V Niedziela Wielkanocy, 15.05.2022 r.
Pierwsze czytanie: Dz 14, 21b-27
To, co naprawdę wartościowe, zwykle nie przychodzi nam łatwo. Nic więc dziwnego, że – jak pokazuje życie Pawła i Barnaby, a często i nasze własne – „przez wiele ucisków trzeba nam wejść do królestwa Bożego”. Jednak patrząc na misjonarzy, którzy powracając z wyczerpującej i pełnej niebezpieczeństw podróży najpierw umacniają innych, a następnie z radością dzielą się ze swoją wspólnotą tym, co Bóg przez nich uczynił, mamy szansę zobaczyć, że te „uciski” przynoszą owoc. Formują ludzi, którzy wiedzą, że opłaca się przekroczyć siebie, podjąć ryzyko dla Boga i drugiego człowieka. Sami przekonani o mocy wiary, swoim życiem skutecznie pociągają do niej innych.
Gdyby wiara gwarantowała pomyślność na tym świecie, kościoły nie pomieściłyby chętnych, ale ci chętni nie mieliby żadnej motywacji do uczenia się miłości, bezinteresowności, przekraczania siebie. Trud życia według przykazań Bożych, trud wierności swojemu powołaniu, trud zmagań o miłość wobec bliższych i dalszych nam osób, nie idzie na marne, nawet gdybyśmy po ludzku nie doczekali się nagrody. Warto podejmować ten trud, by już dziś doświadczyć radości wiary, a kiedyś, w królestwie Bożym, poczuć się jak u siebie w domu.
Psalm responsoryjny: Ps 145, 8-13
Kiedy świat obwinia Boga o wszystkie swoje porażki i nieszczęścia, Pismo Święte przywraca właściwy porządek rzeczy, zachęcając do oddania Mu chwały. On, w przeciwieństwie do nas, wciąż zmagających się z pychą, brakiem miłosierdzia czy pragnieniem odwetu, jest łagodny, miłosierny i nieskory do gniewu. Wysławiając Go i kontemplując, odzyskujemy pokój serca i umacniamy się w wierze, która pozwala już teraz, w tym świecie, dostrzec znaki Bożego królestwa.
Drugie czytanie: Ap 21, 1-5a
Dobrze jest żyć w poczuciu, że najlepsze jest dopiero przed nami – jak zakochana narzeczona oczekująca dnia ślubu czy dziecko cieszące się na wakacje. Św. Jan zapewnia nas dziś, że niezależnie od wieku i sytuacji życiowej, mamy pełne prawo do takiego poczucia. Opisuje on nowe niebo i nową ziemię, gdzie Bóg ofiarowuje ludziom swoją bliskość. W wizji Jana ta bliskość nie przeraża, lecz uszczęśliwia – Bóg ociera łzy, koi cierpienia i kładzie kres śmierci. A co najważniejsze, wizja ta nie jest mrzonką zrodzoną z tęsknoty za idealnym światem, ale realną obietnicą prawdomównego Boga dla tych, którzy decydują się postawić na Niego w swoim życiu.
Ewangelia: J 13, 31-33a.34-35
Jeszcze nie możemy pójść tam, gdzie Jezus. Jeszcze do Niego nie dorastamy. Jesteśmy zbyt słabi, zbyt grzeszni, zbyt uwikłani w sprawy tego świata. Rozumiemy zaledwie nikłą część z tego, co przekazuje nam o swoim i naszym Ojcu. Jednak Jezus widzi nie tylko nasz obecny stan, ale i ten, do którego chce nas doprowadzić. Widzi w nas dzieci, które niewiele potrafią i rozumieją, ale szukają i chcą się uczyć. Przemawia z ciepłem i dobrocią, wskazując drogę miłości, która z czasem upodobni nas do Niego i pozwoli wejść do Jego królestwa. Wszystko jest możliwe – jeśli tylko nie wyjdziemy z orbity Jego działania, jak Judasz z Wieczernika.
Poniedziałek, 16.05.2022 r. – święto Św. Andrzeja Boboli, prezbitera i męczennika, patrona Polski
Pierwsze czytanie: Ap 12, 10-12a
Co jest powodem radości mieszkańców niebios w dzisiejszym pierwszym czytaniu? Przede wszystkim ostateczne zwycięstwo dobra nad złem. Szatan upada. Jego tyrania, manipulacja i kłamstwa zostają obnażone na oczach wszystkich. Następuje królestwo Boga, które ukaże wszystkie rzeczy takimi, jakimi są naprawdę i zaspokoi najszlachetniejsze aspiracje ludzkich serc. Nikt już nie będzie wątpił, po czyjej stronie jest słuszność. Prawda wyjdzie na jaw i zatriumfuje.
Ale jest też i drugi powód do radości. Bo znaleźli się jednak tacy, którzy nie dali się oszukać ani zmanipulować. Uwierzyli w największy chyba paradoks świata – że szczęście jest nie tam, gdzie władza, pieniądze, komfort i bezpieczeństwo, ale w zjednoczeniu z Barankiem, wyśmianym, odrzuconym i zabitym, który chwalebnie powstał z martwych. Teraz okazuje się, że to oni mieli rację, a drwiny i szykany, jakie znosili za życia, stają się ich chlubą. Są zwycięzcami. A dla nas są świadectwem tego, że nawet w naszym pogrążonym w duchowym chaosie świecie można pójść za głosem sumienia i stanąć po właściwej stronie. I chociaż wymaga to czasem pójścia pod prąd, jest to, obiektywnie rzecz biorąc, najlepszy z możliwych wyborów.
(lub) Pierwsze czytanie: 1 Kor 1, 10-13.17-18
Jak łatwo rozmieniamy chrześcijaństwo na drobne, gdy zamiast uczniami Jezusa, stajemy się fanami ulubionych kaznodziei, zakładając stronnictwa, patrząc z góry na innych i wprowadzając do domu Bożego cały zgiełk tego świata. Św. Paweł zachęca nas dziś do przypomnienia sobie samej istoty naszej wiary – do stanięcia wobec Tego, który za nas został ukrzyżowany i w imię którego zostaliśmy ochrzczeni. Wobec Jego miłości oraz perspektywy życia wiecznego, jaką ona nam niesie, blednie wszystko to, co jest tylko otoczką. Jeśli każdy z nas przybliży się do Niego, to automatycznie przybliżymy się również do siebie nawzajem – nie tracąc dłużej sił i nerwów na bezsensowną rywalizację, ale szanując w sobie nawzajem ludzi, za których Chrystus zechciał oddać życie.
Psalm responsoryjny: Ps 34, 2-9
W świecie, który najczęściej postrzega Boga jako zagrożenie, istnieje ogromne zapotrzebowanie na świadków Jego miłości. Psalmista, zachęcając do wysławiania Pana, nie posługuje się racjonalnymi argumentami, ale mówi o owocach Jego działania w swoim własnym życiu – o wyzwoleniu od lęku, o poczuciu bezpieczeństwa, o radości i szczęściu w Jego bliskości. Przy całym szacunku dla jakże potrzebnej wiedzy teologicznej, dla znajomości Pisma Świętego i nauki Kościoła, o dobroci Boga tak naprawdę możemy przekonać się dopiero wtedy, kiedy „skosztujemy” – kiedy odważymy się na serio żyć tym, co poznaje nasz umysł.
Ewangelia: J 17, 20-26
Trudno nam wyobrazić sobie świat bez zazdrości; świat, w którym każdy cieszy się z sukcesu czy wywyższenia drugiego tak, jak ze swojego własnego. Ale taki właśnie świat otwiera przed nami Jezus w dzisiejszej Ewangelii. Ojciec obdarza chwałą Syna, a Syn przekazuje tę chwałę swoim uczniom. Ojciec miłuje Syna, a Syn nie cieszy się tą miłością samotnie, ale dzieli się nią z uczniami. W ten obieg chwały i miłości, który jednoczy Osoby Trójcy Świętej, zostają włączeni ci, którzy na przestrzeni wieków uwierzą w Jezusa.
Wiemy, jak wiele brakuje nam jeszcze do jedności. Tak mocna jest w nas tendencja do szukania własnej chwały i miłowania przede wszystkim samego siebie. Wystarczy jednak, że uznamy swoją słabość, że wyznamy w pokorze swoje grzechy, a spotkamy się na nowo z tą miłością, która przebacza i obdarza chwałą dzieci Bożych. A wtedy mamy szansę zaprzestać pielęgnowania własnych zawiści i uprzedzeń, by szczerze zapragnąć budowania tej jedności, na której tak zależy Jezusowi.
Wtorek, 17.05.2022 r.
Pierwsze czytanie: Dz 14, 19-28
Oprócz żelaznej kondycji i determinacji Pawła, wracającego spokojnie do miasta, z którego wywleczono go ukamienowanego niemal na śmierć, w dzisiejszym czytaniu zwraca uwagę także pewien znany nam już z Ewangelii schemat. Działo się to przecież w tej samej Listrze, w której dopiero co poruszeni cudem uzdrowienia chromego pogańscy słuchacze ledwo dali się odwieść od złożenia Pawłowi i Barnabie ofiary jako bogom.
Patrząc na rozentuzjazmowany, wychwalający Pawła tłum, który wkrótce pod wpływem wichrzycieli zmienia zdanie, wydając wyrok śmierci, widzimy wyraźnie, jak w życiu Pawła uobecnia się Pascha Jezusa, a także płynąca z niej moc. Paweł, niezależnie od opinii otoczenia i sytuacji zewnętrznej, konsekwentnie czyni to, do czego czuje się powołany przez Boga. Odwiedzi jeszcze Listrę ponownie, w drodze powrotnej do Antiochii.
Znając życie Jezusa, nie powinniśmy sądzić, że znakiem Bożego błogosławieństwa są zawsze efektowne sukcesy. Czasami zwyczajna wierność naszemu powołaniu, konsekwentne powracanie do miejsc, gdzie już niejeden raz doznaliśmy bólu porażki, ostatecznie doprowadza do tego, że – jak Paweł i Barnaba – możemy zobaczyć, „jak wiele Bóg przez nas zdziałał”.
Psalm responsoryjny: Ps 145, 10-13.21
„Chwała”, „potęga”, „wspaniałość” to określenia, którymi można opisać praktycznie każde ziemskie królestwo w czasach jego rozkwitu. Jednak królestwo Boże jest inne niż wszystkie, gdyż jego chwała jest nieprzemijająca, a Jego Władca wieczny i święty, budzący szczerą miłość i uwielbienie swoich poddanych. To królestwo nie broni zazdrośnie wstępu osobom z zewnątrz, przeciwnie, otwiera szeroko swoje granice wszystkim „synom ludzkim”, którzy pociągnięci jego wspaniałością zechcą do niego wejść. Zaproszenie obejmuje każdego i każdy jest obywatelem pierwszej kategorii.
Ewangelia: J 14, 27-31a
Jezus, odchodząc do Ojca, pozostawia nam w testamencie swój pokój. Jednak już pierwsze pokolenie adresatów Janowej Ewangelii, żyjące wśród ciągłych prześladowań, najpierw ze strony Żydów, a następnie Rzymian, musiało zdawać sobie sprawę, że nie chodzi tu o święty spokój wynikający z beztroskiego życia. Wiara w Jezusa nie uwalnia od wszystkich niebezpieczeństw, a niekiedy nawet naraża na dodatkowe. Pokój, który daje Jezus, jest darem Ducha Świętego, który przemienia ludzkie serce i pozwala spojrzeć na wydarzenia życia – także te trudne – z Bożej perspektywy. „Gdybyście Mnie miłowali…” – mówi Jezus. Miłość do Niego, jedność z Nim, daje o wiele głębsze poczucie bezpieczeństwa niż czysto psychologiczny pokój wynikający z ludzkich układów i zabezpieczeń.
Środa, 18.05.2022 r.
Pierwsze czytanie: Dz 15, 1-6
Czy słowa anonimowych przybyszów z Judei nie brzmią zdumiewająco aktualnie? „Nie możecie być zbawieni”. „Nie kochacie Jezusa”. „Źle oddajecie cześć Bogu”. „Wasza modlitwa nie jest miła Panu”. Bo jesteście za bardzo swobodni, albo przeciwnie, za bardzo skostniali; bo inaczej rozumiecie liturgię; bo zupełnie nie odnajdujemy się w lansowanych przez was formach modlitwy i życia wspólnotowego. I tak beztrosko wydajemy wyroki, negując Boże działanie wśród tych, którzy mieli nieszczęście znaleźć się w przeciwnym obozie. A jeśli już zdołamy je dostrzec, często budzi w nas ono niebotyczne zdumienie, a nawet zawiść.
Jak widać, podobne tendencje istniały również w Kościele pierwotnym, gdzie także dochodziło do „niemałych sporów i roztrząsań”. Jednak zamiast w nieskończoność prowadzić jałowe sprzeczki, Paweł i Barnaba postanawiają odwołać się do wyższej instancji – do Apostołów i starszych. Zadają sobie wiele trudu, aby tam dotrzeć i z całym zaufaniem szczerze przedstawić swoją wersję, ale rozstrzygnięcie tych, którzy w Kościele mają charyzmat nauczycielski, będzie dla nich święte. I właśnie taka postawa, łącząca uczciwość z pokorą, pozwala być sobą, a zarazem budować jedność.
Psalm responsoryjny: Ps 122, 1b-2.4-5
Łatwo wyobrazić sobie radość pielgrzymów, którzy po długiej i męczącej wędrówce dochodzą wreszcie do Świętego Miasta. Już widać mury. Już stoimy w bramie. A oto i świątynia, utęsknione miejsce, gdzie Bóg jest obecny pośród swego ludu.
Wiemy, że nową Jerozolimą jest niebo, do którego zmierzamy w ziemskiej pielgrzymce i gdzie zasiada na tronie Chrystus Sędzia. Czy na myśl o kresie mojej drogi czuję dreszcz grozy, czy – jak pielgrzymi z psalmu – radosnej ekscytacji?
Ewangelia: J 15, 1-8
Co to znaczy „przynieść owoc obfity”? Czy chodzi tu o wielkie dzieła znane nam z żywotów wielkich świętych, jak tysiące nawróceń, nowe zgromadzenia zakonne, imponująca działalność charytatywna czy misyjna? Tak, ale nie to jest najważniejsze. Pismo Święte jako owoce działania Ducha Świętego wymienia „miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność, łagodność, opanowanie” (Ga 5,22). Człowiek, który je posiada, promienieje Bogiem, niezależnie od tego, czym się zajmuje i jakie to przynosi wymierne efekty. To właśnie takie owoce świadczą o autentycznym kontakcie z Bogiem. A jeśli wciąż widzimy ich w sobie za mało, jest to zaproszeniem do pogłębienia więzi z Jezusem, który widząc naszą dobrą wolę, będzie nas oczyszczał i prowadził do coraz większej jedności ze sobą.
Czwartek, 19.05.2022 r.
Pierwsze czytanie: Dz 15, 7-21
Decyzja Piotra wcale nie była oczywista. Przecież do niedawna i on rozumował dokładnie tak samo, jak przedstawiciele stronnictwa faryzeuszy, pragnących zobowiązać pogan do przestrzegania obyczajów żydowskich. Żydzi byli przecież narodem wybranym, oddzielonym od wszystkich innych narodów po to, by być ludem Pana, by oddawać Mu cześć i żyć według Jego prawa. Dopiero dzięki specjalnemu objawieniu i zobaczeniu działania Bożego w pogańskiej rodzinie Korneliusza, Piotr dojrzał do tego, by wypowiedzieć te znamienne słowa: „Bóg dał im Ducha Świętego tak samo jak nam”, „Nie zrobił żadnej różnicy pomiędzy nimi a nami”, „Będziemy zbawieni przez łaskę Pana Jezusa tak samo jak oni”. Słowa tak wstrząsające, że – jak czytamy – oponenci zamilkli.
Okazało się, że tak ukochane przez Żydów Prawo Pańskie nie było im dane po to, aby wynieść ich ponad innych, aby mogli poczuć się lepsi i patrzeć na innych z góry, ale po to, aby także „pozostali ludzie szukali Pana”. Jedyny Bóg jest Bogiem wszystkich, także pogardzanych pogan. Na szczęście dla nas, Piotr i pozostali potrafili wznieść się ponad swoje uprzedzenia i przyjąć odwieczne wyroki Boga, który w każdej epoce – także dziś – wyprowadza swój Kościół z rutyny i skostnienia, aby otworzyć go na nowe dzieła, których pragnie dokonać.
Psalm responsoryjny: Ps 96, 1-3.10
Co może zjednoczyć podzielone, skłócone ze sobą narody? Psalmista nie ma wątpliwości, że prawdziwa jedność może nastąpić tylko pod berłem Boga, który jako jedyny jest w stanie zaprowadzić sprawiedliwość. Dlatego wzywa wszystkich do oddania Mu chwały, nie występując z pozycji siły, ale ukazując Jego piękno, mądrość, moc i wyższość ponad bogami pogańskimi. Wspólnie przeżywana liturgia w świątyni porusza serca, jednoczy i pomaga otworzyć się na Boga, który nie czyni różnic między ludźmi, ale jest blisko wszystkich.
Ewangelia: J 15, 9-11
Zwykle cieszymy się, kiedy możemy zrobić coś dobrego dla kogoś, kogo kochamy, nawet jeśli kosztuje nas to dużo wysiłku. Dlatego nie powinien dziwić nas wypływający z dzisiejszej Ewangelii wniosek, że zachowanie przykazań Bożych prowadzi do radości, i to radości tym pełniejszej, z im większą miłością to czynimy. Takie było doświadczenie Jezusa jako człowieka, trwającego w miłości Boga Ojca. Nam, grzesznym ludziom, patrzącym na Boga z nieufnością, Jego miłość może wydawać się abstrakcją. Jednak słowa Jezusa są obietnicą, że On dopełni tego, co dla nas niemożliwe, i pozwoli nam zaznać radości, jaka wypływa z oczyszczonego sumienia.
Piątek, 20.05.2022 r.
Pierwsze czytanie: Dz 15, 22-31
To śmiałe stwierdzenie: „Postanowiliśmy bowiem, Duch Święty i my” mogłoby wydawać się arogancją, gdyby nie to, że i samej decyzji Apostołów, i sposobowi wcielenia jej w życie towarzyszą widome znaki działania Ducha Świętego. Apostołowie wkładają wiele troski w to, żeby absolutnie jednoznacznie rozstrzygnąć wszelkie wątpliwości rodzące się w młodej wspólnocie. Piszą list, w którym komunikują swoją decyzję i uwiarygodniają Barnabę i Pawła jako autentycznych nauczycieli wiary. Wysyłają wraz z nimi delegatów cieszących się ich największym zaufaniem. Wszystko to odbywa się w klimacie wzajemnego szacunku, życzliwości, miłości i szczerego szukania prawdy.
List Apostołów przywraca pokój targanej zamętem wspólnocie nie tylko dzięki samej decyzji, ale także z powodu bliskości z braćmi w wierze w dalekiej Jerozolimie. Wszyscy zainteresowani zbierają owoce tego, że nie zagórowało fanatyczne przywiązanie do tego, co było, że nie nastąpiło bezduszne, autorytarne rozstrzygnięcie, ale Kościół rzeczywiście otworzył się na moc Ducha. Gdyż tylko On może sprawić, że prawda i miłość złączą się ze sobą we właściwych proporcjach, szanując zarówno wolę Boga jak i godność człowieka.
Psalm responsoryjny: Ps 57, 8.10-12
Kiedy spojrzymy na całość Psalmu 57 przekonamy się, że te piękne słowa o łasce, chwale i wierności Boga padają nie w warunkach spokojnego, dostatniego życia, ale wśród nieszczęść, udręk i deptania przez ludzi. Psalmista, prosząc o wybawienie od licznych przeciwności, odkrywa w sobie nadzieję i moc serca, która pozwala mu już teraz oglądać w duchu klęskę przeciwników. Nie ma w nim cierpiętnictwa ani biernej rezygnacji, ale ufność w Bogu, który wybawia i pozwala odnosić zwycięstwa.
Ewangelia: J 15, 12-17
Czy w głębi serca wolę być sługą czy przyjacielem? Sługa jest zobowiązany do dokładnego wykonywania poleceń pana bez głębszego wnikania w ich treść. To pan ponosi za wszystko odpowiedzialność i sługa może w duchu zżymać się na niego do woli, obwiniając go za swój ciężki los, byleby na zewnątrz robił to, co do niego należy. Przyjaciel to człowiek wolny, który dopuszczany do tajemnic drugiego szczerze wypowiada swoje zdanie, ma udział w podejmowaniu decyzji i aktywnie przyczynia się do ich wykonania. Właśnie do takiej relacji ze sobą zaprasza nas Jezus – abyśmy przestali wsłuchiwać się w swoje wnętrze, tak często pełne pretensji i zgorzknienia, a wsłuchali się w Jego słowo, które odsłania nam Boże tajemnice. Wtedy odnajdziemy radość w służbie Boga i wydamy trwały owoc dla Jego królestwa.
Sobota, 21.05.2022 r.
Pierwsze czytanie: Dz 16, 1-10
Podobno nie ma człowieka, któremu życie potoczyłoby się dokładnie tak, jak to sobie zaplanował. Nawet jeśli podejmujemy jakieś działanie w dobrej wierze, często napotykamy na nieprzewidziane przeszkody i komplikacje. W takiej właśnie sytuacji znaleźli się Paweł i jego towarzysze, pragnący głosić słowo Boże w Azji Mniejszej. Kierując się na wschód, ciągle natrafiali na zamknięte drzwi, na przeciwności, które zagradzały im drogę i zmuszały do korekty obranego kierunku. Z pewnością nie było im to na rękę. Jednak zamiast popadać we frustrację, rozpoznawali w kolejnych wydarzeniach głos Ducha Świętego, wzywającego ich do ewangelizacji Europy – czego owoców doświadczamy po dziś dzień.
Jeżeli szczerze chcemy iść za Jezusem, On potrafi przeprowadzić swoją wolę w naszym życiu i skierować nas tam, gdzie chce nas mieć. Prowadzenie przez Ducha Świętego nie jest abstrakcją, ani mistyką dostępną wąskiemu gronu wybranych, ale odczytujemy je poprzez rozsądny dialog z okolicznościami życia. Bóg jest blisko. Kiedy zamyka drzwi, to otwiera okno. A kiedy z uporem ciągniemy w swoją stronę, czeka cierpliwie, aż rozpoznamy, że zabrnęliśmy w ślepą uliczkę i damy Mu się z niej zawrócić.
Psalm responsoryjny: Ps 100, 2-5
Dobrze jest należeć do Boga, być Jego własnością, Jego ludem, który oddaje Mu chwałę i głosi Jego dobroć. Psalmista nie zna jeszcze Chrystusa, nie podejrzewa nawet, do jakiego stopnia może posunąć się miłość Boga, jednak widząc Jego działanie w kolejnych pokoleniach, przeczuwa, że można spodziewać się po Nim wszystkiego, co najlepsze. Ta biblijna perspektywa jest niezwykle ożywcza dla nas, którym łatwo przychodzi ubolewać nad męką Jezusa, a może jeszcze bardziej nad własnymi problemami, ale trudniej ucieszyć się Jego zmartwychwstaniem i nadzieją, jaką ono dla nas niesie.
Ewangelia: J 15, 18-21
Tym, którzy nie znają Boga takiego, jakim On jest, trudno jest przyjąć prawdę o sobie. Będą za wszelką cenę starali się przekonać siebie i innych, że są w porządku i nie mają sobie nic do zarzucenia, będą też nieustannie szukać u innych potwierdzenia siebie. Wtedy ten, kto naprawdę żyje Ewangelią, będzie dla nich wrogiem – bo używa tak niemiłej terminologii jak „grzech” czy „przykazanie”, bo mówi o potrzebie nawrócenia, bo wreszcie kieruje się zupełnie innymi zasadami. Dopiero poznając Boga, zaczynamy rozumieć, że nasza słabość nie odbiera nam Jego miłości, że jesteśmy dla Niego ważni tacy, jacy jesteśmy. To właśnie ta miłość daje siłę i motywację do przezwyciężania siebie, do coraz większego upodabniania się do naszego Pana. A jeśli przez to będziemy musieli stawić czoło ludzkiej niechęci, dzisiejsza Ewangelia zapewnia nas, że jest to stan o wiele lepszy niż upodabnianie się do świata i cieszenie jego aprobatą.