Komentarze do czytań – VII tydzień zwykły | od 20 do 26 maja 2018 r. – Barbara Gańczyk

[dzien 1]

Niedziela, 20.05.2018 r., uroczystość Zesłanie Ducha Świętego

Pierwsze czytanie: Dz 2, 1-11

Nieprawda, że Alfred Hitchcock jest mistrzem napięcia. Dwa zdania z Biblii potrafią rozwalić każdego. Nagle dał się słyszeć z nieba szum… Uwertura – i już można umrzeć ze strachu. I?…

Ludzką krainę, ziemię poddaną człowiekowi nagle przeszyła groza boskiego majestatu. Trzecia postać Boga jedynego objawiła w pełni swoją tajemniczą potęgę.

Nie w trzęsieniu ziemi, nie w wichurze druzgocącej skały. Szmer łagodnego powiewu i cichy syk języków ognia, znaczących każdego z osobna. Zapowiadany Pocieszyciel, Duch Święty, zstąpił.

Kiedy grzmotnęło, kosmopolityczni Żydzi z całego świata, którzy dawno zapomnieli języka ojczystego, spostrzegli, że rozumieją, co mówią apostołowie.

Dary Ducha Świętego przed rozesłaniem uczniów Jezusa na misje służyły wykonaniu zadania aż po wszystkie czasy: mądrość słowa, umiejętność poznania, wiara, łaska uzdrawiania i czynienia cudów, prorokowanie, rozpoznawanie duchów, dar języków i łaska ich tłumaczenia.

Kto dzisiaj myśli, że to było dawno i se ne vrati, a jest świadkiem Jezusa, niech wspomni, jak jemu objawił się Duch Święty. Czy nie było niespodziewanego wstrząsu metafizycznego, gdy biologiczną substancję ciała nagle przeniknął tajemniczy blask i stary świat runął, i od tej chwili niby wszystko było takie samo, a przecież otworzyły się oczy, i świat zmienił barwy, i koń, z którego spadłeś, zmienił kierunek twojej dalszej drogi

 

Psalm responsoryjny: Ps 104, 1ab.24ac. 29b-30. 31.34 

Boskie tchnienie życia rozpoczęło historię naturalną na Ziemi. Ono jest w każdej istocie i głosi chwałę Stworzyciela. Co czuje Bóg? Wiedzieć nie możemy. Ale nasza twórcza radość może być miłą Bogu modlitwą dziękczynienia za harmonię wszechświata i nasze w nim istnienie.

Jeszcze słyszę potęgę głosu Jana Pawła II: Niech zstąpi Duch Twój i odnowi oblicze ziemi, tej ziemi. 

 

Drugie czytanie: Rz 8, 22-27

Duch Święty przez stulecia buduje Kościół, przychodzi z pomocą naszej słabości w modlitwie. Bez niej nie byłoby wewnętrznej przemiany człowieka, jego coraz dojrzalszego pragnienia świętości wciąż na nowo rozbudzanego przez Ducha Świętego. A czym jest świętość? Uwalnianiem się od siebie, swoich błędów, pomyłek, często bolesnej przeszłości i zbliżaniem się Boga, który jest Duchem.

 

Ewangelia: J 15, 26-27; 16, 12-15

Każdy grzech i bluźnierstwo będzie odpuszczone z wyjątkiem słowa przeciwko Duchowi Świętemu.

Katecheza o Duchu Świętym jest klauzurą nauczania Jezusowego i ze względu na tę pozycję brzmi mocno i znacząco.

Jezus ogołocił się z boskości jako Syn Człowieczy, a kolejnym dowodem Jego uniżenia jest apoteoza Ducha Świętego jako świadka Chrystusa pochodnego od Ojca.

Sens posłania Ducha Świętego opiera się o ważne spostrzeżenie natury psychologicznej: człowiek nie jest w stanie udźwignąć całej prawdy, także o czekającej go przyszłości. Ale pomocą mu będzie Duch Święty. On jest dany za Jezusa po Jego śmierci i po zmartwychwstaniu – na pocieszenie i pouczenie. On otoczy chwałą Jezusa żywego. On jest władny przenikać przyszłość przesyconą obecnością Jezusa.

Jak rozumieć filozoficzne w swojej naturze twierdzenie św. Jana: Paraklet (z języka greckiego obrońca, adwokat) to Duch Prawdy? Czy prawda ma ducha i postać? Czy oprócz kategorii etycznej jest w prawdzie jeszcze kategoria ontologiczna, a może też antropologiczna? Czy Duch jest osobowy, bo mówi, chociaż nie od siebie? A jeśli nie od siebie, to od kogo? Dlaczego po zmartwychwstaniu Jezus w niebo wstąpił, ustanawiając to szczególne zastępstwo, a nie został we własnej, choć zmiennokształtnej postaci? Mimo że odbiorca – mający trudność czytania ze zrozumieniem – mnoży pytania, jedno jest jasne: św. Jan mówi w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego.

 

[dzień 2]

Poniedziałek, 21.05.2018 r.

Pierwsze czytanie: Rdz 3, 9-15. 20

Nasza historia potoczyłaby się inaczej. Za bezpiecznym ogrodzeniem, wewnątrz Edenu mężczyzna i kobieta mieli cieszyć się wiecznie sobą w obliczu Stwórcy. Cena była wysoka, nieśmiertelność, a jednak zaryzykowali dla próżnej chęci udowodnienia swojej wyższości. Zerwali przymierze z Bogiem.

Od tego momentu wszystko się zmieniło, a przede wszystkim relacje między mężczyzną i kobietą oraz między obydwojgiem i Panem Bogiem. Lęk, wstyd, poczucie winy. Nawet wąż kusiciel uległ metamorfozie na skutek przekleństwa Pana i przyjął znaną aż po nasze czasy postać płaza, budzącego odrazę.

Zmieniło się też posłannictwo kobiety i mężczyzny. Dotąd byli jednością. Utracili ją w momencie nadania kobiecie odrębnego imienia: Ewa – matka wszystkich żyjących. Ale ten rozdział będzie się rozgrywał już poza Ogrodem.

Biblijna symbolika węża poprzez Mojżesza, krzyż Chrystusa i apokaliptyczną wizję Niewiasty obleczonej w słońce nadaje temu zwierzęciu szczególne znaczenie.

Znacznie ważniejszy jednak jest aspekt dobra paradoksalnie wynikający z pierwszego grzechu, który przejęliśmy w generatywnym sposobie rozmnażania. Na ziemię spadła śmierć biologiczna, ale dzięki ofierze krzyża grzech został zgładzony i otrzymaliśmy obietnicę życia wiecznego w bezpiecznej krainie Pana, do której wrócimy, gdy wypełnią się czasy.

 

Albo

Pierwsze czytanie: Dz 1, 12-14

Jeśli tekst stawia opór, co przeszkadza, żeby odwołać się do innego, by tamten wytłumaczyć? Na przykład słowami Krzysztofa Kamila Baczyńskiego: Oto jest chwila bez imienia wypalona w czasie jak w hymnie.

Potęga faktów. Jednym jest przyjęcie do nieba Jezusa zmartwychwstałego. Ma to swoje bogate konteksty semantyczne i teologiczne, ale nie czas je roztrząsać. Do tej wielkiej, opisanej w Dziejach chwili apostołowie byli już przygotowani przemienieniem na górze Tabor i kilkakrotnym owocnym spotykaniem Go w różnych miejscach przed Pięćdziesiątnicą.
I to jest kolejny kamień milowy.

Dlatego bez zdziwienia i emocji wrócili z Góry Oliwnej do Jerozolimy i weszli w nową rzeczywistość. Wiedzieli, co mają robić. Przyjęli Ducha Świętego. Dokonali koniecznego przegrupowania, zostawiając jedną parę niedopełnioną. Teraz było ich jedenastu. Czas pokaże sens tego niedopełnienia.

Wrócili na Syjon do Wieczernika, gdzie czekały niewiasty, a wśród nich Maryja, matka Jezusa. Razem trwali na modlitwie przed decydującym momentem w dziejach chrześcijaństwa: niedługo ruszą na cały świat, by nauczać wszystkie narody.

Zygota Kościoła powszechnego powstała w mistycznej chwili modlitwy pełnych łaski kobiet i mężczyzn naznaczonych Duchem Świętym. To fakt fundamentalny.

Tylko poeta potrafi nazwać metafizyczny wstrząs wielkiego początku.

 

Psalm responsoryjny: Ps 87, 1-3. 5-6

Wy, którzy czujecie się sponiewierani i uciśnieni, słuchajcie: jesteście mieszkańcami królewskiego stołecznego miasta Jeruzalem. Urodziliście się na samym szczycie, wywyższonym przez najwyższego Pana, między twierdzą Dawida a Wieczernikiem.

Pan, który na obu swych dłoniach wyrył Twoje imię, mówi: Wszystkie moje dzieci urodziły się na świętej górze Syjon. Pamiętaj: na szczycie, nie na dnie.

 

Ewangelia: J 2, 1-11

Jezus uczynił znak, który z innymi znakami wyniesie Go do godności Króla, Rex Iudaeorum. Scena jest przypowieścią, chociaż mamy konkretne odniesienia do czasu, miejsca i bohaterów.

Uwagę zwraca Matka, dość szorstko traktowana w Ewangelii. Co uda się wyczytać w jej zwięzłych wypowiedziach, skierowanych do Syna i do sług? Najpierw temat: wino. No, zdarzyło się, zabrakło. A dlaczego zauważyła to Maryja? Kobiety są znacznie bardziej powściągliwe w piciu niż mężczyźni, więc to oni pierwsi powinni spostrzec, że dzbany wyschły. Czy to kobiety zapewniały alkohol na wesele? To rola ojca pana młodego. I tu już jest ślad tego, co ukryte. Tu jest tajemnica. Kto ma rozum, niech myśli.

Zadanie z treścią dla uczniów podstawówki: Ile czasu wymaga napełnienie sześciu stągwi wodą, przy czym odległość do źródła jest niewiadomą x, a ilość służących niewiadomą y? Po uzyskaniu wyniku będziemy wiedzieć, kiedy nadeszła „godzina” Jezusa. Po co ta retardacja? Kiedy Jezus powie: Nadeszła moja godzina?

Ofuknął Matkę, że to ani Jej, ani Jego sprawa, co jest poniekąd prawdą, a przecież zajął się tym. Co jest w relacji Matka – Syn, że Maryja nie dała się zwieść przykrej dla siebie kontrze – przy ludziach! – i zrobiła swoje? Dobra, zlecenie przyjęte, choć cokolwiek wydaje się to dziwne. I co jest w samej metamorfozie tego, co w kielichu?

Jak mało kiedy widzimy w tym momencie jednocześnie twarz Boga i człowieka.
I Matkę Boga i człowieka.

Ten cud przemiany zapowiada Maryję jako świadka Eucharystii, krzyża i zmartwychwstania.

Uczestnicząc w uczcie eucharystycznej możesz mówić: I ja tam byłem, z nimi wino piłem.

 

Albo

Ewangelia: J 19, 25-27

To jest ascetycznie opisana przejmująca scena spełnienia się proroctwa Symeona. Najpierw Maryja z wiarą przyjęła zwiastowanie, ale też zapowiedź bólu, jaki poczuje dusza matki, która będzie świadkiem męki i śmierci Syna. I oto teraz stoi Ona pod krzyżem po przejściu zakrwawionym brukiem kilkuset metrów pod górę, obok zmasakrowanego i zelżonego Jezusa.

W świętej scenie konania jest wiele patetycznych elementów. Jeden wszakże jest przejmująco czuły: tkliwa miłość Zbawiciela odwraca naszą uwagę od niewysłowionego cierpienia skazańca ku wielkodusznej trosce o matkę, która za małą chwilę pozostanie sama.

Nie zostanie sama. Syn w ostatniej minucie swojego życia oddaje ją pod opiekę umiłowanego ucznia Jana. To scena symboliczna. Wykracza poza relacje rodzinne matka – syn. Dostaliśmy obietnicę: Nie zostawię was sierotami.

 

[dzien 3]

Wtorek, 22.05.2018 r.

Pierwsze czytanie: Jk 4, 1-10

Pokój – szczęśliwość, ale bojowanie – byt nasz podniebny: on srogi ciemności – hetman i świata łakome marności – o nasze pilno czynią zepsowanie.

Oto memento, z powodu którego śmiech powinien uwięznąć w krtani, uśmiech zastygnąć na wargach: wybierzesz świat – wybierzesz szatana i śmierć.

A oto dzieła szatana, który zawładnął światem: wojny i kłótnie, pożądliwość i chciwość, zazdrość, cudzołóstwo, zbrodnia, pycha, brud, nędza, grzech, męki Tantala, chwiejność, płacz, przygnębienie. Więc czego chcę: świata czy Boga?

Modlę się i nie otrzymuję, bo się źle modlę. Pan Bóg to nie sklep internetowy z bezpłatną dostawą do domu. Przybliżę się do Boga, Bóg przybliży się do mnie. Mój jeden krok będzie oznaczał dwa i to niewspółmierne.

Zazdrosna jest miłość Boga. Zamiast rozpasania ciała oddanego światu – jeśli skupię się na uwolnieniu boskiego daru – ducha i schylę głowę w pokorze, otrzymam łaskę i to nie tę, jakiej sama zażądam, ale jaka jest mi naprawdę potrzebna. Moim panem jest Bóg i uznanie tej prawdy uwolni mnie od niewoli szatana. Walka z szatanem to moje wyraźne: Nie! dla niego.

Jeśli apostoł nawołuje do smutku i przygnębienia – to z powodu niewłaściwego uporządkowania wartości przez człowieka oddanego „światu”.

Żałuję, czynię w pokorze pokutę. Oczyszczenie i uświęcenie przywróci Boży porządek i wróci radość do mojego serca.

Królu powszechny, prawdziwy pokoju – zbawienia mego jest nadzieja w tobie. – Ty mnie przy sobie postaw, a przezpiecznie – będę wojował i wygram statecznie.

 

Psalm responsoryjny: Ps 55, 7-9. 10-11. 23.

Wokół jest wielu, którzy czują to, co prorok Dawid: w zgiełku wielkiego miasta, pośród spraw i ludzi wzbudzających niepokój, przemoc, złość, niezgodę i ucisk jak mały wydaje się ten, na którego to wszystko spada z wielkim hukiem. Wicher i nawałnica.

Można nie wytrzymać. Można chcieć uciec na pustynię i wystawić głowę na wiatr i burzę, żeby zagłuszyć wewnętrzy ból.

Ale nie.

Nie trzeba uciekać. Jeden jest Pan smutku i pociechy. Oddaj mu to, a On cię podtrzyma. Zaufaj.

 

Ewangelia: Mk 9, 30-37

Oto mamy lekcję słuchania ze zrozumieniem w chrześcijańskim liceum Jezusa. Jest mistrz i uczniowie. I to już jest hierarchia. Tak, wybranie przez Jezusa to prawdziwy powód do chluby, rzeczywiste wyróżnienie. Ale ludzie tak mają, że lubią się różnicować w obrębie własnej grupy. I jeśli nie zrobi tego szef, to sami zadbają, żeby pokazać, kto tu rządzi. Czy ten, który trzyma kasę? Czy ten, który ma większą rodzinę? Czy ten, który ma większe muskuły?

I nie wiadomo, ilu ich było podczas obozu wędrownego przez Galileę, kiedy Jezus przygotowywał słuchaczy do rezurekcji. W każdym razie, gdy już doszli do Kafarnaum, skończyło się na briefingu z Dwunastoma. Ścisłemu kierownictwu zostały przekazane wytyczne do dalszego rozpowszechnienia:

Nikt nie jest aż tak wielki, żeby wynosić się ponad innych. Każdy natomiast może być wielki, jeśli się uniży i da wszystko temu dziecku, które nie ma nic i niczego nie odda w zamian.
W tym dziecku jest Jezus, a kto przyjmuje Jezusa, przyjmuje samego Boga.

I nikt nie jest lepszym przykładem ogołocenia się z chwały, jak Jezus, który całą chwałę oddał Ojcu, przez co sam stanął w Jego chwale.

Czego mam w sobie więcej: pychy czy pokory?

 

[dzien 4]

Środa, 23.05.2018 r.

Pierwsze czytanie: Jk 4, 13-17

Zanim stał się apostołem, był rybakiem i synem rybaka Zebedeusza. Gdyby poczuł dumę z awansu i zaczął się wynosić ponad nawracany lud, któż by słuchał takiego mówcy? Co by się stało z nauką Jezusa, stawiającą przecież na piedestale miłość i pokorę?

Jakub był pilnym uczniem. Chwytał okazję w locie i pedagogizował w oparciu o codzienne doświadczenie. Trzymał w silnej garści lejce swojego zaprzęgu, ale czule mówił do słuchaczy: Najmilsi!

Nauka sama w sobie do przyjemnych nie należała. Mistrzowie baroku nie powstydziliby się użytej przez Jakuba metafory: ulotna para. Czyli prawie nic. Trafne i obrazowe. Dziedzictwo marności. Śmieszne są plany i wysiłki wobec zupełnej ludzkiej niemocy. Daremna chełpliwość.

Ale nie o wzbudzenie depresji chodziło Jakubowi. Mały myk, znany w matematyce, wystarczy, aby problem został rozwiązany: pomnożyć wszystkie składniki przez jedną wartość. Jakub taką poprawkę zrobił: do składników rzeczywistości dodajemy zawsze Bóg. I wyjdzie, słowo!

Nie koniec na tym. Odrębny komentarz należy się każdemu z osobna z dwóch finalnych zdań.

Wszelka taka chełpliwość jest przewrotna. Czytaj: Pycha jest grzechem.

Kto zaś umie dobrze czynić, a nie czyni, ten grzeszy. Jeśli wiesz, jak być powinno, a tak nie postępujesz, grzeszysz. Jak by powiedział semiotyk: brak znaku jest też znakiem.

Nauczycielu, zanim pojedziesz uczniowi, najpierw go pogłaszcz.

 

Psalm responsoryjny: Ps 49, 2-3. 6-7. 8-10. 11

Jak wszyscy, to wszyscy… Więc słuchajcie, co mam do powiedzenia: nie ulęknę się, kiedy napadają na mnie silniejsi i możniejsi. Ich bogactwa, złość i podstępy cóż mogą mi zrobić? Przyjdzie dzień sądu, a wtedy ich wpływy czym się okażą? Czym wykupią swoją duszę, za co kupią życie wieczne, komu zapłacą za uwolnienie od zagłady?

Wobec Pana jesteśmy równi przez nieuchronność śmierci: czy mędrzec, czy prostak – umieramy nadzy. Obietnicą jest życie wieczne dla błogosławionych.

 

Ewangelia: Mk 9, 38-40

Apostołom nie brakowało ludzkich cech, a wśród nich małych słabości, jak na przykład zawiść. Jak to? Czy można używać znaku firmowego i prowadzić działalność nie mając franczyzy?

Z naszego punktu widzenia ta perykopa wydaje się wodą na młyn dla odbiorców telewizyjnego kanału ezoterycznego, których nie brakuje również wśród katolików. Wszak Jezus nie przeciwstawił się: Przestańcie zabraniać mu, bo nikt, kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie. Kto bowiem nie jest przeciwko nam, ten jest z nami.

To szczególna, Boża, ekonomia. Czy bioenergoterapeuta jeśli leczy w imię Jezusa, jest z Jezusem? W tej perykopie – myślę – nie zawiera się cały wykład, lecz zaledwie konspekt.

Przestańcie zabraniać mu – aspekt wolnej woli, rozumu i sumienia podmiotu i przedmiotu, czyli donoszących i winowajcy. Cała antropologia chrześcijańska.

Kto uczyni cud w imię moje – aspekt wybrania, powołania, znaku. To tylko początek. Co będzie dalej z takim człowiekiem, niewątpliwie wyróżnionym szczególną cechą, to już zupełnie inna historia. Jednym z jej rozdziałów jest odpowiedź na pytanie, skąd „to” ma, jak się „tym” posłuży i co „to” z nim zrobi?

Cud ­– czym jest? Ten aspekt ma charakter poznawczy.

Kto uczyni cud w imię moje, nie będzie mógł zaraz źle mówić o Mnie – bo kto wyznaje Syna, ten ma także łączność z Ojcem. I tego się trzymajmy. Żeby zdanie było prawdziwe, wszystkie jego składniki muszą być prawdziwe, inaczej: wszystkie warunki muszą być spełnione.

Jezus jest miłosierny. Apostołowie bywają wyrywni.

Kto ma uszy, niech słucha.

 

[dzien 5]

Czwartek 24.05.2018 r.

Pierwsze czytanie: Jr 31, 31-34

Słowa Pisma Świętego są zawsze aktualne.

Jeremiasz głosił proroctwo w VII w. p. n. e. do podzielonego narodu, jednak jego słowa nie straciły ważności aż po nasze czasy. Pan Bóg łaskawy, pełen miłosierdzia zawsze wyciąga rękę do swojego ludu, nie szczędząc mu dowodów swojej wiernej miłości mimo jednostronnego złamania kolejnych przymierzy w przeszłości. Jedno wiarołomstwo pociągało za sobą kolejne odnowienie przysięgi miłości Boga do ludzi. Najpierw z pierwszymi rodzicami, potem z Noem, później z Mojżeszem…

Kolejne prawo, zapowiedziane przez Jeremiasza w radosnym, optymistycznym tonie, będzie umieszczone już nie na kamieniu, ale w głębi serca. Dlatego nie będzie wymagało nauki. Dysponując dzisiejszą wiedzą, można rzec – otrzymaliśmy specjalny gen, warunkujący dziedziczenie przymierza z Bogiem, jak dzieci otrzymują spadek, czyli ojcowiznę.

Ile wiary i miłości jest w tym zdaniu, zapowiadającym przyszłe czasy: Będę im Bogiem, oni zaś będą Mi ludem! Dla ludzi innej epoki, kilkadziesiąt wieków później, ciągle zrozumiałe
i pociągające są te słowa. Pan da się nam poznać przez czyste serca. Odpuści grzechy i zapomni nasze nieprawości. Czy jesteśmy gotowi na taki dar? Nie tylko my jako naród, lecz my jako ja i Ty?

Albo

 

Pierwsze czytanie: Hbr 2, 10-18

Stoimy przed potężnymi wrotami tajemnicy świętej miłości Boga do człowieka. Jakże mały jest człowiek w skali jeden do nieskończoności. Przewodnikiem po tym bezkresie dla mnie jest Mesjasz.

Treścią zbawienia jest męczeńska śmierć Jezusa Chrystusa przepowiedziana wstrząsającymi obrazami w Psalmie 22. Wyznanie jej zaś jest warunkiem stanięcia w chwale Ojca. To nawet mało powiedziane, bo nie w przedsionku, nie na końcu, nie na klęczkach jako niewolnik. Na równi z Jezusem! Nie brzydził się nędzą biedaka. Nie odwrócił głowy od niegodnego.

Uniwersum życia wiecznego zostało otwarte przez cierpienie Syna. Całe potomstwo Jakuba, całe potomstwo Izraela otrzymało prawo uświęcenia dzięki uniżeniu Syna Boga do poziomu człowieka. Wyznając imię Jezusa, staliśmy się braćmi ubóstwionego w męce i zmartwychwstaniu Chrystusa.

Autor Listu do Hebrajczyków opisał relację Ojca do całego potomstwa. Dziedzictwo tytularne powiązał z genetycznym. Symbol krwi wykracza poza znak wspólnoty rodzinnej. Jest aluzją do Zbawiciela i Eucharystii. Krew Baranka zwyciężyła śmierć i tego, który jest jej panem. Kto się boi śmierci, jest pod władzą szatana. Lęk nie jest Boży. Jezus wyzwolił od śmierci ukochane dzieci Ojca. Dlatego stał się podobny do każdego z nas. To, co jest naszym cierpieniem, wziął na siebie, abyśmy byli wolni.

Psalm responsoryjny: Ps 110, 1abcde. 2-3

Uważnych czytelników i badaczy biblijnych zdumiewają słowa podmiotu mówiącego: Rzekł Pan do Pana mego. Psalmista wywołuje efekt luster – zwielokrotnione oblicze Pana. W obrębie tej ramy następuje dialogująca fraza. Jest to zaproszenie do zajęcia zaszczytnego miejsca po prawicy Władcy przez Triumfatora, zrównanie Pana z Panem.

W soczystym znaczeniowo obrazie hołdu pobitych przeciwników u stóp zwycięskiego Władcy i jego Syna nastąpiło mistyczne przeniesienie godności kapłańskiej na ród Dawida i jego następców, których szczepem będzie Mesjasz. Słowa prawdziwie prorocze.

 

Ewangelia: Mk 14, 22-25

Sprawowana codziennie od bez mała dwóch tysięcy lat Eucharystia cudowny akt przemiany chleba i wina w Ciało i Krew Jezusa – przy całym szacunku do jego świętości – utrwaliła
w tradycji wiernych schemat symbolu. Kiedy jednak został on ustanowiony, dla świadków tego wydarzenia był niemałym szokiem. Żyła przecież nadal mojżeszowa tradycja składania ofiar według kanonu kapłańskiego, od zawsze obecna w rycie starotestamentowym. I nagle na oczach apostołów w czasie świątecznej uczty, która miała okazać się pożegnalną, jeden
z chlebów na stole w rękach Jezusa ma się zmienić w Jego Ciało, a wino w kielichu – w Jego Krew. I akt spożycia Ciała i Krwi ma stać się znakiem przymierza Ojca i Syna z godnymi uczestnikami uczty eucharystycznej.

Nowatorstwo tej przemiany mogło wtedy wydać się tak samo dziwne, jak umycie nóg przez Chrystusa jego uczniom. Dla nas po bez mała dwóch tysiącach lat nadal jest tajemnicą. Może dlatego nie wszyscy doceniają dobrodziejstwo uczestnictwa w uczcie eucharystycznej.

 

[dzien 6]

Piątek, 25.05.2018 r.

Pierwsze czytanie: Jk 5, 9-12

Współczesna kultura słowa pisanego bardzo ułatwia czytanie, choć współczesny odbiorca na pewno poradziłby sobie z przeszkodami archaicznego zapisu, który nie znał rozdzielania słów spacją, reguł wielkich i małych liter, znaków interpunkcyjnych. Więcej muszą się nagłowić badacze, robiąc transkrypcję zachowanych Pism, a dodatkową trudnością jest rekonstrukcja poszatkowanych papirusów i złożenie w całość Ksiąg rozpryśniętych po całym świecie. Żadna biblioteka nie ma kompletnego tekstu choćby jednej ewangelii – i nie w oryginale, a w starożytnym odpisie. Taka refleksja przyszła mi do głowy, kiedy spojrzałam do Listu św. Jakuba i zobaczyłam słowo „sędzia” z wielkiej litery.

Druga refleksja dotyczy wrażenia, jakie robi tradycja literacka i z nią prawnicza, przywołana przez Jakuba. Choć czas spisania Księgi Hioba badacze określają na nie bardzo odległy Apostołowi, bo między V a III w. p. n. e., jednak czas przedstawiony to prawdopodobnie wiek XIII, szacowany na epokę Mojżesza.

Biblia ma poniekąd charakter prawniczy, bo zawarte w niej wypełnianie warunków przymierza człowieka z Bogiem podlega osądzeniu w świetle ustanowionego kodeksu karnego i wykonawczego.

Nagle jednak przychodzi człowiek, który mianuje siebie Synem Bożym i od wieków ustanowiony porządek wywraca jak owe stoły w świątyni jerozolimskiej. Każe wierzyć nie w literę, ale w ducha prawa.

Jakubowi nie brakuje trafności sądów przy jednoczesnej godnej pochwały zwięzłości. Krótko i na temat: Nie sądź, żebyś nie został osądzony. Za wzór wytrwałości i cierpliwości postaw sobie proroków, a szczególnie Hioba, który otrzymał „końcową nagrodę” za wierną służbę od  Pana pełnego litości i miłosierdzia. I jeszcze: nie przysięgaj, a szczególnie krzywo, i nie kreuj rzeczywistości, czyli nie kłam. Brzmi jak paragraf i tym de facto i de iure jest. Tyle że w obrębie głośnej reformy sądownictwa, która stary porządek rozwaliła doszczętnie. Jesteśmy beneficjentami dobrej zmiany.

 

Psalm responsoryjny: Ps 103, 1b-2. 3-4. 8-9. 11-12

Niektórzy chrześcijanie zatrzymali się na katechezie: Bóg jest sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza – to małymi literami – a za złe karze – to wypisane wołami.

Skosztujcie i zobaczcie.

Może nie wszyscy mają organ potrzebny do błogosławienia Pana w jego dobroci. Psalmista prosi swoją duszę i całe swoje jestestwo o nastawienie nadajnika na pochwałę Boga w Jego wielkich dziełach.

Jeśli twoja choroba powstała na skutek grzechu, jesteś uleczony. Bliskiego zguby obdarza łaską i miłosierdziem, bo sam jest miłosierny, cierpliwy i opanowany. Nieskończona jest Jego łaska uwalniania od winy. On jest Prawdą i uświęca nas w Prawdzie.

Do uznania tego potrzebny jest też odbiornik w zestawie z nadajnikiem.

 

Ewangelia: Mk 10, 1-12

Casus prawniczy jak haczyk rzucony przez faryzeuszy: czy wolno się rozwieść? Pytanie trafiło w sedno. Jezusowi groziło zostanie dzieckiem z rozbitej rodziny, a Maryi pozostanie samotną matką wychowującą dziecko, gdyż Józef był gotów zerwać małżeństwo, zanim jeszcze Maryja u niego zamieszkała. Żydom prawo mojżeszowe na to pozwalało.

Jezus jednak w odpowiedzi powołał się na jeszcze starsze prawo: pierwsze przymierze Boga z pierworodnym potomstwem. W zamyśle Stwórcy nie ma mężczyzny i kobiety, ale przez małżeństwo stają się jednym ciałem i w imię przysięgi w obliczu Boga są nierozdzielni. A ich zadaniem jest nauczyć tego swoje dzieci, otrzymane od Pana zaledwie na wychowanie.

W kulturze współczesnej, kiedy swoboda egoizmu wywyższyła wolność wyboru partnera i nie ma problemu z uzyskaniem rozwodu, archaizmem staje się wierność człowieka wobec najstarszego prawa, potwierdzonego przez Jezusa: Co Bóg złączył, tego niech człowiek nie rozdziela.

 

[dzien 7]

Sobota, 26.05.2018 r.

Pierwsze czytanie: Jk 5, 13-20

Komentarz do tego tekstu powinien napisać katolicki duchowny biblista. Jeśli jednak wypadło na mnie, napiszę, co wyczytałam.

A chodzi o sprawy prymarne. Życie i życie wieczne. Jak w Bogurodzicy: A na świecie zbożny pobyt, po żywocie rajski przebyt.

Spotkało cię nieszczęście? – módl się. Cieszysz się? – módl się psalmami. Ktoś bliski ci zachorował? – najpierw sakramenty w imię Jezusa, a potem – módl się. Grzechy będą ci odpuszczone i będziesz uleczony na ciele i na duchu.

Nie poradzę sobie z teologią wzajemnego wyznawania sobie grzechów w Kościele katolickim, natomiast siłę wstawienniczej modlitwy o siebie wzajem poznałam.

Gdzie nam do Eliasza, ale pocieszające jest, że wytrwała modlitwa sprawiedliwego zostanie wysłuchana. Byle tylko umieć się modlić. To już inna sprawa.

Zasługą nawróconego jest zbawienie tego, który go nawrócił, z tym że pewne „ale” przekracza moje kompetencje i nie rozwinę tego wątku, tylko zasygnalizuję, że nawet czcigodny ksiądz Jan Twardowski nie miał zamiaru nikogo nawracać, a ja tym bardziej. Natomiast w tym samym zdaniu dostrzegam trzy hasła, do których mogę się odnieść, cytując Ewangelię. Pierwsze to droga prawdy. Ja jestem drogą, prawdą i życiem. Drugie: śmierć duszy. Cóż bowiem za korzyść stanowi dla człowieka zyskać świat cały, a swoją duszę utracić? Trzecie: odpuszczenie – tak rozumiem „przesłonienie” – grzechów. Ojcze nasz, przebacz nam nasze winy, jak i my przebaczamy tym, którzy przeciw nam zawinili.

Rozczulająco Jakub odnosi się do wspólnoty pierwotnego Kościoła: najmilsi, bracia. Miłość przenika tę naukę. Po tym Jezus pozna swoich, że miłość wzajemną mieć będziemy.

 

Psalm responsoryjny: 141, 1b-2. 3. 8

Dzisiaj nie posługujemy się aż tak mocnymi wyrazami jak Dawid. Czy sprawdza się przysłowie: Jaka wiara, taka ofiara?

Co król pełen majestatu przepuścił przez bramę swoich ust, że tak głośno zawodzi? Jakie bluźnierstwo przepuściły jego straże wewnętrzne, że teraz tak się kaja? A może to była krzywda wyrządzona bliźniemu nieokiełznanym językiem? To są Boże tajemnice, do których bliżej prostaczkom niż możnym.

 

Ewangelia: Mk 10, 13-16

Uczniowie Jezusa nieraz pełnili rolę ochroniarzy. Byli w tym jednak nadgorliwi, bo usiłowali zatrzymać garnących się po pomoc ludzi. Bywało, że Mistrz musiał pokazywać, gdzie ich miejsce w szeregu. W tej scenie okazał szczególne miłosierdzie, bo chodziło o chore dzieci. Chore i małe, bo były przynoszone.

Widzieliśmy te sceny, kiedy papieżowi Janowi Pawłowi II podawano dzieci, by je pobłogosławił.

Wiara czyni cuda, a cóż dopiero uzdrawiający dotyk Jezusa miłosiernego. To zdanie każdy zna: Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie. Najpierw konkretnie, dziecko to dziecko, ale już na następnym wydechu – –

Przyjąć królestwo Boże jak dziecko jest warunkiem wejścia do królestwa Bożego. Trochę jak paradoks. Czy przyjąć, to znaczy połknąć jak komunię, a może dostać w prezencie; czy uznać za prawdę, przyjąć, że istnieje? Jakąkolwiek z wartości podstawimy w tym zdaniu, spełni ona warunek logiczny implikacji. W pełni dziecięcego zaufania, w niewinnej czystości, prawdziwie.