Komentarze do czytań – XXVI TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 28 września do 4 października 2025r. – o. Dariusz Pielak SVD

Dzisiejsza Liturgia Słowa

 

 

XXVI Niedziela Zwykła, 28.09.2025

Pierwsze czytanie: Am 6, 1a. 4-7

Prorok Amos pojawia się w czasach wielkiej prosperity w Izraelu. Dobrobyt, w jakim pławiły się wówczas elity narodu wybranego, jest doskonale zobrazowany w dzisiejszym krótkim tekście: uczty, wspaniałe jedzenie, doskonałe wina, wykwintne perfumy, muzyka i wytworne meble – to obraz życia ludzi współczesnych Amosowi bogaczy. Nic nie zapowiadało klęski, która nastąpi za kilka dziesiątków lat. Bo jak w atmosferze sukcesu gospodarczego wierzyć w rychłą perspektywę wojny, zniszczeń, nędzy, niewoli, śmierci? Takie przesłanie kłóci się przecież z doświadczeniem codziennego życia. Nie dziwi zatem, że kapłan Amazjasz skierował do proroka następujące słowa: „Uciekaj sobie do ziemi Judy! I tam jedz chleb, i tam prorokuj! A w Betel więcej nie prorokuj” (Am 7, 12-13). Tyle tylko, że uciszanie proroka nic nie daje. Rzeczywistości nie da się zaczarować, ona nie poddaje się naszej woli. W końcu przychodzą skutki nierozsądnych decyzji i złego stylu życia.

Podobnie było w Polsce. Piotr Skarga SJ głosił „Kazania sejmowe” w epoce prosperity i dopiero w perspektywie zaborów okazało się, że były one prorocze. Postarajmy się i dziś odnaleźć prorockie słowa i nie dajmy się zwieźć czarowi doczesności.

Psalm responsoryjny: Ps 146 (145), 6c-7. 8-9a. 9b-10

Ludzie ubodzy zajmują w Sercu Bożym miejsce uprzywilejowane. Nigdy nie wolno nam o tym zapominać. Są oni nie tylko ważni dla Boga, ale Syn Boży na ziemi wybrał dla siebie prosty obraz życia, jak o tym mówi św. Paweł: „Znacie przecież łaskę Pana naszego Jezusa Chrystusa, który będąc bogaty, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić” (2Kor 8, 9). Jak widzimy z tego tekstu, „ubóstwo” Boga nie należy do jego istoty, ale jest jego opcją. Dlatego też ludzie nie powinni popełniać błędu złej oceny sytuacji. Ubodzy nie są bezbronni i nie można ich wykorzystywać bezkarnie. Mają oni swojego Obrońcę, który „za dobre wynagradza, a za złe karze”. On „ochrania sierotę i wdowę”, „chlebem karmi głodnych” i „wypuszcza na wolność uwięzionych”. Jednak w stosunku  do ludzi, którzy żerują na cudzej biedzie, potrafi być wymagający i sprawiedliwy. Dlatego „występnych kieruje na bezdroża”, gdzie czeka ich niełatwy los.

Niech zatem ten pełen radości i ufności psalm pomaga nam znaleźć właściwe wartości w życiu i cieszyć się nimi, bo pozwalają one odnaleźć Boga tam, gdzie On pragnie być odnaleziony.

Drugie czytanie: 1 Tm 6, 11-16

Św. Paweł kończy zazwyczaj swoje listy ostatnimi wezwaniami do gorliwości w wierze i pozdrowieniami. Nie inaczej jest i w przypadku dzisiejszego czytania. Jednakże słowa Apostoła Narodów wyrażają równocześnie niezwykle głębokie i piękne prawdy teologiczne. Warto zatrzymać się nieco nad określeniami Boga, które zostały tu użyte. Apostoł Paweł mówi o Bogu, jako o tym, który „ożywia wszystko”. Bóg to „jedyny mający nieśmiertelność” i „zamieszkuje światłość niedostępną”. A jednocześnie, „nikt z ludzi (Go) nie widział, ani nie może zobaczyć”. A zatem święty Paweł stawia nas w obliczu nieodgadnionej i ogromnej w swej głębi tajemnicy Boga. Zadaniem człowieka wierzącego jest wchodzenie w tę tajemnicę. Wydaje się bowiem, że nasza współczesna kultura jak gdyby „oswoiła” Boga. Umieszczamy Jego wizerunki w postaci czcigodnego starca, dyskutujemy niekiedy o jego istnieniu czy nieistnieniu. Wydaje nam się kimś niezwykle powszednim i zwyczajnym. A przecież tak nie jest. Bóg jest inny! Znajduje się poza zasięgiem naszych zmysłów. On wymyka się naszym schematom myślowym i ideologicznym walkom. O Jego tajemnicę ocieramy się w chwilach głębokiej modlitwy. Oby nie zabrakło jej w naszym życiu, bo żeby o Bogu cokolwiek właściwego powiedzieć, to najpierw trzeba otworzyć się na głębię Jego tajemnicy.

Ewangelia: Łk 16, 19-31

Dzisiejsza przypowieść zmusza nas do zastanowienia się nad naszą hierarchią wartości. Za czasów komunizmu popularne było hasło: „Aby Polska rosła w siłę, a ludzie żyli dostatniej”. Wydaje się, że ten ideał realizuje się na naszych oczach. Powoli stajemy się „społeczeństwem dobrobytu”. Z tym większą uwagą powinniśmy wsłuchać się w słowa dzisiejszej Ewangelii. Sukces ekonomiczny oczywiście cieszy, ale warto zadać sobie dwa pytania: czy nie dokonuje się on za cenę niesprawiedliwości i wykorzystywania innych, oraz czy nie zamyka on naszych serc na solidarność z potrzebującymi. Pan Jezus nie krytykuje bogacza za to, że dobrze mu się wiedzie, ale za to, że nie dostrzega potrzeb innych ludzi. Bo nasza sytuacja ekonomiczna nie jest naszą wyłączną zasługą. Zdrowie, zdolności, bieżąca koniunktura – na to wszystko mamy jedynie umiarkowany wpływ. Dlatego dobra, którymi dysponujemy, powinniśmy w znacznej mierze postrzegać jako dar, a nie wyłączną własność. Dlatego niech ten dar będzie dla nas bardziej środkiem do zdobycia wiecznej radości, a nie wiecznej zgryzoty, jak to miało miejsce w przypadku antybohatera dzisiejszej przypowieści.

 

Poniedziałek, 29.09.2025  – Święto Św. Archaniołów Michała, Gabriela i Rafała 

Pierwsze czytanie: Ap 12, 7-12a

Aniołowie są Bożymi posłańcami. Dziś wspominamy trzech z nich, imiona których pojawiają się w Biblii. Są nimi Michał, Gabriel i Rafał. Waga ich posłannictwa sprawia, że nazywamy ich archaniołami. Michał, którego imię oznacza „Któż jak Bóg”, to Boży wojownik, Gabriel, czyli „Moc Boża”, przekazuje najważniejsze objawienia Najwyższego, a Rafał, „Bóg uzdrowił”,  towarzyszy ludziom. Jednakże za tymi działaniami powinniśmy widzieć ich Inspiratora. To nasz dobry Bóg, który poprzez swoje sługi walczy o nasze dobro, komunikuje nam sprawy kluczowe dla naszego życia i zbawienia, i towarzyszy nam w życiowej wędrówce, a szczególnie w naszych chorobach i cierpieniach. W ostatnich latach coraz bardziej popularna staje się modlitwa do św. Archanioła Michała autorstwa papieża Leona XIII, w której prosimy o opiekę Bożego wojownika w trudnych dla Kościoła czasach. Nie zapominajmy jednak również o pozostałych dwóch posłańcach Bożych. Przecież oprócz obrony od wroga potrzebujemy też słów oświecających naszą drogę oraz przekonania, że w naszej ziemskiej pielgrzymce nigdy, nawet w najtrudniejszych momentach cierpienia, nie  jesteśmy sami.

Psalm responsoryjny: Ps 138 (137), 1b-2a. 2b-3. 4-5

Psalm responsoryjny wypłynął z ust człowieka, który wyraża swoją wdzięczność za wysłuchanie jego modlitwy. W jego słowach wyczuwamy poziom radości i entuzjazmu właściwy dla stanu duszy, o którym mówimy, że ktoś jest „wniebowzięty”. I rzeczywiście, autorowi nie wystarcza zwykłe dziękczynienie i skierowanie swojego głosu do nieba. On pragnie podziękować Bogu bezpośrednio, jak gdyby wedrzeć się do niebieskiego przybytku, by zaśpiewać swoją pieśń wdzięczności razem z mieszkańcami nieba.

Takiego entuzjazmu wiary powinniśmy uczyć się podczas każdej Mszy świętej. Każda prefacja, czyli modlitwa uwielbienia za wielkie dzieła Boże, jaką kapłan śpiewa lub czyta po ofiarowaniu, kończy się zazwyczaj słowami: „Dlatego z Aniołami i Archaniołami i z wszystkimi chórami niebios, głosimy Twoją chwałę, razem z nimi wołając”. Te słowa są wstępem do hymnu „Święty, święty, święty”. Nie wolno nam zapominać, że ten śpiew nie jest tylko nasz. My z jego pomocą włączamy się w liturgię niebiańską, gdzie ogląda się Boga twarzą w twarz, gdzie nie ma już śmierci ani łez. Podchodźmy zatem do tego momentu Mszy nie rozproszeni, ale pełni wdzięczności i entuzjazmu.

Ewangelia: J 1, 47-51

Wcielenie Syna Bożego to jednocześnie Jego ogołocenie, swego rodzaju pozbawienie chwały Bożej. Jezus-człowiek z jednej strony ma dostęp do świata niebieskiego, ale świadomie z tego dostępu rezygnuje, aby stać się podobnym do nas „we wszystkim, z wyjątkiem grzechu” (Hbr 4, 15). Najbardziej dramatycznie to ogołocenie wybrzmiewa w słowach, jakie Pan Jezus kieruje do Piotra w Ogrodzie Oliwnym w chwili aresztowania: „ Czy myślisz, że nie mógłbym poprosić Ojca mojego, a zaraz wystawiłby Mi więcej niż dwanaście zastępów aniołów?” (Mt 26, 53).

Ale przecież jednocześnie Jezus z Nazaretu jest nosicielem Bóstwa, domem Boga na ziemi. Dom Boga to po hebrajsku Bet-El. Tak nazywało się izraelskie sanktuarium powstałe w miejscu, gdzie patriarcha Jakub miał sen o drabinie do nieba i aniołach wstępujących i zstępujących na ziemię. To do tej sceny odnosi się Jezus, kiedy mówi: „Ujrzycie niebiosa otwarte i aniołów Bożych wstępujących i zstępujących nad Syna Człowieczego”. To piękny obraz chwały, jaką Słowo Wcielone otrzymuje od Ojca (J 1, 14). Początek objawienia się w chwały Jezusa dokona się w Kanie Galilejskiej.

Niech wcielenie i chwała naszego Mistrza przypominają nam, że z jednej strony jesteśmy zwykłymi ludźmi, ale z drugiej przybranymi dziećmi Bożymi.

 

Wtorek, 30.09.2025

Pierwsze czytanie: Za 8, 20-23

Wnikliwa analiza objawienia biblijnego pokazuje, że przeszło ono długą drogę rozwoju od partykularnej wiary patriarchów do uniwersalistycznej wiary ostatnich proroków. U zarania powstania narodu izraelskiego Bóg był Bogiem „Abrahama, Izaaka i Jakuba”. Następnie Bogiem Izraela, który bronił swojego ludu przed innymi ludami, które miały innych bogów. W końcu prorocy zanegowali istnienie innych bogów udowadniając, że tylko Jahwe jest Bogiem żywym i prawdziwym. My dzisiaj jesteśmy spadkobiercami tej prawdy. Otrzymaliśmy ją jednak od Narodu Wybranego. W pewnym sensie my też chwytamy się „płaszcza Judejczyka, mówiąc: Chcemy iść z wami, albowiem zrozumieliśmy, że z wami jest Bóg”. Nie chodzi oczywiście o nawrócenie się na współczesny judaizm. Dla chrześcijan tym szczególnym Judejczykiem, który jest nosicielem Bóstwa jest Jezus Chrystus. To Jego płaszcza chwytamy się i prosimy, aby wyjaśnił nam Pisma, bo one mówią o Nim, ale jednocześnie mówią o nas – o naszym przeznaczeniu i o sensie naszego życia. Starajmy się zatem zgłębiać objawienie, które On nam przyniósł i szukajmy w Nim odpowiedzi na nurtujące nas pytania.

Psalm responsoryjny: Ps 87 (86), 1b-3. 4-5. 6-7

W Piśmie Świętym wielokrotnie spotykamy słowa wychwalające wzgórze Syjonu i znajdującą się na nim świątynię. To miejsce urasta do rangi symbolu zjednoczenia ludzkości z Bogiem. I nie chodzi tu wcale o wymiar fizyczny tego świętego miejsca. W rzeczy samej, Syjon nie imponuje wielkością nawet w samej Jerozolimie. Dużo większa od niego jest Góra Oliwna. Jednak wielkość wzgórza świątynnego mierzona jest skalą znaczenia teologicznego. To miejsce Bóg wybrał sobie na mieszkanie i przez prawie 1000 lat wokół tego miejsca tworzyła się historia zbawienia. Z czasem doświadczenie narodu izraelskiego stało się doświadczeniem ludzi wierzących na całym świecie. Nie ma już świątyni. Na jej miejscu wznoszą się meczety. Ale przecież czujemy duchowy związek z tamtym miejscem. Przez chrzest możemy powtórzyć słowa psalmu: „Każdy człowiek urodził się na nim” i odczuć radość ze znalezienia naszej duchowej ojczyzny. Warto to sobie uświadomić, szczególnie w tym roku jubileuszowym, kiedy ludzie z całego świata gromadzą się na wielkich spotkaniach modlitewnych. Wszyscy narodziliśmy z jednego źródła, objawionego nam w Jezusie Chrystusie.

Ewangelia: Łk 9, 51-56

W dzisiejszej Ewangelii czytamy: „Gdy dopełniały się dni wzięcia Jezusa z tego świata, postanowił udać się do Jeruzalem”. Bardzo ciekawie te słowa tłumaczy o. J. Wujek: „On utwierdził twarz swoję, aby szedł do Jeruzalem”. To drugie tłumaczenie jest kopią wyrażenia zawartego w greckim oryginale. Nie chodzi bowiem o prostą decyzję udania się do Jerozolimy, ale o decyzję dramatyczną. Jezus bowiem wiedział, że w stolicy Izraela czeka Go męka i śmierć. Świadomość tego stanu rzeczy sprawia, że Jego twarz jak gdyby tężeje, czyli utwierdza się, twardnieje. Ale przecież tam czeka na Niego ostateczna realizacja Jego misji. Decyzja zatem nie jest łatwa, ale jest nieunikniona.

Ta postawa Jezusa może nam bardzo pomóc w życiu. My również stajemy w obliczu trudnych wyborów lub zmuszeni jesteśmy podjąć trudne działania. Te chwile trudności, a nawet cierpienia, nie są sprzeczne z wiarą w miłość Bożą. Bóg towarzyszy nam w tych trudnych chwilach, a nawet niejednokrotnie wprowadza nas w takie chwile po to, byśmy komuś pomogli lub byśmy z Jego pomocą przezwyciężyli trudności i pokusy.

 

Środa, 01.10.2025 

Pierwsze czytanie: Ne 2, 1-8

Nehemiasz jest jednym z bohaterów narodu izraelskiego z okresu po powrocie z wygnania babilońskiego. Chociaż dosyć powszechne jest zdanie, że Izraelici po uwolnieniu ich z niewoli przez Cyrusa, wrócili do Jerozolimy i rozpoczęli znowu dawne życie w swojej stolicy, to jednak fakty historyczne mówią coś innego. Jeszcze około 80 lat po zakończeniu niewoli mury Jerozolimy pozostają zniszczone, a bramy popalone. Nie inaczej wygląda też obraz życia Izraelitów. Po dawnej religii pozostały zgliszcza. Wtedy właśnie pojawiają się Nehemiasz i Ezdrasz. Pierwszy był odpowiedzialny za sprawy materialne, drugi za sprawy duchowe. Odbudowa fizyczna idzie w parze z odnową duchową. W pewnym sensie dopiero ich wysiłek kończy niewolę babilońską, bo wydaje walkę jej najgłębszym skutkom.

Odbudowa Jerozolimy ma również znaczenie duchowe. Jest ona symbolem powstania człowieka z upadku, jaki nastąpił na skutek jego grzechów. Powstanie z upadku często nie oznacza automatycznego powrotu do stanu sprzed upadku. Często trzeba się jeszcze natrudzić, żeby zrekonstruować swoje życie. Nigdy jednak nie wolno tracić nadziei, że jest to możliwe i absolutnie konieczne.

Psalm responsoryjny: Ps 137 (136), 1-2. 3. 4-5. 6

Psalm 137 jest pełen smutnego piękna. Wygnańcy izraelscy wspominają swoje święte miasto i płaczą nad jego utratą. Ich ból nie kończy się jednak na utracie. Ich wrogowie są w zupełnie innym nastroju. Oni tryumfują – są przecież zwycięzcami! Dlatego domagają się od zbolałych Izraelitów radosnych pieśni. To dla zgnębionych Izraelitów jest przyczyną dodatkowego bólu. Jednak ratują się oni słodkim wspomnieniem czasów, kiedy ich święte miasto tętniło życiem, kiedy na jego ulicach rozbrzmiewał język hebrajski, a od strony świątyni rozchodził się dym ofiar całopalnych. Ich pamięć okaże się silniejsza od ich wrogów. W dniu, w którym powstał ten psalm, nic jeszcze nie zapowiadało, że los narodu wybranego odmieni się i że to nie koniec ich historii. Przetrwali właśnie dlatego, że podobnie jak Abraham, ich ojciec w wierze,  wbrew nadziei uwierzyli nadziei.

Niech ten smutny psalm posłuży nam w trudnych chwilach, kiedy wydaje nam się, że nasze życie legło w gruzach. Tak, po czyjejś śmierci lub własnej chorobie, często niemożliwy jest powrót do poprzedniego stanu, ale nasze życie się nie kończy, a dobry Bóg ma dla nas przygotowaną jeszcze nową historię.

Ewangelia: Łk 9, 57-62

Pan Jezus w stosunku do swoich naśladowców jest radykalny. Nie pozwala im na dwuznaczności i odpowiedzi cząstkowe. Wymaga odpowiedzi natychmiastowej i absolutnej. Tak właśnie odpowiadali apostołowie. W opisanych scenach ich powołania czytamy, że natychmiast porzucili sieci, czy swoje aktualne zajęcie, i poszli za Nim. Ta radykalna decyzja opisywana jest niekiedy w drastycznych słowach: „ I jeśli prawa twoja ręka jest ci powodem do grzechu, odetnij ją i odrzuć od siebie” (Mt 5, 30). Takim panem jest Jezus – pragnie żąć tam, gdzie nie posiał, i zbierać tam, gdzie nie rozsypał (por. Mt 25, 26). Dla wielu ludzi ten radykalizm jest trudny do przyjęcia, bo staje w poprzek ich planom i obrazowi życia, stając się zagrożeniem dla ich życiowego „stanu posiadania”. Nie chodzi przy tym tylko o dobra materialne, ale również, a może przede wszystkim, o szeroko pojętą pozycję życiową.

A przecież pójście za Jezusem owocuje nowym, nieoczekiwanym bogactwem relacji i dóbr duchowych. Mistrz mówi  swoim uczniom, że każdy, kto wszedł na drogę radykalnego naśladowania otrzyma: „stokroć więcej teraz, w tym czasie, domów, braci, sióstr, matek, dzieci i pól, wśród prześladowań, a życia wiecznego w czasie przyszłym” (Mk 10, 30).

 

Czwartek, 02.10.2025 – wspomnienie Świętych Aniołów Stróżów 

Pierwsze czytanie: Wj 23, 20-23

Jednym z przykrych doświadczeń ludzkiego życia jest świadomość, że w ważnych dla nas chwilach wiele rzeczy musimy robić sami. Otaczający nas ludzie nie stają na wysokości zadania, wybierają swój komfort i nie można na nich liczyć. Takie stwierdzenia mogą pojawić się również w stosunku do Boga. Niejednokrotnie modliliśmy się żarliwie w jakiejś intencji i nic znaczącego się nie stało. Czujemy wtedy osamotnienie również w sensie duchowym.

Jednak dzisiejsze święto pomaga nam odzyskać nadzieję, że Pan Bóg jednak o nas pamięta. Tak jak Izraelici na pustyni, jesteśmy Jego ludem i owcami Jego pastwiska. On na czas ich wędrówki dał im anioła, by ich strzegł i doprowadził do wyznaczonego miejsca. Dlaczego jednak, mając takiego pomocnika, nie weszli od razu do Ziemi Obiecanej? Przerazili się oni tego, co ich czeka po wejściu do Kanaanu. Ich myśli skoncentrowały się informacji o zamieszkujących go olbrzymach i nikt nie zapytał nawet: „Czy anioł Boży wesprze nas w walce i pomoże nam zwyciężyć nawet olbrzymów?”

Podobnie i w naszym życiu. Częściej myślimy o czekających nas trudnościach niż o pomocy i sile, jaką Bóg ma dla nas przygotowaną.

Psalm responsoryjny: Ps 91 (90), 1-2. 3-4. 5-6. 10-11

W duchowych rozmyślaniach pojawia się niekiedy ważne rozróżnienie pojęciowe pomiędzy „wierzyć w Boga” a „wierzyć Bogu”. Pierwszy termin jest bardziej neutralny. Nie zakłada relacji z Panem Bogiem, a raczej konstatację pewnego faktu, w tym wypadku faktu istnienia Boga. To istnienie jednak ma swoje konsekwencje. Jeśli Bóg jest, jeżeli jest Panem i Stwórcą, to nasze życie powinno ulegać modyfikacji właśnie ze względu na ten fakt.

Dzisiejszy psalm jest pięknym wyznaniem wiary w Stwórcę i Pana, który jest miłością. Konstatacja tego faktu prowadzi do najgłębszego zaufania. Chociaż życie niesie różne niebezpieczeństwa i często czujemy się zagrożeni, to jednak Bóg obiecuje nam w swoim słowie wsparcie i ochronę. W tym celu posyła swoich wysłanników, którzy pomagają w realizacji Jego planów wobec nas. I może trochę dziwić, że modlitwa do aniołów stróżów jest popularna szczególnie w odniesieniu do dzieci. A przecież powinna ona być używana przede wszystkim przez osoby dorosłe. Bo to właśnie w dorosłym wieku podejmujemy najważniejsze decyzje i popełniamy największe błędy.

Ewangelia: Mt 18, 1-5. 10

Boża opieka skierowana jest przede wszystkim ku najsłabszym w społeczeństwie. Biblia niejednokrotnie podkreśla troskę Boga o sieroty, wdowy i przybyszów. Nasza cywilizacja nie zawsze stosuje się do tych nauk. I to właśnie najsłabsi w społeczeństwie narażeni są na działania przemocowe. Nie zawsze chodzi przy tym o przemoc fizyczną. Często jest to po prostu lekceważenie głosu słabych. Ale to właśnie o nich upomina się Bóg. Tę szczególną troskę Pan Jezus wyraża w słowach: „Aniołowie ich w niebie wpatrują się zawsze w oblicze Ojca mojego”.

W kontekście Bożej troski o najsłabszych można też spojrzeć na ujawnianie nadużyć, jakie dokonały się w Kościele wobec najsłabszych. Są to sprawy niezwykle przykre i nadszarpujące autorytet Kościoła, dlatego przez niektórych mogą być interpretowane jako działania wrogie Kościołowi. Ale przecież nie przez przypadek Pan Jezus powiedział: „Dlatego wszystko, co powiedzieliście w mroku, w świetle będzie słyszane, a coście w izbie szeptali do ucha, głosić będą na dachach” (Łk 12, 3). Jawność, która zawiera w sobie element kary, jest jednocześnie wyrazem troski o potencjalne ofiary.

 

Piątek, 03.10.2025

Pierwsze czytanie: Ba 1, 15-22

Słowa proroka Barucha to tak zwana „Modlitwa wygnańców”. Wypowiedziane zostały one już po upadku Jerozolimy, kiedy Naród Wybrany utracił swoje największe bogactwa: ziemię, którą dał im Bóg, świątynię, w której Bóg zamieszkał pośród swojego ludu i dynastię Dawida, która była symbolem niezależności od innych narodów. Teraz pozostał tylko płacz i przyznanie się do winy, że ta tragedia nie stała się przez przypadek, ale jest skutkiem grzechów popełnionych zarówno przez lud, jak i przez jego elity. Te grzechy były naruszeniem przymierza z Bogiem i tylko taka straszna kara była w stanie wpłynąć na świadomość ludzi, jeżeli nawoływania proroków okazały się bezskuteczne.

Droga nawrócenia nie zawsze jest łatwa. Przyznanie się do błędów często grozi nam utratą reputacji i opinii człowieka nieskazitelnego. Ale przecież dużo gorsze jest trwanie w swoich błędach. Wbrew pozorom, nasze błędy i ukryte grzechy często i tak znane są ludziom, a w sposób oczywisty znane są Bogu. Zatem jedynie skrucha serca jest naszą obroną i nie wolno nam się jej bać.

Psalm responsoryjny: Ps 79 (78), 1b-2. 3-4. 5 i 8. 9

Bolesny upadek Jerozolimy pozostał tematem rozmyślań w kolejnych pokoleniach Izraelitów. Boleją oni nad tą tragedią, wspominając ją w najdrobniejszych szczegółach, które jeszcze bardziej uświadamiają im jej ogrom. Tragedia doprowadziła naród do skruchy. Przyznają się oni do swoich błędów i grzechów oraz do grzechów swoich przodków, które sprowokowały tę tragedię. Klęska, jaka ich spotkała, sprawiła, że nie wierzą już w swoje siły i w swoje zasługi. Choć jest w nich pragnienie poprawy, to już nie dowierzają samym sobie, że nie powtórzy się ich grzech. „Bardzo jesteśmy słabi”, mówią o sobie. Dlaczego zatem Bóg miałby im przebaczyć? Dlaczego miałby się nad nimi zmiłować, skoro nie dają oni gwarancji całkowitej przemiany swojego postępowania? Ma się to dokonać „dla chwały Twojego imienia”. Nie chodzi już o to, żeby naród był wielki i wspaniały, jak świątynia Salomona, ale żeby ukazana została wielkość miłosiernego Boga, który jest wspaniałomyślny wobec słabego grzesznika. I taki jest właśnie punkt startowy naszego nawrócenia. To Boża miłość i łaska, dawana bez naszych zasług, rozpoczyna w nas proces przemiany życia, oparty na głębokiej wdzięczności Bogu.

Ewangelia: Łk 10, 13-16

Na dzisiejszą Ewangelię można spojrzeć z perspektywy współczesnych badań archeologicznych i współczesnej sytuacji geograficznej w Galilei. Okazuje się, że miasta przeklęte przez Pana Jezusa rzeczywiście przestały istnieć. Przyjeżdżamy dziś do nich tylko po to, żeby obejrzeć sterczące resztki ścian budynków, które kiedyś tętniły życiem i były świadkami cudów Jezusa. Ruiny tych miast są również świadkami słów Pana Jezusa, że nawet jeśli ludzie uciszą głos Jego wyznawców, to „kamienie wołać będą” (Łk 19, 40). Niekiedy szukamy dowodów na prawdziwość słów zawartych w Piśmie Świętym. Oto jeden z nich. Ruiny miast, które nie chciały się nawrócić, świadczą, że „słowo Pana trwa na wieki” (Iz 40, 8). Wsłuchujmy się zatem w to objawione przez Boga i potwierdzone doświadczeniem setek pokoleń słowo. Niech ono nas prowadzi prostą drogą po krętych ścieżkach naszego życia.

 

Sobota, 04.10.2025

Pierwsze czytanie: Ba 4, 5-12. 27-29

Według najnowszych badań biblijnych księga Barucha nie pochodzi z czasów niewoli babilońskiej, ale raczej z czasów powstań machabejskich, czyli z połowy drugiego wieku przed Chrystusem. To również niezwykle bolesny czas dla Izraela. Wielu Żydów odstąpiło wtedy od wiary ojców. Świątynia została zbezczeszczona przez umieszczenie w niej posągu Zeusa i ofiary ze świniny.

W zaistniałej sytuacji prorok odwołuje się do doświadczenia nawrócenia z ciemnych czasów niewoli babilońskiej. Historyczne doświadczenie przebaczenia daje nadzieję, że również w tej trudnej sytuacji skrucha spowoduje, że sytuacja narodu ulegnie zmianie, i że Bóg zmiłuje się nad swoim ludem. Dlatego to prorok zachęca wierzących: „Ufajcie, dzieci, wołajcie do Boga!”.

Nasze czasy również nie są dobre dla wiary. Bogactwo możliwości, jakie oferuje współczesny świat sprawia, że ludzie często zapędzają się w sfery dalekie od Boga i Jego przykazań. Popełnione grzechy ciążą, a ich świadomość blokuje drogę powrotu do Boga i do dobrego życia. Ale Bóg poprzez swoje słowo ciągle przychodzi do nas z zachętą do nawrócenia: „Choćby wasze grzechy były jak szkarłat, jak śnieg wybieleją” (Iz 1, 18) – w największym mroku naszego życia nie zapominajmy o tych słowach!

Psalm responsoryjny: Ps 69 (68), 33-35. 36-37

Dzisiejszy psalm jest pełny ufności i optymizmu. „Patrzcie i cieszcie się, ubodzy. Niech ożyje serce szukających Boga” – na dźwięk tych słów budzi się w naszych sercach radość i nadzieja. Ale to jest ostatnia część tego długiego utworu, który w większości składa się ze skarg i błagań właściwych dla lamentacji. Nie brakuje w nim również słów samokrytyki: „jestem nędzny i zbolały”, skarży się psalmista. Zła sytuacja, w jakiej się znajduje, nie jest jednak wyłącznie kwestią wrogiego mu otoczenia. On sam ponosi część odpowiedzialności, co wyraża w słowach: „Boże, Ty znasz moją głupotę”. A przecież psalm kończy się tak bardzo optymistycznie! Taka właśnie jest wiara biblijna. Ludzie, którzy pisali psalmy, tak bardzo ufali Bogu i tyle razy doświadczyli Jego pomocy, że są w stanie przejść do radości i dziękczynienia zanim jeszcze ich prośba została wypełniona. Wiedzieli bowiem, że już samo wypowiedzenie ich prośby przed Bogiem sprowokuje pozytywne dla nich efekty. Przy czym nie wiedzieli ani kiedy, ani jak, Pan Bóg odpowie na ich prośbę, ale nigdy nie wątpili, że ta odpowiedź nadejdzie.

Ewangelia: Łk 10, 17-24

Niekiedy dzieło głoszenia Ewangelii postrzegane jest jako swojego rodzaju „religijna propaganda” i być może w ustach niektórych głosicieli takim ono jest. Jednak w dzisiejszej perykopie ewangelicznej Pan Jezus odsłania nam głębię tajemnicy, wobec której stają Jego apostołowie. Wchodzą oni bowiem w jądro duchowej walki z siłami zła. W rzeczy samej, bardzo wielu ludzi pod wpływem słów Ewangelii zostało wyrwanych z paszczy zła i zniszczenia. To wywołuje zrozumiały gniew u przeciwnika zbawienia ludzkiego.

Co paradoksalne, skuteczność przesłania Ewangelii nie zależy tak bardzo od czysto ludzkich umiejętności i nawyków. Najskuteczniejsi okazują się Ci apostołowie, którzy umieją zachować wobec słowa Bożego pokorę i uległość. To im właśnie objawione zostają wielkie, ale jakże proste prawdy wiary, które jednocześnie stają się niedostępne dla tych, którzy usiłują traktować je instrumentalnie w swoich celach.

Pan Jezus uświadamia uczniom, że weszli w świat tej wielkiej tajemnicy. Postarajmy się zatem z pokorą wsłuchiwać w słowo, skierowane do nas, abyśmy doświadczyli tego, co apostołowie w towarzystwie Chrystusa.