V Niedziela Wielkanocna, 7.05.2023 r.
Pierwsze czytanie: Dz 6,1-7
Wyjątkowo, zachęcam, by przed lekturą komentarza do pierwszego czytania odczytać ten do Ewangelii – chcę bowiem zwrócić uwagę na przemianę, która dokonała się w sercach Apostołów. Ewangelia przedstawia ich jeszcze jako „nieopierzonych” studentów wiary, którzy usiłują rozwiązać trynitarną wersję dylematu „jajka i kury” – kto jest pierwszy: Ojciec czy Syn? Nie są jeszcze gotowi, by pojąć ich jedność – bo nie mają Ducha Ojca i Syna. Tymczasem pierwsze czytanie prezentuje Apostołów już jako „starych wyjadaczy” – dystyngowanych profesorów teologii, którzy spoglądają na świat oczyma uformowanej wiary. Potrafią więc zarówno zachować priorytety (Nie jest rzeczą słuszną, abyśmy zaniedbali słowo Boże, a obsługiwali stoły), jak i zaradzić prozaicznym problemom wspólnoty (Upatrzcie siedmiu mężów spośród siebie – im zlecimy to zadanie).
Psalm responsoryjny: Ps 33 (32),1-2.4-5.18-19
Powróćmy do wyjściowego problemu pierwszego czytania: Helleniści (= chrześcijanie pochodzenia pogańskiego) zaczęli szemrać przeciwko Hebrajczykom (= chrześcijanom pochodzenia żydowskiego), że przy codziennym rozdawaniu jałmużny zaniedbywano ich wdowy. W czyje usta włożylibyśmy dzisiejszy psalm: hellenistów, Hebrajczyków czy wdów? Pomyślmy… Nie jest to utwór „szemrzących”, lecz sprawiedliwych i bogobojnych, którzy oczekują łaski Pana, aby ocalił ich życie od śmierci i żywił ich w czasie głodu. A zatem, mamy w nim dopatrzeć się serc wdów, wyznających, iż wypowiedziane w ich sprawie słowo Pana będzie prawe, a każde Jego dzieło – godne zaufania.
Drugie czytanie: 1 P 2,4-9
W lekcjonarzu, dzisiejsze drugie czytanie nosi nazwę: „powszechne kapłaństwo”. Chodzi o to zdanie: Niby żywe kamienie, jesteście budowani jako duchowa świątynia, by stanowić święte kapłaństwo, dla składania duchowych ofiar, miłych Bogu przez Jezusa Chrystusa. Możemy je odnieść do wszystkich bohaterów pierwszego czytania, choć w odpowiednim porządku: do hellenistów, Hebrajczyków i wdów, w jednym sensie, a do Apostołów, wspieranych przez diakonów, w drugim – co zwięźle wyjaśnia Katechizm: „Podczas gdy kapłaństwo wspólne wiernych [= pierwszy sens] urzeczywistnia się przez rozwój łaski chrztu, przez życie wiarą, nadzieją i miłością, przez życie według Ducha, to kapłaństwo urzędowe [= drugi sens] służy kapłaństwu wspólnemu. Przyczynia się ono do rozwoju łaski chrztu wszystkich chrześcijan. Jest ono jednym ze środków, przez które Chrystus nieustannie buduje i prowadzi swój Kościół” (KKK 1547).
Ewangelia: J 14,1-12
W tym dialogu – jak zresztą wielu innych fragmentach czwartej Ewangelii – ma miejsce swoiste zapętlenie: z jednej strony, wiara w Ojca powinna przechodzić w wiarę w Jezusa (Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie!); z drugiej strony, to Jezus objawia Boga (Nikt nie przychodzi do Ojca inaczej jak tylko przeze Mnie. Gdybyście Mnie poznali, znalibyście i mojego Ojca… Kto Mnie widzi, widzi także i Ojca). Ten logiczny paradoks wcale nie jest do rozwikłania, ponieważ jest on zakorzeniony w rzeczywistości Trójcy Świętej – jego funkcją jest objawić tajemnicę bytu Boga, czyli jedność (komunijność): Czy nie wierzysz, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie? … Wierzcie Mi, że Ja jestem w Ojcu, a Ojciec we Mnie! Nie bez powodu więc wczytujemy i wsłuchujemy się w ten dziwny dialog dopiero w okresie wielkanocnym, oczekując na dopełnienie misterium paschalnego przez Wniebowstąpienie i Pięćdziesiątnicę: uczniowie bez pomocy Ducha Świętego nie są w stanie wniknąć w rzeczywistość Trójcy przekazywaną przez słowa Jezusa – dlatego wikłają się w rozumowania, które nie przynoszą sensownych konkluzji; dopiero oświecenie umysłu przez Ducha Świętego pozwala im przejrzeć.
Poniedziałek, 8.05.2023 r. – Uroczystość św. Stanisława, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski
Pierwsze czytanie: Dz 20,17-18a.28-32.36
Dla starszych Kościoła z Efezu to musiało być bardzo trudne, pełne napięcia spotkanie. Ale nie dlatego, że wezwał ich autorytet o silnej osobowości; choć takim był św. Paweł Apostoł. Ani nie dlatego, że przekazał im przytłaczające wieści; choć mówił do nich zupełnie bez ogródek i o tym, żeby uważali na całe stado, bo wejdą między nie wilki drapieżne, i o tym, żeby uważali na samych siebie, bo także spośród nich samych powstaną ludzie, którzy głosić będą przewrotne nauki. Dla starszych Kościoła z Efezu to musiało być ciężkie spotkanie, ponieważ skonfrontowało ich z podwójną bezradnością: najpierw, bezradnością wobec zła, któremu nawet najpilniejsze czuwanie nie zapobiegnie – tak musiało zabrzmieć w ich uszach gorzkie wyznanie Apostoła Narodów: Wiem, że… Wiem, że… (tak się stanie); po wtóre, bezradnością wobec Boga, gdy patrzyli, jak ten sam Apostoł, który przecież tyle razy podejmował karkołomne dyskusje i tyle razy wykazywał się heroizmem, teraz, wewnętrznie rozbrojony, po prostu poleca ich Bogu i słowu Jego łaski, po czym… pada na kolana. Niewykluczone, że ten widok i ten moment dla starszych Kościoła z Efezu musiały stanowić największą próbę: czy dołączą do św. Pawła – ale nie w akcie rozpaczy, tylko powierzenia? Chwała im za to, że dołączyli! W ten sposób od swego apostolskiego autorytetu odebrali jedną z najważniejszych lekcji pasterskich – że „wystarczy im łaski Pana, bo moc w słabości się doskonali” (por. 2 Kor 12, 9).
Psalm responsoryjny: Ps 100 (99),2-3.4-5
Na pozór utwór ten nie koresponduje ani z dzisiejszą uroczystością (męczeństwem), ani poprzedzającym je czytaniem (zapowiedzią zamętu); „to nie ten kontekst!”, aż chciałoby się żachnąć. Mamy prawo do takiego odruchowego filtrowania słowa Bożego, to całkiem ludzkie; a jednak, jeżeli nie ulegniemy mu do końca i prześwietlimy dzisiejszą psalmiczną radość z jej koncepcją u św. Jana, okaże się, że autorzy lekcjonarza konstruowali go z perspektywy Objawienia. Dla przykładu, Jezus sugeruje uczniom, że Jego odejście do Ojca, oznajmione wprost, powinno być dla nich źródłem radości – Jego radości (J 17, 13). Podobnie męczeńskie odejście naszego polskiego głównego patrona powinno być źródłem radości i dla jego współczesnych, i dla nas.
Drugie czytanie: Rz 8,31b-39
Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienie, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz…? Śmierć i życie, aniołowie, Zwierzchności i Moce, rzeczy teraźniejsze i przyszłe, co jest wysoko i co głęboko, jakieś stworzenie…? Owszem, ani żadne z tych, ani jakiekolwiek inne wezwanie podobnej „litanii” zła nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. Jednakże, tragedie te odłączają nas od przejawów oraz doznań (doświadczeń) tej miłości. Wydaje się czymś arcytrudnym, wymagającym ogromnej dojrzałości i wyrobienia duchowego, odróżnienie miłości od jej znaków – tak naturalne dla miłości jest wcielanie się w konkret; zresztą, czyż sam Ukrzyżowany nie łaknął aby czytelności, wyrażalności miłości Ojca, gdy wołał psalmiczne: „Elí, Elí, lemá sabachtháni?”? W tej perspektywie, dzisiejsze pytania retoryczne św. Pawła zupełnie tracą nutę oczywistości, jaką nieraz zbyt lekkomyślnie im się przyprawia, nabierają natomiast ciężaru realizmu: „Tak, może dojść do tego, «sól miłości» utraci swój smak, i nie będzie czym jej posolić – poza Abrahamową nadzieją wbrew nadziei, by zostać wysłuchanym dzięki uległości” (por. Mt 5, 13; Rz 4, 18; Hbr 5, 7).
Ewangelia: J 10,11-16
W czwartej Ewangelii o oddawaniu swego życia Jezus mówi wprost trzykrotnie (aluzyjnie więcej razy). W dzisiejszym fragmencie motywuje je trojako: Dobry Pasterz życie oddaje za owce, bo zależy Mu na nich, bo zna Ojca i same owce, bo musi przyprowadzić także inne owce – Jego śmierć jest więc złożeniem daru z siebie (a nie pozbawieniem życia); Jego śmierć jest więc wpisana w komunię z Bogiem (a nie fiasko dialogu ludzkiego); Jego śmierć jest więc płodna (a nie bezsensowna). Wkrótce Chrystus zapewni o dobrowolności swojej śmierci (zob. J 10, 18). Natomiast w J 15, 13, Jezus powiąże oddanie swego życia z przyjaźnią (będzie o tym mowa w piątek). Tak może się wypowiadać jedynie Syn Boży, który „ma życie w sobie” (zob. J 1, 4; 5, 26). Potraktujmy więc aktualne deklaracje nie tyle jako przejaw męstwa, gdy „ktoś podejmuje się umrzeć za człowieka sprawiedliwego, i to tylko z największą trudnością” (por. Rz 5, 7), ale jako dyskretne, acz jednoznaczne, objawienie boskości Jezusa.
Wtorek, 9.05.2023 r.
Pierwsze czytanie: Dz 14,19-28
„Dzieje tych Apostołów” (Praxeis ton Apostolon) – tak dokładnie brzmi tytuł Księgi dominującej w okresie wielkanocnym; „tych”, czyli Piotra i Pawła. Obecnie, znajdujemy się już w części, która opowiada wyłącznie o podróżach misyjnych tego ostatniego. Dzisiejszy fragment opisuje zakończenie pierwszej z nich. Zachęcam więc, by zajrzeć na koniec własnego egzemplarza Biblii i dosłownie „palcem po mapie”, która zwykle jest tam załączona, potowarzyszyć Apostołowi. Co podkreśla dzisiejsza relacja? Cztery rzeczy. Po pierwsze, cierpienie i determinację: wyprawa św. Pawła nie przypomina pielgrzymek papieskich, pieczołowicie przygotowanych i zabezpieczonych, uwzględniających kulturalne spotkania z przedstawicielami innych religii; przeciwnie, jako wyznawca Jezusa, narażony jest nawet na ukamienowanie ze strony żydowskich rodaków, całkiem analogicznie do swojego Mistrza. Po drugie, spójność i wzorcowość: ponieważ Apostoł sam wchodzi do królestwa Bożego przez wiele ucisków, może zachęcać uczniów do wytrwania w wierze; jest nauczycielem, bo najpierw jest świadkiem (por. św. Paweł VI, Evangelii nuntiandi, 41). Po trzecie, talent wychowawczy – ojcowski i drużbowy (por. Ga 4, 19; 2 Kor 11, 2): Pawłowi zależy na samodzielności nowych Kościołów, dlatego w każdym ustanawia starszych. Wreszcie, zmysł jedności: Apostoł nie traktuje Kościołów jako „federacji” albo „filii”, które rządzą się własnymi prawami, po swojemu rozumieją wiarę, moralność i kult – takie pomysły „dzieliłyby Chrystusa” i fałszowały prawdę (por. 1 Kor 1, 13); po powrocie do macierzystej wspólnoty w Antiochii Apostoł nie przedstawia jej nowych członków „klubu”, lecz nowo narodzonych braci i siostry!
Psalm responsoryjny: Ps 145 (144),10-11.12-13.21
Przedmiotem hymnu jest królestwo Pana, oddane także jako Jego panowanie. W połączeniu z poprzedzającym czytaniem psalm ten wyraża pragnienie powszechnego poznania – i uznania – Jezusa jako jedynego Pana i Zbawiciela, dostępnego wszystkim, którzy przyjmą wiarę w Niego. Streszczeniem tego życzenia może być druga prośba Modlitwy Pańskiej: „Ojcze nasz… przyjdź Królestwo Twoje!”. W jej rozwinięciu Katechizm poucza o czterech rzeczach: po pierwsze, „Królestwo Boże jest już obecne. Przybliżyło się w Słowie Wcielonym, jest głoszone w całej Ewangelii, przyszło w Śmierci i Zmartwychwstaniu Chrystusa. Od Ostatniej Wieczerzy Królestwo Boże przychodzi w Eucharystii: jest pośród nas” (KKK 2816); po drugie, „w Modlitwie Pańskiej chodzi przede wszystkim o ostateczne przyjście Królestwa Bożego w chwili powrotu Chrystusa. To pragnienie nie oddala jednak Kościoła od jego posłania na tym świecie, ale raczej go w nie angażuje” (KKK 2818); po trzecie, „rozeznając według Ducha, chrześcijanie powinni [jednak] dostrzegać różnicę między wzrostem Królestwa Bożego a rozwojem kultury i społeczeństwa, do jakiego się przyczyniają” (KKK 2820); wreszcie, „jedynie czyste serce może z całą pewnością powiedzieć: «Przyjdź Królestwo Twoje»… Kto zachowuje czystość w uczynkach, myślach i słowach, ten [tylko] może powiedzieć Bogu: «Przyjdź Królestwo Twoje!»” (KKK 2819). Który z tych wątków jest Ci dziś najbliższy?
Ewangelia: J 14,27-31a
Po przerwie spowodowanej niedzielą oraz wczorajszą uroczystością, kontynuujemy lekturę ostatniej wieczerzy wg św. Jana – odczytywanej już retrospektywnie: Powiedziałem wam o tym (= Moim odejściu do Ojca), zanim to nastąpi, abyście uwierzyli, gdy się to stanie. I stało się, a uczniowie uwierzyli – choć ani natychmiast, gdy się to stało, ani samodzielnie, bez pouczających spotkań ze Zmartwychwstałym i bez daru Jego Ducha. Te trzy rzeczy – zapowiedź, objawienie i łaska – uzmysławiają nam, z jakim namaszczeniem i pieczołowitością Bóg zadbał o apostołów. Żeby się nie zdziwili (choć i tak będą zaskoczeni), zapowiada im wszystko zawczasu; żeby nie mieli pytań (choć i tak je zadadzą), wychodzi im naprzeciw; żeby mieli moc (choć i tak osłabną), wyposaża ich umysł od wewnątrz. Najważniejsze, że to On wie, że Jego zabiegi w zupełności im wystarczą, by doznać pokoju, przegnać lęk i rozradować się z przebiegu historii zbawienia. Dosięgając w ten sposób swoich apostołów, Jezus poprzez nich będzie „chwytał” chrześcijan.
Środa, 10.05.2023 r.
Pierwsze czytanie: Dz 15,1-6
Błogosławiona sielanka, która zwieńczyła pierwszą wyprawę misyjną Apostoła Narodów, zostaje wnet zakłócona. Wprawdzie chrześcijaństwo wyrasta z pnia judaizmu (zob. Rz 11, 17-24), lecz Żydzi nie chcą ani sami rozkwitnąć i owocować jako chrześcijanie, ani pozwolić na to innym – taki jest sens nauczania dzisiejszych przybyszów z Judei: Jeżeli nie poddacie się obrzezaniu, nie możecie być zbawieni! Dla tych, którzy z mlekiem matki wyssali świadomość o nieskończonym dystansie między Bogiem a człowiekiem, i którzy dla zabezpieczenia tego dystansu obwarowali się siatką przepisów rytualnych, nie do pomyślenia jest, by Bóg sam ten dystans przekroczył, stając się człowiekiem i posyłając do naszych serc swego Ducha (por. Rz 5, 5). Tymczasem „to zaś należało czynić, a tamtego nie opuszczać” (por. Mt 23, 23): chrześcijanie bynajmniej nie skracają metafizycznej różnicy między Stwórcą a stworzeniem, lecz wyznają, że rytuały – w tym: obrzezanie – spełniły już swoją pedagogiczną rolę „prowadzenia ku Chrystusowi, abyśmy z wiary uzyskali usprawiedliwienie” (zob. Ga 3, 24); nowe przymierze zastąpiło stare: Jezus Chrystus, „złożywszy raz na zawsze jedną ofiarę za grzechy, zasiadł po prawicy Boga” (Hbr 10, 12). Po co więc uparcie trwać przy dawnych środkach, skoro ich cel został udostępniony darmowo? Wszakże „nie przyszywa się łaty z surowego sukna do starego ubrania ani nie wlewa się młodego wina do starych bukłaków…” (Mt 9, 16n; Mk 2, 21n; Łk 5, 36n). Niemałe te spory i roztrząsania, zogniskowane wokół relacji łaski do prawa, stanowią o samej nowości chrześcijaństwa względem judaizmu: nowości historycznej, owszem, ale bardziej jeszcze nowości ponadczasowej, z którą każdy i każda z nas konfrontuje się egzystencjalnie, i to wielokrotnie: „Czy Ten, który udziela mi Ducha i działa we mnie, czyni to dlatego, że wypełniam Prawo za pomocą uczynków, czy też dlatego, że daję posłuch wierze?” (por. Ga 3, 5).
Psalm responsoryjny: Ps 122 (121),1b-2.4-5
Historycznie, utwór ten wykonywano w ramach pielgrzymki do Jerozolimy, by uczestniczyć w jej kulcie świątynnym, przepisanym przez Prawo rytualne – zniesione wraz z ofiarą Chrystusa. Na bazie czytania, przemedytujmy go na dwa sposoby, dwojako akcentujące występujące w nim święte miasto. Zapytajmy, jak na Jerozolimę mogli spoglądać chrześcijanie z antiocheńskiej gminy św. Pawła? Najpierw, mogli kontemplować ją jako wspomnianą siedzibę świątyni, której już nie potrzebowali, wdzięczni Bogu, że dostęp do Niego przestał być jedynie symboliczny i związany z jednym miejscem na ziemi (zob. Hbr 10, 1), a stał się realny i rozpowszechniony w ich liturgii, która naprawdę uobecnia ofiarę Jezusa (zob. 1 Kor 11, 26). Ponadto, mogli kontemplować ją jako miejsce wyczekiwanego sądu w ich sporze o relację łaski (wiary) do prawa (uczynków): Tam ustawiono trony sędziowskie, trony domu Dawida… – na których teraz zasiadają apostołowie (por. Ap 21, 10-14).
Ewangelia: J 15,1-8
Przez najbliższe trzy dni będziemy słuchali alegorii Jezusa o krzewie winnym – jednym z biblijnych obrazów Kościoła pojmowanego jako żywy, duchowy organizm, mistycznie zjednoczony z Jezusem. W pierwszej odsłonie Jezus dyskretnie wprowadza kluczowe wyrażenie „we Mnie” i stosuje je do trwania i owocowania: Kto trwa „we mnie”, ten owocuje „we Mnie” – reszta jest tego konsekwencją, czy to oczyszczanie, czy to proszenie, czy to przynoszenie chwały Ojcu. To biblijne „we mnie” teologia określa jako łaskę uświęcającą albo po prostu cnotę miłości (agape, caritas). A zatem, trwać „w Chrystusie”, oznacza to samo, co trwać w stanie łaski uświęcającej, czyli miłości; właśnie dlatego grzech śmiertelny odcina od krzewu, a grzech lekki nie (zob. KKK 1861).
Czwartek, 11.05.2023 r.
Pierwsze czytanie: Dz 15,7-21
Zarysowany wczoraj konflikt okazuje się fundamentalny dla chrześcijaństwa: to nie problem dyscyplinarny (lokalny), lecz doktrynalny (uniwersalny) – jego rozstrzygnięcie rzutuje na wszystkie Kościoły vel Kościół powszechny. Są takie sprawy, w których nie wolno się różnić, bo traci się wspólny mianownik; wówczas znika „my”, a pojawia się konglomerat „ja”. W takiej mierze, w jakiej chrześcijanie są „zespoleni w jedno, świat poznaje, że Ojciec posłał Syna i że umiłował ich tak, jak Syna” (por. J 17, 23); jedność i misyjność Kościoła to dwie strony medalu. Właśnie na tym polega doniosłość tzw. soboru jerozolimskiego relacjonowanego w dzisiejszym i jutrzejszym czytaniu – przysłuchajmy się dobrze paradygmatycznej wypowiedzi św. Piotra: Bóg dał poganom Ducha Świętego tak samo jak nam (= Żydom). Nie zrobił żadnej różnicy między nami a nimi, oczyszczając ich serca przez wiarę. Dlaczego więc teraz Boga wystawiacie na próbę, nakładając na uczniów (= pogan) jarzmo, którego ani ojcowie nasi, ani my sami nie mieliśmy siły dźwigać? Wierzymy przecież, że będziemy zbawieni przez łaskę Pana Jezusa tak samo jak oni! Jeżeli jest w Kościele miejsce na modną teraz inkluzywną nowomowę, to wyłącznie w takim znaczeniu: włączenie w Kościół to dzieło Ducha, czyli łaski, a nie Prawa, czyli uczynków; te ostatnie wypływają z łaski, jak najbardziej!, potwierdzając nowe, zmartwychwstałe życie według tego Ducha – życie nowego, wewnętrznego człowieka (por. Ga 5, 16-26; Rz 7, 18-25; 8, 5-13; Ef 3, 14-19; 4, 17-24)! Właśnie taki wydźwięk ma dalsza wypowiedź św. Jakuba, który zapisy prawne ogranicza do niezbędnego minimum, torującego drogę dla cnotliwego życia pod natchnieniem Ducha: Nie należy nakładać ciężarów na pogan nawracających się do Boga, lecz napisać im, aby się wstrzymali od pokarmów ofiarowanych bożkom, od nierządu, od tego, co uduszone, i od krwi.
Psalm responsoryjny: Ps 96 (95),1-2a.2b-3.10
Jak wczorajszy utwór dopasowaliśmy do chrześcijan spoza Jerozolimy a wpatrzonych w nią, tak ten dzisiejszy upoważnia do odwrócenia perspektywy. Wyznawcy z Miasta Pokoju śpiewaliby go, pobudzeni pomyślnym przebiegiem narady apostołów i przeczuwając już, jak przełoży się ona na rozgłaszanie chwały i cudów Pana wśród wszystkich narodów. Ponadto, śpiewaliby go w odniesieniu do własnej, tworzącej się liturgii – nowej pieśni – w której Bogu odpowiadają już nie ofiarami ze zwierząt, płodów rolnych czy własnego obrzezanego ciała, ale wiarą, nadzieją i miłością płynącymi ze świadomości uczestniczenia w komunii ze śmiercią i zmartwychwstaniem Chrystusa (por. KKK 1083).
Ewangelia: J 15,9-11
W drugiej odsłonie alegorii o krzewie winnym Jezus podpowiada, jak nie tylko trwać „w Nim” (= stanie łaski uświęcającej tudzież miłości), ale naprawdę owocować; jak nie być uśpionym ziarenkiem, tylko rozkwitać niczym drzewo (por. Mt 13, 31n). Istotnie, jest wielu letnich chrześcijan, którzy ani ciężko nie zgrzeszyli, zupełnie odcinając się od łaski, ani na co dzień nie „ciągną soków” od Jezusa, karmiąc się Jego obecnością w ich sercu; pozornie, nawet pasują do dzisiejszej Ewangelii, bo zachowują przykazania – lecz czynią to bez wewnętrznego łączenia się z Bogiem, czyli bez aktywnego trwania w miłości (może z bezmyślności, może z lęku przed karą, może dla samej nadziei nagrody… kto wie). Jednakże, dopiero wówczas, gdy nasze zachowania i przeżycia odnosimy wprost do Boga – tak, jak potrafimy najszczerzej: postępując wobec innych i samych siebie ze względu na Niego, akcentując Jego jako cel, a Jego łaskę jako formę działania (chcąc sprawić Mu radość, być Mu wiernym itd.) – dopiero wtedy, doprawdy, owocujemy „w Nim”. I On pierwszy ma to widzieć, a czasem – On jedynie… Nam zaś przypada radość: niekoniecznie doznanie (bo jak, na przykład, cieszyć się z kochania wroga, który nas skrzywdził?), ale przeświadczenie, że coś zdecydowaliśmy i/lub zrobiliśmy nade wszystko dla Pana.
Piątek, 12.05.2023 r.
Pierwsze czytanie: Dz 15,22-31
Dzisiejsza „uchwała” soboru jerozolimskiego zasadniczo powtarza ustalenia wczorajszej „debaty”; dlatego przyjrzyjmy się nie tyle jej treści, ile sercom jej autorów. Jakie intencje przyświecają apostołom? Po pierwsze, są świadomi swojego pasterskiego urzędu: Dowiedzieliśmy się, że niektórzy bez naszego upoważnienia wyszli od nas i zaniepokoili was naukami, siejąc zamęt w waszych duszach… Misja apostołów – współcześnie: biskupów – to pogłębianie wiary u tych, którzy już wierzą, z zastosowaniem kryterium prawdy i bez uchylania się od konfliktów na jej tle. Po drugie, apostołowie – współcześnie: biskupi – na swoich współpracowników i emisariuszy wybierają ludzi przodujących wśród braci. Jedynie ci, którzy sami są utwierdzeni w zdrowej nauce i obyczajach, mogą pomagać innym; w przeciwnym razie, „ślepi będą przewodzić ślepym” (por. Mt 15, 14). Po trzecie, apostołowie – współcześnie: biskupi – odznaczają się decyzyjnością. Zwróćmy uwagę na powtarzający się w czytaniu czasownik postanawiać; relacjonowany „synod” jest twórczy, konkretny i jednoznaczny, a jego sformułowania zwięzłe i niedopuszczające pokrętnych interpretacji. Po czwarte, apostołowie – współcześnie: biskupi – nie ograniczają się do wydania „komunikatu z posiedzenia”: tak, posyłają pismo, lecz wraz z nim, wysyłają Barnabę, Pawła, Judę i Sylasa, którzy oznajmią ustnie to samo. Te cztery łatwo dostrzegalne cechy apostołów gładko przekładają się na reakcję powierzonych im osób: Gdy list został odczytany, zasiany w duszach zamęt ustępuje, zwalniając miejsce dla radowania się pocieszającą treścią listu. Jeśli rodzi się w nas pragnienie analogicznego czerpania z posługi naszych biskupów, w tym Papieża, warto świadomie modlić się za nich, zwłaszcza podczas Mszy świętej, gdy celebrans wypowiada ich imiona w modlitwie eucharystycznej.
Psalm responsoryjny: Ps 57 (56),8 i 10.11-12
Wpasujmy dzisiejszy utwór w opisane przed chwilą serca samych apostołów: Serce moje jest mocne, Boże! Nie są odrealnieni, nie tworzą koła wzajemnej adoracji i nie skupiają się na tym, co poboczne wobec ich urzędu – przeciwnie, mocno stąpają po ziemi, mocno wsłuchują i wczuwają się w ich Pana, mocno trzymają się tego, co istotne. A to uzdalnia ich, by chwalić Go wobec ludów i śpiewać Mu psalm wobec narodów.
Ewangelia: J 15,12-17
W trzeciej i ostatniej odsłonie alegorii o krzewie winnym Jezus podejmuje motyw przyjaźni. Starożytni filozofowie twierdzili, że przyjaciele, którzy razem dążą do cnoty – wpatrując się nie tylko w siebie, ale we wspólny cel – stają się dla siebie nawzajem „drugim «ja»”, czyli żywą normą postępowania; spójrz i wczuj się w szlachetnego przyjaciela, a dowiesz się, jak żyć prawdziwie, dobrze i pięknie. Prawidłowość tę możemy śmiało odnieść do więzi z Jezusem: On szczytowo przyznaje się do przyjaźni z nami, gdy oddaje życie za nas, swoich umiłowanych przyjaciół; my zaś przyznajemy się do przyjaźni z Nim, gdy „owocujemy” Jego miłością, w której czynnie „trwamy” (mówiliśmy o tym wczoraj). „Jezus powiedział: «Ja jestem krzewem winnym, wy – latoroślami. Kto trwa we Mnie, a Ja w nim, ten przynosi owoc obfity, ponieważ beze Mnie nic nie możecie uczynić» (J 15, 5). Owocem, o którym mówią te słowa, jest świętość życia ubogaconego dzięki zjednoczeniu z Chrystusem. Gdy wierzymy w Jezusa Chrystusa, mamy udział w Jego misteriach i zachowujemy Jego przykazania, sam Zbawiciel przychodzi, by miłować w nas swojego Ojca i swoich braci, naszego Ojca i naszych braci. Dzięki Duchowi Świętemu Jego Osoba staje się żywą i wewnętrzną normą naszego działania” (KKK 2074).
Sobota, 13.05.2023 r.
Pierwsze czytanie: Dz 16,1-10
Po zażegnaniu doktrynalnego konfliktu przez sobór jerozolimski św. Paweł wyrusza w drugą, nieporównanie dalszą i ambitniejszą podróż misyjną. Zanim o niej, przyjrzyjmy się najpierw dwóm kwestiom, o których dzisiejsze czytanie nie mówi. Po pierwsze, możemy przyjąć, że ta imponująca eskapada jest sama w sobie owocem wcześniejszego zebrania; zaiste, Apostoł jest pierwszym beneficjentem orzeczenia, które potwierdziło jego Ewangelię o usprawiedliwieniu z wiary w łaskę, a nie z uczynków Prawa rytualnego (por. Ga 1, 6-12). Po drugie jednak, wyprawa ta zaczęła się od ludzkiego sporu o jej uczestników: „Doszło do ostrego starcia, tak że się rozdzielili: Barnaba zabrał Marka i popłynął na Cypr, a Paweł dobrał sobie za towarzysza Sylasa i wyszedł polecony przez braci łasce Pana” (zob. Dz 15, 39n). Zapewne więc, jak pobyt w Jerozolimie uskrzydlił Pawła, tak kłótnia na samym starcie podziałała na niego jak „kubeł zimnej wody” – jeszcze raz urealniając obraz Kościoła, z którego wychodzi i do którego będzie zaraz nawracał. Przechodząc zaś do czytania, możemy doznać dwojakiego zaskoczenia, „zgorszenia” wręcz: najpierw postawą św. Pawła, a po wtóre… postawą Ducha Świętego. Apostoł bowiem, i to w pierwszym akcie misji, zdaje się działać obłudnie: Ze względu na Żydów, obrzezał Tymoteusza… A kiedy przechodzili przez miasta, nakazywali przestrzegać postanowień powziętych w Jerozolimie. Zaraz, zaraz, a to nie miało już właśnie obyć się bez obrzezania? Duch Święty natomiast nie pozwala im udać się do Bitynii… Zaraz, zaraz, a to nie miało być: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!” (Mk 16, 15)? Niech te dwa epizody przypomną nam o podwójnej regule naszego postępowania: zgodności z rozumem i łaską; św. Paweł – w konkretnych okolicznościach – zachowuje się roztropnie, zgodnie z rozumem, i zarazem zachowuje czujne posłuszeństwo wobec natchnień, zgodnie z łaską.
Psalm responsoryjny: Ps 100 (99),2-3.4-5
Dzisiejszy psalm pasuje i nie pasuje do czytania. Pasuje – bo przyszli chrześcijanie, do których kieruje się św. Paweł, zostali stworzeni przez Pana i są Jego własnością, a mają stać się Jego ludem, owcami Jego pastwiska; pasuje także – bo sam Bóg, w nawróceniu tych nowych chrześcijan, okaże się dobry, a Jego łaska i wierność trwające na wieki, przez pokolenia. Nie pasuje zaś – bo podejmuje znowu wątek Jerozolimy, której świątynny ekskluzywizm bezpowrotnie przeminął (W bramy i przedsionki Pana wstępujcie z dziękczynieniem i hymnami). Ten dwumian, przyłożony do serca św. Pawła, zwiastuje napięcie, które choć oficjalnie rozwikłane na soborze jerozolimskim, będzie co rusz wykwitać na nowo – co dobitnie pokazało samo powyższe czytanie.
Ewangelia: J 15,18-21
Dzisiejszy ustęp jest antytezą trzech poprzednich fragmentów: występujący tu Janowy negatywny świat to przeciwieństwo krzewu winnego. Jezus przestrzega: Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał – dosłownie: „przyjaźniłby się” z wami (ephilei). Następnie, zapewnia: Ja was wybrałem sobie ze świata – dosłownie: „wyselekcjonowałem” (eklégomai). Wreszcie, urealnia: Wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia – czy to prześladować (dosłownie: „gonić, polować, czyhać” [diókó]), czy to zachowywać słowo (dosłownie: „strzec, pilnować” [téreó]). Te wskazówki Jezusa dają do zrozumienia, że krzew winny i świat nie stanowią odrębnych „galaktyk”, lecz sąsiadują z sobą – niczym pszenica i chwast o poplątanych korzeniach, rosnące na jednym polu (por. Mt 13, 24-30. 36-43).