Komentarze do czytań – VIII TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 27 lutego do 5 marca 2022 r. – Elżbieta Marek

 

VIII Niedziela Zwykła, 27.02.2022 r.

Pierwsze czytanie: Syr 27, 4-7

Dzisiejsze pierwsze czytanie mówi o tym, jak można poznać serce człowieka. Otóż „sprawdzianem człowieka jest jego wypowiedź” (Syr 27,5). Przypominamy sobie słowa Jezusa zapisane w Ewangelii: „Co wychodzi z człowieka, czyni go nieczystym” (Mk 7,20). Wszelkie dobre, jak i złe rzeczy pochodzą z serca człowieka. Słowa również. W innym miejscu Ewangelii czytamy: „Dobry człowiek z dobrego skarbca swego serca wydobywa dobro, a zły człowiek ze złego skarbca wydobywa zło. Bo z obfitości serca mówią jego usta” (Łk 6,45). Warto się przyjrzeć, a raczej posłuchać, co mówimy w kontekście nauki Jezusa. Jakże musimy zabiegać o to, szczególnie w dzisiejszych czasach, by nie zatracić wrażliwości na wypowiadane słowa. Oczywiście przede wszystkim na wypowiadane przez siebie. Może niekiedy trzeba ponownie odzyskać tę wrażliwość na słowo, co wiąże się z nawracaniem się, przemianą serca. Nasza mowa odzwierciedla to, kim jesteśmy. Przysłuchując się naszej mowie i zastanawiając się nad nią, możemy odczytać, co dzieje się w głębi naszego serca. To tak jakby po nitce do kłębka dochodzić do tego, co tak naprawdę nami kieruje – jakie pragnienia, jakie zranienia, jakie mamy motywy działania. Wypowiadane z emocją słowa pokazują, jakie uczucia nami kierują: przykre czy też przyjemne. Co za nimi się kryje, możemy poznać, poddając je refleksji, najlepiej podczas codziennego rachunku sumienia otoczonego modlitwą. Już Arystoteles odkrył, że uczucia są przednią strażą poznania. Objawiamy siebie w słowach. Jesteśmy też odpowiedzialni za to, co mówimy. Ile zła ludzie ludziom wyrządzają przez obmowę, plotki czy oszczerstwa. Czasem mówi się, że można zabić słowem i w rzeczywistości okazuje się to niejednokrotnie prawdą. Mistrz życia duchowego św. Filip Neriusz zwrócił uwagę na znaczenie tego, co mówimy, zadając kobiecie zajmującej się plotkarstwem pokutę, by oskubała kurę i jej pióra rzuciła podczas spaceru za miastem. Potem kazał jej te pióra pozbierać, co okazało się niemożliwe, bo rozwiał je wiatr. Nauka z tego była taka, że bardzo trudno naprawić zło, które uczyniło się innym przez wypowiadane słowa. Tylko Bóg może nas napełnić swoją miłością i mądrością, kiedy w pokorze, w świadomości naszej małości i małoduszności staniemy przed Nim. Wtedy jesteśmy zdolni dawać innym poprzez nasze słowa dobro i miłosierdzie, bo nasze usta stają się Jego ustami.

Psalm responsoryjny: Ps 92, 2-3. 13-14. 15-16

Nasza miłość do Boga wyraża się, chyba najlepiej, we wdzięczności. Bo cóż możemy Bogu dać, czego by nie posiadał? On jest źródłem wszystkiego, co mamy, począwszy od naszego istnienia. Wdzięczność rodzi się z głębi serca, które umie dostrzegać Boże łaski – dary codzienne

Boża miłość, opieka i wierność (nie taka jak ludzka, chwiejna) jest czymś pewnym. Jest jak skała, na której mogę się oprzeć z zaufaniem, że nie zadrży i nie rozpadnie się pod moimi stopami. Kiedy opieram się na Bogu, będę wydawać dobre owoce do końca moich dni, nawet w starości, bo to On daje rozkwit i siłę, aby głosić życiem i słowem Jego Chwałę.

Drugie czytanie: 1 Kor 15, 54b-58

Święty Paweł pisał, że bez zmartwychwstania Jezusa próżna jest nasza wiara (por. 1 Kor,15). Święty Piotr, głosząc Ewangelię, zaczynał od najważniejszej prawdy, że Chrystus zmartwychwstał.

Czy naprawdę, zabiegani w naszej codzienności, wierzymy w zmartwychwstanie? Jak „pachnie” dla nas wielkanocny poranek? Czy wierzymy, że i my zmartwychwstaniemy? Jakże odległa wydaje się ta perspektywa wobec przytłaczających kłopotów, których życie nam nie szczędzi. Trzeba codziennie zatrzymać się przy Panu, żeby mieć przed oczyma duszy prawdziwy cel naszego życia – Niebo, nasz dom na wieczność. Zmartwychwstając, nasze śmiertelne, słabe ciała „odzieją się w nieśmiertelność”, będą ciałami uduchowionymi i prawdziwymi. Nasz duch będzie w pełni nimi kierował. Będziemy wspaniale zintegrowani. Ciało będzie chciało tego samego, co duch. Będziemy umieli prawdziwie kochać. Żyjmy tą nadzieją już teraz! To doczesne życie to etap bardzo ważny, lecz cel jest poza nim. Śmierć, choć trudna dla każdego, okaże się bramą. Wiara w zmartwychwstanie daje nam siłę, by czynić dobro wbrew przeszkodom i złu, z którym niejednokrotnie musimy się zmierzyć.

Ewangelia: Łk 6, 39-45

Tylko Jezus rozumie nas dogłębnie. Tylko On nas zbawia. Tylko On kocha nas tak prawdziwie, bezinteresownie, dlatego pomaga nam w tym, abyśmy mieli jasny umysł dostrzegający prawdę i fałsz, dobro i zło. Jezus pragnie, abyśmy byli autentyczni – tacy na zewnątrz jacy jesteśmy wewnątrz. Zachęca do nawracania się, do ciągłej przemiany, mówiąc, że ludzie chętniej posłuchają tego, który swoimi czynami pokaże, że jest zdolny zrobić to, czego naucza innych. Przecież żaden niewidomy nie może prowadzić drugiego niewidomego.

W porządku naturalnym uczeń może i nawet powinien przewyższać swego mistrza. W nadprzyrodzonej rzeczywistości uczeń Jezusa będzie mógł powiedzieć, że jest w pełni wykształcony, jeśli stanie się taki jak Jezus – Mistrz. Bóg Ojciec przeznaczył nas na to, abyśmy się stali na wzór Jego Syna (por. Rz 8,29). Jak to osiągnąć? Patrzmy uważnie, jak postępujemy wobec innych, szczególnie wobec tych, którzy bezpośrednio są nam dani. Popatrzmy zarazem na swoje wnętrze. Czy nie jest ono czasami jaskinią obłudy? Nie pomożemy nikomu, jeśli sami nie staniemy się „przejrzyści”. Jakość ucznia poznaje się po tym, co on czyni, co wychodzi z jego wnętrza. Obłuda ma swój bardzo słaby punkt: w końcu wyda się przez słowa i czyny. W naszym życiu nie chodzi o to, żebyśmy byli lepszymi ludźmi. Chodzi o to, byśmy byli coraz bardziej podobni do Mistrza, głęboko wewnętrznie przemieniający się.

Poniedziałek, 28.02.2022 r.

Pierwsze czytanie: 1 P 1, 3-9

Pan Bóg patrzy inaczej niż my. On patrzy z perspektywy swojego Królestwa, do którego zaprasza każdego z nas i pomaga do niego dojść. On wie, co dla mnie przygotował w Niebie. Ja tego nie wiem. Bóg w zupełnie innej perspektywie widzi trudności, cierpienia, choroby, które mnie dotykają w życiu. Nawet epidemie, klęski żywiołowe czy wojny dopuszcza, widząc dużo więcej ponad nimi. Patrzy na każdego człowieka, na jego duchowy rozwój, dopuszczając różne trudności czy radości, abyśmy mogli rozkwitać ku Królestwu. „Cóż bowiem za korzyść odniesie człowiek, choćby cały świat zyskał, a na swej duszy szkodę poniósł?”(Mt 16,26).

Nadzieja dotyczy tej rzeczywistości, o której wiemy przez wiarę, że jest, ale jej jeszcze nie widzimy. Jakże wspaniale żyć tą nadzieją! Spodziewać się czegoś cudownego, co tylko Bóg może dać! W sercu mamy głęboko wpisane dążenie do trwałego szczęścia. Szukamy tego szczęścia w ludziach lub w rzeczach materialnych, które nie mogą odpowiedzieć na naszą najgłębszą potrzebę, a jeśli nawet nas zaspokajają to jedynie na ulotną chwilę. Cnota nadziei, wszczepiona w serce przez Boga, inspiruje do dążenia do Bożego Królestwa, oczyszcza nasze działania, ukierunkowując je na Niebo. Ukazuje sens wydarzeń w naszym życiu i wagę naszych czynów. Jest częścią „zbroi” chrześcijanina – „hełmem” (por. Tes 5,8), chroniącym w trudnych sytuacjach ucisku, prześladowania czy osamotnienia. Nadzieja rodzi ufność, że z Bożą pomocą wytrwamy w wierze do końca życia i otrzymamy radość Nieba.

Psalm responsoryjny: Ps 111, 1b-2. 5-6. 9 i 10c

Człowiek, który wychwala Boga autentycznie, z głębi serca, sam czy we wspólnocie, musiał doświadczyć działania Boga w swoim życiu. Takie doświadczenie wyzwala w sercu hymn uwielbienia. Jesteśmy dość zapobiegliwi. Chcemy mieć wszystko nie tylko na teraz, ale na zapas i to duży. Jedzenie, ubranie, mieszkanie dobrze wyposażone, a Jezus mówił przecież, żebyśmy nie troszczyli się o to zbytnio. Kiedy zobaczymy, że Bóg opiekuje się nami troskliwie, porzucimy zbytnią zapobiegliwość, zyskamy przestrzeń wolności, umożliwiającą skoncentrowanie się na obecności Boga w każdej chwili życia, osiągając w ten sposób prawdziwą mądrość i radość.

Ewangelia: Mk 10, 17-27

Pytanie, które zadaje Jezusowi człowiek z dzisiejszego fragmentu Ewangelii: „Co mam czynić, aby osiągnąć życie wieczne?”(Mk 10,17), od razu trafia w sedno. W poprzedzającym fragmencie Jezus pokazuje, na przykładzie dziecka, że życie wieczne jest darem i człowiek nie może zrobić nic, aby na nie zasłużyć. Teraz pokazuje rozmówcy nie tyle drogę, jaką trzeba iść, ile drogę, która uczyni go zdolnym do przyjęcia daru Boga. I chociaż, słysząc, że bogaty człowiek poważnie traktował w swoim życiu Boże przykazania, spojrzał na niego z miłością, to wezwał go do radykalnej zmiany: „Idź, sprzedaj wszystko, co masz i rozdaj ubogim. Potem przyjdź i chodź ze Mną”(Mk 10,21). Człowiek ów spochmurniał i odszedł smutny. Nie przyjął zaproszenia Jezusa. Życia wiecznego nie uzyskuje się na zasadzie wymiany – spełniam przykazania, to życie wieczne mi się należy. Życie wieczne jest darem Boga dla tego, kto zupełnie się na Niego otworzy, kto całkowicie Mu zaufa, kto dla Jego Miłości odda wszystko. Dla tych, którzy pokładają ufność w dobrach tego świata, zbawienie jest wręcz niemożliwe. Człowiek sam z siebie nie ma sił koniecznych, by osiągnąć życie wieczne. Może te siły zyskać, gdy otworzy się na działanie Boga.

 

Wtorek, 1.03.2022 r.

Pierwsze czytanie: 1 P 1, 10-16

Wielu ludzi rozważa, jakby to było, gdyby Jezus narodził się dzisiaj. Ileż obrazów wówczas roztacza wyobraźnia. Prawda jest jednak taka, że przyszedł na świat wtedy, kiedy przyszedł. To był ten czas, a właściwie – pełnia czasu. Prorocy zapowiadali Jego przyjście bardzo precyzyjnie. Przepowiedzieli nie tylko Jego narodziny, ale również cierpienie i uwielbienie.

Ludzkość czekała na Jezusa tak długo. Jesteśmy uprzywilejowani, jesteśmy wybrańcami, ponieważ nie musimy na Niego czekać. On już przyszedł. On z nami jest, jak zapowiedział, zawsze i do końca świata. To, co się dokonało, jest tak niezwykłe, tak przekraczające nasze pojmowanie, odczuwanie, a zarazem właśnie nam, ludziom, dane, że pragną w te Boże tajemnice wejrzeć aniołowie.

Bóg uczynił to wszystko z miłości do nas, pragnąc byśmy osiągnęli naszą pełnię – świętość. On pragnie tego dla nas, bo nas kocha. To On nas przemienia i oczyszcza, ale trzeba być czujnym, zauważać i przyjąć Jego łaskę.

Jest tylu ludzi na świecie, jednak nie tak wielu idzie drogą świętości. Święty Piotr pisze do tych, którzy uwierzyli i poszli za Jezusem. Pisze do nas, abyśmy nie stanęli w drodze, lecz wciąż podejmowali wysiłek w odczytywaniu i spełnianiu woli Bożej, będąc ciągle w drodze, „przepasawszy biodra” naszych umysłów. Ten trud ciągłej przemiany trwać będzie do końca życia, bo cel – stania się świętymi na wzór Świętego – jest ciągle przed nami. Dodaje nam sił nadzieja na łaskę, która nam przypadnie przy pełnym objawieniu Jezusa Chrystusa.

Psalm responsoryjny: Ps 98, 1bcde. 2-3b. 3c-4

Całe stworzenie wielbi Boga. Wszystko swoim pięknem o Nim mówi: słońce i księżyc, gwiazdy i chmury, drzewa i kwiaty, ptaki i wszystkie zwierzęta. A człowiek? A ja? Czy śpiewam Panu w duszy zawsze nową pieśń pełną miłości i wdzięczności za moje zbawienie, pieśń wypływającą z wrażliwego serca, które dostrzega tę niezliczoną ilość prezentów, którymi mnie obsypuje, dając znaki swojej miłości?

Ewangelia: Mk 10, 28-31

W czytanym dzisiaj fragmencie Ewangelii nauka Jezusa jest uzupełnieniem rozpoczętego wcześniej dialogu z bogaczem. Jest to odpowiedź na pytanie Piotra: „Kto może się zbawić?” (Mk 10,26). Piotr przedstawia sytuację swoją i pozostałych apostołów: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą” (Mt 10,28), lecz Jezus nie wnika w szczegóły ich życia. Pan podaje jedynie podstawową zasadę gotowości do Królestwa: opuszczenie wszystkiego i wszystkich z Jego powodu. Ubóstwo, bieda, prześladowanie są rzeczami złymi i nie wybiera się ich dla nich samych, lecz dla większego, pozytywnego celu – iść za Jezusem i głosić Ewangelię. Ten cel nadaje sens wszystkim wyrzeczeniom, a zarazem samo ubóstwo zbliża nas do biednych tego świata, ułatwiając głoszenie im Ewangelii. Chociaż nie jest łatwo, gdy jest się odrzuconym, niezrozumianym przez rodzinę, jednak Jezus mówi, że wszyscy, którzy wybiorą Ewangelię, utworzą jedną rodzinę – wspólnotę i pewność, że w przyszłości osiągną życie wieczne. Wtedy okaże się, że pierwsi w społeczeństwie będą ostatnimi, a ostatni – pierwszymi.

Środa, 2.03.2022 r.- Środa Popielcowa

Pierwsze czytanie: Jl 2, 12-18

Księga Joela ukazuje Boga jako Pana historii, sprawiedliwego sędziego, Boga, który karci ludzkość za złe postępowanie. Opisana przez proroka plaga szarańczy jest symboliczna. Obraz roztaczany w księdze możemy odnieść do dzisiejszej rzeczywistości. Bóg dopuszcza chorobę, która dotyka niezliczoną rzeszę ludzi na całym świecie jak i inne klęski czy nawet konflikty militarne. Pytamy niejednokrotnie: dlaczego?. Przy okazji takich katastrof tylu dobrych, niewinnych ludzi umiera i cierpi. Dlaczego? Wiemy dobrze, czytając Biblię, że Bogu zależy przede wszystkim na zbawieniu człowieka. Pragnie nawrócenia wszystkich i na różne sposoby o nie zabiega. Grzech pociąga za sobą dalsze zło, które zdaje się, jakby tworzyło niewidzialny, niekończący się łańcuch. Okazuje się dość często, że „ucisk” i trudne warunki pobudzają człowieka do przewartościowania tego, czym żył dotychczas. Pokazują, co jest naprawdę ważne i co jest ważne z perspektywy bliskiej śmierci. Jakże aktualne jest dzisiaj dramatyczne wezwanie proroka do nawrócenia. Dopiero wejście na drogę pokuty („rozdzierajcie serca wasze, a nie szaty”) niesie Boże zmiłowanie.

Psalm responsoryjny: Ps 51, 3-4. 5-6b. 12-13. 14 i 17

Czytamy dzisiaj najwspanialszy psalm pokutny. Do głębi prawdziwe są zawarte w nim stwierdzenia. Najważniejsza jest jednak głęboka skrucha grzesznika, głęboki żal, że obraził, zasmucił dobrego Boga. Módlmy się nim powoli, wers po wersie, dzisiaj, gdy uświadomimy sobie zło, które uczyniliśmy i wówczas, gdy przygotowujemy się do sakramentu pokuty.

Drugie czytanie: 2 Kor 5, 20-6, 3

Na wiele wydarzeń czekamy niecierpliwie. Mówimy: „nie mogę się już doczekać”. Wydaje się nam, że jak to oczekiwane wydarzenie stanie się rzeczywistością, będziemy szczęśliwi. Jednak okazuje się często, że gdy osiągniemy cel naszych dążeń, poczucie szczęścia nie trwa zbyt długo. Z kolei jest wiele spraw, zadań, nierozwiązanych konfliktów, które odkładamy. Wolelibyśmy o nich zapomnieć. Zakłócają nasz pozorny spokój, nasz dobrostan. Taką sprawą najważniejszą, nie do odkładania na później, jak pisze apostoł, jest stawanie w prawdzie wobec Boga, pojednanie się z Nim.

Żyjemy przyszłością lub przeszłością, a Pan Bóg i jego święci przypominają nam, że ważne jest TERAZ. DZISIAJ. Bóg jest z nami teraz. Jeden z Ojców pustyni mówił: „jak rozmawiam to rozmawiam, jak się modlę to się modlę, jak pracuję to pracuję, jak jem to jem, jak odpoczywam to odpoczywam”. Wydaje się, że sztuką jest być w pełni w tym, co robimy, być otrzeźwionym chwilą obecną. Przeszłość od nas nie zależy, może jedynie nas czegoś nauczyć, jeśli poddamy ją refleksji. Przyszłości tak naprawdę nie jesteśmy w stanie poznać, przewidzieć. Mamy jedynie i aż to cudowne teraz, w którym rozgrywa się nasze zbawienie. Być teraz nawet podczas cierpienia czy umierania. Święta Teresa z Lisieux, kiedy umierała na gruźlicę, cierpiąc, mówiła, że radzi sobie z chorobą, cierpiąc w zjednoczeniu z Jezusem z chwili na chwilę.

Do spraw, które teraz są ważne, należy nasze nawrócenie. Wiemy, że można uczestniczyć w liturgii, kultywować chrześcijańskie tradycje, ale sercem być daleko od Boga i Jego Słowa. Wówczas na próżno słuchamy, bezowocnie uczestniczymy w Eucharystii. Na próżno przyjmujemy łaskę Bożą. Nie można czekać. Oto teraz – dziś jest czas zbawienia. Dziś Pan przychodzi nam z pomocą, teraz chce nas wysłuchać i nam przebaczać. Zwróćmy się do Niego TERAZ.

Ewangelia: Mt 6, 1-6. 16-18

Modlitwa, post, jałmużna to trzy konkretne realizacje życia wiarą. Wszystkie trzy bardzo ważne. Stanowią całość. Jezus, mówiąc o nich, powtarza ważne wskazanie – jeśli modlisz się, wyrzekasz się czegoś, czynisz konkretne dobro dla bliźniego, zwróć uwagę na swoją intencję. Dlaczego robisz te dobre rzeczy? Czy dla swojej chwały, ludzkiej wdzięczności, odpłaty za dobro, realizacji siebie, pokazania sobie i innym, że jesteś dobry, pobożny? Słowo „intencja” to słowo klucz dzisiejszego czytania. Ważne jest oczyszczanie naszych intencji. Jak zrealizować Jezusową wskazówkę? Drogą do oczyszczania intencji jest „wgląd w siebie”, dobry, codzienny rachunek sumienia podczas modlitwy „w ukryciu” i czuwanie nad swoim sercem. Wtedy nie będziemy „trąbili” o tym, co zrobiliśmy, a zarazem nie będziemy „gasidłami” ducha dla innych i poszczącymi smutasami czy męczennikami na pokaz.

Czwartek, 3.03.2022 r.

Pierwsze czytanie: Pwt 30, 15-20

Bóg zawarł z Izraelem przymierze. Wybrał ten naród z bezinteresownej miłości na swoją szczególną własność. Miał wielkie plany wobec Izraelitów. Nie zapomniał o innych narodach, ponieważ właśnie przez naród wybrany Bóg wypełni swój plan – tu właśnie narodzi się Mesjasz, Zbawiciel wszystkich ludzi. Każde wybranie zawiera w sobie jakąś tajemnicę. Bóg wybrał Izraela wcale nie dlatego, że był lepszy od innych narodów..

Izraelici, doskonale znając historię swojego narodu i działanie w niej Boga, powinni być najwierniejszym narodem na świecie. Sam Bóg pragnie zawrzeć z nimi przymierze! Oferuje niebagatelną rzecz – życie i szczęście. Jeśli jednak sprzeniewierzą się Bogu – Jego prawu miłości wyrażonemu w Dziesięciorgu Przykazań, spotka ich śmierć i nieszczęście. Wybór wydaje się oczywisty. Któż nie wybrałby pierwszej, błogosławionej drogi. Jednak wiemy, że Izraelici nie byli wierni zawartemu przymierzu. Woleli wybierać to, co doraźne, przyjemniejsze, łatwiejsze, zyskowniejsze, choć ponosili za to dotkliwe kary i spotykały ich klęski. Taka sytuacja powtarzała się wielokrotnie w dziejach tego narodu.

Dlaczego nie mieli sił i rozumu, żeby pozostać wiernymi przymierzu z Bogiem? Otóż nie mieli w sobie tej mocy Ducha Świętego, tego światła, które przyniósł przez swoją mękę i zmartwychwstanie Jezus Chrystus.

Możemy pomyśleć, że los Izraelitów jest symboliczny, odnosi się do każdego z nas. My jednak mamy dużo lepszą sytuację. Zmartwychwstały Jezus jest z nami i daje nam swoją łaskę, by iść drogą błogosławieństwa. Jeśli otworzymy się na Jego działanie, zaufamy Mu bezgranicznie, On nas poprowadzi zarówno w naszym ukrytym, wewnętrznym życiu jak i przeprowadzi zwycięsko nawet przez najtrudniejsze wydarzenia w życiu doczesnym.

Dopóki żyjemy, mamy szansę wejść na pierwszą drogę, drogę błogosławioną. Nie powinniśmy się jednak z tym ociągać. Ciągłe odrzucanie łaski Pana może doprowadzić do takiego zaślepienia i zatwardziałości serca, iż wbrew oczywistości, że warto iść za dobrem, życiem, miłością, szczęściem, którego źródłem jest Bóg, człowiek wchodzi na drogę przekleństwa.

Psalm responsoryjny: Ps 1, 1-2. 3. 4 i 6

Psalm 1 w piękny, obrazowy, poetycki sposób mówi o dwóch przeciwstawnych drogach życia. Ci, którzy idą za Panem i słuchają Jego prawa z miłości, mają życie w sobie i nawet w starości będą owocować, ponieważ są jak drzewo zasadzone nad płynącą wodą. Ci, którzy wybierają drogę występku, grzechu, są jak plewa. Prędzej czy później zaginą. Tertium non datur – trzeciej drogi nie ma.

Ewangelia: Łk 9, 22-25

Wskazanie dzisiejszej Ewangelii, aby wziąć swój krzyż każdego dnia, ukazuje, na czym konkretnie polega związek ucznia z Jezusem. Ten człowiek, który przyjmuje Słowo Boże, przyjmuje na siebie tajemnicę śmierci i życia Mistrza. Po męce Jezusa krzyż oznacza wzięcie na siebie cierpienia nie tylko w momentach prześladowań, lecz nieustannie – każdego dnia. Uczeń Chrystusa powinien wiedzieć, że wyższe dobro wyznawania wiary, ewangelizowania, naśladowania Pana stoi ponad każdym dobrem tego świata. Podczas, gdy oczekujemy na powrót zmartwychwstałego Pana, dawajmy o Nim świadectwo i żyjmy tak, jak nas nauczał, nawet za cenę cierpienia.

Piątek, 4.03.2022 r. – święto Św. Kazimierza, królewicza

Pierwsze czytanie: Syr 51, 13-20

Słowa z Księgi Mądrości Syracha są jakby wyjęte z ust patrona dzisiejszego dnia – świętego Kazimierza królewicza. Już od małego św. Kazimierz był niezwykle wrażliwy na Pana Boga, na nadprzyrodzoność. Modlił się nawet przed zamkniętymi drzwiami kościoła, wierząc, że słyszy Go Ten, który ukrywa się w Najświętszym Sakramencie. Uzyskał od Boga dar mądrości i inne dary Ducha Świętego dzięki czystości serca. Wydaje się, że tacy ludzie jak św. Kazimierz rodzą się rzadko, zbyt rzadko. Od najmłodszych lat są wrażliwi na wartości duchowe. W ukochaniu Boga ponad wszystko nie są dla nich przeszkodą ani bogactwa, ani zaszczyty, ani inteligencja. Intelekt pomaga odkrywać Boże prawdy i angażuje się w służbę ludziom.

Być może tacy ludzie rodzą się jednak dużo częściej, ale nie mają właściwego środowiska do wzrostu duchowego. Wśród nas może być wielu potencjalnych wielkich świętych, którzy nie weszli na drogę świętości. Wielka jest rola rodziny w tym względzie, lecz również szerszej społeczności, w której człowiek wzrasta. Módlmy się i działajmy w kierunku dobrego wychowania dzieci i młodzieży, byśmy mieli wielu takich świętych od małego, a nie tylko tych, którzy znajdują Boga późno lub nawet wcale.

Psalm responsoryjny: Ps 15, 1b-2. 3 i 4b. 4c-5

Psalm 15 przedstawia człowieka, który godny jest stanąć przed Bogiem w świątyni jerozolimskiej. Rozumiejąc jednak ten tekst symbolicznie, możemy poznać cechy osoby, która może stanąć przed Bogiem na Jego Świętej Górze, czyli w Jego Królestwie twarzą w Twarz. Jakie są cechy takiego człowieka? To ktoś o czystym sercu, sprawiedliwy, pokorny, panujący nad swoim językiem, nie oceniający innych, odnoszący się do bliźniego z szacunkiem, broniący słabszych, nieprzekupny, dotrzymujący zobowiązań nawet wówczas, gdy nie jest to łatwe. Obyśmy byli takimi ludźmi.

Drugie czytanie: Flp 3, 8-14

Na świecie jest tyle wspaniałych miejsc i rzeczy, które warto poznawać, tyle ciekawych dyscyplin naukowych, które można zgłębiać, tyle prac, które warto wykonać, tyle przyjemności, z których można korzystać. Można mieć ciekawy, pasjonujący zawód, stopnie naukowe, materialne bogactwa, ale to wszystko jest niczym, jest „śmieciem” wobec poznania Jezusa Chrystusa i wypełniania Jego woli. Jeśli On jest na pierwszym miejscu w sercu człowieka, wszystkie inne rzeczy układają się we właściwej hierarchii. Warto czasem usiąść i zrobić listę ważnych spraw i dziedzin życia. Następnie ułożyć je od najważniejszych do mniej ważnych. Potem można zastanowić się czy nie należałoby czegoś zmienić, przestawić kolejność. Okaże się, że znajdzie się czas na modlitwę, czas dla współmałżonka, dla dzieci…

Święty Paweł pisał, że dla Chrystusa wyzuł się ze wszystkiego. Nie tylko z rzeczy „tego świata”, ale również z siebie samego, swojej „czynności własnej”. Działał, ewangelizował zgodnie z Bożą myślą, Bożą sprawiedliwością, którą jako łaskę otrzymał od Boga dzięki wierze. W innym miejscu swoich listów pisał: „Teraz zaś już nie ja żyję, lecz żyje we mnie Chrystus”(Ga 2,20).

Dzięki Bożej łasce przyjętej z radością i wdzięcznością rodzi się w człowieku niezwykły dynamizm. Zadziwia otoczenie swoją energią i zdolnością ogarnięcia tylu spraw. Apostoł napisał, że pędzi ku wyznaczonej mecie – ku Niebu, ku szczęściu przebywania już na zawsze z ukochanym Bogiem. To dążenie ku mecie, choć odbywa się dzięki łasce, nie jest automatyczne. Nie jesteśmy zaprogramowani. Naszą odpowiedzią na „porwanie” przez Chrystusa jest włożenie naszego ludzkiego wysiłku – wytężanie sił w pędzie „ku nagrodzie, do jakiej Bóg wzywa w górę w Chrystusie Jezusie”(Flp 3,14).

Ewangelia: J 15, 9-17

Pierwsze słowa z dzisiejszego czytania są wezwaniem Jezusa do miłości. My jednak, sami z siebie nie jesteśmy zdolni do takiej miłości, o której mówi Jezus. Ona jest życiem Trójcy Świętej i dopiero w Jezusie staje się udziałem uczniów. Niezwykła to miłość, która nie zna bierności i jest bezinteresowna. Trwanie w niej zakłada pełną dynamikę życia, a więc słuchanie Słowa, wypełnianie go, służenie Jezusowi, który jest na pierwszym miejscu w sercu i w życiu i służenie bliźnim, przyjmowanie krzyża, który rozpoznajemy jako nasz krzyż. Inicjatywę przyjaźni najpierw podejmuje Jezus. Wybrał uczniów, tak bardzo różnych, ze świata. Dzisiaj także to On wybiera uczniów i uczy ich, że szczytem przyjaźni jest miłość braterska. To właśnie ta miłość jest warunkiem rozwoju Bożej winnicy – Kościoła – i powinna cechować ją gotowość do ofiarowywania siebie. Tak miłujący się uczniowie nie są już sługami, lecz przyjaciółmi Jezusa, Jego powiernikami. Oby każdy z nas stawał się prawdziwym przyjacielem Pana.

Sobota, 5.03.2022 r.

Pierwsze czytanie: Iz 58, 9b-14

Warunek, by Boża obietnica zapisana w czytanym dzisiaj fragmencie Księgi Izajasza została zrealizowana, nie jest wcale łatwy do wykonania. Pan Bóg mówi: „Jeśli u siebie usuniesz jarzmo”. No właśnie. Nie chodzi o usunięcie tego, co uciska, co jest ciężkie do zniesienia, co utrudnia życie w swoim otoczeniu czy w domu. Nie chodzi też o usuwanie wad i słabości u swoich domowników: u żony, męża, dzieci czy teściów. Oczywiście bardzo łatwo jest zauważyć wady innych. Od razu zauważamy, że ten jest zazdrosny, ten pyszny, tamten jest obżartuchem, inny zarozumiały, jeszcze ktoś inny niechlujny, zazdrosny, leniwy, chciwy, kłamca czy pożądliwy… Najtrudniej jest jednak usunąć „jarzmo” w sobie. Na przykład taką wadą wad, grzechem głównym, źródłem wielu innych grzechów jest pycha. Człowiek jej w sobie nie zauważa, a jeśli widzi, to tylko jakby mały wierzchołek ogromnej góry lodowej grożącej katastrofą okrętom. Potrzeba wiele modlitwy i odwagi, żeby zauważyć swoje błędy, które w rzeczywistości trzymają nas w niewoli, zatrzymują rozwój, tamują radość, wolność, wykrzywiają myślenie i powodują złe wybory. Trudno jest usunąć owo jarzmo własnymi tylko siłami. Potrzeba błagania Boga o pomoc i gotowości przyjęcia prawdy o tym, co ujrzymy w naszym wnętrzu.

Izraelici mieli wiele przepisów związanych ze świętami. My dzisiaj wiemy, że w niedzielę i święta nie powinniśmy wykonywać prac ciężkich i niekoniecznych. Dzięki temu mamy czas na odpoczynek i przebywanie z naszymi najbliższymi. Co najważniejsze, dzięki uzyskanej przestrzeni czasu możemy wejść w głębszą relację z Bogiem podczas Eucharystii, w modlitwie osobistej czy rodzinnej. Dzięki temu Bóg przemienia nasze serce i powoli uwalnia od wewnętrznych więzów zatrzymujących nas w drodze, uniemożliwiających duchowy i człowieczy rozwój.

Psalm responsoryjny: Ps 86, 1b-2. 3-4. 5-6

Wiele razy słyszymy od znajomych narzekanie na Boga: „modliłem się, modliłem tak gorliwie, a Bóg mnie nie wysłuchał”. Inni mówią: „Nie wierzę w takiego Boga, który nie wysłuchuje moich błagań”.

A może warto spojrzeć na modlitewną relację z Bogiem inaczej. Bóg naprawdę nas wysłuchuje. Bóg nas słyszy! Gdybyśmy tylko, prosząc Go o pomoc w jakiejś sprawie, uważnie obserwowali wydarzenia, z pewnym dystansem do sugerowanego przez nas rozwiązania, zobaczylibyśmy, że On odpowiada i działa najlepiej jak można, przekraczając naszą wyobraźnię. Bóg słyszy i działa, bo kocha. Zdarza się, że zauważymy dopiero po długim czasie, że On miał rację, gdy nie spełniał naszej prośby według naszego planu. Pan Bóg nie jest „ chłopcem na posyłki”, by spełniać nasze chcenia. On jest naszym Panem, On miłuje tak, że nie jesteśmy w stanie tego pojąć. Kiedy zauważymy, pomimo naszej duchowej ślepoty, Jego działanie, najważniejsze staje się doświadczenie, że JEST blisko. Trzeba uważnie i z zaufaniem do Boga patrzeć na wydarzenia, pozwolić Jemu działać. Wówczas ujrzymy poprzez nie żywego Boga przejętego nami i naszymi troskami.

Ewangelia: Łk 5, 27-32

Jezus nie dyskryminuje ludzi. Każdy, kto Go usłyszy, niezależnie od tego, kim jest i co aktualnie robi, może pójść za Nim. Tak zrobił Lewi – natychmiast zostawił swoją pracę i poszedł za Jezusem. Tak bardzo cieszył się powołaniem, że wyprawił ucztę na cześć Pana, by wszystkim ogłosić swoją decyzję i dzielić się swoją radością. Faryzeusze i uczeni w Prawie zaczęli szemrać. Mieli pretensje do uczniów Jezusa. Ciekawe, że w tym fragmencie pretensje dotyczą uczniów, a nie samego Jezusa. Możliwe jest, że we wspólnocie ewangelisty Łukasza istniał problem kontaktowania się wierzących z niewierzącymi. Jezus przyszedł przynieść przebaczenie dla wszystkich, ukochał każdego, nie segregował i nie segreguje ludzi. Odrzuca takie wspólnoty, społeczności, w których istnieje dyskryminacja, jak u faryzeuszy. Jezus przyszedł nie tylko po to, aby uzdrawiać ciała z chorób. On chce nas dogłębnie uzdrowić, troszczy się o nasze dusze. Jeśli odpowiemy na Boże pragnienie i wejdziemy na drogę nawrócenia, nie będziemy uważali się za lepszych od innych ludzi. Wspólnota chrześcijańska powinna być otwarta na „innych” – przecież do nich właśnie jest posłana, a nie zamykać się we własnej „twierdzy”, stając się zwietrzałą solą nienadającą się już do niczego.