Komentarze do czytań – VI TYDZIEŃ WIELKANOCNY | od 5 do 11 maja 2024r. – o. Dariusz Pielak SVD

 

 

VNiedziela Wielkanocna, 5.05.2024r. 

Pierwsze czytanie: Dz 10, 25-26. 34-35. 44-48

Odwiedziny św. Piotra w domu Korneliusza to jeden z decydujących momentów w rozwoju Kościoła pierwotnego. Do tej pory bowiem chrzest udzielany był wyłącznie Żydom i poganom, którzy przyjęli judaizm. Jednak w przypadku Korneliusza chrzest został udzielony bezpośrednio, z pominięciem etapu przyjęcia judaizmu wraz ze wszystkimi jego rytualnymi i zwyczajowymi wymaganiami. Od tej chwili poganie będą mogli przyjąć zbawienie w Chrystusie, nie rezygnując ze swoich obyczajów.

Dlaczego taki krok stał się możliwy? Księga Dziejów Apostolskich podkreśla kierownictwo Ducha Świętego w pierwotnym Kościele. Obecność Ducha przejawiała się poprzez różne dary i posługi (zob. 1Kor 12-14). Jednym z tych darów było swego rodzaju ekstatyczne uniesienie. O uczestnikach spotkania w domu Korneliusza mówi się, że mówili językami i wielbili Boga (Dz 10, 46). Ten, kto otrzymywał Ducha Świętego, mógł być uważany za godnego, by wejść do wspólnoty. Piotr i towarzyszący mu chrześcijanie zdali sobie sprawę, że dom Korneliusza otrzymał ten dar bez konieczności przejścia uprzedniego etapu – judaizmu. Na tej nowości swoją działalność wśród pogan oprze św. Paweł.

Duch Święty został dany również Kościołowi naszych czasów. Obyśmy umieli wsłuchiwać się w Jego głos!

Psalm responsoryjny: Ps 98, 1bcde. 2-3b. 3c-4

Psalm responsoryjny jest jakby kontynuacją pierwszego czytania, z którego dowiadujemy się, że z ogromną radością i entuzjazmem pogański dom Korneliusza przyjął pierwszy dar zmartwychwstałego Jezusa dla wierzących: Ducha Świętego. W ten sposób Bóg „na oczach pogan objawił swoją sprawiedliwość” (w. 2). Nie jest to już sprawiedliwość polegająca na zemście za krzywdy, jakie obce narody wyrządziły narodowi izraelskiemu, ale sprawiedliwość obdarowująca wszystkie narody darem zbawienia.

Ten ogromny entuzjazm, do którego psalmista wzywa słowami: „cieszcie się, weselcie i grajcie”, wywołany jest faktem królowania Boga. To królowanie dokona się w szczególny sposób dzięki paschalnemu tryumfowi Chrystusa, a swoje dopełnienie znajdzie w powtórnym przyjściu Zbawiciela, kiedy to Bóg stanie się „wszystkim we wszystkich” (1Kor 15, 28), i kiedy zostanie pokonany ostatni wróg, którym jest śmierć (zob. 1Kor 15, 26).

Zwycięstwo Boga i obietnica Jego zbawienia dla wszystkich ludzi i narodów ożywia naszą wiarę również i dziś. I chyba nawet brzmi ona radośniej w świecie, który traci wiarę i odchodzi od Boga, bo jest jak światłość, która świeci w ciemności.

Drugie czytanie: 1 J 4, 7-10

Orygenes, wybitny myśliciel z pierwszych wieków chrześcijaństwa, powiedział, że Ewangelii wg św. Jana nie da się zrozumieć, jeżeli nie położy się głowy na piersi Pana i nie weźmie się Jego Matki do siebie. Z perspektywy takiej właśnie ogromnej bliskości z Jezusem Chrystusem Jan przemawia do nas również słowami swojego listu. Ta bliskość jest również gwarancją tego, że św. Jan jest ekspertem w sprawach życia duchowego, to znaczy człowiekiem, którego warto słuchać i warto stosować się do Jego wskazówek.

Potrzebujemy tego eksperckiego głosu, gdyż w naszym świecie toczy się wielka dyskusja o istnieniu Boga i o zasięgu Jego autorytetu w życiu jednostek i społeczeństw. Czy Bóg istnieje? Gdzie można Go spotkać?  Te pytania są aktualne nie tylko dla ludzi niewierzących, ale być może przede wszystkim dla ludzi wierzących, którzy pragną pogłębić swoje życie duchowe i swoją relację ze Stwórcą. Święty Jan nie podaje nam tak zwanych „dowodów na istnienie Boga”, tylko wskazuje nam na pewną przestrzeń, gdzie Boga możemy znaleźć. Tą przestrzenią jest miłość. W różnego rodzaju walkach, dyskusjach czy wysiłkach wychowawczych nigdy nie wolno nam o tym zapominać. To właśnie miłość, a nie rywalizacja czy chęć zwycięstwa, powinna być źródłem myśli, słów i czynów chrześcijanina.

 Ewangelia: J 15, 9-17

W dzisiejszym drugim czytaniu św. Jan mówi, że przestrzenią, w jakiej możemy spotkać Boga, jest miłość. Miłość jednak nie jedno ma imię i często jej imieniem nazywane są postawy, które z miłością nie mają wiele wspólnego. Dlatego też dobrze się stało, że dzisiejsza Ewangelia konkretyzuje, na czym polega miłość w pojęciu chrześcijańskim. Jezus wzywa swoich uczniów, aby trwali w Jego miłości, tak jak On trwa w miłości Ojca. Wyznacznikiem tej miłości jest zachowywanie przykazań. Nie chodzi zatem o miłość w sensie jedynie emocjonalnym, ale o postawę życiową, która przyjmuje z powagą słowa Boże.

Pomiędzy przykazaniami a miłością może jednak powstawać napięcie. Przykazania bowiem stawiają nas często przed życiowym wyborem. Czujemy się zmuszeni, żeby ze względu na Boga porzucić coś, co uważamy za przyjemne, a nawet dobre. Dlatego też wielu ludzi nie podejmuje wysiłku zachowywania przykazań, które wydają się im zbyt trudne. Ta postawa staje się wyzwaniem dla duszpasterstwa. W tak zwanych „krajach chrześcijańskich” przykazania były ogólnie przyjętą normą postępowania. W ostatnich dekadach sytuacja zmienia się radykalnie – chrześcijaństwo staje się kwestią wyboru. Dlatego właśnie zachowywanie przykazań ma wypływać przede wszystkim z więzi wierzącego z Chrystusem, z umiłowania Chrystusa i głębokiego przekonania, że to właśnie prawda przez Niego objawiona jest drogą prowadzącą do życia.

 

Poniedziałek, 6.05.2024r.  Święto św. Apostołów Filipa i Jakuba

Pierwsze czytanie: 1 Kor 15, 1-8a

„Przekazałem wam to, co przejąłem” – takimi słowami św. Paweł opisuje swoje powołanie apostolskie. Owo „przejmowanie” i „przekazywanie” to nic innego jak „tradycja”. Nie chodzi jednak o tradycję w sensie pewnego starożytnego kanonu nauczania i obyczajów, który ma być zachowywany w nietkniętej formie. Tradycja to ciągle nowy proces głoszenia Chrystusa w każdym nowym pokoleniu. Przekazywanie wiary będzie miało w sobie prawdy niezmienne, bo Chrystus jest „ten sam na wieki”, jak o tym mówi List do Hebrajczyków (13, 8), ale również zmuszone jest mieć na uwadze charakterystykę konkretnego czasu i środowiska.

W święto apostołów Filipa i Jakuba uświadamiamy sobie, że nie inaczej miały się sprawy już w samych początkach chrześcijaństwa. Jakub był przełożonym wspólnoty w Jerozolimie, która składała się głównie z Żydów i kultywowała tradycje religijne Starego Testamentu. Filip, według starożytnych świadectw, był apostołem misyjnym. Dotarł do Grecji i na terytoria współczesnej Ukrainy, a śmierć męczeńską poniósł w Hierapolis, na terenie dzisiejszej Turcji. Dwaj różni apostołowie działający w dwóch różnych środowiskach, ale głoszący to samo zbawienie w Chrystusie. Taka jest odwieczna tradycja Kościoła.

Psalm responsoryjny: Ps 19, 2-3. 4-5b

Psalm 19 mówi o głosie przepowiadającym chwałę Bożą, który dochodzi aż do krańców ziemi. Święty Paweł w Liście do Rzymian (10, 18) użył tych słów na określenie misji apostołów. Kiedy jednak przyjrzymy się tekstowi oryginału, to pojawia się pewien problem. Otóż wersja hebrajska psalmu mówi, że to głoszenie odbywa się w ciszy, bez słów (szczególnie werset 4). Takie właśnie jest świadectwo stworzonego świata o swoim Stwórcy: milczące, przemawiające samym tylko faktem swojego istnienia. I to właśnie, to milczące świadectwo jest głosem, który rozchodzi się aż po krańce świata.

Milczące świadectwo, jakie stworzony świat daje o Bogu, ma zastosowanie również i do przepowiadania apostolskiego. W dzisiejszym świecie słowa uległy swego rodzaju „dewaluacji” i ich prawdziwość musi znaleźć potwierdzenie w czynach człowieka, który je wypowiada. Dlatego właśnie bardzo mocno przemawiają dziś do naszej świadomości słowa, które św. Franciszek z Asyżu skierował do swoich braci: „Zawsze głoście Ewangelię, a gdyby okazało się to konieczne, także słowami”.

Ewangelia: J 14, 6-14

Każdy apostoł, czyli posłany, by głosić Dobrą Nowinę o Chrystusie, sam powinien być świadkiem prawdy, którą głosi. Jego słowa nie powinny być wyuczone, ale powinny być owocem osobistych poszukiwań i własnego kontaktu z Mistrzem, którego pragnie on głosić. W dzisiejszej Ewangelii apostoł Filip daje przykład takiego właśnie poszukiwania. On jeszcze nie do końca rozumie słowa Jezusa, jeszcze nie ma pełnego obrazu objawienia i nie w pełni zdaje sobie sprawę z tego, kim jest Jezus. Dlatego właśnie traktuje Jezusa raczej jako mistrza życia duchowego, być może nawet uważa Go za jakiegoś pośrednika między Bogiem a ludźmi. Tymczasem Jezus jest -jak to pięknie wyraża św. Paweł- „obrazem (ikoną) Boga niewidzialnego” (por. Kol 1, 15). Stąd też odpowiedź, jakiej Jezus udziela Filipowi: „Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (J 14, 9).

Apostołowie usłyszeli te słowa podczas ostatniej wieczerzy. Zaraz potem udali się wraz z Mistrzem do Ogrodu Oliwnego, gdzie rozpoczęły się wydarzenia męki i śmierci Jezusa. Z jednej strony nie mieli możliwości zgłębić tego objawienia i kontemplować w Jezusie tajemnicy Boga podczas Jego ziemskiego życia. Ale z drugiej strony wracali przecież później przez całe życie do chwil spędzonych z Mistrzem, aby dostrzegać w najmniejszym nawet szczególe Bóstwo, które stało się człowiekiem, Oblicze Ojca w Obliczu Syna. A następnie zapisali owoce swojej kontemplacji w świętych ewangeliach, abyśmy i my mogli odkrywać prawdziwe oblicze Ojca naszego, który jest w niebie.

 

Wtorek, 7.05.2024 r.

Pierwsze czytanie: Dz 16, 22-34

 Święty Paweł zaraz po swoim nawróceniu usłyszał z ust Ananiasza, który go ochrzcił, następujące słowa: „Bóg naszych ojców wybrał cię, abyś poznał Jego wolę i ujrzał Sprawiedliwego i Jego własny głos usłyszał. Bo wobec wszystkich ludzi będziesz świadczył o tym, co widziałeś i słyszałeś” (Dz 22, 1-15). Jak miało odbywać się to świadectwo? Poprzez homilie w żydowskich synagogach czy przez dyskusje na areopagach greckich miast? Proroctwo tego nie określa, wyjaśni to dopiero codzienna posługa apostoła. I właśnie w tej codzienności okazało się, że każda sytuacja może być dobra i właściwa do świadczenia o Chrystusie.

W Filippi wszystko sprzymierzyło się przeciwko apostołom. Zostali zaatakowani przez tłum, zdarto z nich ubrania i wymierzono im chłostę. W końcu zakuto ich w dyby i wrzucono do lochów. W takiej sytuacji ostatnią rzeczą, o jakiej się myśli, jest głoszenie Ewangelii. Na pierwszy plan wysuwa się raczej zachowanie własnego życia. Jednak apostołowie w tym tragicznym momencie potrafili tak głęboko zatopić się w modlitwę, że nie skorzystali z możliwości ucieczki. To doprowadziło do wiary samego naczelnika więzienia i cały jego dom. Niech ta historia pomoże nam nie upadać nigdy na duchu i wierzyć w siłę Ewangelii.

 Psalm responsoryjny: Ps 138, 1b-2a. 2b-3. 7e-8

Psalm responsoryjny jest pełen słów radości i wdzięczności: „będę Cię sławił, Panie”, „będę śpiewał Ci psalm”, „pokłon Ci oddam”. Bóg dla autora tej modlitwy okazał się łaskawy i wybawił go z trudności, w jakich się znalazł, wysłuchał jego prośby.

To doświadczenie Bożej pomocy jest niezwykle ważne w życiu chrześcijanina. Pomaga ono przeżyć również i inne trudne momenty, szczególnie te, kiedy wydaje nam się, że jest zupełnie na odwrót. To znaczy wtedy, kiedy mamy wrażenie, że Pan Bóg nas nie słyszy, czy też zwleka z odpowiedzią. Uprzednie doświadczenie Bożego działania pomaga nam nie upadać na duchu i nabrać przekonania, że chociaż nasza sytuacja nie ulega zmianie, to jednak wciąż przecież pozostajemy pod Bożą, miłosierną opieką. Bo przecież fakt, że nasze modlitwy nie są realizowane tak, jakbyśmy tego pragnęli, czy też wtedy, kiedy nam wydaje się to najbardziej wskazane i potrzebne, zupełnie nie przeczy temu, że te modlitwy zostały przez Boga wysłuchane i zostaną spełnione w czasie i w zakresie przewidzianym przez Boga, Mądrość i Miłość Przedwieczną.

Ewangelia: J 16, 5-11

Słowa o konieczności odejścia Pana Jezusa pojawiły się już na początku celebracji ostatniej wieczerzy. Niepokojącym dla apostołów faktem było to, że tym razem oni nie będą mogli się udać razem z nim. Zatrwożony św. Piotr mówi: «Panie, dlaczego teraz nie mogę pójść za Tobą? Życie moje oddam za Ciebie» (J 13, 37).

Ten sam motyw pojawia się i w dzisiejszej Ewangelii. Jezus mówi: „Teraz zaś idę do Tego, który Mnie posłał” (J 16, 5). Dodaje przy tym: „Pożyteczne jest dla was moje odejście” (J 16, 7). Te słowa są zupełnie niezrozumiałe dla uczniów. Jak może być pożytecznym odejście Mistrza? Przecież oni porzucili wszystko, żeby pójść za Nim! Co teraz ich czeka? Jak będą żyć bez Niego? Przecież żaden z nich nie może pretendować do miana Jego następcy. Wszyscy są tylko słabymi ludźmi i nie są w stanie zaoferować pozostałym ani nauczania, ani dzieł podobnych do tych, które widzieli u Mistrza.

W takim właśnie kontekście pada zapowiedź przyjścia „Pocieszyciela” – Ducha Świętego. Sam Pan Jezus przedstawia przyjście Ducha Świętego jako dobro większe niż Jego obecność na ziemi: „Jeżeli nie odejdę, Pocieszyciel nie przyjdzie do was” (J 16, 7). Pozostanie Jezusa na ziemi sprawiłoby, że Jego misja byłaby niepełna, zubożała. Bo jej ostatecznym celem wydaje się właśnie przyjście Ducha. Uczniowie, którzy początkowo nie rozumieli sensu słów Jezusa, dopiero po zmartwychwstaniu Nauczyciela doszli do pełnego poznania objawienia. Księga Dziejów Apostolskich pokaże, jak wiernie słuchali Ducha Świętego – swojego nowego Przewodnika i Mistrza.

Obecność Pocieszyciela – Ducha Świętego, który został dany Kościołowi na wieki, i dzisiaj nie zawsze jest wystarczająco dobrze i głęboko rozumiana i przeżywana. Zwracajmy się do Niego jak najczęściej, bo dany nam został jako Pan i Obrońca.

 

Środa, 8.05.2024r. Uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika, głównego Patrona Polski

Pierwsze czytanie: Dz 20, 17-18a. 28-32. 36

Wspólnota efeska cieszyła się obecnością św. Pawła   prawie przez trzy lata. Jest to okres wystarczająco długi, aby uformować pozyskanych dla wiary ludzi na prawdziwych uczniów i prawdziwe uczennice Chrystusa. Jednakże niekiedy sukces dobrego dzieła staje się jego największym zagrożeniem. Dzieje się to wtedy, kiedy opuszcza je charyzmatyczny lider. Podziały, które nastąpią w Efezie będą skutkiem walk wewnętrznych pomiędzy liderami, którzy do tej pory byli posłuszni autorytetowi Pawła.

W historii i w teraźniejszości zarówno Kościoła, jak i społeczeństw pycha ludzka narobiła wiele złego. Traktowanie swoich rozwiązań i myśli jako lepszych i brak chęci poświęcenia się dla dobra wspólnego – to tylko niektóre przejawy tej groźnej choroby duszy.

Nie inaczej było i w przypadku męczeństwa św. Stanisława. Śmierć świętego biskupa była skutkiem prorockiej krytyki, z jaką zwrócił się do króla. Wezwania do nawrócenia nie wywołały w monarsze skruchy, lecz gniew. A przecież ucieczka od prawdy jeszcze nikomu się nie udała. Król, co prawda, chwilowo zdławił głos krytyki, ale nie był w stanie zdławić ani głosu sumienia, ani głosu historii. Zmarł na wygnaniu z piętnem zabójcy świętego biskupa.

 Psalm responsoryjny: Ps 100, 2-3. 4-5

W kontekście wspomnienia męczeństwa Świętego Stanisława, biskupa, modlimy się pełnym radości Psalmem 100. Autor psalmu wzywa: „stańcie przed obliczem Pana z okrzykami radości”, czy „w Jego bramy wstępujcie z dziękczynieniem”. Komuś może wydać się to paradoksalne. Przecież cierpienia męczenników tak bardzo precyzyjnie opisują inne psalmy, choćby ilustrujący mękę Chrystusa Psalm 22. Jednakże dzisiejszy psalm bardziej niż mękę przedstawia nam tryumf męczennika i jego wejście do chwały.

Ale ta radość z męczeństwa to nie tylko kwestia nagrody wiecznej. Warto zwrócić uwagę na postawę apostołów Piotra i Jana, u których radość wywołała już sama możliwość cierpienia za przynależność do Jezusa. W księdze Dziejów Apostolskich czytamy: „A przywoławszy Apostołów kazali ich ubiczować i zabronili im przemawiać w imię Jezusa, a potem zwolnili. A oni odchodzili sprzed Sanhedrynu i cieszyli się, że stali się godni cierpieć dla imienia Jezusa” (Dz 5, 40-41).

Kiedy w naszym codziennym życiu spotka nas jakaś przykrość z powodu naszej wiary, to nie zapominajmy o tym pięknym przykładzie apostołów i odmówmy radosny Psalm 100.

Drugie czytanie: Rz 8, 31b-39

Czytanie z Listu do Rzymian pomaga nam zrozumieć, że chrześcijanin to człowiek, który żyje w tym świecie, ale do niego nie należy. Wszelkie radości i smutki doczesnego życia dla chrześcijanina nie mają wartości absolutnej. Nie jest dla niego nieodwracalną stratą, jeżeli spotka go niepowodzenie, ani też nie jest niemożliwym do odrzucenia zyskiem jakiekolwiek dobro doczesne. Chrześcijanin to człowiek, który żyjąc w tym świecie, ma świadomość istnienia świata Bożego. I to właśnie ten Boży świat staje się dla niego najwyższą wartością. Bo jest to świat nieprzemijającej, wiecznej miłości. Święty Paweł przytacza nam różne trudne sytuacje życiowe: „Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz”. Nic z tych rzeczy nie jest w stanie oderwać chrześcijanina od wiecznej i bezwarunkowej miłości Chrystusa. I to jest właśnie sekret męczenników.

Schodząc jednak z tych wyżyn chrześcijańskiej mistyki do życia codziennego, możemy i powinniśmy zadać sobie pytanie: dlaczego niekiedy jest nam tak ciężko, dlaczego wpadamy w pesymizm i zniechęcenie? Być może zbyt mało obcujemy z tą wieczną, całkowitą i bezkompromisową miłością Chrystusa?

Ewangelia: J 10, 11-16

„Dobry pasterz daje życie swoje za owce” – to motto Chrystusa, który oddał swoje życie za zagubione owce, ma swoje zastosowanie również do każdego, kto w Kościele otrzymuje funkcję pasterską. Takim pasterzem był również patron dzisiejszego dnia – Święty Stanisław, biskup. Z dostępnych opracowań historycznych możemy się dowiedzieć, że przyczyną śmierci biskupa była jego krytyka poczynań króla Bolesława Szczodrego. Uczestnictwo polskiego rycerstwa w przedłużającej się wojnie na Rusi doprowadziło do wielu wypaczeń moralnych, zarówno ze strony rycerzy, jak i pozostawionych w domach żon. Król, sam nie będąc bez winy, na przypadki dezercji i zdrad zareagował z wielkim okrucieństwem, co wywołało reakcję biskupa. Karząca ręka króla nie oszczędziła również i pasterza krakowskiego Kościoła.

W swoim działaniu biskup okazał się „pasterzem dobrym”. Wziął w obronę zarówno lud, jak i wartości ewangeliczne, nie zważając na cenę, jaką mógł za to zapłacić. W ten sposób wszedł do historii Kościoła w Polsce jako ideał postawy pasterza w trudnych chwilach dziejowych. Z kontemplacji tego ideału wyrosły wielkie figury naszego Kościoła, z bł. kardynałem Stefanem Wyszyńskim i św. Janem Pawłem II. Oby święty przykład Świętego Stanisława był natchnieniem również i dla naszego pokolenia!

 

Czwartek, 9.05.2024r.

Pierwsze czytanie: Dz 18, 1-8

Początki chrześcijaństwa w Koryncie nie były łatwe. Święty Paweł przybył tam po swojej kaznodziejskiej porażce na ateńskim areopagu, gdzie usłyszał słynne słowa: „Posłuchamy cię innym razem” (Dz 17, 32). Prawdopodobnie dlatego o swoim pierwszym spotkaniu z koryntianami mówi: „Stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem” (1Kor 2, 3). Poza tym nie został dobrze przyjęty w synagodze, dlatego udał się ewangelizować nieznane mu środowisko pogan. Ale przecież i w tych trudnych warunkach Apostoł Narodów znalazł ludzi, którzy pomogli mu znaleźć miejsce zakwaterowania, dali mu możliwość utrzymania się, a przede wszystkim otworzyli swoje uszy na Dobrą Nowinę o zbawieniu. W tych trudnościach i konfliktach wypracowywało się nauczanie św. Pawła dla wspólnoty korynckiej. Spośród wszystkich listów pisanych do wspólnot, które założył, właśnie te skierowane do koryntian są najbogatsze w jego nauczanie.

W naszych czasach przeżywamy chwile niepewności związane przede wszystkim z zanikaniem katolicyzmu masowego. Z niepokojem spoglądamy w przyszłość. Ale czyż historia i nauczanie św. Pawła nie są dla nas wezwaniem, aby nie tracić nadziei, lecz koncentrować się na misji przepowiadania? Przecież w każdym pokoleniu znajdują się ludzie otwierający swoje serca na Ewangelię!

 Psalm responsoryjny: Ps 98, 1bcde. 2-3b. 3c-4

Dzisiejszy psalm responsoryjny należy do grupy psalmów królewskich, wyśpiewujących panowanie Boga nad całą ziemią i spowodowaną tym panowaniem radość. Intronizacja Króla-Jahwe wywołuje na ziemi entuzjazm. O to właśnie za każdym razem prosimy, gdy w modlitwie „Ojcze nasz” wypowiadamy słowa: „Przyjdź królestwo Twoje!”. To pełne królowanie Boga dokona się w powtórnym przyjściu Mesjasza, kiedy to Bóg będzie „wszystkim we wszystkich” (1Kor 15, 28).

Jednak na królowanie Boga niekoniecznie musimy czekać aż do paruzji. Dokonuje się ono i teraz, gdy w naszych sercach dokonuje się ewangeliczna przemiana. Przekonuje nas co do tego Pan Jezus, mówiąc: „Tak samo w niebie większa będzie radość z jednego grzesznika, który się nawraca, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu sprawiedliwych, którzy nie potrzebują nawrócenia” (Łk 15, 7). Oby naszym codziennym małym nawróceniom towarzyszyła owa radość niebios! Z pewnością pomoże nam ona postępować bardziej zdecydowanie na drogach Pańskich.

Ewangelia: J 16, 16-20

Słowa Jezusa: „Jeszcze chwila, a nie będziecie Mnie widzieć, i znowu chwila, a ujrzycie Mnie”, wprawiają uczniów w zdziwienie. Nie wiedzą oni, że wkrótce rozpoczną się wydarzenia paschalne, w których oni nie staną na wysokości zadania, a to będzie przyczyną ich smutku. Zmartwychwstanie Chrystusa będzie równocześnie Jego powrotem do uczniów. Po zmartwychwstaniu Chrystus wielokrotnie objawi się swoim uczniom i zostaną im przekazane ostatnie ważne pouczenia, a przede wszystkim otrzymają dar Ducha Świętego. I to właśnie obecność Ducha Świętego będzie przedłużeniem obecności Chrystusa.

Duch Święty jest bez wątpienia ciągle jeszcze zbyt mało znany, ceniony i wzywany w Kościele. A przecież to właśnie przez Niego obecność Jezusa Chrystusa staje się realna zarówno w przepowiadaniu, jak i w sakramentach. Jesteśmy w czasie nowenny przed uroczystością Zesłania Ducha Świętego. Przyzywajmy obecności Pocieszyciela z całego serca i starajmy się pogłębić naszą wiedzę o Nim i naszą relację z Nim.

 

Piątek, 10.05.2024r. 

 Pierwsze czytanie: Dz 18, 9-18

Święty Paweł przybył do Koryntu z głębokim poczuciem własnej niewystarczalności. Wyraził to słowami: „Stanąłem przed wami w słabości i w bojaźni, i z wielkim drżeniem” (1Kor 2, 3). Okazało się jednak, że odnalazł tam chrześcijan i ludzi zainteresowanych wiarą. Ostatecznie jego ducha umocniło nocne widzenie. Księga Dziejów Apostolskich mówi o tym zdarzeniu następująco: „Przestań się lękać, a przemawiaj i nie milcz, bo Ja jestem z tobą (…); wiele ludu mam w tym mieście” (Dz 18, 9-10).

Te słowa tchną wielką otuchą i nadzieją. I to nie tylko dlatego, że Bóg deklaruje się jako obrońca Apostoła, ale chyba przede wszystkim dlatego, że informuje go o istnieniu jakiegoś ukrytego, niewidocznego dla oka ludu Bożego. Tylko Bóg w swojej wszechwiedzy ma świadomość jego istnienia. Ten istniejący potencjalnie lud nie ujawni się, dopóki nie usłyszy słów przepowiadania. Należą zatem do niego różni ludzie, choć jeszcze o swojej przynależności nie wiedzą. Jednak już za tydzień, za dwa do kogoś z tego ludu przyjdzie jakiś znajomy i powie: Przyjechał pewien Paweł z Tarsu, musisz go posłuchać. I tak zacznie się przygoda z Chrystusem kolejnego ludzkiego serca.

Dzisiaj, kiedy wielu ludzi odchodzi od wiary, przypomnijmy sobie te słowa: „Wiele ludu mam w tym mieście”.

 Psalm responsoryjny: Ps 47, 2-3. 4-5. 6-7

Dzisiejszy psalm należy do grupy psalmów królewskich i mówi o objęciu panowania, czyli intronizacji, przez Niebieskiego Monarchę. Wszystkie krańce ziemi są mu poddane, a naród wybrany jest jego chlubą. To wszystko jest przyczyną wielkiej radości modlącego się ludu, który pragnie uczestniczyć w tym wielkim wydarzeniu poprzez swoje śpiewy, okrzyki i entuzjastyczne oklaski.

Wydaje się jednak, że ta radość i ten entuzjazm udzielają się nam raczej w chwilach wyjątkowych. Trudno go spotkać na codziennej Mszy Świętej. A przecież każda Msza Święta jest pamiątką zwycięstwa Chrystusa nad śmiercią i prośbą o Jego ostateczne panowanie w paruzji. Do tego motywu radości wracamy zresztą we Mszy Świętej jeszcze raz, kiedy śpiewamy czy recytujemy hymn „Święty, święty, święty”. To wtedy właśnie wypowiadamy słowa: „Błogosławiony, który idzie w imię Pańskie”.

Czy rzeczywiście mamy ochotę rzucać nasze płaszcze pod nogi Zbawiciela, kiedy On przychodzi w Najświętszym Sakramencie? A jeżeli nie, to dlaczego?

Ewangelia: J 16, 20-23a

Temat radości, która nie poddaje się przeciwnościom, podejmuje również dzisiejsza Ewangelia. Pan Jezus używa przy tym metafory narodzin dziecka. Dla matki bóle rodzenia są czymś trudnym, ale zapomina ona o nich, kiedy w centrum jej zainteresowania pojawia się noworodek. Tak samo dzieje się z budowniczym domu, rolnikiem zbierającym plony, czy studentem zdającym egzamin. Pomyślny koniec sprawia, że wszelkie trudy odchodzą w zapomnienie, a raczej może ze wspomnień trudnych stają się wspomnieniami miłymi.

Takie jest życie chrześcijanina. W księdze Apokalipsy św. Jana czytamy o brzemiennej Niewieście, która „woła, cierpiąc bóle i męki rodzenia” (Ap 12, 2). Często odnosimy ten tekst do Najświętszej Maryi Panny, ale w rzeczywistości jest on obrazem Matki-Kościoła, która przez ból wiary rodzi Mesjasza i daje Go poznać światu w każdym nowym pokoleniu. Z pomocą Bożej opatrzności udaje Jej się zachować ten największy dar, co jest przyczyną radości nie tylko na ziemi, ale również i na niebiosach, jak o tym mówi werset 12: „Dlatego radujcie się niebiosa i ich mieszkańcy!”.

Jednak chrześcijańska radość nie jest tylko kwestią przyszłości. Już tu, na ziemi, trudy i wyrzeczenia znajdują swoją nagrodę w postaci pokoju ducha, niegasnącej nadziei i często poszanowania od ludzi.

 

Sobota, 11.05.2024r. 

Pierwsze czytanie: Dz 18, 23-28

Bohater dzisiejszego czytania, Żyd z Aleksandrii o imieniu Apollos, okazał się godnym synem swojego miasta. Aleksandria bowiem w starożytnym świecie cieszyła się sławą wybitnego ośrodka intelektualnego. O Apollosie mówi się, że był to „człowiek uczony i znający świetnie Pisma”, „przemawiał z wielkim zapałem” i „dzielnie uchylał twierdzenia Żydów” – był więc zarówno skutecznym głosicielem Dobrej Nowiny, jak i jej obrońcą. Bracia ze wspólnoty w Efezie dali mu rekomendacje, aby mógł głosić Ewangelię w Achai. Jednym z miast, w kontekście którego wspominany jest Apollos, jest Korynt.

Początek Pierwszego Listu św. Pawła do Koryntian (rozdziały 1-3) poświęcony jest kwestii wewnętrznego podziału w miejscowej wspólnocie. Powstały tam różne frakcje. Jedni czuli się zwolennikami Pawła, inni zwolennikami elokwentnego Apollosa, dla kogoś innego autorytetem był Kefas, który odwiedził Korynt, udając się do Rzymu, a nawet znalazło się miejsce dla trudnej do zdefiniowania frakcji „Chrystusa”.

Warto zagłębić się w te teksty, bo w Kościele naszych czasów też niekiedy występują podziały oparte na czysto ludzkich sympatiach, co prowadzi często do utraty Bożej perspektywy w przeżywaniu naszej wiary.

Psalm responsoryjny: Ps 47, 2-3. 8-9. 10

W Piśmie Świętym nie brakuje tekstów, w których wrogów Izraela spotyka zasłużona kara. Istotnie, Izrael położony na drodze pomiędzy wielkimi imperiami Mezopotamii a potężnym Egiptem wiele wycierpiał i był niejednokrotnie napadany i grabiony. Dlatego też zwycięstwo nad wrogami było odwiecznym pragnieniem wybranego narodu. Dzisiejszy psalm mówi jednak o zupełnie nowym wymiarze zwycięstwa. Znajdzie ono wyraz nie w upokorzeniu obcych narodów, ale w ich zjednoczeniu z narodem wybranym: „Połączyli się władcy narodów z ludem Boga Abrahama”.

Zbliżają się święta Pięćdziesiątnicy, wspominamy wtedy cud, który się dokonał i który możemy określić jako „anty-Babel”. O ile przy budowie wieży Babel nastąpiło pomieszanie języków i rozpoczęły się podziały na ziemi, o tyle w dzień Zesłania Ducha Świętego nastąpiło powtórne zjednoczenie rozdzielonej ludzkości, które wyrażało się w powszechnym zrozumieniu przepowiadania apostoła Piotra.

Módlmy się, aby Duch Boży zstąpił i odnowił oblicze udręczonej konfliktami ziemi!

Ewangelia: J 16, 23b-28

„O cokolwiek prosilibyście Ojca, da wam w imię moje” – te słowa Pana Jezusa brzmią jak swego rodzaju „duchowy koncert życzeń”. Niejednokrotnie jednak nasze doświadczenie wydaje się przeczyć tej obietnicy Pana. Możemy oczywiście szukać winy w sobie, że brakuje nam wiary, czy też, że nasze grzechy sprawiają, że Pan Bóg naszych próśb nie wysłuchuje. Warto jednak zastanowić się, o co powinniśmy się modlić przede wszystkim. Ewangelista Łukasz opowiada o tym, jak Jezus uczył swoich uczniów modlić się (Łk 11). Wzywał ich do modlitwy wytrwałej i zachęcał do wytrwałości w następujących słowach: „Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą” (w. 11).

A zatem pierwszym i podstawowym dobrem, o jakie mamy się modlić, jest Duch Święty. A wraz z Duchem powinniśmy prosić o inne duchowe dary. Święty Jakub w swoim liście pisze: „Jeśli zaś komuś z was brakuje mądrości, niech prosi o nią Boga, który daje wszystkim chętnie i nie wymawiając; a na pewno ją otrzyma” (Jk 1, 5). Troszczmy się zatem na pierwszym miejscu o dary duchowe, a dopiero później o sprawy ziemskie. Taką właśnie perspektywę przedstawia nam również św. Paweł w Liście do Rzymian: „On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?”.