Komentarze do czytań XXII Tydzień Zwykły (1-6 września 2014) – o. dr Waldemar Linke CP

 

Komentarze do czytań XXII Tydzień Zwykły

(1-6 września 2014)

Poniedziałek, 1.09.2014, Wspomnienie Najświętszej Maryi Panny, Królowej Pokoju)

 

Pierwsze czytanie:1 Kor 2,1-5

Wiele dziś mówimy o nowych drogach i sposobach ewangelizacji. Tak, jakby to od naszej pomysłowości zależało dzieło zbawienia świata. Głoszenie zbawczego słowa nie zależy jednak od naszych skromnych sił. Jest ono bowiem świadectwem samego Boga o Nim samym.

Bóg nie potrzebuje w dziele głoszenia dobrej nowiny naszej zaradności ani błyskotliwości, ponieważ głoszenie to ma za przedmiot Jego wielkość i mądrość, którą zechciał On objawić poprzez słabość, bezradność, ale przede wszystkim przez miłość Jezusa Ukrzyżowanego. Gdy zbytnio zajmiemy się narzędziami zgłębiania czy przekazywania Bożej Ewangelii, zwłaszcza, gdy tym narzędziem jesteśmy my sami, wtedy ginie nam bezpowrotnie jej sens: miłość Boga, której najpiękniejszym i najpełniejszym wyrazem jest Chrystusowy krzyż. Dlatego chrześcijanin chcący wypełniać swe zadanie pomnażania uczniów Chrystusa (por. Mt 28,19) nie może oddalić się od krzyża własnych słabości i ograniczeń, bo ten ma przypominać mu o krzyżu Pana.

Ewangelię głosimy przez naszą wierność Chrystusowemu krzyżowi, przez odwagę płynącą z wiary, że On nas nie pozostawi w chwilach, w których doświadczamy własnej słabości i ograniczeń.

 

Psalm responsoryjny: Ps 119,97-98.99-100.101-102

Kochać słowo Boże może tylko ktoś, kto w nim widzi swą mądrość, wielkość, sens życia. Jeśli ta miłość opiera się tylko na przekonaniu, że dzięki temu słowu można zyskać przewagę w międzyludzkiej rywalizacji, to jest to miłość fałszywa, zatruta egoizmem i małostkowością.

 

Ewangelia: Łk 4,16-30

Drażniące dla słuchaczy Jezusa w nazaretańskiej synagodze było to, że o słowach z proroctwa Izajasza (Iz 61,1-2; 58,6) powiedział, iż się spełniły. Gdyby Jezus głosił nieziszczalną nadzieję lepszego świata, byłby tolerowanym, a może nawet lubianym kaznodzieją. Odważył się jednak przypomnieć, że przecież nie o to chodzi w Bożym Objawieniu, by mieć się czym łudzić, ale by znaleźć w nim życiowy drogowskaz, miarę zadań, jakie stawiamy sobie w życiu. Dlatego Jezus przytoczył dwa przykłady osób, które dały wiarę słowom proroków Eliasza i Elizeusza. Wdowa z Sarepty Sydońskiej i Naaman to przykłady posłuszeństwa wierze, choć ten drugi pokazuje trudności, jakie rodzą się z ambicji osobistych i zbiorowych (2 Krl 5,11-12), z których w znacznej mierze utkane jest nasze poczucie godności. Jednak Naaman przełamał swe uprzedzenia (2 Krl 5,14), natomiast mieszkańcy Nazaretu, ziomkowie, a w znacznej części też pewnie i krewni Jezusa, przy swoich pozostali. Ich gniew narodził się z poczucia zagrożenia dla ich przekonania, że Bóg i Jego Słowo są daleko. Przeraziła ich bliskość Boga, dlatego Jezus się oddalił. Tak zyskali poczucie bezpieczeństwa, ale utracili zbawienie.

 

Wtorek, 2.09.2014

 

Pierwsze czytanie: 1 Kor 2,10b-16

Wierzymy temu, co dotykalne i co daje się zmierzyć. To, co umyka naszym miarom i zmysłom, budzi naszą nieufność, powoduje niepewność. Nasze myślenie zmaterializowało się, a nasze umysły zacieśniły się tak, że nie ma w nich miejsca na to, co niematerialne. Racjonalizm, jak często go pojmujemy, nie daje się pogodzić z mrzonkami o niewidocznej kolumnie podtrzymującej świat w istnieniu. Niematerialne jest dla nas nierzeczywiste. Ta bezwzględnie materialistyczna kultura to dla nas przeszkoda w otwieraniu się na dobrą nowinę, której sens odsłania się dopiero przy założeniu, że duch ma pierwszeństwo przed materią.

Człowieka napełnia duch ludzki. Dlatego człowiek jest cielesnym naczyniem napełnianym tym, co przekracza chemię i biologię ludzkiego ciała. Jak umysł to coś więcej i coś innego niż mózg, tak człowiek w zamyśle Boga to istota cielesna przeniknięta duchem. Duch ten pozostaje w twórczej niezgodzie z ciałem, ponieważ grzech pierworodny zniszczył w człowieku Bożą harmonię ducha z materią. Duch Święty jest tchnieniem napełniającym samego Boga. Tu nie ma mowy o jakimkolwiek konflikcie, napięciu czy różnicy. Bóg jest Duchem, dlatego jest tak prosty, że aż nieprzenikniony dla nas, udręczonych własnym skomplikowaniem. Prostota ta polega na tym, że w Bogu Duch nie walczy z materią, ale doskonale nad nią panuje. Wpatrywanie się w tę tajemnicę pomaga nam dążyć do duchowej prostoty, której uczymy się od Boga.

 

Psalm responsoryjny: Ps 145,8-9.10-11.12-13ab.13cd-14

Boże królowanie opiera się na Jego miłosierdziu i dobroci, trosce o każde stworzenie i wsparciu, jakiego udziela każdemu zgnębionemu. I dlatego jest to królowanie wieczne, bo tylko dobro jest wieczne. Moc duchowa zwyciężająca świat to moc miłości Bożej, ponieważ ta miłość to Duch.

 

Ewangelia: Łk 4,31-37

Duch nieczysty, duch zły, z którym Jezus walczy o chorego człowieka, uznał w końcu Jego moc. Poznał też źródło tej mocy: świętość samego Boga. Jezus jednak nie pozwolił głosom zła mówić o sobie. Nie zawsze świadkowie cudów umieli rozpoznać, skąd bierze się Jezusowa moc: mówiono czasem, że rozkazuje On złym duchom władzą pochodzącą od nich samych. Jezus podejmował jednak to ryzyko złej interpretacji Jego działań, ale jej nie przemilczał, bo ważne było dla Niego, skąd ludzie będą czerpać swą wiarę w Niego. To nie złe duchy mają  budzić wiarę w ludzkich sercach, ale Duch Boży, który słowu Jezusa daje moc, jaka działa w ludzkich sercach także dziś, jeśli serca te są otwarte i potrafią zachwycić się Jego nauką.

 

 

Środa, 3.09.2014, Wspomnienie św. Grzegorza Wielkiego, papieża

 

Pierwsze czytanie: 1 Kor 3,1-9

Niedojrzałość może mieć różne oblicza. Św. Paweł, przyglądając się wspólnocie Kościoła w Koryncie wskazuje na niemożność przyjęcia pełnej prawdy (porównanej do stałego pokarmu, który trzeba dla nich zastępować mlekiem), małostkowość i przywiązanie do pozorów życia, które owocuje przerostem ambicji i związanymi z nim emocjami, w końcu tworzenie się frakcji wokół znaczących postaci mających wpływy wśród wierzących. Co łączy te wszystkie objawy trwania w dziecinności? Diagnoza św. Pawła jest bardzo trzeźwa i głęboka zarazem. Według niego u podstaw wszystkich tych problemów leży nieumiejętność rozeznania pod powierzchnią życia społecznego, procesów kształtowania się wspólnoty, jednego dzieła Bożego. Chwytanie się uproszczeń, karmienie się łatwo strawną, ale niepełnowartościową papką zamiast konkretami, które nie zawsze są łatwe do przełknięcia, oddalało wspólnotę koryncką od zrozumienia tego, co Bóg im ofiarował poprzez bogactwo charyzmatów i uzdolnień poszczególnych liderów. Apollos był przedstawicielem wysoko rozwiniętej kultury humanistycznej wielkiej kosmopolitycznej metropolii ówczesnego świata – Aleksandrii w Egipcie. Mógł pomóc uczniom Chrystusa w Grecji w poznaniu i wykorzystaniu sposobu interpretacji Bożych Pism, który zaproponował wielki uczony żydowski pochodzący z tego samego miasta – Filon. Paweł mógł się wydawać gorzej wykształcony, nie tak wymowny, jak ceniony wysoko za swój dar nauczania Apollos. Paweł, pochodzący z leżącego na pograniczu Azji Mniejszej i Syrii Tarsu, lepiej za to rozumiał istotę chrześcijaństwa, nowość Objawienia przyniesionego przez Jezusa Chrystusa. Umiał jasno pokazać, czym chrześcijaństwo różni się od judaizmu. Świetnie się uzupełniali, jednak zamiast budować wspólnotę, stali się mimo woli powodem jej osłabienia, bo wspólnota ta tak zajęła się śledzeniem różnic między nimi, podnoszonych do rangi konfliktu, że zapomniała o Bogu, który jest pierwszym i jedynym punktem odniesienia. Bo tylko Bóg daje wzrost, podczas gdy bez Niego nawet to, co w ludziach wartościowe i piękne, może okazać się destrukcyjne i prowadzić do zubożenia.

 

Psalm responsoryjny: Ps 33,12-13.14-15.20-21

Co w życiu warte jest miłości? O co warto walczyć? Zmagający się z tyloma problemami człowiek łatwo traci orientację i poczucie pewności siebie. Boi się, że przegra najważniejszą grę, albo że nigdy jej nie rozpozna, a w efekcie nigdy w niej nie zagra. Jest tylko jedna wskazówka, która może nam dać pewność w tej dziedzinie. Naprawdę ważna jest tylko ta gra, w której gramy po tej stronie, po której stoi Bóg.

 

Ewangelia: Łk 4,38-44

Jezusa otaczał tłum potrzebujących Jego pomocy: chorych, opętanych, zagubionych. Od jednej działalności przechodził do drugiej, zmieniał zajęcia, otoczenie. Nie zagubił jednak jasnej świadomości, co jest Jego celem, po co żyje na świecie i do czego ma dążyć. Każdemu poświęca swój czas, uwagę, troskę. Przy nikim jednak nie zatrzymuje się po to, by napawać się ciepłem wdzięczności, blaskiem pochwał pod swoim adresem. Głoszenie Dobrej Nowiny o królestwie Bożym jest dla Niego motorem by iść ciągle dalej, nie wyznaczać sobie celu po osiągnięciu którego będzie mógł zmienić życie na inne. Dobrą Nowiną jest bowiem to, co Jezus robi, ale o wiele bardziej to, jak to czyni. Dobrą Nowiną i królowaniem Boga jest Jego nie znająca granic ani zmęczenia miłość.

 

Czwartek, 4.09.2014

 

Pierwsze czytanie: 1 Kor 3,18-23

Normalną drogą człowieka jest ta, która prowadzi od głupoty do mądrości. Jeśli ktoś nie znalazł mądrości, pozostał wiecznym dzieckiem, może być traktowany nawet ze współczuciem, ponieważ ten stan rzeczy mógł być wynikiem wydarzeń, które nie zależą od własnej woli zainteresowanego. Czy można winić kogokolwiek, że nie miał rodziny dającej mu zdrowe                       i solidne podstawy życiowej mądrości? Albo, że dostał się w sferę szkodliwych wpływów ideologicznych, które zmąciły mu spokój ducha i jasność umysłu na lata albo dziesięciolecia? Nie są to czynniki, które znoszą odpowiedzialność za własne życie, ale mogą mieć ogromny wpływ na konkretną osobę czy grupę społeczną. Wobec nich też można zachować wolność            i panowanie nad własnym życiem, choć jest to trudniejsze, niż wtedy, gdy te czynniki nie działają. Jednak przejście od mądrości do głupoty to życiowa porażka, roztrwonienie prawdziwego, życiowego skarbu, forma degeneracji. To, można by powiedzieć, podwójna głupota, bowiem oznacza sytuację niewymuszoną, w której człowiek się pozbawia tego, co już w życiu otrzymał lub zdobył. Dlaczego więc Paweł wzywa do stania się głupimi? Przecież cenił mądrość i uważał, jak dał temu wyraz w Liście do Rzymian, że jest potrzebna, by w świecie poznać Boga, a ci, którzy czczą bożki i stworzenia, odrzucili mądrość i wybrali głupotę (por. Rz 2,22), według niego „winni są śmierci” (Rz 2,32). Rezygnacja z mądrości na rzecz głupoty czyni więc człowieka niegodnym życia. Dlaczego więc zachęca chrześcijan korynckich do tego, co sam piętnuje jako sprzeniewierzenie się nie tylko powołaniu chrześcijańskiemu, ale wręcz ludzkiej godności?

Paweł pisze o mądrości świata, która dla Boga jest głupotą. Zwrócenie się ku Bożej mądrości oznacza porzucenie aroganckiej postawy konfrontujących się z Bogiem mędrców, którzy przekonani są, że wszystko zależy od nich, a zamysły ich są znakiem obłędu. Apostoł pogan okazuje się jednak nie tylko przenikliwym diagnostykiem, ale też potrafi wskazać lekarstwo na pseudo-mądrość: przypomnieć sobie, że cały świat jest moją własnością, a nie moim bogiem, któremu miałbym służyć i życie swe poświęcić wypełnianiu jego woli. Nie buduje jednak swej wizji prawdziwej mądrości na humanistycznej idei człowieka, który sam dla siebie jest miarą i celem. Mądry człowiek ma Boga, do którego należy przez Chrystusa. Jemu oddaje cześć i Jemu się poddaje. Ponieważ bojaźń Boża jest początkiem i korzeniem mądrości (por. Syr 1,11-20).

 

Psalm responsoryjny: Ps 24,1-2.3-4ab.5-6

Bóg jest jedynym obrońcą i nauczycielem. Tylko Jemu można powierzyć swe życie. Tylko Jego droga jest pewna. W rozmaitych życiowych doświadczeniach, w rozczarowaniach i zawodach, własnych pomyłkach i oszustwach ze strony innych ludzi podstawą nadziei na dobro, które może być fundamentem życia, jest tylko Boże miłosierdzie. Odpowiedzią na miłosierdzie Boga jest ludzka ufność. Jednak ufność w miłosierdzie nie oznacza wyłącznie liczenia, że go doznamy. To także przekonanie, że nasze własne oceny i działania powinny opierać się na zasadach miłosierdzia.

 

Ewangelia: Łk 5,1-11

Każde słowo Jezusa badamy bardzo skrupulatnie i każdemu z nich bez mała poświęcono całe tomy. W opowiadaniu o powołaniu Piotra nie dowiadujemy się jednak, jakie było Jego nauczanie, które wygłaszał do tłumu zebranego na brzegu jeziora. Treść Jego wystąpień nie musiała się pokrywać z czymkolwiek, co zachowało się w Ewangeliach albo poza nimi (jak np. słowa Jezusa w Dz 20,35). Możemy żałować tego niepowtarzalnego bogactwa, które się zmarnowało. Boli nas strata zabytków, dóbr kultury zniszczonych w pożarach, powodziach, konfliktach zbrojnych itd. O ileż dotkliwsza jest strata tego, co nie jest świadectwem ludzkiej historii i rozwoju myśli, ale samą istotą Bożej mądrości, danej nam, ale bezpowrotnie przez nas utraconej.

Okazuje się, że dla ewangelisty ważniejsza od publicznej i pewnie dość długiej mowy Jezusa jest Jego prywatna i dość zwięzła wymiana zdań ze zwykłym rybakiem, od którego Nauczyciel wypożyczył łódź, by z niej przemawiać. Osobiste powołanie człowieka, Boża mądrość, miłość i opatrzność zapisane w konkretnych ludzkich biografiach – to najpiękniejsze i najważniejsze karty Ewangelii.

 

Piątek, 5.09.2014

 

Pierwsze czytanie: 1 Kor 4,1-5

Rozdarta głębokim konfliktem między leaderami wspólnota w Koryncie przeżywała czasy śmiertelnego zagrożenia. Mając za sobą krótki czas istnienia, skazana na szukanie własnych dróg, bo nie mogła korzystać w pełni z tradycji, na których opierały się Kościoły z dominująca większością wyznawców judaizmu, była wystawiona na ryzyko rozpadu na zwalczające się grupki związane z Piotrem, Apollosem, Pawłem czy innymi autorytetami. Dlatego Paweł uważał za najważniejszą rzecz przypomnieć, kim są ci wszyscy w Kościele. Ich misją jest bycie poddanymi Chrystusa i ekonomami w Jego domu.

Tak jak w domu władza należała do ojca-patrona, który był odpowiedzialny za żonę, dzieci, służbę, a w przypadku rodzin arystokratycznych, o rozbudowanych powiązaniach także o klientów (osoby powiązane z rodziną interesami, choć wolne). Dom, w którym władza ojcowska zostałaby podważona przez członków rodziny, rozpadał się. Sytuacje takie nie zdarzały się jednak w praktyce, ponieważ wyłamanie się jednego członka rodziny czy nawet kilku nie naruszało zasady władzy ojcowskiej. Nie do pomyślenia było, aby ktoś ze służby, nawet najbardziej wpływowy i dysponujący wszystkimi zasobami rodzinnymi szafarz, zaczął poczynać sobie tak, jak by był panem domu. Odwołanie się do tej roli w strukturze rodzinnej, a więc najbliższej człowiekowi i stanowiącej dla niego podstawowy punkt odniesienia, miało uporządkować zarówno wybujałe ambicje poszczególnych osób, jak też ducha frakcyjnego, rozdzierającego ciało Kościoła.

Ostatecznie więc fundamentem zgody i pokoju jest pokorne uznanie przez wszystkich leaderów, że tylko Jezus Chrystus jest Panem tego domu, jakim jest Kościół. To On sądzi                        i ocenia wszystkich. Tylko On ma takie prawo. Chwilowa nieobecność właściciela i pana (por. Mt 25,14-30; Łk 19,12-27) nie upoważnia do tego, by inni toczyli spory o Jego własność, ponieważ On wróci niebawem i dalej będzie sprawował swą władzę.

 

Psalm responsoryjny: Ps 37,3-4.5-6.27-28ab.39-40

Zdanie się na Boga nie oznacza ucieczki od odpowiedzialności, wyrzeczenia się ciężaru, jaki nakłada na nas konieczność rozliczenia się z tego, co dobre i złe. Boża opieka i prowadzenie to coś innego niż prowadzenie za rękę nieświadomego możliwości i zagrożeń biernego dziecka. Za Bogiem kochającym sprawiedliwość można iść tylko wtedy, gdy będzie nas prowadził wewnętrzny kompas, którym jest umiłowanie tego, co On miłuje.

 

Ewangelia: Łk 5,33-39

Posty i błagania to forma religijnej posługi dla wspólnoty religijnej i przejaw pobożności, która opiera się na silnym poczuciu więzi łączącym wyznawców judaizmu. Takie praktyki miały bowiem na celu nie tylko osobiste uświęcenie, ale przede wszystkim podejmowane były dla dobra Ludu Bożego i jego zbawienia. Ci, którzy je podejmowali, cieszyli się dużym autorytetem, bowiem dzięki nim, pomimo grzeszności wielu członków tej społeczności, zachowywana była świętość wspólnotowa. Jezus swymi wyjaśnieniami pokazuje, co zmieniło się w religii wraz z Jego pojawieniem się na świecie. To On jest źródłem świętości swego ludu, dlatego nie potępia On postów ani modlitwy wstawienniczej, ale zwraca uwagę, że Bóg dał ludziom nową i od tej pory jedyną drogę świętości: Tego, który jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14,6).

 

Sobota, 6.09.2014

 

Pierwsze czytanie: 1 Kor 4,6-15

Życie apostoła, Chrystusowego posłańca, nie jest lekkie, ponieważ łączy ze sobą zwyczajne ludzkie troski oraz mnogość zadań wynikających ze szczególnego mandatu, otrzymanego od Pana. Bycie apostołem nie zwalnia bowiem od bycia człowiekiem i od zwykłych trosk. Jeśli więc jesteśmy theatrum dla świata doczesnego i nadprzyrodzonego, to dlatego, że uczestniczymy w jednym i w drugim jako pełnoprawni obywatele, którzy też mają pełny wymiar obowiązków w różnych dziedzinach.

Apostoł jest człowiekiem w służbie Chrystusa, a to oznacza gotowość do bycia sługą Królestwa Bożego. Jest to misja zaszczytna, ale należy pamiętać, że wszystko jest w niej darem. Dar ten pochodzi wyłącznie od Boga. Żyjemy podarowanym życiem. Właśnie dlatego możemy świadczyć, że nasze życie, to prawdziwe i najbardziej nasze, jest życiem Jezusa Chrystusa. Nie chodzi przecież o to, ile jesteśmy w stanie stworzyć sami, ile dać światu. Zawsze byłoby to tylko świadczenie o nas samych. Jeśli chcemy być Jego posłańcami, musimy żyć Jego życiem. Tylko to jest świadectwem, jakiego od nas oczekuje. A to oznacza rezygnację z własnego życia.

 

Psalm responsoryjny: Ps 145,17-18.19-20.21

Bóg spełnia wolę tych, którzy się Go boją, ponieważ owa bojaźń Boża oznacza stawianie Jego woli ponad własnymi pomysłami na życie. Bojaźń Boża to uznanie, że moje własne plany i zamiary mogą okazać się niedoskonałe, groźne czy wręcz złe. Boi się Boga ten, kto tylko w Jego woli widzi gwarancję, że idzie ku dobru.

 

Ewangelia: Łk 6,1-5

Szabat jest szczególną własnością Boga. Jest też darem Boga dla człowieka, by mógł on odkryć swoją więź z Bogiem. „Miłość Szabatu to miłość człowieka do tego, co ma on wspólnego z Bogiem” (A.J. Heschel, Szabat i jego znaczenie dla współczesnego człowieka, Kraków 2009, s. 44). Jezus podjął więc bardzo ryzykowną grę, jeśli podważył absolutną wartość szabatu. Jest to działanie, które mogło, a nawet musiało, doprowadzić do oskarżeń o bezbożność, dlatego powołał się na precedens z biblijnej relacji o dziejach Dawida (1 Sm 21,4-7). W analogicznym fragmencie w Mt przytoczony jest jeszcze jeden argument, oparty na formalnym naruszaniu szabatu przez kapłanów w świątyni (Mt 12,5).

Względność kultycznych tabu związanych z szabatem czy sferą sakralną w ogóle to myśl, którą Jezus chciał przekazać swym uczniom i nie tylko im. Nie chodziło Mu o kontestowanie zastanego porządku, lecz o to, by porządek ten postawić we właściwej perspektywie. Gdyby zachowywanie szabatu miało doprowadzić do poniżenia człowieka, zaniedbania jego prawdziwego dobra, sprowadzenia zagrożenia dla jego życia, to obraz Boży w człowieku zostałby zaniedbany i znieważony. Jezus przypomina więc, jaki jest istotny cel szabatu. Także według Niego jest to dzień, w którym człowiek ma przypomnieć sobie, „co ma wspólnego z Bogiem”.

o. dr Waldemar Linke CP