Niedziela Palmowa, 9.04.2017 r.
Ewangelia: Mt 21,1-11
Przyjazd Jezusa do Jerozolimy był dopełnieniem Jego dotychczasowej ziemskiej misji. W nim wypełniły się liczące sobie wiele stuleci proroctwa o królu przerastającym nawet samego Dawida, bo przysłanym przez Boga i mającym moc ustanowienia królowania Bożego na ziemi. Dawid był po ludzku słaby i błądził. Upominali go wtedy prorocy. Jezus sam jest prorokiem, który niesie pochodzące od Boga słowa zbawienia. Wjazd do Świętego Miasta to chwila, gdy cała Jego godność zostaje objawiona Izraelowi. Mieszkańcy odrzucili Go jednak, nie uwierzyli temu, co widzieli. Zapomnieli o wszystkim, co Bóg im objawił, aby przygotować ich na chwilę swego nawiedzenia. Nieposłuszeństwo Bogu, jakie okazali mieszkańcy Jerozolimy, jest przeciwieństwem postawy uczniów Jezusa, którzy skrupulatnie wypełnili wszystko, co im nakazał. Dlatego staną się Nowym Izraelem, mieszkańcami Nowego Jeruzalem.
Pierwsze czytanie: Iz 50, 4-7
Wstyd jest czymś, czego chcemy za wszelką cenę uniknąć. Szarpanie za brodę, plucie na kogoś, kara chłosty to nie tylko przyczyny dojmującego cierpienia fizycznego, ale także, jeśli nie przede wszystkim, są źródłem poniżenia, hańbą. Cierpienie mija, hańba zaś przywiera do człowieka. Łatwiej więc przyjąć cierpienie, niż wstyd. W obronie swej czci ludzie decydują się nawet na śmierć, w skrajnych przypadkach na samobójstwo.
Sługa Boży przyjmuje hańbę, byle wypełnić swą misję bycia uczniem i głosicielem Bożego orędzia jednocześnie. Wymowność języka sługi Bożego nie jest w żaden sposób zilustrowana przytoczeniem jego wypowiedzi. Jego mową jest cierpienie znoszone z cierpliwością, upokorzenie przyjmowane bez sprzeciwu. Jest to umiejętność przekraczająca ludzkie motywacje i opiera się tylko na całkowitym zaufaniu Bogu.
Sługa Boży nie jest tożsamy z Jezusem Chrystusem, ale jego postać przypominała wspólnocie skupionej wokół świątyni odbudowanej po wygnaniu w Jerozolimie, że misja przypominania światu o Bożym planie zbawczym jest wykonalna tylko dla kogoś, kto całkowicie skupi się na Bogu, a nie na sobie. Nie przydarzy się nam pewnie sytuacja, w której będziemy musieli umrzeć na krzyżu, jak Jezus. Możemy jednak Go naśladować, żyjąc w duchu Jego służby Ojcu i posłuszeństwa.
Psalm responsoryjny: Ps 22, 8-9.17-18a.19-20.23-24
Samotność Jezusa w chwili śmierci jest kwintesencją Jego człowieczeństwa. Syn Boży miał za zadanie objawienie ludziom swego bóstwa, ale najtrudniejsze zadanie – objawienie związku Boga z człowiekiem w Jezusie zostało zarezerwowane dla tego najmniej boskiego doświadczenia. Człowieczeństwo Jezusa jest prawdziwe tak bardzo, że nic nie ujmuje goryczy Jego śmierci, nawet obecność Ojca. Ta bolesna chwila jest jednak po to, aby braciom swym, czyli nam, obdarzonym tą godnością, ogłosić chwałę Boga, który w swym Synu, prawdziwym człowieku, ukazał nam swą chwałę.
Drugie czytanie: Flp 2, 6-11
Całkowite uniżenie się Jezusa to jeden aspekt dzieła Bożego, które nazywamy zbawieniem. Drugim jest wywyższenie, jakiego dokonał Bóg wobec Tego, który oddał się całkowicie Jego woli. Po co Bogu potrzebna nasza wiara? Właśnie po to, abyśmy Mu zaufali i nie cofnęli rąk, gdy będzie składał w nich szlachetny i kruchy skarb, gdy będzie nas podnosił z dna cierpienia i poniżenia, na wyżyny Jego chwały. Jezus nie uczy nas cierpienia przyjmowanego dla zasady, ale wiary, która nie cofa się przed dobrem, do której droga prowadzi przez trud i próby. Żyjemy i znosimy trudy życia, wierzymy i przyjmujemy płynącą z tego faktu potrzebę zaparcia się siebie, bo kieruje nami nadzieja, że i nas Bóg wprowadzi do swej chwały, obdarzy nas pełnią swej miłości. To jest właściwy sens chrześcijańskiego pojęcia cierpienia, które jest twórcze dlatego, że Bóg je włączył w swe dzieło zbawienia.
Ewangelia: Mt 26, 14-27,66
Jednym z najbardziej charakterystycznych elementów opowiadania o męce Jezusa jest przedstawienie Go jako wzoru modlitwy, który realizuje postawę posłuszeństwa wobec woli Boga. Jezus przyjął do siebie własne nauczanie, że należy modlić się bądź wola Twoja. Jezus wzywał swych uczniów i naśladowców, by wzięli swój krzyż i poszli za Nim. Jest to bardzo wymagająca droga, ale trudno inaczej wyobrazić sobie pozytywną odpowiedź na wezwanie Nauczyciela pójdź za mną, skoro najważniejszy fragment Jego ziemskiej drogi to Droga Krzyżowa. Nie sposób też odmówić temu wezwaniu mocy moralnego zobowiązania, skoro za słowami Jezusa szły Jego decyzje i czyny.
Męka Jezusa Chrystusa daje nam moc do życia, ponieważ jest ona skondensowaną formą Jezusowej drogi życia, a nie Jego drogą ku śmierci. To, co nazywamy naszym krzyżem, to także nasze życie, które buduje nas, jeśli przeżywamy je z Jezusem, z miłością.
[dzien 2]
Wielki Poniedziałek, 10.04.2017 r.
Pierwsze czytanie: Iz 42, 1-7
Sługa Jahwe nie mówi o sobie. To Bóg mówi o tym, który jest Jego sługą idealnym, o doskonałym wykonawcy Jego zbawczej woli wobec świata. Wspiera On swego sługę zawsze i we wszystkim, bowiem ten jest Mu doskonale posłuszny i w pełni oddany. Tekst zwany często „Pierwszą pieśnią sługi Jahwe” jest właściwie pochwałą tej tajemniczej postaci.
Bóg prowadzi swego sługę. Jest to reminiscencja obrzędu intronizacji nowego króla lub odnowienia mandatu władcy w Babilonie. W uroczystej procesji monarcha kroczył przy posągu Marduka jakby był trzymany za rękę, jak dziecko przez ojca. Do wykonywania swej władzy król miał wszystkie narzędzia ustrojowe, sprawny aparat państwa, w którym niebagatelną rolę odgrywała przemoc i instytucje, które dziś nazywamy resortami siłowymi. Jego potęga polityczna i militarna były manifestacją wielkości bóstwa, w którego imieniu sprawował swój urząd. Jego władza w dużej mierze nastawiona jest na siebie samą. Jej siła służy utrzymaniu się przy władzy.
Sługa Jahwe jest bezbronny z wyboru, bowiem zrezygnował z narzędzi przemocy. Jego działalność jest dobroczynna i przynosi dobro ludziom dotkniętym cierpieniem i uciskiem. Ukazuje on oblicze Boga miłosiernego i zatroskanego o swe stworzenie. Takiego sługę wybiera nasz Bóg, by ukazał światu prawdę o Nim.
Psalm responsoryjny: Ps 27, 1.2.3.13-14
Chwile, w których doświadczamy opuszczenia, niezrozumienia najczęściej oddalają nas od Boga. W takich chwilach chcemy bowiem odczuć, że Bóg troszczy się o nas, daje nam znaki swej troski. Czasem nazywamy te własne oczekiwania wiarą, podczas gdy postawa ta ma w sobie więcej z pretensjonalności. Psalm zaś pokazuje, czym jest wiara prawdziwa: adoracją Bożej obecności także wtedy, gdy nie wyraża się ona w namacalnie odczuwanych przejawach.
Ewangelia: J 12,1-11
Dom Łazarza i jego sióstr stał się miejscem, w którym Jezus objawił swą władzę nad śmiercią. Tu Jego słowa Ja jestem życiem (por. J 11,25) mają szczególną wymowę, bowiem ilustruje ich prawdziwość gospodarz miejsca, który powrócił zza granicy śmierci. Tu też zostaje objawiona moc śmierci Jezusa, która już się zbliża. Trudno było Marcie i Marii uwierzyć, że Jezus może pomóc ich bratu, gdy ten zmarł. A teraz muszą stanąć twarzą w twarz z prawdą o śmierci Tego, który jest życiem. Co stanie się z wiarą wobec takiego doświadczenia? Gest Marii wydaje się kwintesencją kobiecej bezradności, porywem uczuć. Jest jednak czymś znacznie istotniejszym, bowiem pokazuje, że miłość jest jedyną odpowiedzią na wszystkie życiowe pytania. Tylko miłość ma sens, wartość, tworzy perspektywę. Co robić, gdy całe życie kurczy się do kilku dni? Kochać, dać to, co mam w ręku, a co może jest jedyną wartościową rzeczą, jaka mi się w życiu trafiła.
[dzien 3]
Wielki Wtorek, 11.04.2017 r.
Pierwsze czytanie: Iz 49, 1-6
Tak zwana „Druga pieśń sługi Jahwe” to odpowiedź Bogu, jakiej udziela ta niezwykła postać. Prorok Jeremiasz w momencie swego powołania dowiaduje się, iż Bóg obdarzył go szczególnym zadaniem jeszcze przed urodzeniem. Sługa Pański ma w sobie tę świadomość. Wie też, że jego powołanie nie dotyczy tylko domu Izraela, ale ma za pole swej realizacji cały świat, aż po archipelagi leżące na krańcach ziemi. Nie jest to jednak plan, który sługa wymyślił sam, by przypodobać się swemu Panu. To Bóg ukazał mu wielkość i godność jego życiowej misji.
Jakże ważny jest ten obraz siebie w Bożych planach, gdy sługa Boży musi zrobić rozrachunek ze swych dokonań. Są one mizerne, a właściwie prawie żadne. Zdaje się, że wyczerpany i niezdolny do dalszego wysiłku, musi powiedzieć, że nie dokonał niczego znaczącego. Bóg jednak jest przy nim, by mu przypomnieć, że jego misja trwa nadal,
a zmęczenie nie oznacza, że może nie podejmować dalszych wysiłków.
Jezusowe upadki na drodze krzyżowej i uparte powstawanie z nich, które do opowieści o męce Pańskiej wprowadziła tradycja, to pełna realizacja tego aspektu obrazu sługi Bożego. Bóg jest jego nadzieją, siłą do podejmowania wciąż nowych trudów.
Psalm responsoryjny: Ps 71, 1-2.3-4a.5-6b.15.17
Religijność z czasów dzieciństwa i młodości, traktujemy jako pewien stan niedojrzałości. Nasze życie staramy się zinterpretować jako proces dorastania. Jeśli nasza wiara słabnie lub stygnie, tłumaczymy to dojrzewaniem, konfrontowaniem naiwnych przekonań z próbami życia. Psalm pokazuje natomiast człowieka, który w swej dziecięcej wierze znajduje oparcie, gdy doświadcza wewnętrznych i zewnętrznych trudności.
Ewangelia: J 13, 21-33.36-38
Wzruszenie Jezusa, gdy mówi o zdradzie jednego z Jego uczniów, ukazuje ludzki wymiar tego dramatu. Wie On, z jakiej strony zagraża mu niebezpieczeństwo. Jezus ma przy sobie różnych ludzi, większość z nich jest Mu przyjazna i gotowa (jeszcze) Go bronić. Wystarczyłoby jedno słowo, a nawet jeden gest, by obezwładnili Judasza. Jezus nie uczynił nic, by zdrajcę powstrzymać. Choć jednoznacznie wskazał na Judasza, mówi się, że nikt z zasiadających przy stole nie wiedział, o co chodzi, gdy Jezus zachęcał Iskariotę do działania.
Osobisty dramat człowieka, kryzys relacji w grupie bliskich sobie ludzi muszą odejść na plan dalszy, bowiem Jezus ma do spełnienia swoją misję, w realizacji której jest sam, bo jest Bogiem i wraca do swego Ojca. Swą boskość niesie z ludzkim trudem, lecz jej nie porzuca. Tylko niosąc jej krzyż wraz z ciężarem ludzkich zdrad i zaprzaństw, może dojść do chwały i nam ją otworzyć.
[dzien 4]
Wielka Środa, 12.04.2017 r.
Pierwsze czytanie: Iz 50, 4-9a
W chwilach cierpienia czujemy się opuszczeni przez najbliższych, przyjaciół, a nawet (jeśli nie przede wszystkim) przez Boga. Chcielibyśmy, żeby obecność, życzliwość i współczucie tych osób była naszą tarczą, która zasłoni przed razami losu, cierpieniem, krzywdą. Bliskość ta stanowi dla nas swego rodzaju amulet, który ma nam zapewnić, że nie dotknie nas cierpienie, albo przynajmniej, że nawet jeśli w nas uderzy, to nas nie powali. A jednak bardzo łatwo wątpimy, że miłość, przyjaźń, lojalność ostoją się w chwilach próby.
W „Trzeciej pieśni sługi Jahwe” słyszymy ton niezłomnej pewności, że Bóg nie zawodzi, nie opuszcza, nie zdradza swych przyjaciół w biedzie. Nie ma w nim cienia podejrzliwości, która wybrzmiewałaby rozgoryczeniem, zniechęceniem. Wierzy niezłomnie, że Bóg zawsze jest blisko niego, zawsze go broni, jeśli nie przed cierpieniem, to przed utratą sprawiedliwości w chwilach trudnych.
Wołając na krzyżu „Boże mój, Boże mój, czemuś mnie opuścił?” (por. Ps 22,1) Jezus daje wyraz swemu głębokiemu osamotnieniu, ale Jego samotność staje się szukaniem Boga, przywoływaniem Go, modlitwą.
Psalm responsoryjny: Ps 69, 8-10.21-22.31.33-34
Wiara zobowiązuje nas, byśmy otwierali się na innych, byli dla nich, aby im służyć. Ale właśnie to, że nie ukrywamy, iż wierzymy w Boga, jest powodem marginalizacji, odsunięcia się nawet najbliższych, drwin czy pozbawienia kogoś szacunku i należnego uznania w środowisku pracy czy w rodzinie. Niejednokrotnie odczuwamy wtedy dylemat: czy ratować relacje z ludźmi, czy też trwać konsekwentnie przy Bogu. W Psalmie 69 modlący się dokonuje jasnego wyboru: wybiera więź z Bogiem i z tymi, którzy przyjmują ubóstwo dla Imienia Pana.
Ewangelia: Mt 26,14-25
Judasz, jeden z Dwunastu, i uczniowie Jezusa. On idzie do wrogów swego Mistrza, a oni idą do Nauczyciela. On pyta, co zyska, a oni – co mają zrobić, aby wypełnić wolę Pana. Drogi Dwunastu się rozeszły i już nie stanowią braterskiej wspólnoty wzorowanej na synach Jakuba-Izraela. Spotykają się przy wspólnym świątecznym stole, ale rozmowa toczy się wokół zdrady, której w opowiadaniu św. Mateusza Jezus nie przypisuje konkretnej osobie. Czyn Judasza ciąży nad wszystkimi.
Błądzący nie błądzi sam, ale wśród ludzi. Nawet jeśli ich nie słucha, odwraca się od środowiska. Grzesznik, choć podejmuje osobistą decyzję, nie pozostaje sam w swym grzechu. Nie wystarczy odciąć się od popełnionego przez innego człowieka zła. Zło wśród nas to nasze zło, a grzesznik obok mnie to w pewnym sensie mój grzech. Nie podejmę za kogoś decyzji, ale nie mogę powiedzieć, że to wyłącznie jego problem, ciesząc się własną poprawnością.
[dzien 5]
Wielki Czwartek, 13.04.2017 r.
Msza Wieczerzy Pańskiej
Pierwsze czytanie: Wj 12, 1-8. 11-14
Baranek paschalny to podstawowe danie paschalnego sederu. Reszta przepisanych potraw to tylko dodatki. Nie mogło go zabraknąć na stole, jeśli miał to być stół paschalny. Musiał zostać ofiarowany, aby mogła powtórzyć się noc oswobodzenia z domu niewoli, zbawienia od ucisku ze strony faraona. W dzisiejszej uczcie paschalnej pojawia się raczej symbolicznie, jako zeroa, pieczona jagnięcina lub koźlęcina. Jest ciągle potrzebne wspomnienie tego, o czym opowiada Księga Wyjścia. Jego krew wciąż jest potrzebna ludowi Bożemu, aby oznaczać jego domy, by wyjąć je spod władzy anioła niszczyciela, zachowując sąd dla nieprawych i opierających się woli Boga. Ten krwawy znak jest znakiem sądu, ale przede wszystkim zbawienia.
Na stole podczas ostatniej wieczerzy, jaką Jezus spożył ze swymi uczniami, nie ma pieczonego mięsa. Przynajmniej żadna z Ewangelii nie wspomina o nim. Pojawia się jednak ciało i krew Chrystusa, Jego ofiara za wielu i za nas, na odpuszczenie grzechów. Krew nowego Baranka niesie tylko zbawienie, oczyszczenie z win, tak, byśmy żywiąc się i pojąc Jego ciałem i krwią, z grzeszników, którymi jesteśmy, stali się niewinni i nieskalani, jak jednoroczny, nie posiadający defektów baranek paschalny.
Psalm responsoryjny: Ps 116B, 12-13.15-16bc.17-18
Wdzięczność wobec Boga nie może przybrać jakiejkolwiek formy, nie może się wyrazić w byle jakim darze. Musi być proporcjonalna do Bożych darów, do naszej sytuacji całkowitej zależności od tego, co On nam daje. Ofiara, jaką składamy Bogu, nie może być czymś mniejszym, niż wszystko, co od Niego otrzymujemy. Dlatego jedyną ofiarą godną Boga, będącą uczczeniem Go w sposób należy, jest ofiara życia. Składa ją za nas Jezus Chrystus. W swej eucharystii ofiarowanej za nas Ojcu, jeszcze raz obdarza nas tym, co już otrzymaliśmy. Daje nam nowe życie – siebie.
Drugie czytanie: 1 Kor 11, 23-26
Gdy Apostoł Paweł pisał Pierwszy List do Koryntian, szybki powrót Chrystusa w chwale był dla chrześcijan kwestią najbliższej przyszłości. Jednak minęło już ponad dwadzieścia lat od Jego śmierci, a uczniowie zaczynają budować małe, lokalne społeczności rozrzucone po głównych ośrodkach Azji Mniejszej i południowo-wschodniej Europie. Ich życie coraz bardziej przypomina codzienną rutynę, niż gorączkowe wyczekiwanie końca świata. Także spożywanie wspólnie łamanego chleba na pamiątkę Pana staje się rytualnym posiłkiem dającym okazję do przechwalania się swym statusem społecznym czy bogactwem. By nie stracić ducha Jezusowego, Paweł przywołuje śmierć Jezusa za nas. Nawet jeśli oczekiwanie na Niego ma potrwać tysiące lat, nie może osłabnąć nasza miłość, gorliwość, wierność, skoro żyjemy dzięki Jego miłości, ofierze i śmierci.
Ewangelia: J 13,1-15
Od mycia nóg do śmierci na krzyżu droga wydaje się daleka. Jednak ten, kto służy, stawia się wobec wyboru: wierność tej służbie do końca albo porzucenie tego, do kogo wyciągnęło się rękę. Jezus zdaje sobie sprawę z dramatyzmu swego gestu. Przede wszystkim sam postawił sobie ogromne wymagania. Będzie służył tym, którzy pozostali wierni, choć byli po ludzku słabi. Uprzednie wyjście Judasza sprawiło, że wszyscy obecni są czyści, wykąpani i potrzebują tylko obmycia stóp do osiągnięcia doskonałości tego stanu. Ale to nie woda z miednicy obmyje ich rzeczywiście, ona tylko zapowiada to oczyszczenie. Krew Baranka, która wraz z wodą wypłynie z Jego boku, sprawi to ostateczne oczyszczenie.
Drugim elementem dramatyzmu w tej scenie jest „zarażenie” uczniów ofiarną miłością. Mają siebie kochać tak, jak kocha Jezus: do końca (J 13,1). Zatrzymanie się w tej miłości przed tym punktem oznacza jej zdradę.
[dzien 6]
Wielki Piątek, 14.04.2017 r.
Pierwsze czytanie: Iz 52, 13 – 53, 12
„Czwarta pieśń sługi Jahwe” uważana jest w chrześcijańskiej tradycji interpretacyjnej za najpełniejszą starotestamentową zapowiedź zbawczego dzieła dokonanego przez Jezusa Mesjasza. Za takim odczytaniem tego tekstu przemawia cały szereg detali wymienionych przez anonimowego proroka nazywanego przez współczesnych badaczy i czytelników Biblii Deutero-Izajaszem. Jego działalność przypadła na początki panowania Cyrusa Wielkiego, a więc na lata trzydzieste szóstego wieku przed Chrystusem. Możemy więc zdumiewać się precyzją tej wizji. Możemy zaś, jak czyni to część sceptycznie nastawionych badaczy, w ewangelicznych opowiadaniach o męce Jezusa widzieć powtórzenie zapowiedzi prorockich przeniesionych w realia okupowanej przez Rzymian Palestyny.
Jednak to nie szczegółowość zapowiedzi Jezusowych cierpień czyni ten fragment Księgi Izajasza „piątą Ewangelią”, ale wyrażona w nim idea uzdrowienia grzesznych ludzi przez rany i śmierć sługi Bożego. W naszym rachunku każda nowa przemoc i zło są dodaniem nowych elementów do sumy zła w świecie. Dotyczy to każdego ludzkiego cierpienia. Przemiana zła w dobro, uleczenie ludzkich ran przez cierpienie wykracza poza ludzkie możliwości. Do tego potrzeba Boga, który przyjął ludzkie ciało, ludzkie cierpienie i w sobie przemienił cierpienie w miłość.
Psalm responsoryjny: Ps 31, 2.6.12-13.15-16.17.25
Psalm 31 przywoływany jest w opowiadaniu o śmierci Jezusa na krzyżu w wersji zawartej w Ewangelii Łukasza. Mateusz i Marek ujmują modlitwę konającego Pana w formę początkowych słów Psalmu 22, natomiast Łukasz wskazuje na pełne ufności słowa: „w Twoje ręce powierzam ducha mego”. Lekcja umierania okazuje się być nie tyle nauką porzucania życia i świata, ile raczej przemieniania tego, co otrzymaliśmy, w dar. Ufność nie bierze się znikąd, nie dają jej środki farmakologiczne wyciszające uczucie lęku. Jest ona owocem dojrzałego odkrycia, że wszystko otrzymaliśmy od Boga, więc nie mamy powodu, by powątpiewać o Jego dobroci.
Drugie czytanie: Hbr 4, 14-16; 5,7-9
Kapłański urząd Chrystusa ukazał się w całej pełni w sytuacji, która nie miała nic wspólnego ze świątynią, stanowiła zaprzeczenie ideału czystości rytualnej. Przeklęty z powodu zawieszenia na drzewie (por. Ga 3,13; Pwt 21,23) Jezus Chrystus jest arcykapłanem w przybytku znajdującym się w niebie. Co jest podstawą Jego kapłaństwa, skoro nie spełnia wymogu wolności od obrzędowego skalania? Posłuszeństwo Bogu, poświadczone przyjęciem udręk i śmierci, wydaje się pierwszym powodem, ale nie on jest najważniejszy. Jezus jest wiecznym i doskonałym arcykapłanem, ponieważ jest zdolny spowodować zbawienie. Jezus jako kapłan, ołtarz i ofiara to piękny tryptyk ilustrujący rolę Chrystusa, ale przecież kluczowe jest to, że zanim stał się kapłanem, był Bogiem i Bogiem pozostał, składając swą ofiarę. Zbawienie nie jest więc owocem ofiary, którą Bóg otrzymał, jakby dał się przekupić. Bóg w ofierze się złożył. Naszym zbawieniem jest Jego miłość i całkowity dar, jaki z siebie uczynił.
Ewangelia: J 18,1-19,42
W Ewangelii według św. Jana bardzo istotnym motywem jest królewska godność Jezusa. Pojawił się on dopiero w rozmowie Jezusa z Piłatem, ale można wnosić, że choć to właśnie rzymski urzędnik wprost podejmuje ten temat, musiał mu on zostać podsunięty przez tych, którzy przyprowadzili Jezusa. Sami jednak przywódcy żydowscy jako swego króla wymieniają rzymskiego cesarza. Nie przechodzi im przez usta stwierdzenie tego faktu, który staje się podstawą oskarżenia. Sprzeciwiają się też Piłatowi, gdy na tabliczce z tytułem winy umieścił proste stwierdzenie królewskości Jezusa. Chcieli, by przedstawić ją jako uzurpację, nie jako fakt. Judea, a ściślej mówiąc Jerozolima, odrzuciła swego króla i potwierdziła swą podległość władzy rzymskich okupantów. Ten wybór zniewolenia, podobnie jak wybór Barabasza, stanowi ostrzeżenie, jak wielkie może być zaślepienie sumienia i umysłu ludzkiego.
[dzien 7]
Wielka Sobota, 15.04.2017 r.
Czytanie z Ciemnej Jutrzni: Oz 6, 1-2
O zmartwychwstaniu Chrystusa Święty Paweł Apostoł mówi w 1 Kor 15,4, iż nastąpiło trzeciego dnia, zgodnie z Pismami. Gdyby przyszło nam jednak wskazać, które dokładnie Pismo mówi o tym trzecim dniu, to trudno by nam było udzielić innej odpowiedzi, niż odwołanie się do proroctwa Ozeasza, które stanowi wezwanie do ufnego powrotu Izraela do jego Boga.
Kara, jaką za swe grzechy musiał ponieść lud Boga, miała charakter ojcowskiego napomnienia, przywołania do porządku. Kara bowiem w Bożym planie zbawienia, nie niszczy, nie ściera grzesznika z powierzchni ziemi, ale przypomina mu, czym jest grzech w swej istocie. Dlatego kara ta nie jest przeciw życiu, ale dla życia. Bóg posługuje się nią, aby grzesznik przypomniał sobie, że życie jest z Boga, nie przeciw Niemu. Bóg, który karze, by przygarnąć z miłością, rani, aby uleczyć i pozwolić smakować pełni życia. Bóg jest jak najbardziej konsekwentny, dopóki dotyka wychowawczą karą tego, kogo wzywa do nawrócenia.
Słowa te nabierają jednak zupełnie nowego sensu, gdy odnoszą się do jedynego Bezgrzesznego, zawsze i w pełni wiernego swemu Ojcu, Syna. Zgadzając się na mękę swego Syna, Bóg chce, byśmy nawrócili się do Niego nie ze strachu przed konsekwencją własnych win, ale poruszeni miłością, jaką nam ukazał w ofierze swego Syna.
Msza Wigilii Paschalnej
Pierwsze czytanie: Rdz 1,1-2,2
Powstanie świata jako porządku, którego zwieńczeniem jest człowiek, jest nie do przyjęcia dla współczesnej nauki, która stara się opisywać człowieka jako część rzeczywistości, ale nie jej cel czy przyczynę. Jeśli pominiemy ludzką megalomanię, to obraz ten jest zgodny z naszą wiarą. Przyczyną powstania świata jest Bóg, a celem – objawienie się Jego mocy i miłości. Jednak dopiero człowiek jest stworzeniem zdolnym dostrzec dzieło Boga i wejść w dialog ze Stwórcą. Bóg nie stwarzał świata dla nas, ale bez świata nie zaistniałaby istota będąca jego częścią, a zarazem szukająca swego Stwórcy.
Bóg dał nam swe dzieło, które uznał za bardzo dobre. Nie możemy zadowolić się konserwowaniem tego daru przez ukrywanie się w gąszczu różnych form życia, tak jak nie możemy tego daru egoistycznie zdewastować. Bóg nas powołał, żebyśmy, jako słudzy dobrzy i wierni, pomnażali dobro stworzenia.
Psalm responsoryjny: Ps 104, 1-2a.5-6.10.12.13-14.24.35c
Stworzenie świata to przejaw wielkiej mądrości i mocy Boga, ale stała troska o stworzenie nie wynika ani z jednej, ani z drugiej z tych cech. Jest wyłącznie dowodem Jego wielkiej miłości do tego, co stworzył. Można podziwiać rękę Boga kształtującą świat, ale do karmiącej każde, nawet najmniejsze ze stworzeń, można tylko przylgnąć w dziecięcym geście.
Lub
Psalm responsoryjny: Ps 33, 4-7.12-13.20.22
W epickiej poezji o stworzeniu, jaką znajdujemy w Rdz 1,1-2,4a nie mówi się wprost o słowie Boga, ale o tym, że mówi On, a Jego mowa ma moc ustanawiania faktów. Psalm 33 jest natomiast medytacją o stwórczym i powołującym do istnienia lud Boży słowie. Chrześcijańska lektura tego Psalmu każe nam widzieć w stwórczym słowie Pana to samo Słowo, przez które stał się świat, i bez którego nic się nie stało, co się stało. Stworzenie świata jest w tej perspektywie proroctwem zapowiadającym Zbawiciela, stwarzające i wcielone Słowo.
Drugie czytanie: Rdz 22,1-18
W Hbr 11,9 postawa Abrahama w krytycznym momencie jego drogi z Bogiem została zinterpretowana jako wyraz jego wiary, że Bóg jest w stanie ożywić zabitego Izaaka i w ten sposób rozwiązać sprzeczność między obietnicą potomstwa i nakazem ofiarowania jedynego syna. Bez tej wiary Abraham nie byłby w stanie dochować wierności przymierzu z Bogiem.
Bez tej wiary nie jest możliwa także nasza wierność wobec Boga. Zmartwychwstanie nie jest sprawą, która stanie się istotna po śmierci. Wiara w nie określa, jak żyjemy, czym jest dla nas doczesność, jakie priorytety sobie wyznaczamy na tej ziemi. Abraham wszystko w swym życiu zbudował na pełnym zaufaniu do tego, co Bóg mu nakazywał. Dał się prowadzić przez życie Bogu, który często stawiał go wobec nieznanego, niepewnego, niemożliwego. Nie wyjaśniał mu swych planów, nie przekonywał, ale powoływał do wyruszenia w drogę, u której celu jest zawsze On.
Psalm responsoryjny: Ps 16, 5.8.9-10.11
W drugim psalmie responsoryjnym sytuację wyjściową stanowi bunt narodów przeciw Bogu i Jego Mesjaszowi. Ten król powołany i namszczony przez Boga, zachowuje ufność nawet w momentach bardzo trudnych i raniących. Jest pewien, że idąc przez życie z Bogiem nie przegra. Ufność tego mesjańskiego władcy łączy postawę Abrahama gotowego poświęcić swego syna, z postawą Chrystusa w czasie męki. Mają w sobie ten sam spokój płynący z zaufania Bogu.
Trzecie czytanie: Wj 14,15-15,1a
Noc paschalna, krwawy znak na odrzwiach domów, w których mieszkali synowie Jakuba, znajdują swe rozwinięcie i dopełnienie w wielkiej bitwie, jaką Bóg stacza z militarną potęgą Egiptu. Bóg te same fale morskie dla jednych uczynił narzędziem ocalenia, dla innych – zagłady. Skierował wody przeciw wojsku faraona, ale to najpierw oni skierowali się przeciw Jego dziełu wyzwolenia Jego Ludu. Bóg nie chciał zagłady Egipcjan, ale oni chcieli narzucić Bogu swą wolę, swój plan zniewolenia słabszych, wyzysku zależnych. Bóg nie uważał ich za swych wrogów, ale chciał wyprowadzić Izraela z domu niewoli, bo na zło, pogardę i egoizm Bóg nie daje przyzwolenia. Buduje świat dobra, wolności i sprawiedliwości. Z Bogiem można walczyć, ale nie można Go pokonać. On nie chce czyjejkolwiek zagłady, ale dobro buduje konsekwentnie i z determinacją.
Psalm responsoryjny: Wj 15, 1.2.4-5.17ab -18
Zaczerpnięta z Księgi Wyjścia pieśń wojenna wysławiająca zwycięstwo Boga nad Jego wrogami, jest naturalną kontynuacją opowiadania o przejściu Izraelitów przez Morze Czerwone (właść. Morze Sitowia) oraz o zagładzie Egipcjan. Wielkość i moc Boga, która dla jednych okazała się zbawieniem, dla innych była powodem zguby. Wchodząc w świętowanie nocy paschalnej każdy z nas wybiera sobie jedną z tych dwóch ról, każdy z nas odpowiada sobie na pytanie, czy chce pójść drogą otwartą przez Boga, czy też wyjdzie naprzeciw fal, postawionych jak mur potęgą Jego woli. Noc ta jest dla nas chwilą wyzwolenia albo wyborem unicestwienia. Pytanie z sederu paschalnego (obrzędu rodzinnej wieczerzy paschalnej), czym ta noc różni się od innych, ma dla nas prostą odpowiedź: ta noc uświadamia nam, że poza wyborem danej przez Boga wolności do wybierania dobra i życia, istnieje tylko wybór grzechu i zatracenia się w nim.
Czwarte czytanie: Iz 54,4a.5-14
W wypowiedziach proroków relacje między Bogiem a Jego miastem, Jerozolimą, ilustrowane były przez relację między mężem a jego żoną, która miewała problemy z wiernością. W czasach kryzysu i klęski obraz ten ukazywał nieodwracalność zerwania przymierza (Jr 3,1-5). Gdy minął czas kary, miejsce obrazu niewiernej i oddalonej żony zajęła postać małżonki, która naraziła się na gniew męża, ale otrzymała przebaczenie. Miłość zaczyna się od nowa. Jej gmach jest budowany na nowym fundamencie: przebaczeniu, miłosierdziu, pochodzącymi wyłącznie z dobrej woli męża, który chce zapomnieć doznane krzywdy i zniewagi. W prawdziwie kochającym sercu bolesne wspomnienia ustępują wobec współczucia, troski. Jak po potopie, Bóg postanawia zlitować się i odkłada śmiercionośny łuk swego gniewu (por. Rdz 9,11-16). Dzięki Jego miłości niewierna otrzymuje nowe życie, które jest darem miłości Małżonka.
Psalm responsoryjny: Ps 30, 2.4.5-6a.11.12a.13.b
Trudno określić tożsamość oranta w Psalmie 30, ale słowa o żałobnym zawodzeniu i o tańcu pozwalają się domyślać, że może chodzić o kobietę, która stała się przedmiotem pogardy i drwin. Przepłakała całą noc, skoro płacz nawiedził ją z wieczora, a rankiem przyszło wesele. Portret tej modlącej się postaci jest więc bliski obrazowi oblubienicy Boga – świętemu miastu Jeruzalem, któremu Małżonek przebaczył grzechy i niewierności. Czuwamy w noc paschalną i w czasie tej świętej wigilii na naszych policzkach schną łzy wyciśnięte przez konsekwencje naszych grzechów. Ranek przywitajmy radością z Bożego zbawienia.
Piąte czytanie: Iz 55,1-11
Miltonowi Friedmanowi przypisuje się stwierdzenie „nie ma czegoś takiego, jak darmowy lunch”. Wszystko ma swoją cenę, za każdym pozornie bezinteresownym gestem kryje się jakiś interes, tyle że starannie skrywany. Zbyt wiele razy po czasie zorientowaliśmy się przy różnych zakupach, ile trzeba zapłacić za coś, co jest z pozoru za darmo. Trudno więc nie czuć zaniepokojenia i oprzeć się pokusie podejrzliwości, gdy słyszymy obietnicę luksusowego poczęstunku bez pieniędzy.
Darmowość uczty nie wiąże się z ukrytymi celami, jakie się za nią miałyby kryć. To tylko wizualizacja sposobu działania Boga. On nie tylko niczego od nas nie potrzebuje, ale przede wszystkim my nie mamy niczego, co moglibyśmy mu dać w zamian za zbawienie. Nasze życie nie jest bowiem równe Jego życiu. To, co my możemy ofiarować, jest nieadekwatne do Jego ofiary. Nowe życie, które nam daje, możemy tylko ufnie przyjąć z wdzięcznością.
Psalm responsoryjny: Iz 12, 2.3.4bcd.5-6
Krótki rozdział 12 Księgi Izajasza to wzorowana na Psalmach modlitwa dziękczynna za dar zbawienia przedstawiony w poetyckiej formie jako czerpanie wody. Dla nas, przyzwyczajonych do tego, że woda jest zawsze pod ręką, a jej uzyskanie wymaga niewiele więcej, niż mały ruch ręki odblokowujący zawór w kranie, jest to może obraz niezbyt sugestywny. Nie wiemy bowiem, co to znaczy, gdy wody nie ma, gdy zaczerpnięcie jej staje się marzeniem trudnym do spełnienia. Duża część ludzkości ma jednak doskonałą świadomość, jak radosny widok stanowi bogate w wodę źródło, czy pełna wody studnia. Tak samo może stać się z Bożym darem zbawienia. Jeśli przywykniemy do niego, jako do czegoś, co się nam po prostu należy, to zgaśnie w nas radość z tego najpiękniejszego daru.
Szóste czytanie: Ba 3,9-15.32-4,4
Bóg rozmawia z gwiazdami. Odpowiadają mu posłusznie, jak służba odpowiada panu. Rozmawia z ludźmi, którzy wzgardzili Nim – źródłem mądrości, i opuścili drogę, którą On wyznaczył. Grzech jest głupi. Jest zły, brzydki i degradujący, ale przede wszystkim jest pozbawionym jakiegokolwiek uzasadnienia świadomym, dobrowolnym działaniem nastawionym na odebranie samemu sobie szans i na samozagładę. Bóg nie zostawia nas samych ze skutkami grzechu, choć szanuje naszą wolność. Dał nam ją, a myśmy z niej uczynili narzędzie zniszczenia. Więc uczy nas cierpliwie, jak jej używać. Naprawia to, co zepsuliśmy używając jej niewłaściwie.
W świętowaniu naszego zbawienia nie może zabraknąć dziękczynienia Bogu za drogi Prawa, które dla nas wyznaczył, na które pomaga nam wrócić, którymi uczy nas kroczyć. Ten trud wychowawczy, jaki wobec nas, grzeszników, podejmuje, to także Jego męka, dzięki której obdarza nas nowym życiem.
Psalm responsoryjny: Ps 19, 8-9.10-11
Prawo zwykliśmy odbierać jako przykre jarzmo, bojaźń jako przejaw słabości, od którego powinniśmy się uwolnić, sąd Boży zaś próbujemy zasłonić parawanem miłosierdzia. Psalm 19 o Prawie Bożym mówi jako źródle pokrzepienia, bojaźń Bożą ukazuje jako fundament życia, a Boże sądy jako najpiękniejszy wykład Jego mądrości. To bardzo pozytywne ujęcie spraw, których raczej staramy się uniknąć, płynie z tego wniosek, że wszystkie pochodzą od Boga i są odbiciem Jego zbawczej miłości.
Siódme czytanie: Ez 36,16-17a.18-28
Czasy, kiedy dom Izraela mieszkał na swojej ziemi, zakończyły się na ponad trzy stulecia przed narodzinami Ezechiela. Potem rozpadł się na dwa walczące ze sobą lub spiskujące przeciw sobie państwa. Czas podziału zostawił głębokie rany we wzajemnych relacjach między plemionami domu Jakuba. Jednak prorok żyjący na wygnaniu, pełniący rolę duchowego przewodnika i przywódcy przymusowych emigrantów, wzywa do nawrócenia, które będzie pojednaniem zarówno z Bogiem, jak i z braćmi. Nowe życie nie może zamknąć się w ciasnej skorupie dawnych krzywd i uprzedzeń. Nowe serce nie może karmić się starą nienawiścią czy żalem. Nowe życie jest nowe nie tylko dla mnie, ale i dla tych, wśród których żyję. Mają prawo go doświadczyć jako przebaczenia, pojednania. Dopiero wtedy będzie życiem prawdziwym, które otrzymałem od Boga, by się nim dzielić.
Psalm responsoryjny: Ps 42, 2-3.5; Ps 43, 3.4.
Tłum ludzi wypełniający świątynię w czasie uroczystych obchodów, ciżba tłoczących się pielgrzymów, skłaniają psalmistę do ucieczki we wspomnienia z własnych obserwacji czy z opowieści snutych przez innych. Opisuje bowiem siebie w zatłoczonym przybytku przy pomocy obrazu, który przywołuje krańcowo odmienną atmosferę: łani przy wodopoju. Płochliwe zwierzę nie czuje żadnego zagrożenia, spokojnie gasi swe pragnienie. Nie obchodzi go i nie niepokoi obserwator, który może być myśliwym – najgroźniejszym gatunkiem drapieżnika. Jest spragniona i dla niej istniej tylko woda, jej orzeźwiający chłód, przywracająca wigor świeżość. Skupia się na źródle, które pozwoli jej przeżyć kolejny dzień, cieszyć się życiem, wolnością. Pielgrzym nie idzie do świątyni jak na ludny i krzykliwy targ, ale cieszy się Bogiem – źródłem zbawienia. Takie przeżywanie święta pozwala czerpać z niego siłę i radość.
Ósme czytanie: Rz 6,3-11
Śmierć, pogrzeb – zwyczajna ludzka droga w jej ostatniej fazie. Każdy przeżywa ten odcinek sam – mówimy często. Chrzest modyfikuje jednak ten sposób patrzenia, który jest przywiązany do ludzkiej perspektywy, w dwóch istotnych punktach. Pierwszy z nich wiąże się z ustanowieniem mocą tego sakramentu tak silnych więzów ze Zbawicielem, że śmierć ich nie niweczy. Jezus Chrystus to prawdziwy przewodnik dusz, które Mu się powierzyły przez przyjęcie chrztu. Drugi element, zmieniający perspektywę ludzkiego doświadczenia, to wydłużenie jej o perspektywę wieczności. Z Jezusem idziemy nie tylko przez śmierć i mroczną dolinę grobu, ale ku światłu zmartwychwstania, ku przestrzeni wolności. Ale trzeba Mu zaufać, gdy wspólnota z Nim jest wspólnotą cierpienia, śmierci, grobu. Życie, którym nas obdarza, rodzi się właśnie z tej wiary.
Psalm responsoryjny: Ps 118, 1-2.16-17.22-23
Dziękczynienie Bogu za łaskę wybawienia z ziemi Egiptu, z domu niewoli to treść Psalmu 118, który ma charakter litanijny. Powraca w nim po wielokroć wezwanie „Jego łaska na wieki”. Dla dzisiejszego czytelnika może być ono szokujące, gdy pojawia się w kontekście dzieł Boga owocujących zagładą, śmiercią, żałobą. Musimy sobie jednak przypominać, że celebrowanie świąt wielkanocnych nie jest obrzędem noszenia koszyczka ze święconką, ale udziałem w rzeczywistym zmaganiu się, którego stawką jest życie lub śmierć. Radosny okrzyk: „nie umrę, ale żyć będę” nie może wyrwać się z piersi kogoś, kto żyje złudzeniem, że życie jest jego nieutracalnym prawem. Mając przekonanie o własnej konieczności i znaczeniu, nie doświadczymy znaczenia słów o kamieniu wyrzuconym jako niepotrzebny, wręcz zawadzający, który uznano za zdatny do oparcia na nim całej konstrukcji budynku. Zbawienie to ocalenie życia, to życie dane na nowo, to zmartwychwstanie.
Ewangelia: Mt 28, 1-10
Trzęsienie ziemi w Ewangelii według św. Mateusza łączy ze sobą sceny stwierdzenia śmierci Jezusa (27,54) i ogłoszenia Jego zmartwychwstania. W jednym i w drugim przypadku chodzi o stwierdzenie, że jest On Bogiem, który nie podlega ludzkim ograniczeniom. Bardzo różni są zwiastunowie tej dobrej nowiny o Jezusie, Synu Bożym (Mk 1,1): rzymski setnik i anioł posłany przez Boga. Zwłaszcza pierwsza z tych postaci robi wrażenie, gdy porówna się ją z żołnierzami strzegącymi grobu. Myśleli, podobnie jak ci, którzy wydali im rozkaz, że pilnują martwego Jezusa. Stali, niczego nieświadomi, przed pustą pieczarą. Za ich plecami dokonało się coś wspaniałego i niepojętego. Mogli być świadkami największego wydarzenia w historii świata, pierwszymi zwiastunami Ewangelii Wielkanocnej. Przecież także oni, podobnie jak kobiety, słyszeli anioła. Zamknęli jednak swe serca, oczy i uszy, umysły. Tak przeżyli swą Wielkanoc.
[dzien end]