V Niedziela Zwykła, 6.02.2022 r.
Pierwsze czytanie: Iz 6, 1-2a. 3-8
Izajaszowi dane było oglądać majestat samego Boga. Prorok opisywał, co widział, słyszał i czuł. Szybko domyślił się konsekwencji, jakie mogły go za to spotkać. Zdawał sobie sprawę, że ten, kto zobaczył Boga, musi umrzeć. Czuł przeogromną bojaźń. Oglądając potęgę i dostojeństwo Pana Zastępów, uświadomił sobie własną grzeszność. Tajemniczo oczyszczony poprzez gest serafina, odpowiedział na zaproszenie Boga. A co my czujemy, stając przed Panem? To, że nie oglądamy Go ludzkimi oczami, niczego nie zmienia. Ciągle daleko nam do świętości i otwartości na Jego wezwania. Słowa serafinów powtarzamy na każdej Mszy świętej. Przywykliśmy do nich. Nierzadko wypowiadamy je rutynowo i mechanicznie, bez zachwytu i uniżenia. Święty, to znaczy inny, przewyższający nasze wyobrażenia i przekraczający nasze rozumienie, a pomimo to tak bliski człowiekowi. Tylko Pan Zastępów jest zdolny do zmazania naszych win i zgładzenia grzechów. Nikt więcej nam tego nie da. Mając tę prawdę na uwadze, łatwiej oddać Mu siebie i pozwolić, by przez nas działał. Tylko ten, kto żyje z Nim bardzo blisko, potrafi zawierzyć i zaufać Jego mądrości oraz planom, tylko ten chce być w te zamierzenia wpisany. Wiarę w Boga zawsze mierzy się poziomem zdania się na Jego działanie i łaskę.
Psalm responsoryjny: Ps 138, 1b-2a. 2b-3. 4-5. 7c-8
Dzisiejszy psalm jest wielką modlitwą uwielbienia. Autor dzieli się doświadczeniem łaskawości Boga. Czuje się wysłuchany przez Najwyższego, dlatego pragnie Go wywyższać. Swoją radość chce dzielić z całym niebem. Opowiada o łaskawości i wierności, jakich doświadczył od Pana, o Jego hojności i bliskości. Jest przekonany, że do podobnej modlitwy będą zdolni także inni ludzie, którzy tak jak on doznali serdecznej pomocy z nieba. Psalmista jest przekonany o nieustannym wsparciu ze strony Boga. Wie, że łaska Pana nie ma końca, że będzie nieustanie towarzyszyła tym, którzy wierzą w Tego, który stworzył świat. Swoją modlitwę kończy błaganiem o nieustanną Bożą obecność w swoim życiu. Wyraźnie podkreśla, że czuje się dziełem Bożych rąk.
Warto ów psalm uczynić swoją własną modlitwą, ponieważ my również wielokrotnie zostaliśmy wysłuchani i obdarzeni Bożymi łaskami. Prośmy Pana, by nieustannie nam towarzyszył i bądźmy wdzięczni za dobro, które od Niego otrzymujemy. Nie ukrywajmy przed światem swojej radości; do naszego uwielbienia zaprośmy całe niebo. Pan jest tego godny.
Drugie czytanie: 1 Kor 15, 1-11
Święty Paweł potrafił docenić i zachwycić się Bożą łaską. Dostrzegał działanie Boga w swoim życiu. Zdawał sobie sprawę, że zupełnie niezasłużenie został wpisany do grona apostołów. Z jednej strony był z tego dumny, z drugiej – czuł się niegodny. Ciągle pamiętał o tym, że był prześladowcą chrześcijan. Nie zapomniał o swojej przeszłości. Nie przypisywał sobie niczego. Podkreślał, że jego nawrócenie, powołanie i misja były owocem łaski, a nie efektem własnych zabiegów czy planów. Cieszył się, że nie zmarnował tego, co otrzymał. Przyjął dar i chciał go rozwijać. Zaznaczał, że wszystko, co dokonało się przez niego w Kościele, było rezultatem współpracy z Bożą łaską.
Wsłuchując się w jego słowa, zastanówmy się, co przypisujemy Bogu, a co sobie. Czy dostrzegamy Boże interwencje w naszym życiu? Na ile jesteśmy otwarci na Jego propozycje? Zróbmy wszystko, by nie marnować łask i darów Pana. Nie gardźmy Jego wezwaniami, talentami i możliwościami, jakie nam oferuje. Bóg jest hojny dla każdego, bez względu na to, jacy byliśmy dawniej i jak mocno zgrzeszyliśmy. On pragnie naszego rozwoju, dobra i piękna. W każdym z nas widzi potencjał. Czy wobec Jego życzliwości, jaką ma dla nas, możemy wątpić w to, że jesteśmy cokolwiek warci? On nieustannie przywraca do życia umarłych na duchu. W Jego oczach zawsze jesteśmy godni ratunku i podniesienia.
Ewangelia: Łk 5, 1-11
Było już za późno na cokolwiek. Powoli nadchodziło południe, sieci zostały wypłukane z mułu i wodorostów, a serca z nadziei na dobry połów. Przepełniało ich zmęczenie i zniechęcenie. Z łowieniem musieli poczekać do wieczora. I choć do takich sytuacji powinni być przyzwyczajeni, ciągle odczuwali zawód i ból. Dodatkowo, tym razem zamiast na setki ryb, musieli patrzeć na tłumy ludzi. Nauczyciela z Nazaretu wydawało się nie obchodzić, co czują. Jego niespodziewana prośba wybiła ich z przepaści czarnych myśli. Zdecydowali się spełnić to, o co prosił, choć wypłynięcie na głębię wydawało się niedorzecznością. Piotr, patrząc na obfitość ryb, od razu wyczuł, że zdarzyło się coś, co jest niemożliwe. Spostrzegł Bożą interwencję w swoim życiu. W jego reakcji nie było niczego nadzwyczajnego. Znał siebie i nie czuł się godny, by doświadczać cudów.
Pomyślmy dziś o tych sprawach, którym nadajemy etykietkę „niemożliwe” lub „już za późno”. Pan jest przy nas cały czas. On widzi, jak wypłukujemy z siebie ślady naszych pragnień. Co mówi dziś do nas? O co prosi? Na jaką głębię chce nas zaprosić? Tak, jesteśmy grzeszni i niegodni, ale to nas nie skreśla w Jezusowych oczach. On zawsze ma odpowiedź na to, co nas przytłacza i zniechęca. Oddajmy Mu wszystko, co jest nieudane w naszym życiu. Zdajmy się na Jego miłosierdzie i wszechmoc. On zawsze jest nam życzliwy!
Poniedziałek, 7.02.2022 r.
Pierwsze czytanie: 1 Krl 8, 1-7. 9-13
Autor Księgi Królewskiej podkreśla, że w Arce Przymierza nie było niczego więcej, prócz dwóch kamiennych tablic z Dekalogiem (choć Hbr 9,4 wspomina jeszcze złote naczynia z manną i laskę Aarona). Nie włożono tam kwiatów, kosztowności czy drogocennych olejków. To wszystko byłoby zbędne. Zawartość Arki pokazuje, że w życiu trzeba wybierać to, co najważniejsze, że należy koncentrować się na tym, co najistotniejsze. Kamienna tablica z dziesięcioma przykazaniami zapewne nie wyglądała zbyt atrakcyjnie. To, co twarde, ciężkie i wymagające, nie zawsze nas pociąga. Czy jednak z tego powodu powinniśmy to odrzucić?
Za Dekalogiem kryje się Bóg, który przecież nie daje człowiekowi niczego złego. Do starożytnej Arki można porównać nasze serca. Co w nich przechowujemy? Jakie skarby do nich wkładamy? Czym są ziemskie świecidełka i nietrwałe ludzkie dzieła wobec słów, poleceń i obietnic Pana? Świątynię zbudowaną przez Salomona wypełniała Boża obecność. A co nas wypełnia? Czy zapraszamy do siebie naszego Boga? Na ile jesteśmy domem dla Pana? Bez Najwyższego nasze serce jest tylko pustostanem i zwykłym budynkiem. Kiedy Go do siebie zaprosimy, przemienia się w sanktuarium. Prośmy dziś o łaskę skupienia na Bogu, o głębokie z Nim zjednoczenie, o życie w obecności Pana. Niech On przebywa w nas na wieki.
Psalm responsoryjny: Ps 132, 6-7. 9-10
O Arce Przymierza słyszymy dziś także w psalmie. Dla Izraelitów była ona widocznym znakiem Bożej obecności. Otaczali ją czcią i szacunkiem. Czy nie przypomina nam ona naszego tabernakulum, przed którym klękamy i skłaniamy głowy? Jak wygląda nasza cześć względem Boga? Pomyślmy dziś o tym, jak przyjmujemy Komunię Świętą, jak wykonujemy znak krzyża, jak się modlimy i jak traktujemy liturgię oraz Kościół. Bóg naprawdę jest godny wszelkiej czci i uwielbienia. Nasz stosunek do świętych rzeczy wiele mówi o naszej wierze i bliskości z Panem. Ten, kto nie traktuje ich z powagą, nie ma głębokiej relacji z Bogiem. Zastanówmy się dziś nad naszą postawą i gestami religijnymi. Na ile są mechaniczne, rutynowe, wyuczone, a na ile szczere? Miłość do Boga wyraża się nie tylko w słowach i wielkich czynach, ona jest widoczna także w przyklęknięciu przed tabernakulum, w skupieniu na liturgii, w spokojnym i wyraźnym przeżegnaniu się. Świętych rzeczy nie wolno ignorować, ani traktować z obojętnością. Bóg oczekuje szacunku od każdego z nas.
Ewangelia: Mk 6, 53-56
W dzisiejszej Ewangelii czuć niezwykłe ożywienie. Święty Marek podkreśla, że obecność Jezusa zawsze sprawiała zadziwiające poruszenie. Kiedy się gdzieś pojawiał, ludzie krążyli wokół Niego jak planety wokół słońca. Był wyczekiwany i poszukiwany. Mistrza szczególnie wypatrywali chorzy. Wyciągali ręce, aby Go dotknąć. Mieli przeświadczenie, że zetknięcie z Nauczycielem z Nazaretu przyniesie im zdrowie.
Dziś również mamy Jezusa na wyciągnięcie ręki. Przebywa bardzo blisko nas, jednak trudno nam zaobserwować z tego powodu jakieś szczególne, nagłe poruszenia. Kościoły są coraz bardziej puste, przy konfesjonałach nie ma zbyt długich kolejek, maleje ilość osób korzystających z sakramentów. Przed Jezusem wystawionym w złotych monstrancjach trwa garstka najwierniejszych. Co się stało? Zabrakło wiary, chęci, czasu? Coraz bardziej kręcimy się wokół tego, co przyziemne i mało znaczące. Ożywiamy się na słowa „promocja” i „pieniądze”. Wyciągamy ręce po gadżety, modne ubrania i tytuły. Nie szukamy już uzdrowienia, ale znieczulenia. A Jezus? Nie dowierzamy Mu i wątpimy, że może nam pomóc. Nie kładziemy przed Nim naszych serc. Raczej odwracamy się do Niego plecami. Dokąd nas to doprowadzi? Przecież życie jest tylko w Chrystusie.
Wtorek, 8.02.2022 r.
Pierwsze czytanie: 1 Krl 8, 22-23.27-30
Salomon zdaje sobie sprawę z wielkości i potęgi Boga. Rozumie, że świątynia jest potrzebna nie tyle Bogu, co ludziom. Wie, że istnienie i działanie Najwyższego wymyka się naszemu rozumowi. Uznając majestat Pana, prosi Go o wysłuchiwanie kierowanych do Niego próśb i o przebaczenie. Pokora i mądrość Salomona są zdumiewające. On wie, że modlitwy zanoszone na ziemi, zawsze docierają do nieba. Żadna z nich nie ginie. Każda jest dostrzegana przez Najwyższego. On słyszy wszystkie nasze słowa.
Czy możemy powtórzyć modlitwę Salomona? Czy jego błaganie możemy uczynić naszym? Tak. My też budujemy Panu świątynię. Jest nią nasze serce. Prośmy, by Pan patrzył na nie dniem i nocą, aby żywe było w nim Jego imię, by Bóg słuchał słów i próśb, jakie z niego płyną. Tylko… czy w naszym sercu jest jeszcze miejsce dla Boga? Czy pamiętamy Jego imię? Czy Go jeszcze wzywamy? Niech obok próśb popłynie dziś z naszego serca wołanie o przebaczenie. Przed Bogiem, którego nie obejmie ziemia i niebo, nikt nie jest święty. On ma moc przebaczenia grzechów i oczyszczenia naszych dusz. Potrzebujemy Jego miłosierdzia bez względu na to, kim jesteśmy i co robimy. Pan widzi nasze serca. Zróbmy wszystko, co tylko możemy, by naprawdę były świątyniami Jedynego Boga a nie pustymi ruinami, którym grozi zawalenie.
Psalm responsoryjny: Ps 84, 3-4. 5 i 10. 11
Psalmista opowiada o radości płynącej z przebywania w świątyni Pańskiej. Jego wyznanie skłania do refleksji nad naszym stosunkiem do kościoła jako budynku sakralnego. Czym on dla nas jest? Czy lubimy do niego zaglądać? Z czym nam się kojarzy? Czy lubimy w nim przebywać? Pomyślmy dziś o naszych świątyniach. Czy dostrzegamy w nich Boże domy? Czy tęsknimy za nimi? Dla jednych świątynia jest obiektem kpin i drwin, dla drugich obcym, bo ciągle nieznanym pomieszczeniem, jeszcze dla innych obiektem, który nudzi i nuży. Na szczęście ciągle są i tacy, którzy widzą w nim swój drugi dom, przestrzeń szczególnej obecności i doświadczania Boga oraz miejsce, gdzie szafowane są sakramenty. Nieważne czy nasza świątynia jest małym, skromnym, wiejskim kościółkiem, czy dużą, miejską katedrą. Mieszka w nich i działa ten sam Pan. Piękno i przesłanie dzisiejszego psalmu rozumieją szczególnie ci, którzy z różnych względów przez długi czas nie mogą przybyć do kościoła, a więc obłożnie chorzy czy prześladowani z powodu wiary. Smak tęsknoty za swoją świątynią rozumieją także starsi, schorowani ludzie. Pamiętam słowa pewnej zniedołężniałej starszej kobiety, która mieszkała kilka kilometrów od parafialnego kościoła. Wyznała mi: „gdybym miała tak blisko jak ci, którzy sąsiadują z naszą świątynią, byłabym gotowa iść na mszę nawet na kolanach, albo trzymając się za ogrodzenia, otaczające poszczególne posesje”. W dalekiej Rosji czy Kazachstanie, aby uczestniczyć w Eucharystii, trzeba nierzadko pokonać setki kilometrów. A co nas oddziela od świątyni, którą mamy w zasięgu ręki? Co musi się stać, byśmy za nią zatęsknili?
Ewangelia: Mk 7, 1-13
Jezus pyta nas dzisiaj: jak daleko ode Mnie jest twoje serce? Czym podyktowana jest ta odległość? Krytykując sposób myślenia faryzeuszy, wskazuje na to, co powinno być najważniejsze. My też bardzo łatwo wchodzimy w tok rozumowania uczonych. Troszczymy się o to, co widoczne dla ludzkiego oka, dbamy o swój wygląd, o wystrój naszych domów, powiększamy swój majątek. Z jednej strony nie ma w tym nic złego, tylko dlaczego z taką samą troską nie traktujemy naszego serca? Dlaczego nie zależy nam na czystości naszej duszy i na tym, by być pięknym w oczach Boga? Czemu z takim samym zapałem nie gromadzimy sobie skarbów w niebie? Przecież patrzy na nas nasz Bóg. Trzymamy się ludzkich zwyczajów, mód i przekonań, a coraz częściej gubimy Boże zasady. Czczenie Pana słowami nie wystarczy. On chce być uwielbiony przez nasze czyny. Czym w porównaniu do czystego serca i sumienia jest nasz piękny wygląd i ładny dom? Bez Boga i Jego zasad będziemy puści w środku. Tej pustki nie zapełnią skarby tego świata. Jezus zaprasza nas na nowo do bliskości, do wiary i do dbałości o swoje dusze. Bez Niego jesteśmy jak puste dzbanki i kubki. On na nowo chce nas wypełnić miłością do Boga i ludzi.
Środa, 9.02.2022 r.
Pierwsze czytanie: 1 Krl 10, 1-10
Wizyta królowej Saby u Salomona nie była podyktowana zwykłą ciekawością. Ona naprawdę chciała doświadczyć Jego mądrości. Kiedy tak się stało, wynagrodziła go tym, co miała najcenniejszego. Tę historię możemy przełożyć na nasze życie.
Królowa Saby uosabia każdego z nas. W osobie Salomona możemy zobaczyć Boga. My, tak samo jak opisywana w księdze władczyni, wielokrotnie słyszeliśmy o mądrości Pana. Tylko czy podobnie jak ona chcemy razem z Nim roztrząsać trudne kwestie dotyczące naszego życia? Czy pragniemy rozmawiać z Bogiem o tym, co nas nurtuje? Czy właśnie u Niego szukamy odpowiedzi na pytania, które rodzą się w naszych sercach? W kwestii ważnych wyborów i decyzji nie powinniśmy polegać tylko na sobie. Dlaczego nie pytać Go o nasze powołanie, rodzinę czy małżeństwo? Dlaczego nie czerpać od Niego światła do rozstrzygania tego, co po ludzku jest trudne i beznadziejne? Pomyślmy dziś o tym, gdzie szukamy mądrości. Czy zależy nam na poszukiwaniu lepszych rozwiązań?
Królowa Saby po ubogacającym spotkaniu z Salomonem obdarzyła go wonnościami i drogocennymi skarbami. Te dobra są znakiem uwielbienia. Przypomnijmy dziś sobie te sytuacje, w których doświadczyliśmy Bożej mądrości. Podziękujmy z serca za światło, znaki i podpowiedzi, jakie otrzymaliśmy z nieba. Bóg chce nam towarzyszyć w każdej chwili. On pragnie naszego dobra. Wystarczy tylko się do Niego zwrócić.
Psalm responsoryjny: Ps 37, 5-6. 30-31. 39-40
Psalmista opiewa dzieła, jakich Najwyższy dokonuje w życiu tych, którzy w Niego wierzą. Najpierw wzywa do ufności i zawierzenia Panu. Te cnoty otwierają dla Niego drzwi naszego serca. Bóg uzdalnia nas do prawości i sprawiedliwości. Sprawia, że w nich wzrastamy. Najwyższy napełnia nas także mądrością, która objawia się w słowach i czynach. Psalmista zaznacza, że w Bogu powinniśmy widzieć również naszą ucieczkę i azyl. On nas wybawia od złego, jest pocieszeniem i schronieniem. Dlaczego mamy nie wierzyć zapewnieniom psalmisty? Skoro opowiada on o tak wielkich rzeczach, to na pewno doświadczył ich na sobie. Ten psalm jest zaproszeniem do otwartości na Boga i Jego łaski. Z Nim jesteśmy mocniejsi, mądrzejsi i bezpieczni. Nikt nie da nam takich darów, jak Najwyższy. Jego dobroć i miłosierdzie nie mają granic.
Ewangelia: Mk 7, 14-23
Jezus każe nam dziś zajrzeć do naszych serc i zobaczyć ich wnętrze. Tak często narzekamy na otaczający nas świat, na zło, które dzieje się wokół, na ludzi, którzy nie liczą się z bliźnimi. Gorszymy się i szemrzemy. Jezus nie zatrzymuje się jednak na obserwacji i ocenie; On idzie dalej, głębiej. Tłumaczy, że zło, które widzimy, nie bierze się znikąd. Poucza, że każdy grzech ma źródło w ludzkim sercu. Zostaliśmy wyposażeni w rozum i wolną wolę. Widząc zło, możemy za nim pójść albo je odrzucić. Nauczyciel jest bardzo konkretny, szczegółowo wymienia konkretne grzechy, które dotyczą każdego człowieka. Warto byłoby uczynić je bazą do osobistego rachunku sumienia. Może czasem zastanawiamy się nad tym, skąd w nas tyle zazdrości, pychy czy głupoty. Nierzadko, jak małe dzieci, obwiniamy o nie innych. A Mistrz mówi, że ich źródłem jesteśmy my sami. Podkreśla, że wymienione występki czynią nas nieczystymi. Co czujemy, gdy słyszymy tę listę? Wstyd, zażenowanie, a może oburzenie lub obojętność? Grzech odziera nas z wewnętrznego piękna, z pokoju serca i sumienia. Sprawia, że stajemy się brudni. Tylko od nas zależy, co z tym brudem zrobimy i czy w przyszłości zechcemy go uniknąć. Grzech nigdy nas nie wywyższy, nie ozdobi, nie doda blasku. Jest jak bagno, które wciąga. Żyjąc na ziemi, ciągle mamy wybór. Możemy pójść za Jezusem i żyć w stanie łaski albo zejść na manowce i pokryć się duchowym brudem. Nie ma nic pomiędzy.
Czwartek, 10.02.2022 r. – wspomnienie św. Scholastyki, dziewicy
Pierwsze czytanie: 1 Krl 11, 4-13
Mądry, oddany Bogu król Salomon na starość zboczył z dobrej drogi. Dlaczego dopuścił się bałwochwalstwa? Skłoniły go do tego jego pogańskie żony. Ta historia pokazuje, że każde zło pociąga za sobą konkretne konsekwencje. Wcześniej zapewne nie podejrzewał, że związki z kobietami, które czczą swoich bożków, wpłyną na jego wiarę w Jedynego Boga. Nie oprzytomniał nawet wtedy, gdy Pan dwa razy go skarcił i wezwał do nawrócenia.
A co w nas niszczy wiarę w Boga? Co stoi na przeszkodzie, byśmy wiernie trwali przy naszym Zbawcy? Ku czemu zwracają się nasze serca? Co stoi między nami a Bogiem? Pan pyta dziś o nasze bożki, o to, co wywyższyliśmy w naszym życiu pod niebiosa. Co stało się dla nas ważniejsze od Boga i Jego zasad? Wymieniać można długo. Lista współczesnych bożków jest dość pokaźna. Są na niej pieniądze, władza, kariera, bogactwo, podróże, komputer, gadżety, drugi człowiek, używki… Jak łatwo skłaniamy przed nimi głowę, z jakim uwielbieniem je traktujemy, jak wiele czasu im poświęcamy. Uwikłani w ich zdobywanie, porzucamy to, co najpiękniejsze i najwartościowsze w życiu. Nie zwracamy uwagi na ostrzeżenia. Dokąd nas to zaprowadzi? Panie, daj nam zrozumieć, że biegniemy ku przepaści.
Psalm responsoryjny: Ps 106, 3-4. 35-36. 37 i 40
W psalmie widzimy wyraźne nawiązanie do pierwszego czytania. Psalmista pochwala tych, którzy są wierni Bogu. Woła też do Pana o wsparcie. Jest potrzebne, bo każdy z nas narażony jest na bałwochwalstwo. Łatwo przychodzi nam łączyć się z tymi, którzy żyją wbrew Bożym przykazaniom. Przyjmujemy ich zasady i zwyczaje, zapominając o naszym Stwórcy. Trudno się dziwić, że wobec takich poczynań Bóg nie pozostaje obojętny, że czuje gniew i wstręt do tego, co czynimy. Słowa psalmisty potwierdzają to, co mówi nasze staropolskie przysłowie: z jakim przestajesz, takim się stajesz. Ci, którzy są blisko Boga, którzy są Mu wierni i oddani, zawsze pociągają innych wyżej, dodają nam skrzydeł, abyśmy zmierzali ku niebu. Z kolei ludzie, którzy porzucili Pana, nieuchronnie popychają nas na mielizny i ku przepaści. Takie osoby odciągają od Boga i Jego zasad. Przekonał się o tym nie tyko król Salomon. Zapewne doświadczyliśmy tego również my sami. Prośmy Pana o łaskę ostrożności i rozumu, byśmy nikomu nie dali się zwieść, abyśmy zawsze trwali przy naszym Zbawcy.
Ewangelia: Mk 7, 24-30
Jezus poprzez dzisiejszą Ewangelię chce nas zmotywować do jeszcze większej wiary. Stawiając przed nami Syrofenicjankę, pyta o naszą umiejętność uniżenia się i o pokorę. Poganka, słysząc pierwsze słowa Jezusa, mogła wstać z klęczek, odwrócić się na pięcie i trzasnąć drzwiami. Była jednak bardzo zdeterminowana. Nie poddała się zniechęceniu. Patrząc po ludzku, nie miała szans na łaskę, o którą zabiegała. Była przecież poganką, co Jezus mocno podkreślił. Mimo swojego położenia nie bała się szukać pomocy tam, gdzie z wielu powodów wydawała się ona nierealna.
Bóg kocha takich ludzi. Uwielbia tych, którzy przychodząc do Niego ze swoimi biedami, nie mają niczego, czym mogliby Mu się odpłacić, nie mają zasług, poprzez które mogliby się „wkupić” w łaski Boga. Czy umiemy, jak bohaterka dzisiejszej Ewangelii, stanąć przed Panem i powiedzieć: nie mam wartości w ludzkich oczach, nie jestem Twoja, bo bliżej mi do pogaństwa niż wiary, nie mam mocy, by zaradzić cierpieniu tych, których kocham? Ja nie mam niczego, a Ty masz wszystko. Daj, bo możesz. Daj, choć nie zasługuję. Zadowolę się okruchem. Ta odrobina z Pańskiego stołu dla jednych byłaby niczym, dla niej jest wszystkim. Jezus dostrzegł jej zawierzenie. Czy tego samego nie uczyni również dla nas?
Piątek, 11.02.2022 r.
Pierwsze czytanie: 1 Krl 11, 29-32
Podział Izraela był wynikiem upartego bałwochwalstwa króla Salomona. Jego odejście od Jedynego Boga zaowocowało rozbiciem wielkiego królestwa. W rękach władcy pozostało tylko jedno pokolenie i Jerozolima. Dlaczego akurat ona? Bo w niej za pewien czas dokonają się zbawcze dzieła. To w Jerozolimie rozpocznie się męka Jezusa, która przyniesie odkupienie świata. Za jej granicami ponownie dojdzie do rozerwania szaty, ale też do rozdarcia Ciała Syna Człowieczego (poprzez biczowanie i przebicie włócznią). „Rozdarcie”, jakie dokonało się na Osobie Jezusa, również było spowodowane odejściem od wiary w Jedynego Boga. Za tym odejściem stoi każdy z nas. Wsłuchując się w słowa tego czytania, warto uświadomić sobie, że każde nasze opuszczenie Pana pociąga za sobą dramatyczne konsekwencje i powoduje rozbicie w wielu sferach naszego życia. Tylko trwanie przy Bogu wiedzie ku wewnętrznemu i zewnętrznemu zjednoczeniu z Najwyższym oraz psychicznej i duchowej spójności. Nie dziwmy się, gdy doznajemy różnych rozdarć. Każde z nich jest spowodowane brakiem wiary i wierności Panu oraz zapatrzeniu w bożki. Nasze rozdarcia nie są pozbawione przyczyny. Warto o nich pomyśleć i popracować nad ich usunięciem, bo są dla nas naprawdę groźne.
Psalm responsoryjny: Ps 81, 10-11b. 12-13. 14-15
Pierwsze przykazanie Dekalogu wzywa do wierności Bogu i przestrzega przed bałwochwalstwem. Pan zdaje się nam przypominać: nie potrzebujesz obcych bożków, bo masz swojego Boga. To Ja wyzwoliłem cię z niewoli. Izrael nie przejął się jednak tym przykazaniem. Odstąpił od swego Wybawcy i przestał Go słuchać. Bóg uszanował jego wolę i pozwolił mu czynić według jego zamiarów, co skończyło się dość nieciekawie.
Ta historia nie jest nam obca, ona powtarza się również w naszym życiu. My także odchodzimy od Boga i zastępujemy Go bożkami. Nie chcemy Go słuchać, ignorujemy Jego zasady. Najwyższy przyjmuje nasz wybór; nie narzuca się, nie przymusza, nie grozi karami, ale wstrzymuje się z interwencją. Chce, byśmy zobaczyli, że sami daleko nie zajdziemy, nie podołamy trudom życia, nie wytrwamy w dobrym. Czasami musi upłynąć bardzo dużo czasu, zanim to dostrzeżemy. Czy jednak warto trwać w takiej zatwardziałości? Przecież ona do niczego dobrego nie prowadzi. Tylko z Bogiem jesteśmy silni, mądrzy i dobrzy.
Ewangelia: Mk 7, 31-37
Bóg działa w ciszy i z dala od ludzkich oczu. Widać to na przykładzie dzisiejszej Ewangelii. Jezus nie chciał naocznych świadków cudu. Czy stać nas na osobiste spotkanie z Chrystusem? Przywykliśmy do wspólnej Eucharystii, głośnej modlitwy czy pielgrzymowania. Kiedy nagle zalega cisza i mamy okazję być sam na sam z Jezusem, czasem czujemy się nieswojo. Nagle robimy się niemi, brakuje nam słów. Nieprzyzwyczajeni do ciszy i milczenia bronimy się przed wsłuchaniem w Pana. Spostrzegamy, że jesteśmy duchowo głucho-niemi. W tym odejściu od ludzi i świata nie ma jednak nic złego. Trzeba tylko dać się poprowadzić Jezusowi i pozwolić, by nas dotknął, by zdjął z nas kłódki i skoble, które nałożyliśmy na swoje serca. Ten, kto doświadczył żywego Jezusa w swoim życiu, kto doznał Jego uzdrowienia w jakiejkolwiek przestrzeni, staje się innym człowiekiem. Ewangelista pisze, że taki ktoś „może prawidłowo mówić”. Brakuje nam tej umiejętności na co dzień, bo kto z nas właściwie potrafi mówić o drugim człowieku i o tym, czego doświadcza. Prawidłowo mówi ten, kto nie szemrze i nie narzeka, kto błogosławi, a nie złorzeczy, kto chwali, a nie obmawia, kto radzi, a nie krytykuje. Człowiek uzdrowiony, otwarty na Boga jest dobry i piękny we wszystkim, co robi. Osoba zamknięta jest głucha na to, co do niej dociera, nie umie się komunikować i słuchać. Nie bójmy się Jezusa, który z naszego uzdrowienia nie chce robić spektaklu ani widowiska. Pozwólmy, by przemieniał nas z dala od ludzkiego wzroku.
Sobota, 12.02.2022 r.
Pierwsze czytanie: 1 Krl 12, 26-32
Jeroboam z obawy o własne życie i posiadaną władzę postanowił zorganizować kult po swojemu. Złote cielce, nowe świątynie i niegodnie mianowani kapłani mieli zastąpić to, co było uznane i zachowywane przez wieki. Historia Jeroboama każe nam zapytać o granice ludzkiej władzy. Czy złoty cielec faktycznie jest Bogiem, który wyprowadza z niewoli? Mówi się, że człowiek ze swej natury jest religijny i że musi w coś wierzyć. Jeśli porzuca Jedynego Boga, to na Jego miejsce szybko znajduje nowy obiekt kultu. Podwładnym Jeroboama było wszystko jedno, w co wierzą i jak praktykują. Przecież nie chcieli zauważyć różnicy. Podobnie bywa z nami. Kościoły zamieniamy na markety, a ołtarze na ekrany komputerów. Kłaniamy się rzeczom i ludziom, ale nie prawdziwemu Bogu. Godzimy się, gdy ktoś nas przekonuje, że Eucharystię przeżywaną w kościele można zastąpić transmisją, spowiedź rozmową z innym człowiekiem, a formację wątpliwymi metodami samorozwoju. Zapominamy, że są takie sprawy i dzieła, których nikt i nic nie zamieni, ani nie zastąpi. Nie dajmy wyrwać sobie tego, co jest prawdziwą świętością, co jest uświęcone przez wieki i tradycję Kościoła. Nie słuchajmy, gdy ktoś nas przekonuje, że nasz kult, wiara i praktyki są zbyteczne. Jeśli zastąpimy je „zamiennikami”, doświadczymy duchowej śmierci.
Psalm responsoryjny: Ps 106, 6-7b. 19-20. 21-22
Dlaczego odchodzimy od Boga? Bo wolimy grzech i nie chcemy lub nie umiemy zobaczyć Bożego działania w swoim życiu. Wszechmocnego Pana zastępujemy rzeczami i ludźmi. Chrześcijaństwo zamieniamy na pogaństwo. Łatwo nam to przychodzi. Potrzebujemy Boga w momencie braków i trwogi, ale gdy tylko wszystko zaczyna się układać, odwracamy się do Niego plecami. Zapominamy o łaskach, które nam wyświadczył. Nie ma w nas wdzięczności za dobro, które otrzymaliśmy z nieba. Nad cudami i dobrodziejstwami Pana szybko przechodzimy do porządku dziennego. Pomyślmy dziś o naszych złotych cielcach i o swoim braku wdzięczności Bogu. Czy godzi się zamieniać wszechmocnego, kochającego i zbawiającego Pana na coś, co jest martwe i mało ważne w obliczu wieczności? Ten, kto kocha, pamięta o tych, od których doznał dobra. Skoro mamy w pamięci dary od ludzi, dlaczego z podobnym uznaniem nie myślimy o łaskach od Boga? Czy trwając w takiej duchowej amnezji, możemy liczyć na kolejne dobra od Pana? Rzeczy i ludzie nas nie zbawią, nie ocalą ani nie uzdrowią. Taką moc ma tylko Bóg. Nie dajmy sobie wmówić, że wszystko zależy tylko i wyłącznie od nas.
Ewangelia: Mk 8, 1-10
Jezus nie wymaga od uczniów cudów. On otwiera ich oczy na konkretny problem. Pokazuje braki i ludzkie cierpienia. Wie, że sami z siebie im nie zaradzą. Mistrz ma rozwiązanie, ale chce do jego realizacji włączyć swoich towarzyszy. Jest świadomy, że mogą niewiele, że jedyne, co potrafią zrobić, to podać Mu kilka chlebów i potem rozdać je głodnym. Oczekuje od nich współpracy, a nie cudu!
Czy w naszym życiu nie dzieje się podobnie? Mistrz nie wymaga od nas niemożliwego. Takie rzeczy są Jego, a nie naszą domeną. On czeka na nasze niewiele znaczące gesty, na posłuszeństwo i okruch wiary. Przywykliśmy do tej perykopy i nie zastanawiamy się nad tym, co w owej chwili czuli i myśleli apostołowie. Modlitwa nad siedmioma chlebami i polecenie, by rozdać je kilkutysięcznemu tłumowi wydawały się abstrakcją. Nie wiemy, w którym momencie uczniowie dostrzegli, że stał się cud. Czy dopiero wtedy, gdy Mistrz kazał im pozbierać ułomki? Łaski i cuda Boże dzieją się w naszym życiu prawie niezauważalnie, trudno nam wtedy złapać Pana Boga za rękę. Niech pamięć o tych niezwykłych chwilach buduje naszą wiarę i wdzięczność wobec Tego, który czyni to, co dla nas niemożliwe.