Z goryczą wspomina swoje przyjście na świat. Zadaje pytania, na które ani on, ani nikt z jego otoczenia nie umie odpowiedzieć. Utrata wszystkiego, co miał, była dla niego, co nie jest wcale dziwne, ciężkim ciosem. To dramatyczne doświadczenie przypomina mu, że nie znamy i nie powinniśmy być pewni swojej przyszłości, która może się zmienić w jednym momencie. W tych lamentacjach nie widać ani odrobiny nadziei. Hiob czuje, jakby jego droga została zamknięta.
W jego doświadczeniach może odnaleźć się każdy z nas. Wszyscy przeżyliśmy albo jeszcze będziemy przeżywać coś, co kompletnie odmieni nasze dalsze życie, co będzie rzutować na jego kształt. Nikt nie może być pewny, że to, co ma dzisiaj, będzie posiadać także jutro i pojutrze. Zapytajmy o to tych, którzy w jednej chwili utracili dorobek życia, doświadczyli ciężkiej choroby, albo nagłej śmierci kogoś bliskiego. Oni, jak nikt inny, znają ból Hioba. Czy to cierpienie przeminie jak inne rzeczy? Pewnie tak, ale dalsze życie będzie miało już zupełnie inny smak. Trzeba się z tym pogodzić.
Psalm responsoryjny: Ps 88, 2-3.4-5.6.7-8
Dzisiejszy psalm wpisuje się w lament Hioba. Psalmista skarży się przed Bogiem w dzień i w nocy. Choć jeszcze żyje, czuje się jak umarły. Wyznaje, iż odczuwa, że Najwyższy przestał się nim opiekować. Mówi, że opanowały go ciemności, czuje się, jakby wpadł w przepaść, z której nie ma już wyjścia. Jego modlitwa pozbawiona jest nadziei. Psalmista nie widzi żadnego światła w tym, co przeżywa, czuje się wręcz oddzielony i odepchnięty przez Boga. Nie ma w nim mocy, bo cierpienie, którego doznaje, całkowicie pozbawiło go siły. Czuje się bezradny i opuszczony. Woła o wysłuchanie swojej modlitwy i o pomoc w swoim utrapieniu. Ten psalm uczy nas, by nawet w najgorszych doświadczeniach nie przestawać wołać do Boga i błagać Go o to, by zainterweniował w naszej sprawie.
Ewangelia: Łk 9, 51-56
Samarytanie i Żydzi byli nastawieni do siebie bardzo wrogo, nie akceptowali się wzajemnie, ani nie tolerowali. Niechęć względem Jezusa była podyktowana wieloletnim konfliktem między tymi narodami, a nie jakąś osobistą antypatią. Samarytanie przecież nawet nie znali Jezusa, prawdopodobnie nigdy z Nim nie rozmawiali, nie widzieli na własne oczy cudów, które czynił. Ich jedynym argumentem była nienawiść wobec Żydów. Apostołowie, zbulwersowani ich zachowaniem, natychmiast chcieli ich ukarać. Zapragnęli dla nich takiej kary, jaka spotkała Sodomę i Gomorę. Jezus, mimo odrzucenia, nie pozwolił na ukaranie Samarytan. Nie chciał być kolejnym ogniwem w tym długim łańcuchu nienawiści.
A co my myślimy o tych, którzy odrzucają Chrystusa? Czy podświadomie nie życzymy im kary? Jakie myśli budzą się w nas, gdy słuchamy tych, którzy walczą z Kościołem, nie przyjmują Ewangelii i zdecydowanie żyją na przekór jej zasadom? Czy nie ma w nas pragnienia rzucenia na nich ognia? Zapominamy, że ostateczny sąd i kara są prawem Boga, a nie naszym. Odpowiadanie nienawiścią na nienawiść nie przynosi niczego dobrego. Czyż Bóg nie widzi tego, co dzieje się na ziemi? Czy my musimy Mu podpowiadać? Zostawmy Mu wolną rękę, a w kierunku tych, którzy nie liczą się z Chrystusem, zamiast ognia nienawiści poślijmy choć odrobinę modlitwy w ich intencji. To na pewno spodoba się Bogu. Modlitwa i łaska Boża mają większą moc niż ogień.
Środa, 2.10.2024 – święto Świętych Aniołów Stróżów
Pierwsze czytanie: Wj 23, 20-23
W naszym duchowym życiu bardzo często zapominamy o swoim Aniele Stróżu. Kojarzymy go często tylko z okresem dzieciństwa. W dorosłości gubimy go i nie zważamy na jego obecność. Być może jedyną oznaką pamięci o naszym Aniele Stróżu jest adresowana do niego krótka modlitwa, której się nauczyliśmy w dzieciństwie. Niestety, często powtarzamy ją z nawyku, a nie z jakiegoś przywiązania do naszego niebieskiego opiekuna. Dzisiejsze święto ma nam przypomnieć o tym, że każdy z nas otrzymał Anioła Stróża, który będzie nam towarzyszyć do samej śmierci. Ci, którzy proszą go o pomoc, powierzają mu konkretne sprawy i słuchają jego głosu, nigdy się nie zawodzą. Można się o tym przekonać, czytając świadectwa osób opowiadających o „anielskich interwencjach”, których doświadczyli w swoim życiu. Ich historie są naprawdę zdumiewające i bardzo ciekawe. Nie traktujmy naszego Anioła Stróża jak bohatera dziecięcych opowieści czy pięknej postaci z obrazka zawieszanego często nad łóżkiem najmłodszych. On jest duchem niebieskim, posłanym do nas, aby nam służyć i towarzyszyć w drodze do wieczności. Ile razy będziemy uskarżać się na samotność, tyle razy przypomnijmy sobie o naszym Aniele Stróżu, który trwa przy naszym boku każdego dnia i każdej nocy. Nie jesteśmy sami. Nie zapominajmy, że On zawsze dobrze nam życzy.
Psalm responsoryjny: Ps 91,1-2.3-4.5-6.10-11
Aniołowie są darem Boga. Zauważmy i doceńmy opiekę, którą nad nami sprawują. Oni są z nami na wszystkich naszych drogach, towarzyszą nam w radościach i przeciwnościach. Stoją przy nas, gdy pracujemy i odpoczywamy, gdy podróżujemy i śpimy, gdy się modlimy i… grzeszymy. Nie opuszczają nas do końca naszych dni. Jak na nas patrzą? Co o nas myślą? Jak zaznaczają swoją obecność? Przekonamy się o tym szczególnie wtedy, gdy będziemy o nich pamiętać i prosić ich o wsparcie. Oni są nam wierni, choć tak rzadko od nas słyszą: dziękuję. Niech dzisiejsze święto zachęci nas do odnowienia albo wręcz do budowania od podstaw naszej przyjaźni z Aniołem Stróżem.
Ewangelia: Mt 18,1-5.10
Dziecko, tak niedoceniane za czasów Jezusa, zostało przez Niego przedstawione jako wzór. Chrystus przypomina, że najmłodsi również mają swoich aniołów. Chce przez to powiedzieć, że dzieci są dla Boga równie ważne, jak dorośli. W dzisiejszej Ewangelii Jezus zachęca nas do przemiany, do uniżenia na wzór dziecka. Objawia się ono w byciu zależnym od rodziców, w umiejętności proszenia, w chęci powierzania siebie matce i ojcu. My taką postawę mamy przyjmować względem Boga. Czy akceptujemy naszą zależność od Pana? A może uważamy, że On jest nam obcy i my sami możemy o sobie stanowić. Czy umiemy prosić Boga o potrzebne łaski? A może twierdzimy, że sami sobie ze wszystkim poradzimy. Czy poddajemy się Jego prowadzeniu i natchnieniom? A może sami o wszystkim decydujemy i w ogóle nie bierzemy pod uwagę Jego woli i zasad. Skąd w nas, w świecie, pogarda względem dzieci? Dlaczego nie umiemy się uniżać? Szukamy wielkości, aby być ponad innymi i nikomu nie podlegać, aby rządzić, a nie służyć. Uważamy, że tylko dziecko powinno uczyć się od dorosłych, że raczej nie powinno być na odwrót. Jezus wskazuje dziś na najmłodszych i prosi o chwilę szczerej refleksji na własny temat. Warunek, który postawił, z pewnością zaskoczył uczniów, ale zapewne zaskakuje i nas. Przyjmijmy to zdumienie i skonfrontujmy naszą postawę z tym, o czym mówi dziś nasz Zbawiciel.
Czwartek, 3.10.2024
Pierwsze czytanie: Hi 19, 21-27
Hiob, choć doświadcza cierpienia, ciągle ma nadzieję w Bogu. Cierpi z powodu odrzucenia przez wszystkich, z którymi do niedawna łączyły go dobre relacje. Prosi o zrozumienie, ale go nie otrzymuje. Wyraża też nadzieję, że jego historia zostanie zapamiętana, że przyszłe pokolenia będą pamiętały o jego niewinności. Na koniec wyznaje swoją wiarę i podkreśla, że jest pewny tego, iż któregoś dnia dozna uzdrowienia, że zobaczy Boga, który zainterweniuje w jego sprawie. Ostatnie słowa z dzisiejszego czytania często są dziś interpretowane jako zapowiedź zmartwychwstania.
Historia Hioba uczy nas pokładania nadziei w Bogu. On, który doświadczył utraty wszystkiego, co posiadał, który cierpiał z powodu odrzucenia przez najbliższych, nie odwrócił się od swego Stwórcy. Uchwycił się Go w swoim utrapieniu. W Nim widział swój ratunek i odrodzenie, choć nie wiedział, kiedy one przyjdą. Przeżywając największe dramaty, czuł, że Bóg go nie zostawi. Wiedział, że Jemu nic nie wymyka się z rąk, że On nad wszystkim ma kontrolę. Do końca ufał, że zostanie podźwignięty ze swojej nędzy. Naśladujmy Hioba w naszych życiowych dramatach. Nawet w największych tragediach dostrzegajmy obecność Tego, który nigdy nas nie opuszcza.
Psalm responsoryjny: Ps 27, 7-8a.8b-9c.13-14
Dzisiejszy psalm ma charakter prośby i błagania. Psalmista woła do Boga i prosi o wysłuchanie. Jest pewny Jego istnienia, potęgi i miłosierdzia. Oczekuje Jego łaski oraz interwencji. W Nim upatruje pomoc i ratunek. Jest pewny tego, że będzie doświadczał Bożej obecności także po śmierci. Wskazuje, że warto szukać i oczekiwać Pana. Niech nasze szukanie będzie więc naznaczone nadzieją i tęsknotą. Niech nasze serce nieustannie przypomina nam o Jego dobroci.
Ewangelia: Łk 10, 1-12
Jezus wysyła z misją swoich uczniów i przed odejściem daje im ostatnie wskazówki. Nie ukrywa przed nimi przyszłych trudności: tego, że będą odrzuceni, że wejdą w pewne środowiska jak owce między wilki. Chrystus uprzedza, że nie zawsze będzie łatwo i bezproblemowo. Wskazuje, by pamiętali o tym, że nie idą we własnym imieniu i z własnej inicjatywy. Idą do miast i miasteczek z polecenia Mistrza i na Jego zasadach mają wypełnić misję, tzn. – bez trzosa, torby i sandałów, a więc w zaufaniu w Bożą Opatrzność, że w czasie posługi niczego im nie zabraknie. Te słowa są aktualne także i dziś. Również w naszych czasach Ewangelia i jej głosiciele nie zawsze są przyjmowani i akceptowani. Świat zanurzony w wojny, konflikty i nieporozumienia nie chce pokoju, który może dać tylko Chrystus, nie chce słuchać Jego posłańców; odrzuca ich od siebie i zamyka się na ich posługę. Naznaczeni znamieniem chrztu świętego wszyscy jesteśmy posłani tam, gdzie brakuje Jezusa i Jego Ewangelii. Nie wolno nam też zapomnieć o Chrystusowym nakazie modlitwy o pomnożenie robotników Pańskich. Wołajmy do Boga, aby ich dał, bo są nam bardzo potrzebni. Przez ich posługę nieustannie dopełnia się dzieło głoszenia Dobrej Nowiny o zbawieniu. Niech błaganie w tej intencji będzie obecne w naszych osobistych i wspólnotowych modlitwach. Prośmy o to codziennie, wytrwale, z nadzieją, że zostaniemy wysłuchani.
Piątek, 4.10.2024
Pierwsze czytanie: Hi 38, 1. 12-21; 40,3-5
Hiob uznaje swoją małość i znikomość przed Bogiem. Nie chce się z Nim więcej spierać. Na każde z pytań Najwyższego może odpowiedzieć wyłącznie przecząco. Wie, że nie jest w stanie zapanować nad konstrukcją świata ani cokolwiek w niej zmienić. Ma świadomość, że nie może panować nad porami dnia, wodą czy tym, co składa się na wieczność. Uniża się przed majestatem Pana i milknie. Korzy się przed Bożą mądrością i cichnie. Słucha słów Boga i przyznaje Mu rację.
Nasza postawa wobec Najwyższego bywa często zupełnie inna. Bezmyślnie uważamy się za panów tego świata, mniemamy, że jesteśmy wszechwiedzący i że wszystko możemy. Z prawami i zasadami, które On wyznaczył, nieustannie chcemy dyskutować, a nawet je podważać. Daleko nam do pełnego pokory milczenia Hioba. Co musi się stać, byśmy postąpili tak jak on? Przecież potęga, piękno i złożoność tego świata, jak również i wieczności, przewyższają nasze rozumienie i pojmowanie. Dziś człowiek krzyczy: „Jestem wielki!”. Poniekąd ma rację, bo jest wielki w grzeszeniu, głupocie i pysze. Nikt z nas nie wie, ile będzie żył, ani nie jest w stanie przewidzieć losów swoich i świata. Nie jesteśmy bogami. Jesteśmy Bożym stworzeniem, dziełem rąk Boga i to powinno nam wystarczyć. W uznaniu Jego potęgi i mądrości leży nasze szczęście i dobro.
Psalm responsoryjny: Ps 139, 1b-3.7-8.9-10.13-14b
Psalmista wychwala Boga i Jego wszechmoc. Czuje się otoczony Bożą obecnością. Fakt, iż Bóg wie o Nim wszystko, wcale mu nie przeszkadza, ale raduje i pociesza. Ma świadomość, że jego życie jest podtrzymywane i chronione przez Najwyższego. W swojej modlitwie dziękuje Mu za dar stworzenia, za ciało i duszę, które od Niego otrzymał. Jego uwielbienie udziela się każdemu, kto słucha tego psalmu. Ten utwór dodaje otuchy, umacnia i przypomina, że nigdy nie jesteśmy sami, bo nieustannie towarzyszy nam błogosławiąca ręka Boga Ojca.
Ewangelia: Łk 10,13-16
Naszą odpowiedzią na Boże łaski i cuda powinno być nawrócenie. Jezus czuje ból z powodu mieszkańców miast, które szczególnie mocno doświadczyły Jego obecności i hojności, ale nie podjęły przemiany. Mistrz piętnuje zaślepienie i pychę mieszkańców Korozain, Betsaidy i Kafarnaum. Czy podobnych słów mógłby użyć wobec nas? Z pewnością! Ludzi XXI wieku mógłby zapytać o to, dlaczego nie korzystają z tego, że codziennie na wyciągnięcie ręki mają Mszę Świętą, sakramenty i słowo Boże. Mógłby oskarżyć nas o to, że choć wyznajemy wiarę w Niego, to nie żyjemy Jego Ewangelią i zawieszamy jej prawa, gdy są dla nas niewygodne.
Jak dziś wygląda nasze słuchanie nauki Kościoła, którego najważniejszą misją jest głoszenie Dobrej Nowiny? Jeśli ją odrzucamy, to automatycznie gardzimy też Chrystusem, który jest głową Kościoła i założycielem. Hasło: „Bóg – tak, Kościół – nie” jest sprzeczne z Ewangelią. Słuchanie powinno mieć swoją kontynuację w przyjmowaniu i wypełnianiu usłyszanego słowa. Bez tego będziemy daleko od Boga Ojca, od Chrystusa i od Jego Kościoła.
Sobota, 5.10.2024
Pierwsze czytanie: Hi 42, 1-3. 5-6. 12-17
Hiob poprzez swoje trudne doświadczenia i stratę wszystkiego poznaje głębiej Boga. Dostrzega Go takim, jakim jest On w rzeczywistości. Już nie kieruje się własnymi, ludzkimi wyobrażeniami. Odkrywa Boga na drodze swego bólu i życiowych tragedii. Zaczyna rozumieć, że Najwyższy może objawiać się człowiekowi nie tylko w tym, co dobre i piękne, ale też w tym co trudne, przybijające do ziemi i niszczące. Bóg wynagradza mu to wszystko. Obdarza nowymi dziećmi, jeszcze większym majątkiem i kolejnymi latami życia, by mógł patrzeć na swoich potomków.
Jego historia uczy nas dostrzegania Boga w każdej sytuacji. Te lekcje nieraz są bardzo bolesne i trudne, ale też cenne i pouczające. Hiob wyznaje Bogu: „Wiem, że Ty wszystko możesz…” Czy nas również stać na taką deklarację? Czy umiemy stawać skruszeni wobec Pana? „To zbyt cudowne. Ja nie rozumiem” – powtarza Hiob. Niech jego szczerość i autentyczność dotykają głębin naszego sumienia. Bóg odpowiada na każde nasze pytanie, ale nie zawsze od razu i tak, jakbyśmy tego oczekiwali. Pozwólmy sobie na cierpliwe oczekiwanie, na pokorne przyjęcie odpowiedzi i na zadziwienie mądrością i potęgą Pana, który chce być blisko i pragnie wieść z nami dialog. Po każdej stracie przychodzi jakiś zysk. Tylko trzeba umieć to odkryć i docenić.
Psalm responsoryjny: Ps 119, 66 i 71.75 i 91.125 i 130
Psalmista dziękuje za doświadczenie poniżenia, z którego wyniósł naukę dla siebie. Jest wdzięczny za Boże prowadzenie, za każde światło, napomnienie, wyrok i poznanie, które pochodzą od Pana. W swojej modlitwie staje przed Nim w pokorze i uniżeniu. We wszystkim przyznaje rację Bogu, ufa Mu i prosi o jeszcze więcej mądrości. Staje w postawie ucznia, który chce się dalej uczyć w tej zadziwiającej Bożej szkole. Uważa się za sługę, który potrzebuje pouczenia. Niech jego modlitwa natchnie nas do pokornego trwania przy Bogu, do słuchania Jego słowa i czerpania z Jego mądrości.
Ewangelia: Łk 10, 17-24
Wejdźmy dziś w radość uczniów, którzy cieszą się z tego, co dokonali mocą otrzymaną od Jezusa. Na własne oczy przekonali się, że mogą czynić to, co ich Mistrz. Są świadomi, że ta moc nie płynie od nich. Chrystus zwraca jednak ich uwagę na coś jeszcze ważniejszego. Podkreśla, że o wiele bardziej powinni cieszyć się ze swojej świętości. Tak, oni są święci, bo wypełniają wolę Boga! Oni, w przeciwieństwie do uczonych w Piśmie, rozpoznali w Jezusie zapowiadanego Mesjasza. Ten fakt napełnia radością Nauczyciela z Nazaretu. On cieszy się swoimi uczniami, a oni Nim.
My nie wyrzucamy złych duchów ani nie czynimy spektakularnych cudów, ale wiele rzeczy, które robimy przez wzgląd na Jezusa i wiarę w Niego, również napełnia ten świat dobrem. Nasza walka ze złym duchem polega na wierności modlitwie, na słuchaniu słowa Bożego, na zwalczaniu swoich wad, na niepoddawaniu się pokusom, na miłości Boga i bliźniego. Jeśli w naszym myśleniu i postępowaniu pamiętamy o Jezusie i Jego Ewangelii, również, tak jak pierwsi uczniowie, jesteśmy dla Niego powodem do radości.
Zastanówmy się dziś nad sobą i pomyślmy, czy Jezus, patrząc na nasze życie i wybory, wielbi swego Ojca? Jak przyjmujemy Chrystusa, który objawia nam Boga Ojca? My również jesteśmy w gronie szczęśliwców, bo mamy Jezusa na wyciągnięcie ręki w Ewangelii, w Eucharystii i w Kościele, który jest Jego mistycznym Ciałem. Ile z tego czerpiemy i jaki odnosimy dla siebie pożytek, w dużej części zależy od nas. Chrystus każdemu daje łaskę wiary i wszystkich chce pociągnąć ku sobie.