XXIX Niedziela Zwykła, 20.10.2024 r. – Niedziela Misyjna
Pierwsze czytanie: Iz 53, 10-11
Czytany dzisiaj fragment z Księgi Proroka Izajasza pochodzi z czwartej Pieśni Sługi Jahwe. Pojęcie Sługi Jahwe wzbudzało od początków chrześcijaństwa duże zainteresowanie. Ewangeliści (Łk 4, 16-21 czy J 12, 37-43), jak i później Ojcowie Kościoła (np. Hieronim) upatrywali w tych Pieśniach zapowiedzi zbawczej ofiary Chrystusa. W swoim wystąpieniu w synagodze w Nazarecie Jezus jednoznacznie utożsamia się z proroctwami Izajasza, a więc pośrednio z postacią Sługi Jahwe. Wielce znamiennym jest też wyjaśnienie Apostoła Filipa dane podróżującemu dostojnikowi królowej etiopskiej Kandaki na drodze z Jerozolimy do Gazy. Etiop zapytał, kim jest ten Sługa, a Filip wskazał na Chrystusa (Dz Ap 8, 25-40).
W historii egzegezy pojęcia SJ, od chrześcijańskiej po judaistyczną (biblijną i rabiniczną), można wyróżnić trzy propozycje interpretacyjne: kolektywna (lud Boży – Izrael), indywidualna (jakaś konkretna osoba) i mieszana (np. któryś z królów żydowskich reprezentujący naród). Żadna z tych wersji nie zdobyła ogólnej akceptacji. Co jest oczywiste, gdyż dla wykładni judaistycznej jest nie do przyjęcia uznanie Jezusa z Nazaretu jako Mesjasza i Syna Bożego, ani przyjęcie Zbawiciela od grzechu.
Sens istnienia Biblii można zawrzeć w pytaniu: jaki jest Bóg i jak grzesznik może pojednać się z Bogiem, by uniknąć potępienia i wejść do wieczności z Bogiem. Prorok Izajasz daje na to wczesną odpowiedź, bo do pełnej potrzeba było jeszcze poczekać 700 lat, aż przyjdzie Chrystus-Zbawiciel na świat. Izajaszowe proroctwo było światłem na drogę rozeznawania, oczekiwania na Mesjasza. W tę stronę podążał egzegetycznie judaizm biblijny. Judaizm rabiniczny odrzucił tę drogę myślenia i poszedł w stronę kolektywnej interpretacji, rozumiejąc SJ jako lud Boży – Izraela.
Słowo-Logos mieści się nie tylko w spisanych przez człowieka Pismach. Jest ponadludzkie. Może się objawiać światu jak i kiedy chce (gdy zaś przyjdzie On, Duch Prawdy, doprowadzi was do całej prawdy (J 16, 5-15). Taką jest rzeczywistość Zbawienia i podobieństwo Sługi Jahwe do Syna Bożego. Naszą powinnością jest czuwać, by rozeznawać i zachowywać w sercu Słowo Boże.
Psalm responsoryjny: Ps 33, 4-5, 18-19, 20–21
Dla człowieka niewierzącego, nie judeo-chrześcijanina, Psalmy to najwyżej poezja antyczna. Dla człowieka prawdziwie wierzącego, to płynąca z głębi serca modlitwa na wszystkie okazje i stany ducha. Nie bez przyczyny była i jest podstawą codziennej, obowiązkowej modlitwy osób konsekrowanych. W dawnych wiekach niepiśmienni członkowie zgromadzeń zakonnych znali je na pamięć. Psalmy to lekarstwo dla duszy, to dialog z samym Bogiem, gdy człowiek obciążony wyzwaniami, z którymi sobie nie radzi, szuka pomocy Nieba, gdy chce wyrazić Stwórcy swą wdzięczność i uwielbienie. Gdy zanurzy się już w „swoim” Bogu, odkrywa, że smutek, samotność, lęk, ból to nie zły los, tylko sygnały od Ojca przywołujące wątpiących, zagubionych, zbuntowanych do Siebie, do świętej biskości z Nim. Tego właśnie uczy, do tego przekonuje dzisiaj czytany psalm.
Oparty na 22 wierszach (według liter alfabetu hebrajskiego), podzielony jest tematycznie na trzy części: pochwałę stwórczego Słowa Bożego (6-9), utwierdzenie w pewności, że Bóg jest Panem historii (10-15), aby w ostatnich wersach przekonywać, że nie w sile zbrojnej, ale że:
„Oczy Pana zwrócone na bogobojnych,
na tych, którzy oczekują Jego łaski,
aby ocalił ich życie od śmierci
i żywił ich w czasie głodu.”
Wołajmy więc: „Niech nas ogarnie Łaska Twoja, Panie,
według ufności pokładanej w Tobie”.
Drugie czytanie: Hbr 4, 14-16
List do Hebrajczyków rozbudowuje, mało reprezentowaną przez inne Listy, ideę Chrystusa Arcykapłana. W dzisiejszej perykopie święty Paweł przekonuje jej adresatów do wyciągnięcia daleko idących wniosków z posiadania Chrystusa-wielkiego Arcykapłana, doskonałego wykonawcy funkcji kapłańskiej. Ustanowiona podczas wyjścia Izraela z Egiptu, była ona bardzo różnie wypełniana w jego historii. Choć pierwotnie ściśle związana z plemieniem Lewiego i rodem Aarona, funkcja ta była nadawana także osobom spoza tego grona jak za czasów Ptolemeuszy, Seleucydów czy Hasmoneuszy, wielokrotnie niechlubnie pełniona przez ludzi wybranych za sprawą pogańskich decydentów, żeby wspomnieć tylko Menealosa i Alkimosa lub Jonatana i Szymona. Od roku 104 przed Chrystusem funkcję arcykapłana mogli pełnić nie tylko kapłani, ale też królowie. Za Heroda Wielkiego arcykapłani byli już mianowani przez rządzących, czyli Rzymian i wchodzili do elit sprawujących także funkcje polityczne. Możemy sobie wyobrazić, że potencjalni kandydaci nie wywodzili się z opozycji antyrzymskiej i musieli posiadać niezły majątek, aby wygrać z innymi „wybory”. Nie dziwi więc decyzja Annasza, który za wszelką cenę chciał śmierci Chrystusa, żeby nie dopuścić do żadnych zadrażnień z Rzymem. Postawił politykę ponad rozpoznawanie woli Boga (drugi obowiązek funkcji kapłańskiej), do której był zgodnie z Prawem przypisany (Pwt 33, 8nn, Kpł 10,11). Skąd my to znamy!?
Trzecim aspektem sprawowanego urzędu arcykapłańskiego była wyłączność osobista do składania ofiar. To tylko arcykapłan miał prawo wejść do Miejsca Najświętszego Świątyni, za kotarę, gdzie przechowywana była Arka Przymierza, raz w roku w święto Jom Kipur (Dzień Pojednania).
Jezus za życia nie miał prawa wejść tak daleko do Świątyni Jerozolimskiej, ale po odkupieńczej śmierci na Krzyżu za grzechy świata wszedł do Bożej Świątyni w Niebie. Gdy kotara zasłaniająca Miejsce Święte „rozdarła się na dwoje”, stało się to symbolem otwartego dostępu człowieka do Boga jako owoc Ofiary Przebłagalnej Chrystusa. I tak dokonał się akt pojednania grzesznej ludzkości z Bogiem.
Dlatego też papież Benedykt XVI na koniec Roku Kapłańskiego (19 czerwca 2009 do 11 czerwca 2010), ustanowił nowe święto w kościele katolickim: Święto Jezusa Chrystusa, Najwyższego i Wiecznego Kapłana, które jest już obchodzone w pierwszy czwartek po niedzieli Zesłania Ducha Świętego.
Ewangelia: Mk 10, 35-45
Rozpoczyna się właśnie Tydzień Misyjny. Zwróćmy uwagę, jak czytania liturgiczne tego tygodnia wpisują się w temat powołania misyjnego. Jakie myśli w nas wzbudzą, jak poruszą nasze sumienia. To nie tylko konsekrowani misjonarze i misjonarki idący w świat, to także i my mamy żyć Ewangelią, być światłem i solą dla świata. Tego wokół nas, w naszych rodzinach, środowiskach pracy, miejscu zamieszkania, tam, gdzie posyła nas Wola Boża.
Jakże często mamy odruch chowania się w „gettach” naszych „kościółków” czy znajomych o tych samych poglądach. A przestrzeń duchowa, w której żyjemy, to „Pustynia w mieście” (za Carlo Carretto). To nasza misja.
Dzisiejsza perykopa może zwrócić naszą uwagę na, między innymi, takie problemy jak pokusa wpływów czy kariery we wspólnotach religijnych, kościele a nawet grupach parafialnych. Daje też nam Jezusowe rozwiązanie, jak uniknąć takich pokus. Jest nim świadomość postawy służebnej, że mamy służyć, a nie żeby nam służono. Jeśli nie weźmiemy sobie jej do serca i nie zrealizujemy w naszym postępowaniu, to zawsze zmarnujemy swoje charyzmaty i rozproszymy „stado”. Dokonamy też diabelskiego dzieła „skłócenia królestwa”. Ileż to grup się rozpadło albo odłączyło od kościoła ze względu na wybujale „ego” swoich liderów.
Niech codzienny rachunek sumienia pomaga mi w rozeznawaniu, czy jeszcze służę, czy już nie.
Poniedziałek, 21.10.2024 r.
Pierwsze czytanie: Ef 2,1-10
Czasy, jakie są, każdy widzi. Jedni tęsknią za wyidealizowaną przeszłością, drudzy, za utopijną przyszłością. Kraje, kiedyś zwane córami Kościoła, dzisiaj przodują w neopoganizmie i herezji. Dawniejsze narzekania na upadek moralności zamienia się na przerażenie nadchodzącą czarną wizją przyszłości (dystopią). Wielu się wydaje, że nie ma ratunku dla świata, który sam siebie unicestwia. Czy takie myślenie nie jest przejawem braku zaufania do Boga? Ojciec Niebieski nie opuścił rąk, Miłość, którą Jest na to nie pozwala. Jego Słowo wiecznie trwa, poucza, koi lub potrząsa. Ci, których kiedyś wybrał i posłał, są do dziś aktualni ze swoim (Bożym) przesłaniem.
Niestety, wielu tak zwanych „wierzących, a niepraktykujących”, zerwawszy więzi z Kościołem, sakramentami, oddaliło się od żywego Słowa Bożego. I dla nich List św. Pawła do Efezjan (jak i inne Pisma), jest tak samo ważny dziś jak i dwa tysiące lat temu. Jest jak aparat tlenowy przywracający duchowo umierających do życia w wierze. Przypomina także współczesnemu światu podstawy katolickiej wiary. Bóg napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym, wybrał nas, byśmy byli święci, przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów i córki, byśmy istnieli w chwale Jego majestatu. Nikt inny, żadna inna religia nie daje tyle człowiekowi, co Bóg w Trójcy Jedyny i Prawdziwy.
Słuszność i skuteczność Pawłowego apelu do pogan o poddaniu wszystkiego Chrystusowi udowadnia historia minionych wieków. Bez Boga, bez wiary w Trójcę Jedyną nigdy nie ma jedności i harmonii międzyludzkiej, panuje prawo silniejszego i bezwzględniejszego przeciwnika. Gdy człowiek odchodzi od Prawa Bożego, automatycznie wprowadza bezprawie, choćby regulowane poprawnością polityczną. A szatan nie może się już doczekać na niego.
Apostoł Narodów, objeżdżając Imperium Rzymskie, doświadczając tak zwanego pax Romana, mógł sobie wyobrazić jak ten świat mógłby wyglądać, gdyby zapanowała w nim Ewangelia, a Królem był Chrystus. Wielu dzisiejszych oddanych Chrystusowi członków Kościoła też kiedyś doznało nawrócenia. Zamiast więc wywyższać się nad innymi, którzy tej łaski nie dostrzegli lub ją odrzucili, skupmy się na celu naszego życia: „Jesteśmy bowiem Jego dziełem, stworzeni w Chrystusie Jezusie do dobrych czynów, które Bóg z góry przygotował, abyśmy je pełnili” (2,10). Róbmy więc swoje w tej Bożej winnicy i nie oglądajmy się na innych, aby się nie zniechęcić i nie porzucić pracy. Jeden sieje, drugi podlewa. (1Kor 3.8).
Psalm responsoryjny: Ps 100, 2- 3, 4-5
Po wczorajszym zawierzeniu się Bogu, logicznym jest, że dociera do nas prawda o naszym stworzeniu. Nie jesteśmy owocem transformacji bezdusznej materii, ale owocem Bożej miłości, na którą trzeba nam odpowiedzieć też miłością. A jej immanentną cechą jest dawanie, dzielenie się, jednym słowem, służenie dawcy Miłości. Skoro jesteśmy przybranymi dziećmi Ojca, to jak się nie radować, jak nie wielbić swego Stworzyciela, przecież mogło nas wcale nie być! Nie dziwi więc, że psalm ten stał się w tradycji Izraela pieśnią liturgiczną na wejście do świątyni i częścią modlitwy Liturgii Jutrzni kościoła.
Zwróćmy uwagę na obecność siedmiu czasowników w trybie rozkazującym, wybijającym rytm pieśni: wykrzykujcie, służcie, stańcie, wiedzcie, wstępujcie w bramy, chwalcie i błogosławcie. Te wezwania to wyraz jedności całego wierzącego świata wielbiącego swego Boga. Przypomina mi ono poruszające serce uczestnictwo we Mszy Świętej w dalekim Hong Kongu, lata temu, gdy całe zgromadzenie śpiewało jednym głosem ten hymn uwielbienia. Bóg bez granic i kordonów. Za prorokiem Malachiaszem: Albowiem wielkie będzie imię moje między narodami – mówi Pan Zastępów (Mal 1,11). Bóg, Pan historii, piszący swoją Wolę na krzywych liniach ludzkiej historii, wyprowadzi w końcu i z globalizacji opartej na mamonie, jedno bijące serce, jeden Kościół.
Póki co, problem jest tylko jeden. Jako dzieci Boże jesteśmy wolni, mamy jak Bóg wolną wolę. Stąd pokusa najgroźniejsza ze wszystkich – pycha. Zgubiła ona część Aniołów, a przez Szatana – Adama i Ewę. Chciała pokonać Chrystusa na pustyni. Niech nasza codzienna modlitwa Pańska, a w niej „bądź Wola Twoja”, trzyma nas przy Dawcy Życia i chroni nas od zdrady.
Ewangelia: Łk 12, 13-21
Jakże często ludzie wierzący nie słuchają Boga. Bóg jest dla nich, by wypełniać ich prośby, a ich rolą jest jedynie spełniać rytuały wobec Niego. Ale, jeśli ich nie wysłuchuje, to odchodzą od wiary, porzucają Kościół.
W dzisiejszej perykopie taką prośbą było domaganie się udziału w dzieleniu majątku. Jezus nie rozsądził sprawy jak Salomon. Za to zwrócił uwagę na niebezpieczeństwo chciwości i samowystarczalności. Po ludzku, jak to się mówi: po sprawiedliwości, może się nam coś należeć. Po to istnieją stanowione prawa. Ale też często się zdarza, że na drodze rewindykacji naszej potencjalnej własności zostają zgliszcza relacji rodzinnych, międzyludzkich, osobista nienawiść przechodząca w pokolenia, bez przebaczenia i pojednania aż poza grób. Dochodzi nawet do zbrodni zabójstw. Czy warto było?! Szerzej poucza o tym święty Paweł w innym swoim liście, gdy nie może wyjść z zadziwienia, gdy chrześcijanie prawują się na bazie jakże często bezbożnego prawa i sędziostwa. (1Kor 6, 1-11).
Innym przykładem Jezusowych ostrzeżeń jest pokusa samowystarczalności i zabezpieczeń. Rzecz nie w tym, że człowiek pracuje na życie i roztropnie dysponuje owocami swej pracy, aby chronić siebie i swych najbliższych, a w latach „tłustych” myśli o latach „chudych”. Kluczowe pytanie dotyczy intencji. Dlaczego to robię? Gdzie jest Bóg w moich motywacjach? Czy chcę się uwolnić od zależności od Niego (Każde dobro, jakie otrzymujemy, i wszelki dar doskonały zstępują z góry, od Ojca świateł – Jk 1,17)? Może zrodzić się pokusa myślenia: nie chcę się ciągle korzyć i prosić o łaski, bo mnie już męczy takie życie w niepewności. Ja wiem najlepiej, co mi potrzeba! Ale też, czy starając się żyć w Woli Bożej, czuwam, aby ją rozeznawać i wypełniać? A może, jeśli zbieram obfite plony, powinienem się zapytać Boga, dla kogo one są przeznaczone? Może idzie wojna, głód i trzeba będzie się podzielić w biedzie z innymi? Ojciec Niebieski w swojej Opatrzności dba o swoje dzieci. Czy biorąc wszystko dla siebie, nie staję się złodziejem Bożych łask? Czy pełne spichlerze dla mnie nie będą moim oskarżycielem, bo: byłem głodny, a nie dałeś mi jeść – (Mt 25, 42)?
Wtorek, 22.10.2024 r.
Pierwsze czytanie: Ef 2, 12-22
Czytany właśnie fragment Listu był skierowany do byłych pogan, którzy po przyjęciu chrztu stali się członkami Ciała Chrystusowego, a stąd współobywatelami świętych i domownikami Boga. (19)
Wielość przepisów rytualnych religii judaistycznej, restrykcje za odstępstwa od jej Prawa posunięte do kary śmierci włącznie, wyroki Sanhedrynu obejmujące wyznawców Mojżesza na całym świecie, to tylko kilka punktów na mapie ich inności, wrogości i izolacjonizmu wobec pogan. I w ten świat Bóg posyła Apostoła Pogan, niegdyś wzorcowego faryzeusza, by głosić tak Żydom jak i poganom Chrystusa-Mesjasza. Otoczony przez „swoich”, szczycących się mianem narodu wybranego przez Boga i zderzający się z wrogością „bezbożnych, nieobrzezanych, nie oczekujących mesjasza”, dufnych w swojej pogańskiej religii i kulturze nacjonalistów imperium rzymskiego. Jak ponadludzko silna, a tym samym Boża, musiała być łaska nawrócenia Szawła, aby tyle lat, za jak wielką i bolesną cenę, mógł on wytrwać w wierności Chrystusowi i swemu powołaniu do końca.
Wielu z nas dzieli się z innymi świadectwem swego nawrócenia. Sugerować to może, że teraz jesteśmy już przemienieni z nocy nieznajomości Chrystusa w blask Jego światłości. Czy rzeczywiście tak jest? Czy nie wracamy jedynie do rytuałów naszej religii? A gdzie miłość do Zbawiciela i męstwo życia w Nim, z Nim i dla Niego w tak na nowo spoganizowanym świecie? Czy w tym stanie możemy wytrwać, aż powtórnie przyjdzie?
Przeważające odrzucenie Jezusa z Nazaretu jako Mesjasza przez Żydów spowodowało, że za sprawą świętego Pawła Ewangelia dotarła do pogan, a poprzez nich, w długim łańcuchu dziejów, aż do nas samych. Istniejące dziś, choć nieliczne, żydowskie wspólnoty chrześcijańskie, starają się połączyć tradycje judaizmu biblijnego z wiarą w Chrystusa-Mesjasza. I choć nie związane unią z Rzymem to jednak powodują, że stajemy się wszyscy bliscy sobie przez Krew Jezusa. Z tej jedności ciągle jeszcze wynika niespełniona rodzinna jedność wszystkich dzieci Ojca zebranych w jednej Świątyni, by stanowić mieszkanie Boga w Duchu. I o to trzeba nam się wytrwale modlić.
Psalm responsoryjny: Ps 85, 9ab. 10-14
Kolejność czytanych w tych dniach psalmów zachęca do ciekawych spostrzeżeń. Niby na swój sposób przypadkowa to sekwencja, a jednak te psalmy wpisują się w pewien logiczny ciąg myślowy skutków decyzji zawierzenia się Bogu.
Naród Wybrany, srodze ukarany za swoje sprzeniewierzenie się Przymierzu niewolą babilońską, skruszony, ufny w miłosierdzie Boga i w końcu wdzięczny za ocalenie, raduje się teraz powrotem do Ojczyzny. Pragnie nowego życia. I Bóg ich w tym umacnia. Jest to, aktualna i dzisiaj, droga do i od nawrócenia. Mamy teraz „słuchać tego, co Pan Bóg mówi”. Jesteśmy w domowej szkole Ojca. Jeśli posłucham Go i wiernie będę trwał przy Nim, może mnie spotkać pokój, zbawienie, szczęście, urodzaj. To wczesna zapowiedź królestwa Bożego, gdzie sprawiedliwość i pokój obejmą się z prawdą i miłosierdziem.
Stąd wypływa jeszcze głębszy wniosek: poprzez naszą „sprawiedliwość” będę coraz podobniejszy do Syna Jednorodzonego – Jezusa Chrystusa. A to już jest następny poziom wiary, wyższa szkoła miłości, która prowadzi do ofiarności, ekspiacji, pokory.
Ewangelia: Łk 12, 35-38
Zbliża się koniec roku liturgicznego, a więc zaczynają dominować motywy eschatologiczne. Koniec roku to symboliczna okazja do retrospekcji swojego życia, spojrzenia na przebytą już drogę i na tę przed nami. Spojrzenia w duchu prawdy, ufności, pokory, dziękczynienia i skruchy. Niecierpliwie i z ufnością czekamy na wcielenie Syna Bożego, Wigilię, Boże Narodzenie. Trudniej nam jednak dostrzec, że ten czas jest także czasem refleksji nad przemijaniem i śmiercią. Czemu więc uciekamy od słów o przemijaniu, gdy nie uciekamy od słów o wcieleniu? Kościół w swej opiece duchowej podsuwa tak tematycznie zbudowane teksty czytań liturgicznych, by otworzyć nas na tę refleksję.
Świadomość przemijania to jedno, a gotowość na śmierć to drugie. I to jest właśnie sedno i cel dzisiejszej perykopy. Poucza nas, by czuwać, być duchowo przygotowanym na kulminacyjny moment naszej fizycznej śmierci, oczekiwać w stanie łaski uświęcającej na dopełnienie się Woli Bożej względem nas, z którą współpracujemy do ostatniego tchnienia, do powrotu do Domu Ojca. Podczas tego trwania konfrontowani jesteśmy z różnymi emocjami, od szczęścia i radości, po ból i rozpacz nad osobistymi tragediami i upadkami. Ilu ludzi boi się sprowadzić kapłana z Sakramentem Chorych czy Wiatykiem do poważnie chorego bliskiego, aby ten się nie wystraszył! Kogo miałby się bać? Chrystusa obecnego w sakramentach świętych? Święty Alfons Maria Liguori, w rozprawie o Przygotowaniu się do śmierci wymienia trzy najczęstsze przyczyny lęku przed śmiercią i przed Bogiem: przywiązanie do ludzi i świata, wyrzuty sumienia oraz niepewność zbawienia. Jeśli znajdujemy siebie w którymś z tych powodów, to jest to silny sygnał z Nieba, aby zacząć nad tym pracować. Może warto zrobić sobie rekolekcje z rozprawą Liguoriego?
Od lat wiele się słyszy, że piekło jest puste, bo Boże Miłosierdzie nikogo tam nie posyła. Nie po to Matka Boża pokazała dzieciom fatimskim to straszne miejsce, aby je wystraszyć, ale by przekazać światu, że piekło nie jest puste i ciągle pochłania wiele dusz. Żyjmy Ewangelią, a to uchroni nas od piekła.
Środa, 23.10.2024 r.
Pierwsze czytanie: Ef 3, 2-12
Dzisiejsza perykopa nawiązuje do wczorajszej, rozszerzając rozumienie powołania pogan do Ciała Chrystusowego.
Od czasu Abrahama do czasów apostolskich świat pogański żył bez Boga, bez nadziei zbawienia. W tym czasie Bóg zajmował się tylko Izraelem. Według nauczania Tory i Prawa, w Starym Testamencie można było być zbawionym tylko przez przynależność do Narodu Wybranego, obrzezanie i doskonałe wypełnianie Prawa. Były co prawda pewne wyjątki wobec Jetro (teścia Mojżesza), Rut, Rachab, Naama, Dariusza (króla perskiego), Nabuchodonozora, Jonasza i Niniwitów, setnika rzymskiego i kobiety kananejskiej. Także Chrystus w całym swym nauczaniu zasadniczo nie wychodził poza „synów Izraela”.
Dopiero nawrócenie Szawła i wizja świętego Piotra zaowocowały porozumieniem między Apostołami, aby otwarcie już wyjść naprzeciw poganom z Dobrą Nowiną. Dlatego też świętego Pawła nazwano później Apostołem Pogan. W jego Liście do Rzymian objawił nam tę tajemnicę przez Ducha Świętego: skoro Żydzi odrzucili Mesjasza-Chrystusa, Bóg w swym planie Zbawienia skierował się do świata pogan, by w przyszłości przez nich Izrael się nawrócił. Plan ten nie był znany także „zwierzchnościom ani władzom”, by nie przeszkadzały na drodze ku zbawieniu świata. Szokiem więc musiała być dla nich śmierć i zmartwychwstanie Jezusa jako akt Odkupienia i Zbawienia. Dlatego też Jezus gromił złe duchy, między innymi po to, by nie ujawniły przedwcześnie, kim jest i żeby zdążył ogłosić pełną Ewangelię. Resztę zostawił dziełu Parakleta.
Z objawienia tej tajemnicy wynikają trzy przywileje dane poganom. Są oni współdziedzicami i współczłonkami Ciała, a także współuczestnikami obietnicy w Chrystusie. Oznacza to nic innego, jak rozciągnięcie na nich obietnic Przymierza. Dzięki temu wiara w Boga w Trójcy Jedynego dotarła także i do nas, Polaków. Nie ma Żyda ani Greka, nie ma niewolnika ani wolnego, nie ma mężczyzny ni kobiety: wszyscy bowiem jedno jesteście w Chrystusie Jezusie. (Gal 3,28)
Psalm responsoryjny: Iz 12, 3.4bcd.5-6
Prorok Izajasz, jak nikt inny, jest świadom ciążącego nad jego narodem karzącego Gniewu Boga. Ale w rezultacie ogromu cierpień, niewoli, przebłagalnych modłów, woli nawrócenia wygnańców, ten Gniew powoli wygasa i zamienia się w perspektywę uwolnienia i przebaczenia, w drogę powrotu do ziemi ojców. Pobudza to Izajasza do dziękczynienia wyrażonego w tym fragmencie jego proroctwa, kiedy Bóg objawia mu przyszłość jego współbraci, a nam znane już Odkupienie z niewoli grzechu. Póki co, wszyscy mają wytrwale stać przy Panu, aż nadejdzie ten upragniony czas. Radość uwolnienia – dla nas Zbawienia — otworzy zdroje wody żywej. Czuwać, być gotowym na przyjście Pana, to trwać w łasce uświęcającej. Nie bez przyczyny Apostoł Narodów napisał: Z bojaźnią i drżeniem zabiegajcie o swoje zbawienie (Flp 2, 12).
Możemy się zapytać czemu do dzisiejszych czytań liturgicznych nie został wybrany jakiś psalm dziękczynny? Może to wynikać z kontekstu pierwszego czytania i ewangelii, mówiących o czuwaniu, o nawróceniu pogan, o czasach ostatecznych. Izajasz jest mesjańskim prorokiem, który zawsze wpisuje się w te tematy.
Ewangelia: Łk 12, 39-48
Pismo Święte niemal sto razy mówi o czuwaniu. Tak samo naucza i Chrystus (Mt 24, 42; 25,13; Mk 14,34). Wynika to z dwóch powodów: z jednej strony wróg zawsze czuwa (diabeł, jak lew ryczący krąży, szukając, kogo by pożreć (1P 5,8), a z drugiej, osoba kochająca także jest czujna w swej miłości: ja śpię, lecz serce me czuwa (Pnp 5.2).
Gospodarz to uczniowie. Ale Pan ma przyjść jak złodziej, czyli symbolicznie niespodziewanie. Ta perykopa jest podsumowaniem ostatnich dwóch przypowieści: jest wezwaniem do czuwania. Jezus, utożsamiając się z Synem Człowieczym, zapowiada też swoje przyjście na końcu czasów: A jak postanowione ludziom raz umrzeć, a potem sąd, tak Chrystus raz jeden był ofiarowany dla zgładzenia grzechów wielu, drugi raz ukaże się nie w związku z grzechem, lecz dla zbawienia tych, którzy Go oczekują. (Hbr 9, 27-28)
Bóg ukrywa przed nami czas naszej śmierci nie bez powodu. Jak człowiek żyłby wtedy? Biernie czekając przez lata na ten dzień, a może jak szaleniec rzucałby się w najgorętszy wir walki, pewny, że nic mu się nie stanie? Czym byłoby wtedy męstwo? Kto by wygrywał bitwy czy wojny?
Czy korzystalibyśmy z uciech tego życia do końca, będąc pewnym, że wystarczy nam czasu na pójście do spowiedzi i pokutę? Byłby to przecież klasyczny grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Kto byłby wtedy zbawiony? Ilu ludzi wzięłoby krzyż na swe ramiona i naśladowało Chrystusa? Jakże mądry jest nasz Bóg, że postawił człowieka przed tą tajemnicą. Jak łatwo odczytać wtedy szczerość relacji z Bogiem, abyśmy zasłużyli na wejście z Nim na ucztę weselną i zostali zaliczeni do grona błogosławionych (Mt 25, 31-46), a nie, jak niegodziwi i gnuśni słudzy (Mt 25, 26), zostali skazani na odejście w ogień wieczny (Mt 25, 41). Czuwajcie i módlcie się, abyście nie ulegli pokusie; duch wprawdzie ochoczy, ale ciało słabe. (Mt 36.41)
Czwartek, 24.10.2024 r.
Pierwsze czytanie: Ef 3, 14-21
Po zakończeniu przedstawienia tajemnicy planu Bożego w poprzednich fragmentach swego Listu, Apostoł Narodów gorliwą modlitwą zwraca się teraz do Boga, aby dał chrześcijanom w Efezie łaskę wzrostu w lepszym poznaniu swego Stwórcy i zjednoczenia z Nim.
W czytanym dziś fragmencie Listu napotykamy na swoisty hymn dziękczynienia Bogu, Stwórcy wszystkiego. Dziękczynienie, to pierwszy krok w rozwoju dobrej relacji z Ojcem, Synem i Duchem Świętym. Wynika ona z łaski Chrztu i życia w wierze, nadziei i miłości. Te zaś sprawiają, że stajemy się uczniami Chrystusa i możemy wołać za Nim: Abba-Ojcze. Jako uczniom, Paweł wskazuje pięć próśb, które za jego przykładem winniśmy naśladować w naszych modlitwach do Boga Ojca:
- aby wzmocnił w nas człowieka wewnętrznego,
- aby zamieszkał w naszych sercach przez Ducha Świętego,
- abyśmy razem ze świętymi ogarniali duchem nieskończoną mądrość Chrystusa,
- aby poznać nieskończoną miłość Chrystusa przewyższającą wszelką wiedzę,
- abyśmy zostali napełnieni Pełnią Boga (na Jego i moją miarę).
Jaki to przywilej należeć do grona wybranych. Ale to także obowiązek wzrastania, bycia światłem i solą dla świata. „Nie każdy, kto mi mówi: „Panie, Panie!”, wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie” (Mt 7, 21-23). Zaś Wolą Ojca jest nasza miłość większa od pogańskiej, konieczność miłowania także swych nieprzyjaciół. Bez pomocy Parakleta tego nie uczynimy. Musimy więc z pełną świadomością prosić wytrwale o dary Ducha Świętego, aby żyć jak prawdziwi uczniowie, którzy błogosławią, gdy im złorzeczą, znoszą, gdy ich prześladują, dobrym słowem odpowiadają, gdy ich spotwarzają (1Kor 4, 9-13). Czasy, w których obecnie żyjemy, prowokują nas do nienawiści w odpowiedzi na bezbożne i bezkarne ataki na Kościół, Rodzinę, Dzieci, Matkę Bożą czy Tradycję. Nienawiść rodzi nienawiść. A potem to już ewangeliczny galop opętanych świń do jeziora (Mk 5, 1-17). Wraca tu na pamięć jedna z popularnych pieśni Solidarności: „Ale od nienawiści broń nas Panie”.
Nasza odpowiedź, to całkowite oddanie się Bogu w Trójcy Jedynemu i Jego Woli i, jak uczą powyżej wspominani święci, Niepokalanej Matce Bożej, abyśmy uwierzyli, że Chrystus naprawdę żyje w nas. „Nie lękaj się, bo cię wykupiłem i wezwałem cię po imieniu, jesteś mój.” (Iz 43, 2)
Psalm responsoryjny: Ps 33, 1-2.4-5.11-12.18-19
Śpiewamy dzisiaj ponownie ten sam psalm co w niedzielę, ale inne jego wersy. Już od pierwszych słów mówi on o radości i wyrażaniu chwały Panu na wszelkie sposoby, żeby wypowiedzieć naszą wiarę i nadzieję, szczęście i ufność. Uczy nas modlitwy uwielbienia. W jakiej proporcji w naszej rozmowie z Bogiem dominują prośby i wyrzuty sumienia z przeszłości, a obecne jest uwielbienie i dziękczynienie? Czy nie jest to obraz naszej zalęknionej wiary, braku zaufania Bogu? Do modlitwy uwielbienia potrzeba wolnej, zanurzonej w miłości dyspozycji człowieka. Niewolnik tego nie potrafi uczynić. A przecież jesteśmy dziećmi Bożymi. Czy w ogóle na co dzień potrafimy być wdzięczni, wszystkim i za wszystko?
Ewangelia: Łk 12, 49-53
Jakże bogata jest ta perykopa w swojej symbolice i znaczeniu kluczowych słów. Czytając dosłownie ten tekst, ktoś mógłby być skonfundowany, jak to, przecież Chrystus, taki Dobry Pasterz, a tu ogień, rozłam, to chyba nie ten sam Jezus. Kluczowymi słowami w tej perykopie jest ogień i chrzest. Czerpiąc z duchowego dorobku świętego Josemaria Escriva zawartego w jego dziełach, znalazłem więcej światła do lepszego zrozumienia tych słów.
Słowo ogień, w kanonicznym znaczeniu biblijnym, poza ogniem Ducha Świętego, jest także często używane do przedstawienia miłości Boga do ludzi (Pwp 4, 24; Wj 13, 21-22). Miłość ta znajduje swoją najwyższą reprezentację w Synu Bożym, który stał się człowiekiem: Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał (…) (J 3, 16). Jezus dobrowolnie oddał swoje życie z miłości do nas, a nikt nie ma większej miłości od tej, gdy ktoś życie swoje oddaje za przyjaciół swoich (J 15, 13).
W słowach dzisiejszej Ewangelii Jezus Chrystus objawia swoje niezłomne pragnienie oddania życia z miłości do nas. Swoją śmierć nazywa chrztem, ponieważ z niej wyjdzie zwycięsko i już nigdy nie umrze. Nasz chrzest jest zanurzeniem się w śmierci Chrystusa, w której umieramy dla grzechu i odradzamy się do nowego życia w łasce: Zatem przez chrzest zanurzający nas w śmierć zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie – jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca (Rz 6, 4).
Poprzez to nowe życie my, chrześcijanie, powinniśmy zostać rozpaleni, tak jak Jezus „zapalił” swoich uczniów. Zdumiewającą naturalnością rzeczy Bożych dusza kontemplacyjna jest napełniona gorliwością apostolską: Oniemiałem, zamilkłem pozbawiony szczęścia, lecz moja boleść wzmogła się na nowo. Serce w mym wnętrzu rozgorzało; gdy rozważałem, zapłonął w nim ogień (Ps 39, 3).
Czymże mógłby być ten ogień, jeśli nie ogniem, o którym mówi Chrystus: ’Przyszedłem rzucić ogień na ziemię i chciałbym, żeby już był rozpalony?’ (Łk 12, 49). Ogień apostolski, który czerpie siłę z Ducha Świętego w modlitwie, w cnocie męstwa, nie ma lepszego sposobu niż ten, aby prowadzić na całym świecie walkę o pokój, do której każdy chrześcijanin jest wezwany, aby uzupełnić braki w cierpieniach Chrystusa (Kol 1, 24) oraz włączyć się do walki duchowej (Ef 6, 10-20).
Bóg przyszedł na świat z orędziem pokoju (Łk 2, 14) i pojednania (Rz 5, 11). Sprzeciwiając się, poprzez grzech, odkupieńczemu dziełu Chrystusa, stajemy się Jego przeciwnikami. Niesprawiedliwość i błąd prowadzą do podziałów i wojen. Mówi dokładnie o tym Sobór Watykański II w dokumencie (Gaudium et spes, 78): O ile ludzie są grzesznikami, wisi nad nimi groźba wojny i tak będzie aż do przyjścia Chrystusa; ale o ile zdołają przezwyciężyć grzech, jednocząc się w miłości, o tyle sama przemoc zostanie pokonana.
W swoim życiu na ziemi Chrystus był znakiem sprzeciwu (Łk 2, 34). Nasz Pan ostrzega swoich uczniów przed sporami i podziałami, które będą towarzyszyć rozprzestrzenianiu się Ewangelii (Łk 6, 20-23; Mt 10, 24). To, co się obecnie dzieje w świecie, jest tego dobitnym przykładem. Nie bez przyczyny, słowa Chrystusa: Bynajmniej, powiadam wam; lecz jeśli się nie nawrócicie, wszyscy podobnie zginiecie. (Łk 13, 3) są aktualne dosłownie i dziś. Ale o tym jutro.
Piątek, 25.10.2024 r.
Pierwsze czytanie: Ef 4, 1-6
W trzech poprzednich rozdziałach tego Listu święty Paweł wyjaśniał swoim adresatom duchową rzeczywistość wiary w Chrystusa, w której jesteśmy członkami Jego Ciała, uczestniczymy w trynitarnym życiu Boga jako żywe kamienie w niebiańskiej świątyni, którą jest Kościół. Rozdział czwarty wyznacza początek kolejnego nauczania, tym razem już praktycznego zastosowania tej wiedzy. W tym i następnych rozdziałach, już jakby w horyzontalnym wymiarze, zwraca naszą uwagę na kilka spraw. Przede wszystkim wykazuje konieczność życia w jedności w Duchu Świętym na wzór Trójcy Świętej. Przypomina nam nie tylko to, że jesteśmy dziećmi jednego Ojca, ale także o więzi między Świątynią, swym Ciałem i Kościołem.
Jakże „gęsto” jest to napisany List. Ile w nim kluczowych słów, odniesień. Nie dziwota, że należy razem z Listem do Rzymian i Galatów do najważniejszych teologicznie Listów Pawłowych. Przykładowo, są to słowa: pokora, łagodność, jedność Ducha, jedna wiara, jeden chrzest, jeden Pan, jeden Bóg i Ojciec. Te pojęcia są wyjaśniane w Katechizmie Kościoła Katolickiego. Jakie to wyzwanie dla nas katolików – znać lub ciągle poznawać ten Katechizm.
W zamyśleniu nad tą perykopą możemy zwrócić uwagę na zagadnienie ojcostwa. W dobie upadku szacunku do ojcostwa (czy też i macierzyństwa), warto, a nawet trzeba do nich wracać. W kontekście objawienia udzielonego Apostołowi Narodów, czymże jest ojcostwo, jak nie bezpośrednim darem kochającego Ojca w Niebie do udziału w Jego życiu jako przybrane dzieci Boże. I to przez Jezusa Chrystusa Syna Bożego. Gdy ewangelista Mateusz poucza za Mistrzem z Nazaretu, aby nie nazywać nikogo ojcem, bo jednego mamy Ojca w Niebie (Mt 23,9), to nie po to, by się wyrzec swych ziemskich ojców lub duchowo opiekujących się nami kapłanów, ale by przenieść to ojcostwo z ziemi do nieba, z mężczyzn na Boga Ojca. Tylko on jest doskonale ojcowski. Bo kim jest po ludzku ojciec-Ojciec? Żyje po to, by dzielić swoje życie, rządzi, by udzielać tej władzy swoim dzieciom, broni, by nie zginęły, gdy zbłądzą, wychodzi im naprzeciw. Ale dla tych, którzy Go lekceważą, obrażają i zwalczają Jego odwieczne Prawo, może być i surowym sędzią.
Niech możni tego świata zważą, z Kim mają do czynienia.
Psalm responsoryjny: Ps 24, 1b-2.3-4b.5-6
Współczesny człowiek zatracił wrażliwość na Słowo Boże, na Ducha Świętego obecnego w Nim. Jak muzycy czują harmonię dźwięków w muzyce klasycznej (a nawet w naturze), tak czy my czujemy tę harmonię czytanego Słowa z Duchem Świętym – Autorem Pism, w naszym sercu? Wszak zostaliśmy w ten dar wyposażeni przez sakrament Chrztu i Bierzmowania.
Czytany dzisiaj psalm zaliczany jest do hymnów pochwalnych na cześć Stwórcy. Wyodrębnić w nim możemy trzy części, trzy fundamentalne prawdy: Bóg stworzył świat i jest jego Panem; musimy stanąć przed Jego obliczem i zdać sprawę ze swego życia; przyjście Boga jest tajemnicą, ciągle szukamy Jego oblicza. A które miejsce jest szczególnie uroczyście związane z Nim, jak nie Świątynia-Kościół? W Świątyni Jerozolimskiej było wyodrębnione specjalne miejsce, zwane Miejsce Najświętsze (Kodesz-Ha-Kodaszim). Nie wolno było do niego wchodzić nikomu poza arcykapłanem tylko raz w roku w święto Jom Kipur. W cerkwiach prawosławnych do przestrzeni wokół ołtarza, zasłoniętej ikonostasem dla oczu wiernych w nawie, mają dostęp tylko osoby sprawujące liturgię. W kościele katolickim uznajemy, że Chrystus jako Najwyższy Arcykapłan i doskonała Ofiara wszedł do końca czasów do Miejsca Najświętszego Świątyni – Tabernakulum i na Ołtarz. W Nim mamy dostęp do Ojca Najwyższego. Czy nie spowszechniała nam ta architektura wnętrza Domu Bożego? Z jaką czcią przystępujemy do prezbiterium? Jak uważnie słuchamy Głosu Boga? Z jaką czcią przystępujemy do Komunii Świętej – Chrystusa?
Skoro więc chcemy się godnie spotkać z naszym Bogiem, musimy spełnić pewne warunki. Nie możemy, ot tak, wejść bez „szaty godowej”. Pismo Święte poucza nas wielokrotnie o tym. Już prorok Izajasz głosił, że musimy mieć czyste ręce i serce, mówić uczciwie, nie przysięgać fałszywie (Iz 33, 14-16). Ewangelista Mateusz (5, 24) nakazuje zostawić ofiarę i pojednać się z bratem.
Jeśli chcemy żyć wiecznie z Bogiem, to musimy przynależeć do Chrystusa i wypełniać Słowa, jakie do nas skierował.
Ewangelia: Łk 12, 54-59
Czytany dzisiaj fragment Ewangelii: Obłudnicy! Umiecie rozpoznawać oblicze nieba i ziemi – to jak nie rozpoznajecie obecnego czasu (kairos)? stawia nas w niezwykle ważnym momencie osobistego i wspólnotowego życia duchowego, w którym musimy nie tylko przemyśleć, ale i uczynić to wszystko, co Bóg do nas mówi na różne sposoby. Matka Boża w Kanie Galilejskiej powiedziała, abyśmy uczynili wszystko, „co Syn mój wam powie” (J 2,5). Mamy więc słuchać Ewangelii i żyć nią. Ale to nie wyczerpuje Bożego oddziaływania na człowieka. Bóg przemawia do nas także przez tak zwany stosowny czas (gr. kairos) (Łk 12,56) lub znaki czasów (gr. ta de semeia ton kairon, łac. signa autem temporum) (Mt 16,3). Możemy przyjąć je jako główne słowo tej perykopy, a także jako klucz do rozumienia Ewangelii i historii Zbawienia.
Na określenie czasu język grecki, czyli język pism Nowego Testamentu i Septuaginty, używa trzech rzeczowników: aion, chronos i kairos. Aion ma najszersze znaczenie, które oddaje polskie słowo era. Chronos to jakieś trwanie w czasie rozumianym liniowo, czasem mierzonym w umownych jednostkach: dzień, miesiąc, rok. Najciekawszym zaś z owych trzech, użytym właśnie w tej perykopie, jest znaczenie słowa kairos, trudne do przetłumaczenia na inne języki ze względu na metaforyczność, wieloznaczność oryginału greckiego. W języku polskim tłumaczone jest najczęściej jako czas lub pora. W Nowym Testamencie występuje 85 razy a w Septuagincie prawie 300 razy. Jego pozabiblijne, antyczne rozumienie miejsca i czasu, jako: to co rozstrzygające lub zasadniczy, istotny punkt wyewoluowało w tradycji biblijnej do znaczenia głównie czasowego, jako dar Boga, czas nawiedzenia, czas mesjański, czas prorocki, męka (czas mój jest bliski – Mt 26,18), czas zbawienia, chwila Boża, chwila łaski. Słowem, czas koniecznej decyzji, której nie wolno zlekceważyć.
Zestawienie zaś dwóch słów semeion (znak) i kairos (czas(y), pora) tłumaczone są w polskich przekładach jako znaki czasu(ów). Ten dwuczłon nie występuje co prawda u Łukasza, ale sens zdania (56) jest ten sam co u Mateusza (16, 3). Wagę tych słów podkreślił papież Jan XXIII w bulli Humanae salutis (1961), co zostało potwierdzone w dokumencie soborowym Gaudium et spes. Pontyfikat JPII to wszechobecne nauczanie o powiązaniu dziejów zbawienia i dziejów ludzkości wyrażone właśnie przez znaki czasu.
Wykładnia teologii tych słów zwraca uwagę na konieczność rozeznawania wyzwań danej epoki odczytywanych bezwarunkowo w świetle Ewangelii i udziału świeckich w analizie tej rzeczywistości. I tu tkwi potencjalne niebezpieczeństwo złego rozłożenia akcentów interpretacyjnych: albo Kościół zmienia świat odczytując głos Króla Wszechświata, albo świat zmienia kościół po swojemu. Przykładem tego może być tzw. niemiecka droga synodalna.
Rozmówcy Chrystusa – tłum, czyli my (u Mt 16,3 faryzeusze i saduceusze), nie byli w stanie dostrzec w znakach i cudach czynionych przez Jezusa z Nazaretu swego Mesjasza-Chrystusa. Szukali w swojej judaistycznej tradycji znaków na niebie, a nie w sercu i duszy, w rozumie podpartym wiarą. Używając paraleli oskarżyciela i sędziego, Jezus mówi „tłumom”, że wciąż mają czas na skorygowanie swojego postępowania. Jednak tego czasu jest też niewiele, ponieważ są w drodze na miejsce sądu, ale i wystarczająco dużo, by uniknąć potępienia. Gdyby przywódcy Świątyni naprawdę żyli Słowem Bożym danym im przez Pisma i Proroków, a nie swoimi wyobrażeniami i polityką, nie popełniliby błędu nierozpoznania Mesjasza i grzechu bogoburstwa, a tym samym mieliby wpływ na myślenie mas. Stąd wyrzut Jezusa o ich nieudolności.
Po dwóch tysiącach lat, w których Bóg dał nam się bliżej poznać przez wcielenie swego Syna-Chrystusa i płynącej od Niego Ewangelii, kto może zaprzeczyć Jego istnieniu, niszczyć Jego porządek Stworzenia, bluźnić Jego Miłości i Sprawiedliwości? Tylko plemię żmijowe (Łk 3,7). Święty kardynał Newman w swoim nauczaniu o Antychryście napisał, że gdy kraje chrześcijańskie ustanowią prawa jawnie bezbożne, to sprowadzą nieszczęście na świat, otworzą drzwi na przyjście Antychrysta.
Bo czym są konstytucyjne lub ustawowe (a także prawne precedensy) przyzwolenia na zabijanie bezbronnych, nienarodzonych dzieci, nawet do dziewiątego miesiąca ciąży, a nawet już urodzonych (Kanada), ukryta czy jawna eutanazja, szkolna demoralizacja dzieci, pozbawianie rodziców praw do wychowywania swych dzieci w duchu swej wiary i systemu wartości, zakłamywanie prawa naturalnego, jak nie szatańską ingerencją plemienia żmijowego, które mamoną i kłamstwem zdobyło władzę nad światem? Już starotestamentowi prorocy ostrzegali, a historia to wielokrotnie potwierdziła, że gdy przywódcy narodów, państw, świątyni sprzeniewierzali się Prawu Bożemu, to nie tylko brali na siebie winę za swoje grzechy, ale też i za zło, i demoralizację, które sprowadzali na swych podwładnych, włącznie z wojną i niewolą. Wybierając takich przywódców stajemy się współwinni. Boży głos, kairos, może prowadzić do zbawienia, ale i ostrzegać przed potępieniem.
„Nie są wolni od winy ci, którzy świadomie usiłują wyprzeć Boga ze swego serca i unikają wszelkich pytań dotyczących religii, nie idąc za głosem sumienia” (Gaudium et spes, 19).
Jeśli się nie nawrócicie, wszyscy zginiecie. (Łk 13,3).
Sobota, 26.10.2014 r.
Pierwsze czytanie: Ef 4, 7-16
Aby lepiej zrozumieć sens wyliczania przez świętego Pawła licznych charyzmatów-funkcji do przysposabiania świętych do wykonywania posługi dla budowania Ciała Chrystusowego, aż dojdziemy wszyscy razem do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego (…), warto przyjrzeć się bliżej kluczowemu słowu jedno-jedność użytego w różnych konfiguracjach. Słowa te czytane wczoraj są dzisiaj bardzo przydatne.
Jedność Ducha Świętego, jest darem danym Kościołowi Chrystusowemu, który pozwala mu pozostać jednym zarówno pod względem dogmatycznym jak i moralnym, a jednocześnie różnorodnym pod względem darów i powołania, spojonym wspólną miłością Boga i bliźniego. Widzimy wyraźnie, to dar, a nie wynik spekulacji myśli ludzkiej jak filozofia czy ekonomia. Stąd też wynikają dary Ducha Świętego.
Jedno ciało, to jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół. W trwałej sukcesji Chrystusowego powołania Apostołów, a od nich, kolejno ustanawianych papieży, biskupów, prezbiterów.
Jeden Duch – jedna nadzieja, to Duch Święty usposabiający nas do upodobniania się do trynitarnego życia Bożego. Służą temu Sakramenty – widzialne znaki niewidzialnej Łaski Bożej.
Teraz możemy w pełni zrozumieć, po co są te charyzmaty. Nie do indywidulnego chlubienia się nimi i nieskoordynowanego działania (jedni Pawła, inni Apollosa), ale by wyposażać świętych (ochrzczonych, wiernych wyznawców Chrystusa) do posługi współbraciom, do pracy duszpasterskiej i misyjnej, w tej właśnie tak podkreślanej mocno jedności wszystkich. Wskazuje to na szerokie rozumienie przez świętego Pawła urzędu hierarchicznego, nie tylko jako pionową dystrybucję sakramentów i katechezy, ale także na formacyjne przygotowywanie świeckich, nie tylko do powołania kapłańskiego czy zakonnego, ale i do współbudowania Ciała Chrystusowego, do człowieka doskonałego, do miary wielkości według Pełni Chrystusa (…), abyśmy już nie byli dziećmi, którymi miotają fale i porusza każdy powiew nauki, na skutek oszustwa ze strony ludzi i przebiegłości w sprowadzaniu na manowce fałszu.
Obserwowane ostatnio w kościele katolickim, inspirowane przez papieża Franciszka czy synody krajowe, silne wynoszenie roli świeckich, to nie wynik tylko dramatycznego spadku powołań do życia konsekrowanego, (choć jest to znak czasu), ale też próba powrotu do Pawłowego rozumienia istoty Kościoła. Udać się to może tylko wtedy, gdy zostaną zachowane wspomniane warunki jedności.
Psalm responsoryjny: Ps 122, 1b-2.4-5.
Odkrywszy wczoraj znaczenie sacrum – Miejsca Najświętszego i Słowa, którym należą się od nas najwyższa cześć i uwielbienie, dzisiaj stajemy w konkretnej sytuacji. Uczestniczymy w „Pieśni stopni”, którymi wstępujemy do Świątyni z serdecznym śpiewem psalmu na ustach. Mamy szansę wprowadzenia w życie tego, co zostało nam objawione.
Dla pobożnego Żyda wspominane miasto święte – Jeruzalem, to jego „żebro”, z którego rodzi się wszystko inne. Dla nas, wyznawców Boga Troistego – Ojca, Syna i Ducha Świętego to Nowe Jeruzalem. Jego konstrukcja oparta jest na fundamencie Chrystusa-Zbawiciela, który wziął na siebie „bloki skalne” – nasze grzechy. Te kamienie, wzajemnie powiązane, symbolizują nas samych, uwikłanych w mozole życia, jedni drugich brzemiona dźwigających (Ga 6,2).
Miasto Święte było symbolem pokoju i obecności Jestem Który Jestem. Co się stało z tym miejscem, krajem odrodzonym do istnienia po wiekach niebytu, a od dziesięcioleci uwikłanym w wojnach, pływającym nieraz we krwi? Czy odbudowa Świątyni, na gruzach meczetu Al-Aksa jest możliwa z zachowaniem pokoju na świecie? Czy to nie Antychryst tego pozornie dokona po wielkim Armagedonie?
Trzeba nam, katolikom, być prawdziwym Jeruzalem, miejscem Pokoju (pokój mój daję wam – J 14,27) i Miłości (Bóg jest miłością – 1J 4, 16). Módlmy się za Kościół, módlmy się za Jerozolimę i Ziemię Świętą.
Ewangelia: Łk 13, 1-9
Pan Jezus w swojej przypowieści dał za przykład śmiertelny wypadek na budowie i ofiary buntu przeciw przemocy najeźdźcy. Retoryczne pytanie Jezusa, czy ci ludzie byli gorsi od mieszkańców Jerozolimy czy Galilei, czy ta kara spotkała ich jako grzeszników, wpisuje się w kontekst żydowskiego trzymania się litery Prawa. Przypomina się w tym miejscu scena z Księgi Hioba, gdy jego przyjaciele zastanawiali się, co Hiob uczynił złego, że spotkała go aż taka straszna kara. A czy dziś ludzie się zastanawiają, czy powodzie, trzęsienia ziemi to nie kara Boża?
Teologia biblijna Starego Testamentu jednoznacznie wpisuje się w istnienie kary Bożej. Księgi Kapłańska i Powtórzonego Prawa pouczają o niej, ostrzegając o przekleństwach (karach) za sprzeniewierzenie się Przymierzu. Wielu teologów i egzegetów w kościele katolickim uważa, że Chrystus swoją śmiercią i zmartwychwstaniem zniósł tę zasadę, a niektórzy nawet, że piekło jest puste (apokatastaza). Można się tego doczytać, na przykład w słowach: powiedziano: oko za oko, ząb za ząb. A ja wam powiadam: Nie sprzeciwiajcie się złemu, ale jeśli ktoś uderzy cię w prawy policzek, nadstaw mu i drugi. Temu, kto chce się z tobą procesować i wziąć twoją szatę, zostaw i płaszcz. (Mt 5,38-39). Albo za Janem (9, 2-3): Uczniowie Jego zadali Mu pytanie: Rabbi, kto zgrzeszył, że się urodził niewidomym – on czy jego rodzice? Jezus odpowiedział: Ani on nie zgrzeszył, ani rodzice jego, ale [stało się tak], aby się na nim objawiły sprawy Boże.
Jakże więc mają się do tego zapowiedzi Jezusa o potępieniu tych, którzy sprzeniewierzają się prawu miłości Boga i bliźniego: Zaprawdę, powiadam wam: Wszystko, czego nie uczyniliście jednemu z tych najmniejszych, tegoście i Mnie nie uczynili. I pójdą ci na mękę wieczną, sprawiedliwi zaś do życia wiecznego (Mt 25, 45-46). Wynika z tego, że Bóg w swoim Miłosierdziu i Sprawiedliwości posługuje się Bożą pedagogiką nagradzania i karania, proporcjonalnie do wzrostu w świętości i do ryzyka zatracenia, potępienia.
Zrozumienie zagadnienia kary Bożej robi się jeszcze bardziej przejmujące, gdy wsłuchamy się w głosy uznanych przez Kościół świętych mistyków czy Matki Bożej: św. Karol Boromeusz powiedział: Z powodu naszych grzechów Bóg pozwolił, by ogień plagi zaatakował każdą część Mediolanu. Czy też przykład świętego Jana Bosco, który w przeddzień drugiej sesji Soboru Watykańskiego I, 6 stycznia 1870 roku, miał wizję, w której zostało mu objawione, że wojna, zaraza i głód są plagami, którymi zostaną uderzone pycha i złe zamiary ludzi. W taki sposób wyraził się Pan: Wy, księża, dlaczego nie biegniecie, by płakać pomiędzy przedsionkiem a ołtarzem, błagając o zakończenie tych plag, dlaczego nie weźmiecie tarczy wiary i nie wyjdziecie na dachy domów, na ulice, na place, na każde dostępne miejsce, by nieść ziarno mojego słowa? Czyż nie wiecie, że jest to straszliwy obosieczny miecz, który powala moich nieprzyjaciół i ściąga gniew Boży na ludzi? O możliwości kar mówią także objawienia fatimskie. „Jeśli zrobi się to, co ja wam mówię, wiele dusz zostanie uratowanych, nastanie pokój na świecie. Wojna się skończy. Ale jeżeli się nie przestanie obrażać Boga, to za pontyfikatu Piusa XI rozpocznie się druga, gorsza. Kiedy ujrzycie noc oświetloną przez nieznane światło, wiedzcie, że to jest wielki znak, który wam Bóg daje, że ukarze świat za jego zbrodnie przez wojnę, głód i prześladowania Kościoła i Ojca Świętego” – mówiła Matka Boża w Fatimie.
Warto przy tej okazji zwrócić tu uwagę na różnice w definiowaniu, kto jest teologiem (od gr. theologos) w kościele katolickim i prawosławnym. „Teolog – osoba zajmująca się systematycznym, opartym na metodach filozoficznych, historycznych i in., studium twierdzeń religijnych uznawanych za objawione dotyczących Boga oraz Jego relacji do świata, w myśl maksymy (łac.) fides quaerens intellectum – wiara szukająca zrozumienia. Teologiem katolickim we właściwym sensie tego słowa jest ten, kto otrzymał mandat od władz kościelnych. Mandat ten oznacza swego rodzaju nostryfikację ze strony Magisterium Kościoła.” (Wikipedia)
W kościele prawosławnym uważa się, że „teologami Kościoła są tylko ci ludzie, którzy osiągnęli stan theorii (kontemplacji Boga), który składa się z iluminacji (oświecenia) i theosis (stan napełnienia Bogiem człowieka). Iluminacja jest stanem nieustannym, aktywnym w dzień i w nocy, nawet podczas snu. Theosis jest to stan, w którym ktoś widzi chwałę Bożą i trwa ona tak długo, jak Bóg uzna to za stosowne. W tych dwóch stadiach theorii: oświecenia i theosis, wiedza o Bogu jest wyraźnie empiryczna. Wiedza ta nie jest wynikiem filozoficznych spekulacji.” (Teologia Patrystyczna, Ramanides)
Może więc warto posłuchać i tych, którzy otrzymali łaskę bezpośredniego obcowania z Bogiem w Chrystusie.