Komentarze do czytań – XVIII TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 6 do 12 sierpnia 2023r. – Agnieszka Wawryniuk

 

XVIII Niedziela Zwykła, 6.08.2023 r. – święto Przemienienia Pańskiego

Pierwsze czytanie: Dn 7, 9-10. 13-14  

Wizja proroka Daniela przedstawia coś bardzo uroczystego, podniosłego i ważnego. W chrześcijańskiej interpretacji mówi o Bogu Ojcu przekazującym władzę swemu Synowi, który jest Bogiem i Człowiekiem. Prorok zapowiada w widzeniu Jezusa, który przybywa na obłokach nieba. Wspomina, że Jego panowanie będzie wieczne, trwałe i niezniszczalne. Ta przepowiednia niesie dla nas, wierzących, pociechę, ukojenie i nadzieję. Wizja Dawida to mocny argument wobec tych, którzy głoszą upadek Kościoła i wiary w świecie. To odpowiedź na głosy mówiące o tym, że Boga nie ma albo że On nie interesuje się światem, który stworzył. To wszystko jest kłamstwem! To, że ktoś nie uznaje Bożego panowania, nie znaczy, że Bóg nie ma władzy, że nie jest godny chwały. Zobaczmy dziś na nowo w Jezusie swego Pana i Króla, zawierzmy Mu swoje życie i oddajmy należną cześć. Wszyscy jesteśmy w Jego rękach. Cokolwiek by się działo, On nad niczym nie straci kontroli. Zaufajmy Temu, któremu służy całe niebo, i dołączmy do grona mieszkańców ziemi upatrujących w Nim swojego Pana. To dla nas wielki przywilej i radość, gdy możemy uwielbiać Syna Tego, któremu służą wszelkie stworzenia. Cześć i oddanie wobec Boga w Trójcy Jedynego nigdy nie pójdzie w zapomnienie i nie pozostanie bez nagrody.

Psalm responsoryjny: Ps 97, 1-2. 5-6.9

Dzisiejszy psalm jest pełen radości i uwielbienia Boga. W to uwielbienie zaangażowana jest ziemia, niebo i wszyscy ludzie. Psalmista opowiada o rzeczywistości, która przekracza nasze rozumowanie, jego słowa opiewają potęgę, majestat i moc Najwyższego. Autor pieśni podkreśla, że panowanie Boga powinno być dla nas powodem do radości. On naprawdę jest godny wszelkiej chwały i czci. Skoro Jego potęgę opiewają potężne góry i nieprzeniknione niebiosa, dlaczego nie miałby Go chwalić także człowiek, będący koroną Bożego stworzenia?  Psalmista zachęca do zauważenia tego, że Bóg jest ponad wszystko wywyższony. To przepiękne sformułowanie rodzi w nas ufność i pokój serca. Pokazuje, że ponad naszymi biedami, trudami, nieprzyjaciółmi i wszelkim złem zawsze jest Bóg, który we wszystkim ma ostatnie słowo. To górowanie Boga jest bardzo pocieszające i umacniające. Skoro mamy nad sobą Tego, dla którego wszystko jest możliwe, czy powinniśmy się bać? Pan nie zawodzi, w swej władzy nie jest tym, który poniża i niszczy, ale podnosi, buduje i obdarza miłością. Zobaczmy Jego panowanie w naszym życiu i podziękujmy za nie.

Drugie czytanie: 2P 1,16-19

Święty Piotr przywołuje w swoim liście przemienienie Jezusa na górze Tabor. Podkreśla, że głosi Chrystusa jako naoczny świadek Jego ziemskiego życia. Jednocześnie zaznacza, że Dobra Nowina nie jest kolejnym opowiadaniem czy wymyślonym mitem, lecz żywym słowem, które ma moc przemieniać, nawracać i oświecać serce człowieka. Piotr nie głosi skomplikowanych teologicznych mów, nie stawia tez i nie przedstawia argumentów. Podkreśla, że głosi to, co widział na własne oczy i usłyszał na własne uszy. Prostota tego nauczania jest porażająca i bardzo poruszająca. Piotr nie mówi, że opowiada o tym, co usłyszał od innych. On dobitnie podkreśla, że był z Jezusem, widział wszystko, co On czynił i dlatego to głosi. Na końcu apeluje o trwanie przy Bożej nauce. To ważne, bo przecież nie wystarczy raz ją usłyszeć i na tym zakończyć. Trwanie zakłada słuchanie, przyjmowanie i otwieranie się na to, co Bóg przez swoje słowo chce w nas uczynić. W tym słowie z mocą mamy widzieć lampę, bez której niemożliwe jest kroczenie w życiowych ciemnościach. To nic, że nie wszystko rozumiemy, kiedyś przyjdzie czas, gdy wszystko będzie jasne.

Ewangelia: Mt 17,1-9

Spotkanie Jezusa z Mojżeszem i Eliaszem wskazuje na ciągłość historii zbawienia. Nie ma w niej niczego przypadkowego. Chrystus nie odcina się od tego, co już się w niej wydarzyło. Mojżesz, który z woli Boga wyprowadził lud wybrany z niewoli egipskiej, był zapowiedzią Jezusa, który wydźwignie ludzkość z niewoli grzechu. Eliasz, który sprowadził ogień na ziemię i został zabrany do nieba, był figurą Chrystusa zsyłającego na ludzi ogień Ducha Świętego i wstępującego do nieba po swoim zmartwychwstaniu. Związek Jezusa z Mojżeszem i Eliaszem uczniowie pojęli dopiero wtedy, gdy ich Mistrz zmartwychwstał. Wcześniej przemienienie było dla nich tylko objawieniem chwały Jezusa i Jego boskości.
Dzisiejsza ewangelia pokazuje, że nasza więź z Chrystusem i nasze pojmowanie wiary jest długim procesem. Nasz Zbawiciel daje się nam poznawać stopniowo, bez pośpiechu. Swoją boskość i piękno odkrywa przed nami, tak jak chce i kiedy chce. Podążajmy za Jezusem tam, gdzie pragnie się nam objawiać i słuchajmy Go, bo Jego słowo jest pełne prawdy i miłości. Niech trwanie w Jego obecności podczas Mszy Świętej, adoracji i modlitwy będzie dla nas źródłem radości i pokrzepienia, niech rodzi w każdym z nas poczucie szczęścia. Obyśmy każdego dnia, stając przed Chrystusem, powtarzali: „Dobrze, że tu jestem”.

Poniedziałek, 7.08.2023 r.


Pierwsze czytanie: Lb 11, 4b-15

Izraelici, idąc przez pustynię, nie koncentrowali się na celu swojej wędrówki, lecz na tym, czego im brakowało. Bardziej cenili sytość w niewoli niż niedostatki na wolności. Manna, dar Boży, wcale ich nie ucieszyła, bo trzeba było ją codziennie zbierać, rozdrabniać i gotować. Wymagała systematyczności i wysiłku. Ten obraz jest bliski także i nam, którzy nierzadko nudzimy się Komunią Świętą. Aby ją przyjąć, trzeba się zebrać w sobie, wyjść ze swego namiotu codzienności i przyjść na Mszę Świętą. Tłuczenie manny przywodzi na myśl robienie rachunku sumienia i niszczenie skorupy grzechów, którymi obrastają nasze serca. Z kolei jej gotowanie to spowiedź – bez niej nie możemy przystępować do Pańskiego stołu.
Nie wszyscy chcą podejmować ten wysiłek, więc nic dziwnego, że narzekają na Boga i Kościół całymi rodzinami.
Poruszające jest także żalenie się Mojżesza. W swojej skardze prosi o śmierć. Zapomina, że pierwszym Przewodnikiem Izraela jest sam Pan, a on sam jest tylko Jego narzędziem. Nie dostrzega, że w swojej misji naprawdę nie jest osamotniony. W chwilach bezradności, związanych z wypełnianiem naszego powołania, pamiętajmy, że Bóg nie powierza nam misji bez odpowiedniego wyposażenia. Dając powołanie, obdarza też łaskami, które są potrzebne do jego wypełnienia. On jest dawcą życia, a nie śmierci.

Psalm responsoryjny: Ps 81, 12-13.14-15.16-17

Dzisiejszy psalm jest skargą Boga na lud, który nie chce słuchać Jego głosu. To nieposłuszeństwo ma znaczące konsekwencje. Ono nie tylko zasmuca Boga, ale sprowadza na Izraela dodatkowe trudności. Najwyższy chce być mu dobrym Ojcem, ale wybrany lud tym gardzi. Odrzuca swego Pana i chce działać po swojemu. Bóg pozwala mu odczuć skutki popełnionych błędów i nie interweniuje, gdy lud doświadcza zagrożenia ze strony wrogów.
Z nami bywa podobnie. Nie wierzymy Bogu na słowo, więc On pozwala, byśmy na własnym ciele, w relacjach i w duszy odczuli efekty naszego nieposłuszeństwa. Gdybyśmy na poważnie słuchali Pana, nie wplątalibyśmy się w wiele nałogów, grzechów i dodatkowych trudności. Gdybyśmy byli Mu wierni, nie uwikłalibyśmy się w zniewalające nawyki, niszczące relacje i zgubne zachowania. Słuchanie Boga nie czyni życia łatwym i przyjemnym, ale dobrym, owocnym, dlatego nie musimy się go wstydzić ani żałować. Nikt, kto okazał Mu posłuszeństwo, nie doznał zawodu.

Ewangelia: Mt 14,13-21

Postawa tłumu, ukazanego w dzisiejszej ewangelii, jest zaskakująca. Ludzie porzucali swoje domy i codzienne obowiązki, by szukać Jezusa, by iść do Niego pieszo, pokonując znaczne odległości i własne zmęczenie. Szli za Mistrzem, bo potrzebowali Jego obecności, słowa i uzdrowienia. Chcieli z Nim być nawet na pustkowiu, gdzie nie ma podstawowych wygód, nawet późnym wieczorem, choć może było zimno i niezbyt przyjemnie. Będąc przy Jezusie, w pewien sposób zapominali o fizycznym głodzie, niedogodnościach, problemach i obowiązkach. Koncentrowali się na Nauczycielu, czuli się pociągnięci ku Niemu. Jezus doskonale to dostrzegał. Nie miał pretensji, że zakłócili Jego samotność, nie odesłał ich z powrotem do domu.
Rozważając tę scenę, pomyślmy o naszym szukaniu Jezusa, o tym jak za Nim podążamy, czy Go jeszcze w ogóle szukamy i słuchamy. A może działamy zupełnie odwrotnie niż ewangeliczny tłum?  W jakim stopniu stać nas jeszcze na wysiłek podążania za Chrystusem? Czy mamy czas na to, by się z Nim spotkać na osobistej modlitwie, na liturgii, czy adoracji? A może staliśmy się duchowymi anorektykami, którzy wmawiają sobie, że nie potrzebują Bożego słowa i Bożej obecności? Może nasze sklerotyczne serce obrało zupełnie inny kierunek i zapomniało, jak dobrze jest znaleźć się w bliskości Jezusa? Nie bójmy się iść za Nim i za Jego słowem. Pozwólmy sobie na wyjście z naszej codzienności i na spotkanie Tego, który zawsze nas przyjmie. Odnajdźmy w sobie głód Chrystusa.

Wtorek, 8.08.2023 r.

Pierwsze czytanie: Lb 12, 1-13

Szemranie Miriam i Aarona przeciw Mojżeszowi nie spodobało się Bogu. Pan bardzo szybko wziął w obronę swego wiernego sługę i zareagował na występek zazdrosnej pary. Uznali oni, że Mojżesz nie jest kimś wyjątkowym, ważnym i godnym większego szacunku niż inni. A on sam nawet się nie bronił, nie tłumaczył, ani nie gniewał na to, co o nim mówiono. Mimo wybrania przez Boga pozostał skromny i wierny. Tylko on sam wiedział, ile musi znieść, by trwać na czele ludu wybranego. Jego postawa jest jeszcze bardziej godna uznania, gdy wstawia się za ukaraną Miriam, swoją siostrą.
Bóg widzi i słyszy to, co mówimy o innych. Tak łatwo przychodzi nam lekceważenie tych, którzy są nam dani po to, by nas prowadzić przez życie. Ileż złych słów pada z naszych ust o rodzicach, przełożonych, kapłanach, biskupach, a może nawet i o samym papieżu. Ile krytyki pada w naszym świecie pod adresem tych, których Bóg wybiera do szczególnej pracy w swoim Kościele! Oni, tak samo jak Mojżesz, nie bronią się ani nie tłumaczą, ale dalej robią to, co do nich należy, co więcej, wstawiają się do Pana za tymi, od których doznają oszczerstw i bólu. Uważajmy na swoje słowa, bo z każdego z nich przyjdzie nam kiedyś zdać szczegółowy rachunek przed Bogiem.

Psalm responsoryjny: Ps 51, 3-4.5-6B.6C-7.12-13

Dzisiejszy psalm przypomina, że nie jesteśmy w stanie zmazać naszych grzechów. Tylko Bóg może je przebaczyć i zgładzić. Jedyne, co możemy zrobić, to prosić Go o miłosierdzie i zmiłowanie. Aby tak było, najpierw musimy uznać swoje winy i przyznać się przed sobą, a potem przed Bogiem, że jesteśmy grzeszni. Grzech nie jest rysą na naszej doskonałości, lecz świadomym i dobrowolnym sprzeniewierzeniem się Bożej woli. Jest naszym „nie!” powiedzianym Bogu. Potrzebujemy obmycia i oczyszczenia, które dokonują się w sakramencie pokuty. On uwalnia nas z win i przywraca czystość serca. Dzisiejszy psalm jest świetną modlitwą przygotowującą do spowiedzi. Jasno pokazuje, co dzieje się w tym sakramencie. Prośmy Boga o przebaczenie, ale także o siły i chęci do dobrego życia, do czynienia tego, co jest dobre i prawe w Jego oczach. Czyste serce jest efektem działania Bożej łaski, ale i naszej z nią współpracy. Niech dbałość o stan duszy będzie dla nas nie tyle obowiązkiem, co potrzebą. Wracajmy do Boga bez względu na to, jak mocno grzeszymy. On może nas oczyścić ze wszystkiego. On nie zostawi tych, którzy wołają o Jego zmiłowanie.

Ewangelia: Mt 14,22-36

Dzisiejsza ewangelia obrazuje nasze życie, które jest wędrowaniem ku Chrystusowi. Tej drodze towarzyszy wiele burz, rodzących trudności w osiągnięciu celu. Jezus do każdego z nas woła: przyjdź! Czy jest w nas tyle odwagi, by wyjść z własnej łódki, będącej synonimem pewnego komfortu i zabezpieczenia? Piotr, który dobrze znał żywioł wody, zdecydował się na wędrówkę po wzburzonych falach. Kiedy jego spojrzenie było utkwione w Mistrza, nic złego mu się nie działo. Gdy jednak skierował swoje oczy na wzburzoną wodę, wpadł w jej odmęty i zaczął tonąć. Tak dzieje się z każdym, kto traci relację z Jezusem. Jeśli będziemy patrzeć na wszystko przez pryzmat wiary w Chrystusa, nie stracimy życia, nie utoniemy w grzechach, wątpliwościach i kryzysach. Piotr, nawet wtedy, gdy zgubił Jezusa z oczu, nie zapomniał o Jego bliskości i mocy. Wołał o ratunek i go otrzymał. Mistrz zareagował zdecydowanie i natychmiastowo.
Rozmyślając o tym epizodzie z Ewangelii, prośmy Chrystusa: o wiarę, która będzie silniejsza niż wszystkie nasze życiowe burze, o to, byśmy nie poddawali się zwątpieniu, ale zawsze pamiętali, że Jezus jest większy od wszystkich naszych przeciwności. Prośmy Chrystusa, by także nam kazał przyjść do siebie, bez względu na to, co dzieje się wokół. Nie traćmy Go z oczu ani z serca. Tylko On ma moc uciszyć wszystko, co odbiera nam pokój, radość i bezpieczeństwo. Nie jest zjawą ani niczyim wymysłem. Jest Synem Bożym, który nieustannie chce nas ocalać.

Środa, 9.08.2023 r. – święto św. Benedykty od Krzyża, dziewicy i męczennicy, patronki Europy

Pierwsze czytanie: Oz 2, 16b. 17b. 21-22

Prorok Ozeasz przedstawia nam obraz Boga, który nigdy nie rezygnuje ze swego stworzenia i sam, jako pierwszy, zapewnia o swojej miłości. Najwyższy nie straszy, nie napełnia lękiem i grozą, lecz mówi wprost do naszego serca i czeka na odpowiedź.  Z jakim nastawieniem słuchamy tego, co chce nam przekazać? Pozwalając Mu wyprowadzić się na pustynię, otwieramy się na Jego obecność i bliskość. Potrzebujemy przebywania z Bogiem na pustkowiu, czyli w samotności, w ciszy, w miejscu, gdzie nie ma setki bodźców, które nas rozpraszają. Potrzebujemy chwil, w których spotkamy się z Nim serce przy sercu. On chce być z nami zawsze. Pragnie, byśmy zobaczyli, że On swoje zjednoczenie z nami okazuje przez sprawiedliwość, prawo, miłość, miłosierdzie i wierność. Chce, byśmy poznawali Go nie tyle rozumem, co sercem; byśmy na sobie odczuli Jego łaskę, mądrość, litość i błogosławieństwo. Ale czy damy się Mu poprowadzić? Czy zechcemy, jak dzisiejsza patronka dnia, zachwycić się Jego miłością, która jest połączona z prawdą i wolnością? To nie my szukamy Boga, to On pierwszy nas znajduje i daje siebie. Zaprasza do relacji, o jakiej nawet nie myśleliśmy, i prowadzi tam, gdzie sami byśmy nie weszli. Jesteśmy Jego własnością i ten fakt najwięcej mówi o naszej wartości.

Psalm responsoryjny: 45, 11-12.14-15.16-17

W dzisiejszy psalm świetnie wpisuje się historia św. Edyty Stein. Ona prawdziwie dała posłuch Bożemu słowu. Przechodząc na katolicyzm, zerwała z domem rodzinnym. Nie do końca zapomniała jednak o narodzie, z którego wyszła, bo ciągle się za niego ofiarowywała. Zanim została wyniesiona na ołtarze i oficjalnie ozdobiona aureolą, przyjęła skromny habit i weszła do karmelitańskiej rodziny, w której złożyła śluby Najwyższemu.
Potraktujmy ten dzisiejszy psalm jako zaproszenie do coraz większego zjednoczenia z Bogiem. Dla Niego zawsze jesteśmy córkami i synami. On chce naszego piękna, czyli tego, byśmy rozwijali się w naszej wierze, miłości, człowieczeństwie i mądrości. Do Niego należymy i w Nim mamy widzieć naszego Pana. Pomyślmy dziś o tym, gdzie kierujemy nasze oczy i uszy, co najczęściej oglądamy i czego słuchamy. To jest ważne, bo to nas kształtuje i motywuje. Tylko Bóg może nas uczynić pięknymi, świętymi i szczęśliwymi. Pozwólmy Mu działać w naszym życiu.

Ewangelia: Mt 25,1-13

Jezus chce, by nieustannie palił się w nas płomień wiary, nadziei i miłości. Ten ogień trzeba nieustannie podsycać. Pokazał to na przykładzie przypowieści o pannach. Owy płomień jest podtrzymywany przez prowadzenie życia duchowego, korzystanie z sakramentów i wypełnianie Bożej woli. Każdy jest wezwany do tego osobiście. Nie da się tego zrobić za kogoś. Roztropne panny nie użyczyły oliwy swoim nierozsądnym towarzyszkom nie dlatego, że zabrakło im dobrej woli. Nie da się przecież za kogoś wierzyć czy dochować wierności przykazaniom. Każdy z nas sam odpowiada za siebie, za swoje serce. Po śmierci nie będziemy sądzeni za cudze zaniedbania i grzechy, ale za swoje własne. Czuwanie, do którego wzywa Jezus, jest nieustanną gotowością do nawracania. Nie wolno go odkładać na ostatnią chwilę, bo przecież nawet nie wiemy, kiedy ona nastąpi. Jesteśmy zaproszeni na wielką ucztę w niebie, ale to w dużej mierze od nas zależy, czy będziemy gotowi na nią wejść. Podtrzymywanie płomienia to upodabnianie się do Jezusa, to trwanie w Nim. Zabiegajmy o to wytrwale, by Chrystus, gdy przyjdzie, znalazł w nas swoje odbicie i zawołał nas po imieniu.

 

Czwartek, 10.08.2023 r. – św. Wawrzyńca, diakona i męczennika

Pierwsze czytanie: Mdr 3,1-9

Autor Księgi Mądrości mówi o życiu wiecznym tych, którzy byli wierni Bogu. Pokazuje, że ich śmierć i wcześniejsze trudy są niczym w porównaniu z tym, w czym obecnie uczestniczą w niebie. Teraz nikt i nic nie może już im zagrozić, bo są w ręku Boga. Swoim oddaniem Najwyższemu zasłużyli na wieczną nagrodę. Ich śmierć, której nierzadko towarzyszyły dramatyczne okoliczności, wcale nie jest klęską ani przegraną. Oni nie umarli, ich życie trwa w Bogu. Zdali egzamin z wierności Najwyższemu, pomyślnie przeszli próby, którym zostali poddani. Nam nierzadko bardzo trudno jest przyjąć tę prawdę. Jesteśmy skupieni na życiu ziemskim i mało myślimy o wieczności. Nie umiemy znaleźć sensu w przeciwnościach, które nas spotykają; w trudach, chorobach i niepowodzeniach widzimy tylko to, co negatywne. Zapominamy, że wierności Bogu, miłości, zaufania i cierpliwości nie można kupić, że trzeba je cały czas w sobie kształtować, współpracując z Bożą łaską. Łatwo trwać przy Panu, gdy jest nam dobrze i wygodnie, gdy wszystko idzie po naszej myśli. Trudniej bywa, gdy coś zaczyna się walić i rozpadać. Prośmy Boga o łaskę zaufania, o ufne zawierzenie, o odwagę w przyjmowaniu tego, czego po ludzku nie chcemy, abyśmy po śmierci okazali się godnymi przebywania z Tym, który nas stworzył.

Psalm resaponsoryjny: 112, 1b-2.5-6.7-8.9

Świat mówi, że głupi jest ten, kto wierzy w Boga i wypełnia Jego przykazania. Wyśmiewa ludzi idących za Bożym słowem. Głosi zupełnie coś innego, niż słyszymy w dzisiejszym psalmie. Jego tekst jest dla nas lustrem. Zaprasza nas do zastanowienia się nad tym, czy rzeczywiście służymy Bogu i jak to robimy, i czy faktycznie czujemy radość z wypełniania Dekalogu. To ważne pytania. Pomyślmy dziś o tym, czy np. czujemy szczęście z powodu świętowania Dnia Pańskiego, z przeżywania naszej wiary i relacji z najbliższymi. Czy czujemy radość z tego, że jesteśmy uczciwi i wierni? Jeśli traktujemy przykazania tylko w kategorii obowiązku, to staną się one dla nas ciężarem. Kiedy uznamy je za drogowskazy, wtedy będą dla nas umocnieniem, podpowiedzią i motywacją do życia w jedności z Bogiem i ludźmi. Psalmista zaznacza, że zaufanie względem Boga pomaga przetrwać trudności. Ten, kto Mu ufa, wie, że wszystko jest w rękach Pana i że On jest większy niż wszystkie nasze problemy i kłopoty. On może nas podnieść z każdego upadku, umocnić serce i dać siłę do przeciwstawienia się temu, co może nas niszczyć. Nasze zaufanie i nasza miłość względem Niego zawsze procentują bardzo obficie.

Drugie czytanie: 2 Kor 9,6-10

Święty Paweł pyta nas dzisiaj o naszą hojność i umiejętność dzielenia się z innymi. Wbrew pozorom łatwiej nam brać, niż dawać. Widać to zarówno w naszych relacjach międzyludzkich, jak też i w relacji do Boga. Przyjrzyjmy się naszym modlitwom. Ile jest w nich proszenia i błagania o to, co jest nam potrzebne, a jak mało dawania. Kiedy ostatnio podarowaliśmy Bogu szczere dziękuję albo przepraszam? Kiedy ostatnio bezinteresownie Go uwielbialiśmy? W relacjach z ludźmi też jesteśmy bardzo interesowni. Za jakiekolwiek dobro oczekujemy od innych nagrody, pochwały, uznania. Czy jeszcze umiemy dzielić się z innymi groszem, czasem i dobrą radą? Co czujemy, gdy dajemy komuś jakiś drobiazg, albo nawet cenną rzecz? Święty Paweł radzi, byśmy wcześniej niczego nie kalkulowali, a po fakcie nie żałowali. Zbadajmy dziś swoje serce pod kątem hojności. Zobaczmy, czy nie choruje na skąpstwo i egoizm. Jeśli tak, zastosujmy terapię ofiarności. Rozwijajmy swoją hojność wszędzie, gdzie tylko będziemy mogli. Czyż Bóg, który każdego dnia udziela nam takiej obfitości łask, żałuje potem, że tak uczynił? Ludzie powtarzają: lepiej dać, niż prosić. Bóg mówi: Daj, bo sam otrzymujesz, a za to, co z serca ofiarujesz, nie będziesz pozbawiony nagrody. Temu, kto jest hojny, niczego nie zabraknie.

Ewangelia: J 12,24-26  

Jezus pyta o naszą gotowość do życiodajnego obumierania i służby dla Niego. Przynoszenie plonów nie odbywa się bezstratnie i bezboleśnie. Kosztuje nas wiele sił i czasu, wymaga poświęcenia, rezygnacji ze swoich planów i przedkładania dobra innych ponad swoje. Widać to w małżeństwie, rodzinie, w kapłaństwie, w dobrych przyjaźniach. Świat mówi: kochaj życie i rób, co chcesz, bo masz je tylko jedno. Jezus przypomina zaś o życiu wiecznym. Mówiąc o nienawiści wobec życia ziemskiego, nie zachęca, by nim gardzić i nie doceniać go. Chrystusowi zależy raczej na tym, by nie przeceniać obecnego życia ponad wieczność, by o niej pamiętać i aby tak żyć na świecie, by potem osiągnąć niebo. Jezus chce, byśmy nierozsądnym życiem na ziemi nie zaprzepaścili wieczności. Nasze zjednoczenie z Bogiem, postępowanie według Jego woli i chęć do służenia Jemu sprawią, że zachowamy życie na wieki. Chrystus wyjaśnia, że służenie Mu oznacza kroczenie za Nim. Pomyślmy dziś o naszych codziennych ścieżkach, o tym, dokąd chodzimy, za kim lub przed kim. Zastanówmy się, czy szukamy Jezusa i czy chcemy do Niego należeć. Sługa jest wpatrzony w swego pana i zawsze gotowy do spełniania jego poleceń. Służenie Chrystusowi nie odbiera wolności, nie ogranicza ani nie zabiera radości życia. Ono nadaje mu smak, radość i pełnię.

 

Piątek, 11.08.2023 r.


Pierwsze czytanie: Pwt 4, 32-40

Mojżesz woła do swoich rodaków, by zwrócili uwagę na działanie Boga w życiu narodu wybranego. Przypomina, że Izrael dostąpił ogromnego wyróżnienia. Wylicza, że Bóg do niego przemawiał, że ukazywał się mu w ogniu, wywiódł z niewoli i dał mu do zamieszkania Ziemię Obiecaną. To zaangażowanie Boga w losy narodu wybranego domaga się odpowiedzi ze strony Izraela. Mojżesz zachęca swoich rodaków, by uznali Boga i byli Mu posłuszni.
Ta odezwa jest aktualna także dla nas. My też jesteśmy wezwani do tego, by dostrzegać obecność Boga w swoim życiu. Czyż nie jesteśmy wyróżnieni i wybrani jak Izrael? Czy jest drugi taki bóg, który zszedł z nieba na ziemię i stał się człowiekiem? Czy jakikolwiek inny bóg dał nam swego syna, który wywiódł nas z niewoli grzechu i swoją śmiercią wysłużył nam obiecane zbawienie? Mając świadomość własnego obdarowania, jesteśmy wezwani do głoszenia prawdy o istnieniu Boga, o Jego miłości i miłosierdziu. Mojżesz wołał: Strzeż Jego praw i nakazów. Tym samym wskazywał, że mamy je nie tylko wypełniać, lecz także strzec ich przed tymi, którzy chcą je znieść, odrzucić i wykpić. Uczyńmy je swoimi własnymi kierunkowskazami na drodze do nieba. Skoro zostały nam dane przez Boga, to nie wolno ich nam odrzucać.

Psalm responsoryjny: Ps 77, 12-13.14-15.16 i 21

Psalmista rozważa o działaniu Boga w życiu Izraela. Rozpamiętuje przeszłość, by mądrze trwać w wierze w teraźniejszości. Uznaje wielkość i potęgę Najwyższego, chwali Jego opatrzność i świętość. Warto pójść w jego ślady i cofnąć się pamięcią do lat, które już przeżyliśmy. Z perspektywy czasu łatwiej jest zobaczyć to, czego nie dostrzegamy na bieżąco. Dystans daje nam pełniejszy obraz. Pomyślmy dziś, jakich dzieł dokonał Bóg w naszym osobistym życiu, w naszych parafiach, ojczyźnie i w świecie. Wspomnijmy o wydarzeniach, które po ludzku nie miały nawet prawa się wydarzyć. Rozważmy, co otrzymaliśmy z ręki Boga. To wspominanie nie ma nic wspólnego z sentymentalnością. Ono ma nas prowadzić do modlitwy i uwielbienia, pomaga też kształtować w nas wdzięczność względem Pana. Żyjmy tu i teraz, ale też wracajmy do tego, co było. Czyńmy tak szczególnie wtedy, gdy czujemy się przytłoczeni, osamotnieni i bezradni. Skoro Najwyższy był z nami w przeszłości, to jest i będzie z nami także i teraz. Niech łaski i dobrodziejstwa, otrzymane dotychczas z Jego ręki, motywują nas do jeszcze większej ufności i zawierzenia w Jego opatrzność i mądrość, która kieruje całym światem.

Ewangelia: Mt 16,24-28

Błogosławiony Carlo Acutis z szeroko otwartymi oczami, pełnymi zdziwienia, wielokrotnie pytał swoją mamę: „Dlaczego ludzie nie troszczą się o swoją duszę tak, jak o ciało?”. Dzisiejsza ewangelia bardzo zapadła mu w serce. Trzeba przyznać, że ten włoski nastolatek miał świetną intuicję. Niestety, nam bardzo często jej brakuje. Nie chcemy ponosić straty na ciele, na majątku, na opinii o sobie, ale duszę traktujemy po macoszemu. Nie liczymy się z jej potrzebami, nie troszczymy się o jej czystość i rozwój. Tylko, co powiemy potem na sądzie ostatecznym, gdy staniemy przed Bogiem twarzą w twarz? Nasza dusza jest czymś tak drogocennym, że niczego innego nie możemy ofiarować w zamian. Wielu z nas wręcz zapomniało, że ją posiada, że ona jest darem od samego Boga.
Jezus nie ukrywa, że podążanie za Nim łączy się z trudem. Zaparcie się siebie, branie krzyża i naśladowanie Chrystusa nie przychodzą łatwo i bezproblemowo. Naiwnie myślimy, że odchodząc od Boga, wiele zyskujemy. To pomyłka, która mami ludzi od początku świata. Ten, kto rezygnuje z trwania przy Panu, wszystko traci. Widzimy to na własnym i cudzym przykładzie. Zyskuje ten, kto godzi się na wolę Boga, kto przyjmuje codzienne krzyże i kto pragnie być we wszystkim taki jak Jezus. Chrystus nie obiecuje swoim uczniom, że tu na ziemi zyskają spokój i bogactwo, nie zapewnia, że uwolni ich od życiowych trudności i niepowodzeń. Nagroda będzie dopiero w niebie, ale najpierw trzeba na nią zasłużyć na ziemi. Pomyślmy dziś o swoim postępowaniu. Czy jest ono godne dziecka Bożego? Czy to, jak teraz żyjemy, podoba się Bogu? Po śmierci będziemy sądzeni z miłości i z miłością. Tam zetkniemy się z najpełniejszą prawdą o sobie. Zobaczymy siebie oczami Boga. Tam wszystko jest zapisane, każde nasze dobro i każde zło.

 

Sobota, 12.08.2023 r.


Pierwsze czytanie: Pwt 6, 4-13

Mamy kochać Boga, bo to Mu się od nas należy. On stworzył nas z miłości, obdarzył życiem i wolnością i zaprosił do współpracy w tworzeniu tego świata. Nie chciał, by łączyła nas jakaś bezosobowa, urzędnicza czy niewolnicza relacja. Słowa Mojżesza przypominają, że na miłość można odpowiedzieć tylko miłością. Ona wymaga odwzajemnienia. Mojżesz przypomina o dobrodziejstwach, jakie Izrael otrzymał z ręki Najwyższego. Mówi o miastach, domach, studniach i winnicach, które naród wybrany otrzymał bez zabiegania i wysiłku, i to całkiem za darmo. Przestrzega, by ciesząc się tymi darami, nie zapomniał o Dawcy.
Pouczenie Mojżesza powinno dotykać także nas, żyjących współcześnie. Świadomi własnego obdarowania, nie porzucajmy pamięci o Tym, który nas tak hojnie obdarzył. Niech nasza miłość względem Boga wyraża się w szanowaniu Jego Osoby i przykazań, w zawierzeniu i w oddanej służbie. Jesteśmy ukochanymi dziećmi Pana, który każdego dnia otwiera rękę, by obdarzać nas kolejnymi dobrami, który wznosi swoją prawicę, by nam błogosławić, który codziennie daje swoje słowo. Czyż za taką hojność nie ma On prawa oczekiwać od nas miłości? Kochajmy Go z całych sił i serca, bo jest tego godny jak nikt inny.

Psalm responsoryjny: Ps 18, 2-3a.3b-4.47 i 51ab


Kiedy ostatni raz powiedzieliśmy Bogu o naszej miłości względem Niego? Kiedy wyznaliśmy Mu miłość? Nie bójmy się takich słów. One nie są na wyrost. Wielu z nas obawia się powiedzieć Bogu: kocham Cię, bo uważa, że skoro grzeszy i ciągle upada, to nie ma w nich miłości i umiejętności kochania. Niech za naszym wyznaniem, często wypowiadanym bardzo nieśmiało i bez przekonania, idzie też pragnienie nawrócenia. Psalmista nazywa Boga swoją Mocą, Twierdzą, Opoką i Wybawicielem. Wzorujmy się na nim w swojej modlitwie i tak jak on obsypujmy Boga tytułami, które brzmią jak pełne miłości, szczere komplementy. Uwielbiajmy Go każdego dnia we wszystkim i za wszystko, co nam uczynił. Te pochwalne hymny, jak mówi jedna z prefacji, niczego Bogu nie dodają, bo On jest pełnią, ale przyczyniają się do naszego uświęcenia. Kochajmy Boga słowem i czynem. Wysławiajmy Go, bo jest tego godny.

Ewangelia: Mt 17,14-20

Skoro uczniowie, którzy chodzili za Jezusem i widzieli Jego cuda, mieli małą wiarę, to jaka jest nasza?  Jak mocno wierzymy w Boga i samemu Bogu? Często żyjemy w pewnym rozdwojeniu, w dwóch rzeczywistościach. Bóg, wiara i nasze duchowe życie to jedno, a nasza codzienność, trudności i przeszkody to drugie. Nie umiemy tego połączyć. Nawet jeśli staramy się być blisko Boga, praktykujemy wiarę i uważamy się za ludzi wierzących, to w konfrontacji z niektórymi doświadczeniami czujemy się bezradni, osamotnieni i pozbawieni oparcia. Tak było też zapewne z uczniami. Może akurat przeżywali entuzjastycznie jakieś wcześniejsze cuda, gdy na ich drodze pojawił się ojciec młodego epileptyka. Kiedy zobaczyli jego syna, poczuli, że nie mogą mu pomóc, że nie umieją zaradzić i ocalić tego, który nie tylko cierpiał w wyniku choroby, lecz także z powodu ognia i wody. Wyobraźmy sobie, jak nagle opadły im ręce, jak spuścili wzrok, jak poczuli się słabi. My też tego doświadczamy. Prośmy Jezusa, by przymnażał nam wiary, by dał nam łaskę wzrastania w wierze, byśmy w imię Chrystusa działali, pomagali innym i żyli, by On w nas wzrastał i mógł się nami posługiwać.