Komentarze do czytań – XVIII TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 4 do 10 sierpnia 2024r. – ks. Mateusz Mickiewicz

 

 

XVIII Niedziela Zwykła, 4.08.2024

Pierwsze czytanie: Wj 16, 2-4. 12-15

Po wyjściu z niewoli egipskiej w noc paschalną i cudownym przejściu przez Morze Czerwone pod wodzą Mojżesza, w trakcie nużącej drogi przez pustynię, Izraelici szybko stracili cierpliwość. Zaczęli szemrać przeciw Panu, „wystawiać Go na próbę w swoich sercach” (Ps 78, 18). To przecież i nam dobrze znane doświadczenie, kiedy łatwo zapominamy o tym, co już Pan Bóg uczynił w naszym życiu, gdy tylko przychodzi nam nieco dłużej iść przez życie bez nadzwyczajnych znaków Jego obecności. Pan jednak nie pozostawił swojego ludu pielgrzymującego i nie zostawia swojego Kościoła, ale zsyła nadzwyczajny pokarm, którego prostota zadziwia – mannę, która z kolei zapowiada Najświętszy Sakrament.

Nazwa „manna” pochodzi od zadziwienia Izraelitów na widok otrzymanego od Boga pokarmu: ,,Man-hu?” – „Co to jest?”. Jeśli z pokorą i wiarą stajemy przed Panem, to jest to za każdym razem także nasze pytanie na widok Eucharystii – co to jest? Jak to możliwe, że Bóg zstępuje na ołtarz, że, jak śpiewamy w jednej z pieśni, „cichy, bez chwały, daje nam się cały”.

Z perspektywy posługi kapłańskiej, której istotą jest przecież sprawowanie Eucharystii, dzisiejsze czytanie nabiera jeszcze głębszego znaczenia.

Po pierwsze, Pan obiecuje: ,, ześlę wam chleb z nieba, jak deszcz”. Taki ,,deszcz” chleba Pańskiego widzi każdy ksiądz, gdy otwiera puszkę – naczynie z konsekrowanym chlebem. Setki małych, białych opłatków, które pomimo swojego niezmienionego wyglądu i smaku nie są już opłatkami, ale Ciałem Pana. Każdy z podchodzących do komunii przyjmuje część tego „deszczu chleba”, ale przecież jednocześnie każdy przyjmuje całego Chrystusa. W każdej Komunii Świętej jest cały Chrystus, który oddaje się człowiekowi.

Po drugie, Mojżesz mówi do Izraelitów: „To jest chleb, który daje wam Pan na pokarm”. Pomimo tego, że Mojżesz i Aaron musieli cierpieć z powodu narzekania i szemrania Izraelitów na nich, Mojżesz wskazuje ludowi, że to Pan jest wierny, że to Pan daje im pokarm. Choć dziś o księżach mówi się przede wszystkim negatywnie, to rolą kapłana jest wierne i pełne miłości sprawowanie Mszy Świętej oraz trwanie na adoracji – nie ma lepszej drogi do wskazania innym, gdzie mogą spotkać i poznać żywego Boga, wiernego pomimo niewierności.

Psalm responsoryjny: Ps 78 (77), 3 i 4bc. 23-24. 25 i 54

Psalm 78 opowiada o tym, jak Bóg działał w kolejnych etapach historii Izraela pomimo niewierności ludu. Psalmista przekazuje w formie długiego rozważania mądrościowego żywą pamięć o tym, że Bóg – Ten, który jest (por. Wj 3, 14), jest Tym, który działa, który nigdy nie śpi, ale jest aktywny pośród doświadczeń ludu, który sobie wybrał.

Kiedy niedługo po przejściu przez Morze Czerwone, w trakcie drogi przez pustynię, Izraelici szemrzą przeciw Panu, wątpią w Jego dobroć i w prowadzenie swoich pasterzy, Mojżesza i Aarona, Bóg okazuje się znów wierny i hojny ponad miarę – zsyła cudowny dar manny, która zapowiada dar Eucharystii.

Nie ma się co łudzić – nasza wierność Bogu jest zmienna, ciągle uczymy się na nowo tego, żeby jeszcze bardziej ufać, jeszcze bardziej pokładać nadzieję w mocy Chrystusa, gdy po raz kolejny stajemy przed Nim w prawdzie naszego serca. Jednak dzisiejszy psalm to modlitwa pełna nadziei – naszą zmienność w wierności Bogu stopniowo może uzdrawiać niezmienna wierność Jezusa Eucharystycznego. Dobrze wiedzieli o tym święci – jak na przykład młody ministrant Dominik Savio, który już od wczesnego rana wyczekiwał przy drzwiach kościoła na rozpoczęcie Mszy Świętej. Tak jak regularne spożywanie posiłków powoduje, że robimy się głodni o konkretnych porach, tak regularne (nawet codzienne!) przyjmowanie Eucharystii rozbudza w nas głód Boga. Głód, który zawsze wykracza poza doczesność, który kieruje nas dzień po dniu ku uczcie niebieskiej. Przyjmujemy podczas Mszy Świętej „chleb aniołów”, zwany też ,,chlebem mocarzy” – bo nas, słabych, czyni mocnymi, napełnionymi mocą samego Boga.

Drugie czytanie: Ef 4, 17. 20-24

List do Efezjan to głęboka, duchowa katecheza Świętego Pawła o Kościele, który jest Mistycznym Ciałem Chrystusa. Należąc do Kościoła, nie przestajemy być obywatelami świata, zanurzonymi w codzienne, ludzkie sprawy. Mamy jednak żyć tak, żeby nie dać się zainfekować trującym myśleniem księcia tego świata, szatana. Kościół jest niejako sakramentem, czyli widzialnym znakiem duchowego zjednoczenia ludzi z Bogiem oraz całej ludzkości ze sobą. Ale to jest możliwe o tyle, o ile sami – i razem we wspólnocie – żyjemy na wzór Chrystusa. ,,Czym jest dusza w ciele, tym są w świecie chrześcijanie” – przeczytamy w pięknym Liście do Diogneta, napisanym nieco później, już w II wieku, opisującym życie pierwotnego Kościoła.

Święty Paweł wzywa, żebyśmy nie żyli „jak poganie z ich próżnym myśleniem”. Gdybyśmy sięgnęli do pełnego fragmentu z czwartego rozdziału, przeczytamy jeszcze mocniejsze stwierdzenia – poganie to ci, którzy są „pogrążeni w mroku, obcy dla życia Bożego, na skutek tkwiącej w nich niewiedzy, na skutek zatwardziałości serca. Oni to, doprowadziwszy siebie do nieczułości sumienia, oddali się rozpuście, popełniając zachłannie wszelkiego rodzaju grzechy nieczyste” (Ef 4, 18n). Przyjmując szczerze to słowo, widzimy, że pogańska religia ma się zupełnie dobrze – dziś obecna nie tylko w ludzkich relacjach, gdzie nieraz jest wiele zranień przez niezgodne z Bożym zamysłem używanie ciała, ale także w Internecie.

Życie w inny sposób niż według pogańskich zasad jest możliwe dlatego, że „nauczyliśmy się Chrystusa”, że poprzez chrzest i bierzmowanie otrzymaliśmy namaszczenie Duchem Świętym, że żyjąc w stanie łaski uświęcającej, którą zawsze odnawia w nas spowiedź święta, możemy łatwiej odrzucać pokusy, a wzrastać jako nowi ludzie, coraz bardziej podobni do Jezusa. Człowiek z czystym sercem to nie jest człowiek ograniczony i nieszczęśliwy, ale człowiek prawdziwie zdolny do daru z siebie, do głębokiej, ofiarnej miłości – w narzeczeństwie, w małżeństwie i rodzinie, w przyjaźni, a także w stanie celibatu.

Święty Paweł mówi bardzo konkretnie – trzeba „porzucić dawnego człowieka (…), odnawiać się duchem w waszym myśleniu i przyoblec się w człowieka nowego”.

Święty John Henry Newman powiedział, że być świętym, to zmieniać się często. Odwagi! Chrystus nie zniechęca się i ciągle udziela nam łaski, byśmy stawali się coraz bardziej wolni od myślenia pogańskiego, i stopniowo stawali się także dla innych źródłami światła w świecie (por. Flp 2, 15).

Ewangelia: J 6, 24-35

Czy pragnę czegoś od Jezusa, czy pragnę Jezusa? Czy jestem człowiekiem religijnym, który chce obecnością Boga niejako „polukrować” swoją codzienność, swoje ludzkie sprawy i potrzeby, czy raczej ciągle na nowo stając przed Panem, staram się zaprzeć samego siebie i naśladować Mistrza?

Te pytania do osobistej modlitwy wypływają z dzisiejszej Ewangelii. Tłum ludzi szuka Jezusa, ale nie dlatego, że chce pójść za Nim i za Jego nauką, ale dlatego, że Jezus czyni cuda. Że przed chwilą rozmnożył cudownie chleb, tak że wszyscy zgłodniali mogli nasycić się „ile kto chciał” (por. J 6, 11). Ten cud od razu przypomniał Izraelitom doświadczenia ich przodków, którzy również na pustkowiu otrzymali od Pana dar manny (por. 1. czytanie). Wtedy Pan dał jednak pokarm jedynie w stopniu wystarczającym, natomiast w Ewangelii słyszymy o nadzwyczajnej hojności Jezusa.

Ludziom wygłodniałym cudów, którzy wchodzą z Nim w dialog, Jezus stopniowo tłumaczy, że cudowne rozmnożenie chlebów jest znakiem, który wskazuje na coś o wiele wspanialszego – że On sam jest „chlebem życia”. Wszystko to dzieje się w kontekście najważniejszego święta żydowskiego – Paschy, kiedy Izraelici celebrowali, przeżywali na nowo, w sposób liturgiczny, wyjście z gorzkiej niewoli w kraju faraona. Jezus stopniowo prowadzi ludzi do odkrycia, że to On dokonuje nowej Paschy, że On pragnie wyprowadzać ich z niewoli grzechu do życia w jedności z Nim i z Ojcem (por. J 8, 31n; J 14, 23). Cały rozdział szósty Ewangelii według Świętego Jana to długa mowa, w której Pan Jezus z wymagającą miłością tłumaczy, że tylko karmiąc się Jego Ciałem i Krwią, możemy być naprawdę Jego uczniami, i mieć życie wieczne.

Nie jesteśmy lepsi od tamtego tłumu. Przychodzimy na Mszę Świętą, ale często szukamy nie Jezusa i Jego woli, ale bardziej nakarmienia własnych, nawet duchowych wrażeń. Można też niestety pozostać jedynie na poziomie niedojrzałym, „wiary szukającej wrażeń”, i spędzać długie godziny na szukaniu konferencji religijnych w Internecie, zaniedbując przy tym częste uczestnictwo we Mszy Świętej i adorację Najświętszego Sakramentu w ciszy, szukając jedynie nadzwyczajnych, specjalnych modlitw. Ale wtedy pozostajemy ciągle na powierzchni, chcemy niejako wprzęgnąć Pana Boga w nasze plany i pragnienia.

Msza Święta, przeżywana w postawie wewnętrznej czujności, zaangażowania, jest najlepszą szkołą w tym, aby umierać dla własnych pomysłów i nieraz nieuporządkowanych pragnień, a przyjmować te Boże. Na początku uznajemy, że jesteśmy grzeszni, stajemy w postawie żebraków przed Bogiem pełnym miłosierdzia. Potem słuchamy tego, co Bóg mówi do nas (wpierw niż my do Niego) w liturgii słowa, karmimy się tym słowem, rozważamy je, bo „nie samym chlebem żyje człowiek, lecz każdym słowem, które pochodzi z ust Bożych” (Mt 4, 4 – aklamacja przed dzisiejszą Ewangelią). A wreszcie, w połowie Mszy Świętej, następuje niezwykły zwrot – „W górę serca!” To znaczy – oddaj swoje serce, myśli, pragnienia, to jakie dzisiaj ono jest, Panu. Pozwól się włączyć duchowo, całym życiem, w ofiarę miłości składaną na ołtarzu, a jest nią Jezus Chrystus. Zmień kierunek – nie szukaj już siebie, ale Boga. A wtedy odnajdziesz siebie naprawdę.

Tylko ten, kto wchodzi na pokorną i cierpliwą drogę wierności Mszy Świętej i adoracji, odkrywa, jak pośród zamętu wokół nas i w nas samych prawdziwe są słowa Pana: ,,Ja jestem chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie”.

Izraelici, idąc przez 40 lat na pustyni, każdego ranka otrzymywali pokarm z nieba – mannę. Pan jest pełen dobroci jeszcze bardziej dla nas – daje nam samego siebie, zawsze czeka ze swoją miłością, naprawdę obecny w Najświętszym Sakramencie.

Czas wakacji to świetny moment na prywatne rekolekcje eucharystyczne – warto zaplanować udział we Mszy Świętej także w ciągu tygodnia, nawet codziennie, a także przyjście do kościoła na adorację Najświętszego Sakramentu, tam, gdzie będziemy.

 

Poniedziałek, 5.08.2024

Pierwsze czytanie: Jr 28, 1-17

Co pomyślą inni, kiedy opowiem się jednoznacznie za Jezusem? Co powiedzą moi rówieśnicy? Czy naukę Kościoła w tym czy w innym aspekcie jest sens jeszcze przypominać?

Jeśli czasem nosimy w sercu takie pytania, to z pewnością zrozumiałby nas młody prorok Jeremiasz. Wierny słowu Pana głosił to, co nie było przyjemne ani dla uszu króla, ani dla ludu. W tym samym czasie inny, fałszywy prorok Chananiasz, pochodzący tak jak Jeremiasz z pokolenia Beniamina, bez żadnych skrupułów daje fałszywą nadzieję, że dopiero co deportowana do Babilonii grupa Żydów na czele z królem Jechoniaszem, wraz ze skarbami świątyni, powróci niebawem do ojczyzny. Dlatego Chananiasz z właściwą sobie butą łamie jarzmo, które Jeremiasz nosił na szyi jako znak ciężkiego panowania Babilonii nad Judą. Prawdziwość głoszonego orędzia weryfikują jednak fakty – spełni się to, co zamierzył Pan.

O wiele prościej byłoby głosić kazania pełne łatwych i szybkich rozwiązań, niż wskazywać na możliwe trudności na drodze do zbawienia.

Jeżeli czasem zastanawiamy się, czy ktoś głosi nam prawdziwą naukę o Panu Bogu, to kryterium jest bardzo jasne: prawdziwy prorok Pana nie będzie dawał zwodniczej nadziei, ale da się rozpoznać poprzez pokorne noszenie duchowego jarzma – będzie nam wskazywał na moc płynącą z krzyża Chrystusa. A przecież jarzmo naszego Pana jest słodkie, a brzemię lekkie (por. Mt 11, 28-30).

Prośmy dziś Ducha Świętego o dar męstwa, żebyśmy nie dawali innym ludziom zwodniczych nadziei, ale wskazywali na jedyną nadzieję naszego życia – Chrystusa ukrzyżowanego i zmartwychwstałego.

Psalm responsoryjny: Ps 119 (118), 29 i 43. 79-80. 95 i 102

Człowiek, który przylgnął do słowa Pana, nieraz doświadczy niezrozumienia ze strony innych. Nieraz doświadczy także cierpienia i odrzucenia.

Psalmista modli się, aby Pan powstrzymał go od drogi kłamstwa, aby nie zawiódł Pana, który obdarzył go łaską poznania swojego Prawa.

Wzorem prawdziwego apostoła jest dla nas zawsze Święty Paweł, który do skomplikowanej i pogrążonej w grzechach społeczności Koryntian nie przyszedł z miłymi opowieściami, ale jedynie z orędziem o Jezusie Chrystusie Ukrzyżowanym, który jest prawdziwą mocą dla wierzących (por. 1Kor 2, 1nn). To, do czego zaprasza nas dzisiaj Pan, to wniknięcie jeszcze bardziej w Jego mądrość, mądrość ukrytą (por. 1Kor 1, 7), mądrość krzyża.

Kiedy święty papież Paweł VI ogłosił Encyklikę Humanae vitae, przypominając piękno miłości i płodności małżeńskiej i związaną z nią odpowiedzialność za dar życia ludzkiego, spotkał się z ogromnym sprzeciwem nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz Kościoła. Głoszenie prawdy, także w sprawach delikatnych, zawsze kosztuje, ale prawdziwy prorok nie może zaprzeć się Mistrza, który powierzył mu misję głoszenia Jego nauki.

Święty Jan Paweł II niedługo po upadku komunizmu podczas pielgrzymki do Ojczyzny w 1991 roku, świadomy, że wolność polityczna jest darem i zadaniem, przypominał prowadzące do prawdziwej wolności serca wymagania Dekalogu. A nie były to słowa dobrze przyjęte.

Podobnie dziś ze sprzeciwem spotykają się chrześcijanie zaangażowani w obronę życia i rodziny, pomimo tego, że nakładane są na nich grzywny finansowe lub doświadczają brutalnego traktowania.

Dzisiejszy psalm to doskonała modlitwa dla księdza, który przygotowuje się do wygłoszenia homilii: ,,powstrzymaj mnie od drogi kłamstwa (…), nie odbieraj moim ustom słowa prawdy, bo ufam Twoim wyrokom” – a więc: Panie, daj mi przybliżać innych do tajemnicy Twojego słowa, nie daj, bym wypowiedział jakiekolwiek słowo, które nie byłoby zgodne z Twoją nauką, zwłaszcza wtedy, gdy narażam się na wyśmianie czy odrzucenie.

Dzisiejszy psalm może być także modlitwą dla spowiednika – aby w konfesjonale udzielać rad przenikniętych duchem Ewangelii, a nie podpowiadać czysto ludzkie, pozbawione wiary rozwiązania, co przypominał kapłanom także abp Fulton Sheen.

Wreszcie, może to być modlitwa dla każdego, kto idąc dziś do pracy, na spotkanie ze znajomymi, albo przygotowując się do wygłoszenia jakiejś konferencji na temat wiary, będzie pokornie prosił, aby nie odstąpić w niczym od Bożych wyroków, aby ,,nie doznał wstydu” przed Panem, głosząc coś niezgodnego z Jego słowem lub uciekając od dania świadectwa.

Ewangelia: Mt 14, 13-21

Rozważając dzisiejszą Ewangelię, spójrzmy na przykład Pana Jezusa. Co przeżywa Jezus? Przed chwilą dowiedział się o śmierci Jana Chrzciciela, swojego kuzyna – po ludzku z pewnością Jezus przeżywał zatem ból i smutek. Świadomy tego, że Jan poprzedził Go w narodzeniu, ale poprzedza także w śmierci. Jezus wie, że nieuchronnie nadejdzie także godzina Jego przejścia z tego świata do Ojca (por. J 13, 1), a więc śmierci na krzyżu. W tej sytuacji, wiedząc, że faryzeusze nastają także na Jego życie, usuwa się na pustkowie. Także po to, aby być sam na sam z Ojcem, aby modlić się, tak jak czynił to często.

Jednak przeżywając jakieś wewnętrzne cierpienie, a także świadomość nieuchronności zbliżającej się męki, Jezus zachowuje pełną miłości wrażliwość na potrzeby tych, którzy do Niego przychodzą. Dokonuje cudownego rozmnożenia chlebów, spoglądając ku niebu, a więc ku Ojcu, od którego sam pochodzi. Podobne spojrzenie ku niebu Jezus uczyni podczas ostatniej wieczerzy, a potem także na krzyżu, kiedy powierzy się Ojcu ostatnim tchnieniem – Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mego! (Łk 23, 46).

Nieraz jesteśmy w sytuacji konieczności posługi innym, a sami przeżywamy jakieś cierpienie. Nie zawsze łatwo jest być dla innych, gdy nasze serce przeżywa ból. Zaprośmy w te momenty naszego życia Jezusa, który uczy nas, że wznosząc razem z Nim wzrok ku Ojcu, nabieramy duchowej mocy do miłowania.

 

Wtorek, 6.08.2024 – święto Przemienienia Pańskiego

Pierwsze czytanie: 2 P 1, 16-19

Przeżywamy dzisiaj święto Przemienienia Pańskiego, a więc dzień, kiedy Jezus zabrał ze sobą trzech najbliższych uczniów, Piotra, Jakuba i Jana, na wysoką górę i tam objawił im swoją chwałę, gdy Jego ludzkie ciało zajaśniało niezwykłym blaskiem (por. Prefacja na dzisiejsze święto).

Święty Piotr po wielu latach, będąc już starszym pasterzem Chrystusowej owczarni, doświadczonym trudem posługi i cierpieniem związanym z prześladowaniami, opowiada o tym wydarzeniu z niezwykłą siłą i zaangażowaniem. Nie ma wątpliwości, że tamto cudowne spotkanie z Panem, który wtedy jeszcze przed męką zapowiedział blask zmartwychwstania, było rzeczywiste. Piotr, Jakub i Jan, a także pozostali apostołowie, to ,,naoczni świadkowie Jego wielkości”.

Gdy słuchamy świadectwa Świętego Piotra, rodzi się w nas tęsknota, pragnienie, aby doświadczyć w podobny sposób chwały Pana. Dziś Kościół przypomina nam, że jest to możliwe! Aż do naszych czasów, w linii ciągłości od apostołów poprzez ich następców– biskupów – przekazywany jest kolejnym pokoleniom nieskażony depozyt wiary, czyli wszystko, co Jezus czynił i powiedział jako konieczne dla nas do zbawienia. Jeśli tylko trwamy we wspólnocie Kościoła, mamy łączność z tym samym Jezusem i z tą samą prawdą, której świadkami i głosicielami byli pierwsi uczniowie.

Święty Piotr zarówno swoich bezpośrednich adresatów, jak i nas żyjących współcześnie przestrzega, by nie iść za sensacjami i ,,wymyślonymi mitami” różnych fałszywych proroków, a przecież także dziś, na żywo i w Internecie, można spotkać wielu głosicieli przeciwnych nauce Kościoła, nieraz z mocnym akcentem apokaliptycznym.

To, co do nas należy, to wierne trwanie przy lampie Bożego słowa, w którym każdy z nas może się odnaleźć jako syn umiłowany przez Ojca.

Psalm responsoryjny: Ps 97, 1-2. 5-6. 9

,,Wszystkie ludy widzą Jego chwałę”. Podczas Przemienienia na górze Tabor Pan Jezus ukazał uczniom swoją chwałę, to znaczy Bożą wielkość, która wszystko przewyższa. Chwała (kabod) oznacza w Biblii znaczenie osoby, ale dosłownie także wagę, ciężar – także i u nas bycie ważnym pośrednio nawiązuje do tego.

Chwała Pana to wielkość Boga objawiona przed ludźmi. Izraelici wiedzieli, że Pan w szczególny sposób mieszka w świątyni, ale ukaże się także na końcu czasów. Chwała Pana ukazała się podczas Przymierza na Synaju, którego pośrednikiem był Mojżesz. Także Eliasz, drugi obecny obok Jezusa podczas teofanii (objawienia się Boga) na Taborze, w szczególny sposób doświadczył objawienia się Pana na górze Horeb po 40 dniach drogi przez pustynię. Wreszcie, w Prologu swojej Ewangelii Święty Jan Apostoł zapisuje niezwykłe słowa o Jezusie, Słowie Wcielonym: „A Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas. I oglądaliśmy jego chwałę, chwałę, jaką Jednorodzony otrzymuje od Ojca” (J 1, 14). Od kiedy Bóg stał się człowiekiem, stał się naszym Bratem i Zbawicielem, każdy z nas ma śmiały przystęp do Ojca, każdy może doświadczyć szczególnej obecności Zmartwychwstałego – po Jego Wniebowstąpieniu oczami wiary, a na końcu czasów – twarzą w twarz.

Święto Przemienienia przypomina nam także i to, żebyśmy nie przyzwyczaili się do spotykania Boga, czyli żebyśmy przebywając z Nim często, nie stali się niewrażliwi na Jego obecność. Pomocą dla naszego świadomego spotkania z Panem, zwłaszcza w przestrzeni kościoła, są konkretne postawy ciała i gesty modlitewne. Nieraz możemy zaobserwować piękny gest, kiedy ktoś przyklęka ze czcią przed Najświętszym Sakramentem – Panem chwały ukrytym w konsekrowanym chlebie – i dotyka głową ziemi na znak całkowitego uniżenia. Jednak każde czynione przez nas przyklęknięcie ma być wyrazem naszej miłości i uwielbienia wobec Boga, który nam pragnie objawiać swoją chwałę.

Ewangelia: Mk 9, 2-10

Komentarzem, który wyjaśnia nam sens dzisiejszej Ewangelii, a więc sens wydarzenia Przemieniania Jezusa wobec uczniów, jest Prefacja na dzisiejsze święto: ,,w ten sposób umocnił serca uczniów, aby nie ulegli zgorszeniu krzyża, a całemu Kościołowi dał nadzieję, że osiągnie chwałę, którą sam zajaśniał jako jego Głowa”. Pan Jezus przemienia się, to znaczy ukazuje uczniom, że jest nie tylko prawdziwym człowiekiem, ale także prawdziwym Bogiem, a Jego jaśniejące ciało zapowiada to, jak będzie wyglądał, gdy Jego umęczone i ukrzyżowane ciało będzie uwielbione, chwalebne (a więc jaśniejące chwałą) – gdy w poranek zmartwychwstania Jezus powstanie z grobu.

Góra jest w Piśmie Świętym zawsze szczególnym miejscem modlitwy, spotkania z Bogiem. Wiedzieli o tym uczniowie. To zatem konkretne wskazanie Jezusa, że tylko przez codzienną modlitwę, począwszy od porannego osobistego spotkania z Panem, przez pokorne rozważanie Jego słowa możemy mężnie przejść przez nasze krzyże, cierpienia, doświadczenia życia, świadomi, że z Jezusem każdy krzyż i cierpienie jest już jakoś opromienione blaskiem zmartwychwstania, zawsze jest już miejscem nadziei.

Zwróćmy dziś zatem uwagę na jeden szczegół opowiadania, z samego początku – Jezus ,,wziął z sobą” uczniów i ,,zaprowadził ich”. Nieraz wydaje nam się, że to my prowadzimy Jezusa podczas modlitwy – poprzez konkretne formuły, nasze, nawet dobre, schematy modlitewne, nasz plan, co chcemy podczas tej modlitwy omówić z Jezusem. Ale kolejna lekcja dzisiejszego święta to powrót do fundamentów – że u początku modlitwy jest zawsze „Słuchaj, Izraelu”, a więc oddanie się z ufnością prowadzeniu Pana, wsłuchiwanie się w Jego słowo, a pozostawienie własnych pomysłów u Jego stóp. Kiedy modlimy się i czujemy, że to nam po prostu nie wychodzi (a przecież to nierzadkie doświadczenie w drodze modlitwy), albo że forma modlitwy, którą dotąd stosowaliśmy, jakby przestała działać, to najlepszy moment, żeby z pokorą wołać Ducha Świętego: ,,Gdy bowiem nie umiemy się modlić tak, jak trzeba, sam Duch przyczynia się za nami w błaganiach, których nie można wyrazić słowami” (Rz 8, 26). Tak jak droga w góry na ciekawe i wyższe szczyty prowadzi przez długie i skomplikowane szlaki (nieraz nie widząc wszystkiego, we mgle), tak droga modlitwy to nie nasz pomysł i plan, ale oddanie się prowadzeniu Jezusa, w Duchu Świętym, do Ojca.

Panie, prowadź nas w modlitwie dalej, niż to sami zaplanujemy, prowadź nas do serca Ojca, bo w Nim jest źródło i cel naszego życia.

 

Środa, 7.08.2024

Pierwsze czytanie: Jr 31, 1-7

Kiedy wydaje się, że wszystko stracone, to właśnie wtedy jest najlepszy moment, żeby zaufać obietnicy Boga.

Prorok Jeremiasz nie tylko zapowiadał nieuchronność wygnania babilońskiego jako konsekwencji grzechów i niesłuchania głosu Pana przez Izraelitów, ale w Księdze Pocieszenia, której fragment dziś czytamy, głosi dane mu od Boga orędzie nadziei. Izrael powróci z wygnania, a zbezczeszczona świątynia jerozolimska będzie odbudowana. To sam Pan określi kształt nowego ludu – On odbuduje, przywróci radość muzyki i tańców, da przestrzeń na winnice i uprawy zboża. A to wszystko dlatego, że Bóg nigdy nie przestaje kochać człowieka: ,,ukochałem cię odwieczną miłością, dlatego też podtrzymywałem dla ciebie łaskawość”.

Jeśli czasem Pan przeprowadza nas przez długi czas oczyszczenia, kiedy odkrywamy także nędzę naszych dawnych grzechów i niewierności, i jesteśmy kuszeni do zwątpienia, to moment, by w ufnej modlitwie oprzeć serce na odwiecznej, pewnej miłości Boga. Wiara to nie tylko przypominanie wielkich dzieł Boga z przeszłości, ale to także spojrzenie nadziei w przyszłość – że Pan nada nam nowy kształt, że nasze serce stanie się odnowioną i znów napełnioną radością ziemią.

Psalm responsoryjny: Jr 31, 10. 11-12b. 13

Dzisiejszy psalm to bezpośrednia kontynuacja słów pierwszego czytania z Księgi Jeremiasza. Przyszłą pomyślność Izraela, który powraca z niewoli do swojej ojczystej ziemi, autor natchniony maluje niczym zapierający dech w piersiach krajobraz (warto sięgnąć do całego fragmentu Jr 31, 1-14). Bóg jest dobrym pasterzem, który gromadzi przy sobie swój lud jak trzodę; błogosławieństwo Pana zrealizuje się w obfitości żyznej ziemi – zboża, wina, oliwy, a także zwierząt – drobnego i większego bydła. Powróci radość tańca i wspólnota między pokoleniami. Smutek zamieni się w radość, troski znikną, nastanie czas pociechy. Także kapłani będą zaopiekowani – i oni znów, jak za dawnych lat, ucieszą się tłuszczem z ofiar. Te elementy zawierają wszystko, co mógłby wymarzyć sobie człowiek biblijny jako szczęśliwe i spełnione życie na ziemi w wierności Bogu.

Jeżeli Bóg dopuszcza na nas trud i cierpienie, to nie po to, aby nas w nim pogrążyć, ale żeby w przedziwny sposób odnowić nas swoją miłością. Aby nasze serce poszerzyć, uczynić jeszcze bardziej otwartym na hojność Jego łaski, której zawsze udziela nam ponad miarę, jeśli tylko Mu pozwolimy. Podobnie było w historii Hioba, który stracił wszystko, ale otrzymał jeszcze więcej po przejściu tajemniczej drogi cierpienia (por. Hi 42, 10-16).

Przyjmijmy to słowo także jako szczególną obietnicę dla całego Kościoła świętego. Kiedy dziś wielu ludzi, nawet uważających się za katolików, głosi z przekonaniem schyłek Kościoła, my mamy mieć oczy wiary utkwione w Jezusa pełnego miłości, który odnowi swój Kościół, który dotrzyma słowa, że bramy piekielne Kościoła nie przemogą, który daje nam także wzrost w świętości, i wreszcie – który doprowadzi nas bezpiecznie do swego królestwa.

Ewangelia: Mt 15, 21-28

Nieraz zawstydza nas, którzy jesteśmy wierni praktykom religijnym, głębia i moc wiary kogoś, kto dopiero się nawraca. Pan Bóg daje nam spotkać ludzi, którzy może zewnętrznie są ubrani w sposób wcale niereligijny, ich słowa nie są poukładane, ale nieraz w ich sercach jest głęboka i żywa wiara, szczere pragnienie Boga. Są na drodze nawrócenia, i z całą siłą przekonania odkrywają, że to Jezus jest Panem i Zbawicielem, że poza Nim nie znajdą ratunku.

Kobieta kananejska nie należała do narodu Izraela i pochodziła z terenów pogańskich. Zewnętrznie zatem nic nie pozwalałoby jej znaleźć się pośród „wiernych”. Ale jej wewnętrzna postawa serca, szczera wiara w Jezusa, którą rozpalił w jej sercu Duch Święty, wyprzedziła wiarę uczniów, którzy oceniając ją czysto zewnętrznie, odrzucili ją. ,,Nie tak bowiem, jak człowiek widzi, widzi Bóg, bo człowiek widzi to, co dostępne dla oczu, a Pan widzi serce” (1Sm 16, 7). Czasem ten, kto stoi w drzwiach kościoła, kto jest jeszcze zewnętrznie daleko, może być paradoksalnie bliżej Pana niż ten, który siedzi w pierwszej ławce.

Dzisiejsza Ewangelia wzywa nas najpierw do tego, żeby samemu nie ustawać w gorliwej modlitwie prośby i ufności w Panu wtedy, kiedy On wydaje się milczeć, kiedy czujemy się niejako odrzuceni, jak na początku doświadczyła tego Kananejka. Ale Jezus zaprasza nas także do tego, żeby nie odrzucać żadnego człowieka.

Prostym postanowieniem na dziś, naszym „actio”, a więc owocem Lectio divina może być polecanie Panu choćby jednym Zdrowaś Maryjo tych, których spotykamy, a którzy błąkają się gdzieś na granicy przynależności do Kościoła. Aby Pan poruszył ich serca, aby całkowicie zwrócili się do Niego i stali się gorliwymi uczniami.

 

Czwartek, 8.08.2024

Pierwsze czytanie: Jr 31, 31-34

Niezwykła obietnica, którą przekazuje prorok Jeremiasz, wykracza poza ramy Starego Testamentu. Pan obiecuje nowe przymierze, które nie będzie spisane na kamiennych tablicach, tak jak Dekalog dany Mojżeszowi od Pana,, ale będzie wypisane w sercu, w głębi naszego jestestwa. Jednak trzeba czytać tę obietnicę w kontekście wcześniejszych słów proroka: ,,Grzech Judy jest zapisany żelaznym rylcem, wyryty diamentowym ostrzem na tablicach ich serc” (Jr 17, 1). Tak! Grzech, czyli nasze odrzucenie Boga wyryło w naszym sercu głęboką ranę. Dlatego potrzeba leczniczego działania samego Boga, który, pełen miłosierdzia, może uzdrowić głębię naszego serca i oczyścić nas z grzechu.

To słowo spełnia się w Jezusie Chrystusie, który przez swoją śmierć i zmartwychwstanie uwolnił nas od grzechu, i posyła nam od Ojca Ducha Świętego. To Duch Święty jest Nowym Prawem, nową zasadą naszego życia. On mieszka w naszych sercach i uzdalnia nas do życia Ewangelią.

Żeby żyć rzeczywistością Nowego Prawa, musimy z naszym sercem przyjść do Serca Jezusa. Z przebitego na krzyżu boku Zbawiciela wypływa dla nas nieustannie krew i woda (por. J 19,34), czyli niewysychające źródło sakramentów świętych. Nasze serce, pęknięte, zranione, odnajdzie sens nie w drążeniu we własnych ranach, ale jedynie w otwartej dla nas ranie boku Jezusa.

Psalm responsoryjny: Ps 51 (50), 12-13. 14-15. 18-19

Bóg jest Stworzycielem – nie tylko dlatego, że stworzył każdego z nas z nadmiaru swojej miłości, ale także dlatego, że stwarza nas nieustannie, że ciągle czuwa nad nami, ale w swoim miłosierdziu może także nas odnawiać. Jak garncarz, który ze stłuczonego naczynia lepi nowe, nie zniechęcając się (por. Jr 18, 1-8).

Cała historia zbawienia pokazuje, jak Bóg pragnie przemiany serca człowieka. Tylko otwierając się na uzdrawiającą miłość Boga, która przekracza wszelki nasz grzech, słabość i nędzę, możemy zacząć żyć pełnią życia.

Pan Bóg pragnie, aby zewnętrznym gestom pobożności towarzyszyła nade wszystko ofiara skruszonego serca. Słowa wypowiadane przez kapłana podczas każdej Mszy Świętej: ,,Módlcie się, aby moją i waszą ofiarę przyjął Bóg, Ojciec wszechmogący” – zapraszają nas,  abyśmy włączyli się duchowo w składaną na ołtarzu ofiarę Chrystusa, oddając Mu z pokorą nasze serca.

,,Boże, bądź miłościw mnie grzesznemu” – oddajemy nasze serce Jezusowi, gdy wyrażamy żal za grzechy podczas sakramentu spowiedzi. Owoc przemiany naszego serca płynie w sposób szczególny właśnie ze szczerej i regularnej spowiedzi. Cała skuteczność pokuty polega na przywróceniu nam łaski Bożej i zjednoczeniu nas w przyjaźni z Bogiem. Celem i skutkiem tego sakramentu jest więc pojednanie z Bogiem. U tych, którzy przyjmują sakrament pokuty z sercem skruszonym i z religijnym nastawieniem, zwykle nastają po nim pokój i pogoda sumienia wraz z wielką pociechą duchową. Istotnie, sakrament pojednania z Bogiem daje prawdziwe ,,zmartwychwstanie duchowe”, przywrócenie godności i dóbr życia dzieci Bożych. Najcenniejszym z tych dóbr jest przyjaźń z Bogiem (KKK 1468).

Ewangelia: Mt 16, 13-23

Jezus zadaje uczniom pytanie w nieprzypadkowym miejscu. W Cezarei Filipowej, mieście rozbudowanym przez Filipa, syna Heroda Wielkiego, znajdowało się centrum religijne pogańskiego bożka Pana. Dialog z uczniami miał miejsce prawdopodobnie właśnie na tle malowniczo położonej ogromnej skalnej groty z posągami wielu różnych bóstw, w pobliżu źródeł Jordanu. Jezus, pytający Piotra i pozostałych uczniów, stoi na tle bożków pogańskich. Nie rozumiany także przez wielu Mu współczesnych, uważany jedynie za szczególnego proroka, Jezus pragnie jednoznacznego wyznania wiary. Piotr jako pierwszy z apostołów i w ich imieniu wyznaje, że Jezus jest Mesjaszem i Bogiem. Nie dowiedział się tego od jakiegokolwiek człowieka, nie powiedział tego, opierając się na czysto ludzkim rozeznaniu, ale były to słowa przekraczające możliwości rozumu. Otrzymał szczególny dar wiary od samego Ojca niebieskiego.

Odpowiedź, którą Pan Jezus daje Piotrowi na jego wyznanie wiary, to słowa o szczególnym urzędzie i związanej z nim obietnicy, dane są one również każdemu kolejnemu papieżowi i całemu Kościołowi. Dziś możemy dziękować, widząc w zmiennych losach historii, że Pan pozostał wierny swojemu słowu, że przez kolejnych papieży prowadzi swój Kościół, opierając się nie na ich ludzkich zdolnościach, ale na szczególnym charyzmacie wiary, zwłaszcza w sprawach dotyczących wiary i moralności.

Jednak zaraz po obietnicy prymatu, czyli pierwszeństwa Piotra wśród apostołów, Pan zapowiada, że droga do zbawienia wiedzie przez krzyż. Szczególnym wyzwaniem dla pasterzy Kościoła na czele z Ojcem Świętym jest zatem zawsze pokora wobec planów Bożych, których nie da się zrozumieć, opierając się jedynie na ludzkich zdolnościach rozumu. Potrzeba ciągłej postawy żywej wiary. A dopiero wiara, jak wiele razy powtarzał papież Benedykt, otwiera pełnię możliwości rozumu.

Autentyczna wiara ma zawsze kształt krzyża, i zawsze prowadzi przez jedyną bramę, którą jest Jezus Chrystus. Kościół prowadzony przez papieża administruje darami Bożymi, jest wspólnotą, której pragnie Jezus, aby udzielać w sposób widzialny nadprzyrodzonych, niewidzialnych łask.

Także dzisiaj Kościół przechodzi drogę krzyża, a zamęt świata nie jest mniejszy niż w początkach chrześcijaństwa, kiedy wokół uczniów Jezusa panowało myślenie pogańskie. Od początku Kościół miał świadomość, że obowiązkiem ochrzczonych jest wspieranie Ojca Świętego gorliwą modlitwą. Dzisiejsza Ewangelia wzywa także każdego z nas, żebyśmy zwłaszcza w sytuacjach, gdy wokół nas na piedestale stoi wiele różnych bożków, prosząc o światło Ducha Świętego, wybierali Jezusa i wskazywali Go innym.

 

Piątek, 9.08.2024 – święto Świętej Teresy Benedykty od Krzyża (Edyty Stein)

Pierwsze czytanie: Oz 2, 16b. 17b. 21-22

Prorok Ozeasz porównuje miłość Boga do Izraela do heroicznej wierności męża wobec cudzołożnej żony. Pomimo grzechu Oblubieniec nie porzuca swojej Oblubienicy, ale pragnie odnowić z nią przymierze. Dla Izraelitów czasem kary za odstąpienie od Boga, a więc cudzołóstwo z obcymi bogami, był okres niewoli, wygnania do obcej ziemi, najpierw asyryjskiej, a potem babilońskiej. Natomiast powrót z niewoli, który nastąpił po latach, był doświadczeniem podobnym do wyjścia z Egiptu, kiedy Izraelici, niczym dzieci, uczyli się na nowo, krok po kroku posłuszeństwa Panu.

Bóg pragnie ze swoim ludem i z każdym z nas relacji miłości, zażyłej więzi, podobnej to tej, jaka może istnieć między oddanymi sobie małżonkami. Ale do takiej intymności Pan prowadzi nas stopniowo, sobie wiadomymi drogami, wiodącymi przez czas wygnania i oczyszczenia naszego serca na pustyni.

Taką długą drogę musiała przejść dzisiejsza patronka, Edyta Stein, wielka córka Izraela i wierna córka Kościoła, jak nazwał ją Święty Jan Paweł II. Wychowana w gorliwej religijnie rodzinie żydowskiej w miarę upływu lat i pod wpływem edukacji uważała się za ateistkę, następnie była studentką filozofii i pasjonatką fenomenologii Husserla – ale wciąż szukała prawdy. W końcu nie tylko przyjęła chrzest, ale wstąpiła do Karmelu i stała się Teresą Benedyktą od Krzyża. Ten tytuł potwierdziła męczeństwem w obozie koncentracyjnym w Auschwitz.

Historię poszukiwania Jezusa w życiu Teresy scharakteryzował podczas jej kanonizacji papież Jan Paweł II: ,,[Teresa] odkryła, że prawda ma na imię Jezus Chrystus. Od tego momentu Wcielone Słowo było dla niej wszystkim. Wspominając ten okres swojego życia już po wstąpieniu do zakonu karmelitańskiego, pisała w liście do pewnej benedyktynki: «Kto szuka prawdy, szuka Boga, czy jest tego świadom, czy nie»”

(Jan Paweł II, Homilia podczas kanonizacji, 11.10.1998,

https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/jan_pawel_ii/homilie/msza_kanon_11101998.html).

Psalm responsoryjny: Ps 45 (44), 11-12. 14-15. 16-17

Psalm 45 to piękna pieśń śpiewana podczas zaślubin króla. Kolejne wersety w barwny sposób opisują całą ceremonię, tak że jesteśmy w stanie ją sobie wyobrazić. Ale słowo Boże prowadzi nas głębiej – to wspaniałe święto zaślubin może się spełnić w życiu każdego z nas, bo to nas Bóg pragnie poślubić, i to na wieki! Święty Paweł napisze wprost, że Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, i że ta miłość oddania siebie do końca, całkowicie jest wzorem dla oblubieńczej miłości męża i żony (por. Ef 5, 25).

Dzisiejszy psalm rozważamy jako opowieść o życiu Świętej Teresy Benedykty od Krzyża. Pan Bóg dał jej przejść niezwykłą drogę poszukiwania prawdy, by ostatecznie zaprosić ją właśnie do więzi oblubieńczej, obdarzając łaską powołania zakonnego. Do dzisiejszej patronki mogą się dziś szczególnie zwracać wszystkie osoby konsekrowane, aby z ufnością przyjąć znów pełną miłosierdzia miłość Jezusa – Oblubieńca, i ponowić w osobistej modlitwie swoje oddanie się Jemu we wszystkim i do końca.

To także zaproszenie dla każdego z nas. ,,Król pragnie twego piękna!” – a więc pragnie, żebyśmy byli piękni dla Niego, żebyśmy nie byli jedynie wyznawcami Boga, ale przyjęli zaproszenie do oddania się Jemu całkowicie.

Ewangelia: Mt 25, 1-13

Do istoty życia duchowego należy postawa czujności serca. Modlimy się codziennie ,,Przyjdź, królestwo Twoje”, bo wierzymy, że przyjdzie dzień, kiedy Pan powróci na ziemię. Dla większości z nas przyjdzie też dzień śmierci, kiedy Pan zapuka ,,o północy”, czyli niespodziewanie. Nasza czujność wyraża się przede wszystkim w stanie łaski uświęcającej, aby zawsze być gotowym na śmierć, ale także w codziennej, wiernej modlitwie i uczynkach miłości.

W życiu Edyty Stein takie szczególne spotkanie z Panem nastąpiło, kiedy jako młoda kobieta w ciągu jednej nocy przeczytała „Księgę życia”, czyli autobiografię Świętej   Teresy z Avila, i ta książka przemieniła jej życie, nakłoniła do przyjęcia wiary katolickiej.

Ostatnie zaproszenie Oblubieńca – do wejścia do Jego królestwa przez bramę męczeństwa – Święta Teresa Benedykta od Krzyża przyjęła 2 sierpnia 1942 roku, w trakcie masowych aresztowań Żydów przez Gestapo, a potem 9 sierpnia, gdy razem z siostrą Różą zostały zgładzone w obozie w Auschwitz.

Droga męczeństwa krwi jest udziałem nielicznych, ale każdego z nas Pan zaprasza do wielu mniejszych ofiar, które również są codziennym wyrazem i potwierdzeniem oblubieńczej miłości. Dzisiaj prośmy Ducha Świętego o dar czujności serca, żebyśmy nasze oddanie się Chrystusowi potwierdzali poprzez gotowość do wypełnienia tych nieplanowanych przez nas natchnień i zadań, które nam daje do wykonania.

 

Sobota, 10.08.2024

Pierwsze czytanie: 2 Kor 9, 6-10

Dzisiejsze czytanie to fragment zachęty, jaką Święty Paweł kieruje do wspólnoty Koryntian, aby hojnie wsparli zbiórkę na rzecz ubogich w Jerozolimie. W tym celu Paweł, sam będąc wtedy jeszcze w Macedonii, posyła do Koryntian swojego ucznia Tytusa oraz jeszcze jednego brata.

Warto zatem zwrócić uwagę na prosty fakt, że członkowie wspólnoty korynckiej wspierając potrzebujących z Jerozolimy, prawdopodobnie nigdy ich osobiście nie spotkali. To znane doświadczenie także nam, bo przecież pomimo upływu dwudziestu wieków nie brakuje dziś akcji charytatywnych, które wspieramy, nieraz nie znając osobiście konkretnych ubogich osób, które dzięki naszemu wsparciu mogą przeżyć wojnę, głód, rozwijać się i uczyć.

Święty Wawrzyniec, diakon, jałmużnik Kościoła w Rzymie, żyjący w III wieku, z pewnością nieraz musiał w podobnych jak Święty Paweł słowach zachęcać wiernych do hojności. Był temu zadaniu oddany bez reszty. ,,Oto są skarby Kościoła!” – miał powiedzieć Wawrzyniec do namiestnika rzymskiego, kiedy przed swoją męczeńską śmiercią był zmuszany do tego, by oddać cały majątek kościelny, którym administrował.

Jeśli żyjemy w duchu wdzięczności wobec Pana Boga, to wiemy, że to, co posiadamy, jest nam dane przez Opatrzność jedynie w dzierżawę. Tylko ten umie się hojnie dzielić i dawać innym wsparcie, kto wie, że nieskończenie bardziej hojny w łaskę jest wobec nas sam Bóg.

Psalm responsoryjny: Ps 112 (111), 1b-2. 5-6. 7-8. 9

Człowiek, który boi się Pana, czyli wypełnia wiernie Jego przykazania, który kocha Boga, w naturalny sposób zaczyna obdarzać miłością swoich bliźnich, i jest hojny w jałmużnie. Przed rozdzielaniem miłości Boga i bliźniego przestrzega nas Święty Jan Apostoł: „Po tym poznaliśmy miłość, że On oddał za nas życie swoje. My także winniśmy oddać życie za braci. Jeśliby ktoś posiadał na świecie majątek i widział, że brat jego cierpi niedostatek, a zamknął przed nim swe serce, jak może trwać w nim miłość Boga?”.

Przykład Świętego Wawrzyńca, który z gorliwością wypełnił swoją misję jako zarządca majątku kościelnego i opiekun ubogich, jest dziś motywem do rachunku sumienia dla każdego z nas. W litanii do Chrystusa, Kapłana i Ofiary, jedno z wezwań brzmi: ,,od złego używania majątku kościelnego, wybaw nas Panie!”. To oczywiście przestroga dla każdego, kto administruje majątkiem kościelnym. Ale to także światło dla każdego z nas – czy nie jestem rozrzutny, bezmyślny w wydawaniu pieniędzy, i jednocześnie, czy jestem hojny wobec potrzebujących? Czy wspieram różne dobre dzieła, organizacje, które ratują życie ubogich, czy wspieram misje? Czy wspieram zakony klauzurowe, misjonarzy?

Ewangelia: J 12, 24-26

Dzisiejsza Ewangelia zawiera najpierw najgłębszą, niezwykłą prawdę o tym, jaka jest logika Boga Trójjedynego. Gdy zaczyna się godzina przejścia Jezusa z tego świata do Ojca, i niebawem odda swoje życie na krzyżu, Jezus wobec uczniów objawia najgłębszą prawdę o tym, kim jest. On oddaje swoje życie, bo cały pochodzi od Ojca – jako Jego Jednorodzony, odwieczny Syn. I wszystko oddaje Ojcu, żyje i umiera, aby Go uwielbić, ale także aby nam dać pełnię życia. A miłością między Ojcem i Synem, tchnieniem ich obydwu, jest Duch Święty. Bóg jest odwieczną wspólnotą miłości, oddawania i przyjmowania. I do takiego życia Jezus zaprasza swoich uczniów.

Człowiek nie może odnaleźć siebie inaczej niż przez bezinteresowny dar z samego siebie. Ale to obumieranie, tracenie swojego życia, by je znów odzyskać przemienione, to codzienna, trudna, cierpliwa droga.

Jednym z aspektów tej logiki obumierania, oddawania jest również zdolność do przekraczania swojego egoizmu w hojnym dzieleniu się tym, co mamy. Łatwo dać z tego, co nam zbywa. Szczodrość serca w podzieleniu się naszymi pieniędzmi, czasem, zdolnościami czyni nas bliższymi Bogu, od którego to wszystko mamy. Prośmy dziś przez wstawiennictwo Świętego Wawrzyńca, abyśmy chętniej szli drogą, której uczy nas Jezus – mieli bardziej otwarte serce na miłość Trójcy Przenajświętszej i bardziej otwarte serce dla naszych bliźnich.