XV Niedziela Zwykła, 13.07.2025
Pierwsze czytanie: Pwt 30, 10-14
Czytane dzisiaj polecenia Mojżesza zobowiązują naród wybrany do powrotu do Pana Boga, do Jego poleceń i postanowień. Czas exodusu, czterdziestoletniej wędrówki po pustyni pokazał, jak słaba jest wierność narodu wybranego wobec Boga, z jaką łatwością odchodzą od Niego, buntują się i sprzeniewierzają. Prawo, o którym dzisiaj jest mowa, jest zobowiązaniem w czasie ciągłym, nie chodzi o jednorazowy powrót człowieka do Boga, ale o stałe powracanie. Wierność człowieka wobec Boga jest osobistą decyzją kolejnych pokoleń, co oznacza, że jeśli nasi rodzice trwali w tej wierności lub nie, to my podejmujemy własną decyzję i podobnie będą tak czyniły następne pokolenia. Zauważmy dwie rzeczy: Mojżesz nakazuje spisanie tych praw, co zapewnia ich trwałość i niezmienność. Druga sprawa dotyczy tego, że zwraca się do całego narodu, ale w mowie używa liczby pojedynczej: ciebie wybrał Pan, ty będziesz słuchał głosu Pana, Boga swego, twój Bóg, polecenie daję tobie. Mówi do konkretnej jednostki, dzisiaj do ciebie i do mnie.
Psalm responsoryjny: Ps 69 (68), 14,17 i 30. 31 i 36b i 37
Piękne słowa tego Psalmu mówią nam o tym, że jest coś takiego, co w Biblii nazywa się czasem łaski i jest to czas, w którym człowiek rozmawia z Bogiem. Różnie człowiek postrzega Boga, a autor tego Psalmu, ma o Nim jak najlepsze zdanie: jest przekonany o wielkiej dobroci Boga, o Jego wierności i łaskawości. Określa miłość Boga jako łaskawą, co przeciwstawia się tzw. miłości wymagającej, surowej, karzącej. Jest przekonany o ogromie Bożego miłosierdzia. Dopiero po wypowiedzeniu Bożych atrybutów autor przedstawia swoje prośby i na pierwszym miejscu stawia prośbę o to, by Bóg go strzegł, opiekował się nim. Psalm kończy się decyzją człowieka na to, by przyjąć postawę wychwalania Boga, wielbienia Go i wdzięczności wobec Niego. Czy łatwo było przyjąć taką postawę? Niekoniecznie, gdyż ta modlitwa była wypowiedziana w czasie wielkiego bólu, smutku i cierpienia, którego autor doświadczał.
Drugie czytanie: Kol 1,15-20
Kim jest Chrystus? Na to pytanie odpowiada autor Listu do Kolosan. Wcielenie Jezusa pozwoliło człowiekowi ujrzeć Boga. Paweł wyjaśnia starożytnym czytelnikom, że Jezus nie ma początku ani końca, był przed założeniem świata, uczestniczył w stwarzaniu świata. Jest przed wszystkim i wszystko w Nim ma istnienie. Ta część wypowiedzi odnosi się do wiary starożytnego biblijnego Izraela, ale dalsza wypowiedź wyjaśnia rodzącemu się Kościołowi, że Chrystus jest Jego Głową. Chrystus jest także Pełnią objawienia Bożego, jest drogą do pojednania i jest Tym, Który przynosi pokój. To ważne słowa, ponieważ wyjaśniają, że Chrystus i Kościół to jedno. Chcąc okazać miłość Jezusowi, okazujemy ją poprzez Kościół i w Kościele, który On założył. Kościół nie jest doskonały i nie był taki od początku, ale jest święty, świętością swojego Założyciela i jest Jego przysłowiowym oczkiem w głowie. Należymy do Jego Kościoła i przyznajemy, że my też nie jesteśmy doskonali, że można nam tak wiele zarzucić, wytknąć. Ale nie to jest celem Jezusa, by wytykać nam błędy, On wie o nich, ale mimo naszych słabości nadal buduje z nas swój Kościół. Jesteśmy Mu potrzebni w tym dziele z naszymi mocnymi stronami i z tymi słabymi, z którymi zmagamy się ze względu na Niego, ponieważ On jest tego wart.
Ewangelia: Łk 10,25-37
Czytamy dzisiaj o tym, że jakiś uczony w Prawie zapytał Jezusa o to, co ma czynić, by osiągnąć życie wieczne. Bardzo szlachetne pytanie, ale nieszczere. Wcale nie chodziło temu człowiekowi o to, że naprawdę Jezus był dla Niego autorytetem i wyczekiwał Jego odpowiedzi, by według niej postępować. Czytamy o tym, że zapytał o to, wystawiając Jezusa na próbę. Na czym polegała ta próba? Chodzi o starożytną zasadę publicznej słownej potyczki. Odbywała się ona wobec świadków, w tym wypadku był nim tłum zebrany wokół Jezusa i ci, którzy przyszli wraz z uczonym w Prawie. Ten publiczny pojedynek był wyzwaniem kogoś do odpowiedzi na jakiś temat, a zwycięzcę i przegranego wskazywał tłum. Czytamy o wielu takich potyczkach Jezusa z uczonymi w Piśmie lub faryzeuszami. Jezus zawsze wychodził z nich zwycięsko, co potwierdzają słowa, że tłum był pełen podziwu i uznania dla Jezusa. Czyli On zwyciężał w tych potyczkach. Tak jest i tym razem. Ta prowokacja nie tylko dała zwycięstwo Jezusowi, ale stała się okazją do nauki o tym, kto jest bliźnim Żyda. Żydzi, jak wiemy, za bliźnich uznawali tylko siebie nawzajem i tylko wobec innych Żydów obowiązywało ich przykazanie miłości. A Jezus to zmienił. Postawił za wzór Samarytanina, sąsiadów Izraela, których Żydzi nienawidzili. Piękna jest ta przypowieść, ale jest bardzo trudna do przyjęcia zarówno przez starożytnych Żydów jak i czasem dla nas, współczesnych chrześcijan. Ten Samarytanin pomógł pobitemu Żydowi, co było wielkim heroizmem. Schował urazy, jakie Żydzi i Samarytanie mieli względem siebie, nie rozdrapywał bolesnej przeszłości, miał inny cel, który tak bardzo pochwalił Jezus, a tym celem była właśnie miłość bliźniego, nawet tego, o którym można powiedzieć, że nie zasługiwał na nią. Niech ta historia będzie o nas: kiedy zobaczysz człowieka w potrzebie, schowaj urazy, wzrusz się jego niedolą, podejdź do niego, opatrz jego rany i zaopiekuj się nim. Tak, dla doprecyzowania tego ewangelicznego przesłania, chodzi o pomoc tym, którzy faktycznie jej potrzebują. Chodzi o to, by odizolować się od zwykłych naciągaczy, od wykorzystujących dobroć osób, od tych, którzy wyuczyli się żerowania na ludzkiej dobroci. Ten człowiek w przypowieści Jezusa był faktycznie pobity i umierający, Jezus podkreśli jego położenie, a to oznacza, że nie jest błędem mądre pomaganie, w przeciwieństwie do sytuacji, gdy pomaganie jest wyręczaniem kogoś z obowiązku dbania o siebie.
Poniedziałek, 14.07.2025
Pierwsze czytanie: Wj 1, 8-14. 22
Dzisiejszy fragment Księgi Wyjścia zawiera ciekawe zdanie zawarte w ósmym wersecie: Rządy w Egipcie objął nowy król, który nie znał Józefa. Pamiętamy, że chodzi o Józefa, jednego z synów Jakuba, który przez swoich braci został sprzedany jako niewolnik do Egiptu. Tam doszedł do wysokiej pozycji na dworze faraona, uratował Egipt przed głodem, ale po upływie wielu lat, nowy władca Egiptu w ogóle tej historii nie znał, nie wiedział, jak wiele Egipt zawdzięczał Józefowi. Autor Księgi Wyjścia pokazuje, że ta niewiedza doprowadziła do wielkich prześladowań Izraela. Nie było racjonalnych podstaw do tego, by faraon miał obawiać się potomków Jakuba, a jednak rozpoczął represje wobec nich. Warto zwrócić uwagę na to, że czasem może nam się zdarza taka sytuacja, że zaczynamy kogoś postrzegać wrogo, nakręcamy się przeciwko komuś i uruchamiamy całą machinę podejrzeń, oskarżeń czy złośliwości, lub taka sytuacja spotyka nas. Nieznajomość historii Józefa doprowadziła faraona do wydania okrutnego rozkazu zabicia hebrajskich chłopców, przyniosła śmierć wielu niewinnym dzieciom. Znać historię Józefa to znaczy, być człowiekiem wybaczania, ochraniać rodzinę, ufać Bogu, nawet w czasie największego cierpienia, dziękować Bogu za swoją historię życia, także wtedy, gdy jest ona trudna i niesprawiedliwa. To, co szczególnie cechowało Józefa to nadzwyczajna ufność Bogu i dzisiaj każdy z nas może wejść na taką drogę zaufania i ufności.
Psalm responsryjny: Ps 124 (123), 1-2. 3-5. 6-8
Głównym tematem tego Psalmu jest obrona Pana, którą On daje swoim wyznawcom. Autor mocno podkreśla znaczenie tej obrony. Chodzi o obronę w sytuacji, gdy mamy do czynienia z czyjąś wrogą postawą wobec nas. Gdy ktoś się uruchomi przeciwko nam. Bez tej obrony człowiek, który stał się ofiarą ludzkiej złośliwości czy wrogości, nie ma szans. Warto wówczas zwrócić się do Pana o pomoc, zwłaszcza wtedy, gdy ludzkie środki, sposoby pojednania, chęć załagodzenia konfliktu są nieskuteczne. Czasem tak bywa, że na naszej drodze życiowej pojawia się ktoś, kto żyje wrogością, karmi się złością, złośliwymi gierkami i nie chce, czy też nie potrafi zaprzestać. Wówczas nasze ludzkie działania są nieskuteczne, nie wnoszą poprawy, ale, jeśli zaprosimy Pana i poprosimy, by stanął w naszej obronie, wówczas zło zostanie pokonane przynajmniej w takim sensie, że nie uczyni nam krzywdy. To jest możliwe i to się wydarza. Niech Pan będzie zawsze po naszej stronie.
Ewangelia: Mt 10,34-11,1
Dzisiejsze słowa Jezusa rozbijają naszą strefę religijnego komfortu. Pan Jezus, ten Boży Syn pełen miłości i miłosierdzia, którego narodzenie na ziemi zostało zapowiedziane jako przyniesienie pokoju, dzisiaj nam mówi coś zupełnie innego. On oświadcza, że nie przyszedł przynieść pokój, ale miecz. Zapowiada, że poróżni syna z ojcem, matkę z córką, synową z teściową, skłóci domowników, doprowadzi do tego, że będą nieprzyjaciółmi. No, to mamy niezłą sytuację! Ale, spokojnie, Jezus nie wzywa do zła i nienawiści, On po prostu uprzedza swoich uczniów o tym, jakie będą konsekwencje uwierzenia w Niego. Pójście za Jezusem, uwierzenie w Niego nie będzie się podobało niektórym ojcom lub synom, córkom lub matkom, synowym lub teściowym, czy po prostu domownikom. Spójrzmy na to oczyma starożytnych. Przejście na chrześcijaństwo w wielu rodzinach wywołało bunt. Zarówno u Żydów jak i pogan. Jedni i drudzy uważali to za zdradę Boga w przypadku religii żydowskiej, a bogów w kulturze pogańskiej. Po obu stronach bardzo realnie obawiano się konsekwencji w postaci gniewu Boga lub bogów. Jeśli syn lub córka porzucali wiarę rodziny, sprzeniewierzali się swojej rodzinie. Zostawali wykluczeni z rodziny, pozbawieni środków do życia, stawali się bezdomni. Zasięg takiego wykluczenia był lokalny, nie tylko rodzina odcinała się od chrześcijanina, ale czyniła to cała społeczność. Nikt z mieszkańców nie mógł takiej osobie pomóc, nakarmić, czy przyjąć pod dach lub zatrudnić do pracy. Ta marginalizacja była bardzo dotkliwa. I Jezus właśnie o takiej sytuacji mówi. O wykluczeniu rodzinnym i społecznym. Zapowiada swoim uczniom, że takie będą konsekwencje przynależności do Niego. To na tym tle mówi o tym, że trzeba kochać Go bardziej niż ojca lub matkę, syna czy córkę i to tutaj padają słowa o tym, by wziąć swój krzyż i pójść za Jezusem. Za przynależność i wierność Jezusowi chrześcijanie zawsze płacili ogromną cenę i zdajemy sobie z tego sprawę także dzisiaj. Podsumowując dzisiejszą Ewangelię, bierzemy pod uwagę całość wszystkich wypowiedzi Jezusa, czyli te, kiedy mówi o pokoju, miłości, przebaczeniu czy jedności oraz tę, kiedy mówi o mieczu, o poróżnieniu. Chodzi o to, by mieć na uwadze, że czasem są sytuacje, w których trzeba kierować się pierwszą grupą nauk, ale są i takie, gdzie jest potrzebny opór, sprzeciw, walka i obrona. Niech Pan kieruje nami tak, byśmy odpowiednio do Jego planów podejmowali działania zgodne z zaistniałą sytuacją i w zgodzie z Jego wolą.
Wtorek, 15.07.2025
Pierwsze czytanie: Wj 2, 1-15a
Poznajemy dzisiaj okoliczności narodzin Mojżesza oraz jego pochodzenie. Urodził się w pokoleniu Lewiego. Jak czytamy, został ukryty w koszyku na rzece. Wiklinowy koszyk, w którym umieszczono małego Mojżesza, po hebrajsku nazywa się tewa, tak samo jak arka, w której schronił się Noe. Imię Mojżesz autor biblijny wyprowadza od słowa māszāh tzn. wyciągnąć, co znaczyłoby ten, który został wyciągnięty [z wody]. W tekście jednak to imię ma formę imiesłowu czynnego i dokładny przekład oznacza: wyciągający, czyli nie tyle chodzi o ocalenie Mojżesza, co o to, że to on ocala, jest tym, który wyciąga. W tej koncepcji łączyłoby się to z dziełem wyciągnięcia Izraela z niewoli egipskiej. Tak to wygląda, jeśli imię wyprowadzi się z języka hebrajskiego, ale, co warto podkreślić, w rzeczywistości jest to imię pochodzenia egipskiego. Badacze podkreślają, że w czasach Mojżesza nastąpił w Egipcie renesans tego imienia. Pojawia się ono nawet w imionach władców egipskich, takich jak: Tutmoses, tzn. syn boga Tut; Ra-moses, tzn. syn boga Ra. Opowiadanie o narodzinach i ocaleniu Mojżesza ma znaczenie ponadczasowe: w każdym czasie, na każdym etapie ludzkości życie ludzkie w oczach Boga jest świętością i najwyższą wartością. Warto także zauważyć, że pałac faraona, jako miejsce, w którym został wydany wyrok śmierci, stał się dla Mojżesza miejscem, w którym znalazł ocalenie jako adoptowany syn córki faraona. Każdy z nas z jednej strony potrzebuje miejsca ocalenia, odpoczynku i bezpieczeństwa, i każdy z nas może stwarzać takie miejsce innym. Z całą pewnością takim miejscem-schronem jest dla nas Pan.
Psalm responsoryjny: Ps 69 (68), 3.14.30-31.33-34
Jest to modlitwa człowieka pogrążonego w bardzo trudnej, beznadziejnej i przegranej sytuacji. A jednak nie tracącego wiary w Bożą pomoc, która jest Jego interwencją na korzyść modlącego się. Ten człowiek jest pełen ufności w Bożą Moc i pomoc. Bóg jest postrzegany przez niego jako pełen wielkiej dobroci, zbawczej wierności, jako ktoś, kto wysłuchuje biedaka i nie gardzi człowiekiem bezradnym i uwięzionym. Postawmy sobie dzisiaj pytanie o to, jaka byłaby nasza odpowiedź na pytanie o to, co myślisz o Bogu. Jaki jest Bóg? Czy nasza odpowiedź zaczyna się od słów: Bóg przede wszystkim JEST, istnieje i jest Miłością, jest wielką dobrocią, jest wrażliwy i zatroskany o człowieka, jest wierny wypowiedzianym słowom i obietnicom. A to dopiero początek.
Ewangelia: Mt 11,20-24
Czy Jezusowi do twarzy z postawą, gdy czyni wyrzuty komukolwiek? W naszej dzisiejszej perykopie wyrzuty są spowodowane brakiem nawrócenia tych miast, w których dokonało się najwięcej cudów. Wymienia się tu Korozain, Betsaidę oraz bardzo ważne Kafarnaum. To te miasta są postrzegane jako wiodące co do ilości dokonanych tam cudów. Co tak boli Jezusa? Wygląda na to, że może chodzi o brak wdzięczności ze strony tych obdarowanych. Z innych wydarzeń wiemy, że Jezus zwraca dużą uwagę na wdzięczność. Ale w naszym dzisiejszym fragmencie chodzi o wdzięczność bardzo konkretnie wyrażoną, wyrażoną w nawróceniu. W greckim tekście mamy tu słówko μετενόησαν (metenoesan), które oznacza zmianę myślenia, nawrócenie, odwrócenie się od grzechów, poprawę, i właśnie tego zabrakło wspomnianym miastom. Najtrudniejsze z tych znaczeń zazwyczaj dotyczy zmiany myślenia, przejścia od swojego JA do TY Jezusa: Ty jesteś Panem, Tobie podporządkowuję swoje myślenie, działanie, ocenianie. Rezygnacja z własnego JA, chociaż boli, może być bardzo konstruktywna, jeśli jest dobrze nawigowana. Jezus stawia siebie w roli najpewniejszego nawigatora życia człowieka i każdy z nas ma dostęp do skorzystania z tej nawigacji.
Środa, 16.07.2025
Pierwsze czytanie: Wj 3, 1-6. 9-12
Bóg objawił się Mojżeszowi na Górze Horeb i uczynił to poprzez znak płonącego ognia, który się nie spalał. Co zrobił Mojżesz, widząc to nadzwyczajne zjawisko? Postanowił podejść bliżej, by się przyjrzeć i to jest kapitalny plan na nasze spotkania z Bogiem: podejść bliżej, całkiem blisko, choćby po to, by się przyjrzeć Bogu, obejrzeć Go, zastanowić się nad Nim, zaciekawić się Nim, Kim On Jest i co ma nam do powiedzenia. Jak zauważamy, Bóg zawołał Mojżesza po imieniu, znał jego imię, co w kulturze starożytnego Bliskiego Wschodu oznaczało, wiedzieć o nim wszystko, znać go wewnętrznie, przenikać go. Mojżesz, gdy usłyszy, do jak wielkich dzieł Pan go powołał, podejmie próbę dezercji, by wymówić się od tego zadania, jednak Pan będzie tu bardzo stanowczy, nie pozwoli Mojżeszowi na uniki, i jak wiemy z dalszej historii, całkiem słusznie. Mocą i siłą Mojżesza było zapewnienie ze strony Boga: Ja będę z tobą (…), Ja cię posłałem. Są to słowa bardzo aktualne w przypadku, gdy Pan kogoś powołuje do wykonania jakiegoś dzieła Bożego. Każdy powołany ma w sobie sporo lęku, tak jak Mojżesz i zdaje sobie sprawę z tego, że zadanie, powołanie, przerasta go i jedyne, co wówczas otrzymuje, to zapewnienie: Nie bój się, Ja Jestem z tobą, Ja cię posyłam, i to jest największa, najważniejsza i ponadczasowa siła powołanego. Może być też nasza, byśmy byli odważni i ufni.
Psalm responsoryjny: Ps 103 (102), 1-2. 3-4. 6-7
Przepiękny jest tekst tego Psalmu i postawa psalmisty wobec Boga. Ważna sprawa to pamięć o Bożych dobrodziejstwach, nie tylko o niektórych, ale o wszystkich. Przychodzi nam tu myśl taka, że warto podziękować Bogu także za to, czego bardzo pragnęliśmy, ale nie otrzymaliśmy, i o czym z perspektywy czasu wiemy już, że właśnie brak tego czegoś było dla nas o wiele lepsze niż otrzymanie. Gdy autor Psalmu mówi o wdzięczności wobec Boga, przede wszystkim odwołuje się do odpuszczenia nam wszystkich naszych win, uleczenia z chorób, uratowania od zguby i obdarowania łaską i zmiłowaniem. Może nie zawsze jesteśmy świadomi tych darów Bożych, więc dobrze, że Psalm nam o nich przypomina. Przyjrzyjmy się jeszcze kwestii podziękowania za uleczenie z chorób, warto zobaczyć tu coś więcej niż choroby ciała, które są ważne, ale chodzi o to, by mieć świadomość tego, że Pan leczy nas także z chorób duszy. Gdy myślimy o chorobach duszy, to mamy na uwadze grzech, samotność, lęk, brak nadziei, smutek, ciemność duszy czy zagubienie i Pan w nas dotyka tych miejsc i niesie nam zdrowie. Może dzisiaj warto szczególnie za tego typu uzdrowienia podziękować lub o nie poprosić, jeśli zmagamy się z nimi.
Ewangelia: Mt 11,25-27
Dzisiejszy tekst to słowa Jezusa o wyróżnieniu prostaczków: Wysławiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że zakryłeś te rzeczy przed mądrymi i roztropnymi, a objawiłeś je prostaczkom. Zastanówmy się nad tym, kim jest ten wychwalany prostaczek, czy też kim są prostaczkowie? Określenie prostaczek było dawniej określeniem lekceważącym wobec człowieka, wywodzącego się z ubogiej, nieoświeconej warstwy społecznej. Współcześnie ma inne konotacje, prostaczek zawiera w sobie bardzo pozytywne cechy, na przykład takie jak: prostolinijny, szczery, uczciwy, prawy, ufny, przejrzysty, otwarty. W Biblii słowo prostaczkowie odnosi się do ludzi, którzy kroczą przez życie prostą — wytyczoną przez Boga drogą, kierując się na niej wewnętrznym kompasem kierowanym Bożą mądrością. W judaizmie mądrzy to grupy osób. Zaliczają się do nich nauczyciele mądrości, uczniowie mądrości i zazwyczaj tworzyli je ludzie należący do arystokracji, w przeciwieństwie do zwykłego ludu. Czytając dzisiejszy tekst, zauważamy, że Jezus mówi o tym, że wgląd w objawienie, w to, Kim jest Jezus, mają właśnie prostaczkowie. W języku greckim prostaczek to νήπιος (nēpios) i to słówko ma podwójne znaczenie. Oznacza niemowlę, dziecko, ale też człowieka niewykształconego, prostego, o czym już mówiliśmy. Jak czytamy, Ojciec objawia się nie żydowskim elitom religijnym, ale zwykłemu ludowi, który reprezentowali np. Galilejczycy uważani za ludzi prostych i nieuczonych. Jak możemy to słówko zaaplikować do naszych czasów, gdy mamy łatwy dostęp do nauki i zdobywania wiedzy? Zwyczajnie, chodzi o to, byśmy podkarmiali w sobie postawę prostaczka, tego, który ufa Bogu, zdaje się na Niego, ale nie łączyli tego ze zdobytym wykształceniem. Wszyscy przed Bogiem i wobec Jego wielkości jesteśmy prostaczkami i to jest dobrze, i tak ma być. Warto dodać, że postawa prostaczka nie przekreśla naszego prawa do poszukiwań i badań naukowych, do rozwoju intelektualnego. One są dobre i są darem Boga dla nas. Chodzi o to, byśmy nie popełnili błędu mądrych Izraela, którzy przy całej swej wiedzy nie rozpoznali Jezusa, Syna Bożego, obiecanego Zbawiciela i Mesjasza.
Czwartek, 17.07.2025
Pierwsze czytanie: Wj 3, 13-20
Mojżesz musiał mieć pewność, jakie jest Imię Boga, Który mu się objawił. W kulturze semickiej okazanie swojego imienia było równoznaczne z tym, że daje się komuś władzę nad sobą, nad swoją historią i daje się prawo do siebie. Bóg objawił swoje Imię Mojżeszowi jako JESTEM, KTÓRY JESTEM. Przedstawił się w pierwszej osobie, ale Izraelici mówiąc o Bogu, używali trzeciej osoby nazywając Boga Jahwe, czyli JEST. W zapisie hebrajskim imię to brzmi JHWH i nie ma samogłosek. Żydzi nie wymawiali tego imienia, aby nie dopuścić do jego nadużywania czy profanacji i najczęściej zastępowali je słowem: Adonaj, czyli Pan. W II połowie I tysiąclecia Masoreci dokonali wokalizacji tekstu biblijnego i na JHWH nanieśli samogłoski ze słowa Adonaj, co daje zapis Ya-Ho-Wa. Żydzi, kiedy widzieli zapis JHWH, czytali ADONAJ. Niestety, z czasem, w kręgach chrześcijan zapomniano o tej zasadzie i zaczęto czytać Ya-Ho-Wa(h), a w krajach anglosaskich czytano Jehowa i taki błąd się utrwalił. W języku greckim (w Septuagincie) imię to oddano jako Ego eimi ho On, co tłumaczy się jako Ja jestem Będący, lub Ja jestem Tym, który jest, czyli JEDYNIE JA (absolutnie) ISTNIEJĘ. Semickie JESTEM wyraża obecność stanowiącą gwarancję pomocy i rękojmię bezpieczeństwa, troski i opieki, co dla Mojżesza oznaczało, że Bóg nie tylko istnieje, ale troszczy się o niego, wspomaga go i poprowadzi.
Psalm responsoryjny: Ps 105 (104), 1i5. 8-9. 24-25. 26-27
Słowa Psalmu 105 mocno korespondują z historią Mojżesza i z dziełami, których Bóg dokonał przez niego. Na początku mamy zachętę do wzywania Bożego imienia. Jak już wiemy, Imię Boże, JESTEM, KTÓRY JESTEM, zapewnia nas o stałej obecności Pana i jest gwarancją Jego pomocy. Psalm zapewnia nas o tym, że Pan ma bardzo dobrą pamięć i nigdy nie przestanie pamiętać o swoich obietnicach, które zawarł w Przymierzu. Postawmy sobie pytanie o nasze własne przymierze z Bogiem: czy już je zawarliśmy? Jeśli tak, to kiedy? I co z tego przymierza wynika dla nas: jakie Bóg dał obietnice nam, a do czego my, chrześcijanie zobowiązaliśmy się przed Nim i wobec Niego? Swoje obietnice Bóg wiernie realizuje, dobrze by było, gdybyśmy mogli tak samo powiedzieć o naszych zrealizowanych obietnicach danych Bogu, czy to na chrzcie, czy podczas Pierwszej Komunii, Bierzmowania, Sakramentu Małżeństwa lub Kapłaństwa, czy w czasie zakonnej profesji.
Ewangelia: Mt 11,28-30
Przyjrzyjmy się słowom Jezusa: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Chodzi o to słówko: pokrzepić. W greckim tekście brzmi ono ἀναπαύω [anapauō] i oznacza: dawać odpoczynek, pozwalać odpocząć, sprawić, by ktoś odpoczął. Ma także znaczenie jako dać wytchnienie, dać ukojenie, na przykład poprzez zrobienie przerwy czy zatrzymanie się. I jeszcze inne jego znaczenie to uspokajać, wyciszać. Takie są znaczenia obietnicy Jezusa. Ciekawe jest też drugie zdanie, w którym Jezus mówi o tym, co można odczytać jako zaprzeczenie wcześniejszej obietnicy: Weźcie moje jarzmo na siebie. To nam trochę zgrzyta, ponieważ dopiero co był balsam w postaci zapewnienia odpoczynku, ukojenia, a teraz trzeba wziąć jarzmo? Zobaczmy to słówko, spróbujmy się z nim zmierzyć. W języku greckim jarzmo to ζυγός [dzygos] i oznacza coś, co wiąże mocno lub ogranicza i w interpretacji naszego dzisiejszego tekstu łączymy to znaczenie z wyznaczonymi przez Jezusa zasadami. Z wypowiedzi Jezusa wynika, że to jarzmo, które On ustanawia, zasady, które daje, niosą pokrzepienie, dają odpoczynek, mają dać wytchnienie, a nie uciemiężenie. W innym miejscu Jezus mówi wyraźnie o tym, by nie nakładać na innych ciężarów nie do uniesienia, zatem, Jego jarzmo jest naprawdę słodkie i lekkie. Jawi się taka trochę zaczepna myśl: ciekawe, czy potrafimy nazwać po imieniu słodkie i lekkie zasady Ewangelii? Wskazać konkretnie, które to są? Jeśli tak, to znakomicie, ale trzeba zaznaczyć, że nie chodzi tu o sztuczną nakładkę interpretacyjną: zasady uważamy za ciężar, uginamy się pod nimi, ale grzecznościowo powiemy o nich inaczej, jakoś je posłodzimy. Nie, to nie o to chodzi. Chodzi o realne rozpoznanie zasad Jezusa jako naprawiające nasze relacje z innymi, z samym sobą, z Bogiem. To jarzmo Jezusa, o którym On mówi, to Jego największe przykazania: kochaj Boga całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem, a bliźniego swego, jak siebie samego. I to jest ta słodycz życia, która sprawia, że wszystko w nas się naprawia, układa i porządkuje.
Piątek ,18.07.2025
Pierwsze czytanie: Wj 11, 10 – 12, 14
Bóg zapowiada, że w noc paschalną dokona sądu nad wszystkimi bogami Egiptu. Czyżby Bóg uznawał ich istnienie? Oczywiście, że nie, zatem, o co chodzi? Panteon egipskich bogów jest ogromny i zmieniał się na przestrzeni wieków. Przesłaniem opowiadań o plagach było ukazanie potęgi działania Boga Izraela w kontraście do bierności i słabości bogów Egiptu, którzy nic nie mogli uczynić, by pomóc Egiptowi, byli bezradni. W wymiarze teologicznym bogowie Egiptu przegrali z Bogiem JHWH, On okazał się potężniejszy. Oczywiście Bóg JHWH nie potrzebował ani tej walki, ani dowodów swojej potęgi i mocy. Potrzebowali tego najpierw Izraelici, z Mojżeszem na czele, a następnie Egipcjanie z faraonem na czele. Bóg przemówił do nich takim językiem i takimi znakami, które były dla nich zrozumiałe. Mimo tego, że łańcuch zdarzeń w historii o plagach egipskich ma, oprócz śmierci pierworodnych, swoje naturalne wyjaśnienie, to przebiegały one w nienaturalny i gwałtowny sposób. W plagach mamy odniesienie do egipskich bogów i są nimi np. Hapi strzegący wylewów Nilu, Heket przedstawiana w postaci żaby, Hator, największy bóg egipski, bóg słońca Ra i na końcu faraon jako bóg Egiptu, wszyscy oni przegrali z Bogiem Izraela. Zawsze, kiedy czytamy Pismo Święte, bierzemy pod uwagę świat ich pierwotnych adresatów i czytamy je poprzez okulary czasów i zwyczajów starożytnych, byśmy mogli zrozumieć, KIM i jaki jest nasz Bóg, o którym opowiadają teksty biblijne.
Psalm responsoryjny: Ps 116 (115), 12-13. 15-16c. 17-18
W centrum troski autora znajduje się chęć okazania Bogu wdzięczności za otrzymane łaski. Autor jest niezwykle wrażliwy na punkcie wdzięczności i zastanawia się nad tym, jak w najlepszy sposób tę wdzięczność okazać. To oznacza, że w Jego oczach Bóg jest tego wart. Autor dziękuje przede wszystkim za uwolnienie, za rozerwanie jego kajdan. Chce to uczynić w bardzo konkretny sposób poprzez złożenie pochwalnej ofiary oraz wypełnienie złożonych ślubów. W Izraelu ofiara pochwalna była ofiarą dobrowolną i składaną z wdzięczności w odpowiedzi za wysłuchanie konkretnych modlitw. W pierwszej kolejności, kiedy autor zastanawia się nad tym, w jaki sposób podziękować Bogu, postanawia podnieść kielich zbawienia i wezwać imienia Pana. Kielich zbawienia w kontekście biblijnym również odnosi się do aktu wdzięczności i uwielbienia Boga za Jego łaski i za zbawienie, za wybawienie. Wezwać imienia Pana oznacza zwrócić się do Pana w modlitwie, by poprosić o coś lub podziękować. Ten akt wyraża uznanie Mocy Bożej, Jego obecności i autorytetu. Każdy nasz modlitewny akt, czy to prośby czy podziękowań, możemy rozpocząć słowami: Mój Boże, uznaję Twoją wszechmoc i autorytet, jesteś wart tego, by wyrazić Ci miłość i dziękczynienie. To tylko wstęp, reszta zależy od naszej sytuacji, w jakiej jesteśmy i od tego, o czym mówi dzisiaj nasze serce, nasze „ja”.
Ewangelia: Mt 12,1-8
Wydarzenie, o którym czytamy dzisiaj, miało miejsce w szabat. Jak wiemy, w Izraelu był to dzień świąteczny związany z odpoczynkiem. Szabat rozpoczynał się w piątek wieczorem i trwał do soboty wieczór. Nie wolno było w ten dzień pracować, był to dzień poświęcony na modlitwę, studiowanie Tory oraz na świętowanie w gronie rodzinnym. W ten dzień odbywały się specjalne nabożeństwa w synagogach. Centralnym tematem było stworzenie świata przez Boga oraz wyzwolenie z niewoli egipskiej. Faryzeusze wypowiadają swoje słowa z troski o tradycję żydowską, a Jezus potwierdza tę tradycję, ale jednocześnie wskazuje na to, że ważniejsza jest troska o życie człowieka. Przypomina, że także król Dawid, wielki autorytet Izraela, złamał żydowskie zasady, gdy w sytuacji głodu zjadł wraz z towarzyszami chleby pokładne, które mogli jeść tylko kapłani. Chleby pokładne to inaczej chleby obecności, były one ważnym elementem kultu religijnego w Izraelu. Było to dwanaście bochenków, które umieszczano na specjalnym stole w świątyni, w miejscu zwanym Świętym. Chleby te były symbolem stałej obecności Boga wśród Jego ludu oraz wyrażały Jego błogosławieństwo dla dwunastu pokoleń Izraela. Co tydzień, w szabat, stare chleby były zastępowane nowymi, a kapłani spożywali te, które zostały usunięte. W obydwu przypadkach Bóg nie został urażony postawą człowieka, mimo złamania ustalonych zasad. To dla nas bardzo ważna wskazówka do tego, byśmy, oddając najgłębszą cześć Bogu, dbali o to, o tego, którego Bóg kocha najbardziej, to znaczy o człowieka. Rozsądek Dawida, czyn apostołów znalazły uznanie u Jezusa.
Sobota, 19.07.2025
Pierwsze czytanie: Wj 12, 37-42
W tekście biblijnym nie znajdziemy imienia panującego faraona i zastanawia nas to dlatego, że imiona innych władców są obecne. Jedna z hipotez mówi o tym, że chodzi o to, że faraon był w Egipcie czczony jako bóg, zatem wypowiadanie jego imienia byłoby oddawaniem mu czci, a tego Izraelici nie chcieli czynić. Z tekstu dowiadujemy się, jak duża była liczba synów Izraela, która opuściła Egipt – sześćset tysięcy mężczyzn, w tej liczbie nie policzono dzieci i kobiet. Naukowcy wyliczają, że licząc wraz z dziećmi i kobietami, można szacować taką grupę na około dwa miliony osób. Jeśli wyszliby wszyscy na raz, co jest oczywiście niemożliwe, długość takiej kolumny mogłaby wynieść około dwustu kilometrów. Z pomocą przychodzi nam tu termin ‘elef, który występuje w tekście hebrajskim, gdy jest mowa o podanej liczbie: kešeš-me’ot’elef. To ̓elef zostało przetłumaczone jako sześćset tysięcy, ale ̓elef może także oznaczać sześćset grup liczących po dziewięć czy dziesięć osób i wówczas liczba mężczyzn liczyłaby około sześciu tysięcy mężczyzn. Cała grupa, o której mówi tekst biblijny, utworzyłaby wówczas kolumnę długą na 2 km, i to jest możliwe. Noc wyjścia stała się dniem świętym Izraela nazywanym Paschą.
Psalm responsoryjny: Ps 105 (104), 1i5. 37-38. 42-43
Tematem tej modlitwy jest Exodus Izraela. Znajdujemy tu słowa mówiące o tym, że Exodus był wypełnieniem obietnicy danej kiedyś Abrahamowi, słudze Bożemu, która znajduje się w Księdze Rodzaju 15,13: I wtedy to Pan rzekł do Abrama: «Wiedz o tym dobrze, iż twoi potomkowie będą przebywać jako przybysze w kraju, który nie będzie ich krajem, i przez czterysta lat będą tam ciemiężeni jako niewolnicy. Pobyt Izraelitów w Egipcie wynosił 430 lat. Początkowo przebywali tam jako ludzie wolni, ale z czasem uczyniono ich niewolnikami i jako niewolnicy przebywali tam 400 lat. Exodus dokonał się piętnastego dnia miesiąca awiw i Księga Wyjścia mówi, że był to ten sam dzień, w którym przybyli 430 lat wcześniej do Egiptu. Tekst Psalmu mówi także o tym, że Izrael został wyprowadzony przez Pana ze srebrem i złotem. Jako niewolnicy nie posiadali takiego majątku, ale jak wiemy, przed Wyjściem wypożyczyli od Egipcjan duże ilości srebra i złota. To wypożyczenie było bezzwrotne, co uznano za należną zapłatę za niewolniczą pracę. Psalm nawiązuje także do postawy Egipcjan, którzy bali się Izraela. Chodzi tu o lęk wywołany egipskimi plagami, zapowiadanymi i uczynionymi przez Boga Izraela. To, co u Egipcjan wywołało lęk i panikę, dla Izraelitów było powodem radości z uczynionych cudów przez Pana. To było ważne doświadczenie dla Izraela. Mogli przekonać się o tym, że Bóg, którego czczą, jest Bogiem silnym rzeczywiście działającym, większym, niż bogowie Egiptu.
Ewangelia: Mt 12,14-21
Skąd wyszli faryzeusze i co ich tak wzburzyło? Nasza dzisiejsza perykopa nie mówi nam o tym, ale warto zobaczyć kontekst ich silnego wzburzenia. Skąd wyszli i co ich tak wzburzyło, że postanowili zgładzić Jezusa? Chodzi o synagogę, czyli miejsce modlitwy, czas szabatu i uzdrowienie człowieka z uschłą ręką. Faryzeuszy nie zdziwił cud, ale zgorszył z powodu tego, że dokonał się w szabat. Jak czytamy, byli tym tak wzburzeni, że postanowili zgładzić Jezusa. Co robi Jezus? Oddala się stamtąd. Możemy tu zobaczyć podobieństwo do młodego Dawida z Pierwszej Księgi Samuela, który oddalił się od swego brata, widząc jego wrogość. Oddalenie Jezusa od faryzeuszy nie wynika z lęku przed nimi, raczej jest podyktowane tym, że szkoda czasu na ten konflikt. Jezus oddalił się, a wraz z nim poszło wielu, których uzdrowił. Wobec wyboru: czy wchodzić w konflikt z faryzeuszami, poświęcić czas na spory z nimi, czy lepiej odejść i zająć się tymi, którzy pragnęli doświadczyć Bożego Miłosierdzia, Jezus wybrał to drugie. Odszedł, a za Nim poszło wielu i uzdrowił ich. Widzimy tu strategię Jezusa, z której możemy korzystać. Nie warto tracić czas na bezproduktywne spory czy kłótnie, lepiej jest odejść, nie dać się prowokować i poświęcić czas na to, co dobre i pożyteczne dla potrzebujących. Czasem pojawiają się wokół nas ludzie, którzy żyją konfliktami i karmią się kłótniami i wobec takich sytuacji, możemy przyjąć dzisiejszą postawę Jezusa i wspomnianą Dawida, po prostu odejść na bok, oddalić się, nie dawać paliwa konfliktowym ludziom, zagłodzić konflikt.