Komentarze do czytań VII Tydzień Wielkanocny | 8-14 maja 2016 r. – dr hab. Waldemar Linke CP

[dzien 1]

Niedziela, 8.05.2016 r., Uroczystość Wniebowstąpienia Pańskiego

Pierwsze czytanie: Dz 1, 1-11

Krok nakazany uczniom, z których ma powstać Kościół, przez Jezusa, to krok do środka, zatrzymanie się w Jerozolimie. Paradoksalnie ma on na celu pójście aż po krańce ziemi, szeroko zakrojoną akcję misyjną. Czy warto było tracić czas na czekanie, skoro wiedzieli, co robić i dokąd iść? To nielogiczne i nie trzyma się zasad dobrego zarządzania zasobami ludzkimi. Przecież w tym czasie może wypalić się zapał, mogą zrodzić się wątpliwości. Jeśli jest coś do zrobienia, to lepiej to zrobić od razu.

Ale w oczach Jezusa pierwszym zadaniem uczniów jest czekać. Nie chodzi o zwykły czas poświęcony sobie, swemu przygotowaniu. Nie chodzi o to, że jeszcze nie czują się gotowi i gdy się poczują, to pomaszerują raźno zdobywać świat dla Chrystusa. Celem ich oczekiwania było spotkanie z Duchem Świętym, Obietnicą Ojca, które ich przemieni. W ten sposób ustala się hierarchia ważności w ich misji: Bóg pierwszy, dopiero potem ich zapał, ich ambicje, ich rozumienie całej sprawy, którą im powierzono. Przyzwyczajeni do kroczenia po śladach Mistrza, teraz będą musieli wejść w nowy typ relacji z Bogiem, który realizuje się poprzez działanie Ducha Świętego. Trudno nauczyć się odróżniać głos Ducha Świętego w naszym wnętrzu od własnego głosu. Dlatego przez czekanie trzeba się tego uczyć.

 

Psalm responsoryjny: Ps 47(46),2-3.6-7.8-9

Śpiew dla Króla całej ziemi i chwała oddawana przez wszystkie narody, radość z objawienia się Boga – oto świat, w którym jest miejsce na tron Boga. Panuje On tam, gdzie jest ciągłe święto Jego obecności. W świecie, w którym ciągle nasilają się problemy związane z wielością języków, kultur, religii, a z drugiej strony wielu jest ślepych proroków, głoszących proste recepty na powszechne szczęście wynikające z prostego pomieszania różnych kultur, bardzo potrzebujemy przypomnienia, że centrum ładu nie stanowi nasz pomysł na (nie zawsze rozumiane jako pokojowe) współżycie, ale obiektywny fundament tego ładu: On i Jego chwała.

 

Drugie czytanie: Hbr 9,24-28; 10,19-23

Ciało Chrystusa jest zasłoną, która zakrywa przed naszymi oczyma Bóstwo. Myślimy, że w Jezusie Chrystusie Bóg stał się tak widzialny, jak nie był i nie będzie. Ale jednocześnie nie dostrzegamy, jak ciało Chrystusowe zasłania Boga, jakim wyzwaniem dla wiary jest wcielenie. O ile prościej wierzyć w Boga, którego nie dotyczy śmierć, przelew krwi. Trudno jest wierzyć w Boga Wcielonego. Ale zbawienie nie dokonałoby się bez ciała, bez krwi, bez tego dotknięcia człowieczeństwa. Dlatego potrzebny jest ten mrok ciała, w który wchodzi nasza wiara. Trzeba podnieść cielesność do nieba. Potrafi to tylko Bóg, gdy bierze człowieczeństwo jako swoją drogę do człowieka i świata, jako liturgię, w której się ofiarowuje.

 

Ewangelia: Łk 24,46-53

Łukaszowe opowiadanie o wniebowstąpieniu w Ewangelii jest o wiele bardziej radosne niż to z Dziejów Apostolskich. Kończy się czas kształtowania przez Jezusa uczniów, ale przede wszystkim kończy się Jego droga z tego świata do Ojca, której kluczowym momentem było wydarzenie paschalne: Jezusowa męka, śmierć i zmartwychwstanie. Teraz On może odejść, a uczniowie radują się. Ale nie kończy się to, co się zaczęło, gdy Maryja powiedziała aniołowi „Oto służebnica Pana”. Gdy odszedł ich Nauczyciel, przestali być uczniami, ale zaczęli być świadkami. Ta funkcja będzie aktualna aż do Jego powrotu – paruzji.

 

[dzien 2]

Poniedziałek,9.05.2016 r., Uroczystość św. Stanisława biskupa i męczennika

Pierwsze czytanie: Dz 20, 17-18a. 28-32. 36

Pożegnanie Pawła ze starszymi Kościoła efeskiego jest ważnym punktem w rozwoju jego misji. Od tej pory zacznie się bowiem zaplatać gruba nić wydarzeń, które zaprowadzą go do Rzymu. Można powiedzieć, że skończy się jego swobodna wędrówka, zacznie się zaś szereg procesów, wędrowanie pod strażą. To jednak nie skrępuje rozszerzania się słowa Bożego. Tak kończą się Dzieje Apostolskie. Jego uwięzienie i oczekiwanie na śmierć nie zmienią zasadniczego faktu: ziarno dobrej nowiny zostało zasiane i wzrasta.

Paweł wie jednak, że dla Kościoła przyszedł czas próby. Wiąże się ona z duchem niezgody, który braci i siostry przemienia w wilki i owce, każe im się bać siebie wzajemnie, dopuszcza napadanie na siebie. Jeśli się czegoś boi, to właśnie tego. Jak można przeciwstawić się temu duchowi niezgody, konfrontacji? Przecież w każdej społeczności istnieją różnice zdań i interesów. Czy jest szansa, by się im przeciwstawić? „Uważajcie na samych siebie”. Każdy z nas może, czasem w sposób niezauważalny dla samego siebie, stać się wilkiem rozszarpującym albo podgryzającym Chrystusową trzodę.

Ostatnim aktem tego pożegnania jest wspólna modlitwa. W ten sposób Paweł i duszpasterze Azji Mniejszej budują most ponad czasem i przestrzenią, które ich podzielą na zawsze. Jednocząca rola modlitwy jest trudna do przecenienia. Im więcej modlimy się wspólnie, tym nam bliżej do siebie.

 

Psalm responsoryjny: Ps 100(99), 1-2.3.4b-5ab

Być ludem Pana, owcami stada, którego On jest pasterzem, ze śpiewem chwały wstępować w progi Jego przybytku – pragnienia serca, które odkryło w Bogu Pana i Przewodnika. Świat Psalmów jest idylliczny, wydaje się oderwany od codziennych problemów i doświadczeń. Trudno uznać entuzjazm modlitewny, jaki bije z tych strof, za sposób na życie. Jednak życie bez tego entuzjazmu byłoby nieznośnie płaskie, jałowe. Człowiek staje się zdolny do rzeczy znaczących, gdy potrafi unieść się na skrzydłach modlitwy do świata przerastającego codzienność.

 

Drugie czytanie: Rz 8,31b-39

Prześladowania, ciągła konfrontacja ze światem zewnętrznym jest normalnym losem chrześcijanina i Kościoła, podobnie jak doświadczenie, że Bóg i tylko On wystarczy, by żyć i by życie miało formę pełną, wartościową, znaczącą. Gdy św. Paweł pisze List do Rzymian, wspólnota chrześcijańska jest doświadczana przez niepokoje, które nie mają jeszcze charakteru krwawych prześladowań. Jeśli wygnanie Żydów z Rzymu przez Klaudiusza (panował w latach 41-54) miało związek z rozprzestrzenianiem się chrześcijaństwa, to i tak nie miało ono rozmachu represji przeciw Żydom i wyznawcom Izydy podjętym w 19 r. przed Chr. przez Tyberiusza. A jednak Paweł uderza w heroiczny ton, ponieważ zawsze istnieje możliwość oderwania się od miłości Chrystusa. Nie ma siły zewnętrznej, która mogłaby tego dokonać, ale możemy przestać dbać o tę miłość.

 

Ewangelia: J 10,11-16

Jezus nie wyrzekł się owiec, które nie są z Jego owczarni. Nie zasklepił się w dobrym poczuciu, jakie mógł czerpać z posłuszeństwa posłusznych i uległych, biegnących za Jego głosem. Dlatego jest dobrym pasterzem, że zależy mu na wszystkich i dla szukania tych najbardziej zagubionych gotów jest zaryzykować wszystko. Przypowieść z Łukaszowej Ewangelii o porzuceniu dziewięćdziesięciu dziewięciu owiec dla szukania jednej (Łk 15,1-7) opisuje tę samą postawę Jezusa. Kościół nie może postępować inaczej nawet wtedy, gdy szukanie zagubionej owcy robi się niebezpieczne, a szukana owca zamienia się w agresywnego wilka. Zamknięte oczy i zobojętniałe uszy nie zwalniają nas z obowiązku troski o dobro tych, którzy się zagubili.

 

[dzien 3]

Wtorek, 10.05.2016 r.

Pierwsze czytanie: Dz 20, 17-27

Duszpasterski testament Pawła złożony wobec starszych Kościoła w Efezie ma wielką moc osobistego świadectwa. Po wielu latach wspólnej pracy w ekstremalnych nieraz warunkach, ponoszonych wspólnie wysiłków i niebezpieczeństw, którym wspólnie stawiało się czoła, Paweł ma spokojne sumienie. Może się powołać jako na argument za wartością swej pracy nie na zewnętrzne owoce, ale na wiedzę o tym, jaki był. Wie też, że nie dezerteruje wobec narastającego konfliktu w Efezie, ale jedzie do nie całkiem bezpiecznej dla niego Jerozolimy, gdzie może go spotkać coś złego. W Azji Mniejszej nie zostawia jednak za sobą długu niespełnionych obietnic. Ostrzegał wszystkich i pokazywał swym przykładem, że wierność Chrystusowi nie jest sprawą łatwą, ani wolną od kosztów osobistych. Byli braćmi w wyznawanej wierze, a mogą stać się braćmi w męczeństwie, jednak, jak mówi Paweł, nawet najdalej idące konsekwencje wyznawania wiary nie są wynikiem wplątania kogoś w niebezpieczną grę, ale osobistej decyzji każdego, kto poszedł za Ukrzyżowanym. W tych słowach jest jasna aluzja do tego, jak Paweł widzi swój los oraz przyszłość Kościoła w Azji Mniejszej. To tam (konkretnie w Bitynii, ok. 112 r. po Chr.) zaczęto karać chrześcijan nie za rzekome przestępstwa (jak podpalenie Rzymu w czasach Nerona), ale za samo trwanie w „zgubnym zabobonie” i noszenie nazwy chrześcijan. Będą to czynić władze państwowe. Za czasów Pawła, więc o ok. 55 lat wcześniej, sytuacja jest inna. Prześladowania to wynik sporów wśród wyznawców jednego Boga: Żydów i chrześcijan. Gotowość dania świadectwa jako chrześcijanin nie oznacza w tym kontekście udziału w sporach. Nie do tego Paweł przygotowuje tych, którym głosił Chrystusa. Uczy ich nie odpowiadać na agresję nawet wtedy, gdy staje się ona zabójcza.

 

Psalm responsoryjny: Ps 68(67),10-11.20-21

Deszcz jest symbolem Bożego błogosławieństwa, ale jego znaczenie ma solidny fundament w doświadczeniu ludzi, dla których susza stanowiła śmiertelne zagrożenie. Problem braku wody nie należy jednak do przeszłości, a wręcz przeciwnie: powiększa się obszar świata dotknięty nim w sposób dramatyczny, a także na obszarze Polski coraz częściej słyszymy o okolicach, w których susza jest bardzo odczuwalna. Ludzka walka o przetrwanie na ziemi nie straciła nic ze swego dramatyzmu. Już chyba nie wierzymy z naiwnością dzieci, że czarodzieje w laboratoryjnych kitlach potrafią rozwiązać każdy problem. Wciąż tylko Bóg jest tym, który wyzwala i ratuje życie. Dlatego od Niego należy uczyć się, czym jest wolność i jakie jest prawdziwe życie.

 

Ewangelia: J 17,1-11a

Wiedza wydaje nam się cennym i ważnym dodatkiem do życia. Dobrze coś wiedzieć, ale wyżej cenimy tych, którzy potrafią, niż tych, którzy wiedzą. Tam, gdzie walczy się o życie, o przetrwanie – w konfrontacji z przyrodą czy w miejskiej ekonomicznej dżungli – wiedza uważana jest często za balast. Gdy Jezus mówi o życiu wiecznym jako o formie wiedzy (znajomość Boga czyli wiedza dotycząca, kim On jest), może nas to dziwić. Trzeba żyć, a nie wiedzieć, jak żyć. Trzeba kochać, a nie widzieć, jacy są ci, których kochamy. Zły i leniwy sługa, który zachował powierzony mu talent, też znał swego Pana (Mt 25,24-25, por. Łk 19,20-21), a przecież niewiele mu to pomogło, a wręcz pogorszyło jego sytuację i uczyniło wyrok surowszym.

Jezus mówi jednak na Ostatniej Wieczerzy o bardzo konkretnym poznaniu, które dotyczy nie tylko Ojca-Boga, ale także Tego, którego On posłał oraz więzi jedności i miłości, która między Nimi istnieje i sprawia, że są Jednością. Właśnie wiedza o tym, że „Bóg jest miłością” (1 J 4,8.16) i poznanie Go przez miłość to życie wieczne jak prawdziwa miłość.

 

[dzien 4]

Środa, 11.05.2016 r.

Pierwsze czytanie: Dz 20, 28-38

Swą bezinteresowność w głoszeniu Ewangelii Paweł potwierdza pracą własnych rąk na utrzymanie swoje i swych towarzyszy. Skoro zarabiał na innych, to ewidentnie nie uważał, że każdy musi zarabiać na siebie. W 1 Kor 9,6 napisał o Barnabie i o sobie jako o żołnierzach walczących na własnym żołdzie, choć innym przyznaje się (i słusznie – jak uważał) prawo do tego, aby żyli z pracy, jaką wykonują w ramach misji ewangelizacyjnej. Zdawał sobie jednak sprawę z tego, że na jego ręce patrzy badawczo wiele oczu. Dbał o to, by nie dało się mu przyczepić etykiety wędrownego głosiciela nowinek, filozofa-kaznodziei, który żyje z tego rzemiosła nie cieszącego się ówcześnie dobrą reputacją, a jednak dość popularnego. Inaczej rzecz się miała z postaciami budzącymi mniejsze emocje w środowiskach Kościołów lokalnych.

Jak udowodnić, że się nie pożąda? Łatwiej dyskutuje się o faktach. Dowód, że się czegoś nie ukradło jest prostszy do przeprowadzenia. Ludzkie wnętrze zawsze pozostanie tajemnicą. Paweł nie upiera się jednak, by bronić własnej niewinności. Tak jak radził czynić w przypadku spożywania mięsa, które pochodziło z uboju rytualnego, a więc było uważane za ofiarowane bóstwom pogańskim: choć bóstwa te nie istnieją, a więc mięso im ofiarowane nie może być ich własnością, to kwestią najważniejszą jest, by nie czynić tego, co może zgorszyć bliźniego (1 Kor 8,13). Miłość jest odpowiedzialna: liczy się z tym, co myśli inny, nawet jeśli myli się. Nie dawać zgorszenia – to obowiązek płynący z miłości, nawet gdy trzeba zrezygnować z własnych praw.

 

Psalm responsoryjny: Ps 68(67),29-30.33-35a.35bc-.36bc

Wobec tylu wyzwań dzisiejszego życia czujemy się bezradni, słabi, nie wiemy, jak stawić im czoła. Nie chodzi o sprawy ważne, ale nie burzące ładu świata. Jeśli wyginie północna odmiana nosorożca białego, będzie to szkoda, ale tyle gatunków wyginęło i tyle powstało w dziejach Ziemi, że nie stanowi to tragedii. Widzimy, że nie mamy sposobu na problemy, które godzą wprost w nasze życie. Lekooporne bakterie czy masowe migracje wielkich grup ludzi to problemy na zupełnie różnych poziomach, ale zmieniają one życie ludzkości i poszczególnych osób, podczas gdy na zbiorową i indywidualną skalę jesteśmy wobec nich bezradni. Módlmy się więc o moc i siłę, którą może dać tylko Bóg.

 

Ewangelia: J 17,11b-19

Jeśli pójdziemy do świata ze słowem Jezusa, świat powinien nas przyjąć jako nosicieli dobrej nowiny. Na słowo miłości powinniśmy otrzymać odpowiedź miłości. A jednak jest ciągle tak, jak powiedział Jezus: ci, którym przekazał On swoje słowo, budzą niechęć, bo nie są ze świata. Nie bez powodu chrześcijan od początku istnienia Kościoła oskarżano o burzenie pokoju. Słowo Jezusa zostało nam bowiem dane po to, by przemieniać ten świat. Ale oznacza to, że i własny świat musimy być gotowi przemieniać, własny spokój zburzyć. W sobie samym można doświadczyć nienawiści świata i tego, że słowo to nie jest z nas. Dojrzewanie do przyjęcia tego wewnętrznego niepokoju jest możliwe tylko wtedy, gdy nasza dobra, ale słaba wola, nasza otwartość zawsze zaćmiewana przez oportunizm i egoizm – zostaną przemienione Bożą łaską, jeśli Ojciec uświęci nas w prawdzie.

 

[dzien 5]

Czwartek, 12.05.2016 r.

Pierwsze czytanie: Dz 22, 30; 23, 6-11

Paweł bardzo inteligentnie wykorzystał odwieczne spory między różnymi frakcjami wśród wyznawców judaizmu. Przedstawił się jako faryzeusz prześladowany przez saducejską arystokrację świątynną z powodu swej wiary w zmartwychwstanie. Szczerze uważał się za faryzeusza (Flp 3,5), a więc nie kłamał. Zanim doszło do tego incydentu Paweł obraził arcykapłana, co odwołał, gdy dowiedział się, kim jest adresat jego inwektyw. Uczynił to ze względu na swą faryzejską wierność Prawu, które nie pozwalało mu drwić z autorytetu, choć uważał obdarzoną nim osobę za miernotę moralną nadużywającą swych uprawnień. Tkwił głęboko w konfliktach i dylematach swej epoki, środowiska, z którego wyszedł, ale które wycisnęło na nim głębokie piętno. Prowadził dalej dyskusję na temat właściwej formy judaizmu.

Jednak ta rozgrywka nie była dla niego najważniejsza. Bowiem gdy dochodzi do podjęcia ostatecznej decyzji, decyduje głos Boga i postawione przed Pawłem zadanie świadczenia. Ma za zadanie ponieść Ewangelię Chrystusa do Rzymu. Nigdy wcześniej nie był w tym mieście, którego obywatelem formalnie się urodził. Z jednej strony pojedzie do ojczyzny, a z drugiej – do świata, którego kompletnie nie zna. Tam nie będzie mu tak łatwo włączyć się w życie, jak w Jerozolimie – mieście lat młodości. Ale Pan kazał mu być odważnym. To mu wystarczy.

 

Psalm responsoryjny: Ps 16(15),1b-2a.5.7-8.9-10.11

Boża pomoc, ratunek, którego doświadczamy w trudnych dla nas sytuacjach – to nie tylko spektakularne interwencje Boga w nasze życie przychodzące jakby z zewnątrz. To także głos naszego rozsądku i serca, owoc wewnętrznego procesu rozeznawania. Bóg pokazuje nam ścieżkę życia wykreślając ją na zdeponowanej w sejfie naszego sumienia wewnętrznej mapie.

 

Ewangelia: J 17,20-26

Co nas łączy? Na co dzień łatwiej dostrzec, co nas dzieli: interesy, poglądy, kultury, języki, religie… To dopiero początek długiej listy barier i murów, transzei i zasieków. Czy ponad tymi rozbudowanymi systemami podziałów można zbudować jakiś system komunikacji? Jezus dał nam swą chwałę otrzymaną od Ojca, byśmy byli jednością, jak On z Ojcem. Czym jest ta chwała? Czy jesteśmy stadem ciem, które dadzą się zwabić i zatrzymać w jednym miejscu blaskiem tej chwały? Chwała Boga to odwieczna, starsza niż świat miłość Boga: Ojca do Syna i Syna do Ojca. Jezus dał nam tę miłość, która może przełamać wszystkie bariery i podziały, zaleczyć wszystkie rany, zgasić wszystkie pożary nienawiści, jeśli będziemy chcieli ją przyjąć i dawać.

 

[dzien 6]

Piątek, 13.05.2016 r.

Pierwsze czytanie: Dz 25, 13-21

Pomiędzy lokalnym królem Judei i dwoma (odwołanym i nowym) namiestnikami rzymskimi Paweł przerzucany jest jak gorący kasztan. Nikt nie chce go osądzić, nikt nie ma zamiaru zszargać sobie reputacji wyrokiem mającym szerokie reperkusje społeczne. Trudno być niezawisłym sędzią, gdy jednocześnie trzeba się zmagać (albo chce się zmagać) o polityczny kapitał, popularność wśród mas i zachować nienaruszone towarzyskie układy. Jakże cenne dla wszystkich było Pawłowe odwołanie się do sądu Cezara (Dz 25,10-12), jakie przysługiwało każdemu obywatelowi rzymskiemu.

Paweł w ten sposób, bardzo dla siebie ryzykowny, chce zrealizować dane mu przez Pana zadanie udania się do Rzymu, by tam świadczyć o Jezusie Chrystusie. On nie ogląda się na względy, które nie dotyczą wprost jego powołania. Wie dobrze, że będzie to podróż w jedną stronę. Mógł zrealizować swe powołanie w sposób mniej kosztowny. Podróż do Rzymu na koszt państwa, za to w eskorcie żołnierzy, nie była jedynym sposobem wywiązania się z zadania odwiedzenia stolicy świata. Powołanie nie dotyczyło jednak tylko celu podróży, ale też (jeśli nie przede wszystkim) sposobu złożenia tego świadectwa. Jego krew ma być wylana na ofiarę (2 Tm 4,6). Tam ma zostać jako jeden z fundamentów rzymskiego Kościoła.

 

Psalm responsoryjny: Ps 103(102),1b-2.11-12.19-20b

Odległość z ziemi do nieba jest miarą łaski Pana. Rozpiętość między wschodem a zachodem ilustruje wielkość Jego przebaczającej miłości. Biorąc miary z ogromu świata Psalmista próbuje opisać Boga. Nie można nie zauważyć tego kosmicznego bezmiaru. A jednak można zapomnieć o Bogu i Jego dobrodziejstwach, zaniedbać naturalny odruch uwielbienia wielkości, dobroci i łaskawości Boga. Wezwanie „błogosław, duszo moja, Pana” to ciągłe budzenie duszy, która łatwo zamyka oczy na wielkość Boga.

 

Ewangelia: J 21,15-19

Znamy bardzo dobrze dialog między Zmartwychwstałym Panem i Piotrem. Gdy dwóch mężczyzn zapewnia się o miłości i natarczywie dopytuje o nią, nie brzmi to dla nas naturalnie. Tego typu wyzwania rezerwujemy w naszej kulturze raczej dla miłości erotycznej, jakby nie było innej miłości, niż ta związana ze zmysłową czy emocjonalną satysfakcją. Czy znamy inną miłość? Czy doświadczyliśmy w sobie czegoś więcej niż płomieni namiętności i emocji? Czy trwałość więzi i heroizm codzienności potrafimy oprzeć na czymś innym, niż rachunek korzyści? Zmartwychwstały Jezus nie (tylko) robi Piotrowi rachunku sumienia z momentu zdrady i tchórzostwa. Przede wszystkim uczy go, że droga do życia wiecznego prowadzi przez miłość, która jest wieczna i opiera się na solidniejszym fundamencie, niż doczesne (nawet jeśli nie ulotne) wzajemne oddanie się. Miłość, o którą pyta Jezus Zmartwychwstały, to miłość która pójdzie poza horyzont doczesności: przez starość, bezradność i śmierć.

 

[dzien 7]

Sobota, 14.05.2016 r., święto św. Macieja Apostoła

Pierwsze czytanie: Dz 1, 15-17. 20-26

Maciej jest pierwszym apostołem, członkiem kolegium Dwunastu, którego nie powołał bezpośrednio Jezus. Jego wybór jest bardzo ważny z dwóch powodów. Pierwszym z nich jest, że poprzez jego wybór grono Dwunastu zostało odnowione po kryzysie związanym z postawą uczniów Jezusa w godzinie próby. Mówiąc najprościej, uciekli oni i nie zrobili niczego, aby ich postawa była inna. Ewangelista Łukasz podkreśla, że Jezus uczył ich swą modlitwą w Ogrójcu, jak powinni przygotować się na chwilę pokusy, próby. Ich bronią wobec słabości miała być modlitwa (Łk 22,40). Wybór Macieja został poprzedzony swoistymi rekolekcjami opartymi na wspólnej modlitwie. Teraz już wiedzą, jakie są konsekwencje ospałości i braku modlitwy. Odnowione grono apostołów ma sprostać zadaniom, jakie zostały na nie nałożone przez Chrystusa. Okazało się, że jest ono w końcu tym, czym być miało.

Jeszcze ważniejsze jest jednak dla nas, że w akcie tym została ukazana nowa wizja bycia apostołem. Gdy czytamy opowiadania o powołaniach apostołów, to widzimy konkretnych ludzi, z ich przeszłością, zaletami i wadami, oczekiwaniami na przyszłość. To ich Jezus wzywa po imieniu. Można więc powiedzieć, że są oni charyzmatykami obdarowanymi szczególną i trudną łaską porzucenia innych życiowych spraw i pójścia za Nim. Wybór Macieja pokazuje nam urząd apostolski, który jest przekazywalny i istnieje niezależnie od tego, który go przez jakiś czas, godnie lub mniej godnie, sprawuje.

 

Psalm responsoryjny: Ps 113(112),1-2.3-4.5-6.7-8

Bóg jest Jeden i Jedyny. Nie ma Go z kim porównać. Nie musi się nikim przejmować, z nikim liczyć. Nie ma powodu, by zajmować się kimś, kto znalazł się na dnie, w gnoju. A jednak pochyla się z wyżyn swego tronu w niebie aż do nizin ludzkiego upokorzenia czy nawet upodlenia. Co więcej, czyni to nie po to, by rzucić jakąś jałmużnę, ale by wywyższyć człowieka nie pytając, czy miał udział we własnym upadku.

 

Ewangelia: J 15,9-17

Miłować się wzajemnie, oddawać sobie nie coś, ale siebie – taki ideał miłości stanowi treść przykazania, jakie daje Jezus. To znacznie więcej niż starotestamentalne wezwanie do solidarności w ramach narodowej czy rodowej wspólnoty. Taka miłość może przemienić świat, nadać mu nowy kierunek. Jednak jest pewnym paradoksem, że nie mamy pewności, iż kochając w ten sposób, spotkamy się z podobną odpowiedzią. Czy to zwalnia nas z przykazania danego przez Jezusa? Gdyby przykazanie to było wynikiem umowy między ludźmi, wtedy moglibyśmy powiedzieć, że nie obowiązuje, gdy nie otrzymujemy wzajemnej miłości, i nie dotyczy tych, ze strony których braku wzajemności doświadczamy. Ale ono jest fundamentem naszego przymierza z Jezusem… Z Jego strony miłość jest zawsze wzajemna. To my często nie dorastamy (jeśli dorastamy kiedykolwiek) do tej miary. A On nas kocha tak, jakbyśmy umieli i chcieli zawsze za wszystko oddać wszystko.

[dzien end]