Niedziela, 23.05.2021 r. – Uroczystość Zesłania Ducha Świętego
Pierwsze czytanie: Dz 2, 1-11
Dzień Pięćdziesiątnicy został wybrany przez Bożą Opatrzność jako sceneria dla wydarzenia, które ostatecznie dopełnia misję Syna Bożego na ziemi – Zesłania Ducha Świętego. Jezus przyszedł, aby opowiedzieć nam o Ojcu, którego „nikt nigdy nie widział” (J 1, 19), aby umrzeć za nasze grzechy i zmartwychwstać dla naszego usprawiedliwienia, ale także po to, aby każdy wierzący w Niego otrzymał ten wielki Dar, jakim jest Duch Święty. To On – Duch Pocieszyciel – przychodzi do pierwszej chrześcijańskiej wspólnoty, aby tchnąć w nią moc Bożej łaski, przemienić ją, uczynić miejscem przebywania Zmartwychwstałego Pana.
Pięćdziesiątnica była świętem dziękczynienia za pierwsze plony pszenicy. W to święto Żydzi wspominali również przekazanie im Prawa na Synaju. Również i pierwsza wspólnota chrześcijańska przyjęła Dar Ducha i stała się Jego pierwocinami. Jednocześnie jest to wspólnota głosząca wielkie dzieła Boże w zrozumiałym dla każdego z uczestników tego wydarzenia języku.
Dzisiejsi chrześcijanie, nasz dzisiejszy Kościół, potrzebujemy tego wylania Ducha Świętego. Potrzebujemy tęsknoty za Duchem, przyjęcia Ducha, potrzebujemy Wichru i Ognia Pięćdziesiątnicy w naszych sercach i w naszych wspólnotach.
Psalm responsoryjny: Ps 104, 1ab i 24ac.29b-30.31 i 34
W uroczystość Pięćdziesiątnicy czytamy pełen radości psalm o opiece Bożej nad swoim stworzeniem. Autor, opisując słowami radości i miłości świat stworzony, dostrzega za jego kotarą Oblicze Autora cudu istnienia materialnego świata. W każdym niemal wersecie możemy uczyć się od autora miłości i wdzięczności w stosunku do Stwórcy oraz radosnego spojrzenia na świat, który znajduje się w dobrych Bożych rękach. Okazuje się, że źródłem tej radości jest wszechobecny w świecie Duch Boży. To On – Duch Stworzyciel – jest autorem tych wspaniałości i nieustannie działa na rzecz odnowy tego świata. Obecność Ducha sprawia, że nic nie jest stare, przebrzmiałe, z innej epoki, ale staje się ciągle nowe, ciekawe, zachwycające. Zwracajmy się z modlitwą do Ducha Bożego, żeby przemieniał i odnawiał nasze serca i otaczający nas świat!
Drugie czytanie: Ga 5, 16-25
Dla św. Pawła jednym z głównych wyznaczników jakości chrześcijańskiego życia jest miejsce, jakie zajmuje w nim Duch Święty. Otwartość na Ducha Świętego, podatność na Jego działanie w sercu, odróżniają prawdziwe życie chrześcijańskie od życia pozornego, zakłamanego, które ciągle jeszcze opiera się działaniu Bożej łaski. „Kryterium Ducha” na przestrzeni dziejów napotykało i napotyka na trudności, największą z których jest próba zawłaszczenia Ducha Bożego przez osoby w istocie będące sercem daleko od Boga. We właściwej ocenie miejsca Ducha Świętego w naszym życiu mogą nam pomóc słowa Apostoła Narodów o „owocach ciała” i „owocach Ducha”. Nie powinno nas gorszyć, że ciągle jeszcze w naszych codziennych postawach przebija to, co cielesne: ambicje, gniew, pragnienie niewłaściwych rozrywek, itd. To pokazuje nam, że Duch Święty jeszcze nie panuje w nas, że jeszcze nie wydajemy Jego owoców. Do tej duchowej walki wzywa nas dziś św. Paweł. On na ten wewnętrzny bój o miejsce Boga – Ducha Świętego w jego sercu wychodził codziennie na nowo.
Ewangelia: J 15, 26-27; 16, 12-15
W uroczystość Zesłania Ducha Świętego Ewangelia przenosi nas na nowo do Wieczernika, na Ostatnią Wieczerzę, kiedy to Pan Jezus zostawił apostołom i nam piękne i życiodajne obietnice Ducha Świętego. Być może najbardziej zaskakujące są słowa z J 16, 12: „Jeszcze wiele mam wam do powiedzenia, ale teraz jeszcze znieść nie możecie”.
Co jest zaskakującego w tych słowach? Otóż, Jezus nie będzie już miał możliwości mówienia do uczniów. Ewangelia św. Jana przekazuje jeszcze Jego „Modlitwę Arcykapłańską” (rozdział XVII), a następnie już następuje opis Męki, Śmierci i Zmartwychwstania Pańskiego. Co prawda jeszcze po zmartwychwstaniu Jezus przekazywał uczniom swoją naukę, jednakże o słowach, które przekazały Ewangelie, trudno powiedzieć, że jest ich „wiele”. A zatem co miał na myśli Jezus, mówiąc o obfitości słów, które ma do przekazania? Bez wątpienia chodzi o całą historię zbawienia, która dokonuje się również w naszych czasach. I to „mówienie” Jezusa odbywa się mocą Ducha Świętego.
Również w naszych czasach: pandemii, kryzysu wiary, skandali targających Kościołem, Jezus ma nam „wiele do powiedzenia”. Wsłuchujmy się w ten głos Ducha, którego misją jest doprowadzenie nas do pełnej prawdy dziś – tak jak i dwa tysiące lat temu.
Poniedziałek, 24.05.2021 r. – święto Najświętszej Maryi Panny, Matki Kościoła
Pierwsze czytanie: Dz 1, 12-14
Nazajutrz po uroczystości Zesłania Ducha Świętego wracamy myślą na nowo do Wieczernika, gdzie pierwsza wspólnota Kościoła zebrała się na modlitwie, by przyzywać Ducha Świętego. Święty Łukasz podkreśla, że oprócz apostołów była tam Maryja, niewiasty i bracia Jezusa. Jest to zatem wspólnota szersza niż tylko ta, złożona z Dwunastu. To zalążek Kościoła powszechnego, złożonego ze wszystkich stanów, ludów, grup wiekowych, czy narodowościowych. Wszyscy ochrzczeni mają prawo i obowiązek przywoływania Ducha Pocieszyciela w każdej konkretnej epoce. Na przestrzeni wieków w tym wołaniu chrześcijanom towarzyszy Maryja – Matka Jezusa, a od śmierci Zbawiciela na krzyżu, również Matka Kościoła. Przy czym, o Maryi nie mówi się, że uczestniczyła w rozwiązywaniu problemów pierwszej wspólnoty, czy też zajmowała się sprawami organizacyjnymi. Ona przede wszystkim uczestniczy w modlitewnej walce o przyjście Ducha Świętego, bez którego Kościół nie jest Ciałem Chrystusa, bez którego po prostu Kościoła nie ma. Maryja, poczęta bez grzechu pierworodnego, posiada szczególną i niepowtarzalną wrażliwość na Ducha Świętego. W naszym wołaniu o Ducha szukajmy zatem pomocy Jego Niepokalanej Oblubienicy.
Psalm responsoryjny: Ps 87, 1b-3.5-7
W języku hebrajskim główne miasta określane są jako „matki”. I tak na przykład, jeśli Biblia mówiłaby o Warszawie w kontekście województwa mazowieckiego, to mielibyśmy wyrażenie „Warszawa i jej córki” (czyli wszystkie miejscowości powiatowe i gminne). Psalm 87 to naczelne miejsce Jerozolimy rozciąga na cały świat. Z jednej strony możemy się dziwić, że nawet imperia – jak Babilonia – swoimi korzeniami sięgają Syjonu. Takie podejście wydaje się przeczyć prawdzie historycznej. Ale z drugiej strony, właśnie Jerozolima jest miastem-źródłem dla trzech wielkich religii monoteistycznych. Święty Paweł nadaje Jerozolimie szczególny wyraz duchowy, nazywając ją „naszą matką” (Ga 4, 26). Syjon-Matka jest obrazem Kościoła, w którym wszyscy wierzący odradzają się przez przyjęcie łaski chrztu. Ten macierzyński obraz Syjonu odnosi się również do Najświętszej Maryi Panny. Nie w tym sensie jednak, że wszyscy wierzący narodzili się z Maryi, ale dlatego, że będąc Matką Mesjasza, stoi Ona u początków duchowego odrodzenia wszystkich. Św. Jan Paweł II mówi o tym w następujących słowach: „Chrześcijaństwo opiewa Maryję jako żywy Syjon, bo Jej łono zrodziło wcielone Słowo i w następstwie tego – odrodziło dzieci Boże”.
Ewangelia: J 19, 25-34
Maryja w Ewangelii św. Jana pojawia się tylko dwa razy: w Kanie Galilejskiej i pod krzyżem. W ten sposób znajduje się Ona u początków misji swojego Syna i w chwili jej zakończenia. W obydwu przypadkach Jezus zwraca się do Niej nieco chłodno brzmiącym słowem „Niewiasto”. Fakt ten od zarania chrześcijańskiej egzegezy zastanawiał komentatorów. Wyjaśnienia podkreślają zazwyczaj, że Jezus przypisuje Maryi status o wiele szerszy, niż bycie Jego Matką. Już w pierwszych wiekach Ojcowie Kościoła dostrzegli związek Maryi z pierwszą niewiastą, Ewą. O niej to mówi się, że stała się „matką wszystkich żyjących” (Rdz 3, 20). Choć życie zaczęło się od pierwszych rodziców, to jednak przez nich również przyszła śmierć na ten świat. Maryja jest nową Ewą. Sobór Watykański II mówi o Niej, że „poczęła i w sercu, i w ciele Słowo Boże i dała światu Życie” (LG 53). Tę właśnie Matkę Życia, Matkę Łaski Bożej Jezus oddaje z krzyża swojemu umiłowanemu uczniowi – Janowi. Chrześcijanie wszystkich czasów żyją jednak wiarą, że słowa „Oto Matka twoja”, wypowiedziane do Jana, zostały wypowiedziane do każdego z nich. W nieodległych nam czasach zagrożenia Kościoła przez dyktaturę komunistyczną owo przyjęcie Maryi za Matkę wspólnoty wierzących kardynał Stefan Wyszyński zaproponował jako podstawę programu duszpasterskiego i pomysł na uratowanie Kościoła. Macierzyńska opieka Maryi nie zawiodła. Warto było „wziąć Ją do siebie”. Dziś zagraża nam kryzys wiary. Nie zapominajmy i my o testamencie Jezusa. Przyjmijmy Maryję w domostwach naszych serc jako naszą Matkę!
Wtorek, 25.05.2021 r.
Pierwsze czytanie: Syr 35, 1-12
Duch religijny Starego Testamentu był bardzo mocno związany ze składaniem ofiar. Znaczna część Pięcioksięgu zawiera szczegółowe przepisy regulujące, kiedy i jakie ofiary powinno się składać. Jednakże w ofiarniczej duchowości łatwo popaść w pozbawiony miłości, a nawet interesowny formalizm, w myśl którego wypełnienie zewnętrznych warunków złożenia ofiary powinno przynieść pożądany przez ofiarnika skutek. Ten konflikt pomiędzy zewnętrznym, interesownym formalizmem, a prawdziwą czcią Boga był ważną częścią przepowiadania prorockiego. On też był przyczyną ostrych dyskusji Jezusa z faryzeuszami. A przecież wstępnym warunkiem dobrej ofiary jest zawsze czyste sumienie i przestrzeganie zasad solidarności społecznej. Księga Syracha w takim właśnie duchu mówi o ofiarach. Jeśli składane są one ze szczerego i czystego serca, to stają się swego rodzaju sposobem komunikacji z Bogiem. „Dawaj Najwyższemu tak, jak On ci daje” (Syr 35, 9) – mówi mędrzec. A Bóg daje szczodrze, nie wypominając, nie licząc na zyski. Bóg jest dobrocią, hojnością, bezinteresownością. Pielęgnując zatem ducha radosnej ofiarności, stajemy się naśladowcami Boskiego Serca. I nie szukajmy za to nagrody. Bóg sam jest najlepszą nagrodą.
Psalm responsoryjny: Ps 50, 5-6.7-8.14 i 23
Tematowi właściwie składanych ofiar poświęcony jest również psalm responsoryjny z dzisiejszych czytań. I znowu spotykamy tę samą sytuację kultowego formalizmu. Naród z jednej strony wypełnia wszystkie nakazy prawa i mogłoby się wydawać, że przed Bogiem nie ma sobie nic do zarzucenia, a nawet ze względu na szczodrość ofiar, może sobie przypisywać zasługi. Jednakże ofiary te nie są Bogu ani przyjemne, ani potrzebne, jeżeli nie towarzyszy im miła Jemu woń uczciwego życia, wrażliwego na potrzeby bliźnich i czystego moralnie. Ocena tej sytuacji może wydawać się nam prosta i ta prostota oceny może sprawić, że w ludziach, o których mówi psalm, nie będziemy widzieli siebie. W naszym mniemaniu nie należymy przecież do tak jawnych hipokrytów. Problem w tym, że często w naszej relacji z Bogiem pojawia się postawa, która ma ten sam korzeń, co hipokryzja – a jest to dążenie do manipulacji Bogiem. Nierzadko można słyszeć nie pozbawione sceptycyzmu pytania: „Czy aby Bóg tego żąda?”, albo: „Boże, jak mogłeś to czy inne dopuścić!”. Takie pytania i zdziwienia pokazują, że nie szukamy w szczerości serca woli Bożej, tego, co jest Jemu przyjemne, ale staramy się „przeciągnąć Go” na naszą stronę, przypisać Mu własne plany i poglądy. Taka postawa jest przyczyną kryzysu wiary, bo nasze błędne założenia zostaną zweryfikowane przez praktykę życiową, rozsypując się jak dom zbudowany na piasku.
Ewangelia: Mk 10, 28-31
Dzisiejsza Ewangelia jest kontynuacją opisu spotkania Jezusa z bogatym młodzieńcem. Nie chciał on pójść za głosem Jezusa, wzywającym go, aby wyzbyć się bogactw. Jak gdyby na antypodach jego postawy znajdują się apostołowie, którzy zostawili swe sieci i poszli za Jezusem. O tym fakcie przypomina św. Piotr: „Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą” (Mk 10, 28). Nie do końca zrozumiały jest sens słów Piotra. Dlaczego wspomina ten fakt? Być może jest to swego rodzaju obrona samego siebie na słowa Jezusa, że bogatemu trudno wejść do królestwa niebieskiego. Ale czy Piotr tymi słowami z dobrowolnego ubóstwa apostołów nie czyni nowego bogactwa? Dużo mocniej widać tę tendencję w paralelnym tekście u Mateusza i Łukasza, gdzie Piotr do stwierdzenia o porzuceniu bogactw dodaje pytanie: „cóż więc otrzymamy?” (Mt 19, 27). Pan Jezus w odpowiedzi mówi o bogactwie braterstwa w nowej wspólnocie – apostołowie otrzymają stokroć więcej na ziemi i życie wieczne. Jednak gdzieś w głębi czujemy, że Piotr tą próbą zabezpieczenia sobie nagrody coś jednak przegrywa w perspektywie duchowej. Przecież o ludziach, którzy zabezpieczyli swoje dobra materialne i emocjonalne na ziemi, Jezus powiedział, że odebrali już swoją pociechę (Łk 6, 24-26). Zaś do wątpiącego Tomasza Pan Jezus powiedział: „Błogosławieni, którzy nie widzieli, a uwierzyli” (J 20, 29). Niech to błogosławieństwo stanie się siłą naszej bezinteresownej miłości. Szczególnie wtedy, kiedy ze względu na Ewangelię przyjdzie nam rezygnować z nieuczciwego zysku, czy przebaczać bez gwarancji na skruchę z drugiej strony. Oby nasze ewangeliczne postawy miały w sobie jak najmniej kalkulacji – wtedy będą najmilsze Bogu.
Środa, 26.05.2021 r. – wspomnienie św. Filipa Neri, prezbitera
Pierwsze czytanie: Syr 36, 1. 4-5a. 10-17
Autorem księgi znanej nam jako Księga Syracha jest jerozolimski mędrzec Jezus, syn Syracha. Żył on i nauczał pod panowaniem greckim, najprawdopodobniej na przełomie III-go i II-go wieku przed Chrystusem. Znamy go tylko z jego dzieła. W dzisiejszym czytaniu nasz jerozolimski mędrzec nie dzieli się już mądrością, ale przechodzi do modlitwy za swój naród. Jego modlitwa, nie zważając na żałosną sytuację, w jakiej znajduje się Izrael, ucieka się do słów pełnych wiary i nadziei. Syn Syracha nie mówi, że naród jest rozproszony, ale prosi Boga – „zgromadź pokolenia Jakuba”, nie mówi, że obcy nim rządzą, ale woła, aby Pan wziął pokolenia Jakuba w posiadanie. Zamiast skarżyć się na dominującą coraz bardziej w Jerozolimie kulturę grecką, błaga: „Napełnij Syjon wysławianiem Twej mocy”, i zamiast żalić się na brak boskiej interwencji przyzywa Boże działanie słowami: „wypełnij proroctwa, dane w Twym imieniu”. W naszych czasach możemy powiedzieć, że kryzys wiary „depcze nam po piętach”. Trudno znaleźć nań właściwe lekarstwo. Ale być może zamiast zamartwiać się o wszystkich, niech każdy wierzący zapyta sam siebie – czy stać mnie dziś na taką zdeterminowaną i pełną radosnej wiary modlitwę, jaką modlił się Jezus, syn Syracha?
Psalm responsoryjny: Ps 79, 5a i 8.9.11 i 13
Jednym z najbardziej emblematycznych miejsc w Jerozolimie jest pozostałość zachodniego muru kompleksu jerozolimskiej świątyni. Przyjęło się to miejsce nazywać „ścianą płaczu”. Bo i rzeczywiście, na przestrzeni trzech tysięcy lat, od kiedy Jerozolima stała się centrum życia narodu wybranego, wielokrotnie przychodziło Izraelitom opłakiwać jej zniszczenie, upadek i utratę. Z pewnością po każdej klęsce naród rozmyślał nad błędami politycznymi i strategicznymi, jakie doprowadziły do tragedii. Ale ostatecznie pojawiała się o wiele głębsza refleksja duchowa: straciliśmy Jerozolimę, bo byliśmy grzeszni i niegodni tego daru. Bóg nas opuścił i przestał nas chronić, bo my pierwsi Go opuściliśmy. Dlatego sposobem na powrót do umiłowanego miasta, gdzie zamieszkuje chwała Pana, jest skrucha serca. Właśnie o tej potrzebie nawrócenia mówi Psalm 79. Skruszone serce ludu na nowo spotyka się z odwiecznymi obietnicami Boga i z Jego niezmienną wiernością, dlatego właśnie może głosić chwałę Boga przez pokolenia. Warto wziąć przykład z narodu wybranego i w naszych życiowych niepowodzeniach nie tyle szukać winy w innych ludziach, czy w błędnie przyjętej strategii, ile zadać sobie pytanie: jaki w danej sytuacji był mój grzech?
Ewangelia: Mk 10, 32-45
Jezus po raz trzeci zapowiada swoją mękę. Można powiedzieć, że coraz mocniej wprowadza uczniów w tajemnicę swojej mesjańskiej misji. Jednakże, choć brzmi to paradoksalnie i tragicznie, uczniowie duchowo i mentalnie idą w kierunku zupełnie odwrotnym. Kiedy Jezus po raz pierwszy zapowiedział swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie, to reakcją była negacja i odrzucenie tej trudnej do przyjęcia prawdy. Ewangelista Mateusz przekazuje słowa Piotra: „Nie przyjdzie to nigdy na Ciebie” (Mt 16, 22). Kiedy jakiś czas później Jezus wrócił do tego tematu, to według świadectwa św. Marka, uczniowie „nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać” (Mk 9, 32). Ta tchórzliwa ucieczka od trudnej prawdy była przyczyną ich późniejszej zdrady swojego Mistrza. Oni nie porzucili Go w Ogrodzie Oliwnym. Oni porzucili Go, kiedy przestraszyli się trudnych słów i bali się wyjaśnić, jakie było ich znaczenie. I dlatego w Wielki Czwartek okazali się słabi i bezbronni. A w dzisiejszej Ewangelii Jezus znów zapowiada swoje cierpienia. O dziwo, te słowa jak gdyby trafiają w pustkę. Nie wywołują one żadnej reakcji ze strony uczniów. Przechodzą oni po prostu do następnego tematu, jakim jest chęć zajęcia uprzywilejowanych miejsc w wymarzonym królestwie Mesjasza. O czym świadczy ta reakcja uczniów? Otóż o tym, że oni przyzwyczaili się już słuchać Jezusa i zupełnie nie zwracać uwagi na to, co On mówi. Ta postawa jest również naszym nieustannym zagrożeniem.
Czwartek, 27.05.2021 r. – święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana
Pierwsze czytanie: Hbr 10, 11-18
W święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana czytamy fragment Listu do Hebrajczyków. List ten najszerzej podejmuje temat wyższości nowego kultu w Jezusie Chrystusie nad kultem starotestamentalnym. I rzeczywiście, stary kult miał w sobie jakiś smutny element niedoskonałości. Autor listu wyraża to w słowach: „Każdy kapłan staje codziennie do wykonywania swej służby, wiele razy te same składając ofiary, które żadną miarą nie mogą zgładzić grzechów”. Jak echo wracają słowa „każdy”…, „wiele razy”…, „te same ofiary”…, „żadną miarą”… . I właśnie w takim kontekście powtarzającej się bezsilności pojawia się jedyna i definitywna ofiara Słowa, które stało się ciałem, Boga-Człowieka, Jezusa Chrystusa. Ta jedyna ofiara została złożona „raz na zawsze” i udoskonala „na wieki tych, którzy są uświęcani”. Wolą Bożej Opatrzności ta jedyna i definitywna ofiara uobecnia się w każdej Eucharystii. We Mszy świętej Jezus nie ofiaruje się na nowo, ale uobecnia to jedyne ofiarowanie się, które miało miejsce na krzyżu, dając każdemu pokoleniu chrześcijan możliwość duchowego zjednoczenia się z Jego kapłaństwem i z Jego ofiarą, aż do chwili, kiedy przyjdzie znowu w chwale, by sądzić żywych i umarłych.
Psalm responsoryjny: Ps 110, 1bcde.2-3
Psalm 110 mówi o zwycięstwie Mesjasza – króla i kapłana. Zwróćmy uwagę na aspekt kapłaństwa. Wzorem kapłaństwa dla Mesjasza jest Melchizedek. Król Salemu, bo tak mówi o nim Księga Rodzaju, jest niewątpliwie postacią tajemniczą. Pojawia się zupełnie niezapowiedziany, nie znamy jego historii. Fakt ten podkreśla List do Hebrajczyków: „Bez ojca, bez matki, bez rodowodu, nie ma ani początku dni, ani też końca życia, upodobniony zaś do Syna Bożego, pozostaje kapłanem na zawsze” (Hbr 7, 3). Melchizedek pojawia się na scenie wydarzeń po zwycięstwie Abrahama nad koalicją królów z północy. Wychodzi on na spotkanie ojca naszej wiary z ofiarą chleba i wina, które napominają nam dary eucharystyczne. W owym czasie o kapłaństwie w Izraelu nie ma jeszcze nawet mowy. Historia zbawienia tylko co rozpoczęła się powołaniem Abrahama. Na ustanowienie izraelskiego kapłaństwa przyjdzie jeszcze czekać kilka wieków. A mimo wszystko pojawia się ta tajemnicza postać, która będzie wzorcem dla kapłaństwa Mesjasza. Autor Listu do Hebrajczyków oprze na tej postaci i na Psalmie 110 swoją argumentację, że kapłaństwo mesjańskie nie musiało być związane z kapłaństwem lewickim. Bóg niejednokrotnie zaskakuje nas zarówno w ogólnej historii zbawienia, jak i w tej naszej, osobistej. Dlatego właśnie tak ważne jest nieustanne poszukiwanie Jego woli.
Ewangelia: Mk 14, 22-25
W święto Jezusa Chrystusa Najwyższego i Wiecznego Kapłana czytamy Ewangelię o ustanowieniu Eucharystii. W zwięzłych, lakonicznych słowach zawarty jest cały ogrom tajemnicy zbawienia, które dokonało się na krzyżu. Bóg Wcielony, Jezus Chrystus, nie tylko oddał swoje życie, żeby zgładzić grzechy ludzkości i pojednać ludzi z Ojcem, ale pozostawił Kościołowi obrzęd pozwalający wiernym jednoczyć się duchowo z ofiarą krzyżową i czerpać z tej ofiary duchowe, życiodajne łaski. Na przestrzeni wieków Eucharystia została upiększona modlitwami, rytami, śpiewami. Odprawiana jest w pięknie ozdobionych kościołach i w specjalnych szatach liturgicznych. Ale przecież w samym jej centrum pozostają niezmiennie proste słowa Jej ustanowienia: „to jest Ciało moje za was wydane”, „to jest Krew moja za was wylana, na odpuszczenie grzechów. To czyńcie na Moją pamiątkę”. Racją bytu chrześcijańskiego kapłaństwa jest właśnie owo „czynienie” na pamiątkę o Chrystusie, który złożył samego siebie w ofierze. Kapłaństwo Chrystusowe zawiera w sobie również wezwanie do naśladownictwa. Podczas święceń kapłańskich można usłyszeć następujące słowa: „Rozważaj, co będziesz czynić, naśladuj to, czego będziesz dokonywać”. Każdy ochrzczony należy do ludu kapłańskiego i ma możliwość składania duchowych ofiar, w zjednoczeniu z jedyną ofiarą Jezusa Chrystusa. Starajmy się zatem wchodzić w tę wielką tajemnicę wiary, zgłębiając jej niekończące się bogactwo.
Piątek, 28.05.2021 r.
Pierwsze czytanie: Syr 44, 1. 9-13
Dzisiejsze czytanie otwiera ostatnią część Księgi Syracha, w której autor natchniony opowiada o życiu wielkich mężów w historii zbawienia, rozpoczynając od Henocha, a kończąc na współczesnym mu arcykapłanie Szymonie. Ich imiona zachowały się w pamięci, w odróżnieniu od tych, którzy swoim lekkomyślnym życiem nie zasłużyli sobie na pamięć, a o których autor mówi, że „są tacy, o których nie pozostała pamięć: zginęli, jakby wcale nie istnieli, byli, ale jak gdyby nie byli”. Kwestia zachowania pamięci o człowieku w następujących po sobie pokoleniach jest kluczowa i niezwykle ceniona w mentalności Starego Testamentu. Elementy tej mentalności przetrwały we współczesnym języku hebrajskim, w którym przedmiot szkolny „Historia” nazywa się „Pokolenia”. I tu Biblia spotyka się w bardzo newralgicznym punkcie ze współczesnością, a chodzi o przekazywanie wiary młodemu pokoleniu. Dramatem wielu rodzin jest to, że dorastające i dorosłe dzieci zaczynają często żyć w innym systemie wartości niż rodzice. Wiara schodzi na drugi, trzeci plan. Być może jedną z form odpowiedzi jest nieustanne pogłębianie i umacnianie wiary samych rodziców?
Psalm responsoryjny: Ps 149, 1b-2.3-4.5-6a i 9b
Dzisiejszy psalm jest jednym wielkim wybuchem radości ludu Bożego przed swoim Panem i Stwórcą. Radość ta jest wywołana bliżej nam nieznanym zwycięstwem i uwolnieniem od ucisku, przypisywanych boskiej interwencji. Jako wyznawcom Chrystusa zmartwychwstałego nie wolno nam zapominać, że i my jesteśmy powołani do zwycięstwa i do radości. I jeżeli nie ma radości w naszym życiu, to powinna się u nas zaświecić jakaś wewnętrzna „żółta lampka”, ostrzegająca nas, że coś jest nie tak. Niekiedy postrzegamy radość jako swego rodzaju luksus, przelotną chwilę, po której wracamy do naszej poważnej normalności. W Biblii jednak niejednokrotnie znajdujemy wezwania do radości. W Księdze Nehemiasza jest scena publicznego czytania słowa Bożego. Kiedy naród zrozumiał, że nie wypełnia przepisów prawa, zaczął płakać. Wtedy jednak Nehemiasz z Ezdraszem wezwali naród do radości: „Nie bądźcie smutni i nie płaczcie (…). Nie bądźcie przygnębieni, gdyż radość w Panu jest waszą ostoją” (Neh 8, 9-10). Szczególnie ważne są ostatnie słowa: „Radość w Panu jest waszą ostoją”. I rzeczywiście, człowiek radosny staje się niezwyciężony. Dążmy do radosnego przeżywania naszej wiary. Cieszmy się obecnością Boga w naszym życiu. Starajmy się mocą Ducha Świętego czynić z radości naszą siłę.
Ewangelia: Mk 11, 11-25
W dzisiejszej Ewangelii przeplatają się dwa motywy: bezpłodne drzewo figowe i zdominowana przez materializm świątynia jerozolimska. Jezus, idąc do świątyni, nie znajduje owoców na drzewie i przeklina je. W świątyni również nie znajduje duchowych owoców. Tam starotestamentalne prawa o ofiarach stały u podstaw rosnących dochodów dla tych, którzy zaopatrywali świątynię w ofiarne zwierzęta odpowiedniej jakości. Z całą pewnością w tym całym biznesie uczestniczyli arcykapłani i ich rodziny. Jezus uderza w same fundamenty tego materializmu zarówno fizycznie – wyganiając przekupniów, jak i duchowo – dając argumenty z Pisma Świętego, dlaczego to robi. Kiedy Jezus będzie przechodził następnego dnia obok drzewa figowego, będzie ono już suche. Jego los podzieli również świątynia po mniej więcej czterdziestu latach. Ale przecież wiara nie zaginie. I do żywego jej przeżywania wzywa Pan Jezus w krótkich słowach: „Miejcie wiarę w Boga!”. Tę ewangeliczną historię można odnieść do struktur kościelnych. Nie wolno nam zapominać, że Kościół przetrwa, jeżeli będzie duchowy, służebny i prosty. Ale równocześnie warto pomyśleć o świątyni naszych dusz. Ta dramatyczna i pełna emocji historia przypomina nam słowa apostoła Jakuba o tym, że Bóg „zazdrośnie pożąda ducha, którego w nas utwierdził” (Jk 4, 5).
Sobota, 29.05.2021 r. – wspomnienie św. Urszuli Ledóchowskiej, dziewicy
Pierwsze czytanie: Syr 51, 12-20b
Księga mądrości Jezusa, syna Syracha, kończy się pięknym, osobistym świadectwem autora o jego dążeniu do mądrości. Był on człowiekiem, któremu poszczęściło się w życiu, bo – jak sam mówi – swoje poszukiwanie mądrości rozpoczął, kiedy był jeszcze młody. Uchroniło go to zapewne od życiowych niepowodzeń i nieodpowiedzialnych, a brzemiennych w skutki, decyzji. Zaskakujące jest stwierdzenie autora, że znalezienie mądrości nie było czymś szczególnie trudnym. Mówi on: „Nakłoniłem tylko trochę ucha mego, a już ją otrzymałem” (w. 16). I rzeczywiście, głupota jest zaślepiona, zarozumiała, nie da sobie nic powiedzieć. A mądrość zawsze będzie związana z liczeniem się z opinią innych ludzi, ze słuchaniem, z konsultacją. Mądrość związana jest z prostotą, z szacunkiem dla moralnego porządku tego świata. I jeszcze – jest ona darem Bożym, dlatego trzeba ją zdobywać, ale trzeba się również o nią modlić. Czy dzisiejszy świat szanuje mądrość? Chyba raczej nie. Dużo bardziej pożądana jest agresywna błyskotliwość, umiejętność zadania ciosu słowem. Ceniony jest spryt, szybkość reakcji i kreatywność w interesach. Ale wszystkie te cechy są przydatne dla osiągnięcia krótkowzrocznych celów. Dla osiągnięcia prawdziwej życiowej satysfakcji potrzebna jest mądrość.
Psalm responsoryjny: Ps 19, 8-9.10-11
Psalm 19 mówi o objawieniu się Pana Boga w przyrodzie i w Prawie. Słowa dzisiejszego fragmentu mówią o zaletach Prawa Pańskiego. Zostało ono wyrażone przy pomocy różnych słów: Prawo, świadectwo, nakazy, przykazania, sądy – czyli wszystko to, co reguluje nasze życie doczesne. Niekiedy język prawodawczy wywołuje w nas niechęć. Nie chcemy słuchać zakazów i nakazów. Człowiek chce żyć w nieskrępowanej niczym wolności. Modne ostatnio są hasła typu: Moje życie, moje zasady! Jednakże autor natchnionego tekstu ma zupełnie inne doświadczenie. Wszystkie wskazówki, jakie znalazł w słowie Bożym, są dla niego jak źródła światła. One krzepią duszę, radują serce, oświecają oczy. I dlatego są cenne jak złoto najczystszej próby i słodkie jak miód. Do takich wniosków dochodzi się tylko na podstawie codziennego doświadczenia. Tylko codzienne próby życia według ewangelii, codzienna walka o utrzymanie życiowego kursu na królestwo niebieskie, dostarcza nam argumentów, że słowo Boże ma rację i sięga dalej niż słowo ludzkie.
Ewangelia: Mk 11, 27-33
Dyskusja Jezusa z elitą religijną Jerozolimy może być postrzegana jako zderzenie Mądrości Przedwiecznej z mądrością czysto ludzką, którą w tym wypadku trudno nawet nazwać mądrością, bo jest to tylko przejaw cynicznego sprytu. Na pytanie: „Jakim prawem to czynisz?” (chodzi o oczyszczenie świątyni z przekupniów), Jezus odpowiada pytaniem, które sprawia arcykapłanom i uczonym w Piśmie nieoczekiwane trudności. Pan Jezus nie odpowiedział na ich pytanie, bo przecież już niejednokrotnie prowadził z nimi debaty, ale oni nie uwierzyli w Niego i w Jego posłannictwo. Dlatego właśnie zadaje im pytanie, na które nie są w stanie odpowiedzieć. A nie mogą odpowiedzieć nie dlatego, że nie znają odpowiedzi, ale dowolna odpowiedź w jakimś stopniu ich zaangażuje. A tego pragną uniknąć. W ten sposób wyszło na jaw, że ich logika nie ma nic wspólnego z Bożą mądrością. Oni nie szukają prawdy. Ich interesuje tylko korzystne dla siebie rozwiązanie bieżących problemów. Takie podejście spotykamy bardzo często w naszym codziennym życiu, a niekiedy i sami – świadomie, czy nieświadomie – takich metod używamy. Niech dzisiejsza Ewangelia będzie dla nas i światłem, i przestrogą jednocześnie, byśmy stali po stronie Mądrości Bożej, a nie ludzkiej.