Komentarze do czytań – VII TYDZIEŃ ZWYKŁY | od 19 do 25 lutego 2023r. – prof. dr hab. Eugeniusz Sakowicz

 

Niedziela, 19.02.2023 r.

Pierwsze czytanie: Kpł 19,1-2.17-18

Księga Kapłańska, chociaż podaje przepisy liturgiczne, których przestrzegać winni kapłani religii biblijnego Izraela, to zawiera naukę ważną dla wierzących w Boga również w dniu dzisiejszym. Przekazane przez Mojżesza jemu współczesnym słowa Jahwe są darem i jednocześnie wyzwaniem wciąż aktualnym: „Bądźcie świętymi, bo Ja jestem święty, Jahwe, Bóg wasz”. Czy jest to możliwe, by człowiek stawał się świętym „na wzór i podobieństwo Boga”?

Świętość osiąga się na drodze postępowania ku niej. Już samo szczere pragnienie świętości stanowi skuteczną zaporę przed złem, a zatem inicjuje zdążanie ku niej. Człowiek czyniąc wszystko, co jest możliwe w jego mocy (ale też i w jego „słabości”), by zdążać ku świętości, daje skuteczne odparcie złu poprzez wybór dobra.

Droga ku świętości nie jest zatem niemożliwą. Bóg przecież nie wyznacza człowiekowi zadań, których nie mógłby on dokonać. „Nie będziesz żywił w sercu nienawiści do brata” – to imperatyw, który nie straci aktualności do ostatniej chwili istnienia ludzkości.

Na drodze ku świętości trzeba być odważnym. Upomnienie braterskie bliźniego, który błądzi, domaga się niemal bohaterstwa. Przemilczanie zła, które „widzimy” u innych (nade wszystko u siebie), ma wyjątkowo destrukcyjne konsekwencje. Pozwala iść drogą grzechu. Wyraża ostatecznie zwątpienie w świętość.

Spełnienie kolejnych rad z perykopy Księgi Kapłańskiej ma moc wyzwolenia z zasklepiania się w sobie. „Nie będziesz mściwy” – zapewne każdy człowiek mógłby okazywać mściwość wobec innych osób, które go kiedyś skrzywdziły. Wyzwolenie się z pragnienia zemsty wskazuje na moc człowieka, który pokonał w sobie odruch ślepej mściwości. Należy kroczyć drogą ascezy, by nie żywić „urazy” do drugiego człowieka, czy też określonej społeczności ludzkiej, np. narodowej, religijnej. „Żywienie” złych emocji zatruwa ludzki duchowy organizm. Ktoś tak „odżywiany” przez samego siebie traci siły witalne, by w końcu siebie zniszczyć.

Wszystkie wskazówki pomagające zmierzać niełatwą drogą ku świętości ogniskują się w Przykazaniu miłości bliźniego, zapisanym w wielu miejscach Biblii i potwierdzonym ostatecznie przez Jezusa Chrystusa. Realizacja polecenia: „Będziesz kochał bliźniego jak siebie samego” oznacza sposób na wyzwalanie się z koncentracji na samym sobie, z narcystycznego nabożeństwa na własną tylko chwałę. Ten, kto głęboko przeżywa to Przykazanie, ma siłę, by odejść od „luster” samouwielbienia, by w końcu spojrzeć na oblicze bliźniego.

Psalm responsoryjny: Ps 103,1b-2.3-4.8 i 10.12-13

Autor psalmu z radością woła, zagrzewając czytających jego utwór, by duszą swoją błogosławić Pana. Jaki jest sens słów: „Błogosław, duszo moja, Pana!”? Czy człowiek może udzielać Bogu błogosławieństwa? Według języka biblijnego synonimem słowa „błogosławić” jest wychwalać Boga, czyli proklamować w świecie Jego zbawczą obecność i jednocześnie dziękować za nią.

Człowiek, który doznał, doświadczył Bożej dobroci, ogłasza „wszem i wobec” Jego wielkość, spolegliwość, wspaniałomyślność. Dziękuje za wszelkie Boże akty życzliwości – dobrodziejstwa, za Jego słowa i związane z nimi czyny dobra.

Jedynie Bóg może ocalić życie ludzkie, bowiem jest ono zawsze w Jego Rękach – w Jego Sercu. Bóg w każdych okolicznościach i sytuacjach osłania człowieka, otacza go swoją „łaską i zmiłowaniem”. Warto zapamiętać słowa Psalmu 103 i często je powtarzać, szczególnie w sytuacjach trudnych czy, po ludzku rzecz ujmując, beznadziejnych: „Miłosierny jest Pan i łaskawy, do gniewu nieskory i bardzo łagodny”. Bóg okazuje Serce swoje, lituje się nad każdym, który Go czci, który z życia swojego nieustannie czyni ofiarę dla Niego. Bóg prowadzi bogobojnych swoich synów i córki swoje.

Drugie czytanie: 1 Kor 3,16-23

Święty Paweł Apostoł, którego życie zostało przez Boga „w ogniu wypróbowane”, miał odwagę chrześcijanom Koryntu w Grecji wytknąć nieporządek moralny w ich życiu. Deklaracja wiary nie jest wystarczająca. Muszą z nią iść razem czyny potwierdzające wiarę. Nie jest możliwy „postęp” w wierze bez godnych uczynków, które by ją uwiarygodniały. Pytanie skierowane do Koryntian niesie ze sobą wyjątkowo dramatyczny wydźwięk: „Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was?” Przysłowiowe „córy Koryntu” – kobiety lekkich obyczajów, niewiasty (a wraz z nimi mężczyźni) oddający się cudzołóstwu i nierządowi, służący swoim ciałem rozpuście, odrzucają na początku swojego grzechu prawdę o sobie jako „świątyni Boga”…

Ludzkie ciała, utworzone przez Boga Stwórcę u początku istnienia świata, ciało każdego bez wyjątku człowieka, zarówno wierzącego, jak i nie przyjmującego wiary religijnej, stanowią sanktuarium. Nie godzi się tejże „świątyni ciała” hańbić złem rozpusty, nieczystości, wyuzdania, nieobyczajności. Grzech przeciwko „świątyni Boga” dawać będzie znać o sobie temu, kto go popełnił do ostatniego tchnienia życia. Ratunkiem i wyzwoleniem z poczucia winy dla każdego, który sprofanował swoją „świątynię Boga”, jest Wszechmogący Miłosierny Pan.

Święty Paweł dał i daje Koryntianom, zarówno jemu współczesnym jak i dzisiejszym, szansę wyjścia ze świata fikcji uczuć, z destrukcyjnych wyobrażeń o miłości, która nią nie jest.

Przypisywanie sobie mądrości, kiedy postępuje się w sposób nieuczciwy i kiedy w decyzjach podejmowanych nie kieruje się rozsądkiem, jest ostatecznie świadectwem głupoty. Ludzie przebiegli osiągnęli w swoim życiu niejednokrotnie taki czy inny sukces. Ostatecznie okazał się on porażką, bowiem Bóg nie dozwoli, by przebiegłość, nieuczciwość, wyrachowanie było busolą życia w ogóle.

Człowiek oddany Bogu, żyjący Nim w każdej chwili swojego życia, modlący się, „odżywiający się” modlitwą wie, iż „wszystko jest jego”, chociaż może nie posiadać on żadnego aktu własności. Będąc ubogim materialnie, czy nawet żebrakiem wie, że jest „własnością” Chrystusa. Skoro tak, to do takiego człowieka cały świat należy, „czy życie, czy śmierć, czy życie teraźniejsze, czy przyszłe”. Świadomość „posiadania” świata „w Chrystusie” czyni go wolnym, „ubogim duchem”, czyli będącym duchem u Boga.

Ewangelia: Mt 5,38-48

Słowa o „Prawie odwetu” oraz o „Miłości nieprzyjaciół” zapisane w Ewangelii według Świętego Mateusza stanowią fragment „Kazania na Górze”, będącego kodeksem moralności chrześcijanina. O ile Dekalog ze Starego Testamentu wskazywał na „minimalizm” życia moralnego, o tyle „Kazanie” wygłoszone przez Jezusa Chrystusa „na Górze”, czyli w miejscu gdzie Ziemia „spotyka się” z Niebem, wyraża „maksymalizm” moralności chrześcijańskiej. Podjęcie i realizacja „minimum”, czyli fundamentalnych przykazań Boga, jest etapem poprzedzającym wstępowanie „na górę” – szczyt moralności Chrystusa.

Prawo Hammurabiego, skodyfikowane w XVIII wieku przed Chrystusem, nie straciło – dla wielu ludzi oraz dla mniejszych i większych społeczności ludzkich – aktualności i znaczenia po dzień dzisiejszy. „Oko za oko i ząb za ząb” – to reguła zemsty, odpłaty za doznane krzywdy. Często prawo to w określonych społecznościach, zwykle wciąż kierujących się regułami plemienności, oczekiwało na realizację przez pokolenia. Spełniane było jako tzw. zemsta rodowa. Pamięć o popełnionym przez winowajcę czynie nagannym, przestępstwie, wyrządzonej krzywdzie pielęgnowana była przez lata, by „eksplodować” wobec niewinnych agresją czy przemocą. Nienawiść niszczy nade wszystko tego, który nią się kieruje, który pozwala się jej unieść. Wstrzymanie „odpłaty” za zło, wolność od zemsty to oznaka mocy i siły danego człowieka.

Jezus Chrystus nie nakazuje, by godzić się na poniżanie przez innych ludzi. Podaje natomiast zasady nowej logiki postępowania, zgodnie z Logosem – Słowem sprawiedliwości i miłosierdzia. Wskazuje tym samym na bezsens trwania w duchowym zacietrzewieniu, w podtrzymywaniu woli agresji i brutalnej odpłaty za doznane krzywdy. Słowa Jezusa, by pozwolić na uderzenie w drugi policzek po tym, jak sponiewierany był pierwszy, nie wyrażają naiwności oraz irracjonalnego irenizmu za wszelką cenę. Wskazują natomiast na absurdalność odpłaty złem za zło. Pustką pustki się nie zapełni. Zła, które jest rodzajem pustki, nie zneutralizuje się tymże samym złem. Można tylko, kierując się zasadą Jezusowej etyki, powtórzoną przez Świętego Pawła Apostoła, „zło dobrem zwyciężyć” (Rz 12, 21).

O ile „Przykazanie miłości bliźniego” jest zrozumiałe przez chrześcijan, o tyle imperatyw miłości wroga, nieprzyjaciela może stanowić zagadkę trudną do rozszyfrowania. Po ludzku rzecz ujmując miłość nieprzyjaciół nie jest możliwa. W optyce Bożej natomiast nie tylko jest możliwą, ale i konieczną. Wyraża ona bowiem afirmację, akceptację życia, którym wróg został obdarowany przez Boga Stwórcę. Nie wziął on życia sam z siebie. U jego początku jest Pan. Skoro tak, to chrześcijanin nie ma wyjścia. Musi na drodze ku świętości, ku doskonałości wyzwalać się ze złych emocji kierowanych ku swojemu przeciwnikowi, one bowiem nade wszystko inspirują do nienawiści. Powinien rozumem spojrzeć na wroga i jednocześnie nie zgodzić się na pobłażliwość wobec zła. Złe czyny ludzi muszą zostać bezwzględnie potępione, ludzie zła – nie. Trzeba natomiast ich ukarać, równocześnie nie kierując ku nim ostrza nienawiści, bowiem zanim ono dosięgnie złoczyńców, wpierw zniszczy mściciela.

Bóg nie stworzył dwóch światów, jednego dla ludzi dobrych, drugiego dla złych. Jego miłosierdzie i łaskawość dotyka każdej ludzkiej osoby. Dramatem ludzi kierujących się złem jest odrzucenie Bożej życzliwości. Być może postawa chrześcijan, kierujących się „Przykazaniem miłości nieprzyjaciół” obudzi ich sumienia i serca oraz pozwoli im się nawrócić. Nienawiścią nigdy nikogo się nie nawróci. Siłą twórczą jest bowiem tylko miłość.

 

Poniedziałek, 20.02.2023 r.

Pierwsze czytanie: Syr 1,1-10

Księga Mądrości Syracha, nazywana też Eklezjastykiem, była dziełem przeznaczonym do odczytywania podczas zgromadzenia wiernych religii biblijnego Izraela, a później w Kościele. Księga ta ma charakter dydaktyczny, podanych bowiem w niej zostało szereg wskazówek dotyczących kształtowania postępowania oraz jego korygowania. Autor sentencji mądrościowych, jak czytamy we wstępie redakcyjnym poprzedzającym święty tekst, „zawodowo oddawał się mądrości”. Mógł to czynić, miał ku temu pełne prawo, bowiem jednocześnie „oddawał się” mądrości życiowo. Słowo „oddawać się” ma bardzo głęboki sens. Wskazuje na całkowite poświęcenie się czy to drugiej osobie, czy też określonej sprawie, misji, działaniom.

Wierny religii biblijnego Izraela biorący do ręki zwój świętej Księgi Mądrości Syracha, a dziś chrześcijanin zgłębiający święty przekaz, winien utwierdzać się w powołaniu do mądrości. Jest ona możliwa, bowiem jej źródłem jest Bóg. Mądrość ta wyraża oddziaływanie Bożego objawienia na świat i na życie człowieka. Należy przy tym pamiętać, iż człowiek obdarowany został przez Boga rozumem, przez co najbardziej uwyraźnia swoje podobieństwo do swojego Stwórcy.

Tajemnica Mądrości przez wielkie „M”, jako bezinteresownego daru Stwórcy dla stworzenia, zakorzeniona jest w Bogu. „Cała Mądrość od Boga pochodzi, jest z Nim na wieki”. Skoro początek i trwanie mądrości jest w Bogu, to ludzki trud odkrywania, poznawania i trwania w mądrości przez małe „m”, związany jest z Bogiem. Te więzy, czy więzi człowieka szukającego mądrości z Bogiem czynią człowieka wolnym.

Świat natury ożywionej i nieożywionej, firmament nieba, cały kosmos z panującym w nim porządkiem i również ludzka mądrość ma praprzyczynę, początek w Mądrości Boga. Panem świata nie są „panowie” tego świata – uzurpatorzy Bożych prerogatyw władczych nad życiem, lecz sam Pan, „jeden Mądry”, który wszystko „stworzył, przejrzał i policzył”.

Warunkiem otrzymania daru Mądrości od Boga jest miłość człowieka, która winna nim kierować. Ten, który kocha Boga „całym sobą” – swoją przeszłością, teraźniejszością i przyszłością, swoją rozpaczą i szczęściem, na pewno otrzyma dar Mądrości Bożej. Jego ludzka mądrość „przeistaczać się” będzie w Mądrość Boga.

Psalm responsoryjny: Ps 93,1.2 i 5

Psalm 93 zwraca uwagę, uwrażliwia serce człowieka na Majestat Boga, Stwórcy świata. Bóg wszechpotężny, wielki i bogaty w miłosierdzie i łaskawość wskazuje na „wielkość” swojego stworzenia – człowieka, która ujawnia się przede wszystkim w pokorze. Majestat Stwórcy dostrzec duchowo może tylko człowiek pokorny sercem.

Pan „odziany” w potęgę jest nadzieją i pokojem wszystkich ludzi, którzy byli i są odzierani z ich ludzkiej – Boskiej godności.

„Niewzruszony tron Boga” wskazuje na nieprzemijalność Bożej potęgi. Żadne „bramy piekielne”, w tym jakiekolwiek zmasowane siły zła nie naruszą trwałości Bożego „tronu” – władzy Stwórcy nad stworzonym światem.

Człowiek dokonujący eksperymentów pseudomedycznych chce uczynić siebie Panem życia i śmierci. Żyje jednakże złudzeniem, bowiem im bardziej chce zawładnąć Bożym prawem nad bytem ludzkim i w ogóle nad światem, łamiąc prawa natury, tym mocniej siebie zniewala.

Świadectwa Boga, jak przekonuje Psalmista, „godne są wiary”. Bóg nie zmusza człowieka do niej, lecz wspaniałomyślnie proponuje człowiekowi poznać perspektywę jego szczęścia.

Dobrze jest odmawiać dany psalm wzbudzając określoną, konkretną intencję. Psalm 93, mówiący o Majestacie Stwórcy i Króla świata, może być recytowany, czy śpiewany w intencji osób podróżujących statkiem uderzanym wodami sztormu. Modlitwę taką zanosili mnisi chrześcijaństwa wschodniego. Takim statkiem jest Kościół!

Ewangelia: Mk 9,14-29

Święty Marek, świadek życia Świętego Piotra, „skały” Kościoła, spisał jego przeżycia i duchowe doświadczenia. W Ewangelii swojej Marek perykopę o „Uzdrowieniu epileptyka” umieścił w kontekście działania Jezusa poza Galileą, przed podróżą Mesjasza do Jerozolimy. Na drodze ku Świętemu Miastu Jezus spotyka się z człowiekiem „niemym”. Spotkanie Odwiecznego Słowa – Pana Jezusa z człowiekiem, który nie miał zdolności mówienia, który nie mógł wydobyć z siebie żadnego zrozumiałego słowa, niesie i dziś wielkie, symboliczne, czyli ważne przesłanie. Epileptyk, którego w obecnej epoce poprawnej politycznie mowy tak by nie nazwano, w chwili ataku choroby „zgrzytał zębami”, a zatem wydawał dźwięki. Jego „mową” było też „drętwienie” i „pienienie się”. Była ona wielkim wołaniem o pomoc. Człowiek i dziś, dotknięty taką, czy inną chorobą, widzialną, bądź ukrytą, woła z głębokości swojego losu o miłosierdzie i litość Boga.

Ów „duch niemy”, który zniewalał przez lata chłopca, uporczywie w nim przebywał. Znalazł w nim „mieszkanie” dla siebie. Udręki, które znosił młodzieniec, dotknęły, uderzały w całą rodzinę. Wszyscy wraz z nim cierpieli. Nie tylko chłopiec wrzucany był przez złego ducha „w ogień i wodę”, ale i jego najbliżsi doświadczali podobnej duchowej próby. Szarpały nimi sprzeczności, zapewne i rozpacz. Ojciec dziecka nękanego niemotą skierował do Jezusa Chrystusa słowa wypowiedziane w liczbie mnogiej. Wskazywały one na solidarność rodzinną, na silne więzi między rodzicami i dziećmi.

 

Wtorek, 21.02.2023 r.

Pierwsze czytanie: Syr 2,1-11

Każdy człowiek w życiu swoim doświadczany jest rozlicznymi przeżyciami. Spotyka go zarówno radość, jak i smutek. Uderza go „ucisk i strapienie”. W tych wszystkich trudnych okolicznościach życia konieczne jest przyjęcie postawy ufności w Boże miłosierdzie i litość. Bóg nie chce cierpienia ludzi, nie chce ich bólu, rozpaczy. Z drugiej strony każdy człowiek winien wiedzieć, iż trudy życia są czymś oczywistym.

Od chwili przyjścia człowieka na świat towarzyszy mu cierpienie. Staje się ono niejako „naturą” człowieka. Na cierpienie, podkreśla autor Księgi Mądrości Syracha, należy nieustannie przygotowywać się. Cierpienie, które może go niespodziewanie uderzyć, które go zaskakuje, może dokonać wszakże spustoszenia. Cierpienie, które jest „spodziewane”, a nawet oczekiwane, może zostać przez człowieka „przywitane” i przyjęte jako dar Boży. Jego celem bowiem może być wypróbowanie wierności człowieka, jego przemiana, uszlachetnienie go.

Słowa: „Zachowaj spokój serca i bądź cierpliwy, a nie trać równowagi w czasie utrapienia”, warto na trwałe wpisać w swoje serca. Stanowią one wyraz woli Bożej. Bóg pragnie pokoju dla niespokojnego ludzkiego serca i duszy. Chce, by zachował on równowagę, powagę ducha w każdej chwili, szczególnie podczas utrapienia, przygnębienia, zwątpienia, rozpaczy.

„Przylgnij do Boga!” – to słowa, które upodobniają nawet dorosłego człowieka do bezradnego dziecka. Ten, który stara się przylgnąć do Boga, wyzwala się z lęku rozbudzającego wyobraźnię, niebędącego wszakże adekwatną odpowiedzią na rzeczywistość. Przylgnięcie jest niemal organicznym „zrośnięciem się” dwu osób, co uwyraźniają niektóre typy ikon ukazujących oblicze Najświętszej Maryi Panny – Matki Bożej i oblicze Jej Syna – Jezusa, które przylgnęły do siebie.

Każde zdanie perykopy mówiącej o bojaźni Bożej żywionej podczas różnych doświadczeń egzystencjalnych stanowi cenny drogowskaz życiowy: „Bądź Mu [Bogu] wierny, a On zajmie się tobą, popraw swe drogi i Jemu zaufaj”.

Bojaźń Boża stanowi wyraz posłuszeństwa Bogu. Nie jest strachem paraliżującym myśl, wyobraźnię. Oznacza zaufanie wobec Boga, zawierzenie Jego decyzjom, poddanie swojej woli – woli Wszechmogącego.

 Psalm responsoryjny: Ps 37,3-4.18-19.27-28b.39-40

Autor psalmu odpowiada na pytanie zawsze aktualne, które może człowieka, szczególnie prawego, nie tylko niepokoić, ale nawet dręczyć. Przez wieki ludzie uczciwi zdumieni są dominacją zła nad dobrem, nieprawości nad prawością. Dlaczego ludzie sprawiedliwi bywają uciśnieni, a grzesznikom los sprzyja? Sytuacje takie dają do myślenia.  Oceniający je nie zna wszakże ani serc grzeszników, bądź też innych ludzi, którzy przywiedli niektórych do grzechu. Nie jest w stanie wyobrazić sobie „logiki” Boga, która wszakże jest diametralnie inna od ludzkiego sposobu myślenia i oceniania świata, rzeczy, ludzi.

Najważniejsza jest ufność Bogu, dzięki której można wyzwolić się i uwolnić od trudu zgłębiania i analizowania nieprawości innych ludzi.

Nie ma serc ludzkich, które wolne by były od jakiegokolwiek pragnienia. Człowiek sam z siebie nie spełni tych pragnień do końca. Może to uczynić tylko Bóg. Ufność wobec Bożych decyzji i działania wyraża się przez radość człowieka. Nie zniszczy go żadna klęska, kiedy on ufa Bogu i kiedy pozwala, by Wszechmogący wiódł go przez życie i kierował jego drogami. To sam Bóg przecież „ma staranie o życie prawych”. Czyż można wobec tego dopuszczać do siebie rozpacz, poddawać się zwątpieniu i zniechęceniu, rezygnować z walki o zachowanie swojej godności?

Warunkiem duchowego pokoju w sercu ludzkim jest odstąpienie od zła i czynienie dobra. Skoro Bóg miłuje sprawiedliwość, to czyż człowiek również nie powinien jej miłować? Autor psalmu woła nie tylko do jemu współczesnych, ale nade wszystko do ludzi obecnej doby, by wytrwale uciekali się do Boga. Ucieczka ku Bogu jest aktem odwagi! On sam bowiem jest Ucieczką, który daje wyzwolenie.

„Nie zazdrościć sprawcom zła!” – to imperatyw Psalmu 36, który można odmawiać w intencji wszystkich ludzi zranionych przez zaprzedanych złu – złoczyńców.

Ewangelia: Mk 9,30-37

Święty Marek w perykopie ewangelicznej przypomina wiernym dzisiejszych czasów zapowiedź męki Jezusa Chrystusa. Należy uaktualniać kairos – ewangeliczny czas, zawsze wszakże teraźniejszy. Pan Jezus mówił uczniom o wydaniu siebie ludziom niezbożnym. Mieli oni podnieść i podnieśli rękę na Pana „waszego stworzenia”, by odebrać Jemu życie. Zamach na Boga był najbardziej absurdalną decyzją człowieka podjętą w dziejach ludzkości. Profetycznych słów Jezusa nie zrozumieli wszakże Jego uczniowie. Zapewne podczas słuchania Pana skupieni byli bardziej na sobie, na swoich myślach i słowach niż na odwiecznym Słowie.

Uczniowie w kontekście zapowiadanej przez Pana Jezusa męki podjęli spór o ich pierwszeństwo, chcąc dowiedzieć się, kto spośród nich jest najważniejszy. Odpowiedzią Jezusa, rozwiązującą spór, były słowa i dokonany gest, na ówczesne czasy wyjątkowy. To dziecko (które wciąż nie zna pychy!) miało nauczyć Jezusowych uczniów pokory. Szukali oni dla siebie uprzywilejowanych, znaczących społecznie miejsc, gdzie zasiadając odbieraliby „oklaski” uwielbienia od innych. Dziecko stanęło przed uczniami Pana jak nauczyciel, mający wsparcie ze strony Jezusa. On objąwszy je ramionami zapowiedział niczym nieograniczoną troskę o człowieka słabego, bezsilnego, ale na wskroś uczciwego, autentycznego.

 

Środa, 22.02.2023 r. – Środa Popielcowa

Pierwsze czytanie: Jl 2,12-18

Hebrajskie imię proroka Joela, którego czas życia i działalności nie jest bliżej znany, wyraża kluczową prawdę religii biblijnego Izraela – „Jahwe jest Bogiem”. Perykopa wyjęta z Księgi Joela, która miała powstać w VI wieku przed Chrystusem, dotyczyła czasów współczesnych natchnionemu autorowi. Refleksja o jego i jego pobratymców teraźniejszości stanowiła tło do wypowiedzi o eschatologii. Teraźniejszość jest wszakże podglebiem przyszłości. Opowieści o tym, co ma nadejść, bez ich „posadowienia” w dniu dzisiejszym, nie dotrą do serc słuchaczy.

Joel wskazywał na sens pokuty i przebaczenia w życiu człowieka. Ten, który uczynił zło i który wpadł w niewolę grzechu, dał się jemu skrępować, może wszakże wyzwolić się ku dobru „przez post i płacz, i żałobę”. Podjęcie tych czynów pokuty zarówno prowadzi do nawrócenia, jak i je wyraża. Nie może być ono „częściowe”, lecz całkowite – „całym sercem”.

W religii biblijnego Izraela serce symbolizuje, wyraża całego człowieka, zarówno jego sferę duchową, jak i cielesną – materialną. Konieczne jest nawrócenie, przemiana tego wszystkiego, co o człowieku stanowi, co go tworzy – konstytuuje, wyraża. Serce to nie tylko emocje, uczucia, ale rozum, wola, pragnienia. Te wszystkie sfery człowieczeństwa „powołane” są do nawrócenia. Ma ono jasno określony kierunek. Zawsze zwrócone jest ku Bogu. Nie jest to Bóg odległy, daleki, lecz „Bóg nasz”, ogarniający swoimi łaskami los każdego człowieka, obejmujący go miłosiernym „spojrzeniem”. Bóg „dotknięty”, urażony złem człowieka nie jest wszakże skory do gniewu. Bóg nie reaguje jak człowiek. Wszechmogący Pan współczuje zawsze człowiekowi. Nie chce zsyłać na niego nieszczęścia.

Do pokuty, pozwalającej człowiekowi uświadomić, kim jest, wezwani są wszyscy bez wyjątku. Pokuta nie oznacza samoudręczenia. Nie wyraża się przez akty autoagresji, które miałyby stanowić zapłatę za zaciągniętą winę, będącą konsekwencją grzechu. Do pokutowania wezwana została wg proroka Joela „święta społeczność”, a zatem starcy, jako protoplaści rodu oraz dzieci, będące nadzieją przyszłości, w których przeszłość – tradycja spotyka się z przyszłością, z tym, co ma nadejść. Pokutować mają matki oraz ich dzieci – niemowlęta ssące piersi. Akty pokutne to zadania dla oblubieńca i oblubienicy – małżonków zaczynających wspólne życie. Wezwanymi przez Boga do pokuty są i ci, którzy wzywają wiernych do nawrócenia – kapłani. Oni, jako słudzy Jahwe, mają dawać przykład nawrócenia tym, którym przewodzą i za których składają ofiary.

Nawrócenie każdego z osobna i wszystkich razem ma ochronić ich przed niezbożnością ludzi wątpiących w Boga i przeczących Jego istnieniu. „Gdzie jest ich [wasz] Bóg?” – pytają dziś ludzie szukający odpowiedzi na zapytanie o sens życia. Bóg jest w sercu tych, który odwracają się od zła i którzy wybierają dobro! W ten sposób wciąż na nowo stwarzają świat, odnawiają go, czynią nowym.

Symbolem wzywającym do nawrócenia jest popiół. Proch ziemi ma uświadomić człowiekowi znaczenie przemijania. Popiół oznacza równocześnie początek i koniec. Z prochu ziemi – z popiołu Bóg uczynił człowieka, dając mu tchnienie życia, by ono trwało wiecznie mimo doczesnego, chwilowego trwania na ziemi. Życie człowieka jest podążaniem od tego, co czasowe, przemijalne do tego, co niezmienne i nigdy się niekończące. Na tejże drodze nawracającym się powinni towarzyszyć prorocy, w tym Joel.

Psalm responsoryjny: Ps 51,3-4.5-6b.12-13.14 i 17

Psalm 51 należy do tzw. psalmów pokutnych. Stanowi przy tym przykład oraz wzór modlitwy przebłagalnej. Jest zapisem wyznawania zła przez pokutnika, który uświadomił sobie jego destrukcyjną moc i odeń się odwrócił poprzez decyzję powrotu do Boga. „Powrót” ten wskazuje na pierwotny stan obcowania człowieka i Boga. Grzech stan ten zakłóca, pokuta przywraca.

„Zmiłuj się nade mną, Boże, w miłosierdziu swoim” – to akt strzelisty wypowiadany przez wieki przez chrześcijan różnych Kościołów i wspólnot eklezjalnych. Bóg miłosierny okazuje człowiekowi wyrozumienie, litość, miłość. Człowiek swoimi siłami nie jest w stanie wyzwolić się ze zła popełnionego przez siebie. Nie obmyje sam siebie z winy, ani nie oczyści z grzechu. Może to uczynić z Bożą pomocą, kiedy zwróci się ufnie do Boga z prośbą o przebaczenie.

Konieczne jest postawienie siebie w prawdzie przed obliczem Boga, ale też i stanięcie w prawdzie przed sobą. Grzech tego, który go popełnił, obecny w jego pamięci, świadomości, nie może go przecież zniszczyć. I chociaż grzesznik go „widzi”, to jedynie po to, by go znowu nie wybrać i nie popełnić.

Istotą każdego grzechu jest obraza Boga. Wszechmogący jednakże nie obraża się irracjonalnie tak, jak to czynią ludzie w relacjach między sobą. Ów zwrot antropomorficzny wskazuje na głębię relacji między Bogiem i człowiekiem, na intymność tych odniesień, na walor wrażliwości w komunikacji – komunii człowieka z Bogiem.

Słowa modlitwy zanoszonej wraz z Psalmistą mają moc stwórczą. Winny być jak najczęściej wypowiadane: „Stwórz, o Boże, we mnie serce czyste i odnów we mnie moc ducha”. Działanie Boże w człowieku daje jemu radość i ufność, które skutecznie chroni przed złem.

Psalm 51 może być wznoszony ku Bogu w intencji tych osób, których mógł spotkać gniew Boży, mający ostatecznie cel wychowawczy, służący dobru człowieka.

Drugie czytanie: 2 Kor 5,20-6,2

Apostołowie Ewangelii, posłani przez Jezusa Chrystusa, by świadczyć o Bogu w każdej okoliczności życia, mają szereg zadań do spełnienia. Pojednanie się z Bogiem winno spełniać się „w Imię Chrystusa”, to jest Jego mocą i zbawczymi zasługami. Jezus Ukrzyżowany jest solidarny z każdym grzesznikiem i całym grzesznym rodzajem ludzkim. Jezus „uczyniony grzechem” objawił tę prawdę na krzyżu. To ludzkie niezliczone grzechy „utworzyły” grzech kosmiczny, który został ostatecznie „przybity” – unicestwiony na krzyżu.

Wyzwolony mocą krzyża z grzechu i jego konsekwencji nie może skazywać siebie na bierność. Wezwany jest do współpracy z Ukrzyżowanym Jezusem. W ten sposób wysłużona na drzewie krzyża świętego łaska okaże się owocująca – owocna.

Ewangelia: Mt 6,1-6.16-18

Ofiarowane chrześcijanom (i nie tylko im) przez Jezusa Chrystusa Kazanie na Górze ma w nich „pracować”, przemieniając myślenie, uwznioślając je, wznosząc ku Bogu. Rozwinięciem Jezusowych myśli z Kazania są słowa o czystości zamiarów, pragnień, intencji człowieka, a także o jałmużnie, będącej wyrazem troski o innych ludzi i o poście wychwalającym Boga za dar Jego zbawczego objawienia się człowiekowi.

„Wykonywanie” uczynków pobożnych nie powinno dziać się na oczach widzów, tym bardziej postronnych. Dobre czyny nie stanowią gry aktorskiej, kiedy odgrywający ją liczy na aplauz i oklaski otoczenia.

Bóg widzi każdy dobry uczynek człowieka, podejmowany bez nagłaśniania. Czyniący dobro nie może prowadzić kalkulacji oczekując zapłaty za swoją wspaniałomyślność, bezinteresowność. Boża ekonomia nagrody i kary nie ma nic wspólnego z ludzkimi rachunkami, z ludzką buchalterią.

Słowo „jałmużna” niemal zniknęło ze współczesnego języka. Usunęło się z mowy potocznej, a nawet religijnej dając pierwszeństwo takim pojęciom jak: „dobroczynność”, czy „posługa charytatywna”. I chociaż słowo jałmużna zdaje się być nie tylko zapomniane, ale też i „dyskryminowane”, to rzeczywistość nim oznaczana istnieje. Jałmużna nie może być dziełem raz tylko podejmowanym w okresie Wielkiego Postu lub w innych okolicznościach pokutnych. Winna być dziełem permanentnym, wciąż uaktualnianym, bowiem ludzie cierpiący, potrzebujący, czekający na gest życzliwości będą obecni w świecie aż po kres jego istnienia.

Post, jako wyraz wdzięczności za wielkie dzieła objawiającego się Boga, nie stanowi działania spektakularnego, kierowanego egoistycznymi pobudkami. Post nie jest podejmowany, by inni ludzie podziwiali czyjegoś ducha ascezy. Człowiek prowadzący post pragnie, by Bóg zauważył jego skruszone serce. Ten, który nie przyjmuje przez jakiś czas pożywienia (np. w określone dni), tym samym składa Bogu dar z niespożytego pokarmu, jednocześnie wskazując na Stworzyciela jako Pana wszystkich środków do życia i w ogóle życia.

Ten, który pości, ma namaścić swoją głowę. W ten sposób pokazuje Bogu, a nie innym ludziom, że podejmuje trud wyrzeczenia i dystansuje się od poklasku widzów jego ascezy. Jednocześnie afirmuje siebie w swojej królewskiej i kapłańskiej godności, jako tego, który przyjął namaszczenie olejem tylko dla Boga.

Wielkopostny program każdego chcącego się nawrócić powinien sprowadzić się do spełnienia trzech imperatywów: „1. Więcej się modlić; 2. Więcej pościć i 3. Być gotowym na wszelkie umartwienia i ofiary”. Wielki Post jest [bowiem] bramą, dzięki której przez śmierć przechodzimy do życia. Zaryzykujmy dziś przekroczenie tej bramy śmierci, duchowego umierania, ofiary umartwienia, by później w zamian za włożony wysiłek otrzymać to, co się nazywa autentycznym, prawdziwym Bożym życiem” (ks. Stanisław Grzybek, Biblia na co dzień. Komentarz do Ewangelii, Kraków 1975,  s. 130, 133).

 

Czwartek, 23.02.2023 r.

Pierwsze czytanie: Pwt 30,15-20

W części Księgi Powtórzonego Prawa, oznaczonej jako „Mowy końcowe”, dowiadujemy się o przekleństwach i błogosławieństwach Boga. Te pierwsze, wyrażone mocnym słowem, są odpowiedzią Boga na niewierność narodu powołanego wszakże do wierności. Jahwe nieustannie okazuje temu narodowi pomoc, spotykając się z uporczywą jego niewdzięcznością. A przecież wierność przymierzu z Bogiem gwarantuje szczęście człowieka.

Bóg okazał w końcu narodowi wyprowadzonemu przezeń z niewoli dwie drogi życia. Człowiek każdego czasu, każdej epoki, zarówno tej przeżywanej przez wiernych religii biblijnego Izraela, jak i w dzisiejszych realiach, stoi na rozdrożu, w miejscu, w którym należy dokonać życiowego wyboru. Staje wobec „życia i szczęścia” oraz wobec „śmierci i nieszczęścia”. Wybór wydawać się może oczywistym. Przecież czy jest możliwe świadome wybieranie śmierci, nieszczęścia? A jednak realia życia mówią coś innego. Zapatrzeni w siebie, a nie w Boże prawo, wybierają śmierć. Być może nie są świadomi, iż opowiadają się za samounicestwieniem. Być może zło tak ich osaczyło, iż utracili instynkt odróżniania zła od dobra.

Bóg pragnie, by człowiek chodził Jego drogami. To zadanie nad wyraz trudne, po prostu niemożliwe. Przecież nie raz natchnieni autorzy mówili w Biblii, iż drogi Boże nie są drogami ludzkimi. Na Boże drogi można jednakże wstąpić, kiedy wpierw okaże się Bogu miłość. Człowiek kochający „do końca” jest zdolny przyjąć na swojej drodze nawet dar męczeństwa!

Wypełnianie „nakazów, poleceń i przykazań” Boga jest kroczeniem Jego drogą. Odwrócenie serca od Boga oznaczałoby zwrócenie się ku pustce i zatraceniu, a więc byłoby porzuceniem drogi Bożej i tym samym zejściem na bezdroża. Ten, kto nieustannie się modli, jest wciąż na drodze ku zbawieniu.

Bóg nie zmusza człowieka do podejmowania jakiejkolwiek decyzji. Szanuje jego wolność. Słowa: „Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo” nie są bezdusznym rozkazem. Miłujący Boga, a więc otwarty na Jego wolę i błogosławieństwo,  słucha Bożego głosu i wspaniałomyślnie wstępuje na Jego drogę i nią postępuje.

Psalm responsoryjny: Ps 1,1-4.6

Poruszające ludzkie sumienia i serca są słowa Psalmu 1, stanowiącego wstęp do Psałterza. W psalmie tym, podobnie jak w księdze Powtórzonego Prawa w rozdziale 23, ukazane zostały dwie drogi życia: droga człowieka sprawiedliwego i droga grzesznika. Ta pierwsza przetrwa, druga zostanie unicestwiona.

Słowa otwierające ten psalm domagają się, by nie chodzić za radą ludzi niezbożnych, by nie słuchać ludzi nieprawych, bowiem dla nich Boże prawo i tym bardziej Boża miłość nie mają żadnego znaczenia. Wstępowanie i postępowanie drogą grzeszników jest aktem absurdalnym, bowiem droga ta wiedzie donikąd. Nie ma celu. Człowiek sam siebie na niej gubi i zatraca.

Nie godzi się dla własnego dobra i szczęścia zasiadać nawet w najbardziej wpływowym i opiniotwórczym kręgu – „kole szyderców”, ludzi kpiących z samego Boga, Stwórcy wszechświata i człowieka, Pana natury i prawa nią kierującego. Szyderstwo zawsze podszyte jest nienawiścią i najczęściej ujawnia się w agresywnych słowach i czynach.

Myślenie o Bożym prawie, będącym w istocie „drogą” postępowania, to trud, wysiłek, wyrzeczenie, które na pewno zrodzi owoce. Kontemplacja prawa dniem – w szczęściu i nocą – w nieszczęściu oznacza sakralizację czasu i wyraża charakter ofiarniczy. Każda chwila i czas „cały” aż do jego wypełnienia oraz każdy odcinek drogi życia i ona cała należy do Boga. Jego jest ziemia – wszystkie jej drogi i Jego jest czas, który był, który jest i który nadchodzi.

Los niezbożnych ludzi, czyli lekceważących, a nawet kpiących z Boga i tego wszystkiego, co stanowi o świętości, jest tragiczny. Obdarzeni „podobieństwem do Boga” poprzez swoją nieprawość, przez własne słowa i czyny złem inspirowane, stają się niczym „plewy na polu”, rozmiatane przez wiatr. Ludzie pobożni, nieustannie oddający swoje życie Bogu, trwać będą na wieki przed Jego obliczem.

Intencją, która może uprzedzać odmawianie tego psalmu, może być troska o niezbożnych, aby powrócili do Boga czyniąc tym samym perspektywę swojego zbawienia realną.

Ewangelia: Łk 9,22-25

Święty Łukasz Ewangelista przypomina dzisiejszym chrześcijanom tajemnicę śmierci Jezusa Chrystusa: pierwszą zapowiedź Jego męki, niewyobrażalne cierpienie, odrzucenie przez autorytety religii biblijnego Izraela. Zapowiadana śmierć Pana, jej perspektywa, mogła przygnębić Jego uczniów. Z kolei słowa o zmartwychwstaniu „trzeciego dnia”, sytuujące się poza jakąkolwiek analogią, nie zostały w ogóle przez uczniów zrozumiane. Przeszły gdzieś obok nich, nie docierając do ich serc, a nawet wyobraźni.

Jezus Chrystus zwrócił się już nie tylko do grona Dwunastu, stanowiących pierwociny Kościoła, ale do wszystkich, czyli też do dzisiejszych słuchających Jego słowa. Chcący iść śladami Jezusa winien zaprzeć się samego siebie. Nie może siebie przekreślić, sobą gardzić, lecz w duchu pokory (czyli prawdy) zauważyć siebie takim, jakim się jest. Dopiero z tego punktu – z punktu zaparcia się samego siebie można wyruszyć w drogę z własnym krzyżem – krzyżem swojego losu, grzechów, win, bólu, cierpienia, rozpaczy (ale i nadziei!), by naśladować Jezusa Chrystusa.

Zaprzeć się samego siebie to nic innego jak tylko usunąć siebie w cień, a na pierwszym miejscu On ma wzrastać, a ja się umniejszać (J 3,30), jak to jasno sprecyzował św. Jan Chrzciciel. Kiedy Chrystus wzrasta w nas, wtedy zwycięża Jego program i Jego sprawa. A kiedy On zwycięża i my razem z Nim zwyciężamy. Zaparcie się zatem samego siebie nie jest jakąś beznadziejnością, pełną melancholii i apatii rezygnacją z tego, co niesie ze sobą dzisiejsze życie, ale jest właściwą i obiektywną oceną tego życia, dokonywaną zawsze w perspektywie wieczności. Jest zatem w pełnym tego słowa znaczeniu zwyciężaniem siebie” (ks. Stanisław Grzybek, Biblia na co dzień. Komentarz do Ewangelii, Kraków 1975,  s. 134).

Jezus mówi o ludzkim krzyżu, czyli doświadczeniu ekstremalnym, granicznym ludzkiej egzystencji. Człowiek wiary w Jezusa, idący Jego śladem w kierunku Jego (i jednocześnie swojego) ukrzyżowania, osiągnie chwałę, to jest zbawienie. Obcować będzie z Bogiem oraz świętymi, z aniołami, którzy go wspierali, prowadzili, strzegli na dramatycznej i ostatecznie chwalebnej drodze krzyża ludzkiego i Drodze Krzyżowej Syna Bożego.

 

Piątek, 24.02.2023 r.  

Pierwsze czytanie: Iz 58,1-9a

Izajasz był wielkim „prorokiem wiary”, głoszącym Boga, który Sam jest zbawieniem. W dziele tego proroka wyróżniona została m.in. „Księga triumfu”, w której zapisane zostały proroctwa dotyczące przyszłej chwały Jerozolimy – na wieki Miasta Boga. W tejże części Księgi Izajasza jest również mowa o chwale narodu izraelskiego w królestwie mesjańskim i w czasach ostatecznych.

W „Księdze triumfu” prorok ukazuje istotę prawdziwego postu. Nie tyle oznacza on restrykcyjne przestrzeganie przepisów rytualnych, ile wewnętrzny ich wymiar. Post zatem winien posiadać wewnętrzną wymowę. Grozi tu jednakże nadużycie związane z deklaracją o wewnętrznym poście, którego często po prostu nie ma.

Prorok wskazuje na społeczny wymiar zła. Z tej właśnie racji konieczne jest wypomnienie ludowi jego przestępstw oraz grzechów nie po to, by go przygnębić, ale by go wyzwolić ku dobru.

Post nie może przebiegać „wśród waśni i sporów i wśród bicia niegodziwą pięścią”. W takich okolicznościach praktyka, która miała być umartwieniem, staje się anty-postem zagrzewającym do nienawiści i usprawiedliwiającym obłudę oraz przemoc. Odzianie się w szaty pokutne, „używanie woru z popiołem za posłanie”, zwieszanie głowy, mające pozorować pokutę, wcale nim nie jest. Stanowi parodię, kpinę z tej świętej praktyki.

Prawdziwym postem jest podejmowanie wysiłku rozrywania kajdan zła krępujących tego, który post praktykuje, ale też ludzi w złu zagubionych. Rozwiązywanie wszelkich więzów niewoli, również tych „subtelnych” – niewidzialnych, wymaga heroizmu, odwagi, poświęcenia. Podjęcie działań mających na celu danie wolności „uciśnionym” to kolejny wyraz postu. „Połamanie” zaś takiego, czy innego jarzma niewoli będzie możliwe tylko dzięki wsparciu Boga, który jest Panem postu.

Chleb z głodnym dzielić może tylko ten, który odmówi sobie pokarmu w świętym czasie postu. Odmawianie sobie pożywienia i napoju nie oznacza samoudręczenia się, lecz wskazuje na wyzwolenie w sobie pragnień solidarności z głodnymi.

Wprowadzenie do swojego domu tułaczy, czy „włóczęgów” wiąże się z bohaterstwem, odwagą. Otwierający swój dom przed innymi nigdy nie wie, czy wprowadza w swoje progi wysłańców Boga, czy „delegatów” zła. Bóg na pewno ochroni dobrych ludzi przed ludźmi złymi, by nie nachodzili oni ich domów.

Post oznacza otwarcie serca na potrzebujących. Nie jest deklaracją, wzniosłym mówieniem o ascetycznych praktykach, lecz konkretnym czynem. Po wypełnieniu tego właśnie postu „światło” tego, który pości „wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie” jego „zdrowie”.

Psalm responsoryjny: Ps 51,3-4.5-6b.18-19

Psalm 51 jest modlitwą przebłagalną grzesznika, który wyznaje popełnione przez siebie zło i prosi Boga o miłosierdzie. Słowa błagania o litość, zmiłowanie, czyli ostatecznie o miłosierdzie Boże, wskazują na bezsilność i bezradność zagubionego w grzechu człowieka, otwartego wszakże na Bożą łaskawość.

Prośba o obmycie z własnej winy za popełnione grzechy przypomina wiernym Chrystusa ich chrzest, czyli obmycie z grzechu mocą Boga „bogatego w miłosierdzie” w Imię Trójcy Przenajświętszej. Grzech, jawiący się przed oczyma grzesznika, nie ma wpędzać go w przygnębienie, zniechęcenie, lecz rozbudzić ma niezgłębioną ufność w Boga, który jest w stanie wydobyć człowieka „z dna zagłady” i rozpaczy.

Pokorne i skruszone serce grzesznika daje przyzwolenie na działanie Bożej łaski w człowieku. Duch skruszony grzesznika to najpiękniejsza ofiara, jaką może on złożyć swojemu Stwórcy i Panu.

Ewangelia: Mt 9,14-15

W części Ewangelii według Świętego Mateusza wskazującej na Jezusa jako czyniącego cuda, będące widzialnymi znakami Bożej przychylności wobec człowieka, zamieszczona została perykopa poruszająca sprawę postu. Uczniowie Jana Chrzciciela (tego, który „stał” jako mąż Boży na granicy Starego i Nowego Testamentu proklamując nadejście Mesjasza) byli ważnymi obserwatorami życia, przy czym – jak sami powiedzieli o sobie – dużo pościli. Ale też – zauważyli oni – praktyce postu oddawali się i faryzeusze.

Post uczniów Janowych oraz post faryzeuszy zapewne był podobnym w zewnętrznym wyrazie, lecz nie w intencjach. Tych pierwszych, z racji na prawość i uczciwość, post budował, tych drugich, którzy hołdowali pozorom pobożności, udowadniając rozbieżność słów i czynów, post degradował. Post tychże „grup” – społeczności zestawiony został przez Janowych uczniów z postawą uczniów Jezusa, którzy nie pościli.

Jezus porównał Siebie – udzielając odpowiedzi na to frapujące pytanie o „fenomenologię” postu – do pana młodego. To bardzo ważny tytuł chrystologiczny, właściwie pomijany w teologiczno-dogmatycznych wywodach. „Chrystus (…) jako Mesjasz był źródłem radości i wesela dla swoich uczniów. Wesele nigdy nie trwa długo, dlatego uczniowie Jezusa wykorzystywali ten czas Jego obecności, radowali się z Nim i wspólnie z Nim ucztowali” (ks. S. Grzybek, Biblia na co dzień. Komentarz do Ewangelii, Kraków 1975,  s. 137)..

Post jest wyrazem tęsknoty, czy nawet smutku za Panem Jesusem. Przebywając na co dzień ze Zbawicielem uczniowie żyli wszakże radością z bycia razem. Dramatyczne słowa Jezusa: „kiedy zabiorą im pana młodego”, wskazują na okoliczności poprzedzające post. Któż może zabrać uczniom ich Pana? Czy w ogóle jest to możliwe? Ci, którzy poszczą, na pewno znajdą na te pytania odpowiedź.

„Gdy Chrystus przyszedł i zapowiedział nowy porządek rzeczy, ustępowały przepisy nakazujące smutek, a ich miejsce zajmowała niezmącona radość, taka – jaką niesie świadomość obecności wśród nas Chrystusa. Z nadejściem ery Chrystusa, post nabrał innego znaczenia”. Co więcej, „dobrze przeżyty post jest naszym zwycięstwem, a równocześnie uczestniczeniem w zwycięstwie Chrystusa, tak wspaniale objawiającym się w dzień zmartwychwstania; (ks. S. Grzybek, Biblia na co dzień. Komentarz do Ewangelii, Kraków 1975,  s. 138-139).

  

Sobota, 25.02.2023 r.

Pierwsze czytanie: Iz 58,9b-14

Fragment tekstu zaczerpnięty z Księgi Izajasza wskazuje na prawdziwy post. Jego opis podany w wiekach poprzedzających narodzenie Jezusa Chrystusa jest dziś wyjątkowo aktualny.

Chrześcijanom, którzy zagubili sens, „smak” postu mówić trzeba wytrwale o jego pięknie. Mówić nade wszystko trzeba samemu sobie.

Wyzwalanie się z przewrotnej mowy to wyjątkowo cenny przejaw postu. Nadmiar słów bywa przyczyną nieporozumień. Asceza w mowie, będąca w gruncie rzeczy rodzajem postu, wyraża jego autentyczność. Chleb, który mógłby zostać spożyty przez tego, który jest spragniony, przekazany „zgłodniałemu” to akt solidarności praktykującego post z cierpiącym niedostatek. Post rozjaśnia, rozświetla duszę tego, który go podejmuje. Wyzwala z mroków, ciemności zła. Służy duchowemu (ale też i fizycznemu) zdrowiu.

Rezygnujący z tego, co wartościowe, by wybrać wartość najwyższą – życie w Bogu, będzie sam przez Niego prowadzony. Nie przestraszą go pustkowia, ani inne niesprzyjające życiu okoliczności. Dusza osoby, która pości, nasycona jest Bogiem. Post jest wszakże rodzajem „pustyni”, która na skutek praktyk pokutnych może zamienić się w piękny ogród przypominający szczęście prarodziców ludzkości – Adama i Ewy przed ich upadkiem. Ich grzech był ostatecznie „złamaniem postu” nadanego im przez Boga Stwórcę.

Poddanie się Bogu na wszelkich drogach życia, zatrzymanie nie zawsze przecież koniecznego pędu codzienności, liczenie swoich kroków tak, by nie przekraczać granic etycznych zakreślonych przez Boga to kolejne wyrazy prawdziwego postu.

Psalm responsoryjny: Ps 86,1b-2.3-4.5-6

Psalm 85 jest wołaniem uciśnionego człowieka dotkniętego cierpieniem o moc w przeciwnościach. Człowiek przeżywający ból istnienia, będący jednocześnie „przedmiotem” ataku ze strony złowrogich sił, mający świadomość swojej słabości i niemocy czyni jednocześnie ważny krok – wychodzi ku Bogu, jedynemu dla siebie ratunku. Jako całkowicie oddany Bogu prosi, by strzegł On jego duszy. Uczciwość wobec Boga jest tu najważniejsza. Nie jest wszakże możliwą modlitwa człowieka, który lekceważy Wszechmocnego. Bezgraniczne zaufanie Bogu to warunek, bez którego nie jest możliwa modlitwa o zbawienie siebie.

Słowa Psalmisty: „Panie, zmiłuj się nade mną, Ty jesteś Bogiem moim: bo  nieustannie wołam do Ciebie” wskazują na sens Modlitwy Jezusowej, praktykowanej w chrześcijaństwie Wschodu. Wezwanie ortodoksyjnych mnichów i świeckich: „Panie Jezu Chryste, Synu Boży. Zmiłuj się nade mną grzesznym” zainspirowane zostały przed wiekami licznymi perykopami Biblii. Jedna z inspiracji „pochodzi” z Księgi Psalmów.

Modlący się słowami Psalmu 86 „podnosi” ku Bogu swoją duszę. Bywa to wielkim wysiłkiem, kiedy dusza obciążona jest wspomnieniem, czy nawet przywołaniem osobistego zła, kiedyś poczynionego. Trud wzniesienia duszy ku miłosiernemu Bogu jest wszakże konieczny. Dobry i łaskawy Bóg, pełen miłosierdzia, usłyszy każdy głos, krzyk rozpaczy człowieka utrapionego, uciekającego się do Niego oraz szept, czy tylko myśl wycieńczonego przez cierpienie.

Ewangelia: Łk 5,27-32

Święty Łukasz Ewangelista, ukazujący działalność Jezusa w Galilei, zwraca m.in. uwagę na „pierwszy zatarg [Jezusa] z faryzeuszami”. W obliczu tego sporu, wskazującego na trudny ideowy, czy wręcz religijny kontekst głoszenia przez Jezusa Ewangelii, miało miejsce powołanie Lewiego. Celnik, będący współpracownikiem okupanta rzymskiego, który pozbawił naród żydowski suwerenności, był zapewne człowiekiem bogatym. Jego życie ogarnięte było wszakże biernością, stagnacją, a może i nudą. Siedział on bowiem, niczym więzień, „w komorze celnej”. Jezus Chrystus wyzwolił go z koncentracji na sobie samym i na pieniądzach, omamiających jego serce. Nie było zapewne łatwo zostawić jemu wszystko i zaryzykować swoje dalsze życie podejmując drogę Jezusowych śladów. W chwili powołania Lewi wstał w geście adoracji i uwielbienia Boga. W końcu poszedł za Jezusem, kierowany „zmysłem wiary”, na nieznane jemu, lecz znane Jezusowi drogi.

Nie porzucił jednakże Jezusowy celnik swojego domu. Wrócił doń wraz z Jezusem, dla którego wyprawił „wielkie przyjęcie”. Przyjęty do grona Jezusowych uczniów przyjął Go u siebie. Nie było to wszakże konieczne. Pan Jezus zgodził się na tę uroczystą celebrację zapewne z racji na społeczność celników, dotychczasowych współtowarzyszy powołanego Lewiego. Zasiadanie do stołu, wspólne spożywanie posiłków wskazywało zawsze na bliskie więzi, na rodzaj rodzinności spajającej biesiadujących.

Jezus jadł i pił z celnikami, co gorszyło tych, którzy właściwie nie powinni być zgorszonymi. Znali oni wszakże Biblię i jej wezwania do nawrócenia ludzi z różnych kręgów społecznych. Jezus, odpowiadając faryzeuszom i uczonym w Piśmie, wskazał na Siebie jako lekarza. Zwrócił jednocześnie uwagę na ludzi, którzy lekarza – właśnie Jego, potrzebują. Są nimi wszyscy, „którzy się źle mają”.

Któż dziś z ludzi nie ma się źle? Każdy bez wyjątku dotknięty jest cierpieniem, jakąś słabością, bądź niemocą. Co więcej, każdy potrzebuje nawrócenia. Nade wszystko do nawrócenia – uleczenia duszy wezwani są grzesznicy. Któż nim nie jest? Dobrze, że Jezus – lekarz przywraca zdrowie duszy i sercu człowieka, który odpowiada na Jezusowe wezwanie: „Pójdź za mną!” i idzie…

„Celnik Lewi został uleczony przez Chrystusa. Ze znienawidzonego w społeczeństwie żydowskim człowieka, na którym ciążyły liczne przestępstwa i grzechy, stał się Chrystusowym uczniem, nawet jak nam to mówi pierwsza Ewangelia, a za nią tradycja kościelna, ewangelistą – św. Mateuszem. Ale on nie poprzestał na tym, że sam został uleczony. Chciał także uleczyć wszystkich sobie podobnych. Dlatego po swoim powołaniu nie zerwał z nimi” (ks. S. Grzybek, Biblia na co dzień. Komentarz do Ewangelii, Kraków 1975,  s. 141).