VIII Niedziela Zwykła, 2.03.2025
Pierwsze czytanie: Syr 27, 4-7
Nasze słowa świadczą o nas: o naszym charakterze, pragnieniach, wadach i zaletach. Syrach zawraca uwagę na to, o czym my często zapominamy, podpowiada, że aby poznać człowieka i wyrobić sobie o nim opinię, należy posłuchać co i jak mówi. Ta miara jest bardzo wiarygodna i dostępna każdemu. Słowa autora księgi są dla nas przestrogą. Przypominają nam, że świadczą o nas nie tylko nasze czyny, decyzje, czy strój, ale nade wszystko nasze wypowiedzi. Rozważając pouczenia Syracha zróbmy dziś rachunek sumienia ze swoich słów i tonu naszych wypowiedzi. Zastanówmy się nad tym, czy myślimy o tym, co mówimy. Nasza mowa nas zdradza. Świadczy o naszej mądrości lub głupocie, miłości i gniewie, o naszych intencjach i pragnieniach. Ludzie, którzy nas słuchają, potrafią między słowami wychwycić to, czy mamy w sobie pokój, albo czy nosimy w sobie urazy, odczytują z naszych wypowiedzi nasz stosunek do ludzi, świata i samych siebie. Czy to znaczy, że mamy zamilknąć? Nie! Powinniśmy jednak porządnie zrewidować to, co mówimy. Mowa jest darem Boga. Każda obmowa, wulgaryzm, słowa nacechowane dwuznacznie, każde wielomówstwo są swego rodzaju profanacją. Przyjmijmy słowa Syracha dla naszego i innych dobra. Bądźmy świadomi, że jak nas słyszą, tak nas piszą.
Psalm responsoryjny: Ps 92, 2-3. 13-14. 15-16
Dar mowy można wykorzystać na różne sposoby. Psalmista zachęca, by nie szczędzić go na wychwalanie Boga. Dlaczego nasze usta tak często wypowiadają słowa osądu i krytyki, słowa pełne narzekania a tak rzadko słowa dziękczynienia i uwielbienia? Modlitwie służą usta, serce i rozum. Każde zdanie, wypowiedziane naszymi wargami, ma przynosić chwałę Panu, a nas uświęcać. Ta modlitwa ma być połączona z dobrymi czynami. Życie wiarą w Boga i Jego przykazaniami przynosi duchowy rozwój. Ten, kto ma żywą wiarę, będzie owocował bez względu na swój wiek. Wybór Boga i konsekwentne podążanie za Nim przyniesie dobro nie tylko nam, ale także naszemu otoczeniu. Nasza wierność jest świadectwem, które może budować i umacniać tych, którzy na nas patrzą. Psalmista mówi, że w Bogu nie ma nieprawości. Takie słowa może powiedzieć ktoś, kto jest pewny istnienia i działania Pana, ktoś, kto doświadczył Jego mocy w swoim życiu. Przekonany o własnym obdarowaniu, o bliskości Boga, chce Mu śpiewać i dziękować. To naturalna reakcja człowieka wierzącego, przepełnionego świadomością o tym, że Pan jest blisko niego. To jego uwielbienie nie jest wymuszone i sztuczne. Tak modli się tylko ten, kto jest szczęśliwy i zapatrzony w Najwyższego.
Drugie czytanie: 1 Kor 15, 54b-58
Śmierć nie jest końcem. Dzięki Chrystusowi, który za nas umarł, otrzymaliśmy dar wieczności. To, co wydawało się niezwyciężone, mocą męki Jezusa, zostało pokonane. Na grzech i śmierć powinniśmy patrzeć z perspektywy Ewangelii. Niestety, zazwyczaj spoglądamy na te rzeczywistości tylko po ludzku. Śmierć traktujemy jako definitywny koniec, porażkę i rozstanie. Nie myślimy o tym, że nasza śmiertelność zostanie okryta nieśmiertelnością w wieczności. Nie rozważamy o tym, że nasze życie nie skończy się wraz z ostatnim oddechem tu na ziemi. Ono będzie trwało dalej, ale inaczej. O grzechu też za bardzo nie myślimy. Nie zwracamy uwagi na konsekwencje naszych win, na to, że swoim nieposłuszeństwem wobec Bożej woli nie tylko obrażamy Boga, ale ranimy też siebie i innych. Nie dostrzegamy, albo wręcz ignorujemy to, że nasze grzechy powodują umieranie naszych relacji, serca i sumienia. Potrzebujemy Bożego przebaczenia i uzdrowienia.
Na koniec św. Paweł Apostoł apeluje o wytrwanie w podążaniu za Panem. Zaznacza, że trud związany z wypełnianiem woli Bożej, ze służeniem Bogu, nie pójdzie na marne. Do wieczności zaniesiemy nie tylko nasze grzechy, ale też każde uczynione dobro. Nasze uczynki pójdą za nami. Osądzeni będziemy całościowo, za każdy czyn, gest, słowo i myśl. Niech ten apel Apostoła Narodów umocni nas w czynieniu dobra i pomoże wzrastać w służbie względem Pana.
Ewangelia: Łk 6, 39-45
Jezus przypomina nam dzisiaj, byśmy nie zapomnieli, że najpierw jesteśmy uczniami. Tak naprawdę powinniśmy pozostać nimi do końca życia, nawet, gdy przypadnie nam rola nauczyciela. Przez wszystkie dni mamy uczyć się żyć Ewangelią, wzrastać w mądrości, w poznawaniu Jezusa i Jego woli. Jeśli będziemy stawiać się tylko w roli nauczyciela, wpadniemy w pychę i zaniedbamy swój rozwój na poziomie ludzkim i duchowym. Ten, kto czuje się uczniem, nie będzie oceniał i krytykował innych, nie będzie się wywyższał i traktował bliźnich z góry. Znając swoją niedoskonałość, braki, „niepełność”, będzie umiał patrzeć na innych z wyrozumiałością i wyczuciem, będzie pokorny i otwarty na przestrogi oraz obietnice Pana.
Widzenie drzazgi w oku bliźnich i niedostrzeganie belki w swoim oku źle świadczy o naszym duchowym wyrobieniu. Zapominamy, że belki w naszych oczach psują nam widzenie. Może jeśli się ich uczciwie pozbędziemy, to okaże się, że w oku bliźnich nie ma nawet najmniejszej drzazgi. Pomyślmy dziś o tym, co wpływa na nasze postrzeganie innych ludzi. Zastanówmy się, czy przyczyną wady naszego duchowego wzroku nie są zazdrość, pycha, gniew lub agresja? Jakim jesteśmy dziś drzewem? Na co choruje nasze serce i co nie pozwala nam na wydawanie dobrych owoców? Co wydobywamy z siebie, gdy jesteśmy z innymi? Co odbija się w naszych słowach, gestach, czynach i myślach? One uzewnętrzniają wszystko, na co choruje nasze serce. Pomyślmy dziś o tym, w co obfituje nasze wnętrze. Przyznajmy się do tego przed sobą i przed Bogiem, bo prawda o tym może dać nam wyzwolenie i uzdrowienie.
Poniedziałek, 3.03.2025
Pierwsze czytanie: Syr 17, 24-29
Bóg wzywa nas do nawrócenia i błogosławi nam, gdy porzucamy nasze grzeszne drogi. Syrach podkreśla, że Pan wspomaga tych, którzy decydują się na powrót do Niego. Nawrócenie zaczyna się od zmiany myślenia o sobie, ludziach i Bogu. Wymaga ono przemyślenia swoich grzechów, poznania intencji, które nami kierują i reakcji na pewne sytuacje, które kończą się nieposłuszeństwem wobec Bożej woli. Syrach przypomina, że Bóg nikogo nie przekreśla, nie zamyka przed nikim drogi powrotu, na nikim nie stawia krzyżyka, co więcej, jest wyrozumiały, jeśli na drodze nawrócenia znów się potkniemy. Autor księgi udziela krótkich, lapidarnych rad, które brzmią nieco po żołniersku. Zdaje się mówić: biegnij do Boga i uciekaj od grzechu, zostaw to, co czyni cię złym, nabierz do tego wszystkiego wzgardy.
Syrach porównuje ludzi tkwiących grzechu do zmarłych, którzy nie mogą wielbić Najwyższego. Zaznacza, że chwałą Boga jest człowiek żywej wiary, nawracający się, pragnący łaski. Podkreśla, że Pan wspomaga tego, kto prosi o przebaczenie, kto porzuca grzech, kto rozumie konieczność osobistego nawrócenia. Tak objawia się Jego miłosierdzie. Bóg nieustannie czeka na to, że wrócimy do Niego, daje nam szansę powrotu, liczne okazje do przemyślenia swego zachowania. On chce naszego dobra, jak nikt inny.
Psalm responsoryjny: Ps 32, 1b-2. 5. 6-7
Psalmista zaznacza, że szczęśliwy jest ten, kto się nawraca, kto żyje w prawdzie przed Bogiem, kto doświadcza Jego miłosierdzia. Słowa dzisiejszego psalmu zachęcają nas do refleksji nad naszym podejściem do sakramentu pokuty, do pracy nad sobą, do naszego nawracania. Psalmista mówi, że szczęśliwy jest ten, kto umie przyznać się do grzechu i wyznać go przed Bogiem, że szczęścia dostępuje ten, kto otrzymuje rozgrzeszenie i przebaczenie. To wszystko dokonuje się podczas spowiedzi. Tu doświadczamy Bożego miłosierdzia, bliskości i miłości, która przebacza, leczy i podnosi na duchu.
Nie zapominajmy o Bogu w chwilach, gdy jesteśmy obciążeni grzechem, ale także wtedy, gdy potrzebujemy Jego pomocy. On nas ocala i unosi ponad to wszystko, co może nas zniszczyć. On przychodzi, gdy jest wołany, reaguje, gdy wzywamy Jego pomocy. On ma moc wyrwać nas z ucisku grzechu, nałogu, smutku i samotności. On ratuje nas z fali udręki, bezradności i niemocy. Uwierzmy w to, że On ma władzę nad wszystkim. Z Nim nie zginiemy.
Ewangelia: Mk 10, 17-27
Można mieć wszystko i jednocześnie nie mieć nic, ale można też nie mieć niczego i mieć wszystko. Oto Boży paradoks. Młodzieniec z ewangelii zdawał się być porządnym i spełnionym człowiekiem. Żył według przykazań i wiódł dostatnie życie. Myślał nawet o wieczności. Po ludzku miał wszystko. Tylko Jezus zobaczył w nim pewien brak. Wychwycił, że nie ma w nim zaufania względem Boga. Dał mu wskazówki, obietnicę i zaproszenie. Pokazał mu nową drogę. To wszystko spotkało się jednak z zaskoczeniem i przerażeniem, nie tylko ze strony młodzieńca, ale także uczniów Jezusa. Na pytanie, zadane może nieco w emocjach, padła konkretna, twarda odpowiedź. Popatrzmy na ogromną dynamikę uczuć w tej ewangelii. Najpierw była radość, entuzjazm i podniecenie, potem cisza, napięcie, strach i smutek. To wszystko wydarzyło się w przeciągu krótkiej chwili. Czy Jezus „zgasił” młodzieńca? Dlaczego rzucił mu taką radykalną propozycję? Łatwo nam krytykować tego młodego człowieka, ale co my zrobilibyśmy na jego miejscu? W czym my pokładamy nadzieję? Co traktujemy jako nasze zabezpieczenie? Czego nam brakuje, by dojść do nieba? Jezus odpowiada na nasze pytania, tylko czy my chcemy Go jeszcze o coś pytać? Czy oczekujemy od Niego odpowiedzi na nasze wątpliwości? Co robimy z odpowiedziami, które otrzymujemy od Chrystusa? On chce nas ubogacić po swojemu, obdarzyć tym, czym On sam chce, posłać tam, gdzie pragnie się nami posłużyć. Do nas należy decyzja, czy pójdziemy za Nim, czy jednak odejdziemy do życia ułożonego po swojemu. Chrystus chce spełniać swoje obietnice, a nie nasze oczekiwania.
Wtorek, 4.03.2025 – święto św. Kazimierza, królewicza
Pierwsze czytanie: Syr 51,13-20
Mądrość jest darem Boga, o który powinniśmy często prosić, ale tego nie robimy. Na modlitwie zazwyczaj błagamy o zdrowie, powodzenie, pomyślne rozwiązanie naszych spraw. Daleko nam do Salomona, który nie prosił o bogactwo czy inne po ludzku ważne sprawy, ale właśnie o mądrość. Cóż nam po powodzeniu, majętności i zdrowiu, jeśli zabraknie nam mądrości, potrzebnej do rozsądnego zarządzania naszymi talentami, możliwościami i czasem? Bez niej nie będziemy umieli podejmować dobrych decyzji, wykorzystywać naszej wiedzy i doświadczenia. Na mądrość można patrzeć z punktu filozoficznego, ale także Bożego i to drugie powinno nam być szczególnie bliskie. Ten dar jest nam potrzebny w każdym wieku i w każdej sytuacji. Wołajmy o nią dla siebie i dla innych. Niech oświeca ona nasze życie, decyzje i wybory. Prośmy o mądrość Bożą, która pociągnie nas ku dobru i czystości. Niech ta intencja będzie obecna w naszych modlitwach każdego dnia. Wołajmy o mądrość w pokorze. Prośmy o nią Ducha Świętego. Bądźmy świadomi, że bez Bożej mądrości nie zajdziemy zbyt daleko i nie osiągniemy tego, czego Pan od nas oczekuje. Prośmy, by zamieszkała ona w naszym życiu do końca naszych dni.
Psalm responsoryjny: Ps 16,1-2a i 5.7-8.11
Psalmista jest świadomy obecności Boga w swoim życiu. W modlitwie prosi Go o pomoc w życiu ziemskim i wyznaje wiarę w życie wieczne przy Jego boku. Wyraża przekonanie, że Pan jest jego dziedzictwem i przeznaczeniem, że On jest z nim teraz i będzie w wieczności. Psalmista wychwala Boga za to, że dał mu sumienie. Podkreśla, że na swoje życie patrzy przez pryzmat Najwyższego. Mówi, że zawsze ma Go przed oczami. To bardzo piękna, ważna i potrzebna praktyka. Pomyślmy dziś o tym, co my mamy przed naszymi oczami? Czy na pewno patrzymy na wszystko przez pryzmat wiary i Boga? Czy żyjemy według Jego słowa? A może patrzymy na świat przez pryzmat pieniędzy, nałogów, nieuporządkowanych pragnień i relacji? Czy nasze sumienie jest jeszcze żywe i działa tak, jak potrzeba? Do czego nas nakłania? Co nam wyrzuca? Psalmista zapewnia, że czuje oparcie w Bogu, a my? Na czym się opieramy? Na drugim człowieku, na samym sobie, na pieniądzach, albo znajomościach? Czy jeszcze szukamy Bożych ścieżek? Przeczytajmy ten psalm na głos i pomyślmy, czy każde z jego słów możemy ze szczerością wypowiedzieć razem z psalmistą. Skonfrontujmy to, co mamy w sercu z jego modlitewnym wyznaniem.
Drugie czytanie: Flp 3, 8-14
Do kogo jesteśmy podobni w naszym życiu duchowym – do ślimaka, który stoi w miejscu, czy do biegacza, który z przekonaniem pędzi ku mecie? Św. Paweł Apostoł tak bardzo zafascynował się Chrystusem, że wszystko, co przeszkadzało mu w zjednoczeniu się z Nim, uznał za niepotrzebne i nic niewarte. Postawił Jezusa na pierwszym miejscu w swoim życiu i wszystko Mu podporządkował. Jego pragnienie współpracy z Bożą łaską powinno nas zawstydzać i zadziwiać. Paweł był świadomy tego, że został zdobyty przez Chrystusa i chciał odpłacić Mu tym samym. Pragnął Go poznać i ukochać tak, jak tylko był w stanie. Jak mamy biec ku Chrystusowi? Co skraca nasz dystans wobec Niego? Na pewno każda Msza św., życie sakramentalne, modlitwa, adoracja oraz służba Bogu i ludziom. A co nas spowalnia i blokuje? Każdy grzech, zaniedbanie i obojętność. Paweł żył w biegu, ale widział cel. My też ciągle gdzieś biegniemy, ale często nie do tej mety, którą wyznaczył Pan. Pomyślmy dziś o naszej życiowej dynamice, o tym, czy jesteśmy nakierowani na niebo, o naszych wysiłkach, by je osiągnąć. Zastanówmy się także nad naszymi priorytetami. Pamiętajmy, że wszystkie nasze wybory na ziemi, będą miały odzwierciedlenie w wieczności.
Ewangelia: J 15, 9-17
Jezus nazywa nas przyjaciółmi. Mówi o nas: umiłowani. To wielkie słowa. Pokazują one, że dla Boga jesteśmy kimś bliskim i ważnym. Czym sobie na to zasłużyliśmy? Niczym! Jezus mówi o tobie i o mnie: jesteś dla mnie przyjacielem, więc dzielę się z tobą tym, co mam najcenniejszego, tym, co usłyszałem od Ojca. Chrystus dopuszcza nas do ogromnej bliskości. I jednocześnie prosi: Wytrwaj w mojej miłości poprzez pamięć o przykazaniach i zachowywanie ich. One są wolą Boga. Skoro Chrystus pełnił wolę Ojca, my nie możemy działać inaczej. Miłość nie polega na deklaracjach, ale na czynach. Skoro kochamy Boga, to respektujemy Jego prawo i wolę, to uznajemy Jego władzę i mądrość. Nie mówmy, że kochamy Boga, jeśli w Niego nie wierzymy, jeśli krzywdzimy innych, jeśli postępujemy według własnego widzimisię.
Bardzo osobiście brzmią też inne słowa Jezusa: „Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili i by owoc wasz trwał, aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go prosicie w imię moje”. To nie my wybieramy Chrystusa. To On pierwszy nas woła, zaprasza i poucza. Jesteśmy przeznaczeni do pójścia w drogę i owocowania, a nie do siedzenia w miejscu i kwitnięcia… Pomyślmy dziś o tym, jaki owoc przynosimy Bogu? Czy jest on dobry? Czy jest trwały? Do czego go porównamy?
I jeszcze jedno: mamy prawo prosić Ojca o wszystko! I mamy to czynić w Imię naszego Pana Jezusa Chrystusa. Nie bójmy się błagać w Imię Jezusa! Na Jego Imię zgina się przecież każde kolano istot ziemskich i niebieskich. Ono jest potężne. Wołajmy i błagajmy w Imię Jezusa w każdej sprawie – o nawrócenie, uzdrowienie, pokój serca i pokój dla świata. Tego imienia boją się wszystkie złe duchy. W Imię Jezusa – wierzmy, kochajmy i nie traćmy nadziei!
Środa, 5.03.2025 – Środa Popielcowa
Pierwsze czytanie: Jl 2, 12-18
Nawrócenie jest zmianą myślenia i działania, a jego początkiem jest zobaczenie i uznanie własnej grzeszności. Nie nawraca się ten, kto uważa siebie za doskonałego i bezgrzesznego. Nie zapłacze nad sobą ktoś, kto nie czuje ciężaru własnych win, złych decyzji i czynów. Nie zasmuci się nad sobą ktoś, kto nie uświadomi sobie, że jego grzechy uderzają nie tylko w niego samego, ale obrażają też Pana Boga. Nawracanie to nie tylko dążenie do przemiany, ale też wejście w pokutę. Od dziecka uczono nas, że za złe uczynki wyrządzone bliźnim należy przepraszać. Dlaczego nie przełożyć tego na nasze relacje z Bogiem? Wielki Post, który dziś zaczynamy jest czasem pokuty i nawracania. Prorok Joel nawołuje nas do rozdarcia serca, a nie szat. O naszym poszczeniu nie musimy informować całego świata, wystarczy, że wie o tym nasz Bóg. To przed Nim mamy otworzyć swoje serca i rozerwać więzy, które je blokują na wiarę i miłość. To rozerwanie jest konieczne do uzdrowienia naszego wnętrza, do uleczenia go z ran, zadanych przez grzech. Tym rozerwaniem pokazujemy Bogu: Panie, zobacz, co we mnie jest chore i ulecz mnie z moich win, uwolnij mnie z tego, co sprawia, że nie umiem żyć według Twego Słowa. Pan jest łaskawy, miłosierny i litościwy. Czyż nie doświadczamy tego na co dzień? Czyż On nie okazuje nam tego w każdej spowiedzi?
Prośmy Go dzisiaj o dobre przeżycie Wielkiego Postu, o to, by nas do siebie nawrócił i pobłogosławił nam na dalsze życie w Jego obecności.
Psalm responsoryjny: Ps 51, 3-4. 5-6b. 12-13. 14 i 17
Dzisiejszy psalm jest głęboką modlitwą i wołaniem o Boże przebaczenie. Warto wykorzystać jego treść zawsze wtedy, gdy brakuje nam słów, by przepraszać Boga i prosić Go o odnowę serca. Ileż w nim pokory i uniżenia. Psalmista jest świadomy swojej słabości. Z tym, co go obciąża, zwraca się do Pana, bo wie, że tylko On jest w stanie przebaczyć mu jego winy i oczyścić go z każdego popełnionego zła. W swojej modlitwie wyraża wiarę w to, że Bóg jest łaskawy i litościwy wobec tych, którzy szczerze proszą Go o przebaczenie. Psalmista przyznaje się do popełnionych grzechów, podkreśla, że ciągle je ma w swojej pamięci, że nieustannie je dostrzega. Wie, że grzech jest nieposłuszeństwem wobec Bożej woli. Czuje, że po grzechu potrzebuje Bożego wsparcia i odnowy. Jest świadomy, że tylko Bóg może uwolnić go od popełnionego zła, oczyścić jego duszę i dać mu moc do dobrego życia i postępowania. Psalmista wie, że z Bogiem może ciągle zaczynać od nowa. Swoją modlitwę kończy prośbą o to, by Pan dał mu umiejętność wielbienia Go i oddawania Mu chwały. Taki apel może wypływać z przekonania, że wszystko jest łaską, zarówno przebaczenie, duchowa odnowa, jak i dar modlitwy.
Drugie czytanie: 2 Kor 5, 20 – 6, 3
Apel o pojednanie z Bogiem będzie aktualny do końca świata. Święty Paweł, kierując tę prośbę do swoich słuchaczy, powołuje się na wcielenie, mękę i zasługi Jezusa Chrystusa. Swoim głoszeniem przypomina, że przez grzech nieustannie rozrywamy więź z Panem. Pojednanie, do którego usilnie namawia, ma się objawić w przeproszeniu Boga za swoje zło a także uznaniu Jego racji i własnej grzeszności. Przez zasługi Jezusa, możemy na nowo stać się sprawiedliwi, czyści i wolni od grzechu. Potem św. Paweł napomina, by nie przyjmować łaski Bożej na próżno. On wie, że wszystko jest łaską od Boga, bo mocno doświadczył tego w swoim życiu. Pan daje nam kolejne szanse na przemianę, sakrament spowiedzi, okazje do nawrócenia. On daje nam też swoje Słowo, przez które pociąga nas ku sobie. Niestety, bardzo często marnujemy te dary, w ogóle z nich nie korzystając, a nawet gardząc nimi. Bóg oczekuje od nas współpracy. Św. Paweł przyjął to, co otrzymał pod Damaszkiem i dał się poprowadzić ku innemu życiu.
Wielki Post jest czasem zbawienia, czasem, w którym Bóg chce w nas budzić pragnienie czegoś innego, nowego, lepszego. On chce nas zbawiać od tego, co nas obciąża, niszczy, degeneruje i przygniata do ziemi. Opowiedzmy Mu o tym, bo On chce nas słuchać i przychodzić nam z pomocą. Pozwólmy, by nawrócił nas do siebie.
Ewangelia: Mt 6, 1-6. 16-18
„… nie bądźcie jak obłudnicy” – prosił Jezus swoich uczniów. To wezwanie, powtarzał jak refren, w kontekście praktyk pokutnych i pobożnościowych. W ten sposób pokazał, jak bardzo w Jego oczach liczy się intencja, a nie sam czyn, który wykonujemy. Nie jest najważniejsza wysokość jałmużny, bo nie każdego stać na wielkie sumy, ale to, że ją dajemy i czym się wtedy kierujemy. Nie jest najważniejsze, ile czasu spędzamy na modlitwie, ale to, dlaczego do niej klękamy. Nie jest najważniejsze, jak pościmy, ale sama intencja tego postu. Jezus nie neguje jałmużny, modlitwy i postu, ale prosi o zweryfikowanie ich podłoża. Chce, by te gesty i czyny miały charakter osobisty, wręcz intymny, by działy się tylko między nami a Bogiem, by wypływały z czystych intencji. Dlaczego nie powinniśmy dawać jałmużny, modlić się i pościć przed ludźmi? Bo te praktyki nie potrzebują cudzego spojrzenia. Nie róbmy z nich spektaklu. Naszą jałmużnę, post i modlitwę pozostawmy tylko Bożej ocenie. Tylko Pan najlepiej zna ich wartość. On patrzy na każdy nasz gest i krok. Spogląda na nas z miłością i mądrością, jakich nie ma żaden człowiek. Róbmy więc to, co podoba się Bogu, a nie ludziom. Nie wykorzystujmy Bożych czynności do zdobycia ludzkiego uznania. Tak się nie godzi.
Czwartek, 6.03.2025
Pierwsze czytanie: Pwt 30, 15-20
Współczesny świat krzyczy: masz wybór! To jednak żadna nowość. Bóg dał nam wolną wolę i od zawsze możemy wybierać to, co chcemy. Warto jednak wybierać mądrze i dobrze. Mojżesz przestrzegał swoich współbraci, że każdy wybór niesie konsekwencje, jedne przynoszą życie i szczęście, inne śmierć i nieszczęście. Zachęcał, by pamiętali o swoim Bogu, by Go kochali i byli Mu posłuszni. Jego mowa jest bardzo aktualna. Łatwo nam oskarżać Pana o własne niepowodzenia, a tak trudno przyznać się przed sobą, że to, czego doświadczamy, jest w dużej mierze efektem naszych decyzji i wyborów. Mojżesz wskazywał na to, co jest życiodajne, co daje rozwój i szczęście. Zachęcał do słuchania Boga i trwania w Jego bliskości. Przestrzegał przez nieposłuszeństwem wobec Pana, przed całkowitym porzuceniem Boga, chodzeniem drogami, które nie mają z Nim nic wspólnego i przed posiadaniem bożków, bo takie poczynania przynoszą śmierć duszy i ciała. Przemyślmy dziś swoją relację z Bogiem. Skonfrontujmy przestrogi Mojżesza z naszymi decyzjami. Jak wygląda nasza droga ku obiecanej nam wieczności? Nasze wybory będą miały w niej swoje odzwierciedlenie. Nikt nam niczego nie narzuca – otrzymamy to, co sami wybierzemy. Bóg daje nam wolną rękę. Prośmy o mądrość i wybierajmy to, co jest dobre w oczach Pana.
Psalm responsoryjny: Ps 1, 1-2. 3. 4 i 6
Szczęście człowieka nie polega na posiadaniu dóbr, sławie, czy władzy, ale na posłuszeństwie woli Bożej. Życie według dekalogu nie jest sztuką dla sztuki, ono przynosi konkretne owoce. Mamy trzymać się przykazań nie dlatego, że tak trzeba, albo że ktoś nam kazał, ale po to, by być autentycznie szczęśliwym. Po co błądzić, skoro Bóg daje kierunkowskazy i mapy? On chce, byśmy byli pełni życia, a nie jak sucha plewa, która poddaje się wiatrowi. Mamy do wyboru dwie drogi. Nie ma nic pomiędzy nimi. Nie da się też iść obiema naraz. Możemy iść za niezmiennym prawem Bożym, albo za prawami świata, które nie są stałe. Psalmista każe nam zweryfikować to, w jakim towarzystwie się obracamy, z kim przebywamy i za kim podążamy. To ważne, ponieważ otaczające nas środowisko ma znaczący wpływ na nasze wybory i zachowania. Człowiek dążący do świętości uświęca innych, a ten, kto ma upodobanie w grzechu, pociąga bliźnich do zła. Na czym się skupiamy? Na szukaniu okazji do grzechu, czy na Słowie Bożym, które ma moc nas nawracać i chronić przed zgubnymi konsekwencjami zła? Miarą szczęścia jest posłuszeństwo Bogu.
Ewangelia: Łk 9, 22-25
Jedną z rzeczy, której się boimy jest strata. Obawiamy się jej we wszelakim wymiarze. Strach przed stratą zdrowia, pracy czy kogoś bliskiego jest czymś uzasadnionym i normalnym, ale dziś Jezus mówi o czymś innym. Wspomina bowiem o utracie duszy. My niezbyt często o tym myślimy, bo jesteśmy skupieni na zdobywaniu tego, co oferuje świat. Jezus nie przymusza nas do tego, byśmy za Nim szli. Daje nam wolny wybór i jednocześnie ostrzega, że podążanie za Jego śladami będzie wymagające i trudne. Czy warto więc zdecydować się na taki krok? Tak, bo ostatecznie straty, które poniesiemy w drodze za Jezusem, przemienią się w zysk. Czy jesteśmy gotowi pójść za naszym Panem? Czy mamy odwagę, by zaprzeć się siebie? Czy chcemy brać codziennie swój krzyż i naśladować Chrystusa w Jego miłości i dobroci? Oferta świata wydaje się atrakcyjniejsza. Czy nie lepiej pójść za jego modami i trendami? Po co wymagać od siebie, skoro inni od nas nie wymagają? Po co brać krzyż i opowiadać się za Kimś, w kogo tak wielu przestało już wierzyć? A Jezus ciągle staje przed nami i mówi: „jeśli chcesz…”, niczego nie nakazuje. Mówi tylko, że straty poniesione z miłości do Niego, przemienią się w błogosławieństwo. Świat nie daje nam takiej gwarancji.
Piątek, 7.03.2025
Pierwsze czytanie: Iz 58, 1-9a
Prorok Izajasz wzywa nas do postu połączonego z nawróceniem i uczynkami miłości. Zaprasza nas do podjęcia radykalnych kroków. Apeluje byśmy przestali ślizgać się po powierzchni religijnych praktyk i wreszcie wypłynęli na głębię. Spójrzmy na siebie uczciwie. Może już od dawna żyjemy totalnie po swojemu, bez Boga i bez Jego przebaczenia, wbrew Jego zasadom. Czy nie przyszła pora na odnowę? Prawdziwy post to czas, gdy decydujemy się na rozerwanie kajdan zła i na rozwiązanie więzów niewoli. Pomyślmy, co dziś krępuje nas szczególnie mocno? Jakie pęta nosimy w sercu? Może są to grzeszne relacje, nałogi, permanentne działanie na niekorzyść bliźniego, sianie oszczerstw, plotki, lenistwo w jakimś obszarze życia? Bez Boga jesteśmy słabi i narażeni na wzmożone ataki złego. Nie pozwólmy, by grzech zabrał nam Boga, by ktoś odciągnął nas od wiary, od tego, co wynieśliśmy z domu, z katechezy, z własnych doświadczeń i dotychczasowej formacji. Szukajmy dobra, a nie zła. Izajasz wskazuje, że przez nawrócenie i uczynki miłosierdzia, przybliżamy się do Boga i otrzymujemy potrzebne łaski. W której grupie jesteśmy? Tych, którzy uciskają innych swoimi słowami i czynami, czy tych, którzy karmią, przyjmują, uwalniają i okrywają bliźnich? Pan odpłaca tym, którzy czynią dobrze.
Psalm responsoryjny: Ps 51, 3-4. 5-6b. 18-19
Dzisiejszy psalm znów jest modlitwą grzesznika i pokutnika. Psalmista uznaje swój grzech przed Bogiem i prosi Go o oczyszczenie z win i przebaczenie. Staje przed Panem w pokorze i uniżeniu. Nie usprawiedliwia się, ani nie zrzuca winy na bliźniego. Patrzy na siebie w prawdzie, przez pryzmat Bożego prawa. Dostrzega ciężar swojej winy, ale także ogrom Bożej litości i łaskawości. Nie boi się stawać ze swoim grzechem przed Najwyższym. Jest świadomy, że nikt inny nie uwolni go od brzemienia własnych win. Nie chce zasłaniać się całopalnymi ofiarami. Przynosi Bogu swoje serce i z pokorą prosi o przebaczenie. Jest pełen skruchy. Jego postawa motywuje nas do oceny naszego serca i podejścia do grzechów. Czy stać nas na skruchę, jaką miał psalmista? Jak reagujemy na swój grzech? A może zbyt często go bagatelizujemy i pomniejszamy? Może nie chcemy go zauważyć, może pomijamy, albo udajemy, że go nie popełniliśmy. Taką postawą oszukujemy samych siebie. Ona do niczego dobrego nas nie doprowadzi. Tylko Bóg może nas wyciągnąć z grzechu i odnowić nasze serce i myślenie.
Ewangelia: Mt 9, 14-15
Co czuli apostołowie po aresztowaniu Mistrza? Na pewno bali się o siebie, ale też mieli wielki mętlik w głowie. Przecież dla Nauczyciela nie istniało nic niemożliwego. Nikt z ludzi nie uzdrawiał tak jak On, nikt nie uwalniał od złego ducha, nikt nie rozmnażał chleba, nikt nie uciszał burzy, nie wskrzeszał zmarłych tak, jak Chrystus. Potem Go jednak zabrali, ubiczowali i posłali w drogę z krzyżem, a On się nawet nie bronił. Została pustka, niemoc, lęk, bezradność, samotność. Apostołowie nie wiedzieli, co będzie dalej. Nie spodziewali się niczego dobrego.
A co my czujemy, gdy coś lub ktoś odbiera nam Chrystusa? Odczuwamy, że czegoś nam brak? A może wszystko nam już obojętnieje? Co czujemy, gdy gubimy łaskę uświęcającą? Bez Jezusa wszystko traci smak. Apostołowie pozwolili, by odebrano im Mistrza. My też często na to zezwalamy. Brakuje nam zdecydowania, wytrwałości i przekonania, że nie da się żyć bez Boga. Nierzadko decydujemy się iść w świat w pojedynkę, bez Jego łaski, ducha i pomocy. Tylko dokąd w takiej dyspozycji dojdziemy? Dlaczego zamiast kochać Boga, wybieramy bożki? Jak reagujmy na utratę Jezusa? Czy aby na pewno postem, który powinien być wyrazem naszej tęsknoty za Chrystusem? Pomyślmy dzisiaj, ile jest Jezusa w naszym życiu i na ile pozwalamy Mu wkroczyć i działać w naszej codzienności.
Sobota, 8.03.2025
Pierwsze czytanie: Iz 58, 9b-14
Izajasz zaznacza, że Bóg nie spełnia naszych oczekiwań, ale swoje obietnice. Ziszczą się one w życiu każdego z nas, ale pod pewnymi warunkami. Pan obiecuje rozjaśnić nasze życie, prowadzić nas, karmić nasze dusze i uzdrawiać nasze ciała. Stanie się tak, gdy nawrócimy się do Niego, kiedy zamienimy nasze groźby w słowa pełne życzliwości, gdy porzucimy kłamstwo, gdy podzielimy się z potrzebującymi i pocieszymy strapionych, a także gdy zaczniemy dobrze przeżywać Dzień Pański. Bóg chce naszej przemiany i daje konkretne wskazówki, jak mamy ją osiągnąć. On oczekuje od nas bycia sprawiedliwymi w każdej przestrzeni życia. Jego wymagania nie wykraczają poza nasze możliwości. Są realne i potrzebne, zarówno nam samym – do naszego uświęcenia, ale także bliźnim – dla ich pożytku. Bóg wskazuje nam obszary, w których najbardziej potrzebujemy nawrócenia. Apelując o przemianę podpowiada nam krok po kroku, co mamy czynić. Jakie odczucia budzą się w nas, gdy słyszymy o Bożych oczekiwaniach względem nas samych? Które wezwanie dotyka nas najmocniej? Pan chce nas uzdolnić do wielkich i ważnych rzeczy, ale nie uczyni nam ich, dopóki będziemy tkwili w grzechu. Wsłuchajmy się w Jego obietnice i prośmy, byśmy mieli w nich swój udział.
Psalm responsoryjny: Ps 86, 1b-2. 3-4. 5-6
Dzisiejszy psalm jest modlitwą zawierzenia. Psalmista powierza się Bogu, prosi Go o wysłuchanie. Mówi Mu o swojej relacji do Niego i deklaruje wiarę. Woła o zmiłowanie i radość duszy. Nazywa Boga dobrym i łaskawym, bo doświadczył już Jego miłości i miłosierdzia. Prosi Go o wysłuchanie swojego błagania. Modlitwa psalmisty świadczy o jego osobowej relacji z Panem, ale też o jego żywej wierze.
A o czym mówi nasza modlitwa? Czy jest tylko samym proszeniem? Czy jest w niej miejsce na wołanie o to, co duchowe? Czy umiemy prosić Go o przebaczenie, łaskę nawrócenia, o radość ducha, o wiarę i miłosierdzie? Co możemy powiedzieć o Bogu z własnego doświadczenia? Jakimi tytułami moglibyśmy Go określić? Zadbajmy o to, by nasza modlitwa nie była wymuszoną pańszczyzną na rzecz Boga, ale dialogiem i słuchaniem, pełnym miłości, ufności i zawierzenia. Niech nasze bycie sam na sam z Panem przyczynia się do uświęcenia, przemiany i nawrócenia. Niech napełni nas radością, pokojem i nadzieją.
Ewangelia: Łk 5, 27-32
Zachowanie Lewiego powinno nas zaskoczyć. Przecież Jezus nie powiedział mu: chodź, coś ci dam! Nie obiecywał mu złotych gór. Nie roztaczał przed nim idyllicznych wizji. Z drugiej strony nie miał do niego pretensji o to, jak żyje, nie wyrzucał mu jego grzechów, nie spierał się z nim, nie krzyczał na niego. Powiedział tylko: „pójdź za Mną”. Te słowa musiały być bardzo mocne w swojej wymowie. Lewi, mimo bagażu swojego grzesznego życia, zdecydował się zaufać Mistrzowi i odpowiedział na Jego wezwanie. Czy my też tak umiemy? Jezus przychodzi dziś do każdego z nas i mówi podobnie, jak do Lewiego. Czy potrafimy, jak ten celnik zobaczyć w oczach Chrystusa miłość i czułość? Czy chcemy jak celnik wstać ze swoich grzechów, zostawić je i pójść nową, Bożą drogą? Pan woła każdego z nas. Nie robi wyjątków.
Drugi wątek dzisiejszej Ewangelii dotyczy faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Jezus mówi: „przyszedłem wezwać do nawrócenia grzeszników, a nie sprawiedliwych”. Tylko, czy na ziemi są ludzie sprawiedliwi? Czy jest jakiś człowiek, który nie potrzebuje nawrócenia? Nieważne, jaki zawód pełnimy, jaką pozycję społeczną zajmujemy; to nas nie determinuje, nie czyni świętymi. Faryzeusze „kanonizowali” siebie za życia. Może jesteśmy do nich podobni? Może jak uczeni z Ewangelii nałożyliśmy już sobie na głowę aureolę? Trzy dni temu spadł na nią popiół.
Lewi pokornie uznał swój grzech i docenił łaskę, jaką otrzymał od Jezusa. Poszedł za Nim, porzucając dotychczasowe życie. Zastanówmy się nad tym, za kim idziemy, kogo słuchamy i z kim siadamy do stołu. Faryzeusze szyderczo przezwali Jezusa „Przyjacielem grzeszników”, tylko czy nieświadomie nie nadali Mu jednego z najpiękniejszych tytułów? Zwróćmy się dziś do Jezusa, który powołuje tych, którzy znaczą niewiele w oczach wielkich tego świata. On reaguje na każdą naszą słabość i wydobywa ku temu, co święte i piękne.