Komentarze do czytań – XVI TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 20 do 26 lipca 2025r. – Andrzej Kosiński

Dzisiejsza Liturgia Słowa

 

 

XVI Niedziela Zwykła, 20.07.2025 r.

Pierwsze czytanie:  Rdz 18, 1-10a

Na pierwszy rzut oka Abraham zachował się jak typowy Polak słynący w świecie z  gościnności. Przysłowie „zastaw się, a postaw się” oznacza skłonność do życia ponad stan, do zadłużania się i wydawania ponad swoje możliwości finansowe, aby zaimponować innym, zwłaszcza poprzez organizowanie wystawnych przyjęć czy obdarowywanie drogimi prezentami. Ten przypadek nie dotyczy jednak Abrahama. W naszej tradycji spotkanie jest wcześniej umówione, a goście są zazwyczaj rodziną. Tutaj Abraham okazał się niezwykle szczodry i bezinteresowny w przyjęciu nieznajomych.

Na obszarze starożytnego Bliskiego Wschodu gościnność, serdeczność i przyjazny stosunek okazywany gościom były ściśle związane ze zwyczajami i praktykami, których przestrzegania oczekiwano od wszystkich. Był to dość złożony proces przyjmowania ludzi z zewnątrz i przekształcania ich z nieznajomych w gości. Z tego powodu zwyczaje dotyczące gościnności różniły się od sposobów zabawiania rodziny i przyjaciół przybywających z wizytą. Gospodarz, który przyjmował pod swój dach nieznajomych, np. wędrowców, brał za nich odpowiedzialność. Widać to w wielu miejscach na kartach Biblii. Z kolei goście mieli obowiązek okazywania szacunku gospodarzowi.

Abraham był człowiekiem sprawiedliwym i gościnnym. Nieznajomych podjął posiłkiem z najlepszych produktów, może dlatego, że wyczuwał niezwykłość gości. Dzięki wierze doświadcza w nich obecności samego Boga. Jego hojność wpisała się w Boży plan: goście zapowiedzieli mu, że za rok wrócą a Sara będzie miała syna, a tym samym wypełni się Boża obietnica.

Warto zastanowić się nad swoją postawą wobec gości i nieznajomych. Czy ja też tak bym uczynił jak Abraham? Jak traktuję moich gości? Czy nie dominuje we mnie postawa, w której ważniejsze jest sprawianie wrażenia bogactwa niż realna sytuacja finansowa? Czy nie onieśmielam gości wystawnością posiłku? To są realne pytania, które powinien sobie zadawać każdy chrześcijanin.

Psalm responsoryjny: Ps 15 (14), 1b-2. 3 i 4b. 4c-5 

 Psalm 15 to krótki, ale bardzo konkretny tekst o charakterze mądrościowym. Dawid zadaje pytanie o to, kto jest godzien stanąć przed Bogiem i kto może przebywać w Jego obecności, symbolizowanej przez święty przybytek i górę Syjon.

Psalm nie mówi o kulcie, rytuałach czy ofiarach, ale o etycznym stylu życia, który pozwala zbliżyć się do Boga. Kluczowe przesłanie brzmi: bliskość Boga zależy nie od pozycji społecznej czy rytualnej czystości, ale od czystości serca i uczciwości w relacjach z innymi ludźmi. Podkreślone są takie wartości jak: uczciwość i sprawiedliwość, prawdomówność i unikanie plotek, szacunek dla bliźnich, odwaga moralna, wierność słowu (nawet, gdy przynosi to stratę), nie uleganie chciwości, nie branie łapówek oraz bezinteresowność.

Psalm kończy się słowami: Kto tak postępuje, nigdy się nie zachwieje. To obietnica trwałości i bezpieczeństwa duchowego – życie według Bożych zasad przynosi stabilność, pokój i zakorzenienie w Bogu.

Drugie czytanie: Kol 1, 24-28

Słowa Pawła mogą nas bulwersować! Jak on może mówić, że „dopełnia braki cierpień Chrystusa za Jego Ciało”, czyli Kościół? Czy Jezus za mało wycierpiał i ktoś musi jeszcze tę ofiarę niejako uzupełnić? A jeśli już, to o ile trzeba ją dopełnić? Czy wystarczą tylko cierpienia Pawła? Coś jest nie tak. Przecież czytamy w innym miejscu, że Chrystus złożył z siebie ofiarę doskonałą, a zatem pełną.

Kluczem do zrozumienia tych słów jest dalszy ciąg perykopy. Paweł cieszy się, że pomimo swojej niedoskonałości Pan poprzez cierpienia daje mu możliwość umacniania wspólnoty młodego Kościoła. Brak gotowości do znoszenia cierpień dla dobra innych był i jest przyczyną większości problemów związanych z brakiem zgody i jedności w żywym i widzialnym Ciele Chrystusa. Wymaga to ciągłego i aktywnego dbania o relacje wewnątrz Kościoła, które często wiążą się z cierpieniami.

Zatem faktem jest, że Chrystus złożył ofiarę doskonałą, zaś cierpienia Pawła nie są „uzupełnianiem” Jego ofiary, lecz postawą agape – żywej miłości za braci i za Kościół.

Ewangelia: Łk 10, 38-42

Relacja ze spotkania w domu Marty wydaje się znana i oczywista. Jednak można w niej zwrócić uwagę na kilka elementów nie dość oczywistych.

„Siedzieć u stóp” to żydowska ekspresja opisująca pobieranie nauki od nauczyciela. Absolutną nowością było to, że Jezus nauczał kobiety. Żaden żydowski rabin w tamtych czasach tego nie czynił. Jezus w wymiarze historycznym jest zatem prekursorem edukacji kobiet.

Postawa Marii zasłuchanej w głos Nauczyciela zdaje się przywoływać wielkie przykazanie judaizmu Szema Israel, w którym czytamy: Słuchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Pan jeden. Będziesz miłował Pana, twojego Boga, całym swoim sercem, całą swoją duszą i z całej swojej mocy. Niech słowa, które ci dziś przekazuję, trwają w twoim sercu. Wpoisz je swoim dzieciom i będziesz o nich mówił, przebywając w domu, idąc drogą, kładąc się spać i wstając ze snu. Przywiąż je sobie do ręki jako znak i umieść pomiędzy oczami. Wypisz je na odrzwiach domu i na twoich bramach (Pwt 6,4-9). Maria słuchając Jezusa musiała uznać w nim Pana, któremu należy się wielka uwaga i zasłuchanie w Jego głos obwieszczający coś bardzo ważnego.

Fakt, że Marta zwraca się do Jezusa, aby On upomniał Marię, wskazuje na jakieś zawiłe relacje między siostrami. Zastanówmy się, dlaczego Marta nie poprosiła Marii sama, żeby jej pomogła? Dlaczego razem szybko nie wykonały posług i potem też razem nie zasiadły u stóp Pana? Może brakowało im wzajemnej otwartości? Może Marta liczyła, że Jezus zgromi jej siostrę i naprawi ich relacje? Nie! Jezus rozpoczął swoją odpowiedź od dobrotliwych słów „Marto, Marto”. Zauważmy tu analogię do zwrotu Amen, amen („Zaprawdę, zaprawdę”), które oznacza: na pewno, z pewnością lub niech tak się stanie. Powtórzenie amen na początku zdania poprzedza bardzo ważną wypowiedź, a tu indywidualną naukę Jezusa dla Marty. Zda się słyszeć „Marto, to co ci teraz powiem jest naprawdę bardzo ważne! Za dużo się martwisz i niepokoisz o wiele, a potrzeba tylko jednego: słuchaj Mnie! Maria właśnie to czyni i nikt mojej nauki jej nie odbierze!” I my słuchajmy słów Pana i odrzućmy wszelkie troski!

 

Poniedziałek, 21.07.2025 r.

Pierwsze czytanie: Wj 14, 5-9a. 10-18

Wszystko co nowe może napełniać niepokojem. Lęk stał się też udziałem Izraelitów, którzy wychodząc z Egiptu mieli nadzieję, że Bóg jest z nimi, i że w drodze do Ziemi Obiecanej nic złego im się nie stanie. A tu nagle taka sytuacja: z jednej strony morze, a z drugiej pościg faraona z doborowym wojskiem na rydwanach. Co teraz będzie? Po co wychodziliśmy z kraju, w którym przecież jest dosyć miejsca na nasze groby? Te pytania zadawano Mojżeszowi. Został on wystawiony na próbę wiary w to, co obiecał mu Pan: ty podnieś swoją laskę, wznieś rękę nad morzem i rozdziel je. Ale Bóg jest wierny Swojemu słowu! Morze faktycznie się rozdzieliło i Izraelici przeszli suchą stopą po dnie morza, zaś Egipcjanie zginęli w odmętach powracającej wody.

Powyższy obraz oddaje też elementy naszego życia duchowego. Gdy czeka nas coś nowego, odmiennego od codziennej rutyny, najczęściej napełnia nas lęk jak to będzie, a dochodząc do sytuacji pozornie bez wyjścia zaczynamy narzekać, że po co mi to było. Czy nie lepiej byłoby pozostać w wymoszczonej już pościeli? Ale Bóg oczekuje od nas ufności, nawet ponad wszelkie zaufanie! Czy Pan nie może przemienić wszelkich sytuacji pozornie bez wyjścia? Tak, może i pokieruje mną dalej ku nowej rzeczywistości. Wymaga od nas tylko zaufania, że może to zrobić.

Warto zatem w naszym życiu mieć ufność w Bogu, która pokona wszelkie lęki i niepokoje. Przecież Bóg nas zapewnia: Ja jestem Panem, gdy okażę moją chwałę przed faraonem, jego rydwanami i jego jeźdźcami”.

Psalm responsoryjny: Wj 15, 1b-2c. 3-4. 5-6 

Dzisiejszy psalm pochodzi z Księgi Wyjścia i jest nazywany „Kantykiem Mojżesza”, „Pieśnią zwycięstwa” lub „Hymnem zwycięstwa po przejściu Morza Czerwonego”. W liturgii Kościoła Katolickiego śpiewany jest jeszcze podczas Wigilii Paschalnej. Archaiczny język i styl pieśni Mojżesza pozwala stwierdzić, że jest ona jednym z najstarszych fragmentów Biblii. Sama zaś pieśń opisuje cudowne przejście Izraelitów przez morze oraz zatonięcie Egipcjan.

Według biblistów pieśń była śpiewana przez Izraelitów (Mojżesza i mężczyzn) po wyzwoleniu z niewoli egipskiej, zaraz po przekroczeniu Morza Czerwonego, w czasie ich wędrówki do Ziemi Obiecanej. Hymn ten miał być pochwałą Boga, którego działanie sprawiło, że ścigające Izraelitów wojsko egipskie zatonęło. Szczególnie w pamięć zapadają słowa: Pan jest moją mocą i źródłem męstwa, Jemu zawdzięczam moje ocalenie. On Bogiem moim, uwielbiać Go będę.

Ewangelia: Mt 12, 38-42

Nauczyciele Pisma i faryzeusze byli świadkami wielu czynów Jezusa, a jednak nie chcieli Mu uwierzyć. Dlaczego? Przecież cuda, które widzieli do tej pory, były aż nadto wystarczającym znakiem. Oni jednak żądali spektakularnego cudu, który by ich przekonał, że w Chrystusie objawia się Boża moc. Co Jezus, który nie chciał urządzać widowisk, miałby wg nich uczynić? Czy miałby np. jednym zdaniem rozgromić Rzymian? A może zamienić pustynię w zielone uprawne pola? Tego nie wiemy. Jezus jako Bóg mógłby uczynić wszystko, co przewyższa ludzki rozum i percepcję, ale czy to przekonałoby Jego przeciwników? Zapewne nie, gdyż zawsze można podważyć cuda. W zamian za to Jezus zapowiada znak Jonasza, który po trzech dniach przebywania we wnętrzu wielkiej ryby wykonał misję zleconą mu przez Boga. Wzmianka o trzech dniach i trzech nocach jest wyraźną zapowiedzią zmartwychwstania i uwielbienia Jezusa. Aby przyjąć znak Jonasza, potrzeba jednak dobrej woli i wiary, których brakowało nauczycielom Pisma i faryzeuszom. Jezus powołuje na sędziów tych ostatnich z całego niewiernego pokolenia Izraelitów, mieszkańców Niniwy oraz królową Saby, a zatem osoby raczej dalekie od Boga.

Nam również zdarza się oczekiwać od Jezusa Jego cudownego działania w naszym życiu, a przecież nie o to chodzi w relacji z Panem. Cuda mogą się nam zdarzyć, ale jakby na marginesie poszukiwania bliskości z Bogiem w codzienności. Aby tego doświadczyć musimy codziennie dążyć do nawrócenia, którego pierwszym krokiem jest uważne słuchanie słowa Bożego. Przywódcy ludu okazali się pokoleniem przewrotnym, ponieważ nie chcieli przyjąć nauki Jezusa ani się nawrócić, mimo że jest On kimś więcej niż Jonasz lub Salomon.

 

Wtorek, 22.07.2025 r.

Pierwsze czytanie: 2 Kor 5,14-17

Na dzisiejsze wspomnienie św. Marii Magdaleny liturgia słowa proponuje nam tekst zaczerpnięty z Drugiego Listu do Koryntian. Gdy czytamy ten teologiczny Pawłowy język konkretnych odniesień do miłości Chrystusa, za każdym razem dochodzimy do przekonania, że miłość jest potężną siłą, której nie da się ugasić wodą wielką jak rzeka, ani też śmierć jej nie pokona. Źródłem takiej miłości jest Bóg, który w pełni objawiła się w Jezusie, który wzywa nas do naśladowania, aby stać się nowym stworzeniem.

Paweł mówi: To, co dawne, minęło, a oto wszystko stało się nowe. Tak jest i w naszym życiu: tam gdzie towarzyszy nam miłość, tam powstają nowe, wielkie rzeczy; tam dokonują się przemiany serc, tak jak to było w wypadku Marii Magdaleny; wreszcie otwierają się nowe perspektywy na życie w Bożym środowisku. Miłość pobudza nas do kreatywności i ożywia nasze relacje z innymi ludźmi. Wypada nam tylko otworzyć się na Boga – jedyne Źródło prawdziwej Miłości!

Psalm responsoryjny: Ps 63,2.3-4.5-6.8-9

Boże mój, Boże, szukam Ciebie i pragnie Ciebie moja dusza – woła psalmista. Wyraża on – bliskie również nam – pragnienie zobaczenia, poznania Boga i życie w jego obecności. Ileż to razy tęsknota za poczuciem bliskości Pana przywołuje w nas obraz zeschniętej ziemi, która łaknie wody. Bóg pozostaje łaskawy i syci wszystkich, którzy Go szukają. Panie! Ty jesteś dla mnie pomocą i chronisz mnie w cieniu Twoich skrzydeł!

Ewangelia: J 20,1.11-18

Uważny czytelnik Słowa Bożego zapewne zauważył, że dzisiejszy fragment Ewangelii wg św. Jana składa się z dwóch części. Początek jest pierwszym wierszem dwudziestego rozdziału. Po nim następuje fragment mówiący o tym, że Maria Magdalena po zobaczeniu odsuniętego kamienia pobiegła do Piotra oraz Jana i poinformowała ich o tym fakcie. Ci, jakby jej nie dowierzając, pobiegli do grobu Jezusa. Po wejściu do środka i stwierdzeniu, że faktycznie nie ma tam Mistrza, wrócili do siebie. Ten fragment został pominięty w dzisiejszej lekcji, a narrator kontynuuje relację dotyczącą Marii Magdaleny (J 20,11-18), zaznaczając, że pozostała przy grobie i płakała. Zastanawiające jest, że dopiero teraz w grobowcu pojawiają się dwie postacie anielskie oraz zmartwychwstały Jezus, którego Maria potraktowała jako ogrodnika. Mnożą się pytania. Dlaczego do chrystofanii nie doszło wcześnie rano, gdy do grobu przyszła tylko Magdalena? Dlaczego ani Jezus, ani aniołowie nie ukazali się chwilę wcześniej dwóm Apostołom? Czyżby czekali, aż Maria Magdalena pozostanie sama i doświadczy „ekskluzywnego” spotkania z Mistrzem? A może była to dla niej próba wierzytelności, przecież Piotr i Jan tam byli i nikogo nie spotkali, a teraz Maria wraca i mówi: Widziałam Pana i to mi powiedział? Po ludzku nie da się odpowiedzieć na te pytania. Jedno jest pewne: spotkanie z Marią Magdaleną w wieczności będzie bardzo ciekawe – ona już wie, dlaczego tak potoczyły się te wydarzenia.

 

Środa, 23.07.2025 r.

Pierwsze czytanie: Ga 2,19-20

„Razem z Chrystusem zostałem ukrzyżowany. Żyję już nie ja, ale żyje we mnie Chrystus.” (Ga 2,20). Gdy wypowiadam te słowa, stają się dla mnie lustrem. Czy rzeczywiście oddałem Bogu wszystko, co stare? Czy pozwoliłem, by moje życie zostało przemienione krzyżem Jezusa? Święty Paweł nie mówi o abstrakcji. Mówi o realnym doświadczeniu: umarł dla Prawa, dla świata opartego na zasługach, dla siebie. Umiera, by żyć — nie według siebie, lecz w jedności z Tym, który go ukochał.

To wezwanie do radykalnej przemiany. Przylgnięcie do Chrystusa nie jest dodatkiem do mojego życia. To nowe życie, które nie rodzi się z moich wysiłków, ale z Jego łaski. Paweł nie mówi: „wierzę w zasady”, ale „wierzę w Syna Bożego”. To wiara w Osobę, która zamieszkuje we mnie — cicho, ale realnie.

A ja? Czy w moim sercu naprawdę żyje Chrystus? Czy umiem pozwolić, by to On myślał we mnie, kochał we mnie, przebaczał przeze mnie? Ta medytacja nie daje łatwych odpowiedzi. Ona zaprasza do decyzji: czy chcę umrzeć dla siebie, by naprawdę żyć w Nim?

Psalm responsoryjny: Ps 34 (33), 2-3. 4-5. 6-7. 8-9. 10-11

Dawid dziękuje w Psalmie za ocalenie i zachęca całą wspólnotę do jednomyślnej modlitwy dziękczynnej. Doświadczenie bliskości Boga, który wysłuchuje modlitwy udręczonego człowieka, skłania psalmistę do pouczenia o dobroci Boga oraz o bojaźni Pańskiej. Polega ona na uznaniu przez człowieka całkowitej zależności od Boga i na właściwej postawie moralnej, tj. porzuceniu grzechu oraz przestrzeganiu Bożych przykazań.

Ewangelia: J 15,1-8

Z pewnością pamiętamy przypowieść z Ewangelii Łukasza (13,6-9) o nieurodzajnym drzewie figowym, które od trzech lat nie przynosiło owoców. Właściciel drzewa kazał ogrodnikowi wyciąć je, lecz ten powiedział: Panie, pozostaw je jeszcze na rok. Ja okopię je i obłożę nawozem. Może zaowocuje. A jeśli nie, wtedy je usuniesz. Każdy człowiek ma owocować dobrem, a groźba wycięcia drzewa wcale nie oznacza, że wyczerpała się Boża cierpliwość, ale że ziemskie życie człowieka jest ograniczone w czasie.

W przypadku alegorii o winnej latorośli rzecz wydaje się odmienna. Tu gałązki, które nie przynoszą owoców są odcinane natychmiast. Może wynika to z tego, że tak uprawia się winorośle i dziczki są odcinane, żeby nie czerpały cennych soków? Możemy się zastanawiać, czy gdyby je pozostawić (jak to nieurodzajne drzewo figowe), to może jednak przyniosłyby owoce? Zresztą, co przeszkadza, że gałązki nie przynoszą owocu? Przecież cały krzew jest ładniejszy, bardziej zielony i okazalszy. A jednak Boża ekonomia jest inna, jest dużo bardziej radykalna.

Czasami w naszym życiu duchowym jesteśmy jak te okazałe, ale nieowocujące gałązki. Pewnie nie najgorzej się z tym czujemy, przecież to inni są powołani do przynoszenia owoców… A ja nie muszę owocować – wystarczy, że jestem. To jednak Bogu nie wystarcza! On chce nas oczyszczać i wspomagać we wzroście i owocowaniu dla dobra całego krzewu.

Wychodząc z domu módlmy się: Panie prowadź, abym szedł i przynosił dobre owoce!

 

Czwartek, 24.07.2025 r.

Pierwsze czytanie: Wj 19, 1-2.9-11.16-20b

Autor natchniony wprowadzając nas do opisu objawienia się Boga na Górze Synaj podaje: Było to w trzecim miesiącu od wyjścia Izraelitów z Egiptu; w tym dniu przybyli na pustynię Synaj. Wyruszyli z Refidim, a po przybyciu na pustynię Synaj rozbili obóz na pustyni. Izrael obozował tam naprzeciw góry. Intrygujące jest to miejsce zwane Refidim.

We wcześniejszych fragmentach Księgi Wyjścia czytamy, że w Refidim została stoczona bitwa Izraelitów z Amalekitami, którą dowodził Jozue. W tym czasie Mojżesz, Aaron i Chur weszli na górę, aby się modlić. Jak długo Mojżesz trzymał ręce podniesione do góry Izrael miał przewagę, a gdy ręce opuszczał zwyciężali Amalekici. Wspierany przez Aarona i Chura modlił się tak długo, aż Jozue zwyciężył. Także w Refidim miał miejsce bunt przeciw Bogu, Mojżeszowi i Aaronowi spowodowany brakiem wody pitnej. Z polecenia Pana Mojżesz wyprowadził tutaj wodę ze skały.

Również w naszym życiu mamy swoje Refidim. Doświadczamy cudu modlitewnego wzniesienia rąk oraz wody na pustyni. Jednak to – podobnie jak Izraelitom – nie wystarcza nam, aby widzieć działanie Boga w naszym życiu. Musimy pójść dalej na pustynię pod Górę Synaj, żeby doświadczyć objawienia Pana wśród grzmotów, dźwięku trąby i ognia. Wtedy, choć nie widzimy Pana, doświadczamy Jego obecności i wchodzimy z Nim w przymierze, dzięki któremu możemy wyruszyć w dalszą wędrówkę do naszej Ziemi Obiecanej.

Psalm responsoryjny: Dn 3, 52. 53-54. 55-56

Słowa dzisiejszego psalmu zostały zaczerpnięte z Księgi Daniela, a ich kontekstem jest wrzucenie do rozpalonego pieca Szadraka, Meszaka i Abednego za ich niezgodę na służbę bogom Nabuchodonozora i oddanie czci złotemu posągowi. Gdy anioł Boży sprowadził do środka pieca orzeźwiający wiatr, tak że ogień w ogóle ich nie dotykał i nie sprawiał im bólu ani nie wyrządzał krzywdy, wtedy wszyscy trzej, jakby jednym głosem, śpiewali hymn, wysławiali i błogosławili Boga oraz wzywali wszelkie stworzenia do dziękczynienia i uwielbienia Boga, nawet w sytuacji straszliwego prześladowania.

Pieśń ta zwana Kantykiem trzech młodzieńców od najdawniejszych czasów śpiewana jest przez chrześcijan w niedzielny i wielkanocny poranek (podczas modlitwy Jutrzni) na pamiątkę zwycięstwa Bożej wszechmocy nad śmiercią.

I my powtarzajmy za młodzieńcami: Błogosławiony jesteś na sklepieniu nieba, godzien sławy i chwały na wieki.

Ewangelia: Mt 13, 10-17

Proces poznawania misterium królestwa Bożego wymaga nie tylko wysiłku ze strony wierzących, ale również zależy od daru objawienia. To Bóg zapala małe światełko, które jest rodzajem zaproszenia i powinno wzbudzić w człowieku pragnienie większego światła. Tego daru nie otrzymują wszyscy – zwłaszcza przeciwnicy Jezusa. Do tych więc, którzy Go odrzucili, przemawiał On językiem przypowieści, wymagającym większego wysiłku umysłowego i większej uwagi. Nie mógł wobec nich wystąpić jawnie, jako Chrystus, gdyż przypisywali Jego działalności znaczenie polityczne. Dla przeciwników Jezusa tajemnice królestwa pozostały niezrozumiałe, gdyż dotyczą one rzeczywistości wiary, a w jej centrum stoi właśnie osoba Zbawiciela.

Bez wiary w Chrystusa nie da się zrozumieć i przyjąć Ewangelii. Bez niej słuchamy, a nie słyszymy, patrzymy, a nie widzimy. Nasze serca stają się gnuśne i nieskore do chęci poznawania Bożych objawień. Ileż to razy uczestnicząc w liturgii, słowa o królestwie Bożym są nam obce i dopiero w homilii przykłady wyjaśniające te tajemnice otwierają nam oczy. Czy oznacza to, że brak nam wiary i że źle pojmujemy nauczanie Jezusa? Wiara jest łaską, ale wymaga ona pielęgnacji i wysiłku jej przyjęcia. W odróżnieniu od proroków, my – podobnie jak apostołowie – poznaliśmy świadectwo Jezusa o Ojcu i o królestwie Bożym. Otwórzmy zatem nasze oczy i uszy, zagłębiajmy się jak apostołowie w nauczanie o Chrystusie naszym zbawicielu, a nauczanie w przypowieściach niech nam ułatwi nasz rozwój w wierze.

 

Piątek, 25.07.2025 r.  

Pierwsze czytanie: 2 Kor 4,7-15

„Przechowujemy ten skarb w naczyniach glinianych…” (2 Kor 4,7). Te słowa zatrzymują mnie. Moje życie jest jak kruche naczynie — delikatne, niedoskonałe, pełne rys. A jednak Bóg właśnie takie naczynie wybiera, by umieścić w nim swój skarb. Nie dlatego, że jest piękne, ale dlatego, że On chce, by Jego moc była widoczna, a nie moja.

Zdumiewa mnie to. Tak często chciałbym być silny, uporządkowany, godny. A Paweł przypomina: właśnie w ucisku, w zmaganiu, w słabości — Bóg działa najpełniej. „Zawsze nosimy w ciele konanie Jezusa, aby i życie Jezusa objawiło się w naszym ciele.” Krzyż i zmartwychwstanie nie są dla mnie tylko wydarzeniem sprzed dwóch tysięcy lat. One są moim codziennym rytmem — umierania i życia, upadania i powstawania. To właśnie w tych chwilach, gdy wszystko we mnie pęka, Bóg mówi: Mój skarb jest w tobie.

A ja? Czy przyjmuję swoją kruchość jako miejsce objawienia Bożej mocy? Czy nie buntuję się przeciw słabościom, które mogą być drogą łaski?

Dziękuję Ci, Panie, że nie czekasz, aż będę doskonały. Że chcesz żyć we mnie właśnie takim, jaki jestem — gliniany, ale Twój.

Psalm responsoryjny: Ps 126 (125), 1b-2b. 2c-3. 4-5. 6

Psalm 126 jest Pieśnią Syjonu nawiązującą do wyzwolenia z wygnania babilońskiego. Wspomnienie doznanego kiedyś ocalenia budzi nadzieję narodu Izraela na zbawczą interwencję Boga w obecnej trudnej sytuacji. A sytuacja ta nie dotyczy tylko rzeczywistości polityczno-społecznej, ale przede wszystkim duchowej. Teraźniejszość jest etapem historii zbawienia, w której Bóg objawia swoją dobroć. Z Jego pomocą może odrodzić się życie psychiczne, moralne czy duchowe tak poszczególnego człowieka, jak i całych społeczeństw. Ziarno wiary i łzy pokuty dają szansę na przemianę duchowej pustyni w obfitującą we wszelki plon nową ziemię.

Jan Chryzostom interpretując ten Psalm mówił, że gdy Pan odwracał niewolę Żydów w Babilonie, to oni byli jak we śnie, to znaczy tak pełni radości, że powrót wydawał im się snem. Podkreśla, że niebezpieczniej jest być w niewoli grzechu niż w niewoli nieprzyjaciela, gdyż tu oszczędzona jest dusza, a w niewoli grzechu niczego się nie oszczędza i nie okazuje zmiłowania.

Ostatnia fraza Pieśni Idą z płaczem, niosąc ziarno, lecz wracają z radością, niosąc snopy! odwołuje słuchacza do obrazu rolników niepewnych plonów, ale gdy one już staną się faktem, to cieszą się z doświadczonej obfitości. Również nasze życie pełne jest takich sytuacji: inwestujemy w coś – zwłaszcza w życiu duchowym – nasze zaangażowanie z brakiem pewności, co to przyniesie. Ale gdy już zbieramy plony, to Bóg napełnia nas taką radością, iż czasami wydaje nam się, że śnimy.

Ewangelia: Mt 20,20-28

Wiele lat po śmierci Jezusa Łukasz opisał tę kuriozalną wręcz sytuację, a zatem musiała ona szczególnie dotknąć apostołów oraz Jezusa, który na jej kanwie wypowiada naukę o służebnym charakterze bycia Jego uczniem. Wyobraźmy sobie Jezusa i Dwunastu idących do Jerozolimy. Najpierw słyszymy bardzo ważne słowa Mistrza, co wydarzy się u kresu tej drogi, a następnie wkraczają do akcji synowie Zebedeusza, tj. Jakub i Jan, wraz z ich matką, która prosi Jezusa dla swoich synów o zaszczytne miejsca w Jego Królestwie. Czy to był szczyt nietaktu, czy raczej kompletnego niezrozumienia nauki Jezusa? Po co zatem wybrał On takich niepojętnych – wręcz głupich – uczniów? A może Łukasz chciał pokazać, jakie były wówczas mesjańskie oczekiwania Żydów, tj. ziemskie królestwo?

Apostołowie bywali kłótliwi, małostkowi, skupieni na sobie, przywiązani do swoich ograniczonych i wąskich wyobrażeń Mesjasza oraz Jego misji. Efekt? Pod krzyżem Jezusa został tylko Jan. Wszyscy pozostali uciekli. Mało tego, po zmartwychwstaniu Jezus nakazał Apostołom udać się do Galilei. Następnie tam im się ukazał, a oni oddali Mu pokłon. Ewangelista zaznacza jednak, że niektórzy „zwątpili”, „zachwiali się” (Mt 28,17). To bardzo mocne stwierdzenie. Pokazuje bowiem, jak słabi i niestabilni byli ci, na których Jezus postawił, i w których tak wiele „zainwestował”.

To ważna lekcja dla nas. Zazwyczaj bliżej nam przecież do tego kruchego i pełnego kryzysów wymiaru życia apostołów niż do ich heroizmu i ewangelizacyjnych sukcesów. Historia najbliższych uczniów Jezusa pokazuje i uczy nas, że jeśli powierzymy się Bogu, nasza nędza nie jest dla Niego przeszkodą, co więcej – On z upodobaniem buduje historię naszej wielkości z tworzywa naszych słabości.

 

Sobota, 26.07.2025 r.

Pierwsze czytanie: Wj 24, 3-8

Dzisiejszy fragment z Księgi Wyjścia – opis zawarcia przymierza – jest jednym z kilku miejsc w Starym Testamencie, kiedy Izraelici jednogłośnie i z animuszem przyjęli Boże słowa: Spełnimy wszystko, co Pan powiedział i będziemy posłuszni!

Dotychczas w historii Bóg zawierał przymierze tylko z wybranymi ludźmi (np. Noe, Abraham). Na Synaju propozycja przymierza odnosi się do całego ludu, który ma szansę stać się szczególną własnością Boga. Warunkiem zawarcia przymierza jest wierność Bogu i posłuszeństwo Jego przykazaniom. Jak w przypadku każdego przymierza, również na Synaju inicjatywa pochodzi od Boga. W ten sposób wyraża się Jego miłość i łaska wobec ludzi. Powszechność przymierza synajskiego sprawiła, że uznano je za najważniejsze w ST.

Chociaż przymierze na Synaju odegrało ważną rolę w historii zbawienia, jego zasięg był w istocie ograniczony do jednego narodu. Musiało więc dojść do zawarcia takiego przymierza, które obejmie swoim zasięgiem całe stworzenie. Dokonało się to przez Jezusa Chrystusa, który pojednał wszystkich z Bogiem. Śmierć Jezusa na krzyżu jest jedyną i ostateczną ofiarą, która zbawia wszystkich.

„Uczynimy wszystko, co powiedział Pan” (Wj 24,7) — tak mówi lud, stojąc u stóp góry Synaj. Słucham tego zdania i zastanawiam się: czy ja mam w sobie taką gotowość? Czy umiem odpowiedzieć Bogu z takim zapałem i prostotą? Czy ja tak patrzę na moją relację z Bogiem? Czy to tylko „sfera duchowa”, czy naprawdę przymierze — żywa więź, która dotyka wszystkiego? Bóg mówi, a ja mam odpowiedzieć życiem. Przymierze to nie umowa — to obopólne oddanie się.

Czasem moje serce jest pełne słów: „Uczynię wszystko, co powiesz” — a zaraz potem uciekam w wygodę, zwątpienie, kompromisy. A jednak Bóg nie przestaje mówić. I nie przestaje zapraszać mnie na nowo do przymierza.

Panie, daj mi serce wierne. Naucz mnie nie tylko mówić „tak”, ale żyć w ten sposób, jakby Twoje słowo naprawdę było moim pokarmem. Odnówmy nasze przymierze na nowo – najlepiej już dziś.

Psalm responsoryjny: Ps 50 (49), 1b-2. 5-6. 14-15

Psalm 50 przypisywany jest Asafowi, lewicie, śpiewakowi świątynnemu i muzykowi. Dawid powołując go na kierownika śpiewu liturgicznego, ustanowił w ten sposób nową funkcję wśród sług świątynnych, obok kapłanów i lewitów. Mieli oni udział w prorockiej misji powołanych przez Boga do głoszenia Jego chwały. W Pierwszej Księdze Kronik (15,16-19; 16,1-37;25,1-9) czytamy, że Asaf jako śpiewający i grający na cymbałach uczestniczył w uroczystym przeniesieniu Arki Przymierza do Jerozolimy. Bibliści przypisują mu autorstwo dwunastu psalmów. Również jego potomkowie, zwani Bene-Asaf, zajmowali się służbą muzyczną i liturgiczną w świątyni jerozolimskiej.

Asaf wyśpiewując słowa psalmu: Złóż Bogu ofiarę uwielbienia i wypełnij śluby złożone Najwyższemu. Wzywaj Mnie w dniu utrapienia. Ja cię ocalę, a ty Mnie uwielbisz zachęca również nas do aktywnego uczestnictwa w liturgii Kościoła oraz składania Bogu uwielbienia za wszystkie Jego dzieła w naszym życiu.

Ewangelia: Mt 13, 24-30

Jezus jest doskonałym obserwatorem, czego wyrazem są liczne odwołania do obrazów z codzienności – zwłaszcza te wykorzystane w nauczaniu o Królestwie Bożym. Dzisiejszy fragment z Ewangelii Mateusza zdaje się jednak temu przeczyć. Czy aby na pewno?

W starszych przekładach na język polski pojawiało się określenie „kąkol”, jako chwastu zagłuszającego pszenicę. Wyróżnia się on znacząco od wyglądu zboża. Może zatem można go było wyrwać w okresie wzrostu a tym samym sens przypowieści można podważyć? We współczesnych czasach bibliści intensywnie korzystają z lingwistyki, a także z wiedzy nauk przyrodniczych, które wskazują, że greckie słowo zizania nie oznacza kąkolu, lecz chwast zwany życicą trwałą. Jego wygląd bardzo przypomina pszenicę i dopiero kłosy odróżniają się znacząco. Zatem siewca miał rację: trzeba czekać z oddzieleniem chwastu do czasu żniw.

Podobną sytuację mamy w życiu duchowym – zwłaszcza w dobie mediów elektronicznych prawda miesza się z fałszem, zło upodabnia się do dobra, jak życica do pszenicy. Żeby je odróżnić trzeba czekać do żniw, ale kto ma na to czas? Tempo życia wymusza „ślizganie się” po ogólnikach i nikt nie chce czekać na owoce, które pozwalają odróżnić dobro od zła. Znowu okazuje się, że nauka Jezusa ma charakter uniwersalny i ponadczasowy.  Panie, przymnóż nam roztropności siewcy i cierpliwości żniwiarzy, abyśmy potrafili rozróżniać we właściwym czasie dobro od zła!