VI Niedziela Zwykła, 11.02.2024r.
Pierwsze czytanie: Kpł 13,1-2.45-46
Księga Kapłańska zawiera szereg przepisów związanych nie tylko ze sprawowaniem kultu godnego Jedynego Boga. Pierwszą zasadą wszelkich reguł jest prawo świętości, zamknięte w wielkim wezwaniu wypowiedzianym w Imię Najwyższego: „Świętymi bądźcie, bo Ja, Pan, Bóg wasz, jestem Święty”. Przestrzeń świętości obejmowała nie tylko Przybytek na pustyni, a później świątynię w Jerozolimie. Miała ona być zasadą życia – każdy wymiar funkcjonowania synów Izraela miał podlegać jej prawom. Świętość zakładała również rytualną czystość. Tylko człowiek „czysty” mógł być człowiekiem „świętym”. Tylko człowiek nieobciążony nieczystością mógł przekroczyć próg mieszkania Świętego Boga. Stąd wymaganie i oczekiwanie, aby każdy Izraelita był wolny od chorób nie tylko duszy, lecz także i ciała, kiedy staje przed Panem. Nieczystość powodowała wyłączenie – czasowe lub stałe – ze wspólnoty świętego zgromadzenia. Opisywany w dzisiejszym czytaniu przypadek nieczystości spowodowanej przez trąd jest jednym z najbardziej dramatycznych kazusów prawa o konieczności bycia czystym przed Panem. Biblijny Izrael obawiał się bardzo chorób przenoszących się z łatwością z człowieka na człowieka, a trąd – niosący śmierć za życia, był właśnie taką dolegliwością. Stąd niezwykle surowe prawa dotyczące trędowatych. Po rozeznaniu śmiertelnej i nieuleczalnej choroby (w języku Pisma każda zmiana na skórze była „trądem”, który trzeba było obserwować), tego, kto miał nieszczęście na nią zapaść, wyłączano ze wspólnoty, z obowiązkiem ostrzegania z daleka, gdyby przypadkiem ktoś się do niego chciał zbliżyć. O wiele bardziej niebezpieczny dla świętości był oczywiście (i ciągle jest) trąd duszy. Ten jednak jest o wiele trudniejszy do weryfikacji. Umarłe za życia serce można ukryć za pozorami życia. Prawo świętości i czystości znajdzie swoją ostateczną weryfikację i spełnienie w czynach i słowach Jezusa z Nazaretu, Świętego i Czystego, który przyjął na siebie każdą ludzką nieczystość, każdy człowieczy grzech, po to, aby już nikt nie był nigdy wyłączony ze wspólnoty z Bogiem.
Psalm responsoryjny: Ps 32,1b-2.5.11
Psalm 32 jest jedną z najpiękniejszych modlitw wpisanych w Psałterz. Modlące się serce wyśpiewuje w nim całą radość rodzącą się z wolności, która przychodzi wraz z przebaczeniem i odpuszczeniem grzechów. Człowiek, któremu darowano jego nieprawości, jest „szczęśliwy”- „błogosławiony” – imię, które Pismo rezerwuje dla tych, którzy są wyjątkowo blisko Boga. Takie szczęście może rodzić się z nieustannej medytacji Pisma, ze sprawiedliwego życia, z uczynków zgodnych z Bożą wolą. Do tego katalogu „szczęśliwych” Psalmista dopisuje również usprawiedliwionego grzesznika. Warunkiem pokoju i szczęścia jest stanięcie w prawdzie i szczerość. Odpuszczenie winy przychodzi po wyznaniu jej przed Panem. Ukrywanie słabości sprawia, że serce człowieka „usycha”. Wypowiedzenie grzechu przywraca życia. Każde serce, które doświadczyło szczerej, głębokiej spowiedzi, bez ukrywania grzechów za parawanem eufemizmów, bez ubierania słabości w szaty wielu słów rozwadniających prawdę, każde serce, które zdecydowało się zaufać bardziej miłosierdziu Pana niż własnej słabości, poznało radość, o której śpiewa Psalmista.
Drugie czytanie: 1 Kor 10,31-11,1
Wspólnota Kościoła w Koryncie była wymagającą troski i miłości grupą uczniów Jezusa. Paweł był „ojcem wiary” dla mieszkańców tego portowego miasta, w którym nie było łatwo dochować wierności chrześcijańskim ideałom. Apostoł prosi więc swoich uczniów, z którymi nie ma już bezpośredniego kontaktu, aby nie zaniedbywali troski o osobistą więź z Bogiem. Modlitwa nie jest jedynym czasem i przestrzenią kontaktu z Panem. Każda czynność, dokonywana z myślą o Bogu, staje się modlitwą. Ostatecznie przecież miarą doskonałości chrześcijańskiej pamięci o Bogu jest modlitwa nieustanna, czyli przeżywanie wszystkiego, co przynosi codzienność, ze świadomością Bożej obecności. W życiu autentycznie chrześcijańskim nie ma „przestrzeni na życie bez Boga” i „przestrzeni na życie z Bogiem”. Po raz kolejny objawia się radykalizm konieczny do autentycznego pójścia za Jezusem – jest „wszystko albo nic”. Nie da się żyć według zasady „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Dlatego też wszystko, nawet tak powszednie i banalne czynności jak posiłki, może być okazją do oddawania chwały Bogu, podobnie jak wszystko, również najbardziej banalne czynności, może być przyczyną zgorszenia. Prawdziwy uczeń Jezusa, za przykładem samego Pawła, jest gotowy stać się w Imię Boga sługą wszystkich, we wszystkim, co robi, z myślą o zbawieniu – o ocaleniu, własnym i wspólnoty.
Ewangelia: Mk 1,40-45
Czytanie z Księgi Kapłańskiej było znakomitym preludium wprowadzającym do sceny spotkania Jezusa z trędowatym. Oto wobec Żyjącego staje ten, który za życia jest umarły, wobec Świętego i Czystego pojawia się ten, który był w oczach ludzi wcieleniem wszystkiego, co nieczyste i grzeszne. Trędowaty postawił wszystko na jedną kartę. I tak stracił już życie, mimo że wciąż budził się jeszcze o poranku. Już bardziej nie mógł być martwy za życia, jak w stanie, w którym się znajdował. Postanowił chwycić się ostatniej nadziei. Złamał przepisy Prawa, które kazały mu się trzymać z daleka od żywych. Nie krzyczał, że jest nieczysty. Poprosił o oczyszczenie. I otrzymał łaskę, której tak bardzo pragnął. Niemożliwe stało się możliwe. Serce Boga kieruje się miłosierdziem i pragnieniem dzielenia się życiem. Stwórcę wzrusza szamoczące się w objęciach śmierci stworzenie. Przecież chwałą Boga jest żyjący człowiek. Dokonuje się więc cud. Została tylko radosna przekora uzdrowionego. Ocalenie przyniosła mu odwaga przekraczania granic nakreślonych Prawem. Nie mógł się jednak powstrzymać również od przekroczenia granic nakreślonych słowem Jezusa, i zamiast milczeć, zaczął opowiadać o tym, co go spotkało, uniemożliwiając Nauczycielowi z Nazaretu wejście do miasta. Bóg nie pragnie śmierci grzesznika. Jest zawsze gotowy przebaczyć, przywrócić życie obumarłemu sercu. Ważne jednak również pozostaje posłuszeństwo Jego Słowu. Czasem nawet nadmiar gorliwości może okazać się czymś, co na chwilę wstrzyma wędrówkę samego Boga przez krainy pogubionych człowieczych serc.
Poniedziałek, 12.02.2024r.
Pierwsze czytanie: Jk 1,1-11
Rozpoczynamy dziś lekturę Listu Jakuba. To jedno z najbardziej intrygujących pism Nowego Testamentu. Według tradycji jego autorem miałby być apostoł Jakub, „brat Pański”. Tekst nosi cechy charakterystyczne bardziej dla homilii niż dla typowej epistoły. Jego adresatami, o których dziś słyszymy, miało być „dwanaście pokoleń w rozproszeniu”, co ma sugerować wspólnotę żydowskiej diaspory. Wiemy jednak, że Kościół – wspólnota uczniów Jezusa – to Nowy Izrael. To chrześcijanie, rozproszeni w świecie, żyjący w pogańskim otoczeniu, są nowym Ludem Wybranym, powołanym do dawania świadectwa o Bożym Miłosierdziu. List Jakuba jest swoistym „praktycznym przewodnikiem” dla tego, kto pragnie umocnić się w wierze i osiągnąć świętość w środowisku, które niekoniecznie takim celom sprzyja. Różne jednak doświadczenia mają w uczniach Jezusa wypracować wytrwałość i otworzyć ich serca na pomoc Bożą pośród trudności. Wiara wytrwała daje poczucie stabilności i prawdziwego zakorzenienia w Panu. Nie bez powodu wśród symboliki używanej przez chrześcijan pierwszych wieków tak często pojawiała się kotwica jako znak nadziei i utrwalonej wiary. Wśród prześladowań przetrwa nie ten, kto pokłada nadzieję w bogactwach lub ludzkiej tylko przemyślności. Poza wiarą wszystko przeminie. Słowa Brata Pańskiego wyjątkowo smakują również w czasie naszych dni, pośród różnego rodzaju prób, których świat nie oszczędza wierzącym w Chrystusa. Za Jakubem, bratem Pana, umiejmy wśród przeciwności prosić o wytrwałość i męstwo w wierze.
Psalm responsoryjny: Ps 119,67-68.71-72.75-76
Psalm 119 jest najdłuższym z tekstów Psałterza. Tematem strof, którymi modlimy się dzisiaj, jest cierpienie sprawiedliwego, w przeciwnościach nie poddaje się on zwątpieniu. Porusza wyznanie Psalmisty, który dziękuje Bogu za poniżenie, bo właśnie to doświadczenie doprowadziło go do prawdziwej mądrości i do zaufania Panu. Rzeczywiście trudy, aż do porażki, są często najcenniejszymi lekcjami życia, pod warunkiem że człowiek przyjmie je w odpowiednim nastawieniu ducha. Przegrana może doprowadzić do utraty radości życia, zachwiać wiarą w jego sens i cel. Jeśli jednak zostanie przyjęta w duchu pokory, otwiera oczy na prostą prawdę: jeszcze nie jestem doskonały, świat i ludzie nie są na moje rozkazy, jestem zależny od dobrej woli innych, mam swoje słabości, a przede wszystkim jestem w ręku Pana. To On prowadzi i ostatecznie to do Niego należą wszyscy. Jego wyroki są sprawiedliwe – to, co dobre, z pewnością ocaleje i przyniesie owoc dobra na wieczność. Dlatego Pan zawsze słusznie dotyka serca, i nawet poniżenie, z Nim przeżyte, prowadzi do podniesienia serca ku górze, ku wartościom cenniejszym niż złoto i srebro, niż bogactwa ziemi.
Ewangelia: Mk 8,11-13
W lekturze Ewangelii Marka docieramy do chwili, w której Jezus musi zmierzyć się z kolejną falą nacisków ze strony faryzeuszy. Nie tylko rozprawiali z Nim, lecz uporczywie domagali się potwierdzającego misję znaku. Wzrusza wzmianka o Jezusowym „głębokim westchnieniu w duszy” wobec tej natarczywości przeciwników. Jezus nie unikał rozmów z nimi. Zapewne próbował przekonać ich do prawdy o Ojcu i Jego Królestwie. Być może długie dysputy wyczerpały cierpliwość nawet Jezusa. Można już było tylko „westchnąć głęboko”, jakby z bezsilności, smutku, znużenia. Jak bardzo zamknięte były serca faryzeuszy, skoro nie przekonały ich ani słowa, ani czyny Jezusa. Znaków potwierdzających Jego autorytet przecież nie brakowało. Liczne uzdrowienia, spełniające się po kolei mesjańskie zapowiedzi proroków nie przekonały jednak serc, które tak naprawdę nie szukały prawdy, a były zainteresowane wyłącznie potwierdzeniem własnych teorii. Stąd gorzko brzmiące stwierdzenie Jezusa, które zamknęło całą dysputę: „żaden znak nie będzie dany temu plemieniu”. Nie ma mowy nawet o „znaku Jonasza”. Jeśli ktoś nie jest w stanie zobaczyć śladów Boga w tym, co dzieje się już na jego oczach, tego nie przekona nawet powstanie z martwych. Pełne bólu słowa Jezusa wypowiedziane w tej sytuacji potwierdziła tylko ostatecznie postawa faryzeuszy wobec tajemnicy Pustego Grobu. Największy ze znaków stał się dla nich nie potwierdzeniem Mocy Bożej, lecz kamieniem największej obrazy. Możemy tylko prosić Boga o łaskę serca otwartego na Jego bliskość i znaki jego Miłości rozsiane każdego dnia pośród drobnych spraw, z których splata się nasza codzienność.
Wtorek, 13.02.2024r.
Pierwsze czytanie: Jk 1,12-18
Kolejny fragment Listu Brata Pańskiego prowadzi nas na spotkanie z tajemnicą zmagań o zwycięstwo dobra. Wczorajsza perykopa mówiła o konieczności wytrwania w próbie wiary. Dziś poznajemy środki wspomagające walkę z pokusami. Pierwszym z nich jest odkrycie prawdy, że to my sami bierzemy odpowiedzialność za nasze czyny. Bóg nie jest sprawcą pokus. To nie On namawia nas do złego. Nie możemy więc zrzucać odpowiedzialności na Boga za nasze osobiste upadki. Apostoł Jakub nie zostawia miejsca na złudzenia: to nasza pożądliwość nas kusi. Kiedy pozwolimy jej działać, prowadzi do kolejnych kroków, żeby finalnie doprowadzić do śmierci. Tak tragiczne konsekwencje rodzą się ze świadomego i dobrowolnego przyzwolenia na zło. Powraca prawda wielokrotnie, od czasów Edenu, powtarzana na kartach Pisma: zapłatą za grzech jest śmierć. Wejście w dialog z pokusą, otwarcie drzwi pożądliwości, musi zawsze zakończyć się tragedią serca, które płaci najwyższą cenę za pójście za złudzeniami. Na szczęście wejście w stan pokusy nie jest jedyną opcją. Jest też dobro, które możemy wybrać. Jego źródłem jest Bóg, który rodzi nas na nowo do życia. Nowe narodziny dokonują się przez słowo Prawdy. To właśnie prawda nas wyzwala z ciemności. To prawda odziera pokusę z jej mocy. Prawda chroni nas od grzechu. O ile szatan jest ojcem kłamstwa, i pójście za jego słowem prowadzi do śmierci, Bóg jest Ojcem prawdy, i pójście za Nim prowadzi do życia. Pozostaje tylko mądrze i dobrze wybierać. Wracają echem słowa zapisane na kartach Starego Przymierza: kładę przed Tobą życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli.
Psalm responsoryjny: Ps 94,12-15.18-19
Psalm 94 jest mądrościową, modlitewną refleksją nad drogami ludzkiego życia. Powraca echo słów Psalmisty z modlitwy otwierającej Psałterz: „błogosławiony człowiek, który o Prawie Pana rozmyśla dniem i nocą” (Ps 1). Pierwsza i trzecia z trzech śpiewanych dziś przez nas strof tej modlitwy są indywidualnym dziękczynieniem serca, które czuje się otoczone Bożą Opieką i podtrzymywane w trudnościach. Człowiek, którego wychowuje sam Bóg, nie zostanie uchroniony od trudnych doświadczeń, ale będzie je przeżywał pewien czuwającej nad nim ręki Pana. Nawet dni nieszczęśliwe będą okazją do odkrywania Bożego miłosierdzia, a w czasie rozchwianej pewności i mnożących się niepokojów łaska Pana pozostaje dla wiernego serca wsparciem. Strofa środkowa jest z kolei zbiorowym dziękczynieniem za opiekę nad ludem Bożym jako całością. Pan, mimo wielu słabości, nie odpycha ani nie porzuca tych, których wybrał. Ostatecznie sądem Pana jest Jego Miłosierdzie.
Ewangelia: Mk 8,14-21
Dzisiejsza Ewangelia pozwala nam uchylić rąbka tajemnicy okrywającej codzienność Jezusa i Jego apostołów. Są tylko we własnym gronie i muszą zająć się jedną z najbardziej przyziemnych, codziennych trosk – zapomnieli zaopatrzyć się w jedzenie. Jak na dłoni widać odmienne perspektywy Nauczyciela i uczniów. Słowa Jezusa próbują zaprosić Dwunastu w głąb – ostrzegają przed przyjmowaniem stylu faryzeuszy i zwolenników Heroda. Odwołując się do metafory kwasu, który decyduje o smaku całości, Mistrz z Nazaretu pragnie ostrzec swoich uczniów przed obłudą i podstępnym działaniem Jego przeciwników. Faryzeusze i herodianie, z którymi dopiero co Jezus mierzył się w dyskusjach, mieli Prawo Boże na ustach, lecz nie mieli go w sercu, lub byli gotowi stosować je tylko wówczas, kiedy przynosiło to im korzyść. Tymczasem apostołowie jakby w ogóle nie słyszeli wykładu Mistrza. Ich uwagę całkowicie pochłania brak chleba. Dopiero przypomnienie im podwójnego cudu rozmnożenia jakby otworzyło im oczy na prostą prawdę – będąc przy Jezusie, jeśli Mu uwierzą, nie muszą lękać się o pokarm. Nie zabraknie im chleba, o ile nie zabraknie im wiary. Bóg zatroszczy się o ludzi, którzy szukają przede wszystkim Jego Królestwa. Otrzymają tyle, ile potrzeba, żeby z ziemi sięgnąć Nieba.
Środa Popielcowa, 14.02.2024r.
Pierwsze czytanie: Jl 2,12-18
W Środę Popielcową, na rozpoczęcie Wielkiego Postu, wielkim głosem w imieniu Boga przemawia do nas Prorok, gorąco zapraszając nas do nawrócenia. Pan tłumaczy jednocześnie, na czym prawdziwe nawrócenie ma polegać. Nie chodzi jedynie o uczynki zewnętrzne. Rozdarte szaty nic nie znaczą, jeśli serca pozostają twarde i zamknięte na Boży głos. Serce otworzy się przed Bogiem, jeśli zrozumie, że nie jest On bezlitosnym egzekutorem bezdusznych praw, lecz Panem Miłosierdzia, nieskorym do gniewu, pełnym łaski. O ile w świecie Greków nawrócenie było „metanoią” – zmianą sposobu myślenia, o tyle w świecie Synów Izraela „nawróceniem” była „teshuvah” – powrót. Otwarte na nawrócenie serce jest gotowe, aby wrócić z dalekiej podróży do krain ciemności i wejść na nowo w przestrzeń Bożego światła. Jeśli tak będziemy rozumieć nawrócenie, wówczas sens zyskają wszelkie zewnętrzne formy pokuty i umartwienia. Żal i smutek kapłanów i ludu nie będą czymś sztucznym i pozorowanym, maską zakładaną tylko na pokaz i tylko wówczas, kiedy ma się świadków. Prawdziwy powrót do Pana i prawdziwe łzy, i prawdziwa pokuta rodzą się ze skruszonego serca, które zrozumiało, jak wielką ranę zadało Temu, który jest Miłością. Wspólnota Uczniów Jezusa, słuchając tych słów na początku wielkopostnej drogi, pragnie obudzić również w sobie podobnego ducha szczerej przemiany. Krokodyle łzy, wylewane na pokaz, nie zmienią niczego ani nikogo. Przejęte prawdziwym żalem serce nie musi tłumaczyć niczego – samo pragnie przebaczenia i tęskni za nowym początkiem. Głębia ludzkiej skruchy przywoła głębię Bożego Miłosierdzia.
Psalm responsoryjny: Ps 51,3-4.5-6b.12-13.14.17
Modlimy się jednym z najbardziej znanych psalmów pokutnych. Jego autorstwo przypisano Dawidowi, który miał ułożyć tę modlitwę w chwili skruchy po ujawnieniu grzechu z Batszebą. Ten niezwykle bogaty duchowo tekst prowadzi serce ze złowieszczego obszaru ciemności grzechu do życiodajnego, Bożego światła. Wszystko rozpoczyna się od pokornego przyznania się do winy i do prośby o Boże Miłosierdzie. Psalmista nie próbuje przerzucić odpowiedzialności za swoje czyny na innych bądź na niesprzyjające okoliczności. Wie, że wszystko, co się stało, wydarzyło się, ponieważ serce wybrało świadomie i dobrowolnie drogę grzechu. W tych kilku strofach znajdziemy wszystkie charakterystyczne dla Biblii Hebrajskiej słowa opisujące rzeczywistość nieprawości. Jest więc i „wina”, i „nieprawość”, i „grzech” (awon – peshach – hatat). Najczęściej używanym terminem jest słowo „hatat”, które pierwotnie opisywało „chybienie celu”. Rzeczywiście, trudno lepiej opisać istotę grzechu; jest on przecież niczym innym jak sprowadzeniem ludzkiego życia na takie tory, które doprowadzą do minięcia się z ostatecznym celem człowieka – świętością, szczęśliwą wiecznością. Na właściwą drogę sprowadzić może stanięcie w prawdzie i szczere odwołanie się do Miłosierdzia Boga. Tylko On jest w stanie dokonać w sercu ludzkim dzieła równego nowemu stworzeniu – przywrócić do życia człowieka, który dobrowolnie wybrał drogę śmierci.
Drugie czytanie: 2 Kor 5,20-6,3
Obok wezwania Proroka i modlitwy Psalmisty słuchamy na początku okresu pokuty i nawrócenia również słów Apostoła. Liturgia przynosi fragment Drugiego Listu św. Pawła do Koryntian. Wybrane słowa są nasycone żarem niezwykłej gorliwości i troski Apostoła o koryncką wspólnotę. Koryntianie byli Kościołem, który bardzo potrzebował nawrócenia. Zło, zwłaszcza w wymiarze uchybień moralności, zdobyło tam wiele serc, które mimo napomnień pozostawały oporne na wezwania do zmiany. Apostoł wydaje się otwierać serce przed swoimi uczniami i z głębi troski wołać do ich serc o autentyczny powrót na drogę życia w prawdzie, miłości i czystości. Kreśli przed oczyma Koryntian jeszcze raz wizerunek Ukrzyżowanego, przypomina im o szaleństwie miłości Boga, który w Jezusie nie tylko wziął na siebie skutki naszych grzechów, lecz więcej – „grzechem uczynił tego, który nie znał grzechu”… Czym jeszcze można by przekonać człowieka do przemiany serca, jakich mocniejszych argumentów użyć? Wydaje się, że trudno sięgnąć o mocniejsze i docierające do głębi duszy wezwanie niż słowa, którymi Paweł wołał do Koryntian. Apostoł błaga ich też, aby nie odwlekali nawrócenia w nieskończoność. To chwila obecna jest czasem łaski. Teraz jest czas zbawienia. Już nie ma na co czekać. Bóg wysłuchuje i ocala – tu i teraz. Jutro może być już za późno.
Ewangelia: Mt 6,1-6.16-18
Słowa Jezusa z Kazania na Górze powtarzają to, co najistotniejsze z całej podarowanej nam dziś liturgii słowa. Punktem wyjścia jest skupienie się na wewnętrznym nawróceniu serca. Działania wyłącznie na pokaz, dokonywane przed ludźmi, nie mają wartości wobec Ojca, który widzi w ukryciu. Nasz Mistrz i Nauczyciel wskazuje trzy konkretne drogi pokuty i nawrócenia: modlitwę, post i jałmużnę. Nawiązanie osobistej relacji z Bogiem, nieustanne przezwyciężanie siebie, własnych przyzwyczajeń oraz umiejętność dostrzeżenia potrzeb drugiego człowieka – w ten sposób dokonuje się autentyczna przemiana serca. Zacząć trzeba od jałmużny, bo nie spotka Boga ten, kto zamyka serce wobec cierpienia ubogiego. Modlitwa umocni więź między stworzeniem a Stwórcą. Post przeżywany nie jako demonstracja przygnębienia, lecz jako manifestacja całkowitej przynależności do Boga umocni wolność serca. To wszystko czynione „w ukryciu” przed światem, „w ciszy izdebki”, aby nagrodę otrzymać od Ojca, a nie od ludzi. Na drugim biegunie są zachowania, które do nawrócenia z pewnością nie doprowadzą, pozorowana dobroczynność, instrumentalne traktowanie praktyk pobożnościowych, obnoszenie się z zewnętrznymi znakami umartwienia. Takie zachowania być może przyciągną oczy ludzi, ale nie pociągną serca Boga. Pokuta prowadzi do nawrócenie nie wtedy, kiedy jest efektowna dla oczu, ale wtedy, kiedy rozdziera serce, chociaż szaty pozostają całe.
Czwartek, 15.02.2024r.
Pierwsze czytanie: Pwt 30,15-20
W założeniu autorów-redaktorów tekstu Księga Powtórzonego Prawa miała być swoistą konstytucją Ludu Wybranego. To właśnie w tej Księdze znajdziemy podsumowanie wędrówki z Domu Niewoli do Ziemi Obietnicy. Wielkie mowy Mojżesza, Sługi Pana, miały przypomnieć Izraelowi o szczególnej więzi łączącej dawnych niewolników faraona z pełnym miłosiernej miłości Bogiem. To właśnie w tej Księdze zapisano słowa świętego „Słuchaj Izraelu”. To tu na nowo przywołano Dekalog i prawa, którymi miał się kierować wolny Lud Pana. Przestrzeganie przykazań i Bożego Prawa miało być czymś więcej niż tylko posłuszeństwem kodeksowi ogólnie przyjętych norm i zachowań. Zachowywanie słów Pana było znakiem nieustannej pamięci o Nim, odpowiedzią miłości na Miłość Najwyższego. Wreszcie – wędrówka przez codzienność drogą przykazań była wyborem życia przeciwko śmierci. Bóg, dawca przykazań, nie mógł uczynić tylko jednego – nie chciał wymuszać na ludziach ich przestrzegania. Pan Nieba i Ziemi nie jest kolejnym faraonem, egzekwującym swoją wolę na zastraszonych poddanych. Bóg jest Miłością. Z miłości wybrał i wyzwolił Izraela. Nie mógł zrobić więcej, niż dać ludziom wolność. Teraz jasno i wyraźnie maluje Bóg swoim słowem konsekwencje, jakie przynieść może korzystanie z daru wolności. Jest wolność, która rozkwita życiem. Jest wolność, która kończy się wieczną śmiercią. W ręku człowieka jest wybór drogi, a potem wierność temu wyborowi. Na początku Wielkiego Postu nowy Lud Boży słucha przypomnienia tej prawdy. Droga nawrócenia zawsze bierze swój początek od zatrzymania się i zadziwienia cudem miłości i wybrania, oraz odpowiedzią serca, które w pełnej wolności podejmuje najważniejszą decyzję, wybierając między drogą śmierci a drogą życia.
Psalm responsoryjny: Ps 1,1-4.6
Psalm 1 od czasu Ojców Kościoła jest nazywany „bramą Psałterza”. Ten piękny, prosty tekst, za pomocą malowanych słowem obrazów, pozwala wyobrazić sobie drogę życia i drogę śmierci. Droga sprawiedliwego opisana jest na początku, co może budzić pewne zdziwienie, za pomocą negacji. Psalmista mówi, czego unika człowiek, który nosi imię „błogosławionego”. Nie chodzi drogami grzeszników, unika szyderców, nie radzi się występnych. To początek mądrości: unikanie zła. Jednocześnie, stroniąc od wszystkich rodzajów nieprawości, droga życia prowadzi do życiodajnej rzeki Prawa, którego medytowanie i życie według Jego nakazów daje ocalenie. Owoc życia sprawiedliwego jest trwały. Drogi śmierci to tylko plewy i wiatr. Ten, kto zamieszkał w Słowie Pana i żyje nim, może być bezpieczny. Nawet jeśli nie uniknie czasu pustyni, sam Pan ocali Jego życie.
Ewangelia: Łk 9,22-25
Dzisiejsza Ewangelia dzieli się na dwie, wyraźnie odrębne, lecz ostatecznie harmonizujące ze sobą części. Część pierwsza to Jezusowa zapowiedź męki. Mistrz z Nazaretu jest w drodze do Jerozolimy, gdzie wypełni się ostatecznie Jego misja. Nie ukrywa niczego przed uczniami. Na końcu drogi czeka cierpienie, odrzucenie przez ludzi aż do śmierci. Jednak to nie śmierć będzie miała ostatnie słowo. Już na samym początku drogi – dla nas, słuchających Słowa, już na samym początku wędrówki przez Wielki Post – słyszymy, że Syn Człowieczy trzeciego dnia zmartwychwstanie. Konsekwencją tej zapowiedzi jest wypowiedź Jezusa skierowana już do wszystkich, nie tylko do wybranych uczniów. Pójście za Jezusem jest aktem woli. Ten, kto chce wędrować śladami Mistrza z Nazaretu, decyduje się na życie pod znakiem zapierania się samego siebie. Celem nie będzie więc samozadowolenie w autorealizacji, ale zapomnienie o sobie, przyjęcie życia ze wszystkim, co ono przynosi, według logiki ofiarowania siebie do końca. Nie jest to zwykłe zaproszenie do „wyjścia ze strefy komfortu”. To prawdziwe wyzwanie, które podjąć można tylko z miłości do Boga i do ludzi. Tylko ten, kto kocha, będzie umiał oddać życie, a nie tylko je „tracić”. Tylko ten, kto naprawdę umie ofiarować siebie, będzie umiał nie szukać siebie we wszystkim, lecz ze wszystkiego uczynić dar, i w ten sposób zyskać wszystko.
Piątek, 16.02.2024r.
Pierwsze czytanie: Iz 58,1-9a
Głosem Proroka Izajasza napomina dziś nas Bóg w sposób niezwykle surowy i bezpośredni. Czasy, kiedy słowa te zostały wypowiedziane po raz pierwszy, nie były łatwe. Mieszkańcy Judy wrócili znad rzek Babilonu. Wznosili na nowo swoje miasto i świątynię. Łatwo było pogubić się w nowo odzyskanej ojczyźnie. Niesprawiedliwość społeczna znów zaczynała dawać się we znaki. Znów zamożni byli oficjalnie pobożni, ale ubodzy cierpieli biedę i prześladowanie. Pan przez Proroka daje jasno do zrozumienia, że umie odczytać ludzkie serce. Wie, że nie wszystko, co nosi pozory szukania Boga, jest nim rzeczywiście. Słowo wręcz bezlitośnie odsłania hipokryzję ludzkich zachowań, gdzie ci, którzy publicznie modlą się, poszczą, głośno lamentują i wykonują spektakularne pokutne gesty, tak naprawdę sercem daleko są od Bożych dróg. Życie weryfikuje prawdziwe zamiary serc. Nie może nosić w sercu prawdziwej skruchy człowiek, który nie ma miłosierdzia dla swoich bliźnich. Na nic zdadzą się posty człowieka, który, opływając w dobra, odbiera chleb ubogiemu i dopuszcza się niesprawiedliwości wobec słabszego. Tymczasem Pan wybiera właśnie czyny miłosierdzia jako ofiarę naprawdę miłą sobie. Światło między Bogiem a ludźmi pojawia się wówczas, kiedy ludzie usuwają ciemność panującą pomiędzy nimi. Bóg przychodzi do człowieka mostem, który zbudowała wrażliwość i miłosierdzie wobec bliźniego. Zewnętrzne znaki pokuty pozostaną tylko żałosnymi, bezsensownymi gestami, jeśli nie towarzyszy im prawdziwie ludzki odruch podania ręki, wsparcia, pomocy potrzebującemu. Sercu, które umie odpowiedzieć: „Jestem”, kiedy woła człowiek, sam Bóg odpowie: „Jestem”, w dniu prawdy i odkupienia.
Psalm responsoryjny: Ps 51,3-4.5-6b.18-19
Powraca do nas wołanie Psalmisty, śpiewającego o sercu skruszonym i przyznającym się do winy wobec Miłosiernego Boga. W porównaniu z wczorajszym tekstem pojawia się jako nowa trzecia strofa – ta zawierająca słowa o duchowej ofierze. Modlące się serce skruszonego grzesznika dobrze wie i rozumie, że Bóg nie da się oszukać zewnętrznymi ofiarami. Prawdziwym darem, przekonującym Bożą sprawiedliwość i zdobywającym Boże miłosierdzie, jest autentyczny żal i skrucha serca. To ofiary, które przyjmuje Pan i które przynoszą odpuszczenie grzechów.
Ewangelia: Mt 9,14-15
Jezus odpowiada dziś na pytanie uczniów Jana, którzy, z ukrytym wyrzutem, pytają o mało umartwiony styl życia uczniów Mistrza z Nazaretu. Kluczem do zrozumienia sposobu postępowania apostołów jest miłość. Wymagać od nich postu, kiedy jest z nimi ich Nauczyciel, to tak jak wymagać żałoby na weselu. Obecność Oblubieńca usprawiedliwia radość i znosi post. Umartwienie i pokuta przyjdą wraz z tęsknotą za Nieobecnym a wciąż upragnionym. Wówczas, kiedy zabraknie Pana Młodego, będą pościć. Ostatecznie to miłość wszystko tłumaczy.
Sobota, 17.02.2024r.
Pierwsze czytanie: Iz 58,9b-14
Prorok Izajasz ponownie zaprasza dziś do odkrycia najgłębszego, duchowego sensu postnych praktyk. Powraca powiązanie uczynków pobożności wobec Boga z uczynkami miłosierdzia wobec ludzi. Myśl proroka prowadzi w stronę swoistej reguły retrybucji; chodzi nie tylko o to, że dobroć okazywana cierpiącym i potrzebującym ludziom jest konieczna do przyjęcia ofiary przez Boga. Izajasz obiecuje w imieniu Boga o wiele więcej. Miłosierdzie okazane ludziom zaowocuje błogosławieństwem Boga dla czyniącego dobro człowieka. Wydaje się, że z wyprzedzeniem słyszymy tu słowa, które padną w Jezusowym Kazaniu na Górze: błogosławieni miłosierni, albowiem oni miłosierdzia dostąpią. Wspaniałomyślność i dobroć wobec ludzi, połączona z autentyczną wiernością Bożemu Prawu, prowadzi do pełni pokoju, szczęścia i spełnienia w życiu. Nowy Testament nada tej prorockiej obietnicy pełnię smaku. Doświadczenie życia uczy, że nie każde dobro przynosi w odpowiedzi dobro ze strony świata. Wierność Bogu i Jego Prawu, nawet połączona ze szlachetną dobroczynnością, nie zawsze owocuje błogosławieństwem spokojnego życia. Życie, słowa i czyny Jezusa, w którym wszystko się wykonało, i który przeszedł przez ludzki świat „dobrze czyniąc i uzdrawiając wszystkich”, najlepiej pokazały, że nie wystarczy być dobrym i dobrze czynić, żeby ludzie i świat przyjęli otwartym sercem tego, który właśnie tak – w imię Miłości – żyje. Jezus jest pierwszym, w którym wypełnią się wszystkie błogosławieństwa – On pierwszy będzie ubogi i cichy, i pragnący sprawiedliwości, i czyniący pokój, i miłosierny. On pierwszy też, z ręki ludzi, za dobro, które czynił, odbierze chłostę, która okaże się zbawienna dla wszystkich…W ten sposób dopełniło się słowo Pana powiedziane przez Proroka: czyń dobro, będziesz wówczas wielki w oczach Pana, i On sam będzie Twoją nagrodą.
Psalm responsoryjny: Ps 86,1b-2.3-4.5-6
Modlimy się dziś Psalmem 86. Jest to błagalna modlitwa serca człowieka, który czuje się przygnieciony ciężarem zbyt trudnych doświadczeń. Jest biedny i ubogi – czyli najbiedniejszy z biednych, a jedynym, który w ogóle może przejąć się jego losem i wołaniem, jest Bóg. Jemu właśnie modlący się ubogi zaufał całkowicie. Bóg sam jest adresatem próśb ubogiego, który wyraźnie liczy na pomoc z Nieba. Ciche, pokorne, ubogie serce człowieka wie, że Pan jest dobry i łaskawy – że Bóg jest Jedynym, który nie opuści człowieka w potrzebie. Ubogi nie prosi jedynie o zaspokojenie potrzeb materialnych. Refren dzisiejszego responsorium, wzięty z 11 wiersza Psalmu 86, zawiera najważniejszą z wszystkich próśb: „naucz mnie, Panie, chodzić drogą Twojej prawdy”. Kierujący swoje spojrzenie w stronę Nieba ubogi wie, że właśnie wtedy, kiedy nauczy się chodzić drogami Bożymi, właśnie wówczas otrzyma wszystko, co konieczne mu jest do życia prawego i pobożnego.
Ewangelia: Łk 5,27-32
Ewangelia Łukasza bywa nazywana Ewangelią Miłosierdzia. Znajdują się w niej, charakterystyczne wyłącznie dla tej Ewangelii, słowa i czyny Jezusa podkreślające Jego otwarte na ubogich i potrzebujących miłosierdzia serce. Jedną ze strof tej swoistej Łukaszowej pieśni o miłosierdziu jest fragment czytany w dzisiejszej liturgii. Jezus zatrzymuje się przy komorze celnej i rozpoczyna niezwykły dialog z siedzącym w niej człowiekiem. Według tradycji trzeciej Ewangelii celnik miał na imię Lewi. Celnicy, jak powszechnie wiadomo, z racji na wykonywany zawód byli pogardzani przez innych jako jawni współpracownicy rzymskiego okupanta oraz ludzie, którzy dochodzą do wielkich majątków przez nieuczciwość i zdzierstwo, często połączone z brakiem miłosierdzia wobec innych. Do takiego właśnie człowieka Jezus kieruje zaproszenie, aby poszedł za Nim. Cudem samym w sobie jest pozytywna odpowiedź Lewiego, który natychmiast decyduje się na porzucenie swojej komory i jest gotowy do naśladowania Nauczyciela z Nazaretu. Cud kolejny dzieje się w czasie wyprawionej przez Lewiego uczty. Jezus nie wypiera się wspólnego stołu z ludźmi o podejrzanej reputacji. Wręcz przeciwnie: oburzonym faryzeuszom daje wyraźnie do zrozumienia, że Jego słowo jest skierowane właśnie do takich zabłąkanych serc. Serca zapatrzone w siebie, przekonane o własnej doskonałości i nieustannie osądzające innych nie są zdolne do nawrócenia. Natomiast ci, którzy są świadomi własnej słabości, tak jak chorzy są świadomi, że potrzebują lekarza, ci z otwartym sercem przyjmą nie tylko wezwanie do nawrócenia, ale i zaproszenie do naśladowania.