XXIV Niedziela Zwykła, 14.09.2025 r. – Święto Podwyższenia Krzyża Świętego
Autorem komentarzy na ten dzień jest dr hab. Marek Kita
Pierwsze czytanie: Lb 21, 4b-9
To ciekawe, że ludziom pokąsanym przez węże Bóg każe… patrzeć na węża! Nie robi tego bynajmniej w celu ich pognębienia, nie mówi: „Patrz, jak się kończy twój bunt!” Bóg nie chce, żebyśmy kontemplowali nasze klęski – nie ma w Nim mściwości, tylko serdeczne współczucie, nawet jeśli reaguje gniewem. Zdrowy gniew to gorący sprzeciw wobec zła, co w przypadku Boga oznacza sprzeciw wobec samobójczych wyborów dokonywanych przez ludzi, których ukochał. Kiedy Izraelici, uratowani od zagłady w Egipcie, zaczynają u progu Ziemi Obiecanej podważać sens swojego ocalenia i tęsknić za ziemią śmierci, Bóg sprzeciwia się temu z całą żarliwością. Jego gniew jest jak ogień – w hebrajskim tekście Księgi Liczb węże atakujące lud są nazwane dosłownie „wężami płonącymi”. Jednak gniew Boga nie ma na celu zagłady, tylko otrzeźwienie. Jego ogień jest niczym gorączka, sygnalizująca chorobę i będąca reakcją obronną, jakby „wypalaniem” infekcji.
Boży gniew kieruje się przeciw grzechowi, a postacie węży przypominają o źródle wszystkich grzechów, o ulegnięciu „wężowi” z raju. Dlaczego jednak znakiem ocalenia ma być także wąż? Bóg poleca zrobić jego podobiznę z miedzi, metalu o barwie płomienia. W przeciwieństwie do pełzających w dole żywych „płonących” węży, które niosły śmierć, ten martwy miedziany wąż dawał życie. Trzeba było tylko podnieść wzrok ku górze, w kierunku nieba, z wiarą w słowo Bożej obietnicy. Ufając Bogu spojrzeć na znak pokonanej śmierci, uśmierconego grzechu…
Zgodnie z Ewangelią miedziany wąż, umieszczony przez Mojżesza na wysokim palu (być może przymocowany do jakiejś poprzecznej listwy), zapowiada Jezusa zawieszonego na krzyżu. To ostateczny znak ocalenia. Widząc Jezusa na krzyżu, widzimy uśmiercony grzech, którego jad traci moc w ogniu Męki. To ciekawe i ważne, że na określenie Męki Chrystusa tradycyjnie używamy pochodzącego z łaciny słowa „Pasja”, mogącego oznaczać cierpienie, ale także gwałtowną namiętność. Syn Boży przyjął w siebie naszą gorączkę, odchorował nasze ukąszenie złem, płonąc jednocześnie ogniem głębokiej pasji, zamiłowania do człowieka. Bóg Ojciec nie ukarał Go zamiast nas, ale dał Go nam jako lekarstwo, odtrutkę Miłości. Zanurzył Syna w mrok Golgoty jak pochodnię, której niebiański ogień pochłonął ognie piekielne.
Psalm responsoryjny: Ps 78, 1-2.34-35.36-37.38
Psalmista przypomina, jak opornie poddawali się Izraelici Boskiemu prowadzeniu, które przecież miało służyć wyłącznie ich dobru. W nieco uproszczony sposób przedstawia Boga karzącego („zabijającego”) i litującego się, ale całkiem czytelnie opisuje Boską walkę o człowieka. Bóg nie musi używać agresji – wystarczy, że faktycznie cofnie na chwilę pomocną rękę, gdy ją uparcie odpychamy. Pozwala nam zobaczyć, że bez Niego giniemy, bo gdyby nam teraz pobłażał, przepadlibyśmy na wieki. Nie pozwala naszym sercom spokojnie twardnieć, zastygać w grzechu jak w betonie. Boży gniew to znak miłości, świadectwo, że Jemu na nas zależy.
Drugie czytanie: Flp 2, 6-11
Pełen głębi hymn o uniżeniu i wywyższeniu Chrystusa, o wielkim nurkowaniu Syna Bożego w ludzki upadek, w wyniszczenie spowodowane pychą pierwszych ludzi. Grecki tekst Listu do Filipian mówi dosłownie, że istniejący w swej Boskiej postaci Jezus „nie uznał za rabunek” swojego bycia równym Bogu. Po prostu taki był Jego naturalny stan. On jednak „ogołocił (dosłownie: uczynił pustym) samego siebie”, zrezygnował z tego, czym był i przyjął „postać sługi”.
Adam i Ewa, zjadając zakazany owoc „poznania dobra i zła”, próbowali stać się „jak Bóg” na sposób złodziejski, wykraść coś, co Bóg i tak dla nich przeznaczył – przecież stworzył ludzi „na swoje podobieństwo”. Próbując zrabować Boskość, stracili ją, ponieważ w domu Bożym wszystko jest darem, a kradzione niszczeje. Pierwsi ludzie zachowali się jak chłopak, który gwałci zakochaną w nim dziewczynę. Nie chcąc przyjmować darów i zależeć od niebiańskiego Ojca, próbując zawdzięczać swoją chwałę samym sobie, ludzie w rzeczywistości stoczyli się na poziom zwierząt walczących o byt. Zamiast wzlecieć, zaczęli pełzać. Dlatego wieczny Syn, Pierwowzór dzieci Bożych, zszedł do krainy egoizmu jako sługa (por. Mt 20, 28) – stwórcze Słowo uklękło, żeby nam umyć nogi, obolałe od gonienia za wielkością. W domu Boga wzajemne usługiwanie to nie hańba, lecz styl życia i potrzeba serca… Jezus przypomniał nam zwyczaje nieba.
A ponieważ serca pełne pychy i egoizmu są obumarłe i ciążą w stronę piekła, Jezus zanurkował w śmierć (zadaną w poniżający i makabryczny sposób), oraz w piekło utraty kontaktu z Ojcem („Boże mój, czemuś Mnie opuścił?”). Wbrew całej rzuconej Mu w twarz nienawiści wytrwał kochając swych morderców, posłuszny zleconej sobie misji Ratownika (przecież to właśnie znaczy słowo „Zbawiciel”). Zaniósł miłość na samo dno jej zaprzeczenia, zszedł ze światłem do królestwa ciemności, odbierając im moc. W rezultacie powraca do nieba jako Zwycięzca i Zdobywca. Na nowo przyjmuje Boskie Imię i panowanie nad światem oraz zaświatami – ale teraz robi to dodatkowo jako Syn Człowieczy, rzecznik ludzi, którzy godzą się być małymi dziećmi, podnoszonymi do Boskiego policzka (por. Oz 11, 4).
Ewangelia: J 3, 13-17
Ten fragment nocnej rozmowy Jezusa z Nikodemem zawiera jeden z najczęściej cytowanych wersetów Nowego Testamentu. Chrystus zwyciężający „grzech świata” na krzyżu zostaje ukazany jako znak i narzędzie ratunku dla wszystkich, którzy będą na Nim polegać. Wiara w biblijnym znaczeniu tego słowa nie sprowadza się do posiadania religijnych przekonań, np. o Boskości Jezusa. Wierzyć jak Abraham i Maryja to dać się pociągnąć, wejść w zaproponowany układ, postawić w życiu na Bożą obietnicę. Wierzyć w Jezusa, podniesionego wysoko jak miedziany wąż Mojżesza, to przyjąć Go jako Ratunek i Przewodnika.
Jesteśmy pokąsani przez demony, zatruci jadem grzechu, ale Bóg nie zamierza wydawać wyroku na upadły świat. Daje nam lekarstwo, które Go bardzo drogo kosztowało, ukochanego Syna, Światłość ze Światłości. On przyjął naszą śmierć, żeby nam dać swoje życie. Czy oprzesz się na Nim całkowicie, czy oddasz Mu panowanie nad sobą? Chodzi o Kogoś, kto stworzył cię do szczęścia i rzucił się w paszczę piekła, żeby cię z niego wyrwać… Zasługuje na zaufanie.
Poniedziałek, 15.09.2025 r. – wspomnienie Najświętszej Maryi Panny Bolesnej
Autorką komentarzy na ten dzień jest Joanna Człapska
Pierwsze czytanie: Hbr 5, 7-9
Autor Listu do Hebrajczyków przedstawia nam dzisiaj Jezusa – kapłana na wzór Melchizedeka. To kapłaństwo zbudowane jest na żywej relacji z Bogiem Ojcem. A ta relacja kształtuje się podczas modlitwy. Jezus w Ogrójcu dał nam przykład bezwarunkowej, bezkompromisowej modlitwy. Za wypowiedzianymi przez Niego słowami Ojcze, nie moja, ale Twoja wola… (por. Łk 22, 42) kryje się nie tylko posłuszeństwo Ojcu, ale też pewność i ufność, że to, co Ojciec przygotował, jest najlepsze. Jezus wie, że jest umiłowanym Synem Boga, wie też, że tą samą miłością zostaliśmy umiłowani my. Tę prawdę o Bożej miłości do każdego człowieka przyszedł nam objawić. Swoją postawą, z jednej strony ufnego Syna, a z drugiej Najwyższego Kapłana, uczy nas synowskiego zawierzenia Ojcu, ale też daje wzór kapłaństwa, zarówno tego instytucjonalnego, jak i powszechnego.
Wpatrujmy się zatem w Jezusa Chrystusa, uczmy się od Niego modlitwy i naśladujmy w codzienności, świadcząc o Bożej miłości do każdego człowieka.
Psalm responsoryjny: Ps 31, 2-3b.3c-4.5-6.15-16.20
Jakże pięknie słowa dzisiejszego psalmu korelują z pierwszym czytaniem. Dawid wyśpiewuje Bogu swoje serce, wyznaje, że to On jest jego Bogiem i w Nim pokłada swoją ufność. Ufa też Bogu, że Ten może go wyrwać z rąk nieprzyjaciół, że troszczy się o niego w chwilach ucisku, w chwilach radości.
Prośmy Boga Ojca, by uzdalniał nas do nieustannego dostrzegania Jego obecności w naszym życiu i powierzania Mu każdej jego chwili.
Ewangelia: J 19, 25-27
„A pod krzyżem Matka stała…” – śpiewamy w jednej z pieśni pasyjnych. Jak dobrze, że tam stała. W niewielu scenach w Ewangelii możemy spotkać Maryję, ale to wydarzenie, ta obecność została opisana, co oznacza, że była ważna.
Oto syn twój, oto matka twoja – to jest serce tego biblijnego fragmentu. Jezus oddając za nas życie, oddał nam też swoją Matkę. Oddał wszystko, co miał, bo tak miłował. To jest wymiar pełnej, bezwarunkowej miłości.
Jednak nie tylko uczynił Maryję naszą matką, ale dał nam też polecenie, byśmy ją przyjęli, byśmy zapragnęli życia w Jej obecności.
Czy przyjmuję tę miłość? Czy przyjmuję Tą Matkę i pozwalam Jej być też obecną w moim życiu? I w końcu, czy słucham Jej polecenia Zróbcie wszystko cokolwiek (Jezus) wam powie (por. J 2, 5)?
Wtorek, 16.09.2025 r.
Pierwsze czytanie: 1 Tm 3, 1-13
Rozważamy w tych dniach kolejne fragmenty z Listu do Tymoteusza. Święty Paweł, świadomy, że zbliża się do końca swego ziemskiego życia, jako ostatnie pisze kilka listów pasterskich – dwa do Tymoteusza i jeden do Tytusa. Tymoteusz, który towarzyszył Pawłowi w jego podróżach misyjnych, pod koniec życia Apostoła Narodów został biskupem Efezu. W dzisiejszym czytaniu słyszymy bogatą listę wymagań, które powinien spełnić potencjalny kandydat na przełożonego wspólnoty. Począwszy od lat 60. I wieku, powoli kształtuje się w Kościele struktura hierarchiczna, która z czasem przybiera trójstopniową formę znaną do dziś – trzy stopnie jednego sakramentu święceń, ustanowionego przez Chrystusa w Wieczerniku – diakonat, prezbiterat i episkopat.
Kościół, wspólnota wierzących, jest rodziną, którą Pan Bóg powierza w ręce biskupów, kapłanów i diakonów. W Kościele zachodnim ugruntowała się tradycja życia w celibacie (obecna również na wschodzie), ale zakłada ona szczególny wymiar osobowej dojrzałości. Kandydaci na diakonów, a potem kapłanów i biskupów są powołani w szczególny sposób do ojcostwa duchowego, które wymaga nie tylko ludzkiej dojrzałości, ale także szczególnej otwartości na działanie Ducha Świętego i roztropności.
Warto dziś dziękować za tych kapłanów, których możemy nazwać prawdziwie ,,księżmi z powołania”, którzy są dla nas jak bezpieczna przystań, do których możemy się zwrócić o radę, których zawsze możemy poprosić o spowiedź czy chwilę rozmowy. Jednocześnie, zamiast narzekania, polecajmy w modlitwie także tych duchownych, którzy pogubili się w drodze powołania. Prośmy o nawrócenie dla grzesznych i umocnienie dla przeżywających kryzysy. Módlmy się też szczególnie za tych, którzy zbliżają się do przyjęcia święceń oraz za wszystkich, którzy podejmują się jakiejś posługi w Kościele, aby czynili to w wierności Tradycji i z ludzką roztropnością.
Psalm responsoryjny: Ps 101 (100), 1b-2b. 2c-3b. 5-6
,,Zawsze uczciwie będę postępował” – powtarzamy w dzisiejszym refrenie psalmu. Czy możliwe jest życie w ten sposób? Psalm 101 to modlitwa króla, który zaczyna panowanie w Izraelu i obiecuje Bogu prawość postępowania i czystość intencji, niewchodzenie w jakiekolwiek zło, umacnianie sprawiedliwości. Jednak codzienność pokazuje, że nawet królewskie obietnice okazują się nietrwałe. O własnych siłach nawet król Izraela nie był w stanie spełnić doskonale wymogów moralnych.
Tym, który wypełnia Psalmy, który nadaje im prawdziwy blask i głębię, jest Jezus Chrystus. On, Król Zmartwychwstały, który zwyciężył miłością i doskonałym posłuszeństwem na drzewie krzyża, jest naszym przewodnikiem i wzorem. Przez chrzest święty jesteśmy włączeni w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, mamy udział także w Jego misji królewskiej – a więc w drodze miłości chrześcijańskiej, służby bliźnim, ale także w panowaniu nad samym sobą. Wśród owoców Ducha Świętego wymieniamy także opanowanie, czyli panowanie nad sobą samym (por. Ga 5, 23). Im bardziej wzrastamy w zażyłości z Chrystusem, im bardziej otwieramy się na Jego miłość i miłosierdzie, tym bardziej stajemy się zdolni do rzeczywiście uczciwego, dobrego, prawego życia. Coraz częściej już nie my widzimy swoją dobroć, ale inni, którzy w nas chwalą Ojca naszego (por. Mt 5, 16).
Rozważamy dzisiejszy psalm jako odpowiedź na listę cnót właściwych duchownym w Kościele, którą poddaje święty Paweł Tymoteuszowi. Uwielbiajmy Chrystusa, który nas, słabych, uzdalnia do coraz większej doskonałości.
Ewangelia: Łk 7, 11-17
Właśnie wynoszono ,,jedynego syna” – a zobaczył to Jezus, Jednorodzony Syn Ojca. Bo ,,Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne” (J 3, 16). Matka tego młodzieńca – wdowa – pozostała w sytuacji rozpaczliwej. Nie miała już w życiu żadnego oparcia, wszystkie jej nadzieje, które jeszcze pokładała w synu, umarły razem z nim. Ale Jezus zobaczył ją i ,,ulitował się” – wzruszył się głęboko, do głębi wnętrzności, jak może wzruszyć się tylko miłosierny Bóg, a właśnie tajemnicę miłosierdzia Boga święty Łukasz ewangelista przedstawia z największym zaangażowaniem. Jezus widzi ludzki smutek, nade wszystko najbardziej paraliżujący smutek i lęk związany ze śmiercią. On wchodzi w to doświadczenie, bo przyszedł ,,uwolnić tych wszystkich, którzy całe życie przez bojaźń śmierci podlegli byli niewoli” (Hbr 2, 15). Z Kafarnaum do Nain trzeba było przejść około 7-8 godzin drogi. Rozumieją taki dystans ci, którzy byli na pieszej pielgrzymce na Jasną Górę. Ale Pan nie waha się pokonać nawet nieskończonego dystansu, żeby uratować człowieka. Dlatego sam stał się człowiekiem – On, Król nad wiekami, Nieśmiertelny, uniżył samego siebie, przyjąwszy postać sługi (por. Flp 2, 6-11).
,,Młodzieńcze, tobie mówię, wstań!”. Już samo dotknięcie mar zdumiało tych, którzy je nieśli, bowiem zgodnie z Prawem człowiek zaciągał w ten sposób nieczystość rytualną. Żydzi od razu przypomnieli sobie wielkich proroków Eliasza i Elizeusza, którzy również dzięki mocy Boga wskrzeszali umarłych; odczytują zatem to wydarzenie jako znak obecności Boga wśród swojego ludu. Jednak ten cud to nade wszystko zapowiedź zmartwychwstania samego Jezusa, który po trzech dniach powstanie z grobu, każdemu z nas otwierając nową perspektywę zmartwychwstania do życia wiecznego.
,,A zmarły usiadł, i zaczął mówić; i oddał go jego matce”. Jezus przywraca młodzieńca do życia, a więc do relacji, do bycia z innymi. Cud wskrzeszenia to także znak wskrzeszenia duchowego.
Dzisiejsza Ewangelia to po pierwsze słowo nadziei, że Pan Jezus widzi sytuacje po ludzku beznadziejne. Mamy wtedy z ufnością oddać się Jemu, wierząc, że On jest Panem życia i śmierci, że On wie, kiedy i jak działać, że z Nim zawsze jesteśmy po stronie życia. Kiedy spotykamy ludzi przeżywających sytuacje po ludzku beznadziejne, także tych, którzy utracili swoich bliskich, prośmy Pana, żebyśmy potrafili być dla nich świadkami miłosierdzia, a nie egoistami, którzy cieszą się z własnego szczęścia.
Jednocześnie, dzisiejsza Ewangelia mówi wprost o wskrzeszeniu młodzieńca. Po czasie pandemii, w epoce swoistej alienacji w świecie wirtualnym, w zamieszaniu różnych propozycji, wielu młodych ludzi przeżywa dziś jakiś rodzaj duchowej śmierci. Pomyślmy o tych, których znamy, i o tych, których zna Pan Bóg – o przeżywających z różnych powodów depresje, załamania, jakiś rodzaj zagubienia. Chrystus – światłość świata – widzi ich cierpienie i może wnieść w ich życie blask swojego zmartwychwstania, aby powstali do nowego życia i mogli nieść radość innym.
Środa, 17.09.2025 r.
Pierwsze czytanie: 1 Tm 3, 14-16
W Listach pasterskich święty Paweł bardzo wyraźnie podkreśla, że należy strzec depozytu wiary. Czym on jest? Jak uczy nas Katechizm, mamy dwa, związane ze sobą sposoby przekazywania Objawienia Bożego – Pismo święte i Tradycję. ,,Pismo święte jest słowem Boga, utrwalonym na piśmie pod natchnieniem Ducha Bożego. Święta Tradycja słowo Boga, powierzone Apostołom przez Chrystusa Pana i Ducha Świętego, przekazuje w całości następcom Apostołów, aby w swoim przepowiadaniu oświecani Duchem prawdy, wiernie go strzegli, ukazywali je i szerzyli” (KKK 81). Natomiast ,,święty depozyt wiary zawarty w świętej Tradycji i Piśmie świętym, został powierzony przez Apostołów całemu Kościołowi. Na nim opierając się, cały lud święty zjednoczony wokół swoich pasterzy trwa nieustannie w nauce Apostołów, we wspólnocie, w łamaniu chleba i modlitwie, tak iż w trzymaniu się przekazanej wiary, w jej praktykowaniu i wyznawaniu pojawia się szczególna jednomyślność przełożonych i wiernych” (KKK 84).
Święty Paweł upewnia Tymoteusza, że Kościół to dom Boży, Kościół Boga żywego, który jest filarem i podporą prawdy (por. w. 15). Choć nieraz wydaje się dzisiaj, że wszyscy mają rację, że wystarczy być po prostu dobrym człowiekiem, to do zbawienia potrzebna jest wiara w Chrystusa i życie według Jego nauki, czyli według nauki Kościoła.
W krótkim hymnie, będącym starochrześcijańskim wyznaniem wiary, słyszymy dzisiaj: ,,Znalazł wiarę w świecie”. To Słowo pozostaje otwarte aż do końca czasów, ale dzisiaj Pan pyta mnie o moją decyzję. Jak echo brzmi tu pytanie Pana Jezusa – ,,Czy Syn Człowieczy znajdzie wiarę na ziemi, gdy przyjdzie?” (Łk 18, 8b).
Psalm responsoryjny: Ps 111 (110), 1b-2. 3-4. 5-6
Psalm 111 wychwala wielkie dzieła Boże obecne w historii Izraela i przymierzu, które Bóg zawarł ze swoim ludem i o którym wiecznie pamięta.
Często podczas Mszy świętej słyszymy słowa: ,,wspominając śmierć i zmartwychwstanie Twojego Syna, ofiarujemy Tobie, Boże, chleb życia i kielich zbawienia”. Czy wspominając, jesteśmy jedynie strażnikami przeszłości? Czasem nasze nieco znudzone serca i twarze mogą na to wskazywać. Ale ,,wspominanie” w liturgii wiąże się z uobecnianiem – my rzeczywiście, teraz, w znakach sakramentalnych, przeżywamy jeszcze raz wydarzenie Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. I to powtarzamy przecież w dialogu: ,,Głosimy śmierć Twoją, Panie Jezu, wyznajemy Twoje zmartwychwstanie, i oczekujemy Twego przyjścia w chwale”.
Zatem, w jedności z całym Kościołem, wspominając zbawcze dzieła Boga, stajemy się ich uczestnikami. Modląc się słowami dzisiejszego psalmu, z pokorą prośmy, by Duch Święty ożywiał w nas wdzięczność za wielkie dzieło zbawienia, a także za te wszystkie mniejsze i większe cuda, których Pan Bóg już dokonał w naszym życiu. Kiedy naszymi myślami próbują zawładnąć niepokoje, złe wspomnienia, pokusy złego ducha, uwielbiajmy Boga, który działa – ,,Wielkie są dzieła, które uczyniłeś!”.
Ewangelia: Łk 7, 31-35
Dzisiejszą Ewangelię w bezpośrednim kontekście poprzedza zatrważające zdanie: ,,Faryzeusze i uczeni w Piśmie udaremnili zamiar Boży względem siebie, nie przyjmując chrztu od niego”. Ludzie prości i grzeszni celnicy otworzyli serca na miłosierdzie dostępne w Jezusie; ci, którzy uważali się sami za sprawiedliwych, nie przyjęli ani poprzednika Pańskiego – Jana Chrzciciela, ani nie otworzyli serca na zbawcze działanie Jezusa.
Mogę być bardzo blisko Chrystusa, mogę chodzić na Mszę świętą, mogę uważać się za katolika – ale tak naprawdę mogę bardzo powierzchownie podchodzić do Ewangelii. Nie przyjmować jej do głębi serca. Mogę, zamiast upodabniać się do Jezusa, szukać Boga na własny obraz i podobieństwo, zaklinać rzeczywistość, łudząc się, że to ja będę stawiał warunki, na jakich ma dokonać się moje zbawienie. Można nawet czytać Pismo Święte z własnymi założeniami, chcąc dowieść własnej tezy, a będąc zamkniętym na to, co tak naprawdę mówi do nas Pan.
Warto dziś zapytać samego siebie – Czy otwieram się na działanie Boga, który chce mnie zbawić, który chce mnie przemienić, wyzwolić z grzechu? Czy przyjmuję moje życie takim, jakim ono jest? Czy wierzę, że właśnie w moim życiu Pan chce objawiać swoją chwałę? Czy nie ma we mnie duchowej zazdrości – że inni mają lepiej, że innych Pan Bóg kocha bardziej?
Mamy być dziećmi Mądrości, a więc tymi, którzy nie będą wiecznie niezdecydowani, jak bawiące się dzieci, ale świadomie wejdą na drogę życia Ewangelią. Jak mówi w swoim Prologu święty Jan: ,,[Słowo] przyszło do swojej własności, a swoi go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego – którzy ani z krwi, ani z żądzy ciała, ani z woli męża, ale z Boga się narodzili” (J 1, 11-13).
Czwartek, 18.09.2025 – Święto św. Stanisława Kostki, zakonnika, patrona Polski
Pierwsze czytanie: 1 J 2, 12-17
Święty Stanisław Kostka, dzisiejszy patron, jeden z głównych patronów naszej Ojczyzny, jak co roku podnosi nam poprzeczkę. Dzisiejsze pierwsze czytanie możemy rozważać jako słowa, które on wypełnił i które dziś kieruje do nas jako wezwanie.
Dzieci, ojcowie, młodzi – mogą to być określenia grup wiekowych, ale być może chodzi także o różne stopnie relacji z Bogiem. Jesteśmy zaproszeni nie tylko do tego, żeby odrzucić grzechy. Potrzebujemy także nieustannie otwierania się na uzdrawiającą i oczyszczającą moc Ducha Świętego, który sprawia, że możemy przezwyciężać także złe, nieuporządkowane skłonności. To nieraz walka na śmierć i życie, ale możliwa dzięki Chrystusowi. Z dziecięcą ufnością mamy opierać się na Nim, a wtedy On – tak jak niegdyś na pustyni – pozwala nam zwyciężać Księcia tego świata, szatana.
Słowo Boże, jaśniejące w młodym życiu świętego Stanisława, prowokuje dziś każdego z nas – dzieci, młodych i starszych – żeby zdemaskować fałszywe sposoby życia i działania, które podsuwa współczesny świat. Pożądliwość ciała – niewłaściwe korzystanie ze sfery seksualności, a także różne formy szukania cielesnej przyjemności; pożądliwość oczu – to także chciwość, zazdrość, ale również nieczystość spojrzeń i myśli; wreszcie pycha tego życia – pierwsza pokusa z raju, ,,być jak Bóg”, być samowystarczalnym, niezależnym od nikogo, ale także arbitralnie definiować samego siebie i świat wokół.
Prośmy dzisiejszego patrona, żeby pomógł nam w szczerym rachunku sumienia, żebyśmy mogli postąpić w naszej zażyłości z Chrystusem, którego mocą możemy cierpliwie zwyciężać wszelkie formy zła.
Psalm responsoryjny: Ps 148, 1b-2. 11-12. 13-14c
,,Oto pieśń pochwalna wszystkich Jego świętych, Izraela, ludu, który jest Mu bliski”. Kościół święty – Nowy Izrael, wspólnota wierzących, to wspólnota najbliższa Panu Bogu. Słysząc o ,,młodzieńcach i dziewczętach, starcach i dzieciach”, możemy pomyśleć dziś o pokoleniach chrześcijan, które żyły przed nami, o wszystkich uczniach i uczennicach Jezusa, a wśród nich o wszystkich świętych wyniesionych na ołtarze, wśród nich o młodym mężczyźnie, Stanisławie Kostce. Możemy także widzieć w świetle tego słowa nasze kościoły, w których na co dzień na Mszach świętych gromadzą się mężczyźni i kobiety, młodsi i starsi, aby wspólnie wielbić Boga.
Ale Psalm 148 wyraża jeszcze bardziej powszechną myśl, w perspektywie całego kosmosu – człowiek, jako najbliższy Bogu, jako korona stworzenia, jest powołany do tego, żeby wychwalać Boga słowami w imieniu całego stworzenia. Jak mówią Ojcowie Kościoła, wśród wszystkich wspaniałych stworzeń tylko człowiek ma przywilej i powinność uwielbiania Boga w ten sposób. ,,Chwałą Boga żyjący człowiek” – uczył św. Ireneusz. ,,Wszystko czynić na większą chwałę Bożą” – uczył św. Ignacy Loyola, założyciel Towarzystwa Jezusowego, do którego, niedługo po jego utworzeniu, spieszył wstąpić Stanisław Kostka.
Zatem, kiedy modlimy się, zwłaszcza poprzez Liturgię Godzin, jesteśmy włączeni w wielki hymn uwielbienia, który nade wszystko Chrystus nieustannie składa Ojcu. Kiedy modlę się, Chrystus włącza mnie w swoje uwielbienie dla Ojca, mam udział w radości nowego stworzenia, które On przemienił mocą zmartwychwstania i nieustannie uzdrawia z ran grzechu.
Popularnością cieszą się dziś wieczory uwielbienia. Ale pamiętajmy, że każda nasza modlitwa – i każdy płynący z niej dobry czyn – mają być naszym uwielbieniem składanym Bogu w imieniu całego stworzenia.
Ewangelia: Łk 2, 41-52
Rodzice Jezusa wraz z Nim samym udali się tamtego roku, zgodnie ze zwyczajem, na święto Paschy. Dosłownie – ,,weszli w górę”, ,,wspięli się”. Tym samym słowem święty Łukasz określi moment, kiedy Jezus ,,wyszedł na górę” wraz z trzema swoimi najbliższymi uczniami.
Do Jerozolimy, miasta świętego, pielgrzymi podchodzili, wchodzili w górę – ale ma to także znaczenie duchowe. Można powiedzieć, że tamtego roku to nie Rodzice zabrali Pana Jezusa. To On zabrał ich, aby objawić im o sobie samym coś ważnego. Jezus to nie tylko prawdziwy Człowiek, ale także prawdziwy Bóg, i ta Jego tożsamość, Jego szczególna bliskość z Ojcem, jest tajemnicą, którą chciał objawić swoim świętym Rodzicom. I my, ciągle na nowo, rozważamy z pokorą tę tajemnicę w różańcu. Pan Jezus bardziej niż ziemskim rodzicom, jest wierny misji, którą otrzymał od Ojca niebieskiego. Nie oznacza to braku miłości wobec nich, ale właśnie właściwą hierarchię miłości.
Te słowa przyjął swoim sercem i odważnie wypełnił Stanisław Kostka. Możemy sobie tylko wyobrazić, jak bardzo wbrew wszelkim schematom było przeciwstawienie się planowi rodziców w tamtym czasie. Ale nic nie może być dla nas ważniejsze od pełnienia woli Bożej, nawet więzi rodzinne i przyjacielskie. Pan Jezus w Ewangelii podkreśla to wyraźnie – ,,Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien (por. Mt 10, 37-39). Mamy kochać i szanować rodziców, ale nie za cenę sprzeniewierzenia się powołaniu.
Jezus zabrał zatem swoich Rodziców na Święto Paschy… To słowo w subtelny sposób oświetla szczególny moment w życiu każdego księdza i osoby konsekrowanej, kiedy oznajmiamy naszym rodzicom i bliskim, że odkrywamy głos powołania i decydujemy się za nim iść. Reakcje są bardzo różne – od życzliwego wsparcia i wzruszenia, po odrzucenie i wyśmianie. Niekiedy rodzice mogą nawet skutecznie zniechęcić młodego człowieka, który słyszy głos powołania, do wypełnienia woli Bożej kosztem pozornie lepszych, ludzkich planów.
Rozważamy dzisiejszą Ewangelię u progu nowego roku akademickiego. Prośmy o odwagę dla tych, którzy w tych dniach rozpoczynają formację w seminariach i w domach zakonnych; módlmy się też o nowe powołania, o odwagę dla powołanych, tym bardziej w niesprzyjającej, a nawet wrogiej atmosferze otoczenia. Jak uczy nas dzisiaj w pierwszym czytaniu święty Jan: ,,kto wypełnia wolę Bożą, trwa na wieki!”.
Piątek, 19.09.2025 r.
Pierwsze czytanie: 1 Tm 6, 2c-12
Święty Paweł nie tylko trafnie i dosadnie demaskuje błędy pojawiające się we wspólnocie efeskiej, której przełożonym jest młody biskup Tymoteusz, ale także wskazuje, jaką drogę w takiej sytuacji wybrać.
Wiele razy święty Paweł w swoich listach piętnował tych, którzy są fałszywymi prorokami, którzy w głoszeniu nauki szukają swojego zysku. Ale chciwość to bardzo zakamuflowana postawa, często obecna także w nas. Potrzebujemy prosić Pana, by nas uwalniał od żądzy posiadania. ,,Korzeniem wszelkiego zła jest chciwość pieniędzy” – dosłownie: ,,kochanie pieniędzy”. Możemy wyobrazić siebie w dwóch sytuacjach – czy łatwiej nam te same pieniądze przeznaczyć na coś zbędnego, jakąś dodatkową przyjemność, czy na dobry cel? Czy umiemy przekazać taką jałmużnę, że nas ona rzeczywiście zaboli? Nie chodzi o wpadanie w drugą skrajność, o szukanie swojej chwały także w jałmużnie, przed czym przestrzega nas Pan – ,,niech nie wie lewa twoja ręka, co czyni prawa” (Mt 6, 4). Jednak chociażby dawna praktyka dziesięciny, także dzisiaj przez niektórych chrześcijan praktykowana, uczy postawy wolności wobec tego, co posiadamy. Tak naprawdę wszystko przecież jest darem Boga. Wszystko, co mamy, jest nam dane niejako w dzierżawę; nie zabierzemy tego do życia wiecznego.
Jesteśmy zaproszeni, tak jak Tymoteusz, by podjąć ,,piękną walkę o wiarę” i ,,uchwycić się wiecznego życia”, i to jest nasze bogactwo. Bezpieczną kotwicą naszej duszy jest zawsze wiara i nadzieja pokładana w Bogu, a nie w jakichkolwiek dobrach materialnych.
Psalm responsoryjny: Ps 49 (48), 6-7. 8-10. 17-18. 19-20
Biblijny mędrzec, obserwując otaczający go świat, przenikliwie zauważa, że złudne jest pokładanie nadziei w tym, co się posiada. Prawdziwie bogaty jest ten, który jest pobożny, czyli nade wszystko kocha Boga i Jemu chce służyć, choćby nie miał wiele na tym świecie.
Dobrze wiemy z własnych obserwacji, że są domy, w których materialnie nie brakuje niczego, ale brakuje miłości. Są też domy i rodziny bardzo ubogie, w których jaśnieje piękno chrześcijańskiego życia i zaufania do Opatrzności. Ale są także bogaci, którzy, świadomi ciążącej na nich odpowiedzialności, umieją hojnie dzielić się z innymi. I są biedni, którzy pozostają wiecznie niezadowoleni i pełni zazdrości, choćby otrzymali potrzebną pomoc.
W różnych okresach biblijnego Izraela nawracały momenty gospodarczego kryzysu; to słowo szczególnie mocno wybrzmiewa także w naszych, współczesnych realiach ekonomicznych. Ale również dzisiaj wezwanie pozostaje niezmienne – mamy służyć Bogu, a nie mamonie.
A ponieważ ,,nikt nie może samego siebie wykupić”, największą cenę we wszechświecie zapłacił za nas Chrystus, za nas, grzesznych, przelewając swoją drogocenną Krew. Świadomość tego, że jesteśmy bezcenni w oczach Bożych, że On nabył nas swoją własną Krwią, jest niezwykle wyzwalająca.
Dziękujmy Panu Bogu za osoby konsekrowane, które dobrowolnie ślubują ubóstwo, aby cały Kościół pociągać ku temu ideałowi. Prośmy dla nas samych, w takiej sytuacji, w jakiej każdy z nas żyje, o wolność serca od pieniędzy, o to, byśmy nie szukali zabarykadowania się we własnych dobrach, ale mieli serce hojne.
Ewangelia: Łk 8, 1-3
Dzisiejsza, krótka ewangelia, to niejako streszczenie codziennej działalności Pana Jezusa. Jezus wędruje z miejsca na miejsce, głosząc Dobrą Nowinę. Wychodzi naprzeciw ludziom, wskazuje ciągle dalszą drogę, ,,nie ma miejsca, gdzie by głowę mógł skłonić” (por. Łk 9, 58). Towarzyszą Panu Jezusowi Apostołowie, wsłuchując się w Jego słowa, przeżywając szczególnie intensywny czas swojej formacji.
Ale dzisiejsza Ewangelia w szczególny sposób podkreśla także obecność kobiet, towarzyszących Panu Jezusowi i apostołom. Po pierwsze – były blisko Niego, czyli słuchały Jego nauki, postępowały za Nim – dzień po dniu. Doświadczały w swoim życiu, że słowo Jezusa jest pełne mocy, że może naprawdę przemieniać życie, wyzwalać z niewoli grzechu. Po drugie, służyły Panu Jezusowi i apostołom z tego, co miały.
Warto przypomnieć, że szczególna rola kobiet będzie jeszcze podkreślona w Ewangelii, zwłaszcza, gdy będą towarzyszyły Panu Jezusowi pod krzyżem, a potem spotkają Go jako pierwsze w dniu zmartwychwstania. To właśnie Maria Magdalena, apostołka apostołów, stała się pierwszą zwiastunką wielkanocnej radości.
Słowo Boże zaprasza nas do wdzięczności za często dyskretną obecność kobiet, które w różny sposób służą Kościołowi. To siostry zakonne, osoby konsekrowane, ale także zakrystianki, gospodynie, pełniące różne posługi przy parafiach, służące swoją kobiecą wrażliwością i mądrością. Spośród wymienionych dziś z imienia na pewno Joanna miała męża – w niej mogą odnaleźć się szczególnie wszystkie żony i matki, które z miłością troszcząc się o rodzinę i wykonując swoją pracę, również budują wspólnotę Kościoła. Dziękujmy też za wszystkie kobiety, które dzień po dniu idą za Jezusem, słuchają Jego słowa, zwłaszcza uczestnicząc wiernie w codziennej Mszy świętej, modląc się różańcem, angażując się w grupy parafialne. Dziękujmy za katechetki i prośmy o Boże światło w ich posłudze przekazywania Ewangelii dzieciom i młodzieży.
Najważniejszym wzorem dla każdej kobiety jest Maryja, przez którą sam Bóg chciał przyjść na świat. Ona jest błogosławiona nie tylko dlatego, że nosiła w swoim łonie Stwórcę wszechświata, ale przede wszystkim jako Ta, która słuchała słowa Bożego i zachowywała je (por. Łk 11, 28).
Sobota, 20.09.2025 r.
Pierwsze czytanie: 1 Tm 6, 13-16
Kończąc swój list, święty Paweł wskazuje Tymoteuszowi jako wzór świadka życia wiecznego przede wszystkim samego Jezusa. Przypomnijmy sobie słowa wypowiedziane przed Piłatem, w czasie Męki Pańskiej: ,,Królestwo moje nie jest z tego świata. (…) Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (por. J 18, 36n).
Słowo Boże podnosi nasz wzrok ku górze. Co czeka nas w niebie? Kościół uczy nas, że jest to doświadczenie visio beatifica – wizji uszczęśliwiającej, kiedy już nie przez wiarę, ale twarzą w twarz będziemy cieszyć się oglądaniem Boga, wiecznym przebywaniem z Nim, bez żadnych przeciwności.
W pięknej encyklice ,,Lumen fidei”, autorstwa papieża Benedykta XVI i papieża Franciszka, czytamy: Wiara rodzi się w spotkaniu z Bogiem żywym, który nas wzywa i ukazuje nam swoją miłość, miłość nas uprzedzającą, na której możemy się oprzeć, by trwać niezłomnie i budować życie. Przemienieni przez tę miłość, otrzymujemy nowe oczy, doświadczamy, że jest w niej zawarta wielka obietnica pełni i kierujemy spojrzenie w przyszłość. Wiara (…) z jednej strony pochodzi z przeszłości, jest światłem pamięci o Założycielu, o życiu Jezusa, gdzie objawiła się Jego w pełni wiarygodna miłość, zdolna zwyciężyć śmierć. Lecz jednocześnie, ze względu na to, że Chrystus zmartwychwstał i przeprowadza nas poza próg śmierci, wiara jest światłem bijącym z przyszłości, które otwiera przed nami wielkie horyzonty i kieruje nas poza nasze odosobnione «ja» ku szerokiej komunii. (Lumen fidei, 4).
Uczestnicząc we Mszy świętej, świadomie wypowiadajmy nasze wyznanie po przeistoczeniu – ,,oczekujemy Twego przyjścia w chwale!”.
Psalm responsoryjny: Ps 100 (99), 2-3. 4-5
To niesamowite – dzisiejszy psalm, który często odmawiamy także jako pierwszy psalm, Wezwanie w Liturgii Godzin, kiedyś się spełni! Naprawdę staniemy przed obliczem Pana, z okrzykami radości. Wejdziemy w Jego bramy z dziękczynieniem za nasze życie. Oby to słowo spełniło się w każdej i każdym z nas!
Święci uczą, że ważny jest już sam moment wstania z łóżka, początek dnia. Żeby od razu skierować swoje myśli świadomym aktem ku Bogu. Święty Maksymilian Kolbe zaraz po przebudzeniu klękał i, uderzając głową w podłogę, uwielbiał Trójcę Świętą. Warto znaleźć swój sposób, chociażby uczynić od razu po wstaniu znak krzyża, uwielbiając Pana Boga. Już o poranku chcę stanąć przed obliczem Pana z okrzykami radości, choćby moje uczucia podpowiadały coś zupełnie innego. Chcę stanąć nie sztucznie uśmiechnięty, ale pobudzając swoją duszę do chrześcijańskiej radości, że jestem ukochanym dzieckiem Boga, że Chrystus jest moim Pasterzem, że jestem owcą w Jego ręku, częścią Bożej owczarni – Kościoła, że w Nim jestem bezpieczny.
To ćwiczenie się w stawaniu w Bożej obecności, już od samego rana, kiedyś się skończy. Spełnią się słowa, które usłyszał i zapisał w Apokalipsie Apostoł Jan: ,,Oto przybytek Boga z ludźmi: i zamieszka wraz z nimi, i będą oni Jego ludem, a On będzie <<Bogiem z nimi>>. I otrze z ich oczu wszelką łzę, a śmierci już nie będzie. Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu już nie będzie, bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21, 3n).
Ewangelia: Łk 8, 4-15
Kościół jak dobra Matka co jakiś czas każe nam wrócić do Przypowieści o siewcy. Po pierwsze, przypominamy sobie dzisiaj znowu, jak hojnym siewcą jest Chrystus – On się nie zniechęca, On ciągle mówi do nas, daje nam swoje Słowo, a w Nim – samego siebie. Jest cierpliwy, wierny, nie załamuje się wobec naszej grzeszności.
Po drugie, dzięki tej przypowieści widzimy, jak kruche jest słowo, które wypowiada Pan. Tak wiele przeciwności z pewnością się pojawi. Wiemy dobrze, że potrzeba w naszej codzienności czasu modlitwy, potrzeba słuchania słowa w ciszy, potrzeba także rekolekcji. Ale tak naprawdę sprawdzian przychodzi później – kluczowe jest zachowywanie Słowa Bożego w sercu, kiedy podstępnie przychodzi Zły, kiedy wzmagają się pokusy, kiedy zaczynają coraz głośniej się narzucać i nawarstwiać troski, bogactwa i przyjemności… ,,Mów Panie, bo sługa Twój słucha” – modlił się młody Samuel (3, 10).
Ojcowie pustyni uczą, żeby nie walczyć ze złymi myślami, które podsuwa zły, ale cierpliwie, pokornie, wiernie powtarzać w myślach modlitwę imienia Jezus, albo zdania z Bożego słowa. Dla każdego z nas Pan Bóg ma szczególną tarczę – takie fragmenty Pisma Świętego, które poruszają nasze serce bardziej, niż inne. Uczmy się ich na pamięć. Miejmy pod ręką małe Pismo Święte. Wracajmy do Słowa, które usłyszeliśmy. Roman Brandstaetter mówił, że boi się ludzi, którzy mają Biblię ,,niezużytą”. Biblia powinna być popodkreślana, ,,wyczytana”, będąca zawsze w pobliżu, aby nie stracić kontaktu z głosem Pana.
Klucz to wytrwałość. ,,Kto wytrwa do końca, będzie zbawiony” (Mk 13, 13). Serce, które dzień po dniu słucha Słowa, które ciągle wraca do niego, choć pojawiają się ptaki, ciernie i palące słońce, staje się stopniowo ,,sercem szlachetnym i dobrym”, które wydaje owoc.