Komentarze do czytań – XXII TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 28 sierpnia do 3 września 2022 r. – dr Anna Rambiert – Kwaśniewska

 

XXII Niedziela Zwykła, 28.08.2022 r.

Pierwsze czytanie: Syr 3, 17-18. 20. 28-29

Pychy romans z doczesną wielkością

Pycha z pewnością jest zagadnieniem, które trapiło autora zwanego Jezusem, synem Syracha. W swoich mądrościowych przemyśleniach podejmuje bowiem jej temat aż dwanaście razy, ukazując ją jako jedno z największych zagrożeń. Już pierwszy z wątków wydaje się niezwykle trafną diagnozą, również dla współczesnego świata z iście boskimi ambicjami. Mędrzec celnie zaznacza, że na chorobę pychy cierpią głównie ci, których Bóg/świat postawił wysoko. Jedyną dla nich profilaktyką stają się wówczas jeszcze większe wyrozumiałość, łagodność i pokora. Wykazując się takimi przymiotami znajdą oni miłość wśród ludzi swojego pokroju, choć pyszałkowie będą zapewne piętrzyli przed nimi trudności. Ze swoich problemów pokorny wyjdzie jednak zawsze zwycięski – egocentryków i zarozumialców wyniszczy ich nieuleczalna pycha i pomimo osiągnięcia wszelkich dóbr będą głęboko nieszczęśliwi; pokorni natomiast, choćby utracili wszystko, zachowają dobra najcenniejsze – szacunek, przyjaźń, autorytet i związany z nim posłuch.

Psalm responsoryjny: Ps 68, 4-7. 10-11

Sprawiedliwość kluczem do bliskości

Sprawiedliwość wynikająca z wierności Prawu – wbrew temu, czego naucza Tora – nie zawsze idzie w parze z dobrobytem. Autor Psalmu 68 wydaje się mieć tego pełną świadomość. Szczęście płynące ze sprawiedliwości nie jest szczęściem ziemskim. Owocem prawdziwej sprawiedliwości i źródłem dobrego życia jest wyłącznie bliskość Boga. To On jest ludzkim Mieszkaniem, jest Dawcą łask, jest w końcu bliski niczym rodzina, zwłaszcza tym, którzy w społeczeństwach są marginalizowani.

Drugie czytanie: Hbr 12, 18-19. 22-24a   

Prawdziwy dom chrześcijan

Kontrast płynący z zestawienia Starego i Nowego Przymierza zaskakuje. Nieznany z imienia autor Listu do Hebrajczyków wydaje się subtelnie sugerować, że uwierzyć w to pierwsze było zdecydowanie łatwiej, ale to za drugim kryje się spełnienie wszystkich Bożych obietnic. Nawiązując do Przymierza Synajskiego zauważa, że towarzyszyły mu namacalne zjawiska wykraczające poza ludzkie rozumienie – na oczach Hebrajczyków Bóg dokonywał cudów nad naturą. Nowe Przymierze Chrystusa jest z perspektywy ludzkiej zdecydowanie mniej spektakularne, zaś ewentualne cuda subtelniejsze. Ci jednak, którzy na nie postawili, stali się częścią nie tylko ziemskiej społeczności Kościoła, ale również niebiańskiego Jeruzalem.

Ewangelia: Łk 14, 1. 7-14

Ziemskie pożytki z fałszywej sprawiedliwości

Jezus nawiązuje do tematu pychy wśród słuchaczy dość osobliwych – wśród faryzeuszy, którzy Go uważnie obserwowali, czekając na jakieś potknięcie, gest poświadczający niewierność Prawu (zob. Mk 3,1; Łk 6,7; 20,20). Jednak to Mistrz przejął inicjatywę, piętnując ich postępowanie, do którego Prawo nie nawiązuje. Faryzeusze uważali bowiem, że ze względu na swoją wyjątkowość i domniemaną, wynikającą z przestrzegania przepisów Tory Pisanej i Ustnej, sprawiedliwość przysługują im specjalne przywileje – choćby zaszczytne miejsce przy stole gospodarza. Jezus postrzega takie zachowanie jako wynik pychy i w sposób niezwykle subtelny próbuje przekonać słuchaczy, że większe pożytki płyną z zajmowania miejsc ostatnich. Ich żądza zaszczytów może doprowadzić do wstydu, pokora natomiast zdecydowanie częściej jest nagradzana. Z jeszcze bardziej zaskakującą uwagą zwraca się do gospodarza uczty zauważając, że większa nagroda płynie z nieoczekiwania zapłaty czy rewanżu, dlatego słuszniej zapraszać ubogich niż tych, którzy się odwdzięczą. Nawiązuje przy tym do wiary faryzeuszów w zmartwychwstanie, wskazując, że takie postępowanie może nie spotka się z nagrodą doczesną, ale z wieczną z całą pewnością tak.

Poniedziałek, 29.08.2022 r. – wspomnienie Męczeństwa św. Jana Chrzciciela

Pierwsze czytanie: Jr 1, 17-19

Jeremiaszowy dar niezłomności

Niewiele biografii biblijnych może się w swoim tragizmie równać z losem proroka Jeremiasza, z którego ust wychodziły głównie słowa zgrozy. O ile łatwiej było współczesnemu mu Deutero-Izajaszowi czy Ezechielowi, którzy w ostatecznym rozrachunku zapowiadali wygnanym do Babilonii happy-end. Tymczasem Jeremiasz powtarzał, że kara jest słuszna – zarówno dla ludzi, jak i dla ziemi, ponieważ przelała się czara grzechów i Bożej goryczy.

Bóg przygotowuje więc proroka, który nie bez przyczyny niechętnie podejmuje swoje powołanie. Scenariusz jego życiorysu jest bowiem tragiczny – wiąże się z odrzuceniem przez wszystkich. Otrzymał wizję życia w ciągłej nienawiści, w prześladowaniach, z widmem ucieczki, wygnania, więzienia. A jednak obietnica Boga o darze niezłomności staje się kartą przetargową. Jeremiasz pozostał niezwyciężony, czego nigdy nie osiągnąłby przyrodzonymi siłami. Los proroka jest jasną wskazówką dla nas, że dopuszczone do nas cierpienia idą wespół z konieczną do ich przezwyciężenia łaską od Najwyższego.

Psalm responsoryjny: Ps 71, 1-2. 3-4a. 5-6. 15ab i 17

Bez wstydu przez życie?

Chyba każdy z nas doświadczył wstydu, który rozumiemy głównie jako skrępowanie, niezręczność czy tremę. Inaczej było w starożytności. Pojęcia honoru i wstydu kreowały rzeczywistość. Przywołajmy przykład sportowców – jeżeli uczestnik świętych igrzysk nie powrócił do swojej polis jako zwycięzca ukoronowany wieńcem, mógł się właściwie w swojej społeczności nie pokazywać. Dlaczego? Ponieważ nie przyczynił się do jej rozsławienia, przyniósł jej wstyd, a nawet pozbawił honoru. Zwycięzca, natomiast, sięgnął nie tylko po laur, ale i po honor, jego imię zapisywało się w historii, on, a przez niego pośrednio i jego społeczność, zyskiwali pamięć. Zachowanie honoru było więc starożytnym „być albo nie być”. Bliższym przykładem jest Hiob – jego cierpienia wiązały się ze wstydem tak wielkim, że wszyscy, z jego obciążoną wstydem żoną i przyjaciółmi włącznie zaczęli doszukiwać się jego potknięć i upadków. Byli pewni, ze zasłużył sobie na swój tragiczny los (choć niektórzy egzegeci popierają ten punkt widzenia). Honor i wstyd można było w starożytności również dziedziczyć przez sam fakt urodzenia w takiej a nie innej rodzinie.

Dla psalmisty warunkiem niedoświadczenia wstydu jest trwanie przy Bogu, który jest skałą i twierdzą, trwałym fundamentem dobrego życia. Czy jednak dobre życie i pozbawienie wstydu jest równoznaczne z niedoświadczaniem cierpienia i ludzkiej niegodziwości? Autor mógł tak pojmować rzeczywistość. Obecnie również doświadczamy honoru i wstydu, jednak nie odgrywają już one tak prominentnej roli jak w świecie antycznym. Wiemy również, że doświadczenie wstydu czy dyshonor mogą mieć wartość wychowawczą. Czy taka świadomość dezaktualizuje modlitwę psalmisty? Oczywiście, że nie – wydaje się jednak nieco łagodzić jej kulturowy radykalizm.

Ewangelia: Mk 6, 17-29

Honor czy wstyd?

Los Jana Chrzciciela w wielu aspektach przypomina trudny żywot Jeremiasza, z tą jednak zasadniczą różnicą, że pomimo wezwania do nawrócenia i konieczności obmycia z win znalazł on posłuch wśród ludzi pragnących odmiany trudnej codzienności. Słuchali go nawet możni, w tym Herod Antypas, tetrarcha Galilei i Perei. Sytuacja, do której doszło po uwięzieniu Jana w twierdzy Macheront, staje się iście tragiczna. Herod bowiem szanuje proroka, słyszy go, choć nie słucha i staje w jego obronie. Tetrarcha i Jan padają jednak ofiarą partnerki Heroda, Herodiady, której nie podobają się uwagi Jana na temat jej związku. Oczarowany słynnym tańcem Salome Herod obiecuje owej córce swojej konkubiny wszystko, o co poprosi – a ta prosi o głowę Jana. Władca staje więc przed życiowym wyborem: Bóg czy wartość swoich własnych, pochopnie wypowiedzianych słów? Honor czy wstyd? Wydaje mu się, że nakazując ścięcie Jana, stawia na honor, nie mając świadomości, że na szali ważyło się również jego własne życie. Ten, który wydaje się zwycięzcą, poniósł porażkę, Jan natomiast sięgnął po wieniec nieśmiertelności, ponieważ wypełnił Boże posłanie.

 

Wtorek, 30.08.2022 r.

Pierwsze czytanie: 1 Kor 2, 10b-16

Zmagania D/ducha ze światem

Bóg, stwarzając człowieka, tchnął w jego nozdrza tchnienie życia, czyli ducha – pneuma. Duch ów w antropologii biblijnej stanowi jeden z trzech konstytutywnych elementów istoty ludzkiej, obok duszy i ciała. On właśnie jest tym Boskim elementem w każdym z nas, on też jest miejscem działania Ducha Świętego w nas i przez nas. Jest potencjałem i wezwaniem. Paweł wyraźnie zaznacza, że nie otrzymaliśmy ducha świata, który określa pojęciem kosmos. Termin ten funkcjonuje w Pierwszym Liście do Koryntian jako substytut zepsucia, głupoty, przemijalności, małostkowości. Apostoł ostrzega jednak, że łatwo swój Boży potencjał na rzecz świata utracić tak, że wszystko, co dobre i piękne stanie się niezrozumiałe. Jest to degradacja do statusu człowieka ufającego bardziej własnym intuicjom i uczuciom niż wsłuchującego się w głos sumienia. Skupienie na zmysłach i emocjach zamiast na duchu jest więc drogą ku światu, oddaleniem od Stwórcy. Jaki z tego wniosek? Taki, że bycie chrześcijaninem to nie stan, ale proces ciągłej formacji, walki o to, by żyć nie wedle zmysłów, ale w mocy Ducha Świętego.

Psalm responsoryjny: Ps 145, 8-9. 10-11. 12-13ab. 13cd-14

Psalmista wylicza dziś wiele z Bożych przymiotów: łagodność, dobroć, brak gniewu, miłosierdzie, sprawiedliwość… One to skłaniać powinny całe stworzenie do trwania w ciągłym uwielbieniu, wychwalaniu, głoszeniu Bożej potęgi. Wszak ten, kto doświadczył Boga, wyczuwa podskórnie, dzięki danej mu łasce, jak wielkie są Jego dzieła. I być może ów stan nieustannego wielbienia trwałby, gdyby nie ludzka skłonność do ulegania pokusie. Upadek pierwszych rodziców, których Bóg ukochał tak, że podarował im dar wolności, pozbawił nas bowiem tego przywileju. Nawet nasze uwielbienia są obarczone ryzykiem poszukiwania własnych korzyści. Na szczęście Bóg jest Królem życzliwie spoglądającym na upadających, a od czasów Jezusa podarował nam przywilej doświadczania sprawiedliwości i miłosierdzia zarazem, a dzięki nim możliwość powrotu do współpracy naszego ducha z Duchem Świętym.

Psalmista w każdej kolejnej strofie ukazuje jakby proces powrotu: od świadomości Bożego miłosierdzia, która towarzyszy człowiekowi po obmyciu z grzechów, przez wynikające z tego faktu uwielbienie, a następnie głoszenie Królestwa, aż po upadek, Boże oczekiwanie na nawrócenie i pełną skruchy ludzką odpowiedź skutkującą odpuszczeniem win.

Ewangelia: Łk 4, 31-37

Prawdomówny demon a ludzka wiara

Ze słów dzisiejszej ewangelii można wysnuć kilka różnego rodzaju wniosków.

Pierwszy dotyczy synagogi, którą nawet współcześnie podnosi się do rangi świątyni. Synagoga świątynią jednak nie jest, ponieważ nie zamieszkiwał i nie zamieszkuje jej Bóg. Była i jest miejscem zgromadzeń (również kulturalno-towarzyskich) i wspólnych liturgii, dlatego duch nieczysty mógł czuć się w niej całkiem swobodnie;

Drugi dotyczy rozpoznania Jezusa jako „Świętego Boga” czyli Mesjasza. Istoty duchowe, również te upadłe, miały i mają większą wiedzę odnośnie godności Jezusa – tym tragiczniejszy ich los, skoro pomimo tej wiedzy odrzucały Go;

Trzeci związany jest z prawdą, że ludzka wolność jest przywilejem, ale i pewną przeszkodą do pełnego poznania Boga. Bóg nie objawia nam się współcześnie w spektakularnych znakach, w teofaniach, ponieważ w ten sposób ugodziłby w naszą wolność. Choć zastanawia, czy zjawiska wykraczające poza naturę byłyby dla ludzkości wystarczająco przekonujące. Cud wypędzenia złego ducha przez Jezusa w galilejskim Kafarnaum wydaje się potwierdzać te wątpliwości, skoro budzi on nie tyle wiarę, ile zwykłe zdumienie.

Środa, 31.08.2022 r.

Pierwsze czytanie: 1 Kor 3, 1-9

Niesforność dzieci i ojcowskie napomnienia

Zachowujesz się jak dziecko!” – zarzucają sobie niekiedy skonfliktowani dorośli. O ile takie słowa są dla nas nieprzyjemne, o tyle dla starożytnych musiały być wręcz druzgocące. Wejście w dorosłość wiązało się bowiem z otrzymaniem pełni praw, zaś w wypadku mężczyzn często z natychmiastowym przejęciem odpowiedzialności za swoje matki i siostry. Skąd więc u Pawła tak mocny zarzut, że przyrównuje Koryntian do całkowicie zależnych od matki niemowląt? Bo czyż już na etapie niemowlęcym dzieci nie wybierają sobie ulubionego rodzica albo całe dnie spędzają „przyklejone” do matki ze względu na jej pokarm? Tak samo było z Koryntianami, którzy urzeczeni krasomówstwem Apollosa z nim się utożsamiali, zachwyceni Pawłem nie chcieli słuchać nikogo innego, inni zaś uważali się za prawdziwie Chrystusowych.

Przejście około szóstego miesiąca życia z mleka na posiłki stałe jest wielkim przełomem i pierwszym krokiem ku niezależności. Paweł twierdzi jednak, że Koryntianie nie znajdują się nawet w tym momencie rozwoju duchowego, skoro nie potrafią trwać jednomyślnie przy Tym, kto jest ich prawdziwym Rodzicem.

Psalm responsoryjny: Ps 33, 12-13. 14-15. 20-21

Bóg doglądający stworzenia

Nasze przywiązanie do autorytetów, zwłaszcza gdy są dobrymi pasterzami, jest jak najbardziej słuszne, jest jednak w tej słuszności jedno „ale”. Autorytet powinien wypływać z właściwego źródła, mieć właściwy fundament. Łatwo jest bowiem ulec krasomówczej biegłości, łatwo dać się omotać fałszywej logice, ulegając urokowi osoby charyzmatycznej, której talent niekoniecznie jest owocem współpracy z Bożą łaską, ale ars pro arte (sztuką dla sztuki) lub gorzej ars pro lucro (sztuką dla zysku). Psalmista przypomina więc, że u podstaw stoi Pan, który jest Bogiem. On stworzył ludzi, spogląda na nich i zna ich czyny oraz intencje. Ufność względem Jego stworzenia, za które należy uznać wszystkie nasze ziemskie autorytety, wynika w pierwszej kolejności z zaufania Jemu samemu. Jeżeli pasterz wywoła w naszych sercach tak wielką tęsknotę za własnym towarzystwem, że ta przyćmi tęsknotę za Bogiem, powinno to wzbudzić słuszny niepokój, a już z pewnością pozbawi prawdziwej radości. Na szczęście Bóg pozostaje „naszą pomocą i tarczą” i wciąż wyczekuje ludzkich nawróceń i powrotów.

Ewangelia: Łk 4, 38-44

Mesjasz na wyłączność

Człowiek bywa istotą zaborczą, nawet w kwestiach wiary. Świetnie ten mechanizm działania opisuje dzisiejsza Ewangelia. Pan Jezus uzdrawia teściową Piotra w domu apostoła. Zważywszy jednak na charakter starożytnych domów, które w żadnym stopniu nie dorównywały intymnością współczesnym zabudowaniom, świadkami uzdrowienia nie była wyłącznie rodzina Piotra czy mieszkańcy jego domu. Wieść o cudzie rozniosła się „z prędkością światła”, więc na miejsce zaczęli napływać inni potrzebujący uzdrowienia – czy to cielesnego, czy duchowego. Gdy tylko Jezus zniknął tłumom z pola widzenia, natychmiast zaczęły go szukać, bo czyż nie wspaniale mieć pod ręką tak skutecznego Uzdrowiciela? Taka zaborczość ma w sobie coś z pragnienia wiecznego życia w doczesności. Jezus przypomina jednak, że Jego misja nie ogranicza się do Galilei. Zapewne takie postawienie sprawy spotkało się z wielkim rozczarowaniem pozyskanych cudotwórstwem konwertytów. Ciekawe, czy wszyscy oni pozostali uczniami? Być może. Faktem jest jednak, że współcześnie cud posiada dla wielu tak nikłą siłę dowodową, że nie jest w stanie zatrzymać tych, którzy poddają się wątpliwościom.

Czwartek, 01.09.2022 r.

Pierwsze czytanie: 1 Kor 3, 18-23

Głupota Boga i mądrość świata, czy odwrotnie?

Św. Paweł niczym biegły retor, bazując na opozycjach, pozostawia Koryntianom kilka wskazań praktycznych co do tego, jak stać się prawdziwie mądrym. Mądrość świata nie przynależy bowiem do porządku Boskiego – bez Boga nie ma bowiem mądrości, zaś to, co poznawane na świecie bez względu na Boga jest zwykłą głupotą. Taki rodzaj mądrości prowadzi bowiem do przewrotności i próżności. Ten, kto myśli, że posiadł mądrość, stawia się ponad tymi, których uznaje za głupich, sam się w ten sposób ogłupiając, ponieważ celem tej fałszywej mądrości jest podziw, posłuch i sława. Tymczasem Paweł proponuje bardzo odważną tezę – z perspektywy aktu stworzenia Bóg poddał cały świat człowiekowi, by przy pomocy danej mu łaski poznawał go i nad nim panował. Musi zachować jednak właściwą optykę – z perspektywy ziemskiej również nauczyciele należą do wspólnot, do których zostali posłani, tak jak świat, jak życie, nieunikniona śmierć, a wraz z nią i czas. Jest tylko jedno „ale” – nie jest to dowód na wielkość człowieka, ponieważ bezwzględnie musi on pamiętać, że wszystko zostało mu dane, a on sam należy do Chrystusa, zaś Chrystus do Boga. W tej też świadomości kryje się prawdziwa mądrość.

Psalm responsoryjny: Ps 24, 1-2. 3-4ab. 5-6

Słuszna droga do mądrości

Cała refleksja nad tym, co jest, a co nie jest mądrością, powinna brać swój początek od słów autora Psalmu 24, bo tylko świadomość tego, czyim się jest stworzeniem, pozwala właściwie ukierunkować poszukiwania prawdziwej mądrości. Psalmista mówi wprost, że cała ziemia oraz ci wszyscy, którzy ją zamieszkują, należą do Boga przez sam fakt kreacji. Kto więc „wstąpi na górę Pana, kto stanie w Jego świętym miejscu?”. Z perspektywy historycznej i z treści psalmu wynika, że tylko ten, kto jest czysty. Ponieważ autor miał najprawdopodobniej na myśli Syjon i świątynię, owa czystość musiała wiązać się z rytualną nieskazitelnością, a więc nieskażeniem kontaktem z tym, co wedle Prawa nieczyste. Można jednak ową czystość rozumieć szerzej – jako szlachetność życia, krystaliczność serca, słuszność intencji etc. To bowiem jest kwintesencją nielgnięcia do marności, czyli do – wedle słów św. Pawła – tego, co światowe i związane z pokusami. Dopiero bowiem osiągnięcie sprawiedliwości (ale niekoniecznie w wydaniu starotestamentowym) spotka się z nagrodą – człowiek podąży za Tym, do Którego przylgnął. Wniosek z tego taki, że to nic innego, jak szczere poszukiwanie Boga-Prawdy jest wyrazem prawdziwej mądrości.

Ewangelia: Łk 5, 1-11

Logika ludzka contra Boża

Historia cudownego połowu ryb jest nie tylko dedykowana powołaniu Szymona Piotra, ale stanowi doskonałą ilustrację tego, co miał na myśli Paweł, pisząc o głupocie świata i mądrości Boga. Z perspektywy ludzkiej logiki pomysł Jezusa o ponownym zarzuceniu sieci przez zmęczonych nocnym, nieudanym połowem ryb rybaków był absurdalny. Przemawiały przeciw niemu właśnie dopiero co przeżyte niepowodzenie, zmęczenie, a również koszty, jeśli z Piotrem współpracowali jacyś najemnicy. Zresztą on sam jako adresat słów Jezusa zaczyna od swojego „ale”, z którego jednak szybko rezygnuje. I dzieje się coś, co z perspektywy ludzkiej nie powinno było się wydarzyć – połów jest tak obfity, że sieci pękają w szwach. Obraz ten świetnie można przełożyć na grunt kościelny. Z perspektywy ludzkiej mądrości wspólnota Kościoła nie powinna była się wydarzyć. I znów klucz stanowią tu słowa Piotra, który zarzeka się: „Wyjdź ode mnie, Panie, bo jestem człowiekiem grzesznym”. Zabity Mistrz, grzeszny lider i grupka niezbyt wykształconych apostołów – ten projekt nie miał żadnych szans na przetrwanie. A jednak, mądrość ziemska znów okazała się głupotą, Kościół zaistniał i istnieje, choć logicznie, po ludzku rzecz ujmując, nie powinien.

Piątek, 02.09.2022 r.

Pierwsze czytanie: 1 Kor 4, 1-5

Pasterz pod sądem

Częstym, powracającym w listach św. Pawła, zwłaszcza w Listach do Tesaloniczan i Filipian, motywem jest motyw nagrody, którą pasterz otrzyma od Chrystusa za wierność założonej przez siebie wspólnoty (1 Tes 2,19-20; Flp 2,16; 4,1; 2 Tm 4,8). Wierność wspólnoty jest oczywiście silnie związana z wiernością postawionego na jej czele pasterza – ten bowiem, ciesząc się autorytetem, może poprowadzić ją zarówno do świętości, przekazując Dobrą Nowinę i nią żyjąc, jak i sprowadzić na manowce, np. szukając własnej korzyści. Paweł wydaje się pozostawiać sobie furtkę, ale nie taką, która usprawiedliwiałaby jakiekolwiek upadki. Apostoł oddał się bowiem swojej misji całkowicie, ale nie wyklucza, że pomimo wielkiej łaski popełnia błędy – nawet jeśli ich nie dostrzega. Wyznanie to wymagało od pasterza o tak potężnym charyzmacie niezwykłej wręcz pokory. Zaznacza on jednak, że wspólnoty nie mają prawa go osądzać, nie mają prawa osądzać de facto kogokolwiek, ponieważ jedynym Sędzią każdego jest Pan Bóg, który nie stworzył Kościoła jako monolit, ale jako harmonię różnych charyzmatów. Słowa Pawła powinny zapalić i w nas czerwone światło – osądzanie pasterzy i sposobu ich działania stało się bowiem pokusą niezwykle popularną.

Psalm responsoryjny: Ps 37, 3-4. 5-6. 27-28ab. 39-40

Ufność poprzedzająca Prawo

Psalmista, choć był poetą, wciela się w Psalmie 37 w pedagoga. Ukazuje dziś drogę, której wydawali się nie pojmować ani faryzeusze, ani saduceusze, ani rekrutujący się głównie z tych pierwszych uczeni w Piśmie. Przedstawiciele tych ugrupowań wierzyli bowiem, że przez przestrzeganie wszystkich 613 przykazań Tory, które faryzeusze obudowali sobie dodatkowo tzw. Torą Ustną, przekształconą później w Talmud, zaskarbią sobie Bożą miłość i osiągną szczęście doczesne. Tymczasem, jak słusznie wskazuje autor poematu, nie tędy droga. Choć pierwsza strofa wydaje się podążać za logiką wspomnianych nauczycieli Prawa, druga koryguje ten tok myślenia, wskazując, że na początku słusznej drogi stoi decyzja o powierzeniu się Panu i zaufaniu Mu. Psalmista stawia odważną tezę, że po spełnieniu tych warunków „On sam [Bóg] będzie działał”. Choć pojęcie łaski nie było w jego czasach sprecyzowane, przeczuwa on, że sprawiedliwość nie wypływa z dobrych uczynków, ale jest nieodłącznie związana z działaniem Boga w ludzkim życiu. Dopiero ten, kto pozwala Bogu przejąć stery swojego życia, osiąga sprawiedliwość. Psalmista przeczuwa jeszcze jedną kwestię, będącą również przedmiotem wiary faryzeuszów – życie wieczne. Wie, że kroczenie z Bogiem i za Jego Prawem zapewnia egzystencję wykraczającą poza znaną rzeczywistość z jej ograniczeniami czasowymi. Dlatego mąż Boży to człowiek niezłomny nawet w obliczu prześladowań, które zgodnie z logiką wspomnianych ugrupowań żydowskich I wieku nie powinny w ogóle mieć miejsca. Bo jakże to? Sprawiedliwi mieliby cierpieć?

Ewangelia: Łk 5, 33-39

Zgubne porównania

Ewangelista Łukasz przekazuje, choć nie wprost, w jak subtelny sposób Jezus piętnuje złośliwości faryzeuszów i uczonych w Piśmie. Dlaczego możemy mówić o złośliwościach? Żydowskie autorytety, chcąc Jezusa zdyskredytować, biorą pod lupę zachowania Jego uczniów, które wedle nich wypadały niewłaściwie nawet na tle uczynków uczniów Jana! Zupełnie jakby zapomnieli, jak różnorodny był judaizm ich czasów ze wszystkimi ugrupowaniami: od nich samych, przez saduceuszów, qumrańczyków, herodian, po zelotów i radykalnych, usprawiedliwiających nawet zbrodnię na okupancie, bitnych sykaryjczyków. Jezus nie pozwala się jednak wyprowadzić interlokutorom z równowagi, zaznaczając jednocześnie, Kim jest. Przywołuje obraz pana młodego, którego obecność powinna napełniać weselem, a którego odejście skłoni dopiero do aktów pokutnych. Kolejną ilustracją odwdzięcza się rozmówcom przyrównując ich do starych bukłaków, starych szat i starego wina. Zauważa, że ich myślenie i sposób postępowania znajdują się na tak silnej uwięzi Prawa, że niezdolni są dostrzec novum, które przynosi Jezus, ponieważ może On zmienić ich optykę i sposób interpretacji Starego Przymierza. Stare wino w tym wypadku niekoniecznie oznacza wina dobrego, odpowiednio leżakującego i nabierającego szlachetności – stare wino stało się dla tych, którzy go spróbowali, rodzajem nałogu tak silnego, że nie chcą słyszeć o nowym. Tak przywiązani do Tory, Proroków i Pism faryzeusze i uczeni w Piśmie bez głębszej refleksji odrzucali naukę Chrystusa. Skoro więc samego Mistrza piętnowano i podkopywano Jego autorytet, o ile bardziej powinni się liczyć z tym ludzie Kościoła, nawet wewnątrz wspólnoty, głównie z powodu jej różnorodności. A przecież „różne są dary łaski, lecz ten sam Duch” (1 Kor 12,4).

Sobota, 03.09.2022 r. – wspomnienie św. Grzegorza Wielkiego, papieża i doktora Kościoła

Pierwsze czytanie: 1 Kor 4, 6-15

Pycha wspólnoty a pokora pasterzy

Pycha jest niezwykłym niebezpieczeństwem dla nowo zrodzonych wspólnot. Przepełnieni zapałem nowicjuszy Koryntianie szybko doszli do wniosku, że osiągnęli pełnię w Chrystusie. Paweł ironizuje więc z ich rzekomego nasycenia, z ich bogactwa, które doprowadziło do niebywałego wręcz sukcesu – do królowania. A skoro wspólnota króluje, to pasterz może poczuwać się do współkrólowania. Szczyt sarkazmu osiąga jednak wyliczając szereg antytez w kluczu my-wy: pasterze są głupi, słabi i wzgardzani, Koryntianie natomiast mądrzy, mocni i szanowani. Ziębiąc dalej zapał wspólnoty apostoł daje jej do zrozumienia, jak faktycznie wygląda życie człowieka, który prawdziwie przylgnął do Ewangelii. Za przykład podaje siebie i Apollosa, w formie tzw. perystaz ukazując cały katalog nieszczęść i niebezpieczeństw, z którymi wiąże się ich pasterska praca. Kwituje mocno, mówiąc, ze stali się śmieciem i odrazą dla świata.

Ostatecznie Paweł przypomina, że nie upomina jako surowy pedagog, ale jako ojciec powodowany głęboką miłością do swoich dzieci. Daje tym samym wspaniały przykład dla nas, że pobłażliwość nie jest najsłuszniejszą drogą w procesie wychowawczym i formacyjnym.

Psalm responsoryjny: Ps 145, 17-18. 19-20. 21

Bliskość sprawiedliwego i miłosiernego Boga

Tylko Bóg potrafi być nieskończenie sprawiedliwy i nieskończenie miłosierny. Choć oba te przymioty wydają się ze sobą nie do pogodzenia, miłosierny Ojciec poświęcił swojego Syna, by sprawiedliwości stało się zadość. Psalmista nie miał jeszcze świadomości wydarzeń mesjańskich, ale jednak odznacza się niezwykłą, natchnioną intuicją, która podpowiadała mu, jaki jest Bóg. Ukazuje Go ponadto jako Emmanuela, „Boga z nami”, Pana bliskiego swojemu stworzeniu, a nie jako obojętnego demiurga. Ta bliskość wyraża się przede wszystkim w słuchaniu, niesieniu pomocy, staniu na straży i – choć to dalekie myśli nowotestamentowej oraz współczesnej wiedzy teologicznej – niszczeniu. Niemniej, to wszystko, co przeczuwał o Bogu psalmista, doprowadziło go do jednego i jedynego słusznego wniosku – Panu należna jest chwała od wszystkiego, co żyje, na wieki. Jak to dobrze wierzyć, że dzięki Wydarzeniu Chrystusa człowiek na nowo został dopuszczony, by oddawać Bogu cześć twarzą w twarz.

Ewangelia: Łk 6, 1-5

Być ponad szabatem

Jezus potrafił zgromić faryzeuszów iście po ojcowsku. Po zarzucie łamania szabatu, którym miało być błahe łuskanie kłosów i spożywanie ziaren, odwołuje się do zbioru Proroków, w którym znalazła się m.in. Pierwsza Księga Samuela. To tam właśnie zapisano historię króla Dawida, który przybywszy do sanktuarium jahwistycznego w Nob poprosił kapłana Achimeleka o pożywienie. Ten mógł usłużyć Dawidowi i jego ludziom jedynie chlebami pokładnymi, które stanowiły rodzaj ofiary pokarmowej i dlatego uchodziły za święte. Historia ta uważana była zapewne przez nauczycieli Prawa za kontrowersyjną i jako taka z pewnością była im znana. Jezus pozwala sobie więc na ojcowską i wychowawczą złośliwość, mówiąc: „Nawet tego nie czytaliście?”. Za Jego słowami nie kryje się jednak jedynie zarzut o nieznajomość, ale o niezrozumienie. Całą sprawę Jezus ucina krótkim, „Syn Człowieczy jest Panem szabatu”. Nie wiadomo, jak i czy faryzeusze i tym razem zrozumieli natchnione słowa.

A czy my nie grzeszymy równie wielką pychą studiując i medytując Słowo Boże? Czy nie sądzimy, że to właśnie my dzierżymy jedyny i słuszny klucz do interpretacji Świętych Pism, zamykając się na podpowiedzi, sugestie a nawet na tchnienia Ducha?