Komentarze do czytań XXI Tydzień Zwykły
( 23 – 28 sierpnia 2015 r. )
Niedziela, 23.08.2015
Pierwsze czytanie: Joz 24, 1-2a. 15-17. 18b
Wydaje się, że Księga Jozuego nie należy do najbardziej znanych części Pisma Świętego, a jeżeli już zwraca się na nią uwagę, to najczęściej w niezbyt właściwy sposób, popadając w dwie skrajności: albo zbytnio i jedynie akcentuje się opisane tam cudowne wydarzenia związane z podbojem Ziemi Obiecanej, albo też zwraca się jedynie uwagę na rzekome niezgodności owych cudownych wydarzeń z dowodami nauki. Tymczasem przesłanie Księgi całkowicie wybiega poza granice wspomnianych zagadnień. Wydaje się, że centralną ideą opisu podboju ziemi Kanaan jest ukazanie doskonałej harmonii i współpracy w relacji między ludźmi i Bogiem. Jordan przekroczył odnowiony lud Boży, doświadczony na pustyni, uformowany przez samego Boga. Tylko tacy ludzie mogli postawić nogę na ziemi, która z woli Boga posiadała status świętej, tylko oni byli w stanie wziąć w posiadanie dar, który Stwórca jeszcze przed wiekami obiecał Abrahamowi. Czytany fragment ukazuje naród gotowy z entuzjazmem służyć Bogu i pełnić Jego nakazy. I choć w przyszłości deklarowana wierność przeżywała różne koleje losu, to jednak tu i teraz naród rzeczywiście należy do Boga. Opisane wydarzenie posiada rolę budującą i jest ciągle aktualnym, bo przecież człowiek w swoim życiu, niezależnie od epoki i okoliczności stoi przed Bogiem tu i teraz.
Psalm responsoryjny: Ps 34, 2-3. 16-17. 18-19. 20-21. 22-23
Psalm wyraża podobną radość i entuzjazm, z którym spotykamy się w czytaniu. Psalmista chwali dobroć i miłosierdzie Pana, Jego oczy życzliwe dla sprawiedliwych i uszy otwarte na prośby będących w potrzebie. Z kolei autor psalmu, będący z pewnością przedstawicielem ludu Bożego, stoi przed Bogiem pełen ufności i zawierzenia, gotowy służyć Mu i żyć jedynie z Nim i dla Niego. Jedynie w ten sposób można odpowiedzieć na dar niezwykłej łaskawości Pana. W modlitwie psalmisty pojawiają się słowa: po wieczne czasy, na zawsze, które wyrażają jego entuzjazm i szczerość. Jest szczęśliwym człowiekiem, ponieważ spotkał Boga i ostatecznie związał z Nim swoje życie. Zrozumiał, że innej drogi nie potrzebuje, innej drogi dla niego już nie ma.
Drugie czytanie: Ef 5, 21-32
Chociaż może się wydawać, że głównym tematem fragmentu Listu do Efezjan jest właściwa relacja małżeńska męża i żony, to jednak w rzeczywistości o wiele ważniejszą kwestią tutaj poruszaną jest Kościół jako mistyczne Ciało Chrystusa, jako wspólnota, jako żywy organizm, jako wzór do naśladowania. Kościół w korelacji do Chrystusa podawany jest jako przykład małżeństwu, nie odwrotnie. Łatwiej to zrozumieć odwołując się do początków Kościoła, który składał się z niewielkich wspólnot, w których wyznawcy Chrystusa razem, wspólnie przeżywali swoje życie we wszystkich jego aspektach: wszystko było wspólne (Dz 4, 32). Głęboka więź i realne poczucie wspólnotowości pomagały uczniom Chrystusa przeżyć trudne początki, niezrozumienie, wyobcowanie, coraz częstsze prześladowania, ale przede wszystkim dawały poczucie radości i prawdziwego sensu życia. Postrzeganie relacji małżeńskich, rodzinnych przez pryzmat życia takiej wspólnoty, rodziło oczywiste wnioski. Dziś obraz Kościoła jest nieco inny. Bardzo często tworzą go wielkie wspólnoty, bardziej zinstytucjonalizowane, często anonimowe. Czy tak musi być? Nie jest łatwo odpowiedzieć na tak postawione pytanie i zapewne nie tutaj jest na to miejsce. Jedno na pewno nie zmieniło się. Kościół jest ciągle tym samym mistycznym Ciałem Chrystusa i On ciągle kocha go tak samo i w ten sam sposób oddaje za niego życie. I taka świadomość może być, i chyba powinna, punktem wyjścia, swoistego odbicia się, by pewne sprawy przemyśleć, zrozumieć, zmienić. I z pewnością dotyczy to nie tylko kwestii relacji mąż – żona…
Ewangelia: J 6, 54. 60-69
Trzy momenty zwracają na siebie uwagę w czytanym dziś w liturgii fragmencie Ewangelii. Spożywanie Ciała Pańskiego i picie Jego Krwi daje możliwość osiągnięcia życia wiecznego. Jezus nie tylko to życie obiecał, nie tylko cierpiał i umarł na krzyżu, zmartwychwstał, aby ludzkość to życie miała, ale również na drodze do wieczności pragnie być blisko człowieka, karmić go i wzmacniać, aby doszedł do tej ostatecznej mety swojego ziemskiego pielgrzymowania. W swojej miłości do człowieka Bóg wyprzedza wieczność. Drugi moment w tym tekście nie jest już tak radosny, bo są tacy, którzy nie wierzą, którzy nie chcą. Nie chcieć to o wiele gorzej niż nie wierzyć… Obserwujemy na co dzień jak bardzo dar Bożej miłości, szczodrości, ofiary jest pogardzany. Przez chrześcijan, przez naszych bliskich i znajomych, przez nas samych… Bóg przychodzi, ofiarowuje się, cierpi, a człowiek nie chce, jest obojętny, byle jaki. Każda świadoma rezygnacja z Komunii Świętej stanowi ogromną, najczęściej nieuświadomioną tragedię człowieka! Ale jest też trzeci moment, tym razem radosny i podnoszący na duchu: Panie do kogóż pójdziemy? Zawsze pozostaje ta „reszta”, owa „sól ziemi”, która pragnie, stara się, która zrozumiała. Starajmy się, módlmy się, abyśmy zawsze należeli do tej grupy.
Poniedziałek, 24.08.2015 , Świętego Bartłomieja, apostoła
Pierwsze czytanie: Ap 21, 9b-14
Apokalipsa, ostatnia Księga Biblii, od zawsze intrygowała czytelników. Prawdą jednak jest również to, że jest to Księga bardzo trudna do zrozumienia, nawet dla najbardziej wytrawnych specjalistów. Dzieje się tak przede wszystkim za sprawą niezwykle bogatego języka symboli, który, zwłaszcza dla współczesnego czytelnika, stanowi często wyzwanie wręcz nie do pokonania. Tak też jest w interesującym nas dziś fragmencie. Okazuje się, że wizja Nowego Jeruzalem posiada – podobnie jak cała Księga – bardzo ścisłe konotacje z tekstami Starego Testamentu. Przykładowo, można dopatrzeć się związków wizji Świętego Miasta z wizją nowej świątyni u proroka Ezechiela (Ez 40). Albo też możemy odwołać się do wyroczni na temat murów Jerozolimy u Izajasza (Iz 62,6). Jest także przepiękna wypowiedź proroka Zachariasza o otwartości Jerozolimy (Za 2, 8-9), która zdaje się znajdować swoje wypełnienie właśnie w wizji Nowego Jeruzalem. Zestawiając i analizując wyszukane paralele widzimy, że objawienie podlega wyraźnemu rozwojowi, pewnej dynamice. Pan Bóg odkrywa się coraz bardziej przed człowiekiem i wiedzie go do poznania niepoznawalnego. Wchodząc w przesłanie wizji Księgi Apokalipsy już teraz poznajemy, niejako antycypujemy, wręcz dotykamy owych wielkich rzeczy, które przygotował Bóg dla tych, którzy Go miłują.
Psalm responsoryjny: 145, 10-11. 12-13ab. 17-18
Lekcja głosiła pochwałę Nowego Jeruzalem, natomiast psalm wychwala wielkość i chwałę Boga. Tym samym responsorium stanowi niejako uzupełnienie treści czytania, gdzie, jak się wydaje, większa uwaga skierowana jest na Oblubienicę niż na jej Pana. Tymczasem świętość i dostojeństwo Oblubienicy wynika jedynie z jej relacji z Bogiem, z jej umiłowania i wybrania. Każda świętość, również ta osiągana przez każdego z nas posiada jedyne źródło w Bogu, bo tylko On jest Święty. W każdym innym przypadku nie mamy do czynienia ze świętością życia, a tylko z większym lub mniejszym jej zafałszowaniem.
Ewangelia: J 1, 45-51
Jezus rozpoczyna swoją publiczną działalność. Gromadzi uczniów. Ten proces wydaje się przebiegać nieco inaczej niż przedstawiają go Ewangelie synoptyczne. Tam inicjatywa należy całkowicie do Mistrza. W Ewangelii Jana tak nie jest. Tutaj uczniowie zbierają się wokół Nauczyciela na różne sposoby, przychodzą różnymi drogami, najczęściej z pomocą i za pośrednictwem innych uczniów. Taka sytuacja wyraża sobą ogromne bogactwo fenomenu powołania. Przede wszystkim wskazuje na pewną prawidłowość, która w planach Bożych posiada swoje ugruntowane miejsce już od początku stworzenia. Spodobało się Bogu zaprosić człowieka do partnerskiej współpracy. Stwarzając cudowny świat, oddał go „administrowaniu” człowieka. Realizując swój plan zbawienia ludzkości, czynił to poprzez wybranych do tego ludzi. Przychodząc na świat w swoim Synu, otoczył się gronem osób, czyniąc z nich swoich pomocników i kontynuatorów dzieła. Ale nawet tych ostatnich powoływał korzystając z pomocy ludzi. Wielka miłość i ogromna pokora Boga względem człowieka! Inicjatywa powołania zawsze należała do Boga w sposób niepodzielny i tak będzie zawsze. Jednak sposoby realizacji Bożych zamiarów są nieskończenie różne. Powołanie kogoś do bardziej czy mniej doniosłej misji, jeśli przychodzi za pośrednictwem ludzi, nie traci swojej niezwykłości, swojego nadprzyrodzonego charakteru. Jest zupełnie odwrotnie. Właśnie w tym tkwi największy cud, że Wszechmogący Bóg dzieli się swoją potęgą z ułomnym stworzeniem, że zaprasza człowieka do współpracy w sferze powoływania innych ludzi na drogę realizowania się w świętości, w sferze, która tak naprawdę przysługuje wyłącznie Jemu.
Wtorek, 25.08.2015
Pierwsze czytanie: 1 Tes 2, 1-8
Według powszechnej opinii specjalistów, Pierwszy List św. Pawła do Tesaloniczan jest najstarszym pismem Nowego Testamentu. Apostoł, nie mogąc być w osobistej relacji ze wspólnotami chrześcijańskimi, które licznie zakładał, wykorzystywał drogę epistolarną w utrzymywaniu kontaktu z młodymi gminami. Ton listu do wspólnoty w Tesalonice cechuje bardzo życzliwa i serdeczna atmosfera, nie zawsze obecna w korespondencji Pawła z innymi ośrodkami chrześcijańskimi. Zwracając się do Tesaloniczan, Paweł stawia się w roli czułej i troskliwej matki. Apostoł Narodów nie tylko poświęcał się by głosić Ewangelię, nie tylko w trudzie i przeciwnościach zakładał wspólnoty chrześcijańskie, nie tylko cierpiał z tego powodu, ale również na odległość troszczył się na wszelkie możliwe sposoby o wzrost i owocowanie zasianego ziarna. Apostoł, misjonarz od początku do końca… Obecnie w życiu i działalności Kościoła zakładanie nowych wspólnot chrześcijańskich nie jest już najważniejszą potrzebą. Te wspólnoty już są, żyją, rozwijają się. Za to troska o to, co powstało, co już jest nigdy nie przestanie być aktualna. Tak, jak wtedy, tak i teraz chodzi o pełne poświęcenie i ofiarę. Dziś to już sprawa nie świętego Pawła, nawet nie papieża i biskupów, to sprawa wszystkich wierzących, każdego z nas.
Psalm responsoryjny: Ps 139, 1-3. 4-5
Psalm stanowi przykład bardzo osobistej modlitwy przed Bogiem. Bóg, dla którego nie ma rzeczy tajemnych, zarówno w powszechnej historii, jak i w życiu konkretnego człowieka, pragnie, aby każdy osobiście, w sposób wolny i szczery, otwierał się przed Nim, powierzał Mu najskrytsze sprawy serca. Nie czyni tego z ciekawości, bo przecież wszystko jest dla Niego wiadome. Nie czyni tego także w poczuciu absolutnej władzy nad światem, bo przecież jest Miłością i wręcz do przesady szanuje wolność człowieka. Oczekuje otwarcia się ze strony człowieka, jego szczerości, ponieważ jest to droga do osiągnięcia zażyłej relacji, do zjednoczenia się, do życia w Bogu. Bóg staje się obecny w myślach, pragnieniach, słowach uczynkach istoty ludzkiej.
Ewangelia: Mt 23, 23-26
Wydaje się, że bardziej niż napiętnować faryzeuszów i uczonych w Piśmie, Jezus chciał wskazać na bardzo ważną kwestię w przeżywaniu wiary. Chodzi o małostkowość, która sama w sobie jest bardzo niską, nieprzyjemną cechą, słabością ludzką, a już na pewno nie powinna mieć miejsca w relacji do Boga. Bóg jest miłosierny, łaskawy i nie posiada miary w swojej dobroci, miłości względem człowieka. Syna swojego ofiarował za nas, abyśmy mieli życie wieczne. Zawsze gotowy przebaczyć każdą ilość i każdą jakość naszych grzechów. Jest dla nas cierpliwy ponad miarę, wysłuchuje nasze modlitwy, nierzadko byle jakie, karmi nas swoim Ciałem i Krwią i ufa bardziej niż my Jemu. Na takie wyrazy miłości można odpowiedzieć jedynie tak samo, a przynajmniej powinno się chcieć i starać odpowiedzieć podobnie. Małostkowość w relacji z Bogiem jest obrazą, lekceważeniem, przejawem cynizmu. Słuchając ostrej wypowiedzi Jezusa pod adresem przywódców narodu izraelskiego mamy sposobność uczyć się na cudzych błędach. To o wiele lepsze niż nauka na swoich pomyłkach, tym bardziej, że akurat w tej sferze nauczyć się czegoś na własnym nieprawidłowym postępowaniu wydaje się być czymś niemożliwym…
Środa, 26.08.2015, Święto Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej
Pierwsze czytanie: Ga 4, 4-7
Oddając cześć Matce Najświętszej w tajemnicy Jej jasnogórskiego wizerunku, Kościół pochyla się nad fragmentem Listu do Galatów, który często bywa traktowany jako tekst „maryjny” w twórczości epistolograficznej Świętego Pawła. Można by się z tym zgodzić, ale tylko do pewnego stopnia. Z pewnością nie należy zbytnio akcentować aspektu mariologicznego interesującego nas tekstu. Owszem, jest tutaj mowa o Kobiecie, która narodziła Syna Bożego, ale tylko dlatego, że autor eksponuje prawdę o Jego wcieleniu. Wcielenie Syna Bożego, Jego przyjście na świat jest ideą naczelną tej wypowiedzi. Ono doprowadza do „pełni czasu”. Poustawiane w ten sposób akcenty wcale nie umniejszają wielkości i chwały Maryi. Jej miejsce i pozycja w historii zbawienia na zawsze pozostają takimi, jakimi wyznaczył je Bóg. Maryja spełniła rolę służebnicy Pańskiej. Przez Nią Bóg mógł posłać na świat swojego Syna. Swoim posłuszeństwem dopomogła cudownemu wydarzeniu, dzięki któremu ludzie z niewolników stali się Bożymi dziećmi. Maryja wydała na świat Mesjasza, który jest jedynym Zbawicielem świata. Dlatego wiara chrześcijańska ze swej natury jest chrystocentryczna. Maryja zawsze dążyła i dziś także pragnie, aby właśnie Jej Syn Jezus Chrystus był w centrum historii, Kościoła, życia każdego człowieka.
Psalm responsoryjny: Ps 48, 2-3ab. 9. 10-11. 13 i 14c i 15a
Sam psalm jest radosną pochwałą Jerozolimy i znajdującej się tam świątyni, natomiast refren może odnosić się do Syjonu, ale w kontekście przeżywanego dziś święta może odnosić się również do Maryi, Matki Bożej i wtedy mógłby posiadać koloryt narodowościowy, polski. Dzisiejsza okoliczność pozwala w sposób prosty połączyć ze sobą obydwa spojrzenia. Maryja odbiera cześć w tajemnicy jasnogórskiej ikony, w miejscu wybranym przez Boga, w świątyni, w szczególnym sanktuarium. Nie jest to ta sama świątynia, którą opiewa psalm, ale jest to również miejsce pielgrzymowania milionów ludzi, miejsce, gdzie Bóg rozdaje łaski. Naród polski chlubi się swoją Królową i chlubi się także miejscem Jej królowania.
Ewangelia: J 2, 1-11
W święto Najświętszej Maryi Panny Częstochowskiej czytamy opowiadanie o cudzie w Kanie Galilejskiej. Kościół w ten dzień pragnie zwrócić uwagę wierzących na Maryję pomagającą będącym w potrzebie. Jest to bardzo znaczący temat czytanego fragmentu Ewangelii Jana. Maryja rzeczywiście pomaga, troszczy się, przeżywa, przejmuje inicjatywę. Jest w pełni zaangażowana w sprawy bieżące, codzienne, nie zupełnie święte. Tutaj posiada, bardziej niż matczyne, praktyczne, wręcz gospodarcze podejście do życia. Scena na weselu w Kanie czyni Maryję bardzo nam bliską, niejako kontrastującą ze srogimi postaciami Matki Królowej wyglądającej z ikon. A może postać Maryi z Ewangelii i Jej wizerunek wyłaniający się z Tradycji Kościoła mają się wzajemnie przenikać, uzupełniać? Pewnie tak, ale do tego potrzebna jest Ewangelia w ręku podczas modlitwy w kaplicy jasnogórskiej i nie tylko tam. Pismo Święte musi zawsze iść przynajmniej o pół kroku przed Tradycją, aby ta ostatnia była właściwie rozumiana i przeżywana.
Czwartek, 27.08.2015
Pierwsze czytanie: 1 Tes 3, 7-13
Różne mogą być powody radości. Zazwyczaj przeżywamy radości związane z wydarzeniami dnia codziennego: szczęśliwe małżeństwo, rodzina, spotkany przyjaciel, pozytywnie załatwiona sprawa, ulubione hobby, rozrywka. Taką litanię można by kontynuować w nieskończoność. Z pewnością są to godziwe powody do radości i na pewno Pan Bóg chce takich radości dla swoich dzieci i temu błogosławi. Żyjemy przecież jeszcze na tym świecie, funkcjonujemy w doczesności i tą doczesność tworzymy. Również swoimi radościami, które także są doczesne. Apostoł Paweł zwraca jednak naszą uwagę na pewien pożądany, jednak – wydaje się – dosyć deficytowy rodzaj radości w naszym życiu. Chodzi o radość, której źródłem jest przeżywana wiara. I nie chodzi tylko o osobiste doświadczenia duchowe. Te jak raz przynoszą nam radość, czasem entuzjazm i podekscytowanie. Szkoda, że bardzo często są to stany krótkotrwałe, dlatego, że najczęściej powierzchowne, ale jednak są. I takiej radości chcielibyśmy doświadczać, jej pragniemy, o nią się staramy. Może motywy są egoistyczne, ale zawsze pozostaje szansa na ich oczyszczenie. Święty Paweł ukazuje nam radość z powodu wiary bliźniego. I jest to radość, która posiada największe szanse bycia wolną od egoizmu. Módlmy się o taką radość, jeżeli jeszcze nie ma jej w nas.
Psalm responsoryjny: 145, 2-3. 4-5. 6-7
Psalm stanowi wołanie o miłosierdzie. Człowiek doświadcza poczucia kruchości swojej ziemskiej egzystencji i to wyzwala w nim szczerą, pełną bólu modlitwę przed Bogiem. Wołanie do Boga nie posiada jednak cech desperacji czy rozpaczy, nie jest też żałobną lamentacją. Jest usilną prośbą o łaskawość Pana, bo tylko ona może przynieść stałą radość i wesele „po wszystkie dni nasze”. Psalmista, ubolewając nad marnością życia doczesnego, tym samym, przynajmniej pośrednio, wyraża wiarę w inne życie: „wracajcie synowie ludzcy”. I być może w tym tkwi najbardziej radosna, choć może podświadoma, nuta tej modlitwy.
Ewangelia: Mt 24, 42-51
Dominującym słowem w czytanym dziś w liturgii fragmencie Ewangelii jest czasownik czuwać. Wypowiedź Jezusa rozpoczyna się od imperatywu: czuwajcie! Można zauważyć, że obecnie w pastoralnym życiu Kościoła termin czuwanie pojawia się nierzadko, tak w teorii, jak i w praktyce. W pewnych kręgach, szczególnie duszpasterstwa młodzieżowego, organizowane są tak zwane czuwania modlitewne, często odbywające się nocną porą: modlitwa, adoracja, duchowa konferencja, możliwość spowiedzi, Eucharystia. Niekiedy program jest ubogacony o inne dodatki. Z pewnością tego rodzaju inicjatywy zasługują na pochwałę. Wszystko, co stwarza człowiekowi możliwość przeżywania swojej wiary, spotkania się z Bogiem jest czymś bardzo dobrym. No, jest jednak pewne ale… Bo Jezus wzywa do ciągłego, do nieustannego czuwania. Na temat czuwań akcyjnych, organizowanych nigdzie nic nie mówi. I choć te ostatnie, jak już zostało zauważone, nie są czymś złym same w sobie, to jednak może się okazać, że w ostateczności są pewnym uproszczeniem, ograniczeniem, czy wręcz banalizacją nauki Zbawiciela. Oczywiście, nie można wykluczyć, że w ten sposób przeżyty czas może rozbudzić w danej osobie ducha właściwego czuwania. Niech jednak spotkanie modlitewne zachowa swoją nazwę spotkania modlitewnego, niech noc będzie dla snu, jak to jest wpisane w naturę człowieka, natomiast serce niech nieustannie pozostanie wiernym Bogu i Jego woli, niezależnie od miejsca, czasu i aktualnych okoliczności. Wydaje się, że na tym polega postawa czuwania, do której wzywa Jezus.
Piątek, 28.08.2015
Pierwsze czytanie: 1 Tes 4, 1-8
Kontynuowana w tym tygodniu liturgicznym lektura Pierwszego Listu do Tesaloniczan odkrywa przed nami coraz głębsze pokłady relacji duszpasterskich pomiędzy Świętym Pawłem i młodą gminą chrześcijańską. Zauważyliśmy już wielką życzliwość pasterza względem swoich duchowych dzieci. Mogliśmy zachwycać się szczerą radością apostoła z powodu wiary Tesaloniczan. Dziś medytacyjnie pochylamy się nad jego troską o świętość i czystość życia tych, których przyprowadził do Chrystusa. Przede wszystkim należy zwrócić uwagę na poziom formacji, którą apostoł obejmuje swoich adresatów. Dotyczy ona celu ostatecznego chrześcijańskiego życia – świętości. Paweł od samego początku jasno ten cel przedstawia, sam do niego konsekwentnie dąży i z pełną wytrwałością prowadzi tam tych, za których jako apostoł czuje się odpowiedzialny. Nie stosuje półśrodków, metod pośrednich. Małe doświadczenie duchowe, krótki staż chrześcijańskiego życia chrześcijan z Tesaloniki nie posiadają dla Pawła żadnego znaczenia. On głosi prawdę, pełną prawdę, która dla niego jest tylko jedna. Apostoł mógł tak czynić, bo sam tak żył, tak wartościował. Czy ucieknie się tylko do wyrafinowanych metod pastoralnych, ewangelizacyjnych w działalności Kościoła zawsze znajduje swoje całkowite usprawiedliwienie?
Psalm responsoryjny: Ps 97, 1 i 2b. 5-6. 10. 11-12
Psalm wyraźnie nawiązuje do tematu czytania. Jest laudacją na część chwały i majestatu Stwórcy, ale wychwala też święte życie ludzi kochających Boga. Utwór pośrednio wyjaśnia na czym polega świętość życia. Nie jest to stan samo doskonałości duchowej czy moralnej. Jest to zjednoczenie życia z Bogiem, szukanie i pełnienie Jego woli, mocne trzymanie się Jego praw i nauki. Takie osoby Bóg miłuje, darzy swoją opieką i im błogosławi.
Ewangelia: Mt 25, 1-13
Nie jedyny i nie pierwszy raz Jezus wykorzystuje zwyczaje codziennego życia w Palestynie, aby zobrazować ważne tematy zbawcze. Tym razem nawiązał do weselnych zaślubin, aby wypowiedzieć się na temat swojego powtórnego przyjścia. Porównanie jest bardzo ciekawe. Nie wolno przeoczyć faktu, że Zbawiciel dotykając tematu paruzji, która będzie także sądem nad światem, stosuje bardzo sympatyczny obraz, nawiązuje do jednego z najbardziej radosnych wydarzeń życia w Palestynie. Przyjście Pana na ziemię nie będzie wydarzeniem strasznym tak, jak to przedstawiały teologia i ikonografia średniowiecza, lubując się w kreowaniu wizji rodem z najokrutniejszych filmów grozy. Takie spojrzenie nie miało nigdy nic wspólnego z dobrą nowiną o zbawieniu. Powtórne przyjście na świat Syna Bożego będzie wydarzeniem niezwykle radosnym i tak powinni przedstawiać go sobie chrześcijanie i w takiej postawie go oczekiwać. Można nawet powiedzieć, że postawa wobec faktu paruzji świadczy o jakości wiary człowieka, o jego nadziei i miłości względem Najwyższego. Owszem, Jezus niejednokrotnie mówi o karze, o odrzuceniu, ale spotka ono tych, którzy mają złą wolę, którzy świadomie nie chcą, którzy całkowicie dobrowolnie odrzucają życie z Bogiem. Pozostali zostaną obdarzeni weselem i radością, dostąpią tego szczęścia, którego w życiu tak bardzo pragną i poszukują, a które w doczesności nie jest całkowicie możliwym do osiągnięcia.
Sobota, 29.08.2015 Wspomnienie męczeństwa Świętego Jana Chrzciciela
Pierwsze czytanie: Jr 1, 17-19
W liturgiczne wspomnienie męczeństwa Świętego Jana Chrzciciela, wierzący Kościoła odnajdują w słowie Bożym model i sedno powołania, którym Bóg obdarza człowieka. Mamy przed sobą fragment opisu powołania proroka Jeremiasza. Być może, spośród wszystkich biblijnych proroków Jeremiasz był postacią najbardziej dramatyczną. Wierność misji prorockiej kosztowała go wiele cierpienia, upokorzenia. I choć można uważać Jeremiasza za człowieka nieszczęśliwego, czy wręcz tragicznego, to jednak wypełnił powierzone mu zadanie, ponieważ doniósł Boże orędzie tym, dla których było ono przeznaczone. Owszem, po ludzku sądząc, misja proroka zakończyła się niepowodzeniem, bo naród postąpił inaczej niż tego chciał Bóg, ale nie było w tym winy Jeremiasza. On zadanie wykonał. Bóg żądał od niego wierności i odwagi, a Jeremiasz był wierny i odważny, bez względu na wszystko. Zastanawiając się nad życiem tego Bożego posłańca dotykamy istoty powołania, którym Bóg obdarza człowieka. Pan pragnie na pierwszym miejscu wierności i zaufania tego, kogo zaprasza do współpracy. Efektywność głoszenia, rezultaty działania, powodzenie misji wcale nie są najważniejsze, a wręcz przeciwnie, niekiedy mogą okazać się przeszkodą w spełnianiu się planów Bożych. Paradoks, ale nie jedyny w historii zbawienia.
Psalm responsoryjny: Ps 71, 1-2. 3-4a. 5-6. 15ab i 17
Responsorium jest modlitwą człowieka, który oddał życie Bogu, który chce tylko Jemu służyć, który dla swojego Pana jest gotów na wszystko. Tym samym psalm stanowi tematyczną całość z czytaniem i Ewangelią dnia dzisiejszego. Człowiek Boży nie prosi o uwolnienie go od trudnej misji, nie domaga się też umniejszenia jej ciężaru. Jest cały zaangażowany w powierzone mu zadanie i u swojego Pana szuka siły i błogosławieństwa. Modlitwa psalmisty jest także świadectwem wielkiej ufności i nadziei złożonej w Bogu przez całe życie, od łona matki aż do chwili obecnej.
Ewangelia: Mk 6, 17-29
Jan Chrzciciel jest szczególną postacią biblijną. Ewangeliści poświęcają wiele uwagi jego narodzinom i pełnionej misji. Także pochwała Jezusa: nie ma większego człowieka od Jana Chrzciciela (Mt 11, 11) jest najlepszą rekomendacją dla niego. Niekiedy mówi się, że Jan oddał życie broniąc zasad prawa Bożego, i to jest prawda, ale należałoby uściślić, że Jan stał się męczennikiem za sprawę wierności małżeńskiej. Nie jest bez znaczenia, że ten wielki prorok przełomu Starego i Nowego Przymierza właśnie za takie, a nie inne wartości poniósł śmierć, jak jeszcze bardziej nie jest bez znaczenia, że właśnie takie pojmowanie małżeństwa, o jakie dopominał się Chrzciciel, było wolą Bożą od samego początku. Potwierdził to także Jezus w swoim nauczaniu. Dzisiejszy świat być może nie zrozumie do końca zachowania się Jana Chrzciciela. Herod nie był pierwszym i jedynym władcą, który tak postępował, po co więc było się wtrącać, co się zmieniło? Król zasmucił się na chwilę, ale potem wszystko zostało na swoim miejscu. A jednak ofiara proroka była potrzebna. Była potrzebna nie tyle zepsutemu monarsze i jego konkubinie, co całym pokoleniom czytelników Ewangelii. Aż do końca świata Jan Chrzciciel pozostanie światłem na oświecenie: dla jednych będzie wzorem do naśladowania cnoty męstwa, dla drugich oporą i wsparciem w walce o wierność, o czystość, a jeszcze dla innych wyrzutem sumienia, co może zrodzić początek nawrócenia. Taka ofiara nie mogła być daremną, tak, jak każda szczera ofiara nie jest bez znaczenia w oczach Boga.
ks. dr Adam Dynak