XXIV Niedziela Zwykła, 17.09.2023 r.
Pierwsze czytanie: Syr 27, 30 – 28, 7
Słowo Boże jest zawsze ,,żywe i skuteczne, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” (Hbr 4, 12). Dzisiejszy fragment z Księgi Mądrości Syracha jest wyraźnie w opozycji do naszego, współczesnego sposobu myślenia. Po pierwsze, dziś często szukamy swojego uzdrowienia, mówimy o swoich ranach, roztrząsamy swoje wnętrze – a Pan każe nam z pokorą uznać, że tym, co zamyka nas na moc uzdrowienia, jest postawa nieprzebaczenia. Nasze zamknięte serce wobec bliźnich, niejako ,,zasklepienie się”, ,,zapieczenie” w sobie, zamyka nas samych na bogactwo Bożego miłosierdzia.
Po drugie, biblijny mędrzec mówi wprost o Sądzie – biegniemy myślami zatem do Sądu Ostatecznego, kiedy to Bóg, który jedyny zna ludzkie serca, jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza, a za złe karze, wymierzy odpłatę.
Pomocne słowa komentarza, że przebaczenie jest możliwe, daje nam Kościół w Katechizmie: ,,Nie leży w naszej mocy nieodczuwanie obrazy i zapomnienie o niej; jednak serce, które ofiaruje się Duchowi Świętemu, przemienia ranę we współczucie i oczyszcza pamięć, zastępując obrazę wstawiennictwem” (KKK 2843). Duch Święty, jeśli tylko się na to zgodzimy, może uczynić nasze przebaczenie prawdziwie owocnym i autentycznym – ,,chodzi o żywe i pochodzące z głębi serca uczestniczenie w świętości, miłosierdziu i miłości naszego Boga. (…) Tylko Duch, który jest naszym Życiem, może uczynić naszymi te same dążenia, jakie były w Jezusie Chrystusie” (KKK 2842).
Zwróćmy dziś serca z ufnością ku miłosierdziu Pana, i prośmy, aby nasze serce stawało się sercem przebaczającym.
Psalm responsoryjny: Ps 103 (102), 1b-2. 3-4. 9-10. 11-12
,,Błogosław duszo moja Pana, i wszystko co jest we mnie święte Imię Jego”. Wszystko, co jest we mnie, niech błogosławi święte imię Pana. To niesamowite zaproszenie, które kieruje do nas psalmista!
Psalm 103 to tekst, którym warto się modlić z ufnością i wdzięcznością, kiedy odchodzimy od kratek konfesjonału. Ale warto sięgnąć do niego i przed spowiedzią. Dlaczego? Żeby przypomnieć sobie, jaki jest Bóg. Że jest nie tylko miłosierny, ale jest samym Miłosierdziem, że nie tylko nas kocha, ale że jest Miłością samą. Ta świadomość, wciąż odnawiana w naszym sercu dzięki mocy Słowa, rodzi głęboką, chrześcijańską radość. Nie jestem kochany dlatego, że się spisałem na medal, że wszystko mi wyszło. Pan Bóg kocha mnie ze względu na samego siebie, bo taki jest.
,,Najchętniej będę się chlubił z moich słabości, aby zamieszkała we mnie moc Chrystusa”, wyznawał szczerym sercem święty Paweł, Hebrajczyk, który dobrze znał psalmy. Upokorzony doświadczeniem słabości, która powracała w jego życiu, gdy tylko wylał swoje serce przed Panem, usłyszał słowa ojcowskiej pociechy: ,,Wystarczy Ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali” (por. 2Kor 12, 9).
Wiele wieków później siostra Faustyna wiele razy w swoim Dzienniczku wyznaje, że największym z przymiotów Boga jest Jego miłosierdzie, że to właśnie ufność w miłosierdzie Pana wyzwala nas z rozpaczy, z nędzy nawet największych grzechów, jeśli tylko chcemy nawrócić się do Pana szczerym sercem.
We wszystkim, co przeżywam, w trudnościach, w doświadczeniu własnej słabości, a także w tych sytuacjach mojego życia, gdzie trudno mi przebaczyć bliźnim, mogę uwielbiać miłosierdzie Pana, Jego moc. Jak Jezus, który uwielbia Ojca, jeszcze nim wskrzesi Łazarza, bo wie, że Ojciec zawsze Go wysłuchuje (J 11, 41n).
Drugie czytanie: Rz 14, 7-9
W całym Liście do Rzymian święty Paweł wiele razy odwołuje się do naszej tożsamości wynikającej z sakramentu chrztu. Zanurzeni w śmierć i włączeni w zmartwychwstanie Chrystusa, już umarliśmy dla grzechu, aby żyć dla Boga. Ale każdego dnia tę chrzcielną decyzję trzeba aktualizować – trochę tak, jak aktualizujemy aplikacje w telefonie, z których często korzystamy.
Wydawać by się mogło, że życie chrześcijanina to sama przyjemność. Ale codzienność pokazuje, że pokolenia świętych mają rację – jesteśmy w pośrodku duchowej walki, nieraz poważnego zmagania, przede wszystkim z naszą grzeszną naturą, aby nie ulegać temu, ,,co mnie się chce”, ale szukać i wypełniać wolę Bożą; aby nie iść za własnym egoizmem, ale pozwolić się wyrywać z własnej wygody ku służbie drugiemu człowiekowi. Wierność codziennym obowiązkom, dobre wykonywanie swojej pracy, uczciwa nauka, praca fizyczna – to wszystko staje się drogą naszego uświęcenia, jeżeli czynimy to właśnie w tej perspektywie miłości do Chrystusa, pragnąc jednoczyć się z Nim. Moje życie ma swój początek i kres w Bogu, nie jestem na ziemi przypadkiem i bez sensu, ale mam konkretne powołanie do wypełnienia. Stąd też dzisiejsze drugie czytanie często słyszymy podczas Mszy świętych pogrzebowych.
W perspektywie dzisiejszych słów świętego Pawła, wróćmy z prostą wiarą do gestu, którego uczyliśmy się jako dzieci – aby przy wejściu do kościoła, świadomie zanurzać rękę w kropielnicy i wodą święconą czynić znak krzyża. W wielu rodzinach również przy drzwiach wejściowych jest mała kropielnica, tak, aby wychodząc z domu i rozpoczynając nowy dzień pamiętać, że ,,już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus” (Ga 2, 20), że mam żyć nie dla siebie, ale dla Chrystusa, a z miłości do Niego – dla bliźnich.
Ewangelia: Mt 18, 21-35
Dzisiejsza przypowieść to fragment dłuższej mowy Pana Jezusa w Ewangelii świętego Mateusza, która dotyczy Kościoła. Możemy powiedzieć, że także przez tę przypowieść Pan Jezus chce nam uzmysłowić, jak ,,działa” Kościół, jaką wspólnotą jest w zamyśle Bożym.
Po pierwsze, fundamentem Kościoła, kamieniem węgielnym, jest Chrystus. Chrystus, który za nas oddał życie, który nam wszystkim, grzesznym, pierwszy okazał miłosierdzie. Dług dziesięciu tysięcy talentów do dług niewyobrażalny, nie do spłacenia. Ale jak śpiewamy w pieśni eucharystycznej: ,,Oczyść mnie Krwią swoją, która wszystkich nas, jedną kroplą może, obmyć z win i zmaz”. Tak wielka jest moc Ofiary Jezusa, zawsze żywej, odnawianej na ołtarzu, owocnej także w sakramencie pojednania – we Krwi Jezusa zostajemy obmyci ze wszelkiego brudu grzechu.
Ale Kościół to nie ja sam i Pan Bóg – Kościół to wspólnota. Dlatego Pan Jezus tak wyraźnie nam pokazuje, że jest jakaś fundamentalna zależność między otrzymaniem miłosierdzia od Boga i obdarzaniem miłosierdziem bliźnich. Inaczej ten przepływ łaski jest zablokowany, nieskuteczny. Przygotowując się do spowiedzi świętej, musimy częściej pytać samych siebie – jak jest z moim przebaczaniem? Czy nie żywię w nieskończoność urazy do innych? Czy otwieram serce na łaskę Boga w tych przestrzeniach, gdzie trudno mi przebaczyć?
Przebaczenie to jeden z najtrudniejszych, najbardziej delikatnych, często bolesnych tematów. Ale dzisiejsza Ewangelia – słowo życia – może rozjaśnić ciemności naszego serca, naszych pogmatwanych, ludzkich historii, światłem Chrystusa Zmartwychwstałego. I wybrzmiewa w niej logika daru – Bóg tak hojnie nas obdarza przebaczeniem, jest tak niezwykle, zawsze, wiernie przebaczający, że to rodzi w nas gotowość do miłosierdzia wobec bliźnich.
Życie według nauki Jezusa jest oparte na logice daru. Jak zauważa w jednym ze swoich esejów biskup Robert Barron: Nowe życie, do którego zachęca Jezus – które w istocie rzeczy umożliwia – jest życiem absolutnie radykalnego obdarowywania. (…) W zwykłym udzielaniu czegoś człowiek kocha tych, z którymi już jest związany, i dlatego może od nich oczekiwać jakiegoś rodzaju rekompensaty, emocjonalnej czy innej; natomiast w nowym sposobie udzielania miłość trzeba ofiarowywać właśnie tym, którzy nie wyświadczają w odpowiedzi żadnej przysługi. Jezus formułuje tę zasadę bardzo jasno: <<Jeśli bowiem miłujecie tych, którzy was miłują, cóż za nagrodę mieć będziecie?” (Mt 5, 46a) (,,Ten, który jest, Ten, który daje” [w:] Odnowiona nadzieja. Eseje o misji Kościoła, W drodze, 2023, str. 181).
Jesteśmy wezwani do przebaczenia ,,z serca” – czyli dogłębnego, szczerego, prawdziwego. Ludzkimi siłami to niemożliwe. Ale wszystko jest możliwe dla tego, kto wierzy. Przyzywajmy z ufnością Ducha Świętego Pocieszyciela, Ducha jedności, aby uzdalniał nas do autentycznej postawy przebaczania.
Poniedziałek, 18.09.2023 – Święto św. Stanisława Kostki, zakonnika, patrona Polski
Pierwsze czytanie: 1 J 2, 12-17
Święty Stanisław Kostka, dzisiejszy patron, jeden z głównych patronów naszej Ojczyzny, jak co roku podnosi nam poprzeczkę. Dzisiejsze pierwsze czytanie możemy rozważać jako słowa, które on wypełnił i które dziś kieruje do nas jako wezwanie.
Dzieci, ojcowie, młodzi – mogą to być określenia grup wiekowych, ale być może chodzi także o różne stopnie relacji z Bogiem. Jesteśmy zaproszeni nie tylko do tego, żeby odrzucić grzechy. Potrzebujemy także nieustannie otwierania się na uzdrawiającą i oczyszczającą moc Ducha Świętego, który sprawia, że możemy przezwyciężać także złe, nieuporządkowane skłonności. To nieraz walka na śmierć i życie, ale możliwa dzięki Chrystusowi. Z dziecięcą ufnością mamy opierać się na Nim, a wtedy On – tak jak niegdyś na pustyni – pozwala nam zwyciężać Księcia tego świata, szatana.
Słowo Boże, jaśniejące w młodym życiu świętego Stanisława, prowokuje dziś każdego z nas – dzieci, młodych i starszych – żeby zdemaskować fałszywe sposoby życia i działania, które podsuwa współczesny świat. Pożądliwość ciała – niewłaściwe korzystanie ze sfery seksualności, a także różne formy szukania cielesnej przyjemności; pożądliwość oczu – to także chciwość, zazdrość, ale również nieczystość spojrzeń i myśli; wreszcie pycha tego życia – pierwsza pokusa z raju, ,,być jak Bóg”, być samowystarczalnym, niezależnym od nikogo, ale także arbitralnie definiować samego siebie i świat wokół.
Prośmy dzisiejszego patrona, żeby pomógł nam w szczerym rachunku sumienia, żebyśmy mogli postąpić w naszej zażyłości z Chrystusem, którego mocą możemy cierpliwie zwyciężać wszelkie formy zła.
Psalm responsoryjny: Ps 148, 1b-2. 11-12. 13-14c
,,Oto pieśń pochwalna wszystkich Jego świętych, Izraela, ludu, który jest Mu bliski”. Kościół święty – Nowy Izrael, wspólnota wierzących, to wspólnota najbliższa Panu Bogu. Słysząc o ,,młodzieńcach i dziewczętach, starcach i dzieciach”, możemy pomyśleć dziś o pokoleniach chrześcijan, które żyły przed nami, o wszystkich uczniach i uczennicach Jezusa, a wśród nich o wszystkich świętych wyniesionych na ołtarze, wśród nich o młodym mężczyźnie, Stanisławie Kostce. Możemy także widzieć w świetle tego słowa nasze kościoły, w których na co dzień na Mszach świętych gromadzą się mężczyźni i kobiety, młodsi i starsi, aby wspólnie wielbić Boga.
Ale Psalm 148 wyraża jeszcze bardziej powszechną myśl, w perspektywie całego kosmosu – człowiek, jako najbliższy Bogu, jako korona stworzenia, jest powołany do tego, żeby wychwalać Boga słowami w imieniu całego stworzenia. Jak mówią Ojcowie Kościoła, wśród wszystkich wspaniałych stworzeń tylko człowiek ma przywilej i powinność uwielbiania Boga w ten sposób. ,,Chwałą Boga żyjący człowiek” – uczył św. Ireneusz. ,,Wszystko czynić na większą chwałę Bożą” – uczył św. Ignacy Loyola, założyciel Towarzystwa Jezusowego, do którego, niedługo po jego utworzeniu, spieszył wstąpić Stanisław Kostka.
Zatem, kiedy modlimy się, zwłaszcza poprzez Liturgię Godzin, jesteśmy włączeni w wielki hymn uwielbienia, który nade wszystko Chrystus nieustannie składa Ojcu. Kiedy modlę się, Chrystus włącza mnie w swoje uwielbienie dla Ojca, mam udział w radości nowego stworzenia, które On przemienił mocą zmartwychwstania i nieustannie uzdrawia z ran grzechu.
Popularnością cieszą się dziś wieczory uwielbienia. Ale pamiętajmy, że każda nasza modlitwa – i każdy płynący z niej dobry czyn – mają być naszym uwielbieniem składanym Bogu w imieniu całego stworzenia.
Ewangelia: Łk 2, 41-52
Rodzice Jezusa wraz z Nim samym udali się tamtego roku, zgodnie ze zwyczajem, na święto Paschy. Dosłownie – ,,weszli w górę”, ,,wspięli się”. Tym samym słowem święty Łukasz określi moment, kiedy Jezus ,,wyszedł na górę” wraz z trzema swoimi najbliższymi uczniami.
Do Jerozolimy, miasta świętego, pielgrzymi podchodzili, wchodzili w górę – ale ma to także znaczenie duchowe. Można powiedzieć, że tamtego roku to nie Rodzice zabrali Pana Jezusa. To On zabrał ich, aby objawić im o sobie samym coś ważnego. Jezus to nie tylko prawdziwy Człowiek, ale także prawdziwy Bóg, i ta Jego tożsamość, Jego szczególna bliskość z Ojcem, jest tajemnicą, którą chciał objawić swoim świętym Rodzicom. I my, ciągle na nowo, rozważamy z pokorą tę tajemnicę w różańcu. Pan Jezus bardziej niż ziemskim rodzicom, jest wierny misji, którą otrzymał od Ojca niebieskiego. Nie oznacza to braku miłości wobec nich, ale właśnie właściwą hierarchię miłości.
Te słowa przyjął swoim sercem i odważnie wypełnił Stanisław Kostka. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak bardzo wbrew wszelkim schematom było przeciwstawienie się planowi rodziców w tamtym czasie. Ale nic nie może być dla nas ważniejsze od pełnienia woli Bożej, nawet więzi rodzinne i przyjacielskie. Pan Jezus w Ewangelii podkreśla to wyraźnie – ,,Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (por. Mt 10, 37-39). Mamy kochać i szanować rodziców, ale nie za cenę sprzeniewierzenia się powołaniu.
Jezus zabrał zatem swoich Rodziców na Święto Paschy… To słowo w subtelny sposób oświetla szczególny moment w życiu każdego księdza i osoby konsekrowanej, kiedy oznajmiamy naszym rodzicom i bliskim, że odkrywamy głos powołania i decydujemy się za nim iść. Reakcje są bardzo różne – od życzliwego wsparcia i wzruszenia, po odrzucenie i wyśmianie. Niekiedy rodzice mogą nawet skutecznie zniechęcić młodego człowieka, który słyszy głos powołania, do wypełnienia woli Bożej kosztem pozornie lepszych, ludzkich planów.
Rozważamy dzisiejszą Ewangelię u progu nowego roku akademickiego. Prośmy o odwagę dla tych, którzy w tych dniach rozpoczynają formację w seminariach i w domach zakonnych; módlmy się też o nowe powołania, o odwagę dla powołanych, tym bardziej w niesprzyjającej, a nawet wrogiej atmosferze otoczenia. Jak uczy nas dzisiaj w pierwszym czytaniu święty Jan: ,,kto wypełnia wolę Bożą, trwa na wieki!”.
Wtorek, 19.09.2023 r.
Pierwsze czytanie: 1 Tm 3, 1-13
Rozważamy w tych dniach kolejne fragmenty z Listu do Tymoteusza. Święty Paweł, świadomy, że zbliża się do końca swego ziemskiego życia, jako ostatnie pisze kilka listów pasterskich – dwa do Tymoteusza i jeden do Tytusa. Tymoteusz, który towarzyszył Pawłowi w jego podróżach misyjnych, pod koniec życia Apostoła Narodów został biskupem Efezu. W dzisiejszym czytaniu słyszymy bogatą listę wymagań, które powinien spełnić potencjalny kandydat na przełożonego wspólnoty. Począwszy od lat 60. I wieku, powoli kształtuje się w Kościele struktura hierarchiczna, która z czasem przybiera trójstopniową formę znaną do dziś – trzy stopnie jednego sakramentu święceń, ustanowionego przez Chrystusa w Wieczerniku – diakonat, prezbiterat i episkopat.
Kościół, wspólnota wierzących, jest rodziną, którą Pan Bóg powierza w ręce biskupów, kapłanów i diakonów. W Kościele zachodnim ugruntowała się tradycja życia w celibacie (obecna również na wschodzie), ale zakłada ona szczególny wymiar osobowej dojrzałości. Kandydaci na diakonów, a potem kapłanów i biskupów są powołani w szczególny sposób do ojcostwa duchowego, które wymaga nie tylko ludzkiej dojrzałości, ale także szczególnej otwartości na działanie Ducha Świętego i roztropności.
Warto dziś dziękować za tych kapłanów, których możemy nazwać prawdziwie ,,księżmi z powołania”, którzy są dla nas jak bezpieczna przystań, do których możemy się zwrócić o radę, których zawsze możemy poprosić o spowiedź czy chwilę rozmowy. Jednocześnie, zamiast narzekania, polecajmy w modlitwie także tych duchownych, którzy pogubili się w drodze powołania. Prośmy o nawrócenie dla grzesznych i umocnienie dla przeżywających kryzysy. Módlmy się też szczególnie za tych, którzy zbliżają się do przyjęcia święceń oraz za wszystkich, którzy podejmują się jakiejś posługi w Kościele, aby czynili to w wierności Tradycji i z ludzką roztropnością.
Psalm responsoryjny: Ps 101 (100), 1b-2b. 2c-3b. 5-6
,,Zawsze uczciwie będę postępował” – powtarzamy w dzisiejszym refrenie psalmu. Czy możliwe jest życie w ten sposób? Psalm 101 to modlitwa króla, który zaczyna panowanie w Izraelu i obiecuje Bogu prawość postępowania i czystość intencji, niewchodzenie w jakiekolwiek zło, umacnianie sprawiedliwości. Jednak codzienność pokazuje, że nawet królewskie obietnice okazują się nietrwałe. O własnych siłach nawet król Izraela nie był w stanie spełnić doskonale wymogów moralnych.
Tym, który wypełnia Psalmy, który nadaje im prawdziwy blask i głębię, jest Jezus Chrystus. On, Król Zmartwychwstały, który zwyciężył miłością i doskonałym posłuszeństwem na drzewie krzyża, jest naszym przewodnikiem i wzorem. Przez chrzest święty jesteśmy włączeni w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, mamy udział także w Jego misji królewskiej – a więc w drodze miłości chrześcijańskiej, służby bliźnim, ale także w panowaniu nad samym sobą. Wśród owoców Ducha Świętego wymieniamy także opanowanie, czyli panowanie nad sobą samym (por. Ga 5, 23). Im bardziej wzrastamy w zażyłości z Chrystusem, im bardziej otwieramy się na Jego miłość i miłosierdzie, tym bardziej stajemy się zdolni do rzeczywiście uczciwego, dobrego, prawego życia. Coraz częściej już nie my widzimy swoją dobroć, ale inni, którzy w nas chwalą Ojca naszego (por. Mt 5, 16).
Rozważamy dzisiejszy psalm jako odpowiedź na listę cnót właściwych duchownym w Kościele, którą poddaje święty Paweł Tymoteuszowi. Uwielbiajmy Chrystusa, który nas, słabych, uzdalnia do coraz większej doskonałości.
Ewangelia: Łk 7, 11-17
Właśnie wynoszono ,,jedynego syna” – a zobaczył to Jezus, Jednorodzony Syn Ojca. Bo ,,Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Matka tego młodzieńca – wdowa – pozostała w sytuacji rozpaczliwej. Nie miała już w życiu żadnego oparcia, wszystkie jej nadzieje, które jeszcze pokładała w synu, umarły razem z nim. Ale Jezus zobaczył ją i ,,ulitował się” – wzruszył się głęboko, do głębi wnętrzności, jak może wzruszyć się tylko miłosierny Bóg, a właśnie tajemnicę miłosierdzia Boga święty Łukasz ewangelista przedstawia z największym zaangażowaniem. Jezus widzi ludzki smutek, nade wszystko najbardziej paraliżujący smutek i lęk związany ze śmiercią. On wchodzi w to doświadczenie, bo przyszedł ,,uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” (Hbr 2, 15). Z Kafarnaum do Nain trzeba było przejść około 7-8 godzin drogi. Rozumieją taki dystans ci, którzy byli na pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Ale Pan nie waha się pokonać nawet nieskończonego dystansu, żeby uratować człowieka. Dlatego sam stał się człowiekiem – On, Król nad wiekami, Nieśmiertelny, uniżył samego siebie, przyjąwszy postać sługi (por. Flp 2, 6-11).
,,Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!”. Już samo dotknięcie mar zdumiało tych, którzy je nieśli, bowiem zgodnie z Prawem człowiek zaciągał w ten sposób nieczystość rytualną. Żydzi od razu przypomnieli sobie wielkich proroków Eliasza i Elizeusza, którzy również dzięki mocy Boga wskrzeszali umarłych; odczytują zatem to wydarzenie jako znak obecności Boga wśród swojego ludu. Jednak ten cud to nade wszystko zapowiedź zmartwychwstania samego Jezusa, który po trzech dniach powstanie z grobu, każdemu z nas otwierając nową perspektywę zmartwychwstania do życia wiecznego.
,,A zmarły usiadł, i zaczął mówić; i oddał go jego matce”. Jezus przywraca młodzieńca do życia, a więc do relacji, do bycia z innymi. Cud wskrzeszenia to także znak wskrzeszenia duchowego.
Dzisiejsza Ewangelia to po pierwsze słowo nadziei, że Pan Jezus widzi sytuacje po ludzku beznadziejne. Mamy wtedy z ufnością oddać się Jemu, wierząc, że On jest Panem życia i śmierci, że On wie, kiedy i jak działać, że z Nim zawsze jesteśmy po stronie życia. Kiedy spotykamy ludzi przeżywających sytuacje po ludzku beznadziejne, także tych, którzy utracili swoich bliskich, prośmy Pana, żebyśmy potrafili być dla nich świadkami miłosierdzia, a nie egoistami, którzy cieszą się z własnego szczęścia.
Jednocześnie, dzisiejsza Ewangelia mówi wprost o wskrzeszeniu młodzieńca. Po czasie pandemii, w epoce swoistej alienacji w świecie wirtualnym, w zamieszaniu różnych propozycji, wielu młodych ludzi przeżywa dziś jakiś rodzaj duchowej śmierci. Pomyślmy o tych, których znamy, i o tych, których zna Pan Bóg – o przeżywających z różnych powodów depresje, załamania, jakiś rodzaj zagubienia. Chrystus – światłość świata – widzi ich cierpienie i może wnieść w ich życie blask swojego zmartwychwstania, aby powstali do nowego życia i mogli nieść radość innym.
Środa, 20.09.2023 r.
Pierwsze czytanie: 1 Tm 3, 14-16
W Listach pasterskich święty Paweł bardzo wyraźnie podkreśla, że należy strzec depozytu wiary. Czym on jest? Jak uczy nas Katechizm, mamy dwa, związane ze sobą sposoby przekazywania Objawienia Bożego – Pismo święte i Tradycję. ,,Pismo święte jest słowem Boga, utrwalonym na piśmie pod natchnieniem Ducha Bożego. Święta Tradycja słowo Boga, powierzone Apostołom przez Chrystusa Pana i Ducha Świętego, przekazuje w całości następcom Apostołów, aby w swoim przepowiadaniu oświecani Duchem prawdy, wiernie go strzegli, ukazywali je i szerzyli” (KKK 81). Natomiast ,,święty depozyt wiary zawarty w świętej Tradycji i Piśmie świętym, został powierzony przez Apostołów całemu Kościołowi. Na nim opierając się, cały lud święty zjednoczony wokół swoich pasterzy trwa nieustannie w nauce Apostołów, we wspólnocie, w łamaniu chleba i modlitwie, tak iż w trzymaniu się przekazanej wiary, w jej praktykowaniu i wyznawaniu pojawia się szczególna jednomyślność przełożonych i wiernych” (KKK 84).
Święty Paweł upewnia Tymoteusza, że Kościół to dom Boży, Kościół Boga żywego, który jest filarem i podporą prawdy (por. w. 15). Choć nieraz wydaje się dzisiaj, że wszyscy mają rację, że wystarczy być po prostu dobrym człowiekiem, to do zbawienia potrzebna jest wiara w Chrystusa i życie według Jego nauki, czyli według nauki Kościoła.
W krótkim hymnie, będącym starochrześcijańskim wyznaniem wiary, słyszymy dzisiaj: ,,Znalazł wiarę w świecie”. To Słowo pozostaje otwarte aż do końca czasów, ale dzisiaj Pan pyta mnie o moją decyzję. Jak echo brzmi tu pytanie Pana Jezusa – ,,Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8b).
Psalm responsoryjny: Ps 111 (110), 1b-2. 3-4. 5-6
Psalm 111 wychwala wielkie dzieła Boże obecne w historii Izraela i przymierzu, które Bóg zawarł ze swoim ludem i o którym wiecznie pamięta.
Często podczas Mszy świętej słyszymy słowa: ,,wspominając śmierć i zmartwychwstanie Twojego Syna, ofiarujemy Tobie, Boże, chleb życia i kielich zbawienia”. Czy wspominając, jesteśmy jedynie strażnikami przeszłości? Czasem nasze nieco znudzone serca i twarze mogą na to wskazywać. Ale ,,wspominanie” w liturgii wiąże się z uobecnianiem – my rzeczywiście, teraz, w znakach sakramentalnych, przeżywamy jeszcze raz wydarzenie Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. I to powtarzamy przecież w dialogu: ,,Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie, i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.
Zatem, w jedności z całym Kościołem, wspominając zbawcze dzieła Boga, stajemy się ich uczestnikami. Modląc się słowami dzisiejszego psalmu, z pokorą prośmy, by Duch Święty ożywiał w nas wdzięczność za wielkie dzieło zbawienia, a także za te wszystkie mniejsze i większe cuda, których Pan Bóg już dokonał w naszym życiu. Kiedy naszymi myślami próbują zawładnąć niepokoje, złe wspomnienia, pokusy złego ducha, uwielbiajmy Boga, który działa – ,,Wielkie są dzieła, które uczyniłeś!”.
Ewangelia: Łk 7, 31-35
Dzisiejszą Ewangelię w bezpośrednim kontekście poprzedza zatrważające zdanie: ,,Faryzeusze i uczeni w Piśmie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego”. Ludzie prości i grzeszni celnicy otworzyli serca na miłosierdzie dostępne w Jezusie; ci, którzy uważali się sami za sprawiedliwych, nie przyjęli ani poprzednika Pańskiego – Jana Chrzciciela, ani nie otworzyli serca na zbawcze działanie Jezusa.
Mogę być bardzo blisko Chrystusa, mogę chodzić na Mszę świętą, mogę uważać się za katolika – ale tak naprawdę mogę bardzo powierzchownie podchodzić do Ewangelii. Nie przyjmować jej do głębi serca. Mogę, zamiast upodabniać się do Jezusa, szukać Boga na własny obraz i podobieństwo, zaklinać rzeczywistość, łudząc się, że to ja będę stawiał warunki, na jakich ma dokonać się moje zbawienie. Można nawet czytać Pismo Święte z własnymi założeniami, chcąc dowieść własnej tezy, a będąc zamkniętym na to, co tak naprawdę mówi do nas Pan.
Warto dziś zapytać samego siebie – Czy otwieram się na działanie Boga, który chce mnie zbawić, który chce mnie przemienić, wyzwolić z grzechu? Czy przyjmuję moje życie takim, jakim ono jest? Czy wierzę, że właśnie w moim życiu Pan chce objawiać swoją chwałę? Czy nie ma we mnie duchowej zazdrości – że inni mają lepiej, że innych Pan Bóg kocha bardziej?
Mamy być dziećmi Mądrości, a więc tymi, którzy nie będą wiecznie niezdecydowani, jak bawiące się dzieci, ale świadomie wejdą na drogę życia Ewangelią. Jak mówi w swoim Prologu święty Jan: ,,[Słowo] przyszło do swojej własności, a swoi go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili” (J 1, 11-13).
Czwartek, 21.09.2023 – Święto św. Mateusz, Apostoła i Ewangelisty
Pierwsze czytanie: Ef 4, 1-7. 11-13
Z czym kojarzy nam się dzisiaj słowo ,,Kościół”? Dzisiejsze pierwsze czytanie wzywa nas do tego, żeby powrócić do tego, czym Kościół jest naprawdę. Czytamy te słowa, patrząc dziś szczególnie na świętego Mateusza, któremu Pan Bóg wyznaczył wyjątkową rolę apostoła i ewangelisty już u samych początków. Święty Mateusz, nawrócony celnik, natychmiast wstał i poszedł za Jezusem, stając się gorliwym członkiem wspólnoty oraz zostawiając jeden z przekazów Ewangelii, a w końcu oddając także swoje życie jako męczennik.
Cały List do Efezjan to wielka katecheza świętego Pawła o Kościele. A pisze ją, sam będąc w rzymskim więzieniu, również swoje cierpienie przeżywając jako wyraz miłości do wspólnoty. Apostoł narodów jest świadomy, że istnieją niebezpieczeństwa, które zagrażają jedności Kościoła – niezgoda między chrześcijanami, konieczny podział urzędów oraz herezje. W odpowiedzi na te problemy wskazuje, według jakich zasad mają żyć uczniowie Jezusa.
Kościół jest żywym organizmem, jest Ciałem Chrystusa. Jego fundamentem jest sam Pan, a jedność, o której zachowanie każdy z nas ma się troszczyć, jest nie tylko owocem ludzkiego wysiłku, ale nade wszystko działania Ducha Świętego. Wszystkich nas łączy także jeden chrzest; wreszcie wszyscy mamy jednego Ojca – Boga, do którego codziennie wołamy w Modlitwie Pańskiej.
Nie bójmy się naszej przynależności do Kościoła, nie chciejmy też być wyznawcami ,,antyewangelii” – albo poprzez ciągłe narzekanie, albo przez niezdrowy indywidualizm. Prośmy świętego Mateusza, żeby pomógł nam powrócić do gorliwej wierności naszemu osobistemu powołaniu, abyśmy mogli dojść razem ,,do jedności wiary i pełnego poznania Syna Bożego”.
Psalm responsoryjny: Ps 19 (18), 2-3. 4-5b
Psalm 19, którego pierwszą część dziś śpiewamy, to piękny dyptyk. Pierwsza część mówi przede wszystkim o Bogu Stworzycielu, natomiast druga – o Prawie Pańskim. Świat jest tak stworzony, że życie w nim jest pełne, prawdziwe, szczęśliwe właśnie wtedy, kiedy człowiek rozważa i wypełnia przykazania Pana. Wśród proroków szczególnie wymownie powie o tym prorok Baruch, którego słowa rozważamy co roku podczas Wigilii Paschalnej: ,,Bądź posłuszny, Izraelu, przykazaniom życiodajnym, nakłoń ucha, by poznać mądrość (…) Mądrością jest księga przykazań Boga i Prawo trwające na wieki. Wszyscy, którzy się go trzymają, żyć będą. Którzy je zaniedbują, pomrą” (Ba 3, 9; 4, 1).
Jako chrześcijanie nie jesteśmy religią księgi, ale Słowa Wcielonego. Naszą Mądrością, Sprawiedliwością od Boga, uświęceniem i odkupieniem jest dla nas Jezus Chrystus. A tymi, którzy najbardziej wymownie i wiernie przekazali Jego słowa po całej ziemi, są ewangeliści, autorzy natchnieni.
Święty Mateusz odkrył, że jego życie może napełnić prawdziwym bogactwem tylko Dobra Nowina o Jezusie, który jest Emmanuelem, Bogiem z nami (por. Mt 1, 23).
,,Nie są to słowa ani nie jest to mowa, których by dźwięku nie usłyszano”. Czy słucham codziennie Bożego słowa? Czy trzymam się go jako jedynego klucza do zrozumienia świata i mojego własnego życia? Ale wreszcie dziś także muszę zapytać siebie, jakim jestem ,,apostołem i ewangelistą”? Czy moje pragnienia, słowa, czyny są przyprawione solą (por. Mt 5, 13 oraz Kol 4, 6).
Tym, czego najbardziej potrzebuje dzisiaj świat, jest Dobra Nowina – Ewangelia o Jezusie Chrystusie. Ważne jest innym życzyć dobrze, dzielić się życzliwym słowem. Ale szukajmy także okazji do podzielenia się słowem Bożym. Czasem jedno zdanie, które poruszyło nasze serce, a które wyślemy drugiej osobie smsem czy przez inny komunikator, może rozjaśnić serce drugiego człowieka na kolejny dzień, a nawet przywrócić wiarę.
Ewangelia: Mt 9, 9-13
W Bazylice świętego Jana na Lateranie – katedrze biskupa Rzymu – wśród figur dwunastu apostołów jest i święty Mateusz, przedstawiony bardzo wymownie. Stojąc, dzierży w dłoniach potężną księgę Ewangelii, w którą wpatruje się z uwagą, ale swoją prawą stopą niejako triumfuje nad sakwą z monetami, które wysypują się z niej na podłogę. Tożsamość Apostoła to owoc działania w Jego życiu łaski Chrystusa, który wyzwolił go z pogmatwanego życia rzymskiego kolaboranta, a więc okupanta wobec Żydów.
W scenie powołania Mateusza zwraca uwagę natychmiastowość jego decyzji. ,,Wstał i poszedł za Nim”. Pełne ,,zmiłowania i wyboru” (jak rozważa św. Beda Wielebny) spojrzenie Jezusa i Jego zaproszenie: ,,Pójdź za Mną” (,,towarzysz mi”), musiały być ostatnim, czego celnik się spodziewał. Mateusz kolaborował z rzymskim okupantem, tym samym będąc uwikłanym w zależności finansowe; był znienawidzony przez własny naród. A to właśnie jego, grzesznika, Pan powołał do przyjaźni ze sobą i do bycia Jego przedstawicielem i głosicielem. (W bardzo wyrazisty sposób przedstawia tę scenę powołania w jednym z odcinków popularny jeszcze niedawno serial ,,The Chosen”).
Swoją Ewangelię święty Mateusz kieruje do chrześcijan wywodzących się z judaizmu, wielokrotnie wykazując, że to właśnie w Jezusie wypełniają się Pisma. Bardzo wiele uwagi poświęca też temu, czym jest Kościół – wspólnota uczniów. Sam doświadczył tego, że Pan powołuje go do grona apostołów, i że to grono ma umacniać w wierze całą wspólnotę. Doświadczył tego, co później sprecyzuje stopniowo Święta Tradycja – że to właśnie w Kościele jest pełnia środków zbawienia, że dzięki Kościołowi zawsze możemy spotkać zmartwychwstałego Chrystusa, pełnego miłosierdzia. W Kościele każdy ma wyznaczoną przez Pana misję (por. I czytanie z Ef) i z jej właściwego wypełniania będziemy rozliczeni.
We wszystkich ewangeliach synoptycznych – Mateusza, Marka i Łukasza – mamy wymienionych dwunastu apostołów, których powołał Jezus. Ale tylko dzisiejszy patron przy swoim imieniu zaznacza ,,celnik Mateusz”. Święty Mateusz miał świadomość, że został powołany ,,nie z powodu swoich zasług, lecz dzięki Bożemu przebaczeniu” (por. I Modlitwa eucharystyczna). Był człowiekiem, który pozwolił napełnić się miłosierdziem. Świadomy tego, że to Pan go dźwignął z komory celnej, wyzwolił z uwikłań, nadał prawdziwy sens życiu. Pan ,,nie przyszedł, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników”.
Ewangelia jest słowem żywym dzisiaj. Rozważamy ją nie jako piękne wspomnienie, ale jako Słowo otwarte dla mnie dzisiaj. Dla mnie, który czuję się słaby, grzeszny, który może znów przysiadłem w komorze celnej, zamiast iść drogą za Panem. Zatem – odwagi! Dzisiaj Pan wzywa mnie, by znów powstać. Właśnie mnie, słabego, Pan wzywa na nowo, by Jemu towarzyszyć, bym głosił innym moc Jego miłosierdzia.
Piątek, 22.09.2023 r.
Pierwsze czytanie: 1 Tm 6, 2c-12
Święty Paweł nie tylko trafnie i dosadnie demaskuje błędy pojawiające się we wspólnocie efeskiej, której przełożonym jest młody biskup Tymoteusz, ale także wskazuje, jaką drogę w takiej sytuacji wybrać.
Wiele razy święty Paweł w swoich listach piętnował tych, którzy są fałszywymi prorokami, którzy w głoszeniu nauki szukają swojego zysku. Ale chciwość to bardzo zakamuflowana postawa, często obecna także w nas. Potrzebujemy prosić Pana, by nas uwalniał od żądzy posiadania. ,,Korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” – dosłownie: ,,kochanie pieniędzy”. Możemy wyobrazić siebie w dwóch sytuacjach – czy łatwiej nam te same pieniądze przeznaczyć na coś zbędnego, jakąś dodatkową przyjemność, czy na dobry cel? Czy umiemy przekazać taką jałmużnę, że nas ona rzeczywiście zaboli? Nie chodzi o wpadanie w drugą skrajność, o szukanie swojej chwały także w jałmużnie, przed czym przestrzega nas Pan – ,,niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” (Mt 6, 4). Jednak chociażby dawna praktyka dziesięciny, także dzisiaj przez niektórych chrześcijan praktykowana, uczy postawy wolności wobec tego, co posiadamy. Tak naprawdę wszystko przecież jest darem Boga. Wszystko, co mamy, jest nam dane niejako w dzierżawę; nie zabierzemy tego do życia wiecznego.
Jesteśmy zaproszeni, tak jak Tymoteusz, by podjąć ,,piękną walkę o wiarę” i ,,uchwycić się wiecznego życia”, i to jest nasze bogactwo. Bezpieczną kotwicą naszej duszy jest zawsze wiara i nadzieja pokładana w Bogu, a nie w jakichkolwiek dobrach materialnych.
Psalm responsoryjny: Ps 49 (48), 6-7. 8-10. 17-18. 19-20
Biblijny mędrzec, obserwując otaczający go świat, przenikliwie zauważa, że złudne jest pokładanie nadziei w tym, co się posiada. Prawdziwie bogaty jest ten, który jest pobożny, czyli nade wszystko kocha Boga i Jemu chce służyć, choćby nie miał wiele na tym świecie.
Dobrze wiemy z własnych obserwacji, że są domy, w których materialnie nie brakuje niczego, ale brakuje miłości. Są też domy i rodziny bardzo ubogie, w których jaśnieje piękno chrześcijańskiego życia i zaufania do Opatrzności. Ale są także bogaci, którzy, świadomi ciążącej na nich odpowiedzialności, umieją hojnie dzielić się z innymi. I są biedni, którzy pozostają wiecznie niezadowoleni i pełni zazdrości, choćby otrzymali potrzebną pomoc.
W różnych okresach biblijnego Izraela nawracały momenty gospodarczego kryzysu; to słowo szczególnie mocno wybrzmiewa także w naszych, współczesnych realiach ekonomicznych. Ale również dzisiaj wezwanie pozostaje niezmienne – mamy służyć Bogu, a nie mamonie.
A ponieważ ,,nikt nie może samego siebie wykupić”, największą cenę we wszechświecie zapłacił za nas Chrystus, za nas, grzesznych, przelewając swoją drogocenną Krew. Świadomość tego, że jesteśmy bezcenni w oczach Bożych, że On nabył nas swoją własną Krwią, jest niezwykle wyzwalająca.
Dziękujmy Panu Bogu za osoby konsekrowane, które dobrowolnie ślubują ubóstwo, aby cały Kościół pociągać ku temu ideałowi. Prośmy dla nas samych, w takiej sytuacji, w jakiej każdy z nas żyje, o wolność serca od pieniędzy, o to, byśmy nie szukali zabarykadowania się we własnych dobrach, ale mieli serce hojne.
Ewangelia: Łk 8, 1-3
Dzisiejsza, krótka ewangelia, to niejako streszczenie codziennej działalności Pana Jezusa. Jezus wędruje z miejsca na miejsce, głosząc Dobrą Nowinę. Wychodzi naprzeciw ludziom, wskazuje ciągle dalszą drogę, ,,nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł skłonić” (por. Łk 9, 58). Towarzyszą Panu Jezusowi Apostołowie, wsłuchując się w Jego słowa, przeżywając szczególnie intensywny czas swojej formacji.
Ale dzisiejsza Ewangelia w szczególny sposób podkreśla także obecność kobiet, towarzyszących Panu Jezusowi i apostołom. Po pierwsze – były blisko Niego, czyli słuchały Jego nauki, postępowały za Nim – dzień po dniu. Doświadczały w swoim życiu, że słowo Jezusa jest pełne mocy, że może naprawdę przemieniać życie, wyzwalać z niewoli grzechu. Po drugie, służyły Panu Jezusowi i apostołom z tego, co miały.
Warto przypomnieć, że szczególna rola kobiet będzie jeszcze podkreślona w Ewangelii, zwłaszcza, gdy będą towarzyszyły Panu Jezusowi pod krzyżem, a potem spotkają Go jako pierwsze w dniu zmartwychwstania. To właśnie Maria Magdalena, apostołka apostołów, stała się pierwszą zwiastunką wielkanocnej radości.
Słowo Boże zaprasza nas do wdzięczności za często dyskretną obecność kobiet, które w różny sposób służą Kościołowi. To siostry zakonne, osoby konsekrowane, ale także zakrystianki, gospodynie, pełniące różne posługi przy parafiach, służące swoją kobiecą wrażliwością i mądrością. Spośród wymienionych dziś z imienia na pewno Joanna miała męża – w niej mogą odnaleźć się szczególnie wszystkie żony i matki, które z miłością troszcząc się o rodzinę i wykonując swoją pracę, również budują wspólnotę Kościoła. Dziękujmy też za wszystkie kobiety, które dzień po dniu idą za Jezusem, słuchają Jego słowa, zwłaszcza uczestnicząc wiernie w codziennej Mszy świętej, modląc się różańcem, angażując się w grupy parafialne. Dziękujmy za katechetki i prośmy o Boże światło w ich posłudze przekazywania Ewangelii dzieciom i młodzieży.
Najważniejszym wzorem dla każdej kobiety jest Maryja, przez którą sam Bóg chciał przyjść na świat. Ona jest błogosławiona nie tylko dlatego, że nosiła w swoim łonie Stwórcę wszechświata, ale przede wszystkim jako Ta, która słuchała słowa Bożego i zachowywała je (por. Łk 11, 28).
Sobota, 23.09.2023 r.
Pierwsze czytanie: 1 Tm 6, 13-16
Kończąc swój list, święty Paweł wskazuje Tymoteuszowi jako wzór świadka życia wiecznego przede wszystkim samego Jezusa. Przypomnijmy sobie słowa wypowiedziane przed Piłatem, w czasie Męki Pańskiej: ,,Królestwo moje nie jest z tego świata. (…) Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (por. J 18, 36n).
Słowo Boże podnosi nasz wzrok ku górze. Co czeka nas w niebie? Kościół uczy nas, że jest to doświadczenie visio beatifica – wizji uszczęśliwiającej, kiedy już nie przez wiarę, ale twarzą w twarz będziemy cieszyć się oglądaniem Boga, wiecznym przebywaniem z Nim, bez żadnych przeciwności.
W pięknej encyklice ,,Lumen fidei”, autorstwa papieża Benedykta XVI i papieża Franciszka, czytamy: Wiara rodzi się w spotkaniu z Bogiem żywym, który nas wzywa i ukazuje nam swoją miłość, miłość nas uprzedzającą, na której możemy się oprzeć, by trwać niezłomnie i budować życie. Przemienieni przez tę miłość, otrzymujemy nowe oczy, doświadczamy, że jest w niej zawarta wielka obietnica pełni i kierujemy spojrzenie w przyszłość. Wiara (…) z jednej strony pochodzi z przeszłości, jest światłem pamięci o Założycielu, o życiu Jezusa, gdzie objawiła się Jego w pełni wiarygodna miłość, zdolna zwyciężyć śmierć. Lecz jednocześnie, ze względu na to, że Chrystus zmartwychwstał i przeprowadza nas poza próg śmierci, wiara jest światłem bijącym z przyszłości, które otwiera przed nami wielkie horyzonty i kieruje nas poza nasze odosobnione «ja» ku szerokiej komunii. (Lumen fidei, 4).
Uczestnicząc we Mszy świętej, świadomie wypowiadajmy nasze wyznanie po przeistoczeniu – ,,oczekujemy Twego przyjścia w chwale!”.
Psalm responsoryjny: Ps 100 (99), 2-3. 4-5
To niesamowite – dzisiejszy psalm, który często odmawiamy także jako pierwszy psalm, Wezwanie w Liturgii Godzin, kiedyś się spełni! Naprawdę staniemy przed obliczem Pana, z okrzykami radości. Wejdziemy w Jego bramy z dziękczynieniem za nasze życie. Oby to słowo spełniło się w każdej i każdym z nas!
Święci uczą, że ważny jest już sam moment wstania z łóżka, początek dnia. Żeby od razu skierować swoje myśli świadomym aktem ku Bogu. Święty Maksymilian Kolbe zaraz po przebudzeniu klękał i, uderzając głową w podłogę, uwielbiał Trójcę Świętą. Warto znaleźć swój sposób, chociażby uczynić od razu po wstaniu znak krzyża, uwielbiając Pana Boga. Już o poranku chcę stanąć przed obliczem Pana z okrzykami radości, choćby moje uczucia podpowiadały coś zupełnie innego. Chcę stanąć nie sztucznie uśmiechnięty, ale pobudzając swoją duszę do chrześcijańskiej radości, że jestem ukochanym dzieckiem Boga, że Chrystus jest moim Pasterzem, że jestem owcą w Jego ręku, częścią Bożej owczarni – Kościoła, że w Nim jestem bezpieczny.
To ćwiczenie się w stawaniu w Bożej obecności, już od samego rana, kiedyś się skończy. Spełnią się słowa, które usłyszał i zapisał w Apokalipsie Apostoł Jan: ,,Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie <<Bogiem z nimi>>. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21, 3n).
Ewangelia: Łk 8, 4-15
Kościół jak dobra Matka co jakiś czas każe nam wrócić do Przypowieści o siewcy. Po pierwsze, przypominamy sobie dzisiaj znowu, jak hojnym siewcą jest Chrystus – On się nie zniechęca, On ciągle mówi do nas, daje nam swoje Słowo, a w Nim – samego siebie. Jest cierpliwy, wierny, nie załamuje się wobec naszej grzeszności.
Po drugie, dzięki tej przypowieści widzimy, jak kruche jest słowo, które wypowiada Pan. Tak wiele przeciwności z pewnością się pojawi. Wiemy dobrze, że potrzeba w naszej codzienności czasu modlitwy, potrzeba słuchania słowa w ciszy, potrzeba także rekolekcji. Ale tak naprawdę sprawdzian przychodzi później – kluczowe jest zachowywanie Słowa Bożego w sercu, kiedy podstępnie przychodzi Zły, kiedy wzmagają się pokusy, kiedy zaczynają coraz głośniej się narzucać i nawarstwiać troski, bogactwa i przyjemności… ,,Mów Panie, bo sługa Twój słucha” – modlił się młody Samuel (3, 10).
Ojcowie pustyni uczą, żeby nie walczyć ze złymi myślami, które podsuwa zły, ale cierpliwie, pokornie, wiernie powtarzać w myślach modlitwę imienia Jezus, albo zdania z Bożego słowa. Dla każdego z nas Pan Bóg ma szczególną tarczę – takie fragmenty Pisma Świętego, które poruszają nasze serce bardziej, niż inne. Uczmy się ich na pamięć. Miejmy pod ręką małe Pismo Święte. Wracajmy do Słowa, które usłyszeliśmy. Roman Brandstaetter mówił, że boi się ludzi, którzy mają Biblię ,,niezużytą”. Biblia powinna być popodkreślana, ,,wyczytana”, będąca zawsze w pobliżu, aby nie stracić kontaktu z głosem Pana.
Klucz to wytrwałość. ,,Kto wytrwa do końca, będzie zbawiony” (Mk 13, 13). Serce, które dzień po dniu słucha Słowa, które ciągle wraca do niego, choć pojawiają się ptaki, ciernie i palące słońce, staje się stopniowo ,,sercem szlachetnym i dobrym”, które wydaje owoc.