Komentarze do czytań – XXI TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 24 do 30 sierpnia 2025r. – prof. dr hab. Eugeniusz Sakowicz, dr hab. Marek Kita i ks. Mateusz Mickiewicz

Dzisiejsza Liturgia Słowa

 

 

XXI Niedziela Zwykła, 24.08.2025 r.

Pierwsze czytanie: Iz 66, 18-21

Prorok Izajasz, żyjący w VIII wieku przed Chrystusem, zapisał w dziele swoim – powstałym z natchnienia Bożego – słowa samego Pana.  Niewielki fragment zaczerpnięty z rozdziału 66. księgi Izajasza, spięty jest jakby klamrami: „Tak mówi Pan” (na początku perykopy) oraz „mówi Pan” (na jej końcu). Słowa te stanowią zachętę do uważnego słuchania. Skoro Bóg – bo Pan to Imię samego Boga! – mówi, ja nie mogę nie słuchać. Powinienem być uważnym, by nie uronić żadnego słowa i nie pozwolić jemu upaść na ziemię. Nie upadnie ono pod nasze nogi, gdzie niechybnie zostanie podeptane, jeśli wprowadzone zostanie do serca.

Bóg znał czyny nie tylko narodów epoki biblijnej, ale zna postępowanie, co więcej zamysły, czyli pragnienia, plany, a nawet kalkulacje dzisiejszych społeczeństw, przede wszystkim konkretnych ludzi. Pragnieniem Boga jest ocalenie każdego człowieka. Tak jak przed wiekami dążyli oni do Boga ówczesnymi, „egzotycznymi” środkami komunikacji, tak dziś wszyscy bez wyjątku ludzie powołani przez Boga do zbawienia dotrą na świętą górę w Jeruzalem na sposób Bogu wiadomy. Jeruzalem symbolizuje miasto wyzwolenia ze zła i przestrzeń proklamacji dobra. Miasto Pokoju na zawsze będzie symbolem powszechności zbawienia. Wszystkie drogi ludzkie wiodą od stworzenia świata do jego końca w kierunku Niebiańskiego Jeruzalem. Każda droga ludzkiego życia od poczęcia do śmierci ukierunkowana jest na Miasto Pokoju, darowane całej ludzkości.

Droga do odnowienia świata zakłada usunięcie zeń zła. Sąd Boży będzie triumfem Bożej sprawiedliwości. Karzące działanie Boga nie jest unicestwieniem świata i człowieka, lecz jego wyzwoleniem ku dobru.

Psalm responsoryjny: Ps 117,1–2 – autorem komentarza jest ks. Mateusz Mickiewicz

Niekiedy zastanawiamy się, jaki sens ma nasza modlitwa. Głównym jej sensem jest właśnie postawa uwielbienia Boga, do której wzywa nas najkrótszy spośród psalmów. Jest tylko jeden prawdziwy Bóg w Trójcy Przenajświętszej. Nasza modlitwa jest uwielbieniem Boga także w imieniu tych wszystkich, którzy dziś jeszcze nie wierzą w Ewangelię.

Psalm 117 mówi też o tym, jak potężna jest moc łaski Bożej, której Bóg udziela wszystkim tak, jak sam chce. Błogosławiony Prymas Stefan Wyszyński mówił, że zbyt mało mówi się w homiliach właśnie o łasce. Dzisiejsza niedziela, mówiąca nam o głoszeniu Ewangelii wszystkim, to dobra okazja, żeby przypomnieć sobie, iż nie mamy nigdy działać własną mocą, ale podejmować trud apostolstwa, jedynie opierając się na mocy płynącej od Chrystusa. To On daje nam obietnicę – ,,Kto was słucha, Mnie słucha!” (Łk 10, 16).

Drugie czytanie: Hbr 12, 5-7. 11-13

Adresatami Listu do Hebrajczyków nie są tylko Żydzi. Fakt, iż perykopa jest dziś odczytywana w świątyniach katolickich, czy w ogóle w kościołach, cerkwiach i zborach chrześcijańskich, jest nad wyraz wymowna. Wskazuje na uniwersalistyczny wymiar przesłania ewangelicznego kierowanego do wszystkich ludzi. Słowo Boże nie ogranicza się zatem do wąskiego grona jego odbiorców.

Autor perykopy podaje prawdę mogącą budzić zdziwienie. Konieczne jest, przy interpretacji tego fragmentu zrozumienie mentalności hebrajskiej, czyli żydowskiej. Karcenie nie jest przecież  wymierzaniem fizycznych razów, smaganiem człowieka batami, czy innymi środkami dyscyplinującymi (Jeszcze nie tak dawno – kilkadziesiąt lat temu – w języku polskim „dyscyplina” oznaczała również rzemyk, którym karano niesfornego ucznia.). Kara Boża nie stanowi wyrazu zemsty Boga nad grzesznym człowiekiem. Przecież zło, które dobrowolnie człowiek czyni, jest już największą kara, którą złoczyńca wyrządza nie innemu, lecz sobie samemu. Bóg traktuje stworzonych przez siebie ludzi każdego czasu, kultury, religii, mentalności jako swoje dzieci. Żaden ojciec nie ma prawa okazywać agresji wobec „syna swojego łona”. Tym bardziej Bóg „obchodzi się z wami [to jest  nami!] jak z dziećmi”.

Analizowany fragment Listu do Hebrajczyków nie stanowi żadną miarą pochwały przemocy domowej, czy innych aktów agresji. Karcenie to nic innego jak doświadczanie człowieka cierpieniem, dopuszczanie trudnych i dramatycznych doświadczeń na daną osobę, nie po to by ją zamęczyć, lecz by rozbudzić w niej bezgraniczne zaufanie wobec Boga Ojca. Słowa perykopy niosą koniec końców optymistyczne przesłanie. Wezwanie: „wyprostujcie opadłe ręce i osłabłe kolana!” jest dziś jeszcze bardziej aktualne niż w czasach, w których żył autor Listu do Hebrajczyków. Opadłe ręce nie są zdolne do czynów dobra. Osłabłe kolana nie będą zdolne do przyjęcia postawy modlitewnej, w której człowiek potwierdza pokorę jako sposób komunikacji z Bogiem. Należy stanąć na kolanach, by wielbić Boga za Jego łaskawość i miłosierdzie.

Ewangelia: Łk 13, 22-30

Słowa Ewangelii według Świętego Łukasza niosą dziś wielką, powszechną nadzieję. Królestwo Boże, a zatem rzeczywistość spełnionego życia ludzkiego, nie zostało przez Boga ograniczone tylko do jednego narodu. Zgodnie z powszechną wolą zbawczą Boga Ojca i powszechnym dziełem odkupienia dokonanym przez Jezusa Chrystusa oraz bezgraniczną obecnością Ducha Świętego, który jest tajemniczo obecny w sumieniu każdego bez wyjątku człowieka, jest ono dostępne dla wszystkich narodów. Żadna ludzka społeczność nie została nigdy przez Boga wykluczona. Nikomu też Bóg Miłosierny nie odebrał perspektywy zbawczej.

Drogą prowadzącą do zbawienia jest sprawiedliwość. Dopuszczanie się niesprawiedliwości unicestwia wcześniejsze doświadczenia tych ludzi, którym się wydaje, iż wspólne zasiadanie do stołu z Jezusem Chrystusem i nawet słuchanie Jego nauczania pozwala im kierować się pychą. Słowa przestrogi Jezusa Chrystusa skierowane do Jemu współczesnych i dziś są aktualne: „ (…) nie wiem, skąd jesteście”. Deklaracje wiary, które nie są udowodnione czynami to nic innego jak niesprawiedliwość.

Wielu słuchaczy przywoływanego fragmentu Biblii może nie wiedzieć, kim był (i jest) Abraham, Izaak, Jakub. To nie przypuszczenie, ale całkiem realne stwierdzenie. Konieczne jest zatem studiowanie przez wiernych Chrystusa świętych ksiąg Starego Testamentu po to, by podjąć życie w odpowiedzialności za wiarę w dniu dzisiejszym.

Jedną z często wypowiadanych sentencji jest ta zapisana w analizowanym fragmencie Ewangelii wg Św. Łukasza: „Tak oto są ostatni, którzy będą pierwszymi, i są pierwsi, którzy będą ostatnimi”. Słowa te stanowią wielką pochwałę pokory, będącej niczym innym jak przyjęciem prawdy o sobie. Nie oznaczają te słowa eskapizmu – ucieczki od siebie, od drugich ludzi, od problemów i wyzwań dnia dzisiejszego. Ten „ostatni” w swoim życiu sytuuje Boga na pierwszym miejscu. Ten pierwszy natomiast usuwa Boga ze swojego życia. A zatem pokorny pokorą świat zdobędzie, pyszny natomiast pychą przegra swoje życie.

 

Poniedziałek, 25.08.2025 r.

Pierwsze czytanie: 1 Tes 1, 1-5. 8b-10

W Pierwszym Liście do Tesaloniczan Święty Paweł Apostoł mówi o nawróceniu swoich adresatów. Kieruje do nich słowa podnoszące na duchu, otwierające drogę ku przemianie serc, co stanowi istotę metanoi: „Łaska wam i pokój!” Wskazuje na to, co pozytywne w życiu wiernych Kościoła w Tesalonice: wiarę, miłość, nadzieję – odwieczne cnoty teologalne, a zatem mające swoje źródło ostateczne w Bogu. Miłość jest darem wypracowanym w trudzie i poświęceniu. Nadzieja, by taką była, musi charakteryzować się wytrwałością, cierpliwością, rozsądkiem. Chwilowa, płonna, a nawet dynamiczna nadzieja bez wytrwałości sama sobie przeczy.

Kontekst nawrócenia wg analizowanej perykopy stanowi modlitwa innych ludzi. Nieustanna modlitwa to stałe zwrócenie się sercem ku Bogu. Nie musi to być niekończący się potok słów, lecz intencja otwarcia sumienia i myśli na Boże miłosierdzie. Nawracający się powinni uświadomić sobie, iż są „przez Boga umiłowani”, a zatem i wybrani. Wracający nieustannie do Boga i jednocześnie inaczej, to jest odpowiedzialnie kierujący swoim życiem wiedzą, iż odwrócili się „od bożków do Boga”. To jest droga nawrócenia, jej wektor. Porzucenie nieistniejących bożków traktowanych jakby byli żywymi to uświadomienie realizmu życia. Pycha, wybujała ambicja, świadomość bezkarności za popełniane zło, wykorzystywanie drugiego człowieka, w tym wyjątkowo destrukcyjne wykorzystywanie niewinności innych dla spełnienia swojego pożądania seksualnego, to rodzaj bożków.

Służba „Bogu żywemu i prawdziwemu” oraz wytrwałe oczekiwanie na zmartwychwstałego, a więc na wieki żyjącego Jezusa Chrystusa to najskuteczniejsza droga ku nigdy nie kończącemu się nawróceniu.

Psalm responsoryjny: Ps 149, 1b-2.3-4.5-6a.9b  autorem komentarza jest dr hab. Marek Kita

Modląc się przewidzianym przez liturgię Psalmem możemy wychwalać Boga za wszystkie Jego zwycięstwa w życiu własnym i całej wspólnoty Kościoła – oddawać Mu chwałę za wszystko, co w tej wspólnocie piękne mimo niedoskonałości i grzechów sióstr i braci, oraz (przede wszystkim) mnie samego. Swego czasu Josef Ratzinger – Benedykt XVI powiedział, że współczesny Kościół za dużo zajmuje się samym sobą, podczas gdy jest powołany do pokazywania Boga. Kościół skoncentrowany na uwielbianiu swego Stwórcy i Króla, cieszący się Nim, staje się atrakcyjny wcale o to nie zabiegając, zwycięża pokusy świata powabem łaski, pięknieje jak zakochana dziewczyna.

Czy nie jest, na przykład, ciekawą lekcją Opatrzności fakt, że tak wiele nowych wspólnot katolickich narodziło się we Francji? Tamtejszy Kościół, w dawnych czasach silny tradycją i królewskimi przywilejami, w wyniku rewolucji oraz późniejszych przemian stracił pozycję, prestiż, oraz rzesze wyznawców. Pozostał mu jedynie Chrystus – i oto w kraju zadekretowanej laickości, opustoszałych klasztorów i wymierających parafii rozkwitły (a potem rozprzestrzeniły się po świecie) nowe formy życia monastycznego i aktywności wiernych „świeckich”, fascynujące połączenia tradycyjnych szkół duchowości i współczesnej odnowy charyzmatycznej, wspólnoty łączące na równych prawach i w tej samej misji osoby różnego stanu życia (konsekrowanych celibatariuszy, małżonków, niezdeklarowanych „singli”)…
Z popiołów sekularyzacji podnosi się Kościół pełen prostoty i uroku, imponujący dynamizmem ewangelizacyjnym oraz chwytający za serce pięknem modlitwy i liturgii. Eklezja, Gromada Chrystusa, niczym Oblubienica z Pieśni nad pieśniami wyłania się z religijnej pustyni, „spalona słońcem, ale piękna”, oraz „wsparta na swoim Oblubieńcu” (por. Pnp 1, 5; 8, 5).

Kościół zwycięża nie wtedy, gdy próbuje być silny, ale kiedy w pokorze stawia wyłącznie na swego Pana, kochając Go do szaleństwa.

Ewangelia: Mt 23, 13-22

Ewangelista św. Mateusz daleki jest od poprawności politycznej. Wskazywanie przezeń na „zaślepienie faryzeuszów” nie tylko ma odniesienie religijne, ale też dotyczy wymiaru społecznego, kulturowego religii biblijnego Izraela, a zatem i w pewnym sensie politycznego. Mocne słowa Jezusa Chrystusa, skierowane bądź co bądź do elity żydowskiej Jego czasów, mogą dziś zadziwić ludzi przelęknionych prawdą.

Słynne „Biada” pojawia się w Ewangelii jako przestroga wobec obłudników. To ci, którzy od innych wymagają wszystkiego, a od siebie niczego. Obłudnikom wydaje się, iż osiągnęli już najwyższy stopień doskonałości, a w rzeczywistości przecież upadli na samo dno ludzkiej marności. Żyjący w epoce biblijnej, ale też i dziś, nieuczciwi ludzie, dwulicowi, o podzielonym sercu i sumieniu zdeprawowanym, są przede wszystkim wrogami królestwa niebieskiego. Zamykają je przed innymi ludźmi i sami do niego nie wchodzą. Brak przykładu wierności głoszonej nauce dokonuje dzieła destrukcji w sumieniach pozyskanych przez nich współwyznawców.

Jezus nie bał się skierować do uczonych w Piśmie oraz faryzeuszy słów, które i dziś mogą wstrząsnąć sumieniami ich odbiorców: „obłudnicy”, „przewodnicy ślepi”, „głupi i ślepi!” Nie były to słowa zniesławiające czy pomawiające ludzi, lecz realistyczna diagnoza stanu ducha ludzi o „podwójnych” sercach i twarzach, tych, którzy we wszystkim sprzeciwiali się Jezusowi Chrystusowi. Upadła, zagubiona w pysze elita religii biblijnego Izraela nie wiedziała czym jest: przybytek, ofiara, ołtarz, przysięga. Doskonale zaś zorientowana była w wartościach materialnych, których symbolem było złoto. Jezus nie przestaje kierować również do współczesnych uczonych w Piśmie i faryzeuszy wezwania do nawrócenia.

 

Wtorek, 26.08.2025 r. – Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej

Pierwsze czytanie: Prz 8, 22-35

„Maryja jest stolicą Mądrości” – to piękne słowa stanowiące résumé czytania z Księgi  Przysłów, wybranego na Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej. Matka Boża czczona w cudownym obrazie na Jasnej Górze, będącej skarbem kultury narodowej, otaczana jest kultem na całym świecie, nie tylko przez Polaków, ale też i przez inne ludy, i narody. Od ponad 600 lat odbiera cześć od niezliczonych pokoleń Polek i Polaków, którzy pielgrzymują do Jej sanktuarium pieczołowicie strzeżonego przez paulinów – Zakon Świętego Pawła Pierwszego Pustelnika. Zauważyć tu można fenomen kultu. Pustelnicy – kustosze cudownej ikony Maryi – strzegą miejsca o największym przepływie ludności w Polsce. Każdego roku miliony pielgrzymów nawiedzają Matkę Bożą Częstochowską, by wpatrując się w Jej obraz wrócić do domu z przekonaniem, iż Ona nieustannie nań patrzy, co więcej – posłuszna wezwaniu Pozdrowienia Anielskiego – „modli się za nami grzesznymi, teraz” i modlić się będzie „w godzinę śmierci naszej”.

W Starym Testamencie Mądrość Boża, będąca u początku świata, została personifikowana. Nie jest to jakaś legendarna, mityczna, bajeczna postać, lecz Moc Boża dająca kształt stworzonemu światu. Bibliści widzą w starotestamentalnym obrazie Mądrości Bożej Ducha Świętego. Mariolodzy, specjalizujący się w analizie obecności Maryi w dziele zbawienia, uznają Maryję jako Tę, w której Duch Święty całkowicie jest obecny. To, co Biblia mówi o Mądrości Bożej, można odnieść w pełni do Maryi Matki Jezusa. Nie będą to słowa li tylko przydane Maryi, lecz wyrażające w pełni Jej odwieczne przez Boga wybranie na Matkę Syna Bożego.

Piękny opis rzeczywistości stwarzanego przez Mądrość Bożą świata porusza wyobraźnię czytelnika. Nie jest to opis jakiegoś amorficznego kreowania ziemi, lecz poetycki wyraz stworzenia, będącego od początku miejscem objawienia Boga. Tak jak Mądrość Starego Testamentu „radowała się przy synach ludzkich”, tak Maryja Nowego Testamentu, a zatem i współczesnych czasów, raduje się modląc za wiernych Jej Syna. Biblijna opowieść o Mądrości skłonić ma wiernych Kościoła do większego zaufania Maryi, do słuchania Jej i nade wszystko do wypracowywania w sobie mądrości. „Bądźcie mądrzy” to imperatyw do podejmowania codziennie, w każdej chwili, wytrwałej pracy nad pomnażaniem w sobie mądrości, by w końcu „osiągnąć upodobanie Pana”.

lub

Pierwsze czytanie: Iz 2, 2-5

Prorok Izajasz zwracał się do jemu współczesnych, ale też dzisiejszych pokoleń, słowami nad wyraz jasnymi: „Postępujmy w światłości Pańskiej”. Jakie jest przesłanie tych słów? By iść w światłości wpierw wypada ją odkryć. Światłość łatwo dostrzeże ten, który nie zasklepił się w sobie, nie wybrał zła jako busoli swojego życia, a więc nie utwierdził się w nim. Jedynie trwały blask prawdy pochodzi od Boga. Pozorne światło w gruncie rzeczy jest mrokiem. Zło czynione w jasny dzień ostatecznie jest zanurzeniem we mgle, w mroku i ciemnościach. Gdzie światło tam życie! Gdzie mrok tam beznadziejność!

Góra światłości Bożej – Jeruzalem, Miasto odwiecznie wpisane w dzieje ludzkości, wzywa wszystkie narody do siebie. To na górze, czyli w miejscu spotkania ziemi i nieba, człowieka i Boga, będzie On uczył „dróg swoich, byśmy kroczyli Jego ścieżkami”. Postępowanie „w światłości Pańskiej” to najskuteczniejsza droga do pokoju.

Sprawiedliwym rozjemcą, a wpierw negocjatorem między skłóconymi, czy wręcz walczącymi stronami może być tylko Bóg. Żadne ludzkie usiłowania, tym bardziej polityczne kalkulacje nie zapewnią pokoju, również tego w wymiarze politycznym. Zapisane przez proroka Izajasza słowa, ukazujące perspektywę pokoju, dziś są bardzo wymowne: „Wtedy swe miecze przekują na lemiesze, a swoje włócznie na sierpy. Naród przeciw narodowi nie podniesie miecza, nie będą się więcej zaprawiać do wojny”. Słowa darowane na dziś, na które odpowiedzią może być tylko dobra wola człowieka.

Psalm responsoryjny: Ps 48 (47), 2-3b. 9. 10-11. 13 i 14c i 15a – autorem komentarza jest ks. Mateusz Mickiewicz

,,Święta Jego góra, wspaniałe wzniesienie, radością jest całej ziemi” – podobne słowa rodzą się w sercu każdego, kto dociera do sanktuarium na Jasnej Górze, z oddali widząc strzelistą wieżę i gmach sanktuarium. Bóg wybiera sobie niektóre miejsca jako sanktuaria, gdzie jest jakby ,,bliżej”, ,,bardziej” obecny.

Modlitwa do Maryi, oddawanie Jej czci, w niczym nie umniejsza chwały Chrystusa, ale prowadzi nas wprost do Niego. Wystarczy krótkie spojrzenie na jasnogórską Ikonę, by odnaleźć znów właściwy kierunek – Maryja, Hodogetria, wskazuje ręką na swojego Syna. To Jego mamy słuchać, jeśli prosimy Ją o opiekę, często stęsknieni radości i prawdziwego szczęścia. Największym cudem Jasnej Góry są codziennie nie uzdrowienia fizyczne, ale duchowa przemiana, dokonująca się w osobistym spotkaniu z Bogiem, zwłaszcza w sakramencie pokuty, o której w pełni wie tylko Jezus i Jego Matka.

Nasza wiara i modlitwa są także świadectwem ,,dla przyszłych pokoleń” – mamy modlić się nie tylko o pomyślność dla nas samych, ale oddawać w ręce Maryi także niepewną przyszłość.

Drugie czytanie: Ga 4, 4-7

Dzisiejsze pokolenia żyją w „pełni czasu”. Czymże jest ta „pełnia”, czym się wyróżnia? Punktem kluczowym w dziejach ludzkości jest chwila zbawczego wcielenia Jezusa Chrystusa oraz  zbawczego odkupienia, dokonanego przezeń przez krzyż i zmartwychwstanie. Nie będzie innej „pełni”! Historia ludzkości w momencie, kiedy „Bóg zesłał swego Syna, zrodzonego z Niewiasty” nabrała eschatologicznego wymiaru. W Liście  Świętego Pawła Apostoła do Galatów czytamy o Synu Boga, który zrodzony został z Niewiasty, „zrodzony pod Prawem”. Celem tego Bożego aktu miłosierdzia było wykupienie ludzi zniewolonych złem, wyzwolenie tych, którzy podlegali prawu ludzkiemu, by odtąd zdali się całkowicie na Boże prawo.

Perspektywa zarysowana przez Boga jest nad wyraz wzruszająca. Odtąd człowiek otrzymuje „przybrane synostwo”, czyli wchodzi w rodzinne niemal relacje z Bogiem. Nie jest to li tylko deklaracja lecz fakt historiozbawczy, potwierdzony przez zesłanie przez Boga do ludzkich serc „Ducha Syna swego, który woła: «Abba, Ojcze!»” Serce człowieka zatem stanowi przestrzeń rewelacjonistyczną, czyli jest miejscem objawienia się Boga. Duch Boga, obecny w sercu, czyni człowieka wolnym. Porzuca on różne formy niewolnictwa, często zakamuflowane pozorami wolności, by już na zawsze być dzieckiem, synem Boga. A wszystko dzieje się zgodnie z wolą Bożą.

Ewangelia: J 2, 1-11

Na weselu w Kanie Galilejskiej była Matka Jezusa! To zdanie wyraża solidarność Maryi z wiernymi Jej Syna Jezusa Chrystusa. Raduje się Ona z nimi, dzieli szczęście, przeżywa każdą ich chwilę tak, jakby to była Jej chwila.

Wesele znaczy początek nowego życia dwojga małżonków. Odtąd, po zaślubinach, stanowią oni – jak ktoś kiedyś powiedział – „dwujednię”. Odtąd ich życie będzie śladem Trójcy Przenajświętszej, stawianym na drogach, ale też i bezdrożach ich życia. Wino podawane na uroczystościach weselnych symbolizuje radość życia. Ono może rozweselać ludzkie serca. Ale też wino i kielich, do którego jest wlane, wskazują na los człowieka. Wzniesienie pucharu w górę to powierzenie swojego życia Bogu, Temu, który jest jego Panem i władcą.  Obowiązkiem gospodarzy wesela było zapewnienie gościom odpowiedniej ilości wina.

Należy pamiętać,  iż w ówczesnej Ziemi Świętej wino było napojem tak samo ważnym, a nawet potrzebnym (dla dorosłych) jak woda. Podobnie jak w Polsce średniowiecznej powszechne było w Polsce spożywanie piwa o bardzo niskiej zawartości alkoholu, które zastępowało wodę.

W krótkim opisie wesela zanotowanym przez św. Jana Ewangelistę zapoznajemy się z dialogiem Maryi z Synem – Jezusem Chrystusem dotyczącym stołu weselnego, na którym zabrakło wina. Jezus uratował honor pana domu dokonując przemiany wody w wino. Ten cud wskazuje na istotę każdego cudu jako znaku i symbolu Bożego. Wskazuje na zatroskanie Boga o człowieka, a ostatecznie o jego zbawienie. Nie jest celem cudu wzbudzenie entuzjazmu jego świadków, wprowadzenie ich w stan uniesienia z powodu nadzwyczajności.

Podkreślić należy słowa Maryi, ważne nie tylko w domu weselnym w Kanie Galilejskiej, ale w każdym domu, w każdej okoliczności życia człowieka: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” Jezus Chrystus. To imperatyw, który kieruje do nas Maryja, codziennie modląca się za nami. Celem cudu dokonanego w Kanie Galilejskiej było publiczne objawienie przez Jezusa Bożej chwały, po to by „uwierzyli w Niego Jego uczniowie” i po to, byśmy i my dziś w Niego uwierzyli i wierzyli i wiarę swoją odważnie poświadczali czynami wobec świata.

 

Środa, 27.08.2025 r. – wspomnienie obowiązkowe św. Moniki

Pierwsze czytanie: 1 Tes 2, 9-13

Czasami, szczególnie wtedy, kiedy nie widzimy owoców naszej troski i zaangażowania na rzecz ważnych spraw, zadajemy pytanie o ich sens. Podobnie w pierwszych chwilach istnienia Kościoła pytano o owocność apostolatu Pawła.

Głoszenie Ewangelii wymaga wielkiej pracy i trudu. Bez nich nie byłoby nigdy żadnego owocu zaangażowania na rzecz proklamacji Ewangelii. Głosiciel Dobrej Nowiny nie powinien stać się ciężarem dla tych, do których kieruje słowa Bożej nauki. Praca „dniem i nocą” nie oznacza nie kończącego się trudu podejmowania działań, aż po wyczerpanie duchowych  i fizycznych sił. Ważne jest wewnętrzne usposobienie apostołów, tych sprzed 2000 lat i tych dzisiejszych. Mają oni zachowywać się „bogobojnie, sprawiedliwie i nienagannie”. Wówczas będą wiarygodnymi świadkami nauki, którą głoszą, a nie aktorami odgrywającymi nie swoją rolę.

Trudne zadanie stawiali apostołowie przed tymi, do których poszli. Mieli oni postępować „w sposób godny Boga, który was wzywa do swego królestwa i chwały”. Spełni się ono, kiedy głoszone słowo przyjęte będzie przez adresatów Ewangelii „jako słowo Boga, który działa w was, wierzących”.

Psalm responsoryjny: Ps 139, 7-8.9-10.11-12ab  autorem komentarza jest dr hab. Marek Kita

Psalm podpowiada nam uwielbienie i wdzięczność dla „Ojca, który jest w ukryciu” (Mt 6, 6), ale ukazuje swoje oblicze w Chrystusie – Dobrym Pasterzu (por. J 14, 9-10) i podtrzymuje nas Jego ręką (naznaczoną raną po gwoździu, stygmatem Przymierza). Z kolei Pośrednikiem tego nieustannego kontaktu z Nieuchwytnym jest Duch Święty, przenikające nas i otulające Tchnienie źródlanego Życia. Dobrze wiedzieć, że „żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” w objęciach Boga (por. Dz 17, 28), w Jego nieuniknionej obecności – koniecznie pamiętając, że ta obecność jest od zawsze i na zawsze absolutnie życzliwa. Nie ma ucieczki od Jego uwagi pełnej akceptacji i troski pełnej wyczucia. Nawet mrok, jaki czasem sami wokół siebie roztaczamy, flirtując z ciemnością, nie stanowi przeszkody dla pełnego blasku spojrzenia Miłości, która (jak to odkrył św. Augustyn) jest z nami nawet wtedy, gdy my nie jesteśmy z nią. Obyśmy przestali uciekać przed własnym szczęściem.

Ewangelia: Mt 23, 27-32

Ewangelista Święty Mateusz  zapisał słowa Jezusa Chrystusa, który ocenił postępowanie uczonych w Piśmie i faryzeuszy, stanowiących ówczesną elitę duchową i intelektualną. Ich postępowanie nie licowało z godnością funkcji sprawowanych w społeczeństwie Izraela. Człowiek, który wewnątrz jest pełny „obłudy i nieprawości”, wydaje się tylko sprawiedliwym. Nie jest nim, bowiem czyny weryfikujące jego deklaracje i słowa rzucają nań cień. Jezus Chrystus nie bał się mocnych słów, wypowiadanych przez siebie, określających postawę tych, którzy podobni byli do „grobów pobielanych”.

Jezus zwrócił uwagę na dwa wymiary życia ludzkiego: zewnętrzny i wewnętrzny. Nie może być między nimi dysharmonii, rozbieżności. Konieczna jest synergia – współgranie tego, co jest deklaracją i tego, co stanowi jej wypełnienie. „Biada obłudnikom” – nieczęsto można dziś usłyszeć te słowa z ust kaznodziejów, czy ewangelizatorów. A przecież Jezus Chrystus – Wcielone Słowo Boże nie przestaje uczyć swoich wiernych słów prawdy.

Nie godzi się określać obłudników jako prawych i uczciwych. Byłby to akt kłamstwa. Często ludzie czyniący zło są mistrzami w jego kamuflowaniu. Jeszcze częściej zrzucają je na innych, niewinnych, chcąc w ten sposób zyskać satysfakcję i spokój sumienia. Zniesławianie ludzi o czystych sercach przez tych, którzy obrośli brudem moralnym, stanowi wielką apoteozę nienawiści. Słowa Jezusa winny wzbudzić wśród uczonych w Piśmie i faryzeuszów wrażliwość. Zło jednakże stało się ich instynktem życia, stąd woleli brnąć coraz mocniej w odmęty, jednocześnie grzechu nie widząc w sobie.

 

Czwartek, 28.08.2025 r. – wspomnienie obowiązkowe św. Augustyna, biskupa i doktora Kościoła

Pierwsze czytanie: 1 Tes 3, 7-13

Święty Paweł Apostoł w Pierwszym Liście do Tesaloniczan składa dziękczynienie za ich wiarę. To piękny przykład dla wszystkich uczniów i uczennic Jezusa Chrystusa, Jego naśladowców, by dziękować za wiarę innych ludzi.

Wiara zaradza w trudnościach tych, którzy stanowią Kościół. Stanowi remedium na wszelkie cierpienia, dramaty, rozterki. To ona, jak przekazuje nie tylko ludowa tradycja, „czyni cuda”. Wiara scala ludzi, którzy na pozór mogą wydawać się dalekimi od siebie. Wierzący w Chrystusa są świadomi niedoskonałości wiary, którą żywią. Wiedzą, iż zawsze może być jakiś „brak w wierze”. W tej sytuacji jedni winni wspierać drugich i vice versa.

Środkiem pomnażającym wiarę jest nieustanna modlitwa – „we dnie i w nocy”. Stwierdzenie to oznacza nieustanną modlitwę na wzór Modlitwy Jezusa, kiedy serce modlącego się wypowiada w nieskończoność słowa: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną”.

Drogę głosicieli Ewangelii do tych, którzy wymagają wciąż duchowego wsparcia, wyznacza „sam Bóg, Ojciec nasz, i Pan nasz, Jezus!” Ważne jest potęgowanie wzajemnej miłości. Ma ona wymiar uniwersalistyczny i jest powszechną afirmacją innych ludzi. Ważne jest przy tym, żeby serca naśladowców Pana „utwierdzone zostały w nienagannej świętości wobec Boga, Ojca naszego, na przyjście Pana naszego, Jezusa, wraz ze wszystkimi Jego świętymi”.

Psalm responsoryjny: Ps 90, 3-4.12-13.14.17 – autorem komentarza jest dr hab. Marek Kita

Jeżeli dziecko Boga, uczeń Chrystusa, przypomina sobie o krótkości ziemskiego życia, to nie po to, żeby wywołać u siebie przygnębienie lub stres. Autentyczna mądrość serca uczy nie tylko tego, że bolesne przemijanie to efekt rozdźwięku między wolą Boga a życiem ludzi (por. Ps 90, 9), że grzech zainfekował naszą egzystencję chaosem – ale też pokazuje, że sprzeciwiający się grzechowi Bóg jest dla człowieka ucieczką (por. Ps 90, 1). Mądre serce wie, że nad ludzką biedą góruje Boża łaska, Jego absolutna życzliwość i miłosierdzie, a stosunkowo niewielką ilość „naszych dni” trzeba spożytkować na współpracę z Bożą dobrocią. Prosząc Pana o wsparcie „dzieła naszych rąk”, nie modlimy się o błogosławieństwo dla realizacji każdego pomysłu, tylko o prowadzenie w „rozumnej służbie” (por. Rz 12, 1), w zajmowaniu się tym, co z Bożą pomocą rozpoznajemy jako „dzieło Pana” (por. 1 Kor 15, 58) w naszym życiu.

Ewangelia: Mt 24, 42-51

Wezwanie Jezusa do czujności, skierowane ponad dwa tysiące lat temu do Jego uczniów, wciąż jest aktualne. Jezus – jak zaznaczył Święty Mateusz – zwraca się do swoich naśladowców z imperatywem, by czuwali. Słowo: „Czuwajcie!” nie oznacza bezczynnego, biernego oczekiwania, jakiejś apatii, niemocy, skupienia się li tylko na sobie. Ten, który czuwa, wie co jest celem jego skupienia i uważności. Świadomość niewiedzy chrześcijan o dniu, czyli chwili przyjścia Jezusa Chrystusa ma moc twórczą. Nie jest lękliwym wyglądaniem oczekiwanego, lecz dynamiczną pracą nad swoim sercem i sumieniem, by było gotowe na spotkanie z Nadchodzącym. Godziną, której czuwający się nie domyślają, może być chwila śmierci danej osoby, bądź też paruzja – powrót Jezusa na ziemię u kresu istnienia świata. Zresztą, śmierć danej osoby jest rodzajem eschatologicznego osobistego spotkania ze Zbawicielem.

Zadziwiające jest porównanie przyjścia Pana z nadchodzącym pod osłoną nocy złodziejem. Czyni on wszystko, by jego niecne zamiary ograbienia domu, nie zostały zdemaskowane. Porównanie to zostało wzięte z życia tak, by słuchacze mogli wyobrazić sobie konieczność czuwania – skupienia, skoncentrowania się, by nie utracić tego, co jest lub może być skarbem.

Syn Człowieczy przyjdzie na pewno. Nie ustala On jednakże czasu ani okoliczności przyjścia z osobami trzecimi. Zresztą, Bóg nie może być poddany kontroli człowieka mającego pokusę panowania nad wszystkim, w tym nad czasem. Gotowość na przyjście Pana to stała dyspozycja serca otwartego na Boga, posłusznego Jego prawu miłości, wiernego życiowym fundamentalnym wyborom, kierującego się opcją preferencyjną na rzecz wierności Bogu, który zawsze jest wierny wobec człowieka.

Każdy uczeń Chrystusa winien być „sługą wiernym i roztropnym”. Zły sługa to ten, który nie tylko lekceważy współsługi dzielące z nim trudny los. Zły człowiek okazuje wobec nich agresję. Biesiaduje nadto z „pijakami”, to jest tymi, którzy zagubili się totalnie w życiu, służąc tylko i wyłącznie sobie, a innych bezwzględnie niszcząc.

 

Piątek, 29.08.2025 r. – Męczeństwo św. Jana Chrzciciela – wspomnienie obowiązkowe

Pierwsze czytanie: Jr 1, 17-19

Na upamiętnienie męczeństwa św. Jana Chrzciciela Kościół wybrał niewielką perykopę z Księgi Proroka Jeremiasza. Mąż Boży relacjonuje słowa, które skierował do niego Bóg. Ich résumé to Boży imperatyw: „Mów wszystko, co ci rozkażę. Nie lękaj się!”

Przez dzieje religii biblijnego Izraela oraz w Nowym Testamencie aż po dzień dzisiejszy Bóg pragnie człowieka wyzwolić z lęku o wielorakich korzeniach. Nie można przede wszystkim pielęgnować lęku przed Bogiem, ale też drugim człowiekiem i sobą samym. Nie powinno się bać mówienia prawdy, a zatem równocześnie demaskowania zła. Słowa odwagi to te, które w usta odważnego wkłada sam Bóg. Lęk potęguje lęk i może całkowicie człowieka ubezwłasnowolnić. Taki człowiek będzie czuł trwogę nie tylko przed realnymi faktami, wydarzeniami, okolicznościami, ale i przed swoją wyobraźnią. Najbardziej bać się będzie tego, co nie istnieje. W końcu zacznie uciekać przed samym sobą, czy też swoim cieniem.

Bóg może umocnić ludzkie serce tak, by nie poddało się ono możnym tego świata i wyzwoliło się z lęku przed nimi. Wrogowie nie pokonają nigdy tego, z którym jest Bóg. To On sam będzie go bronił i ochraniał.  Świadomość tej prawdy jest źródłem odwagi.

Psalm responsoryjny: Ps 71, 1-2.3-4a.5-6.15ab.17 – autorem komentarza jest dr hab. Marek Kita

Niech natchniona pieśń uczy nas absolutnego zaufania do Boga, wbrew pozorom mogącym sugerować, że Jego królestwo jest w odwrocie. Obyśmy nigdy nie dali się zastraszyć okolicznościom i umieli się chronić w sercu niewidzialnego Zbawcy – bo naprawdę mamy tam schronienie, a nawet mieszkanie. Niezależnie od tego, czy Boża interwencja wyrwie nas z kłopotów, ocali przed zagrożeniem, czy przyjdzie nam „powierzać ducha” Bożym rękom, ponosząc klęskę według kryteriów świata (por. Łk 23, 46), nie zawiedziemy się. Naszą twierdzą jest serce Chrystusa, który zwyciężył świat na swoich zasadach (por. J 16, 33). Nam też obiecano zwycięstwo, choć niekoniecznie w każdej bitwie – ale wygrywamy całą wojnę, kiedy „i w życiu i w śmierci należymy do Pana” (por. Rz 14, 8).

Ewangelia: Mk 6, 17-29

Słowa Ewangelii według Świętego Marka mówią o ścięciu Jana Chrzciciela. Dramatyczny los największego wśród proroków, Bożego Męża (będącego po dziś dzień wzorem bezkompromisowości  w demaskowaniu zła i proklamowaniu dobra) wskazuje na rzeczywistość, która jest udziałem najwierniejszych Bogu sług prawdy. Bezwzględny wobec zła i jednocześnie odważny w jego obnażaniu Jan Chrzciciel został uśmiercony przez króla Heroda.

We wspomnianym fragmencie naszkicowany został portret psychologiczny patologicznego władcy. Tenże król, mimo despotycznie sprawowanej władzy „czuł lęk przed Janem”, „odczuwał duży niepokój” w czasie, kiedy słuchał słów proroka, „bardzo się smucił”, kiedy wydał Jana Chrzciciela na śmierć wymuszoną przez zdeprawowaną i zawistną niewiastę. Herod był upominany przez proroka, który kierował do władcy słowa: „Nie wolno ci mieć żony twego brata”. Wygenerowały te słowa wyrzut sumienia Herodiady, która była partnerką brata Heroda. I chociaż król wiedział, że Jan jest „mężem prawym i świętym, i brał go w obronę”, to jednakże uległ emocjom zafascynowany tańcem córki Herodiady. Jak bardzo musiał być zauroczony, a właściwie zamroczony wdziękami kobiety, skoro poprzysiągł jej oddanie nawet połowy jego królestwa. Pałająca zemstą Herodiada nakłoniła swoją córkę, by jako zapłatę za uwodzący taniec zażądała „głowy Jana Chrzciciela”. Ścięty Jan Chrzciciel poświadczył krwią męczeńską swoją prorocką misję. Uczniowie Jana „zabrali jego ciało i złożyli je w grobie”.

 

Sobota, 30.08.2025 r.

Pierwsze czytanie: 1 Tes 4, 9-11

Czytanie z Pierwszego Listu Świętego Pawła Apostoła do Tesaloniczan mówi w kilku słowach o miłości braterskiej. Zresztą najważniejsze wypowiedzi i najgłębsze prawdy wyrażane są w niewielu słowach. Apostoł przekonuje, iż Bóg bezpośrednio naucza każdego człowieka o konieczności wzajemnej miłości. Nie jest ona czymś przydanym człowiekowi, lecz stanowi o jego istocie i naturze.

Człowiek stworzony przez Boga, który jest Miłością, powołany został do życia dla miłości. Jest ona wzajemną afirmacją, uznaniem prawa do istnienia drugiej osoby, od poczęcia po naturalną śmierć. Stanowi radość oraz wdzięczność z powodu istnienia – życia innego człowieka. Wielkie traktaty o miłości nie są konieczne, kiedy serce przestaje kochać, bo zmęczone jest zapatrzeniem w siebie.

Miłość stanowi wezwanie do doskonalenia się. Zresztą, bez niej nigdy ono nie nastąpi. Ważny jest przy tym głęboki spokój, to jest pokój serca. Należy nadto nie tylko mieć wzniosłe myśli i pragnienia, ukierunkowane na Boga, ale spełniać swoje codzienne obowiązki. Ucieczka od nich to znak nieodpowiedzialności, a przecież nie ma miłości bez odpowiedzialności. Uczniowie Chrystusa nie mogą porzucać swoich obowiązków, lecz mają „pracować swoimi rękami”, to jest ponosić odpowiedzialność za swoje życie i życie swoich bliskich. Tym jest właśnie miłość.

Psalm responsoryjny: Ps 98, 1bcde.7-8.9  autorem komentarza jest dr hab. Marek Kita

Nasz wewnętrzny spokój, przesycony radością, bierze się z wiary w zwycięstwo Boga nad wszystkim, co deformuje życie, pozbawia je harmonii i sensu, odbiera szczęście. Psalm zaprasza do wychwalania Tego, Który Jest Dobry (por. Mk 10, 18), sławi Go jako Pogromcę wrogich potęg i Ratownika tych, którzy Mu ufają. Jeśli czytamy, że powodem radości jest Boży sąd, to niech nas Bóg broni przed myśleniem, że możemy się czuć tymi porządnymi i życzyć innym kary (por. Łk 18, 9). Choć mamy w Biblii tak zwane „psalmy złorzeczące” (por. Ps 58; 83; 109), to zarazem Objawienie stopniowo uczyło odróżniać grzech – budzący gniew Boga, od grzesznika – któremu Ojciec z nieba zawsze dobrze życzy (por. Ez 18, 23; Łk 6, 35-36). Przy tym uczciwe skonfrontowanie własnego życia z Bożą świętością każe przyznać, że nie możemy uważać samych siebie za nieskazitelnych (por. 1 J 1, 8)…

A jednak Boży sąd jest naszą nadzieją właśnie dlatego, że oddziela stworzenie od jego grzechu – stanowi zabieg chirurgiczny, jest usunięciem duchowego nowotworu. Boży sąd to wyrwanie uciśnionych z rąk krzywdzicieli (por. Ps 43, 1), ale także upomnienie się o serce grzeszącego. Sąd, który już trwa, polega na wejściu Światła w nasze ciemności, ujawnieniu prawdy o stanie duszy, o jakości prowadzonego życia (por. J 3, 19a). Kto nie przyjmuje tego osądu-diagnozy i nie daje się następnie „zoperować” ostrzem Bożego słowa (por. Hbr 4, 12), ten sam wydaje na siebie wyrok, wybiera duchową śmierć (por. J 3, 19b-20). Natomiast kto „realizuje prawdę” (poiōn tēn alētheian) poddając się dobroczynnemu „prześwietleniu” i wyznając winy (por. 1 J 1, 9), ten doznaje oczyszczenia i odkrywa, że zaczyna działać w oparciu o Boga (por. J 3, 21).

Tak, osądzenie grzesznika ma na celu jego ratowanie, gdyż Bogu nie zależy na niczyjej zgubie (por. Ez 18, 23). On chce ocalić każdego, w kim tli się choćby iskierka sumienia (por. Iz 42, 3). Dlatego Boży człowiek nie życzy innym „sprawiedliwej odpłaty”, tylko opamiętania i przemiany, a Boży sąd cieszy go jako postawienie granicy złu, oraz upomnienie się Pana o zagubione dziecko – o serce grzesznika, które według Bożego widzenia sprawiedliwości należy się Ojcu z nieba, a nie piekłu (por. Łk 15, 27.32).

Ewangelia: Mt 25, 14-30

Ewangelista Święty Mateusz poświęca fragment swojego tekstu przypowieści o talentach. Czymże są talenty? W języku polskim słowo to określa zdolności człowieka, którymi został on obdarowany przez naturę, ostatecznie zaś przez Boga. Ewangeliczne talenty zaś to pieniądze.

Zamożny człowiek, dysponujący wielkim majątkiem, przed udaniem się w podróż zostawił swoim sługom różne części majątku. Jeden z poddanych otrzymał pięć talentów, drugi –  dwa, trzeci – jeden. Nie rozdysponował swojej własności w równych częściach. Zresztą, jako władca nie musiał stosować równej miary wobec wszystkich i każdego. Dwóch pierwszych, obdarowanych przez ich pana, pomnożyło depozyt, trzeci zaś sparaliżowany lękiem przed władcą ukrył pieniądze w ziemi, by oddać je swojemu władcy po jego powrocie. Wróciwszy rozliczył pan swoje sługi. Ten najmniej obdarowany niczego nie pomnożył, ci dwaj bardziej uposażeni zyskali drugie tyle w porównaniu z tym, co otrzymali. Zaradnych wynagrodził Pan słowami: „Dobrze, sługo dobry i wierny! Byłeś wierny w rzeczach niewielu, nad wieloma cię postawię: wejdź do radości twego pana!”

Trzeci sługa, zalękniony przed panem, oddał mu to, co otrzymał. Spotkała go kara, której na pewno się nie spodziewał. Kierował się on lękiem. Jego wyobraźnia została opanowana przez irracjonalne uczucie strachu. Pan odebrał mu tenże talent i przekazał go temu, który najbardziej był obdarowany. Słowa zamykające perykopę mogą zadziwić niejednego czytelnika, bądź słuchacza tego fragmentu Ewangelii: „Każdemu bowiem, kto ma, będzie dodane, tak że nadmiar mieć będzie. Temu zaś, kto nie ma, zabiorą nawet to, co ma. A sługę nieużytecznego wyrzućcie na zewnątrz – w ciemności! Tam będzie płacz i zgrzytanie zębów”.