Komentarze do czytań – XXI tydzień zwykły | od 23 do 29 sierpnia 2020 r. – dr Anna Rambiert-Kwaśniewska

Pon
Wt
Śr
Czw
Pt
Sb

 

Niedziela, 23.08.2020 r.

Pierwsze czytanie: Iz 22, 19-23

Władza kluczy Eliakima

Wiele tekstów biblijnych pobrzmiewa w uszach wiernych co najmniej zagadkowo. Kim był Szebna, a kim Eliakim? Czy ich historia o czymkolwiek współcześnie poucza? Proroctwo dotyczy czasów wielkiego króla-reformatora, żyjącego w VIII wieku przed Chrystusem, Ezechiasza. Był on jednym z tych władców z dynastii Dawidowej, którzy na kartach Biblii doczekali się pochwały. To Ezechiasz przeprowadził reformę religijną, prowadząc Królestwo Judy do wierności Jahwe. To jego wiara i genialne pomysły (jak tunel pod Jerozolimą) oddaliły cień zagłady ze strony Asyrii, która w 721 r. przed Chrystusem pokonała o wiele silniejsze od Judy Królestwo Izraela. Szebna natomiast miał być dygnitarzem za czasów Ezechiasza. Wedle Izajasza jawił się on jako synonim pychy – był człowiekiem skoncentrowanym na przyjemności, nieświadomym zagrożeń, dbającym wyłącznie o interes własny i nie zważającym na naród. Prorok Izajasz bardzo obrazowo ukazuje przejęcie władzy przez wiernego i troskliwego Eliakima, jako odzianie go w tunikę i pas Szebny. W czasach biblijnych szata świadczyła o statusie jednostki (zob. Rdz 41,42), a przepasanie wskazywało na gotowość do działania (2 Krl 4,29). Szebna jawi się więc jako postać pasywna, Eliakim jako aktywna, dzierżąca władzę nadaną mu przez samego Boga Najwyższego.

Psalm responsoryjny: Ps 138, 1b-2a.2b-3.6.8bc

Rozpoznanie Wszechmocnego

Trudno o słowa silniej przepełnione ufnością, niż te, które wyśpiewane zostaną podczas dzisiejszej Liturgii Słowa. Psalmista jest w pełni przekonany, że Bóg wysłuchuje go w każdej sytuacji. W swoim dziękczynieniu podkreśla mocno fakt, że darzy Boga bezkresnym zaufaniem, ponieważ otrzymał łaskę poznania czy też rozpoznania Wszechmocnego – tak jak Piotr w dzisiejszej Ewangelii. Psalmista podkreśla te z Bożych przymiotów, które są źródłem jego osobistej wdzięczności: wierność obietnicy, łaskawość, zdolność wysłuchiwania nawet tak słabej istoty, jaką jest człowiek, wzniosłość (ale nie wyniosłość!), w której z miłością spogląda na pokornych oraz z łatwością rozpoznaje pysznych. Słowa tego psalmu są modlitwą prawdziwie wierzącego, który, jak dowiadujemy się z pozostałych wersów, nie podupada w wierze nawet w obliczu realnego zagrożenia ze strony wrogów.

Drugie czytanie: Rz 11, 33-36

Niezgłębione bogactwa Boga

Choć w Liście do Rzymian Paweł posługuje się doksologiami (1,25 i 9,5), ta odbiega od nich charakterem. Opiewa ona bowiem Bożą mądrość w pomyśleniu historii zbawienia w taki a nie inny sposób. Ukazuje przy tym, że pomysły Boga znacznie wykraczają poza ludzkie wyobrażenia. Co ciekawe, Pawła nie kłopocze fakt, że większa część jego narodu odrzuciła Chrystusa, o czym traktuje Rz 11, nie kwestionuje doskonałości Bożego planu – Bóg ma wszystko pod kontrolą i w odpowiednim czasie sprawi, że Jego słudzy poznają prawdę, nie sami z siebie, ale tylko i wyłącznie dzięki Bożym darom łaski.

Egzegeci zauważają, że ten krótki Pawłowy hymn jest na wskroś żydowski, a za sprawą podejmowanych tematów silnie nawiązuje do Księgi Hioba. Paweł w mistrzowski sposób zdołał połączyć ze sobą tematy zaczerpnięte z apokaliptyki żydowskiej i literatury mądrościowej – tak charakterystycznej dla judaizmu hellenistycznego.

Ewangelia: Mt 16, 13-20

Piotrowa władza kluczy

Wyznanie Piotra pod Cezareą Filipową, która, co znamienne, przynależała do terytoriów zamieszkiwanych przez pogan, jawi się jako niezwykle odważne, jako antycypacja słów Pawła: „nikt bez pomocy Ducha Świętego nie może powiedzieć, że Jezus jest Panem” (zob. 1 Kor 12,3). Co miał na myśli Piotr, mówiąc o Jezusie, że jest Mesjaszem? W I wieku idei mesjańskich było co najmniej kilkanaście – po jednej na każde z istniejących wówczas ugrupowań. Jedno jest pewne – Piotr nie miał świadomości, że Jezus został namaszczony na oddanie życia za całą ludzkość. Jakiekolwiek nie były wyobrażenia Piotra, jego odwaga, która aż do Pięćdziesiątnicy pozostawiała wiele do życzenia – strach Piotra wyziera z wielu fragmentów Ewangelii – doczekała się pochwały tak wielkiej, że awansowała rybaka Szymona do Piotra-skały, żywego fundamentu przyszłego Kościoła. Błogosławiona Boża intuicja rozpoczęła w Piotrze trwałą przemianę – poprowadziła go ścieżką od paraliżującego strachu aż po dobrowolną ofiarę z życia.

Poniedziałek, 24.08.2020 r. – święto św. Bartłomieja, Apostoła

Pierwsze czytanie: Ap 21, 9b-14

Dwunastu otwartymi bramami Kościoła

Historia zatacza koło pomimo linearnego postrzegania czasu w świecie żydowskim. Oto Niebieska Jeruzalem, która w swej ziemskiej postaci wielokrotnie popadała w nierząd, staje się przeczystą Oblubienicą. Nad jej bramami widnieją imiona dwunastu pokoleń Izraela, które dały początek spełnianiu Bożych obietnic, w których centrum stało wydarzenie Baranka – męki, śmierci i zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Zaskakujące jednak, że to nie protoplaści Izraela stali się fundamentem – ci pozostali bramami, zaś troska o stabilność całej konstrukcji została zdeponowana na apostołach. To oni, napełnieni mocą Ducha, stali się prawdziwym fundamentem. Czyż nie do Kefasa Chrystus skierował słowa: „Ty jesteś Piotr czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój” (Mt 16,18)? Kim zatem jest owa apokaliptyczna Jeruzalem-Oblubienica, jeśli nie Kościołem?

Zaskakujące, że Biblia przepełniona jest wizją tej często pogardzanej przez Oblubienicę miłości Boga. Wspominają o niej prorocy (Izajasz i Ozeasz), wspomina najpiękniejsza z pieśni (Pieśń nad Pieśniami), mówi również Paweł Apostoł. Co jednak niezwykłe, nawet z tak wielkiej niewierności Boża miłość wyprowadza i to, co splugawione czyni nieskalanym, ukazując ideał również dla ludzkich relacji (Ef 5,21-33).

Psalm responsoryjny: Ps 145, 10-11.12-13ab.17-18

Świętych głoszenie Królestwa

Dzisiejszy psalm, który przybiera formę pochwalnej pieśni w formie akrostychu (każdy z wersów rozpoczyna się od kolejnej litery alfabetu hebrajskiego), stanowi doskonały pomost dla całej Liturgii Słowa – spinając wizję Niebieskiej Jeruzalem ze spontanicznym wyznaniem Natanaela. Tak jak dawny Izrael wyrósł na fundamencie dwunastu protoplastów, synów Jakuba, tak Kościół powierzony został Dwunastu. Wszyscy oni są owymi świętymi, którzy wychwalają wielkie dzieła Boga – synowie Izraela, ponieważ doświadczyli wielkich dzieł Bożych, choćby z udziałem swego młodszego brata, Józefa – apostołowie, ponieważ przeszli trzy lata intensywnej formacji u boku samego Mesjasza. Wszyscy oni doznali namacalnego Bożego działania, poznali, że „Pan jest blisko wszystkich, którzy Go wzywają, wszystkich wzywających Go szczerze” (w. 18). Wobec takich doświadczeń nie sposób pozostać biernym. Naturalną koleją rzeczy – zwłaszcza, gdy współpracuje się z łaską – rodzi się w człowieku imperatyw głoszenia Słowa, chwały Królestwa i prawdy o Bożym panowaniu nad światem.

Ewangelia: J 1, 45-51

Apostoł z intuicją

W scenie powołania Natanaela zaskakiwać może fakt, z jaką łatwością pełen wątpliwości co do tego, czy z galilejskiego, czyli na poły pogańskiego Nazaretu może wywodzić się coś dobrego, człowiek wypowiada słowa, które są niczym innym, jak odważnym wyznaniem wiary, rozpoznaniem prawdziwej tożsamości Jezusa. A to wszystko za sprawą ujawnienia przez Jezusa miejsca, w którym znajdował się wcześniej uczeń. W pełnych emocji słowach Natanaela kryje się jednak pewien błąd – nie co do sensu, ale co do wyobrażeń o Synu Bożym i Królu Izraela. Prawda o sposobie królowania Chrystusa stała się dla uczniów jaśniejsza dopiero w trakcie Wydarzeń Paschalnych i z pewnością pierwotnie pociągnęła za sobą poczucie wielkiego rozczarowania. „Nie tak bowiem człowiek widzi jak widzi Bóg” (1 Sm 16,7). Dopiero wątpiący Tomasz i paraliżowany strachem Piotr zdołali wyrazić prawdę o Chrystusie. Ten pierwszy słowami „Pan mój i Bóg mój” (J 20,28), ten drugi w chwili rozpoznania nad Jeziorem Tyberiadzkim, w okrzyku „To jest Pan” (J 21,7). Jednak ostatecznie wszyscy z apostołów zostali posłani i stali się fundamentem Kościoła.

Wtorek, 25.08.2020 r.

Pierwsze czytanie: 2 Tes 2, 1-3a. 14-17

Nikt nie zna dnia ani godziny

Św. Paweł przez długi czas żył w przekonaniu, że ujrzy paruzję Chrystusa – tę nadzieję zaszczepiał również w członkach jednej z gmin, które darzył wielką ojcowską miłością. Mowa o mieszkańcach miasta o wielkich przywilejach – Tesaloniki, stanowiącej stolicę całej rzymskiej prowincji Macedonia. Ponieważ sam apostoł dość szybko zrozumiał, że dzień Pański „przyjdzie jak złodziej”, a on sam nie jest godzien „znać dnia ani godziny, skoro nie jest ona znana nawet Synowi Człowieczemu”, sprostował swoją naukę, uznając każdą z głoszonych chętnie zapowiedzi za fałszywą. Apostoł nie tylko przestrzega przed błędnymi naukami, ale nade wszystko obawia się pasywności wspólnoty, która była skoncentrowana na oczekiwaniu i w ten sposób rezygnowała z aktywności w wielu dziedzinach. Nakazuje więc trzymanie się tradycji (2 Tes 2,15), którą należy rozumieć nie tylko w kategoriach treści kerygmatu, ale również w przyjętej powszechnie praktyce działania – od okazywania miłości bliźniemu, po pracę własnych rąk, by zapewnić sobie, najbliższym a także całej gminie środki potrzebne do właściwej egzystencji. To właśnie w tym podobnym kontekście Paweł wypowiada mocne słowa: „Kto nie chce pracować, niech też nie je!” (2 Tes 3,10). Bierność jest bowiem zaprzeczeniem chrześcijaństwa – niezależnie od okoliczności.

Psalm responsoryjny: Ps 96, 10.11-12.13

Aktywne oczekiwanie

Treść psalmu w kontekście dzisiejszych czytań może zaskakiwać. Przecież zarówno fragment listu Pawła jak i Ewangelia stanowią jawne ostrzeżenie przed pewnymi zjawiskami, zachowaniami, błędnymi naukami. Tymczasem słowa psalmisty są pieśnią ku czci Króla. Zwróćmy uwagę, jaka jest logika dzisiejszej Liturgii Słowa. Bóg nie poddaje się żadnym ludzkim przewidywaniom, dlatego czas powtórnego przyjścia Chrystusa na świat pozostaje i pozostanie nieznany. Ci, którzy uważają, że potrafią przewidzieć datę, żyją w kłamstwie. W podobnym zakłamaniu żyją ci, których Pan Jezus osobiście napomina, mówiąc o obłudzie w wykonywaniu uczynków nakazanych Prawem – bez ich właściwego zrozumienia i bez miłości. Tymczasem Bóg przekracza wszystkie ludzkie wyobrażenia, ponieważ to On jest Stwórcą wszystkiego, co żyje i jako nieskończenie sprawiedliwy Sędzia definiuje prawdziwą sprawiedliwość, ale nie jako precyzyjne przestrzeganie 613 przykazań Tory, jak sądzili faryzeusze. Osąd dokona się wedle prawdy Pana, a oczekiwanie na ten Dzień (którego dnia i godziny nie poznamy) powinno być przepełnione nie obawami i biernością, ale radością i aktywnością na rzecz Bożych dzieł.

Ewangelia: Mt 23, 23-26

Ślepota uczonych

Gdy mowa o konfrontacji z uczonymi w Piśmie i faryzeuszami, Pan Jezus nie przebierał w słowach. Czy słusznie piętnował ich postępowanie? Oczywiście, choć ich wina pozostawała nieuświadomiona. Rozumieli oni, że sprawiedliwość osiągną wyłącznie przez skrzętne wypełnianie przepisów Prawa, wierzyli, że takie skrupulanctwo zaskarbi im Bożą miłość. I choć przykazanie miłości Boga i bliźniego zapisane zostało już na kartach Tory, nie rozumieli oni ich właściwej wagi. Dlatego Pan Jezus brutalnie prostuje ich błędne rozumienie Prawa, u którego podstaw mają leżeć „sprawiedliwość, miłosierdzie i wiara”. Owym metaforycznym komarem, o którym wspomina Pan Jezus, są drobne, zmultiplikowane jeszcze przez faryzeuszy przykazania pokroju niełuskania kłosów w szabat (zob. Mk 2,23-24), wielbłądem natomiast wszelkie zaniedbania wobec Boga i bliźniego wynikające z braku miłości. Niewolnicze podporządkowanie Prawu nie przemienia wnętrza człowieka – gdy jednak zapanuje w nim miłość, wówczas wierność staje się na wskroś naturalnym jej efektem.

Środa, 26.08.2020 r. – Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej

Pierwsze czytanie: Prz 8, 22-35

Kim jest Mądrość?

Kościół sugeruje nam maryjny odczyt fragmentu Księgi Przysłów o Bożej Mądrości. Czy rzeczywiście młodziutką Mamę z Nazaretu można uznać za wcielenie Mądrości? Nie tyle wcielenie (wszak Mądrość jest przedwieczna; Prz 8,27nn), ale jako doskonałą Jej służebnicę – z pewnością świadome i gotowe na wszelkie konsekwencje „niech się stanie” Maryi było konsekwencją działania Mądrości przez Nią. Maryja jest zatem jedną i wyjątkową z owych szczęśliwych, błogosławionych, co strzegą dróg Mądrości i słuchają Jej podszeptów (Prz 8,32-34). Czym lub kim zatem jest owa Mądrość z Księgi Przysłów? Propozycji jest wiele, choć sama idea jest w Nowym Testamencie stosowana do Pana Jezusa. Można Ją bowiem utożsamić z Boskim Logosem – Wcielonym Słowem (J 1,3), które stało u początków stworzenia (1 Kor 8,6), a także z Duchem Św. jako Tym, który jest Pneumą – Tchnieniem (Syr 7,25). Jakkolwiek Mądrości w Księdze Przysłów nie postrzegać, warto mieć w pamięci, że w tradycji Kościoła tytuł „Stolica Mądrości” słusznie przypisany został najbardziej wyjątkowej spośród istot ludzkich – Maryi, jedynej kobiecie, która powiła Bożego Syna.

Psalm responsoryjny: Ps 48, 2-3ab.9.10-11.13-15

Kim jest Jeruzalem?

Jerozolima, jako święte miasto, napawała i wciąż napawa Żydów wielką dumą. Niegdyś stolica Królestwa Południowego, dziś najczcigodniejsze miasto świata, którego świętość przemienia pielgrzymie serca.

W tekstach poetyckich i prorockich często personifikowano Jerozolimę. Zwykle stawała się ona w wizjach młodą dziewczyną, dziewiczą oblubienicą Boga, do której Stwórca pałał niepohamowaną miłością. I choć zdarzały się Jerozolimie zdrady, choć łamała serce Jahwe, na zawsze pozostała miastem wybranym, ponieważ to w niej i w jej dostojnej świątyni zamieszkała Boża obecność. Piękno Jerozolimy jest poniekąd blaskiem odbitym, ponieważ to Bóg jest tym, kto w jej wnętrzu jest prawdziwie godny chwały. Niedaleka stąd droga do Maryi, której życie już od momentu poczęcia zapowiadało cud Wcielenia, który dokonał się za Jej zgodą, wskazywało na Syna. W przeciwieństwie jednak do upadającej Jerozolimy, Maryja pozostała wierną w sposób doskonały i do końca, dlatego, parafrazując, „Bóg ją umocnił na wieki” (w. 9).

Drugie czytanie: Ga 4, 4-7

Tajemnica i skutki Wcielenia

Czy można wyobrazić sobie lepsze streszczenie prawd wiary oraz słowa bardziej napełniające nadzieją? Pierwsza część czytania mówi o Wcieleniu Słowa, które przyszło na świat z niewiasty, której opiece Bóg poddał własnego Syna, i jako poddane Prawu. Co to znaczy? Znaczy to tyle, że Jezus przyszedł na świat jako Żyd – członek narodu wybranego. Stąd też zobowiązany był do przestrzegania Prawa, które stanowiło nie tylko o życiu religijnym, ale i społecznym in genere. Wiemy jednak, że Jezus jest Kluczem do całego Prawa, którego nie przyszedł „znieść, ale wypełnić” (Mt 5,17). Dzięki owemu wypełnieniu Prawa Jezus zmienił również nasz status, przerzucił trwały pomost pomiędzy niebem i ziemią, naprawiając zdruzgotaną grzechem relację między Bogiem a koroną Jego stworzenia – człowiekiem. Co więcej, nie tylko ją uleczył, ale i człowieka wyniósł w godności – od zarządcy Bożego świata do dziecka Bożego. Oznacza to, że relacja człowieka do Boga i Boga do człowieka stała się do tego stopnia zażyła, że Boże stworzenie może się zwracać do swego Stwórcy per „Tatusiu”! W ten też sposób Boży Syn uczynił człowieka współuczestnikiem należnego Mu dziedzictwa. Ponieważ w Bożej rachubie miłość pomnaża, dzieli, poświęca. A skoro Bóg jest Miłością, jest również nieskończonym Ofiarowywaniem.

Ewangelia: J 2, 1-11

Kim jest Maryja?

Wesele w Kanie jest niczym innym, jak pierwszą Janową zapowiedzią Eucharystii oraz – jednocześnie – kunsztowną polemiką z kultami pogańskimi. To właśnie w kulcie Dionizosa praktykowano zwyczaj pozostawiania dzbanów w świątyni bóstwa, by te w cudowny sposób napełniły się nazajutrz winem. Tymczasem cud Jezusa nie dokonuje się za zamkniętymi drzwiami, ale wobec świadków. Niezwykłą rolę w tej scenie odgrywa Maryja – nie tylko aktywna uczestniczka wydarzeń, ale i motywatorka działań Syna. Warto zauważyć, że dwa pierwsze rozdziały Ewangelii Janowej nawiązują wedle egzegetów do Księgi Rodzaju. I o ile J 1 opisuje dzieło stworzenia, o tyle J 2 stanowi kontestację upadku człowieka, w którym uczestniczy pramatka Ewa. Działania Ewy wynikają z podszeptów Złego, natomiast Maryja, nowa Ewa, kieruje całą uwagę na swego Syna, nakazując: „zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5).

Czwartek, 27.08.2020 r.

Pierwsze czytanie: 1 Kor 1, 1-9

Gotowość wspólnoty na objawienie się Pana

Czy może być coś frapującego w pozdrowieniu i dziękczynieniu otwierającym list, które należały do dość standardowych elementów greckiej sztuki epistolograficznej? Św. Paweł pokazuje, że może, ponieważ w każdym z jego listów dostrzegamy w tych miejscach istotne, choć subtelne różnice. Wspólnota w Koryncie – stolicy prowincji Achaja, mieście bogatym i niezwykle liberalnym – naturalną koleją rzeczy dostarczała problemów natury społecznej i moralnej. Ponieważ mieszkańcy Koryntu przywykli do współistnienia wielu kultów, również w kwestii doboru nauczyciela i sposobu głoszenia Ewangelii kierowali się gustami. W ten sposób doszło do znaczących podziałów, tymczasem, jak podkreśla apostoł – do świętości zostali powołani wszyscy, jednakowo, bez względu na upodobania (1 Kor 1,2). Dalej, już w modlitwie dziękczynnej (1,4-9) apostoł nawiązuje do „darów łaski”, czyli charyzmatów, o które Koryntianie zabiegali. I już w tym miejscu dostrzegamy istotę problemu, z którą Kościół boryka się po dziś dzień. Charyzmaty i podziały nie idą w parze. Gdy te pierwsze służą auto-nobilitacji i nie są ukierunkowane na zbudowanie wspólnoty, przygotowanie jej na paruzję Pana, wówczas nie są one prawdziwymi darami Ducha. Ich rola sprowadza się do spektakularnych „efektów specjalnych”.

Psalm responsoryjny: Ps 145, 2-3.4-5.6-7

Tradycja ustna, czyli przekaz wiary

Cały Psalm 145 (144) ukierunkowany jest na wychwalanie Pana. Jednak dzisiejszy dobór wersów kładzie nacisk na całą cudowność Bożych dzieł, na niezwykłe cuda, których doświadczył Izrael, a pamięć o których przechowano w tradycji ustnej. Ci, którzy dali/dają wiarę przodkom, nie tylko dochowują wierności Bogu, ale również stają się świadkami nadprzyrodzonych ingerencji. Ci, którzy zwątpili, zadają kłam nawet najoczywistszym znakom. Świadomość wielkości Boga budzi bowiem czujność i wrażliwość na Boże ingerencje w rzeczywistość i w kontekście całej Liturgii Słowa pozwala trwać w gotowości na każde nowe, nie tylko to ostateczne, spotkanie z Panem. Psalmista, choć może nieintencjonalnie, podkreśla również fakt ciążącej na nas odpowiedzialności za przekazywanie (a nawet rozlewanie, jak plastycznie opisuje to tekst hebrajski) treści wiary – tylko w ten sposób, w kontekście powtórnego przyjścia Pana, możemy uchronić nasze wspólnoty przed zgubą odłączenia od Boga.

Ewangelia: Mt 24, 42-51

Niespodziewany kairos Pana

Ogólne przesłanie Mt 24,42-51 z pewnością jest zrozumiałe – Pan Jezus wzywa do czujności, posługując się kilkoma obrazami: pierwszy ukazuje złodzieja, który nadchodzi wówczas, gdy pan domu najmniej się tego spodziewa; drugi nakreśla możliwość nadejścia gospodarza, gdy dobry sługa wywiązuje się ze swoich obowiązków, ponieważ rozpoznał kairos – właściwy czas nadejścia Pana; trzeci ukazuje złego sługę, który ignoruje możliwość nadejścia pana i nadużywa swej władzy.

Warto również zauważyć, z jaką konsekwencją budowane jest w tej serii metafor napięcie. Pierwsza wizja jest wezwaniem do czujności i gotowości, druga i trzecia ukazuje konsekwencje konkretnych czynów, których świadkiem będzie nadchodzący gospodarz – czyli Bóg – przy końcu czasów. Dziwić może osobliwy przeskok pomiędzy obrazami złodzieja – dnia Pańskiego i gospodarza – Boga. Pamiętajmy jednak, że obracamy się w świecie metaforyki nie greckiej, ale żydowskiej, w której przywoływane obrazy nie muszą mieć logicznego powiązania na płaszczyźnie obrazu, bowiem istotą jest ich sens. Doskonałym przykładem zastosowania tej zasady jest seria Łukaszowych przypowieści o zabłąkanej owcy, zgubionej drachmie i miłosiernym ojcu (Łk 15).

Piątek, 28.08.2020 r.

Pierwsze czytanie: 1 Kor 1, 17-25

Mądrość nierozpoznana

Paweł miał świadomość zarówno własnej mocy jak i słabości. Wiedział, że na swój retoryczny kunszt nie złowi każdego – stąd niektórzy preferowali metodę świetnego mówcy Apollosa. Apostoł zwraca jednak uwagę, że nie o sposób, ale o treść tu chodzi, dlatego prostymi słowy definiuje, czym jest prawdziwa głupota, a czym mądrość. Jego słowa pobrzmiewają niezwykle w świecie, w którym mądrości nie utożsamiano z prawdą, ale z umiejętnościami, talentem i wiekiem. Pisząc swój list, Paweł z pewnością wciąż miał w pamięci swoją porażkę na Areopagu, gdzie próbował przekonać Greków do prawdy o zmartwychwstaniu – do prawdy, którą audytorium uznało za głupotę. Z pewnością rozmyślał również o tym, że głupotą dla Żydów – choć tak silnie historycznie doświadczonych, wielokrotnie cierpiących ucisk i niewolę – jest możliwość śmierci krzyżowej Mesjasza, który niczym rycerz na białym rumaku miał ich przecież wyswobodzić spod jarzma rzymskiej okupacji i zaprowadzić Boży ład na ziemi. Tymczasem okazuje się, że Boskie spojrzenie na sprawy jest zgoła odmienne – to, co uważane jest w świecie za mądrość, jest prawdziwą głupotą dla Boga. I odwrotnie. I choć apostoł nie mówi o tym wprost, rozróżnienie między tym, co prawdziwie mądre i tym, co głupie, wymaga konsekwentnej współpracy z łaską.

Psalm responsoryjny: Ps 33, 1-2.4-5.10-11

Między zachwytem a próżnością

Dzisiejszy psalm responsoryjny opisowo traktuje zagadnienie mądrości i głupoty, choć wprost nie ma o nich mowy w wybranych przez Kościół strofach. Otóż mądrymi są owi sprawiedliwi i prawi, którzy pełni radości wychwalają Pana. Ich radość wypływa z faktu, że ufają Panu jako Dawcy sprawiedliwości i prawa oraz wylewanych na ziemię łask – mało tego, potrafią wedle tych Bożych podszeptów postępować, dochowując im wierności. Głupimi są natomiast ci, którzy przedsiębiorą różne projekty bez względu na Boga. „Pan udaremnia zamiary narodów, wniwecz obraca zamysły ludów” (w. 10), o ile – dopowiedzmy – dokonują się one bez względu na Boga i na Jego prawa oraz są celem samym w sobie, sposobem na zaspokojenie czyjejś próżności.

Ewangelia: Mt 25, 1-13

Mądrość uwieńczona

Choć wizja dziesięciu panien wędrujących w ciemności wydaje się współczesnemu czytelnikowi Pisma Świętego zaskakująca, praktyka wychodzenia oblubieńcowi naprzeciw należała do zwyczajów małżeńskich starożytnego Izraela – miejmy świadomość, że drogi tonęły w nocy w nieprzeniknionych ciemnościach. Nasza przypowieść wspomina o drugim etapie zaślubin, który polegał na przeprowadzeniu panny młodej do domu męża, gdzie odbywała się zabawa weselna. Zanim to następowało, pan młody wędrował po oblubienicę do domu jej rodziców. Wówczas na swej drodze mógł napotkać przyjaciółki małżonki, które wychodziły mu naprzeciw i odprowadzały na właściwe miejsce. Oblubieńcem w tej scenie jest oczywiście Syn Człowieczy, panny głupie natomiast są tymi, które przez brak gotowości i nieroztropność zaprzepaściły okazję. Co ciekawe, w nawiązaniu do uczty weselnej, która jest metaforą królestwa Bożego, sytuacja panien głupich staje się tragiczna, ponieważ decyzja o ich nieprzyjęciu jest ostateczna, pomimo ich pełnego nadziei wołania „kyrie, kyrie”. Wedle bowiem słów Mt 7,7 „Nie każdy, który Mi mówi: «Panie, Panie!», wejdzie do królestwa niebieskiego, lecz ten, kto spełnia wolę mojego Ojca, który jest w niebie”. Dlatego Oblubieniec wypowiada pełne goryczy słowa, które rozwiewają wszelkie wątpliwości: „Zaprawdę, powiadam wam, nie znam was” (Mt 25,12).

Sobota, 29.08.2020 r.

Pierwsze czytanie: Jr 1, 17-19

(Nad) ludzka gotowość na najcięższe wyzwania

Moc Boża nie zna ograniczeń. Oto z niewymownego Mojżesza, który wielokrotnie wzbraniał się przed podjęciem misji, uczyniła największego przewodnika narodu wybranego w całej jego historii, zaś z niedoświadczonego młodzieńca (Jr 6) uczyniła mocarnego proroka, którego działalność naznaczona była bólem i wypływającymi z niego lamenta(cja)mi. Już imię Jeremiasz – „Jahwe dźwiga” – wiele mówi o jego posiadaczu. Jeremiasz miał bowiem nieszczęście działać w niewoli babilońskiej, którą uważał za słuszną karę za przewiny, którą królestwo Judzkie powinno przyjąć w pokorze. Z tej też przyczyny uznano Jeremiasza za kolaboranta Babilończyków i zdrajcę narodu – nie dawano mu posłuchu i prześladowano. Ostatecznie nie wiemy, jak zakończył ziemską wędrówkę, wiemy jedynie, gdzie się to stało – dokładnie w Egipcie. W kontekście tak trudnej historii życia proroka Boża obietnica brzmi wręcz nieprawdopodobnie. Pozostaje zatem pytanie, czy Jeremiasz zdołałby ścierpieć to wszystko bez Bożego wsparcia? Sam początek księgi, poświadczający jego niedoświadczenie i lęki, nasuwa oczywistą odpowiedź – nie. Dzieło Jeremiasza stało się możliwe tylko za sprawą Boga – bo z Bogiem nie ma rzeczy niemożliwych i to jest jedyna słuszna nauka dla każdego z nas, zwłaszcza w obliczu doświadczanego cierpienia.

Psalm responsoryjny: Ps 71, 1-2.3-4a.5-6.15ab.17

Dojrzała modlitwa w utrapieniach

Chyba każdy z nas pragnie doczekać spokojnej starości – najlepiej w niczym niezmąconym szczęściu i w otoczeniu najbliższych. Wielu bohaterów Pisma Świętego ukazuje jednak, że Boże plany co do osoby mogą być zgoła dalekie od naszych ludzkich oczekiwań – dzisiaj za przykład Kościół podsuwa nam osobę proroka Jeremiasza i Jana Chrzciciela. Z pewnością nie tak wyobrażali sobie własne życie i moment własnego rozstania ze światem. A może właśnie dzięki łasce udzielonej im na pewnym etapie życia, gdy podjęli publiczne głoszenie dzieł Bożych, byli dalecy od snucia takich wyobrażeń?

Psalmista jawi nam się dzisiaj jako starzec, który zaufał Bogu już w młodości – ma śmiałość prosić Boga o ocalenie, jednak jego zawierzenie wciąż pozostaje bezwarunkowe. Bez względu na to, co się dzieje, to właśnie pozostaje istotą – wierność wyborowi, zaangażowanie w realizację powołania i ufność, że Bóg poprowadzi każdego człowieka najwłaściwszą ścieżką, nawet jeśli będzie ona oznaczała przedwczesne (w ludzkiej rachubie) rozstanie ze światem. Pamiętajmy przy tym, że Pan Bóg nie jest Bogiem śmierci, ale życia – i to właśnie tego drugiego pragnie dla każdego, kto woła „Ty, mój Boże, jesteś moją nadzieją” (w. 5).

Ewangelia: Mk 6, 17-29

Świadectwo po grób

Dramatyczna historia związana z nieuprawnionym wyrokiem wydanym na Jana Chrzciciela odbyła się w twierdzy Macheront – jednej z twierdz wzniesionych przez Heroda Wielkiego. Ta, która była świadkiem tragicznej śmierci Jana, znajduje się obecnie na terytorium Jordanii, na wschodnim wybrzeżu Morza Martwego. Czarnym charakterem i człowiekiem znajdującym się pod wpływem przebiegłych kobiet był jednak nie Herod Wielki, ale jego syn – Herod Antypas, tetrarcha Galilei i Perei, który zajmował się głównie pławieniem się w luksusach. Herod dopuścił się postępku, który wśród Żydów uchodzi za nieprzystojny – związał się, a później poślubił swoją własną bratową. Z perspektywy greckiej, ponieważ Herodowi bliżej było do pogan niż do Żydów, czyn ten nie gorszył – jednak w środowisku żydowskim, którego głównym głosem stał się Jan Chrzciciel, doczekał się surowej krytyki. Stąd narodził się spisek bezprawnej żony Heroda i jego bratanicy, Salome, wymierzony w Jana i z sukcesem zrealizowany. Ciekawie w tej scenie jawi się sama osoba Heroda – człowieka, który bał się i szanował Jana, którego życie jednak poświęcił w imię podtrzymania własnego autorytetu. Można rzec, że kobiety postawiły władcę w sytuacji iście tragicznej, bez żadnego dobrego wyjścia, kładąc na szali jego wierność słowu i wstyd – jedno z nich musiało przeważyć.