Niedziela, 09.06.2024 r.
Pierwsze czytanie: Rdz 3, 9-15
Pierwsza księga Biblii – Księga Rodzaju, zwana też Księgą Początków – przedstawia genezę świata i ludzkości. Opisuje piękno świata stworzonego przez Boga. Podkreśla jednocześnie pierwotny stan szczęścia, który był udziałem całego stworzenia z człowiekiem jako „koroną stworzeń”. Kosmos, natura, przyroda ożywiona i nieożywiona od początku wskazywały na wielkość, potęgę, majestat, nade wszystko miłość Boga Stwórcy do swojego „dzieła”. Wszechmogący Stwórca po raz pierwszy objawił się światu przez jego stworzenie i w stworzeniach, czyli we wszystkich bytach, istotach powołanych do istnienia.
Piękno świata zostało zachwiane brzydotą grzechu. U zarania dziejów ludzkości miał miejsce upadek pierwszych ludzi. O tejże katastrofie antropologicznej świadczą solidarnie zarówno religie monoteistyczne – judaizm, chrześcijaństwo i islam, ale też religie ludów pierwotnych, które w tradycji ustnej przechowują pamięć o tragicznym wydarzeniu, które miało miejsce w praczasach.
Prarodzice ludzkości, których imiona podaje judaizm i chrześcijaństwo – Adam i Ewa podejmujący razem, „we współpracy”, czyn zabroniony przez Boga, weszli w świat fikcji, ułudy. Z poduszczenia węża symbolizującego złego ducha – szatana – mieli zacząć poznawać rzeczywistość, w tym nade wszystko dobro i zło tak, jak poznaje Bóg. Owszem, rozróżnianie dobra od zła i zła od dobra jest ze wszech miar i w każdym czasie konieczne. Niemożliwe natomiast jest poznawanie tak,, jak Bóg poznaje. Człowiek wszakże nie jest bóstwem i nigdy nim nie będzie. Upadek pierwszych ludzi był świadectwem ich pychy, wyniosłości, braku zaufania do prawdomówności Boga.
Po dokonanym czynie, polegającym na złamaniu Bożego prawa, Stwórca zadał pytanie swojemu stworzeniu – mężczyźnie: „Gdzie jesteś?” Wszechwiedzący Pan wszakże wiedział, gdzie jest człowiek. Oczekiwał jednakże od niego autorefleksji, samokrytyki, oceny miejsca, w którym się znalazł po dokonaniu grzesznego aktu.
Zło uczynione w raju, który przez ten fakt przestał być ogrodem szczęścia, wygenerowało strach. Odtąd przez wieki konsekwencją grzechu zawsze jest lęk, nawet wówczas, a może nade wszystko wówczas, gdy czyniący zło, będący czasami nawet złoczyńcą, twierdzi, iż nikogo i niczego się nie boi. Grzesznik boi się nade wszystko samego siebie i dlatego jego czyny bardzo często są irracjonalne.
Mężczyzna uświadomił sobie prawdę o samym sobie, czyli po prostu poznał „nagą prawdę”. Czyniący wraz ze swoją żoną – solidarnie i z zaangażowaniem zło – podjął absurdalną, irracjonalną próbę usprawiedliwienia nie tyle czynu, ile siebie samego. Wskazywanie przezeń na kobietę, jako winną upadku, stało się tym bardziej aktem auto-oskarżenia.
Bóg zadaje pytanie, podobnie jak w raju, każdemu mężczyźnie i każdej kobiecie, którzy popełnili jakiekolwiek zło: „Dlaczego to uczyniłeś?” „Dlaczego to uczyniłaś?” Od tego pytania, bywa że zagłuszanego wyparciem ze świadomości zła, które się popełniło, nie sposób uciec. Będzie ono powracało w chwili wyrzutów sumienia. Powinno jawić się w chwili pokusy, prowadzącej do grzechy.
Człowiek, który czyni zło, nie może, nie jest w stanie ukryć się przed Bogiem. Próby ukrycia są ostatecznie bardzo wyraźnym ukazywaniem siebie i swojej rozpaczy Bogu. Grzesznik nie jest nigdy pozostawiony samemu sobie, chociażby był o tym przekonany. Bóg go szuka np. przez wyrzuty sumienia. Chce przez to uchronić go przed kolejnymi czynami zła, przed następnymi zgubnymi decyzjami.
Bóg Stwórca nie potępił człowieka. Nie potępia po dzień dzisiejszy ludzi zło czyniących. Nie unicestwił jego istnienia. Przeklął natomiast szatana, który okazał się głównym sprawcą grzechu. Dał też dar pokoju nieposłusznym prarodzicom ludzkości, wskazując na Niewiastę, która pokona zło, rodząc Syna – Odkupiciela świata i ludzkości. Potomstwem Niewiasty, czyli współ-zwycięzców grzechu stali się wszyscy, którzy całym sercem uwierzyli i przyjęli Zbawiciela.
Doświadczenie w raju nauczyło i wciąż uczy człowieka, iż nigdy nie będzie równy Bogu. Co więcej, tylko Bóg – Wszechmogący Stwórca – zapewnić może o klęsce szatana. Zdemaskowany został on, i – co więcej – ostatecznie w raju przegrał. Świadczą o tym słowa proroctwa zapisane w Księdze Rodzaju, określone jako Protoewangelia. Wyrażona w oszczędnych słowach Pra-ewangelia zapowiada przyjście na świat Mesjasza, Syna Bożego zrodzonego z Maryi. Wejdzie On w samo epicentrum grzechu. Tak jak Jezus będzie Drugim Adamem, tak Maryja – Drugą Ewą – wyzwalającą z rozpaczy i pustki spowodowanej rajskim upadkiem prarodziców ludzkości. Potomek Niewiasty – Jezus Chrystus – stał się solidarny z ludzkością, która upadła. Skoro tak, to nie jest ona zła z natury.
Psalm responsoryjny: Ps 130,1b-2.3-4.5.7a.7b-8
Psalm 130 stanowi jakby antytezę wydarzenia upadku prarodziców ludzkości opisanego w rozdziale 3 Księgi Rodzaju. Korzeniem zła uczynionego przez nich była pycha, czyli fałszywe postrzeganie siebie. Serce, wyrażające człowieka w ogóle, mówiące o jego naturze oraz istocie, „nie pyszni się”. Podobnie oczy „nie patrzą wyniośle”. Człowiek pokorny nie pędzi za wiatrem. Nie jest spragniony tego, „co wielkie” i co „zbyt jest wysokie”. Remedium na destrukcyjne zło, spowodowane fałszywą wyobraźnią jest wprowadzenie „ładu i pokoju” w swojej duszy. Prarodzice ludzkości, odwracając się plecami od Boga, wpędzili siebie w stan beznadziejności. Moc terapeutyczną ma jednakże złożenie nadziei w Bogu, zwrócenie się do Wszechmogącego sercem. Bóg obdarowuje człowieka poczuciem bezpieczeństwa, co symbolizuje obraz „dziecka na łonie swej matki”. Niejako organiczna bliskość człowieka i Boga to gwarancja szczęścia, które jest największym pragnieniem człowieka.
Drugie czytanie: 2 Kor 4, 13-5, 1
Święty Paweł Apostoł, Boży realista, znający meandry i labirynty życia, wskazuje na udręki i nadzieje apostolskiego trudu i pracy. Życie doświadczane „bólem istnienia” nie jest udziałem tylko apostołów czasów Ewangelii, lecz także wszystkich ochrzczonych. Obdarzeni zostali oni godnością królewską, kapłańską i prorocką, stając się predysponowanymi do pełnienia misji apostolskiej na swoich drogach życia. Znakiem rozpoznawczym dojrzałej, wypróbowanej w ogniu doświadczeń osobowości jest radość. Apostoł „cieszył się (…) duchem wiary”. Perspektywa osobistego – własnego zmartwychwstania na wzór „wskrzeszenia Jezusa” – wyzwala człowieka ze zwątpienia. Żyjący wiarą ma świadomość przemijania, która nie wpędza go w rozpacz.
„Człowiek wewnętrzny” kierujący się prawdą, dążący ku dobru, czyniący piękno, idący wytrwale ku świętości mimo upływu lat nigdy się nie załamuje. Cierpienia, które doświadcza, są w gruncie rzeczy niewielkie (nawet gdyby były ogromne), kiedy skonfrontuje się je z perspektywą życia „w przyszłym wieku”. Konieczne jest nieustanne wpatrywanie się wzrokiem wiary „w to, co niewidzialne”. Wyglądanie Niewidzialnego Boga zaowocuje w końcu trwaniem po śmierci w niebie, w „mieszkaniu Boga”. Życie na ziemi wg Apostoła Pawła to zamieszkiwanie w prowizorycznym namiocie. Opuszczenie tego namiotu doczesnego jest wielkim oczekiwaniem człowieka wiary. On nie tylko wierzy, ale i wie, że to, „co niewidzialne trwa wiecznie”.
Ewangelia: Mk 3, 20-35
W fragmencie Ewangelii ukazującej Jezusa jako Cudotwórcę i Nauczyciela jej autor, święty Marek, wskazuje na obecność tłumów na drodze Syna Bożego. Uczestnicy tych tłumnych zgromadzeń nie stanowili „zwołania Bożego”, nie byli Kościołem, lecz osobami pretensjonalnymi, a także szkalującymi, oczerniającymi siebie nawzajem. Tego zniesławienia dostąpił i Jezus. Kuriozalnym jest fakt, iż siejącymi oszczerstwa byli uczeni w prawie. Nie licowało to w ogóle z ich statusem społecznym i godnością ludzi światłych. Skoro podjęli się haniebnego oszczerstwa, to wcześniej musieli utracić światło, którego poszukiwali i któremu mieli służyć. Uczeni w prawie stali się w tym prawie nieukami.
Tłum zarzucał Jezusowi brak rozumu. Uczeni zaś twierdzili, iż Jezus wypędza złe duchy z ludzi i z ich środowisk mocą oraz dzięki zasługom Belzebuba. W tym zniesławieniu, zresztą jak w każdym sponiewieraniu człowieka fałszywym świadectwem, ukrywa się absurd, bezsens. Jezus zdemaskował tę obłudę. Pozwolił zarówno sobie współczesnym, jak też pozwala ludziom czasów dzisiejszych rozszyfrować metodologię zła, a także poznać portret psychologiczny szatana.
Szkalujący Boga – Jezusa Chrystusa – dopuścili się bluźnierstwa. Popełnili grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Istotę tego grzechu stanowi zadufanie w sobie i apodyktyczne miotanie wokół siebie swoimi fałszywymi sądami jako jedynie prawdziwymi. Uznanie zła za dobro, a dobra za zło to wyjątkowa przewrotność, której dopuścili się uczeni czasów Jezusa i której dopuszczają się niektórzy uczeni i wszyscy niedouczeni czasów współczesnych.
Tuż po scenie zdemaskowania złych intencji u wrogów Jezusa następuje inna scena – optymistyczna. Matką Jezusa i jego braćmi – przekonuje Mesjasz – pozostają na zawsze ci, którzy wypełniają wolę Bożą. Bliskość duchowa, pokrewieństwo duchowe, więzi osobowe pełniących wolę Bożą z Jezusem są tak mocne, trwałe i niepodważalne, jak więzi krwi.
Poniedziałek, 10.06.2024 r.
Pierwsze czytanie: 1 Krl 17, 1-6
Opowiadanie o żyjącym w IX w. przed Chrystusem Eliaszu z Tiszbe w Gileadzie (Zajordaniu), zamieszczone w I Księdze Królewskiej, otwiera tekst o proroku tym karmionym podczas suszy przez kruki (kruk to pierwszy ptak wymieniony w Biblii!). Fakt ten jest bardzo wymowny. Wskazuje na harmonię stworzeń – tego, który jest ich „koroną” – człowieka i ptaków, których „dom” znajduje się między niebem a ziemią. Prorok zdany był na zrządzenie Boga, który dla spełnienia swojej woli zaangażował mądre ptaki – kruki, znane już z wcześniejszej opowieści o potopie i arce Noego. Kruk przyniósł w dziobie gałązkę kwitnącej oliwki, co było znakiem ustępującego potopu. To właśnie te ptaki przynosiły Eliaszowi pokarm, co przypomina stan harmonii stworzeń w raju.
Eliasz otoczony opieką przez Boga, wysłany zostaje przezeń z misją obwieszczania prawdy o czasach izraelskiego króla Achaba (panującego w latach 873-853 przed Chrystusem) i o samym królu. Władca ten przyjął zło jako busolę swojego życia. Grzechy jego miały wymiar społeczny, zresztą tak, jak konsekwencje społeczne – wspólnotowe – ma każdy grzech popełniony w dziejach ludzkości w największej skrytości i „dyskrecji”. W czasie sprawowania władzy przez Achaba zagrożona była wiara ludu w Boga Izraela. Odpowiedzialność za to ponosił król. Odstępstwo jego od prawdziwego Boga i promieniowanie tej niewierności na innych stało się kanwą prorockiej wypowiedzi Eliasza.
Ceną za grzechy władcy będzie długotrwała susza, prorokował mąż Boży. Dotknie ona zarówno winnych zła, jak i ludzi niewinnych, co potęguje dramat tejże kary. Zło czynione przez władcę oddziałuje na naturę. Baalam, bóstwo, ku któremu zwrócili się Izraelici, porzucając Jahwe, było bóstwem deszczu i urodzaju. Susza w kontekście tego staje się jeszcze bardziej dokuczliwa. Jak to jest możliwe, by czczący bóstwo deszczu cierpieli suszę? Eliasz nie zatrzymuje się w swoim prorockim działaniu. Widzi konieczność nawrócenia Izraela nie na mocy jakichś traktatów czy deklaracji, lecz w wyniku konsekwentnej i wytrwałej walki z kultem Baala.
Prorok Eliasz – ratujący naród od synkretyzmu religijnego – uczy dziś chrześcijan, obdarzonych na mocy sakramentu chrztu godnością prorocką, bezkompromisowej odwagi. Odwaga nie jest trudna w obliczu równych sobie. Upominanie zaś władców wymaga heroizmu i wiązać się może z ich zemstą za ujawnianie ciemnych stron ich władczej taktyki i działania.
Prorok nigdy nie głosi siebie. Nie zabiega o własną chwałę. Wręcz przeciwnie, jako mąż Boży, naznaczony cierpieniem jak pieczęcią potwierdzającą zasadność i prawdziwość jego profetycznej misji, zawsze przekazuje słowa Boga, Jego przestrogi i upomnienia. I dlatego jest silny, odważny, bezkompromisowy.
Ewangeliści ukazali męża wiary Eliasza wraz Mojżeszem podczas Przemienienia Pańskiego. W czasach Nowego Testamentu został Eliasz uznany za Bożego posłańca oraz orędownika ludu Bożego. Cnoty Eliasza eksponowali ojcowie Kościoła, którzy jednocześnie szerzyli jego kult. Uchodzi Eliasz za inspiratora życia pustelniczego. Od XIII w. jest Eliasz ojcem duchowości karmelitów (bosych i trzewiczkowych) – zakonu związanego z Górą Karmel w Izraelu.
Psalm responsoryjny: Ps 121,1b-2.3-4.5-6.7-8
Wszyscy chrześcijanie – każdego czasu i każdego kręgu kulturowego – są w drodze prowadzącej do Jeruzalem – Miasta Świętego. Zamiar podjęcia tej drogi symbolizuje postawienie stóp w bramach „zupełnie w sobie zwartego miasta”, doskonałej przestrzeni egzystencjalnej i jednocześnie topograficznej, gdzie uwielbiane jest „imię Pana”, Jego majestat, chwała, wielkość, potęga.
Słowa Psalmisty zawarte w części „pieśni wstępowań”, którym jest Psalm 121 nigdy nie straciły aktualności: „Pokój Tobie!” – Pokój Miastu Pokoju i tym wszystkim, którzy są jego obywatelami, mieszkańcami. Jest to życzenie ponadczasowe. Jeruzalem jest własnością całej ludzkości, bowiem tu, po wiekach od zapisania Psalmu 121 w społecznej pamięci Izraela, dokonało się wydarzenie zbawcze – męka, śmierć i zmartwychwstanie Pana Jezusa. Modlitwa „o dobro” dla Jeruzalem jest „koniec końców” błaganiem skierowanym do Boga o dobro dla wszystkich ludzi i każdego człowieka. W Jeruzalem na zawsze panuje Nowy Dawid – Zwycięski Chrystus.
Ewangelia: Mt 5, 1-12
Uczniowie i uczennice Jezusa Chrystusa od wieków słyszą orędzie swojego Pana wyrażone w Kazaniu na Górze. Coś „na górze” oznacza blisko nieba, tuż przy Bogu, w przestrzeni, gdzie ziemia spotyka się z niebem. Słowa wypowiedziane przez Jezusa Chrystusa nie mają iść w przestrzeń, w kosmos, lecz zstępować na „niziny”, by dotrzeć do ludzkich serc.
Góra Jezusowej katechezy o Bożych błogosławieństwach wskazuje na Górę Synaj. Na tejże właśnie górze, Mojżesz – wyzwoliciel Izraela z egipskiej opresji – otrzymał tablice z prawem Bożym wypisanym na kamieniu, a więc prawem wiecznotrwałym, będącym dziesięcioma „słowami” Jahwe – Dekalogiem. Prawo na Synaju darowane zostało nie tylko wyzwolonym z „domu niewoli”, ale tym wszystkim, którzy po dzień dzisiejszy w „kanonicznym” codziennym pacierzu przypominają sobie Dekalog. Jak wielkie Bóg ma zaufanie do człowieka, któremu w modlitwie pozwala mówić w Jego imieniu: „Jam jest Pan, Bóg Twój, który cię wywiódł z ziemi egipskiej, z domu niewoli”!
Przez całą historię zbawienia, a więc „od początku”, warunkiem osiągnięcia wiecznej szczęśliwości, tj. właśnie zbawienia, jest wytrwałe realizowanie na co dzień woli Bożej. Deklaracjami oraz najbardziej pobożnymi „westchnieniami” nie osiągnie się wyzwolenia. Konieczna jest ciężka, ciągła, nieustanna praca nad sobą i swoim sercem oraz modlitwa będąca jej siłą motywacyjną. Królestwo Boże zapowiadane przez Pana Jezusa w Kazaniu na Górze nie jest jakąś baśniową krainą beztroski i relaksu. Ważny jest trud doskonalenia osobistej moralności, bowiem oznacza on partycypację w tymże Królestwie już „tu i teraz”.
Ubodzy w duchu, nic lub niewiele posiadający, a wpatrzeni w Boga i realizujący, spełniający Jego wolę w swoim życiu, posiadają skarb niezwykły. „Prześladowani” nie są pozostawieni na pastwę ślepego losu i bezwzględności oraz okrucieństwa innych ludzi. Wprowadza ich do Królestwa Bożego sam Jezus Chrystus – patron i przewodnik wszystkich prześladowanych. Zaufanie Bogu w każdej sytuacji i okoliczności życia jest wielkim zwycięstwem człowieka. Ofiarowanie Bogu osobistej bezradności czyni człowieka duchowo zaradnym.
Ludzie doświadczający w swoim życiu nie tylko osobistej nędzy moralnej, ale biedy duchowej innych są prawdziwie pokornymi. Znają prawdę o sobie i prawdę tę składają wspaniałomyślnie Bogu w darze. Głód i pragnienie sprawiedliwości są wg Kazania na Górze, bardzo blisko siebie „usytuowane”. Ludzie miłosierni odzwierciedlają w sobie najwspanialszy przymiot samego Boga – Jego miłosierdzie, czyli bezinteresowną, ofiarną miłość wobec człowiek bezsilnego, grzesznego, zagubionego, cierpiącego z powodu „ucisku i strapienia”. Miłosierdzie czyniący nigdy nie koncentrują się na sobie, lecz w centrum swojej troski sytuują drugiego człowieka. Kierują się współczuciem, które oznacza empatię i odczuwanie bólu i cierpienia innej osoby tak, jakby to był osobisty ból i cierpienie.
Czystość serca wskazuje na jego niepodzielność, jego całkowite zwrócenie się, ukierunkowanie ku Bogu. Myśli człowieka czystego pozostają w harmonii z czynami. Jego umysł, ciało, emocje – jego serce zjednoczone jest z Sercem Boga. Czyniący w świecie pokój wpierw wprowadzają go w swoim sumieniu. Wiedzą, że bez osobistego – wewnętrznego pokoju z Bogiem – nie jest możliwy pokój człowieka z drugim człowiekiem, danego narodu z innym narodem. Cierpiący zaś prześladowania ze względu na Bożą sprawiedliwość wiedzą, iż ostatecznie to nie oni sami cierpią. Ich dramat dzieli z nimi sam Jezus Chrystus. Zjednoczenie własnego, osobistego cierpienia z cierpieniem Pana Jezusa, „przybicie” swojego cierpienia do krzyża Jezusowego ma moc wyzwalającą!
Podejmujący drogę Ośmiu Błogosławieństw naśladują w sposób wyjątkowy samego Jezusa Chrystusa. Postępowanie zgodnie z wolą Jezusa wyrażoną w Kazaniu na Górze jest wstępowanie „coraz wyżej” (nawet kiedy się jest pogrążonym w depresji), ku samemu Bogu. Idący drogą maksymalizmu chrześcijańskiego, którą znaczy osiem Błogosławieństw, prowadzeni są przez Jezusa. On ich ujmuje za rękę i wiedzie ku Królestwu Bożemu, którego obecność, rzeczywistość można odczuć już w doczesnym życiu.
Wtorek, 11.06.2024 r.- wspomnienie św. Barnaby, apostoła
Pierwsze czytanie: Dz 11, 21b-26; 13, 1-3
Święty Łukasz, autor Dziejów Apostolskich, we fragmencie opisującym początki działalności misyjnej Kościoła zatrzymuje się na chwilę w Antiochii Syryjskiej. To bardzo ważne miejsce w topografii biblijnej rodzącego się chrześcijaństwa. Religia Jezusa Chrystusa od samych pierwszych chwil zaistnienia nie była li tylko teorią. Praktyka życia ochrzczonych, ich czyny, a nawet gesty zawsze stanowiły wyraz wierności nauce Chrystusowej. Bez przekładania Ewangelii na czyny chrześcijaństwo szybko by zamarło.
Pełnienie posłannictwa ewangelicznego nie było nigdy dziełem tylko ludzkim. Posłani – misjonarze – zdali się na prowadzenie ich przez samego Boga, od samego początku do samego końca. Wyrażają to słowa zapisane w analizowanej perykopie: „ręka Pańska była z nimi”. Czyż może być jakakolwiek ręka ludzka silniejszą od Bożej? Zresztą żaden człowiek w ogóle nie ruszyłby swoją ręką, gdyby Bóg na to nie pozwolił! Dowodem Bożego prowadzenia apostołów – niejako za rękę – były nawrócenia, będące innym spojrzeniem na własne życie, spojrzeniem przez pryzmat Ewangelii.
Radosna wieść o rozwijającym się Kościele doszła „do uszu Kościoła jerozolimskiego”. Tak sformułowana myśl stanowi dowód na personalistyczny – osobowy – wymiar Kościoła. Eklezja jest osobą mistyczną, którą stanowią liczne, niezliczone osoby!
Kościół w Jerozolimie zareagował na potrzebę Kościoła w Antiochii Syryjskiej wysłaniem tamże Barnaby (którego imię przekłada się jako „syn proroctwa lub proroka”), współpracownika apostołów, zwłaszcza św. Pawła. Barnaba „był człowiekiem dobrym i pełnym Ducha Świętego i wiary”. Tylko człowiek o takim usposobieniu ducha i charakterze mógł zobaczyć „działanie łaski Bożej”. I chociaż łaska Boga nie jest postrzegana zmysłem wzroku, to jest widoczna dla tych, którzy pozwalają Duchowi Świętemu mieszkać w ich sercach. Zmysły fizyczne są wspomagane „zmysłem wiary”.
Antiochia Syryjska na trwałe – na zawsze – wpisała się w dzieje Kościoła i chrześcijaństwa. To właśnie w tym mieście poganie, nie znający zbawczego imienia Jezusa, nazwali Jego wyznawców „chrześcijanami”. Nadanie imienia chrześcijanom przez niechrześcijan jest bezprecedensowe. Wierni Chrystusa nazywali siebie: „uczniami”, „braćmi”, „świętymi”. Na trwałe w dziejach przyjęło się natomiast imię – chrześcijanie, przydane ochrzczonym przez nieochrzczonych.
W Antiochii Syryjskiej świadkami Chrystusa i Jego Ewangelii byli również inni „prorocy i nauczyciele”, czyli – jak uważają dzisiejsi egzegeci – charyzmatycy. Barnaba, a z nim Szaweł – Paweł Apostoł – po akcie postu i „publicznym nabożeństwie” wspólnoty zostali powołani przez Ducha Świętego do dzieł im wyznaczonych.
U początków działalności misyjnej Kościoła sytuuje się fakt prześladowań Kościoła w Jerozolimie. Misjonarze zawsze są świadkami Jezusa oraz Jego Jerozolimy, gdzie zbudowany został krzyż jako najtrwalsza na świecie budowla. Umocnieni cierpieniem, prześladowaniem uczniowie Pana Jezusa, znający krzyż i jego wyzwoleńczą moc, mogli odważnie wyruszyć aż „na krańce ziemi”, by dotrzeć do każdego ludzkiego serca z misją miłości, wolności i pokoju.
Psalm responsoryjny: Ps 98
Wychwalanie, czy też po prostu chwalenie, najświętszego Boga to przesłanie Psalmu 98. Czy Bóg potrzebuje jednak pochwały ze strony człowieka? Wychwalanie i chwała Boga to wyraz pokornej postawy uniżenia człowieka wobec majestatu Najwyższego Wszechmogącego Pana. Autor poetyckiego zapisu w Psalmie 98 wskazuje na wielkiego i świętego Boga. Czyni to, by wzbudzić w sercach ludzi wdzięczność za otoczenie ich Bożą opieką.
Bóg, który „kocha sprawiedliwość”, czyni ją w życiu. Sprawiedliwość Boża stanowi świadectwo świętości Boga. Potężny „nasz Bóg” nie jest odległy od tych, którzy go chwalą – wielbią, uwielbiają. Okazuje On łaskawość swojemu ludowi. Wzywanie Imienia Boga daje człowiekowi wolność, rodzi zaufanie.
Mojżesz, Aaron, Samuel to mężowie Boży, którzy na sobie doświadczyli łaskawości Boga. Wyraża się ona w przychylności i spolegliwości Bożej, ale też i w ojcowskim wymierzaniu kary ludowi (wypływającej tylko i wyłącznie z miłości), który na nią zasłużył. Jej celem nie jest pognębienie winnego, lecz jego wyzwolenie ku dobru.
Ewangelia: Mt 10, 7-13
Perykopa Mateuszowej Ewangelii, przy której się zatrzymujemy, określona została jako „Mowa misyjna Jezusa Chrystusa”. Imperatyw Pana Jezusa: „Idźcie i głoście: Bliskie jest królestwo niebieskie” mimo upływu 2000 lat od jego wypowiedzenia wciąż pozostaje aktualnym. Zadania, które Jezus zlecił apostołom, budzą jednakże dziś niemałe zdziwienie: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych, wypędzajcie złe duchy”. Czy dzisiejsi uczniowie Pana mają moc wskrzeszania umarłych? W sensie fizycznym nie jest to możliwe. W wymiarze duchowym natomiast tak. Umarłym duchowo był syn marnotrawny z przypowieści o Miłosierny Ojcu. Zmarłymi duchowo byli wszyscy grzesznicy, których Jezus wyzwalał z pęt zła. Człowiek, który nie zwraca się do Boga swoim sercem, lecz odwraca się doń plecami – umiera. Wskrzeszanie takiego umarłego to jego nawrócenie ku Bogu, który jest źródłem życia.
Dary przekazywane przez Boga człowiekowi są bezinteresowne. Obdarowany nie ma żadnych zasług, by otoczony został Bożą życzliwością i przychylnością. Ten, kto został uposażony w Bożą Miłość, powinien ją przekazywać dalej, afirmując każdą spotkaną osobę jako tę, na której Bogu bardzo zależy.
Głoszący Ewangelię mają być wolnymi ludźmi i dlatego nie mogą obciążać siebie rzeczami materialnymi, w tym nade wszystko pieniędzmi. One mogą unicestwić zapał misyjny. Ubodzy apostołowie – pierwsi chrześcijanie oraz apostołowie dzisiejsi – mają być wolni od destrukcyjnego „działania” pieniądza. Mają być u Boga, do końca zdani na Bożą Opatrzność.
Pozdrowieniem apostolskim powinno być słowo „Pokój!” Wyraża ono życzenie oddania się całkowicie Bogu, który jest Panem i źródłem Pokoju. Misja apostołów, ale i posłannictwo dzisiejszych ewangelizatorów, jest kontynuowaniem posłania samego Jezusa Chrystusa. Nie mogą oni głosić siebie, lecz tego, który ich posłał. Pokój przez nich głoszony wpierw powinien zamieszkać w ich sercach jako znak rozpoznawczy ich przynależności do Królestwa Bożego.
Apostołowie to realiści, wiedzący, że ich nauka będzie wzbudzała sprzeciw niektórych, być może nawet „mas”. Fakt ten winien w ich sercach wzbudzać jeszcze większy zapał i poświęcenie misyjne.
Środa, 12.06.2024 r.
Pierwsze czytanie: 1 Krl 18, 20-39
Eliasz, odważny prorok, który upominał błądzącego króla Achaba, nazywając go „dręczycielem Izraela” równocześnie głosił prawdę o sądzie Bożym nad fałszywymi prorokami pogańskimi. Prawdziwy prorok ma odwagę i obowiązek demaskować proroków fałszywych. Czyniąc to naraża siebie, swoje życie. Staje się kimś, kogo język łaciński określa jako persona non grata.
Prorok Eliasz dzięki Bożemu światłu zdiagnozował duchowy stan Izraelitów. Pytał ich odważnie: „Dopókiż będziecie kuleć na obie strony?” Kulejący „na obie strony” tracą orientację. Ich droga staje się udręką. Idąc, właściwie stoją oni w miejscu. Eliasz, wytrwale pełniący swoją misję, chce przebudzić serca Izraelitów, wypowiadając słowa: „Jeżeli Jahwe jest prawdziwym Bogiem, to Jemu służcie, a jeżeli Baal, to służcie jemu”.
Służenie fikcji jest aktem bezsensownym. Pogrąża służącego w coraz głębszej rozpaczy. Czyni z niego niewolnika własnej wyobraźni. Służenie Bogu prawdziwemu daje wolność. Pozwala dostrzec świat takim, jaki jest, a nie jaki się „wydaje”. Eliasz podważył profetyczne roszczenia fałszywych głosicieli nauki, mówiąc, iż ich wołania trafiają w próżnię. Jak nieistniejące bóstwo może wysłuchiwać wołających, skoro go nie ma? Nie tak było w przypadku wołania Eliasza. Istniejący Bóg Jahwe odpowiedział ogniem zajmującym ofiarę złożoną przez prawdziwego proroka. Słowa Eliasza i dziś mają głęboki sens i niosą ważne przesłanie: „Wysłuchaj mnie o Jahwe! Wysłuchaj, aby ten lud zrozumiał, że Ty, o Jahwe, jesteś zaiste Bogiem i Ty nawróciłeś ich serca”.
Wiara domaga się zrozumienia. Tak było w czasach Eliasza, tak było przez dzieje religii biblijnego Izraela i dzieje chrześcijaństwa, aż po dzień dzisiejszy. Wiara poszukuje zrozumienia, jak powtarzali wielcy teologowie. Podbudowana racjami rozumowymi wiara nie zachwieje się. Będzie się rozwijała i trwała.
Psalm responsoryjny: Ps 16,1b-2a.4.5 i 8.11
Psalm 16 jest wielkim wołaniem udręczonego, „doświadczonego ogniem” o wyzwolenie od wrogów. Błagający Boga o wolność od nieprzyjaciół jest niewinny. Czyni to jego modlitwę wyjątkową. Tajemnica nieprawości i pozorny triumf szatana bardzo wyraźnie ujawnia się w sytuacji prześladowania niewinnych. „Oko Boga” widzi niewinność oczernianego. Podobnie jego serce zna do końca tylko Pan.
W obliczu zawziętości wrogów napędzających siebie do coraz większej nienawiści wobec człowieka czystego – niewinnego prześladowany z jeszcze większą determinacją i siłą wzywa pomocy Bożej oraz Jego opieki. Bóg jest schronieniem niewinnego, cierpiącego katusze ze strony złych ludzi i doświadczającego powszechnego niezrozumienia ze strony ludzi obojętnych. To Bóg wraz z prześladowanym „przeżywa” niesprawiedliwość, która go uderza. Prześladowany pragnie ujrzeć Boże oblicze. Dramatyczne doświadczenie prześladowania i cierpienie niezasłużone – niewinnie znoszone – jest „koniec końców” oglądaniem oblicza samego Boga.
Psalm 16 jest zapisem modlitewnym tych, którzy uważają Boga za swoje jedyne dobro, swój jedyny ratunek. Wzruszające są słowa Psalmisty: „Zawsze mam Pana przed oczami”, do których można dodać myśl: nie tylko w doczesności, ale i w wieczności.
Ewangelia: Mt 5, 17-19
W prawie i u proroków Starego Testamentu zawarte były proroctwa odnoszące się do Mesjasza – Jezusa Chrystusa. Jezus nie był anarchistą religijnym unicestwiającym prawo i proroków.
Wypełnienie w Nowym Testamencie przesłania zawartego w objawieniu Bożym, spisanym w księgach Starego Testamentu wskazuje na jedność Biblii. Stary Testament nie wyklucza Nowego, a Nowy Testament nie unicestwia Starego. Z kolei człowiek wiary religijnej nie ma prawa manipulować Słowem Bożym zapisanym w Biblii. Nie może unieważniać, „zawieszać” przykazań danych przez Boga.
Prawo Boże, jak nauczał Jezus, pochodzi od Boga i ujawnia, objawia Jego wolę. Jezus zogniskował wszystkie wcześniejsze moralne przykazania w jednym – miłości Boga i bliźniego. W Jezusie urzeczywistniają się wszystkie obietnice mesjańskie zapisane w prawie i u proroków. Przykazania Boże nie zostały dane li tylko dla przykazań. Należało je wypełniać, co czynił Jezus Chrystus, a wraz z nim czynić mają wszyscy czciciele Boga.
Bóg stopniowo ukazywał człowiekowi siebie. Najpełniej to uczynił w Jezusie Chrystusie. On, ujawniając siebie, ukazuje prawdę o Bogu i jednocześnie prawdę o człowieku.
Czwartek, 13.06.2024 r.- wspomnienie św. Antoniego z Padwy, prezbitera i doktora Kościoła
Pierwsze czytanie: 1 Krl 18, 41-46
Klęska suszy, która dotknęła Izraelitów, była karą za bałwochwalstwo, będące odwróceniem się od Boga istniejącego ku bożkom martwym. Prorok Eliasz widział już spojrzeniem profetycznym deszcz, słyszał jego odgłos, zanim spadł na udręczoną, cierpiącą od suszy ziemię. Eliasz wspierany łaską Boga nie tylko zapowiadał karę, ale wiedział o łasce Bożej wyrażonej przez Jahwe w zesłaniu deszczu. Opady deszczu oznaczały triumf Boga żywego nad martwym – nieistniejącym bóstwem Baalem. Ulewny deszcz, który nastąpił po latach suszy, był ewidentnym znakiem istniejącego Boga życia. Opisana sytuacja miała miejsce na Górze Karmel, gdzie wcześniej, przed nadejściem deszczu, zstąpił ogień na złożoną przez Eliasza ofiarę. Przyroda okazała – na rozkaz Boga – „życzliwość” Izraelitom. Dzięki „niebiosom, które spuściły z góry rosę”, przetrwali czas udręk i cierpienia.
Eliasz był prorokiem bardzo dynamicznym. Wskazują na to słowa: „pobiegł przed Achabem”. Miał przepasane biodra, co symbolizuje gotowość do walki za prawdę oraz wskazuje na dyscyplinę oraz samozaparcie.
Psalm responsoryjny: Ps 65,10abcd.10e-11.12-13
Psalm 65 stanowił – jako pieśń – tło ofiary dziękczynnej składanej Bogu. Do uwielbienia Boga wezwany został cały świat. Izrael wyraża wdzięczność za wyzwolenie z domu niewoli – wyprowadzenie z Egiptu. Wdzięczność kierowana jest też – słowami tego Psalmu – za opiekę nad ludem w czasie rozlicznych trudnych egzystencjalnych, dziejowych doświadczeń. Niewola egipska stanowi obraz wszystkich życiowych prób, którym poddani są ludzie w dziejach świata i w czasie własnej historii życia.
Słowa Psalmu 65 mają wymiar uniwersalistyczny. To „cała ziemia” ma uwielbiać Boga. Wszelkie doświadczenia życiowe, które stały się udziałem Izraela były doświadczaniem narodu przez Boga. Skoro tak, to w każdej okoliczności życia, o której wie miłosierny Bóg, powinien człowiekowi towarzyszyć pokój. Skoro Bóg „kazał ludziom deptać nasze głowy”, to należna jest Jemu za to wdzięczność. To dzięki Bogu prześladowani przeszli „przez ogień i wodę”, by ostatecznie osiągnąć wytchnienie.
Warunkiem doświadczenia życzliwości Bożej jest prawość serca. Bóg zawsze wysłuchuje tych, którzy wolni są od nieprawości. On nigdy nie odmawia człowiekowi tak usposobionemu „swego miłosierdzia”.
Ewangelia: Mt 5, 20-26
Ewangelista Mateusz podejmuje analizę przykazania: „Nie zabijaj!” Wskazuje na destrukcyjne działanie nienawiści, która stanowi rodzaj śmierci, zadawanej najczęściej ludziom niewinnym. Rodzajem śmierci jest też przekleństwo. Nie znając serca drugiego człowieka, nie godzi się zwracać doń słowem „Bezbożniku!”
Autor Ewangelii domaga się podejmowania trudu pojednania, które może mieć charakter ofiary składanej Bogu. Pojednanie to antidotum śmierci. Wprowadza ono harmonię między ludźmi, a tym samym harmonię i zgodę w społeczeństwie. Jest wspólnototwórcze.
Destrukcyjny jest gniew oraz słowna obraza bliźniego. Pielęgnowanie urazy do drugiego, uporczywe trwanie w stanie wrogości jest również śmiercionośne. Jedynie skuteczną drogą wyzwalającą z agresji w myślach, mowie i uczynkach jest żywienie miłości ku bliźniemu.
Piątek, 14.06.2024 r.- wspomnienie bł. Michała Kozala, biskupa i męczennika
Pierwsze czytanie: 1 Krl 19, 9a. 11-16
Prorok Eliasz doświadczył wielkiego utrapienia. Zagrożony śmiercią ze strony Izebel, żony króla Achaba, ukrył się w grocie. Skała dała schronienie uciekającemu prorokowi. Będąc w tymże miejscu, usłyszał pytanie zadane mu przez Boga: „Co ty tu robisz, Eliaszu?” Jahwe, jako Wszechwiedzący, wiedział, dlaczego Eliasz wszedł do groty. Prorok w oszczędnych słowach wyraził nie tylko obawy o swoje życie, ale przede wszystkim o życie Izraelitów, którzy opuścili Jahwe.
Eliasz o własnych siłach nie wyszedłby z groty. To Bóg wyprowadził go z tego miejsca azylu – schronienia – na „górę wobec Jahwe”. Bóg nie był obecny w wichurze, wietrze, trzęsieniu ziemi, w ogniu. Na obecność Boga, który był blisko Eliasza, wskazywał „szmer łagodnego powiewu”.
Piękne słowa Eliasza, dwukrotnie podane w krótkim fragmencie tekstu biblijnego mogą stać się dziś wezwaniem prześladowanego głosiciela Bożej prawdy: „Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Jahwe”. Cóż może stać się złego żarliwemu prorokowi – płonącemu ogniem miłości do Boga?
Eliasz doświadczył jednakże kryzysu prorockiego powołania. Upominany przezeń król Achab nie nawrócił się. Zaczął Eliasz powątpiewać w sens misji powierzonej mu przez Boga. Samotność Eliasza była w końcu rodzajem pustyni. Zresztą przemierzał on fizyczną pustynię. W tej właśnie sytuacji zwątpienia Bóg objawił się mu najwyraźniej. Objawieniem było odczucie przez Eliasza obecności przy nim Boga. Eliasz wyprowadzony z groty, umocniony przez Boga, mógł dalej Jemu służyć już w ziemi Izraela, dokąd dotarł z terytorium Judy.
Psalm responsoryjny: Ps 27,7-8a.8b-9c.13-14
Psalm 27 stanowi zapis modlitwy błagalnej oraz dziękczynienia. Dotknięty prześladowaniem Dawid woła do Boga o pomoc. Kieruje doń słowa, które dla dzisiejszego czytelnika czy słuchającego tej modlitwy brzmią co najmniej dziwnie: „nie bądź dla mnie głuchy”. Słowa przeniknięte rozpaczą wskazują na konieczność urzeczywistniania sprawiedliwości w życiu. Słowa zaś dotyczące grzeszników, a skierowane do Boga, ujawniają głęboką prawdę teologiczną, jak i psychologiczną: „oddaj im własne ich czyny”.
Psalm ten jest hymnem dziękczynnym za wysłuchanie przez Boga modlitwy udręczonego. Bóg w każdej bez wyjątku sytuacji oraz okoliczności życia, szczególnie w opresji jest „mocą i tarczą” prześladowanego. Najważniejsze, by serce człowieka doświadczającego „ucisk i strapienie” bezgranicznie Bogu ufało. Psalmista nie koncentruje się tylko na sobie. Wola do Boga o ocalenie Jego ludu i o błogosławienie Bożemu dziedzictwu.
Ewangelia: Mt 5, 27-32
Ewangelista Mateusz w perykopie mówiącej o szóstym przykazaniu Bożym, analizowanym w kontekście Kazania na Górze wskazuje na konieczność pracy nad sobą – nad swoim spojrzeniem, wyobraźnią, pragnieniem. Imperatyw: „Nie cudzołóż!’ jest nad wyraz oczywisty, „Cudze łoże” to intymność drugiego człowieka, do której to intymności żadna osoba trzecia nie ma prawa.
Drogą prowadzącą do cudzołóstwa jest pożądliwość oczu. Spoglądanie pożądliwe na druga osobę – na kobietę przez mężczyznę, ale i na mężczyznę przez kobietę czyni z nich – w świadomości patrzącego pożądliwie – rzeczy, przedmioty, często jednorazowego użytku, przydatne tylko do zaspokojenia własnej żądzy. Jezus wskazuje na środek zaradzający pożądliwości. Chociaż mówi o okaleczeniu, to nie każe dosłownie wyłupywać sobie oka, czy też odcinać ręki, czyniącej zło. Te symboliczne, dramatyczne w wymowie imperatywy wskazują na absolutną, bezwarunkową konieczność odwrócenia się od pokusy, od zła. Z pożądliwością nie prowadzi się dialogu. Skutek przyniesie jedynie absolutne od niej odwrócenie się poprzez zwrócenie się ku Bogu i tę prawdę wyrażają trudne do zrozumienia Jezusowe wskazania dotyczące oka – wzroku i ręki – dotyku.
Chwilowe szczęście, czy rozkosz, w które „zaangażowane” jest ciało „cudzego” mężczyzny i „cudzej” kobiety może przynieść ogromne cierpienie, trwające latami. Stanie się tak na pewno, kiedy pozorne szczęście budowane jest na prawdziwym nieszczęściu skrzywdzonego. Rozkosz cudzołożnika powoduje cierpienie zdradzonego współmałżonka, współmałżonki. Udźwigniecie tego cierpienia po ludzku jest niemożliwe. Pomóc może cierpiącemu tylko Bóg.
Słowa dotyczące szóstego przykazania Bożego są dziś szczególnie niepopularne. W epoce masowych rozwodów, konkubinatów, kiedy czymś oczywistym, co więcej – mającym społeczne przyzwolenie – jest oddalenie żony czy męża, najlepiej byłoby – jak uważają niektórzy – przemilczeć słowa Jezusa. Głoszący nierozerwalność małżeńską Jezus stał się dziś obcym kulturze tymczasowości, hedonizmu (gdzie przyjemność i rozkosz jest najwyższym dobrem) i permisywizmu (będącego bezgraniczną tolerancją w odniesieniu do ludzkich zachowań). Czy tak powinno być? Na pewno nie.
Sobota, 15.06.2024 r.
Pierwsze czytanie: 1 Krl 19, 19-21
Eliasz, wierny Bogu i doświadczony przezeń Jego prorok, podejmował szereg dzieł. Jahwe wezwał Eliasza do namaszczenia nowych królów oraz nowego proroka – Elizeusza. Wybrany fragment I Księgi Królewskiej poświęcony został opisowi powołania Elizeusza na proroka. Miało ono miejsce w scenerii natury, w kontekście trudu czynienia sobie ziemi poddanej poprzez pracę na roli. Elizeusz – rolnik, na wzór sprawiedliwego Abla, orał pole dwunastoma parami wołów. Liczba dwanaście nie jest tu przypadkowa. Ma głęboką wymowę w Biblii. Wystarczy wspomnieć chociażby dwanaście pokoleń Izraela.
Zarzucony przez Eliasza na Elizeusza płaszcz oznaczał symboliczny akt powołania na proroka. Elizeusz nie zabiegał o ten dar. Nie przygotowywał się do misji prorockiej w jakichś profetycznych szkołach. Powołanie to darowane zostało jemu przez Boga, który nie musi usprawiedliwiać się, czy komentować swój wybór. Nowo powołany prorok za zgodą Eliasza ucałował swojego ojca i matkę – w duchu wdzięczności z dar życia – na pożegnanie. Po złożeniu Bogu ofiary z pary wołów i rozdaniu ludziom na jałmużnę mięsa, poszedł „za Eliaszem: i „stał się jego sługą”. Przygotowany do prowadzenia dziel Boga i głoszący w Jego imieniu słowa Boże winien być bezwzględnie oddany temu, który go powołał i każdego kolejnego dnia powołuje.
Wezwanie Elizeusza do pełnienia profetycznej misji zapowiadało powołanie uczniów Jezusa Chrystusa. Wybrany przezeń – a jest nim każdy ochrzczony – zostawić winien cały swój wcześniejszy świat, by wstąpić na drogi, na których sam Bóg będzie go prowadził.
Psalm responsoryjny: Ps 16,1b-2a i 5.7-8.9-10
Psalm 16 jest wielkim wołaniem udręczonego, „doświadczonego ogniem” o wyzwolenie od wrogów. Błagający Boga o wolność od nieprzyjaciół jest niewinny. Czyni to jego modlitwę wyjątkową. Tajemnica nieprawości i pozorny triumf szatana bardzo wyraźnie ujawnia się w sytuacji prześladowania niewinnych. „Oko Boga” widzi niewinność oczernianego. Podobnie jego serce zna do końca tylko Pan.
W obliczu zawziętości wrogów napędzających siebie do coraz większej nienawiści wobec człowieka czystego – niewinnego – prześladowany z jeszcze większą determinacją i siłą wzywa pomocy Bożej oraz Jego opieki. Bóg jest schronieniem niewinnego, cierpiącego katusze ze strony złych ludzi i doświadczającego powszechnego niezrozumienia ze strony ludzi obojętnych. To Bóg wraz z prześladowanym „przeżywa” niesprawiedliwość, która go uderza. Prześladowany pragnie ujrzeć Boże oblicze. Dramatyczne doświadczenie prześladowania i cierpienie niezasłużone – niewinnie – znoszone jest „koniec końców” oglądaniem oblicza samego Boga.
Psalm 16 jest zapisem modlitewnym tych, którzy uważają Boga za swoje jedyne dobro, swój jedyny ratunek. Wzruszające są słowa Psalmisty: „Zawsze mam Pana przed oczami”, do których można dodać myśl: nie tylko w doczesności, ale i w wieczności.
Ewangelia: Mt 5, 33-37
Wybrany z Ewangelii według świętego Mateusza fragment tekstu poświęcony został analizie ósmego przykazania Bożego. Jezus Chrystus uwrażliwia swoich naśladowców na przysięgę, która nie może stać się narzędziem do osiągnięcia jakiegokolwiek celu. Przysięganie: „na niebo”, „na ziemię”, na własną „głowę” nie stanowi żadną miarą gwarancji wypełnienia, czy spełnienia tego, co jest głównym celem przysięgi.
Jezus uczy powściągliwości w słowach, tym bardziej, kiedy mają one charakter uroczysty. Wzywa do bycia konsekwentnym w mowie, która ma być: „Tak, tak; nie, nie”. Mieszanie „tak” z „nie”, zastępowanie „tak” słowem „nie” dalekie jest od Bożego paradygmatu. Należy przy tym pamiętać, iż szatan zawsze bardzo „gorliwie” atakuje ludzką mowę. Wie on, iż słowa zwykle poprzedzają czyny. Chaos w mowie zapowiada nieporządek w czynach. Jezus chce człowieka przed tym błądzeniem ochronić.
Jezus zabrania uczniom składania przysięgi, bowiem ona ostatecznie odwołuje się do Boga. Unikanie przysięgania jest wyrazem miłości do Boga, który jest Panem ludzkiego losu.
W czasach Jezusa przysięgi były praktykowane w celu wzmocnienia słowa, czy słów, które utraciły swoją wartość. Według Jezusa prawdomówność neutralizuje potrzebę składania przysięgi.
Ludzka mowa winna służyć prawdzie. Potok słów, ich zawiłość mogą zasłaniać prawdę. Jezus chce, by nie miało to miejsca. Szatan wiedząc, iż Jezus jest Logosem – Słowem – czyni wszystko, by uderzyć w ludzkie słowo, sprofanować je, zniewolić. Uchronić przed tym może tylko sam Pan.