Komentarze do czytań – XII TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 19 do 25 czerwca 2022 r. – ks. Błażej Węgrzyn

 

XII Niedziela Zwykła, 19.06.2022 r.

Pierwsze czytanie: Za 12, 10-11; 13, 1

            Prorok Zachariasz najprawdopodobniej pochodził z rodziny kapłańskiej i urodził się w trakcie deportacji babilońskiej w VI wieku przed Chr. Te dwa autobiograficzne fakty wyznaczają zarazem dosłowne przesłanie całej Księgi: Zachariasz bowiem wzywa swych rodaków, w chwili ustania wygnania, do powrotu do Ziemi Obiecanej oraz dopinguje ich, by jak najprędzej odbudowali świątynię i wznowili kult. Ponadto, motywy zaczerpnięte od Zachariasza dość często, i to w kluczowych miejscach, pojawiają się na kartach Ewangelii, odkrywając wówczas właściwy, duchowy sens Księgi: gdy Jezus wjeżdża na osiołku do Jerozolimy (zob. Za 9, 9 i Mt 21, 5); gdy Judasz przyjmuje 30 srebrników za wydanie Mistrza (zob. Za 11, 12n i Mt 26, 15; 27, 5); wreszcie, gdy setnik przeszywa włócznią bok martwego Jezusa (zob. J 19, 34.37) – ten ostatni motyw stanowi zarazem treść obecnego czytania. Połączmy teraz oba te sensy, korzystając z intuicji Katechizmu, który na interesujący nas motyw powołuje się w kontekście sakramentu pokuty i pojednania, mówiąc o skrusze serca, czyli pokucie wewnętrznej: „Bóg daje nam siłę zaczynania od nowa. Odkrywając wielkość miłości Boga, nasze serce zostaje wstrząśnięte grozą i ciężarem grzechu; zaczyna obawiać się, by nie obrazić Boga grzechem i nie oddalić się od Niego. Serce ludzkie nawraca się, patrząc na Tego, którego zraniły nasze grzechy (por. J 19, 37; Za 12, 10)” (KKK 1432). A zatem, pierwsze czytanie nakłania nas do zdiagnozowania naszej „ziemi wygnania” – co nią jest; dlaczego tam trafiliśmy; czemu wciąż w niej tkwimy? Prorok pragnie, byśmy odbudowali „świątynię” naszego serca – bynajmniej nie własnymi siłami, lecz kontemplując przebite serce Jezusa.

Psalm responsoryjny: Ps 63 (62), 2. 3-4. 5-6. 8-9

Szukam… Pragnę… Tęsknię… Odbierzmy otwierającą dzisiejszy psalm zwrotkę jako wołanie wygnanych do Babilonii Żydów oraz nasz jęk w chwili próby, pokusy i faktycznego grzechu. Wpatruję się w Ciebie w świątyni! W drugiej strofie przenieśmy się wyobraźnią do Jerozolimy, gdy ci sami Żydzi już cieszą się, że zaufali Zachariaszowi, decydując się na powrót i odbudowę przybytku; zwróćmy się także ku samym sobie, wspominając momenty, gdy ośmieleni spojrzeniem i dobrym słowem przyjaciół, decydowaliśmy się „wpuścić” ich w swoją biedę, a nieraz także wyznać ją – czy to jako umyślny postępek, czy to jako toczącą nas słabość – w sakramentalnej spowiedzi. Sycę się… – Następną część utworu przyjmijmy jako wskazówkę, by zawsze dawać sobie czas na ciche smakowanie odbytej dobrej rozmowy oraz otrzymanego rozgrzeszenia, np. idąc na samotny spacer bądź udając się na dłuższą adorację eucharystyczną. Lgnę do Ciebie! – Kończące psalm wersety niech będą dla nas pouczeniem, by z umawianiem się na spotkanie z bliskimi i planowaniem spowiedzi nie czekać, aż coś się stanie, tylko dbać o ich regularność.

Drugie czytanie: Ga 3, 26-29

Zapewne każdy z nas – celowo albo przypadkowo – uczestniczył kiedyś w obrzędzie chrztu dziecka. Kończy się on słowami celebransa, skierowanymi do całego zgromadzenia (nie tylko chrzczonego człowieczka ani rodziców i chrzestnych): „Wy wszyscy, którzy zostaliście ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa. Alleluja, alleluja! (dosł. «Chwalmy Pana!»)”. Nie przewiduje się po nich żadnej odpowiedzi; nie jest to również formuła „zagrzewająca” do czegoś. To raptem jednokrotnie złożone zdanie oznajmujące – oznajmujące jednak sam tajemniczy, bo właśnie sakramentalny, rdzeń chrześcijaństwa. Podczas gdy Żydzi i grzesznicy z komentarzy do pierwszego czytania i psalmu zakończenie swojego wygnania do geograficznej i moralnej Babilonii bez problemu zauważyli, nowoochrzczony człowiek wcale nie „świeci”. A jednak, zostaje realnie przyobleczony w Chrystusa: zostaje w nim trwale „zainstalowany” „program” łaski – nade wszystko cnót wiary, nadziei i miłości – naprostowujący ich wolę ku Bogu. Odtąd, cały widz polega na tym, by tej prawdzie metafizycznej stworzyć dogodne warunki do ekspresji egzystencjalnej: we własnym, dojrzewającym życiu psychicznym i relacyjnym. Jeżeli to się dokona, Nowe Prawo, o którym będziemy słuchać od jutra do środy w Ewangeliach, okaże się czymś doprawdy życiowym i „namacalnym”; jeżeli zaś nie, to to samo Nowe Prawo będzie tylko kolejnym przykazaniem, apelującym do naszej samodzielności. A jak jest dziś ze mną – od ilu to już lat jestem obiektywnie przyobleczony w Chrystusa? Czy skłania mnie to do wzniesienia spontanicznej radosnej aklamacji „Alleluja, alleluja!” czy raczej utyskiwania, w jakiż to twardy reżim się „wkopałem”?

Ewangelia: Łk 9, 18-24

Inaczej niż u pozostałych synoptyków (zob. Mk 8, 31nn; Mt 16, 21nn), po pierwszej zapowiedzi swojej męki przez Jezusa św. Łukasz nie przywołuje Jego ostrego konfliktu z Piotrem, tylko natychmiast przechodzi do pouczenia skierowanego do wszystkich. Skąd to pominięcie? Otóż, wydaje się, że każdy z Ewangelistów adresuje swe dzieło do uczniów innego typu. Marek, którego tekst jest najstarszy i na którym bazują pozostali, pisze do tych, którzy dopiero nawracają się na chrześcijaństwo, przed którymi dopiero stoi wybór Jezusa; ich wyobrażenia o Zbawicielu, jak u Piotra, wprost zderzają się z perspektywą cierpienia. Mateusz, którego tekst jest młodszy, pisze do tych, którzy już tę podstawową decyzję podjęli, i zaczynają życie w Kościele; ci, z kolei, zderzają się właśnie ze swoimi wyobrażeniami o idealnej wspólnocie, podczas gdy „real” jest zgoła inny. Wreszcie, Łukasz pisze do uczniów, którzy pomału podejmują odpowiedzialność za formację innych i na tej drodze potrzebują własnego „doewangelizowania”; oni więc w jakiejś mierze mają już za sobą i wybór Jezusa jako cierpiącego Mesjasza, i wybór Kościoła jako Jego Ciała, które też cierpi, też bywa rozdzierane, a nawet – już nie „też” – dopuszcza się skandali i zgorszeń… W każdym razie, przed każdym z tych domyślnych adresatów – którym odpowiadają nasze serca z ich kondycją – rozpościera się horyzont naśladowania Jezusa ukrzyżowanego. W rozpoczętym dziś tygodniu, niech ten horyzont ziszcza się w pobożniejszym wykonywaniu porannego znaku krzyża: „Chrześcijanin rozpoczyna swój dzień, swoje modlitwy i działania znakiem krzyża: «W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen». Ochrzczony poświęca cały swój dzień chwale Bożej i prosi Zbawiciela o łaskę, która pozwala mu działać w Duchu Świętym jako dziecku Ojca. Znak krzyża umacnia nas w chwilach pokus i trudności” (KKK 2157).

 

Poniedziałek, 20.06.2022 r.

Pierwsze czytanie: 2 Krl 17, 5-8. 13-15a. 18

Niegdyś obie Księgi Królewskie, podobnie zresztą do Ksiąg Samuela, tworzyły jedno dzieło – zostały jednak podzielone na dwie części w ramach ich tłumaczenia na język grecki w III lub II wieku przed Chr. Toteż należy je czytać łącznie i bez zatrzymywania. Swą treścią Księgi Królewskie obejmują monarchiczną historię starożytnego Izraela: począwszy od Salomona i jego synów, za panowania których doszło do podziału kraju na dwa królestwa (północne i południowe), przez równoległe opisy dziejów tych królestw, aż do ich upadków w VIII i VI wieku za sprawą potęg Asyrii i Babilonii. Księgi Królewskie powstały właśnie w trakcie 40-letniego wygnania babilońskiego (~ 587-539), ich odbiorcami są więc deportowani Żydzi oraz ich młodzi potomkowie, zadający sobie krótkie, rozpaczliwie pytanie: „Dlaczego?!”. Odpowiedź na nie przekazuje dzisiejsze czytanie: Stało się tak, bo Izraelici zgrzeszyli przeciwko Panu, Bogu swemu… Czcili oni cudzych bogów i naśladowali obyczaje ludów, które Pan wypędził przed Izraelitami… Pan jednak ciągle ostrzegał Izraela i Judę (…), mówiąc: «Zawróćcie z waszych dróg grzesznych i przestrzegajcie moich przykazań…!». Lecz oni nie słuchali… Odrzucili przykazania Jego i przymierze, które zawarł z przodkami, oraz prawa, które im nadał. Wtedy Pan zapłonął gwałtownym gniewem przeciw Izraelowi i odrzucił go sprzed swego oblicza. Pozostało tylko samo pokolenie Judy. Wczujmy się w serca południowych Judejczyków, którzy słuchają zapowiedzi ukarania niewierności rodaków z północy. Pomyślmy też, czy mamy wokół siebie osoby, na błędach których sami moglibyśmy się uczyć?

Psalm responsoryjny: Ps 60 (59), 3-4. 5 i 12. 13-14

W historycznej literaturze Starego Testamentu, wielokrotnie miarę wierności narodu wybranego wobec przymierza z Bogiem wyznaczały sukcesy bądź porażki militarne: wierność skutkowała zwycięstwami, a niewierność była ujawniana przez klęski. Po tej linii idzie dzisiejszy psalm, który śmiało możemy włożyć w usta pobitych przez Asyrię Izraelitów z północy: Odrzuciłeś nas i złamałeś, Boże… Czyż nie Ty, Boże, który nas odrzuciłeś i już nie wychodzisz z naszymi wojskami? Daj nam pomoc przeciw nieprzyjacielowi! Choć z naszej perspektywy, takie przełożenia mogą wydawać się naiwne – niegodne wręcz chrześcijańskiej idei uwewnętrzniania relacji z Bogiem – wypada je dowartościować przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, w rozwoju duchowym praktycznie każdy z nas przechodzi przez etap postrzegania życiowych dokonań i niepowodzeń jako znaków Bożego błogosławieństwa lub przekleństwa; na ile więc dzisiaj mój obraz Boga uległ oczyszczeniu, czyli upodobnieniu do wzorcowej relacji między Jezusem a Ojcem? Po drugie, trafna idea uwewnętrzniania wiary ma tendencję do wypaczania się w stronę jej prywatyzacji (hermetyzacji), przez co wiara przestaje się jakkolwiek wyrażać na zewnątrz, a i sam Bóg przestaje być czytany przez znaki czasu; na ile więc dzisiaj moja wiara zasila moje działanie, zaś kondycja mojego życia i społeczeństwa, w którym żyję, ujawnia ich przepojenie wiarą? Może nieraz faktycznie należałoby zawołać: Boże, powróć do nas!

Ewangelia: Mt 7, 1-5

Dziś i jutro słuchamy zakończenia Jezusowego Kazania na Górze (zob. Mt 5 – 7), które wraz z sakramentami dającymi łaskę, stanowi wyraz Nowego Prawa objawionego przez Chrystusa (zob. KKK 1965n i 1983). Natychmiast więc zapytajmy siebie uczciwie, w jakim stopniu to Nowe Prawo przyswoiłem: zarówno od strony „litery” (= znajomości treści Kazania na Górze), jak też od strony „ducha” (= autentycznego odwoływania się do łaski sakramentalnej przy codziennych wyborach, próbach, spotkaniach, zajęciach…). Właśnie ono nas znamionuje jako chrześcijan: Prawo Nowe! Oczywiście, Stare Prawo zogniskowane wokół przykazań Dekalogu i samodzielnej ascezy nadal obowiązuje – lecz jest to zaledwie minimalistyczny punkt wyjścia, ostrzegający przed przepaścią grzechu, natomiast naszym powołaniem jest droga doskonałości. Przechodząc już do dzisiejszego fragmentu, odnotujmy, iż drugi akapit wyjaśnia pierwszy: aby adekwatnie sądzić mierzyć sprawy innych, trzeba mieć najpierw oczyszczone własne oko. Co byłoby tym „oczyszczaniem”? Spośród wielu propozycji wybierzmy chyba najprostszą: tym „oczyszczaniem” są wszystkie dotychczasowe pouczenia Kazania na Górze: paradoks błogosławieństw (Mt 5, 3-12), uwewnętrznienie przykazań Dekalogu (Mt 5, 17-48), czystość intencji przy wykonywaniu uczynków pobożnych (Mt 6, 1-18), wolność od nieuporządkowanych przywiązań i zbytnich trosk (Mt 6, 19-34). Pamiętajmy przy tym, że Kazanie na Górze „działa” jedynie wespół z łaską – inaczej stanie się „śrubowaniem” wymagań, tyleż neurotycznym, ileż odwołującym się nade wszystko do opresyjnej siły woli.

 

Wtorek, 21.06.2022 r. – wspomnienie św. Alojzego Gonzagi, zakonnika

Pierwsze czytanie: 2 Krl 19, 9b-11. 14-21. 31-35a. 36

Wczorajsze pierwsze czytanie zakończyła lakoniczna wzmianka: Pozostało tylko samo pokolenie Judy… (2 Krl 17, 18). Pozostawiła nas ona w zawieszeniu: „I co dalej? Judejczycy nawrócą się czy raczej podzielą los rodaków z północy?”. Dzisiejszy urywek przypomina, że imperium asyryjskie bynajmniej nie zamierzało poprzestać na zdobyciu Izraela, lecz „łakomiło się” także na Judę. Na szczęście, w tej ostatniej rządził akurat jeden z najszlachetniejszych królów w historii, czyli Ezechiasz, którego serce – wielokrotnie próbowane – pozostało oddane Bogu. Także w chwili bieżącego zagrożenia władca nie posiłkuje się kalkulacjami lub wątpliwymi sojuszami, tylko idzie do świątyni Pańskiej i rozwija przed Panem list agresora, wyznając wiarę i ufność w ocalenie. I choć Pan zapowiada ustąpienie zagrożenia, które rzeczywiście następuje, kluczowym zdaniem Jego wypowiedzi pozostaje wyznanie: Zazdrosna miłość Pana Zastępów tego dokona! Warto pochylić się dziś nad tym zdaniem, przeglądając się w jego głębi. Zazdrość bowiem, o której mowa, to inaczej „żarliwość, gorliwość, płomienność” (hebr. qinah). Stosunek Boga do Żydów – czy to już upadłych jak Izraelici, czy to na skraju upadku jak Judejczycy – pozostaje do cna jednoznaczny: On ich wybrał, oni należą do Niego jak oblubienica do Oblubieńca! Skądinąd wiemy, że ten stosunek ujawnia nastawienie Boga do człowieka w ogóle, które swój szczyt osiąga na krzyżu Chrystusa. Sam Jezus powiada: „Gorliwość – zapał, pobożność, ferwor, wrzenie (gr. zelos) – o dom Twój mnie pożera!” (J 2, 17 cyt. Ps 69, 10). Bez wymuszania na sobie czegokolwiek, pobądźmy dziś sercem przy zazdrosnej miłości Pana – do nas.

Psalm responsoryjny: Ps 48 (47), 2-3b. 3c-4. 10-11

Jak wczorajszy psalm odzwierciedlał przygnębione wnętrza mieszkańców królestwa północnego, tak dzisiejszy utwór pasuje do przepełnionych ulgą i radością dusz Judejczyków z południa. W końcu, to u nich znajduje się Jerozolima, czyli miasto Boga, miasto wielkiego Króla, który zamieszkuje świątynię na górze Syjon; to właśnie w tym zamku – w obliczu najazdu asyryjskiego – Bóg okazał się obroną. Czytając ten psalm w kluczu chrześcijańskim, napotykamy Jezusa i Kościół, którzy tworzą nowe „miasto” i nową „świątynię” (por. Ap 21, 1-27): jest nimi samo ciało Chrystusa – to osobiste, umęczone na krzyżu i uwielbione w zmartwychwstaniu i wniebowstąpieniu (por. J 2, 19-22), i to mistyczne, w którym to my stanowimy „żywe kamienie” (por. 1 P 2, 4n), i to my sprawujemy „rozumny kult” współofiarując się z Jezusem Ojcu (por. Rz 12, 1n). Z taką optyką w sercu przeczytajmy ten utwór jeszcze raz: na ile naprawdę chlubię się ofiarą Chrystusa i na ile naprawdę podłączam się do niej, ilekroć podczas Eucharystii słyszę rozróżniające wezwanie celebransa: „Módlcie się, aby moją (= sakramentalne uobecnienie krzyża Jezusa) i waszą ofiarę (= zawierzenie siebie: więzi, radości i trosk, obowiązków…) przyjął Bóg Ojciec Wszechmogący…”?

Ewangelia: Mt 7, 6. 12-14

Dzisiejszy urywek zakończenia Kazania na Górze zawiera serię trzech pouczeń, które niekoniecznie tworzą logiczny ciąg; toteż lepiej rozważać je oddzielnie. I tak, początkowy wątek o marnowaniu świętości przypomina nam, by roztropnie dzielić się tym, co dla nas najcenniejsze (czy to będzie dawanie rzeczy materialnych, czy dopuszczanie do sakramentów, czy udostępnianie własnych intymnych przeżyć). Z kolei, następuje uzupełnienie tzw. srebrnej zasady („Nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe”) przez tzw. złotą zasadę (Wszystko więc, co byście chcieli, żeby wam ludzie czynili, i wy im czyńcie); uzmysławia ona, by nie poprzestawać na „byciu w porządku” i „nie robieniu niczego złego”, tylko wychodzić naprzeciw potrzebom innych (por. Ga 6, 2: „Jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe”). Tym samym, studzący zapał ton pierwszego pouczenia zostaje skontrastowany przez drugie pouczenie. Wreszcie, ostatnia myśl podpowiada, by nie zrażać się wewnętrznymi i zewnętrznymi przeciwnościami, jakie towarzyszą realizacji Kazania na Górze (np. własnym zniechęceniem, oporem i słabością, a także szykanami i wyśmiewaniami ze strony innych), lecz praktykować cnotę wytrwałości. Być może, pomocne tu się okaże odwołanie do wyobraźni: w chwili takiej czy innej próby bądź pokusy można po prostu zwizualizować sobie samego siebie przeciskającego się przez wąską bramę, co uczuciom potrafi przynieść chwilową ulgę z racji zrozumienia swojej sytuacji, umysłowi zaś stworzyć przestrzeń do decyzyjnego oparcia się na łasce i „odciążenia” woli. „Lepiej bowiem – jeżeli taka wola Boża – cierpieć czyniąc dobrze, aniżeli źle czyniąc” (1 P 3, 17).

 

Środa, 22.06.2022 r.

Pierwsze czytanie: 2 Krl 22, 8-13;23, 1-3

Napotykamy dziś kolejnego bogobojnego i praworządnego władcę południowego królestwa Judy, choć niewymienionego z imienia: Jozjasza. Za jego panowania przystąpiono do naprawy świątyni jerozolimskiej i właśnie wtedy, jak słyszymy, odnaleziono księgę Prawa (czyli prawdopodobnie wstępną wersję obecnej Księgi Powtórzonego Prawa). Reakcją króla na ten fakt było rozdarcie szat i trwoga: Wielki gniew Pański zapłonął przeciwko nam z tego powodu, że nasi przodkowie nie słuchali słów tejże księgi, by spełniać wszystko, co jest w niej napisane! W postawie i wyznaniu Jozjasza daje o sobie znać zarówno osobista wiara, jak i poczucie odpowiedzialności za powierzonych sobie rodaków; w efekcie, władca decyduje się na uroczyste odnowienie przymierza: Król zawarł przymierze przed obliczem Pańskim, że pójdą za Panem, że będą przestrzegali Jego poleceń, przykazań i praw całym sercem i całą duszą, że w czyn zamienią słowa tego przymierza, spisane w tejże księdze (por. Pwt 6, 5). Spójrzmy teraz na całe to zajście oczyma Boga. Wydaje się bowiem, że z Jego strony odnalezienie księgi Prawa to nie tyle wyrzut i oskarżenie pod adresem Judejczyków, ile ofiarowane im miłosierdzie: bardziej niż ich przodkowie księgę Prawa zgubili, On pozwolił im właśnie ją odnaleźć; bardziej niż ich przodkowie nie słuchali słów tejże księgi, On pozwolił im właśnie przystąpić do przymierza. Te subtelności możemy dziś śmiało przenieść na nasze doświadczenie rachunku sumienia i spowiedzi; spróbujmy!

Psalm responsoryjny: Ps 119 (118), 33-34. 35-36. 37 i 40

To fragment najdłuższego psalmu w Biblii: w całości składa się z dwudziestu dwóch zwrotek zbudowanych z ośmiu wersetów (łącznie: 176 wersetów!), z których każda rozpoczyna się od kolejnej litery hebrajskiego alfabetu (stąd nazwa: psalm alfabetyczny; niestety, polskie tłumaczenia – jakiekolwiek, zresztą – nie są w stanie oddać tego zabiegu). Co ważne, każda z tych liter inicjuje zarazem słowo wzięte wprost z pisemnej Tory (= „Prawa”), czyli Pięcioksięgu (Rdz, Wj, Pwt, Kpł, Lb). Ponadto, treściową esencją tego utworu jest uwielbienie objawionego Prawa Pańskiego (stąd powtarzające się synonimy: „prawo, przykazanie, wyrok, postanowienie, ustawa”, ale także „słowo, napomnienie, droga, ścieżka” oraz „światło, lampa”). Dzięki tej wstępnej wiedzy staje się w pełni jasne, dlaczego akurat cząstkę tego utworu przyporządkowano do pierwszego czytania. Warto kiedyś zapoznać się z nim w całości, np. przeznaczając lekturę jednej zwrotki na dzień. Medytując nad nią, dobrze jest przenosić wzrok z treści objawionego Prawa (czy to w Dekalogu, czy to w Kazaniu na Górze) na osobę samego Prawodawcy. Dobrze jest również co rusz stawiać sobie przed oczami Jezusa, będącego wszakże Bożym Słowem Wcielonym: On pierwszy doskonale zachowywał Prawo Pańskie całym sercem, On pierwszy do końca dał się poprowadzić ścieżką Pańskich przykazań, Jemu pierwszemu Pan zapewnił życie według swej sprawiedliwości; a teraz, to nas Jezus uczy przestrzegania tego Prawa, to nasze serca nakłania do Pańskich napomnień, to nasze oczy odwraca od marności…

Ewangelia: Mt 7, 15-20

Po tym, jak we wczorajszym fragmencie zakończenia Kazania na Górze Jezus przestrzegał nas przed pochopnym użyczaniem innym tego, co dla nas najbardziej drogocenne (zob. Mt 7, 6), dziś ostrzega przed naiwnym przyjmowaniem darów od innych. I tak, jak poprzednim razem nie zdefiniował wprost przedmiotu owego dzielenia się, tak też i tym razem nie precyzuje, czym to mogą nas skrzywdzić fałszywi prorocy. Musi wystarczyć nam sama ta ogólna uwaga przypominająca o granicy między prawdą i fałszem oraz wsparcie jej kryterium owocowania. Z pomocą przychodzi nam Katechizm, podpowiadając, że doprowadzenie kogoś – zwłaszcza pod przykrywką dobra – do popełnienia zła (= wydania złego owocu) to kwintesencja zgorszenia: „Zgorszenie jest postawą lub zachowaniem, które prowadzi drugiego człowieka do popełnienia zła. Ten, kto dopuszcza się zgorszenia, staje się kusicielem swego bliźniego. Narusza cnotę i prawość; może doprowadzić swego brata do śmierci duchowej. Zgorszenie jest poważnym wykroczeniem, jeśli uczynkiem lub zaniedbaniem dobrowolnie doprowadza drugiego człowieka do poważnego wykroczenia. (…) Zgorszenie może być spowodowane przez prawo lub instytucje, przez modę lub opinię publiczną” (KKK 2284 i 2286). Rozważmy na spokojnie te zdania, by zdemaskować fałszywych proroków wokół siebie, a także określić ich faktyczny wpływ na nas i na naszych najbliższych (w przeszłości, obecnie lub w przyszłości).

 

Czwartek, 23.06.2022 r. – Uroczystość Narodzenia św. Jana Chrzciciela

Pierwsze czytanie: Iz 49, 1-6

Utwór ten to fragment drugiej z czterech tzw. pieśni sługi Pańskiego, których obecnością Księga Izajasza wyróżnia się na tle innych ksiąg Starego Testamentu – pieśni te bowiem w niedwuznaczny sposób zapowiadają Mesjasza, który nie dość, że będzie Zbawicielem uniwersalnym (nie tylko żydowskim), to jeszcze będzie cierpiał i tak właśnie dokona odkupienia. A zatem, pieśni te należy czytać w kluczu chrystologicznym. Tymczasem, dzisiejszy urywek dopasowany jest ewidentnie do osoby Jana Chrzciciela. Dlaczego? Gdyż jego postać niemalże we wszystkim wskazuje na Jezusa (zob. KKK 523) – toteż również dzisiejszy tekst możemy bez przeszkód odnieść do Chrystusowego kuzyna: począwszy od cudownego poczęcia (Pan mnie powołał już z łona mej matki), przez bezżenny stan życia (Pan ukrył mnie w cieniu swej ręki), orędzie nawrócenia i pokuty, z którego czerpiemy do dziś (Ostrym mieczem uczynił me usta… Uczynił ze mnie strzałę zaostrzoną…) i które utorowało drogę powszechnej misji Jezusa (Ustanowię cię światłością dla pogan); w zasadzie, aktualny tekst nie wspomina jedynie o Chrzciciela męczeńskiej śmierci. Jako pokarm dla osobistej modlitwy, przyjmijmy ostatnie zdanie czytania: …aby moje zbawienie dotarło aż do krańców ziemi. Co jest „moją” ziemią (serce, relacje, praca, zajęcia)? Do których z jej krańców zbawienie już dotarło, a do których jeszcze nie; dlaczego?

Psalm responsoryjny: Ps 139, 1-3. 13-14ab. 14c-15

To jeden z tych utworów, których wydźwięk w znakomitej mierze zależy od wewnętrznej postawy odbiorcy: Przenikasz i znasz mnie, Panie… Ty wiesz, kiedy siedzę i wstaję… Z daleka przenikasz moje myśli… Przyglądasz się, jak spoczywam i chodzę… Znasz moje wszystkie drogi… I duszę moją znasz do głębi… Słowa te albo wzbudzają poczucie bezpieczeństwa i ośmielają do otwarcia serca przed Panem niezależnie od jego kondycji, albo powodują poczucie zagrożenia i nakłaniają do ucieczki przed Nim; w pierwszym wypadku Bóg jawi się jako Ojciec, w drugim zaś jako Śledczy. Co istotne, Kościół katolicki powołuje się na ten psalm, gdy opowiada się za bezwzględną nienaruszalnością niewinnego życia człowieka: „Życie ludzkie od chwili poczęcia powinno być szanowane i chronione w sposób absolutny. Już od pierwszej chwili swego istnienia istota ludzka powinna mieć przyznane prawa osoby, wśród nich nienaruszalne prawo każdej niewinnej istoty do życia. Zanim ukształtowałem cię w łonie matki, znałem cię, nim przyszedłeś na świat, poświęciłem cię (Jr 1, 5). Nie tajna Ci moja istota, kiedy w ukryciu powstawałem, utkany w głębi ziemi (Ps 139, 15)” (KKK 2270). Połączmy te dwa wątki: niewykluczone, że tylko ten, kto rozpoznaje w Bogu Ojca rozmiłowanego w życiu swoich przybranych ludzkich dzieci – niezależnie od ich kondycji ani kontekstu ich poczęcia – będzie również adwokatem ich godności. „Przyda” mu się wówczas – i to podwójnie – szczególne nabożeństwo do Jana Chrzciciela: z racji jego osobistego cudownego poczęcia oraz bezkompromisowości gotowej na więzienie i śmierć.

Drugie czytanie: Dz 13, 22-26

Słuchamy fragmentu kazania św. Pawła, które wygłosił kilkanaście lat po swoim nawróceniu. Z perspektywy dzisiejszej uroczystości, ważna jest w nim wyraźna wzmianka o Janie Chrzcicielu. Jego misja okazała się nader owocna, choć sam Jan za życia nie doczekał się jej ziszczenia. Postarajmy się wczuć w cytowane słowa Jana: Po mnie przyjdzie… Zbawiciel Jezus przyjdzie po mnie… W tych słowach zawiera się dramat: by przyszedł Zbawiciel Jezus, Chrzciciel Jan musi odejść – nie tyle „usunąć się w cień” czy „przejść na emeryturę”, ile dosłownie umrzeć, i to śmiercią męczeńską. Jan był na to gotów, uwięzienie przez Heroda i nagły, kapryśny wręcz rozkaz ścięcia nie zaskoczyły go, bo swego boskiego Kuzyna „do końca umiłował” (por. J 13, 1). Taka sekwencja zdarzeń – samemu umrzeć po to, by utorować drogę umiłowanemu – nie omija nikogo z nas, jest wpisana w chrześcijańską drogę życia: małżonków wobec siebie i rodziców wobec dzieci, przyjaciół w ich wzajemności, pracowników z powołania wobec swych zadań, osoby konsekrowane i sakramentalnie wyświęcone wobec samego Boga i Kościoła… Przypatrując się dziś Janowi Chrzcicielowi, któremu Paweł zawdzięcza też jakoś własne nawrócenie i misję, zastanów się: kto umarł dla ciebie i dla kogo ty umierasz? Z czyjej życiowej ofiary ty żyjesz i komu zapewniasz życie swoją życiową ofiarą?

Ewangelia: Łk 1, 57-66. 80

W dzisiejszym ustępie Ewangelii sąsiedzi i krewni Elżbiety i Zachariasza oraz mieszkańcy całej górskiej krainy Judei uporczywie wypatrują przyszłości: już nakarmili się cudownym poczęciem ich syna, już zaspokoili swoje zaintrygowanie specyficznym imieniem dziecka, już nasycili się tajemniczym uzdrowieniem Zachariasza z niemoty… teraz tylko korci ich przyszłość: Kimże będzie to dziecię?! Kimże będzie to dziecię?! A tu, żądza sensacji zderza się z koniecznością normalnego rozwoju dziecka, potem nastolatka, potem młodzieńca, potem mężczyzny… aż do dnia ukazania się przed Izraelem. Poddaniem się tej prawidłowości, noworodek Jan zapowiada także analogiczne dojrzewanie samego Jezusa. Pan Bóg szanuje naturę swojego stworzenia, czy to będzie świat przyrodniczy, czy świat ludzki. To my przyspieszamy wzrost i niewspółmiernie wzmagamy efektywność; to my wymagamy od dzieci dorosłego wykształcenia i ogłady. I to my dziwimy się dziecinnością dorosłych, podczas gdy nikt im nie zaoferował należytego wychowania, zwłaszcza uczuciowego. Przyglądając się więc dojrzewającemu w swoim tempie Janowi, powróćmy pamięcią do własnego dorastania: czy na jakimś etapie nie tkwimy aż dotąd albo któregoś etapu nie przeskoczyliśmy zbyt szybko?

 

Piątek, 24.06.2022 r. – Uroczystość Najświętszego Serca Pana Jezusa

Pierwsze czytanie: Ez 34, 11-16

Niewątpliwie, Księga Ezechiela obfituje w ważne rozdziały, których uniwersalne znaczenie przekracza własną treść Księgi; dla przykładu: rozdz. 2. i 3. opowiadają o powołaniu proroka i jego relacji do Słowa Bożego, w rozdz. 18. zostaje odrzucona idea zbiorowej i pokoleniowej odpowiedzialności za grzech, rozdz. 36. zwiastuje zjednoczenie Izraela i dar nowego serca, a rozdz. 37. zapowiada powszechne zmartwychwstanie umarłych. Wśród nich, rozdz. 34. zajmuje szczególne miejsce z punktu widzenia odczytującego go Kościoła, jako że poświęcony jest w całości urzędowi lub funkcji pasterza ludu, oryginalnie piastowanej przez kapłanów, proroków i królów. Rozdział ten dzieli się na dwie części: w pierwszej dokonuje się potępienia pasterzy przewrotnych i fałszywych (ww. 2-10), a następna zapowiada czasy, gdy ich miejsce zajmie sam Bóg (ww. 11-31). Akurat z tego powodu ustęp drugiej części wybrano na dzisiejsze pierwsze czytanie – mamy je włożyć w usta Jezusa Chrystusa, którego czczone dziś mesjańskie Serce jest właśnie pasterskie, skupiające w sobie wszystkie trzy wspomniane funkcje; co więcej, w tym Sercu mają sakramentalny udział nie tylko chrześcijanie wyświęceni, ale na swój sposób po prostu wszyscy ochrzczeni i bierzmowani (zob. KKK 436, 783-786, 888-913). W efekcie, Kościół objawia się jako „owczarnia, której jedyną i konieczną bramą jest Chrystus”, i jako „trzoda, której sam Bóg zapowiedział, że będzie jej pasterzem, i której owce, chociaż rządzone przez pasterzy – ludzi, są jednak nieustannie prowadzone i karmione przez samego Chrystusa, Dobrego Pasterza i Księcia pasterzy, który oddał swoje życie za owce” (KKK 754).

Psalm responsoryjny: Ps 23 (22), 1b-3a. 3b-4. 5. 6

Utwór ten kontynuuje motyw pasterski, będąc zarazem jednym z najbardziej rozpoznawalnych psalmów. W jego kontekście, zwróćmy uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, wzmiankuje on o rycie namaszczenia (Namaszczasz mi głowę olejkiem), który w Nowym Przymierzu znamionuje cztery sakramenty: chrzest, bierzmowanie i święcenia oraz namaszczenie chorych; w przypadku trzech pierwszych, oprócz łaski Ducha Świętego, na duszy namaszczanej osoby zostaje realnie (!) odciśnięta tzw. pieczęć, która uzdalnia do uczestnictwa w liturgii na zasadzie pasywnego odbioru łask (= kapłaństwo wspólne na mocy chrztu i bierzmowania) lub aktywnego ich szafowania (= kapłaństwo służebne/hierarchiczne na mocy święceń). Co istotne, sam namaszczający nas w ten sposób Dobry Pasterz jest Namaszczonym: wszak to jest kwintesencją Mesjasza/Chrystusa (dosł. właśnie „Namaszczonego”), że posiada pełnię Ducha Świętego, którą się z nami dzieli (zob. KKK 436, 695). Po drugie, zauważmy, iż Psalm 23 poprzedza utwór mówiący o straszliwej męce – utwór, którym posłużył się sam ukrzyżowany Jezus (zob. Mt 27, 46; Mk 15, 34); pomedytujmy nad tą kolejnością… Namaszczający nas olejkiem Ducha Dobry Pasterz jest zarazem Cierpiącym Pasterzem…

Drugie czytanie: Rz 5, 5b-11

Odczytajmy ten urywek jako kontynuację wątków z poprzednich czytań. W Jezusie rozpoznajemy Boga jako naszego Dobrego Pasterza. Po pierwsze, Jezus spełnia wobec nas – czy to osobiście, czy to przez pośrednictwo wyświęconych sług – funkcje kapłańskie, prorockie i królewskie (o czym traktowało pierwsze czytanie). Po drugie, Jezus namaszcza nas Duchem Świętym, którego sam – jako Mesjasz, czyli Chrystus – w pełni posiada (o czym mówił psalm). Oba te działania wobec nas Jezus podejmuje, ponieważ nas uprzednio umiłował. Kropka! Tu właśnie zaczyna się dzisiejsze drugie czytanie: niczym bowiem nie zasłużyliśmy na status Jego wybranych i przezeń zaopiekowanych, przeciwnie, Bóg okazuje nam swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus umarł za nas, gdy byliśmy jeszcze grzesznikami, Jego nieprzyjaciółmi, gdy jeszcze byliśmy bezsilni (dosł. niby „wyczerpana” bateria). Takie jest najświętsze Serce Dobrego Pasterza – i to na co dzień! Dlatego zaaranżujmy sobie jeszcze dzisiaj następujące pisemne ćwiczenie: przepiszmy zacytowaną kompilację zdań z bieżącego czytania, zmieniając jednak liczbę mnogą na pojedynczą i czas przeszły na teraźniejszy: „Bóg okazuje mi swoją miłość właśnie przez to, że Chrystus – Dobry Pasterz – umiera za mnie, gdy bywam grzesznikiem, Jego nieprzyjacielem, gdy jeszcze jestem bezsilny («rozładowany»)”. Czy w takich chwilach istotnie mam w zwyczaju odnosić się do Niego wprost? Czy w takich momentach próbuję na swój sposób (poprzez wyobraźnię, gest, postawę ciała, spojrzenie na ikonę czy pójście do kościoła) zanurzyć się w pasterskim sercu Jezusa?

Ewangelia: Łk 15, 3-7

Finałem naszego zaglądania do serca Dobrego Pasterza – przez pryzmat Jego stosunku do nas – jest ewangeliczna przypowieść o zagubionej i odnalezionej owcy. Ponieważ komentując drugie czytanie de facto odnieśliśmy już podstawowe przesłanie tej historii do siebie – zastanawiając się nad tym, czy pozwalamy się odnaleźć Jezusowi (bo czasem warto po prostu tak się modlić, z opadłymi od bezradności albo poirytowania sobą rękami: „Jezu, znajdź mnie…”) – zajmijmy się teraz jej przesłaniem wtórnym. Ujmijmy je w następujących pytaniach: czy pragnę, by Jezus odnalazł także innych; czy również innym pozwalam odnaleźć Jezusa; czy, poza własnym, dopuszczam też nawracanie się innych? To całkiem niebagatelne kwestie! Żyjemy bowiem w kulturze i społeczeństwie o wewnętrznej sprzeczności: z jednej strony, za sprawą potwierdzonych przez Kościół objawień prywatnych św. Faustyny rozpropagowano Boski przymiot miłosierdzia – zaiste, każdy może na nie liczyć! „Żaden grzech ludzki nie przewyższa Boskiej mocy przebaczania ani jej nie ogranicza. Ograniczyć ją może tylko od strony człowieka brak dobrej woli, brak gotowości nawrócenia, czyli pokuty, trwanie w oporze i sprzeciwie wobec łaski i prawdy, a zwłaszcza wobec świadectwa krzyża i zmartwychwstania Chrystusowego” (św. Jan Paweł II, Dives in Misericordia, 13); „Bóg nigdy nie męczy się przebaczaniem nam; to nas męczy proszenie Go o miłosierdzie” (Franciszek, Evangelii Gaudium, 3). Z drugiej strony, przywykliśmy też do publicznego „prania brudów” i towarzyszącego mu medialnego ostracyzmu wobec grzeszników (zwłaszcza osób duchownych dopuszczających się skandali seksualnych) – „tych” ludzi należałoby z miejsca skreślić i potępić! A zatem, „ja” mogę być zabłąkaną owcą, „oni” nie mogą. Jeżeli zaś przyjmujemy dzisiejszą przypowieść – wraz z pasterskim sercem Jezusa, które ona objawia – to tylko w całości i wobec wszystkich. Przekujmy to na modlitwę: z czyjego nawrócenia miałbyś dziś najmniejszą radość? To właśnie o nie poproś!

 

Sobota, 25.06.2022 r. – Wspomnienie Niepokalanego Serca Najświętszej Maryi Panny

Pierwsze czytanie: Iz 61, 9-11

Sięgnijmy najpierw do początku rozdziału, z którego pochodzi to czytanie – znajdują się tam słowa, którymi posłużył się Jezus, inaugurując swoją publiczną działalność. Oto one: „Duch Pana Boga nade mną, bo Pan mnie namaścił. Posłał mnie, by głosić dobrą nowinę ubogim, by opatrywać rany serc złamanych, by zapowiadać wyzwolenie jeńcom i więźniom swobodę; aby obwieszczać rok łaski Pańskiej i dzień pomsty naszego Boga; aby pocieszać wszystkich zasmuconych” (Iz 69, 1n; por. Łk 4, 16-21). W tych słowach Jezus rozpoznaje siebie jako oczekiwanego Zbawiciela. Właśnie dlatego ich dalszy ciąg przypisujemy Maryi: Ogromnie się weselę w Panu, dusza moja raduje się w Bogu moim! Jak oblubienicę strojną w swe klejnoty przyodział mnie w szaty zbawienia! Zaiste (…), Pan Bóg sprawi, że sprawiedliwość i chwała rozpleni się wobec wszystkich narodów! Radość Maryi i Jej pewność co do życzliwości Boga biorą się z Jej więzi z Jezusem jako Namaszczonym Bożym Duchem. Tej więzi nie przyćmiewa żaden grzech, wątpliwość albo ból, ponieważ serce Maryi jest czyste – niepokalane. Inaczej jest z nami: choć na poziomie prawidłowego acz abstrakcyjnego wyznania uznajemy, że Jezus już dokonał zbawienia, karmi nas jego owocami w sakramentach i daje uzasadnioną nadzieję na życie wieczne, to na poziomie egzystencjalnym nieraz chwiejemy się i wątpimy. Podczas dzisiejszej osobistej modlitwy, najlepiej adoracyjnej, zdobądźmy się więc na odwagę, by zwierzyć się Maryi z własnych lub cudzych strapień, które czynią nasze serce wstrząśniętym lub zamglonym. I poprośmy, byśmy w Jej sercu dostrzegli także nasze przystrojenie w szaty zbawienia; w ten sposób także w naszych sercach rozpleni się sprawiedliwość i chwała.

Psalm responsoryjny: 1 Sm 2, 1. 4-5, 6-7, 8abcd

Utwór ten ma swoją konkretną „biografię” – stoi za nim konkretna kobieca historia, z jej rozedrganym sercem i niezrozumieniem ze strony mężczyzn (własnego męża i kapłana świątynnego) oraz wyświadczoną przez Boga łaską (zob. 1 Sm 1, 1-28); ponadto, utwór ten stanowi prototyp Maryjnego hymnu Magnificat (zob. Łk 1, 46-55). Jednakże, odczytajmy go w kluczu ogólnego wprowadzenia w tajemnicę modlitwy. Po pierwsze więc, dzisiejszy psalm objawia jej źródło: „Skąd pochodzi modlitwa człowieka? Niezależnie od tego, jaki byłby język modlitwy (gesty, słowa), zawsze modli się cały człowiek. Aby jednak określić miejsce, z którego wypływa modlitwa, Pismo święte mówi niekiedy o duszy lub o duchu, najczęściej zaś o sercu (ponad tysiąc razy). Modli się serce. Jeśli jest ono daleko od Boga, modlitwa pozostaje pusta” (KKK 2562). I tak, parafrazujemy w refrenie pierwszy wers: Całym swym sercem raduję się w Panu! Po drugie, dzisiejszy psalm wskazuje na ostateczny cel modlitwy, czyli adorację Boga: „Adorować Boga oznacza wychwalać Go, wielbić i uniżać samego siebie (…) wyznając z wdzięcznością, że On uczynił wielkie rzeczy i że święte jest Jego imię. Adoracja Jedynego Boga wyzwala człowieka z zamknięcia się w sobie, z niewoli grzechu i bałwochwalstwa świata” (KKK 2097). I tak, w centrum dzisiejszego utworu pozostaje Pan: to w Nim raduje się serce, to dzięki Niemu moc moja się wznowi, to Jego pomocą mogę się cieszyć, to Pan daje śmierć i życie, uboży i wzbogaca, poniża i wywyższa… Tak musiała modlić się Maryja: cały sercem zorientowana ku Panu. Co więcej, Ona wciąż tak się modli w tajemnicy Kościoła: „Maryja jest doskonałą «Orantką», figurą Kościoła. (…) Modlitwa Kościoła jest jakby prowadzona przez modlitwę Maryi. Jest z Maryją zjednoczona w nadziei (…), aby razem z Nią uwielbiać wielkie rzeczy, które Bóg uczynił w Niej, oraz by powierzać Jej błagania i uwielbienia ” (por. KKK 2679 i 2682).

Ewangelia: Łk 2, 41-51

Potraktujmy dzisiejszą Ewangelię jako dopełnienie komentarza do pierwszego czytania, w którym stwierdzono, że „więzi Maryi z Jezusem nie przyćmiewa żaden grzech, wątpliwość albo ból, ponieważ Jej serce jest czyste – niepokalane”. Tymczasem, w usta Bożej Matki Ewangelista wkłada gorzkie słowa: Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie! Użyte tu słowo greckie mówi dosłownie o doświadczeniu wewnętrznego „schodzenia” vel „zstępowania” (niczym słońce, które „zachodzi”), czym wskazuje na serce wprost „zżerane” przez cierpienie albo wręcz żałobę. Czy jednak takie doznanie z konieczności przekreśla więź i, jako się rzekło, „przyćmiewa” ją? Nie rozstrzygajmy teraz tego „na sucho” (czysto intelektualnie). Zamiast tego, pozwólmy wprowadzić się biblijnemu słowu w tajemnicę życia wewnętrznego, notując przy tym dwie rzeczy. Po pierwsze, epizod umyślnego pozostania Jezusa w jerozolimskiej świątyni – od naszej strony tradycyjnie określany mianem „zgubienia się” – odsłania synowskie serce Jezusa, które jest oddane boskiemu Ojcu aż po krzyż; wobec Maryi zaś, odsłania misterium „przeniknięcia Jej duszy mieczem” (zob. Łk 2, 35). Czy to dziś – w świątyni, czy to za dwadzieścia lat – pod krzyżem, Maryja przyznaje się do Jezusa. Po drugie, w tym epizodzie Maryja nie jest sama: Oto ojciec Twój i ja… Bóg upodobał sobie „pociąganie nas do siebie ludzkimi więziami miłości” (por. Oz 11, 4); czasem te więzi są słodkie, a czasem gorzkie; czasem w tym relacyjnym „sakramencie” Bóg trwa jawnie, a czasem skrycie. Czy to dziś – z Józefem, czy to za dwadzieścia lat – z „siostrą, Marią, żoną Kleofasa, i Marią Magdaleną oraz umiłowanym uczniem” (zob. J 19, 25), Maryja trwa przy Jezusie poprzez ludzkie więzi. Jako podsumowanie rozważań nad tym epizodem, przyjmijmy poświęconą mu przenikliwą refleksję św. Jana Pawła II: „Objawienie w Jezusie tajemnicy Syna całkowicie oddanego sprawom Ojca jest zapowiedzią ewangelicznego radykalizmu, który w obliczu bezwzględnych wymogów Królestwa wykracza ponad najserdeczniejsze nawet więzi ludzkie. Nawet Józef i Maryja, zatrwożeni i zaniepokojeni, «nie zrozumieli tego, co im powiedział» (Łk 2, 50). (…) Maryja prowadzi nas do zrozumienia, w czym leży sekret radości chrześcijańskiej, przypominając nam, że chrześcijaństwo to przede wszystkim euhangelion, «dobra nowina», która ma swe centrum, a nawet całą swoją treść w Osobie Chrystusa, Słowa, które stało się ciałem, jedynego Zbawiciela świata” (Rosarium Virginis Mariae, 20).