Komentarze do czytań – XI TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 15 do 21 czerwca 2025r. – o. Dariusz Pielak SVD

Dzisiejsza Liturgia Słowa

 

 

Niedziela, 15.06.2025 r.- Uroczystość Trójcy Przenajświętszej

Pierwsze czytanie: Prz 8, 22-31

Księga Przysłów poświęcona jest bardzo cenionej w starożytnym Izraelu tematyce mądrości. O ile w naszym świecie często bardziej ceniony jest swego rodzaju intelektualny spryt, umiejętność dania odpowiedzi, która naszemu przeciwnikowi „pójdzie w pięty”, to w starożytności bardziej chyba ceniono mądrość cechującą działanie „na długą metę”. Taką mądrość, która prowadzi do właściwych życiowych decyzji, pomaga właściwie wychować dzieci i pozostać człowiekiem szanowanym w społeczeństwie.

Niekiedy wartość tej mądrości jest tak duża, że przydaje się jej cechy osoby. Tak ma się sprawa z dzisiejszym czytaniem: Mądrość wydaje się być osobą, towarzyszącą Bogu w akcie stworzenia. Niekiedy tę mądrość uważano za obraz Najświętszej Maryi Panny. Ułatwia to rodzaj żeński tego słowa. Poza tym, przez długi czas w polskim tłumaczeniu Biblii tłumaczenie naszego tekstu brzmiało: „Pan mnie stworzył (…) jako początek swej mocy”. Jednak w najnowszych tłumaczeniach pojawia się bliższe do oryginału: „Pan mnie zrodził”. Mądrość w tym tekście nie jest bowiem obrazem Maryi, ale Przedwiecznego Słowa – Syna Bożego. To o Nim czytamy u św. Jana: „Wszystko przez nie się stało”. Dlatego też czytamy ten tekst dziś, w uroczystość Trójcy Przenajświętszej, i odkrywamy, jak Bóg przygotowywał objawienie swojej istoty już w Starym Testamencie.

Psalm responsoryjny: Ps 8, 4-5. 6-7. 8-9

Psalm ósmy jest pieśnią wyrażającą wielki zachwyt nad wielkością Boga, która objawia się przy kontemplacji dzieła stworzenia. Już w odległych czasach stworzenie wywoływało w człowieku zachwyt graniczący z niedowierzaniem. Szczególnie, gdy modlący zdawał sobie sprawę, że w porządku stworzenia zajmuje miejsce szczególne. Z jednej strony, człowiek czuł, że w ogromnym świecie zajmuje miejsce szczególne, bo został powołany, aby świadomie poznać i uwielbić Boga. Z drugiej jednak strony, modlący się czuje swoją znikomość, dlatego pyta: „Czym jest człowiek, że o nim pamiętasz?”.

To zdziwienie z czasem nie staje się mniejsze. Wprost przeciwnie! Ono rośnie wraz z wiekami i z odkrywaniem ogromu stworzenia. Człowiek sięga swoimi badaniami do początków wszechświata, a nowoczesne teleskopy przekazują nam zdjęcia z ogromnych, odległych galaktyk. Dziś wiemy o wiele więcej niż autor naszego psalmu. I tym większe jest nasze zaskoczenie: „Czym jest syn człowieczy, że troszczysz się o niego?”.

Zdziwienie nad ogromem stworzenia potrzebne jest współczesnemu człowiekowi. Nasze życie koncentruje się przede wszystkim w miastach, gdzie większość potrzeb zaspokajana jest przez powołane do tego struktury: handel, opieka zdrowotna, bezpieczeństwo, etc. Taki świat zamyka się często na transcendencję, bo wydaje mu się, że wszystko można rozwiązać z pomocą ludzkiego rozumu.

Drugie czytanie: Rz 5, 1-5

Podczas Mszy świętej, po przeistoczeniu, kapłan wypowiada słowa: „Oto wielka tajemnica wiary!”. W rzeczy samej, „tajemnica” jest jednym z kluczowych słów w chrześcijaństwie. Jest ono jak gdyby rewersem medalu, gdzie awersem jest słowo „objawienie”. Bóg objawia nam siebie, ale w tym życiu nie jest możliwe jego pełne objawienie się, dlatego – choć do pewnego stopnia znany – to jednak ciągle pozostaje On dla nas w wielu kwestiach Tajemnicą.

I chyba największą z tajemnic jest sama istota boskiego istnienia, czyli tajemnica Trójcy Przenajświętszej. Jak widzieliśmy w pierwszym czytaniu, już w Starym Testamencie napotykamy na trudne do wyjaśnienia teksty, mówiące o Mądrości Bożej jako o osobie odrębnej od Boga jedynego. W Nowym Testamencie usłyszeliśmy o Duchu Świętym jako o Pocieszycielu, ale odrębnym od Syna Bożego. Pierwsze wieki chrześcijaństwa były targane bardzo poważnymi konfliktami na drodze do wyjaśnienia głębi tajemnicy Boga w Trójcy Jedynego, która przekracza ludzkie rozumienie. A jednak, pomimo złożoności tej tajemnicy, Bóg zdecydował się nam ją objawić. Dlaczego to uczynił? Być może dlatego, żeby dać nam przykład? Chodzi przede wszystkim o przykład miłości i jedności w różnorodności. W dzisiejszym, tak bardzo podzielonym świecie, niech oświeca nasze codzienne życie ten właśnie aspekt istnienia Trójcy.

Ewangelia: J 16, 12-15

Zesłanie Ducha Świętego jest dopełnieniem misji Jezusa Chrystusa. Stało się ono możliwe dzięki Jego ofierze na krzyżu. Od tamtej chwili, to właśnie Duch Święty jest głównym sprawcą działania Bożego w duszach ludzkich. W naszych modlitwach często kierujemy się do Pana Jezusa, do Matki Bożej, czy uciekamy się do wstawiennictwa świętych. Należy jednak pamiętać, że w naszym czasie, to jest w czasie pomiędzy śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa i Jego powtórnym przyjściem, Bóg działa przede wszystkim przez Ducha Świętego. I w tym kontekście Jezus jest bardzo szczery w stosunku do swoich uczniów. Jak gdyby im mówił: „Ja przekazałem wam wiele, ale nie mogłem przekazać wszystkiego. Szczerze mówiąc, często nie zrozumieliście nawet tego, co wam powiedziałem. Dlatego, po moim odejściu, będziecie wracać do moich słów i będziecie ciągle na nowo starali się je zrozumieć w całej pełni. W tym wysiłku nie pozostawiam was samych. Otrzymacie Ducha Świętego, który będzie przewodnikiem waszych serc i umysłów”. W świetle tych słów należy zadać sobie jedno bardzo ważne pytanie: Czy chrześcijanie przypadkiem nie modlą się za mało do Ducha Świętego? Czy to właśnie Duch nie powinien być pierwszym i podstawowym celem naszych próśb? Starajmy się ciągle na nowo badać i właściwie ukierunkowywać nasze duchowe priorytety.

 

Poniedziałek, 16.06.2025 r.

Pierwsze czytanie: 2 Kor 6, 1-10

„Nie dając nikomu sposobności do zgorszenia, aby nie wyszydzono naszej posługi” – „zgorszenie” – „wyszydzanie”: te dwa pojęcia święty Paweł połączył ze sobą już 2000 lat temu. W naszej obecnej sytuacji bardzo często spotykamy się z wyszydzaniem Kościoła – zarówno jego ludzi, jak i jego nauczania. Ma to miejsce nie tylko w środkach masowego przekazu, ale również w życiu społecznym i rodzinnym. Niekiedy to wyszydzanie jest przesadzone i nie ma pokrycia w faktach, przez co okazuje się niesprawiedliwe względem wielu niewinnych ludzi.

Nie należy jednak zapominać, że wyszydzenie jest konsekwencją zgorszenia. Dlatego zanim zaczniemy walczyć z szydzącymi z Kościoła, przyjrzyjmy się najpierw sytuacjom, które wywołują zgorszenie. Nie chodzi tylko o sytuacje przestępcze, ale również o codzienne życie Kościoła: o traktowanie ludzi, o styl życia, o umiejętność reagowania na ludzkie problemy i nieszczęścia, czy nawet o przygotowanie każdego nabożeństwa i katechezy. Dopiero po przejściu tego wstępnego etapu poczujemy się dobrze ze słowami, które kończą dzisiejsze czytanie: „jakby karceni, lecz nie uśmiercani, jakby smutni, lecz zawsze radośni, jakby ubodzy, a jednak wzbogacający wielu”.

Psalm responsoryjny: Ps 98 (97), 1bcde. 2-3b. 3c-4

Psalmista zachęca modlących się, aby zaśpiewali Panu „pieśń nową”. Warto zatrzymać się na tym pojęciu. Muzyka jest bardzo popularna w naszych czasach. Brzmi ciągle z głośników i ze słuchawek, oglądamy ją w telewizji i w internecie. Czasami szukamy jakiejś nowej, ciekawej piosenki. Często wracamy jednak do starych, dobrych przebojów. Mamy też wyrażenia związane z piosenkami. Na przykład, w sytuacji, gdy ktoś usprawiedliwia się w znajomy nam, często infantylny sposób, to mówimy: „to jego stara śpiewka”.

A dziś słyszymy w psalmie zachętę, żeby zaśpiewać Pan Bogu nie naszą „starą śpiewkę”, ani nawet nie starą, ulubioną melodię, ale „pieśń nową”. Jak tego dokonać? Psalmista mówi, że inspiracją dla nowej pieśni są cuda i zwycięstwa Pana Boga. A zatem to proste pojęcie jest pytaniem o jakość naszej wiary. Czy w moim życiu dokonują się jakieś małe i wielkie cuda? Czy ja w ogóle czuję Bożą obecność? Czy z Bożą pomocą staram się o coś, czy o coś walczę i czy w tych staraniach i walkach mam jakieś sukcesy? Jeżeli tak, to z pewnością w moim sercu pojawia się „pieśń nowa”, jakieś nowe, niepowtarzalne uwielbienie i dziękczynienie.

Ewangelia: Mt 5, 38-42

Wyrażenie „oko za oko” weszło do naszego języka jako opis zachowania pozbawionego wszelkiego miłosierdzia, okrutnego. Ale czy rzeczywiście tak jest? Jeżeli przyjrzymy się naszej codzienności, to odkryjemy, że często nie stosujemy tej zasady dosłownie, ale bardzo ją zaostrzamy. Bo przecież zazwyczaj na jedno raniące nas słowo odpowiadamy trzema, a jedną nawet przypadkową krzywdę jesteśmy w stanie hołubić w swoim sercu latami, mszcząc się za nią brakiem kontaktu, niechęcią, czy obmową. Tracimy zatem poczucie proporcjonalności pomiędzy winą i karą

Dużo bardziej jednak warto postarać się wejść w logikę Nowego Testamentu i Dobrej Nowiny Jezusa Chrystusa. „Nie stawiajcie oporu złemu” – mówi Pan Jezus. Nad Jego słowami warto zastanawiać się ciągle na nowo. Są oczywiście momenty, kiedy należy walczyć o prawdę i sprawiedliwość. Są jednak też chwile, kiedy należy skorzystać z rady Pana Jezusa. Na przykład, wiele niepotrzebnych dyskusji, które przeradzają się w kłótnie i długotrwałe niezgody bierze się z chęci „wyjścia na swoje”, pozostania z ostatnim słowem, zwycięstwa. O ile mądrzejsza jest chwila refleksji w zacietrzewieniu, próba zrozumienia drugiej strony, czy powrót do dyskutowanego tematu, kiedy już ostygną emocje i można dojść do porozumienia.

 

Wtorek, 17.06.2025 r.- wspomnienie św. Brata Alberta Chmielowskiego, zakonnika

Pierwsze czytanie: 2 Kor 8, 1-9

Święty Paweł w swoim liście zachęca wspólnotę chrześcijan z Koryntu do solidarności ze wspólnotą w Jerozolimie, którą dotknęła klęska głodu. Korynt był bogatym, portowym miastem i członkowie tamtejszego kościoła z pewnością byli w stanie wykazać się solidarnością. Apostoł narodów zachęca ich przy pomocy dwóch przykładów: o wiele biedniejszej od Koryntu, ale szczodrej wspólnoty z miasta Filippi oraz samego Pana Jezusa, o którym mówi, że „będąc bogatym, dla was stał się ubogim, aby was ubóstwem swoim ubogacić”.

Święty Paweł tymi słowami zachęca i nas do rozmyślania nad dwoma tematami: solidarnością i ubóstwem. Solidarność w dzisiejszym świecie jest dosyć popularna i akcje humanitarne spotykają się z dobrym odzewem. Dużo gorzej jest z ideałem ubóstwa. Otwierające się perspektywy wzrostu ekonomicznego i poprawa warunków życiowych sprawia, że rezygnacja z wygód, podróży czy gadżetów nie znajduje zrozumienia, często nawet i w zakonach.

Dziś obchodzimy wspomnienie św. Alberta Chmielowskiego, który poświęcił swoje życie bezdomnym, stając się dla nich ubogim, na wzór Chrystusa. Dlatego też zyskał przydomek – Brat naszego Boga.

Psalm responsoryjny: Ps 146 (145), 1b-2. 5-6b. 6c-7. 8-9a

Psalm responsoryjny uczy nas uwielbienia Boga nie z pozycji sytości i dostatku, ale z pozycji niedostatku i potrzeby. To pieśń tych, którzy doznali ucisku, głodu, więzienia, poniżenia, czy trudu emigracji. W tych wszystkich niełatwych sytuacjach ludzie doznali Bożej opieki, w swoim nieszczęściu poczuli, że nie są sami. Taka jest logika krzyża. W trudnych momentach bardzo intensywnie zaczynamy szukać pociechy i wsparcia. I ono przychodzi. Jednak ze zdziwieniem odkrywamy, że przychodzi ono najczęściej nie od tych, na których liczyliśmy, lub też uważaliśmy, że mamy prawo od nich takiego wsparcia oczekiwać. To właśnie w tej nieoczekiwanej pomocy dostrzegamy często działanie Boże. Te nieoczekiwane akty niezasłużonego miłosierdzia względem nas wywołują w sercu wdzięczność względem ludzi i względem Boga, która wyraża się w radosnych słowach: „Chwal, duszo moja, Pana!”. Te chwile wybawienia i pomocy warto wspominać nie tylko, kiedy one miały miejsce, ale umacniać się pamięcią o nich w przyszłości. Dlatego psalmista daje nam przykład wierności w uwielbianiu Boga: „będę śpiewał mojemu Bogu, dopóki istnieję”. Wspomnijmy, zatem, dziś jakiś moment z naszego życia, kiedy odczuliśmy Bożą pomoc i uwielbiajmy radośnie naszego Pana.

Ewangelia: Mt 5, 43-48

Bez wątpienia istnieje zgoda co do tego, że wśród ludzi powinna panować miłość. Ciągle jeszcze jednak pozostaje ona bardziej w sferze szlachetnego i nieosiągalnego ideału, niż w sferze codziennej praktyki. Jezus w swoim radykalnym „Kazaniu na górze” wzywa nas do zwiększenia wysiłku nad realizacją ewangelicznego i ludzkiego ideału. Podpowiada nam przy tym, abyśmy nie czekali na miłość ze strony innych ludzi, ale sami starali się żyć tym ideałem tu i teraz. To znaczy, nie w sytuacji idealnej, kiedy jesteśmy otoczeni przyjaznymi nam ludźmi, ale w sytuacji braku zrozumienia, zatargów, trudnej i niepogodzonej przeszłości i trwającego ciągle konfliktu, czy rywalizacji. Czas na miłość nie zaczyna się jutro, czy za miesiąc – zegar zaczyna bić właśnie teraz.

Przy czym, miłość nie zawsze oznacza postawy pasywnej. Poważna rozmowa o powstałym problemie, wyjaśnienie komuś, co w jego słowach lub czynach nas zraniło, czy rani, to też przejawy miłości. Spójrzmy chociażby na spis dobrych uczynków względem ciała. Znajdziemy tam zalecenie, aby „Nieumiejętnych pouczać”. Miłość zatem nie jest biernością, ale przede wszystkim troską zabiegającą o prawdziwe dobro bliźniego.

 

Środa, 18.06.2025 r.

Pierwsze czytanie: 2 Kor 9, 6-11

„Kto skąpo sieje, ten i skąpo zbiera”, „radosnego dawcę miłuje Bóg” – takimi między innymi słowami święty Paweł zachęcał wspólnotę z Koryntu do hojności w zbiórce na dotknięte klęską głodu wspólnoty chrześcijan w Ziemi Świętej. W tych prostych słowach Apostoł narodów daje podwaliny pod swego rodzaju „ekonomię hojności”. Opiera się ona na głębokim przekonaniu, że hojność względem potrzebujących w żadnym razie nie prowadzi do zubożenia, ponieważ na dłuższą metę spotyka się z nagrodą ze strony Stwórcy, który jest w stanie wynagrodzić człowiekowi wielokrotnie to, co ofiarował.

„Ekonomia hojności”, z drugiej strony, stawia pod wątpliwość absolutne prawo do własności. W Pierwszym Liście do Koryntian Apostoł Paweł stawia bardzo zasadne pytanie: „Cóż masz, czego byś nie otrzymał? A jeśliś otrzymał, to czemu się chełpisz, tak jakbyś nie otrzymał”. Sukces ekonomiczny, choć wydaje się efektem własnego wysiłku, to jest przecież wynikiem wielu czynników, takich jak dane nam zdolności, fakt urodzenia się w tym, czy innym kraju, w takiej czy innej rodzinie. Uświadamia nam to, że nie do końca jesteśmy autorami swojego sukcesu. Posiada on zawsze pewien element dodany, niezależny od nas, który zobowiązuje nas do wdzięczności i solidarności.

Psalm responsoryjny: Ps 112 (111), 1b-2. 3-4. 9

Dzisiejszy psalm zaczyna się od słów „Błogosławiony człowiek”. Od tych samych słów zaczyna się również Psalm 1, a zatem również i cała Księga Psalmów. Posiada ona w pewnym sensie dwóch podstawowych bohaterów: Boga, jako adresata modlitwy i człowieka, który do Niego swoje modlitwy kieruje. Dlatego też w Księdze Psalmów możemy dowiedzieć się wiele o Bogu, ale również o człowieku. Nie na próżno przecież wchodzi ona w skład tak zwanych Ksiąg Mądrościowych.

W dzisiejszym psalmie podkreślane są moralne cechy modlącego się człowieka. Jest on błogosławiony, bo służy Bogu poprzez wypełnianie nakazów moralnych, a nawet znajduje w nich „wielką radość”. Jednym z wymiarów zawartych w przykazaniach jest miłosierdzie względem potrzebujących. „Rozdaje i obdarza ubogich” – te słowa stawiają nam przed oczy zachowanie godne mędrca i człowieka pobożnego. Nie zapominajmy zatem o tym, że solidarność z potrzebującymi jest codziennym obowiązkiem chrześcijanina, wynikającym z jego wiary.

Ewangelia: Mt 6, 1-6. 16-18

Czytając dzisiejszą Ewangelię, nieco ironicznie można stwierdzić, że w naszych czasach problemem nie jest wystawianie swojej pobożności na widok publiczny, ale raczej jej skrywanie, jako czegoś bardzo osobistego, a nawet wstydliwego. Do naszego pokolenia bardziej chyba odnoszą się słowa: „Kto się bowiem Mnie i słów moich zawstydzi, tego Syn Człowieczy wstydzić się będzie, gdy przyjdzie w swojej chwale” (Łk 9, 28).

Trochę inaczej rzecz się ma z dobroczynnością, o której również mówi dzisiejsza Ewangelia. Uczestnictwo w akcjach charytatywnych należy do tak zwanego „dobrego tonu”. Są one eksponowane w świecie polityki i sztuki. Dobroczynność jest bowiem ważnym kapitałem politycznym i estradowym. Pan Jezus wzywa nas, abyśmy do tego kapitału również odnieśli się w duchu wiary. A wiara ukazuje nam inny kierunek naszych aspiracji. Zachęca nas, abyśmy odwracali się od popularności wśród ludzi, a zwracali naszą myśl ku Bogu. Uderzający pod tym względem jest przykład świętych. Na przykład św. Katarzyna Laboure, której Matka Boża objawiła cudowny medalik, była do końca swojego życia osobą zupełnie nieznaną, a jednak medalik rozchodził się w milionach egzemplarzy. „Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego!” (Łk 1, 37).

 

Czwartek, 19.06.2025 r.- Uroczystość Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa

Pierwsze czytanie: Rdz 14, 18-20

Krótkie czytanie z Księgi Rodzaju mówi nam o ofierze, jaką złożył Melchizedek, król Szalemu. Składała się ona z chleba i wina, i stała się praobrazem Eucharystii. Sam zaś Melchizedek jest postacią bardzo zagadkową, przez co wzbudzał zainteresowanie już w Starym Testamencie. Wiemy o nim jedynie, że pochodził z Salemu, czyli z późniejszej Jerozolimy. Nic nie wiadomo o historii jego życia. Pojawia się jak gdyby znikąd. Nie był on kapłanem izraelskim, a jednak Abraham oddał mu dziesięcinę, uznając w ten sposób autentyczność jego kapłaństwa.

Psalm 110 uczynił z Melchizedeka obraz przyszłego Mesjasza: „Tyś Kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka” (w. 5). List do Hebrajczyków, natomiast, odniósł tę tajemniczą postać bezpośrednio do Chrystusa: „Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze” (Hbr 7, 3). Wszystkie te elementy pokazują, w jaki sposób Bóg poprzez wieki przygotowywał tajemnicę Eucharystii, o której mówimy: „Oto wielka tajemnica wiary”. W dzisiejszą uroczystość warto wracać do zgłębiania tej tajemnicy, aby ożywała ona coraz to nowymi znaczeniami.

Psalm responsoryjny: Ps 110 (109), 1b-2. 3-4

W tryumfalnym Psalmie 110 powracamy do obrazu Melchizedeka, który złożył dziękczynną ofiarę z chleba i wina po zwycięstwie Abrahama nad królami północy. Mesjasz w tym psalmie jawi się jako postać tajemnicza i bardzo wywyższona: zrodzony z Boga, jak rosa, zasiadający po prawicy samego Boga. Król Dawid, któremu przypisany jest ten psalm, nie mówi o Nim jako o swoim potomku, ale zwraca się do niego przy pomocy tytułu „mój Pan”. Ma on panować nad nieprzyjaciółmi, ale jednocześnie nie będzie wodzem, lecz kapłanem.

Wszystko to dokonało się w Jezusie Chrystusie. On złożył na krzyżu ofiarę z siebie, staczając tym samym bitwę o zbawienie człowieka. W ten sposób stał się kapłanem i ofiarą jednocześnie. Pamiątką tej ofiary jest Eucharystia, w której sam Jezus staje się obecny w znakach chleba i wina, które stają się Jego Ciałem i Krwią. Takie jest wypełnienie Starego Prawa i w ten sposób starożytne obrazy stają się zrozumiałe dla nas.

Drugie czytanie: 1 Kor 11, 23-26

Tekst z listu do Koryntian zawiera najstarszy cytat słów ustanowienia Eucharystii. Świadectwo św. Pawła pozwala nam zrozumieć rolę Najświętszego Sakramentu u samego zarania chrześcijaństwa. Ten obrzęd od samego początku był rozumiany przez chrześcijan jako praktyczne uosobienie ofiary Pana Jezusa na krzyżu i uczestnictwo w niej wierzących w Chrystusa. Chleb spożywano jako Jego Ciało, wino pito jako Jego Krew.

Od samego początku chrześcijaństwa znane były również ramy czasowe, przewidziane dla tego Sakramentu. Święty Paweł mówi do Koryntian: „Ilekroć bowiem spożywacie ten chleb i pijecie kielich, śmierć Pana głosicie, aż przyjdzie”. A zatem Eucharystia będzie sprawowana aż do końca świata. Jest ona również wartością samą w sobie i nie poddaje się warunkom konkretnego czasu, czy miejsca. Nie jest decydujące, czy jest więcej ludzi na Mszy, czy mniej. Dlatego w warunkach misyjnych jest ona odprawiana niekiedy dla kilku osób, co nie zmienia jej znaczenia i wartości. Niech i dla nas będzie ona wielkim znakiem naszej jedności z Chrystusem i wierności Jemu.

Ewangelia: Łk 9, 11b-17

Niekiedy możemy poddać się pokusie „bycia lepszymi od Pana Boga”. Przydarzyło się to apostołom w dzisiejszej Ewangelii. To oni pierwsi, a nie Jezus, zdali sobie sprawę, że ludzie słuchający Mistrza będą mieli problem ze zdobyciem jedzenia. Okazuje się jednak, że Jezus doskonale wie co robi i całkowicie panuje nad sytuacją. To właśnie w owym dniu miał dokonać się cud rozmnożenia chlebów, który wspominamy po dziś dzień.

Prawdziwym zaskoczeniem dla uczniów było jednak Jego polecenie: „Wy dajcie im jeść!”. Nie byli w stanie tego uczynić. Nie mieli ani jedzenia, ani pieniędzy na ich kupno. Pozostawało im jedynie odesłać ludzi, żeby zdobyli prowiant gdzie indziej. Zabrakło im wiary, że wobec ich bezradności pozostaje jeszcze Jezus. Myśleli, że jeżeli oni nic nie mogą zrobić, to i On też nic nie poradzi.

Uroczystość Bożego Ciała w Polsce ciągle jeszcze gromadzi tłumy wiernych. Ołtarze i procesje są wspaniale przygotowane. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu pewnej analogii z czasami Pana Jezusa. I dziś do swoich apostołów wydaje się On mówić: „Wy dajcie im jeść!”. Niech będzie to dla pasterzy motywacją do odnowionej wiary, że chleb słowa Bożego i Eucharystii jest ciągle potrzebny w naszym społeczeństwie.

 

Piątek, 20.06.2025 r.

Pierwsze czytanie: 2 Kor 11, 18. 21b-30

Z pewnością święty Paweł należy do ostatnich osób, które chciałyby się wywyższać swoją drogą chrześcijańską, czy też próbować czerpać z niej jakieś profity, chociażby emocjonalne. Wręcz przeciwnie! Mówiąc o sobie, trudno mu obejść się bez słów krytyki. W jednym ze świadectw porównuje się nawet do „poronionego płodu” i mówi: „Jestem bowiem najmniejszy ze wszystkich apostołów i niegodzien zwać się apostołem” (1Kor 15, 9).

Jego zachowanie ulega jednak diametralnej zmianie, kiedy w grę wchodzi dobro założonych przez niego wspólnot. Dla ich obrony jest w stanie przejść ponad uczuciem skromności i otwarcie wyznać jak Bóg działa przez niego, nie skrywając przy tym szczegółów. Dzięki temu o wiele lepiej orientujemy się we wszystkich cierpieniach, przez jakie musiał przejść w swoim apostołowaniu. Przyczyną jego wyznań nie jest chęć poskarżenia się na złe traktowanie, ale podkreślenie jego apostolskiego zaangażowania się. Paweł doskonale wie, że jego przeciwnicy chcą poderwać jego apostolski autorytet, żeby przejąć kontrolę nad stworzonymi przez niego wspólnotami i propagować w nich błędne nauczanie. Dla wyższego dobra umie poświęcić swoje „ja”, dając nam kolejny przykład prawdziwie Chrystusowej postawy.

Psalm responsoryjny: Ps 34 (33), 2-3. 4-5. 6-7

Ten psalm przypisywany jest królowi Dawidowi. W nagłówku czytamy: „Gdy wobec Abimeleka udawał szaleńca i odszedł wygnany przez niego”. Tego typu nagłówki w psalmach mają często późniejszy charakter. Wydaje się jednak, że dzięki nim modlitwa nabrała większej siły. Modlący się czuł w jej słowach doświadczenie człowieka, który przeszedł przez poważne trudności i cierpienia, i doznał w nich Bożej pomocy. Co więcej, nie czyni z tego sekretu, tylko zaprasza innych ludzi, aby stali się częścią jego doświadczenia: „Szukałem pomocy u Pana, a On mnie wysłuchał i wyzwolił od wszelkiej trwogi”.

Osobiste doświadczenie psalmisty upoważnia go, aby przedstawić je jako duchową drogę innym. Dlatego wzywa on współmodlących się z nim: „Spójrzcie na Niego, a rozpromienicie się radością!”. To piękna, duchowa hojność.

Od dawna powtarza się, że parafie powinny stać się „szkołami modlitwy”. Dzisiejszy świat bardzo potrzebuje świadków Bożej łaski, którzy potrafią wprowadzać innych w swoje doświadczenie.

Ewangelia: Mt 6, 19-23

Ewangelia o gromadzeniu skarbów w niebie staje się coraz mniej zrozumiała w świecie, który oddala się od Boga i zamyka się w doczesności. A właśnie z taką sytuacją mamy do czynienia teraz w naszym kraju. Polaków można dziś spotkać na całym świecie. Przy czym już nie jako emigrantów zarobkowych, ale jako turystów, ludzi ciekawych świata, których stać na podróżowanie. Społeczeństwo mieszka coraz ładniej, je coraz lepiej i ubiera się drożej. To samo w znacznej mierze dotyczy ludzi Kościoła, bo oni też są częścią społeczeństwa. W takim kontekście przychodzi do nas słowo Jezusa.

W tym tygodniu obchodziliśmy wspomnienie św. Brata Alberta Chmielowskiego. W swoim pragnieniu bycia posłusznym głosowi powołania porzucił karierę malarską i zamieszkał w strasznych warunkach w krakowskiej ogrzewalni dla bezdomnych. To jest przykład człowieka, który postanowił zbierać skarby w niebie. Był przekonany, że istnieje jakaś proporcjonalność pomiędzy ziemskim wyrzeczeniem i niebiańską nagrodą. Jak w porównaniu z nim wygląda nasza pogoń za zyskiem i zaspokojeniem drugo-, trzecio-, czy pięciorzędnych potrzeb?

 

Sobota, 21.06.2025 r.- wspomnienie św. Alojzego Gonzagi, zakonnika

Pierwsze czytanie: 2 Kor 12, 1-10

Święty Paweł, broniąc swojego apostolskiego autorytetu, „wytacza najcięższe działa”. Dzieli się z Koryntianami tym, co ma najdroższego – swoim doświadczeniem mistycznym. Informacja, że miało to miejsce 14 lat przed napisaniem listu świadczy, że był to moment szczególny w jego życiu. Paweł po swoim nawróceniu przebywał 3 lata na terenach obecnej Syrii i Jordanii. Kiedy wrócił do Jerozolimy, to bracia nie chcieli z nim mieć kontaktu. Ciążyła na nim jego przeszłość prześladowcy. Dlatego udaje się do rodzinnego Tarsu i jak gdyby słuch o nim zaginął. Są to tak zwane „milczące lata św. Pawła”. Niektórzy przypuszczają, że głosił tam Ewangelię, ale nie ma informacji o jakiejś wspólnocie powstałej w tamtym czasie. A zatem wydaje się, że Paweł dorastał do przyszłej misji. Być może miał również problemy zdrowotne. I to właśnie wtedy ma te wspaniałe wizje i „słyszał tajemne słowa, których się nie godzi człowiekowi powtarzać”. Z tego swoistego „letargu” wyrywa go dopiero wspólnota antiocheńska i posyła na misję wśród pogan.

Niekiedy i w naszym życiu są jak gdyby „puste okresy”, kiedy mało się dzieje, lub przyszło na nas cierpienie. Nie traćmy wtedy nadziei, ale tym mocniej szukajmy Boga. Być może i przed nami otworzą się nowe perspektywy.

Psalm responsoryjny: Ps 34 (33), 8-9. 10-11. 12-13

W dzisiejszym psalmie kilkakrotnie powtarza się słowo „bojaźń Pana” lub „bogobojny”. Ten termin nie zawsze jest właściwie rozumiany w naszych czasach. Tym bardziej, że św. Jan w swoim Pierwszym Liście mówi: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk” (1J 4, 17). W świetle tych słów „bojaźń Boża” może wydawać się czymś niedoskonałym, postawą związaną z mentalnością Starego Testamentu.

W rzeczywistości „bojaźń Bożą” można pojmować jako „szacunek dla ustalonego przez Boga moralnego porządku tego świata”. Dlatego właśnie, kiedy ktoś w sposób jawny i arogancki narusza ten moralny porządek, to wzywamy go do opamiętania się za pomocą słów „Bój się ty Boga!”.

A zatem, dzisiejszy psalm uczy nas, że szacunek dla porządku moralnego leży u podstaw wszelkiego trwałego sukcesu życiowego. To właśnie ludzie głęboko moralni, godni zaufania, znajdujący szacunek u innych, są tymi, którzy są w stanie rozwijać swoje inicjatywy, czy to społeczne, czy biznesowe. Sukces zbudowany na niesprawiedliwości i kłamstwie zazwyczaj bywa nietrwały.

Ewangelia: Mt 6, 24-34

W Ewangelii niejednokrotnie spotykamy wezwanie Pana Jezusa do poszukiwania Boga bardziej niż korzyści materialnych. Pieniądze są oczywiście bardzo ważne. Człowiek dorosły i odpowiedzialny, szczególnie jeżeli założył rodzinę, nie powinien przecież egzystować polegając jedynie na cudzej pomocy. To jest sprzeczne z duchowością chrześcijańską.

Jednakże waga, jaką przywiązujemy do pieniędzy, pokazuje nam, na ile jesteśmy ludźmi wierzącymi. Stosunek do dóbr materialnych jest bardzo dobrym testem na moje zaufanie do Opatrzności. Możemy sobie w tej kwestii zadać kilka prostych pytań: czy cierpię, kiedy dowiaduję się, że ktoś zarabia więcej ode mnie? Czy zazdroszczę innym powodzenia w kwestiach materialnych (nowego samochodu, pięknego domu w dobrej lokalizacji, zagranicznych wakacji, etc.)? Czy jestem w stanie złożyć na jakiś cel ofiarę, która w sposób istotny zuboży moje zasoby finansowe?

Warto zadawać sobie te i inne pytania, abyśmy umieli żyć w wolności dzieci Bożych, do której zostaliśmy powołani i o której mówi dzisiejsza Ewangelia.